Dolina UmarłychKu bezpieczeństwu i szaleństwu

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Ku bezpieczeństwu i szaleństwu

Post autor: Nessus »

Z Mrocznej Puszczy trafili na teren Doliny Umarłych. Jeśli wcześniej było źle, teraz może być jeszcze gorzej. Nessus nie wiedział, dlaczego wampirzyca wybrała taką drogę, a nie inną, która mogłaby być bardziej bezpieczna, i to nie tylko dla ciał całej grupy, lecz także dla umysłów. Jedynym argumentem, o jakim był w stanie pomyśleć i miał on najwięcej sensu było to, że była to jedyna droga w miejsce, w które ich prowadziła. Centaur na początku naprawdę sądził, że dzikuska będzie za nimi szła, jednak tak się nie stało, bo dziewczyna pognała za swoim workiem, znalazła go i szybko uciekła z powrotem w las, czyli tam, gdzie teraz był jej dom.

To nie była jego pierwsza wycieczka po Dolinie Umarłych, więc mógł wiedzieć czego, mniej więcej, spodziewać się po tym obszarze. Jednak nie oznaczało to, że było mu lżej z tego powodu. Tak nie było, bo bez różnicy, czy podróżuję się tędy pierwszy raz, czy może piąty, i tak jest to tak samo męczące i nieprzyjemne. Nikt żywy nie zapuszczał się tu z własnej woli i wszyscy dobrze wiedzieli, dlaczego tak się działo. Każdy, kto chociaż trochę podróżuje po Alaranii, prędzej lub później usłyszy o miejscu na terenie Mrocznych Dolin, gdzie nie mieszkają żywe stworzenia, a kto się tam zapuści, może nawet stracić zmysły… i nie tylko to, bo życie także.
Co prawda, rosły tu drzewa, krzewy i inna roślinność, w tym także trawa, ale nawet one wydawały się bez życia. Drzewa wydawały się obumarłe, a ich liście miały, najczęściej, brązowy odcień tak, jakby były uschnięte. I… może naprawdę tak było. To samo tyczyło się trawy. Mimo, że poruszała się razem z wiatrem, i tak miała kolor naprawdę ciemnej pomarańczy i brązu.
         – Dolina Umarłych… Dlaczego prowadzisz nas właśnie tędy? Jest to jedyna droga do miejsca naszej wędrówki? - zapytał, spoglądając na wampirzycę. Przypuszczał, że na jego drugie pytanie odpowie twierdząco, co wcześniej przecież przyjął jako argument, jednak chciał usłyszeć to od niej, żeby mieć pewność.
         – Podróżujemy teraz naprawdę nieprzyjemnej terenem dla istot żywych. Niech nikt nie oddala się od grupy… i nie ufajcie temu, co tu zobaczycie, bo może być to nieprawdziwe – odezwał się, tym razem do wszystkich. Chociaż jego ostrzeżenie bardziej mogło być skierowane w stronę Tatiel i Nadeyi, bo podejrzewał, że wampirzyca nie przechodzi tędy pierwszy raz i ma jakąś wiedzę na temat tego miejsca.

Jakby na zawołanie, niedługo po ostrzeżeniu Nessusa, w pobliskich zaroślach pojawiła się sylwetka centaura. Widmo pomachało w stronę grupy i odwróciło się, aby wejść w gęstą roślinność i tam zniknąć.
         – Właśnie o czymś takim mówiłem… - mruknął centaur i przez niedługą chwilę skupiony przyglądał się miejscu, w którym pojawił się naturianin. Dolina już od samego początku postanowiła z nimi igrać, co nie zapowiadało dobrze dalszej części podróży. Powinni przejść ten obszar jak najszybciej i mieć to już z głowy. Może tym razem nikt nie popadnie w obłęd…
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Wiladye długi czas szła obrażona na cały świat. No przecież to nie ona w ogóle się rzuciła do ataku! To ta rozczochrana agresorka dostała jakiegoś niemiłosiernego szału! A że nie zrozumiała jej intencji potyczki to już inna sprawa. Gdyby Nadeya była na jej miejscu to na pewno postąpiłaby podobnie! Przecież dzikuska tak zachwycała się włosami Nessusa, agrr! Miał bardzo ładne i na pewno miękkie włosie, tak jak na godnego wojownika przystało więc nie mogła stracić jedynego samca, jakiego na swej drodze spotkała!
        Przygnębienie ogarniało młódkę, gdy zbliżali się do Doliny Umarłych. Ona nawet nie wiedziała, w którym kierunku się udają i co to za kraina. Była trochę inna… Przede wszystkim zdecydowanie bardziej sucha. Ziemia nie była taka błotnista i porośnięta przemokłymi rośliny, ale strasznie oddziaływała psychicznie na podróżnych. Fakt faktem, WIladye nie do końca zdawała sobie z tego sprawę. Tylko patrząc na burą okolicę odnosiła wrażenie, że jest tu strasznie smutno. Od wielu dni nie ujrzała z resztą jasnego słońca, a to był już wystarczający powód, by chodzić przybitym jak deska do koła – nawet ruszać się jej jakoś nie chciało. Miała wręcz wrażenie, że dni toczą się w nieskończoność i była coraz bardziej zmęczona podróżą niż zachwycona. Większość swoich dni przeżyła wśród drzew przepuszczających ciepłe promienie, a teraz, niegotowa na taką podróż, nadęła usta i milczała. A milczenie Wiladye mogło wyrazić wszystko, ale z pewnością było niepokojące.
        - A co to jest Dolina Umarłych? – spytała znużona, a przy tym i oczy wyrażały dziwną obojętność.
        Mruknęła tylko od niechcenia i przytakując na ostrzeżenia Nessusa, jakby chciała wszystko tylko odbębnić. Jednak do życia zerwał ją centaur, który nagle wyłonił się z krzaków. Tatiel wyprostowała się na końską baczność. Mrugnęła kilka razy z niedowierzania. To musiało być istnie śmieszne, że centaur nie wierzy w istnienie drugiego centaura, ale cóż… Tak to jest, gdy wychowuje się z pół łanią, a nie pół koniem.
        - Widzieliście? – niemalże krzyknęła naładowana nową energią. – Myślicie, że gdzieś nas chciał zaprowadzić? Albo czy jest tu jakieś zmarłe stado? A może jakieś nawet plemię! – zachwycała się młodsza i od razu ruszyła kłusem w stronę zarośli.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Wreszcie ruszyli i wkroczyli w Dolinę Umarłych, dzikuska ich opuściła, może podświadomie wiedziała, że nie warto zapuszczać się w takie miejsca? Atmosfera była nieprzyjemna i panował taki dziwny chłód, Nadeya okrywała się, jak tylko mogła, swoimi długimi włosami. Objęła rękoma własne ramiona i poprzez szybkie ruchy próbowała je rozgrzać. Dobrze by było mieć w tej chwili jakieś ubranko, czy płaszczyk. Naturianka patrzyła głównie na drogę przed sobą nie chcąc, aby wyobraźnia płatała jej figle, mimo to uważnie wszystko nasłuchiwała. Jedynie Łatek wesoło podskakując, szedł wraz z centaurami.
Elisa słysząc pytanie Nessusa uśmiechnęła się do niego szczerząc kiełki.

- Nikt żywy się tu nie zapuszcza. Mamy więc potencjalne zagrożenie ze strony nieumarłych. Natomiast gdyby iść przez Mroczne Bagna mielibyśmy zagrożenie ze strony zarówno trupów, jak i żywych, czyż ta droga nie jest lepszym wyborem? Poza tym… to najszybsza droga.
- Czyli jednak mogliśmy iść bardziej przystępną, ta? – westchnęła jasnowłosa – Nie mam zamiaru się nigdzie oddalać, w tej chwili najbardziej ufam ci i Tatiel.
- To nie tak… I ej! Musisz mieć do mnie choć trochę zaufania, w końcu ode mnie zależy wasze życie – zachichotała – Ale nie martwcie się, puszczę to mimo uszu.

Wtem królikoucha również spostrzegła centaura, przetarła oczy zdziwiona, widziała go, a właściwie ją. Nie mogła uwierzyć, znała tę twarz, to jej mama? Ale ona… Przez chwilę nie chciała wierzyć, iż to tylko halucynacje i urojenia. Zapomniała nawet o pytaniu ciemnowłosej, które ją wprost zaskoczyło, bo to wyglądało jeszcze bardziej szokująco.

- Jesteś pewien, czy to naprawdę nie istnieje? – spytała smutno. Nie miała jednak czasu na przygnębienie, bo WIl wyraźnie dała się oszukać. – Tatiel! Czekaj! – ruszyła za nią galopem.
- I tyle z trzymania się w zwartej grupie – powiedziała drwiącym głosem wampirzyca.

Tymczasem jasnowłosa biegnąc w stronę swej towarzyszki zatrzymała się nagle, bo spostrzegła przed sobą tego… tego mężczyznę z cyrku. Ten, który ją zmuszał do różnych rzeczy i był taki okropny.

- Nie zbliżaj się! – krzyknęła, gotowa do użycia magii, zapominając o tym, iż to tylko magia tutejszego miejsca.

On nie słuchał. Trzymał bat i powoli podchodził z tym swoim wstrętnym uśmieszkiem. Jasnowłosa momentalnie zawróciła i zaczęła uciekać, ale… on znów stal przed nią. Dziewczyna próbowała biec w każdą możliwą stronę. Nie słuchała nikogo i niczego mimo krzyków nieumarłej odnośnie do tego, że to jest tylko złudzenie.
Czerwonooka przemieniła się więc w nietoperza i władowała na grzbiecie Nadeyii, zmieniła od razu formę. Chwyciła ją za uszy, by jak najefektowniej zwrócić na siebie uwagę.

- Przestań! To tylko iluzja, nie ma tu nikogo, spokojnie! – krzyczała, aby to do centaurzycy dotarło. Na szczęście podziałało i naturianka nieco odsapnęła.
- Całkiem o tym zapomniałam jakimś cudem… A gdzie Tatiel?
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Zastanowił się chwilę nad odpowiedzią wampirzycy. Według niego była ona nieco błędna, zwłaszcza część o tym, że nikt żywy się tu nie zapuszcza.
         – Cóż… Nie mogę zgodzić się z częścią twojej odpowiedzi – odparł do Elisy, nawet popatrzył się na nią, w końcu właśnie z nią teraz rozmawiał.
         – Na tym terenie nie przebywam pierwszy raz… Powiedziałbym, że jeśli ktoś żywy nie ma wyboru, nie może obrać innej trasy czy coś, wtedy zapuszcza się w te rejony – dopowiedział. Kobieta powinna zrozumieć, o co mu chodzi. Poza tym, nie wspomniał, że jeśli ktoś przebywa tu dobrowolnie i nie ma naprawdę ważnego powodu, to albo jest szaleńcem najwyższego stopnia, albo chce zginąć.
         – Poza tym… Tutaj zagrożeniem jest też ta dziwna i magiczna aura Doliny Umarłych – dodał na sam koniec. To nie tak, że nie zgadzał się ze wszystkim, o czym mówiła Elisa, po prostu chciał dodać do tego coś od siebie i - trochę - zmienić część jej odpowiedzi na słowa, które, według niego, będą pasować tu bardziej.

         – Tak! To tylko Dolina przywołuje obrazu, które chcielibyśmy widzieć – odparł stanowczo, chociaż już po chwili westchnął z rezygnacją.
Podążył wzrokiem za Tatiel, która teraz ruszyła w stronę zarośli i centaura, którego uznała za prawdziwego. Czy ona naprawdę go nie słuchała i zignorowała to, o czym przed chwilą mówili on i wampirzyca? Już wcześniej widział, jak centaurzyca patrzy na niego, więc wydawało mu się, że będzie słuchać każdego słowa, które padło z jego ust. Cóż… pomylił się, może nawet we wcześniejszej ocenie. Poza tym, był głupcem, jeśli sądził, że wszystko pójdzie po jego myśli, a oni będą trzymać się razem i nikt nie da się nabrać na omamy wzrokowe, które zsyła magia tego miejsca.
         – To nie jest prawdziwe! Wracaj do grupy! - krzyknął za Tatiel, jednak ona chyba znowu go zignorowała, bo nie zawróciła.
         - Mogłem się tego spodziewać… - dodał, ale bardziej powiedział to do siebie, a nie do kogoś, kto mógłby stać obok. Na domiar złego, Nadeya podążyła śladami Wiladye, jednak ją przynajmniej zdążyła złapać wampirzyca i pomogła jej w opamiętaniu się, co nie odbyło się bez odrobiny bólu. Nessus najpewniej uderzyłby ją w twarz, gdyby słowa nie podziałały.

Nie mógł nie powiedzieć, że cała sytuacja zdenerwowała go, bo musiałby skłamać, a nie przepadał za robieniem tego. Zdawał sobie sprawę, że czasem trzeba kłamać albo mówić coś, co wyłącznie po części jest tylko prawda, jednak i tak nie zamierzał łgać.
         – Pewnie będziemy musieli jej poszukać… Tylko nie rozdzielajmy się, bo później możemy siebie nie znaleźć – ostrzegł. Kierował to głównie do Nedeyi, bo wampirzyca najpewniej to wiedziała. Najpewniej nikomu nie podobało się to, że na tym terenie będą musieli przebywać dłużej, niż jest to konieczne, jednak wątpił w to, żeby jasnowłosa naturianka chciała odejść bez Tatiel.
         – Nie tak dawno padał deszcz, więc ziemia nadal jest podmokła. Powinniśmy poszukać jej śladów i podążać nimi – zaproponował. Później spuścił wzrok w dół, chcąc przystąpić do poszukiwań. Im szybciej się tym zajmą, tym szybciej to skończą.
         – Mam trop. Prowadzi prosto – odparł po chwili, wskazując dłonią na ślady po centaurzych kopytach. Następnie ruszył przed siebie, co chwilę spoglądając w dół, żeby mieć pewność, iż cały czas podążają tropem Tatiel.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

Wiladye pogrążała się w ciemnym korytarzu zarośli. Miała wrażenie, że ściany z natury zaciskają się z każdej ze stron, ale nie czyniło to żadnej różnicy, gdy wciąż szła w ślad za centaurem. Tak pociągała ją myśl odkrycia jego tajemnicy, że całkowicie zapomniała o swoich obecnych towarzyszach jakich zdobyła. W pewnym jednak momencie zdała sobie sprawę z tego, że wciąż widzi tylko zad pobratymca, którego nie mogła uchwycić, albo chociażby się do niego zbliżyć. Westchnęła ciężko spuszczając na moment głowę, a gdy uniosła wzrok jego już nie było.
- Ej, chwila! Czekaj no! Przecież… - zakreśliła krąg wokół własnej osi. Gdzie się podział?
Poszła dalej, nie wiedziała gdzie. W głowie wciąż dręczył ją nieznajomy, a myśli ani razu nie zeszły na Nadeyę czy Nessusa, zupełnie jakby ktoś przejął młody umysł dziewczyny. Przeszła kawałek dalej rozpaczliwie szukając zaginionego, który nagle znój ujawnił się nieopodal niej. Wydawało się, że cierpiał. Ułożony na jednym boku wyciągał rękę ku innej gałęzi. Wiladye podbiegła, ale sama wpadła w ostre ciernie.
- Ach! – bąknęła. Zauważyła jakiś inny cień, jakby cień drzewa. Przybrał dziwną formę, człowieka z włócznią, który mierzył cios w stronę centaura.
- Nie! – krzyknęła, gdy ów cień cisnął czarną włócznią w naturiana. Nie chciała na to patrzeć. Zasłoniła oczy, ale gdy puściła światło między palce, go już nie było. Pozostała tylko rozmyta mgła. Odniosła słuszne wrażenie, że to właśnie ona wytworzyła te iluzję.
Nagle zdała sobie sprawę, że pozostała całkowicie sama. Może na innym terenie niezbyt by się tym przejęła, ale tutaj, w Dolinie Umarłych nie wiedziała, że mrok zostaje wyzwolony prosto z serca.
Wszystko wydawało się wielkie i groźne. Nagle cienie pozostałych drzew zaczęły płatać jej figle. Teraz cała okolica wyglądała na zaludnioną przez dwunożne istoty z włóczniami w ręku. Piekący ból każdego nadpięcia z tamtego dnia powrócił niczym malowana zmora. Widziała te obrazy rozbryzganej krwi, gdy włócznia cofała się z ciała centaurów. Sama czuła tę woń teraz na sobie. Biegała między silnymi kopytami, obrywała palcatem po całym ciele. Liny zaciskały się na jej nogach, na gardle. Miała wrażenie, że się dusi, że została tu całkiem sama. Nie w Dolinie Umarłych, ale w życiu. Nie trzeba było opuszczać Korri, ta jej uparta chęć zwiedzania świata i obecnie gorzki smak ryzyka z tym powiązany. Nie miała tutaj nikogo, nikogo… A jej siostra? Co z jej siostrą?
Wiladye traciła zmysły. Skuliła się w kłębek na zgiętych kopytach, właśnie zdała sobie sprawę że upadła. Pochyliła ludzkie ciało ku ziemi. Włosy obwiązały jej szyję. Dusi się, tak myślała.
Roślinność wokół zaczęła się giąć. Życie ulatywało z roślin. Stawały się coraz ciemniejsze, ale także szczuplejsze. Marszczyły się, gdy energia z ich środka płynęła… Właśnie, gdzie płynęła? Nie widziała tego młódka, chociaż była sprawczynią całego zamieszania. Teraz nawet potężne drzewo można było złamać w pół jednym ciosem miecza, gdy wyssano z niego całą wodę, ale już po chwili zaczęło przybierać całkowicie inną formę. Bruzdy wyschnięcia zaczęła zastępować gładka powierzchnia piachu. Roślinność wokół poczęła się granulować, być w dotyku przyjemna niczym morski piach. Cały czas płynął, drzewa, krzewy i wszelkie inne jego rodzeństwo posiadało ruszającą się strukturę. Teraz cała sceneria wokół była jedynie pustynią, z której zbudowana została ta mała część lasu.
„Nadye, gdzie jest Nadeya?” myślała rozpaczliwie, zapominając, że już kilku dni temu odnalazła rodzoną siostrę.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

- Oj no tak, ale jest to naprawdę bardzo rzadkie więc przyjęłam, że nikt się tu nie zapuszcza, bo kto by chciał… - odpowiedziała wampirzyca bez emocji.

Na kolejne słowa nieumarła już nic nie odpowiadała, stwierdziła, iż kontynuacja tego tematu będzie zbędna, zresztą takie miejsca lepiej przemierzać w ciszy, niż rozmowami i hałasem przyciągać do siebie jakieś podejrzane kreatury.
Już i tak obie centaurzyce mimo ostrzeżenia wpadły w pułapkę iluzji tej doliny. Eliza przywróciła jasnowłosą. Królikoucha podeszła do Nessusa. Sytuacja wyglądała na w miarę opanowaną, ale nadal brakowało jednej osóbki. Trzeba było znaleźć Wiladye jak najszybciej.

- Też tak myślę – Gdy centaur zauważył ślady, blondynce nieco ulżyło, przynajmniej wiedzieli gdzie iść.
- Jakby co mogę przeszukiwać teren z góry – dodała Eliza – Dam wam znać jak coś znajdę - dopowiedziała, jeszcze nim przybrała formę nietoperza i kilkoma machnięciami skrzydeł wzniosła się wyżej i poleciała w stronę śladów.

Para naturian zaś dość szybkim kłusem ruszyła w poszukiwaniu ciemnowłosej. Zapuszczali się w coraz to gęstsze zarośla, które skutecznie przysłaniały jakiekolwiek światło. W pewnym momencie dziewczyna uniosła swoje nietypowe uszy ku górze i zatrzymała się gwałtownie.

- Chyba słyszałam coś, jakiś krzyk… A jak coś jej się stało? – zmartwiła się mocno.

Miała w sercu ogromny niepokój, były siostrami i choć o tym nie wiedziały to jednak Nadeya podświadomie czuła pewną formę odpowiedzialności za Tatiel, a im dłużej nie mogli jej znaleźć, tym strach narastał.
Tymczasem Eliza namierzyła niszczejącą w okamgnieniu roślinność i osłupiała, ale dzięki temu wypatrzyła uciekinierkę. Zawróciła i tak szybko, jak tylko to było możliwe machała swymi nietoperzowymi skrzydełkami, by dotrzeć do centaurów. Gdy tylko ich zobaczyła będąc jeszcze w powietrzu zmieniła postać na ludzką, by szybciej dotrzeć do ziemi, oczywiście przed zderzeniem z gruntem ponownie się przemieniła i wylądowała na grzbiecie Nessusa, ponownie wróciła do ludzkiej formy.

- Koniki moje, nie uwierzycie. Wypatrzyłam ją, ale…
- Ale? – spytała królikoucha oczekując natychmiastowej odpowiedzi.
- Pierwszy raz coś takiego widziałam… rośliny wokół niej… usychają po prostu…
- O nie, jeśli to jakaś mroczna magia, może być w niebezpieczeństwie! – jasnowłosa nie czekając na resztę, ruszyła galopem w stronę, z której przyleciała nieumarła.

Była bardzo zdeterminowana, teraz liczyło się tylko by pomóc Tatiel, nie zastanawiała się z jakiegoś powodu, dlaczego nie bacząc na siebie leci na ratunek centaurzycy, którą ledwo co poznała, nie miała czasu na to, coś jej zabraniało się wahać w tej kwestii.
Nie zważała również na kałuże, na wybłocone kopyta i nogi, obraz po jej bokach zmieniał się tak szybko, przez chwilę nawet mimo swojego niezwykłego słuchu przestała jakby słyszeć otaczające ją hałasy, nawoływania wampirzycy, przed nią wytworzyła się iluzja biegnącej przed nią siostrzyczki.

- WIladye… - wydyszała i zapatrzona w ten uroczy obrazek nie zauważyła nagłego spadku w terenie, przez co wywróciła się robiąc uprzednio nietypowy, centaurzy fikołek w powietrzu.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Cała ta sytuacja denerwowała go trochę. Przecież chwilę przed oddaleniem się Tatiel, on sam wspomniał, że teren ten może działać na umysł tak, że będzie podsyłał mu obrazy, które dana osoba chciałaby zobaczyć i dźwięki, które chciałaby usłyszeć. Już kolejny raz mówił sobie w myślach, że centaurzyca w ogóle nie słuchała tego, o czym mówił on i wampirzyca. Wydawało mu się, że gdyby próbowała przyswoić nową wiedzę na temat tego miejsca, na pewno nie nabrałaby się na coś, co Dolina jej pokazała. Co prawda, Nadeya postąpiła podobnie, jednak ją udało się z tego wyciągnąć w odpowiednim momencie. Ona znajdowała się też bliżej i nie pognała w głąb lasu, co zrobiła Wiladye. Przez to wszystko musieli spędzać tutaj więcej czasu, niż było im to potrzebne, bo przecież nie można zwyczajnie posłuchać kogoś, kto już tu był i wydaje mu się, że wie, w jaki sposób działa magiczna aura tego miejsca. Z jednej strony, powinni odszukać ciemnowłosą centaurzycę, ale z drugiej strony Nessus miał dziwną ochotę powrócenia na drogę i ruszenia przed siebie. Całkiem możliwe, że Dolina Umarłych miała na niego właśnie taki wpływ. Początkowo nie walczył z tym, bo myślałem, że to wrażenie minie, jednak gdy uświadomił sobie, iż jest to zasługa tego miejsca, od razu podjął walkę.

On jako pierwszy zauważył ślady centaurzycy, której szukali i zaczął podążać tam, gdzie go prowadziły. Wampirzyca zaproponowała, że spróbuje wypatrzeć ją z góry, a żadne z nich nie protestowało. Taki sposób okazał się szybszy, bo już po chwili nieumarła oznajmiła im, iż znalazła zgubę. Nawet nie przeszkadzało mu to, że kobieta, ostatecznie, usiadła mu na grzbiecie.
Nessus ruszył za Nadeyą, jednak nie spieszył się tak, jak ona, chociaż i tak podążał za nią na tyle szybko, że na pewno nie powinien jej zgubić.
         – Wstawaj – powiedział krótko do jasnowłosej, gdy ta wywróciła się nagle. Może trochę zbyt szorstkim tonem głosu.
         – I pamiętaj, że wszystko, co tu widzisz i jednocześnie wydaje ci się być nie na miejscu… na pewno nie jest prawdziwe – dopowiedział stanowczo i na tyle głośno, iż miał pewność co do tego, że jego słowa zostaną przez nią zapamiętanie. Ruszyli dalej, gdy dziewczyna podniosła się i była gotowa do drogi.

Po chwili udało im się dotrzeć do Tatiel, a także do uschniętych roślin, które ją otaczały. Nessus przygotował nawet halabardę i przyciął trochę roślinność, aby wszyscy mogli przejść bez konieczności przedzierania się przez martwą zieleń. Centaur podszedł do niej jako pierwszy, od razu łapiąc ją za ramiona i patrząc jej prosto w oczy.
         – Wiesz, gdzie się znajdujesz i kim jesteś? - zapytał. Podejrzewał, że odpowiedź będzie twierdząca, jednak musiał w jakiś sposób nawiązać kontakt z naturianką, a zadanie jej takich pytań i to stanowczym, a także głośnym głosem, wydawało mu się dobrym sposobem.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Lena podróżowała przez Alaranię już prawie rok i zawsze kiedy wydawało jej się, że rozwikłała już zagadki tej krainy, coś znów ją zaskakiwało. Różnorodność klimatów, roślinności, a nawet niejednolitego biegu czasu była oszałamiająca. Poza tym te przestrzenie! Oczywiście byłoby łatwiej, gdyby po prostu znalazła jakąś mapę i zaplanowała własną podróż, zamiast iść ślepo przed siebie, ale.. gdzie w tym duch przygody?
        Do tej pory omijała ludzkie skupiska, chcąc najpierw podszkolić się we wspólnej mowie i poznać nieco bardziej krainę, w której żyła tyle lat, a której nigdy nie było jej dane odkryć. Obchodziła więc łukiem miasta, tylko ukradkiem podglądając żyjących wokół nich ludzi, wędrowała równinami i lasami, mając za towarzystwo jedynie własny śpiew, zwierzęta i nielicznych podróżnych. Zafascynowana nową roślinnością i zwierzyną błądziła czasem kilka dni po obszarze, który można byłoby pokonać w parę godzin, ale po całym życiu spędzonym na pustyni, Lena była oczarowana zielonymi ziemiami (jak nazywała wszystko nie przykryte cetnarami piachu). I chociaż początkowo nieustanny świergot ptaków niemalże ją ogłuszał i mącił myśli, teraz stał się tłem lasu, tak jak szum wody towarzyszył jej wędrówkom po równinach. No właśnie, woda! Ilości tej życiodajnej cieczy przelewające się przez zielone ziemie były nie do ogarnięcia umysłem dla centaurzycy wychowanej na pustyni. Gdy po raz pierwszy natknęła na się na rzekę, nie wiedziała nawet co to jest, robiąc wówczas z siebie idiotkę przed jednym z podróżników.
        Towarzyszyła wtedy kilka dni karawanie, zmierzającej na zachód, lecz odłączyła się, gdy ci skierowali się w góry. Aż tak pewnie się nie czuła, by próbować swoich sił na skalistych szczytach, poza tym ciągnęła ją za sobą rzeka, kusząc cudownym szumem i błyszczącą w słońcu taflą. Zawsze tarzająca się w piachu dziewczyna mało nie oszalała z radości, gdy mogła cała wejść do wody i jej nie zabrudzić. Bowiem biada temu, kto w Martwej Oazie próbowałby kąpieli w jednym źródle pitnej wody. Centaurzyca szła więc jak zaczarowana wzdłuż błękitnej wstęgi całymi dniami, a jej trasę korygowały miasta i góry, doprowadzając dziewczynę na tereny tak rzadko zaludnione, że w każdym normalnym podróżniku wywołałyby niepokój i pragnienie obrania innej trasy.

        Lena oczywiście zauważyła, że ziemie wokół niej przestają być tak zielone, nie słychać w tle świergotu ptaków, roślinność jest coraz rzadsza i że od kilku dni nie spotkała na swojej drodze żywej duszy. Nie odstraszyło jej to jednak, lecz podnosiło na duchu, gdy tereny wokół niej zaczęły coraz bardziej przypominać rodzinne terytoria. Jedyne co jej nie odpowiadało to brak słońca, wiecznie skrytego za chmurami. Taki półmrok przygnębiał ją wyraźnie, więc zaczęła cicho nucić, co po krótkim czasie przerodziło się w donośny i melodyjny śpiew, który otaczał kłusującą radośnie blondynkę.

         Lubiła tańczyć.
        Pełna radości tak.
        Ciągle goniła wiatr.
        Spragniona życia wciąż.
        Zawsze gubiła coś.
        Nie chciała nic.


        Jej głos wyprzedzał ją znacznie, rozbijając się echem po okolicy i utrudniając zlokalizowanie jego źródła. Nie trwało jednak długo nim hasająca centaurzyca wyłoniła się z zarośli, z trudem walcząc ze smagającymi jej ciało gałązkami. Śpiew na moment przeszedł w nucenie, gdy dziewczyna zwolniła, usiłując wyplątać sobie liście z blond loków, a gdy z zadowoleniem odrzuciła uwolnione włosy na plecy, stanęła jak wryta na wyprostowanych nogach.
        Kilka kroków przed nią na ziemi leżała młodziutka centaurzyca, którą potrząsał inny naturianin, a trzecia z gatunku krążyła niespokojnie wokół nich. Widok przedstawicieli jej rasy nigdy nie był dla dziewczyny zaskoczeniem, wychowywała się w końcu w klanie, jednak zauważyła, że po pozostałych regionach Alaranii chodzi niewiele centaurów. A przynajmniej ta trójka była pierwszymi, których spotkała od momentu swojego wygnania. Gdyby byli ludźmi, pewnie spłoszyłaby się w swoim stylu, lecz teraz tak cieszyła się, że spotkała „swoich”, że zapomniała zupełnie o zwykłej sobie ostrożności.
        - Witajcie! – rzuciła beztrosko, kompletnie nie odczytując ponurej aury otaczającej napotkanych podróżnych, podkłusowała bliżej, zataczając półkole wokół cenaturów i zatrzymując się nieopodal klęczącej dziewczyny. Lena miała na dłoniach skórzane rękawiczki bez palców, a na przedramionach karwasze. Reszta jej dobytku spoczywała spokojnie w jukach, przytroczonych ściśle do grzbietu popręgiem, by nie spadły podczas częstych wygibasów centaurzycy. Nie licząc jednak jej nagłego pojawienia się, dziewczyna nie sprawiała niebezpiecznego wrażenia, gdy z miłym wyrazem twarzy pochylała się nad klęczącą naturianką.
        - Wszystko w porządku? – zapytała z troską, widząc nienajlepszy stan młódki, która trzymała się jako tako w pionie chyba tylko dzięki podparciu mężczyzny. Lena spojrzała na niego i najpierw zmarszczyła delikatnie cienkie brwi w zamyśleniu, a później uniosła je ze zdziwienia, wytrzeszczając oczy.
        - Nessus?! – zapytała, zaglądając mu w twarz, a później uśmiechnęła się szeroko i klasnęła w dłonie, podskakując radośnie i przebierając kopytami. Jaki świat jest mały!
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Tatiel chowała twarz w dłoniach nie mając odwagi spojrzeć na otaczającą ją rzeczywistość. Dusiła się, chociaż po policzkach spoczęło tylko kilka niemych łez. Nawet ich nie poczuła. Szybko wyschły na skórze pozostawiając ją nieco ściągniętą w nierównomiernych liniach. Dopiero uścisk na ramionach sprawił, że podniosła oszołomiona głowę do góry.
        Patrzyła na Nessusa przerażonymi oczami. Był tak prawdziwy w gąszczu iluzji, gdy jej dotykał, chociaż ów dotyk sam w sobie nie był przyjemny, ale mocny. To jakoś poruszyło jej rozum. Długo milczała wpatrując się w jego oblicze, a gdzieś w tle pozostawały jakieś echa.
        Nieco spokojniejsza powiodła wzrokiem dalej. Dojrzała centaurzycę o srokatym umaszczeniu. Wiladye znowu powiodła myśl, że popada w obłęd. Przed chwilą, co widziała jak straszne cienie zabijają naturianina, a teraz pojawiła się kolejna postać. Kolejna postać z jej rasy! Wytrzeszczyła oczy patrząc na grę świateł, ale były one ubogie ze względu na fakt, że okolica wokół niej stała się piachem. Spłoszona odstąpiła krok w tył, gdy nieznana siostra krzyknęła. Czy to ona jest odpowiedzialna, za to co się wokół dzieje z krajobrazem?
        Wtedy dopiero dotarła do celu przelewającego gorycz. Wpadła na uszatą centaurzycę , która zbierała się z ziemi. Jej dotyk był tak mrożący, że młódka aż odskoczyła w kolejny bok oddalając się od towarzystwa. Dopiero teraz zaczęła wierzyć, że każdy z nich jest snem.
        - Chcę się obudzić… - jęknęła przecierając twarz, a gdy znów spojrzała na Nadeyę miała ochotę wręcz odrąbać sobie rękę by uwierzyć w realność sytuacji. To było za ciężkie, nie mogła tego znieść – walki z przeszłością. Nie umiała, nie chciała, a przede wszystkim - nie potrafiła stawić jej czoła. Piaszczysta dolina zaczęła sięgać coraz dalej. Granulowana przestrzeń poruszała się niespokojnie, ziemia pod ich nogami żyła własnym życiem. Im bardziej Wiladye próbowała walczyć z przeszłością tym słupy piachu wydawały się wyższe. Młódka zacisnęła palce na powiekach, by niczego nie widzieć. Świat wokół niej mógł się zniszczyć, piach pogrążyć wszystkich towarzyszy w grobowcu z ziemi, a gdy tylko spojrzy kolejnym razem nikogo nie będzie. Siła płynąca z Wiladye nie wynikała z doświadczenia, a z jego braku. Chaos mógł pochłonąć tę dolinę.
        - Ty nie możesz być Nadyea… - wydusiła z siebie zduszonym głosem. – Nadeya nie żyje… Nadeya umarła już wiele lat temu…
        Czy to mogła być jej siostra? Z takimi uszami? Poczuła się tak głupio, ale nie umiała się zatrzymać.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Nadeya wywróciła się dość nieprzyjemnie, ale nie najgorzej, miała liczne zadrapania od ostrych kamieni, jednakże obyło się bez żadnych złamań czy zwichnięć. Spojrzała na Nessusa nieco zdezorientowana, ale wstała.

- Wstałam – odpowiedziała Nessusowi, po czym dodała – Wiem… ale czasem, jeśli pragniesz coś zobaczyć, to nie chcesz dopuścić do siebie myśli, że jest jedynie iluzją… - spojrzała gdzieś w bok.

Po chwili natychmiast pogalopowali do Tatiel, Nadeye zmartwił ten widok, liczyła, że stanowczość centaura jakoś pomoże jej się ocknąć. W oczach jasnowłosej pojawiła się iskra nadziei, gdy naturianka wyglądała, jakby powoli dochodziła do siebie i odrzucała precz okropne wizje. Jednak nadal niepewna chodziła w lewo i prawo niczym strażnik, który chroni jakiegoś skarbu. Nie umknęła jej więc podchodząca do nich centaurzyca. Wyróżniała się nieco swoim umaszczeniem, więc ciężko byłoby ją przegapić. Rzuciła jej nieufne spojrzenie, skąd miała wiedzieć, że to nie iluzja? Dodatkowo była wesoła, w takim miejscu, sama i wesoła? To wydawało się dość podejrzane, królikoucha nie spuszczała z niej oczu. Dopiero gdy zwróciła się do Nessusa, wydała się jakoś tak bardziej prawdziwa. Nadeya odetchnęła z ulgą. Ponadto ciemnowłosa chyba ją także widziała, zbiorowa halucynacja należała raczej do zjawiska mało prawdopodobnego.

- Kim jesteś? - zadała pytanie złotowłosej.

Niespodziewanie poczuła nieprzyjemny ból w końskiej, przedniej kończynie. Nie mogła na niej ustać, więc ponownie upadła na ziemię. Pomasowała swoją nogę i użyła magii, by w ogóle mogła wstać, co prawda lekki ból nadal odczuwała, ale przynajmniej bez niczyjej pomocy się podniosła. Nie zdążyła się całkiem wyprostować, gdy nagle wpadła na nią Tatiel, omal nie wywracając siostry, po czym odskoczyła jak opętana.

- Ej! Spokojnie… - starała się mówić najłagodniej, jak umiała i powoli do niej podchodziła – Nie śpisz, my jesteśmy prawdziwi, już jest dobrze… - Próbowała zachować spokój, ale ten piach poruszający się między ich kopytami był dość dziwny w tym miejscu i zapewne to nie była aura tej doliny. Zaczęła podświadomie podejrzewać, iż ma to coś wspólnego z emocjami młodej.

Jednak fakt ten, który powoli do niej docierał, rozsypał się w drobny mak, gdy usłyszała kolejne słowa ciemnowłosej. Zaniemówiła. Nie wiedziała co powiedzieć, z początku nawet nie wiedziała, o co chodzi, aż spadło to na nią jak grom z jasnego nieba. Rozdziawiła usta, a oczy jej stały się niczym pięć ruenów. Wewnątrz siebie miała tyle pytań, wykrzykiwała je jedno po drugim, ale na zewnątrz nawet jednego słowa nie dała rady wykrztusić.

- … Wil… Wiladye…? – w końcu wyrzuciła to z siebie drżącym głosem, pełnym wiary i strachu, tak bardzo chciała, by nie zaprzeczyła, tak bardzo chciałaby znów uściskać swoją młodszą siostrzyczkę i znów móc ścigać się i skakać, i bawić na zielonych łąkach.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Nadal trzymał Wiladye za ramiona, gdy dziewczyna spojrzała na niego przerażonymi oczami. On także patrzył się prosto na nią, jednak jego wzrok był spokojny i opanowany, co mogłoby wydawać się dziwne wśród tych iluzji, które miały miejsce w Dolinie, w której człowiek sam kwestionował stabilność swojego umysłu. Nessus starał się być taki, na jakiego kreowało go jego spojrzenie. Niby mu to wychodziło, jednak działo się tak głównie dlatego, że nie była to jego pierwsza wizyta tutaj i wiedział czego, mniej lub więcej, można się spodziewać po Dolinie Umarłych. Podążył za jej wzrokiem, także przyglądając się tym, na których patrzyła Tatiel.

Puścił ramiona centaurzycy, krótko po tym, jak jego oczy spoczęły na naturiance ze specyficznym ubarwieniem końskiej części ciała. Przypomniał sobie swoją podróż po pustyni, a także poszukiwanie halabardy. Poznał tam dziewczynę o tym samym ubarwieniu, jednak nadal nie miał pewności, czy to na pewno ona. Równie dobrze mogła być to iluzja stworzona przez Dolinę, żeby namieszać mu w głowie. W końcu jasnowłosa odezwała się, a tego, raczej, nie zrobiłaby iluzja. Nessus już wiedział, że osoba, którą właśnie widzi przed sobą, jest jak najbardziej prawdziwa.
         – Lena? Nie spodziewałem się ciebie w Alaranii – odpowiedział jej zaskoczonym głosem. Następnie, już po krótkiej chwili, którą spędził na wpatrywaniu się w nią, podszedł do naturianki i przytulił w sposób, w który robi to osoba, gdy już uda jej się spotkać z kimś, kogo dawno nie widziała. Przestał ją obejmować po niedługiej chwili, jednak nadal został obok. Miał kilka pytań, na które chciałby uzyskać odpowiedzi.
         – Co ty tu robisz? - zapytał. Cóż, musiał przyznać, że miło było spotkać kogoś znajomego, przynajmniej mogli darować sobie przedstawianie się i wymianę podstawowych informacji na swój temat.
         – Jak już wracałem z poszukiwań, jeszcze raz wszedłem na teren oazy, bo chciałem z tobą porozmawiać, jednak ciebie już tam nie było, a ja musiałem się spieszyć z powrotem, więc nie mogłem poczekać – wypalił, na początku nie za bardzo będąc pewnym, czy na pewno chce jej o tym powiedzieć. Właściwie, wydawało mu się, że dobrze zrobił wyjaśniając jej to. Zwłaszcza, że pod koniec jego pierwszego pobytu w oazie zapewnił ją, że wstąpi tu w drodze powrotnej i zrelacjonuje, czy poszukiwania udały się, czy może nie i będzie musiał szukać gdzieś indziej.
         – A… i udało mi się znaleźć, to czego szukałem – powiedział, może w jego głosie dało się słyszeć lekką nutę dumy, chociaż starał się to ukryć, bo przecież od wydarzenia tego minęło już trochę czasu. Wskazał też Lenie swoją broń, żeby dziewczyna wiedziała, że oręż jest przedmiotem, które centaur poszukiwał, gdy spotkali się pierwszy raz. Wiedział, że w pobliżu, czyli tam, gdzie stały Nadeya i Wiladye też coś się działo, bo słyszał ich rozmowę, jednak aktualnie musiał poświęcić część swojej uwagi na Krówkę. Nessus doskonale zdawał sobie sprawę z tego, iż dziewczyna nie lubi, gdy ktoś ją tak nazywa, dlatego on sam głównie robił to w myślach. Gdy raz zdarzyło mu się nazwać Lenę w ten sposób na głos, dowiedział się, jak ona na to reaguje. Przynajmniej wiedział, co robić, jeśli specjalnie chciał ją zdenerwować.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Młodziutka centaurzyca jedynie przepłynęła po niej wzrokiem, ewidentnie dostrzegając jej obecność, ale zupełnie to… olewając. Lena zmieszana spojrzała krótko w bok, a gdy wróciła spojrzeniem do dziewczyny ta stała już na nogach, wpadając na uszatą, która dla odmiany uznała obecność srokatej.
        - Mam na imię Lena – odpowiedziała z miłym uśmiechem i otwierała już usta, by powiedzieć coś więcej, jednak w tym momencie obie dziewczyny zachwiały się i poświęciły całą uwagę sobie nawzajem.
        Deneb za wszelką cenę usiłowała odnaleźć się w tej nietypowej sytuacji, ale miała wrażenie, że wpadła w środek czegoś większego, niż zwykłe spotkanie trzech centaurów. Obie dziewczyny były mocno zaniepokojone, ale ona nie potrafiła znaleźć źródła tego strachu. Rozglądając się po okolicy przeniosła znów wzrok na Nessusa, który najwyraźniej również ją rozpoznał i wpatrywał się w nią przez chwilę, aż nie uśmiechnęła się skonsternowana. W końcu przytulił ją na powitanie, a ona z ulgą przyjęła objęcie, stęskniona za czymś znajomym, a centaur chociaż nie należał do jej klanu, należał do jej przeszłości i miło było znów jej go powitać.
        - Wiem, – westchnęła, gdy wspomniał, że próbował ją odwiedzić w drodze powrotnej – cały dzień byłam poza oazą i dopiero gdy wróciłam powiedziano mi, że tam byłeś. Szkoda, że się minęliśmy. Ahh, to jej szukałeś? – spojrzała zaraz na halabardę. – No, z pewnością jest nietypowa, nie widziałam jeszcze takiej – powiedziała i odwróciła lekko głowę, gdy wszystko wokół nich zaczęło się poruszać, a najmłodsza centaurzyca, Wiladye, jak ją chyba nazwano, wyglądała już naprawdę nie najlepiej.
        - Hm, chyba resztę opowiemy sobie później, twoje koleżanki wyglądają, jakby potrzebowały pomocy – uznała, delikatnie marszcząc brwi w zmartwieniu i ostrożnie zbliżając się do kasztanki i gniadej, przy czym w jej skromnym mniemaniu to ta druga wyglądała na wymagającą interwencji.
        Postąpiła kilka kroków w stronę rozhisteryzowanej dziewczyny, pewnie stawiając kopyta na poruszającym się delikatnie piasku i z uwagą obserwując rosnące jego słupy wokół. Nie były naturalne, było to widać na pierwszy rzut oka. Urodziła się w krainie piasków i nie widziała nigdy czegoś takiego, a teraz dodatkowo można było zauważyć, jak słupy reagują niemalże na każdy oddech młodziutkiej centaurzycy. To ona je tworzyła, ale wyraźnie nieświadomie lub chociaż nieumyślnie. Magia?
        Lena podeszła po łuku, by znaleźć się przed twarzą dziewczyny, którą bezpardonowo po prostu wzięła w dłonie, usiłując zajrzeć jej w oczy. Były rozszalałe paniką, strachem, źrenice rozszerzone, mogła jej nawet nie widzieć, wciąż śledząc spojrzeniem drugą dziewczynę. Wyraźnie się znały, jednak Deneb nie sądziła, by w tej chwili im to pomogło, skoro gniada tak reagowała na widok uszatej. Stanęła więc między nimi i wyciągnęła z juk płaszcz, zarzucając go wolnym ruchem na plecy Wiladye.
        Tak jak ludzi wybudza się z histerii gwałtownym ruchem, wywołaniem zaskoczenia, najczęściej poprzez spoliczkowanie, tak konie się uspokaja, zasłania im oczy, otacza spokojem. Centaury nie były w pełni ani jednym ani drugim, przejmując zarówno wady i zalety obu ras. Lena może nie była specjalistą w relacjach międzyludzkich, ale była ciepła i spokojna, miała więc nadzieję, że może uda jej się doprowadzić wystraszoną czymś dziewczynę do porządku. Jak nie, najwyżej dostanie z kopyta.
        Otuliła więc młódkę płaszczem, który zakrył ją aż po zad, po czym po prostu przytuliła do siebie dziewczynę, obejmując ją ramionami i przyciskając ciasno do siebie. Blond loki przysłoniły Wiladye widok, gdy Lena głaskała ją delikatnie po głowie i plecach, szepcząc uspokajające słowa do ucha, po prostu ją tuląc i obiecując, że wszystko będzie dobrze.
Awatar użytkownika
Wiladye
Szukający drogi
Posty: 33
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Wiladye »

        Młódka wpatrywała się w Nadeyę jakby był to jedyny istniejący punkt na świecie. Wyduszone imię rozpłynęło się gdzieś w przestrzeni. Przecież nie mogła nazwać jej inaczej, jak Wiladye. Wiladye to Wiladye, były tylko one we dwie na tym świecie.
        - Nadyea nie miała takich uszu… - wyszeptała niemalże pustym dźwiękiem swego głosu, a słupy piachu rosły i rosły…
        Delikatny materiał okrył grzbiet naturianki. Wil ocknęła się na tyle by dojrzeć, że istnieje jeszcze ktoś jeszcze w tym otoczeniu. Nessus, już go znała i… ona, łaciata panna. Z drżeniem spoglądała na zbliżającą się kopytną. Odchyliła delikatnie część ludzkiego ciała traktując powściągliwie Lenę, jakby wciąż niepewna jej istnienia. W amoku kompletnie nie słyszała rozmowy między mężczyzną a kobietą, zbyt przejęta uderzającą ją rzeczywistością, do której przez tyle lat nie chciała się przyznać. Nagle ów płaszcz stał się dziwnie ciepły i przyjemny, a obce ciało centaurzycy jakby stało się całkiem znajome. Niczym delikatny kwiat, Wiladye pochyliła się w stronę przyciągającego ją ciała. Złote loki zakryły cały świat wprowadzając młódkę na bezpieczny i ograniczony teren. Łykała każde słowo tego niebiańskiego głosu, który powoli wprowadzał ją w rzeczywistość. Czuła się pewniej mając u boku… kogoś. To było bardzo obce uczucie dla młodej podróżniczki, ale niebywale miłe.
        Wszystko zaczęło się uspokajać. Wysokie budowle utkane z piachu powoli osypywały się w dół, a tuż nad ziemią opadły ciężko tworząc na chwilę otoczkę granulowanej, piaszczystej mgły. Wiladye zaczęła cicho płakać w ramionach nieznajomej i trwała tak dopóki nie zebrała się na odwagę spojrzenia poza granicę blond włosów. Nie wiedziała kim jest kobieta obok, ale była jej bardzo wdzięczna. Wcześniej chyba nawet nie wiedziała czym jest ów wdzięczność. Wciąż będą blisko Leny wyciągnęła ręce w stronę Nadeyi, jakby chciała ją przygarnąć do małego stada.
        - Myślałam, że nie żyjesz… - wykrztusiła z siebie. Głos dziewczyny drżał, próbowała zachować maksymalny spokój, lecz łzy ciekły po polikach tworząc przezroczyste ścieżki a napływające krople w kącikach oczu nie zapowiadały żadnej przerwy w emocjonalnej rozterce.
        - Mieli przebić twoje serce włócznią, a ja krwawić z powodu straty… a ty…ty żyjesz… - mruczała wciąż wyciągając ręce, niczym mała dziewczynka.
        - Chodź do mnie… - poprosiła – chodź do mnie siostrzyczko… - i ponownie Wiladye rozpłakała się na tyle mocno by przetrzeć oczy zaciśniętymi dłońmi.
Awatar użytkownika
Nadeya
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Nadeya »

Nadeya nie spodziewała się, że w tak nieprzystępnym miejscu może się spotkać kogoś znajomego. Patrzyła więc lekko zdziwiona na Lene i Nessusa. Mimowolnie przysłuchiwała się nieco ich rozmowie. Pustynia, poszukiwania halabardy, ciekawe.
Jednak w pewnym momencie i jasnowłosa mogła zamienić parę słów ze srokatą.

- Nadeya – również się przedstawiła.

Nie zdołała nic więcej niestety, bo teraz bardziej martwiła się o Wiladye i miała mętlik w głowie odnośnie tego, czy to może być prawda, czy ma aż tak wielkie szczęście, że odnalazła swą rodzoną siostrę. Co miała robić? Nie umiała się nawet teraz poruszyć i jeszcze otoczenie wokół oszalało. Poczuła się dość głupio widząc jak ta obca przytula Tatiel… To znaczy WIladye, chyba. Ona powinna to zrobić, nie Lena. Powinna uspokajać swą młodszą siostrę, powinna się o nią teraz zatroszczyć, ale stała jak słup soli. W myślach krytykowała samą siebie, chciała podejść, ale nawet słowa wycedzić już nie mogła. Jednak musiała coś zrobić, czyżby ciemnowłosa traciła wiarę, że się odnalazły? Musiała wyjaśnić…

- Kiedyś… Kiedyś takich nie miałam – wycedziła i spojrzała na słupy piachu, powoli opadały, co miało ewidentny związek z centaurzycą, która powoli wyrywała się z łap histerii.

Nadeya patrzyła na łzy siostry i tak bardzo przypomniała sobie, jak były małe, jak się nieraz gdzieś skórę do krwi zdarło i potem był płacz i jedna drugą pocieszała. Zobaczyła te ręce wyciągnięte w jej stronę. Wreszcie mogła się znów ruszyć. Powoli podchodziła, niepewnie. Bo co jeśli to wszystko jest jedną wielką iluzją?

- A ja myślałam, że ty... – powiedziała królikoucha, a do jej oczu napływały łzy. Bardzo szybko znalazło się ich tyle, że na policzkach pojawiło się kilka mokrych śladów. Kiedyś tak mocno płakała, gdy utraciła rodzinę, teraz zaś było to ze szczęścia, czystego i najprawdziwszego. Jej kolejne słowa ją zaskoczyły – Włócznią? Kto ci takich rzeczy naopowiadał? Pamiętasz… Wtedy nasza matka… Kazała mi uciekać, byłam starsza... – dukała jasnowłosa.

I zastanowiła się, jeżeli WIl była sama to, co z ich matką, jak sobie dała radę? W jej głowie narastało coraz więcej pytań. Nie mogła jednak ich wszystkich wypowiedzieć naraz, nie w tej chwili, nie teraz.
Podeszła do centaurzyc i uściskała siostrę, trochę to trwało, ale nikomu nie było niekomfortowo, królikoucha nie chciała puścić siostry, jakby bała się znów ją stracić.
Tymczasem wampirzyca przyglądała się temu i drapała po głowie, stanęła obok Nessusa i na niego spojrzała. Nieco się niecierpliwiła, zwłaszcza że Łatek patrzył na nią krzywo i nawet nieraz szczeknął, choć obecnie zainteresowany nową, poszedł ją obwąchiwać.
Awatar użytkownika
Nessus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje: Wojownik , Wędrowiec , Łowca
Kontakt:

Post autor: Nessus »

Uśmiechnął się lekko, gdy Lena przypomniała sobie o tym, co stało się kiedyś i miejscu, w którym spotkali się pierwszy raz. W jego pamięci także pojawiły się wydarzenia z okresu, w którym przebywał na Pustyni.
         – Gdybym mógł, poczekałbym na ciebie w oazie… Jednak musiałem się spieszyć z powrotem do swojego klanu – odpowiedział szczerze. Ciekawe, jak zmieniłoby się jego życie, gdyby ta kwestia była inna, a on naprawdę nie musiałby tak szybko wracać do Złotookich. Tego wymagało jego zadanie, a on był osobą, która stara się trzymać wytycznych związanych z tym, co aktualnie robi. Oczywiście, żałował trochę, że nie mógł zaczekać, jednak teraz na pewno nie cofnie czasu.
         – Tak, właśnie jej wtedy szukałem – odpowiedział, samemu także spoglądając na halabardę. Używał jej już jakiś czas, a czuł się tak, jakby miał tą broń od czasu, kiedy zaczął naukę walki.

Spojrzał na Tatiel i Nadeyę, gdy Lena o nich wspomniała. Cóż, wyglądało na to, że chyba naprawdę potrzebowały pomocy. Ona ruszyła w ich stronę z zamiarem pomocy w jakiś sposób. Nessus wolał zostać w pobliżu i nie wpraszać się tam niepotrzebnie. Lepiej, żeby obserwował otoczenie. Był wojownikiem, więc bardziej przyda się przy próbie dostrzegania różnych niebezpieczeństw, a nie jako pomoc w sytuacji, która działa się niemalże obok niego. Chociaż, aktualnie skupił się trochę bardziej na tym, co działo się między naturiankami. Nie stały daleko od niego, więc słyszał słowa, które tam padły. Wyglądało na to, że Wiladye i Nadeya nie były sobie tak obce, jak przypuszczał na początku. Spojrzał na wampirzycę, która stała obok niego.
         – Cierpliwości. Daj im trochę czasu – powiedział do niej cicho.
         – Nie mówię, że podoba mi się spędzanie na tym terenie więcej czasu, niż powinniśmy, ale… poczekajmy jeszcze chwilę – dopowiedział. Nadal mówił tak, żeby tylko ona go usłyszała. Mówił prawdę, tym bardziej, że nie była to jego pierwsza wizyta w Dolinie i, niestety, wiedział, jaki ma ona wpływ na umysły osób, które tędy podróżują. Wrócił do obserwowania otoczenia. Był przygotowany na to, że miejsce to będzie próbowało zwodzić go omamami wzrokowymi i dźwiękowymi… jednak on się nie da. Już raz na własnej skórze przekonał się, że może to mieć niebezpieczne konsekwencje, nawet w postaci śmierci. Centaur był naprawdę blisko utraty życia przez jedną halucynację. Spróbował przypomnieć sobie, o co wtedy chodziło, jednak próby te nie powiodły się, więc postanowił z tego zrezygnować.

         – Dobra… Jesteście już w stanie iść dalej? - zapytał, pytanie kierując głównie do Wiladye i Nadeyi. Zrobił to krótko po tym, jak w niedużej odległości od miejsca, w którym byli, wszyscy mogli usłyszeć podejrzany szelest. Był to prawdziwy dźwięk i na pewno nie zwiastował niczego dobrego.
         – Proponuję wrócić na szlak i wynieść się stąd jak najszybciej – powiedział dość głośno. W lewej dłoni trzymał już halabardę, co robił chwytem, który w ciągu krótkiej chwili pozwalał mu zaatakować coś, co stanowiłoby zagrożenie. Co prawda, byłoby to proste cięcie, jednak nawet takie może być groźne i śmiercionośne – wystarczy wiedzieć, jak je zadać i, w którym momencie to zrobić.
         – Za mną – zakomunikował. Mogłoby to brzmieć jak rozkaz, gdyby nie to, że Nessus na pewno nie wypowiedział tego w taki sposób. Wydawało się, że w ten sposób chciał powiedzieć „jeśli chcecie stąd wyjść, chodźcie ze mną, a jeśli nie, po prostu tu zostańcie”. Chwilę później, mężczyzna ruszył przed siebie, obierając drogę podobną do tej, którą przyszli w to miejsce. Jeśli trasa była dobra, niedługo powinni dotrzeć na trasę, z której wcześniej musieli zboczyć.
         – I uważajcie na te halucynacje, bo znowu będziemy musieli kogoś szukać… Z tym miejscem jest tak, że najlepiej spędzić tu, jak najmniej czasu – powiedział poważnie, a może nawet z lekkim wyrzutem nawiązującym do poprzedniej sytuacji. Nie to, że był zły na Wiladye za to, że dała się nabrać i pognała za omamem, jednak wolałby, żeby taka sytuacja się nie powtórzyła i miał nadzieję, że wszyscy to rozumieją.
Awatar użytkownika
Lena
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Centaur
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lena »

        Uśmiechnęła się łagodnie, czując jak młoda centaurzyca rozluźnia się w jej ramionach. Nie zmartwiła się cichym płaczem, w końcu to tylko organizm wyrzucał z siebie nagromadzone emocje. To zdrowe, oczyścić się z tego wszystkiego, uronić kilka łez i wziąć głębszy oddech. Wiladye nadal płakała, ale przynajmniej świat wokół niej się uspokajał i nie zagrażała już nikomu poza własną delikatną psychiką.
        Lena chcąc nie chcąc bardzo szybko wciągała się też w zaistniałą sytuację. Z tego, co zdołała zrozumieć przez te kilka chwil, dziewczyny były siostrami, które się odnalazły po latach? Nic dziwnego, że młodziutka gniada się tak rozemocjonowała, takie spotkanie to nie byle co. Zwłaszcza jeśli obie były przekonane, że ta druga nie żyje i, oceniając po słowach Wiladye, raczej nie z przyczyn naturalnych. Gdy jednak obie kopytne zaczęły się nieco składniej porozumiewać, Deneb poczuła się już trochę nieswojo i chciała wycofać nieco, by dziewczyny same wyjaśniły sobie swoje sprawy. Została jednak zamknięta w uścisku, co skomentowała lekkim rozbawieniem i powoli zaczęła wyplątywać się z dziewczęcych objęć, cofając się o kilka kroków. Aż ciężko uwierzyć, że poznała je zaledwie kilka chwil temu. Rozejrzała się, słysząc szczeknięcie, a po chwili spuściła wzrok na podskakującego do niej psiaka.
        - Och cześć – uśmiechnęła się wesoło i pochyliła, by poczochrać zwierzaka po łbie. W tym samym momencie spojrzała też lekko karcąco na Nessusa, który najwyraźniej nie przejął się specjalnie tym rzewnym spotkaniem sióstr. Zrozumiała jednak jego niepokój, gdy rozglądał się nieufnie dookoła. Ona sama wyczulona była na każde leśne szelesty, zupełnie nieprzyzwyczajona do takich dźwięków. Na pustyni istota podkradania się do kogoś była zupełnie bezsensowna, każdego wędrowca było widać już z daleka, chyba że akurat kryły go ruchy gorącego powietrza, rozmywając sylwetkę. Na zielonych ziemiach jednak wszędzie były jakieś lasy, krzewy, coś, co zdradzało obecność i przez co sama Lena regularnie uprzedzała wszystkich o swoim pojawieniu się, głośno roztrącając gałęzie.
        Potraktowała jednak poważnie ostrzeżenia mężczyzny, widząc, że aż złapał za broń. Zagoniła lekkim ruchem obie naturianki by nadrabiały zaległości już w marszu, pozostawiając Wiladye swój płaszcz, tak długo, jak będzie go potrzebowała i poprawiając juki na grzbiecie zrównała krok z Nessusem.
        - Halucynacje? – powtórzyła pytająco, zerkając na niego z delikatnie zmarszczonymi brwiami. – Dlaczego to miejsce miałoby wywoływać ułudy?
        Nie znała jeszcze dobrze tych terenów, ale z koncepcją fałszywych obrazów była zaznajomiona, nie jeden pustynny wędrowiec zginął wśród piasków, pędząc w stronę oazy, która stanowiła jedynie miraż, odciągając nieszczęśnika w zupełnie przeciwnym kierunku. Jednak tutaj panowały zupełnie inne warunki klimatyczne i jakoś nie umiała znaleźć wyjaśnienia, dlaczego coś miałoby ich tu zwieźć. Może jakaś roślinność toksyczna? Albo również fatamorgany, ale na innych zasadach? Z przezorności miała jednak zamiar mieć oczy i uszy szeroko otwarte, a kopyta stawiać ostrożnie. Nad grzbietem znajomego zerknęła też na towarzyszącą im kobietę, z wyraźnie niezadowolonym wyrazem twarzy, której wcześniej nie dostrzegła.
        - Poznałam już Nadeyę i Wiladye. Przedstaw mi jeszcze tą waszą koleżankę – powiedziała z lekkim uśmiechem do Nessusa. – Gdzie właściwie zmierzacie?
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości