Rapsodia[Rapsodia] Mały smok w wielkim mieście

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

[Rapsodia] Mały smok w wielkim mieście

Post autor: Nanwe »

Sillis widocznie zastanowiła się nad jego pytaniem. Nanwe nie wiedział, że było ono trudne, ale skoro odpowiedzenie na nie trochę jej zajmowało, to widocznie tak właśnie było. Zaczekał więc cierpliwie, oczekując aż Sillis przygotuje dla niego odpowiedź. Dopiero po jakimś czasie zauważył, że skończyła to sobie układać w głowie, rozpoznając to po wyrazie jej twarzy. Pisnął cicho, zachęcając ją do wytłumaczenia mu tego wszystkiego. Coś mówiło mu, że będzie tych wyjaśnień dość dużo...

Kiedy Nanwe w końcu zobaczył, co miała mu do pokazania, okazało się, że miał rację. Teraz zdał sobie sprawę, jak niewiele jeszcze w życiu widział. Zobaczył w jej pamięci coś, co przypominało góry, ogromne i niedostępne, a mimo to równe i jednakowe. Wydawały mu się dziwnie piękne. Potem zobaczył coś, czego nazwać nigdy by nie potrafił. Wszędzie chodziły dwunogi, było ich dosłownie pełno. Każdy szedł w inną stronę, a było ich tak dużo, że przyprawiało go to o zawroty głowy. Na początku skojarzyli mu się z mrówkami w mrowisku. Dookoła tych wszystkich dwunogów stały nieruchomo białe, oraz ogromne w jego mniemaniu przedmioty. Nie potrafił sobie przypomnieć, czy przypadkiem już czegoś takiego nie poznał, ale nic nie przychodziło mu do łebka. Na końcu zobaczył coś równie nieprawdopodobnego. Było to coś ogromnego, gigantycznego wręcz. Nanwe patrzył i nie widział końca. "To morze." - pomyślał smoczek, przypominając sobie, jak nazywało się tyle wody w jednym miejscu. I stał tam, nie potrafiąc uwierzyć, że takie cuda istnieją naprawdę.

Nanwe tak bardzo zajęty był kontemplacją nad tym, co właśnie zobaczył, że nie zauważył nawet tego, że Sillis przestała mu już pokazywać różne rzeczy i dopiero kiedy się doń przytuliła zauważył, że znowu się zamyślił. Miał nadzieję, że o nic go nie pytała w tym czasie, bo było całkiem możliwe, że tego nie zauważył. Szybko jednak przestał się tym zamartwiać i zaczął oddawać się przyjemności płynącej z przytulania. Zamruczał cicho, przymykając oczy, niespecjalnie zastanawiając się dlaczego Sillis wzięło na pieszczoty.
Gdy już okazało się, że nie jest to po prostu przypadkowe przytulanie, było już za późno, żeby zaprotestować. Nanwe nie wiedział, co się dzieje, ale nie sądził, żeby mu się to spodobało. Najpierw poczuł coś dziwnego, jak wtedy gdy się zamieniał, tyle że tym razem to było coś innego. Potem Nanwe poczuł, jak coś go mocno pociągnęło. A potem... potem smoczek zamknął ślepia, nie chcąc patrzeć na to, co się właśnie z nim dzieje. Dopiero gdy poczuł z powrotem ziemię pod łapkami i odczekał dłuższą chwilę, tak na wszelki wypadek, zdecydował się otworzyć oczy.

Nagle okazało się, że... znalazł się w zupełnie innym miejscu, tak jak wtedy z Dalyą. Drzewa tutaj były inne, jakieś bardzo wysokie, oraz przypominające trochę te, które były w pobliżu jego głazu. Czyżby znowu znalazł się w tych okolicach? Nanwe bardzo by tego chciał, bo może uda mu się jeszcze znaleźć Igneę, albo Dalyę. Albo chociaż zabierze ze sobą swoje skarby, te ukryte pod jego głazem...
Wtedy Nanwe przypomniał sobie, co stało się po tym, jak ostatnim razem tak dziwnie został przeniesiony. Dalya go zostawiła, całkiem samego. A co jeżeli Sillis też chciała tak zrobić? Tak po prostu powiedzieć, że zaraz wróci i już nigdy się nie pokazać? Znowu zostałby sam... A on wcale nie chciał zostawać sam. Nie zwlekając ani chwili złapał Sillis obiema łapkami za nogę, po czym przytulił tak mocno, żeby nie mogła go zostawić tak po prostu. Smoczek naprawdę nie chciał na to pozwolić, no bo przecież jak miałby sobie poradzić bez niczyjej pomocy? Zapiszczał, po czym pokazał jej prośbę, żeby nie zostawiała go tutaj samego. Kto wie, co czaiło się tutaj w lesie? Smoczek nie znał tego miejsca i nie wiedział i również dlatego nie chciał być sam. Niespecjalnie nawet zwrócił uwagę na to, co powiedziała mu Sillis, gdyż tak bardzo uderzyły w niego wspomnienia osób, które go zostawiły, mimo iż Nanwe tego nie chciał. Nagle zrobiło mu się jakoś bardzo smutno...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Reakcja smoka z początku bardzo ją zaskoczyła i dopiero po chwili doszła do wniosku, iż tak naprawdę była całkiem naturalna - Nanwe do tej pory nie miał zbyt szczęśliwych kontaktów z innymi, więc bał się tego, co może się stać. Sytuacja stała się szczególnie jasna, gdy przypominała sobie epizod z jego losów, kiedy to w podobnej sytuacji został porzucony - po prostu chciał uniknąć powtórzenia się tamtych wydarzeń. Przewidywała, że gdyby sama odnalazła swoją matkę, to najpewniej starałaby się nie odpuszczać jej ani na krok - a przynajmniej dopóki by się z nią lepiej nie poznała. Pełna zrozumienia, przytuliła się do niego i zaczęła powoli głaskać go po grzbiecie.
– Nanwe, Nanwe… Nie mam zamiaru cię zostawić. Chcę, żebyś poszedł ze mną, ale ciągłe siedzenie tutaj nic nam nie da. Widziałeś miasto. – Sama wróciła myślami do metropolii leżącej u stóp Szczytów Fellarionu; nie była tam cholernie długo, więc pewnie wiele rzeczy się zmieniło. Co więcej, ciekawiły ją losy jubilerki - ta zawsze była gotowa do wysnucia jakiejś ciekawej opowieści ze swojego burzliwego życia, które nawet po osiedleniu się w mieście nie straciło chyba nic na swej barwności. Było to o tyle pomocne, że kobieta czasem pomagała czarodziejce zdobyć potrzebne informacje, czy to na temat jej matki, czy też poszukiwanych dzieł traktujących o magii. Sama też z miłą chęcią udostępniała liczne tomy ze swojej bogatej prywatnej biblioteczki, zbieranej przez całe dziesięciolecia i pełnej dzieł których egzemplarze można było policzyć na palcach jednej ręki. Poza tym, pradawna polubiła ją i jej nietypowy charakter już po pierwszym spotkaniu. – Tam postaram się znaleźć kogoś, kto odpowie ci na twoje pytania, ale wcześniej trzeba załatwić bardziej przyziemne sprawy. Za murami nie można zasnąć od tak, gdziekolwiek. A jeśli się nie pospieszymy, to nie znajdziemy żadnego nadającego się do tego miejsca.
Nagle do głowy przeszedł jej inny pomysł - a gdyby tak przenieść się od razu na miejsce? Albo przynajmniej gdzieś w okolice sklepu, żeby nie musieć przemierzać całego tego dystansu. W ten sposób będą mogli uniknąć przyciągania niepotrzebne uwagi, a i Nanwe nie zostanie zmuszony do kolejnej przemiany w człowieka. Wolała nie ryzykować, że tym razem coś pójdzie nie tak, w dodatku jeśli sam nastolatek czuł się w tej formie lepiej, to nie chciała zmuszać go do podejmowania działań wbrew sobie. Pomyślała sobie, że wyjaśni małemu swój plan, jeśli ten tylko zechce podążyć wraz z nią do Rapsodii. Najpierw będą musieli przejść przez barierę - na szczęście tego momentu wędrówki nie da się przegapić - i najlepiej odejść trochę od jej granicy, żeby nie kusić losu.
Straciła poczucie czasu czekając na decyzję smoka - bała się, że jego odpowiedź będzie przecząca, a on sam postanowi się od niej odłączyć. Przeżył na swój sposób kilkanaście lat i najwyraźniej wcale nie potrzebował niczyich rad; dopóki trzymałby się na uboczu i nie sprawiał nadmiernych problemów, nikt raczej nie próbowałby uprzykrzać mu życia. W końcu mógł po prostu bać się tego, co zobaczy za murami. Jakkolwiek nie wyglądałaby sytuacja, nie miała serca aby go do czegokolwiek zmuszać, a zaufanie którym ją obdarzył było bardzo kruche.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe zapiszczał cichutko, starając się skupić na teraźniejszości. Jednak wcale a wcale mu to nie wychodziło. Doskonale pamiętał każdą chwilę, jaką spędził z Igneą. Pamiętał jak się nim zaopiekowała, opatrzyła i rozbudziła ciekawość. Pamiętał, jak razem spędzali czas. I doprawdy nie mógł sobie wyobrazić, dlaczego kiedykolwiek miałaby go zostawić. Przecież mu obiecywała! Dlaczego jej tu teraz nie ma? Dalya też mu podobnie obiecywała, doskonale to pamiętał. Powiedziała, że za chwilę do niego wróci. A potem nie wróciła, choć on na nią czekał. A teraz, kiedy Sillis zaczęła mu tłumaczyć coś podobnego, Nanwe miał wrażenie, że ona zrobi dokładnie tak samo. Już sobie wyobrażał, jak od niego odchodzi, albo zwyczajnie znika. Smoczek wcale nie chciał być sam, naprawdę nie chciał, choć najwyraźniej się na to zanosiło. I wcale a wcale nie przemawiało do niego to całe "szukanie miejsca". Miejsce było przecież wszędzie, gdzie tylko nie spojrzeć. Dlatego też Nanwemu wydawało się, że to po prostu kolejne nieprawdziwe wytłumaczenia, żeby tylko mogła go opuścić. Smoczek zaczął popiskiwać cichutko, ale ani myślał, żeby teraz ją puścić. Naprawdę chciał, żeby została...

Dopiero później dotarło do niego dokładniej to, co mówiła. Na pewno usłyszał słowo: "miasto". Znał je, Sillis jeszcze niedawno zdołała go nauczyć. Problemem było przypomnienie sobie, co to dokładnie było. Nanwe dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że tu chodziło o to, co mu wcześniej pokazała. O te ogromne, ruwniutko poustawiane kamienie, które stoją pionowo w górę, o te wielkie, dziwne budynki, oraz to miejsce nad jeziorem. Nanwe aż pisnął z zachwytu, gdy tylko zorientował się, że Sillis chce go tam zabrać. Nie wiedział tylko, jak odbierze jego reakcję, gdyż do tej pory nie wypuścił jej nogi z łapek, przytulając się się mocno. Smoczek zaraz po tym użył swoich zdolności, żeby przekazać jej, że to tak naprawdę nie było smutne, tylko radosne piśnięcie. Nanwe nie chciał, żeby przypadkiem się pomyliła w ocenie. Pokazał jej jednak, że zamierza puścić ją dopiero po tym, jak obieca mu, że go nie zostawi, oraz razem z nim uda się do tego wspaniałego miejsca jakim, jego zdaniem, było to miasto. Nanwe bardzo chciałby jej towarzyszyć, bez większego znaczenia w jakich warunkach.

Nanwe mruknął, kiedy usłyszał co mu miała do przekazania. Znowu chciała zrobić to... coś? A dlaczego nie chciała po prostu tam pójść? Czy to naprawdę byłby aż taki kłopot? Nanwe przecież mógłby tam iść, ona przecież także. Nie bardzo rozumiał, co mogłoby być nie tak, gdyby tak się stało. Chociaż z drugiej strony tak byłoby szybciej, a on miałby więcej czasu, żeby się poprzyglądać temu wszystkiemu. Poza tym, Sillis chciała w ten sposób, a w ostateczności to przecież ona była ta mądrzejsza, a więc on nie chciałby się wymądrzać, bo pewnie nic by z tego nie wyszło. Dlatego też wolałby po prostu zrobić tak, jak ona mówiła, bo był całkowicie pewien, że to ona ma rację.
- Ark! - zaskrzeczał smoczek, żeby zwrócić jej uwagę. Potem pokazał jej swoje zdanie na ten temat, zgadzając się żeby tak zrobiła. Nanwe puścił ją, po czym zbliżył się do niej w taki sposób, jak ostatnio kiedy to zrobiła. Nie miał natomiast pojęcia, że coś takiego by się nie udało, lecz przecież skąd miałby to wiedzieć. Wystarczyło przecież, że Sillis wiedziała.
- Ark! - skrzeknął smoczek, zachęcając ją.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Mimo iż próbowała przemówić chłopakowi do rozsądku, ten postanowił jej wcale nie puszczać. Początkowo podejrzewała, że po prostu musi się namyśleć, lecz po kilku długich chwilach dotarło do niej nastawienie smoka - był zdecydowanie przeciwny jakiejkolwiek wędrówce. Takie przynajmniej miała wrażenie, obserwując jego zachowanie. Zaczęła nawet zastanawiać się nad tym, jak mogłaby przemówić mu do rozsądku, kiedy nagle zmienił się ton pisków, a on sam pokazał jej zmianę swojego podejścia. Nim zdążyła zapytać o przyczynę takiego obrotu spraw, poczuła kolejną myśl - Nanwe wymagał od niej bardzo konkretnej obietnicy. Musiała przyznać, że zupełnie przeoczyła tę kwestię, choć jeszcze nie tak dawno zastanawiała się nad motywami obu kobiet.
– Obiecuję ci, że cię nie zostawię i zabiorę ze sobą do miasta. – Nie spodziewała się, żeby przez ten krótki czas znów poczuła obecność Jaśmin, więc takim przyrzeczeniem mogła się związać. Nie chciała wybiegać słowami za bardzo w przyszłość, bo sama nie wiedziała kiedy jej więź znów da o sobie znać, dlatego zastosowała taki wybieg. Miała nadzieję, że chłopak nie zorientuje się w jej małej semantycznej sztuczce, a jeśli już, to położy to na karb swojego nieobycia z językiem. Jednak na pewno nie zamierzała zostawić go z chwili na chwilę, bez słowa wyjaśnienia - dopóki tylko będzie taka możliwość, zatrzyma się w Rapsodii razem z nim. Czarodziejka sama doszła do wniosku, że przyda jej się odpoczynek od poszukiwań i jakiś czas na odświeżenie umysłu, który już zbyt długo skupiał się na tych samych problemach. Sięgnęła wspomnieniami w niedaleką przeszłość i nie mogła zignorować tego, iż ostatnio zawsze - z wyjątkiem ostatniego razu - pojawiała się w miejscach wskazanych do których ciągnął ją jej dar na całe dni po odejściu matki. Nieustanna pogoń zmęczyła pradawną, a to mentalne wyczerpanie wywołane fiksacją na konkretnym celu coraz bardziej dawało się we znaki, wpływając na wszystko - na postrzeganiu rzeczywistości zaczynając, przechodząc przez podejście do jakichkolwiek innych spraw, aż na nastroju Sillis kończąc.
Chciała nawet zacząć myśleć o tym jak mogłaby zmienić swoje podejście do całej sprawy, żeby udało jej się złapać Jaśmin, ale w tym momencie Nanwe znów pokazał jej swoje myśli.
– Niestety, z tego miejsca mi się nie uda. Musimy chwilę pomaszerować – powiedziała, sprawdzając czy wszystko co potrzebne miała na miejscu. Pokazała ręką w stronę magicznej kopuły. Patrząc w ten sposób to mogło wydawać się, iż była dość daleko i gdyby nie przesieka - dzięki której w ogóle istnienie ścieżki było możliwe - nie byłoby jej widać. Czarodziejka, będąc wyczulona na jakiekolwiek emanacje, potrafiła zauważyć lekko dostrzegalne drgania powietrza tam, gdzie przebiegała granica zaklęcia; ciche brzęczenie słyszalne nawet stąd także nie uszło jej uwadze. – Musimy najpierw przejść przez barierę, żebym mogła przenieść nas do miasta.
Podjęła krok, lecz nie narzucała forsownego tempa - nie bardzo było po co, a nie chciała żeby smok zamarudził, tym samym zrażając się do podróży.

Po kilkunastu minutach byli już za strukturą czaru; przejście przez nią przypominało przedostanie się przez zimny wodospad, ale wewnątrz wszystko wróciło do normy. Tylko że Sillis nie poprzestała na tym - wolała odejść kawałek, niż ryzykować przeniesienie w jakieś losowe miejsce, wywołane interferencjami bariery. Potem stanęła w miejscu, dała sobie chwilę na uspokojenie oddechu, objęła smoka… i już byli w Rapsodii. Stali dokładnie naprzeciw wysokich - i cholernie ciężkich - dębowych drzwi, obok których na lekkim wietrze poskrzypiwał ozdobny szyld sklepu.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe był bardzo usatysfakcjonowany z faktu, że Sillis się zgodziła na jego propozycję. Zaskrzeczał, pokazując swoją aprobatę dla takiego działania. Smoczek czuł się szczęśliwy, że jeszcze nie zamierza go zostawiać, a on będzie miał towarzystwo jeszcze przez jakiś czas. Mimo wszystko podejrzewał jednak, że prędzej czy później i tak go zostawi, pozwalając mu na życie w samotności. Nie podobała mu się już ta perspektywa, gdyż od kiedy zaczął tak często napotykać dwunogi, zrozumiał, że nie lubi być całkiem sam i chce żeby ktoś był w jego pobliżu. Nanwe bowiem lubił od czasu do czasu otworzyć pyszczek do kogoś, albo po prostu porozmawiać.

Dlaczego się nie uda? Nanwe pisnął, zainteresowany. Nie za bardzo rozumiał powód, dla którego mieliby teraz iść. Przecież Sillis właśnie powiedziała, że nie będą szli, tylko się... przeniosą, tak jak ostatnio. Czyżby nagle zmieniła zdanie? A może po prostu chciała się przejść? Smoczek nie rozumiał, ale skoro ona tak chciała... W zasadzie to jemu było wszystko jedno, ważne żeby się tam dostać. Jakkolwiek by to nie miało wyglądać. Nanwemu zmiana zdania zupełnie nie przeszkadzała.
No i wyruszyli. Nie licząc momentu, kiedy Nanwe ruszył w złym kierunku i musiał zawracać, to smoczek prowadził, radośnie przebierając łapkami. Jednak co kawałek musiał się zatrzymywać, żeby poczekać aż Sillis go dogoni, gdyż obawiał się, że przypadkiem zgubi kierunek, albo wymyśli coś jeszcze innego, a on nic nie będzie o tym wiedział. Nanwe co prawda nie widział celu ich wędrówki, lecz nie przeszkadzało mu to - ważne że szli razem i choćby i nie trafili do tego miasta, to smoczek wcale a wcale by się nie gniewał. W końcu to Sillis wiedziała, co było dla niego dobre i jeśliby zmieniła zdanie, potrafiłby to przecież zrozumieć.
Nagle Nanwe na coś wpadł. Nie miał pojęcia, co się właśnie wydarzyło, gdyż zupełnie niczego nie zauważył. Z momentem, w którym wpadł na coś mokrego i zimnego, potknął się, choć nie bardzo było o co. Zanim zdołał złapać równowagę, leżał już z pyszczkiem na ziemi, całkowicie oszołomiony. Nie miał pojęcia, co właściwie się wydarzyło, a zimna bariera wciąż dotykała go mniej więcej pośrodku. Zanim udało mu się znowu wstać, minęła dłuższa chwila, chociaż na pyszczku wciąż miał wyraz skrajnego zdziwienia. Jako iż nie bardzo wiedział, czym było to zimne coś, czym prędzej odsunął się od tego na parę kroków, ot tak, na wszelki wypadek. Kiedy już otrząsnął się z szoku, chciał ostrzec Sillis przed tą dziwną anomalią, lecz zorientował się, że stoi ona już obok niego, po drugiej stronie i wcale nie wygląda na zaskoczoną. Nanwe mruknął pytająco, mając nadzieję, że wyjaśni mu ona to dziwne zjawisko.
Potem ruszyli dalej. Co prawda nie uszli zbyt daleko, gdyż już po krótkiej chwili Sillis się zatrzymała i Nanwe musiał się do niej wracać, żeby sprawdzić co się stało. Na szczęście, jak się okazało po krótkiej chwili przyglądania z każdej strony, raczej nic sobie nie zrobiła i mogła dalej iść. Nanwe, który zaczynał się powoli czuć dumny z tego, iż nawet on jest w stanie się o nią troszczyć, owinął ogon wokół jej nogi, jak zwykle kiedy chciał jej coś powiedzieć. Zanim jednak zdołał zapytać o cokolwiek, zorientował się, że Sillis po prostu znowu zmieniła zdanie i po prostu ich przeniesie. Nie zdążył również wyrazić swojej opinii na ten temat, a już w szczególności wyrazić swojego zdziwienia tym, jak często ostatnio zmieniała zdanie.

Kiedy już te wszystkie rzeczy, związane z przenoszeniem się zakończyły, Nanwe powoli podniósł się z powrotem na cztery łapki. Następnie powoli i ostrożnie zaczął zapoznawać się z nowym otoczeniem.
Tutaj wszystko było białe, albo przynajmniej bardziej białe niż zazwyczaj. Gdzieś zniknęła niemal wszechobecna zieleń, którą Nanwe do tej pory spotykał na każdym kroku. Wszystko przybrało jakieś dziwne, regularne kształty, które w żaden sposób nie przypominały tego, co zwykle widywał. Dźwięków również było co niemiara. Dla Nanwego zdecydowanie było tu zbyt głośno. Wydawało mu się, że wokół są jakieś ogromne, bardzo hałaśliwie ptaki, lecz porozumiewające się w znany mu sposób. Dopiero po chwili zorientował się, że to dwunogi, a to, czym się posługują, to język, którego uczyła go Sillis. Zapachy natomiast, które nagle go otoczyły, również były niesamowicie przytłaczające dla młodego smoka. Nanwe nie potrafił rozpoznać chyba żadnego z nich. Jednak po paru chwilach wyczuł coś, co pachniało mu nawet znajomo, choć nieco inaczej. Szybko zorientował się, że zapach dochodzi doń z przodu, od strony dużej, regularnej bryły. Podreptał w jej stronę, po czym zaczął z bliska kolejno przyglądać się, wąchać, po czasu do czasu drapiąc białą powierzchnię. W ten sposób przesunął się aż do czegoś, czego jeszcze nigdy w życiu nie widział. Przypominało lód, oraz było umieszczone gdzieś w środku tego białego kamienia. Gdy Nanwe przyjrzał się temu z bliska, zauważył, że za dziwnym lodem nie ma kamienia, jak się tego spodziewał, ale jest pusta przestrzeń, do której chyba nawet możnaby się dostać. Nanwe przycisnął łebek do gładkiej powierzchni, po czym zaskrzeczał po swojemu, gdy przyglądał się rzeczom w środku. Przez jakiś czas patrzył się w ten sposób, lecz żadnej z widzianych rzeczy nie potrafił rozpoznać. Dopiero po tych całych oględzinach smoczek wrócił do Sillis, ruszając na boki ogonkiem i czekając na to, co ona zrobi. W końcu to ona chciała tutaj coś załatwić, a on miał jej dotrzymać towarzystwa, prawda?
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Nanwe wydawał się zaskoczony wyglądem Rapsodii, jednak nie miała się czemu dziwić - zobaczenie czyichś wspomnień, a ujrzenie czegoś na własne oczy to dwie zupełne różne od siebie rzeczy i nie mogła nawet próbować je porównywać. Mimo wszystko, zachował stoicki spokój - nawet jeśli przepełniały go jakieś emocje, to po nim nie było widać nic, z wyjątkiem ciekawości. Bo interesowało go wszystko - od wyglądu budynków, przez otaczające go bodźce, aż po szyby, wstawione w sklepie. Sillis zastanawiała się co dokładnie zobaczy w przybytku Nolfei - jubilerka uwielbiała dokonywać remamentów i przemeblowań, a w jej ręce trafiały najróżniejsze i najdziwniejsze przedmioty. Wnętrze budynku pełne było niebezpiecznych rzeczy, ale czarodziejka nigdy nie słyszała, aby ktoś zrobił sobie jakąś krzywdę, bo wszystko było pod stałą opieką właścicielki.
Patrząc się przez szybę, smok skrzeknął - najwyraźniej zobaczył coś szczególnie fascynującego. Potem obserwował wnętrze w ciszy; zajęło mu to dość długo, lecz wreszcie oderwał swój pyszczek od szkła i wrócił do niej. Przez moment miała wrażenie, że na jego mordce odmalowała się radość, jednak chwilę później zniknęła. Nie wiedziała co o tym myśleć - mały zauważył coś złego, czy to ona dała się zwieść grze świateł?
– No to… chodźmy – powiedziała po chwili ciszy, kiedy Nanwe siedział obok niej. Czuła na sobie spojrzenia przechodniów, ale nikt nie zrobił dosłownie nic, żeby wyjaśnić całą sytuację. Dopiero po chwili skonstatowała, iż wpadli w pułapkę autorytetu - zachowywała się pewnie, więc raczej mogła przebywać w tym miejscu. Niewątpliwie musiała podzięckować wszystkim mieszkańcom Rapsodii za ich mentalny konformizm. Po chwili pchnęła magią skrzydła masywnych drzwi, wykonanych z dębowego drewna wzmocnionego stalą oraz licznymi zaklęciami. Gdyby nie fakt, że Nolfei ją znała, taka sztuka nijak by się jej nie udała - jedynym efektem czaru byłby podniesiony przez kobietę alarm. W porównaniu z jasnym popołudniem, w środku panował gęsty półmrok, ale oczy szybko przyzwyczajały się do skąpego oświetlenia. Podejrzewała, że smokowi pod tym względem będzie jeszcze łatwiej - przedstawiciele jego rasy mogli żyć zarówno w dzień, jak i w nocy. Wokół niewiele się zmieniło od ostatniej wizyty - wszystko otoczone było licznymi księgami o tajemniczej zawartości, a liczne artefakty były umiejscowione w pozornie przypadkowych miejscach. Ona sama nie potrafiła zauważyć w ich rozlokowaniu żadnej prawidłowości, jednakże przemieniona elfka utrzymywała, że taka istnieje.
Za to pierwszy wdech był błędem - napełniła głęboko płuca powietrzem, w którym wyraźnie można było odczuć tylko szafran; od woni zakręciło jej się w głowie i musiała chwycić się jednej z półek, aby zachować równowagę. Miała świadomość, że w miesznce ziół nie obeszło się bez jakiegoś rodzaju rozluźniającego narkotyku, jednak na szczęście kolejne hausty powietrza nie zostawiały w ciele tak pustoszących wrażeń.
Drzwi, które zostawili za sobą zamknęły się z głośnym hukiem, ale to w zasadzie było wszystko w kwestii dźwięku - budynek był idealnie wygłuszony, dzięki czemu nie docierały do niego żadne dźwięki z zewnątrz. Oczywiście, do osiągnięcia takiego rezultatu nie obyło się bez magii, ale efekt był doprawdy niepokojący. Dopiero po chwili rozległ się brzdęk szklanych pałeczek, za którymi skrywało się inne pomieszczenie; właścicielka zwróciła uwagę na przybyszy i wyjrzała z otchłani swoich osobistych pokoi.
– To naprawdę ty! – powiedziała radośnie, kiedy już się jej przyjrzała. – Gdzie hulałaś? Bo tyle czasu się nie pojawiałaś, że już myślałam, że dopadło cię jakieś licho.
– Jak zawsze, ganiałam po całym świecie. – Czarodziejka usiadła przy stoliku stojącym na środku pokoju. Wygoda, przyjemne ciepło i relaksujące substancje krążące jej w krwi sprawiały, że miała ochotę owinąć się czymś szczelnie, a potem zasnąć. Przemogła jednak te uczucia, wyprostowała się, a potem podjęła wątek. – Mam do ciebie pewną prośbę.
– Związaną z tym smokiem? – zapytała przepełnionym ciekawością głosem.
– Właśnie. Poznaj Nanwego. Nie miał kto go wychować, a ja praktycznie nie wiem nic na temat jego rasy.
– Ty nic nie wiesz? Jesteś w stanie cytować encyklopedie!
– Na pewno nie te dotyczące przerośniętych jaszczurek. Potrzebuję innego smoka, który będzie umiał przekazać mu wszystko to, co potrzebne. Wyćwiczy…
– Wiem o co chodzi. Daj mi czas do jutra, może nieco dłużej, a odpowiednia osoba już tutaj będzie. Masz się gdzie zatrzymać do tego czasu?
– Nie. Szczerze mówiąc, liczyłam na twoją pomoc.
– Dobrze, mogę was przenocować. Tylko że mam miejsca dla smoka, więc będzie musiał przemienić się w człowieka, przynajmniej na czas nocy.
– Słyszałeś? – spojrzała się na niego i zapytała się.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

- Ark! - skrzeknął lekko zaskoczony smok, kiedy Sillis podeszła właśnie tam, skąd on sam przed chwileczką wrócił. Nie spodziewał się, że to właśnie tutaj, przecież to by było zbyt... no. Chociaż z drugiej strony to by wyjaśniało, dlaczego pojawili się właśnie tutaj, a nie gdzie indziej.
Nanwe podreptał szybciutko za Sillis, żeby tylko przypadkiem się nie rozdzielać. Tutaj wokół, jak się okazało, było tyle dwunogów, że Nanwemu musiałoby zająć całe mnóstwo czasu, żeby się z wszystkimi zaprzyjaźnić, a na dodatek co chwila przechodził ktoś nowy i Nanwemu powoli zaczynało już kręcić się w głowie od tego wszystkiego, a przecież dopiero co tu przyszli!
Sillis stanęła przy bryle, przy tym dziwnym, nie do końca możliwym do rozpoznania czymś. Nanwe wpatrywał się w to coś, zupełnie tak jak i ona. Zauważył, jak zaczyna podnosić rękę, po czym wykonuje jakiś gest. Nanwe, któremu nagle wydało się, że też powinien tak zrobić, wyciągnął łapkę do przodu, po czym spróbował zrobić z nią tak jak ona. Efekty tego z początku wydawały mu się mierne, lecz już po krótkiej chwili się to zmieniło.
- Ark, ark! - skrzeknął, kiedy nagle dziwny przedmiot zaczął się poruszać, ukazując za sobą wejście do czegoś, co przypominało mu jaskinię. Wydawało mu się, że otworzyło się dzięki niemu, przez co był z siebie niezmiernie dumny, nieświadom faktu iż tak naprawdę nie zrobił niczego szczególnego, a wejście ukazało się tylko i wyłącznie dzięki Sillis.
Nanwe zaczekał, aż to ona wejdzie tam pierwsza. Nie wiedział jeszcze, czy mu się tam podoba, ponieważ jeszcze nie był oswojony z myślą, iż gdzieś w środku dnia może być aż tak ciemno. On akurat zdecydowanie bardziej wolał ciepłe promienie słońca oraz otwarte przestrzenie od ciemnych, mrocznych i zimnych jaskiń. Co prawda, widział całkiem dobrze co jest w środku, jednak to specjalnie go nie uspokajało, a nawet wręcz przeciwnie. Wciąż pamiętał groźny szpon, który zdecydowanie nie był dobry dla małych smoczków. Tam natomiast, znajdowało się tyle dziwnych przedmiotów różnego rodzaju, że przypuszczał, iż jakiś szpon pewnie i tak się tam znajdzie. Tym bardziej wolał być ostrożny, bo gdyby całkiem przypadkiem okazało się, że będzie tam niebezpiecznie...
Gdy tylko wszedł i wziął pierwszy oddech, od razu poczuł, że coś jest nie tak. Wydawało mu się, że to powietrze piecze go w nozdrza, tak bardzo, jak jeszcze nigdy. Nanwe skrzeknął coś niewyraźnie, po czym potrząsnął łebkiem, starając się pozbyć nieprzyjemnego wrażenia. Jednak jedynym tego efektem było to, iż zaczęło szczypać go jeszcze bardziej. Nanwe nie miał pojęcia, co to dokładnie było, ale pragnął jak najszybciej się tego pozbyć. Zaczął lekko popiskiwać z bólu, łapiąc się łapkami za nos, tym samym kładąc się na podłodze.
Nanwemu, jako iż nigdy nie był przyzwyczajony do takich zapachów, zaczęło kręcić się w nosie. Tego uczucia nie znosił jeszcze bardziej, pamiętał bowiem co się wydarzyło kiedy czuł się tak ostatnim razem. I wiedział, że nie było przyjemnie. Przez okropną, bardzo długą chwilę zmagał się sam ze sobą, łapkami starając się zasłonić pyszczek, żeby tylko nie kichnąć. Ostatnimi czasy niestety zdarzało mu się to coraz częściej, a teraz nie potrafił wyobrazić sobie na to gorszego momentu. Ostatecznie jednak nie udało mu się powstrzymać, a w powietrzu rozległo się głośne, smocze kichnięcie. Niestety również, tak jak to mu się ostatnio zdarzało, nawet pomimo zakrywania pyszczka, wypluł z siebie niedużą strugę ognia, która spadła na podłogę.
- Iik! Iiik! - zapiszczał przestraszony, nie bardzo wiedząc co powinien zrobić. Płomień powoli robił się coraz większy, po to, żeby wkrótce objąć całe to miejsce. Smoczek nie chciał, żeby tak się stało, toteż szybko, niewiele myśląc zaczął przytupywać płomienie. Niestety, Nanwe, któremu już zaczynało się robić gorąco, nie potrafił zgasić tego swoją łapką, toteż zrobił to w inny, prostszy sposób, a mianowicie położył się na ogniu, co na szczęście nie robiło mu żadnej krzywdy, ponieważ był smokiem. Kiedy to zrobił, zupełnie niechcący potrącił ogonkiem jakieś rzeczy, czym wywołał na dodatek okropnie nieprzyjemny hałas. Tym razem jednak nareszcie mu się udało, a płomienie zniknęły równie szybko, jak się pojawiły. Jedynym pozostałym śladem po tym przykrym incydencie pozostały czarne plamy na podłodze.

Nanwe jednak nie był dumny z tego, że zdołał opanować sytuację jeszcze zanim stało się coś złego. Było mu przykro, że nie zdołał się powstrzymać, a na dodatek zrobił bałagan. Niestety nie miał pojęcia, jak mógłby to wszystko naprawić. Spojrzał za siebie, po to żeby przyjrzeć się temu, co wywrócił. Na szczęście chyba niczego nie zepsuł, chociaż nie miał całkowitej pewności. Swoją drogą, porozrzucane rzeczy chyba nie wyglądały aż tak źle...

- Ark! - skrzeknął zdziwiony Nanwe, gdy usłyszał kogoś innego niż Sillis. Szybciutko obrócił łebek, żeby zobaczyć innego dwunoga, który, przynajmniej w jego opinii, zaliczał się chyba do tych ładniejszych niż do tych brzydszych. Nie miał co prawda całkowitej pewności, bo nie wiedział do końca na jakiej podstawie oceniają same dwunogi, lecz sądził, że chyba raczej się nie pomylił. Zauważył, że zdążył już chyba przeoczyć moment, w którym zaczęła mówić i nawet mogło to już być dość dawno... Nanwe nie miał co do tego żadnej pewności. Ale za to wiedział, że na pewno widziała jak kichnął, po czym zrobił u niej bałagan. Nanwe zapiszczał przepraszająco, chcąc jakoś wytłumaczyć się z tego wszystkiego, lecz nie bardzo wiedział, jak.
Ostatecznie zrobił to, co zwykle, czyli użył swojego ogona do tego, aby owinąć go wokół kostki dwunoga, lecz tym razem zrobił to z tą drugą, której jeszcze nie znał. Miał nadzieję, że może nie będzie się na niego gniewać. Przez głowę przeleciała mu jeszcze myśl, że może nie wszystkie dwunogi potrafią tak rozmawiać, tylko niektórzy. Mimo to jednak zamierzał po prostu spróbować. W chwilę po tym posłał ku niej magiczny impuls, w którym pokazał, jak bardzo jest mu przykro, oraz to, że wcale nie chciał, żeby to się stało. Pokazał również, że chciałby pomóc jej w sprzątaniu tego całego bałaganu, ponieważ nie chciał, żeby to ona sama musiała się tym zająć.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Nieco otumaniona Sillis nawet nie zwróciła uwagi na wybryki smoka - było jej po prostu zbyt dobrze i błogo. Zaczęła zastanawiać się jak kobieta może wytrzymywać w takiej atmosferze na co dzień, ale wtedy poczuła ukłucie magii. Natychmiast odzyskała przytomność umysłu i na powrót wyprostowała się na swoim fotelu. Zauważywszy ogon Nanwego poruszający się w stronę zaniepokojonej Nolfei, machnęła lekceważąco ręką. Jednak jej pełne zainteresowania spojrzenie nie uspokoiło ani trochę przemienionej - ta poprawiła swoją pozycję, złapała się mocno za krawędź ozdobnego oparcia… a potem mały ją złapał. Nie wytrzymała długo, bo praktycznie natychmiast zamknęła oczy, po czym jej oddech spłycił się. Po chwili było już po wszystkim, a czarodziejkę zżerała ciekawość - co też zobaczyła elfka? Na pewno nic poważnego, skoro zbyła to śmiechem - perlistym i niepasującym do jej ostrej, agresywnej wręcz urody.
– Nic się nie stało, nie mam ci tego za złe. Spalony kawałek podłogi… kto by na to zwracał uwagę. Zresztą, Sillis raz dwa mi z tym pomoże. A tak naprawdę to trochę moja wina, nie uważasz? – Po tych słowach machnęła ręką; pradawna rozpoznała tylko część skomplikowanego splotu kilku zaklęć należących do różnych dziedzin magii. Kiedy echa czaru już przebrzmiały, powietrze oczyściło się i zapachniało zielenią lasu. – Tak powinieneś poczuć się bardziej jak w domu.
Po jej twarzy widać było że się zamyśliła, więc Sillis wykorzystała ten moment aby spojrzeć się za siebie. Rzeczywiście - w jednym miejscu wyheblowane równo deski były nadpalone i pokryte sadzą. Dolatywał do niej ledwo wyczuwalny swąd spalenizny.
Nietrudno było się domyślić jak wyglądał przebieg wydarzeń - czułe nozdrza smoka pewnie nie wytrzymały szafranowej woni i dlatego też jubilerka posłużyła się magią aby zmienić odczuwalny w pomieszczeniu aromat na taki, z którym węch nastolatka był już jakoś oswojony. Musiała przyznać że i jej zrobiło się lepiej - nieoczekiwana rześkość otrzeźwiła ją niemalże zupełnie. Pozostawało jedynie doprowadzić do zakończenia sprawy.
– Chyba powinnam poprosić… – zaczęła mówić jednak nie dane było jej dokończyć - Nolfea najzwyczajniej w świecie ją zignorowała.
– Gdzie ty go znalazłaś?
– W Górach Dasso, parędziesiąt mil na północny wschód od Kryształowego Królestwa. A co?
– A bo to, iż to chyba najsilniejszy telepata jakiego znam. A przynajmniej tak mi się wydaje, żeby się upewnić że ta jego zdolność to telepatia, musiałabym zostać z nim na jakiś czas i porozmawiać. Mniejsza o to, ominął moje bariery tak jakby w ogóle ich nie było.
– Ale kiedy ja ochroniłam swój umysł od wewnątrz, przebił się tylko przez najsłabszy mur… Tylko że to nie wszystko co potrafi, był w stanie naśladować moją magię czasu. – To wyznanie spotkało się ze zdumionym wzrokiem jej rozmówczyni.
– Jak?! Przecież to nie jest zwyczajna magia, nikomu się to do tej pory nie udało!
– Nie mam zielonego pojęcia. Chciałam pokazać mu do czego zdolna jest magia, wzniosłam parę liści w powietrze, a potem on zrobił to samo. Kropka w kropkę to samo, przy okazji okrył go chłód tamtego miejsca.
– Mam nadzieję że zrobiłaś więcej eksperymentów… – zaczęła, lecz czarodziejka nie dała jej dokończyć.
– Nolfeo! Uznam że chodziło ci tylko o dodatkowe próby – odpowiedziała twardo, chcąc ostudzić zapał tamtej.
– Czarowałeś, prawda Nanwe? Mógłbyś mi to pokazać?
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Teraz Nanwe czuł się... dziwnie. Nie pamiętał, czy przypadkiem nie zna już słowa do nazwania tego uczucia, ale tak czy siak, było mu po prostu dziwnie. Nie bardzo rozumiał, dlaczego się nie pogniewała, tylko przyjęła to z uśmiechem, tak jakby w ogóle jej to nie obchodziło. Przecież on właśnie przypadkowo prawie spalił to miejsce, a ona wyglądała tak, jakby zupełnie nic się nie stało! Nie do pomyślenia! A potem na dodatek powiedziała mu, że to Sillis pomoże jej w posprzątaniu tego bałaganu, oraz oświadczyła, że to była jej wina. No ale... jak? Przecież to on kichnął, a nie ona... Teraz to Nanwe już prawie nic nie rozumiał...
Po krótkiej chwili, kiedy powiedziała coś, czego znaczenie nie do końca zdołał zrozumieć, machnęła ręką w powietrzu, trochę tak jak często robiła to Sillis, kiedy chciała żeby coś się stało. I rzeczywiście, Nanwe miał dobre skojarzenie, gdyż rzeczywiście coś się wydarzyło. Powietrze nagle przestało drapać go w nozdrza, stając się dlań bardziej przyjazne. Zaczęło pachnieć lasem, co prawda troszeczkę inaczej, niż normalnie, lecz nadal był to zapach lasu, liści i kwiatów, czyli czegoś co znał tak naprawdę od zawsze.
- Ark! - Nanwe zapiszczał, wyrażając swoją wdzięczność za to, że teraz nareszcie mógł normalnie oddychać i nie musiał się więcej obawiać tego, iż znów będzie miał jakiś nieprzyjemny wypadek, albo że rzeczywiście zrobi komuś krzywdę.

- Ark? Ark? - zapiszczał parokrotnie Nanwe po tym, jak padło słowo "góry". Dalsza część rozmowy była już dla niego prawie całkowicie niezrozumiała, gdyż toczyła się w zasadzie bez jego udziału, a on sam nie rozumiał, co mówią starsze od niego dwunogi. Jedynym, co mniej więcej udało mu się zrozumieć, że ta druga była bardzo zaskoczona czymś, co powiedziała jej Sillis. Jednakże, z jakiegoś zupełnie niezrozumiałego dlań powodu, jego nowa przyjaciółka nieprzyjemnie podniosła głos, czego się po niej zupełnie nie spodziewał. I chociaż chyba nie mówiła do niego, to i tak zrobiło mu się nieprzyjemnie. To na pewno chodziło o ten bałagan, który on zrobił! A co, jeżeli tej drugiej teraz było przykro? To byłaby jego wina, a Nanwe naprawdę nie chciałby, żeby tak było. On chciałby uszczęśliwiać dwunogi, w jakikolwiek sposób miałoby to się nie odbywać.
Tak więc kiedy padło pytanie o magię, skierowane dokładnie do niego, Nanwe wyczuł szansę na to, żeby poprawić nieco atmosferę. Podreptał krótką chwilę w miejscu, wydając z siebie serię potwierdzających i podekscytowanych pisków. Zdecydowanie chciałby tak zrobić i pokazać wszystkim, jak dużo potrafi. Co prawda, nie trenował dużo, ale ze wszystkich jego doświadczeń z magią wiedział, że to nie jest nic szczególnie trudnego, wystarczy tylko się skoncentrować.

Tak więc, kiedy już odrobinę ochłonął z nagłego podniecenia, zaczął się zastanawiać, co właściwie chciałby pokazać. Jak do tej pory, zauważył, że magia ma mnóstwo zastosowań, ale najczęściej chodzi w niej o to, żeby jakoś wpłynąć na otoczenie. Dlatego też Nanwe zaczął rozglądać się za czymś, na co mógłby wpłynąć. I prawie od razu jego wzrok padł na czarną plamę na podłodze, oraz na bałagan, jaki zrobił. I wtedy wpadł na pomysł, żeby posprzątać to wszystko, żeby nikt potem nie musiał tego zrobić za niego.
Stanął dość blisko tego miejsca, postanawiając najpierw zająć się plamą. Nie wiedział dokładnie, jak chciałby to zrobić, ale czy miało to jakieś znaczenie? Smoczek wyciągnął łapkę do przodu, po czym zaczął intensywnie myśleć o tym, co chciałby zrobić. Na początku zupełnie nic się nie działo, ale dla smoczka nie było to niczym szczególnym, gdyż ostatnim razem było dokładnie tak samo. Coś wydarzyło się dopiero później, dlatego ani trochę nie przejmował się tym, że jak na razie mu nie wychodzi.
Upłynęło trochę czasu, ale Nanwe się nie poddawał i dalej próbował czegoś dokonać. Teraz zaczął się już denerwować, że może jednak nic mu z tego nie wyjdzie. Skąd miał wiedzieć, że to co wtedy zrobił nie było przypadkowe? Z tych całych nerwów zaczął ruszać ogonkiem w te i wewte, na szczęście jednak niczego tym razem nie potrącając. W pewnym momencie, kiedy machnął trochę mocniej, przypadkowo trafił nogę Sillis, na której odruchowo troszeczkę go zawinął.
I właśnie w tym momencie coś się wydarzyło. Nanwe zobaczył, jak z powietrza zaczyna spływać dym, który jakby wsiąkał w tę czarną plamę. Jednocześnie zaczęło mu się robić zimno, mimo iż miejsce, w którym się znalazł, było chyba jednym z najprzyjemniej ciepłych miejsc w jakich w życiu bywał. Nie przerywał jednak, z zafascynowaniem przyglądając się jak drobny, czarny pył w środku zaczyna się palić z powrotem, po czym z niewyjaśnionych powodów przyczepia się do reszty podłogi, staje się brązowy, a następnie przestaje płonąć. Natomiast kiedy dziura zniknęła zupełnie, Nanwe poczuł, jak od tamtej strony napłynęła do niego znów tamta nieprzyjemna, drażniąca woń, przez którą wcześniej kichnął. Nanwe szybciutko się odsunął, ale na szczęście woń szybko wymieszała się z zapachami lasu, dzięki czemu prawie całkowicie przestała mu przeszkadzać.
- Ark! - zaskrzeczał zadowolony z siebie Nanwe, obracając pyszczek w stronę obydwu dwunogów. Teraz był z siebie bardzo dumny i chociaż jeszcze nie zdołał posprzątać bałaganu obok, to i tak pokazał im, jak wiele potrafi. Tak, to zdecydowanie było coś! Nanwe pomyślał, że może, za swoje dobre zachowanie dostanie jakąś nagrodę? Bardzo by chciał coś dostać, a już tym bardziej, że powoli znowu zaczynał się robić głodny...
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Na prośbę Nanwe zareagował z właściwym sobie entuzjazmem - rozochocił się i zaraz skoczył próbować coś osiągnąć. Sillis miała wrażenie że nawet on sam nie wiedział co to miało być, ale wyraźnie postanowił podjąć jakąś próbę. Jego uwagę przyciągnął osmalony ogniem kawałek podłogi - bałagan który sam spowodował.
Obie obserwowały go uważnie, czekając na jakieś efekty. Kiedy minęło pierwszych kilka minut, Nolfea już chciała zaprotestować, jednak czarodziejka powstrzymała ją szybkim gestem. Widziała poruszenia smoczego ogona - z każdym machnięciem był bliżej i bliżej niej - dzięki czemu domyślała się już, jak ta sytuacja się rozwinie.
Gdy nastolatek denerwował się coraz bardziej, pradawna szybko zaczęła układać w swoim umyśle konstrukcję tego, co jej zdaniem miało się wydarzyć - nie miała pojęcia czy będzie mu to potrzebne, lecz wolała się przygotować. Zamknęła oczy, aby po chwili patrzeć na zupełnie inną, pełną paradoksów rzeczywistość. Pomimo tego, że widziała ściany budynku wraz z wiszącymi na nich przedmiotami, była w stanie zobaczyć też rozciągający się tutaj kiedyś las i moment, kiedy w ogóle jeszcze go tu nie było. Nawet z jej doświadczeniem, odnalezienie się tutaj zajęło jej pewien czas - musiała skupić się na konkretnym, interesującym ją czasie. Delikatny zefirek nie byłby problemem, gdyby nie okropny, przeszywający chłód otoczenia - dokładnie takie samo, jakie spotkała w górach. Zdziwił ją ten aspekt przestrzeni poza czasem - w tym miejscu do tej pory prawie zawsze spotykała przyjazne warunki.
Niedługo później wiedziała już kiedy dokładnie Nanwe kichnął, zaczęła więc wizualizować sobie jak naprawić szkody. Tylko że zanim jej się to udało, poczuła jak coś owija się jej wokół nogi. Przez ułamek sekundy czuła obcą obecność, a potem wyrwała się z tego stanu. Zauważyła, iż na odkrytych rękach pojawiła się gęsia skórka, a ona sama delikatnie trzęsła się z zimna. Miała się już uspokoić, lecz kątem oka zauważyła skutek czaru ułożonego przez małego. Po tylu latach praktyki nie zrobiłaby już czegoś takiego - na pewno wyglądało efektownie, ale absolutnie nie oszczędzało energii magicznej. Korzystając z okazji, spróbowała dostrzec myśli smoka, jednak ten był tak zaprzątnięty swoim osiągnięciem, że nie dowiedziała się wiele.
Nolfea za to nie powstrzymała się od sprawdzenia prawdziwości rezultatu zaklęcia - bez słowa uklękła przy przywołanym kawałku parkietu i najpierw zastukała w niego ręką, później wymruczała kilka słów, narysowała w powietrzu kilka znaków i uwolniła splot. Zupełnie nic sobie z tego nie robiąc, wszystko zostało na miejscu, nienaruszone.
– To rzeczywiście działa – odezwała się w końcu, a w jej głosie słychać było zaskoczenie.
– A jak miało działać? Nierzeczywiście? I nawet nie myśl o ponownej próbie, jest głodny.
– Głodny? Skąd wiesz? – zapytała, jeszcze bardziej zdumiona. Sillis nawet nie odpowiadała, tylko wskazała ręką na ogon, który nadal trzymał jej łydkę. – Co lubi jeść?
– Surowe mięso. Mnóstwo surowego mięsa.
– Poczekajcie. – Powiedziawszy to, owinęła się jakimś zaklęciem i zniknęła.
– Widzieli taką, nawet nie mówi gdzie się będzie podziewać… Nanwe – zawołała go, chcąc skupić na sobie jego uwagę. – Jak się czujesz?

Zachowanie elfki było dla niej cokolwiek zastanawiające, ponieważ do tej pory nie widziała jej jeszcze w takim stanie ani razu - wzburzenie mieszało się wraz z ekscytacją i zainteresowaniem, a cały ten emocjonalny koktajl potęgował jeszcze porywczy charakter przemienionej. Wiele dałaby, żeby dowiedzieć się co dokładnie wywołało w niej taką reakcję - domyśliła się czegoś, po prostu postanowiła nie zwlekać z jakimikolwiek działaniami w sprawie smoka, czy też to było coś zupełnie innego - ale zaufała jej z nadzieją, iż nie wpakuje ich w żadne tarapaty.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe zaczynał powoli dochodzić do wniosku, że to, co zrobił, rzeczywiście im się spodobało. Sillis co prawda nie wyglądała na szczególnie zachwyconą, ale nic w tym chyba dziwnego nie było, przecież na pewno sama zrobiłaby to o wiele lepiej. Mimo to, Nanwe i tak mógł być z siebie dumny, bo przecież on dopiero zaczynał, a i tak mu się udało! Tak, to naprawdę było coś... A do tego świetnie się to oglądało!
Smoczek szybko zorientował się, że druga istota, której imienia nawet nie znał, podziela jego zdanie. No, przynajmniej tak mu się wydawało, gdyż poświęciła o wiele więcej uwagi efektowi jego pracy. Najpierw podeszła, poprzyglądała się, po czym zastukała parę razy. Nanwe nie wiedział, czemu miałoby to służyć, lecz najwyraźniej wszystko było tak jak powinno, bo na jej twarzy zauważył zdziwioną minę. No, chyba zdziwioną, bo z drugiej strony to mogłoby być też coś innego, ale skąd taki mały smok jak on mógłby o tym wiedzieć? Potem Nanwe przyglądał się z zainteresowaniem, jak mówi coś po cichu i znowu robi to coś z rękami, co towarzyszyło magii. Nie wiedział, co ona dokładnie robi, ale bardzo go to zaciekawiło. Może chciała pojawić tu jakieś jedzenie? Nanwe co prawda dopiero od niedawna był głodny, lecz teraz miał wrażenie że nie jadł już od dawna. Nie wiedział, skąd to się właściwie wzięło, ale postanowił, że będzie o tym myślał kiedy już coś zje.

Chwilę po tym, gdy okazało się, że tak naprawdę nic się nie wydarzyło w wyniku tych dziwnych gestów, oba dwunogi zaczęły ze sobą rozmawiać, ale tym razem na dużo bardziej zrozumiałe dla smoczka tematy. Mianowicie chodziło o jedzenie. Nanwe dopiero po chwili zorientował się, że cały czas trzyma ogonek owinięty wokół nogi Sillis, co najpewniej sprawiło, że zaczęły rozmawiać o jedzeniu.
- Ark! - zaskrzeczał potwierdzająco Nanwe, któremu coraz bardziej podobał się rozwój tej sytuacji.

Kiedy już ta druga zniknęła w jakiś dziwny, niewyjaśniony dlań sposób, Nanwe zaczął rozglądać się wokoło zaskoczony, po czym zaczął węszyć w powietrzu, starając się ustalić, co mogło się właśnie wydarzyć. A zniknęła właśnie wtedy, kiedy miała już przynieść mu coś do jedzenia! Dopiero po paru chwilach, kiedy spojrzał na Sillis, zauważył że chyba nie ma się czym przejmować, bo ona była całkowicie spokojna. No a przynajmniej nie bardzo przejmowała się zniknięciem tamtej. Bardziej jednak wydawała się być zainteresowana tym, jak on się właśnie czuje. Nanwe pisnął cicho, po czym pokazał jej, że przecież nic mu nie jest, oprócz tego że jest głodny. Następnie spytał się jej, skąd wpadła na taki pomysł. Przecież on tylko trochę czarował, co by się miało złego wydarzyć?

Nanwe postanowił nie tracić czasu, podczas gdy tamtej jeszcze nie było. Postanowił zrobić jej miłą niespodziankę i posprzątać resztę przewróconych rzeczy. Co prawda, nie do końca pamiętał, jak to wszystko wcześniej stało, ale czy to miało jakieś duże znaczenie? Nanwe podreptał do miejsca, w którym leżały rozrzucone przedmioty, po czym przyjrzał się dokładnie.
Właśnie wtedy zorientował się, że to co tutaj leży, wygląda na o wiele lepsze skarby niż on sam posiadał. On u siebie miał tylko trochę, a to co tutaj było, wielokrotnie pewnie przewyższało jego kolekcję. Tu było tyle ładnych, błyszczących rzeczy! Nanwemu szczególnie podobał się biały łańcuszek, z czymś okrągłym, w co wczepione było przepiękne, czerwone i połyskliwe coś. Smoczek bardzo by chciał mieć coś takiego... Tak samo jak i bardzo wiele innych rzeczy, które tu były! Przypomniał sobie jednak szybko, że chciał tylko zrobić porządek. Zaczął powolutku, ostrożnie odkładać i odstawiać jeden przedmiot za drugim, uważając by przypadkiem nie zrobić więcej bałaganu.
W pewnym momencie Nanwe znalazł coś, co wybitnie go zainteresowało. Przedmiot był spory i błyszczący, a kształtem trochę przypominał miskę, z tym że był jakby częściowo dziurawy, a od spodu miał kilka odstających części. Kiedy Nanwe w niego zastukał, okazało się że ma przyjemny, brzęczący dźwięk. Nanwe postanowił przyjrzeć mu się dokładniej, po czym podniósł przedmiot i zaczął oglądać z bliska. Nanwe zauważył, że dzięki tym dziurom można by było w sumie patrzeć, mając tą dziwną miskę na głowie. Chcąc sprawdzić swoją teorię, smoczek nałożył sobie przedmiot tak, jak mu się wydawało, po czym zorientował się, że rzeczywiście coś przez to widać.
- Ark! - zaskrzeczał smoczek, wzrokiem rozglądając się za Sillis, chcąc jej pokazać, co udało mu się znaleźć.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Uspokoiła się, kiedy Nanwe przekazał jej jak się czuje - najwyraźniej rzucony czar nie miał na niego większego wpływu, poza tym że zgłodniał, jednak to było zupełnie naturalne.
– Każde rzucone zaklęcie to zużycie jakieś części energii, po części tej którą masz już w ciele i po części tej z otoczenia – zaczęła wyjaśniać, w dużej mierze cytując swojego ojca. – Doświadczeni magowie potrafią w znacznym stopniu oprzeć się na zewnętrznych źródłach, a najlepiej wychodzi to tym z mojej rasy. Ty do niedawna nie korzystałeś z tych zdolności, więc twoje wewnętrzne zapasy nadal pewnie są małe, a jeśli byś je wykorzystał w całości, to mogłoby to mieć dla ciebie opłakane skutki. Sam więc chyba widzisz że moje zmartwienie było na miejscu. – Powiedziała wszystko to, co chciała mu przekazać, lecz uświadomiła sobie iż takie przygnębiające zakończenie tej kwestii było nie na miejscu - w końcu miało być tylko ostrzeżeniem - więc postanowiła jeszcze coś dodać. – Ale nie przejmuj się, jeśli będziesz ćwiczyć, to z czasem będziesz potrafił coraz więcej.
Nagle wróciły do niej wszystkie wspomnienia z dzieciństwa, kiedy sama się uczyła. Ona miała trudniej, bo poza zwyczajną magią musiała opanować jeszcze umiejętność manipulacji czasem. Wątpiła, czy potrafiłaby tyle co teraz gdyby nie Adaidh, który okazał się znakomitym mentorem - jeśli tylko potrzebowała pomocy, był przy niej, gotowy do skierowania jej toku myślenia na odpowiednie tory, jednocześnie wyczuwając że czasem wolała poradzić sobie z jakimś problemem samodzielnie. I dopiero po przypomnieniu sobie tego, dotarło do niej jak bardzo ta sytuacja podobna jest do tej z jej przeszłości. Ratowała ją jedynie nadzieja, że sama okaże się równie dobrą nauczycielką, co jej ociec.
I kiedy Nanwe zabrał się za sprzątanie poprzewracanych przez siebie różności, obróciła nieco fotel, usiadła i zaczęła obserwować go z zainteresowaniem. Tak samo szybko, jak obudził się w nim smoczy instynkt nakazujący zbierać wszelakie błyskotki, tak samo szybko udało mu się go pokonać. Czarodziejka była zdziwiona że nastąpiło to dopiero teraz, bo może i głównym podziwem napawały ją zebrane w tym miejscu wolumeny - niektóre całkowicie unikalne nawet w skali światowej - to i tak potrafiła docenić piękno zebranych tutaj przedmiotów, a kilka z nich skutecznie przyciągało jej uwagę.
Nie dało się ukryć - Nolfea była kolekcjonerką, kolekcjonerką wszystkiego co nietuzinkowe i rzadko spotykane, na dodatek miała pamiątkę z każdej ze swoich licznych wypraw. Tylko że ona nie traktowała tego wszystkiego jako części siebie albo jakiejś szczególnej inwestycji - po prostu nawet najmniejszy drobiazg miał o czymś przypominać, wiązał się z jakąś historią albo w jakiś sposób urzeczywistniał któreś z marzeń kobiety. Zbierając to wszystko w całość, można by łatwo powiedzieć to i owo o elfce - pomimo tego, że sama w sobie była skryta.
Ale zanim zdążyła dojść do jakichś konkretniejszych wniosków, smok wyrwał ją z tego zamyślenia swoim głośnym skrzeknięciem. Ujrzawszy go, nie zdołała się powstrzymać przed zachichotaniem - zakładając na głowę hełm, wyglądał przekomicznie.
– Myślę… myślę, że naprawdę ci w tym do twarzy – odpowiedziała z trudem, przezwyciężając śmiech. – Na pewno leży na tobie lepiej, niż na tamtym manekinie.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

- Ark, ark! - zaskrzeczał Nanwe, zauważając w końcu Sillis. Poprzez te dziury udało mu się nawet spostrzec, że coś ją ewidentnie rozbawiło. Smoczek długo się nie zastanawiał, gdyż po prostu uznał, że to jego własna zasługa. Sillis z trudem powstrzymywała się od śmiechu. Szczerze powiedziawszy, to Nanwemu ani trochę to nie przeszkadzało, a nawet wręcz przeciwnie. Z tego powodu postanowił, że spróbuje jeszcze bardziej ją rozśmieszyć. Smoczek po prostu bardzo lubił się śmiesznie zachowywać, to było takie zabawne!
Był tylko jeden, nieduży problem. Nie do końca wiedział, od czego miałby zacząć. Sillis rozśmieszyła ta dziwna miska... Może gdzieś tutaj była jakaś inna, śmieszna rzecz? Nanwe rozejrzał się przez te szpary, co mimo wszystko okazało się być sporym dla niego wyzwaniem. Jednak zdołał spostrzec parę interesujących, zastanawiających go przedmiotów.
Pierwszy z nich był długi, prosty i idealnie gładki. Ten również brzęczał, gdy się go dotykało. Nanwe jednak nie bardzo chciał próbować go użyć do swego celu, gdyż przypominał mu z wyglądu srebrny szpon, którego przecież jeszcze nie tak dawno panicznie się bał. Teraz był mądrzejszy, wiedział, że dopóki nikt go nie trzyma, to nie ma się czego obawiać. Mimo to wolał jednak tego nie ruszać.
Następny przedmiot był... Interesujący. Z wyglądu, kształtem przypominał trochę liść, choć nie do końca. Zrobiony był z drewna, co Nanwe rozpoznał stukając w niego i słysząc podobny dźwięk, który wydobywał się z drzew. Na dodatek przedmiot błyszczał się lekko różnymi kolorami, lecz smoczek nie potrafił określić, dlaczego tak się działo.
Nanwe podniósł przedmiot, po czym zaczął przyglądać się mu z bliska. Tak, jego zdaniem mogło się to nadawać do rozśmieszenia Sillis. Tyle że... czemu to coś mogło służyć? Nanwe najpierw próbował dotykać tego z różnych stron, mając zamiar do tego dojść. To jednak nie sprawiło niczego szczególnego, a w każdym razie on niczego nie zauważył. Nanwe uznał, że nie ma co tracić czasu, po czym odłożył przedmiot na jego miejsce.
I właśnie w tym momencie, okazało się iż to coś nie lubi być tam, gdzie je położył. Ku ogromnemu zaskoczeniu smoczka drewniany przedmiot zaczął się ślizgać, zupełnie tak jakby go położyć na lodzie. Coś ześlizgnęło się z półki, po czym przejechało przez ładny kawałek po podłodze. Nanwe uznał, że chyba będzie lepiej, jeżeli on się tym zajmie, toteż podszedł do przedmiotu i spróbował go ponownie zanieść na jego miejsce. Nie zdołał jednak tego dokonać, gdyż znowu wyślizgnął mu się i uciekł po podłodze. Nanwe, któremu coraz mniej się to podobało, zaczął biegać za uciekającym mu przedmiotem, w czym w pewnym stopniu przeszkadzała mu miska na jego łebku. Ostatecznie w pewnej chwili przedmiot dosłownie wyskoczył mu z łapek, po czym zakreślił w powietrzu łuk i spadł Sillis prosto na kolana, po czym już tak został. Nanwe, dysząc, skrzeknął raz, zadowolony iż przedmiot nareszcie przestał się ruszać.

Nanwe podreptał w stronę Sillis, poskrzekując. Miał wielką ochotę żeby się teraz z nią pobawić, nie ważne w co. Gdy już doszedł, trącił ją parę razy łapką, zaskrzeczał, a potem otarł się o nią bokiem. Nanwe zwykle robił tak, kiedy chciał kogoś sprowokować do zabawy. Jak na razie, sposób ten zawsze działał, tak więc Nanwe nie miał powodu przypuszczać, żeby tym razem miało być inaczej. Zapiszczał radośnie, po czym pozwolił jej na to, żeby głaskała go i bawiła się z nim.
Dopiero po dłuższej chwili zorientował się, że może lepiej będzie zdjąć tę miskę, gdyż chyba już przestała być zabawna. Niestety zorientował się, że kiedy używał do tego jednej łapki, to nie umiał tego dokonać. Nanwe musiał położyć się i zacząć używać obu łapek, lecz ku jego ogromnemu zaskoczeniu zauważył, że miska nie chce zejść. Zaczął piszczeć, jednocześnie tarzając się po podłodze, wypróbowując każdy możliwy sposób na to, żeby pozbyć się niedobrego dlań przedmiotu. Kiedy w końcu udało mu się to zrobić, przy okazji zderzając się z nogą stołu, skrzeknął ostrzegawczo, po czym pacnął miskę, żeby nauczyć ją iż z nim nie ma takich niemiłych żartów. Dopiero potem odwrócił się z powrotem do Sillis.
- Ark! - skrzeknął, sygnalizując jej że dalej jest głodny, a tamtej wciąż nigdzie nie było widać. Postanowił jednak poprosić o jedzenie Sillis, gdyż przecież ona potrafiła pojawiać jedzenie, prawda? Podszedł do niej, po czym otarł się o jej nogi, przekazując jej tę myśl.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Uspokajając powoli oddech, obserwowała Nanwego dalej, cały czas gotowa żeby zainterweniować jeśli zrobiłby coś nieuważnego. I z każdą chwilą gdy smok badał uważnie bastardowy miecz była coraz bliżej wkroczenia do akcji. Na szczęście nastolatek zaraz przeniósł swoją uwagę z klingi na coś znacznie bezpieczniejszego - tarczę. Była ona o tyle unikalna, że najwyraźniej należała kiedyś do poważanego rycerza; w gładkim błękitnym polu na niebieskim skosie topór żelazny opleciony perłami, a w klejnocie mityczna kelpie w pesadzie, wszystko ozdobione dewizą ze staroelfiego głoszącą <i>Co z morza, to z serca</i>. Chwilę trwało aż przypomniała sobie jaki Alarański ród korzystał z podobnego emblematu, jednak w końcu przypomniała sobie o rodzinie Va Marlów z Arturonu.
I kiedy chłopiec ganiał za ślizgającą się w tę i nazad tarczą, czarodziejce przypomniało się jej własne dzieciństwo. Czasem, jeśli tylko Adaidh miał dobry humor a pogoda sprzyjała, chodziła z nim jeździć na łyżwach po pobliskim jeziorze. Wychodziło jej to bardzo dobrze, co więcej dzięki pomocy magii była w stanie łączyć skoki, piruety, spirale i wypady w karkołomne kombinacje. Sama starała się wykorzystać każdą możliwość żeby zaznać tej radości. Mogąc tak swobodnie śmigać po tafli jeziora zawsze czuła nieskrępowaną niczym wolność; chyba właśnie dlatego zawsze zastanawiała się jak by to było posiadać skrzydła i móc wysoko na nich szybować. Niestety lewitacja nie stanowiła żadnej odpowiedzi na to pytanie - przezwyciężając grawitację jedynie z pomocą magii miała wrażenie że stoi na powietrzu, a nie unosi się lekko ponad wszystkim. Nawet sporadyczne loty na smoczych grzbietach były niesamowitymi doznaniami, a co dopiero możliwość samodzielnego sięgnięcia chmur i najwyższych szczytów!
Sillis już miała pogrążyć się we wspomnieniach - wbrew swojemu wcześniejszemu postanowieniu, iż będzie starała się utrzymać małego z dala od niebezpieczeństw - ale wtedy na jej kolanach znalazła się tarcza. Było to dla niej tak niespodziewane, że aż podskoczyła na fotelu i wzdrygnęła się. Po chwili omiotła wzrokiem cały pokój - nie zauważyła żeby Nanwe zdążył coś narozrabiać, lecz zdecydowała iż będzie musiał przerwać swoją zabawę. Na szczęście smok doszedł do tych samych wniosków - zamiast tego wolał przyjść do niej. Podczas gdy on stąpał w jej stronę, ona podniosła tarczę i przeniosła ją z powrotem tam, gdzie była wcześniej.
A nastoletek zaczął się do niej łasić, zupełnie jak - to porównanie przyszło jej na myśl całkowicie mimowolnie, ale nie mogła mu odmówić trafności - kot głodny pieszczot. Zaczęła więc go głaskać i kiedy wodziła dłonią, raz po raz zaskakiwała ją faktura łusek smoka. Były na tyle twarde, że bez pomocy magii na pewno by ich nie przebiła choćby miała w ręku najostrzejszy z noży. Była pewna, że gdyby polerować je odpowiednio długo, możnaby skorzystać z nich jak z niezwykłego, jadowicie zielonego lustra.

Już myślała nad tym co zrobić z głodem małego, jednak w tym momencie niedaleko wejściowych drzwi pojawiła się Nolfea. W rękach trzymała wielki kawał surowego mięsa, z którego gdzieniegdzie ociekała jeszcze krew.
– Nanwe, zobacz co dla ciebie mam! – zawołała go, po chwili dodając jeszcze w stronę Sillis: – Położyć mu to po prostu na podłodze?
– Tak. Albo ułóż mu to na łapach jak już do ciebie podejdzie – odparła czarodziejka, przypominając sobie posiłek który zjedli na polanie.
– Dobrze. – Kucnęła i ułożyła przyniesioną baraninę.
– Wyglądasz, jakbyś uciekła z rzeźni.
– Nawet nie wiesz jak ciężko w tym mieście teraz dostać świeże mięso – zaczęła narzekać. – Nagle okazuje się że niedługo odbywa się jakaś uczta, ktoś ma huczne wesele albo zbliżają się święta, które trzeba uczcić ofiarą. – Żeby nie ubrudzić fotela, zanim usiadła oczyściła swoje szaty za pomocą kilku szybkich zaklęć na tyle, na ile tylko potrafiła. – Za to udało mi się jeszcze porozmawiać z moim jednym starym znajomym, zgodził się wychować Nanwego na smoka.
– To świetnie! Będę w stanie pokryć wszystkie… – zaczęła pradawna, ale przemieniona zaraz jej przerwała.
– Nie o koszta tu chodzi. Co zaskoczyło nawet mnie, zgodził się to zrobić za darmo. Lecz on jest podobny bardziej do ciebie, niż do mnie. Wędruje po całym świecie, szuka przygód… Zajmie się smokiem tylko wtedy, gdy ten zabierze się razem z nim.
– Powierzyłabyś mu go? – czarnowłosa zapytała dopiero po kilku chwilach namysłu.
– Tak. Tylko najpierw mu to wytłumacz.
Awatar użytkownika
Nanwe
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 103
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Uczeń , Wędrowiec
Kontakt:

Post autor: Nanwe »

Nanwe zaczął pomrukiwać, a potem głośno mruczeć, kiedy poczuł na swoich łuskach przyjemne łaskotanie. Uczucie było na tyle niesamowite i niepowtarzalne, że Nanwe ani trochę nie zamierzał pozwolić jej przestać. To było po prostu zbyt przyjemne. Łasił się tak do Sillis, wywijając się na najrozmaitsze sposoby, niczym kot pragnący jak najprzyjemniejszych doznań. I gdyby nie sam fakt, że kiedyś musiała przestać, najpewniej Nanwe skończyłby na grzbiecie z łapkami w górze.
Niestety, jak trzeba powiedzieć, nic nie może trwać wiecznie, nawet pieszczoty. Nanwemu niespecjalnie podobało się, iż Sillis przestała się z nim bawić. A jemu było już tak dobrze! No ale cóż mógł na to poradzić? Tym bardziej że sam, choć zupełnie niechcący, odskoczył zaskoczony, gdy zobaczył jak nagle niedaleko nich pojawia się drugi dwunóg. Nanwe już zastanawiał się, czy nie prosić Sillis o więcej pieszczot, lecz widok tego, co przyniosła druga osoba całkowicie sprawił, że zapomniał o tym pomyśle, przypominając sobie, że przecież jest głodny. A to, co przyniosła, wyglądało nadzwyczaj apetycznie, ponieważ był to bardzo, bardzo duży kawał porządnego mięsa. Nanwe co prawda nigdy nie jadał takiego rodzaju pożywienia w takich ilościach, ponieważ dużo łatwiej było mu łapać ryby, ale nie zamierzał narzekać, gdyż takie mięso było chyba nawet lepsze. Pozostawało tylko jedno, dość ważne pytanie. Czy ona naprawdę chciała mu je dać całe, czy tylko trochę? Smoczek czuł się bowiem tak, jakby mógł bez najmniejszego problemu zjeść to wszystko, co przyniosła. Nie do końca był pewien, dlaczego aż tak szybko zgłodniał, ale nie miało to dla niego tak wielkiego znaczenia. No, w każdym razie dopóty, dopóki ktoś chciał o niego dbać i dawać mu jedzenie.

- Ark! Ark! - zaskrzeczał parokrotnie Nanwe, kierując pyszczek w stronę nowoprzybyłej. Smoczek podreptał do niej, po czym do niej również zaczął się łasić. Nie spodziewał się, żeby i ona chciała się z nim bawić, ale zrobił to dlatego, żeby pokazać jej jak bardzo jest jej wdzięczny za to, że o nim pamiętała i rzeczywiście coś dla niego przyniosła. A w samą porę, gdyż Nanwego zaczynał już boleć brzuch z głodu, a każdy przecież wie, jak bardzo to nieprzyjemne uczucie. Smoczek wpatrywał się w nią przez chwilę, aż w końcu za instrukcjami Sillis położyła mu to mięso na podłodze.

Doprawdy, większej zachęty Nanwemu nie było trzeba. Mały zaskakująco szybko dopadł do jedzenia, a następnie nawet chwili nie czekając, zabrał się za pałaszowanie, a raczej, żeby to dokładniej ująć, za pochłanianie posiłku. Niespecjalnie przejmował się tym, że mięso wciąż było we krwi, dla niego nie było to akurat niczym nadzwyczajnym. Za to całkowity brak skóry, która zawsze przecież była taka niesmaczna, był dla niego czymś nowym. Dzięki temu, Nanwe odrywając kolejne płaty mięsiwa, przy pomocy swoich dwóch łapek, mógł w pełni rozkoszować się tym, iż nareszcie mógł coś zjeść. Dopiero po chwili, gdy ból w brzuchu zaczął ustawać, Nanwe zaczął wsłuchiwać się w to, co mówią dwunogi, nie przerywając jednak jedzenia. Choć, na chwilę obecną nie musiał się zbytnio przejmować tym, co mówią, gdyż to pewnie nie było nic ważnego, to jednak spróbował zrozumieć o co im właściwie chodzi.

W pewnym momencie smoczek usłyszał swoje imię. Bodziec ten był dla niego na tyle intensywny, że na chwilę odwrócił łebek w stronę rozmawiających dwunogów. I pokrótce usłyszał od Sillis że będzie coś przykrywać. O co dokładnie mogło chodzić - nie wiedział. W każdym razie, przykrywanie chyba nie miało z nim żadnego związku. Potem jednak usłyszał od tej drugiej, że to nie o to chodzi, oraz że coś za... "darmo"? Tak to powiedziała? Nanwe nie do końca rozumiał to słowo, ale bardzo przyjemnie mu się ono kojarzyło. Tak, to przykrywanie zdecydowanie mogło być czymś fajnym! Tak, tylko o co dokładnie mogło chodzić? A gdyby...
I wtedy Nanwe usłyszał, że ktoś miałby się nim zająć. Ale... Jaki był w tym sens? Czy on też nie mógł z nimi iść przykrywać? Naprawdę musiał zostać? A nawet jeśli, to dlaczego ktoś miałby go pilnować? Przecież on potrafił sobie poradzić sam, a one przecież pewnie też nie będą tam na przykrywaniu nie wiadomo ile, prawda? Nanwe miał bardzo wiele pytań, ale nie wiedział, od którego miałby zacząć. Postanowił więc najpierw dokończyć jedzenie, a dopiero potem się pytać.
W tym momencie, ta druga powiedziała do Sillis, żeby i jemu to wytłumaczyć. Nanwe domyślał się, że chodzi im o tę rozmowę. I pomyślał sobie, że właściwie to już wie wszystko, co powinien, nie trzeba mu nic tłumaczyć. Mimo to jednak, wziął w paszczę większy kęs jedzenia, po czym odwrócił się do Sillis, pozwalając jej mówić.
- Awalk!Awlk! - rozległ się lekko przytłumiony przez mięso skrzek smoczka, który oświadczył w ten sposób, że jest gotowy, żeby słuchać tego, co Sillis mu powie.
Awatar użytkownika
Sillis
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sillis »

Zbierała się do tego przez długą chwilę, a skrzeki małego nie pomagały w ogarnięciu wszystkich rozbieganych myśli. Szybki rzut oka na Nolfeę wystarczył do wyciągnięcia adekwatnych wniosków - kobieta na pewno jej w tym nie pomoże. Po pierwsze, swoim bezpośrednim podejściem tylko odstraszyłaby Nanwego od tego całego pomysłu; po drugie, widać było po niej, iż nie bardzo chce pomagać Sillis w tym przedsięwzięciu. Nie odmówiła czarodziejce pomocy tylko dlatego, że tamta była jej bliską przyjaciółką - może i widywały się rzadko, jednak zawsze starały się utrzymywać jak najlepsze stosunki, bo niejednokrotnie ratowały się z tarapatów, dzięki czemu darzyły się zaufaniem. Tylko że poglądy elfki na całą tę sprawę były zgoła inne - zamiast oddawać nastolatka w ręce jakiegoś smoka, ona zajęłaby się nim osobiście, badając delikatnie jego talenty, przy okazji powoli kształtując jego talent magiczny i ucząc go panowania nad nim. Pradawną samą interesowały różne kwestie dotyczące chłopaka, lecz nie potrafiłaby nawet wyobrazić sobie pozbawienia go całkowicie na jakiś czas jakiejkolwiek wolności. Nie była osobą zdolną do poświęcania szczęścia innych w imię wiedzy. Zamiast tego wolała podejść bardziej pacyfistycznie, przekonując innych do podzielenia się nią ze światem.
A nie miała wątpliwości - on po dłuższym pobycie w takim mieście zatęskni do cichej samotności w głuszy, pobytu pośród szumiących drzew, w znanym sobie środowisku. Zatem zdecydowała się improwizować - pomimo faktu, że bardzo tego nie lubiła - wypowiadając kolejne słowa powoli i z wielką uwagą, aby dać sobie choć minimum czasu na zastanowienie.
– Pamiętasz jak mówiłam ci, że będziesz miał kogoś do nauki? Kogoś, kto przekaże ci wiedzę. Nolfea… – zacięła się na chwilę, więc przestała mówić dopóki nie znalazła odpowiednich słów. A te, ku jej rosnącemu przerażeniu, nie chciały się pojawić. Wzięła już nawet głęboki oddech, przygotowując się do rozpoczęcia całej przemowy od początku, ale wtedy wszystkie myśli wskoczyły na właściwe miejsca. – Nolfea pomogła mi znaleźć smoka, który się do tego nadaje. Jednak żeby cię uczył, musisz wyruszyć razem z nim. W wędrówkę daleko poza miasto, po całej Alaranii. Beze mnie. Wydaje mi się… wydaje mi się, że to najlepsze, co możesz zrobić. Ja za jakiś czas znów podejmę się poszukiwań, w których ty uczestniczyć nie możesz, a w dodatku nie nauczyłabym cię niczego o twojej rasie. Wybór należy do ciebie – dokończyła ciężko.
Zablokowany

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość