Rododendronia[Las niedaleko miasta] Czy czeka nas... przygoda?

Rododendronia od wieków strzeże północnych krańców Środkowego Królestwa, zapewniając położonym bardziej na południe miastom względny spokój. Na północy krążą hordy potworów, których to dzielni wojownicy - swoją drogą jedni z najlepszych - usiłują trzymać z daleka od spokojnych ziem na południu. Królestwo Rododendroni posiada kopalnie najczystszego żelaza, z którego lokalne kuźnie wytapiają najznakomitszą stal, co zdecydowania ułatwia zadanie obrońcom.
Awatar użytkownika
Malachi
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 90
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Wojownik , Opiekun , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Malachi »

- Jestem aniołem Enadelio – powiedział tak spokojnie jak tylko potrafił.
- Nic ci nie zrobię, nie mógłbym. Jestem kimś, kto nie może skrzywdzić dobrej duszy. Tak jak Ty nie skrzywdzisz żadnej żyjącej istoty, bo jesteś nierozerwalnie związana z naturą – tyle akurat o maie wiedział, że nie mogłaby zrobić nic złego tym, którzy związani byli z naturą.
- Ja też nie mogę zrobić Ci krzywdy, taki jestem. Rozumiesz? – za wszelką cenę próbował do niej dotrzeć. Zrobił krok w jej stronę i wyciągnął do niej rękę.

- Chodź ze mną – poprosił. Jego skrzydła nadal iskrzyły na tle zieleni lasu. Nie chciał ich jeszcze ukrywać, dopiero co je jej pokazał. Próbował udowodnić jej, że jest dobry i nie skrzywdziłby jej. Miał nadzieje, że zrozumiała jego słowa, że wiedziała kim są aniołowie. Chciał przekonać ją do siebie pokazując jej prawdę i wyznając, że nie jest zwykłym człowiekiem, a kimś więcej, kimś kto z zasady musi być dobry.
Awatar użytkownika
Enadelia
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Enadelia »

Aniołów kojarzyła tylko z opowieści dziwnych ludzi z tych miejsc, w które kiedyś zabierał ją jedyny człowiek, któremu w pełni zaufała. Zazwyczaj ludzie ci byli jacyś dziwni, śmierdziało od nich zgniłymi jabłkami i wyglądali, jakby najedli się niewłaściwych ziół. Enadelia nie wiedziała, czy mogła im wierzyć, ale historie te wydawały jej się wyjątkowo ciekawe i prawdziwe. Aniołowie. Niezmiernie dobre istoty, przenikające wręcz światłem i blaskiem. Enadelia nie mogła oprzeć się wrażeniu, że istoty te z opisu wydaję się być bardzo świetlistymi fellerianami. Nie potrafiła sobie tego jednak wyobrazić. Teraz jednak miała anioła tuż przed swoimi oczami. I nie mogła powiedzieć, żeby jego słowa i wygląd nie wzbudziły jej zaufania. Miała wręcz wrażenie, że wprost nie może mu nie ufać
- Rozumiem... - odparła pozornie bez przekonana. Nie wiedziała dokąd tym razem doprowadzi ją zaufanie. W głowie zaczynały przejaśniać jej się myśli. Nie czuła się już tak zagubiona, jak zaledwie kilka chwil temu. Wydawało jej się nawet, że coś w nią wstąpiło, nie była sobą i wreszcie odzyskała głos. Sytuacja, w którą się zaplątała, stała się teraz dla niej ewidentnie zagmatwana. Dostrzegła w końcu, że choć wciąż mogłaby sobie sama poradzić, na pewno potrzebuje pomocy.
- Pójdę... - Już chciała powiedzieć "Pójdę z tobą wszędzie", jednak szybko zorientowała się, że to powiedziałaby ta Enadelia sprzed kilku minut. Ta, która nie uważa na słowa i nie rozumie, że nie wszystko brzmi dobrze. - Chodźmy.
Nie wiedziała, gdzie tak naprawdę zabierze ją Malachi. Była za to pewna, że będzie to dla niej coś zupełnie nowego. Coś, czego jeszcze nie spotkała.
Awatar użytkownika
Malachi
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 90
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Wojownik , Opiekun , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Malachi »

Wreszcie przekonał dziewczynę by pojechała z nim do miasta. Nie wiedział już czym tak naprawdę udało mu się ją przekupić, ale rad był, że rozmowa wreszcie zeszła na dobre tory. Zaczynało mu już brakować argumentów, a przecież nie było mowy, żeby zabrał ją stąd siłą. Zostawić też jej nie mógł. Westchnął w duchu z ulgą i wyciągnął ręką do Enadelii. Kiedy ją chwyciła poprowadził ją przez krzaki do traktu na którym czekał na nich koń. Nim wsiedli na jego grzbiet Malachi musiał jeszcze sprawić, by jego skrzydła zniknęły. Cofnął się na moment, by skupić myśli i energię magiczną. Wkrótce jego skrzydła zamigotały i zniknęły powoli zza jego pleców, tak samo bajecznie jak się tam pojawiły. Oczywiście mógłby podnieść maie i polecieć z nią do miasta, ale przecież nie dotarł tu w ten sposób, nie mógł zostawić konia, poza tym w Rododendronii miał być uważany za człowieka. Nie mógł się tak łatwo zdradzić.

Kiedy jego skrzydła były już niewidoczne wskoczył na koński grzbiet. Przesunął się do tyłu, tak by przed nim zrobiło się miejsce, w którym miała usiąść Enadelia. Nie wiedział jednak, czy uda się mu ją do tego przekonać. Póki co zdawał się nie tracić cierpliwości. Znów wyciągnął dłoń ku stojącej na trakcie dziewczynie. W jego oczach można było dostrzec nieme pytanie: „Wsiądziesz?” Patrzył na nią i zastanawiał się, czy znów będzie musiał przekonywać ją do siebie, czy też tym razem zaufa mu bez długiego wahania.
Awatar użytkownika
Enadelia
Szukający Snów
Posty: 185
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Maie lasu
Profesje:
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/administrator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Enadelia »

Enadelia wciąż słyszała w swojej głowie alarm. Opuszczanie lasu i natury zdecydowanie nie należało do jej ulubionych zajęć. Nawet na wsiach czuła się nieswojo, a tam miała w końcu dość duży dostęp do natury. Czuła, że czeka ją coś zupełnie nowego. Kiedy Malachi prowadził ją między drzewami, próbowała znaleźć w nich jakieś wsparcie. Wpatrywała się w nie prawie, jakby miały jej powiedzieć, czy decyzja, którą podjęła jest słuszna. Nie odezwały się jednak.
Kiedy zobaczyła czekającego na nich konia, miała wrażenie, że po latach trafiła na dawnego znajomego. Konie od zawsze były dla niej jednymi z najlepszych rozmówców spośród wszystkich zwierząt. Gdy jednak mówiła o tym innym, zawsze unosili brwi ze zdziwienia, co wydawało jej się bardzo niezrozumiałe. Anioł puścił już jej rękę i wycofał się trochę. Enadelia zupełnie przestała wtedy zwracać na niego uwagę. Szybkim, choć jeszcze niepewnym krokiem podeszła do konia i chwyciła go delikatnie za chrapy. Nie wyglądał, jakby miał ochotę na pogaduszki, ona jednak postanowiła zamienić z nim kilka zdań. Bardziej wyglądało to jednak jak cichy monolog, w czasie którego maie wąchała końskie chrapy, tuliła jego łeb i przeczesywała palcami jego grzywę. Nie zauważyła nawet, że Malachi zdążył już wsiąść na swojego wierzchowca. Brak skrzydeł też zauważyła dopiero po chwili. Kontakt z koniem dał jej jednak trochę radości i dodał odrobinę pewności siebie.
- Poradzę sobie - rzuciła bardziej do konia niż do mężczyzny, uśmiechając się pod nosem i ignorując wystawioną w jej kierunku dłoń. Nie planowała być niegrzeczna, po prostu wspinanie się, nawet jeśli tylko na grzbiet, nie sprawiało jej większych problemów. Już po chwili siedziała na pozostawionym dla niej miejscu i - w przeciwieństwie do dworskich dam - zdecydowanie przełożyła jedną nogę nad końską grzywą, rezygnując tym samym z bocznego, typowo damskiego dosiadu.
Awatar użytkownika
Malachi
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 90
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje: Wojownik , Opiekun , Uzdrowiciel
Kontakt:

Post autor: Malachi »

Malachi zaopiekował się Enadelią. Dziewczyna jednak źle czuła się w murach miasta, więc nie trzymał jej tam długo. Odpoczęła i nabrała sił, a potem zapragnęła wrócić do lasu. Malachi nie protestował. Odwiózł ją do miejsca gdzie ją znalazł. Między czasie, kiedy Enadelia odpoczywała w jego kwaterze, strażnicy Malachiego szukali jej motyla. Był dla niej ważny, więc anioł chciał by go odzyskała. Niestety nie udała się znaleźć owada. Miał jednak nadzieję, że maie go odnajdzie. Kiedy odwiózł ją do lasu pożegnał się i wrócił do Rododendronii.
Zablokowany

Wróć do „Rododendronia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości