Zatopione Miasto[w korytarzach ruin] ponowne spotkanie

Miasto zatopione pod pisakami pustyni. Niegdyś tętniące życiem, dziś opustoszone i zaniedbane. Nad murami tego miejsca zapanowała cisza i tylko nocami gdzieś miedzy domami można usłyszeć cichy szept wiatru.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

Przywłaszczenie sobie czarodziejki w wydaniu piekielnego nie rozdrażniło jej aż tak, jak można się było tego spodziewać. Jeszcze zdążyła mu odpowiedzieć kąśliwie na tę uwagę za pomocą magii emocji, mówiąc w myślach –prędzej ty będziesz mój, niż ja twoja. Jednak nie docenianie kunsztu jej magii było dużym nieporozumieniem.
Rakhszasa zareagowała błyskawicznie, kiedy ci dwaj ruszyli do ataku. Odskoczyła, patrząc jak równie szybko poradził sobie z nimi Frey.
- No to dwóch mamy już z głowy – skomentowała. – Powinnam trzymać się na dystans, cholera, szykuje się walka w zwarciu! – zaklęła, unosząc kostur nad głowę i mamrocząc zaklęcia ochronne. Wokół niej migotało teraz duchowe pole siłowe, zdolne odeprzeć sporą część ataków magicznych i wyczulając ją bardziej na te fizyczne. Przede wszystkim jednak chciała uniknąć niszczycielskiej walki z tą ciotą w masce. On miał część zwojów, które były tak cenne. Syknęła, patrząc się uparcie w jego stronę i mrużąc groźnie oczy.
- Wykończę ci całą ekipę, a później pozwolisz, kochanie, że zajmę się tobą – uśmiechnęła się do niego figlarnie i puściła mu oczko. – Mam nadzieję, że lubisz się bawić na ostro, bo ja ci nie będę żałować – to mówiąc, stuknęła kosturem o posadzkę, otaczając siebie i Freya kołem ognia o dużej średnicy. Wtedy spostrzegli, że w cieniu kryło się przynajmniej dziesięciu skrytobójców.
- Oh, sporo was, chłopaki, chcecie wszyscy na raz? Bo ja mogę być chętna – powiedziała, stając plecami do pleców Freya, dzięki czemu było małe prawdopodobieństwo ataku z zaskoczenia, czyli od strony pleców. Ponieważ odkryli ich pozycję, zaatakują dużą grupką zwiększając szanse na pojmanie czarodziejki.
- Tego piekielnego możecie nie oszczędzać, zależy nam tylko na niej. – powiedział w miarę spokojnym głosem człowiek w masce, kompletnie nie wytrącony z równowagi uwagami Rakh.
- Oh, to ja tu jestem od „nie oszczędzania tego piekielnego”, nie pozwolę jakimś obcym facetom go sobie wziąć! – zaśmiała się. Na szczęście w tym momencie właśnie zza płomieni wyskoczyły Kruki. Czterech rzuciło się na czarodziejkę, jednak ona była doskonale przygotowana na odepchnięcie ich. Dwóch z nich odsunęła z taką siłą, że wpadli w płomienie, a ich płaszcze momentalnie zajęły się ogniem. Jednak z następnymi dwoma zabawy było nieco więcej. Posadzka zadrżała, kiedy mamrocząc zaklęcia Rakhszasa wywoływała spod posadzki kolce, przebijając ich ciała. Jeden z nich byłby uciekł, na szczęście jednak czarodziejka zdążyła przebić jego nogę. Wrzask był naprawdę spory.
- Kochasiu, ja ci nogę obcięłam, a nie coś innego, nie piszcz jak baba! – krzyknęła, chichocząc złośliwie. Machnęła kosturem w jego stronę, przepoławiając jego ciało. – No, i po krzyku.
Posprzątała po sobie – wszystkie kolce z powrotem wrosły w posadzkę, zostawiając ją tak płaską jak wcześniej.
- No, to który teraz? – uśmiechnęła się uroczo i zatrzepotała rzęsami.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Puścił jej oczko, kiedy z oddaniem wykrzyczała, że obcym facetom go nie odda tylko dlatego, żeby męczyć go na własną rękę. Urocza, do prawdy urocza czarodziejka. Było to jeszcze na chwilę przed tym, jak parka kruków wyskoczyła z cienia w jego kierunku. Przyrównując ich posturę do Freya w pełnej zbroi nie wyglądali zbyt... groźnie? Właściwie to nie wyglądali nawet poważnie. Samobójstwo i to w tak bolesnej formie, zresztą to samo można powiedzieć o nieszczęśliwcu rozczłonkowanym kamiennym kolcem, jego jęk był taki marny. Mimo, że cienie atakowały szybko i z zaskoczenia, to ostrza ich sztyletów po prostu zatrzymały się na zbroi piekielnego. Jednego z nich odepchnął zamachem ramienia i przydeptał stawiając krok w przód. Wyciągnął wtedy przed siebie niemal dwumetrowe ostrze, do którego podejście będąc wyposażonym wyłącznie w sztylety wiązało się z samymi cóż, nieprzyjemnościami. Z pomocą magii złamał leżącemu którąś z kości, aby ta rozcięła skórę i w akompaniamencie nędznego wycia o litość zaprezentowała pulsującą w górę jak fontanna krew. Poirytowany odgłosami cierpiącego Frey zakończył jego żywot wbijając ostrze, gdzie trzeba. Drugi z kruków postanowił spróbować swojego szczęścia po raz drugi i niestety ostatni, bo dzięki szybkiej reakcji metalowa pięść strzaskała mu połowę szczęki, a ostrze przepołowiło jego już martwe ciało w powietrzu nim upadł. Obrócił się by zerknąć jak radzi sobie towarzyszka, a szło jej świetnie, więc jedynie uniósł delikatnie kącik ust czekając na jakieś wyzwanie. Miał nadzieję, że ten cały ich przywódca sprawi choć trochę kłopot, bo najchętniej polazłby po niego prosto przez ogień. Może to chęć popisania się przed dziewczynką, a może temu piekielnemu serio brakowało porządnej walki przez tak długi czas? Jednak mimo wszystko nie wyrywał się przed szereg, bo wiedział, że zostawienie czarodziejki, choćby nie wiadomo jak umiejętnie władającej magią sam na sam z niezliczoną ilością szybkich przeciwników nie byłoby dobrą decyzją. Mruknął tylko do niej cicho.
- Oh, jak ja Ci się odwdzięczę moja wybawicielko. - uśmiechnął się przy tym całkiem uroczo jak na złego chłopca, po czym kobieta mogła poczuć delikatne, jeśli można użyć tego przymiotnika w wypadku metalowych rękawic uderzenie w swoje pośladki. Kolejna fala kruków właśnie zaatakowała, więc Frey odwrócił się jakby nigdy nic uśmiechając się jedynie pod nosem.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

Rakhszasa syknęła, tym razem z bólu, a jej twarz wykrzywił lekki grymas. Rzuciła na Freya ostrzegawcze spojrzenie, mając nieco uniesioną górną wargę, w bardzo seksowny i typowy dla siebie sposób. Po chwili jednak ponownie uśmiechnęła się pewna siebie, przenosząc wzrok z piekielnego na szefa kruków. Nie zdążyła jednak wymienić z nim żadnej kąśliwej uwagi, kiedy zachichotał złowieszczo i zaczął mówić nieco pobłażliwym głosem, jakby do małego dziecka.
- Brawo, brawo, wygląda na to, że dzięki wam i ja mam szansę się pobawić. Pozwól więc, że się wtrącę i zakłócę ten wasz romans.
Podszedł mały krok bliżej i jednym uniesieniem ręki zgasił ogień, który stworzyła czarodziejka. Ta zaś przybliżyła się do piekielnego tak blisko, że niemalże przytulała się do niego plecami. Jej kostur majaczył zimnym płomieniem o niebieskim zabarwieniu, ledwo oświetlał ich dwóch, w mroku widoczny był teraz jedynie mężczyzna w masce.
- Chaos jest potęgą, nieprawdaż? - zachichotał. Jego śmiech był dziwnie stłumiony przez maskę kruka. - Dziwię się, że tak ufasz swojemu towarzyszowi, czyż nie on próbował wcześniej walczyć z tobą? I czyż nie było przy nim kruków, kiedy pojawiłaś się tu po raz kolejny?
- Skąd ty to możesz wiedzieć.. - syknęła, groźnie mrużąc oczy i wyciągając w jego kierunku kostur, gotowa na kontratak. Wokół niej migotała powłoczka duchowa, która obroniłaby ją przed czarami wymierzonymi w jej kierunku. Zrozumiała jednak, że każde inne źródło światła, niepochodzące od jej kostura zostałoby zniszczone przez dowódcę Kruków. Nie zastanawiała się nawet nad jego zaczepkami, będąc skupiona i skoncentrowana na defensywie. Coś w tonie jego głosu mówiło, że tym razem nie pójdzie im tak łatwo. Rakhszasa nie była głupią kobietą, nie przeceniała swoich możliwości. Człowiek w masce jest silnym przeciwnikiem, a to właśnie jemu czarodziejka chciała odebrać skrypty. Nie miała innego wyboru, jak tylko stanąć z nim do walki. Wtedy po raz pierwszy poczuła ulgę, że jest z nią Frey. Bez niego byłoby całkiem spore prawdopodobieństwo, że wyjdzie z walki ledwo żywa. O ile wyjdzie.
- Nie bądź niemądrą osóbką - powiedział, a choć jego twarz była zasłonięta maską, Rakhszasa poczuła, że perfidnie się uśmiecha. - Wiesz, na czym nam tak naprawdę zależy. Martwa się nam nie przydasz.
To jest duży plus, pomyślała czarodziejka. Nie będą mogli mnie zabić. Na moją korzyść działa też to, że nie znają pełni moich umiejętności. A zafunduję im taką podróż astralną, że ich będą kukle swędziały.
- Podejdź tylko, kochaneczku, a wsadzę ci ten twój dziób tam, gdzie nie chcesz go mieć. A może chcesz? Nie wiem, co lubisz, w czym gustujesz, może chciałbyś o tym porozmawiać? - nieco traciła wenę do wrednych uwag, a to za sprawą tego, że była zestresowana brakiem pomysłów na atak. Rzadko kiedy działała na zasadzie obrony przed atakami. Liczyła na to, że piekielny będzie lepszy w taktyce niż ona, przynajmniej w tym przypadku. A kiedy przyjdzie co do czego, i tak czarodziejka pójdzie na żywioł - zalana falą emocji, jej czary były dużo potężniejsze.
- Brać ich. - powiedział nagle dowódca. Koło wysuniętej łydki Rakh śmignęło ostrze i leciutko drasnęło jej skórę.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Starzec mógł gadać i być upierdliwym tyle ile tylko chciał, ale żeby mówić Freyowi o zakłócaniu romansu to już chyba szczyt brawury. Piekielny uśmiechnął się jedynie kiedy wątłe w jego przekonaniu ciało kruka uniosło się nieco nad ziemię, a zamaskowany cwaniaczek zaczął tracić dech jakby wokół jego szyi zaciśnięta była mocno dłoń w stalowej rękawicy. Tym samym jego magia była w dość znaczny sposób osłabiona, co by nie wadziła towarzyszce. Ten starzec dawno byłby wgnieciony w którąś ze ścian, gdyby nie fakt, że nie wypadało zostawić czarodziejki samej przeciwko właściwie niezliczonym cieniom, które miały przewagę atakowania z zaskoczenia. Poczuł jak postawiła krok w tył zbliżając się do niego i zastanowił jak powinni to rozegrać, wiedział, że zasoby energii Rakh nie są nieskończone, ale znał też jej ostry charakterek i był niemal pewny, że trzyma ona wciąż swojego asa w rękawie.
- Zaraz wrócę, spróbuj nie zemdleć z wrażenia Skarbie. - mruknął jej, po czym sprawił, że jej szaty zapłonęły, jednak niegroźnym dla niej i jej ubioru ogniem, zapewniło to jej nieco więcej światła i ochronę przed atakami, gdyż płomienie te bardzo szybko rozprzestrzeniały się po broni, a następnie ciele napastników, dla których już nie były tak dobre i łaskawe jak dla czarodziejki. Sam Frey w tym czasie po prostu ruszył w kierunku ich dowódcy i zanim tamten zdołał wyjść ze zdumienia odleciał na parę metrów w tył po otrzymaniu solidnego kopnięcia.
Piekielny przydeptał go butem do posadzki i obrócił się przez ramię sprawdzając jak radzi sobie Rakhszasa.
- Niezły lot ptaszku. - zaśmiał się szyderczo i przystawił miecz do jego gardła.
- Teraz grzecznie przeprosisz i powiesz tym niedorobionym mistrzom skrytobójstwa żeby spadali zanim zrobię się niemiły, jasne? - choć uzbrojony wyraził się całkiem jasno, to leżący nie był do końca przekonany, co do jego planu, jednak kiedy poirytowany Frey wbił ostrze w ziemię o włos od jego szyi postanowił, jak to tchórze mają w zwyczaju zrobić wszystko, żeby ratować swe nędzne życie. Piekielny chętnie sam wymierzyłby mu karę, ale dlaczego nie zrobić z niego prezentu dla ukochanej. Wziął więc go za fraki zadając mu przy okazji magią tyle bólu, żeby nie śmiał pomyśleć o głupich sztuczkach. Powlókł go tak dobre parę metrów z powrotem i rzucił pod stopy ukochanej uśmiechając się zalotnie.
- Jak sobie poradziłaś, stęskniłaś się chociaż? - zapytał patrząc na nią, chwilę po tym jak zniknęły kruki ogień z szat Rakh również się wypalił, jednak może pod kontrolą, a może poza spalił nieco materiału pozostawiając strój czarodziejki nieco bardziej kusym i odpowiednim w oczach samego Freya.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

- Tsss...
Rakhszasa syknęła, widząc, w jak szybkim tempie jej jedna z najlepszych sukien zaczęła płonąć. Dureń powinien był z nią ustalić to, co robi, a nie porywać się na nie wiadomo co w nie wiadomo jaki sposób. No ale ok, w sumie sama była ciekawa jego umiejętności. Machnęła kosturem umiejętnie, uśmiechając się w bardzo pewny siebie sposób. I te płomienie wokół niej. Co za kobieta, hyhy.
- No no, zapraszam, moi kochani! - posłała im całusa.
Ledwo zdążyła wypowiedzieć zdanie, a już porwało się na nią kilku bardzo miłych panów w eleganckich płaszczykach. Chichot Rakhszasy poniósł się echem po sali, razem z odgłosem łamanych kości jednego z sympatycznych zamaskowanych seniorów. Szczerze mówiąc, trudno było ocenić ich liczbę, gdyż większość z nich po ataku z powrotem chowała się w cieniu, by móc następnym razem zaatakować ponownie. W grupie raźniej, jak to mówią.
Z pierwszą, jak i trzema kolejnymi seriami poradziła sobie bez problemu, nawet niewiele korzystając z magii. Jednak wiedziała, że nie powinno jej odbijać do głowy to proste zwycięstwo. Tacy ludzie jak oni nie porywaliby się z motyką na słońce. Poza tym, musieli mieć jakieś informacje na temat Rakhszasy. Co znaczyło też, że wiedzieli o jej zdolnościach.
Kiedy Frey spojrzał na nią przez ramię, pomachała mu zalotnie i mrugnęła do niego. Pomyślała, że naprawdę nieźle radzi sobie ze swoim kawałkiem żelastwa. Ciekawe, czy tylko tym mieczem potrafi czynić takie cuda, przeszło jej przez myśl, kiedy przepoławiała ciało jednego z przeciwników.
- Na na na naaa... - zaczęła sobie irytująco nucić pod nosem. W rzeczywistości miała dość nudy, chociaż tak naprawdę prowokowanie zamaskowanych miało na celu wydobyciu ich wszystkich z cienia. Wiedziała, że w taki sposób tylko traci energię, i o to im chodzi.
- Nareszcie jesteś - mruknęła do niego, gdy rzucił jej pod nogi ciało przywódcy Kruków. Nie odpowiedziała na jego zadziorny uśmiech. Od razu zabrała się do rzeczy.
- Gdzie. Je. Masz. - wycedziła, przeszukując wszystkie kieszenie i inne podejrzane miejsca na ciele Kruka. W rzeczywistości, niemalże go rozebrała. Ale nie było z nim skryptów.
- Kurwa. Mać. - splunęła na niego. - Gdzie one są.
Mężczyzna zachichotał, mimo bólu. Mówiąc, starał się by w jego głosie była nonszalancja, choć słychać było ból przez zaciskane zęby.
- Sądzisz, że miałbym je ze sobą? Czekają na ciebie w miejscu, w którym powinnaś je już... rozszyfrowywać...
Podźwignął się na ramionach, żeby zaraz zamienić się w kruka. Osunął się w cień, gdzie jeszcze słychać było, jak mówi:
- Ale będę tam na ciebie czekał, w Rapsodii. W końcu tam dotrzesz, jeśli zależy ci na tym, czego szukasz! - zaskrzeczał.
To wszystko działo się w przeciągu sekund, zbyt szybko by móc w ogóle zareagować; tak, że kiedy rozwścieczona Rakh podążyła za głosem Kruka, on już się stąd teleportował.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Wygląda na to, że to by było na tyle. Kruki zmyły się równie szybko, co wyskoczyli z cienia. Koniec zabawy, a nasi kochankowie ponownie zostali sam na sam. Rakh wyglądała na delikatnie mówiąc poirytowaną faktem ucieczki tego brzydkiego pana, co nieco zdziwiło piekielnego. Przecież ten przystojniak, znaczy on sam dalej jest obok. W rzeczywistości jednak i jemu nie było jakoś zbyt do śmiechu, bo starzec mimo wszystko powinien gryźć piach pod jego butem, a nie odfrunąć sobie bez większego szwanku. Frey przeleciał wzrokiem po skąpej pozostałości po sukni czarodziejki próbując ochłonąć nieco.
- Dobra, będę szczery. Nie wiem, co to za goście, ale dostaniesz notatki, które udało mi się zgarnąć przed nimi z biblioteki, jeśli pójdziesz ze mną do tej ich całej śmiesznej organizacji i nakopiemy do tyłków tej starej ciemnocie.
Nie był do końca pewny jak zareaguje kobieta i czy jest w stanie ustać ilość piorunów, które będzie w niego ciskać, gdy dowie się, że to on schował przed nią większość zapisków z biblioteki, ale właściwie od zawsze był chłopcem, który lubił igrać z ogniem, dosłownie, lub nie. Swoją drogą byłby zadowolony, jeśli czas, który zajmowało mu aktualnie szwędanie się po tym świecie bez większego celu absorbowało polowanie z tą kobietą na jakąś organizację ciemnych i niepełnosprytnych dupków. Tak, czy siak, podszedł do niej spokojnie, zmieniając formę z powrotem na tę przystojniejszą, ludzką. Wyciągnął nieco makulatury spod płaszcza i wyciągnął dłoń w jej kierunku. Bez zbędnych uśmieszków, spojrzeń, czy podtekstów przekazał jej zapiski, które udało mu się znaleźć i jakie uznał za istotne. Podszedł pod jedną za ścian i usiadł nie spuszczając wzroku z czarodziejki zapalił niewielki płomień na swojej dłoni, który z czasem zajął przedramię i całą rękę regenerując tym samym drobne rany i siły witalne piekielnego.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

-Kurwa, no nie.
Zaczęło się od szeptu. Emocje, jakie były widoczne na twarzy, a nawet w całej sylwetce czarodziejki, wzbierały niebezpiecznie. Bardzo niebezpiecznie.
- No po prostu, kurrrwa, NO NIE! Prasmoku, czy ty to widzisz!?
W każdym razie gdyby Prasmok miał widzieć dzieło zniszczenia, jakie ma się dokonać w najbliższym, choć nieokreślonym czasie, wolałby jednak zostać w bezpiecznej pozycji i nie widzieć. Jeszcze by się biedak obudził i całą Alaranię by wcięło.
- Chcesz mi powiedzieć, że cały czas miałeś przy sobie te skrypty i bawiłeś się ze mną w kotka i myszkę!?
O ile określenie "kotek" nieźle pasowało do czarodziejki, to "myszka", czy inaczej Frey siedzący pod jedną ze ścian naprawdę dobrze grał swoją rolę. Jakoś nawet nie przejął się jej słowami ani emocjami, co na początku bardziej rozjuszyło czarodziejkę, jednak po jakimś czasie - kiedy zdążyła wyżyć się na biednych murach i prawie podarła fragmenty ksiąg, idąc za przykładem piekielnego się opanowała. Szczerze mówiąc nieco zawstydziła się swoimi niepotrzebnym wybuchem złości. Teraz miejsce było złe, czas również, a mężczyzna zaproponował wielce ciekawe rozwiązanie. Westchnęła więc, i wciąż ściskając w drżącej pięści pisma, podeszła do Freya.
- Uważaj, bo się jeszcze poparzysz tym ogniem. - powiedziała i, bardzo delikatnie, tak że być może twarda skóra piekielnego mogła nie poczuć, dotknęła jego ramienia. Była świadoma, że ona dużo szybciej dałaby sobie radę z jego urazami. Miała tylko nadzieję, że nie wystartuje znowu z jakimiś głupimi tekstami. Może tym razem pójdzie po rozum do głowy, w takim stanie nie warto denerwować Rakhszasy. Patrzyła mu w oczy z wciąż niebezpiecznie zmrużonymi oczami, jednak jej ton głosu był łagodny, choć chłodny.
- Oczywiście, że zamierzam rozwalić ich tę całą śmieszną organizację. Powbijam im w rzyć pale dłuższe niż mój kostur. - Mówiąc to i nie przerywając kontaktu wzrokowego, połączyła swoją energię magiczną z jego, dzięki czemu oboje regenerowali swoje ciała szybciej. - Wypatroszę ich i ugotuję w sosie własnym, będą dobrym pokarmem dla wilków.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Spojrzał na nią z dołu, gdy położyła dłoń na jego ramieniu. Płomienie zgasły chwilę później, a piekielny pozwolił czarodziejce zająć się jego zmęczeniem obdarzając ją pewnym zaufaniem. Być może nawet mogła odczuć, że chyba pierwszy raz od kiedy ta dwójka się poznała zachował się nieco inaczej. Spojrzenie, które w niej utkwił również nie było tym samym, co zwykle, a w jego oczach tliły się być może nieco inne emocje i zamiary. Pod wpływem ogólnego zdenerwowanie Rakh pewnie i tak nie dostrzegła większości z tych drobnych szczegółów, ale Frey wstał i lekko zamachał dłonią pełną zapisków z biblioteki przed czarodziejką, która nawet ich nie odebrała przez przypływ złości.
- Dziękuję. To wszystko co uznałem za bardziej istotne, jest Twoje. - wręczył jej zapiski opierając się lekko o ścianę wziął kilka spokojnych oddechów, gdy kobieta zapoznawała się z tekstem. Odruchowo zagryzł dolną wargę, próbując przy tym powstrzymać kilka tekstów, które w normalnej sytuacji z zadziornym uśmieszkiem rzuciłby w stronę rozzłoszczonej czarodziejki.
- Więc wygląda na to, że póki co mamy wspólny cel. - zaśmiał się cicho.
- Ci głupcy nie wiedzą z kim zadarli. - pewność w głosie piekielnego i opanowanie z jakim wypowiadał słowa w porównaniu do furii jego towarzyszki wskazywały na znacznie lepsze umiejętności panowania nad sobą, ale kto wie, czy nie był to przypadkiem zagrany pstryczek w ten jej drobny nosek.
- Więc, kim oni właściwie są i dokąd się teraz wybierzemy?
Teraz czekał na jej słowa, będąc ciekawym gdzie i jak liczni są członkowie Kruków. Nie miał praktycznie nic ciekawego do roboty na tym Alarańskim padole, więc co mu szkodzi zrównać z ziemią i zamienić w pył jakąś amatorską, pseudo tajną organizację.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

On jest... on jest tak...
Siląc się w myślach na jakiekolwiek określenie, które dobrze ubrałoby w słowa kłębiące się w jej główce myśli, przyglądała mu się uparcie z nieco zmarszczonymi brwiami. Spuściła wzrok, bo kto to widział, żeby się tak na mężczyznę patrzyła, jakby nigdy nie widziała samca. Zerknęła na te zapiski. Cholera, ile pięknych poszlak. Te skrypty, do tego inkantacje, ten incipit to chyba symbol, który widziała w korytarzach Rapsodii! Tak, tak, tak!...
Tak jak widać po niej było złość, teraz starała się ukryć tę ekscytację i szczęście, jakie nią zawładnęło. Na nic, bo nie potrafiła powstrzymać szerokiego, pełnego, jakże pięknego na jej twarzy uśmiechu satysfakcji i tajemniczym błysku w oku. Rozszerzyły jej się źrenice, ząbki ślicznie błyskały na biało - z nieco bardziej niż u ludzi zarysowanymi kłami, w końcu w Rakh było coś z wilka - a w oczach były te iskry podniecenia.
On jest...
Naprawdę nie mogła znaleźć słów na niego. Wydawało jej się, że powinno istnieć zupełnie nowe określenie. Bo Frey to... Frey. Ale teraz, kiedy pokazał się z tej nowej, całkowicie innej perspektywy... Tajemniczy, silny, męski. Dojrzalszy.
Tfu, stój, przestań, podniecasz się jakbyś właśnie miała stracić dziewictwo w jasną księżycową noc z napalonym krasnoludem i jego kolegą kowalem! Ogarnij się, uspokój, pohamuj żądze...
- To ludzie w służbie paru możnych, łowców nagród, którzy latają po świecie szukać właśnie takich przedmiotów. Po trupach. Oczywistym jest, że wszystko wykorzystają do własnych celów. Chcę tego uniknąć, dla dobra ludzkości. Takie rzeczy tak ten kryształ nie mogą się dostać w niepowołane ręce... - opanowała się, mówiąc jak dawniej, z nutką powagi. - Moim zdaniem znajdują się w Thenderionie, lub w Rapsodii. Tam natrafiłam na piękne ślady starych korytarzy. Pewnie i oni je badają. W dodatku, własnie tam czułam, że jestem obserwowana... chociaż wydawało mi się, że to tylko jakaś "hiena cmentarna". Co do tego, co robimy dalej... Jeśli mamy gdzieś obozować, to nie na północy, gdzie mogą być Kruki. Wybierzmy jakiś miły, wyludniony lasek.
Choćby starała się bardzo, a starała, nie mogła powstrzymać uśmiechu na myśl o obozowaniu z Freyem.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Delikatny kaprys zawodu przeszedł po twarzy Freya, gdy dowiedział się, że to tylko grupka ludzi wynajmowana za pieniądze. Podsumował to krótkim, acz treściwym słowem.
- Łatwizna. Więc tutaj chyba nie mamy nic więcej do zwiedzania, prawda? - zerknął w jej kierunku bez większych emocji.
- Szczerze mówiąc liczyłem na coś więcej. Wybacz, że przechowałem te papierki, ale cóż, wypadało sprawdzić w jaką gramy grę, prawda? -
uśmiechnął się, tak zwyczajnie i bez podtekstów. Shar właśnie nadleciał z jednego z ciemnych korytarzy, usiadł na ramieniu piekielnego i zakrakał kilka razy. Dość ironiczna sytuacja, kruk zawiadomił właściciela, że te niedobre kruki zmyły się stąd w pośpiechu, a pozostałe części ruin nie są raczej zbyt znaczące, poza tym nic wewnątrz nie powinno już na chwilę obecną stanowić zagrożenia dla naszej dwójki.
Frey spojrzał w kierunku czarodziejki.
- Ładne masz ząbki, Rakh. Mogłabyś nas stąd jakoś zabrać? - o ile sam znał się odrobinkę na portalach, to nie był pewny, czy jego własna energia magiczna pozwoli im przemieszczać się na dalsze odległości, poza tym wolałby uniknąć wywalenia ich w jakieś nieodpowiednie miejsce.
- Ewentualnie... - zniknął na chwilę i pojawił się za nią, kładąc lekko dłoń na jej ramieniu.
- pożyczyłabyś mi nieco swojej mocy, bym mógł zabrać nas do tego lasku, co złotko? - uśmiechnął się, a jego wyraz twarzy mówił, że zdecydowanie nie chciał jej tym razem zbytnio dopiec. Po prostu bycie Freyem jest na tyle skomplikowane, że niełatwo jest mu wiecznie utrzymywać powagę. Właściwie to chyba nie utrzymał jej nawet przez kilkanaście minut, miał tylko nadzieję, że towarzyszka za bardzo się tym faktem nie zawiedzie, bo przecież wizja romantycznego obozowania w jakiejś puszczy wydawała się totalną klapą, jeśli piekielny ma spędzać noc z obrażoną na niego czarodziejką.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

Rakhszasa nie była pewna, czy to jego brawura, głupota czy może nieświadomość, ale Kruki w zwiększonej liczbie i z większą ilością wyszkolonych wojowników nie były małym zagrożeniem. Wsuwając kostur do elastycznej tasiemki znajdującej się na jej plecach, skrzyżowała ręce na piersi. Mogło się to liczyć jako akt zaufania, w końcu cały czas przebywała z nim z bronią w ręku. Mocy magicznych mogła użyć i bez niego, ale trudniej było go utrzymać na dystans. A on tymi swoimi mieczami mógłby zrobić jej kuku.
Lekko uniosła brwi, kiedy spytał o portale... nie umiała ich tworzyć, ale jak mu powiedzieć, że nie potrafi czegoś, co on umie, i nie jest to sikanie na stojąco? Nie jest dobra w kłamaniu...
Na szczęście jakoś szybko się ta sytuacja rozwiązała, skoro Frey zaoferował się ich dokądś odesłać. Za jej maną, ale co tam.
- Zmęczonyś, bidulku? Chyba jednak ten zły pan nie był tak łatwym celem... - zmarszczyła nosek, uśmiechając się złośliwie. No nie mogła się powstrzymać, żeby go nie podrażnić troszkę. Ale położyła swoją dłoń na jego i oddała mu część energii. W sumie sama nie miała jej zbyt wiele, cieszyła się, że za niedługo znajdą się w obozie. Potrzebowała snu. Tak, Frey, SNU.

Okej, nie było turbulencji, udało im się ładnie wylądować. Trzeba przyznać, że piekielny był w tym dużo lepszy niż Jon.
Jakoś denerwowało ją to, że Frey trzyma jej rękę na ramieniu, więc odsunęła się szybciutko i wyjęła kostur.
- Dobra, kochaniutki, śpimy pod gołym niebem czy próbujemy budować szałas?... Albo w sumie... - Rakhszasa dopiero teraz spostrzegła jaskinię dość niedaleko nich. W sumie, to naprawdę urokliwe miejsce wybrał. Czarodziejka lubiła las, a zwłaszcza taki. Czuć było przecudownie lasem iglastym i taką piękną, nocna ziemią. Taką, gdzie wszystkie owoce i kwiaty jeszcze pachniały, choć słońce zaszło, a one się schowały. No i odgłosy ptaków nocnych, lekki chłód, brak ludzi. Tylko Frey, ale jakoś to wytrzyma.
- To ja szukam chrustu. Jeśli chodzi o posłanie, to mam futra. Nie wiem, czy dla ciebie starczy, ale chyba nie potrzebujesz podusi, co? - uśmiechnęła się zadziornie.
Poszła nieco wgłąb lasu, wróciła naprawdę szybko z pokaźną wiązką suchych gałęzi. Obozowała całe życie, a trochę tego życia za sobą miała, więc i wprawy nabrała. - Bądź tak miły i sprawdź, czy w tej grocie nie zalęgło się jakieś robactwo.
Odprowadzała go wzrokiem. Kiedy zniknął w mroku, postanowiła popodziwiać gwiazdy. No romantycznie, nie ma co. Jaśniały cudownie, nawet ona musiała to przyznać.

Dalsza część: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=17&p=68597#p68597
Zablokowany

Wróć do „Zatopione Miasto”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości