Kraina Hrivenore*Gwiazdkowy event* Kraina Hrivenore

Wśród drzew obłożonych klarowną bielą kryję się wiele tajemnic… Miejsce to już od podstaw emanuje magią, ale także zagłusza umiejętności swoich przybyszy. Każda część tej przestrzeni zaskakuje złożonością i absurdem, dlatego pozostaje pytanie… Ilu z podróżnych zdoła oprzeć się pokusom tego świata? I czy…wyjdą z tego cało?
UWAGA!: W dziale można pisać tylko podczas trwającego eventu.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre wpadł do jaskini trochę nieprzygotowany na twarde lądowanie, ale jak to kot, jakoś sobie poradził. Spadając od razu ustawił się do przewrotu i w ten sposób zamortyzował upadek, nawet udało mu się od razu stanąć na nogi. Cały był pokryty śnieżnym pyłem, ale z dwojga złego lepszy śnieg niż siniaki.
        - Osz kurka wodna! - zawołał, po czym kichnął głośno. Powodem tego nagłego okrzyku był widok Frigg unoszącej się na małym odłamku kry. Panterołak podbiegł do brzegu zbiornika, dalej jednak nie odważył się przemieścić - to była bardzo zimna woda, a on w kwestii pływania był bardzo wielkim tchórzem. Ba, on tak bardzo nie lubił wody, że nawet nie umiał pływać. I tyle w temacie - bohater zawiódł.
        - Osz kurka… - powtórzył, tym razem jednak znacznie ciszej i tak jakoś… niepewnie. Każdy byłby na jego miejscu niepewny, gdyby zobaczył ogromnego niedźwiedzia, którego chyba obudziło się wrzaskami. Uszy panterołaka oklapły, ogon wyprężył się i nastroszył jakby piorun go trafił. Sytuacja była, delikatnie rzecz ujmując, niefajna. Szefowa miała kłopoty i oni też. Oni chyba nawet większe!
        W Yastre po pierwszej fali paniki włączył się samiec alfa - futro na jego ogonie się wygładziło, oczy się zwęziły, a wargi podniosły, ukazując kły. Pokazał pazury i stanął w pozycji bardzo bojowej. Ryknął głosem wściekłego kota, gotowy bić i zabić w imię obrony swego stada.
        - Wara od niej! - zawołał, po czym ruszył do ataku. Nim dobiegł, zrobił kilka długich susów, które zakończył się wyskokiem z obrotem. Yastre kopnął niedźwiedzia w zad jednym ze swoich najsilniejszych, wręcz popisowych kopnięć, którym był w stanie zabić większość humanoidów…
        - Aj, aj, aj! - zaskomlał, trzymając się za stopę. Patrząc na to kogo bardziej bolało, można powiedzieć, że to panterołak dostał cios zadem w nogę a nie na odwrót, gdyż zmiennokształtny wyraźnie ucierpiał w tym starciu, a misiek pewnie nawet tego nie poczuł. Chociaż może coś go załaskotało, gdyż chwilę później zerwał się i jak szalony ruszył w stronę ściany. Yastre aż sam zasłonił głowę rękami na myśl o spotkaniu z twardym lodem przy tej prędkości, jakież było więc jego zdziwienie, gdy wielka bestia tak po prostu zniknęła.
        - A ten gdzie? - zawołał, a odpowiedzi udzielił mu niedźwiedź we własnej osobie, pojawiając się nagle na suficie i atakując Esmeraldę. Zmiennokształtny nie zdążył nawet otworzyć ust, by ją ostrzec, gdy było już po wszystkim. A potem zaczęło się dziać! Yastre gdy poczuł wstrząsy od razu stanął szerzej na nogach i jak szybko mógł, tak się dostosowywał do kapryśnych wybryków jaskini. Przez to jednak nie umiał się skupić na tym, skąd nadbiera lodowa bestia i w końcu oberwał. Wbrew wcześniejszemu mazgajstwu szybko się pozbierał. I równie gwałtownie co misiek wcześniej, zerwał się do biegu. Skoczył na jedną z czarnych tafli, by zobaczyć co się stanie gdy tak zrobi i jak misiek przemieszcza się dzięki nim, był jednak na tyle ostrożny, że asekurował się barkiem, więc nawet gdyby trafił na twardą jak skała powierzchnię, nie zrobiły sobie krzywdy.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Yastre przemieścił się do przestrzeni. Dosłownie do przestrzeni. Jego ciało z szybkości wpadnięcia do jednej z ciemnych ścian zwolniło, aż wreszcie mógł niemalże płynąć w powietrzu. Gdyby nie wstrzymał ruchu upadek mógł toczyć się co najmniej kilka minut. Jego stopa z niebywałą gracją i filigranowością stąpała po białym podłożu, chociaż wszystko wokół było nieskazitelnie białe. Mógł spokojnie rozejrzeć się wokół, jednak nie było tutaj nic do oglądania. Gdy ciało mężczyzny w pełni przekroczyło przejście, ciemny odłam lodu znikł, a spory kawał dalej pojawił się drugi, kierując go do wyjścia. Aj, ile wysiłku kosztować będzie Yastre by wydostać się ze środka?
Awatar użytkownika
Esmeralda
Poszukujący Marzeń
Posty: 408
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Wojownik , Włóczęga
Ranga: [img]http://granica-pbf.pl/images/ekspert%20moderator.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Esmeralda »

Es rozejrzała się dookoła. Nieszczególnie radował ją pobyt w jaskini. Dodatkowo lodowe ściany, przemieniona marzyła o tym, by smażyć się w gorącym słońcu, zimna miała już serdecznie dość. Aczkolwiek te kryształy wyglądały na całkiem cenne.

- Ciekawe czy da się je jakoś ukraść… Mogłyby mi pomóc się tu odnaleźć. Są pieniądze, są możliwości… W każdym razie najpierw trzeba zapoznać się w sytuacji. Tyle tuneli… Zgubienie się gwarantowane… Hmm czy to jezioro? O, tam leży ta zielona. – Esme ruszyła powoli w jej stronę.

Yastre również ruszył w stronę jeziora, aczkolwiek jak to kot, wody się bał.
Frigg odpływała coraz dalej, ale Esmeralda miała zamiar za chwilę wznieść się na swych skrzydłach i do niej polecieć. Widok fontanny w takim miejscu nieco ją zdziwił, aczkolwiek nie miała ochoty się nad tym teraz zastanawiać. Ciekawszym okazał się… niedźwiedź polarny. Jakby tego wszystkiego było mało. Przemieniona westchnęła i rozłożyła skrzydła gotowa do ucieczki, a następnie ataku z powietrza. Nagle jednak miś stał się tak jakby kryształowy. Do tego zdawał się rozwścieczony. Dziewczyna stała jak słup soli. Ta bestia ruszyła w ścianę. Jak mogła być głupia? A może potworek miał depresję i chciał się zabić? To by się im przysłużyło, ale on wsiąknął w ścianę. Zero krwi, zero hałasu i zero misia, co gorsze.

- Gdzie on do licha jest? – Rozglądała się dookoła.
- Pewnie zara spadnie z sufitu i będziesz miała…
- Ira, proszę…

W tym właśnie momencie bestia spadła z sufitu i zraniła skrzydło przemienionej.

- ARGH! – krzyknęła, zarówno z bólu, jak i z zaskoczenia. W końcu nie dość, iż oberwała, to jeszcze ją wywrócono.
- Ooo… - zdziwiła się demonica, iż zgadła, aczkolwiek szybko zmieniła ton głosu. – Pff, trzeba było się mnie słuchać!
- Przymknij się – odburknęła w myślach Esme i rozejrzała się, za tym wstrętnym niedźwiadkiem. – Przerobię cię na kolczyki, ty kryształowy tchórzu! – krzyknęła sfrustrowana. I wstała, krzywiąc się z bólu. Niestety nagły wstrząs zmusił ją do szybkiego powrotu na ziemię. Wszystko się ruszyło, przyprawiając o zawroty głowy.

Dopiero po chwili Es zauważyła miśka, głównie przez to, że ryknął przeraźliwie głośno. I jako cel obrał sobie tym razem panterołaka. Przemieniona zaś zamyśliła się nad tym jak by pokonać stwora. Zaintrygował ją skok zmiennokształtnego w jedną z tych dziwnych czarnych tafli. Jednak wolała nie powtórzyć jego wyczynu. Musiała pomyśleć, a ranne skrzydło okropnie dawało się we znaki. Wtem przypomniała sobie tę dziwną fontannę. Nie chcąc tracić czasu, ruszyła biegiem, a umiała się dość szybko poruszać. Więc udało jej się tam dotrzeć bez szwanku, aczkolwiek cały czas była w gotowości, choć nie miała pojęcia jak zaatakować miśka, mogła stosować jedynie zręczne uniki. Póki jednak stała tu sama i chwilowo bezpieczna, stwierdziła, iż chętnie by się napiła więc nabrała odrobinkę wody w swoje dłonie i wypiła, tego jej było trzeba.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

W ciele Esmeraldy zaszło wiele zmian fizjologicznych. Poczynając od uderzenia gorąca, zalania się potem, zwiększonego ciśnienia, które napierało z całej siły na gałki oczne. Zupełnie jakby za chwilę miała przejść kolejną przemianę w swoim życiu. Jednak głowa jej nie pulsowała, ani nie była w stanie zatoczyć koła, gdy uderzyły ją obrazy. Wybrane obrazy z życia, od dzieciństwa, po wiek dojrzewania aż po twardą sześćdziesiątkę na karku, którą przeżył… Yastre.
Esmeralda nie mogła wyrwać się z rąk tego dziwacznego uścisku. Mogła jedynie odnieść wrażenie, że do jej ciała wstąpiła już… trzecia osoba. Ona sama, Ira a teraz i część Yastre… Albo zaledwie minimalna część zmiennokształtnego.
Sam panterołak odczuł nagły ścisk w sercu, ale w obecnym stanie mógł jedynie wolno trwać w nasilającym się bólu, który normalnie potrwałby zaledwie kilka sekund.
Misio zaś ryknął raz jeden i drugi przestępując z łapy na łapę z nerwów. Oj bardzo był zbulwersowany zachowaniem dwójki! Postanowił więc wziąć się za tego obecnie wolniejszego. Musiał wygonić lub zabić niechcianych gości. Stąd też we wściekłości i w rozpędzie wskoczył do jednej z ciemniejszych ścian i szarżował w stronę panterołaka, a w jego oczach widać było mord.

Staruszek chwycił Borgara za rękę próbując pomóc mu wydostać się z niewielkiej jaskini. Gdy tylko krasnolud był bezpieczny, Maldem westchnął wycierając czoło.
- Co za straszna jaskinia! Nie zdołałem krzyknąć w waszą stronę! To pasmo wzgórza, które widzisz tu o, ciągnie się i kryje miasto, posiada wiele takich jaskiń! O na Prasmoka! Miejmy nadzieję, że uda im się wydostać stamtąd… Teraz to już nie ma odwrotu… - rzekł z przejęciem.
Jaskinia rzeczywiście obsypała się śniegiem i tym samym zakryła swoje wejście. Zupełnie jakby wsiąknęła, a wszelkie przemiany czy też bodźce wewnątrz wzgórza nie były dla nich możliwe do odebrania. Nie słychać było dźwięków, ani też czuć wstrząsów. Wszystko pochłonęła kupa śniegu.
Siwy gość wskazał inną drogę krasnoludowi i wraz z nim przeszedł przez krótki tunel, przez który widać było już miasteczko. Oczywiście starzec poprosił o przytaszczenie worków. Kawałek za przejściem słychać było śmiech dzieci, żwawość miasteczka, które nie różniło się zbytnio od tych w Alaranii. Chociaż dziwić mógł fakt zbudowania domów z białego kamienia o słomianych dachach, które w głównej mierze były jednopiętrowe. Nie wchodząc nawet do środka można było domyśleć się, że to miejsce składa się z wielu uliczek i zamieszkiwane jest przez jeszcze większą liczbę osób.
- Dziękuję… - szepnął staruszek klepiąc Borgara po ramieniu. – Gdyby nie ty oraz twoi kompanii… nie udałoby się… - powiedział naprawdę wzruszonym głosem. – Odwdzięczę się – zapewnił. – I tobie i reszcie…
- Hej! Ohoho! Mamy nowo przybyłego?! – rozległ się kobiecy, bardzo dojrzały głos. Gdy tylko krasnolud skupił się na odnalezieniu źródła dźwięku, staruszek zniknął niczym kamfora wraz ze wszystkimi swoimi tobołami. Ot tak, po prostu.
Oczom krasnoluda ukazała się kobieta o ciepłej karnacji, jakby muśnięta była delikatną opalenizną. Twarz jej podkreślona była mocnym makijażem oczu oraz delikatnie zarysowanymi ustami, ale również i jej lico były przypudrowane brzoskwiniowym odcieniem. Włosy czarne, mocne sprężyny loków, które zlewały się z jej ciemnym ubiorem. Mrok pośród śniegu stąpał w jego stronę, aczkolwiek całkiem zgrabny i smukły. Szczególnie, że suknia zwężała się ku dołowi i delikatnie błyszczała spod wielkiego i grubego futra, które nadawało nieznajomej zimnego i zdystansowanego charakteru. Mimo wszystko emanowała kobiecością i kocim pazurem, co widać było w chodzie czarnowłosej. Biodra zgrabnie bujały się w idealnej harmonii z każdym krokiem o bardzo krótkiej, dziewczęcej długości. Nie dreptała jednak przy tym szybko. Słychać było jej obcas stukające o kamienny bruk miasteczka, a nawet przekraczając linię śniegu nie zdawało się być to żadnym dla niej problemem.
- Witaj towarzyszu! – Pomachała zalotnie dłonią. – Witaj w Hrivenore! – Uniosła nieco wyżej ręce ku górze nadając miejscu niemalże królewski charakter. Śmiało zbliżyła się w stronę krasnoluda, zupełnie nie obawiając się obcego. – Zbłądziłeś?
Awatar użytkownika
Borgar
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Borgar »

W przeciwieństwie do reszty trupy, jemu udało się zbiec z jaskini. Z początku dziwił się każdemu z osobna co ich skłoniło do wskoczenia do tej przeklętej dziury za tą wredną driadą, ale szybko się opamiętał. Z całej czwórki tylko on najmniej przebywał w ich towarzystwie to i pewnie najmniej rzuciło mu się na mózg. Wpierw upadek z absurdalnej wysokości przy czym wolał lecieć w dół, aniżeli w górę. To dopiero narobiłby w gacie gdyby w nieskończoność pozostawał wchłaniany przez bezkresne niebo. Potem szaleńcza jazda na prowizorycznym cokolwiek to miało być, a następnie pozornie bezpieczna i komfortowa jaskinia okazała się być jedną wielką pułapką dla głupich. W każdym razie staruszek choć raz wykazał się inicjatywą, a wbrew kruchej budowie ciała zdołał lekko dźwignąć opancerzonego krasnoluda w swoją stronę. Na ile cała ta sprawa od początku mu śmierdziała, tak teraz niemalże osłupiał kiedy niepozorny dziadyga wsparł nordyckie cztery litery. Machnął ręką na jaskinię jak i innych nieszczęśników kiedy ten, nie krasnolud, poruszony całą tą akcją prawie że wyszedł z siebie z troski i stanął obok. A pies im mordy lizał! Żeby to jeszcze mowa była o kimś kogo można opłakiwać! Całą chędożoną drogę musiał cierpliwie znosić drwiny i nonszalanckie podrygi obu kobiet, a przynajmniej teraz miał święty spokój. Życie pomimo wielu przeszkód nadal potrafiło obdarzyć tych cierpliwych sprawiedliwością. Nawet w tym spokoju umysłu nie wydawało mu się, ażeby mieli od tak sobie umrzeć. W końcu jedna z nich miała skrzydła, drugi mógł się zahaczyć pazurami w formie psa, zaś trzecia... pies jej mordę lizał. Nie wiedział dokładnie w jaki sposób, ale pewnie przeżyje jak cała reszta.
Dobrał się do towaru starszego pana, kiedy ten uprzejmie poprosił go o pomoc. W normalnych okolicznościach rozważałby tą opcję, ale zważywszy na okoliczności tyle mógł dla niego zrobić. Poza tym im szybciej udadzą się do miasta tym szybciej wyjaśni się ten cały kosmos. Po krótszej lub dłuższej przechadzce, sam do licha nie wiedział, ich oczom ukazało się owe miasteczko. Fakt, inaczej je sobie wyobrażał, ale tak długo jak oferowali piwo, tak długo nie miałby zamiaru komentować i jednocześnie rozwodzić się zarówno nad historią jak i architekturą tego miejsca.
- Dobra, dobra... jeżeli już musisz się odwdzięczać to przyjmuję zapłatę tylko w złocie lub w postaci złotego trunku.
Zaśmiał się udawanie. Nawet jeśli nie było po nim widać to całą drogę był poirytowany i tylko kilka kolejek piwa lub porządna bijatyka pomogłaby mu odreagować gniew. Nim zapuściliby się głębiej wpośród budowli wykonanych z czegoś tam zatrzymała ich panna. O nie! Jeżeli to kolejna irytująca jędza... Gdyby miał nóż to już sam by zaczął mu się otwierać, lecz ku jego zdumieniu jak i miłej odmianie, ta okazała się być w zupełnie innym świecie chowana.
- Ej...
Chciał szturchnąć dziadka, lecz tego już nie było. W efekcie krasnolud wykonał nikomu nieznany gest łokciem skierowany w powietrze. Komiczne? Gdyby nie był wkurzony to najpewniej byłoby komu się śmiać. No i znowu jakaś scena, z której nie wiedział jak wyjść. Ba! Cóż on miał sobie o tym wszystkim myśleć? Okazało się, iż ostatnia ocalała osoba była iluzją, a jedynie on sam dotarł na miejsce przed wszystkimi innymi. Teraz niechaj się zaśmieją z prędkości krótkonogich krasnoludów to już Borgar by im wygarnął co o tym sądzi. Kobieta wykonywała coraz to śmielsze ruchy w jego stronę. Wszystko ładnie, pięknie... tylko dlaczego na krasnoludzki gust wyglądało to tak jak gdyby na kogoś czekała? Kto normalnie podchodzi do nieznajomej mu osoby i woła "O, dzień doberek! Piękna pogoda, nieprawdaż? Zabłądziliście? A kur..." W tym momencie musiał odpowiednio odpowiedzieć oczekującej na odpowiedź osobie. Intuicyjnie lub nie, ale automatycznie nabrał lekkich podejrzeń względem jej osoby.
- Nie, jajca sobie robię! Oczywiście, że się zgubiłem i nawet nie wiem czym ten Hrivalenore jest do diaska ciężkiego.
Zaczął mniej przyjemnym tonem, lecz posiadał w sobie pewne pokłady opamiętania. Miast pozwolić jej na dłuższe wywody postanowił na własną rękę zbadać okolicę.
- Najpierw ta trupa błaznów mnie prześladuje, a teraz wątły jak cięciwa staruszek mi znika z pola widzenia. Na dodatek strasznie chodzę nabuzowany więc uprzejmie proszę, sio ode mnie zanim znowu będzie, że oooooo! Jakież te krasnoludy straszne i brzydkie. O, i biją! I piją i plują i szczają i srają i szczekają... mam już tą całą wyprawę po dziurki w nosie!
Począł iść w stronę budynku, który na nordycki gust wyglądem przypominał karczmę. Wolał oddalić się w ustronne miejsce, aniżeli wejść z kimkolwiek w potyczkę słowną.
- Tak, tak... dzień dobry, miło mi poznać, ale teraz chędożę to wszystko na dzisiaj i idę się nachlać!
Niespecjalnie czekając na odpowiedź miłej i czarującej kobiety, o czym nie wspomniał w trakcie potoku swoich słów, tylko udał się gdzie go nogi poniosły.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Dobra, Yastre musiał uczciwie przyznać, że manewr z gonieniem niedźwiedzia przez lustra niespecjalnie mu wyszedł, na swoje usprawiedliwienie miał jednak tylko tyle do powiedzenia, że nigdy nie był specjalnie mądrym kotem. Obrócił się przez ramię - co trwało irytująco wiele czasu - i gdy zobaczył zamykające się za nim przejście jęknął spuszczając smętnie uszy.
        - No kurka wodna, no… - burknął. A gdy rozejrzał się i dostrzegł, że jedyne możliwe wyjście jest tak strasznie daleko, znowu jęknął i z niezadowoleniem nadął policzki. Spróbował jeszcze pomacać wkoło siebie, bo może tamto stare lustro tylko jakoś się zasłoniło czy coś, ale niestety jak przejścia nie było wcześniej, tak i nie było go teraz. Niezadowolony zmiennokształtny zaczął przemieszczać się przez wszechobecną biel burcząc z niezadowolenia pod nosem. Był żywiołowy, szybki, ruchliwy, a ograniczenia jakie nakładało na niego to magiczne miejsce bardzo, ale to bardzo go irytowały! Przez moment zastanawiał się, czy po przemianie nie byłoby mu łatwiej, jednak za bardzo się bał, bo co by się stało, gdyby nie mógł na przykład wrócić do swojej ludzkiej formy? Albo jakby zmiana postaci była zbyt wolna i coś mogłoby przez to nie wyjść? Nie, nie był aż tak głupi, by ryzykować, więc na dwóch nogach, zaciskając zęby i burcząc gniewnie, parł przed siebie.
        - A… - okrzyk bólu ugrzązł mu w gardle, gdy nagle coś jakby dźgnęło go w serce. Spróbował podnieść rękę i złapać się za bolące miejsce, ale poruszał się jakby był po szyję zanurzony w błocie, gest trwał więc w nieskończoność. A serce bolało jeszcze dłużej! Panterołak nie miał jednak czasu by czekać aż samo przejdzie, bo zaraz gdzieś za nim otworzyło się nowe przejście, przez które wskoczył do środka opancerzony niedźwiedź.
        - O kurka! - krzyknął, bo to jeszcze w miarę mu wychodziło. W tej przestrzeni zupełnie stracił swoją siłę, szybkość i zwinność i był teraz w naprawdę kiepskim położeniu. Czuł jednak co jest w stanie zrobić ze swoim ciałem i jeśli dałby radę, spróbowałby uskoczyć przed szarżującą bestią, może później złapać się jego boku i jakoś tak przyczepionym do niego wydostać się z tego miejsca. Lecz jeśli był zbyt wolny, pozostawało mu jednak przyjąć szarżę. Podskoczyłby, by nie zostać zmiecionym z nóg i jakoś spróbowały złapać miśka za szyję albo za mordę, byle tylko nie napatoczyć mu się pod kły, bo widział, że jedno kłapnięcie pośle go w jednej chwili w zaświaty. A tam było mu bardzo, bardzo nie po drodze! Pamiętał na dodatek, że gdzieś widział, jak grupa mężczyzn dla rozrywki ujeżdżała na oklep wściekłego byka - skoro im się to udawało, to on poradzi sobie z ujeżdżeniem niedźwiedzia, a co!
Zablokowany

Wróć do „Kraina Hrivenore”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość