Leonia[Podziemia Leonii, czarny rynek] Interes życia

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Zablokowany
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

[Podziemia Leonii, czarny rynek] Interes życia

Post autor: Undine »

        Podziemna hala, w której ustawiono szklane akwarium przypominała amfiteatr. Scena, na której z pewnością stało już wiele niewolników teraz była jeszcze pusta. Jedynie co jakiś czas z zaplecza przybiegał ktoś niosąc wiadra z morską wodą, by wypełnić szklane więzienie. Po mieście oraz okolicach już od długiego czasu można było usłyszeć plotkę, że dzisiejsza aukcja będzie wyjątkowa. Seatan, jeden z najbardziej znanych handlarzy na czarnym rynku podobno tym razem złowił doprawdy interesującą sztukę, którą sprowadził aż z Morza Cienia. Sam ten fakt sprawiał, że towar sporo zyskiwał na wartości.
        - Ruszać się, wy psubraty! Bo jeszcze nam się nasza rybeńka za bardzo wysuszy! - Wykrzyknął mężczyzna wyraźnie po pięćdziesiątce, z kilkudniowym zarostem na twarzy oraz szramą przebiegającą przez lewą część facjaty. Jego mina wskazywała, że był wyraźnie podekscytowany. Prawą dłonią czule głaskał drewnianą podłużną skrzynię stojącą obok niego, a gdy zaciągnął się fajką niejedna niewiasta mogłaby się przestraszyć obleśnego uśmiechu, którym obdarował wilgotne deski. W środku czekało na niego zapewnienie o dostatnim życiu! Niech tylko ta aukcja się skończy, a będzie sypiał na stercie złota. O tak, ta morska dziwka to z pewnością był najlepszy zakup w jego życiu. A jeszcze lepszy był fakt, że tak właściwie nic za nią nie zapłacił! Gdy przybył na miejsce spotkania ze swoim "zaopatrzeniowcem" znalazł stertę martwych ciał oraz syrenę, do której zmierzali ożywieńcy. Cóż, zatapianie kilku monstrum w wodach Mglistego Bagna może nie należało do jego ulubionych rozrywek, lecz czego się nie robi dla zysku?
        Gdy akwarium zajmujące niemal połowę wielkiego podestu było już napełnione otwarto skrzynię. Pracownicy Saetana, którzy jeszcze nie widzieli jego nowego nabytku sapnęli głośno z wrażenia. W skrzyni znajdowała się szklana trumna wypełniona wodą, a w środku syrena tak piękna, że swą urodą przyćmiewała najznakomitsze niewiasty całej Alaranii. Łuski o ciemnym lazurowym odcieniu odbijały ciepły blask pochodni rozwieszonych po całej hali. Zamknięte oczy przyozdabiały długie rzęsy, a zza falujących delikatnie włosów w odcieniu nocnego nieba wystawały dziwaczne uszy zwieńczone błoną. Jej jasna skóra przywoływała na myśl mleko, a szmaragdowy ogon zdawał się być istną skarbnicą złota. W końcu ileż mogłyby kosztować łuski najprawdziwszej magicznej syreny?
        - Nie sterczcie tak gamonie! Wrzućcie natychmiast usypiające zioła do wody. Tylko w mniejszej ilości, niech klienci nacieszą oczy przytomną rybką. Jazda! - "Całe szczęście, żem znalazł tą mieszankę na powozie obok syreny. Tak naprawdę były one jedynym zabezpieczeniem przed magią tej ogoniastej suki." Strach pomyśleć co by się stało, gdyby Undine oprzytomniała na tyle, żeby użyć swoich zdolności. Cała Leonia skończyłaby pod wodą!
        Przygotowania trwały, syrenę przetransportowano już na jej zaszczytne miejsce wewnątrz akwarium. Niedługo aukcja się zacznie, ktoś wyjdzie stąd z o wiele lżejszym mieszkiem, a Saetan wzbogaci się na tyle, że do usranej śmierci będzie mógł mieć dziewek, wina i złota pod dostatkiem. Z kolei na miejsce schodziło się coraz to więcej zainteresowanych największą atrakcją wieczoru - syreną. Oglądając ją każdy miał zamiar przywłaszczyć sobie zarówno ciało jak i duszę istoty, która powinna być jednością z morzem, a nie luksusową ozdobą na salonach. I tylko czekać, aż pójdzie pod młotek. Seatan zaś wiedział co robił. Specjalnie czekał do ostatniej chwili, by każdy zainteresowany mógł podejść. Widział chciwość i pożądanie w oczach tych wszystkich bogatych idiotów, niejednokrotnie równie wielkie jak swoje własne. Tak naprawdę nigdy nie zamierzał sprzedać swojego klejnociku. Owszem, odda ją na kilka dni, by potem ktoś znalazł puste akwarium oraz jej właściciela całego we krwi. Nie był głupi, już dawno to wszystko dokładnie zaplanował, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu.
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

Kapitan Pomarańczka zajmowała zaszczytne miejsce w swym łożu, delektując się cudownym smakiem zrabowanego rumu. Kradzione zawsze smakowało najlepiej, czar ten obejmował nawet najbardziej podrzędne trunki. Wszakże nie wydawali na to ani grosza, jedynie walczyli. Niby amunicja, opatrunki i inne zostały w tym procesie zużyte, lecz łup zwracał to z nawiązką. Dlatego też alkoholi nie brano pod uwagę, to wbrew niepisanym zasadom. Co ma procenty od wieków wartym poświęcenia i tylko na użytek własny. Reguła ta obejmowała jeden wyjątek - wartość danego napitku. Za odpowiednią ilość ruenów, pogwałcenie tej reguły grzechem nie jest.
- Pływając po dziesiątkach mórz...! - I kolejny łyczek. Była to trzecia butelka o słusznych rozmiarach. Arlene powagą tryskała rzadko, a podróż w celach sprzedaży łupów to idealna okazja do spicia się niemalże do nieprzytomności. Kwestia tego, iż robi to PRZED a nie PO jest marginalna. - W czasie tysiąca zakrapianych burz...! - I jeszcze jeden i jeszcze raz, pijta pijta na zaczerwienioną twarz.
W ramach odmiany zaczęła turlać się po pościeli, nie przerywając swoistych szant. Niewiele przypominały one te oryginalne, ale kogo to mogło w tej chwili obchodzić. Nadal miała sporo do wypicia, kwestia prawidłowego obciążenia okrętu. Poświęcenie godne anielskiego, a jak!
- A może w tej bajce będą smoki! Tak, smoki! - krzyknęła radośnie, choć na pokładzie raczej nikt tego nie słyszał. Usiadła i przekręciła butelkę do góry dnem, pusta. - Kiedy? Jak? Dlaczego!? - Prawdziwa ludzka tragedia, nie to co susze. Na kaca przyjdzie jeszcze czas. Podniosła zgrabny tyłeczek, usiłując złapać równowagę. Machała przy tym rączkami niczym jakaś szamanka voodoo.

Po paru minutach jak najostrożniej starała się zejść po schodach na dolny pokład, rumu brakło. "Trzy butelki to mało, pięć umiarkowanie" - tak, to idealny pomysł. Grunt to ufać sobie. Już prawie, już za sekundę i... JEST! Masa wypełnionych pod koreczek butelek, czekających na najukochańszą Panią Kapitan. Czuła się jak prawdziwa matka, tuląc dwie z nich do swych piersi.
- Lepsze niż dzieci, słodsze niż mężczyzna. Alkohol nie pyta, alkohol zrozumie! - Czasem najlepszym możliwym komentarzem pozostaje cisza, dlatego Bosman Nepos odezwał się dopiero po chwili.
- Kapitanie, za chwilę przybijemy do Leonii.
Tylko cud i troskliwość Pomarańczki ocaliły trunek przed rozbiciem się. Szubrawiec omal nie wystraszył jej na śmierć i niemalże przyczynił się do utraty cennego towaru. W pierwszej chwili chciała dać mu jasno do zrozumienia, co o tym sądzi, jednak handel czekał.
- Rueny, rueny czekają! - Krzyknęła radośnie, starając się powrócić na górny pokład. - Towary na plecy, łapówki w gotowości. Przybijamy i zarabiamy! W razie czego pełna gotowość bojowa, kto wie co strzeli do łba tym piratom, nie wolno im ufać.

Własny kącik na czarnym rynku stanowił jedynie formalność. Kto miejsca Kapitan Arlene nie użyczył, temu ocean lekkim nie będzie. Straszliwy gniew Lewiatana spotka szubrawca i sprowadzi zagładę na ciało niegodziwca. Duszą zajmie się sąd ostateczny, jeśli ktoś wierzy w takie pierdoły. Kawior, wina zachodnie (nazwy są pokrętne), cztery bogato zdobione działa i broń szermiercza w podobnej stylistyce, kilka bardzo interesujących dla kolekcjonerów dokumentów, parę orderów, kapitański kapelusz - towarów wiele (jedwab, klejnoty - warto o tym wspominać? To oczywistość). Shanti zajmowała się sprzedażą, trzeźwa kobiecina i lepsza w te klocki od Pomarańczki. Za to uczciwa wobec swojej pracodawczyni, to się ceni. Właśnie, rudowłosa w tym czasie...
- Sy - sy - syrenka!? Gdzie? Jaka? Śpiewa? - Nie mogła uwierzyć własnym uszom i oczom, mieli na sprzedaż pół rybę pół nie rybę. Takie łuskowate coś z morskich opowieści. Aż musiała ją zobaczyć. Z dwiema butlami rumu przy sobie i papugą Franklinem na ramieniu. Wsparcie na rozum i odpowiedni komentarz, o przybocznych korsarzach nie wspominając. Nawaloną piratkę musieli jakoś przypilnować, kto wie co strzeli do łba tej słodkiej istotce. Zainteresowana tym nietypowym zjawiskiem, oglądała morskie stworzenie z każdej możliwej strony. Nie omieszkała zerknąć też tam, gdzie każdy facet dostawał ślinotoku. Oczy takie piękne!

- Chyba nie myślisz, że ona... - szeptali miedzy sobą załoganci. Nawet ci zajmujący się handlem nie mogli tego nie zauważyć. Alkohol to zło.
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

Post autor: Undine »

        Saetan stał z boku podziwiając samozwańczych koneserów sztuki czy po prostu bogatych szlachciców, którzy nie mieli co zrobić ze swoim majątkiem. Tak... każdy z nich ślinił się na widok jego zdobyczy. Dostrzegł nawet jakąś nawaloną rudowłosą i jedyna rzecz jaka przyszła mu do głowy to "Jakim cudem ona jeszcze stoi na nogach?". No ale przecież miał lepsze rzeczy do roboty. Hala wypełniała się coraz bardziej, a tłum wokół akwarium pozwalał sobie na zbyt wiele. Zaczynały się pierwsze kłótnie do kogo będzie należeć zjawiskowa istota. "Głupcy... przepychajcie się, śmiało. Oddajcie mi całe swoje majątki, ale ona i tak nigdy nie będzie wasza. Moja rybeńka, zarób dla mnie dużo ruenów maleńka!" Aż zacierał ręce. No, trzeba jednak brać się do roboty!
        Żaden z obecnych jednak nie wiedział, że otumaniające zioła nie działają tak, jak powinny. W sumie Undine powinna podziękować swojemu obecnemu właścicielowi, że aż tak zadbał o jej wygody, by dostarczyć świeżą morską wodę do jej akwarium. Słona ciecz opływała jej ciało, wypłukiwała z organizmu kobiety narkotyzujące substancję, a siła morza powoli stawała się jej własną. Z każdą chwilą coraz przytomniej patrzyła na ludzki światek ze swojego szklanego więzienia. Zbyt słaba, by używać magii na razie nie próbowała żadnej ucieczki, lecz to już była jedynie kwestia czasu. Magia wypełniała całe jej życie, ciało czy ducha. To właśnie dlatego jej oczy nie widziały ponurych podziemi i przerażających twarzy, lecz mieniły się wszelkie odcienie złota i cyny. Niemal dławiła się od ostrych, gorzkich to łagodnych smaków aur, zaś zapach morza był tak wyraźny, że sama syrena nie była pewna czy faktycznie jej ukochany dom jest tak blisko, czy ma do czynienia z żeglarzami.
        Wtem przed sobą ujrzała czerwonowłosą kobietę z papugą na ramieniu. W sumie... jej aura nie była tak złowieszcza jak większości tu obecnych. Być może... cóż, dlaczego nie powinna spróbować? Skupiła się na ptaku Pani Kapitan mówiąc wprost do jego umysłu, efektem czego papuga sama zaczęła przemawiać.
        - Pomocy!Hilfe! Statek tonie, ratuj się kto może! Skarby zatopione, załoga tonie! - Może niekoniecznie o to jej chodziło, lecz papuga nie była aż tak skora do pomocy syrenie. Niemniej przekazała to, co Undine przede wszystkim chciała powiedzieć rudowłosej - za pomoc morskiej istocie piratka mogłaby zyskać naprawdę znaczny zapas złota, klejnotów oraz drogocennej zastawy, które zdobiły dno oceanu.
        Nie miały jednak więcej czasu na rozmowę. Pomagierzy Saetana odpędzili wszystkich od akwarium, zaś sam handlarz zajął zaszczytne miejsce na mównicy. W międzyczasie na podium wyniesiono resztę towarów, a handlarze ustawili się gotowi zacząć wydawać swe oszczędności.
        - Witajcie bracia i siostry, przyjaciele! Tym razem mam zaszczyt poprowadzić aukcję. Jak widzieliście przygotowałem dla Was coś naprawdę specjalnego! Pozwólcie jednak, że nasz syreni skarb zachowam na sam koniec. A teraz... pierwszy eksponat, hehe, to magiczny medalion z Merdelain. Pozwoli wam stać się niewidzialnym dla wrogów przez 10 min, cena wyjściowa to sześć tysięcy ruenów, kto da więcej...?!
        W ten sposób pod młotek poszło wiele drogocennych artefaktów, wspaniałych gobelinów oraz biżuterii godnej królowej. Chętnych nie brakowało, ale wszyscy czekali na najlepszy kąsek spotkania. A syrena? Pływała to z jednego końca akwarium na drugie. Czuła się jak ptak w klatce, o ile można tak powiedzieć. Ciasta przestrzeń doprowadzała ją niemal do szaleństwa. Marzyła jedynie, żeby to zgromadzenie się skończyło. Przecież nie przeniosą jej od razu po zakończeniu aukcji, prawda?
        - No dobrze. Teraz to, na co wszyscy czekają! Syrena, legendarna istota morskich głębin. Zwróćcie uwagę na perły w jej włosach! Któż by nie chciał mieć takiej rybeńki w swoim prywatnym akwarium? Jedna jej łuska jest warta więcej niż najdroższa rzecz na tej aukcji, poza nią samą oczywiście! Nie szczędźcie ruenów moimi mili! Cena wyjściowa to pięćset złotych gryfów! Któż z was się skusi?
        Cóż tu wiele mówić? W jednej chwili rozgorzała wrzawa, kiedy jeden przez drugiego chciał wykrzyczeć większą kwotę.
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

Franklin twardo trzymał się ramienia swojej właścicielki, o ile ta miała zamiar utrzymać względną stabilność. Czwarta butelka w trakcie opróżniania, okręt Arlene buja mocniej niż w czasie sztormu. Jeden niewłaściwy krok i nieszczęście gotowe. Kto niewiastę w swe ramiona złapie, ten nic nie zyska - smutna prawda. Nie tyczy się jej bandy, mieli obowiązek utrzymać ją na poziomie. Ponoć kapitan reprezentuje swoją łajbę, więc Pomarańczka powinna jawić się jako niegroźna jednostka rybacka; cholernie mocno uzbrojona i mogąca sprawić bardzo niemiłą niespodziankę swym pojawianiem się i znikaniem. Raz mnie widzisz - teraz toniesz. Wtem to upierdliwe ptaszysko zaczęło wygadywać jakieś głupoty
- Ej! Który mi upił papugę, bo tego nie pamiętam - skomentowała początkowo w ten sposób te głupoty. - Hilfe? Jakie hilfe? Co za hilfe do stu tysięcy kartaczy? - dopiero po chwili i kolejnym łyczku rumu zaczęła się zastanawiać, filozofka psia krew. "Tatko tego na pewno opierzonego złodzieja nie uczył." - warto pamiętać, że lotny kurczak lubił podjadać z jej talerza. Powinna zgłosić kradzież straży miejskiej.
W międzyczasie odsunęła się od pływającej w szklanym opakowaniu syreny. "Ciekawe czy umie ładnie śpiewać... i sprzątać, mi się nie chce. Zaraz, przecież ja nie sprzątam! Ale i tak nie mam na to ochoty" - tona myśli zaprzątała zmącony alkoholem umysł, jednocześnie sprawując pieczę nad wyciśnięciem ostatnich monet z zainteresowanych pirackimi łupami. Nawet sprzedała lokację zatopionego "Suwerena", same cztery działa z tego okrętu to za mało. Innych śmieci nie brała nadto pod uwagę, niegodne wystawienia na aukcji.
- Zestaw czternastu pereł korony Starego Imperium, złota obręcz gratis! - Bardzo piękne słowo, "gratis." Synonim zwrotu: i tak zrobię was w jajo. Dokładnego pochodzenia nie znała, jednak ozdóbki są autentyczne. Pewnie jeden z wielu modeli, czort wie. Grunt to skrzynia pełna złota, jedna z wielu tego wieczoru. Bogowie kochani (i nieistniejący), pieniądze lały się bardziej niż rzeka. To jest bardzo dobry dzień!
- Suknia jakiejś księżnej z Karnsteinu, niestety właścicielka uciekła! Nowa, raz noszona! Jedwab, złote nici... - Doliczyć grację, z jaką została przez Arlene podniesiona. Pytanie brzmi, podziwiać syrenę czy rudowłosą. Dylematy, dylematy... Zapewne dodatkowe 30% zysku dzięki temu nieświadomemu manewrowi. Technika sprzedaży to klucz do zarobku. - Za opłatą znajdziemy właścicielkę - taki żarcik.

I tak czas leciał i leciał, godzina za godziną; towar za towarem...
- Franki, kto ci tych głupot w ogóle nauczył? - aż przypomniała sobie o tym "hilfe", przyglądając się dalszym akcjom. Przy okazji jej piraci targali zysk na okręt, to bardzo bezpieczne miejsce.
- Ryba! Ryba! - Krzyczał, wskazując dziobem na zwierzątko akwariowe.
- I teraz wszystko stało się jasne, jestem pijana - mamrotała pod nosem. - Albo grozi mi, Lewiatanowi i załodze albo zna lokalizację skarbu zagubionego za sprawą zatopionego okrętu partaczy i w zamian za uwolnienie mi go wskaże... - Idealna teoria spiskowa, kolejny łyk za pomysłowość.
- Popieprzyło mi się we łbie, więcej nie piję - stwierdziła, odstawiając rum. Cuda! - Ale i tak ją chcę... po coś, na coś. Nieważne.

Aż w końcu licytacji...
- Mam plan ale potrzebuję rumu - powiedziała w kierunku swojego kamrata, po czym szeptem - Burtą na to miejsce, gotuj salwę na przylot papugi. Dyskretnie. A teraz jazda, sucho w gardle! - Dopiero ostatnie wręcz wykrzyczała. Biedak prawie ogłuchł.
- Dwa tysiące - odezwała się po chwili, sprowadzając blady strach na niektórych zainteresowanych. Należało odsiać drobnicę od szlachty.
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

Post autor: Undine »

        Dwa tysiące, czy on dobrze usłyszał?! Oczy Saetana błysnęły chciwością. W końcu zaczynały się kwoty, na jakie miał nadzieję! Oby tylko ten zapijaczony babsztyl naprawdę posiadał kwotę, którą wykrzykuje. Potem spotka ją szybka śmierć w nagrodę, że tyle swojego dobra mu powierzyła na wieczne przechowanie.
        - Dwa tysiące złotych gryfów od czerwonowłosej Pani Kapitan! Czy ktoś da więcej? Spójrzcie proszę na tą delikatną skórę syreny koloru najdroższych pereł. I zaręczam Was, swoim głosem dosłownie potrafi ukoić strapioną duszę!
        - Dwieście pięćdziesiąt tysięcy ruenów! - Jak widać nadal na sali znajdowali się tacy, którzy za wszelką cenę chcieli mieć syrenę w swoich willach. Część zainteresowanych niestety nie sprostała wymaganiom cenowym i oddaliła się zakupić tańsze towary posyłając co rusz tęskne spojrzenia w kierunku akwarium. Szlachcice, kupcy, handlarze oraz inni posiadacze podejrzanie wielkich majątków nie zamierzali jednak odpuścić.
        Wartość Undine sięgała już powoli trzech tysięcy złotych gryfów i stale rosła, gdy syrena nie dawała już rady wytrzymać. O ile morska woda przywróciła jej świadomość, tak teraz była przytłoczona nawałem negatywnych aur. Instynkt kazał jej uciekać, odpłynąć jak najdalej w ciemne głębiny. Silnym ogonem co chwila uderzała o szklane ściany swego więzienia, które siłą rzeczy zbyt wytrzymałe nie były. Za każdym razem dało się dostrzec coraz to nowe pęknięcia, zaś charakterystyczny zgrzyt ginął wśród ogólnego hałasu. W końcu nadszedł jednak moment, kiedy akwarium nie wytrzymało. Woda polała się strumieniami na kupców w pierwszych rzędach, zalała całkowicie podwyższenie oraz gwiazdę wieczoru - prowadzącego z kostropatą gębą. Syrena w jednej chwili znalazła się na parkiecie uderzając ogonem dosłownie jak ryba wyjęta z wody.
        - Na co czekacie, łapać ją! - Saetan krzyknął na swoich podwładnych, którzy wybiegli zza kulis. Byli coraz bliżej syreny, lecz kiedy postawili stopy na mokrym drewnie Undine zaoszczędzoną energią przymroziła im nogi do podłogi. Nie byli w stanie ruszyć się choćby odrobinę. Gdzieś dalej na widowni łatwopalne towary zajęły się ogniem, a całą aulę wypełniła mgła. W tym rozgardiaszu nikt nie zauważył, że syrena nie leżała już w tym samym miejscu. Mało kto zwracał uwagę na przemykającą pod ścianą blondwłosą dziewczynę w prostej sukni, która wzrostem dorównywała nastolatkom. W blasku ognia charakterystyczne były perły wplecione w złociste pasma. Takie same, jak wcześniej miała syrena.
        - Zamknąć wszystkie wyjścia, łachudry przebrzydłe! To pieprzona ryba, musi gdzieś być! Macie ją znaleźć! A każdemu, kto spróbuje ją ukraść osobiście utnę łapy! - Nie, to nie mogło tak być! Syrena miała być dla Saetana gwarancją dostatniego życia. Nie mógł jej stracić! Jego złotko uciekało, wymykało mu się z rąk przez jego własną głupotę. - Trzeba było nie oszczędzać na tym cholernym zielsku...
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

- Dwa tysiące dwieście - rzuciła od niechcenia, groteskowo zasłaniając twarzyczkę i ziewając. Drobniejsze kwoty brzmiały tak niemiło. Pięćdziesiąt (końcówka ostatniego typka), pieprzony gołodupiec. Co można kupić za tyle? Wypasioną suknię? Kule armatnie? Nawalić się i utrzymywać ten stan bardzo długo? To nie dla niej, Pomarańczka stała ponad tym! Należało mieć klasę, szanować wrogów. Czasy ciężkie i niesprzyjające piractwu, tym bardziej stać na poziomie. - Cztery tysiące - kolejna suma, kolejne rozczarowanie zainteresowanych. Zaczęły też krążyć szepty typu "łże", "nie stać jej", "co za niewychędożona... wiadomo kto." To ostatnie nawet prawdziwe, jednak wiedzieć o tym nie musieli. Dopiero niektórzy przypomnieli sobie, ile przed paroma chwilami przepuścili na jej towarach. Niestety, w tej chwili wydatek na Syrenę to niewielka kwota.

Wtem rybcia się uwolniła i wybuchła panika. Wszędzie woda i ludzie na podłodze, upadli bo pewno pijani. Lenie i hultaje, tylko alkohol w głowie, co za chamstwo! Jak można ubijać interesy w stanie nietrzeźwym? To nierozsądne i niepoważne. Oczywiście Arlene to nie dotyczyło, miała immunitet. Technika sprzedaży sukni to dodatkowy zysk, na trzeźwo by tak nie zrobiła. Reprezentowała gatunek osób pozytywnie pijanych. Powstał jednak pewien problem, uwolniona i rzucająca tu i ówdzie czarami Syrena to zanadto rozbrykana istotka. No i jak miała zapłacić za takie coś? Opakowanie uszkodzone wiec i cena w dół. Na domiar złego...
- TYLKO NIE RUM!!! - Wybuchł pożar który w swej złośliwości objął i buteleczki z trunkiem Pomarańczki. Kumulacja zła wszelakiego, dramy i rozpaczy. Setki tysięcy złamanych serc oraz wysyp istot z piekła rodem na powierzchnię. Utrata okrętu starego wilka morskiego i bankructwo. Zhańbienie siebie oraz rodowego nazwiska i śmierć przez tortury. Rozbita butelka, miliard lat nieszczęścia! - Ratować skrzynie! - Pieniądze równały się kolejnym butelkom, czyli pośrednio ratowała rum. Cztery wypełnione po brzegi skrzynki ewakuowane tuż przed zamknięciem sali. Do tego jej towarzystwo zmalało do czterech osób. Pułapka!

Mgła nie ułatwiała niczego, zwłaszcza pijanej Pani Kapitan. Błądziła tak zagubiona w poszukiwaniu wszystkiego i niczego, aż w końcu wpadła na kogoś. Niewielka dziewczyna z perłami we włosach, do stu tysięcy kartaczy kolejna rozdziawa. Smarkula chcąca upodobnić się do syreny i rozpraszająca uwagę i równowagę piratki. Ta runęła na nią, po czym obie padły na ziemię bokiem. Dobrze, że przez mgłę mało widać - twarz wymykającej się naturianki (czego JESZCZE świadomym nikt nie był) znalazła się pomiędzy kobiecymi atrybutami Arlene z rejonu klatki piersiowej.
- Serdecznie uprasza się o niemacanie moich cycków! - krzyknęła z rumieńcami na policzkach, chociaż prędzej to od alkoholu.- Zaraz... rybcia? - Taka jakaś podobna się wydawała, te perełki i całokształt. Wnikliwy wzrok analizował to dziwne zjawisko. "Uszy nie te, ale reszta twarzy już tak. Tylko skąd kieckę ma i gdzie ogon schowała?" - Tysiące pytań bez odpowiedzi, tematyka nie dla reszty zidiociałej gawiedzi.
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

Post autor: Undine »

        No cóż, nikt nie przychodzi na tego typu aukcje, jeśli nie ma pokaźnych ilości ruenów w sakwie. Pani Kapitan miała o tyle dobrze, że nawet gdyby jej jakiś knypek podskoczył, to pewnie i załoganci by pomogli. A propo załogi... czyż to nie byłby prosty sposób na pozbycie się epitetu "niewychędożonej"? Tyle chętnego mięska... znaczy ciałka tylko na to czekało! No ale mniejsza, seksualnością Pomarańczki zajmować się tutaj przecież nie będziemy!
        Wróćmy do sedna sprawy. Kiedy aula została zasnuta przez mgłę tak naprawdę było mało co widać. Ktoś z tyłu krzyczał, by odsłonić otwory wentylacyjne. Kilka metrów od niej jakiś człowiek stanął w płomieniach próbując ratować tuzin butelek wytwornego wina. Ludzie nawzajem przepychali się, przewracali... istna dzicz po prostu. A niby człowiek miał stanowić jeden z wyższych poziomów łańcucha pokarmowego?
        Undine próbowała dostać się jak najdalej od swoich porywaczy. Wiedziała, że jeśli nie ucieknie teraz prawdopodobnie już nigdy nie zanurzy ogona w oceanie. Rozważała poczekanie, aż hala opustoszeje, lecz w takim tłumie osób łatwiej było się schować. Brnęła uparcie przed siebie, gdy wtem nagle wpadła na kogoś. Impet uderzenia powalił ją na ziemię, lecz pewnie i tak w końcu by upadła. Z każdym krokiem miała wrażenie, jakby stąpała bosą stopą po rozbitym szkle. Swoją drogą i tak była bosa. Najdziwniejsze okazało się jednak to, że kiedy otwierała usta nie mogła zaczerpnąć powietrza! Odruchowo chwyciła za to "coś", co uniemożliwiało jej złapanie oddechu, dzięki czemu piratka mogła cieszyć się krótkim, acz jak przyjemnym masażem swoich wdzięków. W końcu się udało! Cofnąwszy twarz spojrzała na rudowłosą, a gdy ta tylko wspomniała o rybci położyła jej palec na ustach.
        - Ciiiiii...! Po pierwsze nie jestem żadną rybą, a po drugie jeśli pomożesz mi stąd uciec dam Ci tyle skarbów ile tylko zechcesz. Tylko mnie nie wydawaj tej męskiej hołocie! - I kto by pomyślał, że z ust syrenki popłyną tak ostre słowa? Niegdyś uwielbiała ludzi. Nie sposób było zliczyć godzin wspólnie spędzonych z marynarzami. A teraz? Najchętniej ukryłaby się w odmętach najgłębszych wód na dobre półwieku.
        Próbując się podnieść na pewno nie sprawiała wrażenia ponętnej syreny, a plątanina rąk i nóg obu kobiet wcale w tym nie pomagała. Jakimś cudem jednak udało jej się stanąć o własnych siłach, lecz w tym momencie dostrzegł ją Saetan. W jego oczach płonęła istna furia, a gdy wskazał ją palcem głos mężczyzny mógłby burzyć góry.
        - Tam jest, wy patałachy! Jednej kobiety nie możecie złapać?! - Sam zeskoczył z podestu, przez co zniknął z oczu syrenie. Ta jednak miała inne zmartwienie, gdyż większość męskich spojrzeń utkwiona była właśnie w niej. Szybko jej potencjalni kupcy utworzyli okrąg wokół dwóch kobiet odcinając im każdą drogę ucieczki, a zbliżając się co krok coraz bardziej odbierali syrenie wolną przestrzeń.
        - Cholera, nie mam więcej mocy, żeby użyć magii... - Widać było, że morska piękność zaczynała panikować. Nie posiadała broni, nie umiała walczyć. Być może było to łatwowierne, lecz wierzyła w dobroć ludzkiego rodzaju. Lekcja była surowa, jednak wyciągnęła już odpowiednie wnioski.
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

Do Syreny najwyraźniej nie dotarła uprzejma prośba o zaprzestanie nieproszonego kontaktu fizycznego z dwoma obiektami stanowiącymi obiekt westchnień wielu panów, piersiami. Najwyraźniej istota ta chciała zaczerpnąć powietrza (z czego nikt jej nie podduszał) i bez najmniejszych skrupułów naruszyła nietykalność Arlene. Pod względem cielesnym na szczęście nie stała się rudowłosej krzywda, lecz to nie koniec. Mogło to doprowadzić do nieodwracalnych zmian w psychice dziewczyny. Presja otoczenia oraz wszechobecna panika połączona z gwałtem stopnia lekkiego, nikczemne zachowanie! Uraz na całe życie mogący skończyć się nimfomanią. Zapewne pochodziła z Piekieł i chce przekabacić bogu ducha winną kobietę na złą stronę mocy. Czyni to w najprostszy z możliwych sposobów, poprzez cielesność. Częściowo celu dopięła, gdyż dotyk ten należał do przyjemniejszych. Dziewczę zamarło na chwilę w bezruchu niczym poddane urokowi. Odczuła przy tym bardzo przyjemny dreszcz, krótki i intensywny. Usta mimowolnie pozostały na chwilkę otwarte, a policzki zaczerwienione bardziej niźli przez działanie alkoholu. Zdołała opamiętać się dopiero po kilku pierwszych słowach obiektu poddanego aukcji.
"Skarb... nie wydawaj... ile zechcesz... męska hołota... SKARB!" - Bardzo kusząca propozycja, model biznesowy najlepszym otrzeźwieniem. Współpraca mogła być owocna, to pewne. Jeśli jednak coś poszłoby nie tak, konsekwencje. Nie bez powodu miała swą nie do końca pozytywną sławę jako pirat. Może i słodka, lecz na równi krwawa. Odpowiadała za sporą ilość trupów, zapewne cmentarzyk. Taką ma pracę, kwestia interesów - nic osobistego. Niestety sytuacja zaczynała się pogarszać, ten handlarski dupek wypatrzył swój towar.
- Franklinie, niech nasza kochana załoga napierdala kanonadą, mają ich wydupczyć jedną salwą - powiedziała w kierunku swojej papugi, która to odfrunęła w kierunku wyjścia. Zamknięte, tylko czy na długo? Właśnie wtedy, w tej najczarniejszej godzinie, o plecy Pomarańczki uderzyła... pomarańczka. Zbłąkana owieczka niosąca chaos w odpowiednich rękach, musiała należeć do któregoś z zainteresowanych handlem. Błysk w oku Arlene musiał być iście legendarny. - Nie ruszaj się i stój cicho, mam plan - rzekła, chowając naczelne insygnia zagłady do kieszeni (owoc był dość drobny jak na swe standardy).
- Wolego! Panowie! Chwila moment, mamy tutaj poważny problem i dziwne anomalie! - krzyknęła, unosząc ręce, zaś palce jak gdyby grały na niewidzialnym instrumencie. Zbliżyła się do bandy chłopa, kontynuując - Wszyscy chcemy Syrenki. My, wy, oni, ja, ty i ona sama. Tylko ona jest jedna - mówiąc to wytykała (w teorii) palcami wszystkich jak leci. W rzeczywistości nawigowała swoją załogą niemym "otworzyć drzwi na wybrzeże." Otwory wentylacyjne zostały otwarte (logiczne?) wiec i widoczność lepsza. Podeszła do wszystkiego psychologicznie i wszyscy byli wręcz oniemiali jej zachowaniem. Typowa gra na zwłokę.
- Jeśli wszyscy położymy swe dokładnie umyte na tę okazję dłonie na Syrence, popsujemy biedaczkę! - Demonstracyjnie klapnęła ją po piersi. "Zemsta jest słodka!" Powtarzając do kilkadziesiąt razy naprawdę zabolałoby. - Dlatego też musimy to rozstrzygnąć szybko, sprawnie i w miarę uczciwie. - Teraz kursowała od jednego faceta do drugiego, czarując jak tylko mogła. W międzyczasie obstawa drzwi była cichutko pacyfikowana, podduszanie i te sprawy. To dla Franklina, elementu kluczowego dla realizacji planu improwizacji.
- Proponuję argument siły ognia, oto pomarańczka zagłady! - Wyciągnęła owoc, udając czarnoksiężnika lub innego potężnego maga, a raczej maginię. Mężczyzna bardziej pasował do tej roli, oby młody i przystojny. "Mrau!" Wręcz zapomniała o upojeniu alkoholowym. - Jeśli zostanie upuszczony czy też w kogoś rzucone i dojdzie do kontaktu, staną się straszne rzeczy. Owoc ten z piekielnej metresy zrodzony i przeklęte bóstwo oceanów zaaprobowany! Rozbity furię demonów sprowadzi, i co najgorsze, alkohol popsuje....

Na "Lewiatanie" panował spokój, żaden z korsarzy nie brał na poważnie ostrzelania miejsca nielegalnego handlu. Ewenement na skalę światową, jednak rozkaz wykonano. Działa zostały skierowane na wejście i najbliższą okolicę, gotowe rozpętać piekło na umówiony sygnał.
- ... i wtedy cna dzieweczka pod stół panicza weszła i do sznureczków... - opowiadał fraszkę Mattew, początkujący pirat. Chciał wykazać się i zdobyć uznanie reszty towarzyszy, więc wymyślał różne historyjki na poczekaniu. Miał młodzik talent, dało się uśmiać. - Franklin?
- Rozporek Franklin? - spytał jeden.
- Papuga - odparł drugi.
- Napierdalać kanonadą! Napierdalać kanonadą! - darł dziób latający kurczak.

Niestety urok Kapitan Pomarańczki przestawał działać, blef tracił na sile i towarzystwo postanowiło przerwać ten spektakl.
- Brać Syrenę! Rudą dziwkę też!
Arlene nie pozostało nic innego jak dobyć broni i przygotować się na nierówną walkę. "Pomarańczą chaosu" rozpaczliwie rzuciła w pierwszego lepszego kupca, wtedy właśnie rozległa się okrętowa kanonada. Przez drzwi prowadzące na wybrzeże zaczęły wlatywać kule armatnie, czasem i z okolicznymi odłamkami i kończynami trafionych na początku. Chaos wybuchł na nowo, jedna wielka rzeź.
- To jest ta chwila w której dajemy nogę - wyszeptała do Rybeńki, ciągnąc ją za sobą w slalomie ucieczkowym. Nieliczna załoga znajdująca się tu wykańczała tych przy wyjściu, którzy ocaleli.

Pojawienie się wojska Leonii to już kwestia czasu, tego nie dało się przegapić. Prawdziwa walka tutaj to porażka dla każdego. Największe szanse Saetan powinien mieć na oceanie... NIE w pojedynkę. Tylko czy posiada własną flotę?
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

Post autor: Undine »

        Gdzie tam gwałt? Jaki gwałt? No bez przesady... to było po prostu przyjacielskie okazanie wdzięczności za złagodzenie upadku. Undine była wychowana w przekonaniu, że za każdą pomoc trzeba się należycie odpłacić! Czasu niestety było mało, więc Pomarańczka musiała się zadowolić krótką chwilą rozkoszy. I jak to syrenka nie była podduszana?! Wylądowawszy pomiędzy walorami piratki jej nos znalazł się idealnie w "równinie", gdzie świeże powietrze niekoniecznie dochodziło. Fakt, zapachy całkiem miłe ją tam spotkały, lecz ona do życia powietrza potrzebowała! I wody! I to wcale się nie wykluczało, bo przecież w wodzie powietrze też było w postaci rozpuszczonego tlenu. Koniec kropka! Poza tym Pani Kapitan nic o gwałtach nie wie, to nie ona spotkała napaloną Rozpustę na bagnach, która wraz z całą hordą planowała posmakować jej ciała! Rayla taka zła. Chociaż... przepraszam, trzeba się poprawić. To był "czuły" gwałt w wykonaniu piekielnej.
        Ale koniec perwersyjności! Najpierw robota, a dopiero potem przyjemności. Ważne, że piratka skusiła się na obietnicę zatopionego złota. Oczywiście nie miała pewności, że syrena dotrzyma słowa, lecz w tym momencie jej stan upojenia alkoholowego był jak najbardziej przydatny. Dla Undine otwarły się jednak wrota nadziei. Być może to rude dziewczę faktycznie będzie w stanie zwrócić jej wolność? Było to nieco złudne, bo z tego co syrena wiedziała ludzie nie potrafili rozmawiać ze zwierzętami. A Arlene? Prowadziła wcześniej rozległe konwersacje ze swoim opierzonym towarzyszem. Nawet teraz wydawała jej polecenia dla swej załogi. Rybcia patrzyła na to z zaciekawieniem, lecz brutalność obecnej sytuacji szybko przerwała jej bujanie w chmurkach.
        Polecenie od rudowłosej wydało jej się co najmniej dziwne. Gdzie niby miała się ruszyć? W łapska jednej z tych napalonych gór sadła? Bo ciężko było się doszukać wśród obecnych tutaj rosłego przystojniaka w nieprzekraczającego wieku średniego odpowiadającego dla rasy ludzkiej. Jedyne co zrobiła było posłanie zdziwionego spojrzenia kobiecie, lecz posłusznie milczała. A chwilę później... całkowicie zwątpiła w jej zdrowie psychiczne. Syrena miała wrażenie, że słowa Pomarańczki są tak bardzo bez sensu, że ten (tj. sens) sam jakimś cudem stworzył się w tym chaosie słów. Do tego te gesty rodem z wariatkowa... Doprawdy Undine, lepszego wybawcy nie mogłaś sobie znaleźć?
        Wtem jednak głupstwa rudowłosej się skończyły. Nie wiadomo skąd (to znaczy wiadomo, ale dodajmy troszkę dramatyzmu!) do auli wleciały kule armatnie z impetem wystarczającym, by kruszyć ściany. Krzyki rozgorzały na nowo, w powietrzu unosił się kurz, a nieuratowane towary śmigały w powietrzu tuż nad głowami dziewcząt. Syrena nawet nie wiedziała kiedy została złapana przez piratkę i pociągnięta tuż przez sam środek Pirackiej Masakry Bezsensowną Salwą.
        - Jesteś stuknięta! I całe szczęście! - Próbując przekrzyczeć ogólny hałas przepychała się tuż za rudowłosą. Gdzieś w całym zamieszaniu zdawać by się mogło, że odnalazła przyjaciółkę, lecz żeby to potwierdzić jeszcze daleka droga.
        Zamieszki naturalnie ściągnęły straż miejską, która natychmiastowo wezwała znaczną część armii. W sumie niezła okazja dla służb porządkowych, na większość z obecnych tu grubych ryb "polowali" od dłuższego czasu. A teraz? Mieli niepodważalne dowody, by wielu z nich usadzić na zadach w przytulnej celi dwa na dwa metry. Saetan nie zdołał uciec, większość wyjść na nowo obstawiono. Jakim cudem dwie niewiasty uniknęły złapania? Cóż, w większości nikt po prostu nie zwrócił na nie uwagi w ogólnym rozgardiaszu. Poza tym bądźmy szczerzy, jaki rozsądny człek, w dodatku mundurowy, uwierzyłby w te wyssane z palca historyjki o uciekającej syrenie?
        Niestety zacny Lewiatan nie był już taki bezpieczny. Kanonada może i dała okazję do ucieczki Pani Kapitan i jej nowej towarzyszce, lecz ściągnęła również uwagę miejscowych na piracki okręt. W jego stronę biegło już wojsko. A nasze główne bohaterki? Skryte za beczkami z podejrzanie pachnącymi substancjami dzieliło już jedynie dosłownie kilka metrów od wejścia na "kochaną łajbę".
        - Dasz radę się dostać na swój statek? Ja już sobie poradzę. W każdym razie dzięki i powodzenia! - No cóż... to by było na tyle. W porcie było dużo wody, a ta była oczywiście pochodzenia morskiego. Jadeitowy ocean miał tutaj wielki wpływ, w końcu to właśnie było jedno z głównych zajęć miejscowych. W każdym razie Undine zerwała się jak postrzelona i... wskoczyła do wody. Tyle było widać syrenę, a Pani Kapitan została sama. Czy wystrychnięta na dudka? Ciężko powiedzieć, ale skarbu jak nie miała wcześniej, tak i teraz nic się nie zmieniło. Miała za to na głowie całą bandę wkurzonych żołnierzy.
        - Cholerne ścierwa morskie! Zawsze mówiłem, że nie powinni mieć wstępu do portu! Zająć statek! Ruchy, ruchy, ruchy! Wybić w pień ich wszystkich w pień! - Całe szczęście oficer się nieco spóźnił, gdyż Pomarańczka już sobie spokojnie stała za sterem, zaś Lewiatan wypływał w pełne morze. Niestety, jak się okazało to jeszcze nie koniec. - Zmobilizować flotę Leonii, żagle na maszt!
        W ten właśnie sposób rozpoczęła się jakże zjawiskowa pogoń rodem z planu filmowego. Za Lewiatanem ruszyły trzy najlepsze statki miejscowej floty z herbem miasta wyszytym na każdym żaglu. Piracka bandera była ich celem i tylko Prasmok wie, jak to się skończy. A Syrenka? Odpłynęła i kto wie, czy kiedykolwiek więcej się pojawi...
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

Wszystko stało się dla Arlene jasne, dlaczego Syrena to obiekt westchnień. Gracja z jaką kłamią sprawia, że wszyscy chcą im te usta zamknąć - nie mogło być inaczej! Tylko alkohol zawarty we krwi Pomarańczki uratował naturiankę przed efektywnym cięciem na plecy, ucierpiała jedynie suknia. O ile nie ma zapasowej, następna osoba której się ukarze będzie miała bardzo interesujący widok. "Chociaż tyle, ty mała, wredna, podstępna, szubrawa, zakłamana... " - oj wyklinała tak do chwili potknięcia się o ciało. Nieszczęśnik musiał paść ofiarą kanonady okrętowej, spóźnialski zapłacił wysoką cenę. Jeszcze wyższą rudowłosa, lądując na deskach uszkodziła swój zgrabny nosek. Aż krew pociekła, rana krytyczna!
- Do stu tysięcy kart... - kolejny potok przekleństw przerwała, widząc pod nogami niewielką skrzyneczkę. Zazwyczaj coś w nich jest, więc nie omieszkała szybko zajrzeć. Liczyła na nagrodę pocieszenia, chociaż nędzne sto złotych orłów. Czy to tak wiele w ramach nieistniejącego skarbu? Uchyliła górną część i... wytrzeźwiała momentalnie. - Jasny gwint!

Drogę na "Lewiatana" pokonała błyskawicznie i niezwykle prostolinijnie. "Matko przenajświętsza, diable ukochany, na niepisany kodeks piracki, chłopie rum wytwarzający!" - doznawała ekstazy porównywalnej przy masażu klatki piersiowej (i jej konkretnego rejonu). Nie, nawet więcej! Doznanie głębsze niczym stosunek z najlepszym kochankiem na świecie. Karma czuwa, a potencjalne straty są już nieważne i nieliczące się.
- Żagle w górę, żwawo! Czas to ruen! Ruszać się, jazda! - Darła mordę na cały port, a radości nie było końca. Odgoniła też majtka chcącego podetrzeć jej zakrwawiony nosek. - Nie ma czasu na krwawienie, bogactwo czeka!

Rozkazy wykonano błyskawicznie, po chwili oddalali się od Leonii z drobnym pościgiem. Trzy okręty, trzy parszywe łajby - liczyła na więcej. Odpowiednio rozgrywając walkę posłałaby je na dno. Jednak czas nagli, cel jest jasny - BOGACTWO.
- Shanti, kto jest głównodowodzącym? - spytała, nie odwracając głowy.
- Admirał Nelson
- Doskonale, niech kanonierzy ostrzelają jego statek (działa tylne, przykra niespodzianka). Cel: dziób. Amunicja: zbędne żelastwo - Kolejny rozkaz Pani Kapitan. Grała na nosie temu oficerowi od dawna, praktycznie od dzieciństwa. Do dziś pamięta, jak ganiał ją po porcie wraz ze strażą miejską. - Niech wie, że to jest KOLEJNY dzień, w którym nadal nie schwytał Kapitan Arlene! - Nie chciała go zabić, osobiście nawet go lubiła...

Kobieta nie miała ochoty na potyczkę, wiatr sprzyjał (i nie zarazem). W tych warunkach jej okręt dominował, jednak przy sprzyjających nie zaliczał się do czołówki.
- Co się stało z syreną?
- Uciekła... ale mam coś lepszego! Panie, panowie, napatrzcie swe oczy, przed wami... Pierścień Magnusa Ariasa! - Z dumą zaprezentowała warte tysiące złotych gryfów znalezisko. Ów baron podarował podobny swej wybrance serca w ramach oświadczyn. Dalsza historia jest nieważna, liczy się wartość. - A teraz... mapa mająca wskazywać położenie drugiego z nich. Jest stara, lecz ten "x" niekoniecznie. Ujmę to krótko, Wyspa Umarłych.

Miejsce to budziło strach w wielu ludziach, podobno nikt (jak to zwykle bywa) stamtąd nie powrócił. Ta mapa świadczy co innego, czyjaś kryjówka.
- Jesteście ze mną? - spytała.
- AY!
- A teraz proszę o mój kapelusz... - Kapitan przy sterze!
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

Post autor: Undine »

        Syrenki wcale nie kłamią! One po prostu posiadają swój indywidualny sposób myślenia nierzadko skrajnie odmienny od innych ras, a ludzi w szczególności. Najważniejsze jednak, że taka Undine zawsze dotrzymywała raz danego słowa. Chociaż to zamykanie syrenich ust... jeśli by to robić pocałunkiem to jakaż rybeńka miałaby odmówić? Nasza istotka miała bardzo dobrego nauczyciela jeśli o to chodzi. I wcale nie poprzestawali tylko na pocałunkach! Potem było jeszcze... a nie, nie, nie zboczuszki, nie będzie pełnego sprawozdania! Chciałoby się, prawda? Nie ma tak dobrze.
        Tylko czemuż Pani Kapitan tak brutalnie rozcięła jej suknię?! Na szczęście Morfia była przedmiotem magicznym i wszelkie zniszczenia były w bardzo prosty sposób naprawiane - wystarczyło raptem stworzyć nowe odzienie! Syrenka przecież nie mogła paradować nago po wyjściu z wody, prawda? Jeszcze by jakiś biedak dostał krwotoku z nosa na jej widok, a tego byśmy nie chcieli. A z resztą... nagość dla istot magicznych nie była niczym niezwykłym. Jaki duch natury chciałby krępować swoje ruchy przez warstwy materiału mniej lub bardziej przyjemnego w dotyku? Tak przynajmniej czuły powiew wiatru w tych miejscach, w których ludzie rzadko kiedy mogą się nim pochwalić.
        No, ale wróćmy może już do naszych bohaterek. Kiedy Pomarańczka zarządzała na swym statku robiąc w balona biednego Nelsona, Undine odzyskiwała siły otoczona przez morską wodę. Energia oceanu wstępowała w jej ciało, leczyła ewentualne rany (magia życia miała tutaj też i swoje zasługi), lecz najważniejszy był fakt, że po prostu wróciła do domu. Ławice kolorowych rybek wirowały wokół niej radośnie zachowując się niemal jak szczeniaki.
        - Ja też się cieszę, że was widzę moi drodzy! - Uśmiech nie schodził z twarzy naszej nimfie. Przesuwała delikatnie dłonią po jaskrawych łuskach swych podwodnych towarzyszy, ich radość była dla niej niczym balsam dla duszy. No, ale nie miała przecież tak dużo czasu, jakby się wydawało. - Potrzebuję waszej pomocy. Znajdźcie Meluzynę tak szybko jak to możliwe i sprowadźcie ją do mnie. To bardzo ważne!
        Rybki ochoczo podjęły się zadania odpływając we wszystkie strony. Meluzyna z pewnością sprosta wyzwaniu, a ona okaże swą wdzięczność względem piratki. Jak już było mówione wcześniej Undine nigdy nie łamie raz danego słowa. Podpłynęła bliżej powierzchni by sprawdzić, jak wyglądała sytuacja, lecz o ile na lądzie straż miejsca w większości narzuciła porządek, tak okręt piracki był ścigany. I to z jej winy! Mocnymi uderzeniami ogona popłynęła jak najszybciej w stronę Lewiatana. Nad sobą słyszała wystrzały z dział armatnich, krzyki załogantów oraz szum rozcinanej przez dziób statku wody.
        - Heh, trzeba przyznać tej miłośniczce napojów alkoholowych, że ma styl i klasę. - Mimowolnie uśmiechnęła się na wspomnienie rudowłosej. Wtem też dostrzegła pewną zmianę również w samej sobie. Przeżycia na lądzie, dwa porwania, próba gwałtu oraz perspektywa bliskiego spotkania ze śmiercią poniekąd zahartowały syrenkę. Z głupio naiwnej i łatwowiernej istotki zaczęła baczniej przyglądać się innym. Pani Kapitan może i nie była uosobieniem wszelkich cnót, jednak ciężko określić ją mianem złej osoby. W końcu nie wszyscy złoczyńcy byli z natury źli, prawda? Przekupni może owszem, lecz chciwość leżała w ludzkiej naturze, o czym rybcia już się niestety przekonała.
        Wtem w oddali dostrzegła ciemny kształt, który wraz z każdym metrem stawał się coraz bardziej znajomy.
        - Meluzyna! Tak, tak... nic mi nie jest. Ludzie na tym statku mi pomogli, a teraz muszę się im odwdzięczyć. Możesz zatopić tamte dwa? Tylko nie staraj się nikogo zabić. Nie, trzeci zostaw cały. I tak jest uszkodzony. Tak, dokładnie. Dziękuję Meluzyno. - Po skończonej konwersacji ze swoją przyjaciółką syrenka pocałowała ją czule i popłynęła przodem.
        To, co potem mogli zaobserwować korsarze przywodziło na myśl opowieści zapijaczonych kapitanów (i to bardziej od Pomarańczki!), szaleńców oraz dzieci, które wierzą w bajki. Z morskich odmętów zaczęły wystawać ogromne macki z przyssawkami, wspinały się po burtach leońskich okrętów, by następnie opleść się wokół masztów i je połamać. Woda wlewała się na pokład, a odgłos trzaskającego drewna z pewnością było słychać nawet na Lewiatanie. Ludzie wyskakiwali do morza, chociaż co odważniejsi chwili za broń z nadzieją na zwycięstwo. Cóż... nie mieli większych szans z morskim stworzeniem. Olbrzymia kałamarnica siała spustoszenie dosłownie łamiąc cały okręt na pół niczym dziecko suchą gałązkę.
        W tym czasie Undine skakała ponad wodą próbując zwrócić na siebie uwagę piratów, choć najbardziej jej zależało na zainteresowaniu Pani Kapitan. Zapewne te jej rudości całkiem przysłoniły świat, tudzież chwyciła już kolejną butelkę z rumem. Problem polegał tylko na tym, że teraz Undine musiała się zachowywać jak małpka w cyrku. Po dłuższej chwili miała jednak dość. Manipulując wodą stworzyła strumień, który wyniósł ją do góry, dzięki czemu mogła się dostać na statek.
        - Ekhm... tak. Ja do kapitana. - Uśmiechnęła się niewinnie podpierając rękoma o pokład. Zaskoczone miny piratów na jej widok? Bezcenne!
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

Pocałunek nie stanowił jedynej możliwości zamknięcia czyiś ust, co to to nie. Jak na porządną piratkę przystało, Arlene znała kilka metod uciszenia niewiasty w sposób humanitarny. Sama posiadała w skrzyneczce bardzo ciekawe urządzenie idealnie nadające się do tego zadania. Niby zwykły knebel, lecz z możliwością odsłonięcia wnętrza ust - niech ofiara pomlaska z niezadowolenia, o! Ciekawostka zarekwirowana wschodnim niewiastom szukającym (tymczasowo) własnego miejsca w alejce portowej. Można tez użyć podłużnego przedmiotu i ostatecznie wpompować coś wprost do gardła gaduły, mowa tu oczywiście o butelce pełnej alkoholu. Szkoda czasu by wymieniać inne sposoby - pościg nadal trwał.
- Wiatr zaczyna sprzyjać, niebawem nas dogonią.
Ciekawa perspektywa stoczenia bitwy morskiej i to w środku nocy. Problemów z celnością załoga Lewiatana mieć nie powinna, okręty Leonii są doskonale oświetlone (broń obosieczna, nie da się pracować po ciemku).
- Koniec zabawy, tylna bateria burzące ładuj! - Tak! Kwintesencja możliwości siania postrachu na morzach. Jeśli ów kula w coś przywali, nie ma zmiłuj. Miała tylko dwie wady, rzadkie i drogie. Pomarańczka wykorzystywała tylko te zdobyczne, konkretnie dwie sztuki. Jak się bawić to się bawić.
- Ładować Boom - Boom! Ładować Boom - Boom! - wrzeszczał Franklin, lecąc na niższy pokład. Lubił pokaz fajerwerków. "Panie Admirale, szykuj się na klapsa w dupsko! Arghh!"

- Ognia! - rozległa się komenda i dwa tylne działa wystrzeliły śmiercionośne pociski prosto w jednostkę Nelsona. Pierwsza kula trafiła w maszt, skutecznie unieszkodliwiając go i wszystko w okolicy. Druga grzmotnęła w okolicy dziobu pod niefortunnym kątem, nawet nie eksplodowała.
- A więc panu już podziękujemy - rzuciła uradowana, obserwując wszystko przez lunetę. Okrętu nie unieszkodliwiła, lecz nie mógł on płynąć wystarczająco szybko, tym samym zostając wyłączonym z pościgu. - Do salwy prawą burtą! Przygotować się do zwrotu przez kotwicę! - Kapitan miała zamiar wykonać niespodziewany zwrot o 180 stopni, staranować okręt po lewej i ostrzelać ten po prawej. Przy odrobinie szczęścia ofiara natarcia zacznie tonąć, zapewne nie ma odpowiednio wzmocnionego dziobu.

- KRAKEN!!! - Na pokładzie Pomarańczki omal nie wybuchła panika. Gdyby nie alkohol, sama stałaby się bardziej nerwowa. Na szczęście bestia rzuciła się na jednostki pościgowe, póki co.
- Bez paniki, to tylko jedno z mitycznych stworzeń morskich, kamraci - uspokajała, nadal obserwując przez lunetę. - Do salwy w każdym możliwym kierunku. Bosmanie, weźcie kilku marynarzy i wyciągnijcie harpuny. Shanti, co czwarte działo na tym poziomie ma celować w górę, kąt 60 stopni. Sandro, biegiem po broń palną, w razie czego rozstrzelamy skurwiela. Mattew, opowiastka na całe gardło. I najważniejsze, dajcie mi buteleczkę rumu, w gardle zaschło. - Kolejny nudny dzień za sterem, witamy na Oceanie Jadeitów.
- Zrobimy z ciebie konserwę! Zrobimy z ciebie konserwę! - darła się (ponownie) papuga, idealny motywator.

O dziwo mackowate mięsko zaprzestało na dwóch stateczkach, posyłając je na dno. Okręt Nelsona zabrał się za wyławianie rozbitków, mając szczęście, że nie został posłany na dno. "Głupi i przystojni zawsze maja szczęście, hmm?" Mimo to nadal obserwowała rozwój sytuacji (ciemność nie pomagała ani trochę), zupełnie nie zauważając wyczynów Rybci.
- Kapitanie...
- Ciiiii - uciszała go Pomarańczka.
- Kapitanie!
- Ciiii, nie przeszkadzaj, nie wygłosiłam ostatniej kwestii - znowu to samo, ale teraz mogła pociągnąć łyczek ze świeżo otwartej butelki rumu! Argh! - Tak jak wspomniałam, to nadal ten dzień, w którym Admirał nie zdołał schwytać Kapitan Arleee.....! - Dwa obroty wokół własnej osi to za wiele, schody zweryfikowały. Przeturlała się po nich, obijając nieco. Spokojnie! Alkohol ocalał, ani kropla nie została uroniona.
- Nic mi nie jest! - zawołała radośnie, JAKOŚ wstając. jedyne co zmieniło się w ubiorze Pomarańczki to koszula nieco we krwi (z noska, wcześniej coś pociekło) i kapelusz na głowie. - Wiecie, to jest intruz na pokładzie... khm! - Wtedy też w syrenę wycelowano z broni palnej, działa oraz harpunów. Mogła zostać nadziana!

Jak gdyby nigdy nic podeszła do morskiej istoty, palcem dotykając ją w to samo miejsce wraz z każdym następnym słowem.
- Czego tu szukasz ty oszukańcza, macająca kapitanki rybko? - Pomarańczka nie zapomniała tej ucieczki. I przy okazji doszliśmy do paradoksu, to ruda celowała w serduszko naturianki.
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

Post autor: Undine »

        Westchnęła ciężko przyglądając się poczynaniom ludzi. Dlaczego każdy człowiek, którego ostatnio spotyka musi być aż tak głupi? O ile rudowłosą była jeszcze w stanie zrozumieć przez jej umiłowanie do wszelkich napojów alkoholowych, tak jej podwładni powinni mieć nieco więcej oleju w głowie. Przyglądając się każdej dwunożnej istocie na pokładzie była w stanie stwierdzić, że lojalność lojalnością, lecz niektórzy z korsarzy chyba miało wątpliwości. I słusznie! Celowanie do syreny na pełnym morzu to istna głupota.
        - A myślałam, że wśród ludzi uchowało się jeszcze trochę takich myślących... - Niby od niechcenia uniosła dłoń by odgarnąć kosmyki swoich włosów, lecz w tym samym czasie wszelkie bronie wymierzone w jej stronę począwszy od wszelkiej maści luf, harpunów i innych widelców momentalnie zamarzły. Gruba warstwa lodu pokryła bronie, na pokładzie oraz burtach osiadł szron o nawet gile w nosach co niektórych wilków morskich zziębły na kość. Takie tam syrenie sztuczki.
        Ledwie użyła swojej magii, by z wody wysunęła się kolejny raz tej nocy olbrzymia macka. Takie przypomnienie dla pewnej istotki, że Kraken wcale nie odpłynął. Za to Undine z czułością pogłaskała swoją morską towarzyszkę. Tak tak drodzy państwo! To Meluzyna oczywiście jest olbrzymią kałamarnicą, postrachem siedmiu mórz! Oczywiście jej rodzinka też.
        - Już dobrze, nie musisz się martwić. - Jakby w odpowiedzi macka owinęła się wokół ogona syreny i uniosła ją wyżej. W tej pozycji rybeńka miała jakże wygodne krzesło-huśtawkę! Kolejnym plusem było to, że Pomarańczka nie mogła jej już sobie od tak tykać.
        No, ale pozostawała jeszcze kwestia szanownej Pani Kapitan. Nie dość, że krwawiła z nosa to jeszcze była tak pijana, iż rankiem pewnie nic nie będzie pamiętać. Kolejny problem... Tym razem nie było już żadnych subtelnych gestów, a jedynie spojrzenie w stronę kobiety. Magia doprawdy działała cuda! Nie dość, że w niesamowity sposób naprawiła prawdopodobnie złamaną kość nosową, to jeszcze zadbała o to, by piratka w jednej sekundzie całkowicie wytrzeźwiała. Straszne, prawda? Dla niej był to z pewnością koszmar!
        - Po pierwsze nie oszukańcza, ponieważ tu jestem. Myślisz, że kto zawołał ten skarb? - Kolejny raz czule pogłaskała ogromną mackę. - Teraz jesteśmy kwita jeśli chodzi o kwestię ratunku.
        Mimo, iż Pomarańczka była dość... specyficzna, to syrena zaczynała darzyć ją pewnego rodzaju sympatią. Dla wygody przekształciła nawet ogon w dwie smukłe, całkiem ludzkie nogi (tak, włoski zmieniły się na śliczny blond). No i trzeba pamiętać też o męskiej części załogi! By nie obślinili za bardzo pokładu podziwiając Undine ta użyła morfii do stworzenia prostej bawełnianej sukni przepasanej w pasie lnianym sznurem. Stanąwszy na pokładzie przemówiła jeszcze ostatni raz do kałamarnicy. Meluzyna nie napawała już piratów strachem, lecz pozostając cały czas w pobliży mogła w każdej chwili zainterweniować
        - Z tego co pamiętam obiecałam Ci nagrodę za uratowanie mnie, Pani Kapitan. Ah... i póki co nie ważne ile przy mnie wypijesz, alkohol nie będzie już smakował tak dobrze. Mały efekt uboczny mojej magii. - Szeroki uśmiech na twarzy rybci wskazywał na to, że efekt ten w istocie był jak najbardziej zamierzony. No cóż, Pomarańczka wcale nie musiała się ze wszystkim zgadzać.
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

Arlene wkurzyła się, ba! Mało powiedziane, rozgoryczyła się gorzej niż suma siedmiu piekieł razem wzięta. Kraken? Proszę bardzo, jest to jedynie nieprzetworzone stworzenie morskie. Nastawiony nos? Niech będzie, bez tego byłby w pełni sprawny niebawem. Za to trzeźwość umysłu i niemożność korzystania z uroków rumu to iskra zapalna w składzie amunicji.
- Koniec zabawy do kurwy nędzy - mruknęła pod nosem, biorąc do ręki pomarańcz znajdującą się w koszyczku nieopodal i uderzając nią ob deski. Zamarznięty owoc rozkruszył się, stanowiąc idealny do smoktania smakołyk. Butelka rumu wyleciała za pokład, co doprowadziło załogę do totalnego osłupienia. Kapitan nigdy nie marnowała alkoholu bez powodu. Morski terror został aktywowany i biada jednostkom pływającym na drodze do... - Kurs bez zmian, Wyspa Umarłych. Co się gapisz, jazda! - wydała rozkaz, a pierwszy oficer posłusznie nakierował łajbę we właściwym kierunku. Przez te wszystkie manewry odrobinę zmienili trasę, teraz miała się zgadzać.
- Ty skurwiały minerale, dwadzieścia metrów od masztu - wymamrotała, trzymając w lewej dłoni, a Lewiatan zszedł pod wodę. Nie tylko istoty morskie miały możliwość podróżowania w zanurzeniu, Arlene również. Jednocześnie pęd był tak wielki, że biedny Kraken został na tę chwilę z tyłu. Pozostałe morskie żyjątka zapewne nie mogły uwierzyć w ten widok, ludzie na ich terenie! - Zamknąć luki, skuć ten lód i rozładować. - Niemy (prawie, starała się) symbol tego, że nikt nie będzie strzelał w cokolwiek przez jakiś czas. Kto wie co znajdzie się w miejscu docelowym podróży.

Syrena nie miała powodów do obaw, spadła wprost w ramiona Mattewa, czyli lądowanie bardzo mięciutkie. Ten zaraz postawił ją na ziemię i tyle, nieśmiały młodzieniec z niego jest. W tym czasie rudowłosa zbliżyła się do steru.
- Więc jesteśmy kwita - stwierdziła. Nawet nie chciało jej się dyskutować o zagrożeniu dwóch i pół okrętu (admiralski na bitwę spóźniłby się nieco). Nawet nie zrabowałaby żadnego z nich, nic cennego nie mieli a drugi pierścień kusił bardziej. - Możesz więc zabierać się ze swoim przyjacielem gdziekolwiek tam chcecie, przeszkadzacie mi w robocie - skwitowała oschle, biorąc do ust kolejny kawałeczek prowizorycznego łakocia.

"Przynajmniej towar się sprzedał i miejsca na następne łupy sporo" - pomyślała, podobnie jak i o braku możliwości świętowania tego. "Oby tylko tamta forteca nie miała od cholery garnizonu, w dodatku trupiego." W końcu Wyspa Umarłych, a błogosławionego oręża na stanie brak. Na szczęście Pani Kapitan miała do tej kwestii podejście taktyczne, legendarne owoce zagłady...
- One są szalone mówię ci... - tak, cholerne ptaszysko...
Undine
Szukający drogi
Posty: 31
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:

Post autor: Undine »

        Niezrozumiałą rzeczą dla syreną była niemożność upicia się na umór. Czy dla ludzi naprawdę to było takie potrzebne? Nie potrafili ustać prosto, mieli zwidy a do tego wpadali na wszystko, co nie schodziło im z drogi... jak ściany domów, słupy czy drzewa. Obserwując zachowanie piratki nie mogła się nadziwić jak wielką złość w niej to wywarło. Zupełnie zignorowawszy obecność pasażera na gapę na swoim statku zaczęła wydawać polecenia swoim morskim kamratom nawet nie zauważywszy, ich z jej nosa nie leci już krew jak podczas innych partii kobiecego ciała w znaczącym okresie każdego miesiąca. I nawet wyładowywała swoje emocje na niczemu winnych pomarańczkach!
        Wtem jednak stała się rzecz niesłychana. Gdy nawiedzona Pani Kapitan wymruczała pod nosem do swojego kamienia szereg bluźnierstw statek zaczął zanurzać się coraz bardziej i bardziej w wodach oceanu. Oczy syreny, która wygodnie usiadła sobie na skrzyni stojącej w niedalekiej odległości od steru, to jest za plecami Pomarańczki nieco na prawo po skosie, robiły się coraz większe wprost proporcjonalnie do głębokości zanurzenia. Do tego łajbę otoczyła jakaś bańka powietrzna, że nawet jedna dodatkowa kropelka nie znalazła się na pokładzie! Biedna Meluzyna została w tyle, lecz bez niej rybcia nadal mogła wiele zdziałać.
        - Nieźle! Nie wiedziałam, że ludzie tak potrafią. Będę musiała uważać, żeby nie pomylić morskich wraków z takim statkiem! - Ewidentnie syrena była pod wrażeniem, co teoretycznie powinno mile połechtać ego piratki. Słysząc zaś, że ta każe reszcie załogi skuć magiczny lód Undine jedynie lekko machnęła ręką, by tej w jednej chwili się stopił. Jedynie trzymana przez Arlene pomarańczka się nie rozmroziła, żeby nadal mogła ją ciumkać. Kobiecie najwyraźniej spodobała się nowa forma smakołyka i kto wie, może kiedyś opatentuje ten pomysł, nieco go zmodyfikuje i zbije fortunę w branży cukierniczej? Wszystko możliwe!
        Nudno było jednak tak siedzieć bezczynnie. Może uda się rybci wciągnąć kapitan w rozmowę?
        - Pomogłaś mi uciec od tych wszystkich męskich szaleńców. Obiecałam ci nagrodę, pamiętasz? Dziwię się, że jej nie chcesz. Wiesz... w oceanie tkwi naprawdę wiele skarbów, a ja wiem gdzie szukać. - Przekrzywiła głowę obserwując, jak piraci uwijają się w podskokach byle wykonać polecenia kobiety. Sama syrena w najlepsze machała nogami w powietrzu starając się zrozumieć, w jaki sposób funkcjonują ludzkie umysły. Nie dość, że odczytała z aury Arlene jej zamiłowanie do pieniędzy, to jeszcze sama je widziała na własne oczy! Dlaczego teraz odrzucała fortunę o jakiej inni mogli jedynie marzyć, na rzecz zagrażania życie wśród wyspy należącej do jakichś monstrualnych stworzeń?
        No, ale przecież nie miała się co narzucać Piratce. Jeżeli Pomarańczka zdecydowała się podążać za swoim celem, to syrenka chyba powinna odpuścić. Westchnęła cicho i nie wiedzieć kiedy znalazła się na burcie z ogonem po drugiej stronie drewnianej ścianki.
        - Jeżeli kiedyś będziesz chciała jednak dostać w swoje łapki ten skarb to popłyń na Morze Cienia! W samo południe wypłyń z Trytonii i kieruj się cały czas w stronę przeciwną do słońca ze stałą prędkością. Kiedy zniknie ono za horyzontem przed sobą powinnaś dojrzeć małą wyspę. To stara kryjówka przemytników sprzed jakichś stu lat. Na środku wyspy jest martwe drzewo, a pod jego korzeniami znajdziesz tunel prowadzący wgłąb ziemi. Prowadzi on do podwodnej jaskini z czaszą powietrza. Uważaj, bo nie wiem w jakim stanie jest przejście, ja się tam zawsze dostawałam od morza. Żegnajcie! I jeszcze raz dzięki za pomoc! - Machnęła ręką i... cóż. Tyle jej było widać, gdy zniknęła w odmętach oceanu.

z/t

Undine: Ciąg dalszy http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=1 ... 242#p64242
Ostatnio edytowane przez Undine 8 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Awatar użytkownika
Arlene
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arlene »

Kraken (czy jak kto woli, Meluzyna) nie wykazywała chęci podążania za nimi, co odrobinkę ucieszyło Pomarańczkę. Jej prosty w założeniu plan wzbogacenia się nie zakładał obecności morskiego potwora, przytulającego się do pokładu "Lewiatana." Statek jest aseksualny i żadna łajba go nie poderwała, więc mackowaty stworek tym bardziej nie miał u niego szans. Zazwyczaj łajbom przypisywało się charakter żeński, jednak ten egzemplarz stanowi wyjątek potwierdzający regułę. Raczej nikogo to nie dziwi, biorąc pod uwagę właścicielkę.
- Z reguły udaje im się szlachetna sztuka badania morskich głębin, jednak zapominają o powrocie na powierzchnię - odparła spokojnie na słowa Syrenki. Arlene nie miała okazji spotkać niczego mogącego płynąć pod wodą, nie licząc poprzedniego posiadacza (uczciwie spiraconych) przedmiotów magicznych. - Jeśli zobaczysz coś podobnego, zalecam rozważyć przeklętą wersję. - Poniekąd i ona sama mogła nosić to miano. Jakiś czas temu zauważyła, że gdy tylko weźmie do rąk pomarańcz, wokół działy się cuda. Nawet dzisiaj ta boska kanonada po użyciu owocu jako broni masowego rażenia.
Uwadze Kapitan nie uszedł fakt zniknięcia lodu niemalże zewsząd. Łakocie pozostały łakociami, bardzo smacznymi. Przypomniała też sobie o uszkodzonym nosku, odruchowo ocierając się z krwi, która powinna znajdować się na jej obliczu. O dziwo nic nie ciekło ani nie bolało. "Dziwne."
- Co jeszcze potrafisz wyczarować? - spytała zaciekawiona, jednocześnie wynurzając się na powierzchnię. Bańka otulająca Lewiatana zniknęła dopiero po ześlizgnięciu się większości kropelek wody z jej powierzchni. Rudowłosa upewniła się jeszcze co do właściwego kursu i zablokowała ster. Odwróciła się w kierunku Naturianki, po czym usiadła obok na skrzyni.

Osobiście nie znała się na magii nawet w najmniejszym stopniu. Całe to machanie rękoma i dziwne formułki wydawało się nie z tej ziemi. Jeszcze gorsi byli ci, którzy osiągali taki sam efekt bez żadnych gestów i słów. Nie pierwszy raz miała do czynienia z czarownikami i czarownicami, strasznie ciężka sprawa. Nawiązać walki się praktycznie nie dało w uczciwym tego słowa znaczeniu. Arlene zawsze musiała kombinować, przy czym jej akcja z zagadaniem reszty to pikuś. Zmusić maga do tego, by jednym ruchem nie przerobił jej na pieczonego kotlecika to sztuka.
- Zatopione skarby to nie zajączki, leżą na dnie od lat i dzień lub dwa powinny wytrzymać - skwitowała krótko, spoglądając na niebo. - Mam podstawy sądzić, że Wyspa Umarłych jest wyjątkowo żywa ostatnimi czasy. Do tego dochodzi fakt bardzo ciekawego łupu wewnątrz i chyba wiem, jak się do niego dobrać po najmniejszej linii oporu. - Forteca z garnizonem to jedno, ostrzał z dział to inna sprawa. Budowla stara jak świat, więc jeden lub dwa wyłomy to raczej formalność. Trupów też niespecjalnie się obawiała, tak długo jak będą stać na sporym dystansie. Ponownie ostrzał artyleryjski, tego i wampiry nie wystoją. Kwestię stanowiła dywersja i szczęście. Hej, na pokładzie jest kilka kilogramów (jeszcze) świeżych pomarańczy!
- Tak w ogóle to Arlene jestem, Kapitan Arlene - przedstawiła się.
Na okręcie życie zdawało się powoli ustawać, czytaj większość kładła się spać. Niebawem mieli nieco popracować nad drugim pierścieniem służącym sakwie lepiej niż niejedno zatopione znalezisko.
- I jeśli obawiasz się tego miejsca, mogę dać ci mapę i naniesiesz na nią kilka miejsc z tymi zatopionymi kosztownościami. Wtedy będziemy kwita. - Na wydobycie czegoś z dna również miała dwa pomysły, absurdalne ale jednak. Jednak czym jest życie bez ryzyka i zabawy. Pomyślcie, obalić legendę o przeklętej wyspie. Sława, bogactwo i darmowe kolejki w tawernie. Ego rudowłosej dopieszczone na równi z... cóż, coś się znajdzie, kiedyś.
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości