Szlak Ziół[Poza szlakiem] Zagubieni

Szlak którym podążają druidzi do swoich mieszkań położonych wysoko w górach. Pustelnicy zbierają tu najrzadsze zioła. Ten właśnie szlak jest miejscem gdzie znaleźć można rośliny których poszukują druidzi z innych cześć świata, jednak żaden z nich nie ma odwagi wypuszczać się z wyprawą w te niebezpieczne góry.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

[Poza szlakiem] Zagubieni

Post autor: Novus »

Portal wyrzucił ich trochę za wysoko nad ziemią i Novus musiał się trochę przeturlać, ale ostatecznie skończyło się na kilku siniakach. Wyzbierał się z ziemi i sprawdził, czy wszystko ma na miejscu, na szczęście niczego nie brakowało, nie pojawiły się też dodatkowe kończyny, ani nic takiego, więc postanowił sprawdzić co z jego przyjaciółmi. Yastre był niezwykle podekscytowany teleportacją i elf wolał chwilowo uniknąć jego entuzjazmu. Zbliżył się do łowczyni, która wyglądała na lekko zdezorientowaną, wskazał na czubek jej głowy i powiedział jakby przytłumionym zgrozom głosem.
- Och nie...
Nie potrafił powstrzymać się od śmiechu, gdy Irme próbowała odnaleźć dodatkowy element na swoim czole. Musiał szybko odskoczyć, w przeciwnym razie zarobiłby prosto w szczękę.
- Hej! O co chodzi? Przecież jesteś cała, już pożartować nie wolno.
Cóż najwyraźniej nie, ponieważ i tak oberwał, kiedy wszyscy się pozbierali, ruszyli za przewodnictwem Leny wąską ścieżynką, która o dziwo była tym osławionym Szlakiem Ziół. Novus musiał przyznać, że wokół było pełno przeróżnych składników, ale tym razem nie tylko Yastre musiał przychodzić do kotołaczki po porady, ponieważ rosło tutaj wiele ziół, które nie występują nigdzie indziej, a ona miała niezbędną wiedzę od swego mistrza. Oczywiście spokojna wędrówka nie mogła trwać długo, a jakżeby inaczej. Przed nimi wyrósł kolosalny wąż o czerwonych łuskach, znacznie przewyższający elfa, do tego z kłami ociekającymi od nadmiaru jadu, z wyraźną chęcią na konsumpcję czwórki podróżnych. Novus spróbował pchnięcia energią, ale to zaledwie lekko ogłuszyło tę przerośniętą kobrę. Potem w ruch poszły sztylety do rzucania i łuki, niestety wszystko odbijało się od jego łusek jak natrętne muchy. Szybko stwierdzili, że nie ma sensu marnować strzał, panterołak z kolei przemienił się i próbował ataku od tyłu, niestety bestia była zbyt zwinna, Yastre o mało nie skończył z kłami jadowymi w karku. Lena stała dalej od walki, ponieważ sama raczej nie miała zdolności bojowych, za to zawzięcie grzebała w swoim woreczku podręcznym mrucząc pod nosem.
- Proszek na Serpentoidy, to musi gdzieś tu być.
Sprawy nie miały się najlepiej, nie dość że przegrywali z tym wężem, to jeszcze w oddali po ich prawej stronie, zaczęły pojawiać się kolejne plamy czerwieni.
- Sugeruję jak to się mówi w wojsku eee... odwrót taktyczny - zwrócił się do swoich przyjaciół, starał się zachować spokój, ale nie było łatwo, zwłaszcza iż martwił się nie tylko o siebie, widział jak co chwila stwór kłapał paszczą tuż przy Yastre. Jego myśli przerwał Falion, który zapikował na węża, dając im okazję do ucieczki, wszyscy rzucili się w las, co miało się okazać kiepskim pomysłem, tyle że niespecjalnie mieli wybór.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre i Lena nie bali się podróży portalem - gdy tylko Ash rzucił swoje zaklęcie, a przejście się otworzyło, oni spojrzeli na siebie z uśmiechem, po czym złapali się za ręce i wbiegli w nie bez wahania. Panterołakowi mina zrzedła, gdy po wyjściu po drugiej stronie nie trafił stopą na pewny grunt. Instynktownie próbował osłonić przed upadkiem Lenę, ale odległość od ziemi była na tyle niewielka, że nie zdążył, za to obrócił się tak niefortunnie, że stłukł sobie ramię. Nie przejmował się tym jednak. Usiadł na ziemi i wielkimi z podniecenia oczami patrzył to na portal, to na swoje ręce, to na Lenę. Usta miał szeroko otwarte i oddychał przez nie tak głęboko, że niewiele brakowało, by zemdlał z hiperwentylacji.
        - Chcę jeszcze raz! - zawołał. Czuł, że byli gdzie indziej, zapachy były inne, słońce było inne, wszystko było inne. Dopiero w tym momencie dotarło do niego, jak bardzo wszystko go swędzi od bliskiego kontaktu z magią. Zaczął się intensywnie drapać, powtarzając jak mantrę "aj, aj, aj". Lena roześmiała się, wstając w końcu z ziemi.
        - Nie drap, bo sobie krzywdę zrobisz - poprosiła go. - Daj, pocałuję, nie będzie bolało.
        Kotołaczka nachyliła się do panterołaka i zgodnie z zapowiedzią pocałowała go. Yastre najpierw wyglądał na zaskoczonego, po czym bez oporów się jej poddał. Opuścił ręce, zamknął powieki, jego uszy opadły wyrażając w ten sposób olbrzymią błogość, a ogon podrygiwał, wyrażając pragnienie dalszych pieszczot. Na tę scenę trafili akurat Novus i Lena. Yastre musiał się z nimi natychmiast podzielić wrażeniami - zerwał się i doskoczył do nich nim zdołali się pozbierać z ziemi.
        - Jesteśmy na miejscu! - krzyknął radośnie, pokazując rękami wszystko wkoło. - Udało się, udało! Ale fajnie!
        Panterołak był tak zadowolony, że podskakiwał wkoło, robił przewroty, gwiazdy i salta. Novus i Lena nie podchodzili do niego i bardzo słusznie, bo w tym stanie zmiennokształtny mógł być naprawdę nieobliczalny. Gdy już się trochę uspokoił, można było ruszać.
        - Znam okolicę - oświadczyła Lena. Rola przewodnika bardzo jej odpowiadała, gdyż uśmiechała się nieustannie. - Chodźcie, poprowadzę was.
        Kotołaczka wyprowadziła całą grupę na ścieżkę i zaczęła się nią wspinać w górę, w kierunku siedziby druidów. Yastre tymczasem biegał wkoło i zbierał rośliny, a jeśli tylko miał wątpliwości, zaraz podbiegał do Leny, która wszystko bardzo cierpliwie mu tłumaczyła.
        - To jest skrzyp, używa się go na krwawienia z narządów wewnętrznych i przy zapaleniu dróg moczowych. A to rdest ptasi, ma działanie odkażające i antyseptyczne, dobrze robi na cerę... A to szelężnik... Nie jedz tego! To jest trujące w dużych ilościach, wywar z tego działa odkażająco, ale trzeba bardzo uważać.
        Niestety, z panterołakiem było jak z małym dzieckiem, wszystko brał do ust i gdyby nie Lena, pewnie już tysiąc razy by się struł. Za to gdy w pewnym momencie zniknął na trochę dłużej, wrócił niosąc pełne garście malin, które rozdał równo między Lenę, Irme i Novusa. Sam nie zostawił sobie nic - oświadczył, że on już się najadł i na dowód pokazał czerwony od owoców język, po czym znowu poleciał między krzaki. Był tak zafascynowany poszukiwaniami, że stracił czujność i nie dostrzegł w porę ogromnego węża. Najpierw elf i łowczyni zaatakowali z dystansu, a Yastre miał dość oleju w głowie, by się przed nich nie pchać. Zaczął obchodzić węża wkoło, a gdy tylko nadarzyła się dobra sposobność, przemienił się i zaatakował. Jego pazury ześlizgnęły się po twardej jak skała łusce, a kot zamiast dobijać potwora, musiał czmychać przed jego kłami. Pantera wydała z siebie mrożący krew w żyłach ryk. Spróbowała jeszcze raz zaatakować, ale i to nie dało rezultatu, ten wąż był jak w zbroi! W końcu Novus zarządził odwrót, Yastre ustawił się, by osłaniać swoich towarzyszy i dać im trochę czasu, wtedy jednak do walki zaangażował się Falion. Wąż na chwilę skupi się na ptaku, pantera jednak nie uciekła od razu. Drapnęła gada jeszcze jeden ostatni raz, by sokół również mógł umknąć spod jego kłów, po czym kot również pobiegł za resztą. Gdyby nie dobry węch, pewnie zgubiłby ich w tej gęstwinie. Lasy wokół Fargoth w porównaniu do tych tutaj przypominały park, tu była prawdziwa dzicz i czasami trudno było przedrzeć się wśród gałęzi i liści.
Irme
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowczyni
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Irme »

Cały spokój szybko został zakłócony przez pojawienie się Asha, co naprawdę zepsuło humor Irme, która nie bardzo miała ochotę na jakieś magiczne podróże. Łowczyni westchnęła cicho i spojrzała na towarzyszy z niezadowoleniem, ale cóż mogła więcej zrobić, skoro wszyscy zgodzili się na teleportację. Na tyłach zajazdu, cała czwórka czekała na to, aż Ash wyczaruje ten nieszczęsny teleport, najbardziej nieszczęśliwa z tego powodu była Irme... W końcu pojawiło się magiczne przejście, na co kobieta skrzywiła się z niechęcią, ale za to Yastre i Lena jakby nigdy nic, z ogromną radością od razu wbiegli w portal i zupełnie zniknęli...
Irme nie miała najmniejszej ochoty włazić do tego przejścia, stała wiec zdenerwowana, zaciskając dłonie w pięści, jakby miały jakoś sprawić, że nie będzie musiała przeżywać tej magicznej podróży. Ash ponaglał ich, a Łowczyni liczyła, że jakoś się podda, zamknie portal i nie będzie musiała tam wchodzić, ale Novus szybko zniszczył jej nadzieję, kiedy pociągnął ją za rękę tak, że nawet nie miała jak zaprotestować. Łowczyni zamknęła oczy wchodząc do portalu, poczuła nagłe wirowanie, grunt zniknął spod jej stóp, a ona wciąż nie miała odwagi by otworzyć oczy, jedynie mocniej ścisnęła ramię Elfa.
Wszystko przebiegało całkiem dobrze, dopóki nie okazało się, że portal wyrzucił ich nieco za wysoko... Irme z głuchym hukiem uderzyła w ziemię, a z jej ust wydobył się jęk. Przez chwilę leżała tak na ziemi, nie mając ochoty wstawać, a z jej ust leciały kolejne przekleństwa. W końcu zaczęła się zbierać, rozejrzała się po okolicy, zdawało się też, że wszyscy są w całości i nawet nie mają dodatkowych członków! A Yastre to nawet był w siódmym niebie... Ale to nie jedyna osoba, która była tak zadowolona, bo oto do Łowczyni podszedł Elf, który zaczął robić sobie z niej żarty, no tego było już za wiele... Dobrze, póki co się nie zemściła, ale kiedy już wszyscy pozbierali swoje cielska po tak gwałtownej podróży, Irme nie powstrzymała się i przywaliła Novusowi, który sobie na to zasłużył!
- W końcu odechce ci się żartować - rzuciła do niego, ale w jej oczach widać było cień rozbawienia.

Cała czwórka ruszyła Szlakiem, przy którym znajdowały się zioła, które stały się gwoździem programu dla Yastre i Leny, którzy z ochotą zbierali i poznawali nowe roślinki. Irme cieszyła się, że nikomu nic się nie stało, już nawet powoli przechodziła jej irytacja, ale wciąż... nie miała zamiaru powtarzać takiej podróży. Łowczyni szła spokojnie, przyglądając się Zmiennokształtnym, podziwiając okolicę, czasem zaczepiała Elfa, który szybko dał się wciągnąć w zabawę. Wszystko zdawało się być takie spokojne, przyjemne, a spacer mijał im naprawdę w całkiem pozytywny sposób, nawet Yastre przyniósł garść całkiem smacznych owoców, ale wszystko co dobre - szybko się kończy.
Przed wędrowcami znikąd wyrósł ogromny wąż o czerwonym ubarwieniu.
- Ki diabeł... - Łowczyni mruknęła pod nosem i od razu zdjęła swój łuk i sięgnęła po strzałę. Zaskoczona spojrzała na swoich towarzyszy, którym ten widok również się nie spodobał. Wąż wcale nie wyglądał na milutkiego i chętnego do zabawy... Szybko okazało się, że ma zamiar zabić całą czwórkę, więc Łowczyni niewiele myśląc, zaczęła posyłać kolejne strzały w jego kierunku, ale szybko okazało się, że te jedynie odbijają się od jego łusek. Kolejne siarczyste przekleństwo wypłynęło z ust Irme...
- Co to za gówno! - rzuciła w końcu, szukając słabego punktu u stwora. Nawet Novus nie dawał rady jakoś ubić węża, Yastre starał się co sił, ale jego wysiłki również nie przyniosły oczekiwanego skutku. Irme pobiegła za resztą towarzystwa, kiedy naprawdę nic nie pomagało...
- Co za ścierwo - warknęła niezadowolona i trochę zdyszana.
- Nic wam nie jest? - rozejrzała się po towarzyszach, oceniając ich stan.
- Ten gad działa mi na nerwy. - Spojrzała w kierunku, gdzie znajdowało się stworzenie.
- Skąd to się tu wzięło? - Zerknęła na Lenę, która najlepiej znała tę okolicę, może ona będzie wiedziała coś więcej o wężu.
- Ominiemy go? Zabijemy? Może jakieś słabe punkty na jego ciele? - z jej ust padały kolejne pytania. Najpierw portal, teraz to... już zdecydowanie o wiele bardziej wolała beztroskie zabawy w wodzie albo picie piwa w karczmie, tak jak mieli okazję do tego nieco wcześniej...
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Las był gęsty, a im bardziej się w niego zagłębiali, tym drzewa stawały się większe. Wkrótce dołączył do nich Falion, usadowił się na ręce Novusa, boleśnie ją raniąc, skrzydło miał wygięte pod nienaturalnym kątem. Niestety wraz z nim zaczęło się przybliżać syczenie, gdy elf się obrócił, zobaczył niepokojąco blisko czerwonego węża, który nie dopadł ich jeszcze tylko i wyłącznie przez wyłupane oczy to go jednak nie powstrzyma na długo, ponieważ kierował się też innymi zmysłami, jakby tego było mało następne również skracały dystans, lawirując w tym gąszczu. Wreszcie Lena z triumfalnym okrzykiem uniosła w górę mały pakuneczek, wyjęła z niego owoc o nieregularnym kształcie i cisnęła nim w rozwartą paszczę węża, stwór zaczął się skręcać, a po chwili legł martwy, jego pancerz spękał i zaczął odpadać, co odsłoniło dość obrzydliwy widok na cienką błonkę, która nie osłaniała tego co w środku. Widząc to pozostałe stwory syknęły złowieszczo, ale zaczęły się cofać, pozwolili sobie na lekkie rozluźnienie dopiero, gdy całkiem zniknęły im z pola widzenia.
- Cóż, teraz mamy chyba inne problemy niż przerośnięte węże.
Wokół nich gdzie nie spojrzeć rozciągał się las, wrażenie było podobne, do tego jakie ma się na środku oceanu bez przyrządów mierniczych. Po dłuższej dyskusji ustalili, w którą stronę pójdą, wcześniej Novus nastawił odpowiednio skrzydło Faliona, aby dobrze się zrosło, nie mógł go całkowicie wyleczyć, ale przyśpieszenie tego procesu leżało w jego zasięgu.
- Gdyby Falion miał zdrowe skrzydło, mógłby nas pokierować z powietrza, niestety teraz...
Nie mieli innego wyjścia jak zdać się na łut szczęścia. Być może faktycznie się ono do nich uśmiechnęło, albo i nie ciężko stwierdzić, trafili na jakąś rozlatującą się chatę, przed którą stała zgarbiona postać, wyśpiewując piosenkę, której cała grupka wolałaby nie słyszeć.
Oko ropuchy, żabi skrzek
wleć do garnuszka, jeszcze krowie uszka.
ja się zaśmieję gotuję breję...
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        - Jesteśmy cali - odpowiedziała Lena na troskliwe pytanie Irme. Mówiła w imieniu swoim i panterołaka, gdyż ten przebywał aktualnie w swej zwierzęcej formie i jak na razie nic nie zapowiadało przemiany w humanoida. Najwyraźniej jako kot czuł się bezpieczniejszy, może silniejszy a może pewniejszy, w każdym razie było mu lepiej. Nerwowo okrążał swoje małe stado, rozglądając się w poszukiwaniu zagrożenia. Węszył, czasami wręcz przystawał i zadzierał wysoko łeb. Był zdenerwowany, jasno przekazywała to mowa jego ciała. Chyba właśnie dzięki temu jako pierwszy dostrzegł wracającego rannego Faliona. Gdy ptak usadowił się na ramieniu swojego pana, pantera podeszła i zaczęła trącać Novusa łapą - "pokaż mi go", przekazywała zniecierpliwionym spojrzeniem. Sokół nie bał się, gdy został opuszczony do wielkiego drapieżnego kota, najwyraźniej rozpoznał on przyjaciela swego pana. Yastre zresztą nie zrobił mu krzywdy - obwąchał go i polizał jego zakrwawione szpony, gdy jednak Falion zakwilił, panterołak cofnął się i tylko na odchodnym trącił ptaka łbem, by okazać w ten sposób swoje wsparcie. Dla niego każdy członek drużyny był ważny, bez względu na ilość i różnorodność posiadanych kończyn.
        Pojawienie się węża nie było dla zmiennokształtnego zaskoczeniem - w końcu skoro oni we czwórkę nie dali mu rady, sokół w pojedynkę również miał małe szanse. Yastre wyskoczył przed całą grupę i ustawił się do ataku - pochylił się, tylne nogi napiął do skoku, miał obnażone kły i pazury, a z jego gardła wydobywał się gniewnym pomruk podobny do odgłosu grzmotu odbijającego się zwielokrotnionym echem wśród gór. Ta demonstracja sił nie była jednak potrzebna - Lena nagle wyskoczyła zza niego i rzuciła w węża jakimś owocem. Gad padł trupem tak jak stał, a jego śmierć była jednym z ohydniejszych widoków, jakie Yastre w życiu widział - okazał to dosadnie, ustawiając się jak kot zwracający kulkę sierści, całe szczęście jednak nie zwymiotował. Gdy było już po wszystkim, panterołak stanął przed Leną i bez ostrzeżenia oparł się przednimi łapami o jej ramiona. Polizał ją po twarzy, czemu towarzyszył śmiech kotołaczki.
        - No już, już - upomniała go. - Zejdź, jesteś dla mnie za ciężki.
        Pantera posłusznie zeskoczyła, ocierała się jednak cały czas o nogi swojej ukochanej i wyglądała przy tym na bardzo zadowoloną, wręcz wniebowziętą. Długo trwało nim się przemieniła, a i tego by nie uczyniła, gdyby nie prośby Leny.
        - Wolę pozostać w zwierzęcej skórze - oświadczył panterołak, drapiąc się po całym ciele nerwowo. - Wszystkie moje rzeczy zostały tam, na ścieżce, a w tej postaci łatwiej się ranię o kolce i takie rzeczy... O nie, Novus, twoja sakiewka! Przepraszam, ale ze mnie gamoń! Znajdę ją, obiecuję, znajdę, zobaczysz.
        Yastre chodziło o mieszek na zioła, które dostał od elfa - aktualnie była to najcenniejsza rzecz, jaką posiadał, dlatego tak przeżył jej stratę. Był przy tym przekonany, że dla Novusa również była ona bardzo istotna, dlatego tak go przepraszał, w końcu dał plamy, bo powinien jej pilnować, a nie tak bezmyślnie zostawiać gdzieś na pastwę zwierząt.
        W końcu panterołak znowu zamienił się w kota, wcześniej wspominając, że może próbować coś wywęszyć, ale nie jest psem, więc nic nie obiecuje. Niemniej zaraz po przemianie zakręcił się w miejscu, a później pewnie ruszył przed siebie. Zdawało mu się, że czuje dym, a to zawsze zwiastowało ludzkie siedziby. Tylko to, co znaleźli, nie wyglądało specjalnie gościnnie. Panterołak przystanął kawałek poza linią drzew, a gdy Lena minęła go i chciała wyjść na polankę, on złapał ją za spódnicę. Trzymając w pysku materiał spojrzał na nią proszalnie i nawet opuścił uszy, by wyglądać na jeszcze słodszego i na jeszcze bardziej proszącego.
        - Daj spokój - poprosiła kotołaczka, głaszcząc go po głowie. - Puść. I tak już nas zauważyła.
        Jakby dla potwierdzenia słów zmiennokształtnej zgarbiona postać przestała śpiewać i podniosła na nich wzrok.
        - Chodźcie, chodźcie. Nie gryzę - oświadczyła.
Irme
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowczyni
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Irme »

Irme spojrzała na Faliona, który dołączył do towarzystwa, wygląd zwierzęcia zdradzał, że coś jest nie tak, młoda dziewczyna spojrzała na Novusa, lecz nawet nie odezwała się, bo syczenie dobiegające zza ich pleców skutecznie odwróciło jej uwagę.
- To się nie podda? - mruknęła niezadowolona, ale nawet nie przygotowała swojego łuku, bo była pewna, ze to nic nie da, chyba, że znajdzie słaby punkt stworzenia. Tymczasem Lena sięgnęła po pakunek, którym rzuciła w węża, a ten? Zwyczajnie padł martwy, pokazując im bardzo nieprzyjemne obrazy.
Wszyscy byli cali, co ucieszyło Irme, choć ręka Elfa została zraniona przez ostre szpony Faliona. No i trzeba również zaznaczyć, że Yastre nieco gorzej zniósł nieprzyjemny widok martwego węża... Łowczyni westchnęła i pokręciła głową, bo nie spodziewała się takiego powitania w tak ładnym miejscu.
Cała czwórka ruszyła ustaloną wcześniej drogą, aż w końcu dotarli do niewielkiej polany, na której stała chatka, a przed nią jakaś postać, która ... Śpiewała?
Zaskoczona Łowczyni spojrzała po towarzyszach, nie mając zamiaru wychodzić z ukrycia, bo coś jej nie pasowało w całym tym obrazku, ale Lena postanowiła inaczej.
- Lena! - powiedziała głośniej, chcąc zatrzymać Kotołaczkę, zresztą Yastre też próbował, ale na marne... Dziewczyna wyszła z ukrycia, kobieta przestała śpiewać zauważając swoich gości.
- Musimy być ostrożni. - Pociągnęła Novusa za rękaw i szepnęła mu do ucha. Irme miała naprawdę dziwne skojarzenia z samotnie stojącymi chatkami, do tego jeśli ktoś taki przy nich siedzi...
- Może to jakaś wiedźma, czy inne licho... - szepnęła pod nosem. Nie sądziła, że jest to osoba, która z miłą chęcią przyjmie wszystkich gości, a może się myliła?
Irme w końcu westchnęła ze zrezygnowaniem i jako ostatnia wyszła z ukrycia i powoli ruszyła w kierunku chatki. Zdawało się, że Kotołaczka wcale nie wyczuwa żadnego zagrożenia, czasem zastanawiała się, czy przez to Lena nie ma problemów częściej niż mieć powinna, ale bycie takim miłym też miało swoje plusy.
- Dzień dobry - powiedziała nieco niechętnie, ale nie każdy mógłby to wyłapać. Łowczyni stanęła obok Novusa, może temu, że czasem czuła się przy nim bezpieczniej?
- Bardzo nietypowa piosenka, brzmiała jak jakieś zaklęcie - odezwała się do kobiety, przyglądając się temu co robiła i wyszukując rzeczy, o których wspomniała, ot tak, upewniając się czy jest wiedźmą czy nie.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Kobieta najwyraźniej już ich zauważyła, Novus miał nieodparte wrażenie, że kiedy kazała im się zbliżyć, wyczuł znajomy akcent, odpowiedź balansowała na skraju świadomości. Po pytaniu Irme już i tak pomarszczoną twarz wiedźmy przecięła pionowa zmarszczka.
- Ależ skąd, po prostu moje pupilki mają dziwne nawyki żywieniowe, a ja podśpiewuję, aby o niczym nie zapomnieć, prawda?
Za sobą usłyszeli syczenie, gdy się obrócili, ujrzeli cztery węże, wyglądające na rozwścieczone śmiercią towarzysza. Najwyraźniej to o nich starucha mówiła jako o pupilkach, elf miał nadzieję, że nie staną się przystawką albo co gorsza daniem głównym. Cała ta sytuacja robiła się coraz bardziej zadziwiająca. Liczył, że w końcu może odbędzie choć jedną spokojną podróż, bez jakichś niespodziewanych przeciwności zapewne zagrażających ich życiu. Nagle rozmówczyni jakby zafalowała, chwilę potem iluzja opadała, teraz stała przed nimi smukła elfka o granatowych oczach, włosach ciemnych jak sama noc, wąskich wargach, wysokich kościach policzkowych i przede wszystkim długich szpiczastych uszach.
- Spokojnie, kazałam Serpentoidom was tu sprowadzić, ale nie przewidziałam, że aż tak was przerażą, miały się porozumieć mową zwierząt, lecz wy rozpoczęliście tę nierozważną walkę, ale nic to. Teraz jedno z was musi mi udowodnić, że jesteście godni mych przepowiedni, jeżeli przegracie, węże nic wam nie zrobią, ale też nie pomogę w wydostaniu się z lasu.
Jej twarz kiedy to mówiła była całkowicie obojętna, oba elfy wpatrywały się w siebie, Novus postąpił krok na przód, przyłożył wskazujący i środkowy palec do ust, po czym przekręcił ją przy piersi w skomplikowany sposób, jednocześnie się kłaniając. Elfka powtórzyła ten gest, potem przedstawili się sobie w języku elfów, kobieta miała na imię Ulyssandra. ,,Zobaczmy, czy wciąż potrafię się zabawić w tę grę?'' Przez tę myśl na jego twarzy pojawił się delikatny uśmieszek, który stopniowo znikał, gdy rywalka zbijała kolejne jego argumenty, reszta grupy niewiele rozumiała, ponieważ oboje posługiwali się ojczystą mową, z której Lena jako jedyna rozumiała kilka najprostszych zwrotów. W końcu Novus chwycił się ostatniej deski ratunku, aż sam się zdziwił, że tak prosty pomysł nie wpadł mu do głowy wcześniej, odezwał się ze stoickim spokojem.
- Firiael etra ono sitri ésé hun decendia shinom uzatri qoatra Ulyssandra - Novi?
- Sin Quos Novus - Zandar. - Elf skrzywił się słysząc słowo ,,Zandar'' oznaczające wyklętego.
- Usiądźcie. - Wskazała im drewnianą ławę stojącą pod słomianą strzechą. - Przyniosę strawę, wybaczcie mi to nieuprzejme powitanie, ale mam nakaz, aby testować wszystkich przybyszów.
Zaraz po zniknięciu elfki w środku, Lena zaczęła się wypytywać o szczegóły, opowiedział po krótce jak przebiegała ta słowna potyczka. Ostatnie pytanie, znaczyło mniej więcej tyle, Czyliż pomyliłaś się w ocenie nas Ulyssandro widząca?. Nie mogła odpowiedzieć inaczej jak zaprzeczając, w przeciwnym razie przyznałaby się do błędu, co naraziłoby ją na śmieszność szczególnie, że umie przepowiadać przyszłość, tak się przynajmniej domyślał.
- Novi - wymamrotała Lena. - To mi się kojarzy z twoim imieniem, istnieje jakieś powiązanie?
- Owszem, Novus w wolnym przekładzie, oznacza: ,,ten, który widzi''.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre jeszcze przez moment trzymał w pysku spódnicę Leny, ale gdy dziewczyna zaczęła iść, on rozluźnił szczęki i wypluł materiał. Zamlaskał z niezadowoleniem, oblizując się jeszcze odruchowo, po czym razem z resztą wyszedł na polanę. Gdy ludzie rozmawiali, on obrócił się w stronę ściany lasu: coś słyszał. Coś bardzo znajomego. Zjeżył się momentalnie i wydał z siebie ostrzegawczy warkot. Akurat kobieta przed chatką wspomniała o swoich pupilkach, gdy on miał już pewność, że rozpoznał wśród leśnego poszycia węże, które wcześniej ich zaatakowały. I mimo uspokajających słów, cały czas ustawiał się między gadami a Leną i łypał wrogo na bestie. Kotołaczka poklepała go w końcu po boku.
        - Już wystarczy, nie musisz - zapewniła, ale pantery to nie przekonywało. Wbrew swoim zapewnieniom, Yastre po przemianie myślał jeszcze bardziej jak zwierzę i co prawda rozumiał mowę i zachowywał się inteligentniej od przeciętnego kota, ale jednak instynkty częściej brał w nim górę. Tak jak teraz. Zdenerwowany, zaczął krążyć wokół Leny i ocierać się o jej nogi, chciał pokazać, że to jego samica i będzie jej bronił. Nawet o Irme otarł się raz czy dwa razy, a Novus uniknął znakowania tylko dzięki temu, że stał za daleko. Rozmawiał z elfką, która tu mieszkała, panterołak nie rozumiał jednak ani słowa z tego, co do siebie mówili, dla niego to brzmiało jak świergot ptaków. I chociaż wszystko przebiegało w miarę pokojowo i bez nerwów, Yastre był poirytowany. Elfkę uznał za głupią, bo jej pomysł z wypuszczeniem na nich węży był w jego ocenie bardzo niemądry. To mogło się skończyć naprawdę wielkim nieszczęściem, już i tak straciła jedno zwierzę ze swojego stada. Tak nie powinna postępować żadna alfa. Sama mogła się do nich pofatygować, przecież by posłuchali albo chociaż zrozumieli. No bo czy ktoś z drużyny znał mowę zwierząt? Panterołak wbrew pozorom urodził się bez tej umiejętności.
        - Yastre, uspokój się - skarciła go Lena, gdy tylko dostrzegła, że zmiennokształtny wysuwa pazury i drapie ziemię pod swoimi łapami. Pantera posłuchała kotołaczki, przestała niszczyć trawnik i polizała dziewczynę po dłoni. Lena bez słowa przykucnęła przy panterołaku i go przytuliła, głaskając go przy tym po głowie. O jak mu było dobrze! Na moment zapomniał o tych wszystkich nieprzyjemnościach i dziwnej elfce, która dyskutowała z Novusem, zamknął z ukontentowaniem oczy i zaczął mruczeć. Kotołaczka podniosła wzrok na Irme.
        - Łatwy w obsłudze - zauważyła, ruchem źrenic wskazując wniebowziętego Yastre. - Wystarczy go kochać i karmić.
        Pantera słyszała jej słowa, ale nawet przez myśl jej nie przeszło, by się boczyć - wszak była właśnie przytulana i miziana. Gdy Lena podrapała kota pod brodą, ten wysoko zadarł łeb, nadstawiając się do pieszczot. Nie myślał już ani o wężach, ani o innych dziwnych stworzeniach, więc gdy nagle głaskanie ustało, był potwornie niepocieszony. Niestety, Novus skończył negocjacje, Lena chciała poznać szczegóły. Panterołak wstał i podszedł do elfa, trącił go głową w dłoń. Gdy wszyscy usiedli nie przerywając dyskusji, zmiennokształtny podszedł i położył się u nóg kotołaczki. Nawet przez myśl mu nie przeszło, by się przemienić, dobrze mu było w tej skórze.
Irme
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowczyni
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Irme »

Spojrzenie kobiety oraz jej odpowiedź sugerowały, że Irme nieco nie trafiła z pytaniem,. Nie żeby jakoś szczególnie przejęła się tym, ale mimo wszystko czuła się dziwnie w tym miejscu. Wzrok młodej dziewczyny zatrzymał się na Novusie, po czym wzruszyła lekko ramionami niewiele z tego wszystkiego rozumiejąc.
Odpowiedź nadeszła bardzo szybko, Irme odwróciła się słysząc znajomy syk i niemal krzyknęła.
- To są te pupile? - zrobiła wielkie oczy i roześmiała się.
- Aż chce się je pogłaskać. - mruknęła pod nosem, a potem uświadomiła sobie, że jej zachowanie nie było zbyt grzeczne. W końcu postanowiła zamilknąć, a sytuacja stawała się coraz bardziej dziwna. Najwyraźniej nie tylko ona czuła się niepewnie w tym towarzystwie, bo Yastre zaczął krążyć wokół nich, najbardziej jednak skupiając się o Lenie, ale jego zachowanie wyraźnie mówiło: wara od nich, zrób coś, a rozszarpię cię własnymi pazurami!
Irme lekko przesunęła palcami po jego głowie, kiedy ten łasił się lekko obok jej nóg, tym samym dala mu znać, że doskonale go rozumie i w razie czego służy pomocą.
Lena nie do końca była zadowolona z zachowania Yastre, którego instynkty brały górę, szybko jednak znalazła na to odpowiednie rozwiązanie, w końcu spojrzała na Irme z uśmiechem, a jej komentarz rozbawił Łowczynię.
- Magiczne dłonie. - zaśmiała się widząc potulnego Kota.
Novus rozmawiał z kobietą, Irme zupełnie nie rozumiała słów, które padały z ich ust, musiał to być elficki, dlatego tylko patrzyła pytająco to na Elfa, to na kobietę licząc, że ktoś przetłumaczy o czym rozmawiają.
Kobieta zaproponowała im jedzenie, Irme nie do końca była przekonana do tego, czy to aby na pewno dobry pomysł, lecz w końcu usiadła na ławie, choć dosyć niechętnie i westchnęła cicho.
- Nic z tego nie rozumiem. - odezwała się cicho do swoich towarzyszy, kiedy kobieta zostawiła ich samych.
- Kim ona jest tak naprawdę? - zerknęła do Novusa, który zapewne wiedział więcej niż Irme.
- Nie czuję się tutaj zbyt dobrze. - mruknęła pod nosem i zamilkła, rozglądając się po okolicy.
- Mam nadzieję, że nie zostaniemy tutaj zbyt długo. - dodała po chwili, z odrobiną nadziei w głosie.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Myśląc nad serią skarg Irme, zaczął rytmicznie postukiwać w oparcie ławki, kiedy przyłapał się na tym nerwowym tiku, ze złością zacisnął dłoń w pięść i uderzył się po udzie. Czoło przecinała mu pionowa zmarszczka, mówił powoli wyraźnie akcentując każde słowo.
- Ona jest widzącą, zapomniałem tego drugiego słowa, którym wy ludzie ich opisujecie, w każdym razie potrafi przewidywać przyszłość, tak przynajmniej wywnioskowałem z jej słów. Z pewnością nie są istotami, którym należy od razu ufać, ale póki co powinniśmy być względnie bezpieczni, poza tym chyba to nasza jedyna możliwość powrotu na ścieżkę.
W tym momencie w drzwiach do domku pojawiła się elfka, z radosnym śmiechem postawiła przed nimi kilka przepełnionych półmisków, były tam różnego rodzaju owoce i inne rośliny, jednak ku zawodowi Yastre, brakowało mięsa. Kobieta ponownie zniknęła, główne danie stanowiła zupa warzywna. Ulyssandra ponownie udała się do swej siedziby, a Novus gestem powstrzymał pozostałych od posilenia się, postawił na stole Faliona. Ptak obskoczył każdą część jedzenia, przykładając do niej dziób, na końcu spróbował odrobiny zupy swego pana i wrócił na dawne miejsce. Długouchy pokiwał z zadowoleniem głową.
- Możemy jeść, zwierzęta mają zadziwiający dar do wykrywania wszelkiego rodzaju zagrożeń, w tym trucizn.
Zaczęli jeść, wkrótce dołączyła do nich elfka, zaczęła umilać czas całej grupce różnymi piosenkami, w większości były one w jej rodzimym języku. Novus skończył najszybciej i tłumaczył przyjaciołom co ciekawsze fragmenty.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre leżąc przy nogach Leny mrugał leniwie i nie do końca otwierał oczy, jakby walczył z przemożną potrzebą snu. Cały czas jednak był czujny, słuchał - widać było, jak rusza uszami. W pewnym momencie podniósł wzrok na Irme, ziewną, otwierając szeroko najeżoną zębami paszczę, i wstał. Podszedł do łowczyni i położył jej łeb na kolanach jak żebrzący o pieszczoty pies - to miało jej poprawić humor. On sam uważał elfkę za niemądrą, ale z racji tego, że była kobietą, która w ostatecznym rozrachunku była dla nich całkiem miła, nie umiał jej z miejsca znielubić. Ta zasada nie dotyczyła jej węży, na które Yastre co chwilę spoglądał z pogardą, ale i też pewną obawą.
        - Medium? - Lena w międzyczasie próbowała zgadnąć słowo, którego brakowało Novusowi. - Wróżka? Prorokini?
        Obgadywana elfka wyszła ze swojego domku niosąc misy z jedzeniem. Pantera zaraz zainteresowała się pożywieniem, wstała i gapiła się na Ulyssandrę, a gdy wszystko już zostało postawione na stole, podeszła i zajrzała do talerzy. Na czarnej mordzie widać było ogromny zawód - sama zielenina, nie dostrzegł ani nie poczuł nawet jednej małej rybki albo wiewiórki. Trącił nosem kilka listków, aby przekonać się, że nie kryje się pod nimi nic dobrego. Lena roześmiała się, widząc minę Yastre.
        - Moje biedactwo - pożałowała go, czemu towarzyszyło głaskanie po łbie. - Zjedz chociaż trochę, później zapolujesz, dobrze? Zrobisz to dla mnie? Grzeczny kotek.
        Zmiennokształtny nawet w swojej zwierzęcej formie był podatny na urok swojej ukochanej. Dzięki temu zgromadzeni mogli podziwiać panterę, groźnego leśnego drapieżnika, który wcina rzucone mu grzyby i warzywa. Chyba nawet zaczęło mu to sprawiać swego rodzaju radość. Rozsmakował się szczególnie w morelach, które zjadał razem z pestkami - nie stanowiły one żadnego wyzwania dla jego mocnych zębów. Gdy Lena zaczęła rzucać mu owoce coraz wyżej, on i tak je łapał, podskakując z typową kocią gracją. Po pewnym czasie kotołaczka postawiła mu na ziemi talerz z odrobiną zupy, by sprawdzić, czy to zje. Yastre spojrzał na danie z pogardą. Z bardzo sceptycznym wyrazem mordy nachylił się i powąchał zupę, po czym wstał i odszedł kawałek. Lena roześmiała się i zabrała wzgardzony posiłek.
        - Ale jesteś wybredny... Irme, rozpuściłaś mi go tymi waszymi polowaniami! - oświadczyła żartobliwie.
        Panterołak stracił zainteresowanie jedzeniem, jakby dopiero teraz zwrócił uwagę na śpiewającą elfkę. Słuchał jej z łbem przekrzywionym na bok, a po chwili podszedł i zaczął wkoło niej węszyć, trącać nosem jej dłonie. Łypał co jakiś czas na węże, by upewnić się, że żaden nie odgryzie mu ogona w obronie swojej pani. On na pewno by tak zrobił, gdyby jedna z tych czerwonych gadzin zbliżyła się do Leny...
        Śpiew elfki był ładny, a opowieści Novusa ciekawe, lecz pantera w końcu zaczęła się nudzić. Chodziła wokół stołu i trącała łapą różne przedmioty, szukając czegoś do zabawy, wciskał też łeb ludziom pod ręce, upierdliwie dopominając się o odrobinę uwagi.
Irme
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowczyni
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Irme »

Łowczyni spojrzała na Yastre, który chcąc poprawić jej humor, podszedł do niej i oparł łeb o jej kolana. To faktycznie pomogło, bo na ustach dziewczyny pojawił się uśmiech, a jej dłoń zaczęła wędrować delikatnie pomiędzy uszami Kota. Przez chwilę skupiła się na tym, żeby jej zły humor nieco opadł, co by mogła myśleć rozsądniej.
- Dziękuję - powiedziała do Panterołaka, wciąż głaszcząc go delikatnie.
Łowczyni widziała irytację Novusa, zapewne wywołaną tym, że skarżyła się jak małe dziecko, ale to nie była jej wina, że czuła się w tym miejscu bardzo dziwnie i nie ufała tej kobiecie.
- Jasnowidz? - zadała pytanie, zaraz po tym jak padły słowa Leny. Irme spojrzała na nią i lekko uśmiechnęła się, co jak co, trafili na naprawdę dziwną istotę. Może czasem lepiej nie wiedzieć tego co zdarzy się w przyszłości... Im mniej wiesz, tym lepiej śpisz.
- No cóż, nie uśmiecha mi się walka z tym ścierwem tam. - Kiwnęła głową w stronę węży. Zaraz potem do towarzystwa wróciła Elfka, wyjątkowo zadowolona. Może temu, że mieszka na takim zad... odludziu, to i widok kogoś żywego, kogoś kto wężem nie jest, wprawia ją w dobry nastrój. Tylko szkoda, że to nie działa w dwie strony, prawda? Dłoń Łowczyni nie przestawała pieścić futra Yastre, którego dotyk działał relaksująco. Irme niemal przepraszająco spojrzała na Lenę, co by zła nie była, że Pantera została chwilowo przywłaszczona.
Młoda łowczyni szybko zapomniała o Kocie i tym, że nie czuje się tutaj zbyt dobrze, bo oto przed nią pojawiło się jedzenie, już miała spałaszować jakiś smakołyk, kiedy w jej głowie pojawiła się czerwona lampka, a pod nią napis "trucizna". Niepewnie spojrzała na Novusa, potem Lenę i w końcu na zawiedzionego Yastre, który nie mógł znaleźć żadnego mięsa.
- Chętnie pomogę w polowaniach - zaoferowała swoją pomoc biednemu mięsożercy, przed którym stały same warzywa i owoce. Tymczasem zwierzęcy towarzysz Novusa wyręczył ich w kosztowaniu jedzenia i szybko okazało się, że strawa nie jest zatruta. Łowczyni od razu zabrała się za wcinanie porcji warzyw, ot taka miła odmiana w ostatnich dniach.
Irme przez dłuższy czas jadła w milczeniu, choć można było usłyszeć jej cichy śmiech, kiedy spoglądała na Panterę wcinającą owoce, co było dla niej nietypowym widokiem.
- JA go wcale nie rozpieściłam, sam to zrobił! - z uśmiechem zareagowała na zarzut Leny, kiedy Yastre pogardził zupą.
- Sama przyznaj, zupa byłaby lepsza z kawałkiem mięsa! - szepnęła do Leny, z rozbawieniem w oczach.
I tak czas mijał na cichych przekomarzankach, śpiewie elfki, który dopiero po czasie dotarł do Irme, która bardziej skupiona była na jedzeniu i swoich towarzyszach. Novus raczył ich opowiadaniami, które bądź co bądź były całkiem ciekawe, a Elf mógł dostrzec wzrok Irme, wlepiony w niego. Po jakimś czasie poczuła szturchnięcie w okolicach łokcia, jak się okazało był to znudzony Yastre, który szwendał się wkoło stołu poszukując jakiegoś zajęcia. Młoda dziewczyna nieco zmrużyła oczy i podrapała Kota za uchem, a kiedy ten poszedł do Leny, by tym razem u niej dopominać się o uwagę, Łowczyni sięgnęła w bok i zerwała dłuższe źdźbło trawy, by zacząć nim dotykać ogona, a potem grzbietu Pantery.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Posiłek przebiegał w przyjaznej atmosferze, mimo to myśli elfa wciąż krążyły wokół jednej sprawy, swe wątpliwości wypowiedział na głos, dopiero kiedy wszyscy się posilili. Nie chciał psuć względnie dobrego (jak na ich sytuację) nastroju, przyjaciół, ale ta kwestia była zbyt ważna, aby ją przemilczeć.
- Dlaczego właściwie nas tu sprowadziłaś?
Ullysandra przez chwilę nic nie odpowiadała, przygryzła wargę i usilnie starała się unikać patrzenia w oczy pozostałym. W końcu wydukała jakąś odpowiedź pod nose, ale Novus musiał prosić, aby powtórzyła, ponieważ nic nie zrozumieli.
- Ja chciałam... chciałam prosić o pomoc.
- Twój sposób sprowadzenia nas tutaj, był dość nietypowy. Nie mogłaś sama się do nas pofatygować? - Elfka pokręciła głową, następnie zbliżyła się do krawędzi polany. Drzewa przed nią natychmiast zbiły się ciasno blokując przejście.
- Pewien mag rozgoryczony po mojej nieudanej przepowiedni, uwięził mnie tu. Ja i każdy kto tu trafi może opuścić mą celę tylko w jednym losowym dniu roku, jak na razie wciąż czekam na tegoroczny. Różnica między nami jest taka, że mnie pod wieczór nogi poniosą tutaj z powrotem bez udziału woli. Wyjść stąd mogę jedynie, jeżeli w takim czasie, przez granicę lasu przeprowadzi mnie przyjaciel.
- Domyślam się, że w tych warunkach ciężko zdobyć przyjaciół?
Novus ledwie potrafił stłumić narastający gniew, najchętniej wpakowałby tej elfce strzałę między oczy. Poprosił, żeby zostawiła ich na chwilę sama. Przez jakiś czas siedzieli w milczeniu, w końcu długouchy nie wytrzymał milczenia i odezwał się jako pierwszy.
- Co o tym sądzicie? Nie uśmiecha mi się siedzenie tutaj, ale wygląda na to, że znaleźliśmy się w pułapce. - Jeszcze tak dla formalności, spróbował wejść w las, jednak drzea ponownie to uniemożliwiły.
Awatar użytkownika
Yastre
Kroczący w Snach
Posty: 212
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje: Rozbójnik , Włóczęga
Kontakt:

Post autor: Yastre »

        Yastre kilkakrotnie niecierpliwie machnął ogonem, gdy czuł łaskotanie trawki na swoim grzbiecie. W końcu obrócił się i warknął z irytacją, przekonany, że to jakaś mucha nie daje mu spokoju, wtedy jednak dostrzegł, że to Irme go zaczepia. W mig pojął, że to zachęta do zabawy, przypadł do ziemi, zaczaił się, a całe jego ciało chodziło na boki, gdy szykował się do skoku. Wyraz jego mordy był przekomiczny, typowy dla polujące w zabawie kociaka, z wielkimi okrągłymi oczami i charakterystycznie ułożonymi uszami. W końcu doskoczył do trawki i pacnął ją łapą. A później drugą. Spróbował złapać kłos w obie łapy, ale Irme była szybsza i poderwała trawkę do góry. Zachwycony zabawą Yastre obrócił się na plecy i wszystkimi czterema łapami wywijał w powietrzu, by złapać swoją roślinną zdobycz. Był w tym momencie przesłodki, aż Lena nie mogła się powstrzymać i westchnęła głośno "ojejku...". Gestem poprosiła, by łowczyni na moment schowała trawkę i sama uklęknęła przy panterze. Zmiennokształtny spojrzał na swoją ukochaną i obserwował ją, by przekonać się, co zrobi. A Lena po prostu pogłaskała go po brzuchu, co panterołakowi bardzo się spodobało. Z miejsca zaczął mruczeć i jeśli ktokolwiek miał jeszcze ochotę pogłaskać dużego kota, teraz była ku temu świetna okazja, gdyż był on zupełnie bezbronny.
        Pieszczoty w końcu minęły, a Yastre chciał wrócić do zabaw z Irmą, co zakomunikował jej trącając ją łapą i wymownie gapiąc się w słomkę. Na moment zapomniał o tym, że nie zjadł niczego porządnego i teoretycznie powinien biadolić, że reszta może mieć kiepski humor albo czuć się spięta - on miał się całkiem nieźle. Nie interesował się rozmową między elfami aż do momentu, w którym Ulyssandra wstała ze swojego miejsca i podeszła do skraju polany. Obserwował ją z zainteresowanie, a gdy nagle drzewa zagrodził jej drogę, Yastre zrobił bardzo zszokowaną minę - szczęka mu opadła, a uszy oklapły. Zaraz zamknął paszczę, ale od tej pory gapił się za elfką, jakby zaraz miały wyrosnąć jej rogi i ogon. Gdy jeszcze usłyszał, że oni również zostali uwiązani do tego miejsca, nie mógł w to uwierzyć. Zaburczał z niezadowoleniem i poszedł w kierunku skraju polany. Przed nim również drzewa zaczęły się zacieśniać, puścił się biegiem, ale nie zdążył - pnie były tak blisko, że nawet łapy by pomiędzy nimi nie przełożył. By nie rozbić sobie łba, Yastre wskoczył na pnie i wspiął się po nich kawałek. Pomyślał, że może górą będzie się dało przejść, więc zaczął się wspinać. Niestety, w którymś momencie gałęzie zaczęły splatać się ze sobą i wręcz spychać go na ziemię. Panterołak zaczął się wycofywać, aż w końcu musiał zeskoczyć z dość znacznej wysokości. Był jednak kotem, więc co to dla niego. Jednak jeszcze będąc w powietrzu Yastre postanowił się przemienić, przez co jego lądowanie nie należało do tych najpiękniejszych - zmiennokształtny spadł na wszystkie cztery kończyny, nogi się jednak pod nim ugięły i klapnął na tyłek. Zaraz wstał i zaczął rozmasowywać sobie siedzenie, jęcząc nieustanne "aj, aj, aj". Niezadowolony, a wręcz nabzdyczony, wrócił do pozostałej trójki. Ulyssandra się gdzieś ulotniła.
        - Kicha! - zakrzyknął. Usiadł na ziemi krzyżując przed sobą nogi i drapiąc się pomiędzy uszami w wyrazie konsternacji. - Nie podoba mi się to, ta polana jest mała, a nas jest tu za dużo... No ale co zrobisz? Nic nie zrobisz. Rany, ale bieda. I co, nie możemy polować? Nie możemy wrócić na szlak? Ej, ile można czekać na ten jeden dzień, co? Cały rok to strasznie długo... Novus, nie umiesz rzucić jakiś czarów? Nie? No to pech. Górą też się nie przejdzie. Ej, a może wyciąć te drzewa? Może ona ma siekierę? Ja tam mogę rąbać, dobrze rąbię drzewo.
        Panterołak jęknął przeciągle, wyciągnął ręce wysoko nad głowę i przewrócił się na plecy.
        - Ale ta Ulyssandra jest biedna - uznał, patrząc w niebo. - Znaczy, bo ona tu sama siedzi i nie może wyjść. Zwabiła nas tu podstępem, ale jakie miała inne wyjście? To zupełna dzicz, nikt by tu sam nie przyszedł. A dała nam jeść, tak? I tak ładnie śpiewa... I głupio jej było, że tak wyszło, nie? No to może jakoś damy radę jej pomóc, co? Skoro i tak tu siedzimy?
        Yastre podniósł głowę, by przekonać się, co też reszta myśli sobie o elfce i czy ktoś podziela jego zdanie. On patrzył na nią przychylnie głównie przez to, że była kobietą i chociaż teraz cały jego świat krążył wokół Leny, nie mógł pozostać obojętny na niewiastę w potrzebie.
Irme
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowczyni
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Irme »

Yastre podłapał o co chodziło Irme i wkrótce zaczął z zapałem polować na źdźbło trawy, które wcześniej go drażniło. Łowczyni skutecznie utrudniała mu złapanie trawy, śmiejąc się cały czas z prób jego zdobycia. Pantera wyglądała jak mały kociak chcący złapać wszystko dla siebie, ale właśnie to było całkiem urocze. Yastre przewrócił się na grzbiet, a Irme nie przestawała poruszać źdźbłem, które wciąż nie zostało złapane. Lena również była zachwycona tym widokiem, o czym świadczyła jej reakcja, na prośbę Kotołaczki, młoda Łowczyni schowała trawę, a Zmiennokształtna przysiadła przy swoim Kocie i zaczęła głaskać jego brzuch, w stu procentach rozbrajając Panterę. Irme również pokusiła się na drobne pieszczoty i pogłaskała Panterę po brzuchu, uśmiechając się przy tym wesoło.
Wszystko zdawało się być takie radosne, spokojne i miłe, lecz jak wiadomo, takie sprawy szybko spotykają swój kres. Łowczyni nie do końca przysłuchiwała się rozmowie z mieszkanką tego miejsca, ale w momencie kiedy padła prośba o pomoc, dziewczyna zerknęła kątem oka na Novusa, a potem na Ulyssandrę, która postanowiła dokładniej pokazać o co chodzi. Całe towarzystwo zaciekawione tym co ma zamiar zrobić, śledziło ją wzrokiem, by w końcu podążyć na skraj polany, gdzie całą radość szlag trafił.
- Co do... - Łowczyni mruknęła pod nosem, kiedy kobieta próbowała wejść do lasu, lecz drzewa nagle zstąpiły się i skutecznie zagrodziły jej drogę. Yastre od razu ruszył w leśną gęstwinę, ale z marnym skutkiem.
- O nie, nie, nie. - padło z ust Łowczyni, która była przekonana, że to jakieś żarty i sama spróbowała przejść przez las... Tyle, że z takim samym skutkiem jak pozostała dwójka. Ale nie! Tym razem postanowiła wbiec do leśnej gęstwiny, niestety jej ciało uderzyło w solidny pień drzewa, co sprawiło, że prawie straciła równowagę.
Jej spojrzenie powędrowało do towarzyszy, wzrok jakim ich obdarzyła zwiastował nadciągającą furię. Irme zerknęła na Yastre, który przybrał bardziej ludzką formę, nie był zadowolony z takiego obrotu spraw, ale zdawało się, że chciał pomóc kobiecie, która została tutaj uwięziona. Następnie wzrok dziewczyny spoczął na Lenie, ale Łowczyni była niemal pewna, że ona również będzie chciała z całego serca pomóc Ulyssandrze.
- Taaaaak, biedna Ulyssandra. - niemal przewróciła oczami mówiąc te słowa.
- Nie wiem czy zauważyliście fakt, że ściągnęła nas tutaj wbrew naszej woli i przez nią jesteśmy skazani na siedzenie tutaj. I przypominam, że nasłała na nas tamto ścierwo. - nerwowo odrzuciła warkocz i westchnęła niezadowolona.
- Nie mamy innego wyjścia, trzeba jej pomóc, ale mam wrażenie, że przyjaciół nie zdobyła nie przez to, że jest uwieziona. - mruknęła niezadowolona. Plus był taki, że gdyby chciała kogoś ubić ze złości, nikt daleko nie ucieknie...
- W najgorszym wypadku będziemy skazani na siebie do końca życia. - zaśmiała się cicho, a potem ruszyła w stronę domku, by usiąść na ławie.
- Ciekawa jestem jak bardzo magiczny jest ten las. - zerknęła w stronę drzew.
- Yastre nie udało się przejść przez korony drzew, ale może Falion da radę? - zerknęła na Novusa, chcąc z ciekawości sprawdzić jak pójdzie jego zwierzęcemu towarzyszowi.
- Kompletnie nie znam się na magii, więc tutaj nie pomogę... - odezwała się po chwili, bo była tutaj jedyną niemagiczną osobą, ale nie to było dla niej najbardziej przykre... To co było bardziej przerażające, to odcięcie od możliwości polowania...
- Musimy wydostać się stąd jak najszybciej. - powiedziała, nie chcąc rezygnować z tego co kocha najbardziej, nawet przez jakaś tam babę, która wpakowała się w takie bagno.
Awatar użytkownika
Novus
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Elf leśny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Novus »

Cóż poznał już opinię swoich przyjaciół i jak zwykle nie mogło być za łatwo, Yastre najwyraźniej zapalił się do pomysłu pomocy kobiecie, ale Irme była niezadowolona z całej tej sytuacji. Zresztą tu akurat doskonal ją rozumiał, całe życie spędził wędrując, nie przywykł do siedzenia w miejscu, a tym bardziej nie z przymusu. Zwrócił się do łowczyni zdawkowym głosem, mówił mniej pewnie niż zwykle, bo wiedział, że jego spokój może jeszcze bardziej ją rozsierdzić.
- Mi też się nie podoba siedzenie tutaj, ale ta magia znacznie wykracza poza zasięg moich zdolności. Falion nawet zakładając, że w tym stanie zdołałby polecieć, wątpię by mógł się wydostać z tej polany. Jeżeli tamten mag znał się na rzeczy, a wszystko wskazuje na to, że tak, to umieścił na pewnej wysokości coś w rodzaju kopuły. Rozglądałem się uważnie i jak dotąd nie przeleciał nad nami ani jeden ptak.
Całe to miejsce na krótszą metę nie było takie złe, zewsząd tchnęło spokojem i harmonią jaka panuje tylko w naturze. Novus przysiadł na jednym z wystających korzeni, oparł się o pień drzewa, przymykając lekko oczy, aż w końcu widać było tylko lekki przebłysk źrenic spod rzęs. Zaczął nucić cicho piosenkę, której słowa dawno wywietrzały mu z głowy. Pamiętał tylko, że mówiła coś o leśnym strumieniu i śpiewie ptaków, jak zresztą większość pieśni elfów. Po krótkim czasie muzyka przyniosła mu ukojenie, wprowadziła w błogi stan i pozwoliła oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Otworzył oczy, Yastre z Leną rozmawiali o czymś, towarzyszyła im Ullysandra. Za to Irme po drugiej stronie w ciąż ciskała gromy z oczu, krążąc nerwowo w kółko, bo też inaczej się tu nie dało. Podniósł się z ociąganiem i przeniósł na gałąź trochę bliżej dziewczyny, pochwycił jej gniewne spojrzenie, ale nic poza tym. Czekał jeszcze dobrą godzinę, zanim emocje opadły z niej na tyle by mogła usiąść. Kucnął przy niej, kładąc rękę na ramieniu łowczyni.
- Nie zadręczaj się tym, na co i tak nie mamy wpływu. Obiecuję, że jak tylko się stąd wydostaniemy jakoś ci to zrekompensuję. - Uśmiechnął się niemrawo. - Mam pomysł, wcześniej tak się zapaliłaś do tych podróży, więc ty wybierzesz dowolny zakątek Alaranii i udamy się tam razem z naszymi gołąbeczkami. Zwiedziłem prawie cały kontynent, oprócz właśnie gór druidów, dlatego nie będzie z tym problemu.
Zablokowany

Wróć do „Szlak Ziół”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość