Rzeka Duerid[Dolny odcinek rzeki] Smocze spotkanie

Rzeka przepływająca przez Równinę Maurat, dająca życie wielu miastom jakie opływa. W jej głębinach, zwłaszcza u ujścia do jeziora można spotkać liczne Nimfy i inne magiczne rzeczne stworzenia.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Widząc jak Issisth wchodzi do budynku, nieco się skrzywił. Nie wejdzie za nią do środka. Nawet jeśli nie był za duży, już w wąskich uliczkach miasteczka musiał uważać, by nie zniszczyć jakiegoś wozu stojącego na uboczu, czy nie zrobić ogonem dziury w ścianie drewnianej chałupy. Grupka ludzi go otaczająca wywoływała w nim lekki gniew. Nie skierowany bezpośrednio na nich, lecz na fakt, że nie może porwać i pożreć tak łaknącej jego bliskości zwierzyny. Nie będzie niszczył jak na razie pozorów ich dobrych intencji.
Granatowołuski samiec, nie zatrzymując się szedł dalej, kątem oka widząc jak smoczyca wchodzi do środka i znika mu z oczu. Nie był z tego faktu za bardzo zadowolony, lecz nie mógł nic na to poradzić. W końcu doszedł do jakiegoś skrzyżowania, dwóch, nieco szerszych uliczek, co pozwoliło mu usiąść, ale jednocześnie skutecznie utrudniało innym przemieszczanie się. Jednak nikt nie zdawał się mieć zamiar robić z tego jakichkolwiek problemów. W zasadzie, czy można się spodziewa by jakiś chłop postanowił nawymyślać wielkiemu, w stosunku do niego, smokowi?
Mając cierpliwość nieśmiertelnej, pradawnej istoty siedział tak rozmyślając cóż ma zrobić dalej. W końcu doszedł do wniosku, że nie zaszkodzi spróbować czegoś bardziej ciekawego. Szybko wywęszył zapach karczmy i ruszył bez dalszego namysłu w jej kierunku.
Po krótkiej wędrówce dotarł do poprzednio obranego celu i zatrzymał się przypatrując się budynkowi. Karczma była w całkiem niezłym stanie, choć nie można by nazwać jej czystą. Po prostu: miejsce, w którym można zatrzymać się na nocleg i liczyć na to, że nie obudzisz się oblepiony robactwem. Lecz samiec dopiero teraz doszedł do wniosku, że do spełnienia jego zamiarów będzie potrzebował pieniędzy. Nie wiedział jaka panuje tutaj waluta, lecz z tego co wiedział, wszędzie chętnie przyjmowano zło. Nie miał go jednak ani odrobiny, a jedynie wiedział jak je wytworzyć... choć oznaczało to nieco ryzyka. Darasmir odszedł kawałek dalej, zatrzymując się w małej, wąskiej plugawej alejce, Musiał do niej wejść tyłem by móc potem z niej wyleźć. Wokół biegały szczury i wszystko śmierdziało. Idealnie, tutaj nikt go nie zauważy. Darasmir wziął do łapy mały kawałek spróchniałej dechy leżącej nieopodal. I teraz zaczynała się zabawa. Jedna, jedyna magia jaką znał, potrafiła transmutować substancje. Chaosu. Ta magia mogła zrobić bardzo dużo, lecz rzadko dokładnie to czego pragnął użytkownik. Smok wyobraził sobie ze deska zamienia się w wysokiej jakości, błyszczące złoto. Zamknął deskę w obu przednich łapach, by uchronić świat od efektów jego magii i... JEBUT!
Deska implodowała, a stłumiony huk dał się roznieść po okolicy. Sam smok, mimo swych nadzwyczajnych łusek, powodu jego największej dumy, poczuł to nader mocno. Darasmir spojrzał na swoje osmalone łuski na łapach i przekonał się, że nic sobie nie uszkodził... Prawie. Jedna, mała łuska została skruszona mocą eksplozji. Nieźle. Dawno nie... O BOGOWIE JEDYNI. KREW. Mała strużka krwi wypływała spod zniszczonej łuski. Zaskoczony samiec, po raz pierwszy widząc swą krew aż syknął z zaskoczenia, a jego oczy były wytrzeszczone. Miał ochotę ryknąć ale... nic go nie bolało. Po prostu był w szoku. Potrzebował paru minut by dojść do siebie.
Gdy jego oddech się uspokoił, a żaden strażnik nie dał rady znaleźć źródła hałasu, samiec spróbował jeszcze raz. Tym razem wziął w łapy kamyk. Niezbyt duży, ale wystarczający by kupić chłopa z całym jego "majątkiem", gdyby zamienić ten kamień w złoto. Tym razem smok chciał by kamyk zyskał cechy złota, zamiast nim zostać. Kolor, błysk, konsystencję, twardość i tak dalej. Było to o wiele prostsze, a i kamieniowi bliżej do złota niźli drewnu. Po chwili napięcia, tym razem bez wybuchów, uniósł łapę i z satysfakcją zobaczył, że posiada od teraz grudkę czegoś co wyglądało na złoto. Imitacja nie była idealna, lecz wątpliwe by prosty karczmarz dał radę się połapać. Młody samiec podszedł znowu do karczmy i zapukał ostrożnie w odrzwia czubkiem szponu. Wokół zaczynało się powoli ściemniać, a więc i w środku dało się słyszeć wesołe już głosy, które od razu zamilkły, gdy dało się słyszeć potężne kołatanie smoka, które mało nie wysadziło drzwi. Otworzył je właściciel zajazdu, co można było wnosić po całkiem przyzwoitym, acz wciąż boleśnie prostym stroju, na który składał się dodatkowo poplamiony fartuch. Człowieczyna niemal nie zemdlał albo nie uciekł na widok bardzo nietypowego gościa. Z całą pewnością też zaniemówił.
- Witaj - rzekł po krótkiej, pełnej konsternacji chwili. - Przybyłem złożyć zamówienie. To karczma tak? Macie tu alkohol? Jeśli tak, poproszę beczkę czystego spirytusu. To na razie. Jestem pewien, że zapłata wystarczy na znacznie, znacznie więcej.
Po tych słowach na ziemię, z łapy Darasmira, spadło podrobione złoto. Zaskoczony teraz do granic możliwości karczmarz podniósł je do ręki i zniknłął za drzwiami. Po dłuższej chwili, w trakcie której Darasmir zdążył dojść do wniosku, że właściciel zajazdu już się nie pojawi i został okradziony, a więc będzie musiał spalić to miejsce do cna, ten pojawił się znowu, wytaczając pokaźnych rozmiarów bekę czystego spirytusu przed budynek. Zadowolony samiec patrzył jak ludzie otwierają ją przed nim.
- Czy to wszystko p-pa... smoku? - zapytał się słabym głosem człowieczyna, a zza jego pleców przypatrywali się mu równie zszokowani bywalcy.
- Jak już rzekłem, na razie tak - odparł mu Darasmir i zanurzył pysk w beczce. Na smoka jedynie spirytus miał jakiekolwiek działanie i miał palący smak. Piwo czy wino było jak smakowa woda. Po paru głębszych łykach uniósł łeb, o wiele szczęśliwszy, po opróżnieniu wielkiej, piwnicznej beczki pełnej czystej do połowy. W tym samym momencie wyczuł, a chwilę potem zobaczył Isissth, które wnosząc po cichych nawoływaniach go szukała.
- Hej! Isissth! Chodź do nas! - rzekł o wiele, wiele głośniej samiec. Koniec dyskrecji. Tymczasem goście tawerny poczęli nieśmiało, pojedynczo wychodzić przed budynek, by przypatrzeć się niecodziennemu zjawisku jakim był pijący smok.
- Co dopiero smok, a ten jeszcze pije! I to jak! Lubię go! - dało się słyszeć od ludu, który na szczęście dwójki zignorował wrzaski smoka.
Awatar użytkownika
Issisth
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Issisth »

Smoczyca wpierw rozeźliła się, gdy Darasmir zawołał ją do siebie. W końcu nie po to starała się cicho zachowywać, by ten cymbał wszystko popsuł... Ale to, co ujrzała, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Smok trzymał przed sobą beczułkę jakiegoś trunku, którą zdążył zapewne opróżnić lub wypić zdecydowaną większość zawartości, a wokół niego zebrała się grupa zawadiaków, będących gośćmi tutejszej karczmy. Na ten widok Issisth wybuchła śmiechem. Zastanawiała się tylko, skąd wziął pieniądze, lecz to teraz nie było ważne.
- Widząc twoje rozbawienie podejrzewam, że ten olbrzym to twój towarzysz - powiedział Danawey, pojawiając się "znikąd". Issi przez chwilę nie wiedziała, co odpowiedzieć, lecz przytaknęła w odpowiedzi. - Zatem napijmy się razem z twoim towarzyszem. Panowie, na co czekacie? Zawołajcie no tu kompaniję, a i bardem nie pogardzimy. Wieczór jest upojny, bawmy się i pijmy bez umiaru! - Zakrzyknął, na co z karczmy i okolicznych domostw wysypało się parę dziesiątków ludzi, a także mała kapela. Karczmarz juz nieco bardziej rozluźniony wytaszczył z zaplecza parę beczek różnorakich trunków, stawiając specjalnie przed Darasmirem kolejną beczkę spirytusu.
- T... To dla ciebie - powiedział. Na to kapela zaczęła grać, a ludzie bawić się, także hrabia.
No to na razie poczekamy..., pomyślała pradawna i dołączyła do szalonych tańców i śpiewów ludu.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Rozochocony trunkiem był teraz bardzo zadowolony z towarzystwa i uwagi jaka mu była poświęcana. Ludzie gromadzili się wokół niego, a i Issisth wydawała się bardzo ucieszona tą sytuacją, przynajmniej z jego perspektywy. Nie podobało mu się natomiast jedno. I to nawet bardzo. Ona przyszła z jakimś człowiekiem. CZŁOWIEKIEM. Darasmir nie mógł uwierzyć, że zamiast jego towarzystwa postanowiła wybrać jakiegoś prostaka. Ostentacyjnie obrócił łeb, bo mimo iż postanowił, że tamten zginie w męczarniach, był za bardzo zajęty swoją beczką. Ponownie zanurzył w niej łeb i opróżnił ją do sucha, co podkreśli głośnym beknięciem. Po paru sekundach zdążył już zapomnieć o złych emocjach jakie wywołał niedawny widok i opróżnił do połowy kolejną beczkę. Gdy uniósł łeb, jego wzrok był już nieco zamglony i zaczął śmiesznie się czuć. Jego skrzydła zwisały luźno, a i nie czuł za bardzo swojego ogona, co nie zmieniało za bardzo faktu, że czuł się świetnie.
Otaczająca go gawiedź postanowiła z nim rozmawiać i bardzo szybko doszło do tego, że bardzo chcieliby zobaczyć jak smok zieje ogniem. Ten nie dał się długo namawiać i uniósł łeb. Otworzył paszczę i zionął szerokim strumieniem ognia co wywołało głośne okrzyki podziwu. Jego dobry nastrój potęgowały pieśni i muzyka grana przez kapelę.
Smok był teraz z siebie bardzo, bardzo zadowolony. Był tak z siebie dumny, że aż niezbyt pewnym krokiem podszedł do tańczących odnajdując pośród nich smoczycę.
- Eeeej - zagadał do niej, gdy ta znalazła się w jego pobliżu, wymuszając by przerwała taniec i stanęła przed nim. Nieopodal był Danawey, który niespecjalnie się nimi interesował. - Czemu żeszszśśś z nim przszylasła, so? To nafet nie est ssmok!
Po tych słowach jakaś kobieta stojąca w pobliżu dziwnie się na nich spojrzała i odsunęła się mrucząc coś pod nosem.
- Chty esteszś sobą esteś naprawdę niesamowia, fiesz? - rzekł do niej szturchając ją nosem, lekko ją popychając.
Wokół szalała wielka jak na miasteczko zabawa, w środku i na zewnątrz gospody lały się litry piwa, win i miodu. Co niektórzy chcąc dorównać smokowi pili też czysty spirytus, lecz ci albo leżeli już nieprzytomni lub byli tego blisko. Jakiś facet właśnie dostał w mordę za macanie po tyłku jakiejś chłopki, co zostało skwitowane gromkim śmiechem całej gromady. Smok obrócił się i wziął w łapę beczkę, do połowy pełną czystego alkoholu, niemal jej nie gniotąc i nie przewracając przy tym stojących wokół ludzi. Postawił ją przed Isissth.
- Napij się, pęsie fessoło. - Po czym na zachętę sam wypił trzy czwarte tego co zostało, jednak tyle ile było na dnie wciąż starczyło by położyć na łopatki niejednego męża.
Awatar użytkownika
Issisth
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Issisth »

Lud bawił się przednie. Wszędzie widać było ludzi pląsających do dźwięków granych przez kapelę, a wokół Darasmira zebrała się grupka nieco wstawionych ludzi, ciekawych, co też pradawny potrafi. Issisth również – choć wcześniej niechętna – teraz tańczyła i podśpiewywała razem z ludźmi, a niekiedy rozmawiała z niektórymi, by poznać ich zwyczaje czy upodobania. Powoli zapominała o swym pierwotnym celu, z jakim tu przybyła, choć wcale o tym nie myślała w danej chwili. W pewnym momencie Darasmir podszedł do pradawnej, i zadał pytanie, sepleniąc przy tym. Issisth domyśliła się powodu, czemuż to tak mówił, lecz z grzeczności nie powiedziała tego na głos. Nie zwróciła jednak uwagi na kobietę, odchodzącą od nich z niesmakiem.
- Dokładniej rzecz biorąc, nie przyszłam z nim. To on przyszedł za mną – odparła smoczyca, podkreślając wyraz „on”, by pradawny rozumiał, że niezbyt grzecznie się wyraził o tutejszym hrabim. – Poza tym, on ma imię: Danawey. Jest tutejszym hrabią i naszym gospodarzem, więc o ile nie szykujesz się do pospiesznego opuszczenia wioski, radzę grzeczniej się wyrażać.
Na komplement Issisth roześmiała się. Przeżyła już tyle lat, a nikt dotychczas jeszcze nie był dla niej tak… miły. Być może dlatego smoczyca stała się nieco ignorancką i samolubną osobą. Issisth poczuła się spokojniejsza, a uczucie wydawało się jej takie dziwne i nieziemskie, że zdawało się, iż nie należy do niej.
Sądząc po panujących nastrojach, szykowały się też gdzieniegdzie bijatyki, choć przy takich zabawach były to normy. A co lepsze, za dwa dni będą poprawiny dzisiejszego dnia…, pomyślała Issisth przewracając oczyma. W co ja się wpakowałam. Do tego Darasmir poczęstował ją trunkiem…
- A może urządzimy zawody? – wtrącił się Danawey. Znów zaskoczył smoczycę swoim nagłym pojawieniem się koło niej. – Weźmiemy paru najlepszych ludzi ze wsi, i zobaczymy, czy nasi goście dorównają im tęgą głową do trunków – zakrzyknął hrabia. Na to większość bawiących się, którzy jeszcze byli trzeźwi, zaryczeli zgodnie, że chcą zawodów.
- Przynieście stół i kufle! Kto pierwszy stanie w szranki? – dodał Danawey. Na to dwóch osiłków wyniosło z karczmy stół, a karczmarz przyniósł dwa czyste kufle. Jako pierwszy chętny usiadł drwal, zapraszając gestem Darasmira. Karczmarz zadecydował, że zacznie się konkurencja od wódki. Drwal dostał trunek do kufla, Darasmir – w beczułce, nieco mniejszej niż te od spirytusu.
- No to zaczynamy! – zakrzyknął hrabia, a Issi niepewnie zerkała cały czas to na smoka, to na Danaweya nie wiedząc, czy się wtrącić i przerwać to, czy zostawić decyzję smokowi.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Darasmir tylko burknął coś pod nosem na jej słowa o facecie, który okazał się hrabią. Wielki hrabia! Bawi się z plebsem, jakby był jednym z nich. W sumie wydawał się bardzo miłym gościem i zapewne Darasmir by go polubił, gdyby nie fakt, że za dużo kręcił się wokół Isissth. Za to jej śmiech szybko odegnał jego ponure myśli o dekapitacji i spaleniu żywcem Danaveya. Ucieszył się, że wpasowywał się w gusta samicy. To znacznie polepszało jego szanse, a i on sam zaczynał wychodzić poza sferę instynktów i pierwszego wrażenia i zaczął ciepło o niej myśleć. I wcale nie dlatego, że był nawalony.
W tym momencie zdawało się, że Issisth sięgnie po trunek i wszyscy się przekonają czy smoki w swej ludzkiej postaci mają tak samo niezniszczalne głowy jak w swej prawdziwej postaci, lecz jego uwagę odwrócił włodarz wioski, który zaproponował konkurs z jego udziałem. Oczywiście Darasmir nie mógł w takim wypadku odmówić, jego duma nie pozwalała na to. Gdy został wystawiony stół, on szybko do niego podszedł i przyjrzał się swojemu rywalowi, wzrokiem, od którego nawet najdzielniejszy mąż by narobił w gacie. Potężne smocze spojrzenie ślepi z sierpowatymi źrenicami, w których mimo stanu posiadacza widniała pradawna mądrość i potęga. Smok nastroszył kolcem przed swoim rywalem, rozłożył nieznacznie skrzydła i patrzył się, dopóki samozwańczy sędzia nie powiedział start. Dla samca smoka rywalizacja to rywalizacja. Nieważne o jak głupią sprawę, będzie walczył aż do końca z całą mocą. Zniżył łeb do beczki i pociągnął z niej jeden błyskawiczny łyk opróżniając ją błyskawicznie. Chwilę potem otrzymał kolejną. I ta błyskawicznie została osuszona. Smok wypił tak samo trzecią. I czwartą. Już miał pić piątą, gdy usłyszał jak jego oponent pada nieprzytomny na ziemię, zwalając się ze stołka.
Smok uniósł łeb w niebo i zaryczał ogłuszająco, a cały tłum zamilkł, tylko po to by po sekundzie zacząć głośno wiwatować. Kolejny konkurent chciał się dosiąść, lecz Darsmir rzekł:
-Nie. Nie ty. Ty. - Tu wskazał ostrym szponem na Danaveya. - Sprópuj ssię sse mną. Masz fory. Jesteś tsześźwy.
Po tych słowach wbił niego to samo mordercze spojrzenie co wcześniej w jakiegoś kowala, drwala, który chciał mu stawić głupio czoła.
Awatar użytkownika
Issisth
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Issisth »

Tłum, chwilę wcześniej jeszcze wiwatujący, nagle zamilkł. Wszyscy jak jeden mąż spojrzeli się na Darasmira nie wiedząc, czy mają zakrzyknąć i zachęcić hrabiego do "występu", czy raczej zacząć atakować smoka. Jednak wrażenie, jakie pradawny pozostawił swym śmiałym posunięciem sprawiło, iż nikt nie chciał się wysunąć przed szereg zaczynając jakiekolwiek wrzawy, a co ważniejsze - stracić życie za sprawą smoka bądź możnowładcy. Chęć przeżycia była silniejsza niż wszystko inne. Danawey przez cały ten czas nie dawał jednak po sobie poznać, czy wyzwanie rzucone mu przez smoka zdziwiło bo czy też oburzyło. Na jego kamiennej twarzy nie poznać było żadnych emocji, które nim targały - o ile takowe miał.
- Z chęcią podejmę się tego wyzwania, smoku - odparł hrabia. - Postaram się też, byś czasem nie upił się za bardzo... W końcu jestem trzeźwy - dodał, po czym wszyscy razem zaśmiali się wraz z Danawey'em.
Issisth, widząc to całe zamieszanie, wpierw zastanawiała się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Później ja jednak olśniło - po co czekać do biesiady, skoro sam Danawey ułatwiło im sprawę robiąc teraz namiastkę tego, co miało być za dwa dni. Teraz jeszcze o tyle łatwiejsze to było, gdyż już prawie całą wieś była pijana poza Danawey'em, a i to miało zmienić się lada moment... Smoczyca zatem, niezauważona przez nikogo, gdyż Danawey przysiadł się już do stołu i zaczął pić, wymknęła si. poza granicę wsi i przemieniła się do swej pierwotnej postaci. Wracając okrężną drogą planowała, jak zacząć te krwawe igrzyska tego wieczoru.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Nawet do pijanego umysłu Darasmira zaczął docierać fakt, że nie ma przed sobą pierwszego lepszego człowieka. Zanim została wytoczona przed nich wódka, przyglądał się mu uważnie, starając się zmusić, bez sukcesów, swój nietrzeźwy umysł do działania. Jednak gdy został wytoczony przed nich alkohol i zaczęło się picie, teraz już pod światłem księżyca i gwiazd, gdyż zapadła noc, zanurzył łeb w beczce, tak samo, jak poprzednio. I znowu, i znowu, podczas gdy konkurent robił to samo, tyle że w mniejszej skali. W końcu oboje mieli już naprawdę dość. Wizja była bardzo rozmyta, a i inne zmysły nie za bardzo pracowały. Oddech stał się płytszy i szybszy, a o skupieniu na czymś wzroku nie dało się już nawet wspomnieć. Przed nieprzytomnym już niemal smokiem została wytoczona kolejna beczka. On odruchowo zanurzył w niej pysk i wypił wszystko od razu, nawet się nie zastanawiając, co tak właściwie robi.
- Ese lewszy ot ciewie, potaj sie - wymruczał smok i dopiero potem zorientował się, że stołek przed nim jest pusty. Smok chcąc spojrzeć pod stół, zniżył swój łeb, co w jego stanie mogło się skończyć tylko w jeden sposób. Wywalił się na bok, szczęśliwie nikogo nie przygniatając, a jedynie niszcząc parę beczek stojących obok niego, które już zdążył opróżnić.
Leżąc tak, doszedł do wniosku, że Danawaya nigdzie nie ma, a jedynie parę osób jeszcze gdzieniegdzie pije, będąc w podobnym do niego stanie. Reszta poszła już do domu albo leżała nieprzytomna na skraju ulicy. Ile czasu minęło? Chyba wygrał, co? Wygrał! Jego przeciwnik albo uciekł, albo wynieśli go pijanego, a smok nawet nie zauważył, pijąc ostatnią porcję. Zadowolony z siebie, po kilku niedanych próbach wstał i ruszył przed siebie, bardzo, ale to bardzo chwiejnym i niepewnym krokiem. Po drodze uderzał bokami o ściany domów, rysując bale je tworzące swoimi łuskami. Szedł i szedł, i jak to jest, gdy jesteś nawalony jak stodoła, w końcu doszedł, nie do końca wiedząc jak. Gdzie doszedł? Do Isissth, która siedziała za miastem. W smoczej formie. Jak do niej trafił? Zapewne instynkt przejął władzę nad jego umysłem i podświadomie zaprowadził go tam, gdzie sam by chciał pójść, tyle że bez udziału świadomości.
- Isth. Ray, wykrałem, swetne, so? - rzekł do niej, po czym padł bez sił u jej łap. Na pewno teraz już nigdzie się nie ruszył. Leżący, nawalony samiec załapał jej przednią lewą łapę i... przytulił do niej swój łeb. Chyba zaraz go tu nie będzie...
Awatar użytkownika
Issisth
Błądzący na granicy światów
Posty: 21
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Issisth »

Zakradając się do placu, gdzie odbywały się całe wieczorne "uroczystości", Issisth zabiła paru niewygodnych świadków, którzy byli albo zbyt trzeźwi, albo zbyt ciekawscy - a tacy ludzie zawsze sprawiali najwięcej kłopotów. Normalnie smoczyca darowałaby im życie, lecz tego wieczoru wolała nie pozostawiać po sobie zbyt wielu śladów. Szczególnie że hrabia Danawey wydał się jej dość specyficzną osobowością i wielce prawdopodobne było, iż jeśli pradawna nie oczyści terenu z nazbyt uciążliwych osobników, hrabia będzie zdolny wymordować ich wszystkich, wcześniej jeszcze boleśnie torturując, byle dotrzeć do smoczycy i ją uśmiercić. Można by rzec, że był to akt łaski dla nich, lecz osądzić może to tylko czas.
Gdy Issi dotarła na miejsce, ujrzała Darasmira ledwie przytomnego, a większość osób wokół śmiała się nieprzerwanie. Zdawało się, że fakt ten nie dociera do smoka - w końcu po takiej ilości alkoholu nawet najpotężniejsza istota nie potrafiłaby utrzymać się na własnych nogach, a co dopiero mówić o logicznym myśleniu czy kontaktowaniu z rzeczywistością. Mimo wszystko smok nadal pił, choć opornie.
- Koniec z tym przedstawieniem - ryknęła Issisth z całą mocą. - Jeśli chcecie zawodów, zrobię wam takie, lecz gwarantuję wam, że nie dożyjecie jutrzejszego dnia.
Na te słowa wszyscy spojrzeli się na smoczycę. Danawey wystąpił naprzód, z tęgą miną chcąc rozpocząć przemówienie, lecz Issisth nie dała mu nawet wydać z siebie dźwięku - z głośnym plaskiem przydepnęła go, aż poleciał kurz naokoło. Dopiero wtedy ludzie zorientowali się, co się święci i zaczęli uciekać, jakby miało im to pomóc - wręcz przeciwnie, Issisth uśmiechnęła się szyderczo i unosząc się nisko ponad ziemię, rozpoczęła łowy. Wpierw wybiła małą grupkę ważniaków, straszących pradawną widłami i kosami. Następnie zlikwidowała paru samotnych uciekinierów, a chwilę później zajęła się całą resztą. W sumie pozostawiła przy życiu jedynie paru ludzi, zbyt pijanych czy starych, by móc dociekać sprawiedliwości u dwóch smoków. Po całym tym wysiłku, smoczyca "porwała" ze stodoły parę krów i nasyciła się nimi za miastem. Zostawiła na miejscu Darasmira, by mógł dojść do siebie - nie miała zamiaru wiec go na siłę poza miasto, a co dopiero w inną okolicę.
Nim jednak smok oprzytomniał, stał się prawie ranek następnego dnia. Smok wywlekł się ze zmasakrowanej wsi, idąc tak wielkim zygzakiem, że zarysował bądź uszkodził wszystkie budynki naokoło siebie, po czym padł na ziemię przed Issi sepleniąc coś o wygranej. Chwilę później pradawny uczepił się łapy samicy jak do poduszki i zaczął głośno chrapać. Na ten widok, smoczyca tylko delikatnie wyjęła łapę spod łba samca i położyła się w pewnej odległości od niego, czuwając, by w razie czego móc być w pobliżu towarzysza podróży.
Awatar użytkownika
Darasmir
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 130
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darasmir »

Darsamir spał naprawdę długo. Usnął późną nocą, a kilkanaście godzin później postanowił się obudzić... i już był wieczór. Tak, samiec przespał cały dzień, po ciężkiej nocy i nawet nie miał kaca. Czemu? Zapewne miało to związek z tym, że ciało smoka jest bardzo odporne na wszelkie toksyny. Samiec powoli otworzył oczy i uniósł łeb, nie do końca pamiętając, co się wydarzyło, kojarząc tylko urywki z poprzedniego dnia. Leniwie podniósł się i ruszył w kierunku wioski, oglądając się na śpiącą za nim samicę. Nie będzie jej budził, niech śpi. On z pewnością by nie chciał, by ktoś to zrobił. Bardzo nie lubił być budzony przez coś lub przez kogoś.
Idąc tak, w końcu dotarł do wioski. Z miejsca zauważył, że budynki przy ulicy są pokiereszowane, wszystko na ulicy porozwalane, a gdzieniegdzie leżą... zwłoki. Spalone i z masakrowane ciała. Kto to zrobił? Wyglądało na to, że smok. Pozostawało pytanie - czy to jego sprawka, czy Issisth? Będzie musiał się dowiedzieć tego sam, gdy już będzie mógł z nią porozmawiać. Tymczasem podszedł do jednych ze zwłok, której brakowało lewej połowy ciała. Gdy tylko do nich podszedł, usłyszał okrzyk. Obrócił łeb i dostrzegł... Wojsko. No może wojsko to za dużo powiedziane na jakiś dziesięciu ludzi z mieczami i czterema z łukami, prowadzonej przez dowódcę na koniu. Zapewne przyszli to z pobliskiego zamku. Nim zdążył zareagować, został zaatakowany. Bez słowa, a z okrzykiem piechota rzuciła się na niego, a łucznicy zaczęli do niego mierzyć. Wciąż nieco ociężały, nie zareagował od razu i w jego stronę poleciały strzały, tylko po to, by skruszyć swoje groty o jego łuski na klatce piersiowej. Jedna strzała poleciała jednak nieco wyżej i otarła się o jego czaszkę, niebezpiecznie blisko oka, rykoszetując przy tym.
To zezłościło samca. Stanął w lekkim rozkroku, otworzył pysk i zalał nacierających ludzi strugą ognia. Ci we wrzasku padli na ziemię i zaczęli się tarzać, próbując zgasić płomienie, lecz ich los był przesądzony. Łucznicy widząc, jak właśnie stracili wszelką ochronę i jak pada na ziemię martwe, dwie trzecie ich oddziału, rzucili się do ucieczki. To samo postanowił zrobić ich przywódca. Darasmir z rykiem rzucił się za nimi, doganiając ich w mgnieniu oka. Chwilę później, po paru ruchach łap i kilku zaciśnięciach szczek części ich ciała znalazły się żołądku Darasmira, a ich pozostałe części leżały porozrzucane po ziemi. Został tylko przywódca na koniu. Żeby go złapać, tym razem musiał polecieć. Wzbił się w powietrze i zaczął błyskawicznie doganiać żołnierza. Po krótkiej chwili spędzonej w powietrzu, uderzył jego konia ostrymi szponami w bok, wypruwając jego wnętrzności i przewracając go na ziemię. Zwierzę jeszcze przez chwile wierzgało w bólu i wydawało dzikie odgłosy, lecz szybko znieruchomiało. Tymczasem samiec przyszpilił łapą do ziemi człowieka i zbliżył do niego swój łeb, tak że ten czuł okropny oddech smoka.
- Nie wrzeszcz, bo wypruję ci flaki - rzekł do niego cicho i raczej z niewielką nutą złości. - Mam do ciebie parę pytań.
- Nic ci nie powiem zasrana gadzino! - wrzasnął na niego człowiek.
- Och - odparł na to smok i powoli zaczął mocniej naciskać na jego napierśnik, który zaczął się wgniatać i przygniatać klatkę piersiową ofiary. Metal trzeszczał, tak samo, jak jego żebra. - Powiesz. I powiedziałem, że ma być bez krzyków. W twoim najlepszy interesie jest mnie słuchać.
Zablokowany

Wróć do „Rzeka Duerid”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość