Las DriadPełnia chaosu

Kraina baśniowych stworzeń, gdzie mgliste polany i rozległe lasy zamieszkują majestatyczne pegazy i jednorożce, a gdzieś w głębokimi lesie spotkać możesz cudownie piękne, leśne Driady. To właśnie w tym lesie położony jest wielki Jadeitowy Pałac Królowej Driad i ich święte miasto ze Źródłem Nadziei i Ołtarzem Nocy.
Awatar użytkownika
Rozalie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Pełnia chaosu

Post autor: Rozalie »

Pokusa wylądowała w krzakach w naprawdę ciekawej pozycji, nie była zadowolona, nie wiedziała gdzie podział się kotek i w dodatku straciła płaszczyk. Była nieco zdenerwowana i z trudem wyszła z gęstych gałęzi.

- Co się stało? Dlaczego?! – krzyknęła do siebie.

Nieopodal ujrzała jeziorko, podeszła do niego i przyjrzała się swojej osobie. Cała była w kawałkach gałęzi i liściach. Widząc to wybuchła śmiechem. Poobserwowała otoczenie i uśmiechnęła się, było tu naprawdę pięknie. Pokusa przechadzała się po okolicy by się trochę zapoznać z tutejszym miejscem.
Wesoło podskakiwała przyglądając się motylkom i kwiatkom by po chwili w furii dokonywać zniszczeń i tak na przemian. W końcu oczywiście się znudziła. Użyła swojej mocy by stworzyć sobie coś w rodzaju miejsca do spania.
Skończyło się na tym że przed Rozalie pojawiła się spora lewitująca poduszka do której prowadziły drobne schodki z patyków.

- Nie tego się spodziewałam ale może być! – uradowała się. Wgramoliła się do swojego „łóżka”, poskakała trochę, poleżała i gdy tylko się ściemniło zasnęła.

Nazajutrz obudził ją kolorowy grad, nieco oberwała po twarzy więc pobiegła schować się pod bardziej rozłożystym drzewem.

- Znowu! Nawet przez sen, kiedyś ucierpię na tym że posiadam chaotyczną władze nad chaosem – zastanowiła się i wybuchła śmiechem ze swojej wypowiedzi. Spoglądając na nietypowe łóżko sprawiła by zniknęło, zmieniło się w czysty piach. Piekielna westchnęła, ale w sumie mniej więcej osiągnęła swój cel.

- Ciekawe czy znajdę tu kogoś ciekawego – powiedziała jak zwykle na głos do samej siebie i ruszyła w głąb lasu.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Haxam przedzierał się przez gęste zarośla, a szło mu to nadzwyczaj szybko dzięki temu, że kłujące gałęzie oraz wszelkie rośliny nie czyniły mu nawet największej krzywdy. Pomimo tego starał się możliwie jak najbardziej oczyszczać sobie drogę, choć z tym już akurat gorzej mu szło. Niezdarne, kamienne ręce nie nadawały się do takiej pracy, więc w lesie powstawała całkiem nowa droga wyznaczana przez niszczącego wszystko na swojej drodze runicznego. Nagle zauważył coś, co przykuło jego spojrzenie. Odwrócił się w lewą stronę i ujrzał leżącą na ziemi gałąź, zaskakująco prostą. Haxam podniósł ją i oderwał mniejsze gałązki tak, aby ta największa mogła mu służyć za kij podróżny. Następnie ruszył dalej.
        Dlaczego taka kupa skał jak on przemierzała Las Driad? Cóż, odpowiedź na to pytanie była prosta. Haxam spędził w Mrocznych Dolinach kilka dni i po uznaniu, że tamtejszy zwyczaj gryzienia się w szyję na powitanie nie pasuje do niego (zwłaszcza, że nie miał zębów), wyruszył na południe. Już niedługo potem natrafił na przeszkodę w postaci gór. Nie zraził się tym i obszedł je od zachodu, po czym dalej kontynuował swój marsz. Po drodze napotkał miasto, ale nie przeżył w nim żadnej przygody. W końcu dotarł do Lasu Driad, choć on sam nie miał najmniejszego pojęcia, gdzie się obecnie znajduje.
- Trzeba znaleźć tu jakichś ludzi – powiedział runiczny sam do siebie. - To ten sam las, w którym mieszkają elfy? Może spotkam się ze starym przyjacielem? Kto to wie, kto to wie?
        Nagle niespodziewanie potknął się o coś i wpadł na kogoś. Oczywiście nie wynikało to z żadnego zagapienia, nie było rzeczy wokół Haxama, którą ten mógłby przeoczyć. Chyba, że była to naprawdę mała rzecz, a takie rzadko kiedy są istotne. Wpadł na szczupłą, niską kobietę, powalając ja na ziemię. Na szczęście dla niej runiczny zdołał wyprostować ręce i utrzymać się na nich, dzięki czemu ta nie doznała wątpliwej przyjemności zostania zgniecionym przez dosyć dużą ilość skały. Runiczny czym prędzej przewrócił się na bok i z hukiem uderzył o ziemię, po czym wstał, nie otrzepując się nawet z pyłu, który i tak zawsze go pokrywał w dość sporej ilości.
- Najszczersze przeprosiny – odezwał się do kobiety. - Nie widziałem cię, wyszłaś tuż zza drzewa.
        Chociaż z jego tonu wskazywał na obojętność, to jednak rzeczywiście zależało mu na tym, aby kobieta przyjęła jego przeprosiny. Co mógł poradzić, że nie posiadał strun głosowych?
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

W Lesie Driad był kilka lat temu, od tego czasu nic się nie zmieniło. Ta sama bujna roślinność, drzewa wspinające się ku niebu, zwierzęta zajęte swoimi sprawami. W dodatku słońce świeciło, istny sielankowy obraz. Taki krajobraz obserwowała biegnąca przez las postać, która na chwilę przerwała swój bieg, aby odpocząć.
Wtem dało się słyszeć syczenie węża.
- Dobra Granat już cię wypuszczam, nie złość się – powiedział bohater podwijając rękaw, aby wąż mógł wypełznąć na świeże powietrze.
Ściągnął plecak z pleców i wyjął surowego kurczaka, którego podzielił na pół. Jedną część rzucił wężowi, a drugą sam zjadł popijając wodą. Gad skonsumował swój posiłek, jakby nie był karmiony od miesięcy. Ułożył się na pobliskim kamieniu w słońcu i wypoczywał.
Jestem naprawdę zmęczony, niby jestem wilkołakiem, ale bieganie stu kilometrów, to wariactwo. Niestety, muszę nie lubię siedzieć w jednym miejscu. – pomyślał kończąc jedzenie. Położył się na chwilę po drzewem i uciął sobie poobiednią drzemkę.

Zbudził się po czterdziestu minutach błogiego snu i gotowy był do drogi, podobnie jak Granat. Wąż wpełzł pod rękaw Chorsa, z powrotem zamienił się w tatuaż na ręce. Bohater zamienił się w hybrydę i zaczął znów biec przed siebie z dość dużą szybkością. Z tego co jeszcze pamiętał o tych terenach, to, że są wyludnione, tajemnicze i do końca nie poznane.
Lubił biegać, umysł mu się oczyszczał z niepotrzebnych myśli, wystrzały się zmysły oraz powiększała koncentracja.

Zatrzymał się zaskoczony nie codziennym widokiem. Widział dwie istoty, z czego jedna była kobietą, a druga ciężka do identyfikacji rasy, płci. Pobiegł bliżej tej nie typowej sceny, z czystej ciekawości.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale co się stało? – zapytał. Szykował się do ewentualnej ucieczki nie wiedział czego się spodziewać po nieznajomych.
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Naoki pojawił się dosłownie znikąd na środku jakiejś polanki, wśród pasących się spokojnie sarenek. Zaskoczone zwierzaki zamarły na kilka sekund w kompletnym bezruchu, po czym wszystkie naraz rzuciły się do ucieczki. Nao tylko machnął na nie ogonem.
- Głupie zwierzaki. - Stwierdził tylko po czym rozejrzał się po okolicy. Było w miarę ciepło,a do tego w okół żadnego śniegu, wręcz przeciwnie - było tu bardzo zielono. Oznaczało to więc, że nie był już na północy. Rozglądał się dalej, jednak nigdzie nie widział ani nie wyczuwał żadnej istoty z którą dopiero co przebywał. Cóż, nie żeby bardzo się tym przejmował. Przynajmniej uwolnił się od tego niewychowanego dwunoga o złym zapachu.
Nie mając żadnego punktu odniesienia czy rozeznania w terenie, po prostu ruszył przed siebie. I tak sobie wędrował przez las aż do zmroku. Noc spędził w jakimś drzewie, ale przez długi czas nie potrafił zasnąć, zafascynowany nocnym życiem tego miejsca. Zdawało mu się że drzewa szepczą między sobą, do tego co chwilę pojawiały się tu i tam jakieś kolorowe światełka, które kusiły go aby poszedł za nimi. Kotołak wiedział jednak, że gdyby tak zrobił pewnie nie dożyłby świtu. Poza tym, kilkakrotnie czuł że jest obserwowany i nawet wypatrzył jakieś małe stworzonka kryjące się w gęstwinie, ale nie zamierzał ich gonić. Skoro tylko mu się przyglądały, nie było sensu ich atakować. Ostatecznie zasnął niedługo przed świtem, a obudził się jeszcze nim słońce stanęło w najwyższym punkcie. Pod drzewem w którym spał znalazł mały stosik owoców - prezent od tych dziwnych stworków które podglądały go w nocy. Po dokładnych oględzinach stwierdził że nie są one trujące, więc zjadł wszystko i ruszył dalej, zastanawiając się co powinien teraz ze sobą zrobić. Skoro nie był już na północy, mógł poszukać jakiegoś miasta i odpocząć sobie kilka dni. Albo tygodni. Na koszt cudzych sakiewek, rzecz jasna. Ciekawe tylko jak szybko uda mu się odnaleźć jakieś miasto. Miał tylko nadzieję że nie natrafi na żadną elfią osadę. Nie przepadał za elfami, były strasznie poważne, ciężko było je okraść a do tego miały strasznie brzydkie uszy.
Nagle spostrzegł że teren w okół jest zniszczony. Niby nic dziwnego, w końcu burze a nawet i zwierzęta niszczyły niektóre obszary lasu. Tutaj jednak zniszczenia były zbyt małe i nowe na burze, której przecież wczoraj nie było, a w okół nie było śladów żadnego wielkiego zwierza. Był za to zapach który od razu poznał. A należał on oczywiście do niewychowanego dwunoga. Nao nie miał ochoty ponownie się z nią spotykać, ale w końcu to ona ich tu sprowadziła, więc może dowie się od niej gdzie są. Ruszył więc jej tropem i już wkrótce dojrzał ją, ukrytą pod wielkim drzewem. Postanowił jeszcze trochę ją poobserwować a potem wystraszyć. Zakradł się dookoła, a potem przeskakując bezszelestnie z drzewa na drzewo znalazł się nad nią i skrył w liściach. Po chwili z lasu wyłoniły się inne postacie - dziwna istota, jakiej kotołak w życiu nie widział oraz... wilkołak. Przebrzydła bestia! Nao natychmiast zapomniał o pozostałej dwójce. Syknął wściekle po czym zeskoczył z gałęzi. W locie zmienił postać na humanoidalną i wylądował z gracją tuż za plecami wilkołaka. Ledwo dotknął stopami ziemi, a już w jego ręce znalazł się krótki, lekko zakrzywiony miecz który pomknął z niezwykłą szybkością prosto ku sercu Chorsa.
Awatar użytkownika
Rozalie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

Pokusa przechadzała się po lesie gdy nagle natknęła się na dziwnego wysokiego stwora, jeszcze nigdy takiego widziała, choć właściwie to mogła widzieć ale o tym nie pamiętała. Kamienna skóra, runy na ciele, to było ciekawe, ale Rozalie się nieco zlękła więc chciała uciec. Niestety owy osobnik przypadkowo wpadł na nią, dziewczyna była pewna że już po niej, zamknęła oczy i czekała, jednak nic się nie stało. Ogromny huk jaki wydał runiczny przewracając się na bok ją wystraszył tak że machnęła skrzydłami i trzymała się w bezpiecznym miejscu, czyli w powietrzu. Teraz ta istota się odezwała, ku zaskoczeniu piekielnej stwór ją przepraszał.

-W porządku…nie gniewam się – powiedziała jeszcze trochę wystraszona ale starała się uśmiechnąć jednocześnie przyglądając się temu stworzeniu.
-Kim lub czym właściwie jesteś?

W tej chwili pojawiła się jeszcze jedna osoba, konkretniej wilkołak. Pokusa trzepotała skrzydłami i przyglądała się wilkołakowi, zastanawiała się czy kiedyś takowego widziała, jej pamięć była jedno wielką pustką.

- Cześć wilku! – przywitała się wesoło zapominając o wcześniejszym przerażeniu – jak się nazywasz?

Nawet nie zdążył jej odpowiedzieć bo wyskoczył ten kot, którego pokusa już wcześniej widziała i jak to kot, nie przepadał za psami więc rzucił się na niego. Rozalie przyglądała się ich szamotaninie i w pewnym momencie stwierdziła.

- To jest ten kot, który mnie podrapał! – krzyknęła – ale miał taką mięciutką sierść – dodała po chwili.

Patrzyła jakiś czas na szamotaninę zmiennokształtnych, była bardzo ciekawa kto wygra i tak bardzo skojarzyło jej się to z walką na arenie że przypadkowo wyczarowała wokół nich taką niewielką, natomiast ona i Haxam siedzieli na widowni.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Wyglądało na to, że runiczny przestraszył to stworzenie bardziej, niż podejrzewał. Kiedy tylko przewrócił się na bok, to poleciało w górę na swoich dziwnych skrzydłach wyrastających mu z pleców, po czym pozostała na pewnej wysokości. Zasmuciło to nieco Haxama, ale cóż... może takie były zwyczaje tych stworzeń? Wzlecieć na powitanie? Runiczny teraz zaczął się obawiać. Nie miał najmniejszego pojęcia, jak miałby polecieć, nigdy wcześniej tego nie robił. „To znowu coś jak z tym wgryzaniem się? Jeżeli wszyscy tutaj tak się witają, to chyba nie zostanę tu zbyt długo. Nie chcę nikogo obrazić.”
        Ucieszył się, kiedy to stworzenie mu odpowiedziało, i to lepiej, niż śmiał spodziewać. Przy okazji uśmiechnęło się, co runiczny odczytał jako pomyślny znak. Sam też by się uśmiechnął, ale cóż... nie za bardzo potrafił to zrobić.
- Bardzo się cieszę – powiedział głosem, który wskazywałby coś zupełnie innego. Po chwili istota ze skrzydłami zapytała go o to, kim jest. Teraz naprawdę się ucieszył. - Nazywam się Haxamandurimanderar, dla przyjaciół Haxam, miło mi Cię poznać. A ty jak się nazywasz?
        Nagle stało się coś, czego nie przewidział. Dołączyła do nich nowa osoba i to w dodatku nie byle kto. Haxam widział już kiedyś wilkołaka, ale i tak zdziwiło go jego pojawienie się. Nie tak, jak widok pokusy, ale jednak. Zadał pytanie. Latająca istota na nie nie odpowiedziała, więc ten obowiązek widocznie miał spaść na runicznego. ”Niech i tak będzie, trzeba przecież zachować jakieś zasady, nie wolno zostawiać pytań bez odpowiedzi.”
- O mało co nie przygniotłem tej latającej istoty, ponieważ wychyliła się zza rogu, ale zdążyłem powstrzymać katastrofę – chwalił się runiczny.
        Dostrzegł, że dołączyła do nich jeszcze jedna osoba. Jakiś kot próbował ich obejść niezauważenie. Haxam nie wiedział, dlaczego ten to czynił, ale nauczył się, że nie wszyscy mają oczy dookoła głowy i że czasami nie należy im tego wypominać. Może jakiś kolejny miejscowy zwyczaj? Ten las wydawał mu się z każdą chwilą bardziej egzotyczny i runiczny obawiał się, że nie zdoła zrozumieć wszystkich rządzących ich zasad.
        Nagle kotołak skrywający się w gałęziach drzew postanowił się ujawnić. Zeskoczył na ziemię i zaczął walczyć z wilkołakiem. Haxam obserwował to ze zdziwieniem. Nie widział żadnego powodu, dla którego ci dwaj mieliby toczyć walkę, ale obawiał się, że jest to jakiś kolejny zwyczaj, którego kompletnie nie rozumiał. ”Rety, ci miejscowi to dziwne stworzenia. Widocznie z każdą chwilą pojawia się ich coraz więcej, kto jeszcze przyjdzie?” Spojrzał z lekkim niepokojem na swój kij. W ostateczności mógł mu służyć za broń, ale nie był pewien, czy spełni wymagania tutejszych zwyczajów.
        Nagle znikąd pojawiła się niewielka arena, w której środku znajdowali się zmiennokształtni. Haxam nigdy wcześniej nie widział aren, nie wiedział też, do czego one służą. Ale obok niego było to latające stworzenie, chyba już się go nie bało.
- Mogę spytać, dlaczego te dwie człekokształtne istoty okładają się nawzajem? - spytał.
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

Ledwie usłyszał odpowiedź wielkoluda na swoje pytanie, a za chwilę wyczuł kotołaka szybko zmierzającego w jego stronę, z zamiarem zaatakowania go.
Nie myślał długo, wyskoczył w powietrze odpychając się nogami do tyłu i zrobił salto. Obrócił się w stronę swojego napastnika. Pierwszy raz na oczy widział kotołaka, słyszał o tych stworach tylko w opowieściach i plotkach. Mógł się mu lepiej przyjrzeć.
W postaci hybrydy przypominał kota butach, tylko troszkę groźniejszego. Zwisał z jego ciała tunika, miał włosy jak u człowieka.
Na początku nie wiedział jakiej broni ma użyć, dawno nie walczył, ale szybko zdecydował. Wydał za pomocą myśli krótkie polecenie, a jego pazury i łapy pokrył metal średniej grubości. Dzięki temu zwiększyła się jego obrona, nie mógł zostać zraniony w kończyny.
Sięgnął po swój jeden sztylet, który nigdy celu nie chybia. Nim spostrzegł znalazł się wraz z kotołakiem na małej arenie. Budynek nie imponował wielkością, ale ładnymi zdobieniami. Na ścianach pojawiły się płaskorzeźby walczących istot różnych ras. Kolumny miały zdobienia w kształcie liści winogrona. Na miejscu widowni siedział ów duży wielkolud oraz pokusa, sprawczyni pojawienia się areny.
Nie chciał atakować, póki nie upewnił się jednej rzeczy.
- Powiedz mi kotołaku, dlaczego mnie atakujesz? Nic nie zrobiłem twojej rasie. Nie ma powodu do walki. Zaprzestańmy tej bezsensownej czynności. – powiedział.
Nie wiedział jakiej reakcji się spodziewać i szykował się do odparcia kolejnego ataku.
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Chors najwyraźniej musiał zjeść jakieś halucynogenne grzyby rosnące w tym lesie, bo najwyraźniej jego mózg zniekształcał rzeczywistość i podsuwał mu dziwne obrazy. Naoki bowiem nie posiadał postaci hybrydy, a jedynie "człowieczą" w której wyglądał jak zwykły człowiek, tylko z kocimi uszami i ogonem. No i dłuższymi kłami, pazurami oraz źrenicami zwężonymi w pionowe kreski, ale to dlatego że był zły i wkurzony.
Wilkołak zachował jednak na tyle trzeźwości umysłu aby uniknąć jego ciosu. Nao wykonał jeszcze kilka szybkich cięć, ale Chors zdołał je zablokować dzięki sztyletowi i pazurom.
- Dlaczego myślisz że interesuje mnie, co komu zrobiłeś albo czego nie zrobiłeś? Nie podobasz mi się i tyle. To wystarczający powód aby się ciebie pozbyć. - Mimo swoich słów, kotołak cofnął się i schował miecz. Pokazał przeciwnikowi niezbyt kulturalny gest po czym, podbiegł do jednej z kolumn i wspiął się na nią z kocią zwinnością. Następnie zeskoczył na trybuny i zbliżył się do pozostałej dwójki. Z jego wcześniejszej dzikości i wściekłości nic już nie zostało, kły i pazury znikły a rysy twarzy stały się łagodne. Wyglądał teraz jak niewinny i słodki chłopczyk.
- Hej! - Uśmiechnął się do nich i pomachał. - Wiecie może gdzie się obecnie znajdujemy, i gdzie leży najbliższe miasto? - Mówiąc patrzał głównie na Haxama, zastanawiając się czy to na pewno prawdziwa, żywa istota. Może to kolejny twór siedzącej obok kobiety? A może jakaś ożywiona część natury.
Awatar użytkownika
Rozalie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

Rozalie wygodnie siedziała na widowni obok Haxama którego od tak przestała się bać. Użyła magii chaosu i przyleciały skrzydlate kufle z nieokreśloną ale pysznie pachnącą substancją.

- Łyczka? – spytała runicznego z uśmiechem od ucha do ucha – Zapomniałabym! Jestem Rozalie. Natomiast koty ogólnie za psami nie przepadają – zachichotała.

Pokusa zaciekawiona patrzyła na walkę jednak trochę posmutniała bo według niej trwało to za krótko, chętnie by popatrzyła. W tej chwili kotołak wskoczył tam gdzie siedzieli Haxam i Rozalie.

- Mi wygląda to na las, jest dużo drzew, zieleni oraz zwierząt. To musi być las – zaśmiała się ponieważ ewidentnie sobie żartowała bo miała dobry humor, a po wcześniejszym smutku nie było śladu.

Teraz piekielna głęboko się zamyśliła spoglądając na towarzystwo. Pierwszy z nich to kotołak o iście kocim charakterze, jak dla niej był w porządku. Kolejna osoba czyli wilkołak, nawet spokojniejsza od tamtego zmiennokształtnego jednak dziewczyna się troszkę go bała o ile akurat o tym myślała. No i jeszcze ta trzecia istota, bardzo ciekawa. Haxam, bo tak miał na imię, zdawał się nie wiedzieć za dużo o tym miejscu i posiadał spokojne usposobienie. Pokusie wpadł do głowy pomysł. Użyła swojej mocy sprawiając że arena zmieniła się w miliony mrówek, które sobie poszły, właściwie miała zamiar zmienić w piach ale to ją rozbawiło dopóki jedna z tych stworzonek nie ugryzła jej w rękę. Po tym krzyknęła i chwile miała oburzoną minę. Szybko jej przeszło, miała pomysł co zrobić by się poznać. Wyczarowała stół, miał być okrągły jednakże wyszedł kwadratowy i do tego pochyły natomiast krzesła też nie były takie jak w zamierzeniu czego można było się domyślić po tym iż zamiast drewnianych sztucznych nóg miały końskie kopyta.

- Jeszcze tylko jedno…

Na stole rozpuszczający się talerz z podskakującymi ciastkami i filiżanki z językami.

- No cóż, magia chaosu – zaśmiała się – ale co wy na to? Może siądziemy do stołu i się poznamy? – spytała naiwnie licząc że wszyscy chętnie się zgodzą.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Haxam z lekkim zdziwieniem przyjrzał się dwóm kuflom, które nadleciały w ich kierunku. Chwycił swój, ale nie napił się z niego, odrzucił go na bok.
- Ja nie mogę pić – powiedział do pokusy. - Nie mam w środku siebie niczego, co mogłoby to przechowywać.
        Znowu pojawiał się problem tak zwanego jedzenia i picia. Haxam niezbyt orientował się, o co w tym wszystkim chodzi, ale większość stworzeń musiała o robić, żeby żyć. Runiczny nauczył się tyle, że inne istoty wpychały w środek siebie niektóre substancje, które potem w ich wnętrzach były niszczone. To było bardzo dziwne.
- Koty i psy? - Haxam zastanowił się. - Nie przepadają. Przepadają. Prze... padają. Tu chodzi o coś takiego jak z przepięknym? Chyba nie rozumiem, o co chodzi. I o jakich kotach i psach mówisz, ja tu widzę po jednym. I nigdy nie widziałem tak wyrośniętego psa i takiego kota bez sierści. Dlatego ze sobą walczą? Ten pies zabrał kotowi sierść i ten chce mu to samo zrobić?
        Najwyraźniej jednak nie o to chodziło, bo kotołak po chwili przestał walczyć i wskoczył na trybuny. Zadał pytanie, które wprawiło Haxama w lekkie zakłopotanie. Nie za bardzo orientował się w takich rzeczach, zwykle szedł prosto przed siebie. Odpowiedziała jednak Rozalie, więc runiczny też postanowił się odezwać.
- Tak, to las – powiedział, po czym rozejrzał się. Dostrzegł swój ślad, który wcześniej pozostawił. - A miasto leży gdzieś tam. - Wskazał dłonią północ. - Mają tam takie dziwne powitania, ale wszyscy są bardzo uprzejmi, każdy chce się przywitać, aż się rzucają do tego. Przy... witać. Hm... Ciekawe, kolejne takie słowo.
        Nagle ni stąd ni zowąd arena zamieniła się w masę mrówek, które rozeszły się na wszystkie strony. Kilkaset przeszło po Haxamie, który nawet ich nie wyczuł, chociaż jedna weszła mu do oka. Natychmiast została spalona przez magię obecną wewnątrz niego, ale runiczny się wzdrygnął. Czuł się... trochę inaczej. Nie potrafił określić, co się tak właściwie zmieniło poza tym, że nagle zaczęło mu coś dudnić wewnątrz głowy. Hałas był bardzo głośny, a wokół siebie nie widział niczego, co mogło go wydawać.
- Dziwne.
        Zauważył jedynie, że nagle znikąd pojawił się kwadratowy stół z dziwnymi krzesłami. Obrócił się w jego stronę tak, aby móc mu się lepiej przyjrzeć. Po chwili pojawiły się na nim jakieś dziwne rzeczy, których zastosowania Haxam nie znał. Nagle jednak podniósł głowę, słysząc słowa wypowiadane przez Rozaile.
- Magia? - spytał. - Radzę zachować ostrożność, kiedy jestem w pobliżu, to magia... No, magia działa mocniej. Więc, ten tego, może lepiej nie używaj jej bez przerwy? Bo wiesz, było już kilka stworzonek, które spłonęły, rozpłynęły się, wybuchły, zamarzły lub zniknęły przez to.
        Nie wiedział, co miałby robić z tym stołem i krzesłami. Zbliżył się do jednego i podniósł go, a jedno z kopyt kopnęło go w klatkę piersiową. Haxam nie zwrócił na to uwagi, obejrzał przedmiot ze wszystkich stron i odstawił je na miejsce do góry nogami. To zaczęło wymachiwać nogami w nadziei, że w kogoś trafi.
- To ja lepiej postoję – powiedział. - Takie krzesełko to zaraz pewnie się rozleci, jak tylko na niego usiądę.
        W tej chwili krzesło przestało protestować i uspokoiło się, co Haxam przyjął z radością.
- O, patrzcie, zgadza się ze mną.
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

Kotołak zaprzestał walki. Chors schował metalowe pazury, jak i sztylet. Nie zgadzał się z koto podobnym osobnikiem.
Nie chęć nie jest dobrym powodem do walki, gdyby wszyscy tak myśleli populacja tego świata drastycznie, by zmalała. - pomyślał.
Dołączył do pozostałej gromadki postaci. Na jego oczach arena zmieniła się w mrówki, które rozeszły się we wszystkie strony świata. Kilka ugryzło go w łydkę, przeklął i zabił je uderzając ręką w ów mięsień.
Kobieta wyczarowała kwadratowy, pochyły stół oraz krzesła, które zamiast nóg miały końskie kopyta. Nie posłuchał rady wielkoluda, usiadł na jednym z nich. Ku jego zaskoczeniu, siedzisko zaczęło biec we wszystkie możliwe kierunki. Próbowało zrzucić bohatera podskakując, biegając i stając. Wilkołak sam zszedł z krzesła z obolałym tyłkiem.
- Odradzam siadać. – trzymając się za obolałe cztery litery.
Zrezygnował z ciastek oraz napoju. Nie wiedział, z czego posiłek jest zrobiony i wolał nie sprawdzać.
- Podziękuję, nie jestem głodny ani spragniony. Za, to chętnie się dowiem jak się nazywacie. Ja mam na imię Chors, jestem wilkołakiem jak z pewnością raczyliście zauważyć. – powiedział.
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Istoty z którymi przebywał okazały się kompletnie bezużyteczne. Nie wiedzieli nawet gdzie się znajdują, a do tego wygłupiali się i najwyraźniej szydzili z niego, informując go że są w lesie. Dziwna, kamienna postać była jeszcze w jakiś minimalny sposób przydatna i znośna, bo potrafiła mu podać kierunek miasta, za to kobieta strasznie go irytowała. To ona ich tu sprowadziła a teraz sobie z niego żartowała. I ciągle się wygłupiała, nawet sposób jej mówienia był niezwykle irytujący. Tak, irytujący to najlepsze słowo jakim by ją opisać. O wilkołaku już nawet nie wspominając. Nao z każdą sekundą był coraz bardziej wkurzony. I na dodatek ta parodia z dziwnymi krzesłami i stołem. To była kropla która przelała czarkę. Kotołak nienawidził magii a ten dziwny rodzaj szczególnie budził u niego odrazę. Jego wygląd znów nabrał dzikich cech, a oczy zmieniły swą barwę na żółtą. Dobył miecza i przepołowił jedno krzesło na pół, a reszta rozpierzchła się przerażona. Następnie kopnął z całej siły stolik tak, że ten poleciał na Rozalie, po czym doskoczył do niej i przyłożył miecz do jej gardła.
- Przestań ze mną pogrywać, potworze! Możesz sobie udawać dziecinną i miłą ale wiem dobrze kim jesteś, znam zapach twojej rasy. Nie nabiorę się na twoje gierki. Chcesz odebrać mi dusze, tak?! - Nao ryknął na nią tak głośno, że echo poniosło się po całym lesie.
Awatar użytkownika
Rozalie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

- Nie możesz? Oh… wybacz jeśli cię uraziłam – powiedziała lekko zmartwiona do Haxama.
Gdy usłyszała pytanie runicznego wybuchła śmiechem.
- Ty chyba mało wiesz o tym świecie przyjacielu, co? Mamy tu kota i wilczka co podchodzi pod psa. Psy i koty to gatunki które się po prostu nie lubią, tak już jakoś jest. I nie sądze by ktoś tu zabierał sierść, to są zmiennokształtni. Potrafią przybierać zwierzęcą formę – zamyśliła się czy aby na pewno odpowiedziała dobrze i w miarę logicznie.
- Jak to nie mogę używać magii?! Kocham magię – posmutniała.
Jednak wilkołak ujeżdżający krzesło z kopytami wywołał u pokusy uśmiech i jeszcze większy wybuch śmiechu.
- Przepraszam, nie wiedziałam że będą niesforne – mówiła przez łzy wywołane śmiechem.
- A ja jestem Rozalie! – krzyknęła wesoło.
Kotołak najwyraźniej się rozzłościł chaosem który kreowała Rozalia, nie tylko za pomocą magii.
- Biedne krzesełko! Zabiłeś je! – zdenerwowała się, widząc lecący na nią stół odskoczyła w bok.
Zmiennokształtny przyłożył jej miecz do gardła, cóż ten kotek jednak nie był taki słodki.
- Znasz zapach mojej rasy? Jestem pokusą, tak sądzę. Nie pamiętam niczego sprzed znalezienia się w Szepczącym Lesie, co było całkiem niedawno. I po co mi twoja dusza? Nie rozumiem.
Korzystając ze skrzydeł uniosła się w powietrze by kotołak nie zrobił jej krzywdy. Na tej wysokości była bezpieczna, chyba że on umiałby latać.
-Latający kot, najgorsze możliwe zło –pomyślała – Użyłabym magii ale skoro Haxam powiedział że mogę kogoś zniknąć to lepiej nie, jeszcze bym jego albo wilkołaka a… albo siebie znikła!
- Lepiej zostanę w powietrzu póki kociak się nie uspokoi.
Awatar użytkownika
Haxam
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Runiczny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Haxam »

Kobieta ze skrzydłami w dość dokładny sposób wytłumaczyła runicznemu, o co tak właściwie chodzi, choć mimo to ten nadal nie do końca wszystko rozumiał. Zdecydował się jednak nie pytać, Rozalie wyglądała na dostatecznie zakłopotaną wyjaśnieniami. Za to jej słowa dotyczące magii zaskoczyły go.
- Kochasz magię? Ale... jak?
        Pamiętał, jak Alaear próbował mu kiedyś wyjaśnić, czym jest miłość. Elf mówił o pewnym rodzaju ciepła wewnątrz serca (którego Haxam nie miał), o mrowieniu na skórze (której Haxam nie miał), o wspaniałej rozkoszy wynikającej z każdego pocałunku (a Haxam nie miał ust), z czego w ostateczności runiczny nie za wiele zrozumiał. Teraz się zastanawiał, czy pokusa nie pomyliła słowa magia z jakąś osobą o imieniu Magia.
- Tak czy owak, będziesz mnie musiała kiedyś z nim poznać.
Haxam zdecydował się nie siadać na dziwnych krzesłach, jednak zrobił to wilkołak. Po chwili siedzisko zaczęło rzucać nim na wszystkie strony. ”W moim przypadku zakończyłoby się to na jednym podskoku i zmiażdżyłbym to krzesło. Naprawdę muszę zrobić coś, żeby móc uczestniczyć w zwyczajach tych dziwnych istot. Wychodzę na niewychowanego. W tej chwili mężczyzna dopiero co zrzucony przez krzesło przedstawił się. Rozaile zrobiła to samo, a Haxam był mądry i nie było mu trzeba wszystkiego wyjaśniać.
- Ja jestem Haxamandurimanderar, dla przyjaciół Haxam – powiedział do wilkołaka. - Tak właściwie, to jeżeli nikt nie jest głodny, to to całe jedzenie zostaje dla kota...
        Ten właśnie zdecydował się rozpołowić na pół jedno z krzeseł, wzbudzając tym samym panikę wśród pozostałych, po czym kopnął stolik w stronę Rozalie, razem z całym jedzeniem. ”Chyba też nie był głody. Ale rozwiązał nas problem z jedzeniem, teraz na pewno się nie zmarnuje, leżąc na tym stoliku!” Następnie kotołak przypadł do pokusy, przykładając jej broń do gardła. Runiczny nie od razu zrozumiał, co to oznacza, nie znał się zbytnio na anatomii, a dla niego samego szyja była tak samo wytrzymałym kawałkiem ciała, jak reszta, to znaczy praktycznie niezniszczalnym.
- Zaraz, czy szyja nie jest przynajmniej takim miejscem, gdzie nie wolno przykładać ostrych rzeczy? - spytał trochę niepewnie.
        Rozalie jednak jakimś cudem udało się uwolnić od kotołaka i wbić w powietrze. Dwie istoty wymieniły kilka słów, z których jedynym słowem, które wyłowił Haxam było „dusza”. Gdy tylko je usłyszał, zapaliła się jakaś lampka w jego umyśle, jakiś wrodzony odruch kazał mu się odezwać.
- Spokój! - powiedział, po czym zdziwił się, że w ogóle podniósł głos. Było to coś nienaturalnego. - Lepiej wyjaśnijmy sobie wszystko, kim jesteśmy i dlaczego tutaj jesteśmy. I co my w tej chwili właściwie robimy, bo niezbyt potrafię to zrozumieć.
        Jego inicjatywa go zadziwiła. To, że w ogóle się wmieszał w sprawy dwóch istot było już wystarczająco niezwykłe.
- To znaczy, jeżeli nie macie nic przeciwko.
        Jeszcze jedna rzecz, Rozalie powiedziała coś, co zwróciło jego uwagę.
- Nieładnie tak używać innych osób – odezwał się do pokusy. - I mówiłem o magii, a nie o Magii. To dwie zupełnie różne rzeczy.
Awatar użytkownika
Chors
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Chors »

- Miło mi was poznać: Haxamie,Rozalie oraz ciebie bez imienny kotołaku. - powiedział do towarzyszy rozmowy z uśmiechem.
Sytuacja z zabawnej znowu zmieniła się pełną napięcia. Drugi zmiennokształtny wyciągnął miecz i zaczął grozić pokusie. Wspominając przy okazji, że nie lubi magii. W międzyczasie przepołowił jedno z krzeseł. W kotołaku musiało się aż buzować od złości, która chyba wzrosła, kiedy pokusa uciekła z pod jego ostrza.
Haxam nakazał wszystkim spokój, tonem nie przyjmującym sprzeciwu. Uprzednio przepołowił jedno z krzeseł i kopnął stół z jedzeniem w stronę Rozalie. Wywołał u reszty istot zaskoczenie oraz lekkie obawy swoim zachowaniem.
W pomieszczeniu zapanował nieporządek. Resztki stołu, krzeseł leżały na podłodze. Naczynia z jedzeniem ubrudziły obrus, jeszcze jedno siedzisko oddaliło się w panice przed zniszczeniem.
- Bez imienny kotołaku przestań być hipokrytą. Mówisz o Rozalie, że jest potworem, a my nimi nie jesteśmy? I uspokój się, bo ci pikawa wysiądzie. Naprawdę, zaczynało robić się miło, a ty swoim zachowaniem niszczysz, tą przyjazną atmosferę. - rzekł.
Przygotował się do zrobienia uniku, przed ewentualnym atakiem.
Awatar użytkownika
Rozalie
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje: Kurtyzana , Mag , Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Rozalie »

- No kocham magie czyli lubię jej używać bo sprawia mi to radość – odpowiedziała pokusa z uśmiechem na ustach.
Słysząc kolejne pytanie Rozalia zdziwiła się.
- Poznać? Ale… ale z kim?
Po ataku kota, piekielna unosiła się w powietrzu dzięki swym skrzydłom. Wymieniła zdanie z kotołakiem gdy Haxam niespodziewanie krzyknął wszystko na moment umilkło i jakby zatrzymało się.

- Ja tam nie wiem, było tak że podróżowałam sobie, znalazłam się w krainie zimy, spotkałam tego agresywnego kota oraz kogoś jeszcze. Wtedy było takie coś jakby portal i wylądowałam w krzakach i przespałam noc i obudziłam się i się spotkaliśmy. A teraz staramy się poznać ale on wszystko psuje! – starała się powiedzieć wszystko w jak najszybszym tempie. Zapatrzyła się w niebo czy powiedziała wszystko.

- Magii i magii? O co mu chodzi… - pomyślała – AH! On chyba uznał że Magii to jakaś osoba! – wybuchła śmiechem.
- Ależ ja cały czas mówiłam o magii czyli o mocy magicznej a nie o osobie – zachichotała.

Ciesząc się że jest poza zasięgiem kotołaka przyjrzała się białym chmurkom i błękitnemu niebu. Brakowało jej czegoś. I tym czymś były kolory więc stworzyła mnóstwo tęcz, setki, tysiące.

-Jak ładnie teraz! – Jednak nie przewidziała że skoro stworzyła tęcze to musi być deszcz. Znienacka rozszalała się ulewa, kolorowa ulewa.
Ale za to strasznie silna. Ledwo zaczęło a już woda sięgała stojącym na ziemi do kostek i coraz szybciej się podnosiła.
- Chyba wywołałam powódź – pomyślała przerażona.

Natomiast użycie magii kolejny raz, będąc w pobliżu Haxama skutkowało tym że niemiły zminnokształtny po prostu znikł.
- Ojej, co ja narobiłam…
Zablokowany

Wróć do „Las Driad”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości