RubidiaPrzybycie do Rubidii

Miasto słynące głównie z ogromnego portu handlu dalekomorskieg. To tutejsze stocznie bujdą statki handlowe dla całego wybrzeża. Miasto rybaków i hodowli wszelkiego rodzaju stworzeń morskich.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Krasula przyjęła ofertę co zadowoliło Antara. Jednak to co powiedziała po chwili zburzyło ułożone myśli wampira.

- Wybawiciel dam? Cóż za poniżające określenie, nie jestem jakimś nędznym i lubianym bohaterem, jestem piratem do cholery – mówił to w myślach o dziwo spokojnym głosem na zewnątrz również nie widać było żadnych emocji.
Nie przysłuchiwał się za bardzo rozmowom między dziewczynami i nie obchodziło go co między nimi zachodzi. Teraz liczyło się coś innego. Miał nadzieje że w spokoju dotrą do statku gdy przemówiła wampirzyca.

-Nie zostawiam was na ich pastwę, jak to ujęłaś, przecież zaproponowałem udanie się na mój okręt – odpowiedział spokojnym, chłodnym tonem. Jednakże to co powiedziała następnie już go rozzłościło. Podszedł do niej bez słowa, kobieta poczuła narastający chłód wokół niej.

- Nie jestem tchórzem. Mam zdrowy rozsądek i wiem że walka z takimi wieśniakami to strata czasu .– ruszył z powrotem przed siebie prowadząc dziewczyny do okrętu. Ta znów zaczęła go męczyć o to że się nie przedstawił.

- Zwę się Antar, nie przepadam mówić czegokolwiek o sobie zwłaszcza jak nikt o to nie pyta.
Alinsa stała się nie widzialna, czego łatwo domyślił się pirat widząc jej ślady na piasku. Do tego jeszcze zadała mu kolejne pytanie.

- Mój okręt jest tam. Nie zwykłem wyjawiać celu żeglugi przed wejściem na Aquilonem – wskazał na pobliski statek o ciemnych żaglach na którym wyraźnie dało się zaobserwować ruch głównie dzięki temu że był już niedaleko – natomiast odnośnie imienia minotaurzycy wiem tyle co wy.

Teraz odezwała się do niego piekielna. I to z jakim pytaniem.
- 30 dział? W posiadaniu mam ich 60 – odpowiedział chłodno.

Tymczasem na statku panowało nie małe zamieszanie. Nestor wydawał rozkazy całej pirackiej zgraji ale każdy był nieco zbyt podekscytowany gośćmi.

- Boże… Z kim ja pracuję? – powiedział do siebie.

- GOŚCI NIE BĘDZIE JEŚLI PO NICH NIE WYPŁYNIECIE! ALE JUŻ! – krzyknął zdenerwowany zwracając uwagę załogi. Udało się, nareszcie go posłuchali. Natychmiast opuścili szalupę i ruszyli bo kapitana i dziewczyny oraz krowią damę jak to niektórzy sobie ją nazwali żartobliwie.

- Co za banda idiotów myślących do prawdy aż nadto prymitywnie – pomyślał zirytowany zastępca Antara.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Urzaklabina stała przy Antarze, patrząc na to, jak Rayla bezlitośnie wyrywa życie z każdego, kto odważył się pojawić nie zaproszony na plaży. Krew, ręce, flaki oraz ostatnie przekleństwa umierających latały w powietrzu niczym śnieg na dalekiej północy. Widok był straszny z punktu widzenia mieszkańców portu, którzy tu przybyli. Nie dość, że umierali w sposób najbrutalniejszy, jaki mogli sobie wyobrazić, to umierali na marne - nikt nie przyjdzie im z pomocą, cała reszta miasta ma problemy z czymś, co zdobyło wśród miejscowych cudownie brzmiącą nazwę “Latającego, świecącego, smoczego łajna prosto z najgłębszej otchłani piekła”. Około półtora setki żyć poszło właśnie do piachu. Tyle dobrego, że miasto raczej bardzo na tym nie ucierpi.

        W końcu jednak nastał koniec tego, co można by nazwać apokalipsą na obszarze kilkunastu metrów. Urzaklabina odetchnęła, po czym wbijała swój wzrok to w pobojowisko, to w pokusę która tego samodzielnie dokonała.

“To właśnie takie osoby jak ona wpływają najmocniej na świat. Wybiła tyle żyć z taką łatwością. Ciekawe, czy wie, jak bardzo nawet jedna, a co dopiero setki morderstw mogą kształtować rzeczywistość?”

        Chciała jeszcze o tym pomyśleć, lecz przypomniała sobie, że zanim nastąpił miejscowy opad krwi i wnętrzności na plaży, pokusa oraz wampirzyca odezwały się do niej, każde w innym celu. Chciała odpowiedzieć i odpowiedziała, by nie zostawić niedomówień, bądź też by po prostu nie wyjść na niemiłą osobę. nie starała się uśmiechać, jednak w takim towarzystwie, czuły uśmiech sam pojawiał się na jej twarzy, jakby na znak, że to co zaraz powie, jest prawdą.

- Okazuje tolerancje. Właściwie, to nigdy jej nie okazywałam. Powiedziałam tylko to, co uznałam za prawdę, choć faktycznie mogłam przesadzić. - Zaśmiała się po chwili, albo też zachichotała, ciężko powiedzieć. Najwyraźniej fragment o farmerze i “zabawie” wyglądał w jej wyobraźni niezwykle zabawnie. - Chciałabym, byś miała rację, gdyż wtedy miałabym o czym wspominać, więc i humor by mi dopisywał. Jednak niestety, tak nie było. Przyszłam na świat ze związku minotaurów, tak jak powinno być. Wiem, stanowczo zbyt nudne w porównaniu do obrazu pospolitego chłopa, dokonującego poczęcia z pospolitą krówką.

        Znów śmiech uszedł z jej ust, choć widać było, iż Krasula próbowała kontrolować te reakcje na treść słów zarówno swoich jak i wampirzycy. Wciąż lekko się śmiała, gdy postanowiła przemówić do pokusy, która zaczęła, niby ciekawsko, zadawać pytania w stronę naturianki.

- Wybacz Raylo, jednak w moich żyłach nie płynie krew królów, w mych dłoniach nie dzierżę władzy nad królestwem. Więc niestety z twego najazdu nic nie wyszło, chyba, że najedziesz moją skromną osobę, jednak takiej sytuacji sobie nie wyobrażam, gdyż nie wydajesz się zainteresowana tym, że w ogóle istnieje.

        Zastanowiła się chwile, nad tym jak powiedzieć to, czemu skrywa swe imię. Kłamać nie zamierzała, gdyż nigdy nie próbowała i nie zamierzała. W międzyczasie wampirzyca nie tylko przedstawiła się, ale także spytała się o imię “trzody mlecznej”, jak to powiedziała, co także zwróciło uwagę Urzaklabiny.

- Nie mówię wam wszystkim swojego imienia z tego samego powodu, z którego nie podaje się nieznajomemu swego jedynego oręża. Moje imię to nie tylko słowo, ale też słowo-klucz, które aktywuje złożoną na mym ciele przysięgę. Kto wypowie na głos moje imię imię, ma prawo w następnym zdaniu rozkazać mi zrobić wszystko, co leży w granicach zdrowego rozsądku i co nie jest rozlewem czyjejkolwiek krwi. Tylko tyle i aż tyle. Nie mówiłam wcześniej, bo nikt nie spytał.

        Choć zdradziła im niezwykle ważną o sobie informację, nie była zbyt przejęta. Prędzej zrelaksowana i spokojna. Najważniejsze było to, iż zagrożenie zniknęło, a ona mogła cieszyć się rozmową, a nawet samą bliskością z obecnymi tutaj istotami, co było niezwykle przyjemnym odczuciem. Mogła nacieszyć swoje oczy, a i jej chęć konwersacji była nasycana z każdą chwilą. Jeśli chodzi o rozmowę, to wspomnieć można, iż minotaurzyca ponownie przemówiła, tym razem tylko do wampirzycy, by zaspokoić swą ciekawość.

- Alinso Durslan, jeśli można, wiesz coś o mnie, czy też to, co wypowiedziałaś tylko przypadkiem zbiega się z pewnym faktem?

        W międzyczasie, gdy Antar oraz Rayla rozprawiali krótko na temat liczebności dział na okręcie mężczyzny, Krasula zauważyła iż zbliża się do nich szalupa. Mozolnie, powoli, ale już byli wystarczająco blisko, by można było zobaczyć ją, a także by istoty w małej łódce usłyszały to, co wymówi się nieco podniesionym głosem na brzegu.

- To twoja załoga, wybawicielu Antarze, czy też dane mi będzie zobaczyć jeszcze trochę zwłok wzbijających się ku niebu? - spytała pół-żartem, pół-serio, w międzyczasie machając ręką do szalupy, jakby oczekując jednej, jeśli nie obu rzeczy, o których powiedziała uprzednio. - Tutaj, dzielni żeglarze!
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirat musiał się rozzłościć. Jego lodowaty ton nie brzmiał przyjaźnie. Zadziwiające, iż wampir zadał sobie tyle trudu, aby do niej podejść. Mimo negatywnej atmosfery, działania wampirzycy osiągnęły cel, ponieważ uzyskała imię chłodnego jegomościa.
- Spokojnie, złość piękności szkodzi, więc się nie denerwuj bo nie masz czym szastać... - odburknęła cicho.
Alinsa postanowiła nie męczyć już go. Przynajmniej na razie. Jej słowa były niemal równie chłodne.

Natomiast wzrok dziewczyny powędrował na pokaz ognia. Z racji, iż nieumarła studiowała w szkole magicznej od razu stwierdziła, że Rayla musi być mistrzynią w swej dziedzinie. "Uwielbiam zapach spalonych ciał po zmroku". Widowisko było ciekawe, a drastyczne sceny przyciągały uwagę. Dziewczyna zidentyfikowała jedynie dwie dziedziny magi. Ze spokojem wyczekała, aż pokusa dołączy do towarzystwa.
- Legendy mówią, że wy pokusy potraficie zmieniać postać i czytać w myślach? Jeśli jest to prawdą, zamień się w smoczycę, oraz powiedz o czym myślę - po wypowiedzeniu tych słów, dziewczyna zaczęła myśleć o krwistych, wołowych stekach. Alinsa nie wierzyła, w zdolności przemian piekielnych kobiet, ale teraz pierwszy raz miała okazję, aby sprawdzić ten mit.

Następnie wampirzyca odparła krasuli na jej pytanie.
- Nie słyszałam o tobie nic. Jesteś pierwszą przedstawicielką swej rasy, z którą rozmawiam - głos niewidzialnej rozległ się po plaży.

Na skrzydłach mogła w mgnieniu oka znaleźć się na pokładzie. Niestety musiała czekać na snujące się, piesze towarzystwo. Wampirzyca wylądowała swobodnie na piasku. Następnie ruszyła za Antarem, a o jej obecności świadczyły jedynie powstające ślady. Dziewczyna zerknęła na statek i zagwizdała dwukrotnie.
- Ile kosztuje takie cacko? - rzekła, z czystej ciekawości. Raczej niskie było prawdopodobieństwo pojmania gości, zaraz po wejściu na pokład, gdyż Rayla mogłaby spalić okręt, Obecność pokusy sprawiała lekkie poczucie bezpieczeństwa.
- Mam nadzieję, że proponując nam rejs posiadasz odpowiednie zakwaterowanie. Mniemam, iż okręt wojenny nie jest miejscem pełnym luksusów i wygód... - słowa wypowiedziała dość spokojnie. Alinsa nie zamierzała wchodzić do szalupy. Mogła przecież polecieć na okręt na własnych skrzydłach.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

- Legendy mają to do siebie, że wszystko jest w nich poprzekręcane, moja kochana - odparła na stwierdzenie wampirzycy odnośnie zmiany kształtów. Pokusa nie miała zamiaru robienia pokazówki odnośnie tego, praktycznie nigdy nie zmienia się w kobietę inną niż jest obecnie, oczywiście odejmując ogonek, skrzydełka i różki. - Nie mam zamiaru niczego udowadniać i wątpię byś była mnie w stanie do tego przekonać - dodała z lubieżnym uśmieszkiem na twarzy. Oczywiście pokusa była przekupna, wystarczyło tylko odgadnąć rodzaj dóbr oraz ich ilość, nie ma nic za darmo.
- Dodam, że zamieniać się możemy tylko w kobiety a nie jakieś jaszczurki i inne stworki - sprecyzowała nieco jej słowa, jednak bez swego figlarnego wyrazu twarzy - jeśli chcesz coś magicznego i łuskowatego, znajdź sobie smokołaczkę.

- Czyżbyś miał w posiadaniu okręt liniowy... nie najgorzej, jak na wampirata - nie żeby była jakoś wybitnie poruszona, bo widziała już większe jednostki, ale takowym też dało się już spokojnie powojować. Salwa i handlowce kapitulują i ich ładunek najprawdopodobniej przechodzi w posiadanie nowego właściciela, i butelka rumu! - Długo już uczciwie plądrujesz, mój ty lodowy chłopcze? - nic tylko roztopić mu serduszko... albo całość, może wtedy byłby weselszy...
- I uśmiechnął byś się chociaż raz, umarł ci ktoś ostatnio czy co? - O tak, czas na jedyną w swoim rodzaju, złotą poradę Piekielnej! - Może powinieneś sobie kogoś znaleźć? Albo spędzić noc w burdelu? Może wtedy humorek ci się poprawi.

- Dla zasady mogłabym najechać miejsce twych narodzin, ale wątpię w jakikolwiek opór i walną bitwę... - tak jak się spodziewała, Krasula istotą ze zwykłą krwią, choć szlachetna jest taka tylko z nazwy, bo rozlewa się tak samo łatwo, jedynie przyjemność większa. - ... już przyjemniej paliłoby się siedzibę zakonu paladynów, nawet taką pomniejszą.
- Byłaby wielka szkoda, Krówko, gdyby ktoś włamał ci się do umysłu i przypadkiem wyszukał, jak masz na imię... - Taka drobniutka uwaga, jak najbardziej do zrealizowania przez pokusę i pewnie wampirzycę, bo krwiopijcy również potrafili tę sztukę, chociaż słabiej, o ile nie znali magii umysłu. - ... ale nie martw się, może nie będę się na tyle nudzić. - Na koniec poklepała ją po ramieniu, ale nikt nie może być pewnym jej słów, nawet ona sama... Piekło kłamstwem spowite i inne takie...

Nie pozostało jej nic innego jak tylko grzecznie i cichutko poczekać na komitet powitalny... a mogła chociaż stanąć w parze, zła dziewczynka!
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

- Tak, a dokładniej to niewielka część mojej załogi jeśli chodzi o tych co po nas wypłynęli – odpowiedział na pytanie Krasuli.
Piraci uśmiechali się wesoło, co niektórzy szczerząc swe złote zęby. Powoli dopływali do plaży. Natomiast Alinsa szła za wampirem i zadała mu pytanie.
- Pamięć mnie zwodzi bo dawne to czasy gdy po raz pierwszy wypłynąłem Aquilonem jednak wiem że tani nie był.
- Znajdzie się zapewne jakieś lepsze kajuty, tego możecie być pewne.
Pytania Rayli się nie spodziewał zbytnio, ale nie wadziło mu na nie odpowiedzieć.
- Od 100 lat dziś po raz pierwszy stawiam kroki na stałym lądzie. Wcześniejszy czas na morzu wypełniały mi walki i rabunki.

Kolejne pytanie było typem takich których nie lubił. Podczas pierwszych lat na statku jego załoga szeptała nie wiedząc dlaczego ich kapitan jest taki, to było bardzo irytujące.
- Jak pewnie zauważyłaś nie jestem osobą która lubi wyrażać emocję, w większości przypadków tylko wszystko psują i przeszkadzają. Znaleźć kogoś? Że niby kogoś kogo bym pokochał? Wybacz, ale miłość i podobnego typu rzeczy to nie dla mnie.

Piraci już dopłynęli i wesoło powitali swego kapitana a w szczególności dziewczyny. Najpierw przyjrzeli się pokusie podziwiając jej urodę potem zwrócili uwagę na minotaurzycę, po raz pierwszy widzieli taką istotę. Rozglądali się szukając kogoś jeszcze.

- A gdzie ta trzecia? – spytał ten co miał jedno oko czy też jego brak skryty pod przepaską. Był zdaję się nieco zawiedziony nieobecnością tej kobiety.
- Miała skrzydła! – krzyknął drugi.
- Chce ją zobaczyć! – powiedział jeszcze trzeci.
Antar obrzucił ich złowrogim spojrzeniem. To wystarczyło, natychmiast spuścili głowy w dół i ucichli. Był spokój więc wampirat poczekał aż kobiety wejdą i sam wszedł na końcu. Ruszyli na statek. Piraci po jakimś czasie znów zaczęli wesoło gadać i przyglądać się swoim gościom.
- Ładne różki – powiedział zalotnie wiosłujący chudzielec.
W ślad za nim inni również zaczęli wychwalać pokusę w szczególności ale Krasule również.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Póki szalupa wciąż płynęła w ich stronę, minotaurzyca postanowiła zamilknąć, wysłuchać o czym mówi otaczająca ją trójka, nie tylko w przypadku gdy było to coś skierowane do niej, a także zastanawiała się nad swoimi przyszłymi odpowiedziami. Jednak było coś jeszcze, mianowicie jedna z jej myśli wierciła się w jej umyśle niczym szalona, żądając zastanowienia się nad tym. Uniosła głowę w górę, patrząc w bezkres gwiazd.

“Losie, mam wrażenie, że żądasz ode mnie czegoś. A może próbujesz mi coś powiedzieć? Jeśli tak, daj mi zobaczyć, co mówią o tym gwiazdy”

        Przyglądnęła się układowi gwiazd, zwisającemu nad ich głowami, lecz niewiele wywnioskowała - jej wiedza o odłamie astrologii, jaki znała i jaki próbowała praktykować w chwili obecnej, pozwoliła jej odczytać tylko dwa słowa z obecnego nieboskłonu, “Słońce” oraz “Serce”. Zignorowała to jednak, gdyż dwa słowa dawały dosyć nieprecyzyjny obraz, a nie warto było domyślać się, co to może oznaczać. Zapomniała o tym po krótkiej chwili, gdyż jej uwaga została zwrócona ku Antarowi. Musiała poskładać w całość to , co jak dotąd usłyszała i zauważyła w mężczyźnie, który był niezwykle interesujący.

“Zobaczmy… Przystojny, pociągający wręcz, wysoki mężczyzna. Skóra nienaturalnie biała, czyżby albinizm? Z ubioru typowy szlachcic od urodzenia, zachowanie zaś dosyć nietypowe. Przypomina to nieco pewien rodzaj nieufności. Albo on coś ukrywa albo nas o to podejrzewa. Lub też za długo pływał w lodowatych wodach oceanu.”

        Następnie chciała skierować swój wzrok na wampirzyce, jednak ta była niewidzialna, więc było to niemożliwe. Nie spojrzała też na pokusie, bo nie było potrzeby. Z charakteru ona i Alinsa były niemal identyczne. Władcze w pewien sposób, silne, kobiece oraz samodzielne. Nic dodać, nic ująć.

        W końcu jednak nadszedł koniec rozważań - podpłynęła szalupa. Trójka obecnych na niej osób szybko skomentowała fakt, iż jedna piękność zniknęła z ich pola widzenia. Szybko zamknęli oni swe jadaczki jednak, gdy Antar skarcił ich wzrokiem. Tymczasem Minotaurzyca gestem ręki pokazała pokusie, iż może pierwsza wejść na pokład drobniutkiej łodzi. Piekielna ledwo tego dokonała, a już otrzymała komplement, odnoszący się do jej rogów, choć oczy piratów były skierowane w nieco niższe partie jej ciała . Po kilku chwilach, także Urzaklabina weszła na pokład szalupy. Ciężkie ciało naturianki sprawiło, iż pokład malutkiej łódki zaczął się kiwać na boki. Przywitała się ponownie z tymi, którzy przypłynęli po nich.

- Witajcie, mam nadzieje, że wasza szalupa wytrzyma ciężar dorodnego kawałka bydła. - Uśmiechnęła się do nich, po czym usiadła, a łódka znów zadrżała, jakby błagając, by minotaurzyca schudła, bo w obecnym stanie jest tylko możliwą przyczyną zatopienia tych kilku zbitych razem kawałków drewna. - Krasula mi mówcie, jeśli krowy po prostu krową zwać nie chcecie. Jak się zwiecie?

        Trójka piratów bez wątpienia została zaskoczona tym, jak minotaurzyca dokonała samokrytyki, jak i samym faktem pół-człowieczej, pół-krowiej istoty. Bojąc się, iż zostaną ponownie obdarzeni wzrokiem kapitana, przywitali się. Pierwszy zaczął ten, którego głowę zdobiła łysina tak gładka, że można było zobaczyć w niej własne odbicie. Po jego umięśnionej posturze i skórze spalonej słońcem wywnioskować można łatwo było, że był to ktoś na kształt człowieka od pracy fizycznej, co to wszelką brudną robotę wykonuje. Innym faktem popierającym to był brak higieny, który przejawiał się pod postacią zaniedbanej, okaleczonej w wielu miejscach skóry. Ubrany był w stare, poniszczone ubrania, które pewnie więcej lat od niego miały.

- Nilats mnie zwą, panno...Em...To jest...Pół-krowo…- Człowiek, który siedział przy lewym wiośle zmieszał się, nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. Na jego twarzy kreśliła się mina tęgiego osiłka, który za wszelką cenę próbował zmusić swój od lat nieużywany mózg do wysiłku. W końcu jednak olśniło go i to tak mocno, że wstał i wykonał marny ukłon w stronę naturianki. - A, pół-panna! Tak więc, wybacz me zmieszanie, pół-panno Krasulo. - po kilku chwilach wyprostował się, spojrzał na Rayle, po czym ukłonił się w jej stronę, w międzyczasie patrząc się na nią obleśnie. - Witam też ciebie, piekielnie gorąca panno. Wiesz może, gdzie twa równie pociągająca przyjaciółka? Czyżby już szykowała się na spotkanie z mym potężnym oręż…

        Nim ktokolwiek zdążył zareagować na jego słowa w sposób mniej bądź bardziej brutalny, siedzący po jego prawej stronie pirat chwycił Nilatsa za klejnoty rodowe, które zapewne służyły też u niego za mózg, sprowadzając jego umysł na ziemię, a rzyć na siedzisko. Ów drugi człowiek, był nieco mniej spalony przez słońce, lecz tak samo ubrany, jak ofiara jego uścisku. Łatwo było zauważyć, iż jest on równie chudy co wiosła tej szalupy, a jego mięśnie do najokazalszych nie należą. Po chwili myślenia, odezwał się, patrząc z początku na Antara.

- Wybacz kapitanie, że twoje nowo poznane towarzyszki muszą wysłuchiwać nie spełnionych fantazji Nilatsa, ale najwyraźniej dawno on nie miał szansy doznać zaszczytu, jakim jest bycie uderzonym w mordę przez kobiecą rękę. Obiecuje, że mój brat więcej nie dokona tej zbrodni na kulturze wobec pięknych dam. - Gdy tylko skończył mówić o Nilatsie, spojrzał na Rayle oraz Urzaklabine, pochylając głowę na przywitanie. - Reltih jestem. Miło mi. Mam nadzieje, że zagościcie trochę na pokładzie. Dawno nie mieliśmy gości, którzy nie pojawili się na statku tylko i wyłącznie za sprawą abordażu.

        Trzeci, ostatni już przedstawiciel marnego gatunku ludzkiego, wyróżniał się swoim wyglądem i ubiorem. Po kilku chwilach patrzenia na niego, widać było, iż jest bądź też był on kapłanem w swej przeszłości. Był mierny pod względem tężyzny fizycznej i nosił zdobione, lecz już dawno zniszczone przez czas i morską wodę szaty. Był dosyć stary, na głowie spoczywały resztki włosów, a broda jego była siwa, długa i potwornie zaniedbana. Na jego szyi zwisały na sznurku resztki drewnianego medalika, o bliżej nie znanej symbolice.

- Gorzej być nie mogło. Czemu akurat ja? - Wyszeptał te słowa do siebie, lecz były one słyszalne, a wraz z nimi nutka przerażenia. Patrzył starzec na piekielną, jakby czekając aż ta ukręci mu kark samą siłą woli. Po pewnej chwili, gdy uświadomił sobie, że jeszcze żyje, wymówił swe imię drżącym głosem. - Nitup jestem.

        Gdy tylko Antar znalazł się na pokładzie, szalupa ruszyła mozolnie. Dodatkowy ciężar utrudniał wiosłowanie, ale jakoś płynęli. Ci, którzy byli przy wiosłach starali się trzymać szalupę w miarę daleko od brzegu, widząc pobojowisko umiejscowione na plaży, jak i chmarę błędnych ogników unoszącą się ponad całym miastem. Minotaurzyca spojrzała także w kierunku, gdzie jej Gwiazdozbiór rozrabiał, niby niecelowo, ale jednak.

- Aż sama nie wiem, czy to był dobry pomysł. - Krasula odezwała się, przerywając chwilową ciszę, przerywaną przez dźwięk wioseł uderzających o powierzchnię wody. Jednak nie skończyła mówić po jednym zdaniu. Zamiast tego, odpowiedziała w końcu na wszystkie słowa, uprzednio do niej skierowane. - Cóż, Alinso, zakładam, że jesteś gdzieś obok i mnie słyszysz. Odnośnie twojej odpowiedzi na moje pytanie, mogę powiedzieć tylko tyle, iż twych słów w pewnym sensie się spodziewałam. Minotaury nie są liczną rasą Alaranii. wręcz przeciwnie, mój gatunek jest istną rzadkością. Podobno to wina tego, że niektórzy rzeźnicy maja zbyt słaby wzrok, by odróżnić nas od hodowlanego bydła.

        Następnie, Urzaklabina odezwała się do pokusy, z uśmiechem na ustach. Poczucie humoru piekielnej było nad wyraz interesujące i unikatowe, a to naturianka ceniła sobie mocno.

- Miejsce mych narodzin jest mi obce, Raylo. Ci, którzy wiedzieli o tym, umarli nim nauczyłam się mówić poprawnie. Odnośnie spalania zakonu, nigdy nie dane mi było widzieć ani doznać takiego widowiska. Może kiedyś, gdy będzie ci potrzebne krowie mięso armatnie, zabierzesz mnie na takie widowisko? Lubie doznawać nowe przeżycia. - Zamyśliła się, gdy pokusa wspomniała o szperaniu w jej umyśle w poszukiwaniu imienia. Jednak nie trwało to długo, gdyż to nie było problematyczne zagadnienie. - To nie byłaby szkoda, w żadnym wypadku. To, że ci nie mówię imienia bez powodu, nie znaczy, że nie powiem, gdy poprosisz o to. A powiedziałabym, bo, jak to sama ujęłaś i tak możesz łatwo zdobyć moje prawdziwie imię, więc nie ma sensu go ukrywać w przypadku, jeśli naprawdę chciałabyś je poznać. A o nudę bym się nie martwiła. Czuje, że będzie ciekawie.

        Jak gdyby na zawołanie minotaurzycy, coś stuknęło o łódź, a wiosła zostały człowieczkom brutalnie wyrwane z rąk i zaciągnięte do wody. Pod szalupą pływały sobie zaczarowane rybki. Czemu zaczarowane? A, tak to jest, gdy pewnemu szalonemu magowi, który eksperymentował na zwierzętach, obudzi się sumienie i rozkaże wypuścić mordercze biologiczne maszyny do niszczenia i zabijania na wolność. Owe morskie, zmutowane stwory przypominały skurczone pięciokrotnie rekiny o pięciokrotnie większych zębach i nieskończonym apetycie. Słodkie, czyż nie?

- Kto by pomyślał, bydło wykrakało ryby. No po prostu istny zwierzyniec, a nie szalupa. - Odezwał się niby-kapłan, drżąc ze strachu.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

- Wątpisz w mój talent perswazji?! Jeszcze zmiękniesz. Czuję, że to tylko kwestia czasu... - głos niewidzialnej odpowiedział.
Najwyraźniej piratom brakowało chłodnego temperamenty swego kapitana. Takie towarzystwo nie podobało się wampirzycy. Nie wiedziała gdzie zamierzał płynąć Antar i ile mogła trwać taka podróż. Obawiała się, że pirackie towarzystwo lub choroba morska doprowadzi ją do szału.
Mit o pokusach został częściowo obalony. Aczkolwiek ze słów piekielnej wynikało, iż te potrafią czytać w myślach. W tym wypadku istniało spore prawdopodobieństwo, iż Rayla odczytała już imię z umysłu minotaurzycy. Słowa naturianki wydawały się dość komiczne.
Mimo to Alinsa nie wierzyła w umiejętności krasuli. Przecież, kiedy przyszedł na plaże tłum, ta schowała się "pod spódnicą" pijawki. Wampirzyca nie potrafiła czytać aur, więc nie mogła określić z czym ma do czynienia.

Dziewczyna wysłuchała przedstawiania, które sporządzili piraci. Wypowiedź jednego z nich zirytowała ją, aczkolwiek nie zamierzała się ujawniać. Na pewno nie tej hołocie. Z drugiej strony nie zamierzała w ogóle wchodzić do szalupy. Z początku szacowała, iż siła wyporu działająca na łódź nie zrównoważy ciężaru załogi, kiedy tylko krasula wejdzie na pokład.

- Kapitanie, będę czekać na pokładzie- oznajmiała cicho. Następnie wzbiła się w powietrze i pod osłoną niewidzialności pofrunęła w kierunku okrętu. Lot zajął jej dłuższą chwilę. Utrzymywanie zaklęcia było męczące, wiec dziewczyna przerwała je, kiedy tylko usadowiła się jednym z masztów. Z bocianiego gniazda obserwowała pożar i płynącą w oddali łódkę. "Czy dobrowolne wejście na statek piracki nie jest głupstwem?" Niektóre myśli wzbudzały w niej obawy. Przecież to niemal, jak oddanie się w niewole. Jeńców zazwyczaj sprzedawało się, albo karmiono nimi rybki. Statek nie był pod banderą żadnego z państw. Oczywistym był fakt, że każdy wojenny okręt powinien chociaż próbować zatopić tą drewnianą łajbę. Z drugiej strony, nawet gdyby okręt został zdobyty w czasie rejsu... mogła wyłgać się, iż jest jeńcem.
Jeszcze nie odczuła skutków choroby morskiej, ale wiedziała, że niebawem nadejdzie. Z wysoka, przyglądała się płynącej szalupie. Nie widziała niczego podejrzanego.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Najgorszym w przesiadywaniu na statkach praktycznie zawsze była załoga, nieważne czy piracka lub też okrętu wojennego. Banda obwieści myśląca tylko o tym, byle przerżnąć jakąś kobietę, samemu reprezentując poziom zawartości kociej kuwety, jeśli ująć to szlachetnie. Tego nie lubiła najbardziej, ale znała też idealny sposób na wprowadzenie dyscypliny, kilka zgonów szybko postawi ich do pionu, a że to nie jej pachołki... z resztą równie dobrze może spalić cały okręt, a woda wcale tego tak prędko nie ugasi... zapewne nikt z tutaj zebranych nie widział możliwości ognia piekielnego. Zgasić to cholerstwo to cud...

Nilats jednak przegiął, a to karane jest śmiercią, przynajmniej wedle kodeksu pokusy, który oczywiście jest nigdzie niespisany. Narazić się jest więc łatwo, o ile traktuje się ją jako zwykłą zabaweczkę erotyczną, a o to nietrudno ze względu na jej zachowanie i strój. W końcu okrucieństwa i krwiożerczości nie ma wypisanego na twarzy, przynajmniej nie da się tego aż tak szybko wywnioskować. Dopiero po dłuższej chwili chwyciła go za gardło i "wystawiła" za łódkę, ot taki element zaskoczenia.
- Mam wysoką tolerancję wobec wielu rzeczy, wliczając w to wyznawców tego fagasa na górze, przez co nawet jeśli dziadek recytowałby te swoje modły tu i teraz, nie spadłby mu włos z głowy. A wiesz czemu? Bo to mnie nie wnerwia, paradoksalnie jak i innych piekielnych. - Reszta załogi musiała być zdziwiona tym widokiem, bo Rayla nie wyglądała na taką silną, a w tym wypadku nawet się nie wysilała. - Za to ciekawi mnie inna rzecz, jak szybko rybki pożrą cię do samych kości. Jednak nie musisz się martwić, nie jestem aż taka okrutna, starczy że cię wykastrują, wtedy nieopatrzenie nie przyczynisz się do zwiększenia populacji idiotów. - O tak, pokusa miała dzisiejszego wieczoru doskonały nastrój!
- Wybieraj więc, jajca czy życie - niezależnie od decyzji, ludzkość zostanie uratowana. - A jeśli któryś z twoich kompanów zechce się wtrącić, ta łajba będzie lżejsza o co najmniej dwie osoby.
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Wszyscy byli w szalupie a dokładniej prawie wszyscy, Alinsa postanowiła lecieć na swoich skrzydłach. Jak tam chciała. Niesforna załoga najwyraźniej chciała doprowadzić do szału pokusę. Antar jednak chwilowo przymknął na to oko. Widząc dziwne mini rekiny czy co to też było nie wahał się z decyzją co zrobić. Po prostu zamroził je. No i było po kłopocie. Nilats widocznie nieźle zalazł za skórę piekielnej, teraz był przez nią podduszany i do tego miał wybierać jedną z dwóch okropności. Brak powietrza sprawiał iż nie mógł zbytnio myśleć. Antar patrzył na to bez cienia współczucia czy jakichkolwiek uczuć. Jednak Reltih zaczął go błagać o uratowanie brata. Wampirowi mógłby być obojętny los tego niezbyt przydatnego człowieka jednak wolałby nie tracić swoich podwładnych. Pomyślał chwilę co zrobić. Żywioł powietrza to było idealne rozwiązanie. Wywołał silny wiatr wiejący tylko na pokusę, który przewrócił ją co sprawiło że ten półgłówek został ocalony. Rayla oczywiście nie spadła od tak na dno szalupy, złapał ją Reltih i pomógł wstać. Szalupa wreszcie dopłynęła do statku. Dość okazałego statku. Był to czteromasztowy galeon, którego żagle charakteryzowały się nietypową czarną jak noc barwą, podobnie jak cały statek. Tylko pływać w nocy, a ataki z zaskoczenia byłyby łatwizną. Z bocianiego gniazda wystawały czyjeś nogi, zapewne obserwator zasnął. Czarna bandera z białą czaszką, pod którą widniały skrzyżowane dwie szable, póki co swobodnie leżała na pokładzie przy najwyższym maszcie. Przy sterze stał zastępca kapitana i właśnie wydał rozkaz by rzucono sznurkową drabinkę po której przybyli będą mogli wejść. Antar przepuścił najpierw kobiety, następnie sam wszedł na pokład a za nim pozostała trójka piratów.

- Witamy na pokładzie kapitanie. Witam również i was piękne damy. To zaszczyt gościć kogoś takiego na Aquilonem – ukłonił się i pocałował każdą z kobiet w dłoń.

Uśmiechał się przy tym łagodnie. Widać iż dobrze wychowany w przeciwieństwie do pozostałej zgrai. Ubrany był w granatowy płaszcz, na głowie nosił chustę z przyczepionymi kilkoma złotymi monetami. Widać ze stare. Przy pasie widniała szabla, czysta i błyszcząca jakby nowa, choć gdyby się przyjrzeć widniały na niej resztki plam z krwi. Rękawy miał lekko zakasane, co pozwalało zobaczyć iż na prawej ręce ma bliznę w kształcie czaszki. Zdaje się że robiona nożem i to na prośbę Nestora, ale mógł on to też sam zrobić. Na palcu nosił pierścień z błękitnym jak morze topazem. Oczy również w tym kolorze. Ogólnie wyglądał dość młodo.

- Nestorze, wskaż proszę kajuty naszym gościom, zapewne chciałyby odpocząć – powiedział nad wyraz poważnym głosem Antar.
- Za mną piękne damy – powiedział łagodnie, po czym ruszył na tyły statku ponieważ tam było wejście pod pokład. Tuż obok kajuty kapitana.

Gdy tylko zastępca poszedł Antar natychmiast zajął się tym co powinien. Wydał kilka głośnych rozkazów. Kotwicę natychmiast wciągnięto, a bandera powiewała teraz na szczycie masztu. Kapitan stanął przy sterze. Na całym statku dało się poczuć chwilowy chłód. Teraz ruszyli, tam gdzie planował wyruszyć wampirat. Księżyc oświetlał spokojną wodę na której pojawiały się tylko delikatne fale wywołane wiatrem czy też płynięciem statku. Antar wyciągnął mapę i przyjrzał jej się. Płynął w dobrym kierunku. Pomyślał teraz o minotaurzycy, pokusie i nieumarłej. Wszystko szło jak zwykle, zgodnie z planem. Tak jak życzył sobie tego wampir.
Natomiast jeśli chodzi o ludzi, nie mieli oni zamiaru ruszać na własną rękę za tymi niebezpiecznymi istotami. Jednak wymyślili że zgłoszą to komu trzeba. Trzech silniejszych i odważniejszych mężczyzn którzy przeżyli to co się niedawno wydarzyło wzięli konie i wyruszyli z miasta. Potrzebowali kogoś kto jest czymś więcej niż człowiekiem, kogoś kto może im pomóc zemścić się na tych stworzeniach. Pojechali w górzysty teren nieopodal Czarnej Wieży. Spieszyli się bardzo, wiedzieli ze muszą zdążyć przed świtem. W końcu dojechali do murowanego niewielkiego z zewnątrz domku. Zastukali kołatką. Drzwi uchyliły się wydając z siebie skrzypiące dźwięki a w środku nikogo nie widać. Ostrożnie weszli. Pełno tu było eliksirów i tego typu rzeczy.

- Nie bójcie się…- powiedział głos który ciężko było zlokalizować.
- My chcieliśmy cię prosić o – zaczął jeden.
- O zemstę? Dobrze wiem co się działo… Wiem też czego oczekujecie… Spełnię to. Za odpowiednia opłatą…
Drugi z mężczyzn rzucił worek złota na stół. Głos milczał więc dorzucili drugi i trzeci.
- To rozumiem. A teraz IDŹCIE STĄD! – niewidzialna siła wypchnęła ich za drzwi które zatrzasnęły się z hukiem.

Mężczyźni choć nieco zdezorientowani wiedzieli że ta osoba zrobi co chcą więc udali się w podróż do domu. Tym razem spokojną.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Urzaklabina była zadziwiona w znacznym stopniu, gdy postawiła swą nogę na pokładzie statku. Jednym z powodów był fakt, że drabinka, którą zrzucili, wytrzymała jej wagę. Przez chwilę miała wrażenie, że zakołysała statkiem przez swój ciężar, ale to zapewne jedynie jej wyobraźnia i zdolność do wyolbrzymienia swojej, dosyć obszernej, wady. Nie oznaczało to jednak negatywnej krytyki minotaurzycy wobec jej ciała, bo jej się podobało. Po prostu czasami nie mogła się oprzeć, by chociaż w myślach pośmiać się ze swego obszernego cielska, co niemal zawsze wychodziło jej na dobre.

        Była też mile zaskoczona kulturą, czy też raczej pozorami kultury, która była skierowana przez piratów w ich stronę, gdy tylko wszyscy postawili swe nogi na pokładzie. Oczywiste było, że załoga takiego statku, płynącego pod taką banderą, to nie osoby obyte z zasadami zachowania, zresztą to samo naturianka mogła powiedzieć o sobie. Na dowód tego była cała ta sytuacja z szalupy, po której Rayla zdawała się w pewnym stopniu przerażać pewną część załogi, która dostrzegła i być może usłyszała to , co się działo na drobnej łódce. Oczywiście, by nie wyjść na bab oraz słabeuszy, skrywali swój strach, spoglądając kątem oka na pokusę. Urzaklabina nie dostrzegła tego, zachwycając się statkiem, jego porządkiem oraz widocznymi na pierwszy rzut oka zasadami.

“Och, słodki księżycu, niech gwiazdy, twe dzieci, będą kronikarzami tychże chwil. Weź nas także w opiekę swego blasku, nieskończenie pięknego. A wszystko to, albowiem wkroczyliśmy do domu beztroski, przeplatającej się z przemocą i krwią.”

        W międzyczasie przeszukiwała swym wzrokiem powietrze, jakby oczekując, że ujrzy zamazany kształt, niby niewidoczny. Wampirzyca, która przyodziała się w niewidzialność magicznie wywołaną, mogła równie dobrze uciec, udając jedynie, iż przybędzie tu z nimi. To by była szkoda, gdyby tak interesująca osoba nie została z nimi. Ostatecznie, nie miała pewności, czy została na plaży, czy jest z nimi, czy może nawet poszła do miasta, by swe pragnienie nasycić. Myśl o mieście trafiła ją niczym piorun, albowiem zrozumiała, iż popełniła błąd. Spory, milionowy błąd.

- Oho.

        Przez całe to zamieszanie z atakiem ludności, zapomniała o dwóch rzeczach. Miała przecież zadanie do wykonania, w końcu serca nie dostają nóżek i nie przychodzą do tych, co ich szukają. Jednak to było najmniejsze jej zmartwienie, bo miała spory zapas czasu na zdobycie tego. Prawdziwym problemem były ogniki. Gdy tylko znajdą to , co znaleźć miały, wszystkie naraz powrócą do niej, a że jest na statku, oznacza to, iż nad pokładem zawiśnie gigantyczna chmara, jasna niczym słońce, które zstąpiło na Alaranie. A że całe miasto prawdopodobnie będzie chciało unicestwić to coś z powierzchni ziemi, to statek stanie się celem rozdrażnionych mieszkańców miasta. Minotaurzyca zachowała jednak uśmiech, nie sztuczny, a szczery, gdyż nie była zmartwiona bądź też zaniepokojona.

“Los zapewne tego chciał, więc niech się dzieje jego wola”

        Myśl ta, równoznaczna ze wzruszeniem ramionami, zakończyła jej rozmyślania. Nadszedł czas, by skupić się na rzeczywistości, a było nad czym się skupiać. Mianowicie ktoś, kto, ze względu na fakt wydawania rozkazów, zdawał się być tuż za Antarem w hierarchi statku, podszedł do Rayli i minotaurzycy, witając się niczym na dworze królewskim

- Miło z twojej strony, aczkolwiek zatajanie tego, iż nie jestem urodziwa nie jest konieczne. - Przyjęła ciepło pocałunek w dłoń, co objawiło się falą radości na jej twarzyczce oraz delikatnym skinieniem głowy, na oznakę szacunku za ten powitalny gest. - Mimo wszystko, podziwiam, iż nie mówisz prawdy tylko po to by nie sprawić mi przykrości.

        Przysłuchiwała się , jak Antar wydał polecenie tej osobie, którą określił imieniem Nestor. Zastanowiła się przez chwilę, rozglądając się w międzyczasie. Skupiła swój zmysł magiczny, wyczuwając, iż magia wampirzycy jest gdzieś w pobliżu. Nie wiedziała, gdzie, ale przynajmniej miała pewność, że tutaj jest. Odezwała się swobodnie do Nestora

- Nestorze, jeśli można, jest jeszcze jedna dama, która przybyła na ten pokład. Spowita jest ona magią i nie widać jej, lecz jestem pewien, że także zechciałaby zostać przywitana. Imię jej Alinsa brzmi. - Mówiła zadowolona, jakby to było to , co chciała zobaczyć bądź też jakby było to w jej interesie. - Poza tym, ja osobiście wolałabym poznać najpierw całą załogę. Kto wie, może los skrył na pokładzie kogoś, kogo mam spotkać?

        Gdy tak przemawiała, w mieście zorganizowano się - odnaleziono magów, którzy mieli przepędzić, a w ostateczności zabić te stworzenia. Bo chociaż były one uprzykrzające, to jednak panowała powszechna opinia, iż są one rzadkością, dlatego też głupotą dla wielu byłoby zniszczenie takiego fenomenu. Jednak ilość błędnych ogników była zbyt duża, by nawet całe miasto magów przegoniło je wszystkie w mgnieniu oka. Chaos, choć zmalał, nadal istniał, a cel Gwiazdozbioru był coraz bliżej.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirzyca ze zniecierpliwieniem wpatrywała się na snującą się po wodzie łódkę. Ostatecznie szalupa dobiła do okrętu, a pasażerowie mogli wdrapać się na pokład galeona. Dopiero, kiedy wszyscy byli już na statku, dziewczyna zeskoczyła z masztu, a następnie poszybowała w stronę kompani. Wylądowała tuż obok kapitana okrętu. Jednak wampirat wskazał Nastora i sam ruszył w kierunku steru.
Alinsa nie znała się niemal całkowicie na nawigacji. Nie obchodziło ją, gdzie płyną. Na razie zamierzała trzymać się blisko pokusy. Rayla zaproponowała jej podróż do piekła, a wampirzyca chciała zwiedzić to egzotyczne miejsce. Nigdy jeszcze nie miała okazji na podróż między-wymiarową.
Nieumarła ruszyła za Nestorem, który zgodnie z rozkazem swego kapitana miał pokazać kajuty. Wampirzyca weszła pod pokład, ignorując szepty piratów. Nie zamierzała wszczynać burdy, była jedynie pasażerem na cudzym okręcie. Wyczekała chwili, w której zastępca kapitana otworzył drzwi do kajuty. Oczom dziewczyny ukazała się przeciętna kwatera. Okręt był przeznaczony do celów wojskowych, więc kajuta nie mogła równać się z luksusowymi statkami pasażerskimi. Mimo, iż warunki były znośne, wampirzyca postanowiła zrobić awanturę, aby wynegocjować lepsze zakwaterowanie.
- To są jakieś kpiny... - oznajmiła zirytowanym tonem – w takich kwaterach możecie sobie przetrzymywać bydło, a nie gości. Natychmiast zaprowadź mnie do kajuty kapitańskiej. Może tam będziecie mieli lepsze warunki – nieumarła aktorsko upozorowała wstręt do otrzymanej kabiny. Zgrywanie rozkapryszonej księżniczki było trudne, ale zazwyczaj miało swoje zalety. Oczywistym był fakt, że kajuta kapitańska należała do tych najlepiej wyposażonych. Pytanie brzmiało, czy Nestor zgodziłaby się zaakceptować żądania wampirzycy?
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Rayla od razu wiedziała, kto był odpowiedzialny za wywołanie tego podmuchu wiatru, którzy oczywiście przypadkiem wytrącił z równowagi tylko ją o uratował tym samym życie tego śmiecia, robota Kapitana Lodowe Serduszko. Wściekła wysunęła rękę w kierunku miasta, gdzie doszło do jeszcze jednego incydentu, eksplozji... Kobieta w ogóle nie mierzyła, gdzie miało dojść do wybuchu magicznego, a wygląda na to, że trafiła w miejsce, gdzie magazynowano kule i proch dla tych niekoniecznie licznych okrętów z tego korzystających. Przez chwilę prawie calutkie miasto zostało pięknie oświetlone, chociaż ofiar pewno niewiele, raczej jacyś chlejący na nocnej zmianie obszczymurki.
- Straty w ludziach i towarach przewyższają twą nędzną egzystencję kilkaset razy, mam nadzieję że potrafisz żyć z dziesiątkami ofiar na swoim koncie. - Och jak ona uwielbiała ironizować... - Specjalnie dla ciebie nastawię kociołek co byś pocierpiał w pewnej bardzo miłej krainie jak już raczysz zdechnąć - dodała po chwili już z przesłodkim uśmiechem na twarzy. W teorii miała taką możliwość, w końcu Diabły lubiły znęcać się nad słabszymi, a Nilats nie zasługiwał na miano nikogo innego aniżeli potępieńca... Poza tym Pokusa to też Diabeł, konkretnie Diablica.

W międzyczasie Izo poleciał zająć sobie dogodniejsze miejsce na statku, konkretnie gdzieś na żaglach, jednak nadal pod "bocianim gniazdem" czy też "kamperką", w zależności od kultury. W przypadku tego drugiego osoba ta nie tylko obserwowała ale i flakoniki z substancją zapalającą, ot taki wynalazek ludzi z innego regionu... bardzo skuteczna rzecz swoją drogą, a że miotacz się stamtąd nie ruszał, nadano mu miano "kampernika", co w tłumaczeniu oznaczało "przyczajonego." Smocza miniaturka wręcz przykleiła się do drewna i obserwując poczynania załogi.

- Spróbuj, a z chęcią wyrwę ci kręgosłup, zaś resztkami nakarmię piranie - rzuciła w kierunku kolejnego bezużytecznego pirata, witającego wchodzące na pokład, mniej lub bardziej pokojowe istoty. Fizyczne predyspozycje do tego jak najbardziej miała. Pokusa nie miała zamiaru mieć z kimkolwiek z tej bandy bliższego kontaktu, o ile nie tyczyło się to mordowania.

Z ciekawości poszła za tym całym Nestorem zobaczyć te ich kajuty, choć wcale nie czuła się zmęczona, raczej napalona na rozlew krwi, czyli jak zwykle wszystko w normie. Dzień czy też noc bez dania komuś w mordę to czas stracony, a przynajmniej spędzony mniej rozrywkowo. W końcu to statek piracki, a większość z tych łajz sprawiała wrażenie, jak gdyby mieli zaraz popuścić zwieracze i ubabrać okręt własnym gównem i szczynami. Miło też, że słodziutka wampirzyca raczyła się w końcu pokazać, jej obecność szczególnie poprawiała walory wizualne pseudo jednostki militarnej.
- Marudzisz jak mała dziewczynka której odmówiono łakocia - skomentowała, klepiąc ją po tyłku. - Noc jest zbyt piękna by zmarnować ją na samotne spanie, a może na tej łajbie jest ktoś kto wie chociaż, którą stroną trzymać miecz, szablę, kordelas czy czym tam walczycie. - powiedzieć, że wątpiła w umiejętności bojowe korsarzy to mało powiedziane, ona zaprzeczała wręcz ich istnieniu.
Odwróciła się i wyszła bez słowa tą samą trasą, którą wcześniej prowadził "przewodnik." Udała się w kierunku tego całego zlodowaciałego kapitana.

- Więc dokąd tak właściwie płyniesz? Plądrować? Szukać zatopionego skarbu i dołączyć o okrętów na dnie? - spytała Antara, opierając się o "płotek"... ściankę... burtę... krawędź statku no! Przy okazji skrzyżowała też ręce, oczekując na odpowiedź, tą prawdziwą bo charakterek to miała dość wybuchowy... a proch znajdował się blisko, podobnie jak i zapasy alkoholi... a jak wiadomo, potrafiło to ładnie eksplodować...
Awatar użytkownika
Antar
Szukający drogi
Posty: 47
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Pirat
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Antar »

Nilats był nieźle wystraszony przez diablicę a także wdzięczny swemu kapitanowi za ratunek. Mimo iż wiedział że wampir wcale nie musiał chronić jego nędznego żywota. Gdy wszyscy weszli na statek powitał ich Nestor, zastępca kapitana. Minotaurzyca zareagowała pozytywnie natomiast pokusa nie miała zamiaru zgodzić się na gest ucałowania ręki. Nestor westchnął cicho.
Po powitaniu otrzymał rozkaz od kapitana który miał od razu wypełnić. W tym momencie odezwała się naturianka. On również wyczuł magię jeszcze jednej osoby, wszak był czarodziejem jednak ukrywał to dobrze.

- Dziękuję za informację. Mam nadzieję że niebawem się ujawni. Jeśli chcesz poznać załogę to zapewne są gdzieś tu pod pokładem, bądź co bądź świt się zbliża.

Alinsa ujawniła się gdy schodzili do kajut.Mężczyzna przywitał ją podobnie jak pokuse i minotaurzyce. Niestety ona zachowywała się jak rozpieszczona księżniczka. Nie podobało się to Nestorowi ale w planie nie było awantur a on był w miarę spokojnym człowiekiem. Kobiecie zachciało się kajuty kapitańskiej. Co jak co ale sama nazwa wskazywała że należy ona do kapitana.

- Niestety nie mogę się na to zgodzić, należy ona do kapitana i wstęp tam ma tylko on i ja – powiedział surowym głosem - mogę wam jednak pokazać nieco lepsze niż te.

Jak powiedział tak zrobił i pokazał im w miarę ładne kajuty, zdaje się że były specjalnie przeznaczone dla gości.
Tymczasem piekielna wróciła na pokład w poszukiwaniu kapitana, łatwo zgadnąć co czego chciała się dowiedzieć.

- Płynę w stronę Wyspy Syren, jest tam coś ciekawego – powiedział krótko i chłodno.

Był nieco zamyślony nad tym czy Nestor na pewno wie co ma robić. Oprócz rozkazu który wszyscy słyszeli było jeszcze coś. Wampirat miał nadzieje że jego zastępca nie zapomniał.

Tymczasem tajemniczy mężczyzna na lądzie dokładniej rzecz ujmując w Rubidii zauważył wybuch i ugasił go w magiczny sposób. Stał na wyższym klifie i widział w oddali Aquilonem. Zaśmiał się pod nosem. I ruszył przed siebie w kierunku portu.
Awatar użytkownika
Urzaklabina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Minotaur
Profesje: Mędrzec , Mag , Alchemik
Kontakt:

Post autor: Urzaklabina »

        Urzaklabina, choć kuszona chęcią poznania całej załogi, poszła za Nestorem oraz urodziwymi damami, zobaczyć w jakich warunkach chcą, by spała. Właściwie, to sam fakt zobaczenia, jak można spać na statku, interesował ją, gdyż to pierwszy raz, gdy była na pokładzie okrętu. Na szczęście nie czuła żadnych objawów legendarnej “choroby morskiej”, choć kołysanie statku bez trudu odczuwała, ale uznawała to za zjawisko bardziej relaksujące, niż chorobotwórcze.

        Z ciekawością przyglądała się scenie, jaką wywołała Alinsa swoim zachowaniem. Sama sytuacja zdawała się być jej całkiem obca. Najwyraźniej, jak dotąd, nigdy nie miała do czynienia z wygodnicką kobietą, gotową zabić za niewygodne łóżko.

“Ciekawe, co z tego wyniknie. Los zdaje się być dzisiaj albo pijany albo znudzony, albowiem mam wrażenie, iż interesująco tak czy siak będzie.”

        Minotaurzyca była cicho, obserwując reakcję Rayli oraz Nestora na humory wampirzycy. Gdy Rayla udała się na pokład, naturianka ruszyła za wampirzycą oraz zastępcą kapitana, do “lepszej kwatery”, która, o dziwo, faktycznie miała nieco wyższe standardy. Pytanie, czy wystarczająco wysokie na przerośnięte ego krwiopijczyni?

- Nestorze, zastępco kapitana tego statku, ciekawi mnie, czemu zostały nam ukazane kajuty gorsze w pierwszej kolejności? Testujecie nas, czy też będziecie mieli jeszcze kogoś na pokładzie? A może też to tylko przypadek? Chociaż równie dobrze próbujecie nam pokazać, że jesteśmy tutaj na waszych zasadach. Któreś z mych słów jest nawiązaniem do prawdy, czy też mylę się we wszystkim?

        Po chwili, która była przeznaczona na odpowiedź Nestora, Krasula stanęła w progu kajuty, ukazanej dla Alinsy, oceniając całokształt. Dla niej stóg siana lub odrobina trawy to szczyt marzeń, lecz nie znaczy to , że obce jej są widoki zwykłych sypialni. Patrząc na tą kajutę, przypomniały jej się dawne lata, które niestety nigdy nie powrócą.

- Jak ja dawno nie leżałam w łóżku, aż się łezka w oku kręci. Jeszcze tylko on i byłoby jak kiedyś. - Mówiła, niby myśląc na głos. Po chwili jednak obróciła się w stronę wampirzycy, uśmiechając się serdecznie. Oparła się o najbliższą ścianę, by nie męczyć zbytnio swych nóg, które już i tak przeszły spory kawałek drogi ostatnio. - Mam nadzieje, że tutaj warunki są wystarczające dla ciebie, Alinso. Byłoby mi smutno, gdyby było inaczej, gdyż, choć wiele mogę dokonać, a i chęci pomocy innym we mnie dużo, to jednak przemiana kajuty w królewską sypialnię jest dla mnie czymś nieosiągalnym.

        Mówiąc to, zamyśliła się na chwilę, w międzyczasie podziwiając sam fakt, iż w teorii unoszą się na powierzchni wody jedynie dzięki temu, że stoją na mnóstwie zbitych ze sobą desek. Wiedziała oczywiście jak to działa z punktu widzenia logiki i nauki, jednak lubiła myśleć w pospolity sposób o tym, co się dzieje wokół niej.

- Ale nawet jeśli będziesz zadowolona ze swego miejsca do spania, moja chęć pomocy wciąż tu będzie. Na statku, ze względów technicznych, nic nie będę mogła dokonać, jednak, jeśli wspólnie zejdziemy na ląd, kto wie, może gwiazdy będą łaskawe dla twych pragnień.

        Urzaklabina nie chciała mówić wprost, co chce powiedzieć nieumarłej. Lubiła mówić metaforami, poprzez przenośnie. Wciąż mówiła prawdę tym sposobem, ale też zwiększała swe szanse na ciekawą, rozbudowaną konwersacje. A taką właśnie wyczuwała w powietrzu.

- A do tego czasu, chętnie poznam zagadkę tego, kim jesteś, Alinso, a i swoją historię mogłabym opowiedzieć, lecz wątpię, czy interesuje cię los czegoś, co jedzą o wiele słabsi od wampirów ludzie. To jak będzie?

        Gdy naturianka próbowała nawiązać przyjazną rozmowę z kimś o niezbyt przyjaznym charakterze, na pokładzie trochę się działo, jednak dużo właściwej pracy tam nie było. Morze, choć zazwyczaj wiecznie rozgniewane i żądne statków rozbitych o morskie dno, tej nocy było wyjątkowo spokojne. Tylko kilku piratów było zajętych bez przerwy pracą na pokładzie, gdyż musieli dopilnować, by statek wciąż płynął i to we właściwym kierunku i z odpowiednią prędkością. Reszta zaczęła na różne sposoby umilać sobie czas.

        Ci, którzy chcieli zabić czas w sposób bardziej spokojny, wyciągnęli wędki i, stojąc tuż przy burcie, zarzucili je, licząc, iż ocean obdaruje ich czymś interesującym. Jednak w dwóch miejscach na pokładzie powstały atrakcje, na które z chęcią można było popatrzeć. Pierwsze zbiorowisko powstało wokół Nitupa, który zabawiał innych z pomocą wciąż żywej ryby oraz magii.

- Dorób rogi, takie straszne! Wyjdzie diabelska ryba! - Krzyknął jeden z piratów, oczekując efektów. Był to stereotypowy pirat - kupa mięśni, zero mózgu, malunki na skórze, łysa głowa oraz zęby równie zgniłe co poczucie moralności. Po kilku chwilach koncentracji, z pomocą magii życia udało się byłemu kapłanowi doprawić rybie owe rogi, które celowo bądź też przypadkiem były dokładnie jak te, które zdobiły głowę pokusy. - Haha! Jeszcze piersi oraz tyłeczek dorób, a wyjdzie ci ta dorodn…

        Zamilkł, widząc, iż nikt inny się nie śmieje, a zamiast tego wszyscy wzrok wbijają w Raylę, uświadamiając nieświadomemu piratowi, iż osoba, o której chciał mówić, jest kilkanaście metrów dalej.

- ...No...Dorodna mamuśka. Moja... Miała ten...Diabelski charakter. I była. Ładna. I dorodna.

        Teraz dopiero wszyscy zaśmiali się donośnie, słysząc to , jak nisko może ktoś upaść, by uratować się przed śmiercią ładną. W powietrzu rozległy się głosy mówiące o “kazirodczym Artelimrze”, co najwyraźniej zostało nowym przydomkiem nieszczęśliwego mężczyzny. Tymczasem rogata ryba została wypuszczona do oceanu, by zadziwić tego, kto ją złapie. Artelimrz zaś, kątem oka obserwował pokusę, gdyż wciąż miał szansę umrzeć z jej rąk, jeśli okaże się, że ta nie łyknęła jego kłamstwa.

        Tymczasem na drugim końcu statku działa się walka na rapiery, co mogło być dosyć wielkim zaskoczeniem, ponieważ wyglądało to raczej niczym oficjalny pojedynek na dworze królewskim, a nie piracka bójka. Wyjaśnić to mogły stroje piratów walczących ze sobą - choć w dużej mierze zniszczone bądź też załatane, to nosiły dawne oznaki szlacheckie, co, by oznaczało, że z tejże sfery pochodzą obie osoby, które, choć podobne do siebie, posiadały między sobą znaczną różnice wieku.

- Atakujesz jak dziewczyna, wiesz? - Odezwał się chłopak, z wyglądu będący wciąż dzieckiem. Włosy krótkie, o kolorze srebra, zdawały się nie słyszeć o higienie od wieków. Cera także zaniedbana, choć tężyzna fizyczna na ponadprzeciętnym poziomie, a i zwinny był..

- Wybacz, malutki, ale nie chce ci rozerwać gardła, więc muszę zniżyć się do twojego poziomu! - Mężczyzna, o surowych rysach twarzy, ozdobionej zarostem oraz z włosami dłuższymi niż jego przeciwnik, wyglądał na tego, który, choć nie unikał pracy, to jednak nie był półmózgiem. Jednak widać było, że też zbyt pewny siebie, gdyż, gdy skończył przemawiać, rapier jego wybity został z jego ręki, za sprawą utraty koncentracji. - Dobra, masz mnie, trzecia wygrana w tym tygodniu. Jeszcze dwieście, a może będzie remis.

        Oburzony chłopak, widząc, iż jego dotychczasowy rywal z uczuciem emocjonalnego zwycięstwa udał się na ubocze, zauważył Raylę, która została niemal natychmiast kandydatką do luźnej potyczki. Podnosząc drugi rapier z pokładu, podszedł do niej, a co za tym idzie, do Antara.

- Kapitanie, jeśli można, chciałabym zaproponować tej, która jest naszym gościem, walkę na rapiery, dla rozrywki. - Skierował wzrok na Raylę, podkreślając, iż to z nią chce zawalczyć. Trzymał rapier za ostrze, tak, by się nie skaleczyć i by rękojeść skierowana była w stronę pokusy. - Przyjmiesz me wyzwanie? Wyglądasz na silną, lecz ujrzeć to chce z bliska, a poza tym, nikt inny na statku nie wie nawet jak tym walczyć, mam więc nadzieje, że ty będziesz potrafiła. Tak w ogóle, to Eloyzy zwą mnie.
Alinsa
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir (z leśnego elfa)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Alinsa »

Wampirzyca nie spodziewała się odmowy ze strony Nestora. Jego słowa wręcz zszokowały bladą pannę. Ta zacisnęła pięści. Zawsze mogła zrobić awanturę, ale nie wypadało. Ostatecznie była jedynie gościem. Jej mentorka najprawdopodobniej skarciłaby ją za podobne zachowanie. Wszak krwiopijcy mieli ciągłości do upodobniania się do arystokracji. Oczywiście Alinsa była nieokrzesanym wyjątkiem. Z drugiej strony trudno było się temu dziwić. Nie miała nawet sześciu dekad na karku.
Z punktu widzenia elfów i wampirów nie była dorosłą osobą. Dziewczyna była dostatecznie rozdrażniona okrętem, który bujał się nieznośnie na falach. Na szczęście, ostatnio nie jadła za wiele. Odpowiedź zastępcy wywołała posępną atmosferę. Natomiast klepnięcie po tyłku, było jedynie iskrą, która wznieciła płomień.
- Nie jestem małą dziewczynką! - warknęła nerwowo wampirzyca do pokusy, która właśnie opuszczała pomieszczenie. Magia przestrzeni była niemal totalnie nieznana wampirzycy. Ta była jedynie nowicjuszką w owej dziedzinie. Alinsa splotła nerwowo, trzęsące się palce w inkantację. Pokusa, która właśnie wychodziła na pokład, poczuła mocne pociągnięcie za ogon. Było to niezbyt bolesne uczucie. Tak, jakby niewidzialna ręką szarpnęła zakończony grotem ogon.
Wampirzyca brała pod uwagę fakt, że piekielną może to rozdrażnić. Jednak w mniemaniu wampirzycy taka zagrywka była równie poniżająca, niczym klaps po tyłku, którego sama teraz doświadczyła. Taka forma rewanżu była jedynie dodawała pikanterii w relacjach pokusy-wampirzycy.
Nieumarła bez słowa podążyła za Nestorem, który wskazał lepsze kajuty. Te kwatery rzeczywiście były w nieco lepszym stanie. Jednak fakt, iż facet nie zaprowadził jej tutaj od razu rozzłościł dziewczynę. Wściekła wampirzyca zaczęła patrzeć na Nestora przez zupełnie inny pryzmat. Był młody, nie cuchnął niczym reszta tej zgrai... i ciepłokrwisty. To były wystarczające powody, aby zatopić w nim swe śnieżnobiałe kły. Niestety pobyt na statku odebrał jej apetyt na świeżą krew.
Wampirzyca nie zwróciła nawet uwagi na miłosne wspomnienia minotaurzycy. Nie wyobrażała sobie, aby takie stworzenie mogło kochać. Rzadko spotykała naturian i mało o nich wiedziała. Po chwili Urzaklabina nawiązała z nieumarłą dialog.
- Wybacz, ale warunki na jakimkolwiek okręcie wojskowym są beznadziejnie. Starałam się jedynie wyciągnąć jak najwięcej się da. Oczywiście twoja pomoc może mi się nawet przydać. Kto wie? Zawsze lepiej mieć krowę, niż nie mieć...

Dziewczyna lekko się wzdrygnęła się, kiedy minotaurzyca zapragnęła poznać jej historię. Z początku myślała, aby spławić dociekliwą albinoskę. Przecież znały się trochę za krótko, aby zadawać takie pytania.
- Kim jestem? Jestem sierotą, wychowaną przez wujka. Dorastałam w Wiosce Na Końcu Świata. Posiadam tajemnicze znamię, które w tajemniczy sposób wiąże się z równie tajemniczą przepowiednią... Co najmniej raz w miesiącu mam prorocze sny! - odparła wampirzyca nerwowym tonem. Najwyraźniej nie przepadała za rozmową na temat swej przeszłości. Po tych słowach dziewczyna wstała na łóżko kajuty, które było mocno przytwierdzone do podłoża. Trupie, blade ciało rozpłynęło się, a ekwipunek bezwładnie poleciał na posłanie. Czarny, wielki nietoperz w mgnieniu oka opuścił kajutę. Alinsa wyleciała pośpiesznie na pokład. Szybko zidentyfikowała pokusę i podleciała do niej, a następnie usiadła na jej ramieniu.
Rayla
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Rayla »

Piekielna mogła się tego spodziewać, że jej wampirzej piękności, drobny klapsik nie przypadnie do gustu. W sumie sytuacja ta była o tyle groteskowa, że wyglądała jak gdyby ta skarciła tak swoją... córeczkę? Nie żeby w ogóle myślała o posiadaniu takowej, na szczęście biologicznie było to niemożliwe, ale akurat tak jej się to skojarzyło, w końcu Alinisa miała nieco z jej charakterku. Wykryła też aktywność magiczną z jej strony, a że wychodząc nie było po drodze nikogo, pociągnięcie za ogon było czymś, czego krwiopijczyni dokonała. "Chyba będę musiała pociągnąć za coś innego..." Oh tak! Tylko tym razem całość będzie efektywniejsza...

- Wylewny jak zawsze - skomentowała słowa Kapitana. Może powinna przypalić mu nieco język, bo zamarzł? Takie przypadki się zdarzały, a radzić jakoś sobie trzeba. Przy okazji... Wyspa Syren brzmiała o tyle miło, bo tam był Syreny... a te są urodziwe, co ostatnio spotkana potwierdziła... szkoda tylko, że musiała zająć się czymś innym, bo już prawie się za nią zabrała... - A coś ciekawego toooooooo....? - specjalnie przeciągnęła końcówkę.
Żeby wzrok mógł zabijać, któryś z piratów byłby martwy... "Ubiję jak psa!" Aura piekielnej zaczęła się powoli zmieniać, znacznie więcej w niej było... pożogi. Strach w najczystszej postaci, cierpienie gwarantowane samą jej obecnością, choć całość jeszcze trzymana w ryzach, jednak już niedługo. I tak wykazała się ogromem cierpliwości i tolerancji wobec marności prezentowanej przez bandę pseudo rzezimieszków, głupców mizernych w porównaniu do choćby i najmniej wartych bytów Piekła.
- Cześć, Aliniso - zaśmiała się ze skrzętnie ukrytą ironią, jak ta wylądowała na jej ramieniu, w końcu nadal emanowała swoją aurą, więc trudno było nie poznać krnąbrnej wampirzycy.

Dopiero teraz zwróciła uwagę na... dzieciaka? W dodatku to to rzuciło jej wyzwanie na rapiery! Czyżby tylko jakiś młodzik potrafił się bić, a reszta z tego towarzystwa to leniwe bałwany? Aż zaczęła się zastanawiać, jakim cudem ta cholerna łódka jeszcze pływa... przecież załoga zostałaby pokonana przez pijanych handlarzy, nie wspominając o napotkaniu militarnego okrętu!
- No, dawaj - rzuciła od niechcenia, trzymając już za "darowaną" broń.

Piekielna szczerze mówiąc wcale nie przykładała się do pojedynki, który nastąpił od razu po zejściu z miejsca, gdzie znajdował się ster, czy jak to sobie tam marynarze nazywali. Jak by nie patrzeć, walczyć potrafiła, choć zamiast rapieru wolała szablę. Mimo to używała go dość... podobnie, unikając przy tym ciosów oponenta. Walka dla Rayli była nudna jak flaki z olejem, zero rozlewu krwi i innych piekielnych "dodatków", dlatego skończyła ją szybko... i niespecjalnie boleśnie, ot wymanewrowała go i przystawiła broń do gardła.
- Podejrzewam że i tak walczysz lepiej niż większość miernot z pokładu - skomentowała, po czym wbiła ostrze w pokład, aż do połowy. - Chyba się tu marnujesz.

- A teraz czas dorobić komuś rogi. - Oj tak, nie zapomniała ona o Panie Dorodna Mamuśka, a przy tym aura Pokusy kipiała już cierpieniem i nienawiścią, które doskonale działało na potępieńców, a ci mieli wyższy próg który należało osiągnąć, by ich przerazić. Osobnicy stojący blisko niej komfortowo się nie czuli z pewnością.
Kobieta spojrzała mu głęboko w oczy, paraliżując go magią umysłu tak, że pirat oprócz stania i obserwacji, nie mógł zrobić zupełnie nic.
- Na początek takie straszne - powiedziała, po czym wbiła mu w głowę magiczną emanację przypominającą róg, płytko by nie uszkodzić mózgu który zdawał się i tak szwankować, lecz całość mocno rozeszła się po skórze, co musiało boleć, sądząc po niemrawym wyrazie twarzy. - Ach,,, zapomniałam, rogi są dwa! - Drugie uderzenie, jeszcze więcej bólu i teraz mógł pochwalić się on prawdziwym porożem, takim strasznym i czerwonym!
- Wspomniałeś o piersiach, oto i one! - Dwa "bolce" wbiły mu się na takiej samej zasadzie jak rogi, jednak nieco głębiej, po czym odskoczyły na boki, cały czas emanując potwornym bólem. Momentalnie zalał się on łzami... łkający pirat! - Czas na nową ksywkę, Beksa Artelimrz, co ty na to?
Po chwili i bez żadnego ostrzeżenia poczuł tez ból w miejscu, gdzie plecy traciły swą szlachetną nazwę.
- Dorodne piersi nie mogą mieć monopolu na jędrne pośladki - po kilku sekundach cała magia jaką go naszpikowała... zniknęła. - To dopiero przedsmak tego, jak potrafimy bawić się w Piekle, z chęcią przedstawię ci dłuższą wersję. - Przez trzy sekundy szpikowała go wizjami, jakież to katusze można cierpieć i choć fizycznie nic mu już nie robiła, psychika odbierała to jak najbardziej realnie.

Pokusa odwróciła się, a ofiara usnęła się na ziemię, zwijając się w trzęsąc kłębek, który bał się nawet spojrzeć gdziekolwiek indziej niż podłoże. Rayla dobyła jeszcze Piekielnego Ostrza, które zaświeciło się delikatnie iście krwawą czerwienią.
- Ktoś jeszcze? - rzuciła do ogółu, mając na twarzy wypisaną rządzę mordu. - Jakieś słowa komentarza? A może któryś zechce rzucić mi wyzwanie, do ostatniej krwi, huh? - mówiąc to wodziła ostrzem po każdym z tu zgromadzonych "piratów".

Odczekała kilka, gdzie całe to towarzystwo siedziało cichutko jak myszki pod miotłą.
- Banda żałosnych tchórzy i nic poza tym - powiedziała, przejeżdżając lewą ręką po ostrzu, tym samym z lekka krwawiąc. Miało to jeden cel, bo niewiarygodnie szybko utworzyła ze spływającej krwi pentagram, który po chwili stanął w płomieniu, niewielkim i nierobiącym żadnej krzywdy okrętowi. Można by rzec, że dałoby się go wziąć w rękę a i tak nie sparzy. Po chwili na środku okrętu pojawił się portal, lecz jego magiczna emanacja nijak nie przypominała niczego piekielnego, a demonicznego.
- Chciałaś iść do Piekła, oto jest twoja szansa - zwróciła się do Alinisy. - Masz minutę na podjęcie decyzji, potem portal sam się zamknie - dodała, po czym przeszła przez niego, a za nim poleciała jej smocza miniaturka.

Ciąg dalszy: Rayla
Ostatnio edytowane przez Rayla 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Zablokowany

Wróć do „Rubidia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość