Opuszczone Królestwo[Południowe Pustkowia] Witaj w domu

Na równinie rozciągającej się od Mglistych Bagien aż po Pustynie Nanher znajduje się Opuszczone Królestwo, które kiedyś przeżyło Wielką Wojnę. Niestety niewiele zostało z ogromnych zamków i posiadłości tam położonych. Wojna pochłonęła większość ośrodków ludzkich. Dziś znajduje się tam tylko kilka ludzkich siedzib, odciętych od innych miast.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

[Południowe Pustkowia] Witaj w domu

Post autor: Teriel »

W kierunku południowej części Opuszczonego Królestwa maszerowała bardzo wesoła gromadka, niemalże w pełni nieumarła. Dokładnie dwa tysiące sześćset cztery jednostki, jeśli nie uwzględnić Agaresa, Teriel oraz Ravosa. Cel był prosty, zemsta jej nieumarłego "naczelnika" na jednym z wampirów, rzekomo znajdującym się gdzieś jeszcze daleko przed nimi. Mimo to była skłonna mu uwierzyć, bo w większości wypadków jego "prorocze słowa" sprawdzały się... a jeśli nie to zawsze będzie miała kolejne powody by mu to wypominać. im więcej amunicji ku temu dostanie tym lepiej, ot taka tam wredna wampirzyca...
W końcu natrafili na ślady, które wskazywały na przemarsz tędy naprawdę sporej armii, a jej właściciela łatwo się było domyślić. Nie trzeba było tropiciela by stwierdzić, że gromada ta była naprawdę liczna, przekraczająca ich obecne siły, jeśli chodziło o jednostki. O jakości będą dyskutować później... Teriel nie raz już musiała mierzyć się z przeciwnikiem teoretycznie silniejszym i jak dotąd miała się bardzo dobrze. Oczywiście nie wychodziła z tego bez szwanku, ale to już byłaby lekka przesada... Chociaż i tak więcej szkód odnosiła przy teleportacji, miała chyba wrodzonego pecha, bo często coś ją po tym bolało.
Nieumarły wojak zeskoczył z konia, po czym przyjrzał się bliżej śladom. Chwilę poprzyglądał się im, po czym stwierdził coś raczej oczywistego...
- Co najmniej dziesięć tysięcy piechoty. - Możliwe, iż mógł po prostu przeoczyć ślady jakiś innych formacji, bo mistrzem w tej dziedzinie nie był. Zawsze ktoś mógłby go poprawić, bo wcześniejszy wnerw mu przeszedł. W sumie to ciężko go o to winić, ona sama również pałałaby silną rządzą zemsty, gdyby tylko była w jego sytuacji. - Jeśli zajmą zamek na granicy, o ofensywie możemy tylko pomarzyć. W przeciwnym wypadku szanse powinny być wyrównane. - Tutaj spojrzał wymownie na wampirzycę i jej "towarzysza", bo zwyczajnymi żołdakami przecież nie byli.
- Zgaduję więc, że masz jakiś plan? - spytała go. Była po prostu ciekawa.
- Na tę chwilę, szczątkowy, ale mam. - Podszedł do wierzchowca, wyciągnął ze swojego podręcznego balastu jakąś starą mapę, po czym podszedł do nich. - Jeżeli dorwiemy ich w okolicach tych ruin to nie ma mowy o tym, by pomieścili choćby połowę swoich sił w tym zamczysku. Rzucimy regularne wojsko co by związać ich w walce wręcz. Jeźdźcy w tym czasie zaatakują ich od obu flank, zaś my zajmiemy się ich dowódcą, pod warunkiem, że nas tam teleportujesz. Chyba nie muszę ci przypominać, jak często kończyły się twoje - tutaj Teriel mu przerwała.
- Nie musisz! Tylko to nie mi odrąbano obie ręce. - Odgryźć się jakoś musiała. Swoją drogą, dla "blaszaka" takie obrażenia nie były wcale takie poważne... Co najwyżej irytujące. Ot zalety bycia naprawdę solidnym nieumarłym.
- Taaaak? A kto cię ostatnio do domu taszczył? - A ponoć z wiekiem powinni stać się bardziej dojrzalsi...
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Cała grupa, w której maszerowali, liczyła sobie naprawdę dużo nieumarłych, aż pradawny przyznał w myślach, że pierwszy raz w swoim życiu widzi tyle nieumarłych istot w jednym miejscu i w dodatku pod dowództwem jednej osoby. Agares wiedział, jaki jest cel tej wyprawy, a patrząc na ilość ożywionego wojska, to będzie to niezła bitwa, bo walką to tego raczej nazwać nie można- za dużo osobników będzie, na raz, walczyć ze sobą.
W końcu trafili na ślady, które wskazywały na to, że drogą tą niedawno maszerowała spora armia. Łatwo było domyślić się tego, kto dowodził wojskiem, które tędy maszerowały. Armia pod dowództwem Teriel miała jednak przewagę, bo tamci raczej nie mieli w swoich szeregach pradawnego, wielkiego smoka, który potrafi wykorzystać swoją wielkość i jest tak samo szybki, jak zabójczy. Po niedługiej chwili ciężkozbrojny zastępca wampirzycy powiadomił ją i przy okazji Agaresa, o prawdopodobnej liczbie wojska we wrogiej armii.

"Piechota... Przemienisz się w smoka i sam rozniesiesz większą część z tych dziesięciu tysięcy" - smok usłyszał w swojej głowie znajomy głos, który należał do Zapomnianego, bo do kogóż innego miałby należeć? Przynajmniej raz, od dawna, się w czymś ze sobą zgodzili.
"Wiem o tym i zgadzam się z tobą" - odpowiedział mu w myślach Agares.
"Ale... Zobaczymy jak, to będzie wtedy, gdy już staniemy naprzeciw tej dziesięciotysięcznej armii złożonej z piechoty" - dodał po chwili. Następnie usłyszał mruknięcie "Mhm." i rozmowa w myślach się zakończyła.

Pradawny miał podzielność uwagi, więc, mimo że, przez chwilę, rozmawiał z Zapomnianym w swoich myślach to słyszał rozmowę Teriel i jej zastępcy. Wyłapał jego dość wymowne spojrzenie, gdy mówił, że szanse powinny być wyrównane, więc szybko domyślił się, że najprawdopodobniej chodziło mu właśnie o niego i to, że potrafi zmienić się w naprawdę dużą jaszczurkę. Następnie pradawny wysłuchał planu, który zdradził Ravos i patrzył też na mapę, którą wyciągnął z juk przy koniu, na którym jechał.
- Zachowujecie się jak dzieci... - powiedział w końcu i nawet uśmiechnął się ledwo widocznie.
- Proponuję, abyście skończyli się przekomarzać i wtedy będziemy mogli ruszyć w dalszą drogę - dodał po chwili.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

- Z pewnością nie ty! - Odrzekła "blaszakowi" ze swoim słodkim uśmieszkiem. Jeśli dobrze pamiętała, a ją miała akurat całkiem niezłą, to "zadanie" to należało do Agaresa. Co prawda wcześniej nieco na to narzekała, ale ostatecznie i tak nie miała nic do powiedzenia... Peszek w postaci "dziabnięcia" przez jeden z czarów maga wdawał się we znaki. Ale to "stare dzieje"... prawda?
Po chwili oboje spojrzeli w kierunku smoka niczym dzieci, którym ktoś zabrał cukierka. Rzucili sobie jeszcze krótkie, porozumiewawcze spojrzenie, po czym wampirzyca wypaliła:
- Taaaaak? Więc ten kto nie zna się na nekromancji podniesie rękę. - Łatwo było stwierdzić, o kim była dokładnie mowa. W całym tym towarzystwie znajdowały się trzy osoby z wolną wolą, z czego dwie znające się na nekromancji i nieumarłe przy okazji. Jak widać żywi nie mogli się "popisać"...
- Ale i tak cię... - tu zrobiła malutką przerwę, bo musiała użyć bardziej odpowiedniego słowa - ... lubię. - Chyba powinno wystarczyć, nie? No może istniały lepsze, ale przyszła walka i takie tam...

Ravos tym czasem odszedł od nich, przywołując do siebie kilku jeźdźców. Wyszeptał parę słów po czym ci byli już zdolni do prowadzenia dialogu w mowie umarłych. Choć byli w pełni im podlegli, to mogliby podliczyć jednostki wroga i tym podobne, co się by mocno przydało przy planowaniu dokładniejszego ataku. Zostali oczywiście posłani w charakterze zwiadowców, co bo więcej danych się przyda z wyżej wymienionych powodów. Blaszak cudów się nie spodziewał, ale iść w pełni na ślepo byłoby co najmniej nierozważnie...
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Pradawny nie robił sobie niczego ze spojrzeń, którymi został "obdarowany" przez Teriel i jej blaszanego zastępce. Nie przejął się też tym, że wampirzyca wypomniała mu to, że nie zna się na nekromancji.
- Za to znam się na czym innymi i mam kilka przydatnych i... ciekawych talentów. No, i walczę lepiej od ciebie, jeżeli idzie o walkę bronią białą lub walkę wręcz - odpowiedział na zaczepkę srebrnowłosej. Jednak nie można było powiedzieć, że w ogóle nie zna się na magii, bo znał się na magii ognia, co prawda nie na mistrzowskim poziomie, ale znał. Sama magia ognia była mu pomocna nie tylko wtedy, gdy chciał rzucić w kogoś kulą ognia albo rozpalić ognisko bez pomocy krzesiwa, bo pomagała mu też wtedy, gdy chciał, żeby smoczy ogień był jeszcze bardziej silniejszy niż jest naprawdę, a z tym szło to, że był jeszcze bardziej niszczycielski.
- Tak, tak, ja ciebie też - powiedział do wampirzycy, całkiem szczerze, mimo, że mogło to tak nie brzmieć. Posłał też uśmiech w jej stronę.
Pradawny miał nadzieję, że wyruszą lada chwila.

Możliwe, że zrozumiałby co Ravos powiedział do grupy jeźdźców, których do siebie przywołał, gdyby znał mowę nieumarłych, której, niestety, nie znał, jednak pradawny podejrzewał, że zostali oni wysłani na zwiad, aby zebrać więcej informacji o wrogiej armii, jej dokładnej ilości i tak dalej. Agares podejrzewał, że nie wyruszą, póki zwiadowcy nie wrócą ze zwiadu i nie podadzą im dokładniejszych informacji odnośnie wrogiego wojska- pozostało im czekać.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

- Ciekawych powiadasz... - odparła i spojrzała na smoka figlarnie. - Chyba będziesz musiał pokazać mi część z tych ciekawszych - dodała po chwili, delikatnie przegryzając wargę. Nie żeby wątpiła w jakieś "ciekawe talenty" pradawnego... ale w wielu wypadkach takie twierdzenia należało poprzeć jakimiś twardymi dowodami... Do tego dochodziło skuteczne bronienie swoich racji oraz przekonanie rozmówczyni do swojego widzenia. W każdym bądź razie, miał on "zadanie" do wykonania, bo na czułe słówka albo śliczne oczęta to raczej nie przeszłoby. W międzyczasie podeszła do niego bliżej.
- A co do lepszego walczenia to nie byłabym tego taka pewna... - powiedziała, o czym przyciągnęła go do siebie. W "siłowaniu" się wampirzyca nie była aż taka zła. Wampiry znane były z siły większej aniżeli zwykły człowiek, więc podroczyć się trochę zawsze mogła...

Sam Ravos pokręcił tylko głową i gdyby tylko mógł, to miałby minę mówiąca coś na wzór "znowu?" Udał się on na przegląd wojsk... byleby z dala od "spraw" żyjących, mniej lub bardziej. Swoją drogą, sam zwiad zdawał odbywać się w miarę pomyślnie, w końcu żadnego ubytku wśród wojsk wampirzycy jeszcze nie odnotowano, a to dobrze świadczyło o "środkach ochrony przeciwko zwiadowcom" po stronie przeciwnej, bo nieumarły jeździec raczej skradać się nie za bardzo umiał...

- Sama piechota, grubo ponad dziesięć tysięcy. - Stwierdził Ravos po tym, jak prowizoryczni zwiadowcy powrócili. Oczywiście oboje, smok oraz wampirzyca skończyli już swoje całuśne zajęcie, bo te kilka godzin to jednak trochę za dużo czasu na samą tą czynność, a w takich okolicznościach "coś" więcej raczej nie było na miejscu... - Jeśli ruszymy na nich teraz to o świcie staniemy z nimi w otwartym polu. Wątpię, by byli na to przygotowani, a już tym bardziej pod dowództwem wampira. Przy odrobinie szczęścia nie zdołają do reszty sformować szyku. - Nieumarły podzielił się z nimi swoimi spostrzeżeniami.
- Dodatkowo rozstawiają się w okolicach jakiegoś zrujnowanego fortu, którego nie ma możliwości obsadzenia. Głównie osobista straż będzie w stanie przypilnować dowódcę. - Dla wampirzycy całość wyglądała prosto a plan ustalony wcześniej nie potrzebował o dziwo żadnych poprawek.
- Zapowiada się przyjemna potyczka...

Niebawem wyruszyli...
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Dobrze wiedział, o jakie konkretnie "ciekawe talenty" chodzi wampirzycy i skłamałby, gdyby nie przyznał sobie, że po powrocie do posiadłości z chęcią je jej pokaże. Na znak, że wie, o co jej chodzi i, że pokaże jej te umiejętności i talenty, kiwnął głową i uśmiechnął się do niej.
        - Jeżeli nie jesteś tego taka pewna to, możemy zmierzyć się ze sobą po tym, jak już wrócimy do twojej posiadłości - powiedział do Teriel. Gdyby chciał powiedzieć coś więcej to i tak nie mógłby tego zrobić, bo wampirzyca przyciągnęła go do siebie i zaczęła się z nim "siłować". Chyba zapomniała o tym, że wampiry mogą być silniejsze od zwykłych ludzi, jednak nie od pradawnych i to w dodatku tych, którzy są potężnymi smokami. Agares szybko przejął kontrolę w tym, co robili i zaczął w tym wygrywać, a ostatecznie wyszło na to, że to on droczy się z nią, a nie na odwrót.

Skończyli te "zabawy" zanim zwiadowcy wrócili, więc gdy ci wrócili to wszyscy byli gotowy na to, żeby usłyszeć informacje, które zebrali. Sama piechota, mimo że jest ich dużo, bo ponad dziesięć tysięcy, nie powinna być dużym problemem dla piechoty, która jest po ich stronie, jeźdźców i reszty armii, a także dla wielkiego smoka, który będzie ich wspierał.
        - Smoka pewnie też się nie spodziewają... - wtrącił drobną uwagę pradawny i dalej słuchał tego, co mówi Ravos.
Ogólnie plan wyglądał na dość prosty i chyba nie potrzebował żadnych poprawek, a, jako że smok nie miał dokładnie określonego miejsca w armii czy miejsca, które ma zniszczyć w szeregach wroga, to chyba uderzy z góry i w sam środek, może uda mu się rozbić szyk armii wroga, czy coś. Chociaż wcześniej było coś wspominane o tym, że Agares i Ravos zostaną przeniesieni, przy pomocy teleportacji, gdzieś bliżej dowódcy i zajmą się nim, czy coś podobnego.

Nie długo po tym wszyscy wsiedli na swoje nieumarłe rumaki i ruszyli w stronę miejsca, w którym ustawiły się wojska nieprzyjaciela- bitwa była coraz bliżej.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

- I dlatego powinniśmy zachować smoka w odwodach w ramach niespodzianki - odparł Ravos po tym, jak byli już w trasie. - Dael może i jest głupcem, ale na pewno nie najsłabszym, prędzej wyczuje wasze aury aniżeli dostrzeże. I ubiegając pytania, skąd to wszystko wiem, przeczucie i znajomość tej gnidy sprzed kilkunastu lat. - Nieumarły mówił zaskakująco spokojnie o swoim byłym oprawcy... Czyżby niesamowite opanowanie do niego powróciło lub też już widział ostatecznie jego odrąbany łeb w swojej garści? Nie wiadomo... jeszcze.
- Dlatego dobrze by było, gdybyś wraz z grupą swoich artefakciarzy wkroczyła dopiero po tym, jak wszystkie jednostki znajdą się w walce wręcz. Tymczasem ja z resztą zrobię im niezłą dywersję. Przy odrobinie szczęścia uznają to za drobną komplikację w tym, cokolwiek planują a nawet wsparcie. Za to... - Tutaj urwał, bo w tej chwili cały plan musiałby ulec zmianie.

Zapewne cały potencjał przeciwnika stał właśnie na niewielkim wzniesieniu w formacjach ustalonych przez ich dowódcę, wampira. Z każdym następnym krokiem jego aura była coraz to silniejsza. Dla Teriel dawała wyjątkowo mocno "po nosie", bo znała się na odczytywaniu takowej oraz miała dość mocno wyczulony zmysł magiczny.
- Czyli wygląda na to, ze idziemy na żywioł - stwierdziła. Szczerze mówiąc to niektóre z akcji pod tym patronatem naprawdę jej się udawały... Losowa teleportacja na ten przykład, bo następstwa tego były całkiem niezłe. A to co innego się "przy okazji" działo to już inna sprawa... Kto by o tym pamiętał... - Swoją drogą to miałeś rację, dostrzegł nas szybciej aniżeli zobaczył. - Czyżby mieli do czynienia z lepszym nekromantą? Chwilę temu nie było ani śladu jego aury a teraz... W dodatku zdążył on ruszyć się i przygotować do bitwy. Patrząc na to z tej strony, musiała przyznać mu "punkt."
Żeby tego było mało, po chwili zza pagórka wynurzył się... smok: wielka, nieumarła gadzina od której dosłownie biło magią.
- Atakujemy według podobnego do wcześniejszego planu. Przerzucisz siebie wraz ze mną i dwoma elitarnymi na jego plecy. Kawaleria spróbuje zaatakować z flanki, piechota robi za mięso armatnie. A co do tej przerośniętej sterty kości, chyba wiem, kto mógłby mu sprostać. - Nietrudno się domyślić, na kogo w tej chwili padł wzrok.

Chwilę później byli już w natarciu...
- No to co, kto zabije więcej i efektowniej? - spytała Agaresa za pomocą telepatii. - Zwyciężczyni, ewentualnie zwycięzca ma jedno życzenie - dodała po chwili, śmiejąc się z lekka. Nie żeby nie brała tego wszystkiego na poważnie, ale trochę humorku nigdy nie zaszkodziło, nawet w tak poważnej sytuacji...
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

        - Czyli atak z zaskoczenia odpada, jeżeli ten cały Dael wyczuwa aury - wtrącił Agares.
On też potrafił wyczuwać aury, jednak wydawało mu się, że Teriel, w jakiś sposób, jest wyczulona na aury nieumarłych i wyczuwa je szybciej niż on, mimo że, według niego, ich umiejętności odnośnie wyczuwania i czytania aur były na podobnym poziomie. Pradawny wyczuł aurę przeciwnika dopiero wtedy , gdy podjechali bliżej, jednak ta dość szybko znikła, a to mogło znaczyć tylko, tyle że ten wyczuł zbliżającą się armię.
Wtem, zza wzgórza wyskoczył kościany smok, który bardziej wyglądał jak latająca sterta kości, która miała być podobna do smoka i potrafić latać, a nie jak pradawna istota, która przymusem została wskrzeszona i zmuszona do tego, żeby służyć osobie, która ją wskrzesiła.
        - Zajmę się nim - odparł i uśmiechnął się lekko na myśl o walce z nieumarłą jaszczurką. Następnie zeskoczył z konia i pobiegł w stronę kościanego smoka, a następnie, mniej więcej w połowie drogi, wybił się z głazu i w powietrzu przemienił w smoczą formę.

Przy szybkim porównaniu, o ile ktoś takie zrobił, to wychodziło na to , że Agares jest dwa razy większy od swojego nieumarłego przeciwnika i wyglądało na to , że jest też od niego silniejszy. Co do tego pierwszego, to była prawda, a co do tego drugiego..., to przekonają się w trakcie walki. Agares świetnie walczył, zarówno w ludzkiej postaci, jak i w tej smoczej i mimo tego, że był jednym z największych żyjących smoków, to był bardzo szybki i zwinny. Na początek plunął kulą ognia, której uniknął jego przeciwnik, a ta poleciała dalej i spaliła grupę nieumarłej piechoty przeciwnika. Kontra, na ten atak, przyszła szybko i była, to kula kwasu, która nie trafiła i poleciała gdzieś daleko. Pradawny już szarżował na swojego przeciwnika i wykorzystał przy tym rogi na swojej głowie. Agares złapał przeciwnika w uścisku, gdy szarża wyszła pomyślnie i wzleciał z nim w górę, a następnie pikował w dół, tak, że ostatecznie wbił przeciwnika w ziemię i przy okazji zniszczył kilkadziesiąt jednostek przeciwnika, czym wywołał niewielki chaos w szeregach wroga i zniszczył formację. Wiedział, że to nie koniec walki, bo przeciwnik pradawnego podniósł się, jednak opadł już z sił, bo miał wolniejsze ruchy. Agares uderzył przeciwnika łapą, a ten na chwilę, jakby, został oszołomiony. Smok wykorzystał, to, odleciał kawałek dalej i z jego paszczy wyleciał strumień smoczego ognia, który spopielił nieumarłego smoka i przy okazji kolejną grupę nieumarłej piechoty przeciwnika.
Następnie pradawny odleciał w stronę szeregów armii, która była po jego stronie, jednak nie zmienił się w człowieka, bo podejrzewał, że tą potyczkę w całości spędzi w smoczej formie, a, poza tym w tej formie wywoła o wiele więcej strat i zamieszania niż w humanoidalnej. Przy okazji przyjrzał się temu, jak radzą sobie wojska Teriel.
Awatar użytkownika
Marcus
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir (Czystej Krwi)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marcus »

W czasie potyczek z udziałem wojsk nieumarłych należało mieć się na baczności. Stereotypowe starcia między ludźmi znacząco odbiegało od wojny prowadzonej przez istoty, w których żyłach już od dawna przestał płynąć życiodajny płyn. Na czas batalii należało pozostać skupionym, wytężyć wszystkie zmysły oraz wyhodować oczy dookoła głowy. Istniała szansa, iż w każdej chwili na plecach mogła pojawić się kolejna dywizja pod sztandarem Nemerii. Jako zapobiegawcza osobistość i niezgorszy strateg, spędzał on tę batalię w jaskini nieopodal zachodniego wyjścia z Pustyni Nanher i raczył się lokalnym specjałem wraz ze swą elficką świtą.
Wspomniane wyżej zabiegi nijak miały się od rzeczywistości. Ci zadufani w sobie głupcy posyłali na straty kolejne oddziały nieumarłych wojowników bez najmniejszego planu. Uważali przewagę liczebną za decydujący w tej wojnie czynnik, mający przynieść im zwycięstwo. Marcus nie potrafił tego zrozumieć – powtarzają ten sam błąd już piąty raz. Nawet dowódców mają miernych, żadnego pomyślunku, nic. Będąc na ich miejscu, wampir zmiótłby całą tę rebelię za jednym zamachem. Wcześniej nie dysponował siłami mogącymi przeciwstawić się wszystkim tym, kogo już unieszkodliwił. Co więcej, rozbicie całej tej grupy oraz atakowanie falami stanowiło błąd niewybaczalny. Dostarczali tylko nekromancie coraz to więcej broni oraz materiału na jego własną armię. Spóźniona decyzja o ataku z dwóch stron podpadała pod rozwagę, lecz teraz bez większych problemów może bić się na dwa fronty.
W tej chwili główna karta przetargowa wąpierza – ciężkozbrojna kawaleria pod dowództwem jego zaufanego generała wyruszyła na północ. Obecnie na tychże opuszczonych równinach nie stacjonowała żadna piechota mogąca przeciwstawić się tej ogromnej sile niszczącej. Jak dotąd olbrzymia dysproporcja pod względem liczebności nijak pomogła w odpieraniu morderczej szarży. Po biedakach zostawały same kości, rozsypane po całej okolicy i po części nienadające się do ponownego użycia.
Wracając do wydarzeń na pustyni, całość miała się naprawdę dobrze. Główne siły ścierały się ze cwaniaczkami usiłującymi zetrzeć na miazgę elfich sojuszników Marcusa. Splecione na prędce dywizje piechoty w połączeniu z wielbłądzimi jeźdźcami stopniowo zdobywały przewagę nad Nemerią. Walka mogła zakończyć się szybciej, lecz wschód słońca nie sprzyjał planom wampira. Biedak musiał męczyć się wewnątrz jednej z jaskiń i stąd kierować poczynaniami swoich żołnierzy. Regularne raporty z pola walki otrzymywał dzięki sprawnej sieci informacyjnej w postaci gońców. Na tę chwilę nie mógł zdziałać nic więcej, poza prowadzeniem poważnych dysput wraz z towarzyszącymi mu elfami.
- Więc skąd dokładnie ci chłopi wytrzasnęli przepis na tak mocną gorzałę? - Spytał młodzieniec z nutą ciekawości w oczach oraz wykrzywionym obliczem.
- Ależ głupi, Sealwynie – odpowiedział Marcus, jednym łykiem opróżniając naczynie z tym oto darem bożym. - Proste, że od krasnoludów! Żaden ludzki umysł nie jest w stanie wpaść na pomysł wyprodukowania czegoś tak paskudnego! Ino Skalgar Brodaty swego czasu zawody ogłaszał na najmocniejszy samogon wśród wszystkich o mniej zacnym zaroście. Jeśli mnie pamięć nie myli, to pięćdziesiąt tysięcy ruenów dla najlepszego bimbrownika!
- I co, kto wygrał? - Spytał młodzik z zainteresowaniem, zaś reszta towarzystwa tylko nadstawiała swych spiczastych uszu, z zaciekawieniem śledząca opowieść czarnoksiężnika.
- Jasne, że nikt! Żaden napitek nie miał nawet połowy mocy krasnoludzkiej wódy. Tylko umysły zdolne wytwarzać broń palną mogły wpaść na pomysł i uwarzyć tak mocne ścierwo.
- Dobrze, iż dysponując odpowiednimi przepisami da się je zrobić i bez nich! - Rzucił jeden z towarzyszy. - I za to można wypić!
Jak już wcześniej zostało wspomniane, do nieumarłych batalii należało mieć odpowiednie podejście. Zawsze to lepiej pić z elficką gwardią przekazaną mu na czas tejże bitewki aniżeli cierpieć w samotności. Mimo to wampirowi obecność na polu walki bardziej pasowała. Tylko co mógł biedak począć, gdy słońce postanowiło oficjalnie rozpocząć jakże piękny poranek?

Na równinie dziesięć osób zamarło ni to z przerażenia, ni z podziwu. Zapewne starcie w przestworzach dwóch smoków, kościanego i żywszego, mogło speszyć jeszcze większe grono, lecz nieumarli nieposiadający woli nijak na to reagowali bo nie mogli. Śmiechem żartem, czasami mieli znacznie lepiej niż obdarzeni wolną wolą, tylko typowe dla tych pierwszych fuchy gorsze.
- Interesujące. - Skwitował pokrótce Reinard. Wojaczka młodzikowi obca nie była. Zdołał nawet przywyknąć do obecności nieumarłych i nekromantów. Słyną także z dość niespotykanego podejścia do kwestii prowadzenia wojny, z pogarda dla strachu i śmierci na czele. Brawurowy i szalony, jednak skuteczny w krwawym rzemiośle. - Wyczuwasz coś jeszcze, Namestronie?
- Same trupy. - Tutaj młody adept śmierci zmarszczył z lekka czoło, wysilając się bardziej. Próbował ocenić, ile i co znajdowało się dokładnie przed nimi. Pominął przy tym smoka, gdyż tak wielkie monstrum nie mogło ujść uwadze dla kogokolwiek. Zapewne przeciętny obszczymurek momentalnie zmienił swój stan na trzeźwy widząc tak groteskową scenę.
- Musi tam odbywać się niezła walka, ponieważ aura magiczna z tamtego miejsca pomniejsza się coraz bardziej. - Ciężko potwierdzić tę diagnozę. Początkujący mógł się mylić, ale na ten moment nic innego wywnioskować nie mogli.
- Świetnie. Weźmiemy ich z prawej flanki. W razie czego stratujemy obie strony tamtejszego konfliktu. - Odparł z błyskiem w oku.
- Ale co z nim? - Pytanie padło z ust najbardziej bojaźliwej istotki z całego grona, jednocześnie i najsłabszej.
- Nie martw się, Igneo. Jesteś najlżejsza, więc w razie czego i tak masz największe szansę na ucieczkę. Wszystkich nas nie wybije. - Jak już wcześniej wspomniano, niewielu dowódców tak podchodziło do kwestii walki.
Całą gromada ruszyli na pozycje startowe do pierwszej, i zapewne nie jedynej tego poranka szarżę. blisko dwa tysiące kawalerzystów zamierzało przejechać się w tę i na zad po truchłach piechurów. Grube, w większości wypadków kompletne zbroje, równie martwe jak jeźdźcy wierzchowce, również w pełnym rynsztunku oraz reszta uzbrojenia typowego dla rycerstwa. Szanse na zwycięstwo istniały, tylko czy dopisze im szczęście?
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

"No to latającego smokotrupka będziemy mieć z głowy." Wampirzyca już prawie zapomniała, że smok swoimi gabarytami w naturalnej postaci "odrobinkę" mógł przewyższać innych pobratymców, niekoniecznie żywych. A to, że on ruszył na swojego przeciwnika oznaczało, że i ona musiała się sprężyć. Zdjęcie dwóch z pięciu ograniczników na dobry początek... kontrolować się jeszcze jakoś powinna, a przy okazji będzie już mniej słodką, krwiożerczą bestią, a o to raczej tu mogło chodzić.
Realizując wcześniej ustalony plan, Teriel przerzucała już siebie i trójkę innych nieumarłych wprost na wampirzego dowódcę, lecz ten najzwyczajniej w świecie... zablokował jej teleportację. "Jak!?!" Z czymś takim spotkała się pierwszy raz... najwyraźniej nie mieli do czynienia z jakimś podrzędnym nekromantą a lepszym czarownikiem. "Może być ciekawiej..." Zawsze to szansa na niezłą walkę, od której nie stroniła. Niestety, ale teraz cała czwórka będzie musiała się po prostu przebić do niego, a nieumarłych na drodze ściągnął nieco ze skrzydeł... Pechowo, stali teraz gdzieś wewnątrz tej całej hałastry...

Tymczasem Dael spoglądał na pole walki beznamiętnie, zaś na upadek swojej maskotki tylko prychnął pogardliwie.
- Cholerna jaszczurka i jego trupiarnia. - Najwidoczniej nie miał w planach ścierania się z Teriel i Agaresem... Również nie przejął się stratami jakie zadał. Wysunął rękę w stronę smoka, po czym... dosłownie grzmotną nim ob ziemię. Czego jak czego, ale na brak mocy magicznej to nie narzekał.
Wykorzystał ten czas by na nowo poskładać zdawałoby się pokonanego już, nieumarłego smoka, na nowo, tylko tym razem przyłożył się do tego znacznie bardziej.
- Pożryj go - mruknął pod nosem, kierując swoją zabaweczkę ponownie na Agaresa. "Pobratymca" dosłownie ociekał teraz magią, więc jego żywszy odpowiednik z pewnością będzie miał znaczne problemy z odesłaniem go w zaświaty... "Oby tylko starczyło mi energii..."

Sama Teriel wraz z Ravosem i dwoma "pupilami" dosłownie masakrowała nieumarłych wampira. Co jak co, ale byli oni prawdziwa siłą niszczącą. Niby szabla słabo działała przeciwko kościom, ale doliczając do tego magię śmierci... wszystkich odesłać nie mogła z powodu ich właściciela, ale z pojedynczymi radziła sobie całkiem nieźle, a jeśli zaangażują tego całego Daela w walkę w zwarciu to może mieć problemy z operowaniem swoimi wojskami, bo akurat jej siły zapewniały tylko czas na wykluczenie nieumarłego z pola walki. Przewaga liczebna nie była ich mocnym atutem...
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Został ciśnięty o ziemię, jednak przy okazji przygniótł sporą grupę wojsk przeciwnika, a do najlżejszych i najmniejszych smoków to on na pewno nie należał. Po chwili jego jaszczurze oczy ujrzały jak smok, którego przed chwilą spalił (!), powraca do życia i to w nieco silniejszej wersji. Agares zerwał się z ziemi, a właściwie to odbił od niej i wyskoczył w górę, tak, że, w kościanego smoka, uderzył jak żywy taran i wzbił się w górę, jednak nieumarły smok wyswobodził się i uderzył pradawnego łapą. Szpony kościanego zderzyły się ze smoczymi łuskami Agaresa, jednak nie zadały żadnych obrażeń. Łuska, która pokrywała smocze ciało pradawnego, była bardzo wytrzymała, chyba żaden pancerz nie mógł dorównać jej pod tym względem, chociaż smok podejrzewał, że znalazłoby się kilka taki, które byłyby artefaktami. Przeciwnik smoka miał problem, bo był on tylko kupą kości, która została wskrzeszona przy pomocy magii, więc nie miał pancerza z łusek. Agares zaatakował tak, jak wcześniej, czyli uderzył łapą, żeby na chwilę ogłuszyć przeciwnika, jednak ten uniknął ciosu, ale nie spodziewał się drugiego, który nadszedł z obydwu stron na raz. Uderzenie to było na tyle mocne, że czaszka nieumarłego smoka, została zmiażdżona między łapami pradawnego i, po prostu, rozkruszyła się pod siłą uderzenia, a reszta szkieletu upadła na ziemię. Agares podleciał do niego i spalił go tak, że ze szkielety pozostał tylko popiół, a po chwili spalił popioły, tak dla pewności.
"Jeżeli ten smok wstanie jeszcze raz, a Teriel i reszta nie przebiją się do nekromanty, który go wskrzesza, to sam zabiję tego maga" - pomyślał smok. Zapomniany pochwalił ten pomysł, a nawet zaproponował, żeby zrobić to teraz, jednak Agares powiedział, że jeszcze chwilę poczeka, może jego kochana wampirzyca przebije się do nekromanty. On, w tym czasie, zajął się piechotą, głównie to latał nad nimi i spopielał ich, tak, żeby osoba, która nimi dowidzi, nie mogła ich wskrzesić- szło mu całkiem nieźle.
Awatar użytkownika
Marcus
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir (Czystej Krwi)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marcus »

- Co u diabła!?! - Tak zareagował jeden z początkujących nekromantów, przyglądając się ponownemu starciu dwóch smoków. Zdawało się, że przez paroma chwilami nieumarły twór został już pokonany, a teraz jego żywsza wersja ponownie musiała ścierać się z nim. Paru z nich oczy niemalże wyskoczyły z oczodołów, gdy czaszka kościanego została zmiażdżona, a następnie zapewne reszta spalona na popiół. Adepci nie musieli dokładnie tego nawet widzieć, strumień ognia stanowił wystarczającą odpowiedź.
- Możesz nawiązać z nim połączenie telepatyczne? - Błysk w oku Reinarda świadczył o tym, iż młodzik miał uknuty już kolejny plan. Do jego wykonania potrzebował drobnego potwierdzenia od trzeciej strony konfliktu. Reakcja na szarżującą, wziętą znikąd kawalerię niekoniecznie musiała zostać odebrana jako ewentualne wsparcie, lecz kolejną falę wojsk ze strony przeciwnika. Taka sytuacja nie odpowiadała im, gdyż istniała wtedy olbrzymia szansa na podzielenie losu nieumarłego.
- Powinno mi się udać. Co mam mu przekazać? - Zaiste mądre to pytanie ze strony maga. Gdyby nie fakt, iż generał miał obie ręce zajęte, to strzeliłby się w czoło. "Czy wszyscy uzdolnieni magicznie zawsze są aż tak nierozgarnięci?"
- Do jasnej cholery zaproś go na kieliszek wina albo zapytaj o pogodę na górze! - Czasami i nerwy ze stali nie wytrzymują. - Oczywiście, że poinformuj o naszym udziale w bitwie! - Wojownik rzucił jeszcze parę obelg pod nosem, po czym dał znak do przegrupowania się i formowania szyku. Natarcie w klinie na lewej z perspektywy ich ewentualnego dowódcy, przy założeniu, iż zamiast brać czynny udział w walce, obserwuje i kieruje własnym wojskiem z bezpiecznej odległości.
- Nie będziesz miał za złe, jeśli się przyłączymy? - Zapewne nekromanta chciał użyć jakiś zwrotów grzecznościowych, lecz wzrok Reinarda omal go nie zabił. Ta swoista wiadomość została przekazana smokowi. Jasna sprawa, że temu żywemu.

Tymczasem Marcus przeglądał kolejny raport z pola walki, niespecjalnie wprawiający go w pogodny nastrój. Na tę chwilę przewaga liczebna zapewniała teoretyczne zwycięstwo dla przeciwnika. Na szczęście wszystko dało się jeszcze obrócić na jego korzyść. Kwestia podjęcia odpowiednich działań. Liczby to nie wszystko.
- Wycofujcie się w tę stronę. Żadnych niepotrzebnych starć. - Wampir miał już plan, niezbyt rozważny ale zawsze jakiś. - Niech uznają, że uciekacie w popłochu, a wtedy powinni rzucić się za wami w pogoń.
Nieumarły rozpoczął w tym samym momencie przygotowania do zaklęcia, które przeprowadzi przy pomocy rytuału. Miał zamiaru dać zbliżyć się do jego wojskom przeciwnika i uderzyć w odpowiednim momencie, bardzo mocno i niezwykle boleśnie.
- Na moją komendę zawrócicie i szarża w martwiaków.- Plan ryzykowny, bo istniała szansa, że coś może nie pójść tak jak powinno i przyjdzie mu walczyć przez jakiś czas samotnie z pokaźną liczbą nieprzyjaciół. Jest ryzyko, jest zabawa.
Chwilę później został już sam, powoli kończąc przygotowania do tej jakże miłej niespodzianki. Wcześniej marudził na brak zajęć, to teraz jakieś będzie miał. Nareszcie.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

Gdyby tylko ktoś znajdował się obok Daela... ależ tam musiała pójść wiązanka w kierunku latającego, żywego jaszczura... Zapewne ku swej uciesze i wkurzaniu wszystkich bardziej żywotnych dookoła ożywiłby swojego pupila ponownie... tylko z prochu "skręcić" kościanego smoka to nie za bardzo szło... A to dopiero początek psucia dnia dla tego wampira.
Nie tylko on zwęszył, że "coś" zbliżało się do nich, a mianowicie spory oddział nieumarłych. Początkowo wampirzyca myślała, że to jakieś wsparcie, ale szybki rzut oka na całą tą sytuację dawał jej inne przypuszczenia. Skoro zaczął przerzucać on część swoich wojsk gdzieś za swoje plecy to mogłoby świadczyć o jakimś... wsparciu? Odsieczy? Tylko skąd? Tym jednak przejmować zacznie się później, bo jeszcze trzeba kogoś tutaj ukatrupić, opcjonalnie pojmać... Zależy, jak bardzo zły los ma go czekać, ale tę kwestię zostawi Ravosowi. To przecież jego przedstawienie, ona tu tylko walczyła... A jeśli jednak to był jakiś podstęp to cóż, zawsze może zdjąć kolejne ograniczniki. Tylko opanować się po tym to już zupełnie co innego...

- Teraz! - Na ten sygnał "podrzuciła", oczywiście przy pomocy teleportacji, nieumarłego wprost na wampirzego czarownika. Ten najwidoczniej był tak zajęty przeklinaniem tego, że sytuacja wymyka mu się spod kontroli, że przeoczył ten "drobny" szczegół. Co prawda Teriel miała od ręką jeszcze sporo innych przeciwników, ale to co z nimi zrobi to i tak nic w porównaniu do losu drugiego z tego towarzystwa chodzącego za dnia...
Srebrnowłosej nie walczyło się źle, już od dawna nie miała okazji do rozerwania się w tak licznym "gronie." Szablą niespecjalnie dawało się coś zwojować, lecz jako kobiecie parającej się magią śmierci... Grunt to zablokować cios przeciwnika i użyć odpowiedniego zaklęcia, którego efektem było obrócenie w perzynę truposza poprzez dotyk. Odesłać od tak w zaświaty nie mogła bo władający nimi nekromanta "trzymał" je w tym świecie bardzo mocno, chociaż ze smokiem do końca mu nie wyszło... Trochę jeszcze podniszczyli jej zbroję, a i parę ran pewno by znalazła, ale żadna z nich nie była dotkliwa. Ot drobny wypadek przy pracy.
Awatar użytkownika
Agares
Senna Zjawa
Posty: 262
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Agares »

Na szczęście dla nekromanty nie wskrzesił on kościanego smoka jeszcze raz, bo nie miałby z czego go wskrzeszać, chociaż wcześniej udało mu się zrobić coś podobnego, bo wskrzesił go z popiołu. Dobrze, że tym razem nie udało mu się to, bo, prawdopodobnie, już by nie żył i Ravos nie miałby żadnej satysfakcji z zabicia go.
Niszczył kolejną grupkę nieumarłych, gdy dostał telepatyczną wiadomość od jakiegoś maga, w której powiedział mu, że kawaleria jest po ich stronie. Zioną ogniem w górę, chwilę po tym, jak dostał tę wiadomość- dla niego zionięcie to oznaczało to, że nie ma nic przeciwko temu, żeby się przyłączyli i, że będzie uważał, żeby nie zabić tej kawalerii, oni też powinni zrozumieć ten "znak". Podejrzewał, że Teriel również widziała trzecią grupę wojska uderzającą od flanki i, pewnie, zorientuje się, że ta grupa jest po ich stronie, a nie po stronie przeciwnika- inaczej nie miał jak przekazać jej takiej wiadomości, więc liczył na to, że wampirzyca po prostu sama się tego domyśli.
Wojsk nieprzyjaciela było coraz mniej, więc Agares wrócił do dalszej eksterminacji ich, a szło mu dość dobrze, głównie dlatego, że był sporych rozmiarów smokiem, a strumień smoczego ognia z jego pyska spalał grupkę ożywieńców za jednym razem.
Awatar użytkownika
Marcus
Błądzący na granicy światów
Posty: 18
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Wampir (Czystej Krwi)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marcus »

- Brak odpowiedzi. - Mawiają, iż brak wieści to dobre wieści, tylko nie tym razem. Reinard nie zwolnił tempa, lecz oddał się zaawansowanemu procesowi myślenia. "Zaszarżować czy też nie, oto jest pytanie." - Znajdując się w takiej a nie innej sytuacji nie trudno o odkrycie kolejnego, aczkolwiek bezużytecznego w warunkach wojennych talentu do filozofowania. Analizował wszelakie za i przeciw, starając się podjąć jak najlepszą w skutkach decyzję.
- Atakujemy. - Takiej decyzji raczej niewielu mogło się spodziewać. Zaprawdę szaleństwo przemawiało przez tego generała. Wiele wskazywało na to, iż jechał wprost na spotkanie ze śmiercią. Nie istniała żadna gwarancja co do samego neutralnego nastawienia smoka i reszty jego towarzystwa. Słusznie mógł uznać to za podstęp i w dogodnym dla siebie momencie spalić na popiół całą kawalerię z młodym dowódcą na czele. - Nim któryś zechce znowu zabrać głos to przypomni sobie, kto tu dowodzi. - W tej chwili użył ostatecznego argumentu nie do obalenia. Nie zważając na jego prozaiczność i idiotyczność, dyskusja została oficjalnie zakończona.
Zgodnie z typowym dla nich planem, nekromanci oddalili się na sam koniec formacji. Doświadczenie w boju mieli nikłe, zaś uzbrojenie nie sprzyjało otwartej szarży w ich wykonaniu. Ich udział miał ograniczyć się do posprzątania pola walki, co równało się z kolejnymi jednostkami po ich stronie. Ostatecznie wkroczyć mogli pod warunkiem problemów w zmiażdżeniu przeciwnika. W razie tragicznej sytuacji pełen odwrót. Nekromanta większą wartość miał pozostając w świecie żywych.
Głęboki wdech, przyłbica w dół oraz zamach chorągwią świadczący o rozpoczęciu niszczycielskiej szarży. O ich zwycięstwie zadecyduje przypadek.. Zmiażdżą nieumarłe oddziały lub obrócą się w popiół. Tak czy owak, niewielu miało coś do stracenia. Galop nieumarłych rumaków, kopie w gotowości, a po chwili trzask łamanych kości. Losy bitwy zostały przypieczętowane.

Marcus stał u brzegu wyjścia z jaskini i w spokoju obserwował zbliżającą się oddziały wroga. Tak na oko jeszcze czterech tysięcy żołnierzy nieumarłej piechoty. Wyposażeni zostali całkiem nieźle: w większości kompletny pancerz – kolczuga, spore tarcze o prostokątnym kształcie i broń do walki wręcz. Ta ostatnia zdawała się być nieregularna. Wampir dostrzegł zarówno typowe miecze jak i topory oraz buzdygany. Na brak różnorodności zatem nie narzekali. "Dobrze, taki arsenał przyda się mej milicji." - Ową milicję stanowli zwyczajni chłopi będący w trakcie podstawowego szkolenia w zakresie walki. Oprócz nieumarłych nie miał żadnej innej formacji, a martwi nie zawsze mogli bronić tych ziem. W tej chwili trzeci oddział przeciwnika bez problemu zmasakrowałby wszystkich z tego rejonu. Przy odrobinie szczęścia tylko zamczysko miało cień szansy na utrzymanie się do czasu powrotu jego sił.
Wracając do rzeczywistości, oddziały z Nemerii wkroczył właśnie na teren objęty działaniem czaru wąpierza. Prosty ruch ręki, a szkielety kroczące po tym grząskim gruncie uległy rozpadowi.
- Panowie, teraz wasza kolej. - Okrzyki bojowe oraz tumany kurzu zwiastowały ostateczne rozbicie wrogich formacji w tym rejonie. Kolejne zwycięstwo. Teraz tylko poczekać do wieczora i ożywić to co jeszcze się da. Zasada nekromanty numer jeden: nie marnuj dostępnych zasobów.
Awatar użytkownika
Teriel
Kroczący w Snach
Posty: 235
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Wampir Czystej Krwi
Profesje:

Post autor: Teriel »

Wampirzyca "przestawiła" nieco swoje wojska bardziej ku centrum, co by szarżujący kawalerzyści nie przerobili ich na mączkę kostną lub też niewiele wartą kupkę żelastwa. Początkowo i tak było ich niewielu, a teraz pozostało ich na placu boju niespełna pięćset. Z przeciwnikiem w sumie podobnie, aczkolwiek proporcjonalnie. Zaczarowane zbroje będące po stronie kobiety oraz jazda były najbardziej efektywne, jeśli brać pod uwagę tylko przeciętne jednostki.
Nieumarły dowodzący stroną przeciwną naprawdę tracił nerwy. Kumulacja irytującej, wyrośniętej jaszczurki, niechcących za bardzo zginąć, przewyższających swą jakością nieumarłych, niespodziewana szarża, na dodatek pod przywództwem ZWYKŁEGO człowieka, wielka i pałająca gniewem i nienawiścią, blaszana puszka oraz Teriel, która dołączyła się do walki z nim samym... Wiedział już, że porażka to kwestia minut.
- Jeśli nie mogę wygrać to chociaż was pozabijam - rzucił gniewnie, ciskając bliżej nieznanym dla wampirzycy zaklęciem w Ravosa. Nieumarłego odrzuciło na jakieś dwadzieścia metrów, a każda dostępna jednostka w okolica ruszyła w jego kierunku z zamiarem rozszarpania go an strzępy, póki istniała ku temu jakakolwiek okazja. - A co do ciebie... - Po chwili przyciągnął Teriel mocno do siebie za pomocą magii, przebijając ją swoim ostrzem w okolicy lewego boku. Sam miecz okazał się być zaczarowany, przez co wzmagał znacząco ból, jakiego doznawała w tej chwili.
- Gdy skończę z wami, zabiorę się za tę cholerną wronę - mruknął pod nosem, po czym powoli zaczął obracać broń zagłębioną w wampirzycy.
Teriel zaśmiała się tylko pod nosem, gdyż miała doskonałe pole widzenia na to, co czarownik miał za sobą... a to nie wróżyło mu za dobrze... Mężczyzna chyba zaczął rozumieć, o co jej chodziło, a solidny kawał żelastwa przechodzący przez jego klatkę piersiową stanowił doskonałe potwierdzenie tego.
- Tym razem nie pozbędziesz się mnie tak łatwo, pierdolony skurwysynu! - Chyba przeliczył się z siłą zaklęcia i możliwościami swoich żołnierzy...
Wykorzystując sytuację, kobieta sięgnęła po pewną drobną rzecz, a mianowicie zwój który pozwalał jej przywołać broń w nim zaklętą... konkretnie to był całkiem solidny topór. Jedno cięcie i kawałek ręki wampira został oddzielony od reszty ciała. Musiał on mieć naprawdę silną wolę, bo niemalże nie wydał z siebie przy tym żadnego odgłosu.
- To... jeszcze... nie... koniec - wymamrotał po czym odepchnął Teriel oraz Ravosa na sporą odległość i zniknął... Podobnie jak jego szanse na zwycięstwo, które i tak były mierne.
Teraz tylko wyciągnąć to żelastwo z siebie, bo boli niemiłosiernie, a to wcale nie pomagało w jakiejkolwiek czynności...
Zablokowany

Wróć do „Opuszczone Królestwo”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 0 gości