Księstwo Karnstein[Rubieże Księstwa] Dywersanci

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg jak zwykle najpierw powiedziała nim pomyślała. Odpowiedziała równie bystrym spojrzeniem dziewczynie.
-Och! Daj spokój Isobel! Nie miałam nic złego na myśli! -machnęła ręką - Nie podważam Twoich kompetencji. W sumie ich nie znam, ale im jakoś dziwnie ufam. Może to przez te szkiełka albo tym opowiadaniem o machinach, cokolwiek by to nie było, cwelem nie jesteś! -zapewniła towarzyszkę- Ale nikt mi nie wmówi, że istnieje gatunek bez idioty. -mruknęła na koniec twierdząco
Ale za to tym razem, wypowiedź Isobel na temat drzew nie przypodobał się driadzie. Jej wzrok wypełniła wręcz wściekłość.
-Sadzić i ścinać drzewa?! Jak ze świniami! -przymknęła oczy aby wziąć to kilka wdechów i wydechów, aby się uspokoić. Dużo to nie pomogło- Hodować po to by później wykorzystać! Ścinanie drzew to też morderstwo! Poza tym...-spojrzała na wampira- ...nie wierzę, aby drzewa stały się tak nieprzydatne dla tych waszych machin.
Przez dłuższą chwilę milczała, wciąż wściekła. Zwierzęta się zabija by przeżyć, a drzewa? Po co się ścina? Po co się niszczy naturę? Nie chciała nic mówić, albo raczej wybuchać pod wpływem tak silnych uczuć. A była blisko wygłosić swoją opinię i po prostu wyjść. Odzwyczaiła się od dyskusji na takie tematy, bo nigdy nie kończyły się zgodą jednej czy drugiej strony. Swój światopogląd uważała zaś za najbardziej logiczny i normalny.
Kątem oka dojrzała zaznaczony obszar, który obejmował wyłącznie las. Ramiona, wcześniej mocno spięte ze wściekłości, teraz nieco się opuściły w rozluźnieniu. Czy to właśnie było jej wyjściem? Chronić las? Nie swojego drzewa, nie lasu driad. Nowego terenu, który pochłonięty może być na nowo dębami. Tylko, która z jej sióstr będzie chciała mieszkać u mordercy?
Ostatnie pytania dziewczyny były bardzo celne. Wyprostowana, stabilna sylwetka Frigg wyglądała dość...arystokratycznie, jakby nagle sobie przypomniała, że siedzi tuż obok księcia, który prowadzi z nią jako taki interes.
-Jeżeli za kilka lat, zechcesz odebrać nam te ziemie, choćby dla drewna, to od razu je zgarnij dla siebie. -stwierdziła - Jesteś pewien, że chcesz nam to wszystko oddać? Twoje księstwo nie urośnie w potęgę? W końcu, uwolnisz te terenu spod władzy jakiegoś nieudacznika, zdobędziesz sławę, potęgę, szacunek. Zyskasz rzeczy, a raczej wartości, których nie zyskuję się od tak, jako książę. I co powie na to Twój lud? Twoje elfy? Ludzie, którzy mogliby budować maszyny na terenach, które chcesz oddać Isobel? Przemyślałeś to doskonale?
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

- W sumie masz rację. Niech każdy będzie, kim chce. Człowiek ma tyle twarzy, ile osób zdążył poznać w ciągu swego krótkiego życia. Dłużej żyjące rasy mają ich jeszcze więcej. Kto by się w tym wszystkim połapał? Niejeden mag umysłu postradał swój rozum zgłębiając ów tajnik, więc dajmy temu spokój - w końcu żyje się raz. - zakończył temat udawania i swego rodzaju aktorstwa w sztuce zwanej życiem.
W takich sytuacjach Medard wykorzystywał niekiedy wampirze zdolności. Jednak w tym przypadku wytaczanie wielkich armat nie było konieczne. Zastanawiające zaś było to, iż z początku dziewczyna -może za sprawą chowania przez krasnoludy- nie zdawała sobie sprawy z tego, z kim tak naprawdę ma do czynienia i nie chodzi tutaj o tytuły, które w każdej chwili można utracić, nawet w dosyć głupi sposób. Cóż - może to i lepiej. Po co siać niepotrzebny zamęt? Gdy temat wrócił do specyficzności rasy wampirów, książę nie wahał się udzielić odpowiedzi:
- Nikomu się nie dziwię. Z jednej strony to dobrze, ciekawość popycha cywilizacje do przodu, a z drugiej mamy przypadki wspomnianego wyżej tygrysa. Debili i samobójców - fetyszystów nie brakuje pośród każdej rasy... Co do wampirów zaś - już wszystko tłumaczę, by potem nie było dziwactw i zabobonów.
W tym momencie na stole pojawiły się dzbany z krwią. Med nalał pełny puchar z jednego z nich i powoli sączył, ciekaw reakcji rozmówczyń. W międzyczasie kontynuował wywód:
- Owszem, krew jest podstawowym źródłem energii dla większości wampirów. Ba, niektóre ludy także piją krew, co prawda nie w takich ilościach, ale jakoś dają sobie radę w trudnych warunkach. Światło - no cóż - a czemu puchacz lub nietoperz wkurza się, gdy coś lub ktoś obudzi go za dnia i będzie zmuszony szukać sobie cichego lokum wśród hałaśliwej hałastry? Co do tych zaś, którzy kiedyś byli ludźmi bądź elfami i zostali poddani rytuałowi przejścia, tj. przemienieni, nie mają tak dobrze. Obserwuje się u nich reakcję alergiczną na promienie słoneczne, a to niekiedy prowadzi do śmierci delikwenta, gdy ów zapomni schować się przed dniem. Niestety, takie życie. Coś za coś. Trumny zaś -parsknął śmiechem- to zwykły zabobon. Prawda, istnieją rody wampirze zajmujące się ich wyrobem czy pochówkiem jako takim i taki grabarz -z braku odpowiedniego wyrka- może sobie zapaść w sen w łożu nieboszczyka, jak czasami robią to śmiertelnicy. Bywa, że trumna jest jedynym sensownym schronieniem przed zabójczymi promieniami słońca, co też sprytny wąpierz wykorzystuje, by jakoś przeczekać dzień - zwykle są to wędrowcy, niechcący zwracać na siebie uwagi. Temu wybierają lochy, katakumby czy krypty, ba - nawet dół w ziemi starczy im za lokum. Inni zaś, choć to bardzo nieliczny odłam, po prostu lubią trumny, nie wiedzieć czemu. Taki fetysz. Większość zaś w trumnach nie sypia, w ogóle potrzebujemy mało snu, by zregenerować siły na następna porę aktywności. Nie dają tez one żadnych bonusów do regeneracji ani nie są nieodzownym warunkiem do życia wąpierzów. Ot, zabobon powstały, gdy wystraszony człowiek niechcący obudził wędrownego wąpierza, który akurat -z braku czegoś lepszego- wlazł do krypty i spędził dzień w trumnie lub sarkofagu ludzkim, być może przodka owego nieszczęśnika. Nikt nie wie, skąd toto się wzięło.
Skończył, co miał do powiedzenia i po chwili wytchnienia znowu cholerne pytania... Tylko co je powodowało? Atmosfera Niedźwiedzia, podawany w nim alkohol czy może jeszcze co innego? Tego się nie spodziewał. " - Kim ty właściwie jesteś?"! Zerknął ukradkiem na Frigg i wymienili między sobą znaczące spojrzenia. Typowy krasnolud. Trybiki, micha i porządne wyrko, reszta zaś głęboko w rzyci, a choćby i cały świat. Typowe dla tego ludu, lecz zupełnie niepospolite w Therii i okolicach. Nie miał chłop kłopotu, najął krasnoluda!
- Jak to co? Życie. -zaśmiał się, po czym ciągnął temat:
- Kim masz zostać? Bądź sobą. Tym, kim byłaś przed tym wszystkim. Właśnie kogoś takiego mi potrzeba.: pomysłowego, czującego wiatr przemian i nowinki techniczne. Kogoś, kto ten zapyziały grajdół przekształci w region nowych technologii, miejsce, gdzie każdy będzie mógł znaleźć coś dla siebie, gdzie wynalazcy i konstruktorzy nie będą musieli kryć się po stodołach i gdzie uczeni w spokoju przeprowadzą potrzebne im doświadczenia! Tylko to i aż to. Żaden z dworzan i dowódców do tego się nie nada. Właśnie dlatego Was wybrałem.
Zwrócił się do driady:
- Nie znam się na lasach, a moje działania mogłyby zniszczyć to, czego ten kretyn nie zepsuł do końca. Żyją tam o dziwo zwierzęta, które dawno już zniknęły z innych części Therii, a kiedyś były tutaj dość powszechne - na tyle, na ile środowisko pozwalało. Na przykład taki mastodont, niespotykany nigdzie indziej, a ten buc Hodor jakoś nie pałał chęcią do zmiecenie go z powierzchni ziemi. Może łobuz nie wiedział, co takiego kryje się w gąszczu jego lasów? Nie zamierzam upominać się o ziemię, na której te lasy stoją. Raz dana, będzie wasza, póki Karnstein istnieje. A maszyny obejdą się bez TEGO drewna z TEGO lasu, zawsze można posadzić własny erzac lasu do tego celu lub sprowadzić elementy skądinąd czy wykorzystać wiatrołom - to nie problem. To ma powinno być zachowane dla potomności. Kto wie, czy to nie ostatni taki las na tych terenach... Przecież takie skarby są bezcenne... Wszystko zostało przemyślane, nie martw się o to.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Atak Frigg zaskoczył Isobel. Nigdy nie patrzyła na to z perspektywy ... No, drzewa.
- Spójrz na to ze strony świni. Przecież wszyscy moglibyśmy zostać wegetarianami, prawda? Dla świni to też morderstwo - westchnęła. - Poza tym gdzie jest zapotrzebowanie, tam zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie ścinał drzewa. A jeśli będzie to robił nielegalnie, to nie będzie go obchodziło, czy razem z drzewem nie zetnie i driady ... Albo i całego lasu driad. W sumie jeszcze papier możnaby robić z jakiś roślin i szmat, choć najbardziej potrzebny jest papier wysokiej jakości oczywiście. A jak twój lud zapatruje się na zbieranie chrustu, Frigg? I na wykorzystywanie starych drzew? I co z przycinaniem drzew jak żywopłot, czy to dla was jest równie okrutne?

Ostentacyjne zachowanie Medarda już przesądziło sprawę. "Wampir. Na trzysta sześćdziesiąt stopni wampir". Nie było to jednak nic złego, jasna sprawa. Tylko robiło się ... ciekawiej. Pozostawało jedynie pytanie, czy ten płyn, który tak z lubością wysysał był krwią. Prawdopodobnie.

Isobel rzeczywiście była podobna do krasnoludów, jednak w jej przypadku należało odjąć żarcie i wyrko, a dodać jeszcze więcej trybików. Tak z kilka ton. Jeśli chodziło o pracę, to przerwy dla niej praktycznie nie istniały. Co tam, że w żołądku burczy już od dwóch dni, co tam, że nie spała już od trzydziestu godzin. Najważniejsze: dokończyć wynalazek.

Ale jako, że była człowiekiem dochodziły jeszcze dwie bardzo ważne cechy, mianowicie ciekawość i umiłowanie wolności. Z tych właśnie powodów zdecydowała się opuścić swoją wygodna pracownię i ruszyć w świat. Nie była jak typowy krasnolud. Nie do końca.

Propozycja Medarda naprawdę zbiła ją z pantałyku. Popatrzyła na mapę. Stary gród, wioski, miasteczka ... Szczególnie zainteresował ją kawał równin, należący jeszcze do ziem Hodora. Musiały tam być cudowne warunki do szybowania, a gdyby ugadać się z centaurami i jeszcze rozszerzyć teren równinny ... Otrząsnęła się.
- Przestań prawić nam ideologię i powiedz nam, co z tego będziesz miał. Daniny? Będziemy twoimi wasalkami, tak? Poza tym jak myślisz, jak nas przyjmą mieszkańcy tych ziem? Myślisz, że będą szczęśliwi, gdy oświadczymy im, że teraz my rządzimy wszystkim? Mniejsza o las, ale co z miastami? Przecież do władania ziemiami potrzeba, ja wiem, tytułów, arystokratycznych rodów, posłuchu ...
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Frigg zdawała się coraz to mocniej naburmuszona. Ostatnie słowa szczególnie nią ruszyły. Odniosła wrażenie, że kpi sobie z driad i ich umiłowania do natury.
-Zdaje się...-zaczęła ostro-...że aby lis przeżył musi wpieprzać myszy, ryś ptaki, tak samo ludzie i nieludzie wpieprzają świnie! -skwitowała pierwszą część wypowiedzi dziewczyny, ale na tym się nie zakończyło...-A co ty, ogrodnik rangi arcymistrza jesteś? -powoli traciła nad sobą panowanie- Jeżeli chcesz wiedzieć, to niektóre rośliny lepiej jest przyciąć, w tedy szybciej się rozrastają. Poza tym, żadna z driad nie odczuwa potrzeby przycinania drzew, chyba, że któryś z dębów niebezpiecznie się przechyli. Odrąbuje się kilka gałęzi, a może nawet i więcej niż kilka, żeby dąb trwał jak najdłużej, żeby się nie runął z korzeniami, bo przecież życie każdej z sióstr jest dla nas cenne. Drzewo za ileś tam milionów lat będzie wydobywane jako węgiel, a jeśli nie to nie szkoda nam jest go wykorzystać, bo przecież jest już martwe.
Dzban wypełniony krwią, zwrócił uwagę Frigg i zatrzymał jej nadchodzący wybuch. Przyglądała się z dziwnym lękiem jak książę sączy trunek w postaci krwi. Wiedziała o tym czym żywią się wampiry, słyszała i opowiadała o nich legendy, ale... Jeszcze nigdy nie było jej dane zobaczyć na własne oczy jak istota tego gatunku rozkoszuję się tym płynem.
-A Ty... Czy Ty... lubisz się wpijać z kłami w kobiece szyje? -spytała i mimo, że wciąż przyjmowała godną postawę pałającą pewnością siebie, w jej głosie można było usłyszeć nutkę nieśmiałości i zażenowania. Nie wiedziała czy nie jest w sumie zbyt osobiste i czy było na miejscu mu takie zadawać.
Pomysł z sadzeniem i ścinaniem drzew nadal nie przekonywał driady, ale przecież to nie było jej księstwo i jej teren.
I kolejne słowa Isobel, które na swój sposób zirytowały Frigg. Mniejsza o las? Gdyby nie zgadzała się z jej poprzednimi pytaniami, pewnie i by jej przerwała. Postanowiła jednak ugryźć się w język.
-Powiedz nam po prostu, jak sobie wyobrażasz przyszłość z takimi...władczyniami. Przecież w przyszłości możemy stać się dla Ciebie zagrożeniem, nie obawiasz się tego? Albo i przyszłe pokolenia będą niebezpieczeństwem dla Karnstein. Jak chcesz przekazać mieszkańcom tych ziem, że nie są już pod władzą Hodora? Są z pewnością jakieś grupy, które go ubóstwiają, nie sądzisz, że mogą wziąć odwet?
Frigg dziwiła się cierpliwości księcia. Kolejno zalewały go pytaniami, które wcale nie brzmiały nazbyt przyjaźnie.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

- To nie musi być od razu szyja, a i gatunek stworzenia jest w sumie kwestią przyzwyczajenia. Dla większości równie dobra będzie krew wieprza, pogaduchy o śladach na szyjach można przypisać ludzkim bajarzom. Jeśli się gryzie, trzeba wiedzieć, jak to robić, by nie zostawić widocznych śladów... Poza tym dziesiątki stworzeń zostawiają zbliżone ślady żerowania.- rzucił pokrętnie.
- Wolę wbić je we wroga i urządzić go tak, by już się nie podniósł. - dodał.
Kolejna bezsensowna seria chędożonych pytań! Po kij tyle tego, bloede caerme! Ktoś ci daje włości za friko, to bierz i siedź cicho! A nie czemu to, czemu tamto, czemu sramto czy owamto! Medard wnerwił się nie na żarty. Wzrokiem, który niejeden hodorski zabobonnik nazwałby złym okiem, popatrzył na rozmówczynie i odrzekł:
- Żeby pobierać daniny, podatki czy inne myta, należy najpierw mieć z czego. Myślicie, że ten skretyniały pasibrzuch Hodor i jego pazerny dworek w odpowiednim momencie o tym pomyśleli? Czy tamto tatałajstwo w ogóle potrafi używać mózgu do czegoś innego aniżeli wydajnego korzystania z womitorium po uczcie? Śmiem wątpić. Zatem po kolei: główne miasto zamieszkują w większości krasnoludy. Jak się dowiedzą, że ich krajanka zacznie nimi komenderować - natychmiast zaatakują siły ciemiężyciela! W lesie praktycznie nie ma ludzi, tylko kilka nieznaczących osad elfich i mieszanych, czyli zero problemu. Zróbcie z tych ziem coś użytecznego, wszystko będzie lepsze dla tej garstki mieszkańców niż satrapa Hodór. Nawet dzikie centaury ze stepów być może nie będą stanowić większego problemu, jak się je odpowiednio podejdzie. A teraz słuchajcie, bo nie będę powtarzać. Tytuły? Gdy w okolicy mieszka jakaś szlachta lub ktoś na tyle wpływowy, by za taką uchodzić to jak najbardziej, ale tutaj takiej sytuacji raczej nie będzie. Wybadacie pozostałych i jeśli okażą się godni, otrzymają stosowne kwity, ale to już zależy tylko od was. Te ziemie -jak już zdążyłem zaznaczyć- staną się częścią Księstwa, ale to Wy będziecie mieć je na własność i nikt nie powinien wtrącać się w to, co z nimi robicie, chyba że będzie to w ewidentny sposób zagrażało bezpieczeństwu państwa. Co do zagrożenia, to z tego, co udało mi się do tej pory zobaczyć, bardziej jesteście zagrożeniem dla siebie nawzajem, aniżeli czegokolwiek innego. Ciekawe, co z tego wyniknie za jakiś czas...
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Isobel wzięła głęboki wdech. Później drugi i trzeci.
Ciągłe ataki driady wpędziły już ją w ten dziwnie spokojny stan jaki zwykle człowiek osiąga zanim robi się wściekły. Nazywają ją ciszą przed burzą. mimo to, a może właśnie dlatego spróbowała jeszcze raz.
- Frigg, uspokój się. Jeśli jakoś obraziłam twoje uczucia swoimi pytaniami, to bardzo przepraszam, nie znałam punktu widzenia driad aż do teraz. Widzę po prostu problem miedzy ludźmi a driadami, który, jeśli nie zostanie w przyszłości rozwiązany drogą pokojową skończy się źle. Czy to moja wina, że chcę go po prostu rozwiązać i nie wiem jak ?! - Zdała sobie sprawę, że powoli podnosi głos. Dlatego ostatnie zdania powiedziała już kilka tonów ciszej. - Chcę tylko znaleźć wyjście z tego problemu. Ale, oczywiście, jeśli ty masz lepsze pomysły to podziel się nimi ze mną. Nie chcę doprowadzać do kłótni - skończyła z naciskiem.

Uśmiechnęła się widząc rosnące podenerwowanie księcia. A niech to, dlaczego wszystkich wokół denerwują zwykłe pytania. "Kto pyta nie błądzi", jak to mówią.

- Czyli po prostu chcesz, żeby poddźwignąć ten obszar z nędzy, rozumiem. - Pochyliła się nad mapą. - Mówisz, że to miasto zamieszkują głównie krasnoludy? Cudownie, będziesz miał ich wsparcie. - Zerknęła w oczy wampira. - Po trochu o to ci też chodziło, nie?

Delikatnie wodziła palcem po mapie. Własne ziemie ... Medard miał racje, mogła zrobić z nimi tyle niesamowitych rzeczy. Na przykład założyć uniwersytet, nie, Uniwersytet Techniki i Nauki. A tam nowe miasto, ogromną metropolię z sięgającymi nieba wieżami z metalu i szkła ...
- Będzie trzeba zmienić nazwę - mruknęła zamyślona. - I zrobić coś z arystokracją. I zebrać pieniądze na rozbudowę, i założyć szkoły, i sprowadzić więcej ludzi, nieludzi, wszystkich... Cała masa pracy ...

Wyprostowała się i lekko uśmiechnęła się do Medarda. jej oczy iskrzyły się, a głowa była pełna weny i pomysłów.
- Nawet nie wiem, czy przeżyję tę kampanię. Ale jeśli tak, to przyjmuję twoją propozycję.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Driada nie wierzyła by kiedykolwiek tego typu konflikt będzie zażegnany. Chyba, że jeden z gatunków zejdzie z powierzchni ziemi. Frigg zdawało się, że prędzej znikną leśne duchy niżeli ludzie.
A jednak był człowiek, który idealnie dogadywał się z driadami i nie tylko. Hergils Lysberg. Człowiek honoru, odważny, nieustraszony. I wielki - ale nie tylko z powodu swojej masy. Wydawało się, że nie ma gatunku ani miejsca, który nie słyszałby tego nazwiska. Frigg pamiętała jeszcze jedno z bliskich spotkań z krasnoludami. Gdy miała okazję się im przedstawić, oczy karłowatych istot nabrały rozpiętości. Panna Lysberg? Pytali zaskoczeni, ale nie wiedzieli w jaki sposób zginął Hergils. Nie byli nawet świadom jego śmierci! Przyniosło to ulgę zielono-skórnej. Zaciągnęli ją do jednego stołu i wystawili gorzołę, a później całą noc opowiadali różne historie, głównie związane z jej ojcem. Nie był to z pewnością człowiek idealny, perfekcyjny, a to właśnie za to, między innymi, go szanowano. Potrafił umiejętnie wykorzystać swoje słabości. Odnosił zwycięstwa, ale zdarzały się także porażki, a mimo to nadal walczył. Nadal był godnym podziwu wojownikiem. Facet z głową na karku, czysty umysł taktyczny. I był ludzką istotą, taką samą jak Isobel. Tak samo jak ona, miał nietuzinkowe pomysły, ale jego były bardziej powiązane z działaniami wojennymi niżeli do wynalazków.
Generał Lysberg zawsze był świadom zielonej, drobnej istotki. Jej pochodzenia, jej rasy, a przede wszystkim, jej duszy, która nierozerwalnie połączona była z dębem. Mimo kiepskiego małżeństwa, nie miał nadmiernej urazy do driad. W końcu jego dziecko było tak perfekcyjne... nieskazitelne, niewinne...
-Dlatego driady nie wychodzą poza tereny swojego lasu. -jej głos był dość spokojny, ale i wypełniony smutkiem.-Póki nikt nie wchodzi sobie w drogę...
Taka była prawda. Ludzie jak i nieludzie, mogli hodować sobie drzewa i je ścinać. Jaki wpływ mają na to driady? Mogą tego zabronić? Zielone istoty nie były w stanie zatrzymać budowania domów z kamieni czy drewna. Oczywiste było, że każdy chciał czuć się bezpiecznie, chociaż Frigg nie do końca rozumiała, czemu cztery ściany są mniej niebezpieczne niż lasu. I to właśnie brak zrozumienia jednej czy drugiej strony rodził konflikty, których nie można było do końca nigdy rozwiązać. Walkę zawsze można podjąć, ale czy warto? Nikt po prostu nie przekraczał niczyich granic.
Wypowiedź Medarda jakoś wybitnie nie uspokoiła Frigg. Czasem dobrze jest mieć zatrutą krew w żyłach...
Złość, dziwnym trafem, nie odchodziła od stolika. Jedna sprzeczka rodziła drugą. Co to za przeklęty stolik?
-Nie denerwuj się, nikt Ci na złość nie chce zrobić. Trochę więcej wyrozumiałości, nie na co dzień spotykamy księcia, który chce się podzielić włościami!-rzuciła nieco bardziej żartobliwie-Mówisz las... -przyłożyła palce w zamyśleniu- Isobel, nie martw się, nie zginiesz z rąk jakiegoś władcy fajtłapy! Mogę Ci to nawet obiecywać, nie pozwolę na to!-zarzekła się pewna swego -A co do lasu... -ponownie zwróciła się do księcia-Panie Medardzie, i tym razem nie mówię tego nijak ironicznie, z chęcią przyjmę te lasy pod swoją pieczę. Proszę Cię jednakże abyś nie zdradzał nikomu mojego prawdziwego imienia i nazwiska. Panno Steampowers, do Ciebie również się z tym zwracam.-głos driady był poważny, aż niepodobny do jej zachowania.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

W karczmie zaczynało się robić pustawo, ponieważ ogromna większość ze zgromadzonego tam żołdactwa zdążyła właśnie opuścić teren lokalu. Wreszcie można było odetchnąć czymś więcej niż dymem i zapachem piwska, o pocie nawet nie wspominając.
- W rzeczy samej. Ziemie te niemal obumarły pod rządami tego kretyna. Do tego ciągłe problemy z centaurami... On to chyba specjalnie robił. To sobie zabawę znalazł.... Dobrze że pomału doprowadzamy rzeczy na właściwy bieg. Co do krasnoludów zaś - masz trochę racji, a coś im się przecież od życia należy! Niech mają swoje pięć minut, by być panami na własnych śmieciach! Jeśli jakaś arystokracja jeszcze tam została, to z pewnością są to krasnoludy, a z nimi nie będziesz mieć żadnego problemu. - dodał.
Ledwo zdążył odpowiedzieć Isobel, już Frigg znalazła kolejne rzeczy do omówienia. Co za młyn z tymi ziemiami!
- Dziwne, że miejscowi go nie sprzątnęli. Może nie mieli na to środków? Co do lasu zaś - zawsze będziesz mogła powiększyć go o okoliczne tereny. Tam nie ma żywego ducha - same stepy i centaury dokoła. A co do śmierci z rąk kogokolwiek - nikt tutaj nie zginie, no poza tym nieudacznikiem. I tak dość nabroił.
Gdy usłyszał nietypową prośbę ze strony Frigg, odpowiedział:
- Nie widzę żadnych przeszkód. Powiedz tylko, jak w kronikach i u heroldów wszelakich ma być tytułowana nowa władczyni tych ziem. Swoją drogą to najdziwniejsza prośba, jaką słyszałem w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat... Taka niepodobna do tego, o czym marzą ludzie... - zaśmiał się.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

- Wiesz, skończmy ten temat. Prowadzić będzie do kłótni, a ja nie chcę kłótni.

Westchnęła. Na razie nie było wyjścia z tego problemu. To było smutne, ale prawdziwe. Miała nadzieje, że nauka rozwiąże w końcu ten problem, że wszystkie rasy będą mogły żyć w zgodzie. Kto wie, może kiedyś ...

Isobel zgadzała się też z driadą w jeszcze jednym aspekcie, choć nie zdawała sobie z tego sprawy. Jakoś za dużo było złości w tym miejscu. Czy to była wina czegoś nadprzyrodzonego czy ...

I wtedy jej nozdrzy doszedł nęcący nosa zapach. Ach, jakie to cudowne. Zapach jedzenia. Najwyższa już pora.
Karczmarz wniósł parujący półmisek mięsa i talerz chleba. Z zadowoleniem zauważyła, że dodał także kilka czerwonych jabłek i gruszek. Wreszcie, coś do jedzenia. popatrzyła się na Frigg i Medarda.
- No śmiało, częstujcie się. No chyba - i tu wyraźnie zerknęła na wampira - że nie możecie.

Jedzenie nieco załagodziło atmosferę. Zadziwiające, jak wpływa na nastrój taka prosta rzecz. Kto wie, może wszyscy byli tacy źli, bo głodni? Uśmiechnęła się.

Medard miał rację, z krasnoludami pójdzie jak po maśle. Jeszcze będą im dziękować, że tego idiotę im wyrzucą. Bardziej niepokoiła się centaurami, nie znała ich i nie wiedziała czego się po nich spodziewać. Ale i tak - spróbuje.

- Tak w ogóle to niektórzy nie spotykają księcia na co dzień. Ty masz łatwiej, bo masz lustro - zażartowała.

Podziękowała skinieniem driadzie za obietnicę. Zastanawiało ją tylko dlaczego nie chce ujawniać swojego imienia. Postanowiła jednak się nie pytać, to jej prywatna sprawa. Jeśli kiedyś będzie czuła potrzebę, to jej powie.

- Obiecuję, że cię nie wyjawię, jeśli tego chcesz. Ale Medard ma rację; jak mamy cię zatem nazywać ? I nie tylko ludzie marzą o sławie, Wasza Mroczność - zaśmiała się - Założę się, że niektóre wampiry też.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Driada, w głębi duszy, ucieszyła się, że temat dobiegł końca. Nie było co rozkopywać niepotrzebnych dziur, które i tak do niczego nie doprowadzą. Mogła za to nacieszyć się przepysznym jedzeniem!
W oczach Frigg, karczma momentalnie wypełniła się kolorami, a stolik stracił swoją negatywną moc. Pysznie przyprawione mięsa, różnorodnego rodzaju, umieszczone były kolejno na talerzu. Soczysta pierś z kurczaka ułożona była obok świńskiej, dobrze wysmażonej wątróbki uwodziła nozdrza Frigg. Ustawione w rzędzie sosy, mogły tylko spotęgować magię przypraw. Nie zabrakło także trunku dla osób nie pijących krew, tak więc... Brzydko byłoby odmówić!
Gdyby nie była w towarzystwie, najnormalniej w życiu rzuciłaby się i wszystko wręcz pożarła. Nie potrafiła już walczyć z głodem, który zdawał się pochłaniać pusty żołądek. Jadła więc stosunkowo wolno, rozkoszując się raz po raz piwem. Nie chciała też by rozbolał ją brzuch od przeżarcia, później występują, chyba każdemu znane, dolegliwości.
Żarty Isobel i Medarda wyraźnie ją rozbawiły.
-Gdy zostanę władczynią tych ziem, też sobie postawię lustro! Będę się wpatrywać w siebie dniami i nocami! -dodała żartobliwie używając nóżki jako swoje berło- Wtedy to dopiero żywe istoty zapragną żyć w moim królestwie, o!-skwitowała kąsając kawał mięsa.
Frigg trudno było sobie wyobrazić siebie jako władcę. Rządzeniem lasem jednak samo w sobie nie mogło być dość trudne... Nie miała w planach stworzyć z tego miejsca państwa, tylko nowy, gęsty las, w którym driady będą czuć się bezpiecznie. Nie mogła także zapomnieć o elfach.
Elfy...
To był wbrew pozorom wielki krok dla driady. Miała pod swoją władzą mieć elfy... Była to przerażająca wizja. Przeszedł ją zimny dreszcz. Nie mogła przecież ich wygnać z lasu, do którego tak się przywiązały te istoty. W końcu i one pokochały sobie trawy czy też i dęby. Bała się, że będzie wobec nich niesprawiedliwa. To był kolejny powód by nikt nie poznał jej prawdziwego mienia. Gdyby elfy dowiedziałyby się o jej przeszłości i niechęci do ich rasy... doszukiwałyby się najmniejszych problemów by wbić jej szpile w stopę. Trudny orzech do zgryzienia...
-Będą mnie znać jako Silje Erle Hannson-zakończyła dumnie.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

- Każdy spór da się szybko rozwiązać, organizując chociażby tak popularne wśród krasnoludów zawody w piciu, nieprawdaż?
Uśmiechnął się do Isobel, wszak wychowywanej przez khazadów. Medard widział, ile trunków różnej maści zdołała pochłonąć Frigg, więc zapowiadał się poważny bój, nie ma to tamto.
Jakieś dziwaczne niby-aury wokół stolika w Niedźwiedziu nie przemawiały do twardo stąpającego po ziemi księcia. Kolejny zabobon, jakich niestety niemało w tym regionie.
No! wreszcie ktoś pomyślał o tym, co tygrysy lubią najbardziej. Pojawienie się półmisa z żarciem nieco usatysfakcjonowało Medarda. Wodził wzrokiem wokół naczynia i czegoś mu brakowało... Tak! Nie wiem, co ten cały oberżysta sobie myślał, ale żeby nie podać gościom miejscowego specjału - dzika w cydrze? To nie powinno w ogóle mieć miejsca! Chybcikiem zerwał się od stolika i podrałował do karczmarza. Na miejscu domówił dwa półmisy owego frykasa i jak gdyby nigdy nic wrócił do towarzyszek.
- Wygląda nieźle, ale czegoś mi tu brakuje... - rzucił zdawkowo. Musicie sobie zostawić miejsce na owe coś.
Na wzmiankę o lustrze Med ryknął śmiechem, mało nie opluwając półmisów cydrem zakąszanym jakimiś kałafutami kuraka w dziwnym sosie. Dziwna potrawa.
- Z takim gnatem zamiast berła wyglądałabyś tylko komicznie - zero posłuchu, za to kupa śmiechu. Może lepiej zafundować sobie coś w ten deseń? - rzucił, a następnie wyjął zza pasa legendarne wilcze berło z Brezeny i położył na stole.
- I koniecznie gogle zamiast korony. - dodał.
- Nie tylko one, pewien centaur też dużo by oddał za przyjmowanie go z odpowiednimi honorami... To chyba dość powszechne wśród rozumnych ras.
- Mhm. Skoro tak chcesz, mnie tak nic do tego. Wznieśmy toast za Silje Erle Hannson zatem! W każdym razie już niedługo...
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

Skrzywiła się na wzmiankę o zawodach w piciu. Akurat tej cechy krasnoludów bardzo nie lubiła; ich nadmiernej miłości do wszelkiego rodzaju trunków. A zawody w piciu, lub nie daj boże żłopanie ... Brr. Są rzeczy, których nawet krasnoludzie wychowanie nie zdoła wszczepić - trzeba się z tym urodzić i tyle.
- Wolę rozwiązania innymi drogami. Każdymi, byle nie zawodami w piciu.

Jedzenie podziałało na towarzystwo kojąco. Pełne półmiski, kufle, a po tym jak wampir skoczył by zamówić dzika w cydrze i wspomniany dzik już przybył nastrój zrobił się wręcz odświętny. Zajadała ze smakiem, nie przejmując się tym, ze ktoś będzie musiał za to zapłacić. Nie przejmując się niczym.

Na stół zaś nadchodziły kolejne frykasy; Isobel zaczęła się zastanawiać, czy aby karczmarz nie chce się wkupić w łaski księcia, czy może Medard sam to wszystko zamówił. Ona z pewnością tego nie zrobiła.

Sytuacja jednak zrobiła się dziwna, gdy nagle jakiś cudem pojawiły się desery. Owsiane ciastka i miód, i pszenne placki, i różnokolorowe głowy cukru, jakieś kremy, a to były zaś galaretki i ... lody? Lody czasem podawano u krasnoludów, ale bardzo rzadko, natomiast tu w Alaranii nigdy się z nimi nie spotkała. I do tego wina, miody różnorakiego smaku i rodzaju. co się stało z tym piwem, które raptem chwilę temu tu sprzedawali. Co się tu tak właściwie dzieje?

- Medard? Ty o to wszystko zadbałeś? - zapytała nieco już zaniepokojona.

Zaciekawiona podniosła wilcze berło i obracała w palcach.
- Co to jest ? - mruknęła ciekawa. - Dobra, wiem że to berło, ale co dokładnie robi?

Na wzmiankę o koronie uśmiechnęła się.
- Nie, korona dla Frigg musi być inna, wyjątkowa ... Lekka, z delikatnymi listkami, i żeby też była użyteczna, na przykład chroniła jej głowę, jak hełm ...

- To chyba normalne wśród wszelkich ras. Kto by chciał umrzeć zapomniany? - podsumowała.

- Za pierwszą Panią - driadę tych ziem, księżnę Silje, oby rządziła nimi długo i szczęśliwie!
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

Zaśmiała się głośno na pierwsze słowa Medarda.
-Wojna między dwoma królestwami, która polega na piciu?! Światem zawładnęłyby Krasnoludy!
"I może ja..." pomyślała gorzko. Nie miała okazji spotykać nadmiernie tej rasy. Przewijali się jej czasem między nogami na rynku bądź na ścieżkach handlowych, z rzadka też gnieździła się w krasnoludzkich wioskach, a jednak chyba ze wszelakich ras (nie wliczając swojej), ich lubiła najbardziej. Nie zgadzała się często z panującymi tam poglądami,przez co wiecznie trwały kłótnie przerywane gorzołą, ale zawsze, z każdym krasnoludem walczyła ramie w ramię. Byli lojalni, honorowi i zawsze mówili to co myślą - pewnie dlatego obie strony miały w zwyczaju obdarzyć się sympatią.
Stół napełniał się to dokładkami nowości, z którymi do czynienia miała...wiek temu! Mięsa, których smaki dawno były już zapomniane przez driadę, teraz gościły na stole, tuż przed nią. Dochodziły także wina, których daty były nawet starsze od samej Frigg. Wiele nazw pojawiło się jej pierwszy raz na oczy. Chciała skosztować po łyku każdego z nich! I...Oh!...na Matkę Naturę! Dzik w cydrze... Wargi aż zadrżały jej z narastającego apetytu. Miała wrażenie, że litry śliny napływają jej do ust. Już sama nie wiedziała czy z głodu czy może po prostu dawno nie jadła nic porządnego. Życie jak królewna przyniesie jej przynajmniej kuchenne cuda tego świata.
Sięgnęła po butelkę wina, która wydawała się najstarsza swoim wiekiem i wlała, odrobinę, do pucharku.
Berło rzeczywiście lepiej prezentowało się od nóżki kurczaka. Frigg przyglądała mu się z daleka, jakoś odczuła wewnętrzną obawę przed nim. Niech póki co, Isobel się nim nacieszy.
-Hm...Imponujące.-rzuciła wlepiając ślepo wzrok w godnie prezentujący się symbol władzy.
Wzmianka na temat korony wywołała serdeczny uśmiech na twarzy Frigg. Nie dlatego, że towarzyszka wspomniała o koronie dla niej, ale w jaki sposób to robiła! Czysto logiczny. Przedmiot ma być ładny, ale funkcjonalny! Typowy sposób funkcjonowania Isobel.
-A ty? Ty jaką byś sobie zafundowała?-spytała ciekawsko.
Uniosła pucharek by wypić swoje własne zdrowie.
-Ale kolejne to pijemy za Ciebie! A później już za naszą wygraną wojnę!
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Dziwne to było - jak osoba chowana wśród krasnoludów może nie lubić zawodów w piciu? Są na tym świecie różne typy, więc może trafił się taki biały kruk...
- Cóż, skoro tak, to nie było propozycji. I o jakiej wojnie mówimy? Miałem na myśli konflikty między wami, takie małe cosie najlepiej rozwiązywać przy pomocy śmiechu lub picia właśnie...
Wąpierz widział, ile alkoholu potrafi wypić Frigg. Dziwne to było, ponieważ driady w ogóle nie sięgają po ten rodzaj napitku. Przecież ona była zdolna położyć na łopatki niejednego krasnoluda! A to ci dopiero!
Uczta przerodziła się w iście lukullusowe szaleństwo. Właśnie wszedł dzik w cydrze - karnsteiński specjał, o który ongiś zabiegał niejeden władca. Wszyscy delektowali się wykwintnymi daniami, zagryzając od czasu do czasu wypity trunek, a i tego przybywało z biegiem ucztowania.
- Dzik to mój pomysł. Reszta zaś - no cóż. To jest właśnie Karnstein! Różnorodność i przepych, od których niejednego podróżnika niemalże powala na ziemię. Przysłowiowe mleko i miód tej niecodziennej krainy i jej mieszkańców. - dodał.
Isobel z werwą badacza oglądała wilcze berło. Medard odpowiedział:
- To jest wilcze berło. W niecodziennych sytuacjach rubinowe ślepia wilka jarzą się czerwonym blaskiem. Poza tym berło to umożliwia transformację w leśnego drapieżnika, ale to nic nieznaczący bonus. - wzniósł puchar i wypił łyk miodu.
Wzmianki o koronie dla Frigg były jednym z wielu akcentów humorystycznych tego wieczora. Zjawiskowa i praktyczna zarazem - co by to nie było - każdy od razu zachowa w pamięci ten widok. Imponujące wejście.
- Też jestem tego ciekaw, a co do toastów - przyłączam się do obydwu.
- Za zwycięstwo! - oznajmił.
Awatar użytkownika
Isobel
Szukający drogi
Posty: 45
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isobel »

- To ja już wolę śmiech. Lubię czasem trochę wypić, ale aż takiej miłości do alkoholu jak moi pobratymcy to ja nie mam. I dobrze, bo wolę mieć jasny umysł. I dlaczego miałybyśmy mieć konflikty? Że co, jak niby baby to się od razu kłócą? - wojowniczo podniosła - Ja tam nie pamiętam, byśmy były na siebie złe, a ty Frigg? - mrugnęła wesoło do driady.

Mimo uspokojenia Medarda Isobel zaczęła coraz bardziej podejrzliwym okiem przyglądać się jedzeniu.
- Wiesz Medard, zazwyczaj w karczmie nagle nie zmieniają menu z prostego na wykwintne. Przecież tu przed chwila podawali tak kiepskie piwo, że aż robiło się niedobrze; i nagle się okazuje, że mają tu na składzie najlepsze wina i miody, a także ucztę dla świty królewskiej. Tak, tak, pamiętam, że jesteś księciem - machnęła dłonią - ale pamiętam też, że wyruszamy na wojenną wyprawę. Nie podoba mi się to.

Mimo, że jedzenie ją kusiło zaczęła się obawiać choćby tknięcia. Jedyną rzeczą którą teraz wkładała do ust była konina, co do której była pewna, że pochodziła z jej własnego konia - miała o wiele gorszy smak niż reszta potraw. Mimo to była zła na siebie, bo wcześniej zjadła już sporo z tych wspaniałości wystawionych na stole. Bała się jednego - trucizny. Kto wie, czy ktoś nieprzychylny księciu nie dosypał czegoś do jedzenia ...

Zamiast więc jeść słuchała wampira bawiąc się jego niezwykłym berłem.
- Chyba raczej na odwrót - mruknęła. Zauważyła, że ślepia wilka roztaczają delikatną, czerwoną mgiełkę. Cóż o może znaczyć? Zamyślona potarła brodę i podała berło Frigg.

- Sobie? Mmm ... Z trybików, które nasuwałyby mi szkła na nos, o! A berło to w ogóle będzie cud świata, takie strzelające strugami ognia i roztopionym metalem. I do tego tron , który będzie się obracał, jeśli będę chciała, tak, że będziemy miały iście królewską karuzelę i zapadnie na męczących poddanych, którzy też będą chcieli się przejechać - śmiała się.

Toastu nie wypiła, ale jak pozostali podniosła kubek.
Awatar użytkownika
Frigg
Zaklęta Żaba
Posty: 955
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Driada
Profesje: Opiekun , Uzdrowiciel , Rozbójnik
Ranga: administrator.png
Kontakt:

Post autor: Frigg »

-Jeszcze nie wyskoczyłam do Isobel ze sztyletem! -zaśmiała się driada- Taką broń zostawia się na specjalne okazje...jak na przykład wojna! A nie jakieś słowne potyczki, które są ulotne niczym owoce mniszka pospolitego!
Frigg sięgnęła po kolejną butelkę wina. Chciała skosztować jak najwięcej smaków i póki nie była arystokratką, mogła sobie pozwolić na tego typu zachowanie - otwieranie i zostawianie niemalże pełnych butelek.
Wypełniła pucharek zaledwie łykiem wytworu. Upiła go z wielką przyjemnością. Delikatnie oblizała usta. Trunek był nadzwyczaj słodki, a ona gustowała w słodyczy. Skosztowała także dzika w cydrze, ale czegoś jej brakowało. Jakiegoś smaczku... brakowało mu delikatności. Nie miała zamiaru wcale o tym głośno mówić, był to chwilowy nawrót z jej przeszłości kiedy to topiła się w garach.
Dlaczego rozmowa znowu zahacza o to kim możesz się stać, ale nim nie jesteś?
Ujęła ostrożnie berło w słonie zielone dłonie.
-Wyłącznie w wilka? -spytała przyglądając się czerwonym kryształkom.- A coś jeszcze robi? Czy tylko potęguje Twój wygląd?
Ciekawe jak to jest być wilkiem... Pewnie podobnie jak do bycia driadą. W końcu one też biegały po lesie, jadły wszystko co zaoferował im las. Tylko one jeszcze mogły wspinać po drzewach i je formować. No i rozmawiać.
Frigg próbowała sobie zobrazować dziwaczny tron ludzkiej dziewczyny. Nie za bardzo była w stanie sobie to rozrysować, wyglądało prędzej jak wielka rozklekotana platforma niżeli tron. Tak więc jej myślenie z pewnością było błędne.
Nalała kolejny łyk wina do pucharku i ze śmiechem skosztowała także i jego. Tym razem był bardziej cierpki, ale mimo to w głowie Frigg nadal tkwił jej rozklekotany wymysł, dlatego z jej twarzy nie schodził uśmiech.
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości