Rapsodia[Miasto i okolice] Niecodzienna konfrontacja cz. II

Mówi się o niej Miasto Elfów. Owe osiedle nie zostało jednak założone przez elfy, a przez ludzi, pierwszym jego królem był człowiek, niestety jego dość niefortunne rządy doprowadziły do konfliktu pomiędzy władzą a ludem, wtedy to władzę obijał pierwszy elfi król, od tego czasu co raz więcej efów zaczęło przybywać do miasta, mimo, że oddalone o wiele dni drogi od głównych elfich osiedli ściągało do niego mnóstwo elfich braci, a zwłaszcza tkaczy zaklęć. Miasto położone nad legendarnymi wodospadami, w pięknej i... magicznej okolicy nie mogło zostać nie zauważone przez magów, czarodziejów i elfich tkaczy zaklęć...
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

[Miasto i okolice] Niecodzienna konfrontacja cz. II

Post autor: Drake »

Drake nie spodziewał się, że wampirzyca mu ucieknie. Gdy tylko wrócił do gospody, zaczął wypytywać o Noelię. Karczmarz był wyraźnie zaskoczony jego zachowaniem ale powiedział mu, że opuściła wioskę i udała się w stronę stolicy Rapsodii. Drake podziękował mu i rzucił srebrną monetą w podzięce.

Znów podróż, znów tułaczka. Chociaż teraz nie krążył bez celu, bycie w ciągłej trasie zaczęło go już męczyć. Może się starzeje? Być może powinien odpocząć od zleceń... W każdym razie teraz musiał dostać się do Rapsodii i to jak najszybciej. Stanął u bram wioski. Kątem oka dostrzegł wóz towarowy zaprzęgnięty w dwa konie i siedzącego na nim powoźnika. Podszedł do niego i zapytał, gdzie się wybiera.

- Do Rapsodii jadę zawieść zborze. - Spojrzał na niego niepewnie. - Kim jesteś? Poborcą podatkowym? Moi pracodawcy opłacają cła i wszystkie inne...

- Nie jestem żadnym urzędnikiem. - przerwał mu w połowie zdania. - Muszę dostać się do stolicy i zależy mi na czasie. Czy mogę się dosiąść?

- Nie ma nic za darmo, synku. - powoźnik uśmiechnął się paskudnie. Nie miał połowy zębów. Gdy Drake podał mu mieszek pełen miedziaków, uśmiechnął się jeszcze szerzej i wskazał kciukiem przyczepę. - Wskakuj, usiądź wygodnie tylko niczego nie zepsuj.

***

Gdy Drake się obudził, było widać już mury potężnego miasta. Stolica robiła wrażenie - rozciągała się daleko wzwyż i wszerz. Jeszcze nigdy nie widział tak wysokich budynków jak tutaj. Pewnie widać z nich wiele, postanowił to sprawdzić. Była północ i światło księżyca odbijało się od białego marmuru i cegły, tworząc specyficzną poświatę nad stolicą. Widok zapierał dech w piersiach.

Jechali ubitym traktem, nie było tu dziur, co go mile zaskoczyło. Przez prawię całą drogę Drake nie mógł zmrużyć oka, bo wieczne wertepy miotały nim na prawo i lewo. Z leżącej pozycji przeszedł w siedzącą, wystawiając nogi poza drewniane ogrodzenie wozu. Wszędzie miał siano, zwłaszcza w butach. Rozsznurował je i zdjął, opróżniając z wyschłej trawy. Potem sięgnął do torby. Miał tam jeszcze parę jabłek, które zwędził z jakiegoś straganu. Ochoczo pochłonął je, rzucając ogryzki w stronę drzew. Nagle wóz się zatrzymał. Kierowca obrócił się do niego i nakazał mu wysiąść.

- Nie wolno mi wozić osób, więc dalej musisz iść sam. Dzięki za interes, dzisiaj sobie poświętuję, he, he. - rzucił przez plecy po czym odjechał ku głównej bramie.

***

Choć budynki były ustawione bardzo regularnie, począwszy od najniższych przy murach do stopniowo wyższych w centralnym kręgu miasta, na strzelistych wieżach pałacu kończąc, uliczki były bardzo kręte i łatwo było się zgubić. Drake szedł odziany w swój ciemny płaszcz, chroniąc się przed wzrokiem i chłodem. Mimo późnej pory, miasto tętniło życiem. Gdzieś na placu widać było pokaz ogni, w pobliskiej karczmie ktoś rozbijał kufle, z otwartego okna jakiegoś domu słychać było dźwięki miłości. Drake lubił takie miejsca. Łatwo było tu o pracę i równie łatwo można było się skryć. Teraz jednak co innego zaprzątało mu głowę. Poszukiwał wampirzycy. Wiedział, że nie mógł jej wyprzedzić. Jeśli podróżowała w zmienionej postaci, była wielekroć szybsza od powozu. Dlatego też obawiał się, że rozpoczęła już łowy.

Podszedł do muru. Były tam schody prowadzące do połowy jego wysokości, na końcu znikając gdzieś pomiędzy jego warstwami. Drake wspiął się na nie. Nikt o tej porze nie pilnował wejścia na mury, prawdopodobnie dopiero na górze znajduje się posterunek. Gdy już znalazł się u szczytu, wziął duży rozbieg i wybił się prosto na dach jednego z bloków. Gdy dotknął ziemi, wykonał szybki przewrót w przód amortyzując upadek. Teraz po kolei przeskakiwał z jednego sklepienia na drugie, zapuszczając się coraz głębiej i wyżej w aglomerację. W końcu zatrzymał się i stanął na krawędzi. Spojrzał w dół. Upadek z tej wysokości zapewne pozostawiłby po nim morką plamę, dlatego cofnął się nieznacznie. Widział na dole głowy przechodniów, gdzieś w oddali dwóch rzezimieszków biło się o łup. Nigdzie jednak nie widział wampirzycy. Przeszedł na drugą stronę budynku. Tutaj też nic nie znalazł. Gdy obejrzał wszystkie widoczne uliczki, postanowił ruszyć dalej. Ona musi gdzieś tu być. Nie ma innej możliwości.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

        Frost niezwykle bawił wampirzycę, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Ten jego dworski ton wydał jej się inscenizowaną grą, szkoda tylko, że nie miał zbyt wielkiej widowni. Uśmiechnęła się ironicznie, bowiem zdawała sobie sprawę, że jegomość nieznanego pochodzenia mizdrzy się do niej, jak tylko może. Jeszcze bardziej śmieszył ją fakt, że Frost całkowicie nie wyłapał sarkazmu w jej wypowiedzi dotyczącej ubrania mężczyzny. Tak bardzo chciał zrobić na niej dobre wrażenie, że chyba zapomniał, iż rozmawia nie z jakąś głupiutką dziewczyną, której być może by zaimponował, a z czystej krwi wampirem.
        - No proszę cię. – Zdążyła jedynie odrzec po tym jego komicznym ukłonie. – Idź odgrywać teatr gdzie indziej, fircyku, ja nie mam czasu na podobne bzdury.
        Po tych słowach wstała z wyraźną gracją, spoglądając wyzywająco na piekielnego i odeszła frontowymi drzwiami, skupiając na sobie spojrzenia paru gapiów. ”Obym go już więcej nie widziała”, myślała zniechęcona idąc przez polanę nieopodal karczmy. Poza tym, że był niesłychanie sztuczny z tą jego nadmierną galanterią, wydał jej się też osobnikiem niezwykle zarozumiałym i próżnym. A takich typków to ona szczerze nie znosiła.
        Szła nachmurzona przez las, stawiając duże kroki i omijając szyszki i małe leśne zwierzątka. Korciło ją, by zapolować na jakąś wiewiórkę, ale nie była w stanie. Nie, nie będzie się tak dłużej upokarzać. Była w końcu wampirem i nie żywi się byle czym. Chciała wreszcie zapolować na człowieka, zasmakować jego ciepłej krwi, nasilić się nią jak największym na świecie rarytasem i nabrać witalnych sił. Jej włosy nie były już tak lśniące i silne, twarz poorana paroma mniejszymi zmarszczkami, zaś figura… również niezbyt jędrna, co ją najbardziej denerwowało. Ciało było jej najlepszą bronią, wiele razy zdarzyło jej się uwodzić śmiertelników przez wgląd na swoje piękno. Na tę chwilę, ostatnie, co mogła o sobie powiedzieć, to to, że była piękna. Nie była i dobrze o tym wiedziała – doprowadzało to Noelię do furii im dłużej o tym myślała. ”Dość tego! Jestem wampirem czy nie? Pewnie, że jestem. Więc co to dla mnie napaść na bezbronnego człowieka? No właśnie”, myślała zagniewana zagłębiając się w ciemny las.
        Nagle poczuła silny ból głowy, który bardzo utrudnił jej spacer po lesie. Musiała na chwilę przystanąć i przytrzymać się drzewa, by nie upaść. Zastanawiała się, co jest grane. Po paru chwilach domyśliła się, że winę za niespodziewane pogorszenie stanu zdrowia ponosi istota napotkana w karczmie. Tak dziwnie nań spoglądała, jakby wiedziała, o czym myśli. Przypomniała sobie, jak rozmyślała nad pochodzeniem Frosta, biorąc go nawet za wampira. Krótko po tym stwierdził, iż kobieta myli się, bo on wcale nie jest tym, za kogo go uważa. ”Skąd niby wiedział, o czym myślę?”
        Nie dane jej było dłużej rozmyślać o tym osobliwym przypadku z długim płaszczem do ziemi, bowiem zauważyła dwójkę młodych ludzi jakieś pięćdziesiąt metrów przed jej oczyma. Schowana bezpiecznie za wielkim drzewem, obserwowała ich z ukrycia. To była jej chwila. Podkradła się trochę bliżej, by móc zobaczyć tę parę dokładniej. Byli nad wyraz młodzi, nie mogli mieć więcej, niż szesnaście ludzkich lat. ”Teraz albo nigdy”, pomyślała z pełną świadomością, że czeka ją rychły koniec, jeśli nie zaatakuje na jakiegokolwiek człowieka. Umrze jak każdy wampir, który nie ma kontaktu z ludzką krwią. Wiedziała o tym i to bynajmniej nie wprawiało ją w dobry nastrój.
        Nastolatkowie żywo o czymś rozmawiali, chyba się kłócili, przynajmniej tak wynikało z tonu młodzieniaszka. Dziewczyna natomiast stała przygarbiona i zgaszona, prawie w ogóle się nie odzywała. Noelia dostrzegła, że płacze. Nie wiedziała, co spowodowało w niej taki stan, jednak zapałała nienawiścią do chłopca. Nie znosiła oglądać, gdy jakakolwiek kobieta płacze przed faceta. I to jakiego… ten nastolatek nawet nie przypominał prawdziwego mężczyzny. Nie miał zarostu na twarzy, ani umięśnionej sylwetki. Odznaczał się chudością, wąskimi ramionkami i cienkimi blond włosami na głowie. Ubrany był w ogrodniczki, słomkowy kapelusz i buty z materiału. Czy taki chłoptaś mógł w ogóle budzić respekt? Wampirzyca wątpiła w to. Naraz pomyślała, że to może nie jest para zakochanych, ale może brat z siostrą? To też było możliwe. To wręcz nieprawdopodobne, aby ten blondyn mógł spodobać się tej dziewczynie, która wcale nie wyglądała jak dziecko. Długie brązowe, sięgające do pasa włosy, lekko powiewały na wietrze, zaś porcelanowa buzia o delikatnych rysach wyrażała więcej, niż ktokolwiek zdołał sobie wyobrazić. Dziewczyna była tak smutna i zrezygnowana, że Noelia momentalnie poczuła ukłucie w sercu. Chcąc ją chronić, zaczekała jeszcze trochę, mając nadzieję, że chłopiec w końcu zostanie sam, by wampirzyca mogła zaatakować właśnie jego. Tak, ten chuderlawy i mizerny chłoptaś wywołał u niej gniew, bo skrzywdził niewinną dziewczynę, powodując u niej potok łez.
        Nasłuchiwała, ale dziewczyna nie chciała sobie pójść. Noelia zaczęła powoli tracić cierpliwość. Gdyby ją jakiś mężczyzna obraził, nie chciałaby z nim nigdy więcej rozmawiać i na pewno nie stałaby sobie z nim spokojnie w lesie, spędzając czas na pogawędce. Nie rozumiała, co ta panienka jeszcze z nim robi i dlaczego sobie nie pójdzie w swoją stronę? Brunetka westchnęła cicho i przymknęła oczy. ”Jaki ten świat niesprawiedliwy”, myślała zasmucona, spoglądając zza drzewa na profil dziewczyny. Już nie płakała, lecz nie wyglądała też na osobę zadowoloną z życia. W pewnym momencie chłopiec podszedł do niej i uderzył ją w twarz. W Noelii aż krew się zagotowała, dobyła swojego krótkiego sztyletu i już chciała rzucić się na młodzieńca, kiedy dziewczyna… przytuliła go! Wampirzyca przez chwilę przecierała oczy ze zdumienia, zupełnie nie pojmując tej dziwnej sytuacji. Nie wierzyła w to, co widzi. Jak kobieta, nawet tak młoda, może się upadlać do tego stopnia dla faceta? Następnie, zauważyła kątem oka (bo już nie chciała patrzeć na tę dwójkę szaleńców), jak pod blondynem uginają się kolana i upada głucho na ziemię. Towarzyszka zbliżyła się doń i pomogła mu wstać. Zapytała, czy wszystko z nim w porządku, ten pokiwał głową ze smutkiem i spojrzał na nią zapłakanymi oczyma:
        - Sądziłem, że jeśli wybierzemy się do tego lasu, urok przestanie działać. Niestety, jest coraz gorzej, nie poznaję siebie. Chyba się w coś zamieniam, bo czuję się fatalnie… Idź, moja miła, idź i zostaw mnie w spokoju, bo nie zasługuję na twe jedno wejrzenie.
Stali objęci na środku lasu, nie wiedząc, co dalej począć. Noelia też nie wiedziała, jak im pomóc. Chodziło o jakieś zaklęcie, ale nie była czarownicą, by zdjąć złe zaklęcie z chłopaka. Postanowiła w końcu ukazać się dwójce młodych ludzi, ale podeszła tak cicho, że nie została przez nich zauważona. Gdy zauważyli wampirzycę, prawie krzyknęli w przestrachu.
        - Spokojnie. Nic wam nie zrobię. Chcę tylko pomóc – odparła cicho, patrząc poważnie na nastolatków. – Wybaczcie, że słuchałam waszej rozmowy. Nazywam się Noelia Cheotia Toreos, ale mówcie mi po prostu Noelia.
        - Jestem Madlene – przedstawiła się panna i dygnęła uprzejmie.
        - A ja Tom – odparł blondyn z rumieńcem na policzku.
        Chociaż początkowo bali się tajemniczej kobiety, po paru chwilach zaufali jej. Dziewczyna okazała się być szlachcianką, a chłopiec prostym synem rolnika. Zakochali się w sobie bezgranicznie i długo ukrywali swą miłość. Wkrótce dowiedział się o całej sprawie ojciec dziewczyny. Jak łatwo się domyślić, nie był zadowolony z bliskich kontaktów między dobrze urodzoną a chłopcem. Nie chciał też, żeby jego Madlene spotykała się z tym, jak to określił, gałganem, złodziejem i oszustem. Jego córka musiała obiecać, że już nigdy nie spotka się z Tomem i o nim zapomni. Rodzina szlachcianki w obawie przed niezastosowaniem się do danej obietnicy, chciała wydać ją za mąż. Ta jednak ostro się sprzeciwiła, jednak na nikim nie zrobiło to wrażenia. Ojciec uparł się, zaś matka zawsze stała za nim murem, cokolwiek by nie robił. To ostatecznie zagniewało Madlene, wiedziała, że nie może liczyć nawet na matkę. Postanowiła, że ucieknie z domu…
Gdy dwójka młodych ludzi kończyła opowieść o swojej miłości, Noelia wtrąciła się:
        - Ale dlaczego właściwie na Toma spadł zły urok? Kto za to odpowiada?
Zadając to pytanie, nie sądziła, że tak spłoszy młodzieńca. Już był nie tylko smutny, ale i zawstydzony. Ostatecznie, nie dowiedziała się, kto rzucił na niego zaklęcie, gdyż nastolatkowie nie chcieli o tym rozmawiać. Coś przed nią ukrywali, ale wampirzyca nie chciała naciskać.
        - To gdzie teraz mieszkacie? – Podjęła inny wątek ciekawa odpowiedzi.
        - W karczmie. – Usłyszała odpowiedź płynącą z ust Madlene. Noelię zaskoczyła prostota, z jaką wypowiada te słowa. Jak na osobę, w której płynie błękitna krew, była bardzo skromna i pokorna. Wyjaśniła, że woli mieszkać w rozpadającej się karczmie, głodować i nie mieć pieniędzy, ale za to dzielić pokój ze swoim ukochanym, niż patrzeć na swojego wstrętnego ojca, który zakazuje ich pięknej i czystej miłości. Wampirzyca kiwnęła głową na znak, że zrozumiała następnie skierowali się w stronę miasteczka. Gdy Noelia spytała, czy mogliby ją jakoś przenocować, uzyskała twierdzącą odpowiedź.
        Udali się do karczmy (kobieta miała serdecznie dosyć wszelkich oberży, ale chyba była na nie skazana), a gdy zrobiło się ciemno, weszli do malutkiego pokoiku. Madlene wskazała nieumarłej łóżko leżące przy ścianie, sama sadowiąc się na tym położonym w przeciwległym kącie izby. Chłopiec zaś gdzieś niespodziewanie zniknął. Noelia nie chciała pytać, gdzie też się udał, bo spojrzała na dziewczynę i wszystko zrozumiała. A przynajmniej domyślała się.
        - Nie potrzebuję dużo snu – powiedziała, kiedy szlachcianka nakazała jej położenie się do łóżka. – Nie martwisz się o Toma?
        - Nie – odparła stanowczo i szybko. – Nic mu nie będzie.
Noelii coś się nie zgadzało. Dziewczyna wydawała się całkowicie spokojna, chociaż jej ukochany gdzieś przepadł. Być może wiedziała, gdzie poszedł, a być może tylko udawała.
        Wampirzyca chciała coś jeszcze dodać, ale gdy wzięła oddech, dostrzegła, że Madlene już śpi. Nie chcąc jej budzić, jednocześnie, nie odczuwając zmęczenia, wyszła niezauważalnie z pokoju, a następnie z karczmy.

        Ubrała swoją drugą sukienkę koloru fioletowego, włosy zaś spięła w niesforny kok i tak przygotowana, wyszła na zewnątrz.
***


        Cel pojawił się niedługo po tym, jak weszła do lasu. Bezszelestnie przemierzając równiny, napotkała niedużego młodzieńca leżącego na ziemi i wijącego się w konwulsjach. Noelia zaklęła pod nosem. Chyba nie uda jej się zapolować tego wieczoru. Nie będzie przecież atakować kogoś, kto i tak zmaga się z cierpieniem, całkowicie bezbronny i bezsilny. Miała swój honor, mimo iż była wampirem, to potrafiła okazać łaskę swojej potencjalnej ofierze. Gdy zbliżyła się do bezwładnego ciała, odkryła, że to ukochany Madlene, który zniknął przed dwoma godzinami i do teraz się nie pojawił.
        Zaskoczona Noelia uklękła przy nieruchomym chłopcu i cicho załkała. Było jej go szkoda, tym bardziej, że miał jeszcze przed sobą całe życie.
        Nagle Tom otworzył oczy. Wampirzyca aż pisknęła z radości, ale niedługo potem okazało się, że nie pożyje zbyt długo. Coś do niej mówił, ale nie dosłyszała, więc nachyliła się nad ustami młodzieńca.
        - To już koniec. To… zaklęcie… mnie zabiło – wyjąkał Tom z szeroko otwartymi oczami, wpatrzony w księżyc, który teraz dobrze oświetlał jego mizerną i bladą twarzyczkę.
        - Co ci się stało? Co to za zaklęcie? – pytała rozżalona wampirzyca. Zdążyła już go polubić i szczerze smuciła się ze stanu, w jakim się znalazł.
        - To wina pewnego czarnoksiężnika… Ojciec Madlene kazał mu zesłać na mnie złe moce, bym dał spokój jego córce. Coś poszło nie tak i zamiast umrzeć, zacząłem się przemieniać…
        - W co? W co przemieniać? – Noelia była coraz bardziej zaciekawiona tym, co dane jej było usłyszeć. Otwarła ze zdziwienia usta i wpatrywała się w Toma, drżąc z emocji.
        - Dokładnie nie wiem. Miałem stać się jakimś potworem, ale proces trwa nadal… Umrę jako człowiek, lecz narodzę się na nowo, będąc czymś zupełnie innym. – Chłopiec próbował unieść się na łopatkach, był jednak zbyt słaby. Kobieta pomogła mu unieść głowę tak, by mógł się jej dokładnie przyjrzeć w ostatnich minutach swojego żywota. – Słuchaj, Noelio… - dodał słabnącym głosem. – Wiem, kim jesteś. Wiem, że jesteś wampirem… Nie wiem skąd, ale… potrafię odczytywać aury.
        Nieumarła już chciała wstać z klęczek i uciec jak najdalej, ale Tom trzymał ją dość mocno za nadgarstek i patrzył weń tak intensywnie, że kobieta nie mogła go zostawić. Nie teraz.
        - Nie mam złych intencji – odparła cicho, mrużąc oczy i unikając spojrzenia Toma. – Chciałam tylko pomóc. Nie moja wina, że urodziłam się tym… czymś – dodała smutno.
        - Wiem. Ja to wszystko wiem. Jesteś dobra, dlatego pozwolę ci ukąsić mnie po tym, jak już umrę. Musisz się spieszyć, nie wiem, jak długo będę jeszcze istotą ludzką.
        Po paru minutach tętno chłopca było już niewykrywalne. Noelia z trudem powstrzymywała łzy, ale zrobiła tak jak jej powiedział. Ukąsiła go wprost w tętnicę bardzo głęboko. Brakowało jej ludzkiej gry, ta była jeszcze świeża i ciepła, mimo że jej właściciel wyzionął ducha.

        Po wszystkim, Noelia wytarła swoje zakrwawione usta i spojrzała w świecącą lunę. Była pełnia. Nagle Tom zaczął przemieniać się w istotę nie z tego świata. Na jego plecach wyrosła sierść, w miejsce paznokci wyrosły długie i ostre szpony, pojawiły się też kły. Istota stanęła na dwóch nogach i zawyła przeciągle do księżyca.
Wampirzyca odskoczyła i już szykowała się do ucieczki, kiedy wilkołak zaczął zbliżać się do niej niebezpiecznie. Biegnąc, potykała się o konary drzew oraz nierówność terenową, mimo że była silniejsza ze względu na spożytą krew, jedne polowanie nie uczyniło z niej herosa.
Nie miała żadnych szans z o wiele silniejszym wilkołakiem, dlatego pogodziła się z końcem swojej egzystencji. Za parę sekund potwór będzie ją miał w swoich szponach, a później kłach.
"Niech już będzie po wszystkim", zagrzmiało w jej głowie panicznie.
        Mogła zamienić się w wiewiórkę lub też nietoperza, ale po co? Nie widziała w tym sensu. I tak już dłużej nie chciała żyć. Było jej wszyskto jedno, co z nią będzie.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Wilkołak pędził na złamanie karku w pogoni za Noelią, wyjąc przy tym zmutowanym, wilczym głosem. Szał i żądza krwi przejęły nad nim całkowitą kontrolę, nie pozostawiając żadnego ludzkiego pierwiastka. To już nie był młodzieniec - to była bestia. Z niezłomną siłą i prędkością łamał stojące mu na drodze co mniejsze drzewa i konary, nie gubiąc wampirzycy ani na krok. Ta starała się uciekać jak najbardziej skomplikowanymi ścieżkami, na nic się to jednak zdawało. Niespodziewanie wybiegła na polanę. Znalazła się na otwartej przestrzeni, co było dla niej najgorszym scenariuszem. Nagle zabrakło jej tchu i runęła na ziemię. To już koniec. - pomyślała. Wilkołak wybiegł z lasu i przystanął na czterech łapach. Wyszczerzył ogromne zębiska i zawył do księżyca. Robiło to przerażające wrażenie. W końcu powoli ruszył w kierunku swojej ofiary, którą sparaliżował strach.

***

Drake długo jeszcze skakał po dachach przeszukując okolicę. Był zwinny i szybki jak cień. Obszedł całe miasto dookoła pałacu lecz nigdzie nie znalazł nawet śladu po wampirzycy. Usiadł na brzegu jednego z domostw. Nie rozumiem. Przecież ona sama mówiła, że będzie polować. Może się spóźniłem? Nie, na pewno bym zauważył, gdyby coś się tu stało wcześniej. A może przybyłem przed nią? To też niemożliwe, nawet gdybym ją wyprzedził, zauważyłbym ją. Pozostaje tylko jedna możliwość - Noelia nigdy nie zawitała do tego miasta. Może udała się gdzieś indziej? Jeśli tak się stało, to wątpię, bym ją jeszcze kiedykolwiek spotkał. Może to i lepiej... Westchnął zrezygnowany, zszedł na ziemię i postanowił udać się do karczmy. Mimo, że drzemał odrobinę już tej nocy, wciąż zmęczenie dawało mu się we znaki. Wszedł do oberży i usiadł przy ladzie. Nie zdążył nawet zawołać kelnera kiedy ze schodów zbiegła młoda dziewczyna. Cała była zapłakana i wzrokiem błądziła po całej karczmie. Nie wiedzieć czemu, podeszła do niego.

***

- Od kiedy tak się dzieje? - zapytał dziewczynę, próbując przypomnieć sobie wszystko co wie na temat wilkołaków.
- Pewności nie mam... - rzuciła cicho, przecierając łzy rękawem. - Nie wiem jak długo to przede mną ukrywał, może przez tygodnie, miesiące.
- Wilkołaki, jeśli nie polują, zwykle chowają się w jednym, stałym miejscu, w którym zwykli przesypiać dnie. Czy wiadomo ci coś o tym?
- Niestety... - dziewczyna spojrzała na swoje buty, powstrzymując kolejne łzy.

Drake westchnął. Spodziewał się chociaż częściowych informacji, tymczasem nie wiedział nic o przemienionym poza tym, że był szesnastoletnim chłopcem i zniknął dość niedawno. Sam nie wiedział, co o tym myśleć. Wiedział natomiast, że chcąc nie chcąc będzie musiał pójść do lasu i go poszukać. Podniósł się z krzesła i poprawił miecz u pochwy.

- Dobrze więc, jeśli nie przypominasz sobie nic więcej, udam się czym prędzej na poszukiwania. Zostań w karczmie, przed południem tu wrócę. Jeśli nie przybędę... udaj się do straży i opowiedz im wszystko dokładnie tak, jak mi. Wilkołaki to nie przelewki, zwłaszcza tak młode, pozbawione władzy nad swoją postacią. Jeszcze coś? - zapytał widząc, że dziewczyna otworzyła usta.

- Panie Drake... czy Tom... przeżyje? - powiedziała z trwogą w głosie. Huor przez moment nic nie odpowiedział.

- Madlene, usiądź jeszcze na chwilę. - wskazał jej miejsce, po czym przysiadł się koło niej. - Jesteś już dorosła, więc mam nadzieję, że zrozumiesz co ci powiem. Nie ma antidotum na likantropie, jest to morfoza permanentna, nieodwracalna. Można jednak z nią żyć, Tom będzie musiał nauczyć się panować nad swoimi emocjami. Niewykluczone, że będziecie musieli na zawsze opuścić miasto na rzecz egzystencji z dala od cywilizacji. Musisz zdecydować czy jesteś na to gotowa, czy tego właśnie pragniesz?

- NIe, ja... panie Drake, ja go kocham. Kocham go nad życie i... nie chcę żeby coś mu się stało. Wyprowadzimy się, zamieszkamy gdzieś w puszczy, obiecuję! Tylko niech go pan nie zabija.

- Madlene - spojrzał jej w oczy - on może zrobić ludziom krzywdę. Ani trochę nie jest sobą po przemianie. Zrobię co w mojej mocy, by jutro był cały i zdrowy. Musisz jednak wiedzieć, że jeśli zagrozi czyjemuś życiu, nie będę się powstrzymywał. Teraz muszę już iść. Pamiętasz co masz robić?

***

Wilkołak był coraz bliżej sparaliżowanej Noelii. W jednej chwili coś poleciało w jego stronę. Bolas zakręcił się wokół jego tylnych łap, wiążąc je razem i powodując utratę równowagi. Potwór głucho łupnął o ziemię. Drake wyszedł z cienia, ukazując swoje oblicze. Miał na sobie tylko ciasną koszulę i spodnie. Przy pasie przytroczony miał swój miecz i nóż, a przy udzie - malutki zamykany kołczan. Na plecy nałożony miał łuk. Wokół ręki kręcił już drugim bolasem, gotowy w każdej chwili go użyć. Spojrzał na ofiarę wilkołaka. Zamarł. Oczom nie wierzył. Oto przed nim leżał nie kto inny, jak wampirzyca Noelia. Nie myślał teraz jednak nad tym, szybko wziął się do dzieła.

Bolas był niczym dla tak wielkiego monstrum. Naprężył mocniej nogi i rozerwał sznury jakby były cienkimi nićmi. Był nie tylko o wiele silniejszy niż wampirzyca przypuszczała, ale też o wiele zwinniejszy niż wyglądał. Szybkim susem ominął drugiego bolasa, pędząc prosto na łowcę. Ten zdążył już dobyć srebrnego łańcucha. Zaczął nim kręcić przed sobą, skutecznie odstraszając wilkołaka. Choć był pozbawiony ludzkich odczuć, nie był wcale głupi. Potrafił rozpoznać srebro i dobrze wiedział, jak kończy się z nim kontakt. Wyszczerzył kły i znów zawył przerażająco.

Szykowała się męcząca bitwa.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Noelia wiedziała, że nie przeżyje starcia z wilkołakiem. Nie miała najmniejszych szans. Potwór był coraz bliżej, a ona, mimo że doskonale widziała w ciemnościach, potykała się o przeróżne przedmioty znajdujące się w lesie, w tym o wystające korzenie drzew. Upadła i już nie wstała. Prawdopodobnie złamała sobie kostkę. Nie przypuszczała, że tak się stanie, miała tylko nadzieję, że śmierć będzie w miarę bezbolesna, że potwór okaże choć trochę litości dla niej. Przyjrzawszy się Tomowi, zrozumiała, że stał się czymś w rodzaju połączenia wilkołaka z wampirem. To przez to jej ugryzienie, och, jaka głupia była! Mogła sobie darować ten jeden raz. Niestety, było już za późno. Przerażające kły potwora były coraz bliżej, ewidentnie potrzebował pożywienia. Cóż mogła począć?

Wtem ujrzała, że kończyny potwora zostały przez coś skrępowane. Runął jak długi na ziemię, jednak sznur nie sprawił dla niego większego problemu. Prawie natychmiast zerwał go z siebie. Zobaczyła coś jeszcze, czego zupełnie się niespodziewała. Postać, która wysunęła się z mroku nocy była wampirzycy dziwnie znajoma. To był Drake! Nie sądziła, że jeszcze go spotka, więc aż krzyknęła na jego widok, jakby widziała ducha.
- Drake, uważaj na siebie! - krzyknęła, ile sił w płucach, mając nadzieję, że to przestraszy potwora. Jakże się myliła... Wilkołak, który przedtem miał łeb zwrócony w kierunku Drake'a, teraz na nią zwrócił uwagę. Wyszczerzył kły i oblizał pysk długim i mokrym językiem.

Zrozumiała, że bitwa nie będzie łatwa, więc w przypływie nagłych emocji, poczęła rzucać czym popadnie w potwora. Nie przypuszczała, że trafi, ale było to jedyne, co jej przyszło do głowy. Bardzo się zdziwiła, gdy kamień, którym rzuciła, trafił go prosto w środek pyska, pozbawiając oka. Potwór zawył donośnie, jakby zaszlochał, więc wykorzystując jego nieuwagę, Noelia dobyła swojego sztyletu i czym prędzej podbiegła do niego, wymierzając cios. Nie wiedziała, gdzie tym razem trafiła, ale z rany sączyła się duża ilość krwi. Jednak, na jej nieszczęście, skręcona kostka dała o sobie znać w nieodpowiednim momencie. Straciła równowagę i runęła jak długa na ziemię, zaś kostka zaczęła mocno boleć i pulsować. Zaklęła głośno. Pozostało jej liczyć na pomoc Drake'a.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Drake nie zdążył nawet zareagować, kiedy Noelia podbiegła do wilkołaka i wbiła mu nóż w bok. Był pod wrażeniem, że udało jej się z taką łatwością przebić przez warstwę sierści i grubej skóry. Choć rana była dość głęboka, w skali jego ogromnego cielska nie była dla niego poważnym urazem. Mimo to wpadł w prawdziwy szał, odepchnął jednym silnym ciosem Noelię w dal. Drake widział jak próbowała ustać na nogach, niestety uniemożliwił jej to ból w kostce, przez co upadła obolała na ziemię. Potwór natomiast biegł już w jej kierunku.

Obiecałem, że zrobię co w mojej mocy, aby go nie zabić. Obiecałem jej... - kotłowało mu się w głowie. Wiedział jednak, że jeśli teraz nic nie zrobi, to wilkołak rozszarpie Noelię na strzępy, a później i jego. Otworzył kołczan. Miał tam nieco mniejsze niż regularne strzały pokryte lepką substancją. To była silna trucizna z jemioły. Jedna taka dawka zabija człowieka w ciągu godziny, a dla wilkołaków jest szczególnie niebezpieczna. Następuje szybko rozwijający się paraliż, a po maksymalnie pięciu minutach zawał serca i śmierć. Teraz albo nigdy. Przepraszam, Madlene...

Zwinnym ruchem naciągnął cięciwę swojego łuku. Ścisnął mocno majdan, ramiona wychyliły się w jego stronę. Przyłożył lotkę do policzka i przymknął jedno oko. Musiał trafić. Wolał nie myśleć co się stanie, jeśli chybi.

Strzała pofrunęła przez polanę, przecinając powietrze. Zanim monstrum dobiegło do dziewczyny, wbiła mu się boleśnie w plecy. Strzała była wyposażona w nieco inny grot. Miał ostrzejszy kąt na czubku, który rozbijał się w momencie uderzenia na cztery strony, tworząc swoistego rodzaju kotwiczkę. Wyjęcie takiego pocisku byłoby równoznaczne ogromną raną szarpaną i śmiertelnym krwotokiem. Wilkołak upadł na ziemię. Jemioła zadziałała od razu, pozbawiając go sił. Sięgnął w stronę pleców i ułamał strzałę tak, by nie wystawała. Całą swoją siłą woli próbował wstać i biec dalej. Zdziwiło to łowcę. Drake widząc, że trucizna nie zadziałała tak, jak powinna, ruszył przed siebie. Łuk założył na plecy i znów wyciągnął srebrny łańcuch. Był teraz szybszy od rannego stworzenia, więc stanął między wampirzycą a nim. Wilkołak zdawał się być ogłupiały, nawet widok srebra nie powstrzymywał go. Dopiero gry Drake go nim uderzył, pozostawiając piekący pręg na plecach, zatrzymał się i cofnął. Obrócił się do Noelii.

- Musimy gdzieś się ukryć. Potrzebuję trochę czasu. Możesz chodzić? Albo się przemienić?

Drake wiedział, że pozostały mu tylko trzy sposoby na zabicie wilkołaka. Pierwszym był ogień - podpalenie, spalenie żywcem. Odpada. Srebro w serce. To zawsze działa, ale jest cholernie niebezpieczne. W walce z wilkołakami zawsze należy trzymać się na dystans. Wampirzyca jest odporna na likantropię, dlatego mogła pozwolić sobie na tak niebezpieczny ruch, ale on nie. Jedno ugryzienie i będzie o jednego potwora więcej. Pozostaje jeszcze tojad. Tojad wprowadzony doustnie albo do krwiobiegu. Miał ususzoną roślinę w torbie, ale żeby wykonać z niej truciznę potrzebował miejsca i czasu. I to był największy problem.

Potwór zaczął ich okrążać, szukając odpowiedniego momentu do ataku. Drake starał się oddzielać go od wampirzycy, wciąż machając przed sobą srebrnym łańcuchem.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Noelia była wściekła. Zresztą, raczej nic nie mogło oddać jej stanu emocjonalnego, powodowała nią taka furia, że gdyby tylko była postury wilkołaka, rozszarpałaby potwora gołymi rękami. Cóż, póki co, to jej groziło niebezpieczeństwo, monstrum w każdej chwili mogło ją zdeptać. Była taka malutka, w porównaniu z tym czymś. Gdy tylko zbliżyła się do ówczesnego Toma, poczuła obrzydliwy smród. "Fuj, co on zjadł, że tak cuchnie?!", zdziwiła się wampirzyca. Niestety, okazało się, że półślepy wilkołak jest w dalszym ciągu niebezpieczny. Noelia zaklęła, tym razem cicho, bo sądziła, że to zwiększy ich szansę na wygraną. Stawką w końcu było ich życie.
Zauważyła, że Drake nad czymś się waha. Nie rozumiała kompletnie takiego zachowania, gdyż wyraźnie bił się z myślami. "Co on sobie myśli?", denerwowała się, stojąc z zaciśniętymi pięściami, sparaliżowana strachem. Jeśli okaże się, że człowiek stoi po stronie tego potwora, będzie stracona i nic ją już nie zdoła uratować.
- Co ty najlepszego robisz? Zróbże coś, jeśli życie ci miłe! - zawołała do mężczyzny, starając się przekrzyczeć ryk potwora.
Po chwili Drake dobywał już kołczanu, by wyciągnąć z niego kilka strzał nasmarowanych substancją niewiadomego pochodzenia. Noelia zastanawiała się, co też wymyślił tym razem, ale odetchnęła z ulgą, kiedy działania śmiertelnika poskutkowały. Swoją drogą, niezmiernie bawił ją fakt, że oto łowcy głów przyszło bronienie swojego celu.
- No, no, całkiem nieźle, Drake! - zwróciła się do niego ponownie. Gdyby tylko mogła, klasnęłaby, lecz uszkodzona kostka uniemożliwiła jej okazania euforii. Po chwili okazało się, że za szybko pochwaliła młodzieńca, bowiem wilkołak wstał i próbował ich dogonić na drżących nogach. Z pyska sączyła się piana i krew, wyglądał jeszcze bardziej przerażająco, niż przedtem.

- Jeśli zamienię się w nietoperza, będę mieć ułamane skrzydło, co znacznie utrudni mi latanie. Ale potrafię też zamienić się w wiewiórkę. Zróbmy więc tak, że po tej przemianie, weźmiesz mnie do obu rąk i umieścisz pod połami ubrania. Tylko uważaj, zrób to tak, abym się nie udusiła! - pouczyła mężczyznę i zmarszczyła brwi na znak niezadowolenia z powodu takiego obrotu zdarzeń. Następnie wypowiedziała zaklęcie: "Jokainen muutos tulee voimaan. Anna minun tulla harmaa orava snap sormien.", co znaczyło: Każda zmiana przynosi efekt. Pozwól mi zamienić się w szarą wiewiórkę za pstryknięciem palców. Pstryknęła palcami i po dwóch sekundach była już wspomnianym zwierzątkiem leśnym. Drake sięgnął po gryzonia, ten uniósł swój gęsty ogonek i udali się w kierunku miasta. Mieli nadzieję, że zgubią wilkołaka.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Organizm potwora niezwykle szybko poradził sobie z trucizną. W mig przestał kuleć i stanął na dwóch łapach, stając się jeszcze wyższym i groźniejszym. Dziwne... To go powinno zabić, a on się uodpornił. Coś mi tu nie gra. To nie może być zwykły wilkołak. Drake wiedział, że machanie łańcuchem nic mu teraz nie da. Gdy tylko organizm likantropa zwalczy całkiem efekt osłabienia, nie będzie się wahał postawić na jedną kartę. Wszystkie przygotowania, które przyczynił Drake okazały się zatem niewystarczające. Nigdy nie spodziewałby się takiego obrotu spraw.

Noelia, nim przemieniła się w zwierzaka zaczęła zrzędzić i robić miny. W tej sytuacji wyglądało to co najmniej niedorzecznie. Łowcę zaczęło to denerwować, więc kazał jej się pospieszyć. Ta uwaga rozgniewała ją jeszcze bardziej, ale poskutkowała. Wnet nie było już wampira. Pod nogami plątała mu się mała, futrzasta wiewiórka. Wolał nie wiedzieć gdzie i jak zdobyła taką umiejętność, z resztą, nie było to teraz ważne. Jedną ręką schował wiewiórkę do kieszeni spodni i nakazał jej się mocno trzymać. Sam w końcu zaatakował łańcuchem, póki był jeszcze mniej lub bardziej użyteczny. Jednym gwałtownym ruchem oplótł srebrnymi obręczami nogi wilkołaka, przewracając go z powrotem na cztery łapy. Widział, jak jego sierść zaczęła delikatnie dymić, a skóra pod nią czerwienić. Wilkołak zaryczał, z bólu, desperacko próbując uwolnić się z pęt. W tym czasie łowca zdążył już zniknąć wśród drzew.

Biegł ile sił. Nie wiedział gdzie, prawdopodobnie w stronę miasta. Musiał koniecznie znaleźć kryjówkę. Bez alchemii nie ma nawet mowy o walce z czymś takim. Musiał przyrządzić truciznę. Rozglądał się więc za jakimś miejscem, gdzie wilkołak się nie dostanie. Ukrywanie się nie ma sensu, bestia ma zbyt czuły węch. Co by jednak się nie stało, nie mógł wrócić do miasta. Zwabienie tam potwora byłoby najgorszym z możliwych pomysłów. Ulice dosłownie utonęłyby w krwi zanim ktoś by go dorwał. Albo nastał świt. Właśnie. Świt! Przecież gdy tylko zajdzie księżyc wilkołak znów będzie człowiekiem. Spojrzał w niebo. Niestety, noc dopiero nastała. Przeklął w duchu.

Drake wreszcie wypatrzył idealne miejsce na chwilową skrytkę. Widział mały rów wykopany prawdopodobnie przez jakieś zwierze, a na jego dnie - mała norka. Bez wahania ruszył w jej stronę. Okazało się, że była to nora wilcza - wystarczająco duża, by pomieścić jego i Noelię, jeśli tylko będą leżeć. Wyglądała na opuszczoną, więc wczołgał się do środka. Wypuścił wampirzycę i pozwolił jej się odmienić. W międzyczasie od razu wziął się do dzieła. Wyszukał ziela w torbie, a także metalowej menażki, sączek i malutki pojemniczek z łojem. Do menażki nalał wody z bukłaka. Nożem jak najdrobniej porozcinał ususzony kwiat tojadu. Powinien go rozgotować i poczekać, aż uzyska oleistą substancję, ale nie miał pod ręką wrzątku, dlatego zaczął wstrząsać roztworem, co jakiś czas naciskając nożem na kwiat, by wydobyć z niego esencję. W tym czasie musiał wysłuchiwać narzekań Noelii. W jednej chwili przypomniał sobie, czemu się nie ożenił. Przecież ona gada i gada, jak nawiedzona. Ona sobie chyba nie zdaje sprawy z powagi sytuacji.

- Na pewno wszystko z tobą w porządku? - spytał poirytowany - Nie ugryzł cie? Nic cię nie nawiedziło ani nie wściekło? Może przestaniesz choć na moment martwić się swoją niewygodą a zainteresujesz się tym, że za moment możesz stracić życie!?

Wampirzyca nadąsała się i odburknęła coś niewyraźnie pod nosem. Za chwilę zaczęła go atakować, że co to on sobie nie wyobraża. Miał już jej serdecznie dość. Postanowił udawać, że jej nie słyszy.

- Swoją drogą... - Wciął jej się w połowie zdania. - Zastanawia mnie, dlaczego ta trucizna nie zadziałała. Jemioła jest niebezpieczną trucizną, dla wilkołaków jeszcze bardziej niż dla ludzi. Czemu on wciąż żyje? Wilkołaki nie są odporne na choroby i chemię. Wampiry, owszem, całkowity immunitet, ale nie wilkołaki! Jego układ immunologiczny musi być niezwykle rozwinięty... Musiał przejść jakąś mutację, zyskać nową cechę. Tylko jak? To nie ma sensu.

W końcu zaczął powoli przelewać przez sączek ekstrakt do wieczka pojemnika z łojem, który teraz robił mu za szalkę. Resztki kwiatów, które pozostały na bawełnie docisnął jak najmocniej, wydobywając jeszcze więcej roztworu. Postanowił zrobić mało trucizny, bo i tak będzie o wiele słabsza niż powinna, ze względu na brak warunków. Zaczerpnął palcem sporą ilość łoju i wymieszał z roztworem. Stworzył dzięki temu całkiem ładnie pachnącą maź, którą pokrył ostrze swojego noża i parę strzał w kołczanie. Resztę podał Noelii.

- Masz, zatruj broń. - rzucił sucho. - Następnym razem, gdy postanowisz rzucić się na potwora dwukrotnie większego od ciebie z nożem, przynajmniej go obezwładnisz. - Podał jej wieczko, lecz gdy wyciągnęła rękę, cofnął swoją i dodał: - Nie rób tego nigdy więcej, chyba że ci życie niemiłe.

Nagle usłyszeli dudnienie czterech łap. To na pewno wilkołak. Szukał ich.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Noelia pod postacią wiewiórki była jeszcze bardziej nieznośna. Chociaż trzymała się mocno Drake'a po tym, jak znaleźli kryjówkę zaczęła niespokojnie skakać, wydobywać dziwne odgłosy, aż w końcu lekko ugryzła człowieka w nadgarstek. Mężczyzna syknął i strącił zwierzę ze swojej ręki trochę zbyt brutalnie. Nie był z tego powodu zadowolony, mówiąc delikatnie. Wściekł się na Noelię i gdy ta wróciła do swej pierwotnej postaci, zaatakował ją.
- Odbiło ci?! - krzyknął na poddenerwowaną wampirzycę. - Czemu to zrobiłaś?
Noelia nie odpowiedziała, za to nadąsała się jeszcze bardziej. Cóż mogła poradzić, że pod postacią wiewiórki przejęła zwyczaje typowe dla tych gryzoni?
- Czemu się tak dziwisz? Wiewiórki już tak mają. Spróbowałbyś wziąć do rąk prawdziwą wiewiórkę, to na pewno by cię boleśnie ugryzła tymi małymi ząbkami - odparła niefrasobliwie i lekko. Drake zaczął się jej podejrzliwie przyglądać.

Jedyny pozytywny aspekt całej tej sytuacji można było rozczytać w wyglądzie wampirzycy. Jej niegdyś poorana zmarszczkami twarz ustąpiła miejsce porcelanowej i lśniącej w świetle księżyca, bladej cerze. Włosy nabrały kruczoczarnego odcieniu, zaś figura stała się ponownie jędrna i kobieca. To akurat w tych okolicznościach nie było zbyt istotne, jednak nie umknęło to uwadze Noelii, gdy przeglądała się w odbiciu sztyletu. Aż dziw bierze, kiedy znalazła na to czas, ale cóż, próżność kobiet, nawet wampirzyc, nie zna granic. Zdążyła poprawić włosy, dochodząc do wniosku, że jak przyjdzie jej umrzeć, to niech chociaż wygląda ładnie (Ach ta kobieca logika...). Uśmiechnęła się do siebie, nie zwracając kompletnie uwagi na reakcję Drake'a. Do mężczyzn miała raczej stosunek sceptyczny, chociaż lubiła ich uwodzić, a później odstawiać w kąt jak zepsutą zabawkę. Drake jednak nie budził w niej żadnych emocji z typu tych zmysłowych, więc traktowała go nad wyraz protekcjonalnie.
Z chwilowej sympatii, jaką go obdarzyła prawie nic się nie ostało, poza tym, że doceniała, iż przyszedł jej na ratunek, nie zamierzała się z nim zaprzyjaźniać. Nawet jeśli znudził jej się żywot wampira, typowe dla nieumarłych zachowania, nadal jej się trzymały. O ludziach nie miała zbyt dobrej opinii, wprawdzie, ludzcy mężczyźni nieraz przydawali jej się dla zaspokojenia uciech cielesnych, ale generalnie, podchodziła do nich po macoszemu. Drake i tak miał pod tym względem lepiej, ponieważ udało mu się zyskać respekt w jej oczach, chociaż bardzo pilnowała, by to nie wyszło na jaw. Gdy zdała sobie sprawę, że ratuje jej skórę, stała się jeszcze bardziej opryskliwa.

- Za jakie grzechy muszę tu być akurat z tobą? - spytała retorycznie, robiąc głupią minę i marszcząc czoło. - Już myślałam, że uciekłeś, gdzie pieprz rośnie, a tu okazało się, że ratujesz mi życie. Czyż to nie paradoks? Odszedłeś ode mnie tylko o to, by wrócić i mnie ratować. Jak mogłeś, Drake? - nie kryła swojego oburzenia. - Jak mogłeś zostawić mnie na pastwę losu? Zresztą, jeśli mam być szczera, moje życie jest mi całkowicie obojętne. Mogłam zginąć, i co z tego? Byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby ten potwór pożarł mnie żywcem! Uwierz, dla wszystkich!

Noelia rzeczywiście nie była już tą istotą, jaką jeszcze przed paroma dniami, gdy poznała Drake'a. Nie była ani trochę miła i jak na nią, była aż nadto denerwująca. Przelewała swą wściekłość na człowieka, bo był najbliżej, poza tym, zostawił ją w niespodziewanym momencie, ot tak sobie poszedł, gdy zaczęli się dogadywać. Miała mu to za złe i dała temu wyraz. Wybąkała pod nosem coś o niesprawiedliwości losu i głupocie ludzi, po czym zamilkła. Prawdę mówiąc, było to spowodowane tym, że zaschło jej w ustach, po prostu ochrypła od ciągłego mielenia ozorem bez sensu.

- Dlaczego właściwie, ratujesz mi życie, hm? - spytała już dużo spokojniej. Wpatrywała się w mężczyznę tak, jakby widziała go po raz pierwszy. Nie spuszczała z niego wzroku podczas, gdy przygotowywał truciznę. Była zarazem zaciekawiona tym, co przyrządza, a z drugiej strony, niezmiernie przerażona tym, co może im uczynić monstrum. Nie wytrzymywała napięcia, po raz pierwszy tak bardzo się bała, chociaż jeszcze chwilę przedtem, jej egzystencja była jej całkowicie obojętna. Targały nią sprzeczne uczucia, z jednej strony, powodowała nią wdzięczność wobec Drake'a, że pojawił się w samą porę. Ale było też coś jeszcze: poczucie winy.

- Chcesz znać prawdę, Drake? Gdyby nie ta głupia gęś, którą spotkałam w lesie, niejaka Madlene, nie znaleźlibyśmy się w tej sytuacji. To ona była na tyle głupia, że pozwoliła odejść Tomowi w mroku nocy, chociaż doskonale wiedziała, czym to może się skończyć. To ona jest odpowiedzialna za tą sytuację! - Obwiniała Noelia w przypływie nagłej furii. - A wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze? Nie powiedziała mi, że Tom przemieni się w wilkołaka. Byłam z nim krótko przed tym, jak się przemienił. Masz rację, to nie jest zwykły wilkołak, Tom pozwolił mi w swojej człowieczej formie, ugryźć go. Więc to monstrum ma przynajmniej połowę genów wampira. Powiesz, że jestem niespełna rozumu, tak, Drake? No powiedz to! Śmiało, nie krępuj się. Ale Tom umierał, a ja byłam spragniona ludzkiej krwi. Zgodził się, wręcz zaproponował mi wgryzienie się w jego tętnicę szyjną. Skąd miałam wiedzieć, że się przemieni w to coś, no skąd? Nie umiem czytać w myślach, do diaska!

Dalej Noelia mówiła, nie kryjąc żalu, że jemioła może i zabiłaby wilkołaka, lecz na pewno nie uczyni nic groźnego monstrum, który ma w sobie cząstkę wampira.
Po tej tyradzie usłuchała Drake'a i zatruła broń. Maź pachniała wcale nieźle, chociaż nie wiedziała zbyt wiele o sporządzaniu trucizn, to przy tym człowieku mogła się wiele nauczyć w tym temacie. Noelii zaimponowała wiedza, którą miał w posiadaniu.
Wilkołak tymczasem zbliżał się do nich, chociaż nie miał pojęcia, gdzie się znajdują, po wampirzycy przeszedł dreszcz. Okazało się, że potwór oddala się od nich. W każdej chwili jednak mógł odkryć ich kryjówkę, dlatego musieli się spieszyć.

- Obiecaj mi, że gdy tylko rozprawimy się z Tomem, każde z nas uda się w swoją stronę. Tak będzie najlepiej. Zapomnisz o mnie a ja o tobie. Wszystko wróci do normy, ja będę polować na ludzi, a ty nie będziesz wtykać w to nosa. Jeśli przeżyjemy tę noc...

Księżyc lśnił na złoto okryty wielkimi czarnymi chmurami. Noc miała się w najlepsze, pogoda była stabilna, choć powietrze nad wyraz ciężkie i nieprzyjemne tak, ze z trudem dało się oddychać. Noelia pomyślała, że powinni przeczekać noc w tej kryjówce, licząc, że potwór sobie pójdzie i zostawi ich w spokoju. Wiedziała, że monstrum ma czuły nos, ale to jedyne, co było dobre w tej sytuacji. Z drugiej strony, nie mogli ryzykować, iż monstrum przedostanie się do miasta z zamiarem zapolowania na człowieka, bo miasto te szybko zmiótłby z powierzchni ziemi.
Pozostało więc zaryzykować, mając nadzieję, że trucizna podziała.

"Nazywam się Noelia Cheotia Toreos i jestem czystej krwi wampirem., myślała zahartowana kobieta, wpatrując się z ukrycia w wilkołaka. Przysięgam na życie mojej babki, na ród mój, że zabiję tego potwora, a jeśli mi się nie uda, wyrzeknę się miejsca, z którego pochodzę i udam się na wygnanie.
Po czym dobyła sztyletu i cierpliwie czekała, aż wilkołak się zbliży. Skoro Drake mógł walczyć, to ona tym bardziej. Zatarła ręce, pokazując kły.
- Teraz patrz, Drake, masz niepowtarzalną okazję zobaczyć mnie w akcji.

.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Drake z początku puszczał słowa Noelii mimo uszu. Po dziurki w nosie miał narzekania na błahostki i ględzenia o niczym. Musiał się teraz skupić na wykonaniu zadania. W duchu błagał wszystkich bogów, duchów, magię i cokolwiek tylko był w stanie sobie przypomnieć o to, aby prowizorycznie przyrządzona trucizna z tojadu była wystarczająca. Wiedział, że była zwykle o wiele skuteczniejsza od tej z jemioły, dlatego tak bardzo wiązał z nią nadzieję. Być może nie okazywał tego, ale bardzo się stresował. Zawsze się bał, to ludzkie odczuwać strach. Można nauczyć się nad nim panować, ale nie da się go wyłączyć. Ręce zaczęły mu się pocić, więc wycierał je o tkaninę koszuli. Płaszcz zostawił w gospodzie, bo przeszkadzałby mu w poruszaniu się. Teraz tego żałował, bo chłód nocy dawał się we znaki.

Nagle Noelia zaczęła mu opowiadać o czymś, czego w życiu by się nie spodziewał usłyszeć z jej ust. Spojrzał nań z niedowierzaniem. Wysłuchał do końca jej opowieści o Tomie, po czym zamknął oczy i opuścił głowę.

- To jest nie do wiary, co się tutaj dzieje. - szeptał niby sam do siebie. Teraz zwrócił się bezpośrednio do Noelii. Twarz miał nietęgą. - Coś ty najlepszego uczyniła, kobieto? Oczywiście, że mogłaś o tym nie wiedzieć, ale, do kroćset fur beczek i tysiąca kartaczy, dlaczego słowem mi nie rzekłaś o tym wcześniej!? Teraz wszystko jest jasne, wilkołak i wąpierz w jednym. Odporny na trucizny, na szczęście tylko częściowo.

Znów zamilkł, próbując przetrawić informacje. Starał się w miarę logicznie zsumować ze sobą cechy tych dwóch gatunków. Doszedł do wniosku, że potwór rzeczywiście miał większe kły niż powinien. Zapewne też żywi się krwią. Uspokoił się trochę. wiedział, że nerwy nic teraz nie wskórają, liczy się tylko to, co będzie. Przeszłość zostawmy za nami. Znów spojrzał na Noelie.

- Też spotkałem Madlene, w mieście. To ona kazała mi tu przyjść. Chciała, bym ocalił jej ukochanego, ale wątpię, by było to możliwe. Taka mieszanka, jaką stał się teraz - człowiek przemieniony najpierw w wilkołaka a potem w wampira. To nie przeżyje dłużej jak kilka tygodni. Mimo wszystko może wyrządzić krzywdę, i to nie lada. Dlatego pozostało mi już tylko posprzątanie tego bałaganu. - Westchnął.

- Drake - rzekła Noelia swoim tonem. - Obiecaj mi, że gdy tylko rozprawimy się z Tomem, każde z nas uda się w swoją stronę. Tak będzie najlepiej. Zapomnisz o mnie a ja o tobie. Wszystko wróci do normy, ja będę polować na ludzi, a ty nie będziesz wtykać w to nosa. Jeśli przeżyjemy tę noc...

Drake chciał już temu silnie zaprzeczyć, kiedy usłyszał szybkie kroki wilkołaka. Zaczął węszyć w okolicach wejścia do nory. Huor zauważył, że z tyłu jest jeszcze jedno wyjście. Postanowił z niego skorzystać i mieć to raz na zawsze za sobą.

- Chwila prawdy. - rzekł patrząc w jej oczy. Widział w nich strach. W jego oczach również. - Oby maść zadziałała. Noelio... Wyjdziemy z tego, obiecuję. - Zdobył się na uśmiech, który był, niczego sobie, całkiem szczery.

***

Sam nie wiedział co się stało dokładnie. Jedyne co pamiętał, to że wybiegł wraz z Noelią z nory, po czym oddał dwa szybkie strzały z łuku. Czy trafił czy nie, sam nie wiedział. Nie pamiętał walki. Obrócił głowę w stronę leżącego na ziemi, wykrwawiającego się chłopaka, który jeszcze przed momentem był potworem. Miał przebite serce, w którym tkwił jego srebrny miecz. Chciał wstać i go wyjąć, ale nie mógł. Zauważył, ze boli go bok. Spojrzał w dół, ale od razu odwrócił wzrok. Widok był paskudny. Bestia musiała trafił co swoimi szponami. Czuł, jak wypływa z niego krew, brudząc rozdarte szaty i trawę dookoła. Przeklinał na głos i oddychał urywkowo. Tracił kontakt z rzeczywistością. Czuł tylko ten okropny ból. Oczy mu się zamroczyły, a w uszach brzmiał tylko pisk. Mimo to ujrzał, kiedy nad jego ciałem schyliła się Noelia. Minę miała bez wyrazu, patrzyła. Zebrał siły i powiedział:

- I co teraz... zrobisz? Zatopisz we mnie kły? Czy może raczej zostawisz...? Poczekasz aż się wykrwawię? Zostawisz na pożarcie zwierzętom?

Spojrzał raz jeszcze na ranę. Nie była głęboka, ale z pewnością uniemożliwiała poruszanie się. Musiał ją jakoś zatamować. Zaczął szamotać się z ciuchami.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Noelia w głębi duszy czuła wstyd za to, co zrobiła. Zrzucała winę na Madlene, bo nie było jej obok i nie mogła się obronić, ale tak naprawdę, chciała jedynie zrzucić na kogoś odpowiedzialność. Drake nie był tu niczemu winny, więc obarczanie go odpowiedzialnością byłoby nierozsądne, skupiła się więc na dziewczynie. Do grona współwinnych dorzuciła też przypadkowo spotkanego piekielnego. Uznała, że gdyby nie to, że zdenerwował ją swoim dworskim zachowaniem, pewnie zostałaby w karczmie i nie zapuszczała się w gęsty las. Idąc tym tropem, nie spotkałaby nigdy dwójki młodych ludzi i teraz nie użerałaby się z Drakiem z tym potworem. Samolubność wampira nie znała granic, Toreos nie potrafiła przyznać się, że to wszystko jej wina. Gdyby nie ukąsiła chłopca, prawdopodobnie przemieniłby się w mało groźnego wilczka. W końcu, Tom miał tylko szesnaście lat, więc nie mogłoby zrodzić się z niego monstrum, jakim był teraz. Wolała umrzeć, niż przyznać się do winy, ale nie miała innego wyjścia. Nie miało sensu dłużej się maskować i zgrywać obrażoną, trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: nawaliła i teraz znajdowali się w poważnym niebezpieczeństwie. Z pokorą przyjęła reakcję człowieka na swoją głupotę. Wprawdzie nie odpowiedział na jej pytanie, po co właściwie ratuje wampirzycę, ale mogła się domyślić, że to przez wgląd na jego dobre serce i... człowieczeństwo. Nie było jej znane zbytnio to pojęcie, bo wampiry nie stosują się do tego (to by było nad wyraz dziwne i mało logiczne). Noelia ujrzała w jednej chwili przed oczami całe swoje dotychczasowe życie. Z łzą w oku wspominała swoje szczęśliwe dzieciństwo, rodziców i babkę. Przypomniała sobie, jak podarowali jej na osiemnaste urodziny pięknego konia, i jak się z tego cieszyła. Nazwała go Piorun, zabierała go na każdą eskapadę. Czy naprawdę chce umrzeć, tracąc zarazem te wszystkie cudowne wspomnienia? Czy tego właśnie chciała? Ile warte jest jej życie? Zapewne niewiele, bo co ona znaczy? Jest tylko zwykłym, śmiesznym wampirkiem, dosyć słabym i mało groźnym dla większości istot. Nie przypomina bowiem dzikiej bestii, bliżej jej do ludzkiej kobiety.

Noelia otrząsnęła się ze swoich rozważań na temat życia i zwróciła do Drake'a, patrząc mu prosto w oczy:
- Śmiesz mnie osądzać? Sam nie jesteś lepszy! - zaatakowała, choć o wiele słabiej. Nie była wściekła, a okropnie smutna i wyczerpana psychicznie. - Nie mam siły na to wszystko, zrozum, że nie mamy żadnych szans z tym potworem i pogódźmy się z tym. Drake, wybacz, że byłam dla ciebie taka... Nie, nie chciałam... Było mi miło cię poznać, wiesz, ja...

Nie dokończyła. Pierwsze, co dotarło do niej, to dudnienie w uszach. Dźwięk kroków wilkołaka rozsadzał jej czaszkę, był tak blisko, że kobieta była pewna, że to już koniec. Dotknęła z czułością spoczywającego na szyi wisiorka - prezentu od świętej pamięci babki - i zamknęła oczy. Zaraz będzie po wszystkim, niedługo zobaczy się z babcią, porozmawia z nią, a co najważniejsze, przytuli. Będąc w jej objęciach wszystko wydawało się prostsze. To do niej chodziła po poradę, na niej mogła polegać i wyżalić się. "Babciu, dlaczego zostawiłaś mnie samą? Dlaczego tak właśnie musiało być?", pomyślała, ściskając wisior z całej siły. Jako że nie dostała odpowiedzi, a z na jej policzku pojawiła się pojedyncza łza, odwróciła się od Drake'a tak, by nie zauważył jej chwili słabości. Dotknęła swojej twarzy, wycierając łzę. Po chwili powróciła do swojego normalnego, szorstkiego tonu, pytając Drake'a, czy jest gotów wyjść z ich kryjówki.

Nie było czasu do stracenia. Nie wiedzieć kiedy, Noelia chwyciła za rękę człowieka i oboje wyszli ze schronienia. Wampirzyca trzymała w drugiej dłoni sztylet, po czym puściła dłoń mężczyzny, przygotowując się do wymierzenia ciosu. Na ostrzu broni była przygotowana przez dwójkę współpracowników maź, będącą trucizną. Lecz zanim wymierzyła cios wilkołakowi, okazało się, że Drake był szybszy. Niestety, potwór zdążył dosłownie sekundę przed nim ugodzić go szponami w bok. Z rany sączyła się krew, Drake runął na ziemię. Noelia dokończyła dzieło za niego, trafiając potwora. Jeszcze do niej nie dotarło, że uczyniła to zupełnie niepotrzebnie, gdyż miecz mężczyzny wbił się prosto w jego serce. Monstrum upadło z wielkim hukiem, przeraźliwie wyjąc z bólu. Odgłosy niemal doprowadziły Noelią do obłędu.
- I co teraz... zrobisz? Zatopisz we mnie kły? Czy może raczej zostawisz...? Poczekasz aż się wykrwawię? Zostawisz na pożarcie zwierzętom? - Usłyszała oszołomiona nieumarła, nie wiedząc, co się wokół niej dzieje. Kręciło jej się w głowie, zaś nogi miała jak z waty. Uklękła przy obolałym człowieku, dając sygnał, żeby się nie ruszał i przestał szamotać koszulę. Ze swej podróżnej torby, którą zawsze miała przy sobie wyciągnęła ciepły pled, którym otuliła Drake'a, miała również ze sobą bandaż i nożyczki. Trzymała to tak na wszelki wypadek, nauczona wcześniejszymi doświadczeniami. Kostka już przestała boleć, ale miała chwilę na obandażowanie jej. Chociaż była wampirem, dosyć długo nie była na prawdziwych łowach i jej kości stały się bardziej podatne na złamania. Następnie wzięła nożyczki do rąk i ucięła spory kawał materiału, by owinąć nim ranę Drake'a.
- Naprawdę jestem aż tak zła? - spytała, siląc się na lekki uśmiech. Spuściła głowę i kazała mężczyźnie delikatnie się podnieść na łokciach tak, by mogła owinąć go bandażem. Opatrunek dosyć szybko nasiąknął krwią, ale Huor potrafił się dzięki temu poruszać. Noelia podała mu dłoń, pomagając wstać. Okazało się, że nic mu nie jest.

Nie wiedziała od czego zacząć, ale była pewna, że przeprosiny należą się człowiekowi. No i najszczersze podziękowania za to, że nadstawił dla niej kark. Tylko jak ona ma mu to powiedzieć? Nie lubiła czy nawet nie potrafiła mówić o swoich uczuciach, które były dla niej niczym niezbadana księga. Postanowiła, że spróbuje, najwyżej się nie uda.
- Drake... - zaczęła, gdy już wstała i otrzepała swoją fioletową sukienkę z bawełny z paroma eleganckimi złotymi haftkami w tyle.
- No wiesz... chciałam cię przeprosić. To w końcu moja wina. - Spuściła głowę i nerwowo podrapała się po karku.

Tom leżał na ziemi na granicy życia i śmierci. Był nieprzytomny. Spytała Drake'a, czy zgadza się pomóc chłopcu. Nie wiedziała, co z nim zrobić. Było jej go żal, w końcu to tylko młody i niedoświadczony młodzieniec, a z drugiej strony, przerażona tym, co zobaczyła w jego wilczym wykonaniu, nie była pewna, czy stać ją na ten akt dobroczynności. Postanowiła, że decyzję zostawi Drake'owi.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Drake pozwolił się opatrzyć i otulić w ciepły koc. Od razu poczuł się lepiej. Było mu zimno, a na czole perliły się krople potu. Z pomocą Noelii udało mu się wstać. Nie mógł jednak chodzić bez podpory, więc wampirzyca podała mu leżący gdzieś opodal długi patyk. Łowca włożył go pod pachę. Bardzo dziwiła go pomoc ze strony wampirzycy. Spodziewał się, że zatopi w nim kły zmieniając w sobie podobnego albo w jakiegoś ghula. Mogła też upić krew z jego rany i uciec, zostawiając go na śmierć. Ona natomiast została z nim i mu pomogła. To zachowanie kłóciło się nie tylko z jego osobistym poglądem na temat wampirów, ale także z jakimkolwiek dotychczasowym zachowaniem Noelii. Może nie jest taka zła, jak myślałem? Zupełnie jakby czytała w jego myślach, wampirzyca spytała go o to. W odpowiedzi jedynie przymknął oczy i uśmiechnął się.

- Drake... No wiesz... chciałam cię przeprosić. To w końcu moja wina. - Spuściła głowę i nerwowo podrapała się po karku.

- Już w porządku. - powiedział, chcąc ją uspokoić. Jego ton jednak ukazywał, że jego głowę zaprząta teraz coś innego. - Nie przejmuj się tym, mamy to już za sobą. Oboje żyjemy, a ja się z tego wykaraskam. Po prostu zapomnijmy o tym, co było.

Drake podszedł do Toma wraz z Noelią. Stali nad chłopcem zastanawiając się co z nim dalej zrobić. Łowca wiedział, że pozostało im tylko jedno wyjście. Chłopak już nigdy nie będzie człowiekiem. Schylił się nad nim. Był nieprzytomny, z jego przebitego serca wylatywała jeszcze czarna krew. Nie miał jednego oka i był kompletnie nagi. W jednym momencie zrobiło mu się go żal. To tylko młody chłopiec. Nie zasłużył na to, przez co musiał przechodzić. Ludzie bywają okrutni... Palcami dotknął jego ust. Były suche i popękane. Rozszerzył je i zobaczył wydłużone kły. Wstał. Chwycił za rękojeść miecza i wyciągnął go. Wytarł krew o ciało zmarłego po czym schował go do pochwy.

- Jeśli istnieją jacyś bogowie... - rzekł ponuro. - Niech wpuszczą go do bram raju. Mimo jego spaczenia. Cholera, nie zasłużył na to, ale z dwojga złego lepsza śmierć. Mam nadzieję, że to rozumiesz, Noelio. Nie zamierzam go ratować. Tak będzie lepiej.

Teraz, gdy już było po wszystkim, zastanawiał się co dalej. Co zrobić z ciałem? Co powiedzieć Madlene? Co teraz zrobi Noelia?
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Widząc, że Drake ma się lepiej, poczuła ulgę. To umożliwiło jej pozbycie się wyrzutów sumienia, odetchnęła i przyjrzała się jego ranie. Nie wyglądała na groźną, ale pamiętajmy, że pochodziła od wilkołaka. Wszystko więc było możliwe. Po przeprosinach, Noelia nie przypominała już obrażonej na cały świat księżniczki. Uśmiechnęła się do Drake'a i nawet dotknęła w geście uznania jego ramienia. Teraz doszło do niej, co dla niej zrobił.
- Nie musiałeś mnie ratować - rzekła poważnie. - Kim ja dla ciebie jestem? Zwykłym wampirem, który poluje na podobnych do ciebie.
Zamyśliła się. Jeśli Drake uratował jej życie z własnej woli, była mu coś winna. Dodała po chwili:
- Jestem twoją dłużniczką, pamiętaj o tym.
Schowała sztylet i spojrzała na umierającego Toma. Powinno go jej być żal i chyba trochę było. Ale podobnie jak jej kompan, uważała, że lepiej zostawić go na pastwę losu.
- Zgadzam się z tobą. I tak nie uratujemy mu życia. Poza tym, jak niby będzie funkcjonować bez jednego oka? To niemożliwe. On ma dopiero szesnaście lat. Nie udźwignie tego. Chodźmy stąd - zawyrokowała stanowczo.

I tak też zrobili. Pozostało jeszcze powiedzieć o wszystkim Madlene. Gdy nieumarła przypomniała sobie o tym, zawrzało w niej. Najchętniej rozniosłaby tą rozpieszczoną szlachciankę. Miała do niej wielki uraz i czuła gniew. Drake musiał ją uspokajać, gdy udali się do pokoju, który wynajmowała, inaczej uderzyłaby ją z otwartej ręki w twarz. Kipiała z niej złość w czystej postaci i ciężko było jej się powstrzymać. Zdołała jednak dojść do ładu ze względu na Drake'a, nie chciała, by mężczyzna widział ją w takim stanie.
Gdy nastał dzień, skierowali się prosto do Madlene. Noc spędzili w lesie, bo i tak nie miało sensu budzenie mieszkańców karczmy. Człowiek zasnął szybko, co było zrozumiałe, bowiem walka była męcząca i wyczerpująca psychicznie i fizycznie. Noelia natomiast oparła się o drzewo i mimo zamkniętych oczu, nie spała. Wciąż nasłuchiwała odgłosów w lesie, była niespokojna i miała złe przeczucia. Okazały się jednak błędne, bo noc była spokojna, choć zimna.

Madlene siedziała ze skrzyżowanymi w kostkach nogami przy kominku. Wyglądała tak, jakby nie obchodził ją ani trochę cel ich wizyty, co jeszcze bardziej zdenerwowało Noelię. Ryknęła do niej, ile sił w płucach:
- Słuchaj, głupia! Przyszliśmy, by ci powiedzieć, że Toma nie dało się uratować. Przy okazji, mogłaś mi powiedzieć, w jakie monstrum się zamieni, byłabym przygotowana na dalszy bieg wydarzeń. A ty pary z ust nie puściłaś, szanowna szlachcianko.
Noelia była oburzona i wściekła. Na przemian parskała, ironizowała, wytaczając kolejne kontrargumenty Madlene. Ta nie zdawała sobie sprawy z powagi sytuacji i szła w zaparte, że to nie jej wina, to wampirzyca poszła do lasu na własną odpowiedzialność.
Wampirzyca nie wytrzymała. Uderzyła pięścią w stół, a następnie wyszła z pokoju demonstracyjnie, wyzywając przy tym nastoletnią dziewczynę, używając różnych niecenzuralnych epitetów. Ściągnęła na siebie uwagę gapiów, którzy wpatrywali się w nią otwartymi ze zdziwienia (i chyba przerażenia) oczami.
- No na co się gapicie? - spytała retorycznie. Po czym wybiegła z karczmy, zaś jej fioletowa sukienka powiewała na wietrze.

Bardzo zawiodła się na Madlene. Sądziła, że mimo jej błękitnej krwi, jest trochę mądrzejsza, a na pewno nie tak zapatrzona w siebie. Nic się dla niej nie liczyło: ani to, że przemilczała całą sprawę, ani Tom, ani rodzice - nic, kompletnie nic. W tym całym zamieszaniu zapomniała o Drake'u, który wpatrywał się w nią, stojąc jak słup soli.
- Potrzebujesz specjalnego zaproszenia? - zawołała do niego, gdy młodzieniec trochę się wahał. Nie zdążył odpowiedzieć, bo machnęła ręką, udając się w swoją stronę. Splunęła na ziemię, przeklinając wszystkich ludzi. Tak bardzo ich nienawidziła.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Drake w końcu ruszył w ślad za Noelią. Szła zadziwiająco szybkim krokiem, toteż musiał za nią podbiegiwać. Słyszał, jak gadała do siebie, mówiła rzeczy w stylu: "Co ona sobie w ogóle wyobraża?". Próbował coś do niej powiedzieć, prosić, by poczekała na niego, ale tak bardzo zamknęła się w swoich rozważaniach, że zupełnie o nim zapomniała. W końcu krzyknął na nią. Dopiero wtedy spojrzała na niego wzrokiem tak zimnym, jakby był trędowaty. Parsknęła tylko na niego i pognała dalej. A on w ślad za nią. W końcu opuścili miasto i znaleźli się na trakcie, a właściwie nieopodal drogi, gdyż Noelia nagle skręciła w sobie tylko wiadomym celu. Drake, który już wcześniej miał dość jej zachowania, teraz jego poirytowanie sięgało zenitu. W końcu, choć powstrzymywał się z całej sił, nie wytrzymał i wybuchnął na nią gniewnym tonem:

- Zamknij się wreszcie, dość już tego! - Jego wzrok był tak pełen obłędnej złości, że wampirzyca ze zdumienia zastygła w bezruchu. - Odkąd tylko cię spotkałem jedyne co potrafisz zrobić dobrze to ględzić! Wiecznie marudzisz, zachowujesz się jakby cały świat kręcił się wokół ciebie. Mam już po dziurki w nosie twojego nadętego do granic możliwości ego, pretensjonalnej paplaniny i twojej... - W efektownej przerwie splunął sobie pod nogi. - pies by ją jebał, głupiej, niedorzecznej logiki. Ile można?! - Stała tak patrząc na niego jak na chorego psychicznie. On sam przykucnął, łapiąc się dłonią za skroń. Przez moment próbował się uspokoić, by po chwili już nieco łagodniej kontynuować nagonkę. - Zachowujesz się gorzej niż rozpieszczona nastoletnia dziewczynka... Ciągle tylko: ja, ja, ja, mnie, moje, ja. Wszystko nad czym się tak zaciekle rozwodzisz próbujesz sobie tak wytłumaczyć, żebyś to ty zawsze byłą tą dobrą, pokrzywdzoną. A wiesz co ja ci powiem? Wiesz co ja rzekę? A gówno prawda, ot co. Narzekasz na Madlene, że nie powiedziała ci o tym, że Tom jest wilkołakiem. A po kiego grzyba miałaby ci to mówić? Po co w ogóle wtrącasz się w sprawy innych, skoro później i tak na nich narzekasz i robisz z siebie ofiarę. Co, może teraz wszyscy mają ci paść do stóp, cmok cmok, buzi buzi po paluszkach, żebyś przypadkiem się nie dąsała? Hm? Paranoja... Do kroćset, nawet w tej norze. Wilkołak za progiem, a ty co? Noeliujesz naokoło swoimi chorymi poglądami, że cię zostawiłem, że jak ja w ogóle śmiem... Przecież ty tak nienawidzisz ludzi, wiec w czym problem, co? - Westchnął przeciągle. Znów odczekał stosowną chwilę, żeby zaczerpnąć powietrza. Złość, mimo wszystko, nie uchodziła z niego, a wręcz przeciwnie, potęgowała się do tego stopnia, że Drake stracił kontrolę na tym, co mówi. - Tamtej nocy chciałem cię zabić. Tak łatwo mogłem wtedy wbić ci srebro między żebra i raz na zawsze mieć cię z głowy. Powiesz mi: a dlaczego? Przecież tak świetnie się dogadywaliśmy. A ja ci odpowiem, że to nie ma nic do rzeczy. Przejrzałem na oczy. Jesteś wampirem, naturalnym wrogiem ludzkości i nie tylko. Pasożytujesz na bezbronnych, taka jest twoja natura. Jesteś więc potworem. Ludzie płacą mi za ubijanie takich jak ty. Nawet nie wiesz ile razy te ręce były zbroczone wampirzą krwią. Ale nie wszystkim się to podoba... Są i tacy, którzy bronią zaciekle waszej rasy. Mówią: panie, toć on mój sąsiad, zżyci my razem od lat, nigdy nikogo nie ugryzł! Bo wśród wampirów najgorsze jest to, że asymilują się z nami, zachowują, jakby byli częścią naszego społeczeństwa. Są tacy mili i życzliwi, jak wszyscy inni. Aż pewnego dnia nagle nie są. Nie można wam ufać... A jednak wciąż tu stoisz przede mną, mniej lub bardziej żywa. Miałem wielokrotnie okazję cię pozbawić życia, ale tego nie zrobiłem. Czemu? Wiesz może dlaczego? Bo ja nie.

Skończył swój monolog, pozostawiając bardzo nieprzyjemną, zaognioną atmosferę. Stał na wprost wampirzycy, był gotów na każdą jej reakcję. Tak sądził. Na koniec dodał jeszcze:
- Mówisz, że jesteś mi winna przysługę. Oto masz okazję. Zniknij, przepadnij. Niech już moje oczy nigdy cię nie ujrzą. Nie chcę cię zabijać, bo wiem, że mimo wszystko jesteś inna. Nie jesteś taka, jak wszystkie wampiry, które do tej pory poznałam. Tylko dlatego pozostaniesz przy życiu. A teraz idź precz. Krzywdź sobie niewinnych dalej fizycznie i mentalnie, bądź dalej zadufaną w sobie, niedorzeczną kobieta, rób co tylko zechcesz. Byle z dala ode mnie. No co? Czy nie tego właśnie chciałaś?
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Ciemnowłosa zamieniła się w słup soli, słuchając Drake'a. Nie przypuszczała, że tak to się potoczy, że zacznie ją... nienawidzić? Sądziła, że jest po jej stronie, ale widocznie się myliła. Od początku przypuszczała, że ta znajomość nie ma żadnego sensu, teraz miała na to dowód. Prędzej czy później zaczną skakać sobie do gardeł, obwiniając o wszystko. Nieoczekiwanie Noelii zrobiło się strasznie przykro z takiego obrotu sytuacji. Walczyli tak dzielnie z wilkołakiem, żeby teraz się rozejść? Wampirzyca miała swój honor i jeśli człowiek chciał, by zostawiła go w spokoju, to z niechęcią spełni swoją prośbę, ale i tak będzie go śledzić i rozpytywać o niego ludzi. Być może wyjedzie z miasta, ale wybierze się za nim, ale tak, by jej nie widział. Będzie wciąż blisko niego, chociaż nie będzie sobie zdawać sprawy, że go obserwuje. Nic mu nie zrobi, po prostu będzie biernie patrzeć na jego życie. Zranił ją, nie sądziła, że dojdzie do tego. Zaskakujące jest to, że prawie nic nie powiedziała. Oprócz dwóch zdań:
- Nie oceniaj mnie, bo nic o mnie nie wiesz. Nie wiesz, jak to jest żyć w ciele, którego nienawidzisz.
Po czym odwróciła się na pięcie i poszła przed siebie. Nie wiedziała, dokąd idzie ani po co. I tak jej życie nie miało większego celu. Kierowała się do Madlene, sama nie wiedząc, po co. Sądziła, że po prostu nudzi jej się ciągle spacerować po lesie, a tak to przynajmniej będzie miała z kim pogadać. Zastanawiała się tylko, czy szlachcianka w ogóle ją wpuści do pokoju po tym, co wyczyniła, ale jeśli nie, to trudno. Nie będzie się nikogo prosić. Uniosła głowę do góry, krocząc dumnie w kierunku karczmy. Zwróciła tym uwagę paru mężczyzn, którzy raczej byli zniesmaczeni taką wytwornością wśród prostej gawiedzi.
- Ty, co to za jedna? - wychrypiał mężczyzna stojący przy bazarze.
- A, bo ja wiem. Pierwszy raz ją tu widzę - stwierdził niedbale bezzębny staruszek.
- Może pokażemy tej tam, gdzie jej miejsce? - Nadstawił pięści trzeci z mężczyzn.
- Lepiej nie. Wygląda na bogatą - dało się usłyszeć inny głos.
Kobiety też nabrały żółci na twarzy. Większość tutejszych niewiast ubrana była skromnie, gdyż nie stać je było na szykowniejsze stroje. Aż tu nagle, nie wiadomo skąd pojawia się tajemnicza istota ubrana jak na wesele, w strojnej fioletowej sukni z atłasu ze złotymi haftkami z tyłu, które służyły jako zapięcie sukienki. Chłopki wybałuszyły na nią oczy, bo nigdy nie widziały czegoś podobnego. Noelia nie zwróciła na plebs uwagi, dalej szła krocząc dumnie z uniesioną wysoko głową, a gdy zdała sobie sprawę, że ludzie patrzą na nią, uniosła ją jeszcze wyżej i chwyciła się za boki sukienki, co i rusz patrząc na ziemię, czy przypadkiem się nie potknie, formując usta na kształt dzióbka.
- Cóż to za zarozumiała pannica, Haroldzie? - spytała zafrapowana kobieta w średnim wieku i misternie ułożonym koku.
- Nikt jej tu nie zna, pytałem chłopców - odpowiedział jej małżonek półgębkiem.

Niedługo potem Noelia weszła już mniej elegancka do karczmy, bo ktoś jej po drodze podstawił nogę. Runęła jak długa prawie u drzwi oberży, wywołując śmiech niewyrośniętych dzieciaków oraz paru prostych chłopów.
- Plebs, cholerny plebs! - zawołała wściekła. - Krowy doić!!! - ryknęła, ile sił w płucach i podniosła się, następnie zilustrowała wszystkich ludzi wokół od stóp do głów i z gracją godną pozazdroszczenia weszła do karczmy.
- Patrzcie ją, jaka...
- Coś podobnego!
- Ta buta, ta impertynencja! Nie do uwierzenia...
Noelia odwróciła się w kierunku komentujących, chcąc im dopiec. Spytała więc, jak to możliwe, że tak prości ludzie znają takie mądre słowa jak "impertynencja", czym zamknęła im usta. Następnie przekroczyła próg gospody.
- Daj mi pan czerwone wino - zwróciła się do karczmarza niezbyt grzecznie.
- Eee... my nie mamy czegoś takiego, panienko. - Podrapał się po głowie, robiąc krzywą minę. - Bardzo przepraszam, ale dysponujemy tylko piwem i winem gruszkowym. Może skusi się pani?
- Nie, dziękuję. Albo załatwi mi pan czerwone wino, albo nigdy tu już nie przyjdę. - Zawyrokowała ostro, przygryzając wnętrze policzków ze złości i wydymając usta.
Karczmarz wzruszył ramionami trochę zawstydzony, a trochę obojętny na poczynania Noelii.
- No to nie - stwierdził tylko, zajmując się obsługiwaniem innego (dodać trzeba - grzeczniejszego) klienta. W tym momencie na jego twarzy pojawił się szczery i ujmujący uśmiech. Widocznie wolał mniej kłopotliwych gości.
Nie uzyskawszy upragnionego czerwonego wina, udała się na piętro prosto do Madlene. Nastolatka zrobiła dziwną minę, wybałuszając oczy na wampirzycę. Zupełnie się jej tutaj nie spodziewała. Następnie skrzyżowała ręce na piersiach. Nie była zadowolona z jej przyjścia.
Drake
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek - Łowca Nagród
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Drake »

Gdy Noelia odeszła, Drake poczuł się dziwnie. Usiadł na pobliskim kamieniu, próbując ochłonąć z adrenaliny i nerwów. Obejrzał się za wampirzycą, chcąc zobaczyć dokąd pójdzie, ale już jej nie zobaczył. Zniknęła nagle, zupełnie jakby rozpłynęła się w powietrzu. Westchnął. Z jednej strony poczuł ulgę od tego ciągłego biadolenia, ale z drugiej strony zdążył się do niej przyzwyczaić. Teraz, gdy znów został sam, czuł się nieswojo. Długo tak siedział myśląc nad tym, co robić dalej. Porzucił raz na zawsze swoje plany zobaczenia Łez Rapsodii, zwyczajnie mu się odechciało. W końcu stwierdził, że najlepszym wyjściem będzie kierować się na południe szukać zleceń. W końcu był łowcą. Czas już skończyć wychodne i wziąć się do prawdziwej pracy.

Drake wrócił na trakt z zamiarem złapania po drodze jakiegoś wozu, który by go przetransportował do następnego miasta. Powoźnicy często wiedzą też co dzieje się w okolicy, czasem dając mu wartościowe informacje gdzie szukać pracy. Maszerował wzdłuż duktu, kiedy nagle się zatrzymał. Przeklął. Zapomniał płaszcza z karczmy. Uderzył się otwartą ręką w czoło. Biegiem skierował się z powrotem w stronę stolicy. Nie chodziło tu wcale o ubranie, a o jego dobytek, który w nim ukrył. Przez ostatnie wydarzenia w ogóle nie myślał o tym jak głupie było zostawianie go w zwyczajnej szatni razem ze skradzionym dobrem. W torbie wymacał jeszcze parę ruenów z jego własnej sakiewki. Zamierzał opłacić nimi depozyt.

Gdy łowca wszedł do karczmy, zastał wrzawę. Wszyscy dookoła rozmawiali o czymś zawzięcie. Odniósł wrażenie, że coś dziwnego się tu wydarzyło. Nie zważając na to, podszedł do lady, chcąc załatwić swoje sprawy i wynieść się z miasta jak najprędzej. Czeladnik, prawdopodobnie syn karczmarza, zniknął za winklem, grzebiąc w zdeponowanych ciuchach. Drake'owi nie pozostało nic, jak tylko poczekać. Wciąż szargały nim emocje, więc zamówił sobie piwo.
Awatar użytkownika
Noelia
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 54
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Wędrowiec , Artysta , Mieszczanin
Kontakt:

Post autor: Noelia »

Łatwo sobie wyobrazić, co czuła urażona Noelia po słowach Drake'a. Oddaliwszy się od traktu, na którym doszło do całego zajścia, oparła się o drzewo i zamknęła oczy. Miał rację, wiedziała to. Ale nie zamierzała go przepraszać, nie po tym, jak ją zjechał z góry na dół niczym burą sukę. Czuła się fatalnie i najchętniej zaszyłaby się w jakiejś pustelni. Odpoczęłaby od tego całego zgiełku miasta, od ludzi i od wścibskich gapiów. Stała pośrodku dębowego lasku, po czym rozejrzała się wokół. Po tym, jak już chwilę ochłonęła, podbiegła do ścieżki, na której się rozstali, ale Drake'a już tam nie było. O losie..., pomyślała zniechęcona. Nie dziwiła się łowcy, że wyłożył karty na stół. Fakt, zranił ją, ale ktoś musiał ją ustawić. Zachowywała się ostatnio fatalnie, sama nie wiedząc dlaczego. Chwilę spacerowała wzdłuż ścieżki, raz zawracając do miasta, raz udając się w kierunku lasu, nie potrafiąc się zdecydować. Może gdyby wiedziała, dokąd się udał, byłoby prościej. Na pewno by za nim poszła, chociażby po to, by się z niego ponabijać. Eh, ta... ponabijać.... Chociaż zapewne słowo "przepraszam" nie przeszłoby jej przez gardło w takich okolicznościach, to nie śmiałaby się z niego. Niby dlaczego miałaby to zrobić? Uświadomiła sobie, jaki błąd popełniła. Jedyna osoba, która chciała z nią rozmawiać, właśnie sobie poszła od niej precz, bo wampirzyca nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak o sobie. Doszło do niej, że zaprzepaściła coś, z czego mogłaby się zrodzić głęboka przyjaźń. Ale kto mógłby zaprzyjaźnić się z tak wredną i snobistyczną istotą?
Idąc do Madlene, sporo rozmyślała. Po pierwsze, kierowała się tam, by ją przeprosić. Po drugie, planowała spytać ją, czy wie, gdzie udał się Drake. Być może było to irracjonalne myślenie, ale coś podpowiadało jej, że ona może to wiedzieć. A jeśli by nie wiedziała, to przynajmniej się komuś poużala... Zawsze to jakieś rozwiązanie. No i po trzecie, wyjaśni do końca sprawę związaną z Tomem. Nadal była ciekawa, dlaczego szlachcianka nie pisnęła słowem, co może ją spotkać.
Owe rozmyślania dotyczyły jej wnętrza. Kim właściwie był czy jest dla niej Drake? Nikim szczególnym, tak przynajmniej brzmiałaby odpowiedź wedle zasad logiki. Zadając sobie te pytanie, Noelia rzeczywiście tak pomyślała, kierując się tylko i wyłącznie rozumem. Sprawa komplikowała się, gdy do głosu doszło serce, jak zwykle przeciwstawne do racjonalności. Był jej bliski i nic tego nie zmieni, nawet gdyby przeklął ją sto razy, i tak nie potrafiłaby się na niego gniewać. Na tym polega pokrewieństwo dusz. Jej myśli były pochłonięte tym, dlaczego zachowywała się tak niestosownie i głupio, skoro w głębi duszy, Drake jest dla niej ważny? Nie potrafiła do tego dojść - z logicznego punktu widzenia było to niedorzeczne. Ale znając naturę Noelii, im bardziej kogoś lubiła, tym bardziej go odpychała od siebie. Pogubiła się w tym.
Niestety, czar rozmyślał rozpłynął się jak bańka mydlana, kiedy wkroczyła do miasta pełnego chłopstwa i pospolitej gawiedzi. Z niewiadomych przyczyn zaczęli się w nią wpatrywać. Próbowała nie zwracać na to uwagi, ale to było strasznie dokuczliwe. Jedne spojrzenia wyrażały po prostu podziw i lekkie uznanie względem niej, a inne mówiły: "Wynoś się stąd", stanowiły pogardę i nienawiść. Pytanie tylko, za co? Przecież nic im nie zrobiła. Zwyczajnie szła do karczmy, nie wadząc nikomu. Jako że posiadała czuły słuch, potrafiła wychwycić nawet szepty, które na nieszczęście, docierały do jej biednych uszu. A czegoż to się o sobie nasłuchała! Że taka, że owaka, że zbyt wystrojona... Już chciała stanąć na środku placu i wykrzyczeć tym ludziom prawdę o nich, ale uznała, że lepiej zrobi, zachowując resztki honoru. Uniosła wysoko głowę, nie dając im w ten sposób satysfakcji. Co dziwne, to jeszcze bardziej rozsierdziło mieszkańców, tak jakby zazdrościli jej tego, kim jest. "Doprawdy, nie macie czego", przemknęło jej przez myśl, robiąc zatroskaną minę.
Miarka przebrała się, kiedy już przekraczała próg karczmy, a ktoś jej podstawił nogę. Co jak co, ale nie zgadza się na bycie pomiataną. Poniżona, a zarazem niebywale dumna, krzyknęła w kierunku śmiejących się z niej mieszkańców. Jej reakcja wywołała u nich wstyd, nawet nie przypuszczała, że dotrze tym ludziom do sumień. Nie przewidziała jeszcze jednej rzeczy - jej wkroczenie do tej karczmy stanie się prowodyrem początku jej problemów...

Stało się to tak szybko, że nawet nie zdążyła mrugnąć. Straże pojmali ją jakoś krótko po tym, gdy drzwi pokoju otworzyła Madlene. Okazało się, że nie jest sama. Noelia obraziła ją do żywego, co młoda szlachcianka potraktowała jak policzek. Natychmiast powiadomiła kogo trzeba. Nie musiała nawet prosić o ich wstawiennictwo, bowiem goście doskonale słyszeli wyzwiska, jakie padły z ust wampirzycy.
Straże zbliżali się do niej, zaś ona nie miała pojęcia, co robić. Wzywać pomocy? Nic to nie da, gdyż goście nie byli do niej nastawieni pozytywnie. W okolicy pewnie się rozniosło o jej impertynenckich odzywkach względem Madlene, więc najgłupsze, co mogła zrobić, to zrobić z siebie ofiarę. Musiała walczyć. Nawet wiedziała, jakim sposobem. Wiedziała, że to co zrobi za chwilę, odbije się jej czkawką, ale miała inne wyjście? Toteż kiedy pierwszy z dwu strażników już był bliski założenia jej kajdan, kopnęła go w brzuch, używając do tego całej swojej siły. (Warto dodać, że miała na nogach pantofle z metalowym obcasikiem, więc to musiało boleć.) Do drugiego z kolei doskoczyła, biorąc niewielki rozpęd i powaliła go na ziemię. Ciężko nie miała, ponieważ mężczyzna nie ważył zbyt wiele, nie był też z tych silnych. Ot, zwykły początkujący wojak, który postanowił dorobić parę ruenów stojąc na straży. Strażnik zgłupiał. Próbował wstać, ale nie dał rady, bo Noelia siedziała na nim okrakiem, dociskając łokciem jego szyję. W każdej chwili mógł się udusić. Podniósł prawą dłoń w geście kapitulacji, krztusząc się z braku tlenu. Wampirzyca właśnie na to czekała. Jednym sprawnym ruchem zbliżyła usta do jego szyi, wgryzając się w tętnicę, powodując potok krwi. Pokazała drugiemu strażnikowi ostre i zakrwawione kły, w ramach ostrzeżenia. Jegomość krzyknął wniebogłosy i wziął nogi za pas. Podobnie uczyniła Madlene, która przyglądała się biernie całej scenie, drżąc na całym ciele. Uciekając, wrzasnęła do siedzących w pobliżu ludzi:
- Uciekajcie!!! Wampir!!! Wszystkich nas pozabija!
Noelia wytarła rękawem sukni usta i przejrzała się w lustrze. Jej wygląd nieznacznie się zmienił. Uśmiech stał się szaleńczy, jakby nawiedzony, twarz bielsza a włosy ciemniejsze. Przełknęła ślinę, wychodząc z pokoju, w którym do niedawna przebywała Madlene. Czuła do siebie wstręt, że po raz kolejny wykorzystała przewagę, jaką ma nad człowiekiem, jednak została postawiona w takiej sytuacji, że nie widziała innego rozwiązania. Zwłoki mężczyzny leżały krzywo na podłożu. Twarz miał całą w sińcach, nie wspominając o szyi, która prezentowała się wręcz makabrycznie. Noelię zemdliło, to było dla niej za wiele. Oczy byłego strażnika pozostały otwarte, było to wejrzenie kogoś, kto zginął ogromnie cierpiąc przerażony. Wampirzyca poczuła ucisk w sercu. Uklękła przy truchle i zamknęła mu oczy dłonią - chociaż tyle mogła dla niego zrobić. Następnie przykryła go prześcieradłem i chwilę tak siedziała zasmucona, zastanawiając się, jakim był człowiekiem. Wtem mała łza spłynęła po jej chudym policzku i wylądowała prosto na jego twarzy. Gdy zorientowała się, że płacze, szybko starła wierzchem dłoni dowód swej słabości. I właśnie wtedy zobaczyła Drake'a. Początkowo patrzyła na niego, jakby widziała ducha, ale po paru sekundach oszołomienie zniknęło i zdała sobie sprawę, kogo ma przed oczami. Nie wiedziała, co ma zrobić, była przygotowana na wszystko. W jednej chwili, chciała rzucić się mężczyźnie na szyję, sama nie wiedząc dlaczego. Może w ten sposób chciała odreagować napięcie, które w niej narosło. W drugiej zaś czuła, że musi go stąd przegonić, jest przecież złym i ohydnym potworem, który nie zasłużył sobie na znajomość z kimś takim jak Drake. Noelia nie zrobiła nic z tych rzeczy. Zamiast tego odwróciła głowę, co właściwie nie oznaczało niczego. Czuła dojmujący smutek, wręcz pustkę, która obezwładniła jej myśli i zanurzyła się w niej jak w głębokim jeziorze, nie potrafiąc weń pływać. Ostatnim razem była w takim stanie po śmierci swojej babki. Spuściła głowę i zakrywając twarz dłonią, po prostu wstała i pobiegła w kierunku tylnego wyjścia.

Spośród tych wszystkich rzeczy, jakie doświadczyła tego dnia, chyba najgorsze było to, że nie poznała prawdy. Świadomość, że prawdopodobnie nigdy nie przyjdzie jej dowiedzieć się o powodach nielojalności Madlene, całkowicie ją załamała. Poczuła, że coś w niej umarło na zawsze.
.
Zablokowany

Wróć do „Rapsodia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości