Wiszące Domy[Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

Nieliczna grupa Nereid jaka zamieszkuje wyspę swoje schronienia zbudowała właśnie tutaj, na skalach... wiszących w powietrzu. Wszystkie domostwa połączone są szeregiem linowych mostów i drabin. Całość tworzy niezwykłą konstrukcję jaką każdy chciałby zobaczyć.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

[Dom Enitii] Wyczekiwane spotkanie.

Post autor: Enitia »

Enitia była smutna. Nigdy przedtem nie była tak smutna, jak teraz. Gdyby mogła, cofnęłaby czas. Nie przeżyłaby tych wszystkich strasznych rzeczy. Tęskniła za Therannon oraz Tilgorem, jej przyjaciółmi. Nigdy nie miała przyjaciół, a gdy to się zmieniło, zostawili ją. Czuła się trochę zła, a trochę rozczarowana. Nie sposób było dookreślić jej uczuć, gdyż było ich za dużo. Postanowiła wrócić tam, skąd przyszła i zacząć wszystko od nowa. Bez wspomnień, bez tych istot, które dały jej tak wiele. Szczególnie Tilgor. Serce Enitii mocniej zabiło w obecności trytona, ale to już przeszłość. Wiedziała, że nigdy już go nie zobaczy. Oddałabym wszystko, by móc przestać go kochać, myślała rozżalona, idąc w stronę swojego domu. Nie miała daleko. Z Wyspy Syren do Wiszących Domów można pokonać dystans idąc przez las, co uczyniła. Nie miała ochoty na pływanie. Chciała się przejść. Wiedziała, że to zajmie jej więcej czasu, jednak nie spieszyła się. Nie miała do czego. Do pustego domu nie warto się bowiem spieszyć. Ale to wciąż był jej dom - miejsce, do którego mogła wrócić w każdej chwili.
***

Tymczasem Tilgor spał. I śnił. Za zamkniętymi oczyma ujrzał piękną boginię przenajświętszych wód. Miała długie do ziemi włosy w kolorze słomy i powplatane w kosmyki drobne muszelki. Tilgorowi serce zabiło szybciej. Jaka ona była piękna! Duże chabrowe oczy teraz śmiały się do niego, natomiast ładne dłonie machały mu. Postać aż podskoczyła na jego widok, głośno coś krzycząc. Tryton uświadomił sobie, że to do niego woła. To był najpiękniejszy uśmiech, jaki widział.

***

Nereida była coraz bliżej swego domu. Poczuła zmęczenie, ale nie zwalniała kroku. Dzień był ładny, niebo czyste i nie zanosiło się na pogorszenie pogody. Powietrze jednak było dziwnie ciężkie. Bolały ją trochę głowa i mięśnie nóg. Nie wiedziała, czy to przez zmęczenie, czy jakiś czar. Wszystko to możliwe i nic jej nie mogło zdziwić. Różne dziwy chodzą wszak po świecie.
Wtem usłyszała nagle czyjś głos dochodzący zza drzewa:
- Przepraszam, panienko... - odezwał się mocno zachrypnięty głos. Enitia podeszła bliżej i ujrzała wynędzniałego staruszka, tak wychudzonego, że zrobiło jej się go żal. Natychmiast zapragnęła mu pomóc. Uniosła dłoń na znak, że starzec nie musi dokańczać. Ze swojego plecaka wyciągnęła bukłak z czystą, świeżą wodą i bochenek chleba. Podała to staruszkowi. Zatopił swoje słabe i zepsute zęby w pieczywie, oblizując się i popijając łapczywie wodą. Wziął kruchą dłoń nereidy i złożył nań suchy pocałunek.
- Nawet nie wiem, jak ci dziękować, o pani. Gdyby nie twoje dobre serce, pewnie bym tu zmarł... Jak mogę ci się odwdzięczyć? - sapnął starszy mężczyzna i spojrzał z wdzięcznością na Enitię.
- Ależ nic pan nie musi dawać - zaprotestowała i uśmiechnęła się słabo. - Najważniejsze, że panu nic nie jest.
- Czyżby... - Podrapał się po siwej brodzie starzec. - To dlaczego masz oczy takie smutne, droga dziecino?
Enitia uciekła wzrokiem od staruszka. Spuściła głowę i przyznała z cicha:
- Bo się zakochałam... - zaczęła nieśmiało.
- To chyba powód do radości, prawda? - zdziwił się staruszek.
- Niezupełnie... Nigdy go już nie zobaczę. Tęsknię za nim.
- Rozumiem - zamyślił się mężczyzna i spojrzał badawczym wzrokiem na Enitię. - Wyglądasz mi na dobrą dziewczynę. Chyba będę mógł ci pomóc.
***


Tryton obudził się zlany potem od stóp do głów. Okazało się, że spał na mchu i znajdował się na pobliskiej łące. Był całkiem niedaleko Enitii, bo tylko jakieś dziesięć, najwyżej piętnaście kilometrów stąd. Jednak skąd mógł o tym wiedzieć? Nagle zdał sobie sprawę, że istota, o której śnił, to właśnie Enitia. Jęknął głośno, podniósł się z niewygodnego legowiska i szedł przed siebie... nie wiadomo dokąd.

***


Enitia wraz ze starcem imieniem Kleofas udali się do jej domu. Starzec nie mógł dopuścić, żeby ktoś usłyszał ich rozmowę. Nereida zapewniła go, że tutaj nikt ich nie usłyszy. Jej dom znajdował się na samym początku Wiszących Domów i w odległości około pięciuset metrów nie stał żaden sąsiedni budynek.
Starzec uśmiechnął się troskliwie do nereidy i ofiarował jej wiązkę światła uformowaną w kulkę. Po tym, jak dziewczyna zapoznała się z tajemniczą magią, rzekł poważnie:
- Ta kulka wskaże ci lokalizację twojego ukochanego. Tylko uważaj, nie możesz używać jej częściej niż dwa razy dziennie, inaczej się przegrzeje i zepsuje. Nawet magia ma swoje ograniczenia.
- Więc będę mogła zobaczyć Tilgora? - ucieszyła się Enitia, nie dowierzając. - I ta kulka pokaże mi, gdzie on teraz jest?
- Dobrze zrozumiałaś i nie musisz dziękować. Gdybyś mnie kiedyś potrzebowała, wystarczy, że zastukasz w kulkę trzy razy, a zjawię się najszybciej, jak to możliwe. - I zniknął niespodziewanie.

Nereida długo siedziała nieruchomo na krześle w jadalni. Nie mogła uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszała. Jeśli Kleofas nie kłamał, mogła dowiedzieć się, gdzie przebywa Tilgor. Wzięła do rąk złocistą wiązkę światła i wejrzała weń. Po paru chwilach w odbiciu ukazała się twarz Tilgora. A później to, dokąd teraz zmierza.

Niewiele myśląc, Enitia wyruszyła w drogę prawie że pędem.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Na Wyspie Syren nastał poranek. Promienie słońca budziły wszelakie życie od roślin po zwierzęta. Obudziły także człowieka, a właściwie trytona w ludzkiej postaci. Gdy Tilgor ocknął się, ręką wymacał swoją torbę. Znalazł schowany w niej bukłak, pospiesznie go odpieczętował i zanurzył usta w skwaśniałym już winie. Skrzywił się na jego smak, już dawno powinien je wylać. Cudem zmusił się do wstania z chłodnej ziemi, otrzepał się z resztek trawy i mchu. Spojrzał na swoje legowisko. Nie do wiary, że udało mi się zasnąć na czymś równie twardym i cuchnącym jak to. Spanie na kamieniu byłoby wygodniejsze. - pomyślał, rozprostowując gnaty i rozmasowując obolały kark. Rozejrzał się dookoła. Otaczał go las - nic nowego. Padające mu na twarz światło słońca ogrzewało go i odganiało mróz nocy. Przyjrzał się dokładniej otoczeniu. Znajdował się, jak mniemał, na skraju lasu, bo zza drzew widać było pustą przestrzeń, być może jakąś polanę. Nigdzie nie widział rzeki, choć mógł przysiąc, że przed zaśnięciem mył w czymś twarz. Wolał nie roztrząsać tej kwestii, lecz zamiast tego poszukać źródła wody. Zaschło mu w gardle, a ohydny ocet, który niegdyś był winem, nadawał się tylko do wylania. Tak też zrobił, po czym zebrał swoje rzeczy, poprawił pomniejszony trójząb u pasa i ruszył przed siebie.

Tilgor czuł się naprawdę bardzo dziwnie ostatnimi czasy. Odkąd wraz z jego byłymi towarzyszami rozstali się i rozpierzchli każdy w swoim kierunku, z dnia na dzień czuł coraz większą pustkę. Jak to możliwe? - pytał sam siebie. - Tyle lat podróżowałem w samotności, a teraz, gdy znów jestem sam, brakuje mi towarzystwa. Nie powinno tak być. A może właśnie powinno? Może lata odosobnienia, poznawania świata na własną rękę spowodowały tęsknotę, której do tej pory nie odczuwałem? Nie wiem, wiem za to, że beznadziejnie jest tak nie móc do nikogo otworzyć gęby. He, to by wyjaśniało moje sny... Ech, ile bym dał, żeby kogoś spotkać.

Doszedł do miejsca, które wcześniej uważał za polanę. Gdy jednak stanął na skraju lasu, doznał szoku. Ujrzał bowiem miejsce zwane Wiszącymi Domami. Było to zjawisko przedziwne, albowiem lewitowały tutaj ogromne odłamki skalne, które były otoczone przez góry, które nagle kończyły się przepaścią. Jeszcze dziwniejsze było to, że na owych odłamkach mieszkańcy wyspy budowali swoje domy, łącząc je z innymi siecią linowych mostów, tworząc swoistego rodzaju miasto. W głównej części były to nereidy, choć z tego co wiedział, nie tylko. Widok piękny, zapierający dech w piersiach. Tryton widział już Wiszące Domy nie raz i nie dwa, bywał w sercu wyspy w trakcie swych wędrówek, lecz za każdym razem wywoływały w nim one podziw. Westchnął. Gdy już się napatrzył, choć i tak ciężko mu było oderwać wzrok, postanowił udać się do jednej z widocznych spadających rzek. Rzeki te brały swoje źródło w górach otaczających odłamki skalne i tworzyły niewielkie wodospady, gdy docierały do krawędzi przepaści. Woda spadała na dno leja, nad którym Domy lewitowały, by tam prawdopodobnie kontynuować swój bieg. Ciężko było z tej wysokości jednoznacznie stwierdzić, co znajduje się tam, na dole.

Tryton prawie że dobiegł do jednej z takich rzek, poganiany przez pragnienie. Gdy wreszcie dotarł na miejsce, nie myśląc już o niczym, zaczął łapczywie pić płynącą, chłodną wodę. Przez dobre minuty zaspokajał swoje pragnienie, by wreszcie odetchnąć z ulgą i przetrzeć usta rękawem. Spojrzał na swoje ręce, a potem na odbicie swojej twarzy w tafli wody. Był cały brudny po wielu znojach podróży i nocach przespanych na dworze. Rozejrzał się, czy żadna z Nereid akurat nie przechadzała się w pobliżu, po czym, chowając się w pobliskich zaroślach, rozebrał się do naga i wskoczył do wody. Nie zmieniał się jeszcze w postać trytona, albowiem nie mógłby się dokładnie umyć. Brud pozostałby na jego ciele nawet po przekształceniu, a nie miał tak długich rąk, by sięgnąć każdego cala swego ogona. Zanurzył głowę i rękami powybierał z włosów piach i drobiny roślin. Gdy tak swawolnie kąpał się w rzece, nagle usłyszał szelest. Serce mu stanęło, szybko wyszedł z wody i schował się za krzakiem. Wytężył słuch i usłyszał zbliżającą się osobę. Ktoś biegł i choć pewnie jeszcze był daleko, to zmierzał w jego kierunku. Przerażony nagim spotkaniem z wściekłą nereidą, rzucił się ku swoim ubraniom i pospiesznie założył spodnie na swoje mokre nogi. Nie zdążył jednak nawet dobrze zapiąć rozporka, gdy ujrzał już zbliżającą się smukłą sylwetkę. Nie wiedząc, co robić, spanikowany wskoczył z powrotem do wody. Nie przekształcił się w formę trytona, mając nadzieję, że ten ktoś tylko przechodzi i nawet go nie zauważy, albowiem zmiana postaci równałaby się zniszczeniu jego jedynych, już i tak w kiepskim stanie spodni. Zapomniał jednak o swoim amulecie, który zostawił wraz z torbą i resztą ciuchów w zaroślach, przez co jego spodnie kompletnie zamokły. Nie był do tego przyzwyczajony, wiedział, że będzie je musiał suszyć.

Trzymał się blisko dna koryta rzeki, jednak już po chwili zaczęło mu brakować powietrza w płucach. Wytrzymał tyle, ile mógł, a później wypłynął na powierzchnię z nadzieją, że przechodzeń już poszedł. Wypuszczał powietrze i gwałtownie je wciągał. Rozejrzał się i zobaczył, że wystraszył postać stojącą w krzakach, w których zostawił rzeczy. No to pięknie... - przeszło mu przez myśl - Teraz jestem już całkiem... Przerwał. Zmarszczył brwi, wytężył wzrok. Nie wierzył w to, co widzi. Oto przed nim stała piękna kobieta o włosach jak morskie fale, o twarzy cudownej jak odbicie księżyca. Znał tę kobietę.
- Enitia? - zapytał z niedowierzaniem. - To ty?
Przez moment wydawało mu się, że znowu ma zwidy, ale wytaszczył się na brzeg i stanął na nogach. Osoba stojąca przed nim była prawdziwa i rzeczywiście była to nereida Enitia.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

Wiązka światła pokazała, że Tilgor znajduje się całkiem niedaleko stąd. Enitia była pewna, że niedługo się spotkają. Zastanawiała się, co z Therannon, ale na tę chwilę najważniejsze było spotkanie się z trytonem. Kulka podskoczyła parę razy, gdy nereida wzięła ją do rąk. Zobaczyła w jej odbiciu wybudzającego się ze snu Tilgora. Wyglądał dość mizernie, włosy w nieładzie, potargana koszula, pogniecione spodnie, dostrzegła też kilka małych ranek na nogach i rękach, jakby spał na jeżowcu. Przyspieszyła kroku, udając się w kierunku polanki w lesie. Szła tak kilka minut, jednak Tilgora nigdzie nie było. Jak to jest możliwe?, zastanawiała się, stojąc oniemiała na środku łąki. Czyżby Kleofas mnie oszukał? Magia powinna wskazywać położenie Tilgora, tymczasem jego tutaj nie ma. Prawda okazała się prostsza, niż myślała Enitia. Otóż tryton zdążył się już przemieścić w innym kierunku, czego nie zarejestrowała wiązka światła. Musiało to przebiegać bardzo szybko, to znaczy młodzieniec pewnie biegł i doszło do zakłócenia fal elektromagnetycznych pomiędzy nim a kulką. Enitia postanowiła ponowić próbę i zajrzała weń jeszcze raz. Tym razem jej oczom ukazał się kąpiący mężczyzna, dodajmy, że nagi, co spowodowało, że nereida natychmiast się zarumieniła. Nie widziała go, rzecz jasna, od pasa w dół, jednak widok jego klatki piersiowej wystarczył, żeby policzki nimfy wodnej zaróżowiły się. Jako że dziewczyna znała już położenie Tilgora, czym prędzej pobiegła w kierunku rzeki, płynącej przez większą część Wiszących Domów.

Enitia szła szybkim krokiem przez las. Promyki słońca muskały jej bladą skórę, sprawiając, że delikatnie się brązowiła. Wokół słychać było szum wodospadów - wystarczyło podążać wzdłuż nich, by znaleźć się przy rzece. Do nozdrzy nereidy docierała nawet z tej odległości woń szyszek i mchu. W połączeniu z zapachem świeżej wody była to bardzo ciekawa kompozycja. W odległości około stu metrów dostrzegła Tilgora stojącego za krzewem, usiłującego włożyć spodnie na swoje siedzenie. Enitię rozbawił ten widok, ale nie chciała spłoszyć młodzieńca. Jednak chęć zobaczenia przyjaciela zwyciężyła, więc przyspieszyła kroku.

- Tilgor! - zawołała do niego. - Tak, to ja, nie poznajesz mnie? Co ty tu robisz? - ucieszyła się i już chciała pomóc trytonowi wydostać się z rzeki, jednak zdążył już z niej wyjść. Zauważyła, że jego spodnie są doszczętnie przemoczone, więc zaprosiła go do siebie celem wysuszenia ubrania.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

- Enitio! Jak się cieszę, że cię widzę! - trytonowi kamień spadł z serca. Ponadto, bardzo uradowała go obecność starej znajomej. - Tyle czasu cię nie widziałem, cóż za miła niespodzianka!
Enitia zauważyła, że tryton jest cały mokry, toteż zaprosiła go do siebie do chatki, aby tam osuszyć ubrania i siebie. Tryton jak najbardziej się zgodził. Podbiegł do swoich rzeczy, chowając wszystkie wypadłe z torby, a zbędne w podróży przedmioty z powrotem. Pospiesznie zarzucił koszulę i wdział buty. Zauważył, że wszystkie te rzeczy są niebywale brudne, było mu przez to odrobinę wstyd. Wystarczyło spojrzeć na nereidę, aby dostrzec, że bardzo dba o swój wygląd. Przywdziana biel jest nieskazitelna, tak jak jej cera i włosy. Nagle trytonowi przypomniały się te wszystkie sny, które ostatnio miewał. Przecież był to nie kto inny, a własnie Enitia! Czyżby moje sny były prorocze? Nie zastanawiał się jednak nad tym teraz, chciał nacieszyć się towarzystwem przyjaciółki. W końcu tyle czasu podróżował sam. Miło wreszcie móc z kimś porozmawiać. Założył torbę na ramię i chwycił leżący na ziemi miniaturkę trójzębu. Zakręcił nim parę razy dookoła dłoni, umysłem wyzwalając zawartą w nim magię. Nagle trójząb zaświecił się jasno i momentalnie zwiększył do naturalnych rozmiarów. Tryton stanął podpierając się na nim.
- Możemy ruszać - rzekł ochoczo.
Szli przez górzysty teren, który raz był łagodny, a raz stromy. Musieli nawzajem sobie pomagać, aby pokonywać niektóre odcinki trasy. Już po krótkim czasie trafili na jeden z mostków linowych łączących Wiszące Domy z resztą wyspy.
- Panie przodem. - Ustąpił szarmancko miejsca, wskazując dłonią kierunek. Enitia z uśmiechem na ustach ruszyła pierwsza, a on tuż za nią, oczywiście wcześniej zmniejszając i chowając trójząb. Mostek prowadził pod górę, toteż Tilgor przed sobą widział tylko plecy towarzyszki. No, i nie tylko plecy, rzecz jasna. Most wydawał się być niezmiernie długi, więc by umilić drogę, zapytał:
- Od jak dawna mieszkasz tutaj? To musi być szalenie ciekawe, mieszkać na latającym głazie. Sąsiadki są znośne?
Nie wiedzieć czemu, Tilgor nagle przypomniał sobie wszystkich jego ostatnich towarzyszy. O ile życie maga i kotołaczki nie ciekawiło go za bardzo - pewnie wrócili do swoich stron, by dalej wieść spokojne życie - o tyle życie Ther'Annon było dla niego zagadką.
- Masz jakieś wieści od Ther'Annon?
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

Nereidzie nie przeszkadzał stan Tilgora. Widziała, że nie jest mu na rękę, iż przyszedł do niej w brudnym i mokrym ubraniu. Kobieta przed wejściem do jej chatki podała trytonowi ręcznik. Mężczyzna stanął na kupce piasku i, zasłaniając się ręcznikiem, zdjął mokre spodnie. Kiedy zawiązał kawałek tkaniny wokół bioder, Enitia podeszła do niego, wzięła spodnie i powiesiła je na sznurku na pranie. Tilgor podziękował swojej przyjaciółce, następnie weszli do środka domku. Wnętrze okazało się całkiem przytulne i jasne. Czuć było lekką wilgoć, stąd nawet, jeśli na zewnątrz panował upał, w chatce było raczej chłodno. W chałupce znajdowały się trzy małe pokoiki wraz z łazienką, równie niewielką. Pierwszy z nich, na lewo od drzwi wejściowych, bogaty był w dębową, ciężką szafkę z półkami, na których znajdowały się książki. Jak dowiedział się Tilgor, przeróżne, od przygodowych po te naukowe. Enitia sama nie wiedziała, po cóż je tu wszystkie trzyma, bowiem nie czytała ich zbyt często. Nimfa przyznała, że trzyma te książki po to, by zrobić dobre wrażenie na gościach. Nie było to może zbyt mądre ani głębokie, ale Enitia miała już takie swoje małe dziwactwa, których nie sposób było zrozumieć do końca. Szło się domyśleć, że nereida nie spędza w tej izbie zbyt wiele czasu - po idealnym porządku i nienagannie zasłoniętych kotarach. Drugim pomieszczeniem była jadalnia połączona ze skromną kuchnią. Na środku znajdowało się palenisko wraz z kilkoma glinianymi garnkami. Tilgor dostrzegł również małą rozsuwaną szafkę na sztućce i miski. Wnętrze to wyglądało ładnie i schludnie, bez zbędnego przepychu czy poczucia, że gospodarz jest kimś majętnym - ot, skromny wystrój gwarantował swobodę i komfort. Z kolei ostatni pokoik służył wyłącznie do siedzenia przy herbatce, rozmów i innych tego typu rzeczy, którymi można było uraczyć gościa. Krótko mówiąc, była to najzwyczajniejsza w świecie komnata z oszklonymi drzwiami i prostym wystrojem. Na ścianie wisiał mały obrazek, stworzony prawdopodobnie przez jakieś dziecko albo tak tylko się zdawało Tilgorowi. Enitia oprowadziła go po swoim niewyszukanym dorobku życia, następnie zaprosiła go do pokoiku dla gości. Podała przyjacielowi wodę z cytryną, jako że niczego innego nie miała w swoich zapasach. Poczęstowała go również skąpym posiłkiem, składającym się z owoców i warzyw. Nereida tutaj mogła pochwalić się swoim poczuciem estetyki, bowiem owoce i warzywa ułożyła na kształt róży. Widząc, że trytonowi smakuje, Enitia uśmiechnęła się do niego, jeszcze upewniając się, czy to, co mu przygotowała, było zjadliwe. Tryton dostrzegł obite jedwabiem krzesła w pokoju, gdzie siedzieli. Widząc zaskoczoną minę mężczyzny, jasnowłosa wyjaśniła, że czasami chodzi do portu, gdzie można dostać od wędrujących handlarzy tego typu wyroby.

Enitia poszperała w swym kuferku na ubrania znajdującym się w jednym z pokoi. Znalazła to, czego szukała, mianowicie dosyć solidne i niezbyt zniszczone spodnie ze skóry, po czym skierowała Tilgora do łazienki, by mężczyzna je przyodział. Zauważyła, że jej przyjaciel nie ma również koszuli, i o to też zadbała. Tryton po kilku minutach wyszedł z umywalni - miał na sobie jasną koszulę z lnu zapinaną na guziki. Podziękował nimfie za okazaną mu dobroć.
- To twój trójząb? - zdziwiła się radośnie Enitia, pytając trochę głupio. Cóż, zrobił na niej wielkie wrażenie.
Kiedy udali się w wędrówkę po Wiszących Domach, zauważyła, że Tilgor ani trochę się nie zmienił. Cieszyła się z jego obecności. Był taki jak dawniej: uprzejmy, szarmancki i wesoły. Zadawał jej mnóstwo pytań odnośnie mieszkania w tej okolicy, co szczerze radowało Enitię. Bardzo chciała mu o wszystkim opowiedzieć, pragnęła również wyznać młodzieńcowi, co do niego czuje. Strach przed odrzuceniem okazał się jednak silniejszy, stąd nie powiedziała nic na ten temat. Postanowiła, że przyzna się do swego uczucia, jak już będzie pewna, że jest to odwzajemnione. Nie była tylko pewna, czy kiedykolwiek się tego doczeka.
- Od jak dawna mieszkasz tutaj? To musi być szalenie ciekawe mieszkać na latającym głazie. Sąsiadki są znośne? - usłyszała. Widziała, że Tilgora bardzo ciekawi tutejsza kraina, co zresztą nie dziwiło Enitii. Wiele istot czuło się tu jak w niebie, głównie przez jej niezwykłą prezencję. Lewitujące kawałki skał, po których chodzili, czyniło z Wiszących Domów niepowtarzalne, choć zarazem dziwaczne miejsce.
- Mieszkam tu dobry szmat czasu. Nie pamiętam nawet, kiedy tu się wprowadziłam. - Uśmiechnęła się uroczo, poprawiając swoje długie blond włosy. - Odziedziczyłam ten domek po innej nereidzie, której pomagałam. Niestety, zmarła przed laty, pozostawiając mi w spadku ten oto domek.- Wskazała ramieniem w stronę swojego dobytku. - Sąsiadek tu nie ma, mieszkam na pustkowiu. W odległości około pół kilometra nie ma tutaj ani jednej mieszkającej istoty. Panują tu cisza i spokój, czasami aż za bardzo jest to widoczne, stąd często udaję się w podróż, by nie odczuwać tak tej samotności - wyjaśniła w zamyśleniu.
Rozmawiali tak bardzo długo, spacerując i śmiejąc się co jakiś czas. Okazywali sobie sympatię na każdym kroku, zaś Tilgor słuchał nereidy bardzo uważnie, co jakiś czas zadając kolejne pytanie. W końcu zapytał o Ther'annon.
- Nie mam pojęcia, gdzie ona się podziewa - odpowiedziała posmutniałym głosem. - Mam jednak pewną rzecz. Może nam pomóc się do niej dostać, ale musimy spróbować dopiero jutro.
Enitia wyciągnęła z małej torby wiązkę światła, będącą podarunkiem od Kleofasa. Opowiedziała mu, jak pomogła staruszkowi, ratując mu życie, czym on odwdzięczył się tą właśnie złotą kulką.
- To dzięki niej cię znalazłam, Tilgorze. Być może uda nam się odnaleźć Ther'annon, wykorzystując tę magię. Musimy jednak zrobić to następnego dnia, gdyż nie można jej nadużywać, a już wykorzystałam jej moc na odnalezienie ciebie. Ta czarodziejska kuleczka w swym odbiciu, ukazuje czyjeś położenie.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Tryton podziękował za nowe ciuchy, po czym zamknął się w łazience. Bardzo mu się podobało w chatce Enitii - była mała i skromna, ale za to miała w sobie coś swojskiego, dzięki czemu czuło się tu bezpiecznie. Sama Enitia też okazała się miła i sympatyczna. Próbował sobie przypomnieć, jaka była kiedyś i doszedł do wniosku, że dokładnie taka sama, choć z powodu pewnych okoliczności nie zawsze była szczęśliwa. Teraz jednak promieniała z radości. To dobrze - stwierdził krótko. Tilgor podszedł do lustra i przyjrzał się sobie. Trochę już przydługie włosy sięgały mu prawię do ramion, a twarz przyozdabiała krótka szczecina. Nie ścinał ich naprawdę bardzo dawno temu i choć trytonom nie rosną one tak szybko - w ciągu życia nie powinien ich ścinać ani razu, wszakże po długości włosów i brody rozpoznaje się wiek i status społeczny - to przebywając tak długo w ludzkiej postaci jego ciało zaczęło się zmieniać, przystosowywać. Tilgor ubrał się w nowe ciuchy. Koszula była trochę za ciasna, opinała jego ciało, naciągając guziki, nie przeszkadzało mu to jednak. Spodnie leżały idealnie.

Gdy wyszedł z łazienki, ujrzał, jak nereida trzyma jego miniaturowy trójząb. W pierwszym momencie się przestraszył i rzucił w jej stronę, ale gdy ujrzał jej zdziwione spojrzenie, nagle coś zrozumiał i tylko się zaśmiał.
- Wybacz, to nie jest zwykła broń. - Wziął od niej trójząb i wyzwolił jego magię, tak, że znów pojawił się w swojej pełnej wersji. - Dostałem go od swojego ojca. Trójząb jest czuły na aurę, może być dzierżony tylko przez istotę morską. Dlatego tak zareagowałem, gdybyś nie była nereidą, te łuski - w tym momencie zaprezentował gładką rękojeść - przebiłyby ci dłonie na wylot. Byli już tacy śmiałkowie...

Długo jeszcze spacerowali i rozmawiali o swoich przeżyciach, których doświadczyli od ostatniego spotkania. Było bardzo miło, Tilgor poczuł się komfortowo. Nie umknęło mu również uwadze podejrzane zachowanie Enitii. Wiedział, że pobyt u niej bardzo dobrze mu zrobi. Gdy w końcu nastała chwilowa cisza, którą wykorzystał, aby zapytać o Ther'Annon. Enitia wyraźnie pochmurniała. Szybko pożałował, że o niej wspomniał. Wtem, nereida go zaskoczyła. Wyciągnęła z torby jakiś dziwny przedmiot. Była to jasno świecąca kula, jakaś magiczna energia, która mimo swojej niematerialnej postaci pozwalała się przemieszczać za pomocą dłoni. Dziewczyna zaczęła mu opowiadać o magu Kleofasie, który jej go podarował w podzięce.
- To dzięki niej cię znalazłam, Tilgorze. Być może uda nam się odnaleźć Ther'Annon, wykorzystując tę magię. Musimy jednak zrobić to następnego dnia, gdyż nie można jej nadużywać, a już wykorzystałam jej moc na odnalezienie ciebie. Ta czarodziejska kuleczka w swym odbiciu ukazuje czyjeś położenie.
- Czyli to nie był przypadek, że mnie znalazłaś? - zdziwił się, choć nie wiedzieć czemu uśmiech wcisnął mu się na twarz. - Jak to działa? Czemu musimy czekać aż do jutra?

Tilgor po dłuższym zastanowieniu nabrał podejrzeń do postaci Kleofasa i do jego dobrodusznej magii. Z doświadczenia wiedział, że magowie to podstępni ludzie, którzy wykorzystują swoją wyższość nad innymi dla własnych celów. Postanowił jednak swoją teorię zatrzymać dla siebie, póki co.

Tryton stwierdził, że skoro dopiero następnego dnia będzie można skorzystać z magii, będą musieli przenocować w domu Enitii. Spojrzał za okno. Choć słońce świeciło jasno, już dawno minęło południe, zbliżając się do horyzontu.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

        Enitia ani przez chwilę nie podejrzewała Kleofasa o niecne plany względem niej. Była na tyle prostolinijna, iż większość rzeczy była dla niej czarna albo biała. Spojrzała z zachwytem na energię magiczną, którą od niego dostała i uśmiechnęła się z satysfakcją. Tilgorowi wyjaśniła, iż mag przestrzegł ją przed zbyt częstym korzystaniem z tej magii. Nie mogli więc dzisiaj zajrzeć w jej odbicie. To jej jakoś nie przeszkadzało. Nereida uświadomiła sobie, że już powoli przestaje tęsknić za Ther'Annon. Może tak miało być?, rozmyślała morska istota, idąc z Tilgorem w kierunku jej chatki. A co, jeśli Ther'Annon wcale nie chce nas widzieć? Może specjalnie zniknęła? Enitia przez jakiś czas nic nie mówiła, pochłonięta swoimi myślami. Tryton musiał to zauważyć, bo kilka razy zawołał jej imię. Kobieta spojrzała na niego - miał zmarszczone czoło i lekko skrzywione usta, domyśliła się, że się o nią martwi. Przeprosiła za chwilowe "wyłączenie" się z rozmowy i wytłumaczyła towarzyszowi, że ma jakiś dziwny dzień.
- A właściwie to jak znalazłeś się w Wiszących Domach? - spytała Tilgora. - Straciłam poczucie czasu, jak długo nie mieliśmy ze sobą kontaktu? - Brzmiało jej następne pytanie. Teraz ona była ciekawa kilku rzeczy.
Po kilkunastu minutach byli już w domku Enitii. Ponownie usiedli w pokoiku dla gości. Nereida spytała, czy po tych paru godzinach spaceru jej gość zgłodniał, jednak uzyskała odpowiedź przeczącą. Nie była to jeszcze pora do spania, jednak przygotowała mu w izbie z szafką na książki posłanie. Wyciągnęła z komody świeżą, wykrochmaloną pościel, na szybko zmieniła ciężkie kotary (z pomocą Tilgora) na lekkie i ładnie pachnące białe firanki. Dzięki temu w pokoiku było więcej światła.
- Rozgość się - zaproponowała mężczyźnie. - Możesz w każdej chwili przyjść do mnie do pokoju obok, bo ja dziś nie zmrużę oka. Boli mnie głowa od rana, jednak dolegliwość nasiliła się, odkąd mam przy sobie tę wiązkę światła... Nie mam pojęcia, dlaczego tak się dzieje, ale niepokoi mnie to. Idę tymczasem się na chwilę położyć, może migrena minie.
        I tak też zrobiła. Tilgor rozsiadł się w wygodnym, głębokim fotelu i wziął książkę znajdującą się na najwyższej półce. Jak tylko wszedł do tego pomieszczenia, to właśnie ona przyciągnęła jego uwagę. Była bowiem nieco wysunięta do przodu, wystając za krawędź półki. Przedmiot okazał się małą książeczką oprawioną w twardą skórę. Najdziwniejsze było to, że miała złoty kolor i właśnie ten fakt przykuł uwagę trytona. Zastanowił się, czy w ogóle ma otwierać księgę. Nie wiem, co jest w środku. Tak naprawdę może to być pamiętnik Enitii, skoro ta książka stała bardziej wysunięta od reszty... Mężczyzna chwilę bił się z myślami, w końcu, zwyciężyła ciekawość. Nie zdążył do końca jej otworzyć, gdy na podłogę poszybował rysunek, prawdopodobnie wykonany przez nereidę. Tilgor podniósł szkic i bardzo się zdziwił, gdyż przedstawiał jego samego. Wprawdzie nie była to rycina kropka w kropkę podobna do niego, ale postać trzymała trójząb, który dzisiaj zwrócił uwagę Enitii. Tryton ponownie się zamyślił. Ta praca wywołała uśmiech na jego twarzy, tym bardziej, iż wyglądała tak, jakby narysowało ją siedmioletnie dziecko. Kontury były rozmyte, zaś szczegóły niezbyt dopracowane. Całość sprawiała wrażenie niedokończonej i robionej na szybko, chociaż mógł się mylić.
        W tym samym momencie Enitia śniła. Jej zamkniętym oczom ukazała się mroczna, pozbawiona żywych istot kraina. Stała na środku jakiegoś pustkowia, po chwili zaś biegła w nieznanym kierunku. Krajobrazowi towarzyszyła grobowa muzyka przemieszana z uderzaniem bębnów. W oddali słychać było również roznoszące się echem zawodzenie wilków. Śniąca nereida przygryzła wargi ze strachu, natomiast jej senne odzwierciedlenie nadal biegło, ale... w miejscu. W pewnym momencie coś chwyciło ją za plecy. Upadła.
        Enitia wybudziła się z koszmaru po jakichś piętnastu minutach. Początkowo nie mogła się otrząsnąć z dziwnego wrażenia, iż już kiedyś odwiedziła ową krainę. Ale kiedy to mogłoby być? Nie sposób było jej sobie przypomnieć. Nagle uświadomiła sobie, że jest głodna. Wstała z pewną dozą strachu, na ramionach i nogach miała gęsią skórkę, zaś oczy były przekrwione i podkrążone. Szła do kuchni, stawiając niepewnie kroki, czując silny ból nie tylko głowy, ale również nóg. W końcu wyciągnęła bochenek chleba i nóż, chcąc go pokroić na kawałki i posmarować masłem. Coś jednak nie pozwoliło dokończyć tej czynności. Silne, wręcz nasilające się pragnienie ujrzenia śpiącego Tilgora nie dawało jej spokoju. Zmieniła przeto swój kierunek, idąc prosto do pokoju, gdzie leżał. Kobieta nie zarejestrowała w swej świadomości, iż wciąż ma w ręku ostry nóż. Najważniejsze było zobaczenie trytona i upewnienie się, że nic mu nie jest. Ten koszmar mógł pochłonąć i jego! Wtem w oczach Enitii pojawił się obłęd. Przekroczyła próg izby z nieodpartym wrażeniem, że mężczyzna znajduje się w niebezpieczeństwie. Nawet nie pomyślała, że tym zagrożeniem może być nie kto inny, jak ona...
        Mimo że podeszła do Tilgora najciszej, jak umiała, ten nagle poruszył się niespokojnie. Nimfa wstrzymała oddech, jednakże, na szczęście, mężczyzna nie wybudził się ze snu. Przynajmniej na razie. Tak słodko wygląda, gdy śpi..., rozmarzyła się Enitia. Zbliżyła się do niego, stojąc nad jego śpiącym ciałem.
- Mój Tilgor... - powiedziała na głos, po czym przyłożyła zimną dłoń do jego równie chłodnego policzka. W tym samym momencie tryton obudził się ze snu z przerażeniem w oczach. Dostrzegł bowiem nóż.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

To był pierwszy sen od dawna, w którym nie pojawiała się - jak już zrozumiał - Enitia. Śniła mu się wielki sztorm. On sam był pod wodą, widział jednak, jak statek obraca się do góry nogami i łamie na pół. O dziwo, nie było na nim żadnych ludzi. Wtem z dna oceanu wynurzyły się ogromne macki. Było ich osiem. Oplotły się dokładnie dookoła statku i wciągnęły go pod wodę. Nagle pojawiła się jeszcze jedna macka - ta była o wiele mniejsza. Zbliżała się teraz do Tilgora, a konkretniej do jego twarzy. Im bliżej była, tym bardziej przypominała niebieską dłoń. W końcu dotknęła jego policzka, zaskakując swoim chłodem.

***

Tilgor obudził się, lecz dalej czuł chłód na policzku. Ręką wyszukał swojej twarzy, ale natrafił na gładką, miękką powierzchnię. Może jeszcze śnił? Otworzył oczy. Ujrzał nad sobą zarumienioną Enitię. Jedną dłoń trzymała mu na policzku, natomiast w drugiej...
- Na dno oceanu, co ty wyrabiasz?! - wrzasnął niemal.
Jego pobudka widocznie zdezorientowała dziewczynę, postanowił to wykorzystać. Drugą ręką złapał jej rękę, w której trzymała nóż. Był silniejszy od niej, toteż przewrócił ją na plecy i objął nogami. Przycisnął jej nadgarstki do podłogi. Nóż z metalicznym szczęknięciem upadł poza zasięgiem jej rąk. Wszystko wydarzyło się tak szybko, że Enitia nie zdążyła nawet nic powiedzieć. Tilgor patrzył ze zdziwieniem i przerażeniem na jej zszokowaną twarz. Oczy miała przymknięte, jakby zamglone. Nie patrzyła na niego, choć miała skierowany ku niemu wzrok. Zupełnie jakby był niewidoczny.
- Co tu się dzieje? - wydusił z siebie, trochę głośniej niż zamierzał. Był zły.
- Nie, nic, znaczy, ja... nie chciałam... Ja tylko... - wyjąkała nereida, nie będąc w stanie sklecić nic sensowniejszego.
Tryton spojrzał na leżącą na ziemi broń. Zwyczajny nóż kuchenny błyszczał się w świetle księżyca. Przełknął ślinę, gdy wyobraził go sobie wbitego w serce.
- Po co ci ten nóż? Chciałaś mnie zabić?! - rzekł teraz już mniej agresywnym tonem, bardziej przebijało się przezeń niedowierzanie. Nereida zaczęła nerwowo oddychać i błądzić wzrokiem we wszystkich kierunkach. Wreszcie wrzasnął: - Odpowiedz mi!

W tym momencie wszystko ucichło. Jej oddech momentalnie się uspokoił, naprężone ciało rozluźniło. Enitia zamrugała parę razy, po czym otworzyła oczy szeroko. Patrzyła na jego wściekłą twarz. Choć pamiętała, co się stało, nie miała kontroli nad tym, co robiła. Chciała mu to wytłumaczyć, wyjaśnić, na pewno by zrozumiał. Niestety emocje wzięły górę i nereida wydała z siebie piskliwy jęk i rozpłakała się na dobre. W trytonie coś pękło. Poczuł się zmieszany, zdenerwowanie mu przeszło, pozostał tylko żal do chlipiącej jak dziecko dziewczyny. Westchnął głęboko. Puścił jej nadgarstki, zszedł z niej. Pomógł jej się podnieść i przytulił do siebie.
- Już dobrze, ciii... - Ściskał jej szczupłe ciało, ręką głaszcząc po głowie. Enitia wpadła w histerię, nie mogąc wziąć oddechu inaczej, jak przez zdawkowe, urywane porcje.
Trwali tak przytuleni do siebie na klęczkach. W końcu uspokoiła się i Tilgor chciał ją puścić. Nie udało mu się to, bo dziewczyna przycisnęła go do siebie jeszcze mocniej. Uśmiechnął się do siebie i pozwolił jej na to. Jest roztrzęsiona. - pomyślał.
- A teraz na spokojnie. Co się stało?
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

Powalona na ziemię Enitia nie mogła złapać tchu. Zanosząc się od płaczu, nie potrafiła pozbierać własnych myśli. Łomoczący ból w klatce piersiowej i na skroniach nie dawał o sobie zapomnieć, czyniąc z nereidy coś w rodzaju bezwolnej marionetki. Naraz zdała sobie sprawę ze swej niemocy. Była tak słaba, że nie potrafiła wstać o własnych siłach. Co się ze mną dzieje?, przerażona wpatrywała się w Tilgora, ale trudno jej było spojrzeć mu w oczy. Nie rozumiała, jak do tego doszło. Idąc za wzrokiem trytona, skierowała oczy na leżący na ziemi nóż. Wstrząśnięta tym widokiem Enitia zastanawiała się, jak to możliwe, że miała ze sobą ten przedmiot? Usiłowała przypomnieć sobie moment, kiedy wzięła go do rąk. Wreszcie przypomniała sobie, czego nie omieszkała powiedzieć Tilgorowi.
- Miałam przerażający sen - zaczęła przytłumionym, cichym głosem. - Śniła mi się jakaś mroczna kraina i że biegłam... A potem ktoś mnie złapał za ramię, tak nagle, boleśnie. I obudziłam się. Poczułam głód, wstałam. Bolała mnie strasznie głowa, wręcz pulsowała. - Wskazała swoją lewą stroń. - O, tutaj. Nogi miałam jak z waty.
Głos Enitii stopniowo zmieniał swój tembr. Kończyła swoją opowieść przejęta, jednak nie była przestraszona. Opowiedziała Tilgorowi, jak udała się do kuchni celem przyrządzenia sobie prostego jadła. Że wyciągnęła nóż, gdyż chciała pokroić chleb na kawałki. Ale coś kazało jej pójść do trytona, by sprawdzić, czy nic mu nie jest. Sama nie wiedziała, czemu to uczucie było tak silne. Kompletnie zapomniała, że wzięła ze sobą ten właśnie nóż.
- Nie chciałam zrobić ci krzywdy. Nie gniewaj się na mnie. Lepiej będzie, jak położymy się do swoich łóżek i postaramy się zasnąć. Coś mi mówi, że jutro będzie ciężki dzień.

Enitia czuła, że coś się w niej zmieniło. Jakby ktoś rzucił nań zły urok. Nawet miłość do Tilgora gdzieś się ulotniła. Nie zależało jej na niczym. Była podatna na wszystko - gdyby ktoś teraz podał jej broń i kazał, by wbiła ją sobie w brzuch, bez cienia wahania zrobiłaby to. Nagle zdała sobie sprawę z bezsensu swojego marnego życia. Położyła się z niechęcią do łóżka, licząc, że tryton uczynił podobnie. Nie mogła jednak zasnąć. Wciąż myślała o tym, co zrobiła, a świadomość, że mogło coś komuś się stać, napawała ją wstrętem do samej siebie. Gdzie się podziała dawna Enitia?, zastanawiała się, wpatrując w sufit.
- Zniknęła - odpowiedział głos w jej głowie. Nereida jeszcze nie wiedziała, do kogo on należy. Ale już niedługo miała się przekonać.

Za to Tilgor nie miał żadnych wątpliwości - wiedział, że coś niedobrego działo się z jego przyjaciółką. Był pewien, że odpowiedzialna za jej stan jest tajemnicza wiązka światła, która pozwoliła kobiecie na odnalezienie go. Tylko czego ten Kleofas chce od niej w zamian? Właściwie mogło się wydawać, że skoro nereida mu pomogła, on był coś jej dłużny. Ale to wcale tak nie musiało wyglądać. To Enitia była tu na straconej pozycji, robiąc coś, za co przyjdzie jej za niedługo sowicie zapłacić. A zadaniem Tilgora było niedopuszczenie do tego.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Tilgor odprowadził Enitię do jej łóżka, aby mieć pewność, że już jej przeszedł ten dziwny stan. Nóż schował do szuflady w kuchni, po czym udał się z powrotem na spoczynek. Nie mógł zasnąć, myśli zaprzątnięte miał tym, co się tu przed chwilą wydarzyło. Miał bardzo złe przeczucia. To, co stało się z nereidą, nie mogło być przypadkiem. Coś namieszało jej w głowie i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że mag Kleofas za tym stoi. Może ten cały magiczny dar, który otrzymała, był czymś więcej, niż tylko sposobem na odnalezienie dowolnej osoby? Długo jeszcze nad tym rozmyślał, w końcu postanowił zając się tym wszystkim rano i zapadł w sen.

Wczesnym rankiem obudził się. Wstał, przeciągnął się i wyjrzał za okno. Widać było piękny brzask ponad szczytami gór otaczającymi Wiszące Domy. Musiało być jeszcze wcześnie, skoro słońce dopiero wschodziło. Udał się do łazienki, by umyć twarz i zęby. Postanowił zajrzeć do Enitii, być może już nie śpi. Otworzył drzwi do małej izdebki i zamarł w bezruchu. Jej łóżko było puste, a okno otwarte na oścież. Wiatr szargał firanami. Podbiegł szybko do parapetu i spojrzał w dół. Był tam mały ogródek, do którego prowadziła drewniana furtka. Ona też była otwarta. Tilgor był wściekły, zaczął kląć szpetnie pod nosem. Kopnął z całej siły małą szafkę nocna stojącą koło rozgrzebanego łóżka, dając upust swojej frustracji. Jakież było jego zdziwienie, gdy na podłogę upadła stojąca nań torba, a z niej wytoczył się przeklęty dar Kleofasa. Wiązka światła potoczyła się po pokoju niczym kula. Tryton wręcz rzucił się na nią, chwycił w obie ręce i potrząsnął mocno.
- Gdzie ona jest? Powiedz, gdzie ona jest!? - Spojrzał głęboko w światło kuli. - Enitia.
Kula jednak nie zareagowała. Nie pokazała żadnego obrazu. Mało tego, jej wewnętrzny blask zaczął powoli blednąć, a jej materialność zmierzać ku końcowi. Przestał czuć cokolwiek pod palcami, a światło zawisło w powietrzu, nieuchwytne. Zaczęło powoli znikać.
- Nie, nie nie! - krzyczał, próbując desperacko coś zdziałać. - Nie znikaj! Pokaż mi Enitię! Enitia! Działaj, działaj! Proszę!
Na nic się to zdało. Magia w końcu rozprysnęła się we wszystkie strony, nie pozostawiając po sobie nawet śladu. Mężczyzna załamał się. Wiedział, że utracił być może ostatnią szansę na odnalezienie jej. Nie zamierzał się jednak poddawać. Szybko wrócił do swojego pokoju, zabrał trójząb i wszystkie swoje rzeczy. Postanowił ruszyć śladem nereidy. Musiał to dla niej zrobić, nie było mowy o innym wyjściu.

Gdy ponownie wszedł do sypialni Enitii, stało się coś bardzo dziwnego. Poczuł coś w rodzaju dziwnego przeciągu, toteż stanął na chwilę. Poczuł też drganie swojego trójzębu. Spojrzał na niego. Zaczął się dziwnie ruszać, zupełnie jakby chciał wyskoczyć z pasa. Kamień umieszczony w największym, środkowym zębie zaświecił jasnym fioletem. Tilgor wyjął go. Nagle zobaczył, że drobne cząstki, na jakie rozpadła się wiązka, wracają i kumulują się w klejnocie. Po krótkim czasie wszystko się uspokoiło. Tryton przez chwilę przyglądał się swojemu trójzębowi. W końcu zdecydował się spróbować.

- Enitia - wyrzekł, pełen zdziwienia.

Zamknął oczy i doznał wizji. Trwało to ułamek sekundy, aczkolwiek bardzo dokładnie zapamiętał wszystko, co ujrzał. A zobaczył drogę do ukrytego wejścia jaskini, gdzie przykuta do kamiennego łoża leżała Enitia. Nie było czasu do stracenia, wyskoczył przez okno i czym prędzej pobiegł w wyznaczone miejsce.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

Poczuła, że spada w jakąś przepaść. Nogi ugięły się pod nią, a w głowie huczało. Nie słyszała własnych myśli, zaś jedyne, co widziała to ciemność. Nagle oślepiło ją ostre światło i ujrzała niewysoką postać, idącą w jej kierunku. A później był tylko ból, który przeszył jej całe ciało jak ostrze. Zamknęła oczy, sądząc, iż to pomoże zmniejszyć cierpienie, ale jej stan jeszcze bardziej się pogorszył. Uświadomiła sobie bowiem jego istnienie oraz to, że nie ma od tego ucieczki. Postać zbliżała się do niej powoli, ale na tyle szybko, by mogła to wychwycić. Istota podeszła na tyle blisko, by nereida mogła zobaczyć jej twarz. To był staruszek, któremu niedawno pomogła w lesie, ofiarując jedzenie i wodę. Kleofas odwdzięczył się Enitii niezbadaną wiązką światła, dzięki czemu odnalazła Tilgora. Teraz stał nad nią i śmiał się z niej. Ale nie było to nic dobrego, gdyż miał mściwy wyraz twarzy. Tak, ewidentnie pragnął zemsty, ale dlaczego? Naturianka nie potrafiła tego zrozumieć, to było poza zasięgiem jej umysłu, jak samo pojawienie się starca w jej pokoju. Ból ustępował, mogła wstać o własnych siłach. Zdążyła wypowiedzieć tylko jedno zdanie:
- Czego ode mnie chcesz?
Następnie poczuła silne uderzenie w głowę, nie doczekawszy odpowiedzi na swoje pytanie.

***


Obudziła się w ciemnym pokoju przywiązana do czegoś, czego nie mogła zidentyfikować. Jej świadomość była w posiadaniu kogoś, kto nie był jej przychylny i mógł z nią zrobić, co tylko chciał. Jej ciało było całe w siniakach i zastygłej krwi. W tym momencie nie liczył się ani Tilgor, ani Kleofas, ani to, co jej zrobił. Zasnęła.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Tilgor zbliżał się do do jaskini. Przedzierał się przez górzysty, zalesiony teren, podążając wytyczoną w myślach trasą. Zauważył, że im był bliżej kryjówki tym klejnot w jego trójzębie mocniej świecił. Zastanawiał się nad tym, co stało się w pokoju Enitii. Dlaczego prezent od jego ojca skumulował w sobie energię rozpadłej wiązki światła? Może ma jakieś inne magiczne właściwości poza zmianą kształtu, o których nie ma pojęcia? Szybko porzucił te myśli, chcąc skupić się na bieżącym celu.

W końcu dobiegł do miejsca, gdzie kończyła się "mapa" i teoretycznie znajdować się powinno wejście do jaskini. Rozejrzał się wokół. Po prawej stronie miał las, z którego przybył. Dookoła rosły wysokie, stare drzewa, ziemię przykrywały liczne krzewy i porosty. Po jego lewej stronie trawa zaczynała rzednąć aż w końcu przeszła zupełnie w pozbawioną roślinności skałę. Kawałek dalej była już przepaść, a z niej patrząc daleko w dół widać było Wiszące Domy. Tryton dokładnie zbadał okoliczny teren, ale nie znalazł nawet poszlaki. Wreszcie postanowił zajrzeć w dół zbocza góry. Jest, znalazło się. Jakieś sto metrów pod nim znajdowała się podejrzanie wysunięta półka skalna, dojrzał też malutkie wejście. Nie zwlekając, Tilgor przyzwał moce wody z całego otoczenia - z powietrza, z rosy, z pobliskiej rzeki. Zebrał przez sobą sporą jej ilość i uformował w kulę. Teraz zaczął nią kręcić tak, aby uformował się wir. Wskoczył w niego, po czym powoli zaczął go opuszczać. Gdy jego stopy dotknęły ziemi, schował część zasobów do bukłaka, a resztę znów uformował w kulę i wyrzucił gdzieś w dal.

Przecisnął się przez ciasny otwór. Jaskinia okazała się być złożona z wielu wyżłobionych w skale pomieszczeń. Pierwsze z nich było zupełnie pustym, ciemnym korytarzem. Na jego końcu widział światła pochodni i dużą przestrzeń. Tilgor powiększył trójząb, blask klejnotu rzucał nikłe światło na ściany. Miał bardzo złe przeczucia co do tego miejsca. Nie chciał tu być, najchętniej wycofałby się z powrotem i już nigdy tu nie wracał. Wiedział jednak, że nie może tego zrobić. Musi odnaleźć Enitię i dowiedzieć się o co tu w tym wszystkim chodzi.

Echo roznosiło jego kroki. Choć starał się chodzić najciszej jak umiał, każdy jego ruch był tu niezwykle głośny. W końcu wyszedł z korytarza i stanął w wielkiej hali. Sklepienie miał wysoko nad sobą, równie daleko znajdowały się wszystkie inne ściany. Nie wiedział co jest dla niego dziwniejsze - fakt, że jaskinia się nie zawaliła czy to, że nikt najwidoczniej o niej nie wiedział. Spojrzał pod siebie. Stał na jednym z mostków prowadzących do okrągłej wysepki. Mostków było łącznie sześć, na każdym z nich pochodnie rozświetlające drogę, a pod nimi - ciemność. Przełknął ślinę. W powietrzu unosił się wilgotny zapach zgnilizny. Poza jego własnymi ruchami nie słychać było nic. Pobiegł w stronę wysepki. Gdy do niej dotarł, zauważył, że coś jest nań wyrysowane. Przedziwne runy tworzyły wiele okręgów, jeden mniejszy od drugiego. Dodatkowo, przy wejściu do każdego mostku widniał inny symbol, niestety Tilgor nie rozumiał żadnego z nich. Zapamiętał tylko jeden, ten, który prowadził do wyjścia. Wyglądał jak litera "X', z tym, że dolne czubki były ze sobą połączone odcinkiem. W samym centrum kręgów było delikatne wgłębienie. Cała ta konstrukcja przyprawiała go o gęsią skórkę. Wolał nie myśleć co to wszystko oznaczało bądź do czego służyło.

Nie bardzo wiedział co dalej począć. Magia przestała go już kierować, jedynie świeciła stałym blaskiem z klejnotu. Nagle usłyszał krzyk z przejścia po drugiej stronie jednego z mostków. Od razu rozpoznał Enitię. Pobiegł w to miejsce najszybciej jak się dało. Gdy tylko wszedł do pomieszczenia, przejście za nim zamknęło się wielkimi, skalnymi drzwiami. Znów nic nie widział. Słyszał jednak cichy szmer, jakby coś się do niego zbliżało. Oparł się plecami o ścianę. Bał się teraz nie na żarty, czoło zlał mu zimny pot. Nagle owy szmer zmienił się w szybkie kroki. Tilgor wyciągnął trójząb przed siebie. Nagle klejnot zajaśniał jak nigdy dotąd. Światło było bardzo blade, ale wszędobylskie. Widział dokładnie całe pomieszczenie i stojącego tuż przed nim paskudnego potwora. Na widok światła zasłonił oczy i wydał z siebie jeszcze paskudniejsze wycie. Tryton szybkim ruchem pchnął poczwarę prosto w gardło. O dziwo, nie pociekła krew. Stworzenie upadło na ziemię i rozsypało się na członki. Tilgor przez moment jeszcze nasłuchiwał, gdy stwierdził że nic mu już nie grozi, odetchnął i postanowił się przyjrzeć swojej ofierze. Wyglądem przypominała starego człowieka o niezwykle szarej i pomarszczonej skórze. To coś miało też ubytki w ciele - liczne rany otwarte, odłupaną część czaszki. Tryton szybko pojął z czym ma do czynienia. To był nieumarły. A skoro jest jeden, na pewno jest ich więcej. Musiał mieć się na baczności.

Rozejrzał się. Pomieszczenie było puste, lecz prowadziło prawdopodobnie do innego. Nie mógł już wrócić do wielkiej hali z mostami, toteż ruszył przed siebie w poszukiwaniu nereidy.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

Enitia usłyszała krzyki. Przeraźliwe błagające o pomoc głośne wrzaski, które rozrywały jej uszy i niemal wchłaniały do każdej komórki jej wynędzniałego ciała. Chciała się poruszyć, ale gdy podniosła głowę, zauważyła, że jej ręce spętane są grubym sznurem, przymocowane do kamiennego łoża. To samo z jej stopami, nie sposób więc było się poruszyć, nie mówiąc o wydostaniu się z więzów. Nie miała szans uciec, chociaż w głowie ułożyła sobie misterny plan. Wiedziała jednak, że nie ma on żadnej szansy powodzenia. Czuła, że jest obserwowana a każdy najmniejszy ruch powodował ogromny ból. Ze świeżych ran na rękach i nogach sączyła się strużka krwi. Enitia była bezsilna - nie była w stanie nawet płakać. To był jej koniec, umrze tutaj w osamotnieniu, chociaż nic złego nikomu nie zrobiła. Nie rozumiała, dlaczego musi przez to przechodzić.

Okazało się, że jaskinia ma wiele korytarzy prowadzących do różnych pokoi, w których znajdowały się istoty doświadczające podobnej gehenny. Były torturowane na wszelakie sposoby - ich kat urządził sobie w tym miejscu coś na kształt więzienia. Kleofas był, tak naprawdę oszustem, nie żadnym magiem i zwabiał istoty podobnie naiwne jak Enitia do swojej groty. Jego plan był od początku do końca przemyślany, lubował się w uprowadzaniu i torturowaniu młodych niewiast, ale czy zdawał sobie sprawę, że więziona nereida nie jest istotą ludzką? Naturianka zadawała sobie to pytanie, kiedy jeszcze jej umysł mógł normalnie funkcjonować, kiedy to wszystko się nie zaczęło. A potem przyszli jacyś ludzie (chociaż co do ich pochodzenia, kobieta nie była pewna) i grozili jej, że jeśli komukolwiek powie o tym, co tu widziała, złapią ją i zabiją. Tak mijały minuty a później godziny, Enitia raz po raz zapadała w sen, by później obudzić się z krzykiem. Czasami jej myśli krążyły wokół Tilgora, ale nie podejrzewała, że idzie jej na ratunek. Kiedy w końcu nadarzyła się okazja rozmowy z Kleofasem, nimfa wodna nie kryła swojego oburzenia.
- Pomogłam ci, kiedy byłeś w potrzebie, zaufałam. A ty mnie uprowadziłeś i zamknąłeś w tym lochu, w tym przebrzydłym miejscu, ja się pytam: za co?! Dlaczego mnie tak nienawidzisz? - Łkała, dławiąc się swoimi łzami.
Kleofas tylko zaśmiał się głośno, drwiąc z niej i wpatrując się w jej udręczone spojrzenie szyderczo.
- To za to, że jesteś taka piękna, taka niewinna... Teraz cierp, bo nigdy już nie zobaczysz słońca, ani tego chłopaka, którego tak kochasz. Nigdy!!! - zagrzmiał uniesiony gniewem. Im bardziej Enitia usiłowała dowiedzieć się, dlaczego jej to zrobił, tym większa była jego wściekłość.

W tym samym czasie Tilgor był coraz bliżej tajemniczego miejsca kaźni nereidy i jej podobnych istot. Szedł niepewnym krokiem przez mroczne korytarze, co i rusz potykając się o nierówną powierzchnię i nasłuchując. Liczył, że roznoszące się echo wskaże mu miejsce pobytu Enitii. Nie sądził, że grota jest tak ogromna i zaczął powoli wątpić w to, że w ogóle zdoła ją odnaleźć, co dopiero uwolnić. Walczyły w nim dwie różne moce: jedna mówiła mu, żeby się nie poddawał i odszukał przyjaciółkę, druga zaś podpowiadała mu wycofanie się i ucieczkę w siną dal. Tryton nie mógł jednak wziąć nóg zapas, chociaż doznał różnego rodzaju obrazów tak strasznych, iż jego świadomość zaczęła płatać mu figle. Sam już nie wiedział, dokąd ma podążać i gdy już miał usiąść na zimnej ziemi, okazując rezygnację, usłyszał ciche wołanie Enitii:
- Puść mnie, zostaw w spokoju. Nie zbliżaj się do mnie... - Nie przypominało to wołania o pomoc, gdyż kobieta traciła nadzieję, że wyrwie się z rąk swojego kata. Chęć przetrwania była mimo to silniejsza.

Wtem Tilgor poczuł jakiś dotyk na swoim ramieniu. Obrócił się, gotów stanąć do walki i ujrzał przerażającego ducha, który z całych sił popchnął go na ziemię.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Kolejny nieumarły. - przemknęło mu przez myśl. Wstał z ziemi tak szybko jak potrafił, stając w pozycji bojowej. Istota, która stała przed nim była nie z tej ziemi. Widział jej prześwitujące, delikatnie mieniące się zielenią ciało. Było ono jednak pozbawione jakiegokolwiek ubioru, włosów czy konkretnych kształtów. Delikatne kontury rysowały się na wzór człowieka, choć zjawa nie miała ust ani nosa, a jedynie małe ślepia pozbawione koloru. Tilgor od razu pchnął ją trójzębem, chcąc szybko załatwić sprawę i pobiegnąć do Enitii, jednak broń przeleciała przez postać, nie wyrządzając jej żadnej krzywdy. Duch nie zareagował. Tilgor znów spróbował go przebić, daremnie. W końcu wykorzystał wodę, którą zabrał ze sobą w bukłaku, lecz i tak okazała się niewystarczająca. Zjawa jak stała tak stała, obserwując jego wysiłek. Tryton znów usłyszał krzyk Enitii, toteż postanowił porzucić ducha i rzucił się jej z pomocą. Wtem owa tajemnicza istota znów pojawiła się przed nim i go pchnęła tak, że wylądował na ziemi.
- Czego chcesz ode mnie? - powiedział patrząc w małe oczęta. - Pozwól mi iść, muszę ją uratować!
Wtedy dusza podleciała wyżej i wirując wleciała prosto w jego ciało. Tilgor wrzasnął z bólu. Poczuł się, jakby obdzierano go ze skóry. Oczy zamgliły mu się z cierpienia i po krótkim czasie upadł na ziemię, omdlały.

***
Nic nie widział. Czuł się bardzo dziwnie, pozbawiony ciała, doświadczający świata wyłącznie za pomocą duszy. Pojawiły się nagle myśli. Jego własne myśli. Były to różnorakie wspomnienia z jego podróży, z dna oceanu u jego rodziców, jego przygody na Wyspie Syren i nie tylko. W końcu pojawiła się myśl o Enitii. Ogarnął go smutek. Czy to możliwie, aby smutek mógł ogarnąć duszę? Czy emocje nie są czymś fizycznym?

- Kim jesteś? - spytał nieznajomy. Słyszał go i wiedział, co mówi, jednak nie był w stanie powiedzieć, czy był to głos kobiecy czy męski, a może dziecięcy?

- Nazywam się Tilgor. - odpowiedział. Nie używał słów, po prostu rozumiał co mówi do niego ta obca istota i odpowiadał jej w ten sam sposób, choć go nie pojmował. - Jestem trytonem.

- Czego tu szukasz? Nie odpowiadaj - Przerwał mu, zanim zdążył cokolwiek pomyśleć. - Wiem po co tu przybyłeś. Zapomnij o niej. Ona jest już stracona. Choć wydaje się być żywa, umarła w momencie gdy dotknęła tej kuli. To tylko kwestia czasu, gdy jej dusza ostatecznie odłączy się od ciała. A wtedy będzie taka jak ja. - Poczuł wśród własnych myśli coś, co nie należało do niego. Ta mała cząstka okazała się być wspomnieniem. Wnet zrozumiał, kim była ta istota. To mała dziewczynka, która została oszukana w ten sam sposób, co nereida. Później trafiła tutaj i przez długi czas robili z nią dziwne rzeczy, odprawiali jakieś rytuały, kaleczyli, torturowali. W końcu nastąpił moment śmierci i wspomnienie urywa się. Poczuł chłód. - Tak, dokładnie taka jak ja. Wszyscy jesteśmy tacy sami, bez względu na ciało. Wszyscy mamy jednakową duszę. Kiedyś i ty się o tym przekonasz.

- A co ty tu robisz? - spytał. - Nie powinno cię tu być...

- Wszystkie dusze trafiają w jedno miejsce. Niestety, dla mnie jego bramy zostały zamknięte. Utknęłam w tym świecie. Nie jesteś mi w stanie pomóc. Ani jej.

- Kłamiesz. - Poczuł złość. Z całego serca pragnął, aby to, co mówi nie było prawdą. Czuł jej absolutne przekonanie w to, co myśli. - Nie mogę się teraz cofnąć. Muszę ją stąd zabrać.

- To nic nie da. Nie cofniesz tego, co jej zrobili. Ty tego nie zrobisz. Ani nikt, kogo znasz. Jest tylko jedna szansa.

- Jaka? - Znów ogarnął go chłód.

- Ten mag... Ten potwór. On może to cofnąć.

- To niemożliwe, on tego nie zrobi. Musi być jaka inna droga!

- Przykro mi. Tylko ta moc, która zrywa połączenie ciała i duszy może je znów połączyć. - Nagle przestał czuć jej obecność. Pozostał tylko on i cisza. Absolutna, niezmierna, beznadziejna cisza.

***

Gdy Tilgor obudził się, duch dziewczynki zniknął. Leżał w ciemnym korytarzu, tam gdzie upadł. Wciąż słyszał krzyki Enitii. Najwidoczniej to, co doświadczył wydarzyło się w krótkim momencie. Chwycił za trójząb i pobiegł w stronę głosu. Wiedział, że nie ma teraz innego wyjścia. Zrobi wszystko, by ją ocalić. Wszystko... Musi dorwać tego nekromantę i zmusić go do cofnięcia rytuału. W końcu tryton wbiegł do jednego z pokoi, gdzie nad skalnym łóżkiem stał mężczyzna. Ogarnięty szałem, rzucił się na niego. Ten usłyszał jego kroki i odwrócił się. Okazało się, że to kolejny nieumarły sługa. Tilgor przeszył go na wylot trójzębem, a kamień w jednym z zębów zajaśniał i rozsadził ciało umarlaka. Tilgor podszedł bliżej skalnego łóżka. Leżała na nim Enitia.
Awatar użytkownika
Enitia
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 115
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje: Rzemieślnik , Służący , Artysta
Kontakt:

Post autor: Enitia »

- Proszę - wyszeptała drżącym z przerażenia głosem. - Proszę, nie krzywdź mnie. Obiecuję, że nikomu nie powiem o tobie, że o wszystkim zapomnę, tylko wypuść mnie stąd!!!
Uniosła się na słabych łopatkach, ich spojrzenia skrzyżowały się na ułamek sekundy. Ta krótka chwila wystarczyła, by pozbawić wszelkich złudzeń. Nie wypuści jej, choćby bardzo prosiła, zarzekała się i przysięgała na wszystkie świętości, iż nie piśnie ni słówka. To na nic, nie liczyła na jakiś akt dobroczynności.
- Co mam zrobić? - spytała, mając jeszcze cień szansy na pojednanie.
- Absolutnie nic. Masz się tylko zamknąć, słyszysz?! Bo ściągniesz na siebie zgubę, jeśli będziesz tak się wydzierać. Nikt cię tu nie usłyszy.
Słowa te rozzłościły Enitię na tyle, że usiłowała wstać. Zrobiła to jednak roztropnie, wykorzystując moment, w którym Kleofas był odwrócony w innym kierunku. Podniosła się ostrożnie i poczekała cierpliwie, aż starzec wyjdzie, udając się w swoją stronę. Pomyślała, że spróbuje uwolnić się z więzów. Uniosła powoli lewą stopę i dotknęła nią sznura mocno przymocowanego na prawej. Usiłowała wywinąć się ze sznura, poruszając raz po raz palcami u stóp, starając się obniżyć sznur, pętający jej kostki tak, aby mogła wydostać stopę. Na jej czole pojawiły się kropelki potu, po paru minutach opadła z sił, kładąc się na twardym podłożu. Manipulowała jeszcze trochę rękoma, pocierając nadgarstkami o sznur, ale i to nie przyniosło żadnego rezultatu. Że też muszę być tak niezdarna!, zaperzyła się zrezygnowana nereida.
Kleofas w rzeczywistości nie oddalił się wcale daleko. Obserwował poczynania Enitii z rosnącym entuzjazmem. Tak, w końcu udało mu się doprowadzić ją do rozpaczy. Dobrze wiedział, iż ma naturiankę w garści i może z nią zrobić, co tylko chce, nawet zabić. Jeszcze nie był pewien, czy pozbawić ją życia, wszystko zależało teraz od niej i od tego, czy będzie chciała z nim współpracować. Jeśli postanowi stanąć po jego stronie, będzie skłonny puścić ją wolno. Oczywiście, nie w takiej formie, w jakiej znajduje się obecnie - będzie konieczne wymazanie pamięci i wyczyszczenie umysłu. Gdy to się stanie, nereida nie będzie pamiętać nawet swojego urodzenia, co dopiero mówić o Tilgorze czy tym podobnych bzdurach. Uczyni Enitię bezwolną istotą, bezrozumną, a może nawet bezkształtną niczym zjawa, podległą wyłącznie jego rozkazom? Na takiej maskotce mógłby zbić fortunę organizując pokazy w karczmach. Obecnie nie był zbyt bogaty, można powiedzieć, że ledwo wiązał koniec z końcem... Staruszek uśmiechnął się do siebie i rzekł do swojego współpracownika:
- Czyż ona nie wygląda zabawnie, miłościwy kapłanie? - Specjalnie wypowiedział te słowa z przerysowaną galanterią, by uwidocznić pogardę, jaką odczuwał wobec blondynki.
- W rzeczy samej, panie. - Skłonił się uprzejmie. - Jestem ciekaw, kiedy dojdzie do tej głupiej gęsi, że marne są jej starania...
- Nie nazywaj jej tak - pouczył starzec i podniósł ostrzegawczo wskazujący palec do góry. - Może mi się przydać, więc powinieneś mieć do niej szacunek.
- Szacunek?! - Niemal wrzasnął, wybałuszając oczy wprost na swego rozmówcę. - Przecież to nawet nie jest człowiek. Niech pan tylko spojrzy na jej włosy i na ten kolor oczu. To nie może być kobieta.
- W takim razie, co? Nawet jeśli nie jest istotą ludzką, jest kobietą czy ci się to podoba, czy nie. Należy okazywać jej szacunek, ponieważ na to zasługuje.
Kapłan nie wiedział, czy Kleofas sobie żartuje, ale to, co mówił wydało mu się co najmniej głupie. Najpierw uprowadza jakąś dziewczynę, później więzi ją w grocie, a następnie każe odnosić się do niej z szacunkiem... Ciekawy przypadek, pomyślał obserwując starca gładzącego swoją długą siwą brodę.
- Co zamierzasz zrobić, panie?
Kleofas zamyślił się. Co mógł teraz zrobić? Cóż, skoro w nereidzie pojawiła się wola walki, niedługo pewnie rzuci się na nich. A tego chciał uniknąć. Był słabego zdrowia i można rzec, stał nad grobem. Jak na człowieka, i tak żył bardzo długo, bo prawie sto dwadzieścia lat. Może to przez to, że nie był do końca człowiekiem. Nie był pewien, czym w zasadzie był albo kim. Nikt mu tego nie powiedział. Odkrył swoją moc mając dwanaście lat, kiedy bawił się z psem sąsiadów. Wystarczył jeden dotyk skóry zwierzęcia, by czworonożne stworzenie odeszło z tego świata. Zobaczył wówczas jego duszę i wszystkie wspomnienia. Tak to się właśnie zaczęło i trwa nadal. Niestety, czas nie jest łaskawy dla takich miernot jak on, dlatego jego moc zaczęła słabnąć. Była jednak dostatecznie silna, by zwodzić naiwne istoty i zamykać w tym więzieniu, który był jego autorstwa.
- Przygotuj gorącą kąpiel dla naszej niewiasty - odparł stanowczo, wpatrując się w dal. - Nie może przecież leżeć taka brudna, posiniaczona i pokrwawiona.
- Dlaczego, panie? - zdziwił się srogo towarzysz czarownika.
- Nie zadawaj pytań, Lortenie. Po prostu to zrób, a będę dozgonnie wdzięczny.
Lorten usłuchał. Skierował się na zewnątrz, mając ze sobą balię z wodą. Zastanawiał się, co chodzi po głowie temu starcowi i powoli miał tego dosyć. Rozumiał, że Kleofas jest dużo starszy i zasługuje na cześć, lecz jego pomysły wytrącały go z równowagi. Nie miał pojęcia, co kombinuje - domyślał się tylko, że nie było to nic dobrego. Chyba nawet go rozszyfrował, ale wolał poczekać z osądami i siedzieć cicho. Chciał sam wymierzyć sprawiedliwość. Tyle był w stanie zrobić dla tej biednej dziewczyny.

Enitia spała głębokim snem, z którego nawet diabeł nie mógł jej obudzić. Śnił jej się Tilgor. Oczyma wyobraźni ujrzała jego wysoką postać z nieco przydługimi włosami i toporem w ręku. Chociaż w rzeczywistości tryton miał przy sobie trójząb, umysł nereidy podsunął jej właśnie tę broń. Uśmiechnęła się na jego widok, niezupełnie dowierzając temu, co widzi. Miała piękne blond włosy, które lśniły znacznie bardziej, niż na jawie. Była olśniewająca i tak śliczna, że Tilgorowi zaparło dech w piersiach - nie mógł odwrócić od niej wzroku. Leżała tak niewinna a zarazem cudowna z czerwoną różą wplecioną we włosy, iż nie mógł się powstrzymać. Na jej ustach złożył delikatny pocałunek, następnie wziął ją na ręce i odeszli w kierunku Wieczności.
Gdy się obudziła, miała łzę na policzku. Gdyby tylko mogła, starłaby ją - nie chciała sobie pozwolić na słabości. Wtem ujrzała postać pochylającą się nad nią. Nie mogła w to uwierzyć. To był Tilgor.

Nie wiedziała od czego zacząć i jak wyrazić to, co czuje. Poruszyła się niespokojnie, pragnąc wyjawić wszystkie swoje uczucia i pragnienia. Ale nie było czasu. Nie sądziła, że się uda. Trzeba było spróbować i zaufać, że wszystko pójdzie dobrze. Sam Tilgor nie zadawał wielu pytań, ale Enitia dostrzegła w kąciku jego oka łzę. Tak, mu się też nie mieściło w głowie, jak mogło do tego dojść. Tryton mówił strasznie nieskładnie, raz wspominał coś o zagubionym duchu dziewczynki, z którym rozmawiał, a za drugim razem pytał, jak ona się czuje, co i rusz przerywając samemu sobie w pół zdania. Zabrał się czym prędzej za uwolnienie przyjaciółki, w tym celu wyciągnął ostry nóż. Gdy Enitia mogła usiąść o własnych siłach na łożu, nie mogła wyjść z podziwu nad bohaterskim czynem trytona. Musiała zadać to pytanie:
- Jak mnie tu znalazłeś?

***
Tymczasem Kleofas wiedział doskonale, co robi. Wprawdzie nie był jeszcze świadomy obecności Tilgora w jego jaskini, ale sądził, że jeśli ugłaszcze Enitię, pozwalając jej na kąpiel, ta z wdzięczności spełni każde jego żądanie. Musiał jakoś okiełznać ogromną siłę przetrwania, z jaką się zetknął. Coś mu podpowiadało, że kobieta dysponuje potężną magią - sam się zdziwił, że to właśnie wskazuje mu jego magiczny zmysł. Nie wiedział póki co, z kim ma do czynienia, a co za tym idzie, że Enitia jest nereidą, ale wkrótce miał się o tym boleśnie przekonać.

.
Awatar użytkownika
Tilgor
Szukający Snów
Posty: 157
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Tryton
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tilgor »

Tryton nie posiadał się ze szczęścia, widząc Enitie całą. Była co prawda ranna i słaba, ale żyła. Niestety, jego radość nie trwała długo. Wnet przypomniał sobie o słowach ducha dziewczynki. Przyjrzał się jeszcze raz nereidzie. Była tak samo piękna jak zawsze, mimo brudu i krwi. Nie było po niej widać żadnych oznak obłędu ani dziwnych rytuałów. Zadała mu pytanie, jednak nie miał teraz głowy do myślenia nad odpowiedzią.

- Nie teraz Enitio - odrzucił pospiesznie. - Wszystko wyjaśnię ci, jak już się stąd wydostaniemy. Teraz musimy...

Tryton urwał, bo oto drzwi od pokoju się otworzyły i stanął młody mężczyzna. W dłoni dzierżył gąbkę, która upadła mu na podłogę, kiedy zobaczył oswobodzoną nereidę i trytona. Na jego widok, w Tilgorze zawrzała krew. Jeszcze nigdy nie poczuł takiego gniewu i żądzy zemsty jak w tym momencie. Nie zupełnie panując nad sobą, pchnął mężczyznę ku ścianie, która stała za nim. Adept nekromanty cicho kwiknął, gdy jego szyja znalazła się między dwoma zębami trójzęba wbitego z nienaturalną siłą w ścianę. Spojrzał w oczy swojego oprawcy. Widział tam już tylko nienawiść. Poczuł delikatne ukłucie na piersi.

- To ty jesteś Kleofas nekromanta? To ty jesteś za to odpowiedzialny? - wrzasnął mu prosto do ucha. - Jeśli spróbujesz jakichkolwiek sztuczek, wyrwę ci serce z piersi i zgniotę je w pięści na twoich oczach. A teraz odpowiadaj na pytania!

- J-ja? Nie, ja jestem... znaczy, panie, nazywam się... - jąkał się ze strachu.

- Kleofas!? To ty? - Nie spuścił z tonu ani trochę. Nerwowo oddychał i zgrzytał zębami, przyciskając ostrze noża coraz mocniej.

- Nie! Przysięgam! - Chłopak przyspieszył, nie chcąc po raz kolejny wyprowadzać trytona z równowagi - Nazywam się Lorten, jestem niewinny!

- Gdzie on jest...? - Wyszeptał mu do ucha. Ostrze noża zaczęło wwiercać się w płótno jego ubrania i dotykać skóry.

- Ehh... A... J-ja... On-on pewnie jest teraz w swojej komnacie! Błagam nie krzywdź mnie... - zaszlochał cicho, roniąc łzy.

Tilgor spojrzał na Enitię. Ta z przerażeniem oglądała zajście. Trochę uspokoiło to Tilgora, przestał naciskać ostrzem na pierś i wyciągnął wbity w ścianę trójząb. Było to o wiele trudniejsze, niż przypuszczał, w złości wbił go naprawdę głęboko. Teraz pomniejszył go i zatknął za pas. Obrócił Lortena plecami do siebie i związał mu ręce resztkami sznurów z łoża Enitii. Jednym z nich go zakneblował. Teraz przyłożył mu ostrze do gardła i nakazał prowadzić do swojego mistrza. Tak też zrobił. Tilgor poczuł na swojej ręce przytkniętej do jego szyi zimny pot. Adept się bał, i dobrze. O to chodziło.

- Tilgor! - szepnęła mu do ucha Enitia podążająca tuż za nim. - Po co tam idziesz? Powinniśmy uciekać stąd jak najszybciej!

- Nic nie rozumiesz... ty... - Znów urwał w połowie zdania, nie bardzo wiedząc, czy powinien jej o tym mówić. W końcu uznał, że to najwyższy czas na wyjaśnienia. - Chodzi o tą wiązkę światła. W momencie, gdy nawiązałaś z nią kontakt, rzuciłaś na siebie klątwę. Tak jak ta dziewczynka, której duszę spotkałem w tych kryptach. Enitio... Tylko Kleofas może zdjąć ją z ciebie. Jeśli tego nie zrobi... połączenia między twoim ciałem i duszą słabną z każdą chwilą. To będzie postępować, aż do momentu, gdy więź się zerwie. Przykro mi. - Uronił łzę, jednak ukrył to przed nereidą. Wtem żal i smutek przeistoczył się w nienawiść. Pchnął Lortena, aby szedł szybciej.
Zablokowany

Wróć do „Wiszące Domy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości