RododendroniaKarczma [Gdzie kończy się jedna przygoda, zaczyna się inna]

Rododendronia od wieków strzeże północnych krańców Środkowego Królestwa, zapewniając położonym bardziej na południe miastom względny spokój. Na północy krążą hordy potworów, których to dzielni wojownicy - swoją drogą jedni z najlepszych - usiłują trzymać z daleka od spokojnych ziem na południu. Królestwo Rododendroni posiada kopalnie najczystszego żelaza, z którego lokalne kuźnie wytapiają najznakomitszą stal, co zdecydowania ułatwia zadanie obrońcom.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Karczma [Gdzie kończy się jedna przygoda, zaczyna się inna]

Post autor: Fûtherg »

W końcu... Po wielu dniach podróży, przez prawie całą Alarnię. Zaczynając od Wschodnich Pustkowi, poprzez równiny Drivii oraz Maurat, by później przebyć wybrzeże Jadeitów. Następnie drogą powrotną na północ przez Valladon oraz Ekradon. Zmierzając do Smoczej Przełeczy zgubił drogę, co zakończyło się niezbyt przyjemną przeprawą z bandytami.
Ostatecznie jednak podróżując brzegiem Diharu udało mu się powrócić do Rododendronii - miasta, z którego rozpoczął podróż po tej krainie.
Południe już dawno minęło, gdy krasnolud ujrzał w oddali baszty Rododendronii. Miasto przywitało go tak jak poprzednio surowością budynków, z których każdy bardziej przypominał osobną warownię. Prostota i praktyczne podejście choć nie urzekały norda, to w miarę mu odpowiadały. Biorąc pod uwagę potwory, które grasowały na północ od miasta, mieszkanie w takim domostwie dawało swego rodzaju poczucie bezpieczeństwa.
Zagadnął strażnika stojącego przy bramie, pytając o jakąś karczmę o przyzwoitej renomie. Co zaciekawiło kowala, jeden z takich przybytków prowadziła krasnoludzica. Wizja spotkania kogoś z Północy skusiła Fûtherga na tyle, że postanowił właśnie to miejsce wybrać na nocleg.
Gospoda jak się okazało nie należała do najokazalszych. Choć krasnolud nie znał się na budowaniu, zdołał dostrzec gdzieniegdzie odpadający kamień, drzwi również wypadałoby wymienić. Mimo to, widać było że ktoś stara się jak może doprowadzać to miejsce do jak najlepszego stanu. Te kilka okien, przez które można było z ulicy zajrzeć do środka były starannie umyte. Szyld informujący o tym, że w tym budynku znajduje się karczma również musiał być niedawno wymieniany, co potwierdził tylko podmuch wiatru kołysząc nim bezszelestnie, gdy krasnolud zatrzymał powóz przed drzwiami.
Gwar dobiegający ze środka sugerował, że pomimo nie najpiękniejszego wyglądu miejsce to musiało ściągać tłumy. Jak widać obecność krasnoluda zwabiała ludzi niczym śmierć Białą Damę. Określenie nie było może zbyt trafne, ale tylko takie krasnoludowi przyszło w tej chwili do głowy.
Nie zwlekając dłużej popędził konie, kierując je w stronę niewielkiej stajni. Na szczęście udało mu się tam zmieścić powóz. Zostawiając zwierzęta nie rozsiodłane, czym postanowił zająć się później, wrócił pod drzwi oberży. Chwilę postał przed nimi, zastanawiając się nad czymś, po czym pewnym ruchem pociągną je do siebie. Po chwili dosyć mocno trzasnęły, zamykane. Kilka głów odwróciło się w stronę dźwięku, ci właśnie przyglądali się teraz niedźwiedziowatej postaci opierającej się na większym od siebie toporze, która rozglądała się po wnętrzu, zapewne szukając wolnego stolika.
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

Choć słońce powoli zmierzało ku zachodowi, w karczmie ludzie dopiero budzili się do życia. Na skrzypiących drewnianych schodach dudniły kroki gości, którzy wychodzili z wynajmowanych pokoi i zajmowali miejsca przy stolikach. Ich uszy nieustannie drażnił zgrzyt otwieranych drzwi, których zawiasy już wiele dni temu miały zostać naoliwione. Dźwięk ten najbardziej działał na nerwy właścicielce gospody, która była na nogach już od ponad trzech dni i nocy. Nie ulegało wątpliwości, iż zmysły przeciętnego człowieka znacznie ucierpiałby po takim „doświadczeniu”, jednak Kin zmagająca się z nadmiarem pracy już od wielu miesięcy, starała się wciąż pozostać sobą. Co prawda, irytowała ją połowa gości i wielokrotnie musiała ugryźć się w język, by przypadkiem nie wyładować złości na którymś z nich, ale wciąż starała się przyjmować zamówienia z uśmiechem. Uniosła wzrok znad ocieranych płócienną szmatką kufli i wspięła się na palce, by ocenić atmosferę w barze. Drewniana skrzynia, na której stała, by łapać kontakt wzrokowy z klientami po drugiej stronie baru, zadrżała lekko. Odgarnęła niesforne pasma włosów, by odsłonić srebrzyste oczy. Karczma była prawie pełna, ale typowa dla tego miejsca zabawa jeszcze się nie rozpoczęła. Pomieszczenie wypełniało głębokie brzmienie męskich głosów, które czasem przedzierały wyższe tony kobiecego śmiechu. Kąciki ust Kin uniosły się. Jeszcze kilka miesięcy temu, karczma o tej porze dnia świeciła pustkami, a dzisiaj… Dzisiaj ciężko było znaleźć wolne miejsce. Obecnie najwięcej było ich przy samym barze. To raczej nietypowe zjawisko, gdyż większość klientów zjawiało się w jej chacie, by skorzystać z możliwości rozmowy z krasnoludzicą. Sama Kin nie uważała się jednak za szczególnie interesującą postać. Z rozmyśleń wyrwał ją nieznośny zgrzyt starych drzwi. Zacisnęła zęby, wymusiła uśmiech, skierowała twarz w kierunku nowego gościa i już chciała rzucić kilka słów na powitanie, gdy zorientowała się, że przybysz również jest krasnoludem. Zaskoczona nie potrafiła oderwać od niego wzroku, a głos utkwił jej w gardle. Odchrząknęła nerwowo i z trudem wydusiła:
- W-witam w mojej karczmie!
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

Karczma w środku okazała się być w o wiele lepszym stanie niż mogłoby się wydawać stojąc na zewnątrz. Pomiędzy tłumem ludzi, krasnoludowi dostrzec coś, co zapewne było kominkiem. Jednak nie był w stanie potwierdzić swoich przypuszczeń. Co najmniej kilkanaście stolików stało rozrzuconych po całej głównej sali, niestety wszystkie były już zajęte. Co ciekawe zaledwie kilku podróżnych zajmowało miejsca przy barze. Gdy wzrok norda skierował się w tą stronę natrafił na zaskoczone spojrzenie barmanki. Bez trudu rozpoznał, że to o niej mówił strażnik przy bramie. Co ciekawe pomimo przystosowania kontuaru do ludzkich standardów młodziutka nordka wyglądała znad niego, mogąc spokojnie obserwować zachowanie gości. Zadowolony, że trafił tam gdzie trzeba i jego pojawienie się zrobiło niezłe wrażenie na właścicielce tawerny wyszczerzył się w uśmiechu i ruszył w jej stronę.
- Ha! Czyli pogłoska okazała się prawdziwa. Liczyłem, że będę pierwszym krasnoludem, który tutaj otworzy swój biznes, a tu proszę... Ubiegła mnie taka śliczna nordka! - Roześmiał się, po czym wdrapał się na jedno z krzeseł stojących przy ladzie. Topór zostawił oparty o ściankę baru ostrzem do dołu, na tyle blisko jednak, żeby mógł go w każdej chwili chwycić. - Nalej mi czegoś mocnego. I powiedz tam ciekawego na północy słychać? Wieki tam nie byłem, a ty to chyba nie tak dawno tu przybyłaś, hę? Długo już tu jesteś?
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

Kin odłożyła ścierkę, którą wciąż wycierała kufle. Obserwowała, jak mężczyzna zmierza ku ladzie i całkiem sprawnie wdrapuje się na krzesło. Przypomniała sobie, jak ciężko jej było się przyzwyczaić do innych rozmiarów przedmiotów codziennego użytku. Jej wioska cała zamieszkana była przez krasnoludy, które nie potrzebowały wysokich barowych stołków. Rozwiązała zapleciony na nadgarstku rzemyk i przytrzymała go ustami, jednocześnie robiąc sobie warkocz. Zeskoczyła ze skrzyni i związała końcówkę włosów, by nie przeszkadzały jej przy obsługiwaniu gościa. Przed oczami pojawił jej się obraz jej domu, z gromadką rodzeństwa i zajmującą się nimi matką. Prawie poczuła zapach obiadu, który sama gotowała. Wszystko to zdawało jej się być takie spokojne i harmonijne. Gdyby nie zapach nalewki wcześniejszej gospodyni karczmy, pewnie dalej tkwiłaby w przekonaniu, że tak było. Może nawet obudziłaby się w niej jakaś tęsknota… Na szczęście jednak do tego nie doszło. Srebrzyste oczy Kin znów skupiły się na przybyszu, któremu podsunęła najmocniejszy trunek w karczmie wiedząc, że na nordów nie działa on tak samo, jak na zwykłych ludzi. Sam wypróbowała to zresztą na sobie i to niejednokrotnie.
- Ten biznes akurat jest raczej… Przejęty. - odparła krasnoludzica i oparła łokcie o blat. - Północ jak zawsze niezmienna. Chociaż… Ja tam nigdy na bieżąco nie byłam. A jestem tu chyba od… Jakiś czterech lat? Tak, na pewno czterech. Od dziewiętnastych urodzin. - odpowiedziała i zmierzyła przybysza wzrokiem. Wyglądał na osobę, która ma już wiele lat rozmaitych przygód i doświadczeń za sobą. Stwierdziła, że rozmowa z nim mogłaby być bardzo interesującym doświadczeniem.
- Jestem Kin. Kin Artsat. - powiedziała wyciągając dłoń w kierunku krasnoluda. Jeden z kącików jej ust mimowolnie się uniósł.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

Trunek okazał się całkiem niezły jak na standardy Alarnii. Cóż, nie ma co liczyć na alkohol rodem z Północy, który większość tutejszych ras upiłby już po pierwszym kuflu. Krasnolud jednak po wiekach picia, nawet nie poczuł w głowie alkoholu podanego mu przez kobietę. Z uwagą słuchał słów krasnoludzicy. Prawą dłonią odruchowo zaczął gładzić się po brodzie, równocześnie nieznacznie kiwając potakująco głową. Zastanawiał czy nordka skoro tylko przejęła interes, nie zaś zakładała go od nowa - będzie wiedziała jakie kroki on będzie musiał podjąć, by zdobyć miejsce na własną kuźnię. Tak czy inaczej rozmowę o tym postanowił odłożyć na później. Pociągnął solidny łyk z kufla, po czym odstawił go z hukiem na ladę.
- Fûtherg syn Hothgara. - Uścisnął dłoń Kin. Po czym znów wyszczerzył zęby w uśmiechu. - Szkoda, żem nie wiedział, że w Rododendronii można spotkać taką młodziutką nordkę, gdy byłem tu ostatnio. Może podróżując miałbym towarzystwo trochę bardziej rozmowne niż dwie szkapy. - Znów pociągnął spory łyk trunku.
- Nu, ale przed tobą jeszcze kilkaset lat życia dziecinko. Zdążysz jeszcze swoje zwiedzić. - Puścił do niej oko. - A i ci drzwi skrzypią. W ramach zapłaty za ten napój bogów mogę ci wykuć nowe, co ty na to, hę?
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

Uścisk norda przypomniał jej o dawnych czasach. O czasach, kiedy to w taki sposób witali się z nią inni. Bez strachu, że przypadkiem zmiażdży im dłoń albo zarazi ich jakąś "Północną chorobą". Niektórzy ludzie, którzy odwiedzali jej chatę naprawdę uważali, że coś takiego może się wydarzyć. Do baru podszedł jeden z gości i poprosił o kufel piwa. Ze wprawą napełniła kufel i podała mu, przyglądając się zdezorientowaniu, które wypisane było na jego twarzy. Odprowadziła go wzrokiem, nalewając sobie piwa. Ociągnęła większy łyk.
- Gdyby nie ten interes, chętnie bym się stąd wyrwała… - odpowiedziała przewracając oczami. Kochała swoje zajęcie, tą chatę i bycie barmanką, ale miała potrzebę zwiedzenia świata. Nie obchodziło ją wcale, że ma przed sobą jeszcze wiele długich lat życia. Mimo swojego przekonania, uśmiechnęła się szeroko i pokiwała głową, gdy Fûtherg wspomniał o jej przyszłości. Znów przyssała się do kufla i oderwała się dopiero, gdy cały opróżniła. Zamyśliła się chwilę na temat podróży. - Pewnie zwiedziłeś kawał świata, co?
Nalała sobie kolejny kufel piwa, a ponieważ szkła miała w knajpie pod dostatkiem, podsunęła krasnoludowi kolejny naczynie wypełnione nalewką. Bardzo ciekawiła ją jego osoba i chciała na dłuższą chwilę zatrzymać go w karczmie, by opowiedział jej trochę o świecie.
- Nowe drzwi? - spytała unosząc brwi. Chciała już rzucić, że te są jeszcze całkiem dobre, a jeśli będzie potrzebowała nowych, zrobi je sobie sama. Otworzyła już usta, ale przeszkodził jej głośny pisk. Oczywiście wywołał go obiekt ich rozmowy. Zacisnęła wargi i wypuściła ze świstem powietrze przez zęby. Nici z jej samodzielności. Nie miała czasu, siły i cierpliwości, by wykonać nowe. - Ja… - Odchrząknęła. - Byłabym wdzięczna! - wydusiła w końcu, choć nie lubiła prosić ludzi o pomoc. Uśmiechnęła się nawet przyjaźnie, choć zmagała się z bólem twarzy. Zdecydowanie za często uśmiechała się wcześniej niepotrzebnie.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

- Dziecinko, ja tu jestem krasnoludem, nie stolarzem. Mogę ci zrobić nowe zawiasy nie całe drzwi. - Wolał znów podkreślić co może dla niej zrobić, niż potem się użerać z pretensjami. Jednym haustem dopił piwo, po czym spojrzał na kufel krytycznie i wymruczał coś o tym, że się zepsuł. Pokręcił głową i odstawił puste naczynie na blat.
- Wiesz może czy ktoś nie chce sprzedać kuźni? Albo chociaż jakiegoś budynku, gdzie dałoby taką założyć? Trza mi będzie się z czegoś utrzymać, żeby ci płacić za piwo. - Zaśmiał się. - Za samo bycie krasnoludem nikt mi nie zapłaci, choćby to była nie wiadomo jaka ciekawostka. A w sumie coś ciekawego się w mieście dzieje może o czym warto nowo przyjezdnego poinformować, hę?
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

Na początku nie do końca zrozumiała, co Fûtherg miał na myśli. Przecież krasnoludy również zajmują się stolarstwem - pomyślała. Ona sama miała z tym zajęciem wielokrotnie styczność. Nie była w tym najlepsza i wątpiła, czy po tylu latach przerwy, dałaby radę skleić z kawałków drewna cokolwiek, ale wiedziała, że inni są w tym całkiem nieźli. Jeden z jej braci był mistrzem tej dziedziny. Już chciała o tym wspomnieć, lecz uznała, że zupełnie nie ma ku temu powodów. Pokiwała więc jedynie głowę i odgarnęła niesforny kosmyk ciemnych włosów, który nieustannie opadał jej na twarz. Przelotnie spojrzała na pusty kufel norda, a następnie wlepiła wzrok w klientów, którzy zaczęli śpiewać pijackie pieśni. Zaśmiała się i nie odrywając od nich wzroku, napełniła piwem naczynie, które zabrała krasnoludowi sprzed nosa.
- Wierz mi lub nie, ale gdy tu przybyłam, zarabiałam jedynie na ciekawości ludzi. Moja osoba ciekawiła na tyle, że niejedna osoba płaciła mi za samą rozmowę. Ale pod tym względem chyba cię ubiegłam. Kuźnia na sprzedaż... - odparła i podrapała się po głowie. - Rzeczywiście, był u mnie kiedyś jakiś starszy człowiek, który sprzedawał jakąś starą chatę. Nie był zupełnie trzeźwy, ale ma niewielki sklep kilka budynków stąd. Nie pamiętam, jak się nazywał, ale powinieneś zwrócić na niego uwagę. To taki niewielki, szary budynek ze sporymi, czarnymi drzwiami i okiennicami.
Kilka pijaków zaczęło tańczyć i już po chwili runęli na ziemię hukiem. Echo rozniosło w sali donośny śmiech innych gości. Kin przewróciła oczami i upewniła się, że niczego nie uszkodzili. Gdyby nie była zajęta nowo poznanym przybyszem, zapewne dołączyłaby do delikwentów.
- W karczmie można usłyszeć różne plotki. Czasem są bardziej wiarygodne, a czasem zupełnie nieprawdopodobne. Komuś urodziły się czworaczki, ktoś zrzucił się z okna, podobno do miasta przybył tajemniczy podróżnik, którego peleryna zawsze splamiona jest krwią, a jakiś kupiec w ostatnich latach podejrzanie szybko się wzbogacił... Ale nie wiem, czy to informacje specjalnie ważne.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

- Heh. Może jednak masz rację dziecinko. - Zaśmiał się głośno. - Może bycie nordem pozwoli mi ściągnąć klientów. Nu... Tak czy inaczej, muszę jeszcze zająć się swoim powozem i rozejrzeć po mieście. Trzeba zdobyć trochę funduszy na wykupienie tej chałupy, o której wspomniałaś. - Po tych słowach wygrzebał z sakiewki srebrnego orła i położył na ladzie. - Zarezerwuj mi jakiś wolny pokój Kin, co? Jak wrócę, to na mój koszt obalimy jakąś beczułkę. Opowiem ci trochę o swojej podróży. - Mrugną do niej i wyszedł z karczmy.
Wpierw udał się do stajni, w końcu zwierzęta nie mogły zostać na cały wieczór i noc tak jak je zostawił... Po oporządzeniu ich i przelotnym przyjrzeniu się czy powóz nie jest uszkodzony, wyruszył na zwiedzanie miasta. Ostatni raz był tutaj tak dawno, że ledwie pamiętał rozkład uliczek. Nim więc dotarł na centralny plac, gdzie spodziewał się spotkać kupców, zaczynało zmierzchać. Tylko nieliczny wciąż pozostali, jednak. Na szczęście okazja do rozmowy z krasnoludem była na tyle kusząca, że poświęcili mu czas na krótką rozmowę. Udało mu się dowiedzieć, gdzie szukać ma sklepikarza, o którym wspomniała Kin. Jutro też postanowił rozejrzeć się za ewentualnymi handlarzami bronią, a nuż paru z nich będzie chętnych kupnem broni, bądź pancerza.
Księżyc świecił już na niebie, gdy udało mu się ponownie odnaleźć karczmę krasnoludzicy. Lekko zamyślony, układając w głowie plan na jutrzejszy dzień, ponownie przekroczył próg gospody...
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

Wysłuchała go z serdecznym uśmiechem na twarzy. Zsunęła srebrnego orła z lady, zwinnie go chwyciła i obróciła kilka razy w palcach. Następnie wsunęła go do swojej kieszeni i oparła się przedramieniem o ladę.
- Jeden pokój dla krasnoluda? Robi się! - powiedziała i puściła mu oko. Patrzyła, jak wychodził z karczmy, a następnie szybkim krokiem przemierzyła drogę między barem, a schodami. Wdrapała się na nie i rozejrzała po chwilowo pustym korytarzu. Z niektórych pokoi dobiegały śmiechy, z innych donośne chrapanie. Doczłapała do pokoju na końcu korytarza i wyciągnęła przypięty do skórzanego pasa pęk kluczy. Otwarła zamek i popchnęła drewniane drzwi biodrem. Zaskrzypiały cichutko, lecz bez problemu otwarły się na oścież. Pokój był całkiem spory, choć jednoosobowy. Znajdował się bezpośrednio nad główną salą, dlatego miał dostęp do kominka. Podeszła do stojącego przy ścianie stolika, który już od dawna nie był używany. Przejechała po jego powierzchni palcem, pozostawiając smugę w warstwie kurzy. Prychnęła niezadowolona.
- Rany, jak ja nie cierpię sprzątać... - powiedziała sama do siebie i udała się na zaplecze po wiadro z wodą i świeżą pościel.
Zapadał już zmrok, kiedy Kin zbiegła po schodach. W karczmie zabawa zaczęła się już na dobre. Kilku klientów podbiegło do niej wręcz żądając piwa. Krasnoludzica wypełniła kilkanaście kufli, po czym sama opróżniła jeden duszkiem. Kiedy nikt nie wymagał już obsługi, przeniosła się na środek sali. Usiadła na stoliku, przy którym gromadziła się największa ilość gości i rozpoczęła z nimi rozmowę, która zupełnie nie miała sensu. Wiedziała, że ze wszystkich tych osób, była najbardziej odporna na działanie alkoholu. Tym śmieszniej słuchało się opowieści tych pijanych ludzi, którzy nie potrafili nawet powtórzyć własnego imienia. Jej własny śmiech, zakłóciło jej znajome skrzypnięcie głównych drzwi. Odwróciła się w tamtym kierunku, jednocześnie dopijając resztę piwa.
- Ach... Fûtherg! Dobrze, że jesteś. Zaczynało mnie już nudzić to pijane towarzystwo - rzuciła z szerokim uśmiechem na twarzy. Zeskoczyła ze stołu i zrobiła kilka kroków w jego kierunku. Rzuciła wielki klucz do jego pokoju, nie wątpiąc w to, że uda mu się go złapać.
- Jak udał się twój wypad, co? - spytała, choć wcale już na niego nie patrzyła. Znów wdrapywała się na skrzynię za barem. Wyjęła dwa kufle, które były znacznie większe od pozostałych. - Może piwa? Wyśmienite. Klienci są zachwyceni!
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

Choć trochę zamyślony bez trudu złapał klucz w spracowaną dłoń, po czym odruchowo schował go do sakiewki. Rozejrzał się po pijanym już towarzystwie i pokręcił głową. Ludzie mieli tak słabe głowy... Co słabsi już teraz stracili kontakt z rzeczywistością, inni wciąż wydawali się w miarę przytomni. Byłby skłonny się założyć, że młodziutka krasnoludzica co wieczór narzucała Rododendraninom odpowiednie tępo picia. Skoro mowa już o nordce... Jej widok znacznie poprawił humor Fûtherga, miło było wiedzieć, że ktoś cieszy się na twój widok. Ha! I to dopiero po paru godzinach od poznania się! Gdy już zasiadł naprzeciwko Kin, opierając swój nieodłączny topór o ścianę, westchnął znużony.
- A idź ty... Było już za późno i nikt nic nie kupił, trza będzie jutro spróbować. - Spojrzał na wyjęte przez nią kufle. Chwilę gładził się po brodzie, po czym skinął głową z aprobatą.
- Piwa zawsze chętnie, jednakże nie dlatego, że klienci polecają. Ino tylko jeśli ty to zrobisz! - Uśmiechnął się do niej.
- Jeśli pozwolisz dziś zapłacę ci za nie opowieścią o Alarnii, a jutro z rana wykuję ci nowe zawiasy. Obawiam się tylko, że odgłosy kucia mogą przyprawić część twoich gości o mało przyjemny ból głowy... - Mrugnął do niej. - Nu, tak czy inaczej. Jakieś specjalne wymagania co do wyglądu zawiasów? Zdobienia jakieś, hę? A może jeszcze coś ci trza wykuć? Hm, to jak?
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

Nuciła pod nosem pieśń, którą pijane towarzystwo wrzeszczało za plecami Fûtherga. Zaśmiała się pod nosem, zdmuchując znów opadający jej na oczy kosmyk ciemnych włosów.
- Jutro udać się musi! - odparła z pewnością puszczając mu oko. Była pewna swoich słów. W tym mieście taka postać, jak siedzący na przeciwko niej krasnolud na pewno przyciągnie uwagę kupców.
- Ha! Wiadomo, że polecam. Byle czego bym nie sprzedawała w mojej własnej karczmie. To tutaj jest najlepsze w całej Rododendronii! - powiedziała z szerokim uśmiechem na ustach. Oczywiście grubo z tym przesadziła, ale była pewna, że jej rozmówcy zupełnie to nie przeszkadza. Prawie mechanicznie nalewała piwo, którego barwa przypominała teraz płynne złoto. Choć jej wszystko kojarzyło się z jakimś metalem lub kamieniem. Nie odrywając wzroku od własnego kufla, przesunęła drugie, napełnione po brzegi naczynie nordowi. Kin spiła grubą warstwę piwnej piany, z radością typową dla dziecka, które właśnie zjada swoje ulubione smakołyki. Z rozmachem odstawiła kufel. Po dłoni spłynęła jej wąska stróżka napoju, który przed chwilą z zapałem spożywała. Starła jego pozostałości z ust. Z jej twarzy nie znikały wyraźne, płonące rumieńce i promienny uśmiech.
- Ach, tym to się nie przejmuj. Tam o, za barem jest moja izba. Obok niej zrobiłam se pracownię. Niedużą i niewykończoną, ale żadnych huków stamtąd nie usłyszysz. - odparła donośnie, by jej głos przedarł się przez pijackie krzyki rozweselonych mężczyzn. - No, a co do zawiasów. Wielkich wymagań nie mam. Sama bym je sobie zrobiła, ale jak widzisz mam tutaj co robić. Po wybrykach takich, jak ci, nie łatwo jest ogarnąć. A mi się kompletnie nie chce wykłuwać czegoś porządniejszego. Tak ogólnie, raczej sobie radzę... - rozejrzała się z zamyśleniem, zastanawiając się nad możliwością wykorzystania umiejętności bardziej doświadczonego krasnoluda. Oczywiście nie chciała specjalnie chwalić jego zdolności. To nie było w jej stylu.
- Ten... No... To co z tą opowieścią Fûtherg? - spytała, nie kryjąc zaciekawienia. Ujęła jedną, umięśnioną dłonią kufel i nie odstawiła go od ust, póki ostatnia kropla nie spłynęła jej do gardła.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

Krasnolud upił łyk trunku, nota bene opróżniając do połowy kufel. Mimo prośby krasnoludzicy nord milczał, rozglądając się po izbie. Można by pomyśleć, że zapomniał o tym, iż miał kobieta czeka na opowieść. W rzeczywistości sięgał myślami wstecz, zastanawiając się, która część jego podróży po tym świecie będzie najciekawsza. W końcu w jego umyśle pojawiła się postać pewnej kobiety. Tak, zdecydowanie ta część podróży była godna opowiedzenia...
- Podróżując na wschód, poprzez Równiny Drivii spotkałem na swojej drodze mroczną elfkę, dosiadająca tygrysa. Chciała bym sprzedał jej ochraniaczy na łapy jej wierzchowca. Podróżowaliśmy razem aż do miasta. Tam, nasze drogi się rozeszły. Gdyby nie ona, zapewne nie poznał bym innej osoby... Drobna elfka, która najpierw zadziwiła mnie będąc w stanie unieść mój topór. Co jeszcze ciekawsze interesowało ją kowalstwo, wykazywała nawet bardzo duży talent do niego. Pierwszy raz zdecydowałem się przyjąć do terminowania kogoś, kto nie był nordem. Moje zdziwienie było jeszcze większe, gdy dowiedziałem się, że Aisirth jest smokiem, a przebywając w mieście po prostu zmieniła postać. Nie złamałem jednak danego słowa i gdy podróżowaliśmy szkoliłem ją. Miała talent, a ja potrzebowałem kogoś, komu mógłbym przekazać sekrety naszych rzemieślników. Nawet jeśli ten ktoś miał być przerośniętą jaszczurką. - Dokończył piwo i pusty kufel odstawił na ladę.
- Nie minęło wiele czasu, nim dołączyła do nas kobieta określająca samą siebie mianem czarodziejki, bądź wiedźmy. Nie pamiętam niestety jej imienia. Możliwe, że to ona była powodem, dla którego teraz podróżuję znów sam. - Westchnął z odrobiną żalu. - Parę dni spędziliśmy we trójkę, nim dotarliśmy do miasta. W najbliższym mieście chciałem przekazać swojej uczennicy największy z sekretów jaki znam. Ona jednak odmówiła i bez słowa odeszła. Więcej jej nie widziałem, liczę jednak, że jeszcze kiedyś nasze drogi znów się spotkają.
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

Kin wsłuchiwała się w opowieść uważnie. Przez cały czas nie odezwała się ani słowem. Rzadko zdarzało jej się być tak milczącą, a już szczególnie w towarzystwie. Lubiła imponować ludziom tym, co miała do powiedzenia, a miała trochę ciekawych opowieści w zanadrzu. Tym dziwniejsze było to milczenie, w którym ciągle trwała. Ani przez chwilę nie spuściła z niego wzroku. Coś sprawiało, że bardzo chciała pochłonąć całą historię, którą opowiadał. Możliwe, że zwyczajnie tęskno jej było do krasnoludzkich opowieści.
- Ty to masz ciekawe życie! - rzuciła w końcu, dopijając resztę piwa. Z westchnieniem rozejrzała się po sali. W sali towarzystwo prawie wcale się nie zmieniło. Ktoś wszedł i dołączył do zbiorowiska, a ktoś wyszedł zobaczywszy, jak mają się sprawy. Pijackie śpiewy nie miały końca, a chrapliwe głosy wcale nie zdawały się cichnąć.
- Chciałabym mieć takie… Sam widzisz w jakim obracam się towarzystwie - dodała przewracając oczami. - Ale nie mogę za bardzo narzekać. Czasem trafiają się ciekawi klienci, z ciekawą przeszłością. I najczęściej chętnie o niej opowiadają.
Znów napełniła ich kufle, a także dzban głośnych gości, którzy wysłali do niej jednego z tych bardziej milczących. Mężczyzna, który podszedł do lady względnie stabilnie utrzymywał się na własnych nogach. Kin nie przypominała sobie, by przychodził do jej karczmy wcześniej. Uśmiechnęła się do niego szeroko i zachęcająco. Oczywistym było, że ludzie dużo chętniej zjawiają się u niej, gdy jest dla nich wyjątkowo miła, nawet gdy wcale nie ma na to ochoty. Tego wieczoru była jednak w wyjątkowo dobrym humorze.
- A co do tej uczennicy… Nieważne, czy to przerośnięta jaszczurka, czy też nie. Myślę, że kiedyś jeszcze wasze drogi się skrzyżują - odparła ciepło, szczerząc się do norda. - Ale póki co, nie masz innego wyjścia, jak zostać tu ze mną i uratować mnie przed nikczemną śmiercią. Gdyby nie ty, pewnie konałabym teraz z nudów.
Awatar użytkownika
Fûtherg
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 99
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:

Post autor: Fûtherg »

- Większość mojego życia i tak zajmuje kowalstwo. Zarówno terminowanie jak i szkolenie bardziej lub mniej zdolnych uczniów. Ciekawa była wyłącznie podróż po Alarnii, choć i ona nie zawsze obfitowała w warte opowiedzenia wydarzenia. Teraz znów zamierzam osiąść na stałe, zapewne do końca już. W końcu więc nawet ze mną dziecinko zaczniesz umierać z nudów. - Pociągnął spory łyk z kufla. Przez chwile wpatrywał się w złocisty napój bogów, wspominając inne wydarzenia, jakie spotkały go gdy zwiedzał tą krainę, w końcu wyrwał się z zamyślenia.
- A może teraz ty opowiesz jakąś karczemną historię? Nie jedną gospodę widziałem i nie wmówisz mi, że nigdy nic się ciekawego nie dzieje.
Awatar użytkownika
Kin
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Krasnolud
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kin »

- Stałe życie wcale nie jest takie nudne! - odparła z uśmiechem. Jakieś krzesło z trzaskiem przewróciło się na podłogę, lecz szybko zostało znowu postawione na nogi. Kin widziała, że nie tam było jego miejsce, ale za sprzątanie miała zamiar zabrać się dopiero, gdy radosna gromadka wyczołga się z karczmy, by udać się do swoich domostw.
- Patrzy na tych tam. Rododendronię zamieszkują na stałe, a z każdym dniem przynoszą mi coraz to nowsze historyjki ze swojego życia - powiedziała radośnie, wciąż wpatrując się w głąb sali. - Choć jak tak na nich patrzę... Pewnie połowa jest zmyślona - dodała po chwili i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Karczemną historię? Ha! Jasne, że takie mam. Mam ich mnóstwo. Są pełne piwa, muzyki i... wymiocin - odpowiedziała krzywiąc się trochę. - Czasem trafi się jakiś klient z charakterem i zabrudzi mi krwią podłogę... Ale nie uznaję tego za specjalnie godne uwagi. Za barem to ja głównie przyjmuję zamówienia. Bo widzisz... A zresztą, co ja ci będę opowiadać. Lepiej ci pokażę!
Kin rozejrzała się ostatni raz po sali i gdy uznała, że nic nie odbiega zbytnio od normy, zeskoczyła ze skrzyni, która kolejny raz lekko się zatrzęsła. Zanotowała sobie w pamięci, żeby ją jak najszybciej wymienić. Ominęła kilka worków, które dostarczono jej dzisiejszego ranka, a których zawartości jeszcze nie znała, weszła za ogromny kredens, który stojąc przy ścianie, sprawiał wrażenie, iż do niej przylegał. Kilka stojących nieopodal beczek sprawiało, że do tego miejsca prawie nie docierało światło. Krasnoludzica wyjęła brzęczący pęk kluczy, odruchowo wyciągnęła odpowiedni i otwarła zamek. Drzwi były dużo nowsze od głównych, otwarły się więc płynnie.
- Idziesz, czy nie? - ponagliła norda, przekraczając już próg. - Uwaga, trochę tu ciepło. Zapłaciłam całkiem sporo magowi, który załatwił mi to palenisko... Ogień mi w nim nie gaśnie. Oczywiście trzeba do niego dokładać, żeby się mocniej paliło, ale roboty jest mniej.
Kuźnia Kin nie była duża. Przez spore okno umieszczone dość wysoko wpadało sporo księżycowego blasku. Głównym źródłem światła był jednak płomień w palenisku, który odbijał się od wielu leżących na długim stole świecidełek. Kamienie, stara biżuteria i niedokończone dzieła rzucały kolorowe błyski na zniszczony blat mebla. W centrum kuźni stało oczywiście kowadło, o które tym razem nie było oparte żadne narzędzie.
- No. Tak sobie pracuję - powiedziała z zadowoleniem, opierając ręce na biodrach.
Zablokowany

Wróć do „Rododendronia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 5 gości