Góry Dasso[Od strony Szepczącego Lasu]Spotkanie "pobratymców".

Rozciągające się od Równin Andurii aż po Równinę Maurat góry z wierzchołkami pokrytymi wiecznym śniegiem, przeplatane zielonymi dolinami i niebezpiecznymi przełęczami, zamieszkałe przez dzikie zwierzęta i legendarne potwory. Góry otaczają i chronią przed niebezpieczeństwami Szepczący Las, dając mu w ten sposób spokój.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[Od strony Szepczącego Lasu]Spotkanie "pobratymców".

Post autor: Marou »

Przeszedł przez Szepczący Las zadziwiająco sprawnie i szybko, nie natknął się nawet na żadne stworzenia, które chciałyby mu uprzykrzyć życie. Nie leciał ponad lasem, bo nie było to konieczne, a upadły chciał znowu przejść się tym magicznym lasem, poza tym skrzydeł do przemieszczania się używał rzadko, głównie dlatego, że nie chciał by ktoś nieznajomy zauważył latającego po niebie anioła z czarnymi, pierzastymi skrzydłami. Swe skrzydła, które po prawdzie podobają mu się bardziej, niż te śnieżnobiałe, które miał gdy był jeszcze aniołem, pokazywał tylko osobom, którym na prawdę zaufał.
Mały postój zrobił sobie nad niedużym jeziorem z dość czystą wodą. Zbiornik wodny otoczonym jest drzewami i krzewami. Niedługa drzemka nad tym właśnie jeziorem nawet dobrze mu zrobiła. Marou siedział teraz na zwalonym pniu, który wcześniej robił mu za prowizorycznie oparcie gdy drzemał. Dochodziło południe i było ciepło, a to przełożyło się na to, że Marou zaczęło robić się gorąco. Popatrzył na taflę jeziora odbijającą słońce i błękitne niebo.
"W sumie... To co mi szkodzi. Ochłodzę się przynajmniej, a i tak nikogo tu nie zastanę."- powiedział do siebie w myślach.
Jego płaszcz, miecz w czarnej jak ostrze tejże broni pochwie i torba, o której magicznych właściwościach wiedział tylko on, leżały gdzieś obok, pod zwalonym pniem gdzie teraz siedział. Gdyby ktoś go teraz obserwował to zobaczyłby wszystkie jego tatuaże, którymi pokryta jest większa część jego prawej strony ciała, a także tatuaż na jego plecach, który jest kamuflażem dla skrzydeł Marou, jednak tylko on tak na prawdę o tym wie. No, i wiedziała też o tym grupa najemników, z którymi był aż do ich śmierci, jednak oni już dawno nie żyją i nikomu nie powiedzą o jego tajemnicy. Rozplótł cztery, cienkie warkocze, które splecione były czarnymi rzemieniami. Te warkocze miał zawsze- dwa po lewej i dwa po prawej stronie głowy. Można nawet rzec, że warkocze te to po prawdzie nieodłączny element jego "fryzury". Czarne rzemienie położył gdzieś na płaszczu. Rozebrał się do naga, a jego wszystkie rzeczy spoczywały w jednym miejscu- w cieniu rzucanym przez zwalony pień, więc nie dało się ich zauważyć z daleka, chyba, że ktoś ma na prawdę dobry wzrok- wtedy z daleka zauważy świecące ledwo zauważalnym, bladym, białym światłem runy na rękojeści miecza. Wskoczył do wody, która okazała się orzeźwiająco zimna- taka, jaka dokładnie potrzebna była Marou, żeby się ochłodzić. Jego ciało zalała fala przyjemnego zimna, a upadły uśmiechnął się sam do siebie. Umiał pływać, może nie był jakimś tam najlepszym pływakiem ale podstawy znał i dzięki temu miał pewność, że nie utonie. Popłynął trochę dalej od brzegu, tam gdzie woda miała ponad dwa metry- chciał zanurzyć się cały w tej zimnej wodzie i tak zrobił.
Ostatnio edytowane przez Marou 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

        Minęły dwa miesiące od zabicia Taidiella i niecały miesiąc od wizyty w Maurii. Od opuszczenia zajazdu „Pełna Morda”, nauczyła się podróżować niezwykle szybko, bez zatrzymywania się i rozmawiania z ludźmi. Nie miała innego wyboru. Tropił ją anioł, który najwyraźniej nie interesował się jej pokutą. Kilka prostych rytuałów sprawiło, że jej aura tymczasowo pachnie wilkiem, a nie upadłym aniołem. Może to właśnie przez to, ucieczka z podkulonym ogonem wyszła Histoffe znakomicie. Obyło się bez jakiegokolwiek kontaktu z goniącym ją aniołem. Zabicie go nie powinno sprawić upadłej problemu, przecież już to czyniła, ale za każdym aniołem stoi kilku innych, którzy będą się mścić. Za Histoffe stoi aż dwunastu przyjaciół z krucjaty. Jednak zemsta jest jak zaraza, nieprzewidywalna i pochłania zawsze więcej skrzydlatych braci i sióstr, by przerodzić się w wojnę domową w Niebie. Jak niewiele trzeba by rodzina wskoczyła sobie do gardeł…

        Nie można powiedzieć by Histoffe miała udany tydzień i była pełna w swej anielskiej dostojności. Anielica wyszła boso, w brudnej płóciennej koszuli z zajazdu. Była brudna na twarzy, dłoniach i nogach. Biło od niej smrodem zwierza, który z nią podróżował. Nikt normalny nie wziąłby jej za anioła. Była sfatygowana licznymi rzeczami, które łączyły się w pasmo niepowodzeń. Musiała się w końcu się odświeżyć. Teraz nadarzyła się okazja, pomyślała anielica.
        Na lekko zgiętych nogach wyszła na brzeg. Następnie rozejrzała się bez użycia zmysłu magicznego. To mogło by ją zdradzić, ściągnąć tego co ją ściga. Wolała nie ryzykować.
- Nikogo nie ma. – powiedziała dość głośnio – Oprócz ciebie. Harvor, odwróć się! Co pysk przekrzywiasz? Idź sobie poszukaj jedzenia.
        Wilk postanowił być złośliwy, więc sobie usiadł i wystawił jęzor. Anielica trochę go rozpuściła.
- Idź! Sio!
        Harvor nie wstał, zaczął wesoło merdać ogonem. Drażniąc Histoffe odrobinę.
- Jesteś tylko wilkiem… - powiedziała jak by to była wiedza niepewna - I tak nie zrozumiesz, że się wstydzę. W końcu, to jest las… Ptaszki chyba nie będą ćwierkać o mojej nagości, ty też… Chyba.
        Rozejrzała się raz jeszcze, nikogo nie zauważyła, wiec zdjęła jedyny strój. Weszła do wody, głęboko by z tafli wystawała tylko głowa.
- Woda mogła być cieplejsza, ale jest dobrze. - mówiła bardziej do siebie, niż do wilka - Pięknie tu. Zostałbym na dłużej, na odpoczynek, ale nie jest mi to pisane... Wszystko psuję i nie doprowadzam do końca. Nie popełnię... Po raz kolejny tego samego błędu.
        Westchnęła ciężko i zaczęła się obmywać wodą pod wodą. Jej twarz była zwrócona w stronę brzegu, na zadowolonego wilka. Histoffe nie spodziewała się kogokolwiek tak głęboko w lesie z dala od drogi. Cóż... Krótko chodzi po ziemi.
Ostatnio edytowane przez Tilia 10 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Powód: Zwracaj proszę uwagę na czas w zdaniach.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Miał dobry słuch i w pewnej chwili wydało mu się, że ktoś wchodzi do wody, z tego samego brzegu, z którego wchodził do niej upadły, jednak dalej od miejsca, w którym spoczywał jego ekwipunek. Wynurzył się spokojnie z wody, żeby sprawdzić swoje przypuszczenia. Po wynurzeniu odgarnął do tyłu mokre włosy, które teraz zasłaniały mu oczy, przez co przez chwilę nic nie widział. Rozejrzał się. Ujrzał jasnowłosą dziewczynę, która obmywała się w jeziorze- jeszcze nie zauważyła upadłego, a to że weszła do wody świadczyło o tym, że nawet nie wie o jego obecności w tym jeziorze. Póki miał czas to przyjrzał się jej, a było na co popatrzeć, co przyznał dość szybko. Dziewczyna zwrócona była do niego profilem.
"Ładna... Nawet bardzo ładna."- stwierdził w myślach po zlustrowaniu jej wzorkiem.
Chciał przyjrzeć się jej z bliska i porozmawiać, bo rozmowa z kimś obcym nie powinna mu zaszkodzić, a dość dawno z kimś rozmawiał. Znowu zanurzył się w wodzie i podpłynął do brzegu, najciszej jak umiał- nie chciał jej niepotrzebnie spłoszyć. Dobrze, że było bardzo ciepło- jego skóra szybko wysuszyła się, a Marou zaczął się ubierać i to szybko. Po tym jak ubrał się od pasa w dół, nałożył płaszcz, którego nie zapiął, było zbyt gorąco, żeby musiał to robić, więc tatuaże pokrywające prawą stronę jego ciała były dość dobrze widoczne. Przewiesił sobie magiczną torbę przez ramię. Miecz również przewiesił przez ramię, jednak tak, żeby oręż w pochwie spoczął mu na plecach. Wziął cztery, czarne rzemienie w garść- warkocze zaplecie dopiero, gdy wyschnął mu włosy. Popatrzył jeszcze raz w jej stronę i dopiero teraz zauważył dużego wilka siedzącego na brzegu, który niechybnie był zwierzęcym towarzyszem tej jasnowłosej piękności.
Zwarty, gotowy, czysty i z jeszcze mokrymi włosami ruszył brzegiem jeziora w stronę miejsca, z którego do wody weszła jasnowłosa.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

        Głowa Histoffe znikła na chwilę pod wodą, ponieważ twarz też chciała mieć czystą. Gdy, się wynurzyła zobaczyła, że nie jest sama.
- „Kto to? Wysoki na siedem stóp o białych, mokrych włosach… On też pływał… Oj! Jak przejrzę jego aurę, to dam znać gdzie jestem. Nieciekawie. I… Jak wyjdę bez używania mocy? Nie jest ciekawie podwójnie. Jak zrobi się nieprzyjemnie, to sobie poradzę jak ze wszystkim.”
- Harvor, ubranie, szybko do mnie!
        Ręką pokazała na leżącą koszule, potem gestem „choć do mnie” próbowała zachęcić by wskoczył do wody. Oczywiście w stronę wilka. Jednak Harvor nie uznał sytuacji za poważnej i wymagającej natychmiastowej reakcji.
- „Harwuś” –pieszczotliwie – Dobra psina, podaj mi koszulę. Tak! Dobrze, kochany wilczek! No choć do mnie, no choć!
        Harvor chwycił grubą płócienną koszulę w zęby i wskoczył z nią do wody. Podpłyną do anielicy, następnie pocałowali się nosem w nos, a za chwilę wilk dopłyną z powrotem na brzeg by otrzepać się z wody. Obydwoje byli zadowoleni. Histoffe zaczęła topić szmatę. Poszły przy tym bąbelki... Z płótna, rzecz jasna. Następnie, zanurzyła się przez dłuższą chwilę by przywdziać się bez wychodzenia na ląd. Gdy, Marou znalazł się już w miejscu gdzie Histoffe weszła z brzegu do wody, to znad tafli wystawała tylko jej głowa, a mokra grzywka spadła jej na oczy.
- Kto ty?
        Spytała głośnio z ciekawością w głosie. Brakowało jej żywej osoby do rozmowy, więc nie chciała od razu przestraszyć swoją osobą potencjalnego rozmówcy. Chociaż, nie mogła mu ufać, przecież to obcy. Nie miała zamiaru w tejże chwili wychodzić z wody. Mogli rozmawiać w bezpiecznej odległości.
Ostatnio edytowane przez Cornoctis 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Nie "stup", a "stóp" jak już.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Nie pomylił się- ten sporych rozmiarów wilk był towarzyszem jasnowłosej. Przy okazji upadły dowiedział się jak zwierzak ma na imię, jednak szczerze mówiąc to bardziej interesowała go dziewczyna w wodzie, a nie zwierzak. Włosy, które prawie zawsze zaplecione ma w warkocze opadały mu teraz na oczy i zasłaniały widoczność. Odgarnął je do tyłu. Obserwował jak Harvor pomaga dziewczynie, a ta potem wychodzi na brzeg, bądź co bądź pierwszy raz widział takiego dużego wilka. Przeniósł wzrok na jasnowłosą. Dziewczyna podpłynęła już bliżej brzegu, jednak z wody wystawała jej tylko głowa.
-Marou. Podróżnik, wojownik, najemnik...- odparł do zanurzonej w wodzie dziewczyny i z gracją ukłonił się w jej stronę.
-Możesz wyjść z wody, nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy.- powiedział po krótkiej chwili z uśmieszkiem na ustach.
Pomacał swoje włosy- są jeszcze mokre.
-Widzę, że nie tylko ja mam problem z długimi włosami i grzywką opadającą na oczy.- odparł patrząc na grzywkę dziewczyny, która przed chwilą opadła jej na oczy i zaśmiał się lekko.
-A ty? Kim jesteś?- zapytał siadając przy tym na trawie. Siadł naprzeciw zanurzonej w wodzie dziewczyny.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

- „Marou, Marou, Marou… Coś mi świta aniołem, ale nic konkretnego. Taidiell podczas swoich opowiadań musiał go wcisnąć do jednego worka wraz z innymi aniołami o podobnej historii. Nie wiem, do którego worka Marou się zalicza. Musi być starszy, więc na pewno mnie nie zna. Nie rozpoznał od razu we mnie anioła, więc nie ma dobrego zmysłu magicznego.”
- To dobrze. – odwzajemniła się skromnym uśmiechem.
        Każda wersja „nie mam zamiaru zrobić ci krzywdy” wypowiedziane przez osobę, z którą anielica rozmawia po raz pierwszy brzmi zawsze fałszywie. Histoffe była pewna swej mocy i bez problemu zaryzykowałaby pokazanie skrzydeł. Chociaż ma fobie do swojej nagości, to nie należy do słabych aniołów. Lewe oko przysłonięte grzywką lekko zaiskrzyło światłem umierającego świetlika. Nie wytrzymała w swoim postanowieniu i sprawdziła zmysłem magicznym, z jaką istotą rozmawia.
- Lubię swoje włosy i ty swoje pewnie też.
        Uśmiechnęła się pewnie. Marou wydał się przekonujący. Wyszła z wody idąc po dnie, nie umiała przecież pływać. Zatrzymała się cztery kroki od białowłosego anioła. Materiał nabrał wody, zrobił się ciężki i rozciągnięty. Przylegał do skóry Histoffe i choć nie prześwitywał, to zaznaczał kształty. Białowłosa po chwili zasłoniła swoje najistotniejsze wdzięki długimi i rozciągniętymi rękawami. Wstydziła się, co dała również znać rumieńcem. Dziura na głowę również się rozciągnęła, tak więc kołnierz zsuwał się odsłaniając lewe ramię. Anielica chcąc je z powrotem zasłonić, odsłaniała prawe.
- Histoffe Uzdrowicielka. Uciekam przed kimś, za to że mnie z domu wyrzucili. A ty, Marou, co tu robisz?
        Spytała delikatnym głosem.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Teraz jego oczy lśniące srebrnym blaskiem zwrócone były na Histoffe. Już po kolorze jego oczu można było rozpoznać, że jest albo był aniołem.
-Tak. Też lubię swoje włosy.- potwierdził upadły.
Dziewczyna wyszła z wody. Marou chcąc, nie chcąc popatrzył na Histoffe. Mokry materiał przyległ jej do ciała i zaznaczył jej kształty. Zdążył spojrzeć na wdzięki białowłosej, nim ta zakryła je rozciągniętymi rękawami. Posłał w jej stronę dość sympatyczny uśmiech. Po rumieńcu na twarzy swojej nowej rozmówczyni domyślił się, że wstydziła się ona swoich wdzięków, chociaż nie wiedział dlaczego; przecież na pierwszy rzut oka widać, że dziewczyna nie ma czego się powstydzić. Nie każda przedstawicielka płci pięknej jest tak obdarzona przez naturę jak stojąca przed nim dziewczyna.
-Nic szczególnego. Włóczę się po świecie bez większego celu, a nad tym jeziorem zrobiłem sobie postój.- odparł i spojrzał w jej oczy. Były w kolorze stali, co od razu dało mu do zrozumienia, że Histoffe nie jest człowiekiem.
-Jesteś aniołem- stwierdził- ,i to nie tylko dlatego, że jest piękna niczym anioł...- skomplementował ją. Za komplementy nie trzeba płacić, a według niego Histoffe na nie zasługuje.- Stalowy kolor oczu występuje chyba tylko u aniołów.
Dalej patrzył jej w oczy.
-Tylko pytanie: Czy jesteś upadłym aniołem czy aniołem światła...?- zapytał ją, a potem dotknął swoich włosów. Już mniej, jednak są jeszcze mokre.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

        Histoffe westchnęła ciężko. Ktoś bez zmysłu magicznego wydedukował, że jest aniołem. Trochę ciężko, bo ostatnia osoba, z którą rozmawiała też poznała się na jej rasie choć nie znała się na magii. Na szczęście reszta ludzi nie zwraca uwagi na oczy.
- Większość aniołów mnie kojarzy jako ordynansa Taidiella zwanego Katem oraz czarodziejkę w jego oddziale.- rozpoczęła poważnie - Jesteś starszy, to mnie pewnie nie znasz. Na ogół jest tak, że młodsi znają starszych, a nie na odwrót. Tak jak mój poległy dowódca, tak i ja jestem upadła. Nie uważam tego za sprawiedliwe, odwalałam brudną robotę za Niebo. W zamian dostałam pokutę i szanse na powrót... Niestety, jednemu z naszych białych braci przyszło do głowy mnie utłuc. – pokręciła głową jakby się na coś nie zgadzała – Wyroki Boskie są niezbadane.
        Nadal stała w tym samym miejscu. Przez chwile się zastanowiła i spojrzała na wilka. Po chwili wróciła myślami na ziemię i spojrzała na Marou.
- Jak można się włóczyć po świecie nie mając celu? – spytała z pretensją - Ja zawsze mam cel, nie wyobrażam swojego istnienia bez misji. Mam po co wstawać rano i trzymać się swojego istnienia, choć innym to się nie podoba. Wiem o co walczę. Jak ty rano wstajesz?
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Włosy wyschły mu na tyle, że mógł już zacząć zaplatać warkocze z przodu. Położył trzy, czarne rzemienie obok siebie, a jeden zostawił w ręki i zaczął zaplatać cienki warkocz, wplątując w niego rzemień, przy okazji słuchając tego, co mówi HIstoffe. Patrzył na nią, nie na swoje włosy, warkocze zaplatał sobie tyle razy, że już nie musi patrzeć sobie na ręce.
-Jestem starszy, bo nie słyszałem o tobie. Nie wiem czy ty o mnie słyszałaś.- odparł do niej.
-Często mam jakieś cele, jednak głównie są to chwilowe cele, jakieś zlecenie czy coś. Tylko, że teraz... aktualnie nie mam celu.- wytłumaczył.
-W każdym razie... powiedziałaś coś o sobie, wypadałoby, żebym i ja zrobił to samo.- dodał. Skończył zaplatać pierwszy warkocz, poszło mu to szybko i sprawnie. Zabrał się za drugi.
-Nie wiem ile masz lat, więc nie powiem ci o ile jestem od ciebie starszy, jednak to będziesz mogła sobie sama policzyć, gdy powiem ci, że mój wiek wynosi... 450 lat, jednak jak widzisz w ogóle nie widać po mnie, że mam tyle lat.- wypowiadając to uśmiechnął się lekko- I też jestem upadłym aniołem. Tylko, że Plany opuściłem z własnej woli, sprzeciwiając się tym samym woli Pana. Byłem młody gdy to zrobiłem, miałem gdzieś ponad... 30 lat...- chciał opowiedzieć więcej, jednak przerwał, bo nie wiedział czy może ufać upadłej, chociaż wydawało mu się, że może jej zaufać. W między czasie skończył zaplatać drugi warkocz i zabrał się za trzeci.
-Nie zrozum mnie źle, ale może potem, gdy nabiorę do ciebie więcej zaufanie to opowiem ci dokładnie o tym dlaczego zdecydowałem się na bycie upadłym.- odparł spokojnie.
-Nie każdy upadły zachowuje skrzydła... Udało ci się zachować swoje?- zapytał. Histoffe może uznać to pytanie za zbyt osobiste i na nie nie odpowiedzieć, Marou rozważał taką możliwość.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

        Histoffe słuchała dość uważnie. Zareagowała podniesieniem brwi, gdy powiedział, że w wieku trzydziestu lat Marou opuścił Plany Niebieskie. Histoffe opuściła je mając lat dwadzieścia dziewięć, dodając trzydzieści lat krucjaty, to wychodzi tyle ile ma obecnie.
- Zaufanie to ważna rzecz. - powiedziała pewnie - Nie będę cię zmuszać jeżeli nie chcesz. Ja mam sześćdziesiąt lat, ale Ziemia to nie Niebo.
- Mam swoje skrzydła. – powiedziała dumnie - Większość braci z mojego oddziału dostało ten sam kolor.
        Histoffe była dumna ze swoich skrzydeł nawet jeżeli zmieniły kolor, a nikt z jej oddziału nie zwykł ukrywać swojego upierzenia. Ukazała swoje skrzydła, które manifestując swoje nagłe pojawienie puściły silny podmuch zza jej pleców w stronę jeziora. Woda się wzburzyła, zaszumiała i zachlupotała, tworząc długo unoszące się fale. Co więcej, rozłożyła je do pełnej dostojności: Nieproporcjonalnie wielkie, krwisto czerwone i łagodnie zaokrąglone. Histoffe zgięła nogi tak jak by zaraz miała podskoczyć, a właściwie wzbić się w powietrze.
- Kocham swoje skrzydła. Są elementem mojej duszy i nie są przytwierdzone fizycznie do ciała. Ciężkie i silne, mają zastosowanie bojowe. Strasznie męczy mnie lot, ale lubię wzbić się w powietrze i poczuć wolność. Rozganiałeś kiedyś chmury dla zabawy? - spytała z radością w głosie.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Skończył pracę nad trzecim warkoczem, zabrał się za zaplatanie czwartego i zarazem ostatniego.
-Zgadzam się, zaufanie jest ważne.- potwierdził słowa Histoffe- A mnie wydaje się, że mogę ci zaufać.- powiedział szczerze.
-Spotykam w swoim życiu dwie grupy osób: Takich, które szybko zdobywają moje zaufanie i ci, którzy zdobywają je wolniej..., a ty szczerze mówiąc, wydaje mi się, że należysz do tej pierwszej grupy.
-Mnie też udało się zachować skrzydła.- odparł, a chwilę po tym dziewczyna pokazała mu swoje skrzydła. Były dość niezwykłe, a szczególnie ich kolor- krwistoczerwony, rzucał się w oczy, jednak skrzydła te były nieproporcjonalnie wielkie i ciężkie. Skończył zaplatać czwarty i ostatni warkocz.
-Ładne są te twoje skrzydła.- stwierdził dość szybko- Pokazałaś mi swoje to i ja pokażę ci moje.- dodał.
-I nie... nie rozganiałem nigdy skrzydłami chmur dla zabawy.- odparł po czym wstał i zrzucił swój płaszcz. Teraz Histoffe mogła dokładnie przyjrzeć się tatuażom, które pokrywały prawą stronę jego klatki piersiowej i brzucha, prawie całą prawą ręki, prawą stronę szyi i kawałem prawej strony twarzy. Jednak anielica nie mogła zobaczyć magicznego tatuażu na jego plecach, który był kamuflażem dla jego skrzydeł.
Na jego plecach pojawiły się skrzydła, którym przy pojawieniu się również towarzyszysz silny podmuch wiatru, który akurat skierowany był w stronę drzew rosnących za nim. Jego skrzydła upierzone był czarnymi piórami, a ich rozpiętość sięgała sześciu metrów. Nie były, aż tak ciężkie jak skrzydła Histoffe, jednak było widać, że są silne.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

- Szkoda.
        Powiedział z rezygnacją w głosie. Miała nadzieję na chwilę oderwania się od problemów. Nawet wystarczyłby wspólny lot, ale Marou wydał się Histoffe nie skłonny do tego typu zabaw.
- Ujdą. Rzadko latasz. - stwierdziła
        Wyciągnęła rękę przed siebie w stronę Marou. Otworzyła dłoń wewnętrzną stroną do nieba. Po chwili woda zaczęła wybijać się z ubrania i gromadzić w lewitującą kulę nad jej dłonią. Całość zajęła anielicy nie więcej jak dwadzieścia sekund. Ubranie przestało przylegać do skóry, więc nie prześwitywało, chociaż nadal materiał się zsuwał odsłaniając raz jedno ramię raz drugie. Skrzydła znikły, nie złożyła ich, po prostu znikły. Po chwili Harvor podbiegł do Histoffe. Ona uklękła przy nim i zaczęła drapać go za uchem, a wilk wyglądał na zadowolonego, co dał znać merdaniem ogona.
- Mam do ciebie jedno ważne pytanie. Gdybyś mógł służyć dla Anioła, który daje ci wszystko co jest potrzebne do szczęścia. Zgodziłbyś się na zagładę wszystkich ras żyjących na ziemi, oraz na pokój z piekielnymi i demonami?
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Nawet nie musiał potwierdzać słów Histoffe, odnośnie tego, że rzadko korzysta ze swoich skrzydeł- było to prawdą, a to, że nie zaprzeczał powinno dać jej do zrozumienia, że mówi prawdę.
-Nigdy tego nie robiłem ale zawsze może być pierwszy raz.- odezwał się po chwili ciszy. Jego skrzydła znikły, tak samo szybko jak się pojawiły i zmieniły się w tatuaż na jego plecach, jednak anielica nie widziała tego, widziała tylko jak skrzydła znikają.
"Czyli posługujesz się magią..."- pomyślał gdy Histoffe "wysuszyła" swoje ubranie, a kula wody pojawiła się w jej ręku. Ubranie dziewczyny przestało przylegać już do jej ciała- szkoda, bo mokre ubranie podkreślało bardzo miłe dla jego lśniących, srebrnych oczu kształty Histoffe.
Zastanowił się nad pytaniem, które zadała mu upadła anielica, możliwe, że odpowiedź na to pytanie wpłynie jakoś na jej nastawienie do Marou. Tym bardziej, że dziewczyna powiedziała, że to pytanie jest ważne. Cicha chwila, która minęła od zadanie pytanie przez Histoffe do odpowiedzi Marou na to pytanie zdawała się trwać więcej, niż trwała w rzeczywistości.
-...Nie. Nie zgodziłbym się na to... Nie miałbym powodów, żeby przyczynić się do zagłady wszystkich ras żyjących na ziemi, nawet jak po zgodzie na to dostałbym wszystko co byłoby mi potrzebne do szczęścia.- powiedział szczerze.
Stał bez płaszcza, który leżał gdzieś obok, jego tatuaże były widoczne. Poza tym nie było mu, aż tak gorąco jak w płaszczu.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

        Ciężko westchnęła i pokręciła głową na nie. Następnie wstała od wilka. Rozejrzała się wzrokiem po okolicy. Podeszła do drzewa, o które oparła swoje plecy. Ręce puściła swobodnie wzdłuż ciała. Materiał zsunął się z prawego ramienia, ale anielica już nie poprawiała.
- Harvor idź.
        Wydała wilkowi jasne polecenie. Histoffe odprowadziła go wzrokiem, póki nie znikną między drzewami. Po chwili spojrzała w stronę Marou.
- Anioł i Diabeł. – zaczęła powoli - Dwie potężne istoty zgadały się ze sobą. Niebo nie wysłało nikogo od siebie. Chcę ich zabić, zanim przejdą ze swoim planem w czyn. Nie będzie nagrody i nie będzie zapłaty za poświęcenie. Nie wiem czy nam się uda, ale… Muszę spróbować. Potrzebuję silnych istot, które są w stanie poświecić się wchodząc do miasta demonów.
        Przerwała na długą chwilę. Nie wypada by młodszy anioł oferował starszemu niższą rangę w zadaniu od swojej. Histoffe zastanawiała się czy przypadkiem Marou poczuje się urazę na dumie. Musiała jednak spytać:
- Nie będzie powrotu i na pewno ktoś zginie, lub spotka go coś gorszego. Chcę cię prosić byś się dołączył do mojej misji.
Ostatnio edytowane przez Tilia 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: poprawna pisownia to "póki lub dopóki", nie "puki" (chyba, że chodziło o pukanie)
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Podniósł płaszcz z ziemi, ubierając go przy tym. Podszedł bliżej Histoffe, gdy ta oparła się o pobliskie drzewo, słuchając przy tym tego, co mówi dziewczyna. Zaproponowała mu udział w misji. Nim odpowiedział podszedł jeszcze bliżej, tak że stali od siebie jakieś trzy kroki, zastanawiając się przy tym nad decyzją odnośnie dołączenia do misji upadłem lub odmówienia tego. Młodszy od niego anioł prosił go o pomoc w misji, gdyby był dumnym upadłym aniołem to może i od razu nie zgodziłby się na to, bo sądziłby, że powinno być odwrotnie- to starszy powinien proponować młodszemu udział w misji. Jednak Marou nie był dumnym aniołem i wiek nie robił mu różnicy.
Popatrzył jej w oczy.
-Jeżeli chcesz, żebym dołączył do twojej misji to znaczy, że uważasz mnie za silną istotę.- zaczął mówić- Nie powiem, że mi to nie schlebia, bo skłamałabym, jednak na jakiej podstawie uważasz, że jestem silną istotą? Przecież niedawno mnie poznałaś i prawie nic o mnie nie wiesz.- jego spojrzenie stało się jakby intensywniejsze. Ich spojrzenia spotkały się.
-Nie zmienia to faktu, że mogę ci pomóc w twojej misji... i zrobię to z chęcią- odparł i uśmiechnął się do niej sympatycznie.
-Ktoś jeszcze jest w to zaangażowany?- zapytał szybko.
Awatar użytkownika
Histoffe
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:

Post autor: Histoffe »

        Spojrzenie czarnoskrzydłego nie zmieniło poważnej twarzy Histoffe. Oderwała się plecami od drzewa i zrobiła dwa kroki do przodu. Też spojrzała mu w oczy.
- Ksieżniczka Mileena jest nemorianką. Ma swoje srebrne usta i potrafi ciąć rapierem, zna się trochę na magii. Poznałyśmy się w dość… trudnej sytuacji, a to zbliża.
- Cieszę się z twojej decyzji. - dodała po czasie.
        Uśmiechnęła się i wyciągnęła prawą dłoń do uścisku, który miał być ciepły i dostatecznie silny. Powiedziała bez względu czy anioł odwzajemnił uścisk:
- Silny na pewno. Jednak nie to było najważniejsze. Twoja aura świadczy o tym, że genialny z ciebie wojownik. Pewnie długo chodziłeś po ziemi, tak więc masz większe doświadczenie ode mnie. Nie znasz się na magii, ale za to dobra z ciebie istota. Magia jest moim żywiołem i znam się na jej barwach. Wiem, że ze wszystkich twoich tatuaży tylko ten na plecach ma znaczenie.
- „Poczuł się obnażony z tajemnic? Ja już takie coś poczułam. A, on?” – pomyślała Histoffe.
Zablokowany

Wróć do „Góry Dasso”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości