Mroczne Doliny[Na skraju lasu...] Klatka dla ptaków

Tajemnicza kraina, nad którą od wieków zalega mrok. Słońce świeci tu niezwykle rzadko. Nie ma tu tętniących życiem wiosek, jedynie jedno, warowne miasto ostało się w tej czeluści mroku, a i o nim nie można powiedzieć, pełne życia...
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aster
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśna wróżka
Profesje:
Kontakt:

[Na skraju lasu...] Klatka dla ptaków

Post autor: Aster »

Na placu otoczonym żywopłotem z cierni i wyschniętych na wiór, martwych drzew rozpościerała się wystawa magicznych stworzeń starej wariatki, Ongis. Na dwóch, wbitych głęboko w ziemię kołkach, wisiała żeliwna tablica z wygrawerowanym napisem: "Stworzenia nie z tej ziemi, wystawa Ongis Horbery".
Wśród wystawionych na ciekawskie spojrzenia ludzi, będących uczestnikami owej wystawy, wrzucających raz po raz monety do kapelusza staruchy, rzekomych "stworzeń" można było dopatrzyć się jednorożca, który był w rzeczywistości zwykłym, białym koniem z zaplecionym ogonem i doklejonym rogiem, syrenę, czyli kobietę ubraną w błyszczącą suknię mającą przywodzić na myśl rybi ogon, czy, dla przykładu wilkołaka, czyli zwyczajnego, wychudzonego wilka.
Jedyną, prawdziwą istotą na wystawie była wróżka męskiej płci, wokół której tłoczyło się najwięcej dzieci.
Zamknięty w okrągłej, pordzewiałej klatce dla ptaków, która niegdyś była jego domem, a teraz stanowiła więzienie, skrzydlaty, miniaturowy człowiek wyglądał posępnie i niezdrowo. W takim stanie, w jakim się znajdował, nie można było powiedzieć, że jest piękny, choć przyciągał do siebie wzrok przybyłych, głównie ze względu na swoje niewielkie rozmiary i skrzydła, które teraz, złożone, opierały się o dno klatki.
Aster, bo tak miał na imię, błądził wzrokiem po twarzach, które raz po raz zbliżały się do niego, oglądały i komentowały jego niecodzienny wygląd. Od czasu do czasu musiał uciekać na drugi koniec, dźgany jakimś patykiem przez natrętne, rozpieszczone dziecko, czy łapać nieustannie równowagę, kiedy tylko ktoś zakołysał przypadkowo lub celowo klatką umieszczoną na haku przy jednym ze zdobionych wózków, ustawionych na placu.
Widział aury tych ludzi i czuł do nich wstręt. Przynajmniej do większości z nich...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Prawdopodobnie minęło wiele miesięcy, odkąd wszyscy tymczasowi towarzysze opuścili topielicę i zawiedli pokładane w nich nadzieje. A może to ona sama ich opuściła? Przepływająca rzeka czasu bezlitośnie wypłukiwała z umysłu umarłej dziewczyny wszelkie wspomnienia, nie pozwalając już osądzić, co wydarzyło się naprawdę, co było snem, a co wymysłem i złudzeniem.

Jej wędrówka do Adrionu w poszukiwaniu uzdrowienia urwała się już dawno. Aishele potrzebowała przewodnika. A kiedy straciła ostatniego z nich, poczęła błąkać się samotnie po lasach, bez snu i wytchnienia - bo martwi snu ni wytchnienia nie potrzebują. Wreszcie, wiedziona dziwnymi podszeptami przeznaczenia, zawędrowała tam, gdzie wszystko się zaczęło. W Mroczne Doliny. Tam, gdzie niegdyś potężny piorun wypuszczony z czyjejś dłoni przebudził ją z wiecznego, zdawałoby się, śmiertelnego snu, każąc opuścić jezioro, w którym utonęła. Tam, gdzie czyjaś wola i myśl zwróciły jej "życie".

Nieumarła, błądząc bez celu po dolinach, które, choć mroczne i przejmujące grozą, były jej dziwnie bliskie, czasem zajrzała do jakiejś małej wioski czy osady, próbując odnaleźć trochę ciepła i ludzkiej bliskości. Nie do końca wiedziała, że próżno było ich szukać w miejscach takich jak to...

Tego dnia dziewczyna zawędrowała na skraj lasu, gdzie pomiędzy suchymi drzewami wypatrzyła jakieś zbiegowisko. "Stworzenia nie z tej ziemi, wystawa Ongis Horbery" - przesylabizowała sobie napis wygrawerowany na tablicy. Większość istot, wbrew zapewnieniom właścicielki, była najzupełniej z tej i żadnej innej ziemi, do tego wyglądały na bardzo smutne i zabiedzone.

Gdyby Aishele wsadzić do jednej z tych klatek, nie wyróżniałaby się zanadto. Sama była równie wychudzona, co "wilkołak", melancholia i zagubienie wymalowane na jej twarzyczce dorównywały najzupełniej wyraźnemu smutkowi "jednorożca", a jej suknia, dziwna, perłowa suknia ze snu, wyszyta czymś, co wyglądało jak szare koraliki, w każdej chwili mogła rozjarzyć się tysiącem świetlików i wtedy ten strój nie ustępowałby w niczym kostiumowi "syreny".

Dziewczyna chodziła pomiędzy klatkami i przypatrywała się więzionym w nich istotom. Lekki wiatr rozwiewał jej czarne włosy, które wyglądały zupełnie tak, jakby kiedyś, bardzo dawno, były nadzwyczaj misternie upięte - dziś świadczyły o tym wyłącznie zgniłe kwiaty, zatknięte za uchem, i parę sznurów wyblakłych koralików, wplecionych pomiędzy kosmyki. Nad głową topielicy szybował czarny kruk z bielmem na oczach. On też świetnie by się tu wpasował ze swoim żałosnym wyglądem. Kości sterczące mu spomiędzy przetrzebionych piór wzbudzały niedowierzanie - jakim cudem to stworzenie może latać?

Gromadka dzieci odsunęła się instynktownie, kiedy blade i ociekające wodą dziewczę zbliżyło się do ptasiej klateczki. A w środku? Ni to motyl, ni to mały człowieczek... Aishele, po raz pierwszy od dawna czymkolwiek zaintrygowana, pochyliła się i popatrzyła pomiędzy prętami. Aster mógł zobaczyć jej wielkie, strasznie smutne oczy, zupełnie wyprane z koloru, których odcień można było porównać wyłącznie do brudnej, deszczowej wody.

- Hejże, robaczku - szepnęła, starając się nadać swojemu głosowi przyjazny ton. Istotkę owiał zapach wodnych roślin i mułu z dna jeziora. - Coś ty za jeden?
Awatar użytkownika
Aster
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśna wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aster »

Aster uniósł wzrok ku górze, w momencie, kiedy długi cień wziął w objęcia klatkę, która niegdyś była jego domem. Zaintrygował go on, bo nie był na pewno cieniem dziecka, które ledwo dosięgały czupryną do dna klatki.
Oblicze Topielicy nie było dla niego od razu jasne, ponieważ na jej plecy padało blade, zakryte chmurami słońce, które tworzyło gęsty cień na jej twarzy. Do jego nozdrzy od razu dotarł zapach tataraków i zmąconej wody. Pierwszym jednak, co rzuciło się tej niewielkiej istocie w oczy, była aura nieumarłej. Aster miał dar czytania aur i z własnego doświadczenia wiedział, że bursztyn, mimo iż był piękny, nie zwiastował w nich niczego dobrego. W dodatku te zmysłowe, zawodzące szepty... Sprawiły, że jego małe serce zaczęło bić szybciej.
Mógł ją ujrzeć, dopiero gdy przysunęła się do prętów. Aster wyciągnął brudne, bose nogi spomiędzy nich i spojrzał w smutne oczy dziewczęcia w których widział swoje odbicie, jakby przeglądał się w zmąconej kałuży stworzonej przez deszcz, który padał zeszłej nocy. Cofając się kilka kroków aż do połowy dna klatki, usłyszał w momencie głos szalonej Ongis, która potrząsając kapeluszem, zachęcała ludzi do płacenia za oglądanie wystawy. - To najprawdziwsza leśna wróżka, panienko... - Starucha podsunęła kapelusz pod nos nowo przybyłej, akurat, gdy zadała pytanie, gdyby przypadkiem go nie zauważyła.
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

Jedyne, co wylądowało w kapeluszu staruchy za sprawą Aishele, to parę kropel wody, która wiecznie spływała z jej włosów. Nieumarła dziewczyna popatrzyła na Ongis nierozumiejącym wzrokiem szeroko otwartych oczu, ostentacyjnie ignorując jej wyczekujący gest. Nie miała nawet najdrobniejszego pieniążka. A nawet gdyby miała, to oddanie go tej kobiecie było ostatnią rzeczą, jaką chciałaby z nim zrobić.

- Wróżka - powtórzyła topielica z namysłem. - Wróżka. Jak wróżka, skoro chłopiec? Widać przecież. Chyba raczej... wróżbita, hehe.

Żarcik był dość sztywny, nawet jak na nieumarłą. Ongis chyba też go nie doceniła... Aishele wzruszyła ramionami i wróciła do przypatrywania się "robaczkowi". Połaskotała go palcem w maleńką stópkę... Wtedy spod jej rękawa wypełzł Mały - ślimaczek o przejrzystym ciałku i białej muszelce, nie większy od najmniejszego paznokcia dziewczyny - i pomalutku zszedł po jej dłoni do wnętrza klatki. Rozsądnemu człowiekowi trudno byłoby posądzić to drobniutkie zwierzątko o jakiekolwiek przejawy świadomości - ale topielica rozsądna nie była. Mogłaby przysiąc, że jej ślimaczy towarzysz okazał właśnie żywe zainteresowanie osóbką Astra.

- A gadać ta wasza wróżka umie? - rzuciła do staruchy. - Albo śpiewać? Każda wróżka ponoć śpiewa ślicznie jak słowiczek, tak słyszałam.
Awatar użytkownika
Aster
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśna wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aster »

Aster, czując łaskotanie, zabrał stopę, posyłając Aishele lekko poirytowane spojrzenie.
Starucha orientując się, że nie doczeka się zapłaty ze strony przemoczonej panienki o dziwnym kolorze skóry i intrygujących oczach, zabrała kapelusz w stronę dzieciaków, które powrzucały do niego parę drobnych monet. Przygarbiona, znad ramienia rzekła do Aishele:
- Głuptasie... Wróżki nie mówią, a tym bardziej nie śpiewają... To tak, jakbyś posądzała o coś takiego jednorożce. One tylko rżą i pięknie wyglądają... Sama zobacz! - Odparła, wskazując na klatkę z koniem, z którego czoła "wyrastał" doklejony róg. Skłamała oczywiście, bo odkąd weszła w posiadanie Astra, ten nie odezwał się ani słowem, ale dobrze wiedziała, że reszta wróżek potrafi mówić. On natomiast mógł jedynie poruszać ustami, ale nie wydobywał się z nich żaden dźwięk.
Teraz stał na środku klatki, przyglądając się ślimakowi, który powoli pełznął w jego stronę. Kucnął przy nim i zapukał lekko w skorupę, zastanawiając się w duchu, czy z takich, tylko większych i całkiem pustych, dałoby się sklecić użyteczną zbroję...
Wtedy zupełnie niespodziewanie zaczął padać deszcz. Z początku tylko lekko kropiło, ale po chwili zaczęła się prawdziwa ulewa, więc większość ludzi uciekła pod drzewa i niewielkie daszki od klatek z "eksponatami". Ostry, zacinający deszcz, chciał zmyć Małego, ale w ostatnim momencie Aster złapał go w dłonie i wcisnął się z nim w kąt klatki, jak najbliżej wózka, by uniknąć ogromnych dla tej dwójki, kropel...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Tak? - Aishele uniosła brwi, spoglądając na "jednorożca". Wcale nie była tak do końca przekonana, iż wygląda on pięknie. Podeszła nawet do niego i chciała pogłaskać po pysku, ale ten zarżał wrogo i cofnął głowę. Wobec tego dziewczyna dmuchnęła mu ze złością w nos i odeszła.

Konie nie lubiły topielicy. Zasadniczo z wzajemnością.

Tak samo było przecież z koniem tamtej kobiety - przypomniała sobie Aishele. Tej od śniegu, Nimlos. Tej, co miała ją zaprowadzić do Adrionu, do uzdrowicieli, a potem uciekła... A może to właśnie nieumarła dała nogę?
Arkad, ogier Akkarina, tego demona, też jej nie cierpiał. Cóż, z nim również dziewczyna rozstała się w okolicznościach, które już dla niej samej dawno przestały być jasne. Czas pędził jak szalony, chociaż przecież nikt go nie gonił, a wraz z jego upływem wspomnienia blakły i zanikały...

- Oho, coś zaczyna... kropić... Hej, babo, wróżka wam zmoknie i fruwać ani tańcować nie będzie... - zawołała Aishele do staruchy, bo szkoda jej się zrobiło stworzonka i jego motylich skrzydełek. - I jednorożec... - dodała, widząc, jak błyszczący róg na czole zwierzęcia odkleił się pod wpływem wody i obsunął nieco. - I wilkołak... zatroszczylibyście się o swoją zaczarowaną trzódkę...

Aishele stanęła znowu przy klatce "robaczka", tym razem tak, żeby zasłonić ją nieco od zacinającej ulewy, a zarazem zaglądać do środka i obserwować stworzonko. O Małego się nie bała - w końcu był ślimakiem wodnym. Przypałętał się do jej martwego ciała, które pływało w jeziorze - no a kiedy ciało dziwnym trafem ożyło, ślimaczek jakoś tak po prostu został. Krople deszczu nie były mu straszne. Za to Aster był taki maleńki, taki kruchy, taki delikatny... Przypominał leśny kwiatuszek albo porzuconą zabaweczkę i topielicy zrobiło się go szkoda. Najchętniej by go sobie stąd zabrała... Wcale nie pomyślała o tym, że w jej mokrych dłoniach jego skrzydełka zaraz by się skleiły, motyli pyłek by z nich opadł i istotce na pewno by to nie posłużyło. Ale w końcu nie była wcale zbyt mądra i rozsądna.
Awatar użytkownika
Aster
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśna wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aster »

Stara Ongis wyglądała jakby postradała zmysły. Zaczęła biegać po placu i wyganiać zebrany na nim tłum, kiedy syrena zaczęła się skarżyć, że się przeziębi, wilkołak zaczął wyglądać jak zmokła kuroliszka, a róg jednorożca roztrzaskał się w drobny mak na twardym, wyschniętym podłożu, które zaczęło moknąć i przeistaczać się w błoto, w którym część przybyłych zaczęła się ślizgać. Piękne, haftowane, kobiece sukienki umorusane były, jakby ich właścicielki całymi dniami brodziły w zagrodzie dla trzody chlewnej.
Aster wyglądał na zaskoczonego, kiedy nieznajoma, mokra dziewczyna, zdawałoby się, osłoniła go przed deszczem. Odłożył Małego na podłogę klatki, a ślimak popełzł z powrotem do swojej pani, czy może raczej... Swojego "ruchomego mieszkania", po czym leśna wróżka rozłożyła swoje ważkowo-motyle skrzydła i zatrzepotała nimi, strącając ciążące na nich krople wody. Zaraz po tym Aster ukłonił jej się lekko, w niemym podziękowaniu za ten uprzejmy gest.
- Ty też, pannico! Wynocha! Wystawa zamknięta! - Krzyknęła nagle na Aishele starucha, która biegała po placu, wyganiając dzieciaki. Wiedziała, że deszcz pokrzyżował jej plany i ci oszukani ludzie, więcej tu nie wrócą. Co więcej, możliwe, że powiedzą o fałszywości wystawy starej Ongis dalej w świecie i będzie musiała znaleźć sobie inne źródło utrzymania. Ale na razie takich czarnych scenariuszy wolała do siebie nie dopuszczać...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Czekaj no, robaczku - szepnęła topielica do małego więźnia Ongis i łypnęła doń jednym okiem. - Tak to nie będzie, ja cię tu tak nie zostawię...

Dziwne - cała ta sytuacja wyzwoliła w nieumarłej dziewczynie niepojęte dla niej samej pokłady aktywności... Zwykle znacznie istotniejsze sprawy niż ten żałosny cyrk starej wariatki nie były w stanie wywrzeć na niej wrażenia i skłonić do działania bardziej intensywnego, niż melancholijne snucie się wte i wewte. A teraz... teraz postanowiła coś zrobić. Coś. I już nawet wiedziała, co takiego.

- Chodźcie ze mną, babo - rzekła nagle Aishele, zacisnąwszy na ramieniu Ongis swoje chude palce. Na swej martwej buzi wymalowała natomiast najbardziej przekonujący i niewinny uśmiech, na jaki było ją stać. - No chodźcie, pokażę wam coś...

Naprawdę chciała jej coś pokazać. Pobliskie jezioro, mianowicie. I to z najbardziej interesującej perspektywy, jaką topielica znała...

Chwyciwszy starą wariatkę za pomarszczoną dłoń, Aishele dyskretnie, nawet nie całkiem świadomie, oplotła jej duszę niewidzialnymi nitkami Magii Emocji i Umysłu, które przylepiły się doń jak małe przyssawki... wskutek czego nieumarła zupełnie zamieszała tej babie w głowie. Nie było to trudne, bo i tamta zbyt potężnym umysłem nie dysponowała, co widać było nawet na pierwszy rzut oka.

Tak... Aishele zamierzała powieść ją śliską od deszczu ścieżyną pomiędzy drzewami nad równie śliski - i, co gorsza, stromy - brzeg jeziorka. A tam już o "wypadek" nietrudno... Niech no tylko to babsko się ruszy!

- No ejże! Idziecie czy nie? Nie będziecie żałować, słowo daję! - Nawet za bardzo nie skłamała. W końcu utopieni ludzie rzadko kiedy mają jeszcze okazję czegoś żałować...
Awatar użytkownika
Aster
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśna wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aster »

Aster wyglądał na jeszcze bardziej zaskoczonego, słysząc, że dziewczyna o tak przerażającej aurze nie chce zostawić go u Ongis. To znaczy, że chciała zwrócić mu wolność? Aster mógł w myślach ją o to zapytać, jednak nie wiedział, czy dotrą one do umysłu topielicy. Zapewne, gdyby miał możliwość, rzekłby słowo czy dwa, ale nie był w stanie wypowiedzieć choćby cicho, nawet jednej litery.
Kiedy Aishele odsunęła się od klatki, leśna istota podeszła do prętów i ujęła je ramionami, przyglądając się temu, co nietypowe dziewczę wyprawiało ze starą Ongis, która w końcu ruszyła się z miejsca i polazła ślepo za nieznajomą w momencie, gdy plac stawał się coraz bardziej pusty.
Ludzie rozchodzili się do domów. Niektórzy krzyczeli za staruchą, że jest oszustką, następni żałowali, że przyszli dopiero teraz, inni przeklinali padający deszcz przez który zniszczyli swe ubrania... Wtedy "syrena" zupełnie nagle otworzyła drzwi od klatki, która o dziwo nie była nawet zamknięta i wyszła z niej, wołając za Aishele:
- Hej! Stój! - Krzycząc, podbiegła do niej, zaglądając przez ramię Ongis. Widząc zdezorientowanie na twarzy staruchy, spojrzała z przerażeniem na dziewczę o dziwnym odcieniu skóry. - Co ty robisz z panią Horbery paskudna dziewucho?! Flich, Josse! Gdzie wy się podziewacie?! - z tymi słowami piękna dziewczyna, mało nie potykając się o swój "syreni ogon", pobiegła w stronę jednego z wózków i mocno w niego zapukała.
- To czarownica, napadła na panią Ongis! Prędko! - Po tych słowach zza drzwi wypadło dwóch, pijanych, ale dość potężnych zbirów o pooranych bliznami twarzach, złotych zębach i okropnych, brudnych włosach, spadających strąkami na ich pogarbione plecy. W ułamku sekundy dostrzegli staruchę u boku młodej, przemoczonej do suchej nitki, atrakcyjnej dziewczyny, która ciągnęła ją w kierunku jeziora. Wyciągnęli więc z pochew swe miecze i ruszyli w jej kierunku, niczym dwa, rozwścieczone dziki...
Awatar użytkownika
Aishele
Senna Zjawa
Posty: 275
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje: Włóczęga , Medium
Kontakt:

Post autor: Aishele »

- Głupia szmata... - syknęła Aishele pod nosem, nie spodziewając się takiego zdradzieckiego zagrania ze strony "syrenki", którą też przecie - przynajmniej we własnym mniemaniu - miała oswobodzić z tego żałosnego cyrku. Ale szczęściem jeziorko było tuż-tuż, a ona raz-dwa, chlup w wodę i już jej nie było. No a Ongis, naiwna starucha, oczarowana, jak w dym poszła w wodę za nią.

Topielica przez moment - krótki, acz intensywny - czuła się tak, jakby to ona znów umierała. Ta szklista powłoka, odcinająca ją już na zawsze od świata, ta gładka tafla ponad głową, ta gęsta zieloność, oplątująca członki, te białe płatki kwiatów, które zawirowały jej przed oczami, a przecież tak naprawdę wcale ich tu nie było... ta słodka niemoc... Niewiele dziewczynie zabrakło, by zatracić się w tym uczuciu wiecznego opadania głębiej i głębiej, w miękką ciszę i mrok. Lecz opamiętała się w porę. Za to dla staruchy, którą dziewczę ściskało w objęciach, ratunku już nie było. Ukołysana do snu przez topielicę nawet się za mocno nie wyrywała, kiedy zimna woda zalewała jej płuca. Ławica srebrnych rybek przepływając akurat tamtędy połaskotała ją w piętę - to było ostatnie doświadczenie, jakie z tego żywota wyniosła na tamten świat pani Ongis Horbery.

Flich i Josse wypili tego dnia zbyt wiele. Wypili - bo i co mieli lepszego do roboty? Przecież nikt do tej pory nie napadał na zwierzyniec starej wariatki, więc ich rola ochroniarzy była zwykle raczej dość umowna i symboliczna. No a że gorzała zawróciła im tego deszczowego dnia we łbach, to zanim dotoczyli się nad brzeg jeziorka, już było po wszystkim... Ale czy tak zupełnie?

- Josse... - jakiś delikatny, dziewczęcy szept popłynął ku zbirowi spośród zarastającego jezioro tataraku. To Aishele powtarzała posłyszane z ust "syreny" imię. A wraz z jej szeptanymi pokusami płynęły ku mężczyźnie, niby węże wodne, wstęgi magicznej energii, które lada chwila miały wplątać się pomiędzy jego myśli tak gładko, że od tych własnych by ich nie odróżnił. Przez chwilę kwiaty we włosach pannicy zapachniały mu nie zgnilizną, ale letnim dzionkiem, a perły na jej szyi zalśniły niewinnym blaskiem. Poszło tym łatwiej, że jego umysł to przesadnie skomplikowanych nie należał. - Josse, pójdź do mnie! Kochany mój, to przecie ja! Jestem tutaj, czekam na ciebie! Odłóż ten miecz paskudny i przyjdź tu... Dawnoś chyba nie całował swojej kochanki!

Młoda nieumarła spoglądała na Jossego ponad wodną taflą, zanurzona po pas. Suknia topielicy, szara lecz strojna, namoknięta już porządnie, a przez to ciężka, zsuwała się jej z ramienia, lada chwila mając odsłonić czubek bladej piersi.

Krople deszczu rytmicznie uderzały o powierzchnię jeziora, tworząc na niej rozigrany, hipnotyzujący wzór z tysiąca kółek.
Awatar użytkownika
Aster
Błądzący na granicy światów
Posty: 11
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Leśna wróżka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aster »

Aster stojąc przy prętach, wpatrywał się swoimi ciemnymi oczyma, jak Aishele zaciąga staruchę nad jezioro. Wystarczyła chwila, aby obie zniknęły pod zmąconą deszczem, taflą wody.
Przerażone i zniecierpliwione, leśne stworzenie, zatrzepotało swoimi lekkimi, nieco zmokniętymi skrzydłami, zastanawiając się gorączkowo, czy dziewczyna wyjdzie z tego cało. Nie miał pojęcia, że Aishele już nic nie mogło zaszkodzić.
Kiedy zdawało się, że jest po wszystkim, widocznie posmutniał. Nie mógł pomóc tej dziewczynie, uwięziony za prętami, które były zbyt wąskie, aby się między nimi prześliznąć, nawet jeśli było się tak gibką istotą jak Aster. A gdyby jakimś cudem udało mu się wydostać z klatki... Był zbyt mały, słaby i zbyt lekki, aby wyciągnąć z wody ciało ludzkiej dziewczyny.
Jakiś dźwięk zupełnie nagle dotarł do jego uszu. Nie mógł uwierzyć, rozpoznając ten delikatny szept wypływający zza tataraków. Dziewoja wabiła do siebie jednego z współpracowników Ognis, jak syrena, pewnie z zamiarem utopienia, zupełnie jak panią Horbery, kilka minut wcześniej, która zniknęła w jeziorze jak w bezdennej studni.
Josse szedł jak zaślepiony, pewnie myśląc, że ujrzy tam piękną, półnagą damę, a tymczasem czekała tam pięknie opakowana śmierć.
Aster poczuł jak zalewają go dreszcze przerażenia. A co jeśli ta osoba o paskudnej aurze naprawdę jest zła? Cofnął się pod samą ściankę wózka i przykucnął w rogu klatki, przyciskając kolana do klatki piersiowej. Obserwował ze strachem, jak mężczyzna znika w zaroślach, jakby ktoś użył na nim pewnego rodzaju hipnozy...
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

        Nagle wszystko zniknęło w absolutnej ciemności. Mrok był niemalże namacalny. Aster w pierwszej chwili pomyślał że rzucono na niego jakąś przerażającą klątwę, w wyniku której utracił wzrok.
        Po chwili do duszącej ciemności doszła również absolutna cisza. Nie było żadnych dźwięków. Jedyną rzeczą jaką można było usłyszeć w tej chwili był szum krwi w uszach i bicie własnego serca.
        Nikt nie był w stanie powiedzieć jak długo to trwało. Minutę, godzinę? I nagle, bez konkretnej przyczyny, wszystko ustało. Tak nagle jak przyszło, tak zniknęło, pozostawiając poczucie dezorientację.
        Ku swemu wielkiemu zdumieniu, Aster stwierdził, że oto znajduje się w zupełnie innym miejscu, którego nie rozpoznaje...
Zablokowany

Wróć do „Mroczne Doliny”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość