Dolina UmarłychWciąż próbuję zapomnieć

Jeśli zadajesz sobie pytanie kim jesteś, jeśli wydaje Ci się że Twoja dusza już dawno umarła, a Twoje życie straciło sens... Dolina Umarłych to miejsce gdzie życie istot ją zamieszkały naprawdę straciło sens, wiec jeśli masz w sobie choćby iskrę życia i trafisz tutaj dowiesz się co to znaczy wola istnienia.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Mastema, mimo, iż jak mu się zdawało, ukryty był w cieniu, został dostrzeżony przez istoty debatujące ze sobą we wnętrzu jaskini. Nie było mu to na rękę, zamierzał pozostać niewidoczny, przeczekać ulewę i udać się w dalszą podróż ku miastu, Thanderion. Ciężko jednak było, kiedy w białym odzieniu odznaczał się na tle kamienia niczym gołąb pocztowy, mknący przez przesiąknięte mrokiem zachodu, niebo. Jego wzrok przykuł mężczyzna dzierżący w ręce butelkę z alkoholem. Upadły od razu pomyślał, jak wspaniale było tkwić w tej suchej karczmie z kielichem pitnego miodu w dłoni. Życie jednak było zbyt brutalne, a on sam zamierzał się na nim wkrótce zemścić.
Mężczyzna na którym zawiesił wzrok, nagle odgrodził się od świata, używając do tego najprawdopodobniej magii ziemi. Fałszywy Roderick uśmiechnął się do siebie na samą myśl. Więc już wiedział, kto zasłonił wejście tą stertą głazów. Może odbywała się tutaj jakaś tajna narada? Chociaż, nie tak to teraz wyglądało. Zdawało się, że wszyscy znaleźli się tutaj przypadkiem, tak jak i on sam.
Nowo przybyły upadły najwidoczniej się od nich izolował, nie miał zamiaru wdawać się w głębsze dyskusje... Przeczeka burzę i sobie pójdzie. Znajdzie kolejnego najemnika, który za cenę złota będzie eskortował go do miasta i w drodze do domu. Nie miał zamiaru nikogo przestraszyć swoją obecnością. Zawsze zdawało mu się, że w bieli wygląda potulnie, że budzi w niej zaufanie istot wokół siebie... Czyżby tak nie było?
Słysząc słowa Smoczycy i pytanie innego Upadłego, Mastema powiódł w ich kierunku karmazynowymi oczyma. Wyglądał na zamyślonego i zniechęconego, próbując uporządkować pod ścianą swoje pióra. - Nie przyszedłem do Ciebie... To, jak się nie mylę, na nieszczęście wszystkich obecnych, jedyne schronienie w okolicy. - Wyjaśnił mętnym głosem, jakby jego płuca pełne były dymu. - Z pewnością wszyscy ugrzęźliśmy w tym samym bagnie... - W tym momencie spojrzał na rąbek swojej białej, wyświechtanej teraz szaty. - I to dosłownie. Nie będę wam przeszkadzał. Traktujcie mnie jak powietrze. - Oznajmił z góry, ignorując pytanie Gunlan. Widać, że szukała w tym momencie zaczepki, a Mastema nie zamierzał zaczynać z czymś, co krzykiem powaliło na kolana kościanego smoka.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Siedział w tej jaskini już jakiś czas. Nie widział ile minut upłynęło. Na pewno mało, a on już opróżnił pierwszą butelkę samogonu. Miał ich jeszcze kilka, ale czy starczą na całą noc? Nie wiedział. Jak do tej pory nie usłyszał przez ścianę odgłosów walk. Przez tą chwilę był szczęśliwy. Miał alkohol, jedzenie i wypoczywał. Co najważniejsze nie musiał angażować się w żadne dyskusje, walki. Można by śmiało rzez, że w tym momencie popierał filozofie epikurejską. Najchętniej poszedł by spać, ale nie mógł zasnąć. Sięgnął nową butelkę i ją odkorkował. Chciał się opić aby móc usnąć. Poprzednią opróżnioną butelkę rzucił o ścianę jaskini. Jej kawałki rozprysły się naw wszystkie strony. Pogrzebał jeszcze w plecaku i wyciągnął chleb. I tak jedząc i popijając samogonem zastanawiał się nad życiem.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Nowy upadły wszedł jakby nigdy nic, jak do własnego mieszkania, i zupełnie nie zwracając uwagi na obecnych, podszedł do ściany i zajął się sobą. "Może przynajmniej problemów nie będzie sprawiać...". Tymczasem nimfa patrzyła na Vaxena jak zahipnotyzowana, jakby coś ważnego się jej przypomniało i zupełnie straciła kontakt z pozostałymi towarzyszami niedoli. Niebieska wstała i przedstawiła się, na co brunet odpowiedział wąskim, lecz szczerym i ciepłym uśmiechem. Ponieważ stał w tym momencie plecami do pozostałych nikt nie mógł ujrzeć tego skromnego gestu, na który Vax decydował się w ostateczności. Nie lubił okazywać uczuć, zwłaszcza fałszywych. Uczucia są słabością.

        Drakoliche, jakby słuchając rozkazu pradawnej, wróciły do głębi jaskini uznając wyższość nie tylko Gulnan, ale i innych istot. Deszcz przestał padać, jednak spowite wieczną czernią niebo Doliny Umarłych nie zmieniło swego wyglądu. W każdej chwili ulewa mogła rozpętać się na nowo, nawet ze zdwojoną siłą. "Przydałby się ten gość od magii ziemi. Zamknąłby tą dziurę w sklepieniu...". Faktycznie - przez owy otwór wciąż skapywały duże krople, pozostałości po niedawnej burzy, i rozchlapywały się tu i ówdzie uderzając z impetem o skalną posadzkę, czasem na głowy stworzeń wewnątrz. Lidan usiadła pod ścianą, gdzie znajdowała się pod zadaszeniem, więc anioł postanowił do niej dołączyć. Padł naprzeciw niej i wydobył z torby bukłak z wodą, który wcześniej podał nimfie. Odwrócił się i postawił go w takim miejscu, że spływająca z "dachu" deszczówka napełniała stopniowo pojemnik.
-Prawie zdatna do picia. - stwierdził beznamiętnie piekielny i ponownie odwrócił się do nimfy. - Nic ci nie jest? - zapytał zmuszając się do pozbawionego emocji tonu, niestety nie wyszło mu to najlepiej.

        Przez czarne chmury błysnął promień słońca. Coś nadzwyczaj niecodziennego i niespodziewanego tu, w Dolinie. Deszcz na dobre odpuścił nękanie podróżnych.
-Chyba czas ruszać dalej... - niezdecydowane myśli kłębiły się w głowie czarnookiego. Stracił pewność, czy chce dalej iść. Nawet nie ma po co. Ostatnia wędrówka zakończyła się fiaskiem. Nie znalazł nic w niebezpiecznych katakumbach. A ponoć "miały tam być tony złota"! Ha! Dobry żart! Poza swoimi nowymi umiejętnościami nie odkrył nic wartościowego. Stracił po prostu czas i siły. Rany ledwo się zagoiły. Do tej pory ma blizny po magicznych ostrzach na plecach, które prawdopodobnie nigdy już nie zejdą. Rozmyślania chłopaka przerwały grzmot. Gdzieś z wnętrza jaskini dobiegł odgłos, jakby ogromny głaz uderzył o ziemię i roztrzaskał się na miliony kawałków. Albo smok spadł z wysokości i, również uderzając o grunt, rozprysł się na maleńkie kosteczki. Po chwili odgłos się powtórzył, teraz wyraźnie dało się słyszeć odgłosy walki. Czyżby smoki zabijały się nawzajem? A może to...
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Na widok zdatnej do picia wody Lidan uśmiechnęła się lekko. Ciekawe, że tak błaha rzecz mogła ją ucieszyć. Dziewczyna wzięła bukłak od Vaxena i zwróciła się do niego.

- Dziękuję ci. Czuję się całkiem nieźle, tylko ramię trochę boli. I głód mi doskwiera... - powiedziała, po czym zaczęła pić. Wzięła kilka porządnych łyków i oddała bukłak. Spojrzała na resztę towarzyszy i powiedziała cicho, trochę niepewnie. - Uważam, że czas się stąd wynosić. Nie wiadomo co jeszcze wypełznie z tej pieczary... - skierowała wzrok wgłąb jaskini. Jej czuły słuch wyłapywał każdy chrzęst kości, każdy gruchot i syk.
- Syk? Chwila, coś tu mi nie pasuje... Jaki wąż chciałby tu żyć? - zastanawiała się robiąc kilka kroków przed siebie. Prawą dłoń położyła na kamiennej ścianie i powoli, jak najciszej szła w stronę hałasów. Wtedy zauważyła ciemną, błyszczącą łuskę. Długie, grube i śliskie cielsko powoli poruszało się po skałach. Wtedy Lidan przypomniała sobie co to może być. Kiedyś Arian opowiadał jej jak jego wuj walczył z bazyliszkiem. Wszystko by się zgadzało. Podobne zachowanie i środowisko, do tego ten charakterystyczny syk. Przerażona Lidan zamknęła oczy i po omacku cofnęła się do towarzyszy.

- To bazyliszek, na pewno. Musimy wyjść stąd jak najszybciej - wyszeptała zakrywając oczy rękami. - Jest jeszcze szansa, że nas nie zauważył. Z tego co wiem to bazyliszki nie mają dobrego słuchu i węchu, więc jeśli wyłupiemy mu oczy to zdołamy go zabić. A raczej wy zdołacie... - dodała w myślach i powoli, krok po kroku szła w stronę wyjścia. W tak małej jaskini nie mieliby szansy na wygraną, nawet gdyby oślepili bazyliszka.
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

Smoczyca początkowo rozgniewała się, kiedy nowo przybyły "gość" zignorował jej słowa, ale kiedy zrozumiała, że to ze strachu, poczuła się obrzydliwie zadowolona z tego. Spojrzała na dwójkę siedzącą pod ścianą. Vax podał nimfie deszczówkę do picia.
- Prawie - pomyślała z naciskiem Gulnan i uśmiechnęła się pod nosem.
Na chwilę przez otwór w stropie wpadło słoneczne światło, które Pradawna przyjęła z pewną niechęcią. Nawet w tym szarym, pełnym trupów lądzie, słońce potrafi się wcisnąć akurat do jej jaskini. Westchnęła beznamiętnie. Do jej uszu doszedł rumor podobny spadającym głazom. Kościany smok leżący na środku groty, obrócił łeb w stronę skąd dochodziły odgłosy i lekko kłapnął zębiskami. On wiedział co to było.
Usłyszała cichy syk, mający jednak w sobie jakiś pomruk, którego nie potrafiłby wydać jakiś tam wąż. Po chwili do jej głowy dotarły jadowite myśli, podobne do Smoczej Mowy, aczkolwiek będące jakąś mieszanką pomiędzy nią, a językiem węży. Niebieska wróciła po chwili do nich i oznajmiła, że wie, co za poczwara jeszcze kryje się w tym kompleksie jaskiń.
- A z tego co ja wiem, i co słyszę po jego prymitywnych myślach, ma bardzo dobry węch - warknęła Gulnan, przeszywając ją swoim spojrzeniem jak strzałą. - Świetnie. Teraz przynajmniej wie, że tu jesteśmy.
Kościany wstał powoli i cofnął się kilka kroków do tyłu, strosząc lekko skrzydła. Nos miał skierowany dokładnie w ciemne wgłębienie, skąd przylazł. Smoczyca chyba wiedziała, dlaczego tu przyszedł. One wszystkie.
Szelest łusek powoli się zbliżał, z każdą sekundą narastając. Gulnan poczuła prawdziwą furię, gdy Lidan skłamała, że zdołają go zabić. Sama z resztą chciała się ulotnić. Mała, wredna... właśnie dlatego ich nie cierpiała. Nimf, rzecz jasna.
- Ty parszywa nimfo! - podeszła do niej i chwyciła ją za gardło, unosząc tak wysoko, że jej stopy przestały dotykać podłoża. - Myślisz, że zdołasz uciec? Że zatrzymamy dla ciebie bazyliszka i zginiemy, kiedy ty..
Nie dokończyła, bo za sobą usłyszała głośny syk. Upuściła niebieską na ziemię i wyjęła swój miecz bastardowy, zamykając oczy. Jak mieli go oślepić, skoro nie widzieli jego oczu?..
Smok. Jaszczur nie mógł go zmienić w kamień, bo nie miał oczu.
- Wydrap mu oczy - powiedziała głośno w Smoczej Mowie.
Może i mógł jej nie posłuchać, ale w jego czaszce chyba wciąż pozostawało tyle rozumu, by uchwycić, że w ten sposób może przeżyć. O ile słowo "przeżyć", było tutaj na miejscu.
Mastema
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Mastema »

Mastema przyglądał się całej sytuacji z dystansu i ze spokojem na duszy. Ręce miał skrzyżowane na piersi, pochylony nieco ku przodowi, zdawał się nie słuchać, zajmować sobą, tymczasem głos niosący się echem po jaskini docierał, mimo najszczerszych chęci, wyraźnie do jego uszu. Kurtyna kruczoczarnych włosów zasłoniła mu twarz.
Nawet on parsknął śmiechem na zachowanie nimfy, choć słysząc o bazyliszku, sam poczuł ogarniający go powoli niepokój. Naprawdę wolno wślizgiwał się on na jego barki. - Wybaczcie, że się wtrącę... - Odparł nagle, w momencie w którym Gunlan dopadła niebieskoskórej. Jego głos był dziwnie beztroski i przymilny jak na obecną sytuację. Gdyby ktoś kto zna Mastemę usłyszał u niego taki ton, wiedziałby, że albo próbuje sobie u kogoś zaskarbić sympatię, albo stosuje zabieg sarkazmu, lub też knuje coś wyjątkowo podłego i okrutnego. - ...Ale koło mnie jest wyjście. Może skorzystacie? - Dokończył posyłając wszystkim zgromadzonym pełen uprzejmości uśmiech. Posiadał w zanadrzu wiele masek. Ta nosiła tytuł: "miłego, nic nie znaczącego wędrowca". Jego spokój był motywowany tym, że znajdował się w korzystnym położeniu. Fałszywy Roderick w mgnieniu oka wyśliznął się wejściem, które sam sobie udostępnił, nie czekając na resztę ani na nadchodzące kłopoty, których starał się unikać. Podsunął im pomysł, a czy skorzystają, czy wybiorą własne wyjście, ich sprawa.
Awatar użytkownika
Lentir
Senna Zjawa
Posty: 274
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemoraianin
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lentir »

Miejsce, w którym się znajdował wyglądało jak typowa kryjówka pijaka. Butelki walały się po ziemi. Brakowało tylko śmieci w postaci różnych szmat leżących na ziemi.
Lentir siedział już jakiś czas na zimnej ziemi i rozmyślał:
Czy ja jestem pijany? Chyba nie, bo potrafię logicznie myśleć. Z drugiej strony jestem ciekaw jak z chodzeniem? - wstał, zrobił kilka nierównych kroków i przewrócił się -, czyli moje ciało jest upojone alkoholem,a umysł nie.
Usłyszał jakiś dźwięk z za ściany. To chyba z tej drugiej jaskini. Mają pewnie kłopoty. Muszę iść, im w sukurs - pomyślał.
Wstał i idąc nierówno poszedł w stronę ściany z za, której dobiegał dźwięk. Użył magi ziemi aby przebić się przez skałę. Już był w drugiej komnacie, ale upadł. Ręka, która odpowiadała za kierowanie magią została skierowana do góry rozbijając strop skalny jamy. Poleciały ogromne głazy i rozdzieliły grotą na pół. W pierwszej połowie zostali: Lentir oraz reszta bohaterów. Druga połowa przysypana oddzielała ich od źródła dźwięku.
-Przepraszam - rzekł. Zabrał swój płaszcz z ziemi, wrócił na chwile do drugiej przez siebie zrobionej komnaty zabrał z tamta plecak.
Wyszedł przez wejście, które wszedł.
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Nie zamierzał uciekać. Dlaczego ma uciekać? Bazyliszek może chce się tylko zaprzyjaźnić! Te myśli wywołały u niego niezwykły przypływ dobrego humoru, przez co parsknął śmiechem na głos. Wyglądało to tak, jakby zaczął się śmiać ze słów Gulnan. W tym momencie Vaxen najbardziej utożsamiał się z drugim upadłym, którego postawa bardzo przypominała mu kogoś znajomego - siebie. Anioł wydobył jeden z mieczy i usiadł pod ścianą czekając na dalsze wydarzenia. W tym momencie wyszedł ze swojego "bunkra" nemorianin, zapewne zainteresowany poruszeniem w grocie.

        Vaxen skoczył do kobiety, gdy ta zaatakowała Lidan, na szczęście skończyło się na zwykłej "przepychance". Niebieska upadła na glebę, a piekielny pomógł jej wstać i zaprowadził pod ścianę, żeby usiadła.
-Nie przejmuj się, damy radę. Nie musimy uciekać. To tylko bazyliszek - Vaxen niemal sam się roześmiał słysząc co powiedział. "Tylko" bazyliszek?! Co mu odbiło, żeby rzucać takie głupie stwierdzenia...

        Bazyliszek, choć syczał groźnie, chyba nie miał ochoty zbyt prędko ujawniać swojej osoby. Czarnooki opuścił szybko oczy, gdy tylko dostrzegł w ciemnościach dwa, złote, błyszczące ślepia, które wodziły po każdym z obecnych. Kościany smok nagle poruszył się niespokojnie, poderwał z ziemi i wzbił w powietrze chcąc na rozkaz pradawnej zaatakować. Jego puste oczodoły, choć mogło się zdawać, iż są odporne na wzrok smoko-węża, nagle zamarły, a drakolich, który unosił się już parę stóp nad ziemią skamieniał i trzasnął o grunt rozpryskując się. Jednak nie był odporny. Bazyliszek jednak nadal nie zamierzał odsłaniać swoich kart i pozostawał ukryty w cieniu.

        Roztrzęsiona nimfa siedziała obok Vaxa i chyba też utkwiła spojrzenie w ziemi. Brunet nie starał się podnosić wzroku, mogło się to nieprzyjemnie skończyć.
-Usiądź - rzekł do Gulnan - puki go nie sprowokujesz nie powinien zaatakować. Jakbyś nie widziała: on broni swojego terytorium. A ponieważ nie podchodzi do nas, to jego terytorium leży poza granicą naszych oczu, w ciemności. Schowaj miecz i usiądź, albo on faktycznie zaatakuje.
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Gulnan nagle złapała Lidan za gardło i uniosła ku górze. Nimfa zupełnie się tego nie spodziewała, bo wcale nie zareagowała. Smoczyca pozbawiła ją oddechu, przez co dziewczyna lekko zbladła. Na szczęście chwilę potem leżała już na ziemi, wolna. Oddychała szybko i kątem oka patrzyła na Gulnan. Nie wiedzieć czemu, nagle się zezłościła. Pewnie dlatego, że Pradawna oskarżyła ją o perfidny podstęp. Chciała krzyknąć, lecz biorąc pod uwagę bazyliszka, który powoli się do nich zbliżał, był to co najmniej zły pomysł.

- Myślisz, że tak po prostu bym was zostawiła? Uciekła i kazała wam walczyć? Nie jestem taka. Ale zastanów się, co ja, słaba, wygłodzona i chora nimfa mogę zrobić w walce? Nic. W niczym wam nie pomogę. - pomyślała wciąż wpatrując się w Gulnan. Wiedziała, że ta ją słyszy. W końcu czytała w myślach. W tym czasie Vaxem pomógł Lidan wstać i razem przenieśli się w trochę bezpieczniejsze miejsce.

- Czułabym się bezpieczniej, gdybym miała czym się bronić. - wyszeptała do Upadłego najciszej, jak tylko potrafiła. Nawet mały sztylet zwiększyłby jej szanse na przeżycie. Teraz jest całkowicie bezbronna, jak ryba wyciągnięta z wody. - Ganieda. Gdzie jest Ganieda? - powiedziała cicho sama do siebie i zaczęła się rozglądać. Wydry nigdzie nie było. Nimfa miała nadzieję, że zwierzę uciekło na zewnątrz, a nie zostało uwięzione z bazyliszkiem po drugiej stronie głazów. Spojrzała w stronę miejsca, w którym ostatnio widziała czarną, błyszczącą skórę. Przez dużą dziurę między skałami wyglądało złote oko z pionową źrenicą. Na szczęście wzrok bazyliszka i Lidan nie spotkał się, inaczej kobieta już dawno leżałaby zamieniona w skałę. Ponownie zakryła oczy, by uchronić się przed niebezpieczeństwem.
- Uciekajmy stąd... - wyszeptała. Sama do końca nie wiedziała czemu jeszcze jest w jaskini. Może dlatego, że to Vaxen kazał jej zostać?
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

Nemorianin zawalił swoją magią przestrzeń pomiędzy bazyliszkiem, a resztą osób, co może nie było zbyt spektakularne, zwłaszcza że był pijany. Po tym incydencie przeprosił, jakby było za co, i wyszedł lekko chwiejnym krokiem.
Gulnan spojrzała na kamienne szczątki swojego niedoszłego chowańca z pewnym żalem, co nie było u niej częste. Mogłaby niejednemu dać prztyczka w nos z pomocą takiego pupila, ale równie dobrze sama dałaby sobie radę. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem.
Słowa Lidan dopiero po chwili do niej doszły, swoją cichutką, wysoką barwą drażniąc uszy smoczycy. Przez chwilę zastanawiała się, czy jej odpowiedzieć.
- Wiesz, zawsze mogłaś pójść na przynętę - odwróciła się w jej stronę i powiedziała z przekąsem. Jakby nimfy nie miały w zwyczaju uszczknąć sobie trochę ze światowych zapasów magii. - Nigdy nie jesteś do niczego - wyszczerzyła swoje wilcze zęby.
Wąż ocierał się łuskami o kamienną ścianę, wydając gamę różnych chrobotów i szelestów. Pradawna podejrzewała, że miał niewiele mniej odporne łuski od jej własnych, choć oczywiście mogła się mylić. W końcu pierwszy raz stała "oko w oko" z bazyliszkiem. I tu, trzeba przyznać gad miał silniejsze spojrzenie.
Znów zostali we trójkę w jaskinii, drugi z Piekielnych widocznie ulotnił się niczym bezbarwny gaz. Nie przyszedł tu szukać wrażeń. Dziwne, przecież to kraina w której na każdym kroku wyłazi z ziemi nieumarły. W każdym razie wolała już zginąć w walce ze stworem zza ściany niż patrzeć na ich relacje między...ludzkie?
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Wyjście? Dopiero znalazł suchy kąt, a już ma się stąd wynosić?! Zwłaszcza, że był tu pierwszy?! W dodatku Lidan mogłaby nie przeżyć dalszej wędrówki, musi usiąść, odpocząć. "Dziwne... Dlaczego ja się o nią martwię? Nawet jej nie znam..." Vaxen czasami czuł się, jakby jego martwa, a raczej potępiona za wczasu, dusza nagle odzyskiwała świadomość i ożywiała sumienie. A to niedobrze. Upadły anioł, którego dręczą wyrzuty sumienia?! Absurd. Przecież stał się piekielnym tylko i wyłącznie z własnego wyboru. Dlaczego to "sumienie" i "dusza" odzywały się w najmniej odpowiednim momencie?

        Niestety Vax, pomimo swojej siły psychicznej i fizycznej, doskonale wiedział, iż ta walka z jego niebiańską częścią z góry zdana jest na porażkę, dlatego postanowił dać upust złości starając zebrać w sobie wszystkie negatywne emocje i skierować je na obiekt niebezpieczeństwa, który poniekąd zjawił się tu przez hałasy przybyszów. Brunet wstał opierając Lidan o swój płaszcz rozpostarty na kamiennej ścianie, po czym skierował swoje kroki w stronę bazyliszka. Wcześniej jednak oderwał od swojego wierzchniego odzienia wąski i długi kawałek materiału, którą służąc za opaskę zawiązał na oczach. "Teraz nic mi nie zrobisz!" pomyślał z pogardą o jaszczurze, który najwyraźniej usłyszał myśli czarnookiego. I zdecydowanie sprowokowały go one do ataku. Potwór wyskoczył z cienia niszcząc ścianę z gruzu. Okazała się ona bardzo cienka i delikatna.

        Wielka łapa świsnęła w powietrzu uderzając piekielnego w nagi tors i odrzucając parę metrów od oponenta. Gulnan chyba spojrzała z pogardą na poczynania skrzydlatego, gdyż cicho prychnęła. Anioł szybko poderwał się i wyskoczył poza jaskinię, zaś sprowokowany bazyliszek postąpił za nim. Panicz dobył broń i, odkrywając swoje skrzydła, wzleciał w powietrze na tyle wysoko, aby zwierze nie było w stanie dosięgnąć łapami latającego ponad nim "owada". Niestety ogon jaszczura okazał się o wiele dłuższy niż czarnoskrzydły się spodziewał. Dowiedział się o tym gdy owa kończyna uderzyła go w jedno ze skrzydeł, które owinęło się wokół broni przeciwnika, i pociągnęło anioła w dół. Gruchnęły kości, gdy ten uderzył o ziemię, na nieszczęście dla bazyliszka w ten sposób Vax wiedział, gdzie oponent się znajduje, więc szybko zamachnął się prawym ostrzem celując gdzieś w okolice prawej, tylnej łapy. Bazyliszek był szybszy i zdążył uskoczyć przed mieczem ciągnąc za sobą nieszczęśnika ze skrzydłami. Jedno z nich już zaplątało się w ogon, przez co van Qualn'ryne był ciągany po ziemi jak szmaciana lalka. Szybkim ruchem uwolnił się wreszcie, odcinając ogon stwora. Kończyna natychmiast odrosła, a ta przy skrzydłach nadal pozostawała "żywa" i wiła się utrudniając ruchy i uniemożliwiając lot. Na szczęście poza jaskinią było o wiele więcej miejsca.

        Zaczął padać deszcz. Poznał to po kroplach wody uderzających w czubek głowy i przyjemnie orzeźwiając nagie ciało. Zrobiło się zimno. "Przydałby się płaszcz...". Bazyliszek ponownie zaatakował, jednak tym razem brunet usłyszał odpowiednio wcześniej, na tyle, aby mógł zrobić unik. A potem kolejny. I kolejny. I kolejny. Oponent był niezwykle szybki, acz nierozważny. Z każdą ofensywą odsłaniał się coraz bardziej. Vaxen wyczekiwał odpowiedniego momentu i wykonywał wciąż uniki. Mógł "widzieć" ataki uszami, gdyż każda kropelka rozbijająca się o łuski jaszczura wydawała odgłos, jakby pałeczka uderzała w bęben.
- TERAZ! - krzyknął Vax i wykonał zamach oboma ostrzami. Jedna z nich wbiło się płytko w tułów (łuski zablokowały częściowo siłę ataku), natomiast drugie gdzieś wyżej. Bezwładne cielsko uderzyło o ziemię wpadając w kałużę i rozchlapując z niej wodę na wszystkie strony. Vaxen zdjął zasłonę z oczu i rzucił ją w błoto. Żółte oczy bazyliszka zgasły, zamordowane przez miecz wbity bokiem w czaszkę. Nawet pancerz nie uchronił go przed atakiem i padł trupem. Piekielny odwrócił się w stronę jaskini i dostrzegł pełne troski spojrzenie Lidan. Dopiero teraz poczuł, że sam nie wydostał się bez szwanku. Schylił głowę i zobaczył trzy rozcięcia po pazurach bestii. W dodatku miał co najmniej pogruchotane (jak nie połamane) żebra. Westchnął ciężko i wrócił do jaskini
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Lidan starała się nie zwracać uwagi na słowa Gulnan, by dodatkowo się nie denerwować. Wciąż siedziała w kącie przykryta płaszczem Vaxena i lekko się trzęsła. Nie tylko z zimna, ale i ze strachu. Przed bazyliszkiem. Wciąż miała zamknięte oczy i nie zauważyła nawet, kiedy Upadły wstał, by szykować się do walki. Nimfa słyszała, jak pada kamienna ściana i wielkie cielsko bazyliszka wypełza z jaskini. Na swojej nodze poczuła zimną, gładką łuskę. Stwór dotknął ją jakąś częścią ciała, lecz Vaxen skutecznie odwrócił uwagę potwora i razem wypadli z jaskini. Wtedy zaczęła się prawdziwa walka. Lidan obserwowała wszystko z jaskini, a serce waliło jej jak młot. Bardziej bała się o Vaxena bardziej, niż o siebie.
Pojedynek był bardzo szybki i dynamiczny. Po kilku minutach bazyliszek padł z głową przeszytą mieczem Upadłego. Niestety, Vaxen też ucierpiał. Miał poraniony brzuch i prawdopodobnie złamane żebra. Kiedy wrócił do jaskini, Lidan podeszłą do niego i zaczęła oglądać rany.

- Ktoś musi ci natychmiast pomóc. Ja bym mogła, ale nie mam przy sobie żadnych swoich rzeczy... - powiedziała lekko naciskając na jego klatkę piersiową, chcąc w ten sposób sprawdzić, czy ma złamane kości. - Boli? - zapytała z troską i urwała rękaw swojej koszuli, który przyłożyła do ran, by zatamować krwotok. W jej oczach wciąż tlił się strach, a wargi i ręce drżały.
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

Smoczyca patrzyła z rozbawieniem jak bazyliszek tratuje Upadłego i nawet nie kiwnęła palcem, by mu pomóc. Z pewnym zażenowaniem patrzyła jak wychodzi z bitwy jeden na jeden z bazyliszkiem z połamanymi żebrami i trzema wielkimi rozcięciami na klatce piersiowej.
Cóż za bohaterskość - prychnęła w myślach i skierowała swoje spojrzenie na truchło gada.
Jeszcze raz popatrzyła na Vaxena i Lidan, a potem z lekką pogardą wyszła z jaskini na nową falę deszczu. Nie widziała powodu, dla którego nimfa miałaby się opiekować Vaxenem, więc musiała być bezinteresowna. A Pradawna nigdy nie rozumiała bezinteresowności.

Obserwowała z pewnej odległości dziwnie wygiętego trupa bazyliszka, jak krople wody powoli obmywają wciąż jeszcze sączącą się z czaszki krew. Aż trudno uwierzyć, że tak łatwo dał się zabić. Wąż miał swój rozdwojony jęzor na wierzchu i półotwarty pysk. Ślepia widocznie zdążył powoli zamknąć, nim zdechnął.
Gulnan podeszła do niego powoli i dotknęła szorstkich łusek nieżywej bestii. Teraz, gdy były mokre miały piękną, soczystą barwę oraz skrzyły się od wody. Pradawna poczuła nagłe ukłucie w sercu. Co? Ona? Żałować śmierci? Potrząsnęła głową z wściekłością, rozpryskując wodę z włosów naokoło. Żal zniknął w mgnieniu oka.
Przesunęła ręką w miejscu, w którym sądziła, że jest serce potwora. Ciekawe ile było warte? Na chwilę smoczyca zamarła. Czyżby poczuła uderzenie serca? Zastanawiała się, czy naprawdę mógł przeżyć. Czy to tylko jej chory wytwór umysłu? Kolejne ledwo wyczuwalne uderzenie. Wciągnęła powietrze z... no właśnie. Czym było uczucie, które teraz czuła?

Teraz Gulnan wydawało się nawet, że porusza czasem swoimi palcami lub wciąga lekko powietrze, czy zaciska mocniej powieki. Usiadła na szyji, blisko jego łba i dotknęła pyska monstra. Nie wykluczone, że mógł przeżyć, ale na pewno umierał. Z zastanowieniem patrzyła na jego pożółkłe zęby, nozdrza, przymknięte powieki i dwa rogi wyrastające z czoła. Mogła użyć swojego oddechu, by go uleczyć. Tylko ile konsekwencji pociągnęłoby to ze sobą?
Awatar użytkownika
Vaxen
Szukający Snów
Posty: 153
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje: Zabójca , Wojownik , Szlachcic
Kontakt:

Post autor: Vaxen »

        Spojrzał mętnym wzrokiem na jej dłoń naciskającą pogruchotane żebra. Faktycznie bolało, jednak nie na tyle, aby była konieczna natychmiastowa pomoc. Nie powiedział jednak nic, nawet jego wyraz twarzy pozostał niezmieniony. Wziął głęboki oddech. Pomimo przeszywającego, cierpkiego bólu potrafił racjonalnie stwierdzić, iż to tylko powierzchowne rany. Żebra okazały się nie połamane, a po prostu obite. Za parę minut cała klatka prawdopodobnie będzie cała sina i opuchnięta, ale to nie problem. Równie szybko się zagoi. Zwinne i delikatnie odtrącił zimną dłoń nimfy i skierował swoje kroki do bagażu, z którego wyciągnął bukłak. "Pusty...? Cholera" pomyślał i przeklął siarczyście. Aura bazyliszka, która niedawno zniknęła, nagle wróciła. Znacznie słabsza, jakby z oddali albo stłumiona ale wróciła. W upadłym ponownie zaczęły wzbierać nie tylko uczucia złości, agresji i irytacji, ale przede wszystkim adrenalina i zmęczenie.
- I ty jeszcze żyjesz? Z ostrzem w głowie? Trzeba było cię spalić - powiedział bardziej do siebie niż do kogokolwiek obecnego Vax, podniósł się i wydobywając ponownie miecze zbliżył się o parę kroków ku wyjściu z jaskini. Zatrzymał się tylko na chwilę przed Lidan.
- Nic mi nie jest, ale tu ty zostań. To ty potrzebujesz pomocy, nie ja - rzekł chłodnym, niemal mrożącym krew w żyłach, beznamiętnym głosem. Jego "niebiańskie ja" chwilowo znowu umarło i utonęło w odmętach nienawiści i radości z walki. Takiego siebie Vaxen akceptował i lubił - czarnoskrzydłego anioła z czarnymi oczami, czarnym wnętrzem i czarnym, kamiennym sercem.

        Minął niebieską dziewczynę nie zwracając uwagi na jej protesty i wyszedł z groty na deszcz. Krople zimnej wody zapiekły go na świeżych ranach na torsie, a ciałem wstrząsnął dreszcz zimna. Pomyślał krótkie zaklęcie "Fexamenta" i zamachnął się prawym ostrzem w leżącego bazyliszka. Miecz sięgnął celu, jednak nie przebił się przez łuski.
- Skoro jeszcze żyjesz, to niedługo już nie będziesz - rzekł chłodno upadły z rosnącą irytacją. Spojrzał czarnymi tęczówkami na wściekłą Gulnan. Wyglądała, jakby zaraz miała się rzucić na Vaxena, więc ten stłumił jej gniew w zarodku uderzeniem magii bólu, wywołując u niej falę pulsującego ukłucia w serce, zupełnie jakby ktoś jej nieprzerwanie wbijał w pierś ostrze, powoli zagłębiając je w ciało, a potem szybko wyciągał i ponawiał czynność. Sparaliżowana takim bólem nie powinna móc się poruszyć.

        Gulnan jednak okazała się silniejsza, niż anioł się spodziewał. "Więc jednak jesteś smokiem! No to może nie być zbyt przyjemnie" przemknęło mu przez myśl mając nadzieję, że i to usłyszy. Podszedł do bezbronnego w tym momencie bazyliszka i wbił oba ostrza w czaszkę głęboko pod łuski.
-Katon - wyszeptał po cichy, a ostrza zabłysnęły ognistym blaskiem spopielając całą głowę bestii. - Teraz na pewno nie żyjesz.
Awatar użytkownika
Lidan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 57
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lidan »

Ton, z jakim Vaxen odniosił się do Lidan nagle się zmienił. Stał się osty, chłodny. Do tego jego twarz nie wyrażała zupełnie żadnych emocji.

- Zrobiłam coś nie tak...? - pomyślała nimfa, gdy Upadły ją od siebie odsunął. Skierował się w stronę wyjścia i mimo zastrzeżeń Lidan wyszedł na zewnątrz zostawiając ją samą w jaskini. Kobieta nie czuła się zbyt bezpiecznie sama, więc postanowiła pójść za Vaxenem. Na zewnątrz lał deszcz, co trochę zniechęciło nimfę. Co prawda kochała wodę, ale już była wystarczająco przemoczona. Oparła się o zimną, wilgotną ścianę z kamienia i zaczęła przyglądać się wielkiemu cielsku bazyliszka.
- Albo mi się wydaje, albo jego klatka piersiowa się poruszyła... - Lidan ze zdziwienia lekko otworzyła usta. Jej uwagę przykuła Gulnan, która wdrapała się na szyję bestii. -Co ona wyprawia? Czyżby chciała przywrócić go do życia?
Na to nie można pozwolić. Na szczęście Vaxen odpowiednio szybko zlikwidował potencjalne niebezpieczeństwo, lecz Smoczyca nie była z tego powodu specjalnie zadowolona. Lidan miała tylko nadzieję, że nie dojdzie do walki. Lecz jeśli tak by się stało, na pewno spróbuje ich uspokoić. Ale kot by tam słuchał takiego nieporadnego, słabego stworzenia? Łatwiej ją unieszkodliwić już na wstępie. Zresztą i tak do niczego by się nie przydała. Chyba, że na przynętę, jak stwierdziła Gulnan, lecz teraz nie ma nawet potwora, który mógłby ją schrupać.
Awatar użytkownika
Gulnan
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 135
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny - Smok (W połowie Lodow
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gulnan »

Upadły widocznie poczuł, że jeszcze nie skończył z bazyliszkiem. Wrócił jeszcze bardziej zdeterminowany niż wcześniej i spojrzał na Gulnan, jakby jeszcze miała mu przeszkodzić. Wywołał w jej wnętrzu uczucie przeszywającego bólu. Smoczyca nigdy nie czuła jeszcze tak mocnego bólu, ale dawno nauczyła się ignorować. Była wściekła na Vaxena, bo nie dał jej kontemplować tej jednej z nielicznych chwil, kiedy miała uczucia. Spojrzała na Upadłego oczami sczerniałymi od źrenic rozszerzonych od furii. Wbił dwa ostrza jeszcze raz w czaszkę leżącego gada oraz by się upewnić, że już nie obudzi się, podpalił je.

Pradawna popatrzyła na Vaxena w zimnym amoku. Jej usta były zaciśnięte w jedną, poziomą kreskę. Zaciskała pięści do bólu, jej paznokcie prawie przechodziły przez skórę. Nie chciała zabić Piekielnego. Miała ochotę, by poczuł to, co czuła przez wszystkie lata, kiedy była zamknięta w lochach, niezdolna do zrobienia czegokolwiek, spętana dziesiątkami łańcuchów. Jej gardło już prawie wibrowało od przyczajonego krzyku, jej palce wykrzywiały się w uścisku ściskającym jego serce. Krew zaczęła w niej wrzeć, jak zawsze gdy ogarniała ją furia, a woda zaczęła parować z jej skóry. Zamknęła oczy.

Pozwoliła pasji odejść, przywracając umysł do supremacji. Zimne krople deszczu, spływające po jej włosach, karku oraz całym ciele wreszcie zaczęły ją ochładzać. I poczuła... ulgę. Chciała podziękować Upadłemu. Nie musiała myśleć o tym, dlaczego nie chciała by gad zginął. Teraz wiedziała, że naprawdę pragnęła tego. Kolejny raz jej sentymentalna strona umarła, a ta okrutna oraz żądna krwi wzięła górę. Ta prawdziwa.
- Dziękuję - powiedziała cicho. Bardzo cicho. Szczególnie jak na jej głos. - Dziękuję - powtórzyła.
I chociaż wyszeptała podziękowanie, nie pragnęła wtedy niczego bardziej niż tego, by Piekielny tego nie usłyszał. Otworzyła oczy gwałtownie, jej źrenice już nie były tak wielkie. Szukała na twarzy Vaxena oznak zdziwienia, czy jakichkolwiek emocji, które wskazywałyby na to, że jednak dosłyszał mamrotanie Gulnan.
Zablokowany

Wróć do „Dolina Umarłych”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości