Góry Druidów[Graniczna wioska] Śmierć zostawmy za sobą

Góry w których zdarzyć się możne wszystko. Tunele wydrążone, przez tajemnicze istoty setki lat temu pozostały tutaj do dziś. Góry można pokonać przechodząc nad nimi lub pokonując ich pełne niebezpieczeństw korytarze. Na ich szczycie swoje mieszkania mają starzy druidzi, pustelnicy. W górach można znaleźć wiele ziół, niespotykanych nigdzie indziej.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

[Graniczna wioska] Śmierć zostawmy za sobą

Post autor: Mantus »

Poruszali się ze zwłokami licha w stronę przyjaźniejszych ziem odwiedzając w ten sposób większość wiosek po drodze. Mantus cieszył się, iż praktycznie zawsze liczyć mogli na entuzjastyczne przyjęcie ze strony miejscowej ludności oraz narastanie plotek wobec osoby Quazara. Po początkowych wątpliwościach kuglarz był zadowolony z kłamstw które urastały do rangi prawdy. Wszak czy w takim zawiewaniu nie czuł się najlepiej? Opuścili już chore wioski blisko doliny. Nawet dzisiejsza noc nie wydawała się drapieżna u podnóża wielkich szczytów. Lud tutaj był prosty, zajmujący się pasterką i wycinką drzew, niekiedy śmieszny swą prostoliniowością.
Z racji braku gospody zostali przyjęci na sporej posiadłości sołtysa, nieco grubego człowieka pewnych zalet charakteru – nie śmierdział , czytać umiał i nie gadał zbyt dużo zajęty sprawami okolic. Teraz właśnie byli sami. Oraz nieodłączna butelka wina. Częsliwy Mantus, wyleczywszy już dawno sarnę kontuzjował przemowę.
- ...potem promienie energii zderzyły się! Owszem, wiedziałem, iż wygrasz lecz jęki potępionych spod ziemi sprawiały wrażenie, że zaraz mnie pochłoną... Zresztą – nalał towarzyszowi puchar – to wszystko wiesz. Tak tylko myślę. Boję się. Lich miał przyjaciół, musiał mieć. Nie mów, że byłem tego świadkiem. Był to samotny pojedynek, kiedyś się rozdzielimy i nie chce żyć w ukryciu.
Z przekonaniem kierował cały obraz rzeczy aby samemu nawet niechcący nie zabrać części chwały lub co straszniejsze, przybliżyć postronnych do prawdy.
- Gdzie ruszamy dalej mistrzu?
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

- Dalej, zobaczymy. Myślę, że jednak na dziś wystarczy bohaterskich czynów. - odrzekł Quazar. Mag miał twarz zakrytą kapturem i jedyne co było widać to jego wąskie usta, które na moment wykrzywiły się w lekkim uśmiechu.
- Ten lich doczekał się sprawiedliwości. Jestem czarnoksiężnikiem, jednakże złem odpłacam tylko za inne zło. Sołtysie, czy mógłbyś pokazać nam najszybszą drogę do Danae. Chciałbym zobaczyć to cudowne elfie miasto. - Jednak mężczyzna do którego zwrócił się Quazar wyraźnie posmutniał na myśl, że pogromca licha pragnie tak szybko opuścić jego wioskę.
- Mogę pokazać, ale mam pewną propozycję. Mam nadzieję, że wysłuchacie mnie, bo w grę wchodzi bezpieczeństwo tutejszych mieszkańców. - Sołtys był człowiekiem niskim i raczej przy kości. Na twarzy miał zmarszczki, a pod nosem długie, siwe wąsy, co świadczyło, że jest już stary i wiele w swym życiu doświadczył. - Naturalnie dobrze zapłacę, a zadanie nie powinno sprawiać wam trudności. - Nalał gościom wina czekając na odpowiedź.
- No to wysłuchajmy twej propozycji, a potem się zastanowimy. - odrzekł Quazar spoglądając porozumiewawczo na Mantusa.
Sołtys napił się wina po czym rzekł:
- Problem mamy z pewnym osobnikiem z sąsiedniej wioski. Nie byłoby właściwie z nim kłopotów gdyby nie to, że to bohater. - Mężczyzna nerwowo pogładził wąsa. - Nazywa się Bruno i cóż pomógł nam kiedyś bardzo. Zacznę od początku. Otóż niegdyś zły czarnoksiężnik nawiedzał te ziemie, nie był prawdopodobnie człekiem. Moc jego z Piekła samego pochodziła. Wielu twierdzi, że to diabeł wcielony. Jednak siedmiu śmiałków się znalazło, co dzięki swym umiejętnościom pokonało go i odesłało tam gdzie tego czorta miejsce. Wśród tych bohaterów był właśnie Bruno. Silny to chłop, krzepę ma za dwóch, nie dziwota, że go zwerbowano. Niestety ostatnimi czasy bardzo się zmienił, jednak mieszkańcy jego wioski tego nie widzą. Chwalą go i wystawiają ogromne uczty na jego cześć, korzystają nawet ze wspólnych zapasów. Wszak nie godzi się odmawiać bohaterowi. - Sołtys najwyraźniej nie był pewien, czy wie co dokładnie powinien zrobić, jednak postanowił kontynuować już skoro zaczął.
- Mieszkańcy, w zasadzie większość z nas głoduje, a on najprościej mówiąc wciąż nie ma dość. Trudna to sprawa, ale próbowaliśmy jakoś przemówić im do rozsądku i nic. Chciałbym żebyście dowiedzieli się co się dzieje i jakoś pomogli. No wiecie, nie chodzi mi o walkę, ale myślę, że jeden bohater zrozumie drugiego.
- Ja się zgadzam, to właściwie żadna straszna misja. Pójdę tam i powiem, że dość już opiewania zwycięstw. Pokaż drogę do tej wioski. Mantus, idziesz ze mną? - spytał Quazar.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Najemnictwo? Ileż razy Mantus imał się podobnych spraw tego nie mógł zliczyć. Tylko nikt nie wiedział, że jego wierności nie mogło nic kupić, a zdobyte pieniądze nie raz lądowały w rynsztoku. Wysłuchując przemowy sołtysa z delikatnym rozbawieniem, wszak życie to teatr ról, a teraz w tym tatrze odgrywano akt kolejnej komedii. Nie do końca rozumiał tutejszych ludzi, zdawali się bardzo i silni na duchu. Ileż to słyszało się o samosądach nad dobrotliwym staruszkami? Sam szacunek nie mógł zapewnić bezpieczeństwa, tu było coś jeszcze.
- Późno już – dopił swe wino. Co prawda noc była jeszcze młoda o jednak nie sądził aby podróż o tej porze dobrze zrobiła estymie Quazara. Usiadł wygodniej na krześle. Sołtys przez chwilę wpatrywał się w oblicze kuglarza lecz niechybnie odwrócił wzrok speszony jakby dostrzegł coś czego nie było. Sztukmistrz uśmiechnął się ironicznie.
- Będę gotowy przed pierwszym kogutem, teraz panowie wybaczą – wstając, skłonił się lekko i ruszył do osobnej izby którą odstąpił mu sołtys wyrzucając zeń syna, Quazarowi przypadał w udziale pokój po zmarłej małżonce. Zresztą, syn spędzając noce w podróży musiał czuć się lepiej wyrywając się z monotonia życia chociaż taką drobnostką jak drogą na wymianę handlową. Niepokoiło go, że zbyt często i zbyt poważnie jest wiązy z samozwańczym czarodziejem. Niebawem ludzie zaczną go uważać za ucznia?
Za zamkniętymi drzwiami począł się rozbierać do nocnej toalety oraz szykować wonne zioła do wtarcia w skórę.
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

Tej nocy Quazar nie spał spokojnie. Ostatnie wydarzenia związane z lichem znalazły odbicie w jego snach. Podświadomość maga była przesiąknięta wieloma negatywnymi emocjami, szczególnie, że znowu widział licha, który zamordował jego rodzinę. Pomimo śmierci Quaquera, Quazar wciąż odczuwał głęboko w sobie pewien rodzaj niepokoju. Całe jego życie związane było z magią i chęcią pomszczenia swojej wioski. Jednak, czy nie taki był plan licha? On przecież tego właśnie chciał, pozostawił Tuka żywego, by ten odpłacił mu pięknym za nadobne.

Obudziło go pianie koguta, Quazar dobrze znał ten odgłos. Wiele razy przebywał na wsi, jednak wmawiał sobie, że jest Czarodziejem zesłanym przez bogów z wszczepionymi wspomnieniami zwykłego chłopa. Po porannej toalecie i śniadaniu był gotów do drogi. Przywitał Mantusa, który postanowił mu towarzyszyć. Oboje poszli do sołtysa po dokładne wskazówki gdzie można znaleźć siedzibę kłopotliwego exbohatera. Okazało się, że to zaledwie kilkadziesiąt kroków od sąsiedniej wioski. Pogoda była przyjemna, było ciepło i słonecznie, wioska Bruna nie różniła się zanadto od innych, jednak można było od razu zauważyć tłum ludzi przed ogromną karczmą.
- Witam, czy moglibyśmy się widzieć z Brunem? - Quazar spytał oberżystkę. Kobieta była tak zajęta swoją pracą, że prawdopodobnie jedyna rzecz, która sprawiła, że zwróciła uwagę na przybysza, to jego ubiór i kostur.
- Jest w sali stołowej, prosi żeby mu nie przeszkadzać, chyba, że jesteście tymi gośćmi z południa, którzy mieli zanieść mu swoją dynię.
- Oczywiście, jesteśmy tu po to, by wręczyć naszemu bohaterowi magiczną dynię, którą mam zamiar wyczarować na jego oczach. - Odpowiedział Quazar naturalnym tonem, jak gdyby o wszystkim wiedział.
- W takim razie zapraszam, jednak nie ruszajcie niczego ze stołu, nie chcemy urazić naszego wybawcy. - Kobieta otworzyła drzwi i wpuściła wędrowców do środka, sama natomiast powróciła do gotowania.
To co zobaczyli Mantus i Quazar wchodząc do pomieszczenia było niesamowite. Na samym środku stał ogromny stół, a na nim liczne przysmaki i napoje, które nie mogły pochodzić wyłącznie od biednych chłopów. Na półkach stojących wokoło znajdowało się mnóstwo konserw i słoi wypełnionych po brzegi i szczelnie zakręconych. Przy stole natomiast znajdował się ogromnych rozmiarów grubas, który mlaskał i dosłownie wpychał do ust liczne mięsiwa i owoce, które zgarniał łapczywie ze stołu. Mężczyzna zdawał się nie wiedzieć, że ktoś jest jeszcze prócz niego w sali, albo całkowicie to ignorował.
- Witam, nazywam się Quazar i jestem czarodziejem, a to mój pomocnik Mantus - wskazał na towarzysza, nie przejmując się zbytnio tym, że słowo "pomocnik" mogło nie być najlepszym określeniem. - Pochodzimy z daleka i przysłano nas, by prosić o zakończenie uczty wydanej na twoją cześć. Ludzie z pobliskich wiosek nie mają zbyt wiele pożywienia i szczerze mówiąc dokarmianie cię wiele ich kosztowało. - Bruno jednak zdawał się nie słuchać co się do niego mówiło, możliwe, że mlaskał tak głośno, że niewiele usłyszał.
- Ej tłuściochu, nie uczono cię, że nie je się, gdy ktoś do ciebie mówi?! - Quazar podniósł ton głosu nie mogąc znieść takiej ignorancji.
- Dobra dajcie dynię na stół. Muszę być silny, jestem bohaterem. Będę bronił moich ziomków przed złem, ale do tego trzeba dużo jeść no nie? - Grubas po tych paru słowach, ponownie zabrał się do konsumpcji. W końcu mag nie wytrzymał i ugryzł kawałek ciasta, które leżało na talerzu obok niego. Bruno zareagował na to natychmiast. Wstał od stołu ukazując swój ogromny brzuch. Całe jego ciało pokryte było fałdami tłuszczu. Mężczyzna był masywny i w dodatku wyglądał jak wielka kula na małych w stosunku do reszty ciała nogach, jego ręce też nie były dość długie, by zapewnić odpowiednią sprawność przy takim tułowiu. Quazar zauważył, że stół przy którym siedział Bruno, był specjalnie podwyższony, by bohater mógł dosięgnąć potraw, do których dostęp ograniczał mu jego wielki brzuch.
- Ej to moje. Mam zamiar to zjeść. Zostawcie tu dynię i idźcie. - Obżartuch był wyraźnie zaniepokojony tym, że ktoś mógłby uszczknąć jego potraw. Quazar jednak nic sobie z tego nie robił i zjadł ogromne udko z kurczaka, po czym zaśmiał się widząc minę Bruna.
- Hej Mantus, może się czymś poczęstujesz? To są naprawdę dobre przekąski. - Quazar podsunął kuglarzowi talerz z łakociami Bruna, który zaczął zbliżać się w jego kierunku z wyrazem nie tyle złości, co głodu na twarzy.
- Mmm, to jest pycha, dajcie mi, jestem bohaterem. - Z ust Bruna zaczęła spływać ślina. Jego kroki dudniły w całej sali, a on sam na widok jedzenia jakby zapomniał, że Quazar właśnie przed chwilą chciał zrobić mu na złość.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Kuglarz obudził się jak zapowiedział, przed pierwszym kogutem. Nie miał snów, spał spokojne, jak każdego spokojnego ranka pozwolił sobie na kilka ćwiczeń medytacyjnych oraz rzutów monnetom. Ich liczbę dobierał wedle przeczucia idąc tropem, iż każda ilość ma własne znaczenie. Przeznaczenie nie goniło maga cienia w konkretnym kierunku, świat żył powoli i statecznie. Rankiem nie pozwolił sobie zjeść dużo, na skutek ubogiej i specyficznej diety zmuszony był pożywiać się jeszcze przez parę dni w sposób przejściowy – chyba, że chciałby doświadczyć sensacji żołądkowych.

Z bólem zrezygnował ze swego kija chowając go w przepastnej torbie, nie chcąc robić konkurencji kosturowi Quazara. Dawny heros żarłok nie powodował u Mantusa jakichkolwiek uczuć. Trzeba było większego kalibru zjawisk aby wywołać w nim niechęć z którą musiałby walczyć. Życie tego jegomościa w tej chwili leżało po jednej stronie szali gdzie po drugiej było pusto. Sztukmistrz nie przedsięwziął jeszcze konkretnego celu. Był bierny.
- Muszę zaufać ci na słowo - odparł wesoło, a następnie zwrócił się do tłuściocha. - Rozmawiasz z
Quazarem Potężnym – dopiero tak wymówione słowa z całym czarem osobistym szelmy spowodowały pewne cienie pomyślunku na otłuszczonej twarzy.
- Jest to pogromca licha i prorok czwartego legionu, jeśli cokolwiek Ci to mówi – skończył niedbale. - Teraz panowie wybaczą, porozmawiacie jak heros z herosem – bez cienia kpiny w głosie wrócił do ludniejszej części karczmy.
Bruno momentalnie stracił apetyt, nerwowo spojrzał na odchodzącego kuglarza po to tylko aby wlepić swe błyszczące, tępe spojrzenie w Quazara. Może były to tylko pozory, ale młyny umysłu grubasa wydawały się mielić wyjątkowo topornie. Wreszcie tryby zaskoczyły i wygłosił wyjątkowo odkrywcze zdanie:
- Nie miałeś przynieść dyni, prawda?
Głos zdradzał pewne zaniepokojenie co mogło świadczyć o pewnym, małym walorze umysłowości herosa – zdawał sobie sprawę, że sytuacja może być dlań chociaż trochę groźna.
Tymczasem Mantus beztrosko dosiadł się do grupy przepoconego chłopstwa i momentalnie podłapując kaleki język tutejszej gwary pozwolił aby mówiono przy nim o tutejszych sprawunkach. Bo wypytanie wcale nie polegało na wypytywaniu.
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

W końcu grubas zrozumiał o co chodzi, wpatrywał się z niepokojem w Quazara, a na jego twarzy widać było strach.
- Nie, nie przynoszę żadnej dyni. Już nic więcej nie zjesz, rozumiesz? Oddasz wszystko i podziękujesz tym ludziom za gościnę. - Odrzekł mag oczekując na pozytywną reakcję, jednak widać było, że Bruno nie miał zamiaru współpracować.
- Nie, jesteś złym czarnoksiężnikiem, który przyszedł ograbić moją wioskę z zapasów, już jednego takiego jak ty pokonałem! Broń się! - Żarłok zaszarżował na Quazara i o mały włos by go nie przygniótł, gdyby ten nie zrobił uniku. Mag nie wiedział jak się bronić przed tą pędzącą kulą sadła, więc postanowił uciekać. Cała sytuacja wyglądała komicznie, Quazar i Bruno biegali wokół stołu, bo jeden z nich bezskutecznie próbował złapać drugiego. Widać było, że cały ten ruch był bardzo męczący dla Bruna, jednak się nie poddawał. Dysząc ciężko, ganiał maga, aż nagle pobladł, gdy Quazar przystanął i wycelował w niego swoim zakończonym półksiężycem kosturem.
- Dość! Teraz poznasz przerażającą moc mej magii. Nadużyłeś mej cierpliwości! - Quazar widział jak Bruno ledwo dyszy. Grubas był cały spocony częściowo ze zmęczenia, a częściowo ze strachu. Chciał coś powiedzieć, jednak poczuł ból za mostkiem promieniujący do lewego ramienia. Chwycił się za pierś w miejscu, gdzie biło jego serce i upadł bezwładnie na ziemię. Mag zobaczył jak grubas umiera, nie wiedział tak naprawdę co mu jest. Takie rzeczy rzadko się zdarzały. Chłopi zwykle umierali z powodu różnych epidemii, czy zakażeń, ale nigdy nie działo się to tak szybko.
Quazar zawołał ludzi, którzy szybko powiadomili medyka. Uczony stwierdził zgon, jednak nie znał jego przyczyny. Chłopi z przerażeniem patrzyli na Quazara, który stał obok nich ze swoim kosturem.
- Dlaczego go zabiłeś? Czy to nie ty pokonałeś złego licha? Czemu zrobiłeś to jemu? - spytał jeden z wieśniaków.
- On przestał być bohaterem, a stał się workiem bez dna, przez którego głodowało wielu z was. Powinniście mi dziękować. - Quazar oddalił się, a przerażeni chłopi schodzili mu z drogi. Postanowił odnaleźć Mantusa i wyruszyć z nim z powrotem do sołtysa sąsiedniej wioski, by o wszystkim go poinformować i otrzymać nagrodę.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Kiedy samozwańczy czarnoksiężnik odnalazł Mantusa ten właśnie grał w kości z paroma chłopami i... Przegrywał z kretesem lecz i z humorem. Kiedy tylko dostrzegł zbliżającego się Quazara z uśmiechem na ustach przeprosił współgrających którzy dziwnym sposobem nie oponowali widząc „potężnego maga” jako znajoma oskubywanego przez nich jegomościa, mimo ogólnego zamieszania związanego ze śmiercią herosa.
- Sądziłem, że potrwa to dłużej.
Wszystko poszłoby dobrze gdyby nie to, że wychodząc z budynku natknęli się, wbrew wszelkim oczekiwaniom, nie tłum gapiów a grupkę krzepkich chłopów z tutejszym sołtysem na czele. Człek ów mógłby być młodszym bratem już poznanego jegomościa, tylko jakby bardziej doświadczonym życiowo – przez alkohol sądząc po przepitym obliczu.
- Panowie są zatrzymani do wyjaśnienia...
- ...i pies was chędożył! - Wyrwało się jednemu z ochotniczych staników wiejskich widać nieradych, że zatrzymują mężczyzn, a nie dziewkę. Mantus szybko policzył, czterech dwa razy od nich cięższych z pałkami, jeden z siekierą oraz jeden gołowąs lecz widać, że również drwal i jak drewno wyciosane miał wystraszone lecz zaciekawione oblicze.
- To jest mistrz Quazar Potężny... - Zaczął Mantus lecz momentalnie przerwały mu wyzwiska sołtysa oraz próba szturchnięcia pałką przed którą ledwo się uchylił. Chłopcom dziś się nudziło i szukali rozrywki. Pozwolił ratować sytuacje Quazarowi.
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

Quazar wyciągnął swój kostur i przeczesał wzrokiem grupę, która otoczyła jego i Mantusa. Widać, że w ludziach tych walczyły dwie emocje: gniew za śmierć Bruna oraz strach przed potęgą jego domniemanego zabójcy.
- Głupcy! Cofnijcie się, albo poczujecie mą moc! - Po tych słowach Quazar skierował kostur na jednego z napastników. Ten zaczął trząść się ze strachu i błagać o litość.
- Czujesz teraz to przekleństwo? Niech więc lęk wypełni twą duszę, niech rozboli cię głowa. To tylko ułamek mojej magii! - Chłop chwycił się za głowę i zaczął szlochać i prosić o cofnięcie "klątwy", jednak Quazar był nieugięty. Nagle jeden z przerażonych napastników zawołał straż. Do maga-oszusta i kuglarza podbiegło kilku zbrojnych. Największy z nich, prawdopodobnie dowódca zwrócił się do Quazara:
- Natychmiast odłóż broń! Magia w tym rejonie jest zakazana z rozkazu Lorda Invidiusa. Poddajcie się, zostajecie aresztowani.
- A kim jest ten cały lord, że zakazuje używania czarów? To już nie można postraszyć durnych wieśniaków, którzy chcieli nam spuścić lanie? Przypominam, że zrobiłem to w samoobronie, to oni zaatakowali. - Quazar wskazał na osiłka, który był prowodyrem całego zamieszania oraz na sołtysa.
- Milcz! Jesteś mordercą naszego bohatera Bruna, tego który ramię w ramię walczył z Lordem Invidiusem przeciw złemu czarnoksiężnikowi. Zostajecie aresztowani i zesłani do lochu, ale najpierw zaprowadzę was przed oblicze naszego władcy. - Strażnicy zabrali Quazara i Mantusa do pobliskiej twierdzy w której zamykano magów.

Twierdza była otoczona murem z szarej cegły oraz fosą. Wewnątrz znajdowały się liczne pomieszczenia, których przeznaczenia nie było dane poznać Quazarowi. Lochy znajdowały się na najniższym piętrze, jednak straż prowadziła pseudomaga oraz kuglarza do komnaty w której przesiadywał Lord Invidius. Człowiek ten był szczupły i wysoki. Posiadał czarne, długie włosy oraz krótką brodę. Ubrany był w zielone szaty, a pomarszczona twarz wskazywała na to, że był w podeszłym wieku. Z wyglądu przypominał maga, jednak taka profesja była wątpliwa u kogoś, kto zakazał używania zaklęć.
- Panie, oto morderca Bruna, Quazar zwący siebie potężnym, a także jego towarzysz Mantus - powiedział strażnik.
- Możesz zostawić nas samych. Chcę zadać tym ludziom kilka pytań zanim zadecyduję o ich winie. - Strażnik posłusznie wykonał rozkaz i opuścił pomieszczenie.
- Quazar Potężny... Czy to nie o tobie mówią, że pokonałeś licha Quaquera? Podobno nie jesteś człowiekiem, lecz jednym z pradawnych czarodziei i posługujesz się Czystą Magią. Czy to prawda? - Lord zdawał się wcale nie interesować Mantusem, tak jak niewiele obchodziło go, czy to Quazar naprawdę zabił Bruna. Widać było, że pasjonowała go magia. Na stole leżało mnóstwo ksiąg z wielu jej dziedzin, niektóre były otwarte na opisach rytuałów. Prawdopodobnie lord studiował techniki używane przez magów, by móc odpowiednio się zabezpieczyć.
- Potwierdzam te plotki. Jestem Quazar Potężny, ten który pokonał Quaquera Diuretixa, czarodziej władający Czystą Magią. - Z dumą w głosie odparł fałszywy mag. Invidius uśmiechnął się na te słowa i widać było, że to właśnie chciał usłyszeć.
- Magia w tym obszarze jest zabroniona. Sam wydałem taki zakaz. Oczywiście mogę was uwolnić, jednak pragnę byście pomogli mi w pewnej sprawie. Pomożecie powstrzymać kilku spaczonych przez magię niebezpiecznych osobników. Podobnie jak Bruno byli oni bohaterami, jednak zeszli na złą drogę.
- Chyba nie mamy większego wyboru. Mów, a postanowimy jakoś pomóc - odrzekł Quazar.
- Doskonale. Zacznę od tego, że niegdyś te ziemie były najeżdżane przez złego czarnoksiężnika. Był on istotą piekielną i pragnął nie mniej, nie więcej jak tylko czystego zła. Mordował ludzi, wypaczał ich dusze i sprowadzał ciemność za pomocą swej magii. Jednak ja, Bruno oraz pięciu pozostałych towarzyszy postanowiliśmy położyć temu kres. Nasza drużyna pokonała oprawcę i znowu zatriumfowało dobro. Niestety coś się zaczęło psuć wśród nas. Nasz mięśniak Bruno zaczął się obżerać jak prosię nie zostawiając niczego głodnym ludziom, wykorzystał ich gościnę i zapewnił, że będzie bronił wioski dopóki będą wydawane dla niego uczty. Sami wiecie czym się to wszystko skończyło. Furion Flamers, barbarzyński czarownik władający płonącym ostrzem i Dziedziną Ognia, który stanowił główną siłę rażenia naszej drużyny, całkowicie oszalał. To on zadał śmiertelny cios czarnoksiężnikowi, jednak teraz sam stał się problemem. Jego umysł dotknęło szaleństwo i zaczął wyżywać się na wieśniakach, a przede wszystkim na strażnikach. Jeśli pokonałeś licha rzucającego kulami ognia, to powinieneś dać sobie radę z Flamersem. Jest wściekły na mnie i moich ludzi, bo wykonują należycie swoją pracę, a poszło o to, że uwięziłem jego dziewkę parającą się czarną magią. - Lord najwyraźniej nie lubił swoich towarzyszy, jednak miał ku temu podstawy. - Co gorsza ona również była bohaterką. Lukrecja używała magii emocji do uspokajania ludzi zastraszanych przez czarnoksiężnika. Teraz używa tego, by rozkochiwać w sobie mężczyzn i wywołała niemały chaos. Niestety uciekła i prawdopodobnie nie obchodzi jej to, że jej chłopak, który o niczym nie wie, chce się zemścić na mnie za to, że zamknąłem ją w lochu. Ona zachowuje się jak jakaś dziwka i nimfomanka, a w dodatku włada magią typową dla piekielnych pokus. Z Flamersem nie da się rozmawiać, musicie go niestety zabić, radzę wam to samo zrobić z Lukrecją zanim rzuci na was swój czar, a następnie zaciągnie do łóżka i zabije w trakcie jakiejś dzikiej orgii. Przydzielę wam kilku ludzi.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Kuglarz przysłuchiwał się rozmowie wielkich tego świata stojąc na uboczu, zgodnie z manierami. Wszak interesy dokładnie jego samego nie tyczyły. Z niejakim rozbawieniem przyjął do wiadomości podejście lorda do magii. Czy to moc się liczyła? Mantus twierdził, że jeśli za siłą nie stoi wielka idea, nie ważne jaka lecz idea – wtedy tak. Lecz inaczej? Lepiej znaleźc kobiety która da nam dziecko i żyć. Po prostu żyć.
Po przemowie, kuglarz rozważał we własnym duchu możliwość klątwy jednakże był w zaistniałą sprawę na tyle słabo zaangażowany, że nawet nie skupiał się na odczytywaniu tego, czym przemawiał wokół świat. Po prostu był i obserwował. To jedna z lepszych nauk jakich można doznać. Zastanawiało go jednak jak szybko lord połknął haczyk samozwańczego czarodzieje. To była magia, chociaż rozum się buntował wraz z logiką, wszyscy widzieli w nim potężnego maga. Pozwolił sobie wtrącić się w rozmowę.
- Nie sądzę aby ludzie byli potrzebni wobec potęgi Quazara, a tylko ostrzegliby samych zainteresowanych – rzekł gładko. Zbrojni byli bezsensowni, nie tylko ujawniały obecność rąk mocodawcy to jeszcze gdyby wystarczyć mogli tylko oni, lord już dawno wysłałby ich samych.
Zamilkł czekając na reakcje. Sytuacja stawała się coraz to ciekawsza.
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

Lord, który dotychczas nie zwracał uwagi na Mantusa nieco się zdziwił, że ten również był w pomieszczeniu. Zapomniał o jego obecności, gdyż skupił się na "czarodzieju" Quazarze Potężnym. Kuglarz był dla niego podobnym jak on, zwykłym, pozbawionym mocy magicznej człowiekiem.
- Cóż, to co mówisz ma sens, jednakże jesteście moimi więźniami, a to zlecenie to akt mojej dobrej woli. Nie mogę was tak po prostu puścić, nie do końca wam ufam. Jednak liczę, że wykonacie zadanie i wszystko się dobrze ułoży. - Lord odesłał wędrowców wraz z kilkoma zakutymi w zbroje jegomościami.

Quazar i Mantus szli w milczeniu otoczeni przez straże w poszukiwaniu zagrożenia. Nie musieli długo czekać, gdyż nagle z oddali zaczęły dobiegać pełne bólu i strachu ludzkie jęki. Bohaterów otaczało dziesięciu zbrojnych, jednak widać, że ta obstawa była niczym dla osoby, która siała w tych okolicach spustoszenie. Po drodze do atakowanej przez byłego bohatera wioski można było zauważyć spalonych wieśniaków, a także martwych i konających strażników okaleczonych w straszliwy sposób. Jeden z nich leżał z odciętymi nogami i przypaloną lewą stroną ciała. Umierał, jednak gdy zauważył Quazara, powiedział ciężkim głosem:
- Nie idźcie tam, on was zabije. Chłopi giną od razu, nad strażą się znęca. - Po tych słowach wyzionął ducha.
Quazar nie wiedział jak sobie poradzić z wariatem, którego nakazano mu zabić. Był z pewnością potężnym czarownikiem, a metody jakie stosował były łudząco podobne do tego co robił lich Quaquer.
- Może najpierw powinniśmy poszukać tej kobiety? No wiecie, pokazać, że żyje i jest wolna. - Wyglądało na to, że pozostali zgodzili się na propozycję fałszywego maga, bo nic nie mówili tylko pokiwali zgodnie głowami.
- Lord mówił, że ta Lukrecja zachowuje się jak nierządnica, to może przebywa w jakimś burdelu? - spytał Quazar jednego z obstawy.
- Naturalnie, że tak. Wiemy gdzie ona przebywa i nasz pan to wie. Tylko Flamers tego nie wie, bo myśli, że ją stracono. Problem polega na tym, że wszyscy ludzie których do niej posłano już nie wracali. Lord posyłał także strażniczki, ale one również niczego nie mogły wskórać. Ale ty pewnie potrafisz uchronić nas przed urokami?
- Zaklęcia przeciwurokowe i inne ochronne mam w małym palcu, więc niema się czego bać. Chodźmy do tego domu rozpusty, może jak już załatwię z nią sprawę, to alfons załatwi mi darmowe... Ej, a tak właściwie to dlaczego ten cały Flamers myśli, że ją zabito? Przecież za użycie magii, czego zakazuje tutejsze prawo, lord zsyła do lochu na jakiś okres. Biorąc pod uwagę to, że ona robi takie rzeczy, to dostała pewnie dość długą odsiadkę, ale chyba nie miała zostać zabita? - spytał udawany mag.
- Oczywiście, że nie. Lord by ją uwolnił po odpowiednim czasie. Ten czarownik to kompletny szaleniec, wszystko co mówi, to kłamstwa wynikające z nienawiści do Lorda Invidiusa.
- Ciekawe czemu tak się wściekł skoro on nie chciał jej zabić? No ale to byłoby głupie, no bo to tak jakby lord chciał pozabijać wszystkich magów, bo sam nie umie rzucać czarów. - Quazar zaśmiał się ze swojego niedorzecznego pomysłu, jednak na twarzach słuchających go zbrojnych pojawił się cień strachu. Trwało to ułamek sekundy, gdyż po chwili zaczęli się śmiać razem z Quazarem. Pokrzepieni obecnością Quazara Potężnego i ufni w jego ponadprzeciętne zdolności magiczne, bez strachu ruszyli w stronę pobliskiego i jedynego w tej okolicy zamtuza.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Czeku tutaj nie mają, jest nawet zamtuza, a chłopi nie muszą się raczyć zabawami na sianie – stwierdził pod nosem, niemal niemo rozbawiony Mantus. Kroczył u boku samozwańczego czarodzieja zupełnie ignorowany przez wojaków. On natomiast mógł im się dobrze przyjrzeć i zacząć się zastanawiać czy wszyscy doświadczeni gwardziści już dawno nie żyją czy teżpo prostu nigdy ich nie było z racji na ogólny spokój okolicy. Faktem było, że mieli ze sobą sporą graję gołowąsów i kilku chłopów których doświadczenie bitewne kończyło się na przeganianiu włóczniami leśnych istot. Tym bardziej opowieści nie napawały optymizmem. Jednak Mantus był dobrej wiary. Wiary w wiarę w moce Quazara.
Dom uciech prezentował się dość nędznie lecz zarówno na zewnątrz jak i w środku – sadząc po braku głosów – musiała panować absolutna cisza. Tymczasem cień kuglarza wędrował po niebie jako kruk chcąc skosztować wolności jakiej sam Mantus nie posiadał w wypaczonym mniemaniu cienia. Oczywiście sztukmistrz twierdził, iż wolność posiada. Może nie całkowitą, wiele z niej zostało zaprzepaszczone wraz z przyjęciem nowego imienia – lecz mimo to miał wybór.

Pozwolił sobie odsunąć się na bok gdy z zamtuzy wybiegło kilku zalotników znad wyraz bojowymi zamiarami. Wnet... Spojrzeli po sobie, potem na Quazara, potem znowu na siebie, czerwień zeszła im z twarzy i przepraszając usunęli się na bok w panice i trwodze.
- Zacnie! - Pogratulował towarzyszowi serdecznie i wraz z dwoma lodzikami ruszył zupełnie ignorując bezpieczeństwo, na przedzie...
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

Quazar i Mantus weszli wraz ze strażnikami do wnętrza przybytku. Było tam ciepło i przytulnie, choć warunki panowały dość obskurne. Najciekawsze jednak było to, że zamtuza nikt nie pilnował, nie powitał ich żaden alfons, nikt nie zażądał zapłaty, przedsionek był zwyczajnie pusty. Strażnicy pokazali Quazarowi pomieszczenie, gdzie przebywała Lukrecja.
- Ta dziwka jest za tymi drzwiami, a sądząc po odgłosach, chyba jest w trakcie typowej dla takich miejsc czynności. Mężczyźni których wcześniej spotkaliśmy, byli niegdyś prawymi obywatelami. Kilku z nich należało do gwardii lorda. Wygląda na to, że przespała się z nimi, ale zrobiło się tłoczno, więc ich wyprosiła. Jesteś pewien, że twoje zaklęcie ochronne działa? - spytał jeden z obstawy.
- Jestem tego absolutnie pewien. Wszyscy jesteście odporni, możecie ruszać i ją pojmać - odpowiedział Quazar. Po jego zapewnieniu rycerze otworzyli z hukiem drzwi i wtargnęli do środka. W pomieszczeniu na ogromnym łożu leżała całkowicie naga kobieta, a tuż przy niej kilku mężczyzn, niektórzy leżeli pijani na ziemi. Kobieta miała złote loki, a na jej twarzy zagościł uśmiech na widok niespodziewanych gości.
- Hej, przystojniaki, lord was tu przysłał, żebyście mnie zabawili? - Mówiąc to puściła oko do jednego z rycerzy. Quazar stał z tyłu z Mantusem tuż przy drzwiach, gdy nagle stwierdził, że lepiej będzie, gdy zamknie pomieszczenie.
- No dobra, zobaczyliśmy gołą kobietę w burdelu. Jest tam gdzie myśleliśmy, a nasi przyjaciele będą jej pilnować. Chodź Mantus, teraz pójdziemy po tego Flamersa i pokażemy mu, że z jego przyjaciółką wszystko w porządku. - Fałszywy mag i kuglarz wyszli z budynku pozostawiając byłą bohaterkę sam na sam ze strażnikami. Po krótkiej wędrówce zauważyli płonące stosy drewna i martwych wieśniaków.
- Ten wariat musi być w pobliżu... - zaczął Quazar, gdy nagle tuż nad jego głową wybuchnęła ogromna kula ognia. Na szczęście napastnik nie trafił i fałszywemu czarodziejowi nic się nie stało.
- ZASTRACHANI, FAŁSZYWI MORDERCY! - wyryczała spowita płomieniami postać. Można było zauważyć, że mężczyzna miał czarne włosy i wyraz wściekłości na twarzy. Jak na maga, był wyjątkowo dobrze zbudowany, a w ręku trzymał płonące ostrze, którym ciął uciekających chłopów.
- Przepraszam... proszę pana. Ja również jestem czarodziejem. - Quazar nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co mówi, gdyż był w szoku widząc zabijanych mieszkańców i ledwo uchodząc z życiem po ognistym uderzeniu. Jednak szalony czarownik nagle powstrzymał się od niszczenia i zwrócił uwagę na ubranego w szaty maga Quazara.
- Ty? Jesteś magiem? Pradawny? Czarodziej? - Mężczyzna z wyrazem nieco już stygnącego gniewu podszedł do Quazara i Mantusa.
- Tak, Quazar Potężny, a ten to Mantus, mój pomocnik. Dlaczego zabijasz tych ludzi? - spytał ze strachem fałszywy mag.
- To nędzne robale tego zwyrodnialca Invidiusa. Oni wszyscy tak boją się magów, że przyzwolili na śmierć mojej Lukrecji. Ta żmija Lord Invidius pod pretekstem walki z bezprawiem morduje wszystkich uzdolnionych magicznie.
- Ale podobno on tylko zamyka ich w lochu na pewien czas i to tylko w przypadku, gdy nadużyją swojej mocy...
- KŁAMSTWO! On tak mówi, ale strzeż się, ciebie również każe pojmać i zabić. Nie może znieść, że inni posiadają umiejętności, które jemu nie są dane. Dlatego zabił moją ukochaną.
- Zaczekaj, ona żyje. Znam Lukrecję, uciekła przed oprawcami i schroniła się w tutejszym burdelu. - Quazar nie mógł wymyślić niczego innego, zbyt się bał by próbować wykombinować lepsze rozwiązanie problemu. Jednak zdał sobie sprawę, że Lukrecji pilnują strażnicy, a to mogłoby się nie spodobać Flamersowi. - Pilnują jej zaufani ludzie. Tak więc Furionie, nie wpadaj w furię gdy zobaczysz przy niej strażników. Oni pomagają. - Flamers uspokoił się słysząc te słowa z ust innego maga i poszedł wraz z Quazarem i Mantusem do zamtuza.
Gdy jednak weszli do środka, zza drzwi gdzie przebywała Lukrecja wydobywały się znane odgłosy. Quazar jednak nic sobie z tego nie robił i wskazał Flamersowi pomieszczenie, a sam oddalił się wraz z Mantusem. Gdy tylko czarownik otworzył drzwi i zobaczył swoją ukochaną w objęciach ponad dziesięciu innych mężczyzn doznał napadu szału, co skończyło się pożarem budynku. Quazar i Mantus wybiegli z przybytku i zabarykadowali drzwi wejściowe, tak by nikt nie opuścił płonącego zamtuza. Lukrecja nie była w stanie uspokoić swoją magią szaleństwa jej byłego narzeczonego. Flamers w dzikiej furii zabił ją i nieszczęśników, których uwiodła. Nie zdołał jednak powstrzymać ognia, który sam wywołał i wśród wrzasków bólu i wściekłości skonał spalając siebie i swoją ukochaną.
- To chyba upiekliśmy dwie pieczenie na jednym ogniu, że tak to obrazowo ujmę. Szkoda tylko tych rycerzy, mam nadzieję, że Lord Invidius to zrozumie. - powiedział Quazar do Mantusa, gdy zmierzali w kierunku twierdzy lorda z zamiarem oznajmienia co się wydarzyło.
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Mantus westchnął głęboko na myśl o kolejnym rozwiązaniu sprawy od ręki. Było to nie tylko niesamowicie wręcz nudne lecz i nie o końca satysfakcjonujące kuglarza. Nic więc dziwnego, że w najbliżej przyszłości postanowił podjąć jakieś działania w kierunku przeznaczenia, co prawda niezbyt drapieżnego ani wymagającego lecz... Może po prostu kuglarz nie potrafił już inaczej żyć?
- Zacne rozwianie – odparł gładko do Quazara podczas drogi. - Niepokoi mnie jednak fakt zbyt szybkiego obrotu zdarzeń. Mówiąc wprost, jesteśmy marionetkami.
Zakończył dosadnie, jemu nie przeszkadzał ten fakt – wszak tak naprawdę był posłuszny tylko i wyłącznie wobec misji Apsh. Jednak czemu to powiedział? Tka sztuki tańca, mary i śmiechu. Dla życia. Milczał kilka dobrych chwil. Eskorta z nieodmiennym urodziwiec przyglądała się Quazarowi, w mniemaniu sztukmistrza odrobinę wyolbrzymionym w stosunku do typowej redakcji jakiej się spodziewał. Więc świadczyło to tylko o wyjątkowej łatwowierności tutejszych ludzi.
Westchnął resztę czasu spędzając na zastanowieniu co począć z dwoma zdobytymi klejnotami. Wyborów było dużo i wbrew pozorom, przepicie ich czy inne sposób folgowania własnej osobie znajdował się na końcu długiej listy.
Wyjął flet i resztę drogi spędzili wraz z ludową, prostą melodią wygrywaną przez Mantusa. Trochę niewspółmierne, iż co prawda stary lecz drogi i dokładny instrument wygrywał tak proste rytmu lecz kuglarz kochał sprzeczności. Cóż mu zostało gdy niczego innego miłować nie można było?
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

Gdy kuglarz i fałszywy mag zmierzali do siedziby lorda, zauważyli, że w centrum wioski zebrał się tłum gapiów. Okazało się, że została otworzona nowa karczma w której sprzedawano przedniej jakości krasnoludzkie piwo. Właściciel stojącej nieopodal małej oberży wykłócał się właśnie z małym jegomościem z długą, czerwoną brodą.
- Jak to nie mogę sprzedawać? Przecież zawsze ludzie kupowali moje piwo? - spytał zaniepokojony oberżysta.
- No nie możesz. Właśnie z dniem dzisiejszym właściciel browaru podpisał z nami umowę na wyłączność. - odparł niski brodacz. Prawdopodobnie był on krasnoludem. Z jego karczmy wyszedł podobny do niego osobnik, tyle że z czarną brodą.
- Wygląda na to, że wypadasz. Ale nie przejmuj się, kupimy od ciebie ten budynek, może posłużyć jako magazyn - dodał ciemnobrody towarzysz tego pierwszego. Co ciekawe z krasnoludzkiej, nowo otwartej karczmy wyszedł kolejny mężczyzna o dość niskim wzroście i tym razem z brodą koloru słomy.
- Bumbil, Bambil i Bombil. Czy wy chcecie mnie zrujnować? Skąd do licha wzięliście tyle pieniędzy, żeby wykupić cały browar? Pokażcie mi papiery, bo nie uwierzę! - Trzeci z krasnoludów tylko się uśmiechnął i wyciągnął umowę, podpisaną przez właściciela browaru. Oberżyście opadła szczęka ze zdziwienia. Bardzo dokładnie przeanalizował pismo, po czym doszedł do wniosku:
- To nie możliwe, no nie wierzę... na wyłączność, bleble... na łaczną wartość... ILE?! Ale jak? Skąd wytrzasnęliście takie pieniądze?
- Tajemnica, interes to interes. To jak, sprzedajesz nam swoją oberżę, która posłuży nam za magazyn? - Czerwonobrody krasnolud wyciągnął z kieszeni złotą monetę i dał człowiekowi, który gdy tylko dostał ją do ręki od razu się rozpromienił.
- Bierzcie co chcecie. Ale mam prośbę, potrzebny wam jest może jakiś człowiek z doświadczeniem?
- Tak, możesz się przydać przy rozładunku. - Trzy krasnoludy przybiły sobie "piatkę" dwoma rękami, a następnie wróciły do swojej karczmy mamrocząc coś między sobą. Quazar usłyszał tylko słowa takie jak "monopol na alkohol w całej Alaranii" oraz "genialny plan króla".
Awatar użytkownika
Mantus
Szukający Snów
Posty: 160
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Mantus »

Kuglarz wsłuchiwał się z wymianę zdań z coraz mocniej budującym się przekonaniem, że trzeba uczynić pewne silne kroki przeciwko monopolizacji, a co za tym idzie podwyżce cen trunków. Fakt, pośrednio była to prywata, a pośrednio troska o radości życia prostego ludu. Tak przynajmniej kpił cień w głębi duszy maga, a ten wyjątkowo był zeń zgodnym.
Dzięki własnemu nie zwracaniu jednej uwagi oraz zabsorbowaniu eskorty pozwolił sobie ulotnić się bokiem. Dla postronnego widza musiało być to komiczne przedstawienie gdy kuglarz siedząc w rogu trzymał za łapy wyleniała łasicę strofował ją, powarkiwał i pocił się przy tym niesamowicie. Wszak rozkazanie czegoś całkowicie swemu cieniowi nie należało do najprostszych aktów woli. Tym bardziej śledzenie krasnoludów.
***

Nie rzucając cienia Mantus zabawił jeszcze krótki czas z typowymi dla tego typu miejscowości jegomościami raczącymi się samogonem pod sklepem rzeźnika. Do Quazara dołączył tuż przed spotkaniem z wielmożnym, wywiedziawszy się pewnych faktów oraz wciąż czekający na dalsze relacje co do krasnoludów. Wszak jeśli nie będą mieli dziedziców wypada poznać gdzie chodzą sami.
Chociaż kuglarz zdawał sobie sprawę, że śmierć jak i przemoc muszą być celowe to dobrze wymierzone były jak rozcięcie zaplątanego węzła.
Awatar użytkownika
Quazar
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Quazar »

Tymczasem lord Invidius oczekiwał na wieści na temat zadania Quazara. Gdy już zaczynał tracić nadzieję nagle do jego uszu dobiegł głos strażnika:
- Panie, czarnoksiężnik Quazar wykonał polecenie, jednak straciliśmy naszych ludzi. - Jednak lord najwyraźniej kompletnie się tym nie przejmował, bo uśmiechnął się tylko i zapytał:
- Jak udało mu się tego dokonać?
- To on zabił ich wszystkich. Położył trupem dwójkę upadłych bohaterów oraz naszych zbrojnych i na dodatek zrobił to w jednej chwili - odrzekł strażnik.
- Wezwijcie go do mnie. Muszę go tu mieć! - Gdy tylko lord zawołał, Quazar zjawił się w drzwiach. Fałszywy mag nie wiedział co tak naprawdę się dzieje i przyszedł po nagrodę. Tuż za nim znajdował się Mantus.
- Witam ponownie lordzie Invidiusie, wykonałem polecenie i teraz chcę swojej zapłaty. - Quazar był zdeterminowany, gdyż po "pokonaniu" Bruna niczego nie otrzymał i nie zamierzał ponownie odejść z niczym.
- Naucz mnie wszystkiego co wiesz, a wtedy nie tylko puszczę cię wolno, ale i dam tyle złota ile tylko zapragniesz. Umowa stoi? - Lord miał wszędzie wokoło siebie różne magiczne artefakty i księgi zaklęć. Dopiero teraz Quazar zauważył, że Invidius prawdopodobnie chciał zostać magiem.
- Skoro chcesz rzucać czary, to dlaczego zakazałeś tego swoim poddanym? - zapytał ostrożnie udawany czarodziej.
- Oni są nieodpowiedzialni i głupi. Wyobrażasz to sobie? Taki prymityw jak Furion Flamers zna magię, a ja nie? To absurd! Próbowałem już wszystkiego, mam potrzebną wiedzę teoretyczną, ale dalej nic mi nie wychodzi.
- Ale z tym trzeba się urodzić, ja rzucałem czary jak byłem jeszcze w kołysce. Niestety nie mogę ci w tym pomóc. To jaką dostanę nagrodę za wykonanie zadania?
- DOŚĆ! Jeśli nie mogę być magiem, to nikt nim nie będzie! Durniu, byłeś tylko marionetką w mych rękach, pozostałych którzy parali się czarami nakazałem stracić. I nie próbuj żadnych sztuczek, mam tyle wojska, że poradzą sobie z wycieńczonym po walce czarodziejem. - Lord miał już zawołać straże, gdy nagle Quazar wpadł na pewien plan.
- A może jednak umiesz czarować. Musisz tylko mnie posłuchać i wykonywać moje polecenia. To co zaczynamy? - Fałszywy mag wyciągnął kamień wielkości pięści dorosłego człowieka i pokazał Invidiusowi.
- I co teraz mam robić? - spytał zdziwiony nagłym obrotem sprawy lord.
- Zamknij oczy, a ja dotknę twego czoła tym magicznym kamieniem. Siła która z niego wypłynie zmieni twój stan świadomości. To technika znana tylko mi, niema tego w żadnych księgach.

Lord Invidius zamknął oczy, a Quazar z całej siły uderzył go w głowę swoim kamieniem. Mężczyzna runął na ziemię z niewątpliwie zmienionym stanem świadomości. Fałszywy mag chwycił szybko sztylet i przebił nim serce lorda pozbawiając go życia.
Zablokowany

Wróć do „Góry Druidów”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości