LeoniaCzy to aby na pewno jest szpital?...

Bardzo duże miasto portowe, mające aż trzy porty, w tym dwa handlowe, a jeden z którego odpływają jedynie statki pasażerskie. Znane z bardzo rozwiniętej technologi produkcji statków i łodzi, o raz hodowli rzadkich roślin nadmorskich.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Tuahall
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Demonica - Przemieniona; niegdyś
Profesje:
Kontakt:

Czy to aby na pewno jest szpital?...

Post autor: Tuahall »

[Poprzednia część]

Z donośnym skrzypieniem, brama ustąpiła. Demonica przeszła przez krótki dziedziniec przyozdobiony małą fontanną, obecnie nieczynną i zrujnowaną, po czym po trzech wyślizganych stopniach wspięła się do odrapanych drzwiczek. Miejsce nie wyglądało zachęcająco, ale Tuahall była pewna, że znajdą tu kogoś, kto pomoże poszkodowanej. Ujęła w swoją ogromną dłoń porysowaną, okrągłą klamkę i przekręciła. Drzwi uchyliły się z hałasem jeszcze głośniejszym niż brama, z wolna ukazując niski, ciemny korytarz.
Kobieta odruchowo cofnęła się. Ze środka dochodził silny, słodkawy odór zginilizny, spleciony z wonią przywodzącą na myśl ciężką i wyniszczającą chorobę. Na drewnianej podłodze widniały plamy soli, przez lata naniesionie słonym wiatrem znad morza.
Coś było tu bardzo nie w porządku. Czy tak wygląda miejsce, gdzie pomagają chorym ludziom? Demonica postąpiła krok w głąb budynku. Nieprzyjemne zapachy stały się jeszcze intensywniejsze, a zbutwiałe deski donośnie jęknęły pod stopami Przemienionej. Niespokojnie obejrzała się na Solvego i dziewczynę, którą trzymał w ramionach. Pozostawiła ich decyzji, czy chcą teraz wejść do środka - choć na miejscu mężczyzny, mając zajęte ręce, poczekałaby chwilę. By się upewnić, czy w tym niepokojącym miejscu nie skrywa się żadne zagrożenie, a skrywało się prawie na pewno.
Golden slumbers fill your eyes
Smiles awake you when you rise
Sleep, pretty darling, do not cry
And I will sing a lullaby...

Once there was a way to get back homeward
Once there was a way to get back home...
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

Dziedziniec, który ujrzeli po przekroczeniu bramy nie prezentował się okazale. Prawdę mówiąc wyglądał na zrujnowany. Fontana była bardzo stara i zdecydowanie nie działała, a sam budynek sprawiał wrażenie niemal zapuszczonej ruiny. Okna były duże, ale niedomyte, dachówki sprawiały wrażenie, jakby tylko przypadkiem jeszcze nie spadły na ziemię, drzwi były odrapane i w dodatku skrzypiały niemiłosiernie, gdy Ti je otworzyła. Gdy tylko to zrobiła, dotarł do nich odór zgnilizny i choroby. Co prawda jakimiś ziołami też pachniało, ale ten smród był znacznie silniejszy. W szpitalu leczyło się ludzi chorych, ale chyba mimo wszystko nie w takich warunkach. Chyba, że to bardzo, ale to bardzo biedna dzielnica. Tea wyciągnęła szyję, usiłując zajrzeć do środka, ale Ti dość skutecznie zasłoniła jej widok szerokimi plecami. Gdy kobieta odwróciła się, patrząc na nią i Solvego niespokojnie, Tea się naprawdę zaniepokoiła. Spojrzała jeszcze raz na zrujnowany dziedziniec i podjęła decyzję.
- Mowy nie ma! Ja tam nie idę! – zaprotestowała gwałtownie, choć może sformułowanie nie było najszczęśliwsze. – W takim miejscu to się prędzej nabawię gangreny, albo innego cholerstwa. Znajdźcie mi jakąś deseczkę to sama się obsłużę, a im się dotknąć na pewno nie dam.
Nikogo jeszcze wprawdzie nie spotkali, ale nie miało to znaczenia. Ktokolwiek przebywał w takim miejscu nie mógł być dobrym lekarzem. Tego sobie nemorianka po prostu wyobrazić nie umiała. Nigdy nikomu nogi nie nastawiała, sobie tym bardziej, ale trochę się znała na pierwszej pomocy, widziała tez jak ktoś to robił i prędzej zaufałaby własnym wątpliwym umiejętnością, niż pozwoliłaby się dotknąć w takim „szpitalu”.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Solve szybkim krokiem przeszedł przez starą bramę, żeby znaleźć się na dziedzińcu. Miejsce nie zapowiadało się zbyt obiecująco. Nieczynna fontanna wskazywała na to, że nikt nie dba o to miejsce. Nie wyglądało też ono szpital. Leonia słynęła wszak z nowoczesnych szpitali, z wielkimi ogrodami, w których chorzy mogą wypoczywać. To jeden ze znaków firmowych tego miasta. Solve nie podejrzewał, żeby władze aż tak przesadziły z tym luksusem. Przecież nawet w kłamaniu są chyba jakieś granice... Podszedł do drzwi i wychylił się przez ramię Ti. Dziewczyna którą niósł zaczęła ostro protestować, przed wejściem do budynku. Jemu też nie paliło się specjalnie, żeby tam wejść.
- Nie mam zamiaru, żeby cię tam prowadzić... - powiedział tylko i przeszedł szybko na środek dziedzińca, żeby posadzić ją na fontannie. Następnie wstał i w błyskawicznym tempie znalazł w tym miejscu dwa dość długie patyki, a z kieszeni wyciągnął sznurek. Uśmiechnął się do dziewczyny.
- Teraz cie zaboli, ale proszę, postaraj się nie krzyczeć... - powiedział cicho i chwycił jej nogę dość mocno. Nie potrafił jednak dobrze ocenić czy sprawi jej ból, według niego był to dość słaby chwyt. Westchnął i zdecydowanym ruchem nastawił złamanie, po czym błyskawicznie wziął patyki i zrobił z nich usztywnienie.
Podniósł głowę. Dzieki wyostrzonemu słuchowi usłyszał jakieś ciche wołanie. Nieee, to raczej był... jęk? Pomocy, jakoś tak? Spojrzał w stronę drzwi do dziwnego budynku.
-Wydawało mi się, że słyszę jak ktoś woła pomocy ze środka... - powiedział cicho. - Któraś z was też może? - zrobił niepewną minę i wstał z ziemi nie przestając wpatrywać się w "szpital".
Awatar użytkownika
Tuahall
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Demonica - Przemieniona; niegdyś
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tuahall »

Czarnowłosa wyraźnie nie życzyła sobie wchodzenia do środka. Tuahall wyobraziła sobie, że jest w jej sytuacji - osłabiona bólem, niezdolna do chodzenia - i uznała, iż dziewczyna ma rację. Przemieniona nie musiała jednak zastanawiać się, co uczynić, bowiem Solve dość sprawnie poradził sobie z nogą Teanelli. Jak dla albinoski, sprawa była już całkiem w porządku, a problem rozwiązany. Nie rozumiała, iż to wcale nie koniec kłopotów.
Powoli zeszła ze stopni, gdy usłyszała z wnętrza budynku trudny do określenia hałas. Zastygła w pół kroku, pełna skupienia. Trwała tak przez chwilę; dźwięk nie powtórzył się jednak. Za to parę sekund później rozległo się niemożliwe do zignorowania szuranie oraz połączone z rytmicznym postukiwaniem kroki. Ti obróciła się, gotowa zobaczyć różne rzeczy, ale...
Zza uchylonych do tej pory drzwi powoli wyszła młoda dziewczyna. Nie mogła sobie liczyć więcej niż dwadzieścia lat, ale wychudzenie i wygięte w pałąk plecy przydawały wrażenia, iż jest bliska śmierci. Opadające prawie do ziemi jasne włosy miała brudne, splątane, z wymizerowanej twarzyczki patrzyła para wielkich, szarych oczu. Wisząca na postaci, nieokreślonej barwy suknia niemalże pasowała swoimi rozdarciami do przygnębiającej atmosfery opuszczenia, wypełniającej cały budynek. Dziewczyna zaciskała cienkie palce pokrytych dziwnymi, błękitnymi plamami dłoni, na bezkształtnej lasce, o której się poruszała. Mrużyła powieki - widzenie wyraźnie sprawiało jej trudność. Nie ulegało jednak wątpliwości, iż wpatruje się ona w nieproszonych gości.
Golden slumbers fill your eyes
Smiles awake you when you rise
Sleep, pretty darling, do not cry
And I will sing a lullaby...

Once there was a way to get back homeward
Once there was a way to get back home...
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

Na szczęście jej towarzysze też niespecjalnie mieli ochotę wchodzić do tego budynku. Solve zaniósł ją do fontanny i posadził ją na brzegu kamiennego basenu. Potem znalazł patyki i sznurek, i uśmiechnął do niej. „To mi się nie spodoba” pomyślała, a zaraz potem jego słowa to potwierdziły. Gdy złapał jej nogę, przez myśl przemknęło jej, czy nie powinna aby znowu zaprotestować. W końcu skąd miała wiedzieć, że Solve wie, jak poprawnie ją opatrzyć. Nawet gdyby jednak chciała się sprzeciwiać, nie zdążyłaby, bo chłopak westchnął tylko krótko i nastawił nogę. Tea nie była przygotowana, mimo, że ją uprzedził. Prosił jednak, żeby nie krzyczała, więc gdy poczuła ból, jednocześnie nabrała gwałtownie powietrza i zacisnęła zęby, wydając z siebie przeciągłe syknięcie. W czasie, gdy zakładał jej prowizoryczne usztywnienie, odetchnęła głębiej, uspokajając się.
- Aua - mruknęła jeszcze i spojrzała krytycznie na kończynę, przekrzywiając głowę. Wyglądało na to, że teraz jest już prosta, ale mogło jej się tylko wydawać. Była demonicą, więc kość zrośnie się szybko, byle tylko pod odpowiednim kątem.
Wtem Solve usłyszał jakieś wołanie. Tea podniosła głowę spoglądając najpierw na mężczyznę, a potem w stronę budynku „szpitala”. Wydawało się, że Ti też coś usłyszała, bo zamarła nasłuchując. Nemorianka wytężyła słuch i po chwili również usłyszała dziwne dźwięki. Nie było to wołanie, ale miarowe kroki i szuranie. Brzmiało to jakby ktoś coś ciągnął… albo kulał. Tak jak wychudzona dziewczyna, która pojawiła się w drzwiach. Wyglądała po prostu tragicznie. Mimo, że wyglądał na młodą, poruszała się zgarbiona i z wyraźnym trudem, wspierając na lasce. Ubrana była w podartą sukienkę, jeśli można tak nazwać wypłowiałą szmatę, która z niej zwisała. Nawet z pewnej odległości wzbudzała litość i wręcz przerażenie. Jakby była uosobieniem choroby i wynędznienia. „Jak można dopuścić do czegoś takiego?” pomyślała Tea zszokowana. Wpatrywała się w dziewczynę wielkimi oczyma. Z pewnością potrzebowała pomocy, ale czy to ona wołała? Wyglądała na tak osłabioną, że wydawało się, że krzyk to zadanie ponad jej siły.
Nemorianka czuła, że powinni coś zrobić, zaproponować pomoc, albo choćby zadać jakieś idiotyczne pytanie w stylu „Czy nic ci nie jest?”, ale bała się tej dziewczyny. Całe to miejsce było przygnębiające i odrobinę straszne jeszcze zanim pojawiła się na progu, a teraz cała scena wyglądała niczym wyjęta z koszmaru. Tylko patrzeć, aż za „pacjentką” pojawi się jakiś szalony nekromanta, albo inne potworności.
Solve
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Tygrysołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Solve »

Solve wpatrywał się tylko w dziewczynę skamieniały. Właściwie musiał się siłą powstrzymać, żeby nie odwrócić wzroku. Nie mógł na nią patrzeć, jego serce ścisnęło się ze współczucia. Wewnętrzna potrzeba pomagania innym nakazywała mu podbiec do niej i chwycić w ramiona to wątłe ciałko. Wyciągnąć w tej chwili swoje lekarstwa i zaaplikować je temu biednemu stworzeniu. Powstrzymał się jednak i spuścił wzrok.
Jego ciało napięło się. Dziwne, ale miał ochotę przemienić się, był gotowy do zmiany formy. Czy to dlatego, żeby ukarać osobę, która to zrobiła? Nie był przecież zwykle zbyt porywczy, przynajmniej nie na... zewnątrz. Nie lubił okazywać swoich uczuć. Spojrzał niepewnie na swoje dwie towarzyszki. Jego także, jak Teę zdjął strach. Miał wrażenie że ktoś zaraz rzuci się na niego ze środka tego przerażającego szpitalu. Nie wiedział, czy dobrze zrobi, jak pomoże tej dziewczynie...
Zrobił kilka kroków w jej stronę. Wiedział że pytanie typu "Czy nic ci nie jest?" byłoby niedorzecznością.
- Możemy ci jakoś pomóc? - spytał tylko. Spojrzał jej w oczy i znów się cofnął. Ach! Co on wyprawia!?

Zostawiam ci akcję TI
Awatar użytkownika
Tuahall
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Demonica - Przemieniona; niegdyś
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tuahall »

Ti patrzyła podejrzliwie na postać, która wyszła z pokoju. Widok dziewczyny nie zaszokował demonicy tak, jak Teanellę i Solvego - w ciągu swojego życia kobieta napatrzyła się na, a nawet przeżyła większe okropności. Nie ulegało wątpliwości, przynajmniej dla Tuahall, iż jasnowłosa jest niegroźna; być może należałoby jej pomóc. Tego Przemieniona nie była całkiem pewna, lecz młodzieniec już się za to zabrał. Albinoska wytłumaczyła sobie jego wcześniejsze zachowania: pomaga innym. Zastanawiała się, jakie może on mieć przyczyny dla swej dobroci. A sama wolała do wynędzniałej osóbki nie podchodzić, skoro on to czynił - nie chciała w niej wzbudzać poczucia zagrożenia.

Duże, szare oczy wpatrywały się w tygrysołaka dłuższą chwilę, nim dziewczyna przemówiła ledwie słyszalnym głosem.
- Pomóc... Pomóc? Przybywacie... z daleka, prawda? Wędrowcy...
Przechyliła lekko głowę. Dało się dostrzec coś niepokojące w jej wzroku - pustkę i... obłęd. Patrzyła na Solvego, jakby uważnie lustrowała każdy szczegół jego wyglądu. W końcu spuściła głowę, zacisnęła mocniej palce na uchwycie laski.
- Ja mogę pomóc wam. Chodźcie - powiedziała, przywołując na poszarzałą twarz upiorny cień uśmiechu - Ja wam pomogę.
Z tymi słowy ponownie skierowała się do pokoju. Nagły powiew z wnętrza budynku nieznacznie uniósł rąbek zniszczonej sukni, ukazując brudne, bose stopy, również pokryte dziwacznymi, sinymi plamami.
Golden slumbers fill your eyes
Smiles awake you when you rise
Sleep, pretty darling, do not cry
And I will sing a lullaby...

Once there was a way to get back homeward
Once there was a way to get back home...
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

Jedyną osobą, która podeszła do wynędzniałej dziewczyny, był Solve, który zapytał, czy mogą jej jakoś pomóc. No cóż, po ich czerwonookiej kompance ciężko spodziewać się takich gestów, a Tea zwyczajnie się dziewczyny bała. Gdy ta otworzyła usta, nemorianka cała napięła się, jakby szykowała się do ucieczki, choć nie wyglądało, by ktoś tak chory mógł im jakoś zaszkodzić. Mówiła tak cicho, że Tea musiała porządnie wytężać słuch by cokolwiek dosłyszeć. A to, co udało jej się zrozumieć wcale jej się nie podobało. Gdy jej upiorna postać zniknęła we wnętrzu równie nieprzyjemnego budynku, demonica spojrzała po towarzyszach.
-Serio? –zapytała. –Mamy za nią iść? Jest jakaś… nawiedzona.
Właściwie zdawało jej się, że dziewczyna może być kompletnie szalona, albo choroba pomieszała jej w głowie. Nie miała najmniejszego zamiaru za nią iść, rozsądek podpowiadał, że należy zabrać się stąd jak najszybciej, byle dalej od tego przybytku, wynająć pokój w porządnej karczmie i siedzieć tam, dopóki jej noga nie wydobrzeje, co znowu nie powinno trwać długo.
Wstała z kamiennej fontanny, odrobinę tylko się chwiejąc. Postarała się zrobić krok do przodu, opierając ciężar ciała na zdrowej kończynie. Gdy jednak nogę przeszył ból, syknęła gwałtownie, a kolana się pod nią ugięły. Rozłożyła lekko ręce, by zachować równowagę i ponownie stanęła na jednej nodze. „W ten sposób daleko nie zajdę” pomyślała. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu laski, czegoś takiego, na czym opierała się mieszkanka tego ponurego miejsca. Po dziedzińcu walało się trochę kawałków drewna, ale przeważnie drobnych i cienkich. Nadawały się do usztywnienie złamania, ale do niczego ponadto.
-Solve- zaczęła nieco niepewnie, przygryzając wargę. –Mógłbyś wspomóc mnie ramieniem?
W sumie nie wiedziała, co zamierza mężczyzna, ani Ti, ale bez ich pomocy trwałoby wieki, zanim dowlokłaby się z powrotem na plac, na którym wylądowała. Ponadto wcale nie znała miasta. Nie wiedziała nawet, co to za miasto, nie mówiąc już o szukaniu noclegu.
Spojrzała jeszcze raz na drzwi „szpitala”, w których zniknęła dziewczyna. Tak naprawdę zaintrygowała ją to, co miała do powiedzenia, nawet jeśli miałby to być na wpół szalony bełkot. Z drugiej strony się bała, a rozsądek wręcz krzyczał, żeby nie wchodzić do tak ponurego i strasznego budynku. Zwykle ciekawość wygrywała u niej z rozsądkiem, ale teraz westchnęła tylko cicho i zdała się na towarzyszy.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Solve przez chwilę patrzył na chorą dziewczynę jak urzeczony, a potem bez namysłu, jak jakiś automat, jak bezwolny golem, wstał i ruszył za nią. Nie obejrzał się na żadną z dotychczasowych towarzyszek, absolutnie zignorował prośbę Teanelli, po prostu odszedł.

W chwili gdy stanął na schodkach wiodących do środka domniemanego szpitala, nastąpiła niesamowita przemiana - w nim samym i w otoczeniu. Oczy tygrysołaka pokryły się gładką bielą. Kamienne stopnie jakimś sposobem zatraciły swą dotychczasową materialność. Teraz nie były już z kamienia, lecz... z miedzi. Tak samo zresztą, jak posadzka widoczna przez półuchylone drzwi oraz wybrukowany placyk, na którym przed chwilą stali. Dziwna atmosfera zapanowała wówczas w tym miejscu, gdy czerwonawozłoty odblask metalicznej powierzchni zatańczył na ciemnych murach, pniach okolicznych sosen i twarzach obecnych postaci. Niedziałająca fontanna nagle poczęła z szumem przelewać krystalicznie czystą wodę, a ponowny podmuch wiatru z wnętrza budynku przyniósł ze sobą garść błękitnych wonnych płatków.

Chora dziewczyna - ona jedna w tym wszystkim w ogóle się nie zmieniła - ochoczo chwyciła chłopaka za rękę, pociągnęła go za sobą w głąb korytarza, wyszeptała coś ochryple i ucałowała go w policzek. Oboje odwrócili się w stronę Teanelli i Tuahall, popatrzyli niewidzącym wzrokiem jakby na coś hen, hen w oddali, po czym, stąpając lekko po czymś, co jeszcze przed chwilą było ciemnym i zbutwiałym dywanem, a teraz już lśniącą płytą metalu, zapadli się weń jak w płynną, złocistorudą masę. Zniknęli.

A potem wszystko wróciło do normy. Fontanna ucichła, a ponury przybytek ponownie stał się szary, kamienny i upiorny. Odór stęchlizny i rozkładu nasilił się znacznie. Cisza, jaka ogarnęła teraz okolicę, była tak niewzruszona i absolutna, że aż nie do pomyślenia.
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

Solve kompletnie już zignorował. Podążył za chorą i wyglądał przy tym jak zauroczony. Tea nie przywykła, żeby ktoś tak zwyczajnie nie zwracał na nią uwagi, i gdyby nie noga, z pewnością spróbowałaby go zatrzymać. Choćby tylko po to, by zasygnalizować, że nie podoba jej się takie traktowanie. W dodatku to, co robił teraz mężczyzna było jakąś kompletną głupotą. Zawołała za nim kilkakrotnie po imieniu, choć nie spodziewała się cudownych rezultatów. Solve musiał dostać się pod wpływ jakiejś magii. Nie widziała żadnego innego wytłumaczenia dla jego zachowania. Dziewczyna zdołała zrobić dwa kroki w kierunku schodów, ale rezultat tego był jedynie taki, że noga ją bolała i miała lepszy widok na wnętrze budynku. Z miejsca, w którym stała widać było doskonale cały korytarz i blada dziewczyna znów pojawiła się w polu widzenia. Co nie było zaletą i Tea niemal natychmiast pożałowała głupiego wysiłku, włożonego w przejście tego niewielkiego odcinka drogi.
Gdy tylko Solve przekroczył próg domu, chora podeszła do niego i ucałowała w policzek, łapiąc za rękę i ciągnąc w głąb sieni. Jednocześnie cała podłoga, a także bruk pod stopami obu kobiet zmienił się z metaliczną złotorudą substancję. Chyba była to miedź, jednak demonica nie znała się na tym zupełnie i nie była pewna swojej oceny. Zresztą niezbyt interesowała ją nazwa metali. Bardziej zajmowało ją pytanie, dlaczego w ogóle nagle wszystko się zmieniło. Jakim prawem kamień zmienił się w metal? I jak to się stało, że uszkodzona fontanna w mgnieniu oka wypełniła się wodą i zaszemrała wesoło. Działo się to tak szybko, że nie było czasu zastanowić się nad tym i jedyną sformułowaną myślą, jaka przyszła Tei do głowy było to, że jednak może to dobrze, że odsunęła się nieco. Gdyby wciąż siedziała na krawędzi basenu, z dużym prawdopodobieństwem zostałaby ochlapana wodą. A jakoś myśl o kontakcie z czymś, co powstało tak nagle, na skutek działania sił, których nie rozumiała, napawało ją lekkim obrzydzeniem i wywoływało dreszcze na placach. Już samo stanie na bym metalowym bruku wydawało jej się nieprzyjemne. Najchętniej zeszłaby niego, gdyby mogła.
Jeszcze bardziej wystraszyła się, gdy Solve i jego nowa znajoma odwrócili się, patrząc zgodnie nieobecnym wzrokiem w jeden, widoczny tylko dla nich, punkt. Oczy chłopaka były kompletnie białe. Tea odwróciła na moment wzrok, ale zaraz wróciła do nich spojrzeniem. Zdążyła więc zaobserwować jak ta dwójka zapada się w podłogę. Demonica przyglądała się temu bezradna, bo nawet gdyby przezwyciężyła zaskoczenie i lęk przed dziwną dziewczyną i tym domem, to nie miała możliwości działania. Ewentualnie mogła znowu zawołać czarnowłosego, ale byłoby to zbędne i przecież bezskuteczne. Mimo to wpatrywała się w miejsce, w którym zniknęli jeszcze chwilę po tym, jak wszystko wróciło do normy. Potem spojrzała jeszcze raz na zniszczoną, ponurą fasadę budynku i wzdrygnęła się. Ten budynek, cała ta sytuacja- to było trochę jak sen. Niezbyt przyjemny. Przecież to absurdalne, żeby ludzie znikali z metalowej podłodze, która jeszcze chwilę temu była pozornie zwyczajna.
Tea czuła, że przez zwykłą przyzwoitość powinna podejść tam, wejść do domu i sprawdzić, co się stało. Może poszukać jakiś śladów. Właściwie nie wiedziała, co powinna robić, ale wiedziała, że „coś” powinna. Nie powinno się przechodzić nad zniknięciem człowieka, tym bardziej, że znała go, w pewnym sensie, i pomógł jej z nogą. Mimo to wcale, ale to wcale nie miała ochoty ruszyć się z miejsca. Chyba, że w kierunku przeciwnym, byle dalej od „szpitala”.
Demonica zmrużyła oczy, patrząc we wnętrze korytarza, znów wyglądające jak wcześniej. Potem przypomniała sobie, że w końcu nie jest na dziedzińcu sama.
-Ti- zaczęła niepewnie, zwracając się do białowłosej kobiety.- Nie wiem jak ty, ale ja nie mam ochoty tam iść.
Czuła się idiotycznie prowadząc tą rozmowę. Wiedziała, że nie otrzyma odpowiedzi i czuła się z tym źle. Nie tyle z powodu samego faktu takiej rozmowy (czy też raczej monologu), ale raczej dlatego, że nie umiała się zachować. Nie chciała kobiety urazić i nie wiedziała jak się zachować, jak się z nią porozumieć. Przecież nie mogła poprosić jej, żeby kiwała głową i zadawać jej pytań. No, jakby to wyglądało?
-Najchętniej, bym się stąd wyniosła- dodała, nie patrząc na Ti, ale za siebie, w kierunku uliczek miasta. Nie była już tez pewna, czy nadaj zwraca się do kobiety, czy już do samej siebie –Do najbliższej karczmy. Tylko nie mam jak.
Skupiła się ponownie na towarzyszącej jej istocie. Zrozumiała, że jeśli ona jej nie pomoże, to chyba będzie musiała się czołgać, dopóki kogoś nie spotka. Albo skakać na jednej nodze. Bo do rana nie da rady stanąć na tej złamanej, to pewne.
-Zamierzasz też gdzieś zniknąć?- zaptała podejrzliwie, tak na wszelki wypadek. Naprawdę nie chciała zostać tu sama. To się jej zupełnie nie podobało. Ani troszeczkę.
Awatar użytkownika
Tuahall
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Demonica - Przemieniona; niegdyś
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tuahall »

Tuahall obserwowała wychudzoną dziewczynę bardzo nieufnie. Wrodzona intuicja demonicy, która często podpowiadała jej, kiedy ktoś śledził białowłosą bądź ją okłamywał, teraz podszepnęła coś innego: Nie idź za nią. I kobieta usłuchała. Wiedziała, że nie jest sama w swoich wątpliwościach. Teanella z całą pewnością nie chciała mieć nic wspólnego z tym budynkiem ani jego tajemniczą mieszkanką, co otwarcie manifestowała swoimi słowami. Bo i po co mieliby tam wchodzić, skoro ta obdarta postać nie chciała otrzymać pomocy, a jedynie jej udzielić? Ti z wielu rzeczy nie zdawała sobie sprawy, ale jedno wiedziała na pewno: to na poły tylko ludzkie widmo nie jest najbardziej kompetentnym medykiem w Leonii. Młodą dziewczynę ze złamaną nogą można zabrać gdzieś indziej.
Tym bardziej albinoska zdumiała się, gdy Solve ruszył po kamiennych stopniach. Nie wykonała żadnego ruchu, żeby go zatrzymać - po co miałaby się z nim szarpać, skoro sam pakuje się w kłopoty? - jednak jej spojrzenie było bardzo sugestywne. Powtarzało jej przeczucia. Nie idź za nią, nie wchodź do tego domu.
A później...
Gdy dookoła dokonywały się niezwykłe przemiany, Teanellla mogła coś wyczytać z twarzy Ti. Nie tylko typowe dla owej osoby gniew czy niechęć. Tym razem, gdy wszystko dookoła przeistaczało się w formy zupełnie obce pierwotnym, na surowym obliczu białowłosej zagościł lęk. Magia. Tak, magia, a Tuahall bała się magii i nienawidziła jej.
I nie zamierzała zostawać tu ani odrobiny dłużej. Solve miał własny rozsądek, nie musiał tam wchodzić. Zginął - pewnie zginął, prawda? - na własne życzenie. Kobieta była gotowa pójść stąd, ba, uciec jak najprędzej!, przypomniała sobie jednak o rannej. Ona mówiła o najbliższej karczmie. Czemu nie; wszędzie, byle nie tu.
Przemieniona chciała ponownie podnieść Teanellę, ale w porę przypomniała sobie, że może tym sprawić jej ból. Wobec tego wspomogła dziewczynę swoim ramieniem i prędko ją stamtąd wyprowadziła.
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

Demonica spoglądając ponownie na białowłosa kobietę, zdała sobie sprawę, że jej pytanie było raczej zbędne. W czerwonych oczach zdawał się czaić strach, aczkolwiek w jakiś sposób było to dla nemorianki zaskakujące. Zupełnie jakby zapomniała, że każdy czegoś się boi. Nie wiedziała, co wzbudziło takie odczucia u Ti, ale chyba obie zgadzały się, co do tego, że budynek, przed którym teraz stały im się nie podoba, i, że nie zamierzają iść w ślady Solvego wchodząc do środka.
W jakiś sposób zmieniło to tez sposób, w jaki dziewczyna patrzała na białowłosą. Dotychczas widział w niej okaleczoną, osobliwą kobietę, teraz zobaczyła człowieka. Czy może raczej po prostu normalną, rozumną istotę. Poczuła się trochę pewniej w jej towarzystwie, choć nadal nie była pewna, jak powinna się do niej odnosić. Nie grzeszyła specjalnym wyczuciem, choć nie była też osobą opryskliwą. Sprowadzało się do tego, że czasem udawało jej się kogoś urazić, a potem miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Chyba, że był mężczyzną i sobie na to zasłużył. Jakoś nie darzyła płci przeciwnej szczególną sympatią, prawdopodobnie przez przyzwyczajenie, żeby zrobić ojcu na złość. Idąc z pomocą Ti uliczkami zastanawiała się, co by powiedział, gdyby ją teraz zobaczył. Nie miała się z kim porównać, ale nie wydawało jej się, żeby miała udany start w tym świecie.
Wskazała kierunek marszu losowo, trochę na oślep. Stwierdziła, że gdy dojdą do większej uliczki, będą mogły poszukać jakiejś oberży. Po kilku zakrętach rzeczywiście udało im się dotrzeć do głównej drogi. Przynajmniej Tea tak wnioskowała, sądząc po gwałtownym zwiększeniu się ulicznego ruchu, wszelkiego rodzaju. Nemorianka poprosiła, by zatrzymały się na moment i odetchnęła głęboko, by w pewnie sposób odpocząć. Nie tyle zmęczyła się samym marszem, bo dzięki pomocy kobiety nie wymagało to dużego wysiłku, co uważaniem na każdy stawiany krok. Poza tym nie była w najlepszej kondycji, bolała ją głowa, mięśnie i jedyne, na co miała ochotę to sen. No i jeszcze chwila spokoju, by mogła uzupełnić swój dziennik. Miała tyle do opisania, że nie wiedziała, od czego zaczynać.
Teraz jednak priorytetem było dostanie się do jakiejś karczmy. Nie przyszło jej nawet do głowy, by pytać, o to przechodniów, więc mimo bólu głowy zmusiła się do logicznego myślenia. Przypomniała sobie, w którym kierunku leżał rynek i spróbowała określić, gdzie się teraz względem niego znajdują. Z tego, co wiedziała karczmy znajdowały się albo w pobliżach centrum miasta, albo na jego obrzeżach, w okolicy bram miejskich. A skoro dotarły do głównej drogi, nie powinno być problemu ze zlokalizowaniem jakiejś. Po chwili namysłu i rozejrzeniu się, uznała, że do centrum będzie bliżej, więc wskazała ten kierunek i kobiety wznowiły marsz.
Przyszło jej do głowy, że wykorzystuje pomoc białowłosej. W pewnie sposób, została przez nią porwana, ale cały czas była przez nią gdzieś noszona, albo prowadzona. A przecież mogła ją zostawić własnemu losowi, niech się Tea sama martwi o transport. Ti nie wyglądała na osobę nastawioną na dobrowolne niesienie pomocy innym. Solve twierdził nawet, że zamordowała strażnika miejskiego, a nemoriance pomogła, żeby odwrócić od siebie podejrzenia i zmylić ewentualną pogoń. Minęło jednak już trochę czasu i chyba ten powód był trochę przedawniony. Może Tea źle ją oceniała, ale ciężko było nie robić tego w ten sposób biorąc pod uwagę wygląd kobiety, jej niezbyt przyjazne nastawienie i brak opcji rozmowy, która mogłaby tą ocenę zmienić. Dziewczyna przyglądała się towarzyszce z ukosa, zastanawiając się nad jej motywami i białowłosa coraz bardziej ją ciekawiła, a niemożność wypytania jej- irytowała.
Tymczasem do jej nozdrzy dotarł zapach jedzenia. Nie pachniało może rewelacyjnie, ale z pewnością jak coś jadalnego. Tea rozejrzała się więc, zakładając, że udało im się zbliżyć do jakiejś karczmy albo oberży.
Awatar użytkownika
Tuahall
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Demonica - Przemieniona; niegdyś
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Tuahall »

Teanella wskazała kierunek marszu, więc mogły ruszać. Ti szła sztywno wyprostowana, w miarę szybkim krokiem. Przez myśl jej nie przeszło, że być może narzuca zbyt wysokie tempo marszu jak dla Tei. Nie żywiła do tej dziewczyny praktycznie żadnych emocji, nie pomagała jej z litości; nie miała pojęcia o istnieniu takiego uczucia. Zaprowadzenie czarnowłosej gdziekolwiek nie wydawało się demonicy niczym więcej, niż obowiązkiem. Tea była kobietą w potrzebie, więc taki obowiązek faktycznie istniał. Może moralność Rhodriego została przekazana Tuahall w nieco zniekształconej przez samą Przemienioną formie, acz pewne podstawy elf wpoił albinosce głęboko.
Teraz szła, nie myśląc naprawdę o niczym, niemalże jak bezwolny golem. Umiejętność pozbycia się niepotrzebnych rozważań przyszła podczas ucieczki z Północy - podczas długich, mroźnych dni dziewczyna w pewnej chwili przestała zastanawiać się nad czymkolwiek. Teraz, jeśli miała określony blisko cel, do którego podążała, stan ten przychodził jej bardzo łatwo.
Czarnowłosa dała znak, by się zatrzymać. Ti zareagowała niby posłuszny wierzchowiec - mogłoby wydawać się to dziwne, biorąc pod uwagę jej silną wolę, ale praktycznie ta cecha ujawniała się tylko, gdy ktoś próbował demonicę skrzywdzić albo odwieść od poszukiwań Gerbena. Teraz nie zaistniała taka sytuacja, mogła natomiast zaistnieć jakakolwiek inna, która przybliży Przemienioną do znienawidzonego czarodzieja. Tak więc warto iść. Warto robić cokolwiek, byle nie pozostać w stagnacji. Tuahall bała się stagnacji, rozejrzenia się, zapytania Kim jestem? Co tu robię? Bała się, że zorientuje się, jak bardzo tu nie pasuje, i zwątpi we wszystko, w co kiedykolwiek wierzyła.
Można było to ująć w jej fobię odnośnie ognia. Byle uciekać, byle nie patrzeć wstecz, bo wtedy zapatrzy się w płomienie i będzie za późno, by pójść dalej.
Po niedługiej chwili ruszyły dalej. Teanelli chodziło o karczmę, prawda? Demonica pchnęła drzwi pierwszego lokalu, jaki pojawił się na ich drodze. Wnętrze całkiem przeciętne, białowłosa widziała dziesiątki mu podobnych. Ludzi nie siedziało tam zbyt wiele, jednak izba nie świeciła pustkami. Przeciętnie. Całkiem przeciętnie.
Wyrwana ze swojego dziwnego odrętwienia Ti po raz pierwszy od długiego czasu spojrzała na swoją towarzyszkę, wzrokiem nieco zmęczonym. Pozostawiała jej decyzję, co dalej.
Awatar użytkownika
Teanella
Szukający drogi
Posty: 34
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nemorianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Teanella »

Ti zatrzymała się, dając nemoriance odpocząć przez chwilę, po czym ruszyły w dalszą drogę. Chwilę potem stanęły przez drzwiami, jak się zdawało, karczmy. Tea podniosła wzrok w górę, spoglądając na szyld, wiszący bez ruchu w niemal nieruchomym powietrzu. „Nad Anibią” przeczytała i spojrzała krytycznie na obrazek, którym była błękitna wstęga. Przekrzywiła lekko głowę, zastanawiając się, co to ma znaczyć, po czym wzruszyła ramionami. Karczma to karczma, ważne, żeby mieli wolne pokoje. Przy pomocy Ti zdołała wejść do środka i rozejrzała się ciekawie po wnętrzu.

Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Leonia”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości