Demara[Miasto i okolice]Kolejny rozkaz

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Sytuacja nie przebiegała tak, jak to było zaplanowane w tymczasowym sztabie wojsk Karnsteinu, który nie wiedzieć czemu, znajdował się wówczas przez karczmą. Na wieść o zamieszaniu wewnątrz żołnierze przeszukujący juki bandyckie porzucili szabrowniczy proceder i w try miga zjawili się przed wejściem. Inna grupa, nadciągająca od sąsiedniego domostwa, jęła nawet pojmać jakiegoś zakapturzonego osobnika. Niestety, jego dwaj towarzysze umknęli pościgowi. Tego było już za wiele! Przed karczmę zajechał otoczony kilkoma uzbrojonymi po zęby jeźdźcami z przytroczonymi do pleców czarnopiórymi tworami przypominającymi skrzydła. Nad swoistym orszakiem leciał sobie niewielki, bo osiągający ledwie rozmiary przeciętnego słonia, czarny smok i zaciekawiony postanowił przyjrzeć się sytuacji nieco bliżej. Gad upatrzył sobie pijaczków blokujących przejście do dalszych pomieszczeń karczmy i wydał z siebie przeraźliwy ryk. Ochlapusy pogubili naprędce zbierane bronie i potykając się wo własne nogi, spierdzielali gdzie pieprz rośnie.
Kilku zbrojnych, uwolnionych od zmagań z broniącym miejsca uciech plebsem, rzuciło się na dwóch kapturników, którzy pojawili się w drzwiach.
Tymczasem Medard tracił powoli wrażenie, że polubowne rozwiązanie tej dziwnej sytuacji było w ogóle możliwe. Osobnik udający adoratora ewidentnie przesadził i niechybnie spotka go za to kara. W momencie, gdy ów zaczął bawić się sztylecikiem, w drzwiach pojawiło się dwóch kolejnych zbirów z kuszami, a raczej mini-tworami je przypominającymi. Med wymamrotał coś pod nosem, a kusze przybyszów zmieniły się w kupkę bezużytecznego rdzawego popiołu.
Do karczmy wchodzili kolejni żołnierze, gdyż biesiadnicy wewnątrz uciekli w popłochu przed ciekawskim smokiem. Sam gad radośnie poleciał za tym osobliwym tłumem.
- Jesteś bez szans, psie! - warknął jeden z właśnie wyłaniających się zbrojnych. Łucznicy i strzelcy za nim stali w gotowości do oddania decydujących strzałów. Podobnie kusznicy w okolicach baru. Nawet pirat przedzierał się między stolikami, dzierżąc w dłoni coś podejrzanie obwiniętego w kawał brudnej szmaty albo inny łachman.
Med odpowiedział cynikowi o dziwacznym uśmieszku:
- Niewiele ci to da. - kaszlnął, co oznaczało sygnał do ataku.
Tuż po tym odebrał komunikat Rishann, na co odrzekł w ten sam sposób:
- Zatem zrób użytek z kocich zdolności tu i teraz, bo będzie gorąco.
Drzwi karczmy ledwie trzymały się na przerdzewiałych zawiasach, powodując nieznośne skrzypienie przy bele podmuchu wiatru. Przed budynkiem pozostali żołnierze szykowali się wkroczenia i zrobienia porządku. Kilku wgramoliło się przez wybite okno, natychmiast przystępując do wykonania planu...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Yasmerin
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 98
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Ranga: Gwiazdooka
Kontakt:

Post autor: Yasmerin »

Pierwszą rzeczą o jakiej pomyślała jasnowłosa, było danie szybkiego nura pod stół. Nie podobało jej się zamieszanie, a już zwłaszcza kusze dzierżone przez zakapturzoną dwójkę. Potem zaś było jeszcze gorzej. Gdyby nie alkohol, z pewnością nie siedziałaby sobie tak po prostu, gapiąc się na wszystko z przejęciem. Krótkie zerknięcie na Medarda. Wszystko z nim będzie dobrze?
Oczywiście, że będzie dobrze, skarciła się w myślach. Bardziej ją dziwiła czarnowłosa, która wszak zdawała się nie reagować zupełnie. Yaś, nieświadoma telepatycznej wymiany myśli, miała dość niepełną wizję sytuacji. Dostrzegła przynajmniej dyskretny gest pirata, i uśmiechnęła się trochę niepewnie. Nie znosiła widoku krwi, tymczasem zapowiadało się na kolejną jatkę.
Kiedy wreszcie uprowadzona towarzyszka Medarda się odezwała, Yasmerin uniosła nieco brwi. Wycofują się? No wspaniale. Wszystko rozejdzie się po kościach, nie będzie trupów, nie będzie walki ani ryzyka oberwania zabłąkanym bełtem kuszy... wspaniałe rozwiązanie! Szkoda tylko, że nagłe pojawienie się całego zestawu wojsk pokrzyżowało te plany. Skąd się wzięli...? Medard musiał ich wezwać telepatycznie, bo przecież chłopcy o tej porze z pewnością dawno już chlali po karczmach.
Niejeden zresztą chwiał się w swojej zbroi, gdy się mu lepiej przyjrzeć. Szpiegini przepiła do nich z dzbana i pociągnęła duży łyk, po czym wyciągnęła naczynie z powrotem w stronę Gersena.
A potem z góry poniósł się dziwny ryk, połączony z dziwnym trzepotem. Coś fruwało im nad głową i Yasmerin była pewna, że nie jest to żadna nowa siła Karnsteinu. Smok. Czy van Trompon mógł dysponować s m o k i e m?
Blada dziewczyna poderwała się z ławy i podeszła do okna, które wcześniej zostało wbite do środka przez jakiegoś pajaca. Ostrożnie wyjrzała, potwierdzając swoje przypuszczenia. Smoczydło jak nic, jeszcze mu się zachodzące słońce odbijało w błyszczących łuskach. Dziewczynie nie mieściło się to w głowie. Wszak wbrew powszechnemu poglądowi wieśniaków, smoki to inteligentne, świadome istoty. Dlaczego miałby tak otwarcie wlatywać do miasteczka, zamiast pod ludzką postacią zmieszać się z tłumem?
- Dosyć tego zamieszania.
Na ich oczach bestia rzeczywiście się przemieniła. Wszyscy, absolutnie wszyscy patrzyli teraz na urodziwego mężczyznę w kwiecie wieku, którego długie włosy odpowiadały barwą czerni jego smoczych łusek, a złote oczy zachowały pionową źrenicę. Choć odziany w prostą tunikę, było w nim coś dostojnego.
- Proszę was o zaprzestanie walki na terenie Demary. Nie jesteście stąd - tu przeniósł spojrzenie najpierw na Medarda, a potem na czwórkę, która wciąż przetrzymywała Rishann - a nasz pan nie życzy sobie, byście swoje sprawy załatwiali na jego ziemiach, pośród jego ludzi.
Machnął ręką, a wampir przetrzymujący Rishann sam z siebie opuścił broń, jednocześnie wypuszczając kobietę. Jednocześnie czarnowłosa poczuła, że jej ciało zupełnie bez jej woli porusza się, wracając do Medarda i zatrzymując się dopiero przy jego boku. Smok przeniósł spojrzenie na niego spojrzenie, pochylając nieco głowę.
- Książę von Karnstein. Czy mogę liczyć na to, że rozkażesz swym wojskom powrócić do spokojnego wieczerzania? A wy - bez zmiany wyrazu zerknął na czwórkę napastników - znikniecie z tego miasta najszybciej, jak wam na to pozwalają wasze nadludzkie moce? Przygotowujemy się tu do ważnego święta, i nie będziemy tolerować żadnego pogwałcenia spokoju okresu tych przygotowań.
Yasmerin z pewnym zdumieniem doszła do wniosku, że nie wie kim jest ten smok. A nawet nie tyle nie wie, co zwyczajnie... zapomniała? Ciężko jej było w to uwierzyć, pamięć to była wszak chyba jej jedyna zaleta. Spojrzała w złote oczy niepewnie. Czy to on sprawił, że zapomniała?
Zło nas oślepia i fałszywy nasz blask...
Pogardzać nadzieją, nie wstydzić się kłamstw...
Kochać nienawiść to być jednym z nas...


Yas: tradiszynal | didżital
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Rishann z wielką radością przyjęła słowa Medarda i już chciała przemienić się w kocicę, by zafundować komuś bardzo przyjemne spotkanie z dziką naturą. Niestety, jak ostatnio często bywało, ten plan również został przerwany. To zaczynało być bardziej irytujące, niż cała ta banda mająca problemy ze sobą. Wampirzyca zanotowała w myślach, aby następnym razem nie wchodzić do jakiejkolwiek karczmy.
To co przerwało przemianę kobiety, było największym zaskoczeniem. Głośny ryk z zewnątrz, zabrzmiał dość przerażająco. Od dawna nie słyszała tego charakterystycznego dźwięku. Niedługo potem do środka karczmy wszedł niczego sobie mężczyzna. Smoki zawsze były tak cudowne... Przez myśli Rish przetoczyły się różne ciekawe sceny, dotyczące jej i tego kogoś.
Smok był potężny, dało się to wyczuć zanim wszedł do budynku pod postacią człowieka. Wampirzyca utwierdziła się w tym przekonaniu, kiedy mężczyzna ot tak po prostu uwolnił ją od bandyty i najzwyczajniej w świecie odstawił obok Medarda.
- Kolejny ciekawy znajomy?- posłała wampirowi pytające spojrzenie. Rayweth przyglądała się wszystkim po kolei, zupełnie nie wnikając w relacje jakie byly między całym tym towarzystwem. Korzystając z chwili wolnego, przyjrzała się towarzyszom Medarda, zapewne będzie miała okazję poznać ich osobiście, ale wolała przygotować się i dowiedzieć się o nich co nieco już teraz.
- Mam wrażenie, że czeka cię wiele tłumaczenia. - posłała kolejną myśl do wampira obok, a potem jej wzrok skierował się do tego, który bawił się sztyletem przy jej szyi. Mężczyzna patrzył na nią, a na jej ustach pojawił się groźny uśmiech.
-Dorwę cię - przesłała mu słodki komunikat i oblizała usta.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Plan wydawał się być perfekcyjnie przygotowany. Ściągnięcie posiłków zajęło nieco więcej czasu niż mogłoby się komukolwiek wydawać, lecz opanowanie sytuacji pośród zaprawionych w piciu nawet zwykłych landsknechtów tudzież tancerzów ostrzy przysporzyć może wiele trudu, a co dopiero zmuszenie kruczego pułkownika, by od dzbana miodu oderwan leciał w sukurs pospolitemu żołdactwu. Dopiero kłam o zagrożonym życiu Jedynego Monarchy wzbudziło w wąpierzu odpowiednie uczucia i w try miga pognał pełnić przerwane obowiązki. Zwycięstwo.... Ale co to?
Wielki smok - ten sam, za przyczyną strachu przed którym pijaczkowie pogubili portki i rozeszli się do domostw, okazał się być kimś ważnym w Demarze, być może doradcą samego króla Ildehara. Lepiej uszanować przekaz, jaki ów gad wygłosił. Czterem bandytom od razu zrzedły miny i potulnie niczym owce wykonywali polecenia gościa. Medard rzekł:
- Po co te ceregiele, łuskonośny, tego tu -wskazał na domorosłego herszta bandy- w Karnsteinie czeka śmierć za zdradę stanu i uczestnictwo w zorganizowanej grupie łupieżców. Wolę zatem, by łazęga i jego niewydarzony bawidamek na miejscu odbili zasłużoną karę. Z mojej strony masz gwarancję, iże książęca armia nie będzie przeszkadzać w obchodach uroczystości. Ba, jeśli miasto by potrzebowało pomocy przy organizowaniu całego przedsięwzięcia, chętnie udzielimy takowej. A, w Arturonie jakiś czas temu widziałem twego synalka, nieźle sobie młokos poczynał na królewskim balu, pogratulować.
W tym samym czasie Rish wysłała komunikat, na co Medard równie szybko odpowiedział:
- Jakiego tłumaczenia? Łuskonośny pojawił się nagle, jak to oni mają w zwyczajach... Wszystkiego, co powinnaś wiedzieć, dowiesz się w swoim czasie...
Pirat gdzieś się podział, a żołnierza powędrowali po karczmach w celu dalszego biesiadowania. Na miejscu tylko kilku co znamienitszych pilnowało asasynów, którzy jeszcze nie zdążyli dać drapaka. Po ich dwóch kumotrach nie została nawet smużka sadzy - tak szybko się ulotnili...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Adria
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 64
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adria »

A więc czarodziejkę porwano. Zbiry zabrały małą jasnowłosą spod karczmy w sobie tylko znanym kierunku. Porwanie nastąpiło tak szybko, że nikt z biesiadników, których Adria poznała w karczmie nie zauważył tego. Jedynie jej wierny towarzysz Nord ujadał wściekle chcąc w jakiś sposób zaatakować swoich przeciwników. To zainteresowało nieco towarzyszy czarodziejki jednak nie na tyle, aby wyszli z większą inicjatywą pomocy jej. Dziewczyna zaś zniknęła w mroku zabrana przez oprawców. Co do psa - pognał on za nimi, próbując ich ugryźć jednak został odpędzony kamieniami i innymi przedmiotami jakie znalazły się w pobliżu rozbójników. To jednak nie przeszkodziło zwierzęciu na podążanie śladami czarodziejki i osób, które ją zabrały.


Ciąg dalszy - Adria
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Zamieszanie przed karczmą nie podobało się Sekielowi ani trochę. Nie chodziło o samą naturę wydarzenia - karczemne burdy były w Demarze na porządku dziennym - ale o jej uczestników. Normalne awantury odbywały się bez udziału zbrojnych. A tym bardziej smoka. Z tego powodu skrytobójca odczekał chwilę, zanim wszedł do środka. Okazało się, że dobrze zrobił, bo głowy przestały już lecieć. Na tą, która leżała spokojnie na podłodze, nie wadząc nikomu nie zwrócił większej uwagi. Następnie zaczął rozglądać się po pomieszczeniu, szukając kogoś wyglądającego na Medarda von Karnstein de Nasfiret. Nie spodziewał się znaleźć tu kogokolwiek znajomego, toteż nieco się zdziwił, kiedy jego spojrzenie padło na czarnowłosego, który przed chwilą był smokiem. Tego, jak się mu zdawało, znał.
        Żaden z zapijaczonych knechtów nie wydawał się być godny tego tytułu. Po chwili odpadły też obecne w karczmie kobiety i niedawna przerośnięta jaszczurka. Wzrok Sekiela padł na upierścienioną dłoń siedzącego niedaleko mężczyzny. Skrytobójca zdecydował, że to właśnie on jest jego zleceniodawcą. Podszedł do niego spokojnym krokiem, ignorując wszystkie pozostałe istoty w karczmie, po czym bezczelnie dosunął krzesło do jego stołu i usiadł na wprost niego.
        - Medard Alaric Ulrich von Karnstein de Nasfiret - stwierdził Sekiel. Nie było to pytanie - skrytobójca musiał przynajmniej sprawiać wrażenie doskonale poinformowanego. Długo pracował na swoją reputację, a teraz musiał ją utrzymywać. - Powiedzcie mi, książę, ile jest warte życie hrabiego?
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

A to ci dopiero - cały ten harmider jakoś zbytniego wrażenia na nowo przybyłym do oberży gościu nie robił. Wyglądało na to, że albo ów osobnik był obeznany z podobnego typu wydarzeniami bądź z niejednego pieca chleb jadał lub też należał do specyficznych ludzi, którzy niczego się nie lękają. Nawet smocza magia nie wzbudziła weń jakiegokolwiek przerażenia.
Medard obserwował, co też takiego ów dziwny człowiek robi w miejscu, które to stało się polem nie tyle zwyczajnej awantury, o jaką w wyszynkach nie trudno, lecz bitwy z prawdziwego zdarzenia. No cóż - bywa i tak...
Nieznajomy ominął łuskonośnego i szybkim krokiem podrałował wgłąb karczmy. Mijał mniej i bardziej wstawionych żołnierzy, pijaczków, lokalną ludność Demary, aż natrafił na stolik zajmowany przez Medarda. Nie owijając w bawełnę, wyłożył karty na stół.
"Życie hrabiego..." - czyżby chodził o sprawcę tego całego bajzlu? Nikt inny bowiem nie wchodził w tych okolicznościach pod jakiekolwiek podejrzenia. Książę już miał odpowiedzieć przybyszowi, lecz wpierw skierował się do Rishann, nieco zawiedzionej tym całym rozgardiaszem. Miast odpowiedniej rozrywki dostała coś, co niewielu by się spodobało...
- Wybacz, że zamiast tego, co zazwyczaj można znaleźć w oberżach, stałaś się uczestniczka tego mordobicia. Nie wiem, co skłoniło te kreatury niespełna rozumu do powyższych zachowań. Przepraszam w imieniu swoim i ogółu.
Przez chwile zamyślił się, a gdy miał zamiar odpowiedzieć, ów niedawno przybyły osobnik pojawił się przy zajmowanym przezeń stole z dziwnym nieco pytaniem.
- Widzisz, Rish - ani chwili spokoju. Zawsze znajdzie się ktoś, kto musi zaburzyć święty spokój. Najpierw te paskudy, a teraz... Wybacz na chwilę. - przeprosił, po czym zwrócił się do nowego gościa:
- To zależy, kto pyta i z czym do mnie przychodzi, bo jeśli to jakiś żart... Okaż mi dowód pozbycia się problemów, a żyć będziesz niczym sam graf do końca dni swoich. Mam nadzieję, iż taki stan rzeczy cię usatysfakcjonuje... Ów malwersant i zdrajca już dosyć namieszał nie tylko tutaj, jeżeli spotkał go zasłużony los, nagroda cię nie minie.
Wygłosiwszy przemowę, Medard chwycił pozostały jakimś cudem w jako takim stanie dzban miodu i wypił zawartość jednym haustem.
Wątpliwe, by przybysz przyglądał się czemukolwiek, chociaż...
Sytuacja w Demarze pomału wracała do normy. Żołnierze rozeszli się po okolicznych wyszynkach, by w spokoju oddawać się orgiom suto zakrapianym alkoholem. Smok, uzyskawszy zapewnienie względnego spokoju, oddalił się niezauważenie, zostawiając siłom Karnsteinu los sprawców zamieszania.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Rishann
Szukający Snów
Posty: 174
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wampir (Czysta krew)
Profesje:
Uwagi administracji: Konto Raena, jest prezentem urodzinowym dla użytkowniczki od administracji (z dnia 3.10.2013) i liczy się jako dodatkowy slot na postać. Raena (konto) jest postacią dodatkową, z czego wynika, że użytkowniczka może posiadać 7+1+1postaci na normalnych zasadach + 1 dodatkowych slotów, jeden jako prezent. Zatem użytkowniczka ma prawo posiadać razem 10 kont.
Kontakt:

Post autor: Rishann »

         Wszystkiego dowie się w swoim czasie. Akurat. Gdyby miała wierzyć tak każdemu przedstawicielowi męskiego gatunku, w życiu, za cholerę nie wyszłaby na swoje. Lata, które przyszło jej przeżyć wśród różnego towarzystwa, nauczyły ją, że najlepiej jest dbać o własne interesy po swojemu. Medard był wampirem, ale wciąż jednak należał do męskiego grona... niestety, bo to ani dziewczyna na tym nie skorzysta, ani on. Biedak. To, co działo się w karczmie, może i było czymś nadzwyczajnym, ale jedynie dla tutejszych pijaków i biesiadników. Rishann czuła się wyjątkowo znudzona, a cały wieczór szlag trafił. Wampirzyca nie widziała nadziei na choć małą odrobinkę rozrywki, chyba, że postanowiłaby zadrzeć z Panem Smokiem, który mógłby zaoferować jej, z pewnością, bardzo wiele, ale lepiej nie zadzierać z kimś tej rangi.
         Jako, że kurz po wcześniejszych wydarzeniach zdążył leniwie opaść na podłogi tego przybytku, Rishann spokojnie siedziała w towarzystwie Medarda. Wampir pokusił się na zaskoczenie Rayweth, co przywitała lekkim błyskiem w oku.
- Ależ nie przepraszaj za znudzonych pijaków, którzy postanowili zabawić, nie trafiając zupełnie w mój gust. - odpowiedziała znudzona tamtym zajściem. Medard jako tako, był osobą, przy której nie odczuwała marności tego wieczoru, więc tu miał u niej plusa, ale na tym póki co plusy się skończyły. Tak, zdecydowanie jest zbyt wybredna, ale cóż zrobić? Jakby tego było mało, pojawił się jakiś mężczyzna, który zupełnie zignorował Rishann i bez niczego, bez najmniejszego gestu czy słowa, przysiadł się i od razu zwrócił do Medarda. Ach tak, tak sobie pogrywać z kobietą? Pech chciał, że akurat wampirzycą? Następny dowód na marność męskiego gatunku. Kolejny... biedak.
- Na szczęście to tylko Twój problem Medardzie.. - przekazała wąpierzowi i postanowiła zaczerpnąć świeżego powietrza. Nie pokusiła się na przywitanie i pożegnanie tego dziwnego mężczyzny, ale zaszczyciła go wzrokiem, który mógł sugerować rychłą zabawę, z dość tragicznym skutkiem. To, co mieli do załatwienia, wcale jej nie interesowało, za to przed karczmą mogła znaleźć coś ciekawego. A przynajmniej taką miała nadzieję.
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Sekiel odpowiedział na spojrzenie wychodzącej kobiety lekkim uśmiechem. Nie przejął się nim ani trochę, choć wiedział już, że nie była to byle dziewka do towarzystwa. Książę zbyt długo z nią rozmawiał i przedłożył to nad wieść o śmierci van Trompona. To było już co najmniej podejrzane. Musiała być kimś ważnym dla Medarda i mogła być niebezpieczna. Ale on również był niebezpieczny. Niemniej jednak skrytobójca lubił, kiedy ktoś się tak głupio zdradzał się z jakimikolwiek informacjami. Pozwalał mu zaoszczędzić grosza - miały one swoją cenę. Kiedy kobieta wyszła, skupił swoją uwagę z powrotem na pracodawcy.
        - Czy ja wyglądam na błazna - zapytał księcia. - Nie? Tak więc nie jest to żart. Jestem Sekiel, skrytobójca wynajęty przez waszą mość do zlikwidowania van Trompona. Hrabia nie żyje, ale wydaje mi się, że musimy wyjaśnić sobie pewną kwestię. Pomyliłeś, książę, moją profesję z zawodem łowcy głów. Nie dostarczę dowodów na wykonanie zlecenia, bo nie od tego jestem. Jeśli jednak ktoś mnie wynajmuje, to stać go też na szpiegów, którzy sprawdzą prawdziwość plotek krążących po całym Karknsteinie. Którzy potwierdzą to, o czym gadają piorące przy studniach baby. Którzy posłuchają heroldów, wyznaczających nagrody za głowę zabójcy. Van Trompon zginął razem z trzydziestoma swoimi przybocznymi. Jedyny dowód, jaki mogę na to przedstawić, to to.
        Sekiel wydobył spod ubrania spory medalion i rzucił go na stół. Nie był on zbyt cenny. Wykonany z brązu, heksagonalnego kształtu, z herbem rodowym van Trompona rytym na jego powierzchni, stanowiącym jego jedyną ozdobę.
        - Wydało mi się dziwne, że hrabia nosi coś takiego - odezwał się znowu skrytoójca. - Tylko dlatego go zabrałem. A teraz poproszę o moją nagrodę. Dwadzieścia tysięcy ruenów, płacone w gryfach. Uczciwych, nie oberżniętych. Nie interesuje mnie życie grafa, tylko gotówka.
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard rzeczywiście - nie tylko w mniemaniu Rishann - nie powinien barć odpowiedzialności za miejscowych pijaczków i ich wybryki, jednak w bitwie uczestniczyły także nieliczne, bo nieliczne, ale jednak siły Karnsteinu, które zostały mu powierzone. Żołdacy również narobili sporo zamieszania, ale ich przynajmniej można jakoś usprawiedliwić. Mniejsza o większość, Rish, znudzona stanem i poziomem uciech w karczmie, postanowiła wyjść na zewnątrz. Na odchodne Med rzucił:
- Czyny pijaków nie mają ze mną nic wspólnego, lecz niestety niektórzy z moich ludzi zachowywali się nie lepiej od motłochu nadal obecnego w tym przybytku. Co alkohol robi z ludźmi... Może tam znajdziesz to, czego szukasz... Powodzenia. ~Tiaa, cysorz wcale nie ma klawego życia, moja droga.~
Gdy przybysz przedstawił się i rozwinął wypowiedź, dla księcia niemal wszystko od razu stało się tak klarowne jak przedniej jakości białe wino. Szybko odpowiedział Sekielowi:
- Sądząc po fizjonomii - nie za bardzo. W ogóle takiego nie przypominasz - nawet w ubiorze trefnisia. Bardzo dobrze się składa, bo mam dość żartów na dziś. Cieszy mnie jednak wieść o tym, że pozbyłeś się hrabiego. 30 przybocznych? Coś mi się nie chce wierzyć, ale wróble ćwierkają i zające piszczą o braku kłopotów z van Tromponem i jego skretyniałym stadem psów, więc... - w tym momencie na stół wylądowało coś, co przykuło uwag Medarda na dłużej, a mianowicie wisior rodowy Tromponów, który nierzadko zastępował pieczęć, zazwyczaj stosowaną przez szlachtę w sygnecie bądź zdobionym nożu. Odpowiedział:
- To mnie przekonuje. Tromponowie nigdy nie oddawali swego medalionu obcym, ba, nawet majordomus nie miał doń dostępu. Dostaniesz swoje gryfy, a o szpiegów się nie martw - widzą wszystko, wszak po to zostali wyszkoleni. Z tym glejtem udasz się do pobliskiego banku Monteschich - rzucił na stół pergamin zwinięty w rulon - a na miejscu łysy, ogolony Khazad odbierze go od ciebie i wyda ci świeżo bite gryfy, żadnych obtłuczonych szmelców. W razie problemów wiesz, gdzie mnie znaleźć, a jeślibyś potrzebował dodatkowych środków, miałbym pewne zadanie w porcie do niedawna należącym do Arturonu...
Skończył wypowiedź, uważnie przypatrując się skrytobójcy, by móc zareagować w razie nagłego zwrotu sytuacji - z takimi należy postępować ostrożnie. Nie są to co prawda ninja z Dalekich Krain, jednak z braku laku...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Sekiel dowiadywał się tu ciekawych rzeczy. Nigdy by nie przypuszczał, że medalion znaleziony przy okazji włamywania się do zamku van Trompona i zabrany na wszelki wypadek mógł okazać się tak cennym znaleziskiem. Zapewne nie powinien go oddawać, ale teraz jego uwaga skupiona była na glejcie, leżącym na stole. Skrytobójca szybko wrzucił go do sakwy.
        -Interesy z tobą to czysta przyjemność, książę-powiedział. -W śmierć strażników możesz wierzyć lub nie, wszystko mi jedno. Ci padli przy okazji, nie domagam się za nich zapłaty. Niemniej jednak chciałbym zauważyć, że mam wiele talentów.
Sekiel urwał na chwilę, zastanowił się. Po chwili odezwał się znowu:
        -Co do propozycji dalszej pracy, to rozsądek nakazywałby nie przyjmować tak szybko kolejnego zlecenia. Jednak godziwie wynagradzasz swoich pracowników, książę. Dlatego mogę też chwilowo zapomnieć o rozsądku. Chciałbym usłyszeć szczegóły owego zlecenia w porcie. Kogo tym razem mam zlikwidować, jaką ma ochronę, koneksje... Wszystko, co może być przydatne. Poza tym muszę mieć parę dni na przygotowanie się, zebranie dodatkowych informacji, może dokupienie odpowiedniego ekwipunku.
        Zaznajomienie się z księciem Karnsteinu okazało się nad wyraz opłacalne. Skromnie licząc, skrytobójca już mógł stać się właścicielem kilku wiosek bądź kasztelu. Ale pieniądze przydadzą się zawsze.
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Wreszcie właściwy człowiek na właściwym miejscu - odpowiedni w razie kryzysowego rozwiązania niejednego problemu z tak zwanymi wrogami publicznymi numer jeden, jak to mówią zwyczajowo karnsteińscy łyczkowie. Ktoś taki jak Sekiel, choć trzeba na niego uważać, by czasem jakiegoś numeru nie wykręcił, spisał się wyśmienicie. - medalion wyglądał na oryginalny, a podrabianie czegoś takiego nawet by się fałszerzowi nie opłacało - szkoda zachodu... Tak czy owak - książę odpowiedział:
- Aż mnie korci, by zapytać, jakież to talenty warte są aż dwadzieścia tysięcy ruenów w gryfach. Opowiedz coś więcej o tych zdolnościach, jeśli nie jest to tajnikiem profesji, naturalnie.
Gdy skrytobójca milczał, Medard sięgnął po pozostały jeszcze miód w dzbanie i przepłukał nim zmęczone gardło. Po tym swoistym rytuale, nieco odświeżony, kontynuował rozmowę:
- Dowiedz się cichcem, co planuje miejscowa loża wampirów - mają oni siedzibę gdzieś w okolicy dzielnicy szlacheckiej miasta stołecznego w Arturonie. Doszły mnie słuchy, iże port owo gremium także obejmuje we władanie, oczywiście podlegały mu ponoć tylko wąpierze tam przebywające. Bladysyny nie chcą pogodzić się z utratą wpływów oraz tym, że wymieniony wyżej teren należy teraz do kogoś innego. Postaraj się załatwić to po cichu, wpierw obadawszy wszelkie możliwości - jak mawiają Grafitołuscy: "w życiu raz jesteś lwem, a raz lisem".
Życie w oberży pomału wracało do zwyczajnego, nieco żółwiemu podobnego, tempa. Nawet krasnolud przy kontuarze wydawał się drzemać znużony całokształtem wszechobecnego wewnątrz budynku marazmu. Kilku pijaczków już sobie smacznie spało pokładając się o stoły...
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Sekiel uśmiechnął się lekko.
        -Tajniki profesji?-zapytał. -Książę, przecież wiesz, na czym polega zawód skrytobójcy. Ja po prostu jestem dokładniejszy, ostrożniejszy i bardziej kreatywny niż inni. Jestem lepszy. Na tyle, by móc zabić kogoś zbliżyć się do hrabiego i pozbawić go życia. To właśnie kosztowało dwadzieścia tysięcy. Niewielka cena, zważywszy na ryzyko. Gdyby ktoś mnie zdemaskował, nie umarłbym szybko. Dzięki swoim talentom mogę zabić właściwie każdego, nieważne, czy to człowiek, elf, czy... wampir. To tylko kwestia odpowiedniego przygotowania.
        Wracając jednak do zlecenia-podejmę się go. Jak mówiłem, muszę się przygotować. Owa loża z pewnością ma wielu szpiegów, którzy obserwują przybywających do miasta. Nie będzie łatwo ich zmylić-jestem dość znany w ich kręgu. Później muszę znaleźć miejsce, w którym się przyczaję, bo pewnie czeka mnie dość żmudne zdobywanie informacji, jako że nie mogę korzystać z miejscowych informatorów. Oczywiście, mam zabić tamte wampiry, jeśli potwierdzi się ich przerost ambicji. W przeciwnym razie dałoby się to załatwić innymi, tańszymi rękoma. Pytanie tylko, czy mam ich zlikwidować po cichu, czy urządzić spektakl taki, by zapewnić portowi ochronę na kolejną dekadę. Ta druga opcja jest kosztowniejsza, a w każdym razie żądam pięć tysięcy zaliczki. Ostateczną nagrodę ustalimy po zleceniu.
        Skrytobójca oczywiście był świadom, że wręcz nieprzyzwoicie doi pieniądze z księcia Karnsteinu. Ale ta robota zapowiadała się na naprawdę trudną do wykonania. Takie zaś zajmowały wysoką pozycję w jego cenniku. Musiał teraz opracować wyrafinowany plan działania, bo frontalny atak na kilka wampirów raczej nie należał do najmądrzejszych pomysłów. Nie bardzo mógł też polegać na truciznach.
        Wyglądało na to, że w pewnych kręgach wkrótce będzie sławny.
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Sekiel kluczył wokół tematu - wiadomo, profesjonalista nie zdradza swych umiejętności byle komu, jeśli w ogóle chce coś takiego uczynić. Brnął po omacku po obrzeżach, ale tu i ówdzie udało mu się nieco wyjawić. Być może owe detaliki pozwoliły mu na stanie się kimś znaczącym nie tylko w półświatku. Mniejsza z tym. Medard odpowiedział zleceniobiorcy, dość zainteresowanemu nową propozycją uzyskania środków na życie:
- Właśnie widzę, inaczej nie zatrudniałbym ciebie, wiedząc, że tego zlecenia nie wykona byle chłystek. Tak to już jest na tym świecie. Z ludźmi czy elfami sprawa jest dość prosta, natomiast pozbycie się czegoś innego wymaga nierzadko wiele zachodu. I na tym polegać będzie twoje kolejne zadanie w porcie. Nie jest mi znane, jakimi siłami dysponuje wroga loża i co jeszcze kryje w zanadrzu, ale nie jest to nic dobrego. Na wszelki wypadek przygotuj się na najgorsze, o ile miejscowi przejawiają wrogie zamiary.
Zabijanie można zastąpić na przykład złotem czy tytułami, jeśli któryś z członków konwentu wyrazi na to chęć... Czemu nie? Lokalnym bydłem najlepiej zarządza pasterz pochodzący z ich własnych stron. Dostaniesz swoje pięć tysięcy, jeśli sytuacja będzie wymagała zrobienia hucznej imprezy czy wywalenia w powietrze siedziby loży wraz z buntownikami - o nagrodzie porozmawiamy po wykonaniu zadania. A teraz do roboty, bo czas ucieka. Bywaj. w razie czego, wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Gdy skończył wypowiedź, dopił pozostałość miodu z dzbana i szykował się do opuszczenia karczmy. Ten lokal okazał się być nieprzyjaznym miejscem z awanturującymi się piwożłopami, oberżysta ruszał się jak mucha w smole, a kurz i syf zalegały po kątach.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Sekiel
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 105
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:

Post autor: Sekiel »

        Wampir sprawiał wrażenie nieco obeznanego ze sztuką skrytobójstwa. Nieczęsto zleceniodawca, najczęściej jakiś szlachetka bądź inny graf rozmawiał z nim o stopniu trudności zabijania przedstawicieli różnych ras.
        - Krasnoludy też łatwo ubić - odpowiedział z lekkim uśmiechem. Mają krótkie nogi, wolniej biegają i łatwiej się do nich celuje. Niemniej zaszczycasz mnie swymi słowami i zaufaniem, książę. Bo chyba jako komplement mam je potraktować? Nieczęsto zdarza się ktoś, kto doceniłby podły zawód skrytobójcy. Wracając jednak do zlecenia - nie jestem dyplomatą. Nie będę ofiarować loży tytułów, bez których pewnie świetnie się obejdą, a jedyny cenny kruszec, jaki mogę im dać, to srebro. Najlepiej ostro zakończone, prosto między oczy. Zresztą, gdybym próbował ich przekupić, to nawet gdyby mi się to udało, za kilka tygodni zaczęliby knuć od nowa. Martwi i nieruchliwi nie będą mieli takiej możliwości. Huczne przyjęcie ani sabotaż nie będą konieczne - załatwię to po cichu. Do mieszkańców Arturionu nie dotrze nawet wieść, że kiedykolwiek istniała tam jakaś wampirza loża. Ale słusznie, czas ucieka, a mnie czekają jeszcze zakupy. Zobaczymy się po wykonaniu roboty, o port nie trzeba zaś dłużej się kłopotać.
        Z tymi słowy Sekiel wstał od stołu i szparkim krokiem wyszedł z karczmy. Jego umysł zajmowały teraz dwie rzeczy - plan zlikwidowania wampirzego gremium i glejt na dwadzieścia tysięcy, aż proszący się o rychłe zrealizowanie.

Ciąg dalszy-Sekiel
,,I guarantee you'll not go hungry, because at the end of the day, as long as there are two people left on the planet, someone is gonna want someone dead" ~ Sniper
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Medard otrzepał się, uiścił odpowiednia sumę karczmarzowi i opuścił szemrany lokal. W oddali dostrzegł majaczący cień skrytobójcy zmierzającego ku nowemu zleceniu. To się nazywa nos do interesów. Drzwi trzasnęły i po chwili gość znalazł się na zewnątrz. Przed budynkiem panował miły chłód, nie było też tak dokuczliwego odoru alkoholu, rozlanych resztek i po części zbutwiałego drewna zmieszanych z wonią ludzkiego potu. Wreszcie można było odetchnąć czymś, co pasowało do określenia "świeże powietrze".
Medard rozejrzał się wokoło, po czym gwizdem przywołał swego wierzchowca. Wsiadł nań, a wtedy zobaczył znajomą twarz - była to Rishann, której znudziło się ślęczenie w tak pozbawionym rozrywek i dobrego smaku miejscu. Natychmiast zeskoczył z wielbłąda i skierował się w stronę dziewczyny. Szybciutko zaintonował rozmowę:
- Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Cholerne obowiązki... Dobrze chociaż, iż ten skrytobójca się napatoczył - tyle dobrego w tej zasranej norze. Może poszlibyśmy w ciekawsze miejsce - znam kilka takich wewnątrz grodu. Ten lokal nadaje się chyba tylko dla pastuchów i pokątnych handlarzy. Nie wiem, co mnie skłoniło, by tu zaglądać. Chodźmy stąd - nic ciekawego się tu nie dzieje, a ponoć mają jakiś festyn urządzać na rynku.
Cierpliwie czekał na odpowiedź Rish, wielbłąd zaś skubał sobie resztki traw i chwasty rosnące przed karczmą. W środku budynku, co chyba nie dziwi nikogo, było nadal sporo miejscowych pijaczków, drobnych wytwórców, handlarzy i bard. Istny Kakofoniks! Rzępolił tak, że aż nietopyrze przez komin wyleciały z furkotem! Biedne ssaki - czemuż maja cierpieć za to, że mamut komuś usiska zmiażdżył kopytami. No cóż - żyje się dalej - dla gacków nikt nie będzie robił ekskluzyj.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości