Księstwo KarnsteinPrzystań w Varhelu - czas Nefalimów

Miasta Karnsteinu są istnym kotłem, do którego wrzucono wielość nacji i upodobań architektonicznych. Wystawne domy w kolorach purpury i złota sąsiadują tutaj z dzielnicami, w których budowle mają być przede wszystkim funkcjonalne. Proste domy ułożone wśród wąskich, równoległych uliczek, wyłożonych kamieniami, zamieszkiwane są głównie przez mroczne elfy, dla których przepych jest zbędny. Po przeciwnej stronie są budowle, które zaskakują dbałością o szczegóły. Kolumny z głowicami przedstawiającymi sceny z legend.
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

        Jen nie zareagowała, kiedy kot pobiegł poszukać tego stworzenia, które znajdowało się w krzakach. Wilk przez chwilę węszył, ale najwyraźniej to, co znalazł nie było warte większej uwagi, toteż wrócił do dziewczyny, ale coś było nie w porządku. Znała go nie od dziś i wiedziała, że nie ma to związku ze śmiercią osła. Ukucnęła przy nim i podrapała pieszczotliwie za uchem.
'Jen' - zaczął jakoś tak niezgrabnie. Można by uznać, że czuje się głupio, ale to był przecież Azazel. On nigdy nie czuł się głupio, nawet jak kiedyś przez przypadek odgryzł kobiecie rękę.
        Westchnęła ciężko.
- Wiem. Leć - uśmiechnęła się słabo. - Ale tylko spróbuj coś spieprzyć.
        Rzucił jej spojrzenie pełne politowania, po czym odwrócił się i zniknął między ludźmi. Podniosła się i jeszcze chwilę patrzyła w stronę, w którą pobiegł, po czym na powrót zwróciła się do towarzyszy tego miłego dnia. Wtedy też pojawiła się dziewczyna, szukająca drogi do Kuroliszka. Jen nie była w stanie jej pomóc, więc nawet nie próbowała. Słuch natychmiast jej się wyostrzył, kiedy usłyszała hasło "dzban miodu dla każdego" padające z ust pirata. W tym momencie poczuła, że mogłaby się z nim bez najmniejszych problemów zaprzyjaźnić.
        Gdy już szli do karczmy, wyobrażała sobie, jak w oczach postronnego mieszczucha musi prezentować się ta kompania. Bo zdecydowanie nie wyglądało to przeciętnie. Być może komuś przyszłoby do głowy, że to cyrk wyjeżdża po swej sromotnej porażce, co nie byłoby zresztą tak nieprawdopodobne gdyby nie fakt, że kierowali się wgłąb miasta. A dwie przecznice dalej wyłonił się wśród innych budynków Kuroliszek.
        W sumie nie było to nic specjalnego, karczma jak każda inna. Równie zatłoczona, równie osobliwie pachnąca alkoholem i potem, równie głośna co każda inna. Jednak patrząc na ilość miodu lejącą się z dębowych beczek można było wysunąć wnioski, że rzeczywiście warto było tu zajrzeć. Nawet pomijając fakt, że połowa mocno już podchmielonego towarzystwa patrzyła na trzy kobiety jak na kolejny kufel piwa: "chcę, dajcie, wygląda apetycznie". Cóż, nie można mieć wszystkiego. Patrząc za jakimś wolnym stołem zobaczyła tylko jeden, przy którym siedział samotnie jakiś okapturzony mężczyzna. Biorąc na siebie przyjemność porozmawiania z nim skierowała się w jego stronę i, przywdziewając najbardziej uroczą minę, na jaką mogła się zdobyć, spytała się:
- Nie ma możliwości, aby usiadł pan przy innym stoliku? Naprawdę, bardzo by nam na tym zależało... - uśmiechnęła się urzekająco.
        Swoją drogą było to dość osobliwe, by w tak zatłoczonej karczmie jeden stolik pozostawał pusty... Ale ciut za późno o tym pomyślała. Jedyne, co jej teraz pozostało, to uśmiechać się pięknie, udawać głupią oraz mieć nadzieję, że pochylając się nieco nad stołem i eksponując swoje kształty zmusi mężczyznę do zmiany miejsca.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe przez chwilę obserwował małe dochodzenie kotołaka, ale słysząc śmiesznego panopka wykrzykującego słowa triumfu stracił zainteresowanie. Uważał, że nauka nie może w żadnym stopniu równać się z magią, dlatego zlekceważył to, być może wiekopomne odkrycie. Kiedy dziewczyna, która przyszła nie wiadomo skąd, zapytała o mapę wzruszył tylko nieznacznie ramionami. Sam miał zerową orientację w terenie, a Varhelu nie znał prawie wcale. Kelly, jak się później okazało, miała rację. Robiło się chłodno, a mai pozbawiony swojej jedynej koszuli i z wciąż lekko wilgotnymi włosami nie był przygotowany na obniżenie się temperatury. Myśl o darmowym dzbanie miodu rozgrzał go jednak natychmiastowo i postawiła na równe nogi. Kiedy tylko ich grupa szturmowa uderzająca na "Wyleniałego Kuroliszka" zebrała się do kupy i ruszyła, on poszedł razem z nimi. Felippe nie mógł się doczekać tego, co stanie się, gdy złoty napój zacznie wpływać na zachowanie towarzyszy. Fakt, że sam nie mógł się upić kompensował sobie kosztem innych.

Karczma zdawała się pękać w szwach, o tej porze było to dość normalne. Co ciekawe jednak, zdawało się, że jeden stolik był pusty. Prawie. Jen używając swojego niezaprzeczalnego uroku postanowiła to zmienić. Zakapturzony mężczyzna oparł się o stół i pochylił w kierunku dziewczyny. Spod kaptura błysnęły jego zęby, które zaprezentował w podłym uśmiechu.
- Państwo wybaczą, ale zajęte - powiedział bezczelnie wbijając wzrok w kobiece wdzięki Jen. - Ale ty mała możesz zostać. I twoje koleżanki też... - dodał już nieco ciszej. Zachowywał się dość pewnie jak na jednego człowieka stojącego naprzeciw całkiem sporej grupy. Kiedy jednak Felippe się rozejrzał, stawało się jasnym, dlaczego ten facet na tak wiele sobie pozwalał. Wiele twarzy siedzących w innych miejscach ludzi i nieludzi zwróciło się w ich stronę. Niektórzy z właścicieli tych twarzy jedynie groźnie patrzyli, inni wstali, jakby od niechcenia, ale dość sugestywnie. Chyba nie lubili, kiedy ktoś próbował wywalić z miejsca zakapturzonego mężczyznę, który wciąż uśmiechał się złowieszczo.
- Może się jakoś dogadamy? - zaproponował Felippe. Co prawda karczemne burdy uważał z dość zajmujące, ale pod warunkiem, że sam nie był ich częścią składową. Liczył jednak na to, że wpływy Medarda będą miały tu jakąś moc. A jeśli nie, to że któryś z jego towarzyszy jest dobrym dyplomatą.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Maszerujący gdzieś w otaczających go oparach alkoholu, Gersen, dosłyszał obawę najnowszej towarzyszki przed tak zwanymi rozbójnikami. Kultura, którą bezsprzecznie się odznaczał, zabroniła mu wtrącić tutaj niestosowny komentarz, który kołatał mu w głowie. Poza tym, miał teraz dużo ważniejszy cel- "Wyleniały Kuroliszek". Pirat, jako znany i ceniony znawca i smakosz trunków alkoholowych, nie mógł przecież zignorować tylu opinii chwalących ichniejszy miód pitny. Podróżując wraz z kompanią księcia Medarda, który, jak zauważył Gersen, nie był nazbyt wybredny w dobieraniu sobie przyjaciół, przeczesywał ulice w poszukiwaniu jakiegokolwiek źródła ognia, które mogłoby mu pomóc odpalić nabitą ciągle fajkę i zanurzyć się w słodkawym dymie palonego tytoniu. Poszukiwania okazały się jednak bezowocne, a sam mężczyzna i towarzysze dotarli wreszcie do "Kuroliszka". Tłum stałych bywalców posłusznie spijał wszelkie napoje na stołach do momentu, w którym Jen postanowiła poprzez przedziwną i zupełnie niezrozumiałą dla Gersena retorykę, wywalczyć dla nich miejsce przy stole. Tak charakterystyczne dla pirata potraktowanie konwenansów spotęgował stan upojenia, w którym ten niewątpliwie się znajdował. Pierwszym miejscem, o które zahaczył, była oczywiście lada barowa. Ustawiony na niej wielki dzban miodu pitnego, wydawał się być Gersenowi znacznie lepszą inwestycją niźli ciągle uzupełnianie dzbanów, więc zrzucając na drewniany blat kilka złotych monet. Następnie bez wahania objął stojący dzban i ruszył z nim w kierunku wolnego miejsca. Całkowicie ignorując mężczyznę z parszywym uśmieszkiem, usiadł po drugiej stronie długiego stołu i zręcznie rozlał zawartość wielkiego dzbana do kilku mniejszych. Oczywiście opisywana już wcześniej kultura nie pozwoliła mu wypić pierwszej kolejki bez towarzyszy, także komponując najbardziej wymowne spojrzenie, na jakie tylko było go stać, skierował je w wampirzego księcia i resztę kompanii.
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Naya
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maia Podmuchu
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Naya »

Gdy zobaczyła nową wampirkę, przestraszyła się trochę, lecz w jej aurze było coś specyficznego. Coś co uspokoiło zmysły Mai.
-Witaj - powiedziała z nieśmiałym uśmiechem.
Spóźnione bądź co bądź, ale jednak zawsze coś. Zdziwiło ją trochę, że wampirce zrobiło się zimno.
-Jeśli chodzi o mapę - ja jej niestety nie posiadam.
Zimny powiew wiatru orzeźwił ją. Taki wiatr lubiła najbardziej.

Grupa istot udała się do karczmy. Gdy Naya przestąpiła próg ujrzała opary z alkoholu, ale po krótkim momencie zachwiała się dziwnie na nogach. Obraz się rozdwoił, zmarszczyła brwi. Dłużej już nie mogła wytrzymać na nogach, coś dziwnego się z nią działo. Upadła obezwładniona zapachem na posadzkę. Ostatnie jej spojrzenie padło na Jen usiłującą zmusić mężczyznę do przesiadki, nim straciła przytomność.
http://www.youtube.com/watch?v=PfbF44UeRBY Zawsze płaczę, kiedy tego słucham...
Awatar użytkownika
Liwian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liwian »

Liwian ruszył za całą grupą do karczmy. Zaczął zastanawiać się, jakim cudem taka przedziwna kompania wywołała zaledwie jedną awanturę. Był to naprawdę ciekawy temat do rozmyślań, dlatego czarodziejowi zajęło nieco czasu uświadomienie sobie, że cały pochód stanął. Powodem nagłego zatrzymania okazała się dziewczyna. Jej aura była podobna do aury Medarda, ale zapach krwi był zdecydowanie mniej wyrazisty. Chłopak uśmiechnął się do Kellly, gdyż właśnie tak miała na imię ich nowa towarzyszka i schylił głowę w niemym powitaniu. Wampirzyca nawet tego nie zauważyła. Czarodziej podobnie, jak Felippe nie za bardzo orientował się w mieście, więc nawet nie zabrał głosu. W końcu cała grupa dotarła do gospody. W środku ciężko było znaleźć jakiekolwiek miejsce. Po nieco dokładniejszych oględzinach Liwian dostrzegł jednak duży stół zajęty przez zaledwie jednego człowieka. Jen zobaczyła go wcześniej i swoimi wdziękami próbowała przekonać mężczyznę do zmienienia miejsca. Jednak typek uśmiechnął się tylko i odmówił. Cóż, jego prawo. W tym czasie pirat nieprzejmujący się zbytnio prośbami Jen usiadł na drugim końcu stołu i zaczął rozlewać miód do kufli. Czarodziej usłyszał, jak gwar rozmów pomału cichnie. Wszystkie oczy zwróciły się ku przybyszom. W niektórych spojrzeniach można było wyczuć wrogość, w innych strach, a w niektórych zainteresowanie. Liwian nie patrząc na towarzyszy przepchnął się do stołu i usiadł koło pirata.
- Może zacny jegomość napije się z nami? - zapytał się nieznajomego biorąc jeden kufel i popychając go na drugi koniec stołu. Wtedy kilku mężczyzn obecnych w karczmie podniosło się. Wszyscy mieli miecze, groźne miny i byli ubrani tak samo, jak nieznajomy, przed którym stał kufel miodu.
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Kuroliszek - szynk, jakim zapamiętał go Medard, gdy jeszcze sysunkiem będąc, odwiedzał lokal razem z ojcem, gdy ów miał w Varhelu coś do załatwienia. Od tego czasu miasto rozrosło się do niewyobrażalnych wręcz rozmiarów, lecz jadłodajnia wyglądała tak, jakby nic nie było w stanie zakłócić jej funkcjonowania - książę nie zauważył ani jednego śladu nadgryzienia zębem czasu. Trzeba pochwalić taki stan rzeczy. Zostawili nawet jeden wolny stolik, by ktoś dużo mogący znalazł ukojenie po rozwiązaniu trapiących go spraw. Na nieszczęście dla śmiertelnika, który odważył się zająć cały, kilkuosobowy stolik, Medard nie miał czasu na krotochwilne, a nic nie dające dyskusje z motłochem. Jen próbowała wskórać coś dyplomatycznie, jednak takie argumenty nie przemawiają do właścicieli zakutych łbów jak wyżej wspomniany osobnik za stołem i jego paru kundli, którzy zjawili się nie wiadomo skąd. Pirat jak zwykle w rzyci miał jakiekolwiek konwenanse i spokojnie usiadł obok warchoła, rozlewając miodu po czareczkach.
Cham doigrał się, czyżby w Varhelu nie było już uczciwych ludzi?! Książę rzucił krotko, nie zważając na pełne pogardy spojrzenia gminu siedzącego wewnątrz karczmy ani kilku samobójców, którzy podnieśli się z zajmowanych miejsc:
- Dosyć tego, psie! Ckliwe rozmowy dobre są dla wielmożów, a ty mi raczej wyglądasz na podrzędnego rzezimieszka-gołodupca, niźli na rycerza. Albo zabierzesz się z tego miejsca w try miga, albo ty i te twoje kundle podzielicie los krasnoludów z łaźni i tego chędożonego magika, co smoka szczekać uczył. Muahahahahahaha! Za chwilę poznasz właściwe miejsce w szeregu - trumien na cmentarzu.
Jeden ze sługusów zakapturzonego świniopasa nie zdzierżył obelgi wymierzonej w jego mocodawcę i ruszył na Medarda raźno wymachując sejmitarem na lewo i prawo. Tłum gapiów ani się obejrzał, a zaatakowany jął mamrotać coś w bliżej nieznanym większości zgromadzonych w Kuroliszku języku:
- Ignitis es ah'ren te sktrivembus saeng!
Obesraniec zdążył tylko wykonać tnący ruch, po czym zamienił się w kupę rdzawego popiołu. Broń zaś wbiła się w kant stołu i pobrzękiwała w rytm napełnianych kieliszków tudzież czar z miodem.
- To jak będzie, łapserdaku? - zapytał stanowczo Medard. Klienteli Kuroliszka zrzedły miny. Przekonali się na własne oczy, że są jednostki potężniejsze od miejscowego herszta bandytów.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Naoki
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 116
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Naoki »

Kot przytulił uszy do siebie i zasyczał na dziwne coś z ziemniakiem na twarzy i zbiornikiem krwi w rękach. Gdyby nie ten zbiornik to pewnie wykazałby jakieś pozytywne zainteresowanie i pobawił się (czyt. zadrapał i zamęczył na śmierć) z tym czymś. Wiedział co to to jest, ale zapomniał jak się to nazywa. O gnoma chodziło, rzecz jasna. Rzadko, właściwie nigdy nie widywał gnomów, więc niezbyt się nimi interesował. A że w tym świecie było tak wiele różnorodnych ras, miał prawo zapomnieć jak zwą się takie oto Kartofle.
Zasyczał ponownie gdy odkrył że Kartofli jest tutaj dużo więcej. Pałętały się to tu, to tam, chyba czegoś szukając. Jedno ze stworzeń zauważyło kotołaka i zaczęło coś do niego krzyczeć w nieznanym mu języku. Chłopiec zrobił wielkie oczy i rzucił się do ucieczki. Przy jego szybkości wyglądało to mniej więcej tak, że nim gnom skończył krzyczeć Nao był już bardzo daleko. Po drodze zdążył zauważyć że Med i reszta gdzieś wyparowała (pomioty szatańskie nie poczekały na niego i sobie poszły) . Nie przejął się tym jednak tak bardzo, wiedział że ich znajdzie. Gdy był już - chyba - bezpieczny uspokoił się i stwierdził że czas coś zjeść. Wtedy pojawił się bardzo ważny problem - nie miał żadnych pieniędzy, poza tym niemal wszyscy kupcy już pozawijali swe stragany i nie było co kraść. Obrażony na świat kotołak zaczął się wałęsać po mieście w poszukiwaniu darmowej wyżerki i noclegu.

A co do gnomów... faktycznie, czegoś wtedy szukały. A widząc uciekającego kotołaka uznały że on to ukradł. I teraz go szukały.
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

        Z jej ust nie schodził uśmiech, chociaż w oczach zaczęła czaić się groźba. Kiedy pirat bezceremonialnie dosiadł się do stolika i zaczął rozlewać alkohol po kuflach, wzięła jeden i usiadła obok herszta. Ten, najwyraźniej biorąc to za przyzwolenie, nachylił się w jej stronę. Zanim więc zdążyła choć posmakować miodu, musiała odstawić naczynie na stół i spojrzeć na mężczyznę. Wargi wykrzywiły mu się w nieprzyjemnym grymasie. Położyła jedną dłoń na jego skroni, a drugą złapała za szyję. Nachyliła się w jego stronę i odsłoniła zęby w upiornym uśmiechu. A potem szybkim ruchem skręciła mu kark. W oczach herszta pojawiło się na ułamek sekundy zaskoczenie i przestrach. Pozwoliła ciału opaść bezwładnie na ziemię, prosto pod stopy swoje i towarzyszy siedzących przy stole. W głuchej ciszy, która zapanowała, zaczęła pić miód. Rzeczywiście, warto było przyjść do Kuroliszka tylko dla tego napitku.
        W końcu banda, która straciła herszta, odzyskała względną sprawność fizyczną i mentalną. Kilkoro z nich, najwyraźniej trzymających się z umarłym tylko dla pieniędzy, najzwyczajniej uciekła. Reszta rzuciła się na grupę. Jen pomyślała, że nie byłoby zbyt przyjemnie, gdyby musieli z nimi walczyć, w końcu jeszcze by zdemolowali karczmę i, co gorsza, wylali miód. Na to nie mogła pozwolić.
        Wzięła jeszcze jeden, pospieszny łyk piwa i stanęła na ławce.
- Jeżeli nie chcecie umrzeć w męczarniach, radzę wam w tej chwili opuścić ten przybytek. - Jej głos wręcz wibrował groźbą i okrucieństwem.
        Któryś z tych geniuszy rzucił się na nią, nim jednak zdążył choćby ciąć swym mieczem, miał już niewielki nóż w piersi. Padł w połowie skoku. Reszta najwyraźniej również gotowała się do ataku, jednak kobieta już nie miała siły z nimi wszystkimi walczyć, niezależnie od tego, czy ma wparcie czy nie. Dlatego też zrobiła coś, do czego nie miała okazji od dłuższego czasu
        Kolejny mężczyzna ruszył w jej stronę wyciągając broń. Na jego drodze jednak coś się pojawiło: czarny, olbrzymi wilk o ślepiach koloru krwi i ślinie kapiącej z pełnego ostrych kłów pyska. Z jego gardła roznosił się głuchy warkot. Drapieżnik wyglądał jak stworzony z cienia, otaczał go ciemny dym, nadający stworzeniu grozy. Mężczyzna zbladł i cofnął się o krok. Zamachnął się mieczem, ale zwierzę zrobiło unik i zawyło, mrożąc krew w żyłach i zmuszając bandę do ucieczki. Gdy żaden z nich nie ostał w karczmie, wilk po prostu zniknął.
        Jen spokojnie usiadła na swoim miejscu i na powrót zaczęła pić miód. Popatrzyła na resztę stojącego jeszcze towarzystwa.
- A wy nie pijecie? - Jej usta wykrzywiły się w drwiącym półuśmiechu.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Felippe uniósł brwi widząc bezceremonialne zachowanie nieznajomego. No cóż, przynajmniej wiadomo było, kto oberwie jako pierwszy, kiedy dojdzie do bójki. Wypadki jednak potoczyły się inaczej. Po demonstracji sił Medarda i czarnego wilka Jen większość z tych, którzy robili wcześniej groźne miny wyparowała wszelkimi wyjściami z karczmy. Sam herszt tej zapijaczonej bandy odpoczywał sobie na krześle. Warto zwrócić uwagę na to, iż jegomość miał skręcony kark, a to za sprawą zawiedzionej sztuką dyplomacji Jen. W całym tym zamieszaniu nikt nie zauważył, że jedna z niewielu przedstawicielek płci żeńskiej w towarzystwie padła zemdlona na deski podłogi. Dopiero, kiedy jeden z uciekinierów potknął się o nią wybiegając z knajpy, Felippe zwrócił uwagę na to, że dziewczyna straciła przytomność. Nieco żałował, że nie spróbuje złocistego trunku, który był rozdawany całkiem z darmo, ale obowiązki wzywały. Podszedł do dziewczyny i wziął ją na ręce po czym wyniósł nieprzytomną na zewnątrz. Duszne wnętrze karczmy z pewnością nie sprzyjało osłabionemu organizmowi. Na dworze za to było już dość chłodno, więc chłopak miał nadzieję, że lekki powiew powietrza ocuci maię. Położył ją na kilku skrzyniach, które leżały nieopodal tworząc dość sporą, płaską powierzchnię. Kilka gnomów przebiegło piszcząc coś w swoim śmiesznym języku. Felippe odprowadził je wzrokiem, a później zwrócił się w stronę dziewczyny.
- Hej, słyszysz mnie? - zapytał potrząsając lekko jej ramieniem. Mai miał nadzieję, że to nic poważnego. Po ruchach klatki piersiowej dało się stwierdzić, że oddech był normalny. Chłopak nie chciał zostawiać jej tu samej, to byłoby wybitnie głupie z jego strony, dlatego zdecydował się zaczekać, aż się ocknie. Jeszcze dwa gnomy, bardzo czymś zaaferowane przebiegły koło karczmy. Poza nimi ulice zdawały się być opustoszałe. Felippe westchnął i usiadł na mniejszej skrzyni stojącej obok tych, na których leżała dziewczyna. Nie miał pojęcia, co mógłby jeszcze dla niej zrobić. Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł. Wszedł na chwilę do środka i jakby nigdy nic wziął jeden z dzbanów zaoferowanych przez towarzysza Medarda. Miał zamiar podać napój dziewczynie, kiedy ta się obudzi. Wrócił z miodem na swoje stanowisko i czekał.
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Naya
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maia Podmuchu
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Naya »

Nerwy przesłały słabowity sygnał do mózgu Mai, gdy skóra poczuła chłodne powietrze wieczoru. Obudziła się, ale cały czas obraz dziwnie się ruszał i był, teraz już mniej, zwielokrotniony. Gdy chciała się podnieść, poczuła niesamowity ból w kościach oraz jeszcze gorszy w głowie. Jęknęła i przyłożyła dłonie do skroni, masując ją lekko, aby nieznośne uczucie choć trochę ustąpiło. Chyba tylko Felippe zobaczył, że straciła przytomność, bo siedział przy niej. Miał dzban miodu pitnego w ręce. Zapach alkoholu ponownie wdarł się do jej nozdrzy, by po chwili zrobić zamęt w umyśle. Teraz nie było to tak silne, ale organizm Nayi był osłabiony po zetknięciu z ogromnymi ilościami, dla niej trujących oparów, toteż odczuła to podwójnie. Mimo to, nie straciła jednak przytomności. Odepchnęła delikatnie napój dalej od siebie, jednocześnie siadając na skrzynkach.
http://www.youtube.com/watch?v=PfbF44UeRBY Zawsze płaczę, kiedy tego słucham...
Awatar użytkownika
Liwian
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 118
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liwian »

Cóż... Liwian naprawdę chciał zachować się, jak dżentelmen i najpierw kulturalnie podyskutować z nieznajomym, a następnie, gdy reszta kompanii wybrała wersję siłową, pomóc Jen, ale okazało się, ze dziewczyna nie potrzebuje pomocy, więc czarodziej ograniczył się do kilku nieszkodliwych, magicznych, choć groźnie wyglądających sztuczek przyczyniając się do dezercji kilku oprychów. Poczynania wilka zdecydowanie nie sprzyjały zrelaksowaniu się przy kuflu piwa, więc sporo gości się ulotniło. Naturalnie, jak to już bywa w miastach kupieckich wieści rozniosły się błyskawicznie i do Kuroliszka przybyło dwa razy tyle ludzi, ile z niego wyszło, by na własne oczy zobaczyć wyniki bójki. Karczmarz najwyraźniej przyzwyczajony do różnych afer podszedł do stolika, który zajęli nowi goście.
- No i po co to wszystko? - nie był opryskliwy, raczej zdegustowany. - Zachowujecie się, jak rozwydrzone dzieciaki. Po co się pytam, skoro widzę żeście wszyscy osobnicy obeznani w świecie i na przygłupów-rębajłów nie wyglądacie. Ot bez potrzeby to było. Przecież takie rzeczy i na zewnątrz można załatwić, a teraz będę musiał zmywać krew z podłogi. Wiecie, jak krew chamów ciężko schodzi z drewna?! Klienci przez dwa dni będą przychodzili, a potem zainteresowanie się skończy i stracę klientelę. No i po co nam to wszystko, co?
Mężczyźnie trzeba przyznać, że był osobnikiem kulturalnym, odważnym i... Liwian zdziwił się, gdy wyczuł potężną aurę, jaką otoczony był karczmarz. Jedynymi istotami, które mają tak silne aury są smoki, ale jaki smok siedziałby sobie w zawszonym Varhelu i prowadził karczmę? Czarodziej zdziwiony odkryciem nie zdawał sobie sprawy, że jego ręka z kuflem zastygła w połowie drogi do ust. Czego nie zauważył chłopak zauważyli na pewno jego towarzysze...
Awatar użytkownika
Medard
Splatający Przeznaczenie
Posty: 725
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Władca , Mag , Badacz
Kontakt:

Post autor: Medard »

Ledwie książę do spółki z Jen i jej kudłatym pupilem zrobili porządek w tej zapchlonej norze, która chyba tylko nazwę po dawnym Kuroliszku odziedziczyła, a tuż po upiciu przezeń części dzbana miodu pojawił się pucołowaty jegomość. Człek wyglądał na lokalnego oberżystę, jednak jak na swój fach był aż nazbyt obyty i wykształcony nie tylko w serwowaniu wykwintnych potraw i trunków, o jakich można by było jeno śnić. Jedna bodaj rodzina prezentowała się w sposób zbliżony do owego zdziadziałego nieco osobnika, a byli to łuskonośni czarnej odmiany, którzy osiedlili się w mieście jeszcze za czasów mrocznych elfów. Czyżby długouchy oddały im oberżę?
Władca nie dzierżąc ani chwili dłużej, odpowiedział karczmarzowi:
- Przepraszamy za ten jak widzisz chlewik, Łuskonośny. Te kurwisyny aż prosiły się o bęcki - co to, straży w Varhelu nie macie? A może te darmozjady tak się spasły, iże ze strażnic wyleźć nie mogą? nie będziemy tego dłużej tolerowali! Od dzisiaj książęcym edyktem powołuję do życia nową formację, lamników varhelskich. Będą oni stacjonować w tutejszych koszarach i żaden sukinkot im się nie wywinie. Chlewik oczywiście zaraz wyparuje, a klepki będą znowu cud, miód i orzeszki. Znaj słowo de Nasfiretów, o czcigodny.
Wąpierz wymamrotał coś-tam w niezrozumiałym dialekcie, a przyschnięta krew łobuzów jęła pomału bulgotać, niby wrzała, po czym zniknęła chmurą rdzawego dymu, odsłaniając goły parkiet. Deski lśniły, jakby się po nich ktoś rzycią parę razy przejechał. Następnie monarcha położył na stoliku, który do niedawna jeszcze zajmowało chamstwo, sakwę orenów i wręczył karczmarzowi zwinięty świstek obarczony książęcą pieczęcią Karnsteinu - akt własności karczmy i okolicznych gmaszysk oraz coś, z czego łuskonośny powinien być zadowolony. Edykt ów głosił włączenie odwiecznego rodu Sessentissów (tak to miano widniało w ludzkich, elfich i wampirzych wersjach historii tej krainy) w poczet Rady Elektorów. Być może kiedyś jakiś łuskonośny zasiądzie na tronie Karnsteinu...
- Oberża wygląda tak, jak ją zastaliśmy, wobec tego prosimy o więcej miodu. Jeszcze jedno - wojsko przyniesie wam dużo dochodów, łuskonośny. Długouchy nie będą już wam zagrażać.
So I bless you with my curse
And encourage your endeavour
You’ll be better when you’re worse
You must die to live forever
Jim Steinman

Every night, and every morn,
Some to misery are born.
Every morn, and every night,
Some are born to sweet delight.
Some are born to sweet delight.
Some are born to endless night.
William Blake

Pies patrzy na człowieka z szacunkiem, kot z pogardą, a świnia jak równy z równym. porzekadło Vaerreńczyków
Awatar użytkownika
Gersen
Kroczący w Snach
Posty: 247
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czlowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gersen »

Oderwany zupełnie od rzeczywistości Gersen, w ogóle nie zauważył chaosu, jaki rozpętała Jen wraz z wampirzym księciem. Oglądając jak miód pitny z niebywałą gracją ześlizguje się po ściankach wymyślnego dzbanka, omal nie zauważył biegnącego ku niemu osiłka. Dwumetrowy bandyta, wygrzebując z kominka rozżarzony pogrzebacz, z okrzykiem godnym dzikiego zwierza, biegł w stronę zafascynowanego czarującym zachowaniem trunku, pirata. Ten jednak w nie do końca jasny sposób wynalazł nogą mały trójnóg, dotąd spoczywający pokornie pod stołem i sunął go z impetem w stronę wielkoluda. Po karczmie rozniósł się dźwięk cielska opadającego po zderzeniu z niespełna półmetrowym stołkiem. Tak zdeterminowany do tej pory mężczyzna, szybko usunął się z zasięgu wzroku Gersena. Ten uradowany, podniósł kawał nagrzanej stali, którym miał jeszcze przed sekundą dostać po głowie, przyłożył go do nabitej fajki. Słodkawy zapach dymu, który okrążył siedzących przy stole, przypomniał Gersenowi o gajach na wyspach położonych gdzieś daleko na północy. Niemal widział otaczające go kręgi drzew rozmiarów przewyższających te na kontynencie i krzaków pełnych dzikich owoców. Otrząsając się z tego jakże przyjemnego transu, łotr uświadomił sobie, że karczma nagle opustoszała, pozostawiając im sporo miejsca do swobodnej zabawy. Szczególną uwagę zwrócił teraz ku Jen, która bez zbędnych ceremoniałów zabiła niezbyt przyjemnego, ale wciąż- człowieka. Nachylił się ku niej, dolewając do dzbana miodu. Badawczym spojrzeniem wymierzony przez parę przepitych oczu, przewiercał nieznajomą w sposób aż nachalny.
- Nie od dziś wiadomo, że ten tutaj obecny krwiopijca talent do przyciągania osobistości ponadprzeciętnych posiada. Jednakże... skąd w tym naszym uroczym kręgu wzięła się ta ciekawa socjopatka?
Nie świadom faktu, iż mógł właśnie kobietę urazić, Gersen spokojnie czekał na jej odpowiedź. W międzyczasie wydmuchując z ust dym, który nie znajdując nigdzie ujścia, tańczył zabawnie pod sufitem "Kuroliszka".
That is not dead which can eternal lie, and with strange aeons even death may die.
Awatar użytkownika
Jen
Senna Zjawa
Posty: 296
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Jen »

        Pijąc miód już niespecjalnie przejmowała się tym, co dzieje się wokół. Kiedy podszedł do nich karczmarz, ledwo na niego spojrzała, dyskusje zostawiając komuś się do tego nadającemu. Taki książę na przykład poradził sobie z tym bez problemów, od razu ogłaszając jakieś nowe edykty. W sumie jego kraj, jego prawo.
        Akurat zauważyła, że nie ma ani Felippe ani Nayi, kiedy pirat się do niej odezwał. Uśmiechnęła się lekko w odpowiedzi, ale zanim ubrała ją w słowa, dopiła resztkę miodu.
- Ciekawa... Miło to słyszeć. A socjopatką nie jestem na co dzień, tylko przy specjalnych okazjach. Kiedy ktoś mnie zdenerwuje na przykład. A dzisiaj był dość ciężki dzień, więc nie było o to trudno. A jak w tym uroczym kręgu znalazł się taki koneser alkoholi? W ogóle, jak się poznaliście? Bo wygląda na to, że znacie się nie od dziś.
        Gestem poprosiła karczmarza o kolejny dzban miodu. Kiedy tylko go przyniósł, dolała sobie do kufla i rozsiadła się wygodniej na ławce. Kątem oka spojrzała na tłum, który nagle pojawił się w karczmie. Najwyraźniej pozbycie się szajki musiało już się stać bardzo popularnym tematem wśród ludu, toteż natychmiast się pojawił, by popatrzeć na swoistych wybawców karczmy, jeśli można to tak nazwać.
        Tak sobie siedząc uświadomiła sobie, jaka jest zmęczona. Użyła nieco za dużo magii tego dnia, będzie musiała długo wypoczywać, ale kiedy tak pomyślała o zapłacie za obrożę, pomyślała, że było warto.
– Szybko! Musisz pójść ze mną – rzuciła. – Grozi ci wielkie niebezpieczeństwo!
– Dlaczego?
– Bo cię zabiję, jeśli nie pójdziesz.
- Shut up.
- I didn't say anything.
- You're thinking. That's annoying.
Awatar użytkownika
Felippe
Szukający Snów
Posty: 166
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mai podmuchu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Felippe »

Widząc niechęć dziewczyny do specjalności tutejszej oberży, Felippe odsunął od naturianki dzban i sam pociągnął z niego spory łyk. Nawet ze swoim upośledzonym zmysłem smaku poczuł niespotykaną słodycz trunku. Widocznie nie zawdzięczał swojej sławy jedynie czczej gadaninie.
- Wszystko w porządku? - zwrócił się w stronę Nayi odrywając myśli od złocistego napoju. Cieszył się, że dziewczyna obudziła się sama. Najwidoczniej duszny klimat karczmy nie sprzyjał córce natury. Było to dość zabawne doświadczenie, Felippe nie często spotykał innych przedstawicieli swojego gatunku, więc jeśli myślał o rasie maiów, patrzył na nią przez pryzmat własnych doświadczeń. Tymczasem okazywało się, że nie każdy z nich przyzwyczajony jest do ciemnych, zadymionych wnętrz szynków i oberży różnego rodzaju.
Co głośniejsze odgłosy ze środka budynku docierały również na zewnątrz. Chłopaka zżerała ciekawość, co też może dziać się w środku, ale nie dawał tego po sobie poznać. Zamiast tego przypatrywał się z ciekawością dziewczynie. Kto wie, może była równie interesująca, co reszta kompanii? A być może nawet bardziej? Nigdy nie wiadomo.
Znajdując się blisko wejścia, mai mógł zaobserwować, że po nagłej fali wychodzących z Kuroliszka nadeszła nieco bardziej rozrzedzona i rozciągnięta fala wchodzących. Wszyscy, którzy wchodzili do karczmy plotkowali między sobą i wyglądali na raczej poruszonych. Chłopakowi udało się wyłapać kilka zdań, które mówiły o wspaniałym władcy i pięknej amazonce. Najwyraźniej to Medard i Jen budzili największe zainteresowanie, zresztą nie było chyba w tym nic dziwnego, tłuszcza zwykle zauważała jedynie najbardziej wyróżniające się jednostki. Również przed drzwiami zebrała się mała grupka, która najwyraźniej obawiała się tego, że gniew tamtych jeszcze nie minął i wyrżną każdego, kto ośmieli się zająć ich karczmę. Trochę to maia rozbawiło, ale z drugiej strony nie znał swojej kompanii z przypadku na tyle, by taką możliwość wykluczyć. Z własnych obserwacji wywnioskował jednak, że mimo, iż są dość porywczy, to nie pozbawiają ludzi życia bez powodu. Chociaż powód nie zawsze był wielkiej wagi...
Uważaj, żeby nie pomylić nieba z gwiazdami odbitymi nocą na powierzchni stawu
Awatar użytkownika
Naya
Szukający drogi
Posty: 27
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Maia Podmuchu
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

Post autor: Naya »

Ból w skroniach był nie do wytrzymania. Źle się czuła w mieście, a co dopiero w karczmie przesyconej wonią alkoholu. Po chwili zdała sobie sprawę, że odepchnęła dzban odruchowo. Dziwiło ją trochę, że Mai mógł pić trunki, ale widocznie był do tego po prostu przyzwyczajony.
- Um, zdaje mi się, że po prostu alkohol działa na mnie dużo mocniej - powiedziała.
"Goście" schodzący się do karczmy najwyraźniej szli tylko po to, aby zobaczyć wampira i Jen. Może również, żeby ujrzeć pobojowisko, ale jeśli tak, spóźnili się. Wszystko zostało wyczyszczone, co do cna. Nayę smuciła kolejna śmierć ludzi. Co prawda, każde życie zasługiwało na szansę, ale może to była właśnie ich szansa.
http://www.youtube.com/watch?v=PfbF44UeRBY Zawsze płaczę, kiedy tego słucham...
Zablokowany

Wróć do „Księstwo Karnstein”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość