Demara[Karczma] Przed wyprawą

Warowne miasto położone na granicy Równiny Drivii i Równiny Maurat. Słynące z produkcji bardzo drogich i delikatnych tkanin, takich jak aksamit czy jedwab oraz produkcji wyrafinowanych ozdób. Utrzymujące się głównie z handlu owymi produktami.
Larkin
Rasa:
Profesje:

[Karczma] Przed wyprawą

Post autor: Larkin »

Słońce już chyliło się ku zachodowi, a jego ostatnie promienie wpadały przez czyste, okrągłe okna do wnętrza karczmy. W środku było dość spokojnie- w końcu pora wczesna jak na pijaństwo lub bijatyki- i pusto, kilka pojedynczych osób siedziało rozproszonych po sali. Dębowe drzwi otworzyły się, wpuszczając subtelne podmuchy wiatru, a w progu stanął wysoki, rudowłosy mężczyzna. Miał na sobie lekką, skórzaną kurtkę, powycieraną w niektórych miejscach, ciemne spodnie i ciężkie, ubłocone buty. Jego roziskrzone spojrzenie powędrowało po wszystkich przebywających w karczmie, zatrzymując się na każdym z osobna. Miał nietypowe, burgundowe oczy o łobuzerskim wyrazie- jedni odebrali je jako przerażające, inni zaś jako intrygujące. Uśmiechnął się, a uśmiech ten był wyzywający i drapieżny. Zamknął za sobą drzwi i udał się w kierunku lady, gdzie już czekał wycierający kufel czystą szmatką gospodarz.
- Piwo proszę.- powiedział mężczyzna krótko i położył na stole srebrną monetę. Kiedy karczmarz zabrał się za realizowanie zamówienia, rudowłosy obrócił się tyłem do baru i oparł o blat łokciami. Z zainteresowaniem rozejrzał się dookoła; podobało mu się to, że wreszcie stać ich było na biesiadowanie w takim czystym, przyjemnym i sympatycznym miejscu. Gdy podsunięto mu kufel, upił łyk bursztynowego piwa i dodał w myślach, że było to miejsce nie tylko czyste i przyjemne, ale również doskonałe pod względem jakości serwowanego trunku.
Chłopak ruszył przed siebie, ciągle dzierżąc w dłoni kufel. Wybrał pierwszy lepszy stolik- stojący pod ścianą, nieco z dala od innych- i usiadł przy nim, bezceremonialnie wyciągając nogi przed siebie i krzyżując je w kostkach. Postawił kufel z piwem na blacie, nie puszczając jednak rączki, po czym zaczął przyglądać się drzwiom wejściowym. Wyglądał, jakby na kogoś czekał; karczmarz przypatrzył się bliżej tajemniczemu uśmieszkowi gościa i uznał, że nie zdziwi się, gdy do środka wejdzie zaraz jakaś interesująca kobieta. Bo cóż innego ów uśmiech mógł znaczyć?
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Z zewnątrz karczma wyglądała uroczo i przytulnie. Niski, drewniany domek o okrągłych oknach i dużych drzwiach wejściowych. Na parapetach stały doniczki z kwitnącymi fiołkami, wszystko było czyste i zachęcające. Anabde uśmiechnęła się lekko na ten widok, po czym obróciła głowę w stronę przyjaciółki.
- Dawno nie byłyśmy w takim miejscu, co?- mruknęła z rozbawieniem. Nie czekając na odpowiedź ruszyła przed siebie, przeszła dwa stopnie prowadzące na ganek i dopadła drzwi. Kiedy je otworzyła, w kobiety uderzył przyjemny zapach kuchni, pomieszany z cudowną wonią kwiatów. Anabde weszła do środka i rozejrzała się dookoła, bardzo usatysfakcjonowana wyglądem karczmy. Zadowolenie świeciło w szarych oczkach, nadal podkrążonych po atrakcjach dnia poprzedniego. Przeczesała palcami potargane, ogniście czerwone włosy, zatrzymując spojrzenie na znajomej postaci siedzącej pod ścianą. Nekromantka posłała krótki uśmiech Larkinowi, zerknęła przez ramię na zamykającą drzwi przyjaciółkę, po czym udała się w stronę mężczyzny. Nawet pomimo wyraźnie bladej twarzy i worów pod oczami przykuwała uwagę; kilka spojrzeń obróciło się w jej stronę, gdy mijała zajęte stoliki. Panowie (którzy stanowili większość w karczmie) wyglądali na bardzo niezadowolonych z życia, gdy dziewczyna dosiadła się do stolika Larkina.
Oparła łokcie o blat, a brodę o złożone dłonie, założyła nogę na nogę. Przyjrzała się kuflowi, który stał przez znajomym i skrzywiła się teatralnie.
- Fuj.- skomentowała krótko, po czym zerknęła kątem oka w stronę baru. Był zdecydowanie zbyt daleko, nie chciało jej się ruszać w tamtą stronę. Niedobrze, bo z drugiej strony bardzo chętnie napiłaby się wina. Z jej ust wyrwało się ciche westchnięcie; cóż zrobić, musi jakoś przeżyć bez trunku.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

- Fuj - zgodziła się z przyjaciółką Aithne, siadając obok Larkina, i zmarszczyła nos, spoglądając znacząco na piwo przyjaciela.
Za nią nikt się nie oglądał, całe szczęście, dziewczyna doskonale wiedziała, że gdyby miała założony kaptur, zostałaby wzięta za chłopaka. Jednak kaptur - w przeciwieństwie do płaszcza - zdjęła, dlatego było widać jej długie, rozpuszczone, rude włosy i granatowe oczy ciskające ostrzegawcze błyski w każdego, kto miał czelność zjechać spojrzeniem poniżej pleców jej przyjaciółki lub poniżej twarzy, a powyżej brzucha. Ostatecznie jednak skupiła uwagę na Larkinie, czy raczej jego piwie, i przesunęła demonstracyjnie kufel czubkiem palca trochę dalej od niej. Palca przysłoniętego materiałem cienkich rękawiczek, bo poparzenia jeszcze się nie zagoiły. Rany zresztą także, tylko powierzchowne obtarcia i draśnięcia.
- Ciekawe, czy mają coś dobrego do jedzenia - dodała po chwili i westchnęła, ale jej również nie chciało się iść do baru. - Dziadek wręczył mi dziś pełną kwotę, do podziału - oznajmiła i postawiła na środku stolika mieszek z pieniędzmi, uśmiechając się z niejakim zmęczeniem.
Tak, nawet ona bywała zmęczona, to niebywałe, ale prawdziwe!
Nienormalni winni trzymać się razem.
Larkin
Rasa:
Profesje:

Post autor: Larkin »

- Nie wiecie co tracicie.- mruknął z rozbawieniem, unosząc kufel ku górze i upijając łyk gorzkiego, pysznego piwa. Czerwone oczy błysnęły na widok sakiewki z pieniędzmi; Larkin błyskawicznie porwał mieszek ze stołu i przytrzymał na wysokości oczu. Podrzucił woreczek w dłoni, dość zadowolony z jego ciężaru. Potem przeniósł wzrok na towarzyszki; oj, będzie musiał zgrywać dżentelmena. Niech będzie. Wstał, nie omieszkając przy tym westchnąć ciężko, po czym spojrzał na nie z góry.
- Czego sobie panie życzą?- spytał, grzeczny bardziej z naturalnej skłonności do ironii niż szczerych przekonań. Kącik ust nadal unosił sie wysoko, tworząc łobuzerski uśmiech, tak typowy dla tej postaci. Kiedy dziewczyny otaksowały spojrzeniami woreczek w pieniędzmi, podrzucił go raz jeszcze, dość jawnie sugerując, że na razie nie ma zamiaru się z nim rozstawać. Ale przecież musi jakoś zapłacić za ich zamówienia, prawda? Prawda. Odliczą sobie koszty posiłku.
Na twarzach koleżanek zauważył ślady zmęczenia. Po raz kolejny musiał się uśmiechnąć, tym razem do samego siebie- on może czuł konsekwencje wczorajszych wygłupów (głowa napieprzała go jak cholera, krótko rzecz ujmując. Nieźle wtedy przywalił w podłogę, nie ma co), ale ogólnie nie czuł zmęczenia. Odespał solidnie i dziś był gotowy do kolejnych przygód.
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

- Wiemy co tracimy, jakoś szczególnie nie żałuję.- mruknęła w odpowiedzi, mierząc niechętnym spojrzeniem bogu ducha winny kufel. Piwo było gorzkie i niesmaczne, a na dodatek miało mało zachęcający kolor; nigdy nie mogła zrozumieć, dlaczego ludzie pijają je w tak dużych ilościach.
Hola, gdzie on zabiera ten mieszek? Już szykowała się do zrugania mężczyzny, gdy ten wstał. Zrozumiała, że ma zamiar wyręczyć je i pójść po ich zamówienia, wobec tego zamiast syczeć, uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.
- Lampkę wina. Czerwonego.- powiedziała, już ciesząc się w duchu na myśl o prawdziwym, szlachetnym winie. Od dawna takiego nie piła, ostatnio musiała się zadowalać winopodobnymi szczynami. Aż ciarki jej po plecach przeszły, gdy przypomniała sobie rozcieńczone pseudo-wino z karczmy "w dziobie kuroliszka", w której spędziła wieczór kilka dni temu.
Właśnie. To było ledwie kilka dni temu... Tak wiele się zmieniło. Spojrzała na Aithne, kochaną i opiekuńczą, chociaż nie ukazującą tego na co dzień, i uśmiechnęła się lekko. To przez nią wszystko się zaczęło. Przeniosła wzrok na Larkina, niespodziewanego nowego kompana, którego już zdążyła polubić za specyficzne, bardzo złośliwe poczucie humoru i błyskotliwość. Teraz mieli się wybrać we wspólną podróż, kolejne zadanie jakie otrzymali. Na myśl o wyjeździe jednocześnie cieszyła się (ciągle mało jej było przygód, a ten wypad na pewno będzie w nie obfity), ale z drugiej strony już czuła zmęczenie. Była tylko człowiekiem w towarzystwie Upadłych Aniołów- to czasami boleśnie dawało o sobie znać, jak na przykład teraz, kiedy była zdecydowanie najbardziej wyczerpaną po poprzednim dniu osobą. Ale nie jadą w tą podróż sami- ktoś ma do nich dołączyć. O przyszłych towarzyszach nie wiedziała niczego; mieli ich spotkać dopiero dzisiaj i już nie mogła się doczekać, zżerana przez ciekawość. Co jakiś czas zerkała w stronę drzwi, ale na razie nikt się nie pojawił.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

- Miskę zupy - poprosiła Aithne, jednak szybko się zorientowała, że nie doprecyzowała zamówienia. - Żadnej jarzynowej, Lavrance, albo ci ją na łeb wyleję - zastrzegła ostrzejszym głosem; chyba nigdy mu nie wybaczy tej próby ratowania ich w Szepcącym Lesie od ciągłego konsumowania grzybów. - I właściwie... och, po prostu kup mi porządny obiad z sokiem do popicia - zirytowała się niejako i odetchnęła, wspierając głowę na dłoni.
Zaraz syknęła i złożyła grzecznie ręce na blacie, kiedy rany i poparzenia zabolały. Ta głupia regeneracja mogłaby działać szybciej, no przecież to skandal, powinna już być gotowa do walki, pełna werwy i wigoru, tymczasem co jakiś czas plecy, żebra, brzuch i uda niemiłosiernie bolały, bo nieopatrznie naciągnęła jeden z licznych strupów na ranach. Sapnęła zdenerwowana i łypnęła groźnie w stół.
Nigdy by się otwarcie nie przyznała, jak bardzo cieszy się na myśl, że będzie podróżowała z nimi. Z jedynymi osobami na tym świecie, które kochała tak mocno, że bez wahania oddałaby za nie życie. Tak naprawdę, prócz Faryale, bardzo długo nie miała przyjaciół, ale potem pojawiła się Anabde. Po niej natomiast Larkin. I już nie była sama, choć zyskała dwie poważne słabości, to nie żałowała. Nigdy nie żałowała, że na nich trafiła.
W końcu zawsze raźniej będzie umierać w towarzystwie, w razie czego, prawda?
Nienormalni winni trzymać się razem.
Larkin
Rasa:
Profesje:

Post autor: Larkin »

Kiwnął głową na znak, że przyjął i zapamiętał, po czym zgrabnie wyminął krzesła i udał się w stronę lady. Chwilę gawędził z karczmiarzem (którego, swoją drogą, ewidentnie coś gryzło. Chciał o coś zapytać, ale chyba nie miał odwagi), potem podał mu złotą monetę wyciągniętą z przed chwilą otrzymanej sakiewki. Kiedy gospodarz zniknął za jakimiś drzwiami (zapachy dobiegające zza drewnianej płyty sugerowały, że znajduje się tam kuchnia), Larkin chwycił dwa postawione wcześniej na barze naczynia i wrócił do stolika. Przed Aithne postawił szklankę świeżo wyciśniętego soku. Drugim przyniesionym naczyniem był zgrabny kieliszek na długiej nóżce, wypełniony krwistoczerwonym płynem. Rudowłosy zamieszał zawartość, przyglądając się klarowności napoju, później podstawił kielich pod światło, ocenił kolor, następnie zbliżył do siebie i powąchał. Koniec końców upił łyk wina, przełknął i uśmiechnął się z satysfakcją.
- Nadaje się.- uznał, stawiając kieliszek przed Anabde. Jej zaś posłał swój firmowy uśmieszek, nieco złośliwy, nieco szelmowski, nieco kpiący, a na pewno bardzo wyzywający. Odwrócił się do Aithne, czule poklepał ją po głowie i wrócił się do lady, gdzie już czekała na niego duża misa pełna parującej zupy. Chłopak kiwnął do karczmarza, w ten sposób dziękując ze zrealizowanie zamówienia, następnie zaniósł posiłek przyjaciółce. Rosół ładnie wyglądał i równie zachęcająco pachniał; gdyby przed przyjściem tutaj nie był na obiedzie, prawdopodobnie sam by się skusił.
- Smacznego.- mruknął, siadając z powrotem na swoim miejscu.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Podczas gdy niezastąpiony i bezczelny Larkin troszczył się o swoje towarzyszki, drzwi karczmy otworzyły się, a w jej progu stanęła zgrabna, długonoga dziewczyna. Ściągnęła zakrywający głowę oraz rzucający na twarz cień kaptur i odruchowo poprawiła swoją ciemną pelerynę, rozglądając się spokojnie po wnętrzu przybytku. Oszacowawszy otoczenie uważnym, dość przeszywającym spojrzeniem ładnych, szafirowych oczu, uśmiechnęła się pod nosem i pewnie weszła do środka, niedbałym ruchem rozpinając pelerynę i szykując się do zdjęcia jej. Wyglądała tak, jakby przestała się interesować pozostałymi osobami w karczmie, jednak niewątpliwie było to mylne wrażenie. Tak naprawdę kątem oka przyglądała się wszystkim, szacując. Zawsze szacowała, z przyzwyczajenia, poznawała drogi ucieczki i kryjówki, lokalizowała potencjalnych wrogów i potencjalne ofiary, dowiadywała się, co można ukraść. Nawet jeśli niczego takiego nie planowała.
Przybyła do Demary za pracą, jak zawsze zresztą. Otrzymała zlecenie - na które pokusiła się większa grupa osób, jak się dowiedziała, jednak jej to nie przeszkadzało, mimo że wolała pracować indywidualnie - dlatego też przyszła na wyznaczone miejsce spotkania. Tu kazano im się poznać i stąd mieli wyruszyć w drogę, nie dyskutowała z poleceniami pracodawcy tak długo, jak długo wyglądało na to, że zapłaci. Gdyby przestał sprawiać takie wrażenie, pożegnałby się z życiem.
Podeszła do baru i posłała karczmarzowi bardzo ładny uśmiech, przymrużając urokliwie oczy. Zastukała znacząco paznokciami w ladę, dlatego też mężczyzna zaraz się nią zainteresował.
- Czy ktoś przyszedł tu w przeciągu jakichś trzydziestu minut? - spytała na tyle cicho, by usłyszał ją tylko mężczyzna.
Kiedy karczmarz wskazywał stolik zajęty przez trzy rudowłose osoby, dziewczyna rozpuściła swoje długie czarne włosy, z powrotem wiążąc je w wysoką kitkę. Nim jeszcze skończyła, skinęła z wdzięcznością głową i ruszyła w pokazaną stronę sprężystym krokiem.
Jeden z mężczyzn, kiedy mijała jego i jego kompanów miejsce, niby to przypadkiem sięgnął dłonią do jej pośladków - albo żeby klepnąć, albo żeby pokusić się o zawieszony trochę za biodrem mieszek z pieniędzmi - ale musiał obejść się smakiem, jakiekolwiek plany miał, nawet jeśli to tylko przez to, że za dużo wypił. Jak ułamek sekundy wcześniej ręce dziewczyny sprawnie wiązały włosy, tak nagle prawa dłoń zaciskała się na rękojeści sztyletu, którego ostrze znalazło się pod brodą nieszczęśnika, sugestywnie przytknięte do skóry.
Uśmiechnęła się bardzo ładnie i dziewczęco, przekrzywiając głowę.
- Warto za to płacić własną krwią? - spytała pogodnie, przymrużając oczy.
Kiedy opuścił drżące ręce, uśmiechnęła się szerzej, okręciła broń w ręku i sprawnie schowała ją do osłonki.
- Też tak myślę - uznała, uniosła brew, a potem podjęła marsz, zmierzając zdecydowanie do wcześniejszego celu. Przynajmniej tym razem obeszło się bez zaczepek. - To wy wybieracie się do Opuszczonego Królestwa? - spytała bez ogródek, zatrzymując się przy stoliku rudej trójki.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

Przyglądała się nowo przybyłej od kiedy tylko ta pojawiła się w karczmie. Śledziła ją wzrokiem cały czas: podczas jej wędrówki do lady, krótkiej rozmowy z karczmarzem, ukradkowego spojrzenia rzuconego w ich stronę i powolnego spaceru w tym samym kierunku. Anabde wiedziała już, że ta kobieta jest jedną z ich przyszłych towarzyszy. Za to ostatnia scenka, jaką dane jej było obejrzeć nim nieznajoma stanęła koło ich stolika, wzmogła u niej ostrożność. Teraz patrzyła na kobietę z uniesioną ku górze brwią, przypatrując jej się dość intensywnie, choć nie nachalnie, znad kieliszka czerwonego wina.
Była piękna- i zdecydowanie niepozorna. Delikatnej urody, przywodziła na myśl delikatny kwiat lub łatwą do stłuczenia porcelanową lalkę. Kto by pomyślał, że ta zachwycająca, niewinna istota nosi takie ostre zabawki przy sobie, a na dodatek potrafi się nimi doskonale posłużyć.
Coś czuła, że ich wyprawa będzie bardzo interesująca.
- Tak, to my.- odpowiedziała krótko, kończąc swą wypowiedź delikatnym, niewymuszonym uśmiechem. Nowa postać wzbudziła jej ciekawość. Upiła łyk wina i przymrużyła oczy, rozkoszując się zachwycającym, subtelnym smakiem napoju. Oj tak, zdecydowanie się nadawało, parafrazując Larkina.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

- Zostaw moje włosy - warknęła Aithne, jak ją tylko poklepano po głowie.
Kiedy jednak dostała swoją miskę z zupą, uśmiechnęła się szeroko do Larkina, dziękując mu w ten sposób za posiłek, i od razu zabrała się do jedzenia. Może i odzwyczaiła się od dużych racji żywnościowych, jednak nie oznaczało to, że nie bywała głodna. Często bywała głodna, tylko potrafiła głód opanować. Rosół natomiast pachniał tak cudownie, że od razu zabrała się do jego pałaszowania, na chwilę zapomniawszy o całym świecie. Zresztą nigdy nie czuła potrzeby nadmiernej kontroli swojego otoczenia, raczej była do bólu nieodpowiedzialna pod tym względem. Zwłaszcza podczas jedzenia.
Nieznajomą zauważyła dopiero, kiedy ta pogroziła nieszczęsnemu mężczyźnie sztyletem. Łyżka z kilkoma kluskami i kawałkiem pietruszki zamarła w połowie drogi do rozdziawionych ust Aithne, Upadła zmarszczyła czoło i przyjrzała się dziewczynie. Niby takie wypielęgnowane, wychuchane i wydmuchane, a najwyraźniej nie daje ze sobą pogrywać. Odetchnęła z niejakim znudzeniem i powróciła do jedzenia, jednak nie spuściła wzroku ze zmierzającej do nich nieznajomej, bezczelnie mierząc ją spojrzeniem.
Kiedy zadała pytanie, zmarszczyła z niezadowoleniem nos; coś podejrzanie pewna siebie była.
- Zależy kto pyta - burknęła, jednak głos Anabde ją zagłuszył.
Właściwie Aithne nie narzekała, zostawiła sprawę w rękach przyjaciół i powróciła do pałaszowania rosołu.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Larkin
Rasa:
Profesje:

Post autor: Larkin »

Burczenie Aithne skomentował wesołym, chociaż nieco zabarwionym złośliwością śmiechem. Przyjrzał jej się w ten nietypowy sposób, w jaki na nią często patrzył- jednym spojrzeniem potrafił przekazać wszystko, że go rozbawiła, ze jest rozbrajająca, a jej negatywne nastawienie do świata całkiem urocze. Dopiero wtedy spojrzał na nieznajomą.
Ciężko mu było ją ocenić na pierwszy rzut oka; zresztą, starał się tego nie robić, ocenianie książek po okładce jest wyjątkowo naiwne. Gdzieś to jednak w człowieku (lub aniele, nawet upadłym) siedziało, że musiał urobić sobie o kimś zdanie w pierwszych kilku minutach. O tej pani zdania nie miał i im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej go to dziwiło. Jeśli chodzi o sprawy powierzchowne, to na pewno była ładna. Chociaż, trzeba to przyznac, trochę zbyt anielska i lukierkowa- przyzwyczaił się do piękności w stylu Anabde, drapieżnych i charakterystycznych. Jej mimika sugerowała, że taka też jest w środku- jednak całkowicie zaprzeczyło temu jej zachowanie, którego próbkę pokazała przed chwilą. Koniec końców uznał, że ma doczynienia z osobą dość sprzeczną, i wyrobi sobie o niej zdanie dopiero wtedy, kiedy bliżej ją pozna.
Kolejny raz jego towarzyszki wyjątkowo go rozbawiły, tym razem jednak ograniczył się do uśmieszku. Spojrzal to na jedną (przesadnie ostrożną, burczącą i nieprzyjemną, co to gryzie i drapie) i drugą (dość miłą, ale dodatek pozbawioną jakiejkolwiek ostrożności, bo po co się pytać z kim ma przyjemność. Te to się dobrały, no naprawdę), potem skupił spojrzenie na nieznajomej.
- Jak rozumiem, ty również się tam wybierasz?- zapytał, przechylając głowę na bok i patrząc kobiecie prosto w oczy.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Przesunęła spojrzeniem po ich twarzach i po chwili uśmiechnęła się dość pogodnie, wzrok zatrzymując na Larkinie, bo w końcu to on zadał jej pytanie.
- Dokładnie - odparła dość konkretnie. - Ariene Tenshi, wygląda na to, że czeka nas długa wspólna podróż - przedstawiła się zaraz i jej uśmiech z pogodnego stał się inny, bardziej zadziorny, jakby niezmiernie ją ciekawiło, do czego to wszystko doprowadzi i kim okażą się osoby, z którymi przyjdzie im podróżować.
Sięgnęła po najbliższe wolne krzesło i bez większych oporów ustawiła je przy ich stoliku, zaraz siadając na miejscu i zakładając nogę na nogę. Raz jeszcze przyjrzała się swoim nowym towarzyszom i po chwili zawiesiła wzrok gdzieś przed sobą, jakby odcięła się od rzeczywistości, pogrążając się w myślach. W istocie skupiła się na Aurach, które ją otaczały, i subtelnie spróbowała je odczytać, by wiedzieć, z kim ma do czynienia.
Najpierw zorientowała się, że jest w towarzystwie dwóch Piekielnych i człowieka, potem, zapuściwszy się trochę głębiej, rozpoznała po zapachu nekromantę i Upadłe Anioły. Uśmiechnęła się kącikiem ust, przymrużając oczy. Tak, to zdecydowanie będzie interesujące, o wiele bardziej interesujące niż praca w towarzystwie podrzędnych złodziei czy skrytobójców, którzy potrafią zabić się o własne stopy. Po pewnym niefortunnym zadaniu porzuciła koncepcję pracy w grupie, bo i nigdy nie była uczona ścisłej współpracy, ale to zadanie było ciekawe samo w sobie, więc postanowiła się poświęcić. Zanosiło się na niezłą zabawę.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Awatar użytkownika
Anabde
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Nekromanta
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anabde »

"Długa i CIEKAWA wspólna podróż"- poprawiła nową towarzyszkę w głowie, uśmiechając się do tej myśli. Przetarła oczy wierzchem dłoni; zaczęły się przymykać. Ciekawa była ile minie czasu, nim znuży ją zmęczenie i zaśnie tak jak siedzi, na tym krześle. Niby przespała całą wczorajszą noc i pół dzisiejszego dnia, ale najwidoczniej to nie wystarczyło. Uznawszy, że może ją to obudzić, ponownie sięgnęła po kieliszek z winem.
- Najwyraźniej.- przytaknęła kobiecie, znów na nią spoglądając- Anabde Sasare- dorzuciła jeszcze, bo przecież wypada się przedstawić. Zerknęła jednocześnie na Larkina, który nie wiadomo kiedy stał się niepisanym przywódcą ich grupy; ciekawa była, czy właśnie wyskoczyła z tym przedstawianiem się jak Filip z konopi. Może miała zachować swoją tożsamość w tajemnicy; niezadowolona mina Aithne sugerowała, że tego się spodziewała. Nieważne.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Aithne
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 131
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aithne »

Aithne popatrzyła tej całej Ariene głęboko w oczy, zmarszczyła nos, a potem głośno siorbnęła kluski z łyżki i otarła ochlapaną brodę wierzchem dłoni, unosząc kącik ust w bardzo brzydkim uśmiechu. Odłożyła sztuciec z powrotem do miski, rozsiadła się wygodniej na krześle i skrzyżowała ręce na piersiach, spoglądając na dziewczynę dość wyzywająco.
Śliczna, trochę eteryczna, trochę słodka, macha swoimi wykałaczkami i patrzy na nich wszystkich niezwykle pewna siebie. Aithne, z całą swoją wrodzoną paskudnością i złośliwością, z całkowitym przekonaniem uznała, że owa Ariene pewna siebie to może być co najwyżej w cudzym łóżku, a nie tam, gdzie trzeba walczyć. I w ogóle kto dał jej prawo być bezczelnym, na resztę grupy mogłaby poczekać z dala od nich i w ogóle!
- Nie boisz się, że ci tę mordkę cudną coś poharata, jakiś krzaczek na przykład? - sarknęła, uśmiechając się bardzo, bardzo brzydko.
Kochana i urocza jak zawsze.
Nienormalni winni trzymać się razem.
Larkin
Rasa:
Profesje:

Post autor: Larkin »

Podchwycił spojrzenie Anabde dokładnie wtedy, kiedy Aithne pokazała pazurki. Uniósł kącik ust ku górze, po czym wrócił zainteresowaniem do nowej towarzyszki.
- Larkin Lavrance. A ta mała paskuda to Aithne Dorrien.- powiedział. Przy przedstawianiu przyjaciółki czule rozczochrał jej i tak zupełnie niepoukładane włosy, jakby pokazywał, że ta mała bestia jest zupełnie niegroźna, jeżeli odpowiednio się ją traktuje. Potem sięgnął po kufel z piwem, już w połowie opróżniony. Nie spuszczał zainteresowanego spojrzenia z Ariene; ciekawiło go jak odbierze złośliwość Aithne i czy odeprze atak.
Rozsiadł się na krześle jak panicz na dworze, popijał dobrej jakości piwo i intensywnie wpatrywał się w atrakcyjną, młodą kobietę, otoczony na dodatek dwoma kolejnymi. Pozostali goście karczmy musieli go szczerze nienawidzić, co samego Larkina oczywiście bawiło. Spojrzał w oczy co odważniej zerkającym w ich stronę mężczyznom; gdy ci ujrzeli burgundowe tęczówki i pyszałkowaty uśmiech, zaprzestawali przyglądania się tej nietypowej grupce. Jeden czy drugi zareagował, unosząc się nieznacznie z krzesła, ale wystarczyło uniesienie brwi- nieme pytanie "jesteś pewien tego co robisz, kolego?"- by rezygnowali ze swoich planów.
Ariene
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 80
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Wiedźma
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariene »

Ariene uśmiechnęła się i jej uśmiech znowu przypominał bardzo ostre ostrze (och, bo na co komu tępe ostrza?) sztyletu. Przymrużyła z jakimś dziwnym rozbawieniem oczy i wsparła brodę na dłoni, prostując wzdłuż policzka palec wskazujący. Odczekała, aż Larkin zakończy prezentacje, skinęła mu delikatnie głową, a potem skupiła się znowu na tej Aithne.
- O moją mordkę cudną się nie martw, zadbam o nią sama, ale dziękuję za troskę, to niezwykle miło z twojej strony - odparła bez mrugnięcia okiem, nawet się nie zająknąwszy czy zmieszawszy tym jawnym atakiem. Wręcz przeciwnie, wyglądała, jakby się tym wszystkim świetnie bawiła, a to dziwne. - No cóż, miło poznać nowych towarzyszy - zmieniła temat, siadając wygodniej na krześle. - Z informacji, jakie posiadam, wynika, że ktoś jeszcze ma dołączyć, prawda? Duże przedsięwzięcie, będzie zabawnie - zamruczała ciszej, przymrużając z zadowoleniem oczy.
Nienormalni winni trzymać się razem!
Zablokowany

Wróć do „Demara”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość