Zatopione MiastoW poszukiwaniu śladów.

Miasto zatopione pod pisakami pustyni. Niegdyś tętniące życiem, dziś opustoszone i zaniedbane. Nad murami tego miejsca zapanowała cisza i tylko nocami gdzieś miedzy domami można usłyszeć cichy szept wiatru.
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Ta kobieta była powiązana w jakiś niezrozumiały w tej chwili sposób z osobą, która powołała do istnienia martwego kruka. Wniosek był prosty, ona była tu z polecenia nieznanego Arcy-maga, co oznaczało, że jest tu w jakiejś misji. "Miejmy nadzieję, nieznajoma, że nie jesteśmy tu obie w tym samym celu. To by mogło się skończyć w przykry sposób dla jednej z nas." Ściągnęła usta w grymasie przypominającym od biedy uśmiech. "Czas działać." Rozkulbaczyła konia i upewniła się, że nie zabraknie mu nic przez kilka godzin lub nawet przez dwa-trzy dni i bez ociągania zanurzyła sie w otwartą otchłań w posadzce. Jej oczy stały się czerwone i z zupełnego mroku wyłoniły się kontury komnaty w której się znalazła. Wokół w totalnym, niczym nie zakłóconym mroku, widziała ściany pokryte starożytnymi ornamentami. Dobrze pamiętała opowieści kapłanek o tamtych czasach i wiedziała, że magowie tamtych dni dobrze posługiwali się elfim narzeczem. Przystanęła i aż zadrżała z podniecenia, kiedy nad portykiem zamkniętych drzwi odkryła wyryty ręką starożytnego mistrza napis w języku który do dziś się nie zmienił. Elfi znała dobrze, powinno się znać język swoich największych wrogów.
- Więc jednak kapłanki miały rację.
Pchnęła skrzydło drzwi, a ono ustąpiło, skrzypiąc dawno nie używanymi zawiasami. W korytarzu lekko opadającym w dół panował taki sam mrok, jak w pokoju za nią.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Najpierw przeszła przez kolejne warstwy zbitego piachu oraz pogrążone w nim fundamenty budynków, zwierzęce lub ludzkie szczątki, oraz inne, trudne o określenia obiekty. Im głębiej schodziła, tym struktura kolejnych powłok stawała się coraz twardsza i trudniejsza do przeniknięcia. W końcu zanurzyła się w litej skale. Wyczuwana do tej pory magiczna emanacja, napływająca do niej od pozostawionego na powierzchni kruka, urwała się gwałtownie. Kamienna pokrywa musiała skutecznie ją tłumić.
Mimo utrudnionego poruszania się Maie, w swojej energetycznej formie, rozpoczęła dokładne baranie tego obszaru, mając nadzieję na natrafienie na miejsce, gdzie mogłaby się znajdować podziemna jaskinia. Ukryty pod skalną osłoną fragment talizmanu mógłby leżeć tam bezpiecznie przez wiele dziesięcioleci nie do wykrycia przez jakiekolwiek magiczne przeszukiwanie terenu.

*        *        *


Sieć kamiennych korytarzy, do których trafiła, przypominała raczej podziemny wąwóz niż jaskinię. Gardenia wolno opadła na samo dno, przybierając w trakcie cielistą postać. W myślach złożyła zaklęcie, otaczając się pierścieniem ognia. Bijąca od niego poświata pozwoliła jej rozejrzeć się po nieznanej, ogromnej przestrzeni. dopiero teraz mogła wyraźnie zobaczyć, że znajdowała się w strzelistym, kilometrowym tunelu, wykutym w skale o szarobrązowym kolorze.
Mając dosyć ciągłego unoszenie się w próżni magini postanowiła przejść się korytarzem czując ziemię pod stopami. Chciała zbadać jak daleko się ciągnie. Możliwe, że był to niewielki odcinek, przypadkowo powstały podczas ruchów tektonicznych, możliwe także, że powstał w określonym celu. Czy to możliwe, że korytarze istniały tu od czasów starożytnych czarodziejów, którzy walkami między sobą spustoszyli te okolice? Mogło tak być. Według opisów tamtych zdarzeń powstała w wyniku walk energia magiczna mogłaby bez problemu wydrążyć te tunele choćby i do jądra planety.
Minęło kilka-kilkanaście minut, kiedy wyczulony słuch Maie wychwycił ruch gdzieś przed sobą w mroku tunelu. Magini posłała w tamtym kierunku niewielki ognik, chcąc zlokalizować źródło dźwięku, zanim jeszcze tam dotrze. W ciemności dostrzegła zarys sylwetki humanoida rzucającego się błyskawicznie do ucieczki.
- Hej! Zaczekaj!
Nieznajomy zdawał się nie reagować na jej wołanie, czy raczej jeszcze bardziej przyśpieszył. Gardenia nie wiedziała, co jest powodem strachu nieznajomego, więc na wszelki wypadek postanowiła utrzymać dystans między nimi, ale nie na tyle, żeby stracić go z oczu. W trakcie pościgu udało jej się dostrzec, że jest szczuplejszej postury niż przeciętny człowiek, raczej przypominał elfa. Ubranie jakie nosił było brudne i poniszczone. Z pewnością spędził tu trochę czasu. Jego aura nie zdradzała również talentu magicznego, aczkolwiek nosił na sobie pewne nieznaczne ślady energii. Prawdopodobnie pochodziły z magicznego przedmiotu, który nosił przy sobie.
- Zatrzymaj się. Chcę tylko z tobą porozmawiać.
Elf ani myślał zwalniać. Gardenia zaczynała tracić cierpliwość. Zawiązała naprędce zaklęcie ognistej ściany na trasie ucieczki nieznajomego, kilkanaście metrów przed nim. Potrzebowała się dowiedzieć, jakim cudem znalazł się w tych tunelach, które, jak wcześniej zakładała, powinny być wyludnione. Zanim jednak wprowadziła czar w czyn, za swoimi plecami wyczuła nagły skok energii magicznej. Przypominał ten, który pojawił się podczas otwarcie portalu jasnowłosej czarodziejki. Maie płomienia zatrzymała się w miejscu i odwróciła w stronę otwierającego się właśnie przejścia.
Wkrótce na kamiennym podłożu stanęła dwójka odzianych w zbroje płytowe wojowników. Na plecach zawieszone mieli jednoręczne miecze. Twarze ukryte pod pełnymi hełmami z wąskim, poziomym wizjerem. To co zwróciło uwagę Gardenii, to wymalowany na piersi biały symbol tarczy z odchodzącymi od niej nitkami płomieni. Nigdy wcześniej nie spotkała się z czymś takim. Być może był to znak jakiejś gildii najemników.
Jeden z wojowników zrobił krok do przodu.

*        *        *


Chłodna stal przecięła powietrze łukiem i zawędrowała niebezpiecznie blisko jej szyi. Gardenia jednak nie ruszyła się z miejsca. W zachowaniu dwójki zbrojnych wyczuła wahanie. Najwidoczniej to nie ją spodziewali się zastać po wyjściu z portalu. Drugi z wojowników złapał za przedramię towarzysza, zmuszając go do obniżenia ostrza.
- Zaczekaj. - Metalowe ściany hełmu zniekształcały jego głos. - To tylko ludzka kobieta.
Maie płomienia podniosła jedna brew do góry ale nie zamierzała zaprzeczać. Sposób w jaki została nazwana był co najmniej oryginalny. Działo się tu coś dziwnego i zapragnęła dowiedzieć się co to takiego. Jakby czytając jej w myślach drugi ze zbrojnych przemówił.
- Podążamy tropem niebezpiecznego zbiega, elfa. - Jak się okazało drugi głos należał do kobiety. Wojowniczka schowała swój miecz razem z charakterystycznym szczękiem metalu. - Ślad otwartego przez niego przejścia prowadzą w to miejsce. Czy wiesz gdzie on jest?
- Co zrobił ten elf?
- Jego obecność zagraża całej Alaranii, milady. - Pierwszy wojownik był najwyraźniej bardziej opanowany od swojej towarzyszki. Jego słowa były suche i prawie zupełnie wyprane z emocji. - Musimy go złapać zanim ucieknie stąd na powierzchnię i ukryje się pośród wydm. Czy widziałaś go tutaj?
Gardenia otwarła usta, żeby potwierdzić, ale powstrzymała się. Coś jej tu nie pasowało. Elf, który wcześniej minął ją w korytarzu, nie wyglądał na niebezpiecznego. Nie miał broni ani nie dysponował silnymi zdolnościami magicznymi. Skąd więc ta zaciekłość pościgu? Dlaczego dwójka wojowników ukrywała swoje twarze pod pełnymi hełmami? Bezrefleksyjnie zerknęła w stronę, gdzie pognał uciekinier. To wystarczyło.
Zakuty w zbroje duet niemal jednocześnie zawiązał jakieś zaklęcie z dziedziny przestrzeni, dzięki czemu pomknęli w ślad za elfem znacznie szybciej niż przeciętny człowiek w takim uzbrojeniu. Zanim oboje znikli w mroku tunelu, zauważyła jeszcze błysk metalu ich obnażonych mieczy.

*        *        *


Podróż przez skalną ścianę korytarza pozwoliła jej na skrócenie drogi i dotarcie do uciekiniera szybciej niż dwójce zbrojnych. Elf biegł korytarzem na złamanie karku, jednak z każdą chwilą jego kroki stawały się wolniejsze a oddech coraz bardziej głośny i urywany. Był na skraju swoich możliwości. Mimo, że od ścigających go zbrojnych oddzielała od niego spora odległość, to dzięki zaklęciu przyspieszającemu, które na siebie rzucili, dotrą tu lada chwila. Jeżeli Gardenia miała się czegoś dowiedzieć od tego, elfa to właśnie teraz.
Wynurzyła się z kamienia około sto metrów przed nim.
Elf błyskawicznie zatrzymał się w miejscu i obdarzył maginię wściekłym, pełnym determinacji spojrzeniem. W jego ręce zalśniło ostrze krótkiego miecza. Musiał mieć go schowanego pod ubraniem, bo Maie nie zauważyła go wcześniej.
- Zejdź mi z drogi! – jego głos, mimo dużego zmęczenia, był pewny i wyrazisty. Zupełnie nie pasował do kogoś, kto przywykł do ukrywania się przed pościgiem. Raczej do kogoś, kto wydaje rozkazy innym. Również postawa obronna, którą przyjął uciekinier i sposób w jaki trzymał broń nastarczała wątpliwości. Bez wątpienia ten elf długo uczył się walki mieczem i był profesjonalistą. To wszystko zupełnie nie pasowało do zwykłego najemnika czy opryszka. Prędzej do wojskowego.
- Kim jesteś? Dlaczego cię ścigają?
Mężczyzna wciąż nieufnie mierzył ją wzrokiem ale opuścił ostrze.
- Mythik Hermedes, kapitan trzeciego oddziału straży miejskiej Valladonu. Nie jesteś jedną z nich?
- Nie. O kim mówisz?
Z nieznajomego jakby opadła część napięcia. Schował broń i ocierając twarz z potu starał się uspokoić oddech. Spuścił głowę i oparł ręce o uda. Mięśnie wyraźnie drżały mu z wysiłku. Wyglądał jakby miał zaraz zemdleć z wyczerpania. W jaki sposób ten biedak miałby zagrozić całej Alaranii? W dodatku twierdził, że był kapitanem straży i wszystko na to wskazywało, że tak właśnie było. To nie miało sensu. Instynkt podpowiadał Gardenii, że jeśli miała się kogoś obawiać, to tej dwójki, która zdążała w tą stronę.
Kobieta podeszła do elfa ostrożnie i przyłożyła dłoń do jego skroni. Dobroczynna energia zaczęła przepływać z opuszek jej palców wprost do organizmu kapitana. Po chwili jego tętno ustabilizowało się a oczy odzyskały zdrowy blask.
- Muszę dostać się do Valladonu, złożyć raport. Major musi się o tym dowiedzieć…
Nie zdążyła dokończyć, bo jakaś niewidzialna siła poderwała go w powietrze i brutalnie cisnęła w ścianę tunelu. Nim Maie zdążyła odwrócić się w jego kierunku, otrzymała silne uderzenie w klatkę piersiową. Cios pchnął ją w tył tak silnie, że jej plecy i głowa boleśnie zderzyły się ze skałą.
Odziany w zbroję płytową mag zacisnął wyciągniętą w stronę Gardenii dłoń w pięść. Jakby podążając za tym gestem zaklęcie zwiększyło siłę nacisku kilkakrotnie. Wciśnięta w skalną ścianę Maie straciła oddech, a przed oczami zatańczyły jej białe ogniki. Kątem dostrzegła, jak jego towarzyszka zbliża się do unieruchomionego elfa z obnażonym mieczem.

*        *        *
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Wędrowała dość długo po wciąż opadających korytarzach. Błądziła po zaułkach, odnogach a nawet odkryła kilka ślepych korytarzy. Wreszcie ku swojemu zdumieniu poczuła użytą magię. Znała ten typ magii. Elfy. Zmrużyła powieki w nienawistnym odruchu i płynnym ruchem przygotowała broń do strzału. Użycie magii mogłoby zdradzić jej obecność wrogom. Cicho ale szybko pokonała korytarz i wyjrzała za zakręt korytarza lub bardziej sztucznego tworu przypominającego korytarz. Są. Dwoje. Zobaczyła ich plecy i nabrała pewności że to elfy, a po szczegółach ubioru rozpoznała elfich inkwizytorów. W ułamku sekundy ustaliła maga i tropiciela, a w zasadzie tropicielkę. Tuż przed elfami dostrzegła zarys dwóch postaci, jedna leżąca, zapewne ofiara inkwizytorów, i druga oparta o ścianę. Uniosła broń, zamek szczękał raz za razem, posyłając śmiercionośne pociski w plecy maga. Cztery. Moc broni zamieniła prawe ramię celu w krwawy strzęp, który nie zapewnił padającemu ciału oparcia. Następne trzy posłała w zaskoczoną twarz tropicielki. Tak jak przypuszczała, świetny hełm nie uratował jej życia. Mag leżąc rzęził, a na jego rozchylonych szeroko ustach, próbujących złapać powietrze dla zamienionego w papkę płuca, pękały krwawe bańki. Przeładowała kuszę nowymi bełtami, przekraczając nad ciałem tropicielki, i stanęła nad konającym magiem. Chwilę przyglądała się z lubością jego agonii, a potem dobiła podrzynając gardło jednym szybkim cięciem krzywego sztyletu. Teraz skupiła się na dwóch istotach, z tego co było widać, w tej chwili niegroźnych. Zdumiała się, gdyż jedna istota była kobietą, którą spotkała na powierzchni.
- Lolth podarowała ci życie. Tylko głupiec nie słucha instynktu.
Przykucnęła aby sprawdzić stan kobiety. Zauważyła, że magini tylko omdlała. Z posadzki dobiegł ją jęk. Podeszła do drugiej osoby i bezceremonialnie złapawszy za włosy obróciła twarz do góry.
- Nie znam cię. Ale należysz do rasy niewolników i jesteś w moich rękach. - Uśmiechnęła się złowieszczo.
Podaj choć jeden powód, dla którego nie miałabym zabić ciebie bardzo powoli i po kawałku - syknęła mu w twarz.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Kiedy mag zginął zaklęcie straciło swoją moc. Maie odpadła od ściany na kamienna podłogę. Momentalnie rozpoczęła proces samoleczenia energią, łącząc w całość złamane żebra i inne drobniejsze uszkodzenia. Ciemność. Płomień, którym oświetlała sobie drogę zgasł. Miarowe pulsowanie krwi i szum w uszach powoli zanikały. Dwa głosy w pobliżu, jeden należał do strażnika z Valladonu a drugi... Elf rozmawiał z kimś w swoim rodzimym języku więc Gardenia nie rozumiała z tego ani słowa. W tonie głosu można było jednak wyczytać gniew i pogardę. Co się stało z jego dwójką oprawców?
- Ogień.
Dwa nowe źródła światła zapłonęły pod sklepieniem tunelu, rzucając na ściany drgające, groteskowe cienie dwóch zwartych w walce postaci. Czarna eflka, którą spotkała w Zatopionym Mieście, pewnie trzymała kapitana za włosy, ograniczając mu w ten sposób możliwość manewru. Ten jednak nie pozostał dłużny. Mimo ogromnego zmęczenia wywołanego ucieczką oraz obrażeń spowodowanych uderzeniem czaru, mocnym chwytem zdołał unieruchomić przedramiona mrocznej wojowniczki. Wyglądało na to, że żadne z nich nie odpuści dopóki nie poleje się krew.
Niedaleko nich Maie zauważyła dwa odziane w pełne zbroje ciała. Podłoga i ściany dookoła pokryte były ich posoką. Tak, bez wątpienia oboje byli martwi. Sądząc po licznych, wbitych w nie bełtach kuszniczka w pełni potrafiła wykorzystała swój atut lepszego widzenia w ciemnościach. Gardenia porzuciła oglądanie zwłok i odwróciła się do dwójki walczących elfów. Nie mogła pozwolić, żeby się nawzajem powyrzynali. Wciąż było zbyt wiele niejasności, zbyt wiele pytań…
        Kim byli ci zbrojni? Dlaczego tak zaciekle ścigali kapitana straży miejskiej, ze byli gotowi zabić każdego kto im wejdzie w drogę? Czyżby elf widział coś, czego nie powinien?
Wtem na przestrzeni, w której się znajdowali, pojawiło się niewielkie pęknięcie i nieznana moc z hukiem wdarła się do skalnego tunelu. Błękitne światło zawirował przez chwilę w powietrzu i natychmiast pognało w kierunku leżącego na kamieniu ciała. Tam zatrzymało się i powoli wniknęło w głowę. Zwłoki maga drgnęły a jego martwe oczy zapłonęły zimnym, nienaturalnym światłem. Głowa samoczynnie szarpnęła się w bok, odwracając w stronę kapitana straży Valladonu. Ze znieruchomiałych ust trupa popłynęły słowa.
- Łudzisz się, że mnie powstrzymasz? Nas?
Blada, pozbawiona życia dłoń przesunęła się po kamiennej podłodze, wzniosła w górę i gwałtownie rozwarła palce. Zaklęcie z dziedziny siły poszybowało z szybkością myśli, uderzając w oba elfy, rozdzielając i roztrącając na boki.
- Nie wiesz z czym masz do czynienia.
Mroczna elfka najwyraźniej nie była celem, bo zanim kapitan odzyskał równowagę już nadeszło drugie zaklęcie, brutalnie uderzając go w plecy. Został pchnięty w kierunku powstającego właśnie z ziemi ożywieńca. Metalowy hełm spadł ze zwisającej luźno głowy trupa i z brzdękiem potoczył się po kamiennej podłodze.
- Na podobieństwo robactwa rasy nieczystych rozpełzły się po ziemi.
Po raz pierwszy Gardenia mogła popatrzeć w twarz maga. Wstrzymała oddech. Wywrócone do wewnątrz oczy i rozwarte w niemym krzyku usta nadawały mu iście upiorny wygląd. Jego rysy przypominały elfie ale jednocześnie były zbyt surowe i kanciaste. Mieszaniec. Wyraźne blizny na małżowinach usznych wskazywały na to, że były one przycinane. Przypominały teraz ludzkie.
- Lecz gdy nadejdzie czas żniw krew nieczystych popłynie niczym wino. Przewodnik kroczyć będzie pośród ludu.
Zbroje elfich inkwizytorów, które nosili, były raczej ich nieudaną imitacją. Zdobienia były wykonane pobieżnie i niedbale, jakby zbrojmistrz chciał w swoim dziele przekazać całą swoją niechęć i pogardę. Na piersi brak było tradycyjnego oznakowania. Zastąpiła je biała, płonąca tarcza.
- Prawdziwi władcy znów zapanują nad światem.
Jedną ręką ożywieniec skierował zaklęcie na próbującego wstać na nogi strażnika, przytrzymując go dziedziną siły przy ziemi. Drugie skierował ku górze, mierząc w sklepienie tunelu.
- Niech się stanie.
Najpierw huknęło, później pajęczyna pęknięć zaczęła szybko rozchodzić się we wszystkie strony. Kamienne odłamki, jeden po drugim, zaczęły opadać na zgromadzone w dole osoby.
- Ktokolwiek kieruje tym magiem chce zawalić tunel.
Maie płomienia rozejrzała się po okolicy ale w tym zamieszaniu mroczna elfka znikła jej z oczu. Zaatakowała więc ożywieńca strumieniem ognia. Ten odpowiedział osłonięciem polem siłowym miejsca, gdzie stał nad strażnikiem. Jej płomień zahaczył się na dziedzinie siły maga i systematycznie zaczął go drążyć. Wolno. Zbyt wolno. Ze sklepienia zaczęły odpadać fragmenty wielkości człowieka. Potrzebny był jeden silny cios, czar o skumulowanej sile, żeby się przebić przez tą osłonę. Inaczej elf zginie pod zwałami skał.
- Być może Szczęki Margaora przysłużą się czemuś dobremu.
Energia magini zlała się z mocą naszyjnika zwiększając natężenie czaru ognia kilkukrotnie. Pulsująca kula magmy w jej dłoniach zalśniła ostrym blaskiem, by po chwili pomknąć w kierunku nadwerężonej bariery.
Na drodze pocisku, jakby spod ziemi, pojawiła się przeszkoda. Drugi z ożywieńców, ze zmasakrowaną bełtami głową, przyjął na siebie cały impet uderzenia i rozprysnął się w efektownej chmurze sadzy i pyłu.
- Nie.
Gardenia zdążyła jeszcze uchwycić krótkie spojrzenie strażnika, zanim przykryła go kilkutonowa warstwa skal, grzebiąc pod sobą razem z odzianym w zbroję magiem i wszystkimi odpowiedziami.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Zbyt szybko. Wszystko stało się zbyt szybko aby zaangażowana w walkę Ayathell zdążyła zareagować na to co stało się dookoła niej. Najpierw jakaś siła roztrąciła ją z jej wrogiem i potoczyła się pod ścianę niby tunelu, potem wszystko zawirowało w jej głowie wprawione w ruch spadającym kawałkiem skały który trafił ja w głowę. Kiedy się ocknęła panowała dookoła ciemność. Chciała dotknąć uderzonej głowy lecz coś powstrzymało jej ruch. Przestroiła się na widzenie w zupełnej ciemności. Wstrzymała oddech, w zasięgu zaledwie pół metra dostrzegła wiszący nad nią solidny złomek skały.
- Cholera. Zawaliło mnie. - zamknęła oczy i uspokoiła oddech. Była uwięziona w skalnej komorze powstałej ze skał które zawaliły korytarz, ale jeszcze żyła. Sytuacja była o tyle nieciekawa że za mało miała miejsca na inwokacje i gestykulacje potrzebne jej do czarów. Wsłuchiwała się w otoczenie, jednak żaden dźwięk nie docierał do jej wyczulonych uszu. Albo wszyscy zginęli albo... . Nawet nie chciała myśleć że korytarz po prostu się zapadł i znajduje się teraz poniżej byłej posadzki tegoż. Natychmiast zdusiła narastająca w niej panikę i zmusiła się do logicznego myślenia. Pierwsze zebrać siły, drugie przemyśleć wszystkie możliwości, trzecie działać. Uspokoiła się i z zamkniętymi oczami przemyśliwała dalsze postępowanie.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Na kilkanaście chwil świat utonął w ogłuszającym rumorze, huku i trzasku zderzających się ze sobą potężnych głazów. Zaklęcie dziedziny siły wrogiego maga spowodowało zasypanie tunelu lawiną odłamków skalnych. Raz za razem okolicą wstrząsały kolejne uderzenia wielotonowych kamieni i gruzów. W końcu zapadła cisza, przerywana jedynie przez chrzęst przesypującego się między szczelinami żwiru i piasku.
Zastygła w bezruchu Gardenia odważyła się w końcu wziąć głębszy oddech. Bardziej z nawyku niż potrzeby. Przebywając w swojej energetycznej postaci nie musiała pobierać tlenu ani pokarmu. Pozwoliło jej to również na przenikniecie przez skały i uniknięcie urazów. Teraz, kiedy chaos ustał, mogła przeanalizować sytuację. Ostatnie dramatyczne wydarzenia zaczęły powoli układać się w jedną całość.
Strażnik zginął starając się dopełnić swojego obowiązku i przekazać nieznane informacje do swoich przełożonych. Najpewniej dotyczyły one tożsamości tej dwójki odzianych w zbroje półelfów oraz tego, kto ich tu przysłał. Maie wyraźnie widziała moment, w którym obca energia przedostał się do przestrzeni, w której się znajdowali. Kiedy nieznana moc wprawiła dwa obumarłe ciała w ruch i zmusiła do dokończenia zadania. Sądząc po smrodzie, jaki po sobie pozostawiła, była to zaawansowana magia śmierci. Nie pochodziła ona jednak od Licza. Miała zupełnie odmienną strukturę niż zaklęcia, których używał Megdar. Była słabsza i dużo bardziej chaotyczna.
- Symbol płonącej tarczy? Przepowiednia zagłady? Zabójstwo strażnika miejskiego? Kiedy już odnajdę drugą część Talizman podążę tropem tej energii i znajdę tego, kto za to odpowiada.
Nie było więc sensu dłużej tu pozostawać. Już wcześniej zdążyła się przekonać, że w korytarzu nie było śladu magii, jaką wydziela połówka poszukiwanego artefaktu. Bezcielesna postać magini, przenikając przez kolejne kamienne warstwy, zaczęła wędrować w górę, ku powierzchni. Nagle w okolicy zabrzmiało coś, jakby wypowiedziane przez kogoś słowa. Były ciche ale na tyle wyraźne, że jej słuch zdołał je wyłapać. Jak to możliwe? Czy komuś udało się przeżyć pod tymi skałami?
Kierując się śladem dźwiękowym ostrożnie opadła na samo dno korytarza. W jej ręku momentalnie zmaterializował się jasny płomień. Jeśli to któryś z ożywieńców nie będzie się długo cieszył swoim szczęściem.
Stało się jednak inaczej. Blask ognia wyłonił z mroku wciśniętą w skalną ścianę elfkę. Wyglądało na to, że udało jej się uniknąć poważniejszych obrażeń.
- No tak. Złego diabeł nie ruszy. - maie zaśmiała się krótko i zredukowała wielkość płomienia do niewielkiego światełka.
- Rozumiem, że nie masz z tą sprawą nic wspólnego? - było to bardziej stwierdzenie, niż pytanie. Wyciągnęła w jej stronę zmaterializowaną do łokcia rękę.
- Złap się mnie. Wyciągnę cię na powierzchnię.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Podziemna aleja była przystrojona girlandami czerwonych kwiatów. Ayathell całkiem naga, nie licząc przepaski biodrowej biegła jej środkiem. Otwarte usta łakomie łapały oddech a nogi zmuszały się do przyspieszenia biegu. Nie myślała nawet żeby się oglądać, bo i po co. Strata czasu, jeżeli ma zostać dopadnięta to i tak ją złapie. Obracanie się w tył było by głupotą grożącą stratą cennych sekund a nawet potknięciem się w biegu. Więc nie oglądała się tylko biegła. Nagie piersi pokrywał perlący się pot, rozwiane włosy niesfornie smagały twarz a bose stopy równo wystukiwały rytm oszalałego od wysiłku serca. Wyciągnęła rękę aby skrócić dystans do upragnionego celu który znajdował się już o kilka kroków. Wtedy ogarnął ja smród oddechu pogoni, grymas obrzydzenia wykrzywił jej twarz i zmusiła się do ostatniego wysiłku. Wyraźnie usłyszała jak jej ścięgna zajęczały w proteście. Wybiła się lekko w ostatnim kroku i w krótkim skoku dopadła postumentu. Chwyciła kuszę i obracając się do prześladowcy już widziała że jest załadowana. Czas zwolnił, powoli obracała się odciągając dźwignie samopowtarzalnej kuszy kierując ją w ciało wroga zbliżającego się w zatrważającym tempie. Nacisnęła spust raz po raz i kusza posłusznie wystrzeliwała bełty w twarz meduzy. Ayathell odskoczyła i chwilę po tym potężne ciało potwora roztrzaskało się o kamienny postument. Opadła na ziemie łapiąc oddech.
- Brawo Ayathell. Zdałaś. - kapłanka Lolth pochylała się nad nią i powiedziała.
- Rozumiem, że nie masz z tą sprawą nic wspólnego? -
W pewnym momencie wyciągnęła rękę do Ayathell
- Złap się mnie. Wyciągnę cię na powierzchnię. -
Otrząsnęła się z imaginacji i wspomnień podstawianych jej przez zlękniony umysł. Popatrzyła na znajomą twarz kobiety z powierzchni.
- Czyń jak nakazuje Lolth, a może podaruje ci następny dzień - złapała mocno ramię Gardeni.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Przyjęła słowa elfki lekkim skinieniem głowy.
- Pomodlę się do Stwórcy gdy już będę na górze.
Gardenia rozejrzała się dookoła. Zaklęcie, którym posłużył się zmarły mistrz dziedziny siły było potężne. Jakby półelf w tym ostatnim ataku chciał uwolnić całą energię, którą miał zmagazynowaną w organizmie. Czy raczej został do tego zmuszony przez tego, kto go tu przysłał. Tak intensywny impuls mocy zastosowany za jednym razem z pewnością pozbawiłby przytomności lub zabiła każdego przeciętnego maga.
- No chyba, że się jest nieumarłym.
Maie zmrużyła oczy. Droga na powierzchnię mogła przysporzyć im znacznie więcej trudności niż początkowo zakładała. Podróż w dół była łatwa. W niematerialnej formie dość szybko i płynnie mogła przeniknąć przez kolejne warstwy piasku i kamienia. Teraz musiała wrócić w swojej materialnej formie, w dodatku eskortując żywą osobę. Zasypany korytarz znajdował się głęboko pod ziemią a to oznaczało, że do utorowania sobie drogi będzie musiała użyć bardzo silnych zaklęć, tworzący płomień o temperaturze mogącej topić skałę. Przy wzmocnieniu jaki zapewniały jej Szczęki Margaora powinna sobie poradzić z wypaleniem korytarza stąd aż na powierzchnię. Zajmie to od kilku do kilkunastu minut.
Problem leżał gdzie indziej. Intensywny płomień, którego użyje do kopania, bardzo szybko strawi cały tlen w nowopowstałym korytarzu. Elfka umrze w połowie drogi poprzez skały, bo nie będzie miała czym oddychać. Magini westchnęła. Równie dobrze mogłaby ją zostawić tu na dole. Gdyby tylko mogła jakoś skrócić cały proces przebijania się w przez pokłady skał i ziemi. Wysoka temperatura, jaką mogła wytworzyć, tu nie wystarczy. Potrzebna była też duża siła napierająca.
- Przez jakiś czas nie będziesz mieć dostępu do powietrza dlatego chciałabym, żebyś wzięła głęboki wdech, kiedy tylko zobaczysz ogień. – zwróciła się do wojowniczki. Sądząc po strukturze jej aury kobieta odznaczała się dużą wytrwałością. To się z pewnością teraz przyda.
Następnie Gardenia skupiła się na tym co rozgrywało głęboko pod powierzchnią. Jej świadomość rozprzestrzeniła się z szybkością myśli, przebiegając w mgnieniu oka w głąb, do zgromadzonych tam pokładów wrzącej magmy. W ułamku sekundy jej umysł pogrążył się w wiecznotrwałym ogniu, doświadczając potęgi zgromadzonego pod skorupą żywiołu. Przywołała go.
Po kilku chwilach ziemia pod jej stopami zaczęła dymić i z gruchotem pękać w kilku miejscach zaś gęsta lawa rozlewać się na boki, osmalając leżące na jej drodze odłamki skalne. Główne pokłady wrzącej masy znajdowały się teraz tuż pod cienką warstwą podłogi tunelu. Nie zastanawiając się długo maie otoczyła siebie i elfkę polem energetycznym, stabilizując jednocześnie poziom ciepła wewnątrz. Kiedy tylko postawiła sferę ochronną skierowała w stronę kłębiącego się płynnego ognia potężną dawkę mocy, zmuszając go do szybkiej wędrówki w górę, ku powierzchni. Wrząca magma, napędzana zaklęciem, naparła na zagradzające jej drogę skały i kamienie, topiąc je i rozgarniając na boki. Oczy magini rozbłysły jasno, kiedy zwiększyła energię zaklęcia dwukrotnie. Pod jej wpływem strumień magmy dosłownie wystrzelił w górę, przyspieszając znacznie swój przepływ i porywając ze sobą dwójkę wędrowców. Gardenia przytrzymała elfkę drugą ręką. Przy tej prędkości mogła się łatwo oderwać i wypaść poza energetyczną osłonę, prosto w niosący je strumień ognia.
Powierzchnia była już blisko.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Trzymała mocno ramie Gardeni. W końcu co mogła więcej zrobić? Moc otaczyła je obie, poczuła jej przepływ i zrozumiała jak jest silna. Prawdziwa potęga. Nayashel i Soaha mówiły prawdę. Sztuka godna podziwu. z lubością oddała się uczuciu które powodowała magia przepływająca przez jej ciało. Huk gorejącej lawy napawał nabożnym lękiem a szybkość z jaką się wszystko działo zatracało normalne zrozumienie praw rządzących światem. Zamknęła oczy aby spotęgować doznania powodowane szalejącą magią. Robiło jej się ciepło i przyjemnie. Zaczęła szybciej oddychać, ciało przechodziły dreszcze a sutki pod kaftanem stwardniały. Myśli zaczęły się plątać i wirować jak oszalałe. Kiedy wreszcie osiągnęły powierzchnię Ayathell jęknęła z rozkoszy i wbiła mocniej palce w ramię magini. Co było potem nie bardzo wiedziała. Jej myśli zaczynały się uspokajać i zmieniać barwy niczym tęcza. Było jej błogo.
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

        Na marmurowej, bogato zdobionej posadzce jednej z rezydencji w Zatopionym Mieście pojawiła się pajęczyna pęknięć. Niedługo potem podłoga wybrzuszyła się i przełamała w pół pod naporem nadciągającej z wnętrza ziemi lawy. Spore fragmenty skalnego podłoża gwałtownie rozwarły się na boki a z wnętrza szczeliny zaczęły wydobywać się tabuny czarnego jak smoła dymu, błyskawicznie zasnuwając całe pomieszczenie.
Gardenia musiała skupić całą swoją uwagę, by pokierować wzburzonym strumieniem ognia we wskazanym kierunku. Szalejący żywioł, niczym narowisty wierzchowiec, co chwila próbował uwolnić się spod władzy zaklęcia, by pognać własnym, wybranym przez siebie torem. Im bliżej powierzchni, tym jego zrywy stawały się gwałtowniejsze. Więc kiedy tylko magma wystrzeliła przez wyrwę w podłodze płynny ogień błyskawicznie rozlał się po okolicy, wzniecając pożar w całym pomieszczeniu. Silne więzy czaru nie pozwalały mu jednak rozprzestrzenić się dalej od miejsca erupcji. Najszybciej zajęły się pozostałości po wyposażeniu i wystroju w ogromnej sali. Kamień i twardsze elementy, oblepione wrzącą, pomarańczową zawiesiną, zaczęły stopniowo dymić i topnieć.
Kanał lawowy wciąż wypluwał z siebie fontannę gęstej, wrzącej cieczy, kiedy wyłoniła się z niego energetyczna sfera, otaczająca dwie humanoidalne postacie. Maie rozpostarła swoje skrzydła, by wyhamować pęd i zatrzymać się tuż nad pokrywającymi podłogę płomieniami.
Jęk Ayatell oraz silny, bolesny uścisk na ramieniu wyrwały ją ze skupienia. Odwróciła głowę w stronę wojowniczki. Jej ostre, drapieżne rysy twarzy, zwykle wyrażające chłód i okrucieństwo, teraz zdradzały odczucia zupełnie innej natury. Umysł magini powędrował na chwilę w innym kierunku, daleko od wzbierającego w pomieszczeniu jeziora ognia, tracąc kontrolę nad kierunkiem i szybkością przepływu lawy.
To wystarczyło, by nieokiełznany żywioł wyrwał się spod władzy zaklęcia. Skumulowana energia ognia rozprężyła się gwałtownie, rozchodząc we wszystkie strony falą uderzeniową. Potężne ciśnienie i temperatura wybuchu momentalnie podcięły fundamenty budynku. Kilka pięter, niespodziewanie pozbawionych jakiegokolwiek oparcia, runęło z hukiem w duł. Solidna kamienna rezydencja złożyła się niczym domek z kart, podrywając wysoko w powietrze wielkie ilości pyłu.

*        *        *

        A kiedy kurz opadł, zgliszcza dogasły, lawa stwardniała a powietrze lekko ostygło magini siadła ciężko na kawałku gruzu i odkaszlnęła zalegający w gardle popiół. Szybki wyrzut mocy, skierowany na nadciągające odłamki skalne, kosztował ją dużo sił. Rozmasowała bolące uszy, w których biły teraz równo wszystkie dzwony Valladońskiej katedry. Tak czy inaczej sytuacja wydawała się być opanowana.
- Wygląda na to, że Zatopione Miasto straciło dwa budynki. Zyskało za to wulkan. – Gardenia uśmiechnęła się do swoich myśli. – Przynajmniej na jakiś czas.
Przeniosła wzrok na wojowniczkę mrocznych elfów. Kobieta, tak jak maie, od stóp do głów, pokryta była grubą warstwą szarego popiołu. Poza tym jednak nie wyglądało, by odniosła jakiś uszczerbek.
- Nie podziękowałam ci wcześniej za pomoc, tam na dole. Uznajmy więc, że jesteśmy kwita. – magini odkaszlnęła znowu i oparła głowę na ręce zgiętej w łokciu. Czuła się zupełnie wyssana z energii.
– Jestem Gardenia.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Po niebie szybko przemknął mały, ciemny kształt. Zatoczył ósemkę nad głową maie, zniżył lot i powoli przysiadł na jej ramieniu. Śmierdział trupem. Gardenia momentalnie strząsnęła go ręką, zmuszając do zmiany miejsca siedzenia na wystający kawał skały. Kruk stanął na jednej nodze a drugą podrapał się po głowie. Następnie przechylił bezrozumny łepek i wlepił w Gardenię swoje martwe, pokryte bielmem ślepka. Kobieta zauważyła, że jedno wyraźnie zaczynało mu wypadać z oczodołu. Znak, że zwłoki ptaka były już mocno wyeksploatowane.
- Zapewne niedługo przyleci drugi ptak, żeby go zastąpić. Ten się dosłownie rozkłada w oczach. - pomyślała.
Nie to jednak było teraz najważniejsze.
Pojawienie się opierzonego posłańca nekromanty oznaczało jedno. Licz Megdar chciał, by jak najszybciej powrócono do poszukiwań zaginionej połówki Talizmanu Kolorów. Maie już niejednokrotnie mogła się przekonać co czekało tych, którzy zakłócali czy opóźniali realizację jego planów. W tym stanie raczej nie dałaby rady odeprzeć kolejnej manifestacji jego gniewu.
Gardenia podniosła się na nogi i sięgnęła zaklęciem w stronę wciąż spoglądającego na nią kruka. Skutecznie wydrenowała zwierzaka ze sporej części jego energii, by uzupełnić własne, nadwątlone zapasy.
- To tylko ożywieniec, nie potrzebuje jej aż tyle.
Następnie wzbiła się kilka metrów ponad ziemię, młócąc skrzydłami powietrze. Tam zatrzymała się w miejscu i odwróciła do elfki.
- Władca Doliny Umarłych, Król Licz Megdar, hojnie obdarowuje tych, którzy przysięgną mu lojalność. Z pewnością przydałyby mu się twój miecz i zdolności.
Następnie wykonała powszechny gest pożegnania i udała się na drugi koniec miasta, gdzie miała złożony swój ekwipunek.
Przygotowanie do podróży nie trwało długo i w przeciągu godziny maie ponownie była gotowa przekroczyć granice Zatopionego Miasta. Tym razem kierując się w głąb pustyni.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

- Jestem Ayathell. Cień zdrajców i palec Lolth. Dziękuje ci za pomoc. - widać było ze wznosząca się w powietrzu magini i jej słowa w jakiś sposób oddziaływały na nią. Jednak twarz nie zdradzała jakie uczucia się w niej obudziły.
- Jeżeli Król Licz jest tak potężny jak mówisz i potrafi hojnie wynagradzać swoich sprzymierzeńców to powiedz mi jak mogę mu służyć i co w zamian uzyskam? - osłoniła głowę kapturem przed wstającym porannym słońcem. Niewiele się namyślając i widząc iż Gardenia kieruje się na kraniec zatopionego miasta pobiegła po swojego konia i rzeczy. Szybko oporządziła Lohiduhe i dosiadła go jeszcze wewnątrz budynku. Nisko pochylona nad łękiem opuściła ruinę i skierowała się w stronę gdzie oddaliła się Gardenia. Po kilku minutach dotarła do miejsca gdzie magini właśnie okrywała swoje nagie ciało odzieniem. Po cichu stanęła za jej plecami i odczekała aż się odzieje.
- Piękne ciało. - rzekła do zaskoczonej Gardeni.
- Mówiłaś że Król Licz potrzebuje moich usług. - uśmiechnęła się kwaśno.
- Więc nie pozbędziesz sie mnie nim nie opowiesz mi o swoim władcy i o tym czego odemnie by oczekiwał oraz jakąż to nagroda może mnie obdarować. - zeskoczyła z konia, podeszła do Gardeni i usiadła przednią wprost na piasku.
- Więc słucham bladolica. -
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Odkryła obecność drugiej osoby w chacie, bo zaintrygowały ją odgłosy uderzeń końskich kopyt o wyschniętą, pokrytą piaskiem podłogę. Niedługo potem dotarły do niej pierwsze słowa elfki a zza pleców wyłoniła się jej postać, w długim płaszczu i głębokim kapturze na głowie. Gardenia czujnie zamarła w bezruchu, badając nową sytuację. Zaraz jednak roześmiała się swobodnie, po czym wróciła do zapinania klamry na odpowiedniej długości paska. Upór i determinacja ciemnoskórej wojowniczki do zdobycia mocy zaskoczyły ją. Przypominała teraz magini ją samą jeszcze sprzed kilku dni. Czy to nie dlatego Licz zabrał ją wtedy z pola bitwy? Bo widział jakie pragnienia tak naprawdę nią kierowały?
Kiedy wszystko było gotowe przykucnęła na jednym kolanie obok Ayatell. Lekko podniosła opadającą na jej twarz krawędź kaptura, odsłaniając ją ze spowijającego mroku. Utrzymała długi i przyjemny kontakt z parą blado-niebieskich oczu.
- Gdyby to zależało tylko ode mnie nie pozbywałabym się ciebie przez bardzo długi czas.
Przez głowę przemknęła jej myśl, że mogłaby zapłacić za tą propozycję sztyletem wbitym pod żebra, i że nie boi się tego.
Cofnęła rękę i ognistym śladem narysowała na ziemi kilka znaków, które połączyły się ze sobą ukazując mapę Mrocznych Dolin. W obrębie Doliny Umarłych jaśniejszym punktem zaznaczona była Twierdza Króla Megdara. Maie ominęła ją jednak, wskazując palcem w inne miejsce. Mgliste Bagna.
- Te tereny oraz lasy otaczające Dolinę Umarłych ukrywają w sobie wiele wrogich oddziałów, nazywających siebie Złotym Świtem. Ta organizacja od dawna zakłóca spokój mojego władcy, bezprawnie przekraczając granice ziem i atakując jego sługi. Są wyjątkowo zajadli. Na miejsce jednego rozbitego oddziału pojawia się następny. Swoich członków rekrutują z terenów całej Alaranii. W szeregach Złotego Świtu walczą w większości ludzie, elfy oraz klany centaurów. Wojownicy i magowie. Są wspomagani przez przynajmniej jednego Pradawnego - Złotego Smoka imieniem Naresh.
O drugim, czarny smok, którego znała i jeszcze nie tak dawno wspomagała w walce przeciw oddziałom nekromanty, nie wspomniała. Raczej na pewno opuścił już te okolice, a przynajmniej miała taką nadzieję. Gardenia pokręciła głową, odganiając w głąb umysłu niewygodne obrazy.
- Chcesz, by Król Licz przyjął cię do swojej służby? Udowodnij, że jesteś tego godna. Uderz w jego wroga. Jeśli uda ci odnaleźć obóz Złotego Świtu i usunąć przynajmniej jednego z tamtejszych przywódców z pewnością nie ujdzie to uwadze władcy Doliny Umarłych. A gdy tak się stanie On przyjdzie po ciebie.
Podniosła się z ziemi i przywołał do siebie siedzącego w głębi pomieszczenia kruka. Schowała go za połę kurtki i tam przytrzymała.
- Co będzie twoją nagrodą? Nie wiem. Być może dar, który pozwoliłby ci wydostać się z tych podziemi bez niczyjej pomocy?
Uśmiechnęła się na wspomnienie podróży ku powierzchni z prądem lawy. Jakie jeszcze możliwości dawał podarunek nekromanty, Szczęki Margaora? Nie czekając dłużej maie skumulowała energię, przygotowując się do skoku teleportacyjnego. Co prawda powinna teraz oszczędniej zarządzać siłami i wybrać tradycyjną drogę powietrzną. Nie mogła jednak pozwolić, by elfka ponownie podążyła jej tropem. Gra toczyła się o zbyt wysoką stawkę.

Ciąg dalszy
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Ayathell
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 124
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Mroczny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ayathell »

Powstała z pisaku. Leniwym, delikatnym ruchem dotknęła wierzchem dłoni jej policzek.
- Więc ruszam. - w jej oczach można było dostrzec błysk kiedy zaciągała kaptur. Szybko wskoczyła na Lohiduche i spięła go piętami. Wkrótce po elfce pozostał tylko opadający pył.

Ciąg dalszy
Lit waela lueth waela ragar brorna lueth wund nind, kyorlin elghinn

Lohiduhe kusza samopowtarzalna Dol'xis
Zablokowany

Wróć do „Zatopione Miasto”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości