Szlak ZiółZlecenie na szlaku

Szlak którym podążają druidzi do swoich mieszkań położonych wysoko w górach. Pustelnicy zbierają tu najrzadsze zioła. Ten właśnie szlak jest miejscem gdzie znaleźć można rośliny których poszukują druidzi z innych cześć świata, jednak żaden z nich nie ma odwagi wypuszczać się z wyprawą w te niebezpieczne góry.
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Wszystko w około działo się zdecydowanie za szybko. Teoretycznie bezpośrednie zagrożenie zostało zlikwidowane, aczkolwiek pół-driada nie przejmowała się tym szczególnie. Prawdę mówiąc niebezpieczeństwo w jakim się znajdowała nie było dla niej nawet do końca jasne. Nie miała pojęcia kto jest tu po jej stronie, a kto ma zamiar ją zabić.
Jedno jednak wiedziała - że cokolwiek nie wydarzyło się przed chwilą, w tym momencie była świadkiem próby mordu dokonywanego na przerażonej driadzie. Pomimo faktu, że nie wiedziała nawet, czy jeden ze szkieletów nie uratował jej życia, ani też tym bardziej - co sama może wskórać przeciw mrocznej potędze, był to wystarczający impuls do działania.
Podstawowym problemem był dystans. Nie posiadała żadnej broni zasięgowej, ani tym bardziej magii zdolnej wspomóc odległą kobietę. Niemniej jednak nim zdołała ocenić odległość, już biegła. A trzeba było jej przyznać, że czyniła to ze znaczną szybkością.

Wiatr dmuchający w twarz. Pęd. Czy nie powinien dąć raczej w plecy?

Nagłe uderzenie magii chaosu niemalże zbiło dziewczynę z nóg. Musiała przytrzymać się trawy rękoma i zatrzymać by nie upaść. Nie rozumiała co się dzieje, ale najwyraźniej było to coś pozytywnego. Podmuch wiatru niósł bowiem płaszcz podróżny, w jaki jeszcze nie tak dawno była odziana, zerwawszy go z pół-driady bez najmniejszego problemu. Żywioł tylko w punkcie, w którym się pojawił był na tyle silny, by istotnie stanowić jakąś różnicę dla równowagi istot dwunożnych, aczkolwiek sam fakt nadania wyrzuconemu w górę płaszczowi ogromnej prędkości okazał się być wystarczający. Jako że Carienne poruszała się po linii prostej w stronę szkieletu, również w takim samym kierunku zadziałała jej chaotyczna magia. Nie minęło półtorej sekundy nim ciemnozielona wydęta bryła płaszcza uderzyła w nieumarłego, zmuszając go do cofnięcia się o krok do tyłu i pozbawiając możliwości widzenia. O ile te stworzenia korzystały ze wzroku jak normalne istoty. Tak czy siak ratowało to życie Susan i dawało Cari czas. A nie należała do osób które nie korzystają z nadarzających się okazji.

Gdy kościotrup zdołał zrzucić z siebie płaszcz dziewczyny, ta stała już przed nim, wbijając wypływające z ramion zielone pędy w przesiąknięte mroczną energią stawy. Rozsadzane od środka nekromantyczne wiązania były narażone na nieprawdopodobne przeciążenia, a co za tym idzie nie miały najmniejszych szans się ostać. Szybko szkielet zmienił się w kupkę niegroźnych kości.
Radość tryumfu była jednak dość stonowana, gdyż był to również moment, gdy pół-driada zauważyła pozostałych pięciu nieumarłych i zrozumiała, w co właściwie się wpakowała...
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Susan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Susan »

Susan była wdzięczna za pomoc, której udzieliła jej driada. Jednak nie był to koniec ich kłopotów. Kolejnych 5 kościotrupów już próbowało ją atakować. Tym razem dziewczyna jednak była bardziej czujna i uskoczyła w miarę szybko, tak że nie dosięgnął ją cios szkieleta. Było ich zbyt dużo...
- Hej, zwiewajmy stąd. Sami nie damy im rady. - krzyknęła w stronę driady.
Kątem oka dziewczyna zauważyła jakiś ruch za sobą. Niedaleko dziewczyny stały jeszcze dwie osoby i przyglądały się jej walce z nieumarłymi.
- Może byście tak pomogli? Chcecie pozwolić im nas zabić? - krzyknęła w ich stronę bardzo rozwścieczona.
Złapała driadę za rękę i zaczęła uciekać....
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Carienne jednak nie miała zamiaru uciekać, cofnęła się tylko z Susan odrobinę, zwiększając dystans, jaki dzielił ją od nieumarłych, a potem zdecydowanym ruchem uwolniła się z uścisku dziewczyny.
- Po co uciekać przed przeciwnikiem, który się nigdy nie męczy? - szepnęła, sama do siebie. "Z przyjemnością dopadną nas, gdy nie będziemy się w stanie trzymać na nogach. Czemu jednak nie bronić się, gdy jeszcze mamy przewagę?". Ostatecznie istoty zdawały się być wolniejsze od stąpającej lekko pół-driady i nie posiadały jej zręczności. Najprawdopodobniej była w stanie uniknąć ich pierwszych ataków, zaś dysponując kilkunastoma pędami mogła się nawet posądzać o przewagę liczebną...

Dziewczyna nie wiedziała, skąd bierze się w niej nagła chęć do konfrontacji. Wiedziała natomiast, że dążenie do niej nie jest nielogiczne i nie tylko nie czyni ludziom krzywdy, ale wręcz ją oddala. Nie miała pojęcia, dlaczego się nie boi. Z drugiej strony, dlaczego miałaby się bać czegoś, co już od dawna nie żyje? Obeszła nieumarłych stając na ich lewej flance. Ponieważ część z nich najwyraźniej nadal zamierzało gonić Suzan, dawało jej to więcej niż dogodną pozycję do ataku. Pędy wystrzeliły przed pół-driadę z prędkością nagłej myśli. Będące celem dwa szkielety musiały odebrać to wyjątkowo negatywnie, gdyż wkrótce już zielona śmierć wchodziła przez puste oczodoły i owijając się wokół delikatnych kręgów szyjnych gwałtownie naruszała strukturę istot. Gdyby byli to ludzie całość wyglądałaby z całą pewnością makabrycznie, aczkolwiek w wypadku nieumarłych obserwatorzy musieli nacieszyć się widokiem pękających kręgów i uderzających o ziemię czaszek. Po dokonaniu dekapitacji Carienne natychmiast odskoczyła, znów cofając się o parę metrów i gwarantując sobie bezpieczny dystans. Co ciekawe, ponownie skupiło to na niej uwagę istot.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Comeda
Rasa:
Profesje:

Post autor: Comeda »

Comeda nie miała pojęcia, ile dokładnie czasu zmarnowała, próbując odzyskać kontrolę nad sparaliżowanym ciałem.
Gdy wspólnym wytężeniem umysłu i mięśni, udało jej się jakoś zwalczyć niepożądany efekt, poderwała się gwałtownie z ziemi, bacząc tym razem, aby zachowała w odpowiednim momencie równowagę. Szybko spojrzała się, w stronę grupy szkieletów aby ocenić, w jakiej sytuacji jest zaatakowana nieopodal nich kobieta, po czym zdziwiła się widząc, jak półdriada która ostatnio stała obok niej ze skrzyżowanymi rękoma, znajduję się obecnie w połowie drogi do atakujących. Paraliż tak pochłonął jej uwagę, że przez tamte kilka momentów, zupełnie straciła poczucie czasu. Niemniej jednak uwolniła się, i zdążywszy rozpoznać nową sytuację przyjęła postawę, która pozwala na skupieniu w sobie znacznej części mocy, by mogła następnie rzucić jedno z bardziej skomplikowanych zaklęć, które ćwiczyła podczas pobytu w wiosce. Zamknęła oczy...

Zaczęła teraz działać z maksymalnym skupieniem. Podczas inkantowania tego czaru, najzbędniejszym działaniem była szybkość, bo nie pozwalała ona dokładnie wyodrębnić odpowiedniej ilości mocy, z pojedynczych komórek ciała. Z powodu takiego, iż ból, będący jednym ze skutków otrzymania obrażeń fizycznych, uniemożliwiał jej z początku odrzucenie wszystkich pozostałych myśli, cały proces przygotowania umysłu do rzucenia zaklęcia, przedłużył się o jedną chwilę...

W tym samym czasie, kiedy poczęła gromadzić już ową moc, biegnąca w stronę kościotrupów kobieta, zdążyła rozpocząć z nimi walkę...
Od tej chwili Comeda popadła w trans.


Mijały sekundy. Poczuła nieznaczne skupienie energii w okolicy brzucha. Trwanie w takim stanie egzystencji, było równoznaczne z odrzuceniem wszystkich materialnych zmysłów, toteż nie była w stanie ocenić, w jak niebezpiecznym położeniu mogłaby się znalaźć, gdyby owe istoty obrałyby ją sobie za cel..
Po kolejnych chwilach, trwających dla niej o wiele dłużej, wyczuła już zadowalającą ilość energii, która wypełniała teraz cały jej korpus. Teraz miała przed sobą najtrudniejsze zadanie:

-Musiała bowiem połączyć swego ducha z zebranym skupiskiem mocy, aby po jej uwolnieniu, przejąć kontrolę nad zaklęciem. W ten sposób miałaby możliwość obrania najszybszej drogi, doprowadzając swój czar do celu. Natomiast żeby po trafieniu, jej dusza mogła bezpiecznie wrócić do ciała, miała za zadanie zjednoczyć ją ze swą aurą, która ściągnęłaby jej jestestwo do pierwotnego położenia. Ta część planu była dla niej trudna, ze względu na jej stopień pogłębienia wiedzy o dziedzinie ducha. Nie mniej jednak, postanowiła wprowadzić swój plan w życie....

Comedzie wyszedł plan tylko w połowię. Zwalniając energię ze swojego ciała, nakierowała ją na szkielety, szykujące się teraz do ataku na driadę, która dopiero co od nich odskoczyła, zaraz przed tym, jak zniszczyła dwa z nich. Zaraz po nakierowaniu, jej dusza powróciła do bytu materialnego, a moc, chwilę po tym przeleciała nad głowami nekronów uderzając w skaliste podłoże, osiem metrów za nimi. Nie zniszczyła ona żadnego z nich, za to eksplozja siły, rzuciła nimi jak szmacianymi lalkami, zaburzając w nich przebieg energii.. Zgodnie z nauką druida, który udzielał praktyk niemej elfce, uderzenie tej fazy siły, na pewien czas paraliżowało wszystkie dosięgnięte istoty....
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Carienne zdawała sobie sprawę, że nie idzie jej źle i, wraz z faktem, iż nie pozostało na placu boju wielu nekrotycznych wojowników, miała szanse by zwyciężyć.

Do chwili, gdy potężna magiczna siła cisnęła nią do tyłu. Była niewiele cięższa od szkieletów i nie chciała nawet myśleć, co by się stało gdyby elfka trafiła wedle swojego zamiaru w cel, osiem metrów bliżej. Poczuła mocarne uderzenie ziemi, oraz obecność zdzierających i przecinających skórę kamieni i korzeni.

Nie posiadającym miękkiego ciała szkieletom upadek nie mógł wiele zaszkodzić, niemniej jednak dziewczyna nie była nawet pewna czy ma wszystkie kości w całości. Najgorszy w tym wszystkim był paraliż. Cari podejrzewała kto "ponownie postanowił ją zabić" i nie była pewna, czy pocisk rzeczywiście był wycelowany w szkielety. Niemniej jednak jedno wydawało się bardzo prawdopodobne - mroczna magia nieumarłych szybciej pozwoli dojść im do siebie, niż jej mięśnie zdołają przezwyciężyć okrutnie bolesne zwiotczenie. Mogła wyłącznie patrzeć na rosnącą pod sobą ciemnoczerwoną plamę i czekać na zgubę ze strony chwilowo niedysponowanych sługusów zła. Lub tajemniczej elfki.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Awatar użytkownika
Dwayne
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dwayne »

Dwayne obudził się z moralnego odrętwienia i przeklną wyjątkowo szpetnie w jakimś zagranicznym języku. Nie miał ochoty podchodzić choćby na metr do nieumarłych, nawet pomimo tego, że były sparaliżowane, choć o tym nie wiedział, dlatego czuł powoli nasycającą się w nim złość. Widział wyraźnie mocną aurę Susan i zmysłem magicznym wyczuwał niezbędne elementy, które wskazywały, że posiadaczka tej aury umie używać magii. To dlaczego, do ciężkiej choroby, tego nie używała? Przyszło mu do głowy, że pewnie może mieć dobry powód, żeby tego nie robić, jednak jakoś nie chciał tej myśli akceptować. Przynajmniej nieznajoma elfka próbowała walczyć.
Szczęściem, Dwayne posiadał naturalną zdolność do używania magii, a dokładniej używał magii intuicyjnej. Złość pozwoliła na to, by magia wyzwoliła się. Można było wyczuć jak zaczyna działać Krąg Materii, dziedzina struktur, przez którą pozostałe kościotrupy rozłożyły się na czynniki pierwsze. To było chyba na tyle. Bez żadnych wybuchów, krzyków, jakiegokolwiek dźwięku. Osoby wyczulone na magię pewnie wyczuły dziwaczną falę mocy.
Po wrogach zostało jedynie trochę kości i pyłu.
Złość szybko upuściła Dwayna - skoro nie było już zagrożenia, mógł spokojnie rozeznać się w sytuacji. Pierwsze co zrobił, to doszedł do Cari i, jakby niepewnie, kucnął przy niej, odwracając ją na plecy i układając ręce wzdłuż ciała. Spojrzał nieszczęśliwie w stronę Susan, a potem Comedy. Co teraz?
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Carienne powoli dochodziła do siebie. Oddychała ciężko, ale było to najprawdopodobniej efektem ogólnego osłabionego stanu, gdyż nie towarzyszyły temu odgłosy mogące świadczyć o uszkodzeniu płuc. Pomimo uderzenia o twarde skały głowa pół-driady zdawała się nadal stanowić jednolitą bryłę. Problemem mogły okazać się natomiast plecy, w które postanowiły wbić się dziesiątki małych, ostrych kamieni. Rana byłą zanieczyszczona ziemią. Trochę poniżej łopatki natomiast utkwił długa, rozgałęziająca się nieznacznie gałązka. Podczas konfrontacji z dziewczyną uległa złamaniu, niemniej jednak fragment nadal tkwił w ranie, która silnie krwawiła.

Kości Cari zdawały się być nienaruszone, choć było zbyt wcześnie by o tym wyrokować. Aczkolwiek sam upływ krwi mógł się okazać niezwykle niebezpieczny. Tymczasem zaś dziewczyna zaczęła się uspokajać i przestała miotać na boki chaotycznym spojrzeniem. Najwyraźniej rozumiała, że osoba, która w tym momencie przy niej była nie posiadała, przynajmniej na ten moment, zamiaru zamordowania jej. Wbiła w Dwayene'a spojrzenie błękitnych jak wiosenne niebo oczu i spróbowała się lekko uśmiechnąć, nadając temu spotkaniu pozory "towarzyskiego".
- Cześc - wyszeptała słabym głosem - Jestem Cari.

Z pewnością efekt byłby o wiele bardziej pozytywny, gdyby nie istniało ryzyko, że umrze mu na rękach. Inna rzecz, że przynajmniej dzięki temu poinformowała go, kogo będzie musiał w takim wypadku pochować. Choć dziewczyna o tym nie myślała, było to dosyć praktyczne.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Awatar użytkownika
Dwayne
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dwayne »

- Bardzo mi miło - zapewnił Dwayne kiwając głową. - Śmiem zauważyć, że się oberwało, panience - powiedział, jakby sama tego nie zauważyła. Jak dawno już nie patrzył w tak niezwykłe, niebieskie oczęta... Cóż, szczerze powiedziawszy, od dawna nie patrzył się w nic innego, jak w dno kufla po piwie. Cóż, takie życie...
Nagle drgnął, jakby zaskoczony. To jakaś myśl z przeszłości go złapała. Nie tak dawno znów temu stracił pamięć, uderzając głową o coś twardego. Teraz od czasu do czasu wspomnienia atakują jego umysł, starając się wrócić na właściwe miejsca.
Myśl ta, wyglądała tak: ktoś na niego patrzył. Kobieta. Miała piękne, niebieskie oczy, uśmiechnęła się i pocałowała go w policzek. Mówiła coś, jednak... Dwayne jakoś stracił koncentrację i myśl rozwiała się, pozostawiając go samego wraz z tą paskudnie, uporczywą myślą, że nie ma pojęcia o co chodzi. Może to była jego żona? Może siostra, może nawet córka, choć wątpił. Ach! ten przeklęte wspomnienia...
Jednak teraz miał ważniejsze rzeczy do roboty.
- Hmm. Z szybszego pulsu panienki aury, mogę wyciągnąć wnioski, że znasz magię Życia, choć nie znam sposobu użycia magii. Proszę się nie martwić. Na sali mamy jeszcze dwie osoby, przez których moc aur zaczyna mnie boleć głowa... - zerknął na Susan. W jej aurze były śladowe ilości magii Życia, jednak nie był pewien, czy umie ona leczyć i uzdrawiać. Z kolei aura Comeda była bardzo obfita, pulsowała magicznymi zdolnościami, ale nic z tego, co by mogło się przydać w chwili aktualnej. Choć oczywiście mógł się mylić. Nie jemu dane było wiedzieć, co kto potrafi dokładnie wyczyniać z magią. Jednak na razie miał nadzieję, że ktoś przynajmniej zna się na zwyczajnej medycynie...
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Głos Dwayne'a działał na Carienne uspokajająco. Zdawał się bowiem trzymać sytuację pod kontrolą, mówić, że niebezpieczeństwo już minęło. Kiedy jednak przypomniał, że w pobliżu znajdują się jeszcze dwie osoby, na twarz dziewczyny wstąpił wyraźny niepokój, i nawet - działając wbrew rozsądkowi i własnemu zdrowiu - spróbowała się obrócić by dojrzeć stanowiącą zagrożenia istotę. Nie udało się jej to jednak, toteż wbiła spojrzenie z powrotem w mężczyznę. Tym razem w błękicie oczu mógł dostrzec nutkę strachu.
- Ta dziwna, obłąkana elfka nadal tu jest? - zapytała, nim zdążyła się ugryźć w język. Ostatecznie jej rozmówca mógł być jakimś jej znajomym, o równie destrukcyjnych skłonnościach. Nie wyglądał jednak na takiego, toteż postanowiła mu na chwilę zaufać. Władza w kończynach zaczynała jej już wracać, więc spróbowała zmusić porastającą ją roślinność do wniknięcia z powrotem pod skórę. Ze zdziwieniem stwierdziła, że owa już dawno zdołała to uczynić. Nie miała teraz jednak czasu, by rozważać, dlaczego tak się stało. Ból i oblewająca plecy krew stanowiła trudne do przeoczenia odwrócenie uwagi.

Zauważywszy, że mężczyzna najwyraźniej nie ma pojęcia co robić, zaczęła wydawać instrukcje.
- Podaj mi mój płaszcz. Powinien leżeć gdzieś blisko, odrzucony przez tą eksplozję. Nada się do zatamowania krwawienia. - jej głos zdradzał skupienie. Brzmiała jak medyk w swoim żywiole.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Susan
Rasa:
Profesje:

Post autor: Susan »

Susan oddychała ciężko. Była wdzięczna swoim wybawcom za ratunek.
- Dziękuję wam bardzo za pomoc. Nie wiem co bym bez was zrobiła. Zapewne byłabym już martwa. - powiedziała dziewczyna opatrując ranę w nodze. Pewnie, przez jakiś okres czasu nie będzie mogła chodzić, aby rana się zasklepiła.
- Jestem Susan, jestem Krydianą, miło mi was poznać. - przedstawiła się uprzejmie, spoglądając na wybawców. Była wśród nich driada, człowiek i elfka. Co tu robili?
- Przepraszam, bardzo ale nie zapytałam co tu robicie... Szukacie przygód, czy może krótki spacerek? Długo się znacie i czy znacie te okolice? - takie pytania kłębiły się w głowie Susan, miała ich znacznie więcej, ale nie wszystko naraz, powolutku.
Czyżby to zbieg okoliczności, że na nich wpadła, czy może przeznaczenie?
Awatar użytkownika
Dwayne
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dwayne »

Podrapał się po brodzie, jakby nad czymś rozmyślał.
- Obłąkana elfka? - zdziwił się, ale zaraz i uśmiechnął ukazując krzywe zęby. - Taaa... Jest tu, trudno zaprzeczyć. Z nią chyba też nie najlepiej. Zaklęcie jej nie wyszło, czy coś, i jeszcze to poprzednie uderzenie kijem też jej dobrze nie zrobiło - wyjaśnił. Wstał i przez chwilę rozglądał się w poszukiwaniu płaszcza.
Wtedy też zaczęła mówić Susan. Uprzejmie wysłuchał jej i przez chwilę nic nie mówił, tylko kręcił się w koło, aż w końcu znalazł płaszcz. Podniósł go i podszedł z powrotem do Cari.
- Ktoś mnie ogłuszył, wpakował do wozu z sianem, a wóz wyjechał poza miasto. Kiedy się obudziłem, byłem już w tych okolicach. Woźnica uraczył mnie napitkiem alkoholowym, po czym zszedłem z wozu. I proszę. Wpakowałem się w niezłą jadę - wytłumaczył mamrocząc, podając odzienie najbardziej poszkodowanej.
- Odpowiadając dalej: nie, nikogo tu nie znam, nie, nie zam tych okolic i tak nawiasem mówiąc, chętnie wrócił bym do domu - powiedział myśląc o swojej kwaterze w gospodzie, gdzie nie czekało go zupełnie nic, poza czynszem do spłacenia - ale nie mam pojęcia gdzie jestem.
Popatrzył na Susan. Potem popatrzył na nią jeszcze raz, tyle, że teraz spróbował patrzeć zmysłem magicznym. Wcześniej jakoś nie miał czasu na przyglądanie się jej dokładniej.
Zapach był dziwaczny. Taki niby kwiatowy, ale jeszcze nigdy nie czuł czegoś takiego. Pewnie dlatego, że pierwszy raz w życiu stykał się z Krydianką. Była giętka i gładka, co mówi samo za siebie. Łagodna i gorzka. Czyli w sumie mocny charakter...Kolor cyny i poświata szafirowa. Czyli, generalnie rzecz biorąc, było dobrze. Uśmiechnął się do niej.
- Jak noga? - spytał.
Comeda
Rasa:
Profesje:

Post autor: Comeda »

Comeda przebudziła się z letargu. Zajęło jej to moment, ponieważ stopniowo musiała spoić swojego ducha ze zmysłami stanu materialnego. W każdym bądź razie otworzyła oczy, i spojrzawszy się w miejsce w którym stali przeciwnicy, chciała ocenić, jakie szkody zdołała im zadać...

Widok ją zaskoczył. Nie było żadnych ożywieńców. Zaiste, nie była przygotowana na taką ewentualność. Kąciki jej ust zaczęły rozciągać się w lekkim uśmiechu...

....A potem ujrzała driadę.

Uśmiech znikł, podobnie jak i wzniosła myśl, która przez tą krótką chwilę była powodem do osobistej dumy. Serce zabiło jej mocno, a gdzieś w okolicy żołądka, coś podskoczyło do góry. Nie przewidziała bowiem takiego zakończenia. Chciała ochronić te istnienia od niebezpieczeństwa, a okazało się, że to ona wyrządziła im największą szkodę. Nie mogła dopuścić tego do świadomości..

Leżąca w kałuży krwi kobieta, obok niej nieznajomy, który zdawał się jej pomagać...
..A wszystko przez nią.

Nie minął moment, gdy natychmiast zaczęła działać. Nie wiedziała, czy jeszcze żyję, ale poczucie winy wraz z koniecznością zmusiło ją do biegu. Właściwie, to się nie opierała. Wręcz przeciwnie, miała teraz obowiązek się nią zająć.. Dlatego więc biegła tak szybko, jak tylko mogła, pomijając fakt, że dzierżyła już duże brzemię zmęczenia fizycznego, i duchowego. Nowa sytuacja spowodowała uwolnienie pokładów energii, jaką w sobie jeszcze miała... W trakcie biegu spadł jej kaptur z głowy, które uwolnił nieprzeciętnie długie włosy, które z kolei zaczęły się za nią swobodnie unosić...

Gdy w końcu dotarła na miejsce, wielka ulga rozwiała jej wątpliwości. Driada jeszcze żyła, miała więc szansę ją uratować. Wyciągnęła z torby mieszek wypełniony różnego rodzaju medykamentami, których produkcję, przeprowadzali druidzcy alchemicy. Otrzymała go na drogę w razie, gdy będzie miała jakiś wypadek..

Przez chwilę, w jej głowię nasunęła się myśl o poszkodowanej. Z pewnością będzie długo nienawidziła elfki za to, co jej zrobiła, lecz najpierw trzeba było ją uratować, żeby w ogóle miała szansę jeszcze cokolwiek odczuwać. Bowiem, gdyby umarła, byłaby to jej pierwsza ofiara, czego nie mogła by sobie wybaczyć...

Spojrzała się następnie w stronę nieznajomego, przekazując mu myśl, która zawierała w sobie intencje druidki, oraz proźbę, aby spróbował jej to jakoś wytłumaczyć. W kolejnej chwili, zaczęła przygotowywać podstawowe maści znieczulające, niezbędne do dalszych działań...
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Tymczasem zaś Carienne wzięła swój płaszcz z ręki Dwayne'a cicho dziękując. Trochę zdziwiło ją, że ów nie postanowił jej w żaden sposób pomóc, tylko zajął się rozmową z Susan. No, ale nie miała powodów by liczyć na jego życzliwość. Usiadła i otarła plecy miękką powierzchnią odzienia, po czym przyjrzała się im krytycznym spojrzeniem. Sprawa nie wyglądała najgorzej. Krew była ciemna i wypływała wolno, więc można było założyć, że żadna tętnica nie została naruszona, a pół-driada może zakładać opatrunek na spokojnie. Poprosiła mężczyznę o odrobinę wody, do przemycia rany. Ów zdołał zamiast tego użyczyć jej alkoholu, który tym bardziej nadawał się do odkażania.

Po chwili obrażenia zostały już oczyszczone, małe kamienie spłukane i zrzucone na ziemię, zaś samo krwawienie ciasno obwiązane płaszczem i zatamowane. Ruchy dziewczyny były w tej mierze pewne i precyzyjne, toteż szybko robota była skończona.

Pół-driada podniosła się, lekko wspierając się na Dwaynie - nie było to łatwe, ale trzymała pion. Chciała przede wszystkim odsunąć się od "obłąkanej elfki", która właśnie dołączyła do znajdującej się przy trupach trójki. Wysoki człowiek stanowił wręcz wymarzoną zasłonę.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Awatar użytkownika
Dwayne
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dwayne »

Lekko skonsternowany Dwane stał pomiędzy Cari a Comedą próbując się uśmiechać, co wychodziło dość niezręcznie, bo i sytuacja dość niezręczno-dziwaczna.
- Jak rozumiem, zaszło tu nam pewne nieporozumienie... Mam nadzieję, że sobie z nim poradzimy - powiedział siąkając nosem. Wyciągnął zmaltretowaną przez czas chustkę do nosa w kratkę i wytarł nos, zastanawiając się jednocześnie, na co może mieć uczulenie. Miał nadzieję, że nie na pyłki, bo tego cholerstwa tu pod dostatkiem, a on nie chciałby chodzić zasmarkany, delikatnie mówiąc, przez cały czas w okresie pylenia. Schował chustkę do kieszeni płaszcza i pojednawczo uniósł ręce do góry.
- Otrzymawszy przekaz od szanownej elfki, jestem w stanie stwierdzić, że jej celem zatrzymania nas, a raczej ciebie, bo ja przybyłem nieco później - wyjaśnił prędko - wcale nie było unicestwienie wszystkich dookoła. Dufam również, iż wymierzone zaklęcie wcale nie miał uszkodzić panienki Cari... prawda? - Poszukał potwierdzenia patrząc na Comede. Odwrócił wzrok na pół-driadę, podtrzymując ją ostrożnie. Miał wrażenie, że jego grube, szorstkie palce zaraz połamią jej, wyglądające dość cienko, a przynajmniej porównując do szerokich Dwayna, ramion.
- Przekaz telepatyczny był dość prosty - dostałem pytanie o towarzyszenie elfce w jakiejś tam wyprawie do jakiegoś tam nieznajomego, od którego pewnie czas temu dostała jakiś tam list - wyjaśnił.
Comeda
Rasa:
Profesje:

Post autor: Comeda »

Zgodnie z przewidywaniem Comedy, kobieta na jej widok schowała się za nieznajomym, szukając ochrony. Wtedy to odezwał się ten człowiek tłumacząc wystraszonej niewieście, zaistniałą sytuację. Następnie spojrzał on na Comedę. Kiwnęła w milczeniu głową, potwierdzając jego słowa. Nie miała zamiaru zranić kobiety. Aby pozyskać choć trochę jej zaufania, zbliżyła się do niej powoli o kilka kroków, po czym oddała lekki ukłon, w geście przepraszającym, próbując przesłać jej przyjazny uśmiech, choć w ogóle jej to nie wyszło. Następnie przekazała kobiecie myśl, iż posiada przy sobie bardziej konwencjonalne środki lecznicze, oraz żeby zaufała jej na tyle żeby dała sobie pomóc, bowiem obeznana jest na pierwszej pomocy. Potem wysłała jeszcze jedną, która zawierała w sobie pełne imię elfki. Teraz czekała na rozwój sytuacji. miała nadzieję, że wszystko się w miarę rozsądnie zakończy.
Awatar użytkownika
Cari
Szukający drogi
Posty: 26
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Pół driada
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cari »

Carienne spokojnie wysłuchała obronnej mowy Dwayne'a na rzecz Comedy. Nie wyglądała jednak na zbyt przekonaną jego słowami.
- Och, ja też chcąc zaprosić kogoś na wyprawę próbuję stworzyć mu pod stopami eksplozję. - powiedziała dziewczyna nie kryjąc ironii. Na miejscu byłby tu ironicznie perfidny uśmiech i jakaś kontynuacja, aczkolwiek na bladej z upływu krwi i osłabienia twarzy nie wyglądałby on dobrze, toteż Cari nawet nie próbowała.

Jakby podświadomie jej uścisk na ramionach mężczyzny zacieśnił się, gdy elfka podeszła bliżej. Gdy przesłała jej myśl, dziewczyna była nadal dość zaskoczona formą komunikacji, aczkolwiek tym razem z początkowego szoku otrząsnęła się znacznie szybciej i zdołała zdobyć się na sensowną odpowiedź.
- Znasz się na różnicach w działaniu takich specyfików na różnych rasach? - zapytała i nie czekając na odpowiedź sama jej udzieliła - Raczej nie. A ta rana powinna się już dobrze zagoić. - istotnie na to się zanosiło, a pół-driada wolała nie ryzykować z dziwaczną chemią bez wyraźnej potrzeby. Potem jednak jej ton złagodniał, nie umiała długo trzymać urazy, a i Comeda wyglądała istotnie na zmartwioną. Nie zaś na ogarniętą morderczym szałem. - Wystarczy, jeśli będziesz po prostu bardziej uważać. - powiedziała, próbując się nieznacznie uśmiechnąć.
Przyzwyczajamy się do krwi
Odzwyczajamy od cierpienia
Po latach powie o nas ktoś:
Ludzie z żelaza i kamienia!
Zablokowany

Wróć do „Szlak Ziół”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości