Meot[Skryte nocą uliczki] Kolejne skrzyżowanie

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Palonea
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadła anielica
Profesje:
Kontakt:

[Skryte nocą uliczki] Kolejne skrzyżowanie

Post autor: Palonea »

Miasto Meot zawsze budziło w Palonei pewien rodzaj nostalgii. Ludzie mieszkający tutaj wnosili wysokie budowle, jakby pragnęli wspiąć się po kolejnych kondygnacjach do niebiańskich domostw, a przynajmniej zbliżyć się do owych. "W górę wciąż". Na ziemi zaś pozostawali ci, którym najbliżej było niebiańskiej łaski. Upadła anielica zbliżyła się do siedzącego pod drewnianym sklepieniem starego, zubożałego mężczyznę z bielmem na oczach. Pochyliła się i wrzuciła do stojącej pod jego bosymi stopami miski srebrny krążek. Starzec spojrzał prosto na nią i uśmiechnął się. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Palonea odwzajemniła ten znak. "W podniebnym mieście korzenie przeżarte są cieniem".
        Zbliżyła się do odrzwi domu mieszkalnego i przyjrzała się stalowemu zamkowi. Nawet gdyby go otworzyła, zmuszona byłaby przebyć całą klatkę schodową, aby dotrzeć do swego celu. Zamiast tego zgrabnym ruchem wskoczyła na framugę okna, utrzymując się łatwo i bezgłośnie dzięki równowadze zdobytej po wielu lotach i wielu upadkach. ”W górę wciąż”. Wzrok „ślepego” obserwatora podnosił się powoli. Odziana w czerń, wspinająca się po ścianie kobieta nie była czymś, co byłoby dla niego nadzwyczajnym widokiem. Biorąc pod uwagę charakter jego pracy, nadzwyczaj często widywał zabójców. W kobiecie wyjątkowe było jednak to, że o nim wiedziała. A to mogło oznaczać, że powinien do niej czuć szacunek bądź strach. Najpewniej oba po trochu.
        Okno nie było szczególnie zabezpieczone. Jedynie drewno stało pomiędzy ciemnościami nocy, a domowym zaciszem. Palonea przybliżyła ucho do szczeliny. Charakterystyczny warkot. Psi przyjaciel, tak bardzo umiłowany, otworzy niewinnej duszy bramy ku niebu. Anielica wyjęła szerszy, solidniejszy nóż i z jego pomocą wyważyła okno. Doświadczoną w tym była na tyle, aby chrapanie opiekuńczego zwierza całkowicie zagłuszyło hałas. Cicho niczym liść opadła na drewnianą podłogę i rozejrzała się. Sypialnia była dosyć skromnie urządzona, niewielkie łoże, tanie dywany, bram ozdób. ”Kolejny drogowskaz”. Na stoliku obok dostrzegła przewiązaną wstążką butelkę wina, wyraźnie nie zakupioną osobiście. Nie mogąc się powstrzymać, zgarnęła ją i schowała w swym nadzwyczaj pojemnym odzieniu, upewniając się, iż nie upadnie. Następnie powolnymi krokami ruszyła ku łożu.
        Nie mogła iść cicho jak kot – musiała ciszej. Minęła rozłożonego na podłodze psa i pochyliła się nad śpiącą kobietą. Jasne włosy, twarz obmyta spokojem, dłonie spaczone wysiłkiem. Niewinny sen – ostateczny drogowskaz. Palonea wyciągnęła sztylet i precyzyjnie nacięła szyję, aby kobieta nie poznała nawet, iż umarła.
- Spoczywaj w niewinnej krwi, duszo niepohańbiona, a otworzy Pan ci drzwi, weźmie w swoje ramiona. Razem aż do końca dni, odebrane Piekło ci – nuciła cicho, a krew kobiety rozjarzyła się blaskiem. Dobyła szklanej fiolki i umieściła w niej skroploną, niewinną duszę. Łza spłynęła jej po policzku.
        Pośpiesznie schowała bezcenny skarb i biegiem ruszyła do okna, które poprowadziłoby ją na dach uliczki. Pies zbudził się bowiem chwilę po tym, jak w powietrzu dało się wyczuć zapach krwi. Goniona jego szczekaniem, Palonea wyskoczyła z budynku, wylądowała zgrabnie na ceglanej posadzce. Powoli zaczęła się oddalać, trzymając dłoń nad sercem – tam, gdzie skryta była czysta dusza. ”Kolejny anioł do życia gotów, należy uczcić jasną noc”.
Cadwallader
Rasa:
Profesje:

Post autor: Cadwallader »

Początki... Nie były łatwe.
Przyzwyczajony od samego początku do towarzystwa swoich braci nie miał wielkiego talentu do utrzymywania się samemu. Gdy uwolnił swoje oczy, przez jakiś czas zajmował się tropieniem tych, którzy napadli na jego drużynę, jednak przez fascynację światem zewnętrznym zbyt często się rozpraszał i nie dopadł nawet połowy, gdy zrezygnował z pogoni. Nawet nie czuł już wtedy chęci zemsty. Robił to... gdyż niczego innego nie umiał.
Długi czas zajęło mu nie wpatrywanie się nieustannie w nowo zobaczone osoby, gdyż zwracał tym na siebie niepotrzebną uwagę. A listy gończe wiedziały o jego wyglądzie więcej niż on sam.
Nie mając wielkiego wyboru, zajął się pracą najemniczą. Jak odkrył, popyt na ludzi zajmujących się czarną robotą nigdy nie spadł. Wiedziony ciekawością zaciągnął się do ochrony łodzi handlowych, przewożących towary wzdłuż i wszerz Alaranii, korzystając z systemu rzek. Nie była to uporczywa robota, a choć kupcy ponad życie cenili swoje pieniądze, nie szczędzili ich dla ochrony swoich dóbr. Przestali też ścierać złoto z monet, gdy zażądał, by zapłatę odliczać przy nim.
Po kilku miesiącach wędrówek z miejsca na miejsce, jako swój port zejścia wybrał doki w mieście Meot. Z tego, co usłyszał wśród podróżnych, którzy niekiedy łapali się na tanie przewozy regionalne, Meot jako jedno z niewielu miast nie uznawało pomniejszych listów gończych z reszty kontynentu, przez co Cad nie musiał obawiać się ścigania przez organy prawa.
Zabrał broń i pieniądze, po czym, pożegnawszy sternika, przeszedł po opuszczonej desce na ląd.
Tylko postawił stopę na kamiennej podstawie, przystanął, odchyliwszy głowę do tyłu. Lustrował wysokie budowle miasta od jaśniejących od słońca szczytów, po skryte w półmroku fundamenty.
- Gdyby się zechciało, można by stamtąd obejrzeć kawał terenu dookoła - usłyszał za sobą. Słuch go nie zawiódł, gdyż obrócił się twarzą od razu w stronę siedzącego na ziemi starca. Zadrżał, spoglądając w jego wybielałe oczy. Nie życzył nikomu utraty wzroku.
- Dziwi mnie, że nikt stamtąd nie skacze - odpowiedział po chwili zamyślenia.
- Skaczą, a jakże, skaczą - odparł mu starzec, irytująco dokładnie spoglądając tam, gdzie Cadel postawił stopę. - Przekleństwem tego miasta jest to, że każdy spogląda pod swoje stopy, zamiast obserwować niebiosa. Ty tego jednak nie robisz.
- Nie jestem stąd - przyznał, marszcząc lekko brwi. Chyba jednak widział więcej, niż wskazywałby na to jego wygląd.
- Z tego miasta, czy miałeś na myśli coś innego? - Ubogi o kilka zębów uśmiech wstąpił na twarz siedzącego. Cad uśmiechnął się na to, po czym bez słowa ruszył wgłąb miasta.
Nie minęło jednak długo, gdy przypomniał sobie usłyszane słowa. Jak na komendę, jego ucho wychwyciło rodzaj rumoru, gdzieś nad nim. Słuchając instynktu usunął się z drogi, chowając się pod jeden z drewnianych daszków. Nie minęła sekunda, a usłyszał ciche cmoknięcie, jak gdyby ktoś upuścił na dach kromkę chleba, która na dodatek od razu zaczęła się oddalać. Przeczucie mówiło mu, że nie powinien tego sprawdzać, tylko iść dalej. Problem był taki, iż nie lubił ulegać zdrowemu rozsądkowi.
Podskoczył, łapiąc za wystającą belkę daszku, po czym podciągnął się do góry, stając na równych nogach dachu budynku. Bardziej polegając na słuchu niż na oczach, odwrócił się w stronę oddalającej się już kobiety. Ponownie nawiedziło go to niemiłe przeczucie, i tym razem nie był taki pewien swoich racji. Zaryzykował jednak, ruszając niespiesznie śladami źródła jego ciekawości.
Awatar użytkownika
Palonea
Błądzący na granicy światów
Posty: 17
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Upadła anielica
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Palonea »

Osoba o wyczulonych zmysłach, krystalicznej pamięci oraz odpowiednim nastawieniu zawsze zdoła się odnaleźć w każdym mieście. Odrobina inicjatywy zdecydowanie nie stała na przeszkodzie. Palonea w Meot bywała już wcześniej, dwakroć jako anielica, trzykroć jako upadła. O ile dwie pierwsze wizyty przynosiły ze sobą jedynie kres drogi tych, którzy nie byli jeszcze na niego gotowi, o tyle pozostałe zaowocowały pożytkiem doczesnym.
        Palonea po chwili wędrówki stanęła naprzeciwko dobrze jej znanego okna. Wydobyła nóż, podrzuciła nim, chwyciła i cisnęła w drewnianą ramę. Stal wbiła się z charakterystycznym, przenikającym ucho dźwiękiem. Piekielna stała na dachówce dłuższą chwilę, aż w końcu straciła cierpliwość. Rozpędziła się i zgrabnie przeskoczyła przez uliczną przepaść, lądując na parapecie poniższego okna, o mało przy tym go nie tłukąc. Oparła stopę o ozdobnych ornamentach przylegających do ściany i podciągnęła się do tego właściwego okna. Zabrała swą własność i bez większego trudu otworzyła je. Wskoczyła do środka równie cicho, co poprzednio.
        W pokoju, w którym się znalazła było ciemno. Palonea jednakże dostatecznie dobrze pamiętała wnętrze, aby bez trudu się odnaleźć. Podeszła do znajdującego się w kącie stolika i wymacała świecę oraz krzesiwo. Jak zwykle na swoim miejscu. Prędko rozpaliła ogień, który spełzł na knot. Odstawiła krzesiwo, uniosła kaganek i ruszyła ku drewnianym drzwiom. Otworzyła je i rozejrzała się. Dosyć sporych rozmiarów mieszkanie Węża w nocy zazwyczaj nie pozostawało skryte mrokiem. Podarowana przez wolę losu podła przypadłość zabiła w nim miłośnika światła słonecznego, tak przyjaznego dla zwykłych ludzi, a uczyniła go bratem nocy, która to stała się dla niego niczym dzień. Wąż nie był człowiekiem ceniącym sobie spokojne życie. W przeciwnym wypadku Palonea najpewniej nie miałaby szansy się z nim zapoznać.
- Gadzie parszywy? – zawołała upadła, rezygnując z pomysłu zaskoczenia go. Niepokój wziął górę nad chęcią zabawy. ”Może oddał się swym żądzą i poszukuje teraz ich ukojenia?”
        Palonea zeszła na dolne piętro, lecz i tu nikogo nie było. Wszystko wyglądało nazbyt… czysto. O tej porze w mieszkaniu Węża zazwyczaj panował większy bałagan, związany z zapraszanymi przez niego gośćmi rozmaitych temperamentów. Upadła poszukała w księdze, którą co dzień odczytuje wspomnień związanych z tym budynkiem. Szybko odnalazła coś istotnego. Zachodnia ściana. Sięgająca dalej niż powinna. Podeszła do ściany, na której wisiał obraz przedstawiający rozległe połacie pustyni Nanher – ojczyzny Węża. Chwyciła jego ramę i pociągnęła. Nic się nie stało, dlatego spróbowała z drugiej strony. Tym razem wraz z obrazem odsunął się niewielki kawałek ściany, ukazując schody prowadzące na górę.
        Zdecydowała jednak, że zdecydowanie nie chce się w to mieszać. Miała mnóstwo innych znajomości w całym mieście. Wyszła oknem i pośpiesznie się oddaliła.

Ciąg dalszy: Palonea
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości