MeotMiasto spowite trucizną cz.II - Kuferek

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Nic nie odpowiedział Lynessie, między innymi dlatego, że, gdy chciał się za to zabrać, to Hermina zaczęła mówić głosem przepełnionym złością i wściekłością, a przynajmniej tak zdawało się upadłemu. Uśmiechnął się lekko na myśl o przespaniu się z elfką. W końcu, jakby nie było, jej uroda zwracała uwagę, jednak nie zaprzątał sobie tym długo głowy. Wiedział, że jest to praktycznie niewykonalne ze względu na to, że Lyn uprzedzona jest do wszystkich piekielnych.
- Właśnie... Gdybym był zły i w ogóle, to przy odpowiedniej okazji wbiłbym ci nóż w plecy, w dodatku mógłbym to zrobić po tym jak powiedziałaś, jak traktujesz piekielnych - odparł Marou.
Elfka nie dociskała go już tarczą do ściany, można było uznać to za swego rodzaju postęp.
- A dlaczego miałbym poderżnąć ci gardło? Zwłaszcza po tym jak rzeczywiście dałabyś mi przyjemność... Nie jestem taki. - dodał po chwili. Ta sytuacja zaczęła mu się wydawać nawet zabawna.
- Powiem więcej: Od momentu, w którym powiedziałaś mi jakie jest twoje nastawienie do piekielnych, to w ogóle przez głowę mi nie przeszło, żeby cię zabijać - rzekł. Oczywistym było, że wszystkie jego słowa skierowane były do Lynessy.
Nagle jego twarz przybrała inny wyraz. Z dość spokojnego i łagodnego zmieniła się na mniej łagodny, jednak dalej spokojny.
- A jeżeli chcesz ze mną walczyć i mnie zabić... to stawaj. Tylko wiedz jedno: Nie będę z tobą walczył, a jak nawet to będę tylko unikał twoich ciosów, a potem odejdę i wtedy radźcie sobie same. - powiedział upadły. W jego głosie dało się wyczuć dziwną nutkę wściekłości i lekkiej złości, które nie pasowały do jego spokojnego wyrazu twarzy.
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

        Zadziorna mina i pełne zwady spojrzenie było odpowiedzią na piorunujący wzrok elficy. Dziewczyna nie wytrzymała długo. Zasłoniła dłonią oczy i zaczęła się śmiać z komicznych wypowiedzi, które przed chwila padły. Lyn nie zaprzeczyła, że mogłaby się przespać z piekielnym, a upadły anioł nawet wyraził chęć. Zabrzmiało tak, jakby mogli już i teraz w dworku, nawet na podłodze przy dziewczynie. Po chwili Hermina podeszłą do ściany, o którą oparła głowę. Dłoń położyła na brzuchu.
- Kto się czubi ten się lubi!
        Powiedziała, po czym wybuchła głośnym i nieopanowanym atakiem śmiechu. Śmiała się całym ciałem, aż jej łzy popłynęły po policzkach.
- Ała, moja ręka - przerwała na krótko śmiech, by za chwilę śmiać się głośniej.
Awatar użytkownika
Lynessa
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf Pustynny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lynessa »

Lynessa jedynie pokręciła z niedowierzaniem głową, na to wszystko co słyszała. W lepsze towarzystwo nie mogła trafić na pewno. Kelnerka, najprawdopodobniej chora psychicznie, sądząc po tym śmiechu i upadły anioł co mówi samo za siebie. Odezwała się dopiero po dłuższej chwili kiedy obydwoje skończyli mówić. Przez moment nie wiedziała co powiedzieć. Pewnie gdyby była człowiekiem dostałaby w tej chwili migreny.
- Kto wie może korzystna okazja nadarzy się na piętrze - rzuciła, wbijając spojrzenie w Marou. Potem spojrzała na Herminę.
- Uważaj bo jak tam się będziesz śmiać to jeszcze połamiesz sobie dwie nogi, a ja Cię nie będę nieść - rzuciła i uśmiechnęła się kwaśno. Potem jej wzrok znów spoczął na piekielnym.
- Idziesz przede mną. Chcę mieć cię cały czas na oku - rzuciła. Nie skomentowała jego słów o walce. Nie będzie się teraz tu z nim bić, chociażby dlatego, że to osłabi ją w walce z innymi stworami.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Nie rozumiał, dlaczego Hermina zaczęła się śmiać, według niego w tej całej sytuacji nie było nic śmiesznego. Może dziewczyna była chora psychicznie, tylko im tego nie powiedziała? Tego nie wiedział.
- Może... - odparł na słowa elfki odnośnie korzystnej okazji na piętrze. Może gdyby elfka rzeczywiście się z nim przespała czy coś, to może byłaby do niego przyjaźniej nastawiona... Tego też nie wiedział. Zawsze mógł spróbować przekonać się co do tego na własną rękę ale najpierw musiałby sam siebie przekonać do tego żeby spróbować.
"Ja ją będę niósł..." - pomyślał gdy Lynessa wspomniała o tym, że Hermina może złamać sobie obydwie nogi gdy dalej będzie się tak śmiać.
- Jeżeli dalej myślisz, że mógłbym wbić ci nóż w plecy to będę szedł z przodu, żeby udowodnić ci, że się mylisz. - powiedział spokojnym tonem głosu do pustynnej elfki cały czas patrząc jej w oczy. Następnie odwrócił się i zaczął iść w stronę schodów prowadzących na pierwsze piętro, gdzie według Herminy miał być łowca dusz, a także kuferek, którego szuka dziewczyna.
"Może korzystna okazja nadarzy się na piętrze..." - w myślach jeszcze raz powtórzył słowa elfki, chociaż nie specjalnie na to liczył.
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

        Panowała dość długo niezręczna cisza. Miriam nie śpieszyła się z osądem, ale coraz bardziej miała pewniejsze wyobrażenie o swoich towarzyszach. Szła pewnie, ale miała zamiar dogryzać elfce po opuszczeniu dworu. Trójka znalazła się na wschodnim skrzydle pierwszego piętra. Płomień pochodni oświecał tylko boczne ściany i podłogę. W dali była głęboka ciemność. Po kilku krokach zrobiło się upiornie zimno. Zmiana była nagła i nienaturalna. Podłogę i sufit okryła warstwa lodu. Od nagłej zmiany temperatury popękały ściany, a zamki w drzwiach do pokoi zamarzały. Pochodnia zgasła jak zdmuchnięta świeczka. Herminę całą przeszył lodowaty dreszcz, a oddech jawił się parą z ust.
- Coś tu... - Kelnerka zamknęła oczy, by przeskanować aury na pierwszym piętrze.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Weszli na piętro. Oczywiście Marou szedł pierwszy, co zresztą nie było dla niego większym problemem. Po kilku krokach zrobiło się zimno, zaczął się uważniej rozglądać. Temperatura zaczęła spadać, ściany i podłoga pokryły się warstwą lodu, potem zaczęły pękać, a pochodnia zgasła. Dobrze, że przynajmniej w ścianach były okna, bo tak Marou byłby praktycznie ślepy. Błyskawicznie wyjął miecz z pochwy.
- Łowca Dusz... Kontroluje lód, a to znaczy, że też ogień i wodę. - odparł bardziej do siebie niż do towarzyszek.
Obejrzał się przez ramię. Wiedział, że Lynessa jako, że jest pustynną elfką to podatna jest na niskie temperatury. Wiedział też, że będzie musiał zadawać ciosy i cięcia szybko i precyzyjnie, wszak łowcy dusz są odporni na ciosy bronią białą, jednak podatni na strzały i bełty. Co prawda broń upadłego nie jest zwykła, lecz magiczna i to może mu pomóc w szybszym wykończeniu łowcy.
- Zajmę się nim. Nie będzie łatwo ale może dam radę... - odparł dość spokojnym tonem głosu. Nie to, żeby wątpił w swoje umiejętności, bo tak nie było. Powiedział to ze względu na zdolności regeneracyjne i odporność na broń białą u tych piekielnych. Spore nadzieje pokładał w "Czarnym Piórze". Swoją drogą pierwszy raz będzie walczył nim w starciu z łowcą dusz.

Marou zrobił kilka kroków do przodu. Na szczęście podłoga tak na prawdę nie była pokryta lodem tylko bardziej... szronem, więc upadły tak czy inaczej nie miał kłopotów z utrzymaniem równowagi.
- Wyłaź. Wiem, że tu jesteś. - odparł głośniej, a po chwili z cienia naprzeciw upadłego wyszedł typowo wyglądający łowca dusz w swojej prawdziwej, nie humanoidalnej postaci. Miał czarną skórę i włosy, a na plecach nietoperze skrzydła tego samego koloru. Łowca w ręku dzierżył miecz jednoręczny.
- Proszę, proszę. - odparł i uśmiechnął się złośliwie. - Brat, z bratem będzie walczył? Wszak należymy do tej samej rasy, prawda upadły? - zapytał retorycznie z uśmiechem jeszcze bardziej złośliwym.
- Nie jestem twoim bratem. - odparł ostro Marou i ruszył w stronę łowcy. Walka rozpoczęła się.

Upadły wiedział, że musi zadawać ciosy bardzo szybko i bardzo precyzyjnie, i tak robił. Zadał łowcy kilka ran na klatce piersiowej- głupek nie miał na sobie zbroi.
- Co to za broń!? - krzyknął piekielny gdy zauważył, że rany zadane przez Marou regenerują się wolniej.
- Niezwykła... - odparł upadły i zaatakował ponownie po klatce piersiowej przeciwnika. Nie trafił i szybko doskoczył do tyłu, żeby uniknąć ciosu zadanego z dużą szybkością. Anioł nie był przygotowany na to, że łowca nagle ciśnie w jego stronę soplem lodu, a gdy się zorientował to było już za późno- lodowy sopel sterczał z prawego ramienia upadłego. Skrzywił się lekko z grymasem bólu na twarzy, jednak wstał i ruszył w stronę przeciwnika, tak jakby ramię Marou nie było przebite lodowym kolcem.
- Zetnę ci głowę... Wątpię żeby odrosła. - odparł gdy starli się ze sobą i uśmiechnął się dość paskudnie.
Naparł na przeciwnika i barkiem popchnął go do przodu. Ciął szybko, po skosie, celował w rękę, w której łowca dusz nie dzierży miecza- odciął mu kończynę, a ten skrzywił się z bólu, w końcu łowcy nie byli pozbawieni czucia.
- Dodatkowo przebiję ci serce. - Marou poinformował swojego przeciwnika. Zamachnął się na cięcie w szyję piekielnego, jednak ten w ostatnim momencie sparował to i skontrował kopnięciem wyprowadzonym z doskoku i w klatkę piersiową Marou. Walczący znowu odsunęli się od siebie, a po chwili, gdy obydwaj pozbierali się znowu ruszyli na siebie. Upadły anioł przygotował już miecz do cięcia w szyję przeciwnika, tak żeby uciąć mu głowę. Jego przeciwnik miał miecz skierowany w brzuch upadłego. Ponownie starli się... Po chwili, która zdawała się trwać dłużej niż w rzeczywistości głowa łowcy dusz upadła na oszronioną podłogę, odbiła się czterokrotnie i potoczyła trzy kroki do przodu, a potem zatrzymała się. Marou odwrócił się i od tyłu przebił klatkę piersiową swojego przeciwnika, w miejscu gdzie ten miał serce. Dopiero teraz upadły zauważył, że łowca zdążył zranić go w bok, co prawda nie wbił mu tam swojej broni ale rana nie była jedynie zadrapaniem.
"Zagoi się i to dość szybko." - pomyślał. Teraz zaczął martwić go lodowy kolec, który na wylot przebił mu prawe ramię. Marou czuł, że kolec ten osłabia nie tylko jego rękę ale też cały organizm. Anioł padł na kolano, podpierając się mieczem wbitym w deski. Temperatura w pomieszczeniu zaczęła wzrastać, a szron na ścianie i podłodze znikać.
- Lynesso... Pomóż mi... Wyjmij ten lodowy kolec... z mojego ramienia... - odparł do pustynnej elfki nieco słabnącym już głosem. Zdziwił się, że lodowy sopel tak szybko pozbawiał go sił, chociaż sama walka z łowcą również go zmęczyła. Miał nadzieję, że elfka mu pomoże, a jak nie... to w ostateczności będzie musiał sam sobie poradzić.
Awatar użytkownika
Lynessa
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf Pustynny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lynessa »

Lynessa wchodziła na schody prowadzące na wyższe piętro bardzo powoli. Musiała być skoncentrowana na tylu rzeczach naraz. Na tym czy te schody się na przykład nie zawalą, na idącym przed nią Marou, czy nie wykona jakiegoś gwałtownego ruchu i nie zaatakuje oraz czy jakiekolwiek inne stworzenia nie wyjdą i nie zaatakują. Trzymała pewnie tarcze uniesioną wysoko i topór.
Kiedy już weszli na piętro poczuła jedną z tych rzeczy, której nienawidziła najbardziej na świecie, Zimno. Na podłodze znajdował się szron. To nie było najlepsze środowisko do walki dla pustynnego elfa. Lynessa miała nadzieję, że szybko znajdą źródło magii, która to powoduje, bo że nie było to naturalne to nie ma wątpliwości. Naciągnęła mocniej na siebie wilczą skórę, lecz niewiele to pomogło. Jej ciało było cały czas spięte. Wtedy właśnie Lynessa zaczęła obserwować walkę Marou z jakimś łowca dusz z niejakim zainteresowaniem. Okazało się, że Marou faktycznie walczy z nim na śmierć i życie. To chyba znaczy, że nie wprowadził ich w pułapkę, choć nie chciała nic zakładać. Jak tylko łowca dusz został zabity, w pomieszczeniu temperatura zaczęła wzrastać co pozwoliło Lynessie na lekkie rozluźnienie się. Pojawił się jednak inny problem w postaci lodowego szpikulca w Marou. Wiedziała, że nie wyjmie go gołymi rękami. Chwyciła szpikulec przez płaszcz z wilczej skóry i pociągnęła, nawet niezbyt mocno jak dla niej, jednak udało się go wyciągnąć całego. Odrzuciła go natychmiast na bok.
- Dobrze walczysz Marou - rzuciła z malutką nutką uznania.
- I co dalej?
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

        Nie było czasu, by Hermina pochwaliła się tym, co wyczytała z eteru. Przeciwnika nie trzeba było szukać, bo sam wyszedł na przeciw... Chwila i po walce, która dla młodej kelnerki wyglądała jak kilka rozmazanych ruchów. Zaraz głowa łowcy dusz poturlała się po podłodze. Hermina natychmiast wzdrygnęła się i odwróciła plecami do anioła, który jeszcze dokańczał ostatnie machnięcia mieczem. Odeszła od towarzyszy na znaczącą odległość. Spojrzała na drżącą dłoń, którą po chwili przyłożyła do niespokojniej piersi. Łkała. Czując, że słabnie, zaczęła iść blisko ściany, naciskając o nią ramieniem. Miała głośny niespokojny oddech. W końcu zsunęła się po ścianie i zaczęła płakać. Nie chciała patrzeć w stronę odciętej głowy, więc obróciła twarz w przeciwnym kierunku. Wiedziała, że jej reakcja jest najmniej potrzebna. Chciała się opanować, a nie mogła.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Czuł, że im dłużej lodowy szpikulec spoczywa w jego ramieniu tym sił upadły posiada. Na szczęście, Lynessa szybko poradziła sobie z lodowym kolcem i odrzuciła gdzieś na bok.
- Dziękuję - odparł po tym jak elfka wyjęła sopel z jego ramienia.
Nie spodziewał się usłyszeć pochwały od Lyn, zwłaszcza, że należał do piekielnych, którymi tak gardziła. W każdym razie, upadły poczuł jak jego ciało zaczyna odzyskiwać utracone siły.
- Chyba się przesłyszałem... - powiedział z niewielkim uśmieszkiem na twarzy. - Czy ty właśnie "pochwaliłaś" piekielnego? Proszę, proszę... Jestem szczęściarzem słysząc to z twoich ust. W każdym razie, dziękuję. - dokończył. W jego słowach nie było ni cienia szyderstwa, dało się wyczuć za to odrobinę zaskoczenia, a przynajmniej w początku wypowiedzi.
Upadły podparł się mieczem i wstał na nogi. Podniósł broń lekko w górę, chcąc sprawdzić czy uda mu się ustać bez wsparcia. Na początku zachwiał się lekko, ale udało mu się utrzymać się w pionie. Nieco wolniej, niż zazwyczaj schował miecz do pochwy na plecach. Popatrzył na Herminę, która odeszła kilka kroków od nich i była odwrócona plecami.
- Dla niej widok odciętej głowy chyba nie jest codziennością - odparł upadły. - Najpierw trzeba pomóc jej się uspokoić, później pójdziemy po kuferek. Słyszałaś, że na każdym piętrze jest ktoś do pokonania, prawda? Jestem za tym żeby oczyścić cały budynek, a ty? - dokończył i zapytał.
Po tym jak Lynessa mu odpowiedziała, poszedł w stronę Herminy. Im bliżej był tym większą miał pewność, że dziewczyna płacze. Nie mylił się. Położył dłoń na jej ramieniu i odwrócił ją tak, żeby patrzyła na niego. Jednocześnie swoim ciałem zasłonił widok zdekapitowanego trupa łowcy dusz. Marou widział, że jest o wiele wyższy od Herm.
- Nie płacz... - zaczął - Domyśliłem się, że dla ciebie taki widok nie jest codziennością, ba, może widzisz to pierwszy raz. Ale powiem ci jedno: ta walka była na śmierć i życie, gdybym go nie zabił... To on zabiłby mnie i was. Lynessie dokuczało zimno i nie wiem czy osłabiona zimnem byłaby w stanie pokonać łowcę - dokończył i opuścił głowę, żeby patrzeć w zapłakane oczy Herminy.
- Jeżeli... przytulenie się do mnie podniosło by cię jakoś na duchu to nie krępuj się... uspokoisz się i ruszymy dalej. - dodał jeszcze nie przerywając kontaktu wzrokowego z Herminą. W sumie to sam zdziwił się, że zaproponował jej coś takiego, chociaż rzeczywiście może ją to podnieść na duchu i pozwolić szybciej uspokoić się.
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

        Hermina spojrzała najpierw na jego dłoń na swoim ramieniu, a następnie na jego twarz, ale nie prosto w oczy. Upadły poczułby wtedy, jakim obrzydzeniem i jednoczesną obawą napełniał dziewczynę. Jego głos wydał się nienaturalnie spokojny, jednak wysłuchała całej wypowiedzi.
- Nie jestem głupim i naiwnym stworzeniem - wyrzuciła z siebie.- Wiem, co się stało i mogło się stać. Świat jest, jaki jest. Widziałam swoje, więcej niż myślisz. Umiem i mogę...
        Na nowo zaczęła łkać, aż Marou dopowiedział kolejne słowa, na temat przytulania. Hermina na to zacisnęła zęby i spojrzała aniołowi w oczy, bo łatwiej było przemienić traumę w gniew.
- Nie! - gwałtownym ruchem zdjęła jego rękę ze swojego ramienia. - Umiem zabijać, nie jest to trudne! Przytulić się możesz do kogoś innego. Nie potrzebuję miłosierdzia, nie od ciebie. Interes miał być kuferek za informacje. To i nic więcej!
        Zrobiła kilka kroków do tyłu i zaczęła nerwowo ocierać łzy, próbując za wszelką cenę przywrócić się do ładu.

        Bez zwątpienia Miriam była w złej kondycji psychicznej. Z wielką chęcią znalazłaby się teraz w domu. Zabijać umiała, zdarzyło jej się kilka sytuacji, jednak strzał z kuszy pozostawia mały otwór w ciele, i plamę krwi, gdy dziewczyny już nie było na miejscu. Można powiedzieć, że zabijała czysto, a to się miało kontrastem do tego, jak walczył Marou.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

W spokoju wysłuchał tego co mówi Hermina, był spokojny i opanowany nawet wtedy gdy krzyczała. Poczekał, aż skończy. Co prawda sam miał zabrać rękę z ramienia Herm ale dziewczyna zrobiła to sama.
- To nie był rozkaz tylko propozycja, wiadome że mogłaś ją odrzucić. - odparł nad wyraz spokojnym tonem głosu, jakby w ogóle nie przejał się tym co przed chwilą powiedziała dziewczyna.
- Ja nie muszę się już do nikogo przytulać i przyzwyczaiłem się już do takich widoków jak ten, który miałaś okazję niedawno zobaczyć. - dodał po chwili. Nagle, dosłownie na chwilę powróciły wspomnienia jego pierwszej miłości, kobiety dla której postanowił zostać upadłym aniołem... szybko wyrwał się ze swoich wspomnień.
- Poszukaj tego swojego kuferka i możesz opuścić teren posiadłości, z tego co pamiętam to jest on gdzieś na tym piętrze. Ja mam jeszcze inne priorytety i jeżeli już tu jestem to pozbędę się "nieproszonych gości", którzy mieszkają w tym budynku. Dzięki twoim informacjom wiem kto i gdzie jest, poza tym w piwnicach są porwani ludzie i możliwe, że jest tam cel mojego zlecenia... Radziłem sobie sam już wcześniej, więc teraz też dam radę. - odparł. Zebrało go na nieco dłuższą mowę, jednak mimo tego cały czas miał spokojny i opanowany ton głosu. Gdy skończył, nieco wymownie spojrzał na Lynessę. Od niej też nie oczekiwał pomocy w oczyszczeniu tej rezydencji, zwłaszcza, że był piekielnym, a elfka przecież podchodziła z nienawiścią do tej rasy.
- Możesz śmiało go poszukać, nawet teraz. To piętro jest już puste. Najwyżej poczekamy tu z Lynessą, a mnie przyda się chwila odpoczynku na zregenerowanie sił - powiedział na koniec.
Awatar użytkownika
Lynessa
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf Pustynny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lynessa »

Lynessa spojrzała na piekielnego i zmrużyła na chwilę oczy, potem jednak posłała mu słodki uśmiech nie mający jednak nic wspólnego z tonem głosu ani tym co mówiła.
- Potrafię docenić dobrą walkę. Ale nie przyzwyczajaj się piekielny. To samo powiedziałam pierwszemu właścicielowi tego topora zanim rozdarłam go na strzępy - rzuciła niezbyt miłym tonem. Lepiej by było jakby Marou nie komentował tej pochwały tylko uśmiechnął się do siebie czy coś podobnego.
- Zdecydowanie jestem za oczyszczeniem budynku - powiedziała już nieco bardziej miłym głosem, a potem odwróciła się w stronę szlochającej Herminy. Próby Marou mające na celu uspokojenie jej przynosiły chyba skutek odwrotny do zamierzonego.
Podeszła parę kroków w kierunku kelnerki. Na pewno nie była najlepszą osobą do uspokajania kogokolwiek, ale z drugiej strony wolała nawet chorą psychicznie dziewczynę niż piekielnego. Położyła jej dłoń na policzku.
- Nie płacz, wszystko będzie dobrze, Znajdziemy Twój kuferek i ja Cię obronię jak będzie trzeba. Masz moje słowo - powiedziała pocieszającym tonem głosu.
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

- Dam radę - odpowiedziała przełykając ślinę. Tak sobie postanowiła i tego zamierzała się trzymać.
        Wyciągnęła rękę z temblaka zrobionego przez Marou i zaczęła rozwiązywać opatrunek. Miała niewesołą minę, jednak nie było żadnego grymasu bólu.
- Zrosła się. - Pokazała rękę tłustą od kremu. Wyglądała jakby nigdy nie była złamana.- Władam ziemią i dobrze strzelam z kuszy. To jest moje "co-nieco".
        Zdjęła pokrowiec, następnie wydobyła z niego dość pokaźny sprzęt. Krasnoludzka kusza klasyfikująca się do średnich. Dość nieporęczna i raczej duża jak na posturę Herminy. Z czarnego drewna, ze skąpymi miedzianymi zdobieniami. Najważniejsze części wykonane zostały z czarnej lekkiej stali, jednak broń swoje ważyła.
- Samopowtarzalna, czyli strzela kilka razy bez przeładowania - poinformowała towarzyszy. Następnie wsadziła magazynek od spodu kuszy i z dużą siłą, za pomocą dźwigni z boku, naciągnęła łuk. Pierwszy bełt wskoczył na odpowiednie miejsce. Dziewczyna pewnie chwyciła za rękojeść, a całą broń ułożyła prezentacyjne na swoim ramieniu.'

        Po pewnym czasie weszli do salonu. Był kuferek. Dziewczyna wrzuciła go do pustego pokrowca od swojej kuszy. Teraz mogli znaleźć się o piętro wyżej.
Awatar użytkownika
Marou
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 114
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Marou »

Nie powiedział nic tylko uśmiechnął się lekko na pierwsze słowa Lynnesy, nie wiadomo czy bardziej uśmiechnął się do niej, czy do siebie.
- To dobrze. Myślę, że przyda się twoja pomoc. - odparł do elfki, gdy ta powiedziała, że również jest za oczyszczeniem budynku.
Upadły na chwilę podszedł do ściany, przy której jeszcze niedawno stała Hermina i oparł się o nią plecami. Chwilę "odpoczywając" i czekając na to, aż Lynessa spróbuje swoich sił w uspokojeniu dziewczyny.
Przyjrzał się kuszy, którą Hermina wyjęła z pokrowca, potem zmierzył wzrokiem właścicielkę owej broni i odparł:
- Trochę za duża broń jak dla osoby o twojej posturze. - skomentował krótko. Zresztą wiedział co to znaczy "samopowtarzalna", bo nie pierwszy raz widział takiego rodzaju krasnoludzką kuszę.
Odbił się lekko od ściany gdy jego obydwie towarzyszki były gotowe do dalszej drogi. Znowu szedł pierwszy. Najpierw zgarnęli kuferek, który wzięła Hermina, w końcu właśnie po niego przyszła, następnie skierowali się na piętro.

Marou odwrócił się na schodach do stojących za nim pustynnej elfki i ludzkiej dziewczyny.
- To gdzie teraz? Trzecie piętro i walka z pokusą czy drugie i walka z wampirem- magiem? - zapytał. Upadły wiedział, że w walce z pokusą może po prostu nie podołać, bo piekielna może go omamić i obrócić przeciw Lynessie i Herminie, więc walkę z pokusą zostawi dla pustynnej elfki i Herminy.
- Hermino... Zostajesz z nami czy opuszczasz budynek? - to pytanie skierował do dziewczyny z kuszą. Wolał się upewnić co do tej kwestii.
Awatar użytkownika
Hermina
Szukający drogi
Posty: 44
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa:
Profesje:

Post autor: Hermina »

- Nie biegam, tylko strzelam z pozycji. To nie jest broń myśliwska do pochodu przez las, tylko wyborowa - pouczyła smutno anioła. Była dumna ze swojej wiedzy technicznej, jednak cała ta sytuacja ją gniotła. - Ciężar kuszy pozwala miotać bełt z większą siłą, a za tym idzie zasięg i moc przebijająca przeszkody. Szarpie przy strzelaniu, ale odpowiednia pozycja pozwala zachować równowagę. Umiem strzelać, tato mnie nauczył - upewniła swoich towarzyszy ostatnim zdaniem.
        Mówiąc „tato” miała na myśli swojego krasnoludzkiego ojczyma, do którego była bardzo przywiązana. Bardziej niż do swojej biologicznej rodziny. Krasnoludy trzymają się gęsto i blisko, co też sprawiło, że jako panna Turkot poznała wielu ciekawych przedstawicieli tejże rasy, a także przyswoiła sobie ich zwyczaje. Wiedziała jednak, że nie wszędzie są mile widziane zasady krasnoludzkiej etykiety i czasem jej wypada zachowywać się jak człowiek. Wiedziała, że jest człowiekiem adoptowanym przez krasnoluda, przez to patrzono na nią krzywo i obgadywano Leoracha. Kusza, jaką miała przy sobie, była dziełem innego krasnoluda. Kusza ojczyma przypominała małą balistę, a jej ciężar przewracał dziewczynę, więc o strzelaniu z niej nie było mowy. Mechanizmy, smary, oleje; Hermina w każdym swoim domu miała swoją własną pracownie, które wyglądały jak rupieciarnie. Lubiła pokręcić śrubokrętem i uderzyć kilka razy młotkiem.

        Hermina zamknęła oczy, gdy Marou spytał się o drogę. Chwila i dała odpowiedź, co wyczytała z eteru:
- Mag i pokusa są razem na drugim piętrze, w jednym pokoju. Chyba musimy omówić taktykę...
        Na ostatnie pytanie anioła dziewczyna zagryzła wargi w rozmyślaniu. Zdecydowała wcześniej, że pójdzie z nimi, nie miała zwyczaju rezygnować ze swoich decyzji, ale czuła strach. Upiór, zjawa, łowca dusz, odcięta turlająca się głowa, a za chwilę miała nastąpić walka, w której miała wziąć udział. Dworek nie był straszny dla dziewczyny, on był psychodelicznie krwawy, choć to był tylko czubek góry lodowej. Miejsce przyprawiało ją o fobie. Była pewna, że kolejne noce będą nieprzespanie.
- Dam radę. Nie zawaham się. Ratujemy przecież cudze życie. Zło konieczne dla większego dobra...
        Pomyślała sobie teraz o tych osobach w piwnicy. "Cel uświęcał środki", a po drugie nie chciała wyjść na całkowicie niezdatną w sytuacji zagrożenia. Nie miała zamiaru rezygnować, nawet gdyby skończyłoby się to dla niej tragicznie. Hermina miała swój zagorzały system wartości.
Awatar użytkownika
Lynessa
Błądzący na granicy światów
Posty: 22
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Elf Pustynny
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Lynessa »

Dobrze, że udało się uspokoić dziewczynę dosyć szybko bo Lynessa nie nadawała się raczej do długotrwałego pocieszania, ani do bycia ramieniem do wypłakiwania się.
- Oczywiście, że się przyda - rzuciła pewnie, wręcz wyzywająco i zmierzyła upadłego spojrzeniem. Widziała, że dziewczyna niezbyt dobrze zniosła próby pocieszania przez Marou, na co elfka uśmiechnęła się lekko pod nosem.
Nie znała się aż tak dobrze na łucznictwie cz strzelaniu z kuszy ale zdecydowała się zabrać głos.
- Skoro Hermina ją ma, to wnioskuję, że dobrze jej służy - zgarnęli w końcu kuferek, na którym najbardziej zależało kelnerce.
- Ja uważam, że powinniśmy oczyszczać piętro po piętrze, żeby nikt nie zaatakował nas z tyłu. Jakie macie propozycje względem taktyki? - zapytała przerzucając spojrzenie z Herminy na Marou i z powrotem.
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości