Meot[Park Miejski] Wiosenny poranek

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes nie mógł uwierzyć w to co widział. Theotar ignorując zdrowy rozsądek postanowił nawiązać kontakt ze zmiennokształtną.
"Mało tego! On próbuje ja oswoić!" - pomyślał z niedowierzaniem. Wiedział jednak, że nie może siedzieć bezczynnie. Prędzej czy później będzie musiał unieruchomić panterołaczkę, a nie był pewien ile zostało mu mocy magicznej.
- Witaj. Jestem Theotar, jestem przyjacielem. Nie masz powodu do obaw, nic ci nie zrobię. - powiedział pół-elf spokojnym głosem kucając przed nią. Było to dobre posunięcie. Jeśli zmniejszy swoją posturę nie będzie wyglądał na tak groźnego. Pozostaje pytanie: leczyć panterołaczkę czy zabić?

Chłopak wiedział że takiej decyzji nie można podejmować pochopnie. Odbieranie życia było dla druidów ostatecznością - robili to gdy nie można było już pomóc rannemu, lub gdy istota była zbyt groźna by przeżyć. We wszystkich innych przypadkach należało ratować życie. Ale skąd pewność, że zaraz po uleczeniu dziewczyna się na nich nie rzuci? Darshes przyglądnął jej się, używając całej znanej sobie wiedzy medycznej.

Była wykończona - to pewne. Jej ciało było potwornie wychudzone. Cera która kiedyś była ciemna, teraz przybrała niezdrowy, blady odcień. Miała cienie pod oczami, wskazujące na długie nieprzespane noce. Jej oczy były przekrwione, a wzrok mętny. Jej umysł musiał znajdować się w fazie przytępienia, a jedyne co utrzymywało ja przy świadomości był instynkt i chęć przetrwania.
Rana na jej ręce nie wyglądała źle, prawdopodobnie zostawiło ja jakieś zwierze. To jednak oznaczało że mogło dojść do infekcji - w najgorszym razie do poważnego zakażenia. Maie wiedział również że niektóre zwierzęta zarażają poprzez ślinę, co mogło oznaczać, że panterołaczka jest nosicielem na przykład wścieklizny. Sytuacja wymagała natychmiastowej interwencji niezależnie od stanu psychicznego dziewczyny.

- Spróbuj ja uspokoić, jeśli nie, sparaliżuje ją. - powiedział Maie podnosząc się powoli. Było osłabiony po ataku, jednak paraliż bezpośredni nie wymagał tak dużej ilości mocy. - Jeśli chcemy by przeżyła, trzeba ją jak najszybciej uleczyć.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Na słowa domniemanego Elfa Kelisha jakby nieco się uspokoiła. W każdym razie ograniczyła się do patrzenia spod byka i okazyjnego warknięcia. Mogła też po prostu oddychać chrapliwie, gdy próbowała zaczerpnąć głębiej powietrza. Siedziała pod murem, unosząc górną wargę z prawej strony i odsłaniając tym samym jeden kieł. Wydawało się, że przynajmniej część słów dotarła do niej. Albo przynajmniej spokojny ton głosu podziałał, choć nadal nie można było jej nazwać przyjaźnie nastawioną. Gdy drugi, dziwnie pachnący mężczyzna poruszył się, panetrołaczka znów była cała spięta. Podniosła jedną rękę do pasa, jakby chciała chwycić nóż. Sęk w tym, że cała broń leżała poza jej zasięgiem z czego chyba nie zdawała sobie sprawy. Znalazła tylko szeroką, czarną obrożę ze srebrnymi ćwiekami, na której zacisnęła palce. Wiedziała co prawda, że w pobliżu nie było żadnego krwiopijcy, ale od jakiegoś czasu była wręcz przesadnie ostrożna w tym temacie.
- Sparaliżuję ją. - Tylko te słowa zmiennokształtna zrozumiała w pełni. Natychmiast zjeżyła się, rozpinając klamrę obroży, którą owinęła wokół dłoni jak kastet. Wcisnęła się jeszcze bardziej w mur, węsząc z lekko otwartymi ustami. Z pewną trudnością podniosła się z kolan, kucając. Bez dalszych ostrzeżeń skoczyła ku bliższemu mężczyźnie. Przynajmniej próbowała. Wylądowała na ziemi tuż obok miejsca, z którego próbowała się odbić, amortyzując upadek rękami. W efekcie leżała na brzuchu, ni to jęcząc, ni warcząc. Wypuściła obrożę i przycisnęła do siebie zranione ramię, przytrzymując je zdrową dłonią i usiłując odpełznąć jak najdalej od agresorów. Przynajmniej tak wyglądali z jej perspektywy.
- Łapa. - Wyrzuciła z siebie chrapliwie, gdy do głosu doszła bardziej racjonalna część jej umysłu. Lub może ta, która nakazywała jej przeżyć za wszelką cenę. Leżała na boku, dysząc i zerkając to na jednego, to drugiego mężczyznę. - Łapa. Wody. Nie walczyć.
Ostatnie słowa były ledwo zrozumiałe, sama Kelisha nie była do końca pewna, czy rzeczywiście je powiedziała, czy może warknęła. Czuła, że w mówieniu przeszkadzały jej za duże kły, nie w pełni mieszczące się w ustach. Pierwsza oznaka tego, że dalsze nerwy mogły doprowadzić do przemiany. Aby upewnić się, że nie zostanie uznana za niebezpieczną istotę, którą trzeba natychmiast zabić, szybkim ruchem chwyciła porzuconą obrożę i położyła ją sobie na szyi, obracając się na plecy. Nie wyobrażała sobie, jak mogłaby wyglądać bardziej niewinnie. Zapewne mogłaby, gdyby nie miała tak rozbieganego, dzikiego wzroku, położonych po sobie uszu albo chociaż powiększonych, ostrych zębów i pierwszego czarnego puszku futra na dłoniach i wokół oczu, wzdłuż nosa oraz przy ustach,
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Panterołaczka siedziała oparta o mur ciężko dysząc. Deklaracja przyjaźni ze strony Theotara widocznie ją uspokoiła, ale chłopak wiedział, że jeszcze nie na tyle, aby można się było do niej bezpiecznie zbliżyć. Potrzebowała czasu. Theo zwrócił uwagę na broń, którą dziewczyna zostawiła na ziemi. Jej oręż był teraz w jego zasięgu. Zwykły łuk refleksyjny wydał się półelfowi wyjątkowo piękny. Biegle władał procą, ale zawsze pragnął używać bardziej cywilizowanej broni. -"Może kiedyś mnie nauczysz używać łuku?" - kolejny raz wypowiadał w myślach zdanie skierowane do nieznajomej. Chyba podświadomie wierzył, że skoro w ten sposób potrafił porozumieć się ze zwierzętami, to w przypadku osoby, w której żyłach jest pierwiastek zwierzęcia będzie podobnie.

Wymęczony Darshes wstał powoli. Panterołaczka zareagowała nerwowo, znów naprężyła wszystkie mięśnie, które zaczęły drgać z braku sił. Jej dłoń histerycznie szukała czegoś za pasem, najpewniej broni, aż w końcu znalazła... ciemną ćwiekowaną obrożę, z której w mgnieniu oka zrobiła kastet. Sugestia maie o możliwości użycia magii w celu sparaliżowania dziewczyny, podziałała na nią jak płachta na byka. W akcie desperacji rzuciła się w stronę półelfa. Niestety jej ciało odmówiło posłuszeństwa i zakończyła swój atak upadkiem. Leżała na brzuchu, ranna, wycieńczona, targana konwulsjami.

Theotar zauważył, że kły dziewczyny zaczęły rosnąć. - "To chyba początek przemiany. Wróć do nas proszę!" - pomyślał. Spojrzał lekko zdezorientowany na maie jakby pytając się "co teraz?". Na jego pytanie odpowiedziała mu dziewczyna mówiąc jakiś wyraz, którego Theo zupełnie nie zrozumiał. Jednak chęć komunikacji odebrał jako dobry znak. Panterołaczka leżała na boku wpatrując się w półelfa. jej oczy były jakby zamglone. Resztkami sił walcząc z własnymi kłami wymamrotała - Łapa. Wody. Nie walczyć. Słysząc te słowa Theotar od razu przystąpił do działania. Przesunął środek ciężkości ciała do przodu i wykonał dynamiczny przewrót w przód od razu znajdując się przy dziewczynie. Leżała na plecach ledwo żywa, obrożę miała położoną na szyi, okolice oczu i dłonie czerniały w oczach pokrywając się ciemnym puszkiem, jak futerko nowonarodzonego kocurka.

Theo podłożył rękę pod głowę dziewczyny drugą przystawiając jej do ust bukłak z wodą.
- Pij - powiedział.
- Darshes jej potrzebna natychmiastowa pomoc. Nie masz jakiś ziół, mikstur, czegokolwiek? - powiedział odwracając głowę w stronę maie. Był tak przejęty stanem dziewczyny, że zapomniał tytułować swego kompana per pan. Dziewczyna powoli piła z bukłaka. Jej wzrok dalej był dziki.
- Posłuchaj mnie! - powiedział stanowczo patrząc zmiennokształtnej prosto w oczy - wszystko będzie dobrze. - oznajmił tym razem spokojnym i pewnym siebie głosem. Przemiana postępowała dalej, ale Theo wydawało się, że jej tempo nieco osłabło.
- Wróć do nas! - powiedział niemal błagalnie kładąc dłoń na jej w skroni i zaczął głaskać ją delikatnie.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes nie czekając chwili podbiegł najszybciej jak pozwalało jego zmęczone ciało i i upadł ciężko na kolana obok zmiennokształtnej.
- Rozluźnij się. Zobaczę tylko co ci jest. - powiedział do panterołaczki.
Ostrożnie i powoli prawa ręką dotknął jej dłoni, a lewą dłoń na metalowej broszce. Resztki swej mocy magicznej posłał w głąb jej ciała. Chciał wprowadzić dziewczynę w stan snu, ale z taka ilością mocy mógł to być tylko pół-sen. Będzie odbierać bodźce z otoczenia, ale nie będzie się wstanie obudzić.
W tym samym czasie gdy energia Darshes'a niemal się wyczerpała, czarny opal rozjarzył się delikatnym, fioletowym blaskiem wspomagając swego pana wcześniej zgromadzona energią. Darshes poczuł nagły przypływ niewielkiej ilości mocy.
- 1/15? Nie, może 1/20 - mało... muszę oszczędzać. - mruknął bardziej do siebie niż Theotara.

Obie dłonie położył na mostku Łapy, i wysłał impuls mocy do jej ciała. Po zorientowaniu się w sytuacji, w jakiej znajdowała się zmiennokształtna, Maie ujął zraniona rękę panterołaczki i w swoje dłonie i przyłożył do nich zmarszczone skupieniem czoło, zamykając jednocześnie oczy. Wyglądało to jakby modlił się nad martwym ciałem, jednak z jego dłoni i spod zamkniętych powiek wydobywało się delikatne, zielonkawe światło.

Pierwsza faza polegała na spowolnieniu akcji serca i usunięciu infekcji. Była to skomplikowana czynność, bo trzeba było sprawdzić czy zakażenie nie przedostało się do krwi. Po oczyszczeniu rany, Maie zaczął przelewać swoja własną energię do miejsca w którym jej ciało zostało przerwane. To znacząco przyspieszyło proces regeneracji uszkodzonych mięśni, skóry i naskórka. Nie była to żadna poważna rana, więc i moc wykorzystana do leczenia była również niewielka. Na koniec, Darshes przelał połowę pozostałej mu energii do ciała dziewczyny, by dostarczyć ciału dość energii, by to mogło się zregenerować fizycznie i mentalnie. Była to zastępcza forma dostarczania ciału energii, kiedy pacjent nie mógł przyjmować pokarmów, jednak na dłuższą metę prowadziła do wyniszczenia organizmu.

Po 5 minutach intensywnego leczenia, Maie otworzył oczy, a jego maska obojętności i cyniczności opadła. Na twarzy zagościł mu rzadki zmęczony uśmiech.
- Przeżyje. - powiedział cicho, puszczając rękę dziewczyny i pozwalając jej swobodnie upaść na ziemie - Uśpiłem ją, by mogła wypocząć i zregenerować się mentalnie i fizycznie. Pośpi jakieś 10-16 godzin i do tego czasu skutki przemiany powinny ustąpić. Jesli nie... - tu spojrzał na szczerą twarz dziewczyny, słodko śpiącej wśród traw - ... to nas rozszarpie. Tak czy inaczej, nie możemy tu zostać - przyciągamy zbyt wiele uwagi. Mówiłeś o zagajniku nad rzeką... to wydaje się dobrym miejscem na tymczasową kryjówkę.
Spróbował podnieść dziewczynę i postawić ją do pionu - Pomóż że, bo ciężka niczym bawół, a ja najlepszej kondycji nie jestem.
Awatar użytkownika
Kelisha
Szukający Snów
Posty: 178
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Panterołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kelisha »

Gdy Elf podał zmiennokształtnej wodę, ta natychmiast zacisnęła palce zdrowej ręki na jego nadgarstku. Na wypadek, gdyby próbował zabrać bukłak. Co jakiś czas miała dziwne uczucie, jakby o czymś zapomniała. Albo cudza myśl próbowała dostać się do jej umysłu. Chociażby, chwilę przed tym, jak skoczyła, miała jakąś nie do końca sprecyzowaną myśl o łuku. Później, gdy już leżała, nurtowała ją przemiana. Przemieniała się, owszem. Wiedziała, że nie powinna. Ale instynkt brał górę nad zdrowym rozsądkiem. Gdy skończyła pić, opadła znów na ziemię, przyciskając bolące ramię do ciała i obserwując obu mężczyzn. Poczuła dłoń Elfa na skroni i znieruchomiała, niepewna, co się działo. Zrozumienie wszystkiego zajęło jej króciutką chwilkę. Była głaskana. Wbrew zdrowemu rozsądkowi nie uspokajała się dzięki temu gestowi. Wręcz przeciwnie. Nie lubiła być dotykana, a już dostatecznie drażniło ją, że wyraźnie było widać jej uszy oraz oczy, jawne znaki, że nie była człowiekiem. Bez dalszego namysłu, odtrąciła jednym gwałtownym uderzeniem dłoń siedzącego przy niej mężczyzny. Zaraz potem obok niej pojawił się drugi, dziwnie pachnący, osobnik. Kelisha już zamierzała próbować się podnieść, gdy znów poczuła dłoń na czole. I tym razem zamarła bez ruchu, niepewna, co się działo. W gardle zaczynało wzbierać jej wściekłe warczenie, gdy odczuła obezwładniającą i nieprzewidzianą senność. Wbrew powszechnej opinii nie była głupia. Tylko prosta. Skojarzyła więc nowe odczucie z magią, a tą z właściwym mężczyzną. Miała ochotę rozszarpać gardło magowi, zanim okazałoby się, że ten powiązałby panterołaka z leczniczą krwią i próbował jej pozbawić. Nie mogła jednak się ruszyć. Zaskakująco krótką chwilę zajęło, zanim jej ciało całkowicie odmówiło posłuszeństwa, zapadając w coś na kształt snu.
Fakt, że zmiennokształtna nie do końca spała i czuła wszystko, co działo się wokół, ale nie mogła nawet drgnąć, doprowadzał ją do szewskiej pasji. Na przemian miała krótkie, intensywne ataki paniki i szału. Czuła, że zaczynała być w lepszej kondycji. Czuła zanikający ból, wracające częściowo siły. W nowej sytuacji instynkt nie mógł zbytnio pomóc. Zaczęła więc myśleć. Przez to nie stała się wcale spokojniejsza. Wręcz przeciwnie. Za samo zrobienie z nią czegokolwiek, nawet uleczenie, bez jej wiedzy i zgody miała ochotę złamać kilka kości. Gdy poczuła, że była podnoszona z ziemi, zdenerwowanie, agresja i wszystko, co odczuwała, zniknęło. Ustępowało miejsca panice. Panika sprawiała, że Kelisha przestawała myśleć, poddając się zwierzęcym odruchom. Przez to też rozległo się kilka nieprzyjemnych trzasków, a prawe ramię dziewczyny zadrgało konwulsyjnie, gdy mięśnie oraz kości przesuwały się, zmieniały kształt. Mniej więcej od łokcia w dół zamiast ręki miała łapę. Choć i tak nie mogła z tym nic zrobić. Nigdy nie potrafiła długo pozostawać w stanie między postaciami. Choćby dlatego, że było to bolesne doświadczenie. Dlatego powoli przemienione ramię zaczynało wracać do wcześniejszego kształtu.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Leżąca i na wpół żywa panterołaczka miała w sobie jeszcze wystarczająco dużo sił, by odtrącić głaszczącą ją rękę półelfa.
- "Waleczna." - pomyślał. Tuż obok niego pojawił się Darshes łapiąc dłoń zmiennokształtnej.
- Rozluźnij się. Zobaczę tylko co ci jest. - powiedział maie do dziewczyny. Theotar odsunął się, by zrobić miejsce kompanowi, a ten mamrocząc coś do siebie położył obie dłonie na klatce piersiowej dziewczyny. Theo przez chwilę obawiał się, że jego towarzysz znów dostaje jakiegoś dziwnego ataku. Martwiło go zielonkawe światło emitowane z dłoni i oczy maie. Zaufał jednak chłopakowi i nie ingerował w proces. Dziewczyna wyglądała, jakby spała. Jej blada twarz powoli zaczęła nabierać kolorów. Uspokojony tym widokiem Theotar domyślił się, że Darshes leczy zmiennokształtną. Nie spodziewał się, że jego niepozorny kompan może mieć takie umiejętności, że jest aż tak potężny.

Theo usłyszał trzask łamanych kości. Przez ramię dziewczyny przebiegła fala drgań i natychmiast pojawił się na niej drobny ciemny puch, chwilę później gęsta czarna sierść, by w końcu cała ręka stała się kocią łapą. Chłopak spiął mięśnie w gotowości do obezwładnienia przemieniającej się panterołaczki. Na szczęście, po chwili zmiany cofnęły się samoczynnie. Theo odetchnął z ulgą.
- Przeżyje. - usłyszał cichy głos kolegi. Spojrzał na niego i zobaczył uśmiech. Zrozumiał, że sytuacja jest opanowana i odwzajemnił uśmiech.
- Uśpiłem ją, by mogła wypocząć i zregenerować się mentalnie i fizycznie. - tłumaczył maie.
- Tak czy inaczej, nie możemy tu zostać - przyciągamy zbyt wiele uwagi. Mówiłeś o zagajniku nad rzeką... - zasugerował kompan, po czym zabrał się za próbę podniesienia dziewczyny.
- Moment, tylko zbiorę je rzeczy - odpowiedział Theo. Następnie zabrał z ziemi łuk i kołczan i przewiesił sobie przez ramię, co też uczynił z jej plecakiem.
- By dostać się do tego zagajnika, będziemy musieli przejść przez całe miasto - powiedział i zaczął pomagać maie podnieść dziewczynę. Gdy im się już udało, trzymali ją pod ramiona i powoli zmierzali w stronę wyjścia z parku.
- Jest samo południe, pełno ludzi teraz na ulicach. Będzie nam trudno przejść przez miasto w takim składzie nie wzbudzając podejrzeń. - skończył swoją wypowiedź dokładnie wtedy, gdy znaleźli się za bramą. Theo wskazał głową wąskie przejście między dwoma dużymi budynkami mówiąc:
- Tędy. - Przekroczyli szeroką brukowaną ulicę i znaleźli się w wąskim na półtora metra przesmyku między kamienicami.
- Koty nie lubią wody. Mam nadzieję, że nas za to nie rozszarpie - zażartował.
Awatar użytkownika
Darshes
Senna Zjawa
Posty: 277
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Maie Lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darshes »

Darshes'owi ów żart wcale nie przypadł do gustu. Mając w pamięci starcie z wilkołakiem wolałby się trzymać jak najdalej od zmiennokształtnych. No i były reguły kręgu - druidzi uważali, że wszystko co nie naturalne jest złe, plugawe i tak dalej. Za zadawanie się, a na dokładke pomoc wynaturzeniu mógł liczyć na surową karę....
Znaczy mógłby, gdyby żył ktoś z kręgu. Zresztą te zasady straciły już dla chłopaka znaczenie. Teraz kierował się swoim własnym kodeksem postępowania.

"Jakim cudem wpakowałem się w cały ten bajzel?" - pomyślał z westchnięciem - "Co ważniejsze, jak ja mogę na tym skorzystać?"
Jego wzrok padł na Łapę i Theotar'a. Oboje byli potencjalnymi sprzymierzeńcami, ale Darshes nie znał ich możliwości. Dodatkowo nie wiedział czy można im zaufać.
"Theotar wydaje się prostolinijną istotą, która pomoże każdemu, komu dzieje się krzywda. Dopóki więc będę przedstawiał moja misję jako szlachetną to mogę liczyć na jego pomoc." - zanalizował chłopak - "Problemem jest panterołaczka."
Chłopak był świadom leczniczych właściwości krwi panterołaków - druidzi mieli parę fiolek by użyć ich w nagłych przypadkach. Ten specyfik byłby bezcenny podczas walki z czarodziejami. Jednak dobrowolne oddanie krwi przez dziewczynę było mało prawdopodobne - przynajmniej na razie. "Musze zdobyć ich zaufanie. Jeśli ja pomogę im, to oni mnie również." - podsumował swoje rozważania.

- Theotar, nie będę owijać w bawełnę. - powiedział Maie poprawiając uchwyt, by łatwiej nieść dziewczynę. - Przydała by mi się pomoc w dostaniu się do Gór Druidów. Wiem że się dopiero spotkaliśmy, ale obecnie nie mam kogo o to prosić. Droga przez Szepczący Las jest zbyt niebezpieczna dla jednej osoby. - spojrzał kątem oka na chłopaka, by widzieć jego reakcje. - Musze dostarczyć pewną wiadomość Arcy-druidowi z tamtego kręgu. Pomożesz mi?
Nie było to do końca kłamstwo - rzeczywiście musiał powiadomić innych druidów o śmierci kręgu i poprosić o odbudowę bractwa, jednak zataił przed chłopakiem zamiar zmuszenia arcy-druida do złamania pieczęci na Tajemnych Zwojach Kręgu. Jak to mówią? Półprawda wiarygodniejsza jest od kłamstwa.
Awatar użytkownika
Theotar
Szukający drogi
Posty: 46
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Półelf, Półczłowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Theotar »

Wypowiedziana prosto z mostu propozycja maie dalekiej, niebezpiecznej podróży wywołała falę niepewności u młodego półelfa.
- "Góry Druidów, a gdzie to jest?Jak to daleko?" - zastanawiał się - "Niebezpieczna droga? A jak ja mógłbym, niby pomóc? Nie mam broni nawet... Co z prowiantem? Zaopatrzeniem?" - kolejne pytania rodziły się w jego głowie. Mimo, iż owa propozycja podróży i przygody zrodziła w umyśle Theo szereg pytań, zdawała się być jednocześnie odpowiedzią na jego najważniejsze pytanie, które zadawał sobie od momentu opuszczenia bram sierocińca: "Co teraz Theo? Co teraz?". Zdawał sobie sprawę, że los dał mu szansę, aby zmienić swoje życie, w Meot czekała go tylko włóczęga lub rychła śmierć. Podświadomie wręcz czekał na taka propozycję ze strony maie.
- Pomogę ci Panie. - powiedział patrząc maie prosto w jego zielono-złote oczy. - Mam sporo pytań. Jednak to nie czas i miejsce na dyskusję. Przyśpieszmy kroku! - ponaglił - Nad rzeką dogadamy wszystkie szczegóły, dobrze?

Ruszyli dalej wąską uliczką niosąc na ramionach nieprzytomną panterołaczkę. - "Mam nadzieję, że nie spotkamy tych magów po drodze. W takim składzie nasza drużyna jest łatwym celem." - obawiał się Theo.
Ciąg dalszy: Theotar, Darshes, Kelisha
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości