Meot[Gospoda "Srebrny Wąż"]Spotkanie

Królewskie miasto, nad którym piecze sprawuje król Terezjusz, a jego siedzibą jest ogromny w swych rozmiarach pałac budowany przez wieki, który rozrasta się nawet dzisiaj. Kiedyś był to po prostu szeroki, płaski budynek o dwóch piętrach i smutnych, szarych ścianach. Postanowiono jednak dobudować wieże z wąskimi oknami, a pałac otoczyć pnącą roślinnością. Tak więc dzisiaj Pałac Królewski Meot nie straszy już szarością. Dzięki posadzeniu przy murach winorośli, bluszczy i innych pnących rośli budynek wygląda zupełnie inaczej. Zwłaszcza, kiedy winobluszcze zmieniają kolor liści, czy kiedy kwitną oplatające okna powoje.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Przeszła przez przejście i znalazła się w zupełnie innym, ale równie upiornym miejscu. Na ścianach były brzydkie rysunki, w powietrzu unosił się wszechobecny zapach zgnilizny. Zmarszczyła nos. Dookoła widziała coś jakby pośpiesznie przygotowane groby. Wysoki sufit komnaty podtrzymywały dziesiątki kolumn oplecionych korzeniami. Zeszła powoli po schodkach i usłyszała za sobą szurniecie. Poczuła zimny metal na twarzy. Chciała krzyknąć, lecz wyszło jej tylko niezrozumiałe "Mmm!". Metal nieprzyjemnie drażnił jej się w skórę. Poczuła, jak ktoś szarpnął ją do tyłu.
- Bądź niezauważona... Mów szeptem... - usłyszała znajomy głos. Ręka cofnęła się z jej ust. Odwróciła się i zobaczyła Galanotha. Odetchnęła z ulgą. Zauważyła, że jego miecz i tarcza były zbryzgane krwią. On też miał kłopoty - pomyślała.
- Mi też miło cię widzieć - uśmiechnęła się lekko. Westchnęła.
- Nie zdziałam już wiele. Ledwo stoję - przyznała. Ratowanie miasta przemieniło się w walkę o przetrwanie. - Może uda mi się rzucić jeszcze zaklęcie... - potrząsnęła głową. - Jedno zaklęcie nic nie zdziała - zdawała się mówić do samej siebie. - Powiedz, co się zbliża? - spytała po chwili. - Wtedy będę mogła powiedzieć, co mogę zdziałać - uzupełniła. Tak czy siak, niewiele - pomyślała.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Galanoth westchnął cicho. Długie białe włosy rozlewały się po bokach umorusanej czyjąś krwią twarzy. Jasne końcówki opadały na metalowe krawędzie pancerza jeszcze bardziej umorusanego substancjami niż same policzki mężczyzny. Wojownik, przypatrując się z wysoka drobnej sylwetce Aphrael, spróbował uśmiechnąć się optymistycznie. Zamiast tego wyszedł mu półuśmiech przypominający natarczywe wydłubywanie spomiędzy zębów resztek kurczaka. Mimo wszystko wyglądał bardzo rycersko i potulnie.

- Skoro tylko jeden czar... - ponownie westchnął łapiąc się prawą ręką za podbrzusze - To powinnaś wiedzieć, że... mamy do czynienia z nieumarłym smokiem. Drakolisz, inaczej mówiąc. Nie widziałem tej bestii przez wiele lat, w dodatku nie pojawiają się zbyt często. Są ewenementem na skalę Alaranii. Pełne mocy, inteligencji i morderczych instynktów są w stanie wskrzesić, to znaczy przywrócić do życia, wiele innych, pomniejszych istot. Ten, na którego się natknąłem, właśnie zdołał powołać parunastu pogrzebanych mieszkańców Meot...
Galanoth znacząco spojrzał na lewo, prawo, skąd na ziemi, tuż przy kolumnie, ktoś dawno dawno temu przytwierdził małą kamienną tabliczkę z danymi jednego z wielu umarłych. Zniszczona struktura nie pozwalała na odczytanie imienia, czy nawet daty zgonu. Fakt faktem jednak Aprahel mogła się tylko domyślać, jak duża musi być nekropolia do której trafiła z jedyną - jak na razie - przyjacielską osobą. Komnata bowiem ginęła w oddali półciemnej, półchłodnej mgły otaczającej filary wraz z kolejnymi trumnami ziemnymi.
- Sam Drakolisz ma mniej więcej wysokość trzech pięter, jak oberża w której się spotkaliśmy. Jego ciało składa się z dwóch części: starych, ale bardzo twardych i mocnych kości, pod którymi trzyma całą swoją magiczną energię. Jedną łapą potrafi rozgnieść człowieka, zęby natomiast bez przeszkód przetną nawet najtwardszą stal pancerza. Nie zionie ogniem, lecz paskudnym, czarnym dymem, który przy zetknięciu się z ciałem stałym po prostu... zamienia się w potężną dawkę magii. Mrocznej. Napełnił nią każde ożywione zwłoki. Ledwo co powstaną, a już ruszają się jak siłacze, wojownicy.

Wziął głęboki wdech.
- Wiem doskonale jak go pokonać, to dość ryzykowne, ale będę potrzebował ciebie jako przynęty. Będziesz musiała go jakoś zająć... choćby przyciągnąć uwagę na siebie. Dasz radę?
Czarodziejka usłyszała jak metalowa rękawica zaciska się na rękojeści miecza.
- Mamy przynajmniej to szczęście, że nasz smoczek był za życia młody i mało doświadczony...
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Rycerz westchnął. Sama miała ochotę to zrobić. Wiedziała, jak niewiele była w stanie zrobić, jak marnie musiała wyglądać pokryta krwią i kurzem. Nie była w stanie odwzajemnić uśmiechu, na który zdobył się mężczyzna. Gdy usłyszała, co na nich czyha, strach ścisnął jej gardło. Nagle zrobiło jej się zimno, wręcz lodowato. Nigdy nie spotkała Drakolisza, ale wiele o nich słyszała i czytała. Te opowieści wystarczyły, by wzdrygała się za każdym razem, gdy ktoś o nich napomknął.
        Wyprostowała się i odrzuciła włosy z twarzy. Postanowiła, że zrobi wszystko, by odwrócić uwagę bestii. Nie była to w rzeczywistości decyzja, lecz jedynie przykra konieczność. Tylko w ten sposób mogła się uratować i wyjść z tych piekielnych podziemi.
- Zrobię, co trzeba - powiedziała, lecz po chwili się poprawiła: - A raczej wszystko, co w mojej mocy, aby odciągnąć jego uwagę. Mm... - zagryzła wargę w zamyśleniu. - Może iluzja? - spytała, ni to Galanotha, ni to samej siebie. - Coś wymyślę - obiecała rycerzowi i zmarszczyła brwi w zamyśleniu. Coś wymyślę - powtórzyła. Może iluzja jest naprawdę dobrym pomysłem? Zaczęła sobie wyobrażać różne możliwości.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Brakowało czasu na kompletne skupienie. Kiedy tylko Aphrael zagłębiła się w ponure kołysanie się z myśli na myśl, nagle poczuła pod stopami drżenie ziemi. Kamienne płytki chybotały na boki, rytmiczne wibracje snuły się po butach wzbudzając w parze niemiłe, acz cieleśnie przyjemne skojarzenia.
Tuż po kolejnych ułamkach sekund przez całą długą komnatę przebiegł okrutny, lodowaty ziąb mrożący krew w żyłach. Pradawni jednocześnie spojrzeli w głąb mglistej sali. Wiatr huczał w ich stronę, podrygiwał nieułożonymi długimi włosami. Przez kolejne mrugnięcia powiek nie działo się nic, panowała grobowa cisza wprawiająca Galanotha w napięcie. Elf ścisnął mocniej rękojeść Różyczki, pochylił się całym ciałem opierając czubek ostrza miecza o podłoże. Trójkątną tarczę zawiesił sobie na plecach, co odbiło się skromnym, cichym echem. Dźwięk uderzanych o siebie metalowych płyt zniknęły jednak szybko przerwane przeraźliwym, agresywnym ryknięciem, jakiego Aphrael jeszcze nigdy nie słyszała. Spotęgowana siła głosu Drakolisza dotarła do jej uszu, wprawiła w otępienie i uczucie podobne do tego, które wiązało się z zetknięciem Ghuli z magiczną tarczą. Nie, nie sparaliżowało jej ani nie nakazało stanąć w miejscu. Po prostu poczuła się, jakby stanęła oko w oko z najbardziej krwawym, brutalnym bóstwem w całym wszechświecie świata materii.
Bestia ta, powoli wyłaniająca się z półprzezroczystej kurtyny mgły, spoglądała w przód, między rzędy skalnych kolumn. Wyschnięte, pozbawione uroku skrzydła ocierały się złożonymi bokami o kolejne filary, łapy natomiast - potężne i wzmocnione żółto-szarymi pazurami - wpijały się z całą siłą w posadzkę. Miażdżyły pod własnym ciężarem płytki dawnego chodnika. Nieumarły smok ocierał ogonem ziemię jakby zamiatając ją za sobą. Kościane, ostre narzędzie mordu uderzało bokami w powietrze, przypominając parze odgłos dobrze wypuszczonego z ręki bata. Galanoth wpatrywał się uważnie w istotę ogromną, niezwykle drapieżną, lecz z niesamowitym, hipnotyzującym spojrzeniem. Na wzrok Drakolisza zareagował nagłym spięciem mięśni. Wyprostował się, lecz miecza nie podnosił. Kiedy tylko wysnuł sylwetkę zza bezpiecznego schronienia, odkrył że smok jest bardzo blisko nich, zaledwie jeden sznur. Przełknął cicho ślinę, spojrzał w bok, gdzie nadal stała Czarodziejka.
- Ruszam. Pamiętaj: przykuj jego uwagę. Musi być odwrócony w twoją stronę - powiedział, rzucając się w tym samym momencie do zabójczego pędu przed siebie. Runiczne ostrze Różyczki krzesało za sobą jaskrawe, gorące iskry. Taniec ognistych igieł przyciągnął na chwilę Drakolisza. Bestia ponownie zaryczała, próbując przednią lewą łapą zagarnąć szybko poruszającego się Elfa. Kiedy już pazury miały go przybić do ściany nośnej, kiedy już kończyna unosiła się w powietrzu, nagle... przed Drakoliszem powstała śnieżna zamieć. Mały kłąb śniegu padał tuż przed nim i powoli znikał. Lodowy opar został rozpuszczony ciepłą atmosferą cmentarnej komnaty wraz z samym Galanothem, który zniknął gdzieś między kolejnymi częściami pomieszczenia. Z dalszej części nekropolis Aphrael słyszała tylko szczęk ostrzy broni, daremne okrzyki potępienia, ryki nieumarłych... Została sama z trzypiętrowym problemem zmierzającym w jej kierunku.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Zadrżała posadzka. Ciszę zmącił ryk, jakiego Aphrael jeszcze nigdy nie słyszała. Był... zimny, tak, zimny, jak pocałunek śmierci. Miała ochotę krzyknąć i zatkać uszy. Ale to był dopiero początek.
        Bestia wyłoniła się z mgły. Szkielet smoka, nie nazbyt dużego, ożywiony jakąś przerażającą siłą. Widok Drakolisza dogłębnie wstrząsnął Czarodziejką. Potwora otaczała aura strachu. Ledwo usłyszała słowa mężczyzny, dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że go przy niej nie ma. Ledwo zauważyła, że zniknął w chmurze śniegu. Smok, warcząc, odwrócił się w jej stronę i zaczął się zbliżać. Stala jak sparaliżowana. Strużki zimnego potu spływały jej po plecach. Nie wiedziała dlaczego, ale widok Drakolisza sprawił, że przed oczami stanęły jej wszystkie śmierci, których świadkiem była. Jej lekko rozchylone usta drżały, po policzkach popłynęły jej łzy. Nie mogła się ruszyć, strach całkowicie ją obezwładnił. Stała i patrzyła, jak zbliża się jej koniec, jak zbliża się potwór, który miał sprowadzić na nią śmierć.
        Smok zamachnął się łapą i zionął niebieskim, zimnym ogniem. Widok płomienia na tyle ją otrzeźwił, że zdążyła się uchylić. Jednak pazur dosięgnął swego celu. Jej wcześniej już ranne ramię przeszył niewyobrażalny ból. Bestia uniosła łapę i Czarodziejka przez chwilę czuła dookoła jedynie pęd powietrza, gdy Drakolisz rzucił nią. Łupnęła o ścianę i upadła na płasko, twarzą do dołu, na kamienny chodnik. Nie mogła ruszyć ręką, była wiec ona bezużyteczna, ale cholernie bolała. Bolał ją także kręgosłup, którym uderzyła o twardą ścianę. Podniosła się na łokciach i kolanach i wypluła brud, który dostał się do jej ust. Nie mogę tak po prostu umrzeć pomyślała. Muszę się z tego wyplątać! Zebrała wszystkie siły. Usiadła i skrzyżowała nogi. Zamknęła oczy, próbując się wyciszyć. Słyszała kroki bestii. Na jej czole pojawiła się zmarszczka, gdy wydała rozkaz. Nic się nie stało. Spróbowała ponownie - nic. W jej sercu narastała panika. Musi jej się udać! Od tego zależało jej życie! Zacisnęła zęby i wydała rozkaz ponownie. Nic, nic... coś. Z cienia wyłoniła się druga bestia. Nowy Drakolisz miał inną budowę niż napastnik - iluzja była smoczycą. Smok, który zamierzał zaatakować Czarodziejkę odwrócił łeb. Kobieta odsunęła się na bok. Oczekiwała. Galanoth powiedział, że podczas śmierci Drakolisz był smokiem młodym i niedoświadczonym. Smoczyca powinna dostatecznie przykuć jego uwagę, prawda? Aphrael modliła się do wszystkich bogów świata, że była to prawda.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Bestia zaryczała zwycięsko, widząc jak drobne ciało Pradawnej odbija się z łoskotem o twardą kamienną ścianę. Leżąc przy niej przypominała szmacianą lalkę, nieżywą zabawkę stworzoną tylko po to, by przy niej manipulować: wyginać kończyny, kręcić dookoła, czy po prostu rozedrzeć na strzępy. Drakolisz uwielbiał tak traktować swoje ofiary. W czasie krótkiego żywota zasłynął jako makabryczna istota, która nie zna litości ani łaski, i choć mądra, zaciekle broni się arogancją i głupotą.
Czarodziejka patrzyła przed siebie, na postawne cielsko nieumarłego stworzenia kroczącego ciągle z nonszalancją i spokojem. Smok otworzył paszczę, sapnął cicho... znów wydał z siebie przeraźliwy krzyk niszczący wszelkie złudzenia co do zwycięstwa w tym podmiejskim starciu. Pełne krwi zęby przypominały małe, lecz grube noże wetknięte w pysk, natomiast jego oczy faktycznie - zgodnie z przemyśleniami Galanotha - tkwiły w jednym miejscu jak dwa kłęby czarnej magii, dymu. Przyciągały, odrzucały i hipnotyzowały jednocześnie, co Aphrael zdążyła zauważyć. Teraz, kiedy fatum bliskiej śmierci stało blisko niej, pozostało wyłącznie albo modlić się o zbawienie duszy, albo o szybką ucieczkę sprzed mocarnych łap giganta wśród zabójców. Czarodziejka skupiła ostatnie resztki siły, spróbowała coś zrobić, by oderwać się od ciasnej pułapki nekropolis, lecz nic to nie dawało. Spróbowała ponownie, i znowu, i znowu... i w końcu... coś się pojawiło. Zjawa stworzona siłą umysłu Aphrael stanęła tuż przed nią, zagradzając drogę przeciwnikowi. Drakolisz stanął wmurowany w stworzony obiekt, przekrzywił głowę na prawo, o mało co nie niszcząc jednej z kolumn swoim kościanym łebskiem. Otarł się o filar, mruknął zjadliwie, z widoczną ciekawością przybliżył się do sztucznej samicy. Powąchał iluzję, cofnął się odrobinę jakby zawstydzony. Chwilę po kolejnym wpatrywaniu, nagle Drakolisz wybuchnął energią, która runęła w dół niczym mgła. Półprzezroczysty dym objął go całego, zleciał na podłoże i zniknął gdzieś w głębi ziemi. Aphrael poczuła jak znów grunt drży jej pod nogami, mało profesjonalne kopce zaczynają wyrzucać z siebie nieporuszające się jeszcze zwłoki dawnych mieszkańców Meot. Smok rzucił się w tył, harcząc:
- Grrrrrrrrrrrrhhh! Naprawdę!... Myślisz, że powstrzymasz mnie, grhhhhhhhhhhhhhh! Taką szpetną złudą?!
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Nie była na tyle głupia, by sądzić, że iluzja odciągnie od niej uwagę. A przynajmniej próbowała sobie to wmówić. Cóż, nadzieja umiera ostatnia, choćbyśmy nie wiem jak bardzo chcieli uśmiercić ją wcześniej. Mimo to, zyskała chwilę czasu, gdy Drakolisz zainteresował się jej tworem.
        Podniosła się z ziemi. Nie miała szans. Umrze. Wyprostowała się i opanowała drżenie kolan. Odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na smoka. Przynajmniej umrze z godnością - lecz czy rozerwanie przez kościanego smoka można uznać za godną śmierć?
- Nie, nie myślałam, że to cię powstrzyma - powiedziała, zbierając resztki swoich sił, żeby głos jej nie zadrżał, ani się nie załamał. Jej twarz była lodowato spokojna, bez żadnych emocji. Były tu zbędne. Tylko ona i potwór. Ona i śmierć. Ona i jej koniec. Pogodziła się z tym, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać
- Naprawdę uważasz mą złudę za szpetną? Myślałam, że skoro byłeś tak młodym i silnym smokiem, to wizja potencjalnej partnerki sprawi ci przyjemność - dodała tonem luźnej konwersacji i machnęła ręką. Iluzja zniknęła. Wzruszyła ramionami. - Starałam się, lecz jestem zbyt wyczerpana - uśmiechnęła się słodko do smoka.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Mgła rzucona przez smoka zaczęła unosić się do góry. Mroczne kłęby atmosfery ulatywały z kolejno odkrywanych ziemnych trumien. Dym nie odchodził jednak w nieznane, nie powracał także do osoby Drakolisza. Przechodziła natomiast na stronę Aphrael otaczając ją okręgiem coraz bardziej ciaśniejszym, sięgającym do poziomu kostek stóp. Tak utworzony wir nie odpuszczał ani na krok, ciągle podążał tam, gdzie szła Czarodziejka. Gdy kobieta spróbowała wstać, i jako tako udało to się jej, spojrzała na smoka by raz, a dobrze zapamiętać twarz kościanego mordercy. Z nieumarłego łba można było wyczytać tyle, co nic. Pozbawiony łusek i życiodajnego piękna przypominał bardziej wyschnięty szkielet niż faktyczną istotę. Jedynie dwa okrągłe duże kłębki zamiast oczu mówiły o egzystencji, która oszukała nawet śmierć.
Aphrael chyba była na nią gotowa. Iluzja samicy zniknęła za sprawą pojedynczego rozkazu kobiety, lecz sam Drakolisz nadal nie posuwał się do przodu. Stał między filarami nie myśląc nawet o podejściu bliżej. Widać odległość, jaką zachowywali, odpowiadała mu. Przypatrywał się przecież Pradawnej z dumą, wyższością i zarozumialstwem. Wyprężając swoje ogromne cielsko ponownie ryknął o mało co nie przewracając zmęczoną Magiczkę. Jej stopy zachwiały się, lecz w ostatniej chwili złapały równowagę. Kolejny zimny dreszcz przebiegł po plecach już dawno zlanych potem i strachem.
-Smoki.... smoki... tak mało twój lud wie jeszcze o smokach... ja nim nie byłem.
Bestia poruszała wyschniętym, na wpół zeżartym jęzorem obserwując kolejno powstające zwłoki. Ożywione szkielety, ghule, nieumarłe truposze... całe stadko co raz bardziej skupiało się wokoło osoby Aphrael. Krąg tajemniczej mgły nadal od niej nie uciekł.
-Moja historia jest krótka, lecz zapisana daleko stąd.. w czasach, kiedy wieczorne niebo zamiast gwiazd świeciło smoczymi jeźdźcami, a ziemie polewało się krwią przegranych. - zaczął opowiadać, jakby chcąc przedłużyć sobie upragniony moment zwycięstwa - Widziałem tak wiele rzeczy... tak pięknych i brzydkich... twoja iluzja zalicza się do najgorszego urojenia jakiegokolwiek doświadczyłem.
Postawił przednie łapy szerzej, pochylił łeb.
-Czuję jednak od Ciebie wielką moc... niczym nie skażoną, czystą i niewinną... Wy, Pradawni, zawsze tak mieliście... Najsilniejsi z was zmieniają Alaranię, nawet cały Wszechświat! Ty niestety... nie dostąpisz tego zaszczytu.
Gromada nieumarłych zagrzmiała rumorem. Z ich ust wydobył się krzyk, który szybko przerodził się... w żałość. Nagle, ni stąd nizowąd, nad głowami całego zbiorowiska pojawiła się chmura strzał która uderzała we wszystko i we wszystkich, co popadnie. Tuż za nimi salwa dobrze wystrzelonych bełtów o mały włos nie przycisnęła Aphrael do ściany. Drakolisz momentalnie cofnął się o dwa pręty w tył chowając się za gąszczem kolumn i spowijającą go ciemnością.
Kolejne ciała padały zabijane od pocisków. Czarodziejka w progu zniszczonych kwasem drzwi zobaczyła dobrze jej znanego kapitana straży. Hernibald ściskał w dłoni toporną włócznię zakończoną trójzębem. Właśnie nadziewał na nią jednego z atakujących cały oddział ghula. Tuż obok niego bój toczyła piętnastka chętnych wartowników-posiłków z pozostałych części miasta. Ubrani w te same metalowe pancerze strzelali z łuków, uderzali tarczami, to mieczami bądź toporami. Mały, gruby krasnolud mierzył z kuszy przypominającej zminimalizowaną balistę.
Czarodziejka nie została więc sama. Widząc walczącą odsiecz nabrała odrobiny sił, niczym nie zniszczonej nadziei. Kiedy tylko miała już ruszyć do strażników drogę zagrodził duży, mocarny Nieumarły. Resztkami ożywionego ciała przypominał Fellarianina. Aphrael musi go pokonać.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Mgła wirowała wokół niej. Otoczył ją pierścień stworów; szkielety, ghule, trupy... Przerażający widok. Aphrael usilnie starała się nie zwracać na nich uwagi; skupiła się na mówiącej istocie. Nie smok? Czymże więc jest owa bestia? - zaczęła coś sobie przypominać, ale nie miała czasu na zastanawianie się. Ciszę przerwał krzyk, a później wrzask agonii. Dookoła niej leciały dziesiątki strzał. Odskoczyła do tyłu, pod wrota. W sali pojawiło się kilkunastu żołnierzy, prowadzonych przez Hernibalda. Ależ ten człowiek jest uparty - przemknęła jej przez myśl. Ale ocalił jej życie, musiała to przyznać.
        Wielka moc? - prychnęła. Gdybym ją posiadała, ten Dracolich obróciłby się w pył. Wycofywała się, patrząc na zaciętą walkę. Nagle przed nią wyrósł nieumarły - duży, mocarny Fellarianin. Za życia była zapewne wojownikiem, i to jednym z lepszych. Nadzieja dodała jej sił - nie na tyle, żeby używać magii, ale mogła walczyć. Wyszarpnęła laskę z uchwytu. Była gorąca, prawie parzyła jej mocno zaciśnięte palce. Jakie miała szanse? Jej przewagą była szybkość, jego - siła. Jeśli ją trafi, to po niej. Jednak, dlaczego od tylu lat uczyła się posługiwać laską jako bronią? Prawie osiągnęła poziom mistrzowski. Teraz zobaczy, na ile jej się te ćwiczenia przydadzą.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Pojawienie się straży zwiastowało opanowanie sytuacji na górze. Hernibald zdawał sobie sprawę z tego, że dwójka przypadkowych wojowników może nie być w stanie powstrzymać całej fali nieumarłych, dlatego przybył tutaj szybko jak tylko potrafił. Wziął ze sobą szereg odważnych, dzielnych wartowników, którzy nie opuszczali posterunku przy kamiennych schodach. Każdy z nich trzymał broń dawno zasmakowanej w walce. Twarze skupione na odpieraniu ataków raz po raz przyjmowały na siebie dziesiątki budzących się zwłok. Aphrael, wpatrzona w cudotwórczy obrazek stworzonych do wojny mężczyzn, poczuła na sobie pięści Fellarianina. Nieumarły złożył dłonie razem i z całej siły cisnął nimi w dół, w stronę Czarodziejki. Wyglądał wtedy jakby trzymał między palcami rękojeść potężnego miecza. Nieistniejący oręż uderzył w Aphrael, która obroniła się kosturem. Bokiem broni odbiła ramiona Nieumarłego w jedną stronę, a potem wykonując błyskawiczny obrót uderzyła go drugim końcem w głowę. Truposz cofnął się o dwa kroki próbując złapać palcami choć skrawek Czarodziejki. Na chwilę zdezorientowany uderzył o kolumnę. Filar wytrzymał jego ciężar, choć dało się usłyszeć ciche mruczenie starych skał na których go zbudowano. Małe łupinki sufitu spadły na cmentarne podłoże, coś za plecami Czarodziejki trwało w krwawej walce, lecz brakowało czasu na odwrócenie się i zobaczenie kto prócz Strażników także prowadzi zatarg z siłami zła. Skoncentrowana wyłącznie na pokonaniu twardego wroga musiała jakoś go zabić, by nie wstał. Kosturem raczej niemożliwie jest tego dokonać.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

        Miała zbyt małe szanse. Nie doceniła swego przeciwnika. Mimo swych treningów nie była gotowa na takie starcie. W jej głowie pojawił się szalony pomysł, który mógł jednak uratować jej życie. Nadzieja dodawała jej sił; skupiła się i ujrzała, czy też wyczuła, iskierkę życia tlącą się w ciele istoty. Była zupełnie nienaturalna, wręcz niewłaściwa. Ten człowiek udał się już na wieczny spoczynek - kto miał prawo dręczyć go po śmierci? Przelała całe swoje siły w jeden czar. Nigdy nie byłaby wstanie zrobić tego z normalnym człowiekiem, jednak to były ledwo ożywione zwłoki - uda się, musi się udać!
        Wiedziała, że starożytni, potężni Czarodzieje byli w stanie tego dokonać. Nigdy nawet nie śniła, że sama mogłaby to zrobić. Ale teraz była to pierwsza myśl, która wpadła jej do głowy, a miała zbyt mało czasu na reakcję, żeby zastanawiać się nad czymś innym. Zebrała wszystkie swoje siły i rzuciła je w stronę płomyka życia w istocie.. W jej głowie kołatała się jedna myśl - Zgaśnij, zgaśnij, zgaśnij.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Drobna iskierka życia tętniła napełniona mroczną magią Drakolisza. Impuls ten, schowany gdzieś w ciele Nieumarłego Fellarianina, nagle przestał bić. Wyciągnięta ręka Aphrael wyssała egzystencję z truposza pozostawiając po sobie wyłącznie na wpół zgniłe zwłoki. Mężczyzna westchnął groźnie, zacharczał, i już po chwili leżał na chłodnej ziemi dołączając do pozostałych zabitych. Dopiero teraz Pradawna Czarodziejka mogła spojrzeć na siebie - na miejsce gdzie Elf i Smok toczyli ze sobą walkę.

Galanoth stał na grzbiecie bestii wbijając ostrze Różyczki w przerwę między dwoma kręgami mocarnego kręgosłupa. Szkielet Drakolisza buchał kłębami energii, jego ostry ogon uderzał z nawałem siły w kolumny i ściany. Skrzydła istoty podrywały się ciągle do góry uderzając bokami w pancerz wojownika. Mężczyzna chybotał się z boku na bok, lecz rękojeści miecza nie puszczał. Runiczna stal wpijała się głębiej i głębiej, paszcza smoka natomiast ryczała pod wpływem uderzeń w magiczny rdzeń. Magia wypełniająca jego wnętrze wybuchała na zewnątrz reagując z runami zapisanymi na broni Elfa. Galanoth, nie pokazując po sobie żadnych emocji - strachu czy lęku - raz po raz uderzał obijając się nie tylko o skrzydła Drakolisza, ale także o filary burzone siłą nacisku przeciwnika. Cały zakrwawiony, skąpany w czerwonej wodzie życia, nagle runął w dół wraz z całym cielskiem umierającego w męczarniach smoka. Bestia poczuła jak na samej górze czaszki łowca wbija ostrze miecza, nogami ściska szyję próbując nie spaść. Tuż potem w przestrzeń wyłupioną atakiem potężna dawka lodu zaczyna docierać do zakamarków mrocznej energii. Szkielet pokrył się odrobinkami szronu. Drakolisz ponownie ryknął, najgłośniej jak tylko umiał, zrzucając z siebie zawodowego mordercę. Rycerz upadł z wysokości na podłogę potykając się o zniszczone ciało nieżyjącego już potwora. Oczy bestii przestały bić energią, również cała pula mocy zgasła przypominając bardziej węgiel lub czarną perłę. Galanoth, ściskając rękojeść wiernej Różyczki, ucałował końcówkę ostrza i przycisnął ją sobie do piersi. Runy nagle zabłyszczały niebieskim, niesamowitym blaskiem, a On sam, poturbowany, lecz ze zwycięskim blaskiem chwały, bezwładnie leżał przy zwalonej kolumnie nekropolis.

- Na wszystkich władców Pustki co tu się działo? - Hernibald opuścił w dół krótki miecz i z piątką strażników podszedł do Aphrael. Dwójka z pozostałej grupy podbiegła do Galanotha próbując mu pomóc. Kapitan straży wyglądał jakby miał zaraz usłyszeć raport z całego zdarzenia. Przenikliwy starczy wzrok skupił na twarzy Czarodziejki, która zdecydowanie prezentowała się lepiej od umordowanego wojownika.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na dowódcę straży. Przepełniała ją taka ulga, że miała ochotę go uściskać, czego oczywiście nie uczyniła.
- Można powiedzieć, że próbowaliśmy rozwiązać problem miasta, Hernibaldzie - powiedziała. Po chwili wahania dodała: - Bez was by nam się nie powiodło. Dziękuję - uśmiechnęła się krzywo. Wyglądnęła zza ramienia dowódcy straży i szybko podeszła do Galanotha, wokół którego tłoczył się tłumek żołnierzy. Przykucnęła przy nim. Poczuła się tak straszliwie bezradna - nie była w stanie mu pomóc. Nie teraz. Najpierw sama musiała odzyskać siły. Bezwład w ramieniu powrócił razem z przeszywającym bólem. Adrenalina, która nią kierowała przez całą walkę, zniknęła.Nagle poczuła się straszliwie zmęczona. Zakręciło jej się w głowie i zatoczyła się do tyłu. Oparła się o kolumnę i usiadła. Zamknęła oczy i ukryła twarz w ramionach. Starała się oddychać wolno, miarowo, żeby powstrzymać mdłości, które ją ogarnęły. Popsułaby całą historię, wymiotując po tak epickim triumfie. Dopiero po chwili spojrzała z powrotem na otaczających ją żołnierzy. Z trudem, opierając się o filar, podniosła się do zasadniczo prostej pozycji. Kolana jej drżały. Musi stąd wyjść, a potem... A potem ciepła kąpiel i doba snu na zregenerowanie sił pomyślała i uśmiechnęła się lekko. Ziewnęła. Jakże była śpiąca!
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

- A miasto od razu się odwdzięcza. - przyznał krótko kapitan również spoglądając kącikiem oka przed siebie, na postawną sylwetkę umarłego stworzenia wyglądającego bardzo makabrycznie i przerażająco. Hernibald włożył osobisty miecz do skórzanej pochwy przy prawym biodrze, zachrzęścił zbroją i wraz z Aphrael podszedł do smokobójcy. Mała grupka żołnierzy tłocząca się przy nim rozmawiała dość głośno i jednoznacznie. Każdy z nich patrzył, pokazywał i mówił o dziwnym znaku. Runa przypominająca czaszkę smoka widzianą z góry prezentowała się na prawej piersi Galanotha. Rozebrany z górnej części zbroi mógł wyłącznie patrzeć na medyka, który używając Magii Życia oraz tradycyjnych roślinnych lekarstw próbował ją usunąć wraz z większymi ranami spowodowanymi walką. Czarna pieczęć nie schodziła mimo kolejnych naciśnięć dłoni niskiego wartownika. Ładunki magii życia nie pomagały na co Galanoth zareagował sapnięciem i machnięciem ręki.
- Zostawcie to... - odezwał się cicho - to nie pomoże. Tak właśnie powinno być.
Hernibald wsunął się między dwójkę strażników.
- Co to ma znaczyć? Po co to zbiorowisko? Raz dwa zabezpieczyć teren, spalić trupiska, a tego tam..
Galanoth uśmiechnął się.
- To Drakolisz. - wtrącił z delikatnym uśmiechem.
- Nieumarły smok?
- Mag-nekromanta, mówiąc ze szczegółami. Jak mniemam bardzo stary, potężny i związany z Meot. Widzicie te mizerne rysunki na ścianach? To runy, które go blokowały. Widać magia, która go trzymała w zamknięciu, osłabła wystarczająco aby mógł ponownie objawić się miastu.
Lekarz-strażnik przytwierdzający bandaż przy prawej piersi zakasłał mówiąc:
- Ale to przecież smok! Jak niby niekroman...
- Ircet, myśl rozsądnie. Wystarczyło, że ten szaleniec dorwał się do ciała smoka i już mógł je przejąć.
- Tak jest, Kapitanie. Przepraszam.
Elf ponownie się uśmiechnął.
- Ma pan rację. Dziękuję za pomoc. Bez pańskiego oddziału walka trwałaby dłużej i znacznie... znacznie boleśniej.
Z pomocą pospiesznej pary mężczyzn wstał spod kolumny i z mało widocznym wigorem podszedł do Aphrael. Podał jej dłoń, aby mogła się podnieść i w razie czego oprzeć o w miarę wytartą blachę jego opancerzenia. Wyglądając jak zmokły bohater skąpany we krwi przeciwnika - bo mimo wszystko nim był - chciał się podzielić zwycięstwem z niesamowitą heroiną.
- Spisałaś się mistrzowsko. Bez ciebie nie miałbym możliwości podejścia.
Z trudem schował miecz do obicia przy plecach.
- Nie myśl o tym, co widziałaś... tutaj.
Popukał prawą stronę napierśnika.
- Gdybym opowiedział ci o tym znaku chyba byś mi nawet nie uwierzyła. Ale jeśli chcesz opowieści to stanowczo nie tutaj. Zaraz ciało Drakolisza wybuchnie.
Spojrzał za siebie na Hernibalda.
- Dosłownie.
Awatar użytkownika
Aphrael
Szukający Snów
Posty: 183
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Aphrael »

Z uśmiechem przyjęła pomoc Galanotha. Jakie to miłe, kiedy ktoś się o ciebie troszczy. Wstała i wsparła się na jego ramieniu, żeby nie upaść. Jej słabość straszliwie ją irytowała, ale myśl o odpoczynku działała jak zioła uspokajające.
- Tak się spisałam, że prawie zginęłam - mruknęła ironicznie. Jakby w reakcji na jego następne słowa, przed oczami stanęły jej wspomnienia ostatniego czasu - minut, godzin? Straciła poczucie czasu. Aż przeszedł ją dreszcz. Szybko odepchnęła te myśli, skupiając się na tym, co działo się tu i teraz.
- Taak, zdecydowanie jestem za tym, że się stąd wydostać - powiedziała rozmarzonym tonem i uśmiechnęła się do Elfa. - A co do opowieści... zdecydowanie chciałabym co nieco usłyszeć.
Rozluźniła się. Czuła ulgę i wielkie szczęście - wyrwała się z łap Śmierci. Nagle życie ukazało się jej jako cudowny dar, który przecież tak łatwo mogła utracić. Przecież dalej istniało zagrożenie - i między innymi dlatego chciała już być na powierzchni. Chciała się wreszcie poczuć bezpiecznie. Z deszcze pod rynnę - od kłopotów do jeszcze większych kłopotów - pomyślała.
"Piękne rzeczy wypracować można dzięki długiej i uciążliwej nauce, złe natomiast owocują same bez trudu." Demokryt z Abdery
Awatar użytkownika
Galanoth
Zsyłający Sny
Posty: 328
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Lodowy Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Galanoth »

Hernibald wyprzedził ich. Stanął tuż przy spadku schodów, dłonią chwycił za na wpół zeżartą drewnianą taflę drzwi. Skoro łowca mówi, że zaraz ciało Drakolisza wybuchnie, to wypadałoby szybko uciec stąd zanim wala uderzeniowa dotrze do ociągających się bohaterów. Aphrael mogła poczuć na sobie mocarną dłoń Galanotha, który przykrył ją na poziomie barków oraz zasłoniętego włosami karku. Rycerz mimo wykończenia i wielokrotnego poranienia o wystające kości smoka, próbował zachować pozory, że tak na prawdę nic mu się nie stało. Stąpając po stopniach wejściowych, i raz po raz spoglądając na Czarodziejkę, uśmiechnął się. Ot, przeżyli. Wygrali. To się na pewno zapisze w kronikach Meot. Jeśli w ogóle dotrą na powierzchnię.

Nagle, tuż za plecami całego zbiorowiska strażników i Pradawnych, rozległo się dziwne świszczenie wiatru. Powiało chłodem, strachem... coś ogromnego i ciepłego zadęło w plecy uciekających z nekropolis. Ostatnią rzeczą Aphrael, jaką widziała przed zemdleniem, był odwracający się kapitan straży i dłoń Elfa chwytająca ją szyję. Potem nie widziała niczego prócz ciemności.

Ktoś rozpalił ognisko w małym ceglanym kominku izdebki. Ciepłe łóżko nie tylko przykuwało Aphrael do pościeli czy mocno zbitej poduszki, ale także sama atmosfera ciszy i spokoju. Iskierki ognia wydobywały się na podłogę opadając to na przestrzeń dookoła wylotu, czy to na lekko zgarbioną postać siedzącą na samym krańcu łóżka. Galanoth odwrócony plecami do Czarodziejki spoglądał na miecz trzymany na kolanach. Różyczka nadal lśniła, choć trochę mniej, blaskiem niebieskim, tak czystym i miłym dla oka. Białowłosy łowca nawet nie spoglądał za siebie, gdzie dopiero oczy Aphrael otwierały się na nowo. Zapakowana pod pierzynę mogła poczuć na zranionym łokciu dziwną lekkość, bandaż oraz to, że z nią zdecydowanie lepiej. Na nowo leżała w "Srebrnym Wężu", a tuż obok niej, na szafce nocnej, ktoś postawił kubek ciepłego mleka i pajdę chleba do której dobrał się już przyjaciel-szynszyl Czarodziejki. Noc za oknem dalej lśniła gwiazdami i co jeszcze dziwniejsze - nikt nie krzyczał.
- Zostałaś zapiętnowana - Galanoth delikatnie wyprostował się - Część energii nekromanty jest w Tobie. Ja zabiłem jego ciało, spowodowałem że już nigdy więcej nie pojawi się na świecie, ale ktoś musiał unieruchomić duszę. Twój organizm to zrobił. Jak się w ogóle czujesz?
Spojrzał kącikiem za siebie wcale nie wyglądając na aroganckiego indywidualistę. Z tego wszystkiego nie wyjaśnił powodu pojawienia się pieczęci...

/Twoja Magia Istnienia wzrasta o jeden stopień :D - nagroda :)/
-
Zablokowany

Wróć do „Meot”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości