Warownia Nandan-Ther[Karczma "Czarny Łabędź"] Poszukujemy śmiałków!

Miedzy górskimi szczytami i wzgórzami Nanderu, kryje się królestwo króla Arata, ogromne warowne miasto, otoczone zewsząd skałami i murami. Jest tylko jedna droga do tego miejsca, a prowadzi ona przez Bramy Vidmosu. Mieszkańcy tego miejsca czują się niezwykle bezpieczni. Dzięki lokalizacji, Nandar - Ther ominęły wszystkie wojny, a miasto zachowało się w niezmiennej formie od tysięcy lat.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Karczma "Czarny Łabędź"] Poszukujemy śmiałków!

Post autor: Adiena »

Adiena i Artemigor rozdzielili się, kiedy dotarli do Nandan - Ther. Każde z nich miało trochę spraw do załatwienia. Adiena od razu poszła sprawdzić, czy Taronis jest bezpieczny. Na szczęście, koń stał w boksie rozsiodłany. Stajenny rozpoznał konia i przyprowadził go do stajni. W ramach podzięki, Mężna wręczyła chłopaczkowi kilka złotych monet.
Kiedy kobieta pożegnała się z koniem, udała się do zaprzyjaźnionego medyka. Chciała, żeby ktoś uczony obejrzał ranę, która pozostała po strzale. Mężczyzna ze spokojem stwierdził, że rana została sprytnie opatrzona i nie będzie z nią żadnych problemów.

- Dzięki Niebiosom, że mam Artemigora... - stwierdziła w myślach Adiena. Następnym jej celem było mieszkanie nad karczmą. Poszła do niego, by się odświeżyć, wziąć trochę potrzebnych rzeczy i przeszukać swoje księgi. Siedząc na podłodze przekopywała stare tomiszcza w poszukiwaniu legendy o trójgłowym smoku. Po kilku godzinach skrupulatnych poszukiwań udało jej się odnaleźć pewną pieść. Była napisana w starym i mało zrozumiałym języku, lecz można było wyłapać najważniejsze fakty.

- Jaskinia znajduje się u podnóża siódmego szczytu na wschód od Nowej Aerii. Wejście jest ukryte, to oczywiste. "A otworzyć je może krew stworzenia o głosie i sercu czystym, co ludzi z góry podziwia". Nad tym będziemy myśleć potem. - mówiła sama do siebie. - Czas rozprostować kości. - Kobieta zasiadła do stołu i na kilku kawałkach pergaminu napisała:

Adiena Vanator poszukuje śmiałków chętnych do walki ze smokiem. Złoto i przygody gwarantowane! Zbiórka - karczma "Czarny Łabędź"


Kilka chwil potem Adiena szła już w stronę karczmy. Po drodze rozwieszała swoje ogłoszenia. Miała szczerą nadzieję, że jacyś szaleńcy są jeszcze w Nandan - Ther. Weszła do gospody i usiadła przy jednym ze stolików. Jak zawsze, była tam jedyną kobietą. A przynajmniej jedyną, która nie miała na sobie obcisłego gorsetu, zdobionej sukni i fikuśnej fryzury. Spokojnie sączyła miód pitny czekając na Artemigora i ochotników do wyprawy.
Awatar użytkownika
Nevin
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nevin »

Długa i męcząca podróż nie dobiegała końca ani nie przynosiła owoców. Z dala od domu, bez żadnych informacji o bracie oraz lokalizacji jego położenia. Jak by tego było mało, podczas podróży wśród pól doskwierało mu słońce. Mimo tego wszystkiego cieszył się, że podróżuje. Zawsze lubił to robić, choć wolałby, aby coś się działo oraz chciałby mieć towarzysza. W tej wyprawie czuł się samotnie, ponieważ jedynymi jego rozmówcami były przydrożne rośliny. Szedł przed siebie z nadzieją na odnalezienie brata, lecz wokół nie było żywej duszy. Po około godzinie wędrówki młodzieniec zobaczył starszego mężczyznę idącego wprost na niego. Gdy byli mniej więcej w odległości trzech metrów od siebie elf powiedział:

- Przepraszam czy przypadkiem nie widziałeś młodego elfa podobnego do mnie? Miał na imię Ivan.

Starzec podszedł do młodego mężczyzny, po czym zaczął mu się uważnie przyglądać. W sercu elfa zrodziła się nadzieja, ale po krótkiej chwili starzec pokręcił przecząco głową i zaczął iść. Gdy starszy człowiek odszedł kawałek młody elf zapytał:

- Jestem podróżnym może wiesz gdzie jestem?
- Sam chciałbym wiedzieć.- odpowiedział starzec- Jeżeli to wszystko, to pozwól mi odejść.

Ze strony elfa nastąpiła krótka chwila krótka chwila milczenia, która mówiła wszystko za siebie. Staruszek uśmiechając się lekko odwrócił się i odszedł. Po krótszej chwili Nevin wszedł na ścieżkę leśną. Las ten składał się przeważnie z drzew liściastych, lecz gdzie nie gdzie występowały też drzewa iglaste i krzewy. W końcu trochę cienia i odpoczynku od tego ostrego słońca myślał mężczyzna. Po krótszej wędrówce młody elf zobaczył małą polanę, na której znajdował się duży kamień. Była ona otoczona drzewami, co zapobiegało przedostawaniu się większej ilości promieni słonecznych. Mężczyzna bez chwili namysłu ruszył, po czym położył się, aby trochę wypocząć. Leżał on około godziny. Wstał następnie, usiadł na kamieniu i sięgając do swej torby wyciągnął cytrę. Rozpoczął grę. Grałby jeszcze dłuższy czas, gdyby z gęstwiny lasu nie wyszłoby dwóch krasnoludów z kuszami oraz dwóch mężczyzn. Byli oni uzbrojeni w pałasze i sztylety. Krasnoludy zbliżyły się do Nevina celując w niego kuszami a mężczyźni rozbroili go z miecza, łuku oraz zabrali mu torbę. Młodzieniec podniósł ręce do góry i wstał.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Smok, wylądował z dala od ludzkich oczu, i pożegnawszy się, z dzielną wojowniczką, odleciał, by znaleźć się, po po przeciwnej stronie miasta. Gdy znalazł odpowiednie miejsce wylądował i przemienił się w zająca znikając w gąszczu zarośli.
Kilka wiosek dalej na Czerwony Szlak wyszedł stary wędrowiec, spowity w brązowawe szaty, noszące ślady wielu lat przygód. Miały na sobie też wiele łat nieznanego pochodzenia.
Smok wszedł do miasta jako zwykły wędrownik których Nandan – Ther gościło w swoich murach. Wiele karawan wolało nie jeździć przez góry a przełęcz smoka znajdowała się niemal na drugim końcu łańcucha górskiego. Tak owoż miasto to było punktem obowiązkowym dla każdego kto miał zamiar ruszyć w dalszą podróż.
Artemigor poruszał się powoli, utykając na prawą nogę. Wynajął pokój w taniej gospodzie, zostawił tam jakieś ubrania i rzeczy które świadczyłyby o tym że zamieszkuje je ktoś kto przebył długą drogę. Następnie posilił się i uciął nudną pogawędkę, standardowo pytając o nowe wieści. Wkrótce ruch natężył się na ulicach do granic możliwości i smok ruszył na łowy, a jego celem stały się informacje. Art schylił głowę i wszedł do małej tawerny położonej pod murami z dala od głównej drogi i głównego placu. Schowana między strzelistymi magazynami stanowiła dogodne miejsce spotkań typów spod ciemnej gwiazdy.
Rozejrzał się po Sali i poszedł do słusznie wyglądającego barmana z łysiną i o spoconym czole zapytał o „Czerwoną Urnę”. To ksywa małego, ciekawskiego ktosia, który ma niemiłą zdolność do dowiadywania się różnych rzeczy nie wiadomo skąd. Barman wskazał stolik, a smok usiadł naprzeciwko karła spowitego w ciemne szaty i skrywającego swe oblicze pod kapturem.
- Wyszedłem z naszej łuski ale wyspy syren nie zwiedziłem, opowiesz mi o niej?
Krótki ale treściwy szyfr zapobiegał poznanie prawdziwej natury tej wypowiedzi osobom trzecim.
- Chodź do mego pokoju mam tam księgi które Cię zainteresują.

Gdy znaleźli się w pokoju smok rzucił karłowi sakiewkę ze złotymi monetami i zapytał.
- Czy byli tu już poszukiwacze Tromera?
- Nie, ale byli poszukiwacze „Igły”.
- Igły? Na co komu igła na trójgłową bestię?
- Igła to ponoć miecz w posiadaniu pewnego żołnierza, więcej nie powiem ponad to iż podobno można tym mieczem ubić tego potwora.
- Wiesz gdzie szukać tego żołnierza?
- Wiem, ale to będzie...
- Nie wiesz.
- Jak to...?
- Mag któremu sprzedałeś tę informację został pokonany przez naszego przyjaciela o czarnej łusce. Wątpię czy spodoba mu się wieść o tym skąd mag wziął tę informację.
Karzeł pojął w tym momencie że stojący przed nim staruszek nie jest zwykłym poszukiwaczem, ale nie wiedział jeszcze że to Artemigor. Smok nie chciał go jeszcze wyprowadzać z niewiedzy i pociągnął to przedstawienie.
- Myślę że obaj powinniśmy zapomnieć o całej sprawie i o Tromerze oraz o rzeczach z tym związanym. Pradawni mają swoje wyczucie rzeczy sprawiedliwych a nie jest dobrze zostać uznanym za niesprawiedliwego przed ich obliczem.
- Kim jeste...
- Nieważne, ważne jest to żebyś zapomniał, rozumiesz. Smok niedługo zawita w tym mieście.
Art wyszedł z tawerny w dobrym humorze. Nie długo po tym widziano jak mała postać opuszcza mury miasta.
Skierował się do Karczmy Czarny Łabędź i usiadł obok stolika przy którym siedziała Adiena. Teraz pozostało mu czekać.
Awatar użytkownika
Aiden
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny- Czarodzei
Profesje:

Post autor: Aiden »

        Aiden wyszedł z białej wieży wprost na zatłoczoną ulicę, jego wzrok przykuło ogłoszenie przypięte do słupa:

        "Adiena Vanator poszukuje śmiałków chętnych do walki ze smokiem. Złoto i przygody gwarantowane! Zbiórka - karczma "Czarny Łabędź"

Czarodziej pomyślał że los się do niego uśmiechnął i podsunął mu sposób na wybawienie Morisa z kłopotów. Felson nie zważając na przechodniów wyrecytował zaklęcie lotu dodając do tego kilka ruchów ręką. Nagle zerwał się gwałtowny wiatr który najpierw oderwał maga od ziemi a później utrzymywał go nad dachami budynków. Podniebna podróż trwała zaledwie minutę a może dwie. Aiden wylądował spokojnie przed karczmą. Otworzył drzwi i podszedł do znajomego karczmarza. Ten w odpowiedzi na pytanie o niejaką Adiene wskazał na stolik pod ścianą. Zajmowany był przez kobietę i mężczyznę. Aura kobiety była za słaba aby pradawny mógł ją odczytać, lecz z aurą nieznajomego nie miał problemów. To był smok, choć przybierał ludzką postać. Aiden podszedł do dwójki, jak miał nadzieję jego przyszłych pracodawców, i przedstawił się:

- Witam nazywam się Aiden i przychodzę w sprawie ogłoszenia. Jestem czarodziejem, jeżeli chodzi o formalności.- wypowiadając te ostatnie słowa, pozwolił sobie na uśmiech- Mam nadzieję że znajdzie się miejsce dla mnie w kompanii.
Awatar użytkownika
Azerus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:

Post autor: Azerus »

"Yyyy... Cholera jasna, gdyby tylko mnie Bozia nie pokarała antytalentem do czytania." - myślała gorączkowo jejmość, dukając w myślach poszczególne literki. Na szczęście jednak nie wszyscy umieli czytać czy pisać, toteż Azerus przyglądała się uważnie ogłoszeniu (incognito, czytała gorzej od dzieciaka wychowanego na dworze), gdy jednak po kilku minutach przebrnęła przez ten mały koszmar, wnet doszła do wniosku, że musi znaleźć "Czarnego Łabędzia"; potem będzie szukać ewentualnej grupki stłoczonej wokół kobiety. Gdy zaś będzie problem - coś się poradzi. Mało było sytuacji bez wyjścia.
"Er, jest. Złoto - jest. Przygody - są. Smok - jest. Nawiedzona gawiedź z pochodniami i widłami - nie ma. Guzy i połamane kości - nie ma, ale będą. No, wszystko gra... Chyba..."
Bo wiedziała, że jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodziło albo o złoto, albo o władze. Albo o skarb. Albo jeszcze dowie się o co.
Musi popytać o Adien V. Choć istniało prawdopodobieństwo, że niewiele osób będzie tą panią znało. Ale istniało wiele różnych opcji, które prześmignęły przez głowę Azerus.
Najpierw karczma.
Najpierw karczma! Trzeba będzie się porządnie najeść i napić! "Coś" będzie musiało przybrać postać dobrego, nawet przesadnie przyprawionego jadła i mocnego jak skała piwa. Dla podkreślenia - prawdziwego piwa. Antałku gorzały! Albo wódka. A nawet bimbrem nie pogardzi! Potężnym bimbrem.

Taaa... To gdzie ta karczma?
- Przyjezdni? - pierwszy-lepszy przechodzień lustrował spojrzeniem tą bandytkę z poukrywanym wszędzie arsenałem do robienia rzezi po wioskach.
- Ten tego, powiedzmy, że prędzej przelotem, panie - odparła kobiecina, pytając się o ten konkretny budynek. - Nie chcę pana niepokoić ani zajmować czasu, chciałabym tylko dowiedzieć się o karczmę "Czarny Łabędź".
Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem i skinięciem brody wskazał kierunek.
- Tamtędy prosto cały czas; jak pani zobaczy drzewo z powyginanymi gałęziami, to proszę skręcić prawo. I potem cały czas prosto. Proszę wypatrywać szyldu, nie będzie problemu. Po drodze będą tylko dwie karczmy.
- Zapewnie to jedyne takie drzewo w okolicy?
- Zapewnie tak, droga pani - przytaknął.
- Inaczej by pan o tym nie wspomniał - Azerus jakby dokończyła zdanie po rozmówcy. - I jedyna taka karczma w okolicy?
- Nie przeczę. Nie powinna się pani pomylić z szyldami.
- Zatem dziękuję za pomoc.
- Proszę bardzo! Przy okazji, droga pani, polecam nalewkę miodową w "Czarnym Łabędziu"! Z Bogiem.
- Dziękuję wzajemnie.

"Nalewka miodowa w czarnym łabędziu z bogiem" - teraz ta szalona myśl tłukła się w głowie Azerus, kiedy szła wypytaną przez przechodnia drogą. Założyła, że jegomość mógł mówić prawdę, ale skoro nie powiedział jej, to oznacza, że będzie trzeba powtórzyć procedury przepytywania i męczenia przechodniów.
Ale Azerus szczęśliwie i bezproblemowo w sumie dotarła do karczmy i teraz zaczęła zanudzać karczmarza jakimiś abstrakcjami, wcześniej obrzucając gawiedź badawczym spojrzeniem. Jej uwaga na krótko skupiła się na kobiecie o nieco chłopięcej urodzie i grupce panów. Coś jej mówiło, że to tam, ale nie była pewna co do tej dywagacji i musiała swoje przypuszczenia czymś potwierdzić. Po czym ten nieco obłędny wzrok przeniósł się na poczciwego karczmarza.
- Dobry, dobry, panu - kobieta musiała mieć najwyraźniej dobry humor, kiedy podchodziła do lady, i... nie po kolei w głowie. - Mam do pana pytania. Ważne, nieznoszące oczekiwania pytania.
- Dzień dobry, słucham uprzejmie - burknął zdziwiony takim tokiem rozmowy.
- Mam do pana następujące pytania. Otóż: gdzie mogę znaleźć osobę tytułującą się Adieną Vanator, szukającą śmiałków do walki ze smokiem? Otóż - Azerus jeszcze nie chciała dać dojść do słowa i pstryknęła kilkakrotnie palcami u lewej dłoni. - Jak tutaj widzę, jest kilka pań, w tym widzę jedną nieubraną w suknię i z grupką towarzyszy. Nie mam pewności absolutnej, czy to ta, czy nie ta. Proszę zatem pana o potwierdzenie bądź negację.
Karczmarz wyglądał na zmieszanego; miał ochotę wybuchnąć śmiechem, ale bał się, że wariatka jeszcze go na miejscu zamorduje, a potem utnie mu głowę i wbije ją na pal; a może go zgwałci, a na gbura nie chciał wychodzić. Zdecydowanie był zakłopotany i odpowiedział to, co wiedział:
- Tak, to pani Vanator, i siedzi przy tym stoliku, który pani wskazuje.
- Ach, dobrze, dobrze! Zatem słusznie myślałam, że to ona, tak tak... - Azerus pokiwała głową, po czym kontynuowała dalej ten dziwny dialog. - Druga sprawa, panie karczmarzu, poproszę nalewkę miodową w czarnym łabędziu z bogiem.
- Że co proszę?! - karczmarz zamarł; chyba mu się przesłyszało.
- No, pewien przechodzień polecał u pana nalewkę miodową z czarnym łabędziem i z bogiem, dokładnie tak, jak pan słyszy.
- Ale niczego takiego nie oferuję. Jest nalewka miodowa, a nie mam w zanadrzu żadnych łabędzi ani bogów - jegomość myślał, że dziewczyna sobie z niego wyraźnie kpi albo że... rzeczywiście jest chora psychicznie. Albo źle słyszy.

W mgnieniu oka pan gospodarz zamarł z przerażenia, jakby zobaczył ducha albo jakiegoś okropnego potwora, co wyłonił się z ziemi znienacka; lecz trudno było dostrzec przyczynę takiej nagłej zmiany zachowania.
- Wie pan, proszę wybaczyć. Wiem, że mam tak okropną chrypkę, że to straszne jest tego słuchać na dłuższą metę - Azerus rozłożyła ręce w geście bezradności. - Ja poproszę o tę nalewkę miodową, do tego ziemniaczki, kuropatwę porządnie przyprawioną i polaną grogiem. Ach, jeszcze zapłacę, 14 ruenów, czyste, niepodrabiane, w ramach rekompensaty za straty moralno-zdrowotne.
A gospodarz - skołowany - oczywiście spełnił tę bardziej przyziemną prośbę. Nie śmiał nawet odmówić pieniędzy, ale wyglądał na takiego, co miał zaraz wyzionąć ducha.

- Dzień dobry! - panią Adienę dobiegł ochrypły głos i w kierunku stolika szła niska kobieta z bardzo długimi włosami i w czarnym płaszczu. - Jak przypuszczam, to pani szuka śmiałków do dobijania gadziny, łapania siniaków, guzów i pogruchotanych kości po wioskach? Ja w sprawie oferty, którą pani zamieściła na bodajże 15 kawałkach pergaminu bądź więcej. Czy nadal aktualna? - szaleńczyni stała koło stołu i oczekiwała odpowiedzi. Jeszcze nie siadała.
Awatar użytkownika
Mamla
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:

Post autor: Mamla »

        Mamla maszerowała przez las. Jeśli się nie myliła, to była w okolicy warowni Nandan-Ther. Słońce przeświecało przez drzewa odbijając się w złocistych rogach pokusy i rzucając refleksy na burzę kruczoczarnych loków okalających małą, śliczną główkę. Pokusa szła z właściwą sobie gracją lekko podciągając do góry suknię. Bała się wywrócić. Jeszcze ktoś by zobaczył i wyśmiał dziewczynę. W takim wypadku... biada obserwatorowi.
        Myśli Mamli błądziły to tu, to tam. Na dłuższą chwilę zatrzymały się przy Bafomecie. Pokusa stęskniła się za znajomym diabłem. Mimowolnie uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie, że obiecał jej spotkanie w niedalekiej przyszłości. Do rzeczywistości przywrócił ją Holmuc. Pająk podskakiwał na jej ramieniu popiskując cichutko.
- Co się stało, mój kochany? - kobieta zatrzymała się i głaszcząc uspokajająco swego pupila, rozejrzała się uważnie.
        Coraz więcej słonecznego światła oznaczało częstsze prześwity między drzewami, a to mogło zwiastować, że wkrótce Mamla wyjdzie na wolną przestrzeń. Faktycznie - nie trzeba było długo czekać, aby ujrzeć skąpaną w świetle polanę. Na jej środku stał duży kamień, lecz to nie głaz przykuł uwagę pokusy, lecz stojący obok niego mężczyźni. Dziewczyna stanęła w cieniu drzew i szybko oceniła sytuację.
        Najbliżej, tyłem do części lasu, w której przyczaiła się piekielna, stało dwóch krępych osobników - najprawdopodobniej krasnoludów. Uwagę obu karzełków przykuwał stojący z uniesionymi do góry rękami elf. Mierzyli do niego z trzymanych w brudnych, krasnoludzkich łapach kusz. Za długouchym stało dwóch rosłych mężczyzn. Byli uzbrojeni, lecz ich ręce zajmował ekwipunek napadniętego.
Wypadałoby wkroczyć do akcji - pomyślała Mamla.
- Holmuc - szepnęła do pająka - wiesz co masz robić? - wskazała na jednego z karłów, a pająk od razu zszedł z ramienia pokusy na ziemię i popędził ku ofierze ile sił w ośmiu włochatych odnóżach. Pokusa policzyła do pięciu, odetchnęła głęboko i poprawiwszy i tak wyglądające doskonale włosy, z uwodzicielskim uśmiechem na twarzy wyszła na polanę.

        Tak, jak się spodziewała, jej wejście odwróciło uwagę wszystkich obecnych. Gapili się na nią z otwartymi ustami i piekielna miała wrażenie, że jednemu ze stojących obok elfa mężczyzn zaraz pocieknie ślinka.
- Witam panów - powiedziała uwodzicielskim tonem i zatrzepotała rzęsami - czyżbym przeszkadzała?
Żaden z zebranych nie był w stanie się odezwać. Zatkało ich na widok tak pięknej istoty, jaką była Mamla.
Pokusa podeszła do jednego z krasnoludów i przelotnie spojrzała na trzymaną przez niego kuszę.
- Ojej! - Wykrzyknęła i wskazała na broń - czy to nie jest niebezpieczne?
- Paaa... nience nic nie.. grozi. - wystękał z trudem karzełek, oszołomiony bliskością kobiety.
        Piekielna cały czas przyglądała się uważnie wszystkim mężczyznom, ale oni nie dostrzegali niczego poza urodą pokusy. Ta zauważyła, że jej chowaniec wspina się po nodze drugiego z krasnoludów. Wiedziała, że zaraz zacznie się, to, co lubiła najbardziej.
Obeszła ,,swojego" strzelca i położyła mu wyposażone w długie paznokcie ręce na ramionach. Gdy usłyszała przepełniony bólem wrzask drugiego z karłów, jej palce zacisnęły się wokół szyi ofiary, dusząc ją bezlitośnie.
        Dwóch pozostałych mężczyzn i elf stali osłupiali, nie wiedząc, co się dzieje. Przed chwilą jeszcze stali przed nimi dwaj krasnoludowie, a teraz jeden z nich wił się na ziemi krzycząc niemiłosiernie i wykrzywiając nienaturalnie twarz. Drugi zaś zrobił się siny na twarzy i próbował złapać powietrze. Po chwili pokusa wbiła szpony w jego szyję powodują efektowny i bardzo obfity krwotok. Nieprzytomny karzełek padł obok swego towarzysza, a Mamla skierowała kroki ku dwóm pozostałym bandytom. Po chwili obaj wili się z bólu pod spojrzeniem bezdennych, czarnych oczu. Wzrok diablicy wbijał się w nich powodując cierpienie.
Jednak magia czasem jest przydatna - pomyślała kobieta.
        Mogło się zdawać, że pokusa skupiona była tylko na torturowanych. Nic bardziej mylnego. Podzielna uwaga pozwalała jej kontrolować ruchy stojącego opodal elfa. Długouchy dalej stał zszokowany i zdezorientowany.
- Stój spokojnie - Mamla odezwała się na wszelki wypadek, a jej głos był spokojny i opanowany. - skończę się bawić, to porozmawiamy. Holmuc cię przypilnuje. - Uśmiechnęła się uważając, aby nie odwrócić wzroku od ofiar.
        Niedługo później obaj rzezimieszkowie leżeli na ziemi drgając. Na ich twarzach malowała się udręka. Piekielna podeszła do pierwszego z nich i po chwili namysłu obcięła mu uszy. Robiła to powoli, by zadać większy ból. Gdy znudziła się ofiarą, po prostu dźgnęła ją nożem. Drugi z mężczyzn miał więcej szczęścia - jeśli można tu mówić o szczęściu. Umarł szybciej, z wyszarpanym ostrymi ząbkami gardłem.
        Na koniec Mamla podeszła pogryzionego przez pająka krasnoluda. Karzeł oddychał ciężko. Spojrzał przerażony na pokusę i zaczął prosić o skrócenie męki. To diablica lubiła najbardziej - ofiary błagające o śmierć. Posłuchała kierowanych ku niej próśb wbiła mu sztylet w serce. Skończywszy maltretowanie zwłok, wstała i obróciła się ku elfowi.
        W dużych, niebieskich oczach jedynego pozostałego przy życiu mężczyzny, widać było przerażenie. Pokusa zorientowała się, że musi być cała we krwi.
- Pewnie się upaprałam? - zapytała szczerząc się w makabrycznym uśmiechu. Wyciągnęła z dekoltu białą chusteczkę i zaczęła wycierać zakrwawioną twarzyczkę. - Jestem Mamla. Miło mi cie poznać, elfie.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Minęło kilkanaście dobrych minut, zanim zjawił się Artemigor. Adiena zdążyła już wypić swój trunek i przejrzeć wszystkie znane jej fakty na temat trójgłowej bestii oraz jej skarbu. Czekoladowe włosy opadały jej na twarz, pawie całkiem ją zakrywając. Kobieta jak zahipnotyzowana patrzyła w tekst legendy, który leżał na stole przed nią i rozmyślała nad taktyką działania. Nie zauważyła nawet, że usiał koło niej Artemigor. Dopiero po kilku chwilach spostrzegła, że na stół pada cień człowieka.

- Witaj... Nie zauważyłam cię, przepraszam. - powiedziała spoglądając na smoka. W ludzkiej formie był wyjątkowo niepozorny. To dobrze, szczególnie jeśli Adiena planuje atak z zaskoczenia. - Artemigorze, od razu cię o coś zapytam. Wiem, że wiele stworzeń potrafi odczytywać aury. Nie znam się na tym specjalnie, ale smocza jest zapewne bardzo... silna. Chciałabym, żeby wrogowie nie wiedzieli, że jesteś smokiem, dlatego też męczy mnie sprawa tej całej aury. Czy dałoby się ją jakoś zamaskować? - mówiła do niego szeptem. Mimo iż w karczmie panował hałas, kobieta wolała, aby jej słowa były prawie niesłyszalne. Nie chciała, żeby pewne informacje trafiły do osób trzecich. Wtedy też podszedł do nich jakiś mężczyzna. Adiena przyjrzała mu się uważnie. Na oko miał czterdzieści parę lat, w ręku trzymał długi, drewniany kij, zapewne magiczny.
- Jestem Adiena Vanator, zwana też Mężną. Co potrafisz, Aiden? Możesz walczyć, nie zmagają cię choroby? Masz rodzinę? - kobieta zasypała przybysza pytaniami. - Czy jesteś gotowy oddać życie w imię naszej przyszłej kompanii? - Najważniejsze z pytań. Czy będziesz gotowy zginąć dla sławy? Adiena była przygotowana na to, że nie wrócą w komplecie do domu. Może ona sama zginie? Kto wie...
Rozmyślania Mężnej przerwał ochrypły głos. Jego źródłem była czarnowłosa kobieta. Już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że jest wysportowana i zapewne nada się do walki.
- Tak, to ja... - zwróciła się do nowo przybyłej - A kim ty jesteś? - zapytała ją, po czym krzyknęła do gospodarza, by przyniósł im cztery kufle piwa. Uwagę Adieny przykuł znajomy głos. Był dość niski, ale bardzo melodyjny i przyjemny. Kobieta wstała i spojrzała na drzwi. Tuż przy nich stał wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, o włosach i rysach twarzy bardzo podobnych do niej. Miał na sobie lekką, płytową zbroję, a pod pachą trzymał hełm.
- Severin! - Adiena krzyknęła radośnie biegnąc w jego stronę - Tęskniłam za tobą, bracie... - powiedziała rzucając mu się na szyję. Zawisła mocno wtulając się w niego.
- Iskierka, siostro! Znalazłem to ogłoszenie i przyszedłem. - podpowiedział młodzieniec.
- Nie wiedziałam, że będziesz w Nandan - Ther. Mogłeś napisać.
- Chciałem ci zrobić niespodziankę, Iskierko... Puśćże, bo mnie udusisz! - powiedział radośnie Severin odsuwając siostrę od siebie. - Co za wyprawę szykujesz?
- Jeszcze się zdziwisz, Sev, jeszcze się zdziwisz...
Awatar użytkownika
Nevin
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nevin »

Wszystko straciło sens, gdy z gęstwiny lasu wyszło czterech mężczyzn. Dwóch krasnoludów celowało w niego kuszami a pozostała dwójka zabrała mu broń. To już koniec mojej wędrówki pomyślał Nevin. Lecz od razu po tej myśli z zarośli wyszła piękna kobieta. Wszyscy łącznie z elfem oniemieli z wrażenia. Tajemnicza kobieta zbliżyła się do krasnoludów, które stały nie ruchomo. Wkrótce po tym jeden z nich padł na ziemię krzycząc. W między czasie kobieta dusiła drugiego z nich. Co tu jest grane? Kim ona jest? Tylko te dwa pytania w międzyczasie młodzieniec miał w głowie. Minęła chwila a krasnoludy leżały na ziemi, wtedy to Nevin chciał zaatakować mężczyzn, lecz w mgnieniu oka i oni też tam się znaleźli. Gdy kobieta rozprawiła się z zbirami nie wiedział co powiedzieć. Jedyne co zrobił to kucnął aby odebrać swoje rzeczy.
- To należy do mnie. - młodzieniec zabrał swoją broń - A to za wypożyczenie mojego oręża - wtedy elf zabrał kilka sakiewek złota należących do zabitych mężczyzn.
- Tylko troszeczkę - odparł elf, po czym lekko się uśmiechnął.- Mam na imię Nevin.
Podczas gdy długouchy wyciągał jednemu z mężczyzn złoto, zauważył dobrze poskładany kawałek papieru. Zaciekawiony szybko rozłożył paper i zaczął czytać. Hm… smok, a to ci dopiero. Muszę się, jak najprędzej udać do karczmy, ale co z tą kobietą? A jeśli mnie też usiłuje zabić? Nie ważne! Nie będę pytał jej przecież o pozwolenie. Poskładawszy ogłoszenie schował je do torby. Młodzieniec postanowił uważniej przeszukać mężczyznę. Szukając czegoś cennego, Nev znalazł mapę. Uznając przeszukiwanie za zakończone wstał i począł rozglądać się po okolicznych drzewach.
- Jest mech, czyli północ jest tam!- wykrzyczał młodzieniec wskazując kierunek na ścieżkę w lesie.
Rozkładając mapę zaczął ją uważnie studiować. Po dłuższej chwili zorientował się, gdzie jest i gdzie ma iść.
-Dziękuję za pomoc Mamlo. Oto twoja zapłata- po tych słowach podszedł i podarował kobiecie sakwę złota.
- Jeżeli chcesz możesz ruszyć ze mną do Nandan-Ther, jest to nie daleko stąd bynajmniej wynika tak z mapy. Chcę uczestniczyć w polowaniu na smoka.
Elf był bardzo szczęśliwy na wieść o przygodzie dlatego od razu ruszył w stronę miasta.
Awatar użytkownika
Artemigor
Szukający drogi
Posty: 30
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Artemigor »

Rozsiadł się wygodnie, i spoglądając na Adienę, sięgnął myślami w głąb swej pamięci, poszukując odpowiedzi na jej pytanie. Dopiero po chwili przyszedł do głowy sposób na ukrycie Aury. Przez chwilę zastanawiał się czy to przez wiek tak długo rozgrzebywał swoje pomroki pamięci, ale doszedł do wniosku że jeszcze nie ma nawet połowy tysiąclecia więc jest za młody żeby mieć problemy z pamięcią.
- Cóż muszę przyznać że nie zastanawiałem się nad ukrywniem swojej Aury. Po za tym jestem dumny z tego iż jestem smokiem i nigdy tego nie ukrywałem. Ale masz rację, przeciwnik nie musi od razu tego wiedzieć. Niestety nie jestem w sprawach Aur wystarczająco obeznany by móc je ukrywać. Po za tym jeśli natkniemy się na kogoś z rozwiniętym umysłem magicznym na peweno przebije się przez zabezpieczenia, a już o innych smokach nie wspomijnając. Dla nas Aura innego smoka jest jak kartecznka z imieniem i nazwiskiem na czole. Może gdy będziemy mieli Czarodzieja w swojej kampani, i gdy okażę się godnym zaufania będziesz mogła poprosić go o pomoc. Ja ze swojej strony postaram się przynajmniej częściowo przytłumić Zapach Aury.
Smok zamilknął i bacznie rozejrzał się dookoła i przy barze zauważył na oko czterdziestoletniego mężczyznę, choć wiedział że to tylko pozór. Szturchnął delikatnie mężną, zanim nieznajomy skierował swe kroki w ich stronę i szybko szepnął.
- zaraz podejdzie do nas czarodziej, jego aura tak samo jak i moja jest silna co świadczy o tym że mamy rozwinięte umysły magiczne. Z pewnością rozpozna moją Aurę. Może on nam w tej kwestii pomoże.
Artemigor czekał niewzruszenie aż mężna uzna iż drużyna jest w komplecie i z uwagą przypatrywał się kandydatom. Czarodziej jakoś nie oddziaływał na uczucia smoka. Po prostu dobrze jest mieć takiego w drużynie ale nie czuł kompletnie nic. Zazwyczaj gdy miał z kimś wyruszyć, a działo się to rzadko, odczuwał w związku z daną osobą cokolwiek. Mężna imponowała mu swoim hartem. Iluris. Kompan innej przygody, zawsze budził w nim ospanie, a czarodziej kompletnie nic nie wywoływał.
Za to następny kandydat był już znacznie bardziej barwny w odczuciu Arta. Niezwykle barwna Aura otaczająca tę postać interesowała go, zwłaszcza że nie potrafił określić gatunku. Staruszek wstrząsnął głową bo za głęboko zapuścił swe myśli w świat Aur i zaczynały go przytłaczać również inne, otaczających go osób.
Z nieskrywanym uradowanie oglądał scenę z karczmarzem i trochę żal mu się zrobiło człowieka. Gdy nieznajoma podeszła do ich stolika staruszek wstał.
- Spocznijcie, nie jesteśmy przecież na poborze do armii. Jestem Artemigor, niegdyś towarzysz Miltena, bóstwa prowadźcie jego duszę bezpiecznie, podróżnika Alarańskiej łuski. Obecnie towarzyszę Mężnej.
Awatar użytkownika
Aiden
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny- Czarodzei
Profesje:

Post autor: Aiden »

- Nie chciałbym zbytnio chwalić co umiem, ale jeżeli to konieczne to opowiem.- Aiden powiedział dość niechętnie, nie lubił się chwalić- Szkoliłem się pod okiem jednego z czarodziej mieszkających w tym mieście, możliwe że o nim słyszeliście to mistrz Moris. Mój nauczyciel przekazał mi całą swoją wiedzę dotyczącą alchemii, tworzenia magicznych przedmiotów, matematyki i czytania aur. Tą ostatnią umiejętność opanowałem tylko w podstawowym zakresie. Posługuje się też dwoma dziedzinami magii, dokładniej dziedziną energii i powietrza. Walki wręcz raczej unikam, a jeżeli nie mam wyjścia kostur służy mi za broń. Ten kij - tu mag wskazał na swoją podporę - jest wzmacniany magią i niewiele jest rzeczy które mogą go zniszczyć. - Co się tyczy rodziny, jako takiej nie posiadam, również przecząco odpowiadam na pytanie dotyczące chorób.- tu Felson zrobił przerwę żeby zastanowić się nad ostatnim pytaniem - Nie chcę kłamać odpowiadając na pani pytanie, człowiek nie wie jak zachowa się w obliczu śmierci. Będę starał się ze wszystkich sił i moich umiejętności żebyśmy wszyscy wrócili cało z tej wyprawy, tylko tyle mogę obiecać.

         Adien miał nadzieję że zostanie przyjęty do kompanii. W chwili gdy pradawny skończył mówić do stołu podeszła kobieta o bardzo długich czarnych włosach. Pradawny mimowolnie wyczuł aurę nieznajomej i stwierdził że aura należy do demona. Ładna kompania się tu tworzy - pomyślał czarodziej. Podczas gdy Mężna rozmawiała ze swoim bratem, Felson podsunął się do Artemigora i rzekł półgłosem w smoczej mowie:
- Witaj przyjacielu, dobrze mieć w kompani kogoś kto pożył trochę dłużej. Zgaduje że udało ci się już odczytać moją aurę - tu pozwolił sobie na uśmiech.- jeżeli będziecie potrzebować jakiś magicznych rzeczy może się w nie zaopatrzyć tu w mieście u mojego nauczyciela. - mag nie wiedział czemu nie powiedział o tym wcześniej Adienie.
Awatar użytkownika
Azerus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:

Post autor: Azerus »

Jeszcze zanim kobieta odeszła od stołu, długowłosa przedstawiła się:
- Nazywam się Paula Azerna, w skrócie Pazerna, Pazera albo Azerna - przy okazji wyczuła aurę Artemigora i Aidena. Nie potrafiła jednak odczytywać znaków związanych z aurami, a na wieść, że jeden z zebranych umiał to choćby w podstawowym stopniu, w głowie kobiety zapaliła się zielona lampka. Postanowiła przekazać takie informacje, o których reszta drużyny mogłaby wiedzieć i nie byłoby w tym żadnej tajemnicy. - Jestem podróżnikiem i najemcą. Umiem rzucać nożami i sztyletami, znam się w podstawowym stopniu na jubilerce, bestiach i matematyce. Mechanizmy też nie są mi obce. Ponadto umiem dać popalić ogniem, pięścią, tu gdzież kopniakiem z półobrotu.
Nie dodała przy okazji, że umie wypić więcej od mężczyzny, ale dowiadując się, że znajduje się w pobliżu czarodziej, zrezygnowała z bardziej zaawansowanych podchodów. Kiedy Adiena zwana Mężną odeszła do przybysza - Severina, który prawdopodobnie mógł być jej bratem, sugerując się zauważeniem pewnych podobieństw między tymi dwiema osobami, odezwała się do pozostałych towarzyszy:
- Poza dawaniem popalić nie pogardzę też ciskaniem gromów czy rzucania mięsem. Za pewnie w magicznych sprawach nie mam co porównywać się do pana Aidena - skinęła do czarodzieja. - czy też może do pana Artemigora - później do człowieka. - jak dobrze zapamiętałam. Niemniej jednak potrafię się szybko uczyć. Mam całkiem dobrą pamięć do wielu rzeczy. I nie tylko za pewnie pamięć...
Na jej twarzy pojawił się całkiem uroczy uśmieszek, kiedy tylko piwo przywędrowało do stołu (pomijając, że w ten uśmiech wdarło się nieco zbyt dużo drapieżności i kelner dziwnie szybko zniknął z zasięgu "rażenia" stołu), Azerus vel. Azerna odnalazła się w swoim innym żywiole.
- Sama głowa też chyba nie sprawuje się najgorzej... a bynajmniej tak mi się zdaje... - kufel znalazł się w zasięgu ręki "niziołki", musiała ukradkiem zerknąć, czy dobrze trzyma naczynie. - Tak więc, panowie, wasze zdrowie - i upiła potężny łyk piwa.
Po chwili zagadała do Aidena:
- Aidenie - Azerna pozwoliła sobie na odrobinę bezpośredniości. - Mam pytanie, ponieważ widzę, że specjalizujesz się bardziej w magii ode mnie, sam przyznałeś, że sprawy z aurą nie są ci obce, czy istnieją i czy znasz sposoby na maskowanie aury? Jeżeli dobrze zrozumiałam, idziemy na smoka, a smoki ponoć nienajgorzej sobie radzą z tymi rzeczami, prawda? Może twój mistrz pomógłby nam w tej kwestii?
I tak ze skóry grzecznej panienki zaczynało się wyłaniać wścibskie babsko. Azerna spojrzała uważnie na Artemigora, jakby chciała go prześwidrować samym spojrzeniem na wylot, później wzrok się przeniósł na Mężną i jej brata.
- Czy brat Mężnej również się z nami wybiera? - spytała najbliższego kompana Adieny, z powrotem na niego spoglądając.
Awatar użytkownika
Mamla
Błądzący na granicy światów
Posty: 19
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pokusa
Profesje:

Post autor: Mamla »

        Pokusa przyglądała się elfowi. Mężczyzna, przedstawiwszy się, zaczął zabierać majątek nieżyjących już napastników. Przez głowę Mamli przebiegła myśl, że jego też mogła zabić. Byłoby więcej złota dla niej... Teraz jeszcze na jej oczach bezczelnie zabierał pieniądze jej ofiar. Piekielna stała nad nim zirytowana zastanawiając się, czy jednak nie zrobić mu jakiejś krzywdy. Miło byłoby popatrzeć na jeszcze więcej cierpienia.
        Już miała dźgnąć elfa sztyletem, gdy ten poniósł się i wyciągnął w jej stronę jedną z sakiewek ze złotem. Pokusa pospiesznie ukryła sztylet za plecami. Wyciągał ku niej rękę, w której trzymał pokaźną sakiewkę - jedną z czterech znalezionych przy trupach.
- Żartujesz sobie?! Myślisz, że zabiłam tych typków dla złota? - Fuknęła urażona.
- Zachowaj dla siebie pieniądze. Nie potrzebuję ich. Zabijam dla przyjemności. - Na twarzy Mamli wykwitł okrutny uśmiech.
- Polowanie na smoka powiadasz? - Pokusa zamyśliła się na chwilkę. - Czemu nie? Przez ostatnie tygodnie się nudziłam. Przydałoby się trochę przygód. Na co czekasz? Ruszajmy! - złapała Nevina za rękę i pociągnęła za sobą w stronę warowni Nandan-Ther.

        Piekielna nawet nie zauważyła, kiedy dotarli do celu. Z myśli wyrwał ją gwar i jakiś mężczyzna, który zagapił się na piękność i wyrżnął jak długi na drogę u stóp Mamli. Ta nie zwracając na leżącego większej uwagi, przeszła nad nim, kierując swe kroki ku karczmie "Czarny Łabędź". Pokaźny szyld widać było już z daleka i pokusa nie miała problemu ze znalezieniem oberży.
        Wewnątrz "Czarnego Łabędzia" było tłoczno, lecz grupa zebrana przez Mężną wyróżniała się z daleka. Mroczna podeszła do stolika i odezwała się do kobiety, która najprawdopodobniej była Adieną:
- Witaj. Jestem Mamla, a to Nevin - wskazała na elfa. - Chcieliśmy dołączyć do waszej wyprawy.
Awatar użytkownika
Adiena
Szukający drogi
Posty: 36
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Adiena »

Adiena powróciła do stołu razem z Severinem. Była rozpromieniona, od dawna nie widziała nikogo ze swojej rodziny. Od razu zaczęła wypytywać brata o wszystko, co się działo ostatnimi czasy w ich rodzinnym domu.
- Tata musiał sprzedać wszystkie krowy i połowę hodowli owiec, bo nie radził sobie z ich oporządzaniem. Do tego jakieś choróbsko zaatakowało kaczki i jedna trzecia zdechła. Finansowo jakoś sobie radzi, chociaż nie jest łatwo. Michael będzie miał trzecie dziecko, a Lerios znalazł sobie narzeczoną. Ma na imię Izealia, bardzo miła i ładna. Do tego pochodzi z bogatej rodziny. - opowiedział Severin od czasu do czasu popijając piwo.
- A ty? Co tu w ogóle robisz? - zapytała Adiena.
- Jakiś hrabia z Valladonu przyjechał do Nandan-Ther w sprawach politycznych i jestem jednym z jego rycerzy.
- Skoro to koś ważny to co tu robisz?
- Rycerzy ma wielu, więc aktualnie mam... Wolne. Z resztą potem nie muszę wracać od razu do Valladonu, mogę ci trochę pouprzykrzać życie. - powiedział żartobliwie Severin mierzwiąc włosy Adieny. Ta oczywiście zaczęła się z nim siłować i podszczypywać. Zupełnie jak wtedy, kiedy mieli niespełna dziesięć lat. Wtedy też podeszła nietypowa istota. Miała na głowie złote rogi i nienaturalnie długie paznokcie. Tuż po niej przyszedł też elf, wyglądał na zwinnego i silnego, ale póki co nie na nim skupiła się uwaga Mężnej. Kobieta wciąż patrzyła na piekielną, która budziła u niej niepokój.
- Znowu te diabelskie kreatury... Nie wiem po co nam ona. Jeszcze będą z nią kłopoty - rozmyślała, po czym spojrzała na resztę towarzyszy. Uznała, że smok lub mag będą lepiej wiedzieli co teraz zrobić. - Może tym razem zdecydujecie wy, drużyno...? W końcu od dziś działamy razem.
Awatar użytkownika
Azerus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:

Post autor: Azerus »

Azerna beznamiętnie przyglądała się, jak rodzeństwo się ze sobą droczyło; po chwili zaś jej uwaga przerzuciła się na diablicę. Dogłębnie się jej przyglądając, Azerna dostrzegła wszelakie detale jej osoby, począwszy od ubrania po oręż i aparycję. Po chwili rzekła do Adieny przyciszonym głosem:
- Nie wiem, jak reszta drużyny, jestem za... a nawet za. O ile pani Mamla nie będzie raczyła na nikogo z nas napuszczać swojego wielkiego, ośmionożnego, włochatego pupilka ani nie zaszlachtuje nas jak paru mężczyzn, których spotkała wcześniej. Czy to nożem czy pazurami. Czy nie wbije komuś coś ostrego w szyję, że nie wspomnę o plecach i innych częściach ciała?
Odkaszlnęła i ciągnęła dalej:
- Poza tym jest na tyle ładna, że ze skutecznością odwróci uwagę napastników. Może będą się jeszcze ślinić jak jegomość, który padł pod wrażeniem jej urody, tu w karczmie, koło drzwi. Jeśli jednak raczyłaby zmieniać nieco częściej swój wygląd i ukryć swoją diabelskość, to sądzę, że unikniemy kłopotu związanego z rzucaniem się w oczy - przy okazji sprawdziła swoje długaśne włosy, na wypadek, czy nie zaplątał się tam pupilek rogatej pannicy, po czym przerzuciła je do przodu. Włosy spłynęły po jej prawym barku i ułożyły się na kolanach.
Jeden z obsługujących w karczmie zapatrzył się na Mamlę i w swym zagapieniu potrącił inną kobietę, a jadło, które niósł, wylądowało na jej ubraniu. Ofiara gafy zrobiła awanturę biednemu młodzianowi, czego świadkiem była nie tylko Azerna, ale też znajdujący się w pobliżu owej dwójki ludzie. Niziołka nie kwapiła się jednak tam podejść i zakończyć tę scenę. Sama delektowała się tym widowiskiem, czerpiąc dziwną radochę z tego zamieszania.
Awatar użytkownika
Aiden
Zbłąkana Dusza
Posty: 7
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pradawny- Czarodzei
Profesje:

Post autor: Aiden »

        Na pytanie Azerus, czarodziej się uśmiechnął. Podstawił towarzyszce swój kufel piwa i odrzekł spokojnie:

- Nie ma potrzebny maskować swych aur, przynajmniej na razie. Ta sztuczka nie przyniesie nam zbyt wielu korzyści, a może wywołać zainteresowanie nami podczas podróży. Przecież nie często spotyka się osoby pozbawione aury, a tym bardziej kilka podróżujących w jednej kompani.

Do stolika podeszły dwie postacie, byli to elf i dziwna kobieta najprawdopodobniej piekielna. Ten pierwszy był dobrze zbudowany, u jego boku wisiał miecz, więc nie trudno było wywnioskować, że długouchy był wojownikiem. Druga postać bardziej zaintrygowała pradawnego, była to kobieta o pięknej twarzy i dużych złocistych rogach. Przyjrzał się dokładniej pokusie i uznał, że jej zmiana kształtów może się przydać w ich misji. Nie widząc powód, dla których Nevin i Mamla nie mieliby zostać przyłączeni do kompani rzekł:

- Ja również nie mam nic przeciwko nowym kompanom, wszak każdy miecz i każda umiejętność nam się przyda.
Awatar użytkownika
Azerus
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:

Post autor: Azerus »

- Nie miałam na myśli całkowitego maskowania aury. Wystarczyłoby ją jedynie sfałszować. Przyda się to w podróży, zwłaszcza panu Artemigorowi i mnie.
Podziękowała za kufel piwa. Był to bodajże czwarty, ale Azerna tego nie liczyła. Dla niej w kwestiach trzeźwości nie miało większego znaczenia, czy wypiła jeden czy osiem antałków tego trunku.
- Ewentualnie też Mamli - dodała to przyciszonym głosem do Aidena, po czym dopiła antałek piwa.
Zablokowany

Wróć do „Warownia Nandan-Ther”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości