Warownia Nandan-Ther[Karczma "Biały Ogier"] Daleko od domu.

Miedzy górskimi szczytami i wzgórzami Nanderu, kryje się królestwo króla Arata, ogromne warowne miasto, otoczone zewsząd skałami i murami. Jest tylko jedna droga do tego miejsca, a prowadzi ona przez Bramy Vidmosu. Mieszkańcy tego miejsca czują się niezwykle bezpieczni. Dzięki lokalizacji, Nandar - Ther ominęły wszystkie wojny, a miasto zachowało się w niezmiennej formie od tysięcy lat.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Bardzo dobre - poprawiła ją beznamiętnie. Przeniosła się ze stołka na swoje posłanie, zezuła wysokie buty i położyła się na posłaniu. Leżała na plecach wpatrując się w sufit. Słyszała tylko jak zgłodniała Liriels zjada posiłek. Nabrała powietrza w płuca i wypuściła je głośno. Czekała, aż kobieta na łóżku obok się naje. W końcu miała dość czekania, więc się odezwała.
- Więc mówisz, że wasz dzielny Eohaid się ożenił? - zagadnęła. Co jak co ale Vivien miała dobre mniemanie o arcyksięciu.
- Szybko... choć tu czas płynie nieco inaczej, może u was minęło go znacznie więcej.
- Tak czy inaczej, jesteś księżną powiadasz i doradcą arcyksiężnej, co więc robisz tutaj?
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

Liriels nie przejęła się poprawieniem jej słów, przez towarzyszkę. Jadła dalej, aż w misce nie zostało jej już nic.
Uniosła głowę słysząc głos Vivien.
- Tak ożenił się. Z księżniczką Calisi, spotkał ją, kiedy wracał do ojczyzny. Zakochał się i pojął ją za żonę. Jak wyjeżdżałam, to arcyksiężna była w ciąży.
- A ja znalazłam się tu przez przypadek. No nie do końca, ale mój mąż Książe Asaldur postanowił pojechać do ojca Króla Kryształowego Królestwa. Pojechałam oczywiście z nim, jak wypada żonie nie opuszczać męża. No i stąd jestem tutaj.
Powiedziała w spokoju, przekładając miskę po zupie na zydelek, na którym wcześniej siedziała Vivien.
- A co ty tutaj robisz? I jak poznałaś naszego arcyksięcia?
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Więc w końcu zalazł swoją lubą, to dobrze – stwierdziła – no i będzie miał potomka.
- Dziwne… nie słyszałam o księciu Asaldurze, ale co ja tam wiem… - mruknęła. Co prawda wychowywała się wśród elfów, ale nie w Kryształowym Królestwie, mogła nie słyszeć o owym księciu.
- Dlaczego zostałaś tutaj, a nie pojechałaś z nim do Kryształowego Królestwa? Skoro sama mówisz, że żona winna być przy mężu, czemu zostałaś w Nandan-Therze? – spytała zaintrygowana i lekko zdziwiona.
- Co ja tu robię? Szukam kłopotów… jak zwykle. Próbowałam odnaleźć i zawrócić znów w głowie mojej starej kochance, ale okazało się, że ma męża. Co nie znaczy, że zamierzam ją zostawić w spokoju. Ona go nie kocha, on nie kocha jej, więc zamierzam umilić jej trochę życie.
- Skąd znam Eohiada… poznałam go tutaj, w Nandan-Therze, jak sama mówiłaś był tu na wyprawie. Najpierw oskarżył mnie o kradzież, a potem się zajął, bo jakieś pijaczki mnie poturbowały i miałam rozciętą głowę. Chciał żebym została jego przewodnikiem, ale odmówiłam. Dobry z niego człowiek, ale w obecności dwunastu wielkich wojowników trudno przekonać kobietę żeby z nim wyruszyła. Tak czy inaczej jestem mu wdzięczna za pomoc i opiekę, którą od niego otrzymałam.
- Nadal tak bardzo boi się magii? – spytała jak gdyby nigdy nic.
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

- Tak, znalazł i mimo wszystko są dobrym małżeństwem. Mogłaś nie słyszeć o księciu Asaldurze, mało w ogóle osób o nim wie. Jest synem króla, jednak jego matka była zwykła kobietą. Uznano go zatem za bękarta, stąd nie był zbyt popularny w Kryształowym Królestwie. Jednak żona, króla umarła i postanowił pojechać do ojca. Uznał jednak, że nie wie jaka będzie reakcja na jego pojawienie się rady królewskiej, dlatego miałam poczekać na niego bezpiecznie tutaj. Najwyraźniej nie przewidział, że tak potoczą się wypadki.
- Masz kochankę? - wyszeptała czerwieniąc się. Zupełnie nie wiedziała co powiedzieć. To było takie krępujące, w Lirien nie można było mówić o takich rzeczach, nawet słuchać nie powinna.
- Naprawdę poznałaś Eohaida? Tak nasz władca boi się, nadal magii - powiedziała chcąc zmienić temat.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Nie - odparła - w tej chwili nie mam kochanki. Zamierzam odzyskać tą, która nią była. Coś czuję, że musi baaardzo nudzić jej się ze swoim mężulkiem. Jak mówiłam... umilę jej trochę czas. Myślę, że jeśli tylko uda mi się ją odnaleźć... - zamilkła.
- No tak... ale miała Ci księżniczko pomóc w dotarciu do twojego lubego... - przypomniała sobie nagle.
- Cóż... - oblizała wargi, ciągle leżąc na swoim posłaniu i patrząc w sufit - będę musiała zadowolić się czymś innym. Albo kimś innym - powiedziała cicho, trochę do siebie, trochę do towarzyszki.
- Tak czy inaczej... - to rzekła już głośno i podniosła się z posłania - najpierw musisz się poczuć lepiej, a potem możemy pomyśleć o wyjściu z tej karczmy.
Vivien siadając na posłaniu zaczęła zakładać buty.
- Idę odnieść miskę i przynieść sobie wina, chcesz coś? - spojrzała na towarzyszkę, ale ta zaprzeczyła tylko ruchem głowy.
- No jak nie to nie - mruknęła Vivien. Wystała, zabrała tacę z drewnianą miską, w której była zupa i wyszła z pokoju zamykając za sobą drzwi z hukiem.
Westchnęła. W co ona się wpakowała. Po co ratowała te dziewczę, była rozpieszczoną, rozwydrzoną księżniczką, z którą ledwo dało się wytrzymać. A teraz jeszcze zgodziła się jej pomóc. Ale była głupia... znowu to zrobiła, znów zgodziła się komuś pomóc. Ale niech ta księżniczka nie myśli, że bezinteresownie, przecież musi rozumieć, że nie ma nic za darmo. Vivien próbowała to sobie wmówić, ale w gruncie rzeczy wiedziała, że ani o nic nie poprosi Liriels, ani do niczego nie zmusi.
Zeszła na dół po schodach. W karczmie siedziało pełno pijanych już oprychów. Spojrzała krzywo po ludziach i innym elemencie, ale szybko odwróciła wzrok i podeszła do kontuaru, za którym stał karczmarz.
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

Kiedy tylko wyszła Vivien, Liriels zerwała się na równe nogi. Co jak co, ale nie zamierzała dzielić się sobą, z nikim innymi niż Asaldurem. Wstała i z pewnym trudem podeszła do kufra. Zaczęła wyszukiwać w nim czegoś co mogło stanowić jej strój. Znalazła obcisłe spodnie do jazdy konnej, wysokie buty, oraz krótkie nakrycie na wierzchnią koszulę. Szybko się ubrała, nie mogła tracić czasu, postanowiła więc uciec od razu. W kufrze znalazła też krótki nożyk. Schowała go w wysokiej cholewie buta. Czuła się słabo, ale zniesławienie przez tą dziwną Vivien, mobilizowało ją do działania. Wyszukała krótki kawałek sznura, mógł jej pomóc wydostać się z pokoju. Otworzyła okiennice i wychyliła się. Do ziemi nie było daleko, do tego ich pokój wychodził na dziedziniec wewnętrzny, zatem blisko stajni. Konia musiała ukraść, już samo to budziło w niej obrzydzenie. Przywiązała linę do brzegu łóżka, przerzuciła przez okno, mocno zawiązała w okół dłoni i powoli zaczęła schodzić po murze w dół. Starała się iść dosyć szybko, ale delikatny ból głowy oraz fakt, że nie miała doświadczenia w takich akcjach spowalniał ją. W końcu zeskoczyła i ruszyła biegiem do stajni. W stajni niestety siedział młody stajenny chłopak zajmując się końmi. Usłyszała gdzieś nad swoją drogą otwieranie drzwi od pokoju. Przestraszyła się, może Vivien już wróciła do pokoju. Chwyciła stojący przy ścianie metalowy pręt, schowała go za plecami i ruszyła w stronę chłopaka.
- Wybacz mi mój miły - próbowała się uśmiechnąć i bardziej wypiąć pierś. Chłopak odwrócił się do niej zmarszczył brwi, ale wyprostował.
- Tak ty chłopcze - uniosła delikatnie brew, uśmiechając się. Kiedy podeszła odpowiednio blisko, uderzyła go z całej siły w głowę, odskakując. Rozległ się brzdęk i mężczyzna upadł na podłogę z raną w głowie.
- O boże! Przepraszam cię, na Epone, wybacz mi... ja... ja musiałam...- Liriels prawie się rozpłakała i opuściła pręt z hukiem. Rozpłakała się prawie, dopadła pierwszego osiodłanego konia z jukami i wyprowadziła go z boku. Wskoczyła na jego grzbiet i ruszyła na dziedziniec. Wciąż płacząc, nie umiała się pozbierać.
- Co ja zrobiłam - łkała - Przecież tak nie można, bogowie mnie ukrają. No dalej weź się w garść ruszaj!
chwyciła mocniej wodze i ruszyła do przodu.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Coś się działo i Vivien to wiedziała. Kiedy szła na górę z dzbanem wina i kielichem, usłyszała hałas. Zmarszczyła czoło. Przyspieszyła kroku i szybko znalazła się przy drzwiach, otworzyła je i zobaczyła, że jej rudej towarzyszki nie ma. Za to jest otwarty kufer i okno.
- Ty mała... - zaklęła pod nosem. Dopadła do okna, wyjrzała przez nie i zobaczyła, jak ruda wyjąc wyprowadza ze stajni konia. Jej konia! Ruszyła biegiem przez pokój, potem schodami w dół. I dalej przez salę aż na zewnątrz, na ulicę. Przebiegła wzdłuż ściany karczmy aż znalazła się przy wejściu na wewnętrzny dziedziniec budynku. W tym momencie przecięła drogę rudowłosej. Koń spłoszył się i zaczął cofać.
- Łooo... spokojnie - Vivien chwyciła wodze konia, wyrywając ją jednocześnie z rąk Liriels. Koń szybko się uspokoił.
- Ty mała złodziejko! Taka z Ciebie księżna?! Pójdziesz za to do lochów!
Awatar użytkownika
Liriels
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 147
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Liriels »

Liriels przestraszona cofnęła się, nadal płakała i nie przypominała teraz ani księżnej, ani dobrej złodziejki.
- Proszę nie - zaprotestowała.
- Ja.. ja nigdy niczego nie ukradłam, nie chcę. Ja chcę tylko do...
Dopiero teraz dotarł do niej sens, wypowiedzianych słów. Spojrzała na Vivien.
- Przepraszam, boję się ciebie... byłam przekonana, że sama sobie poradzę... że nie muszę słychać twoich rozkazów, docinek i mądrości.
- Wybacz mi - poczuła się słabiej i nagle opadła z niej cała adrenalina i pewność, natomiast przypłynęła fala słabości. Oparła się o siodło żeby nie upaść.
- Przepraszam to był głupi pomysł. Ale chyba zrobiłam coś strasznego... - spuściła wzrok.
- Musiałam... uderzyłam stajennego w głowę metalowym prętem. Czuła się teraz głupio, a przede wszystkim, jak małe dziecko skarcone przez mamę.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Uderzyłaś stajennego? Ty idiotko! Ratuję Ci życie, a ty tak się odwdzięczasz. Gdybyś nie była taka głupia... - przerwała w pół zdania. Przesadziła. Pewnie sama na jej miejscu chciałaby uciec. Co nie znaczyło, że nie była na nią zła.
- Zrobiłam Ci krzywdę? Pytam! Czy zrobiłam Ci krzywdę?! Nie! Uratowała twój śliczny tyłek przed gwałtem i śmiercią, a ty okradasz mnie i tłuczesz stajennego! Wiesz co to znaczy? Z resztą... - Vivien doskonale wiedziała co to znaczy, że nie wrócą już do karczmy. Na pewno nie tej. Za chwilę zajdą pobitego, czy uderzonego, bo kto tam wiedział tą rudą idiotkę, chłopca stajennego i ktoś mocno się na nie wścieknie. Trzeba było uciekać. Vivien wskoczyła na konia i usiadła za kobietą. Koń ruszyła natychmiast. Nie jechały szybko, w końcu były w mieście, w dodatku było ciemno. Dobrze, że miała ze sobą sakwę i swoje sztylety. Nagle usłyszała, że ktoś wybiega z karczmy. No tak! Gospodarz! Przecież nie zapłaciła! Pognała konia, nie zamierzała się wracać, to nie miało sensu i tak dostałoby się im za chłopaka.
- Jesteś głupia! - warknęła.
- Sprowadziłaś na nas kłopoty! Powinnam się Ciebie pozbyć! A nie ratować! - koń nie mógł jechać za szybko wąskimi uliczkami. W dodatku podkowy stukały głośno o kocie łby. Po dość długim czasie jazdy dotarły na drugi koniec miasta, to miasto-państwo było tak rozległe, że racze mało prawdopodobne by znaleźli je aż tutaj. Vivien zatrzymała się przed małym, drewnianym domkiem. Zeskoczyła z konia.
- Złaź - mruknęła, ale wyciągnęła ręce by pomóc jej zejść.
Zablokowany

Wróć do „Warownia Nandan-Ther”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 9 gości