Warownia Nandan-Ther[Miasto]Czas przygotowań.

Miedzy górskimi szczytami i wzgórzami Nanderu, kryje się królestwo króla Arata, ogromne warowne miasto, otoczone zewsząd skałami i murami. Jest tylko jedna droga do tego miejsca, a prowadzi ona przez Bramy Vidmosu. Mieszkańcy tego miejsca czują się niezwykle bezpieczni. Dzięki lokalizacji, Nandar - Ther ominęły wszystkie wojny, a miasto zachowało się w niezmiennej formie od tysięcy lat.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

[Miasto]Czas przygotowań.

Post autor: Vivien »

Dzień był zwyczajny, w miarę ciepły, ale na niebie zbierały się chmury. Miasto, jak co dzień, tętniło życiem. Wszędzie było pełno ludzi, krzątali się koło kamienic, karczm, ratusza, ale najwięcej było ich rzecz jasna przy targach i sklepikach. W podgrodziu zapewne dzień mijał tak samo szybko, tylko ludzi było mniej. Nawet pogoda specjalnie nie odstraszała. Przeszła pośpiesznie przez kilka wąskich uliczek, bez słowa mijając gapiących się przechodniów. Rudowłosa kobieta o nieskazitelnej cerze, w kruczoczarnym płaszczu, pośpieszenie przemierzająca miasto, mogła wzbudzać zdziwienie. Mało ją jednak obchodziło co myśleli o niej inni, miała swój świat i swoje życie. Pogoda stawała się coraz gorsza, Vivien miała przeczucie, że zaraz zacznie padać. Nasunęła na głowę kaptur, co sprawiło, że przechodnie jeszcze bardziej zaczęli zwracać na nią uwagę. Pochyliła głowę, nie miała szczególnej ochoty potrzeć na motłoch, który zapewne uważał ją za zjawisko. Przeszła jeszcze kilka ulic, zanim dotarła do karczmy. Kiedy stanęła przed drzwiami dużego, drewnianego budynku, zaczęło padać. Szybko więc weszła do środka.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Deszcz to była ostatnia rzecz, jakiej tego dnia oczekiwali wojownicy. Z niezadowoleniem i obawą wypatrywali ołowianych ciemnych chmur przed sobą. Deszcz jednak przyszedł, zaciął ostrymi strugami, szybko między kamieniami traktu ziemia nasiąkła utrudniając poruszanie się szybkim tempem. Na domiar złego dwa konie straciły podkowy gdzieś na ostrych brukach, a jeden zaczął kuleć. Decyzja zatem zapadła, iż swe wierzchowce skierują w stronę pobliskiego miasta, a rano odnajdą kowala i zobaczą co dalej. Zdjęto również flagi, jako że na takiej pogodzie wisiały smętnie jedynie się mocząc.
W wąskich uliczkach miasta trudno było się skryć czternastu zbrojnym konnym. Ludzie wychylali głowy zza drzwi czy okien, by spojrzeć na tych dziwacznych gości w ich miejscowości. Grupa skierowała się przez główny plac ku karczmie. Lało już na tyle mocno i długo, iż ich płaszcze, a nawet tuniki szyte grubego z końskiego włosia, zdawały się przemoczone do suchej nitki. Wjechali na malutki dziedziniec. Ponieważ nie zauważyli nikogo kto zająłby się końmi, sami je oporządzili. Wreszcie zmęczeni, zmoczeni i źli, ruszyli w stronę drzwi karczmy.
Pierwszy zapach jaki ogarnął wnętrze tego przybytku był zapachem mokrego dworu, ziemi oraz materiałów. Potem ludzie zgromadzeni w środku mieli okazję usłyszeć szum spadającej wody oraz ciężkie kroki nowo przybyłych. Grupa jaka weszła była dosyć liczna, przynajmniej dziś najliczniejsza. Wchodząc zdejmowała z siebie płaszcze z których leciała woda na podłogę. Byli obcy, prawie natychmiast można to było ujrzeć po jasnych jak pszenica włosach, wysokich potężnych posturach, warkoczykach wplecionych we włosy, wyraźnych ostro ciosanych rysach twarzy, dziwacznie zdobionym strojom i w końcu - języku. Ich mowa dziwacznie brzmiała w uszach tutejszych. Kilkanaście zmęczonych, zaciekawionych, bystrych czy nawet pożądliwych spojrzeń skierowało się na nich. Grupa przeszła środkiem między stolikami, dźwięcząc długimi kolczugami, mieczami przy pasach, prostymi nadziakami oraz tarczami jakie mieli pozarzucane na plecach. Jeden z jasnowłosych podszedł do karczmarza by zagadać, pomówili chwilę, mignęła podana naprędce moneta i nagle karczmarz kiwnął na dziewki służebne. Ustawiono pod boczną ścianą trzy długie stoły i ławy by wszyscy nowi mogli zasiąść. Większość jednak w czasie przygotowywania dla nich wieczerzy poszła przebrać zmoczone rzeczy na nowe. Pierwszy przybył jedyny nie jasnowłosy mężczyzna, miał długie ciemne włosy splecione w warkocz sięgający łopatek. Nie sprawiał wrażenie groźnego, jego zachowanie wręcz przeciwnie - bardziej pasowało do szlachcica. Pomówił chwilę z karczmarzem, wymienili ceny i monety, potem z łagodnym przyjaznym uśmiechem podszedł do góry stołu by tam zasiąść. Odpiął jednak najpierw miecz wraz z ozdobnym pasem i pochwą. Oręż oparł głowicą o brzeg stołu. Sam wygładził ciemnoczerwoną tunikę z kolorowymi i niezwykle misternymi haftami. Karczmarz przyniósł mu piwo, tamten kiwnął głową i lepiej się rozsiadł, przesiadając się tak, by mógł grzać się przy małym palenisku. Rozejrzał się po sali, miał ciemne oczy tak samo jak włosy, jednak spojrzenie charakteryzowała bystrość, pewność siebie, ale i zmęczenie. Wciąż się lekko uśmiechał, przez co zdawał się spokojnym i łagodnym człowiekiem. W końcu zaczął bawić się okrągłym naszyjnikiem na rzemyku, przedstawiającym srebrnego i złotego smoka splecione w walecznym uścisku, żaden nie dawał szans drugiemu, gryząc się wzajemnie w ogon. Naszyjnik kręcił się, kulał, w końcu przez niezgrabny błędny ruch zleciał ze stołu, kulając po podłodze przez karczmę.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Siedziała przy jednym ze stolików karczmy. Była tu gościem od dłuższego czasu, ale przebywając w głównej sali nie lubiła zwracać na siebie uwagi. Niestety, czasem było to wręcz niemożliwe. Wiedziała jedno, że w im głębszym kącie sali usiądzie, tym bardziej goście będą zwracać na nią uwagę. Usiadła więc po prostu przy jednym z małych stolików gdzieś na środku sali. Zamówiła posiłek oraz lampkę wina i rozsiadła się wygodnie. Jej ciemny płaszcz opadł na krzesło ukazując długie, ogniste włosy i jasną cerę. Miała na sobie długą czarną suknię z aksamitu zdobioną koronkami. Trudno więc, żeby nie zwracała na sobie uwagi, gęsta burza rudych loków po prostu nie mogła pozostać niezauważona, zresztą postać Vivien w ogóle przyciągała uwagę. Na szczęście karczma była duża i nieraz widywano w niej specyficznych gości. Tak jak dzisiaj, gdy do głównej sali wtoczyło się czternastu zbrojnych mężczyzn, których najwyraźniej zastała ulewa. Demonica również zwróciła na nich uwagę, niespecjalnie lubiła towarzystwo zbrojnych, po prostu za nimi nie przepadała. Miała wrażenie, że przynoszą ze sobą jedynie wojnę i kłopoty. Tak czy inaczej zostali oni ugoszczeni przez karczmarza, zajmując właściwie wszystkie wolne pokoje, z czego Vivien nie była specjalnie zadowolona. Mieszkała na drugim piętrze karczmy, do tej pory pokoje wokół stały puste, teraz zostały zajęte przez wojowników.

Dla zbrojnych przygotowano już miejsca w głównej sali karczmy, dopiero kiedy to się stało jedna z dziewek pośpiesznie przyniosła Vivien posiłek, przepraszając za zwłokę. Czarodziejka tylko kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko do służki. Cóż, bywało i tak, nie mogła mieć przecież pretensji do dziewczyny, że jej kolacja trochę się spóźniła. To nie była jej wina. Strawa z pewnością pachniała cudownie i prawdopodobnie tak też smakowała. Vivien mimo swoich przytępionych zmysłów lubiła raczyć się dobrym jedzeniem, nauczyła się po prostu wyobrażać sobie niektóre smaki i zapachy. Niestety, kiedy kobieta zamierzała zabrać się już do jedzenia, do jej uszu dobiegł brzęk metalu uderzającego o podłogę. Odwróciła się gwałtownie i zobaczyła krążek toczący się w jej stronę po podłodze. Pochyliła się widząc, że przedmiot toczy się prosto na nią. Opuściła dłoń, a metalowy krążek wtoczył się idealnie na jej rękę. Dopiero teraz podniosła wzrok, by sprawdzić do kogo może należeć. W tym właśnie momencie, kiedy jej wzrok spoczął na ciemnowłosym mężczyźnie spoglądającym w jej stronę, zorientowała się, że medalion, który trzyma w dłoniach, jest własnością jednego z wojowników.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Wojownik zmarszczył brwi, ale tylko na chwilę, jakby karcąc się w myślach za małą zgrabność połamanych i zniszczonych od miecza dłoni. Zaraz uśmiechnął się łagodnie, jego oblicze znów nabrało przyjaznego, rozbawionego tą sytuacją wyrazu. Wstał z krzesła i ruszył w stronę czarodziejki. Z kuchni służka śpiesząc się niosła już posiłek dla wojowników. Zatrzymał się więc dając jej znak by przeszła pierwsza. Podszedł do kobiety, lekko się skłonił, spojrzał jej w oczy. Jego miały ciemny piwny kolor.
- Wybacz, Pani, że zakłóciłem twój posiłek i spokój. - Miał miły, niski głos, choć jego akcent tak samo jak towarzyszy był jej obcy. - Rzecz którą trzymasz w rękach jest dla mnie bardzo ważna, dlatego prosiłbym o zwrócenie jej.
Mimo bardzo dobranych słów, mówił swobodnie i pewnie. Miło było wreszcie usłyszeć całe zbudowane zdanie, a nie wypowiedzi tutejszych chłystków "oddaj albo ci mordę obiję, tak że cię własna matka nie pozna". Wyciągnął lekko dłoń aby przechwycić medalion, jeśli kobieta mu go odda. Miecz pozostał oparty o blat stołu. Kilkoro ludzi w karczmie spojrzało w napięciu zastanawiając jak zareaguje czarodziejka.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Kobieta spojrzała na nieznajomego wojownika, jej wzrok był spokojny i opanowany. Pewnie w innych okolicznościach, może mniej oficjalnych i gdyby miała do czynienia z inną osobą sama wstałaby i podała przedmiot właścicielowi. Tym razem jednak postanowiła zachować etykietę i zaczekać, aż wojownik sam pofatyguje się by odebrać medalion. Jego głos był miły i ciepły, a pierwsze słowa wydały się jej być niezwykle przyjazne. Właściwie od razu chciała oddać mu zagubiony przedmiot, jednak wojownik odezwał się do niej w sposób, który sugerował, że może chciałaby zatrzymać amulet. Nie interesowało jej czy przedmiot jest dla niego ważny, czy nie, był jego własnością i bez względu na to jaką miał dla niego wartość zamierzała mu go oddać. Jej oblicze nieco spochmurniało, a usta zacisnęły się lekko.

- Proszę - rzekła podając medalion nieznajomemu.
- Nie wiem, panie, co chciałeś zasugerować swoimi słowami, ale zapewniam, że bez względu na to jaką wartość ma ten przedmiot nie zamierzałam go zatrzymać. Następnym razem zawsze mogę pozwolić by potoczył się w nieznanym kierunku, być może faktycznie w stronę jakiegoś pospolitego złodziejaszka - dodała lekko niezadowolona z faktu, że ktokolwiek mógł pomyśleć o niej jak o złodziejce.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Mężczyzna odebrał medalion, ale zaraz uśmiechnął się przepraszająco.
- Wybacz... absolutnie nic nie chciałem zasugerować. Jeśli zrozumiałaś iż zasugerowałem że mogłaś to przywłaszczyć po stokroć przepraszam. Jednakże ten kraj nie jest moją ojczyzną, stąd nie zawsze wiem jak zachować się w stosunku do was, by nie urazić nikogo. zapewniam cię jednak pani, na Breathara, iż tak pięknej kobiety nie posądziłbym o tak negatywny czyn.

Skłonił się jeszcze raz.
- Pozwól zatem w wyrazie przeproszenia, o ile nie jest to tutaj źle widziane, iż ....- zamyślił się szukając najwyraźniej słów - zaproszę cię do naszego zacnego towarzystwa, poczęstuje cię winem i zabawie rozmową.
Teraz uśmiechał się radośnie, jego oczy nabrały żywego blasku. Czekał na słowa kobiety, lekko jednak wyciągnął już dłoń by uchwycić jej jeśli zdecyduje się dosiąść do stołu wojowników.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Myślę, że dobre wychowanie w żadnym kraju nie pozwala na sugerowanie komuś kradzieży. Ale cóż, było minęło, nie warto rozpamiętywać czegoś, co jak sądzę nie miało na celu obrażenie mojej osoby - rzekła i spojrzała w stronę długiego stołu przy którym za chwilę miał usiąść ponad tuzin wojowników. Z jednej strony chciała skorzystać z zaproszenia, z drugiej nie bardzo podobał jej się pomysł spożywania kolacji ze zgrają obcych mężczyzn, w dodatku wojowników, którzy w jej mniemaniu najprawdopodobniej nie znali dobrych manier.

- Wybacz panie, ale chyba nie powinnam spożywać posiłku z gronem obcych wojowników. Nie wiem jak jest w waszym kraju, ale tu dama nie powinna siadać do stołu z obcymi mężczyznami, nie zależnie od tego czy to wojownicy, czy obcy królowie. Chętnie skorzystałabym z waszej propozycji panie, ale niestety muszę odmówić. Nie wypada mi siadać do stołu z tyloma nieznajomymi - odpowiedziała w końcu. Wypadało czy nie, nie chciała jeść z tyloma obcymi, czy to mężczyznami, czy kobietami. Czuła by się niezręcznie i faktycznie uważała, że to niestosowne.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Uśmiech z twarzy mężczyzny nie co zszedł, blask w oczach przygasł, ale pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Cóż, przykro mi, czego nie będę ukrywać, ale rozumiem Pani decyzje. Zatem oddale się, nie będę więcej czasu zabierał Pani.
Uśmiechnął się na pożegnanie.
- Gdyby jednak chciała Pani zamienić ze mną kilka słów, to podejrzewam że zostaniemy tutaj co najmniej do jutro.
Skłonił się nisko i odwrócił by usiąść znów za stołem. Zresztą niebawem pojawili się pozostali towarzysze siadając jak się zdawało w twardo wyznaczonej kolejności. Rozmawiali między sobą życzliwie, ze sporą nutą radości, popijając i chwaląc tutejsze piwo. Co ciekawe nie zachowywali się jak się spodziewała głośno, ani też niestosownie. Pomówili o zapewne ważnych sprawach, zapełnili brzuchy jedzeniem i piciem oraz większość udała się do swoich izb. Ciemnowłosy za to przeniósł się w bardziej oświetlone miejsce, wraz z nieodzownym mieczem, i w świetle palącej się świecy czytał przyniesione zwoje. Z wyraźnym namaszczeniem rozwijał je, marszcząc czoło czytał i odkładał na bok, czasami zapisywał coś na świeżych osobno odłożonych zwojach. Najdłużej jednak przeglądał mapę, czarodziejka nie musiała się starać domyślać by rozpoznać mapę tutejszych terenów, którą wojownik uważnie studiował. Zmrok powoli zaczął panować na zewnątrz, choć mieszkańcy miasta nie czuli zmęczenia tej nocy, bawiąc się , pijąc, grając w kości.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową na znak pożegnania z nieznajomym. Kiedy odszedł w końcu mogła zacząć jeść swój posiłek. Nie cieszyła się jednak na niego tak bardzo jak wcześniej. Jedząc starała się wyobrazić sobie smaki za którymi od długiego czasu tęskniła. Wiedziała jednak, że nigdy ich nie odzyska, że nie odzyska swoich zmysłów. Wyobraźnia pomagała, dzięki niej mogła wypełnić dziurę po właściwie utraconym smaku. Po zjedzonej kolacji zamówiła jeszcze jedną lampkę wina i przyglądając się gościom zgromadzony, w karczmie zaczęła powoli sączyć ciemnoczerwony płyn. O dziwo wojownik, który wcześniej spożywał posiłek z gronem swoich towarzyszy nadal siedział przy długim stole przeglądając różnego rodzaju zwoje. Vivien dziwiła się nieco takiemu zachowaniu, sama zapewne udałby się do pokoju z takimi sprawami, zwłaszcza jeżeli byłaby przywódcą. To było właściwie pewne, nieznajomy przewodził grupie wojowników, domyśliła się tego już wcześniej.

Tak czy inaczej Vivien dopiła wino, odstawiła kieliszek po czym wstała by zabrać z krzesła swój płaszcz i udać się na spoczynek. W tym samym czasie o wyjściu z karczmy zdecydowała też trzyosobowa grupka pijanych w sztok mężczyzn. Zataczając się i tłukąc pomiędzy stolikami poczęli iść w stronę wyjścia. Vivien stała odwrócona do nich tyłem. Gwar karczmy nie pozwolił jej jednak usłyszeć hałasujących mężczyzn, którzy byli co raz bliżej niej. Zbierając z oparcia płaszcz odwróciła się gwałtownie i wtedy zobaczyła, że jeden z pijanych mężczyzn jest tuż przy niej. Mimowolnie odskoczyła w bok by uniknąć zderzenia z pijaczyną. Pech jednak chciał, że na drodze stanęło jej krzesło, o które potknęła się, straciła równowagę i przewróciła. Nie miała się nawet czego złapać, uderzyła głową prosto w kant długiego stołu przy którym jeszcze przed chwilą siedzieli wojownicy, rozcinając sobie czoło. Krew prawie natychmiast zalała oczy Vivien. Dziewczyna jęknął upadając na podłogę i odruchowo zakrywając ranę dłonią.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Wojownik od kiedy usiadł do stołu popijając wino, zastanawiał się czy się przenieść do swojej izby by w spokoju przeczytać listy i pozostałe ważne zwoje. Jednak przez ostatnie lata siedział w zimnej, cichej izby i zbrzydło mu to na tyle że został. W zasadzie gwar absolutnie mu nie przeszkadzał, był nawet miłą odmianą po pustych traktach jakie przebyli. Kiedy jednak gwar nie co się podniósł, uniósł głowę znad mapy by dojrzeć 3 pijaczków idących do wyjścia. Mało go to zainteresowało, w zasadzie nie obawiał się ich, mając pod każdym względem przewagę po za liczebną gdyby zaczepili go. Zdawali się jednak również obojętni wobec faktu iż wojownik usiadł za stołem. Oni szli do wyjścia i to był ich najważniejszy cel. Eohaid zauważył również ową rudowłosą kobietę podnoszącą się teraz z krzesła. Przez chwilę wrócił do swoich spraw. Kiedy nagle wydarzyło się coś zaskakującego, nim jeszcze czoło kobiety uderzyło w stół, wojownik poderwał się mimowolnie, obrócił i sięgnął po miecz. Pijaczyna który już chciał coś krzyknąć o rudych dziewkach, zbladł i chwycił się ramienia bardziej trzeźwego przyjaciela. Wojownik podbiegł do kobiety, nie znał się świetnie na ranach, ale sam dobrze wiedział że zostawić jej nie wypada.
W karczmie zrobił się hałas, część osób poderwała się zaciekawiona czy ruda straciła już całą głowę, pijackie bandy uznały że już czas na nich, za to karczmarz jedyny rozsądnie myślący w podskokach udał się do kuchni. Wojownik oparł głowę kobiety o swoje ramie, tak by rana była widoczna i spróbował przenieść ją na krzesło.
- wołajcie medyka - warknął do najbliższej dziewki, kiwnęła głową i odbiegła.
karczmarz wrócił z jakąś szmatą , wodą i czymś co mogło robić za tymczasowe bandaże. Ludzie oczywiście kłębili się teraz by zobaczyć tę wyjątkową scenę, sami nie musząc nic czynić. Karczmarz , jego córka i wojownik w tym czasie umyli czoło wciąż nie do końca świadomej czarodziejce, oraz prowizorycznie zatamowali krwotok obwijając mocno i czekając na medyka.
- wszystko będzie dobrze , nie martw się Pani - wojownik uśmiechał się kiedy tylko kobieta na chwilę odzyskała przytomność. Potem za to pojawił się stary medyk ściągnięty z miasta i nakazał natychmiast wlać w ranną wino, by stłumić ból i móc zaszczyć ranę. Głos tego siwego starca który ukląkł koło niego, to była ostatnia rzecz jaką pamiętała Vivien. Potem świat owładnęła ciemność.

Pierwsze co dało się czuć to był ból, pulsujący silny ból. Obejmował czoło, skronie i zdawało się że schodzi aż na tył i nos. Świat pod powiekami kołysał się lekko, gwizdał w nim wiatr, biły gdzieś dzwony, stukały kopyta końskie, piał kogut a głosy ludzkie to się oddalały to przybliżały. Wszystko jednak początkowo dalekie odległe, stawało się coraz bardziej realne. Świat dookoła czarodziejki wracał. Niechętnie i powoli ale wracał. Trudno powiedzieć po jakim czasie ale zaczęła rozróżniać że rozmowa i kopyta końskie są daleko, dzwon bił bliżej, wiatr był świeży i rześki, kroki które rozbrzmiały były zdecydowanie bliżej. Kiedy wreszcie uchyliła ciężkie powieki, zalało je słabe, poranne słońce. Leżała w swoim pokoju co rozpoznała po rzuconym na krzesło płaszczu i swoim ekwipunku. Leżała przykryta ciepłą skórą, głowa nadal ją bolała ale zdecydowanie mniej niż wczoraj. W izbie panowała zupełna cisza, choć jak wyczuła nie była sama. Kiedy z trudem uniosła głowę, na małym stole nie daleko ujrzała miedzianą miskę, dzban z gliny, wysoki smukły kieliszek wypełniony na dnie winem, jakieś fiolki, pachniało też stamtąd ziołami i bandażami. Przy stole za to stało krzesło na, którym drzemał z opuszczoną nisko głową poznany przez nią wojownik. Słońce zalewało pokój rozświetlając jego wnętrze, w tym świetle włosy mężczyzny, które opadały mu na twarz nabierały barwy ciemnobrązowej. Gwar za oknem od ulicy nabierał na sile, wstawał kolejny tym razem zdawało się piękny dzień.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

Próbowała sobie wmówić, że nic jej nie jest, a rana na czole to tylko draśnięcie. Fakt może samo rozcięcie nie było zbyt duże, ale samo uderzenie było naprawdę mocne. Kiedy podniosła się i oparła o poduszki poczuła, że zaczyna ją mdlić, nadmiar złego do jej nozdrzy dobiegł zapach wina. Musiał być silny skoro go poczuła. Spojrzała na stolik, zaiste stał tam kieliszek z winem, ale raczej nie spodziewała się by jego zapach dotarł aż tutaj. Coś było nie tak, zapach wina był zbyt blisko, jakby... jakby to ona go... wydzielała? Zmarszczyła czoło, nie tyle z bólu co z zamyślenia. Przecież poprzedniego dnia nie była pijana. Dotknęła opatrunku an czole, był wilgotny, nie wiedziała jednak czy to krew, czy jakaś substancja, która go nasączono.

W końcu poczuła, że siedząc w głowie zaczyna jej pulsować, osunęła się więc znów opierając głowę o poduszki. Wojownik siedzący w fotelu nadal drzemał, najwyraźniej go nie obudziła. Domyśliła się, że ktoś musiał ją opatrzyć i zanieść do pokoju, a skoro zobaczyła w nim nieznajomego była pewna, że był to właśnie on. Nie miała jednak siły długo nad tym rozmyślać. Leżała gapiąc się w sufit i starając się jeszcze odpocząć.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Odgłos kroków i skrzypnięcie otwieranych drzwi, wybudził dotąd drzemiącego Eohaida. Uniósł głowę, czując że spanie na krześle nie było rozsądnym rozwiązaniem, całe ciało bolało go od zesztywnienia. Do izby przez uchylone drzwi wszedł karczmarz niosąc miski ze strawą. Zapach pieczonego mięsa i jajka rozszedł się po pomieszczeniu. Wojownik uśmiechnął się bokiem i wyciągnął ręce by przejąć miski. Postawił je z uczuciem na stole, i nadal nic nie mówiąc pokiwał głową. Podłoga zaskrzypiała lekko pod butem właściciela karczmy. Przez chwilę szeptali coś ustalając i w końcu grubaśny , uśmiechnięty karczmarz powoli wyszedł. Wojownik wstał z krzesła, jego kroki rozbrzmiały, po czym pochylił się lekko nad kobietą dotykając jej opatrunku. materiał nosił znaki krwi, ale maść i zioła najwyraźniej zatamowały skutecznie krwotok. Uśmiechnął się łagodnie, poprawiając skórę by przykrywała drobne dłonie kobiety.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Dziękuję - powiedziała lekko się uśmiechając. Widział, że nie spała. Jej wzrok przeniósł się teraz z sufitu na twarz nieznajomego.
- Domyślam się, że to Ty panie zadbałeś o moje zdrowie, skoro zdecydowałeś się spać na krześle - dodała.

- Naprawdę dziękuję, ale już nic mi nie jest. To tylko mała rana, przynajmniej tak mi się wydaje - rzekła. Z jednej strony byłą wdzięczna, że ktoś się nią zajął, z drugiej czuła się trochę niezręcznie. Nie znała nawet jego imienia. Poza tym jego "cicha" rozmowa z karczmarzem też nie bardzo jej się podobała. Nie wiedziała, czy myśleli, że śpi i nie chcieli jej obudzić, czy też była to raczej kwestia tego, że nie miła słyszeć ich słów.

Westchnęła ciężko zamykając oczy. Od kiedy to była taka nie ufna... Trudno jej było zrozumieć samą siebie. Od powrotu z Otchłani jakby ciągle się zmieniała. Kiedyś była chyba bardziej wyrozumiała, wrażliwsza... lepsza. Przynajmniej tak myślała w tej chwili.

- Jeszcze raz dziękuję - powiedziała tym razem jednak przyjaźniej, jej głos był miękki i spokojny, a ponad to brzmiała w nim prawdziwa wdzięczność. Uśmiechnęła się jeszcze raz, a jej oczy przybrały bardziej ufny wyraz.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

- Nie ma o czym mówić, Pani. Pomoc tak pięknej niewieście jest obowiązkiem każdego mężczyzny. - uśmiechnął się łagodnie - Twoje rany są na tyle poważne że powinnaś poleżeć dzień, dwa. Jesteś może głodna? Przyniesiono posiłek dla ciebie, jak kazałem.
Cofnął się do stołu, przenosząc miskę z jajecznicą, kawałkiem pieczonego mięsa i chlebem. Postawił na małym stoliku obok łóżka.
- Tak w ogóle to obawiam się że się nie przedstawiłem, Pani. Jestem Arcyksiążę Eohaid an Valdegard syn Bulvgara an Valdegard księcia marchii Warthestar. Jak zapewne się domyślasz przybywam z dosyć daleka. Mieliśmy wyruszyć w dalszą podróż, ale poczekam aż wyzdrowiejesz i upewnię się że wrócił w pełni do zdrowia. A ty Pani dokąd zmierzasz jeśli nie jest to tajemnicą ?
Przysunął sobie krzesło by usiąść na nim przy łóżku, tak by wygodniej było rannej rozmawiać. Uśmiechał się teraz pogodnie, mrużąc lekko ciemne oczy.
Awatar użytkownika
Vivien
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 84
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa: Przemieniona
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Vivien »

- Vivien, Vivien z... - chciał przedstawić się jak dawniej "z Gór', ale przecież nie była już czarodziejką, nie powinna używać przydomku rodziców. Teraz była po prostu Vivien, a jej prawdziwe imię, to które nadano jej jako czarodziejce miało pozostać tajemnicą. Jeszcze nikomu go nie zdradziła.
- Po prostu Vivien - dokończyła. Normalnie podniosłaby się i podałby mu dłoń, ale jak sam powiedział pochodził z obcych krajów, nie wiedziała, więc czy powinna. Nie miała pojęcia jakby odebrał taki gest, może w jego kraju kobiety inaczej się witały. Nie chciała popełnić gafy.

- Miło mi Cię poznać arcyksiążę. I dziękuję za opiekę, ale naprawdę nie trzeba. Nie jestem głodna, z resztą jedzenie nie jest dla mnie tym czym jest dla ciebie panie. Nie musisz czekać, aż wyzdrowieję, nic mi nie będzie zapewniam. Domyślam się, że twa podróż jest ważna i nie powinna się opóźniać. Co do pytania dokąd zmierzam jedyne co mogę powiedzieć to to, że nie mam pojęcia. Nie bardzo mam dokąd się udać.
"Moje dni krótkie na płaczu padole, Obfite w rozkosz, lecz płodniejsze w bole - Przecież pomiędzy rozkosze i trudy. Przeszedłem życie nie doznawszy nudy.."
Awatar użytkownika
Eohaid
Senna Zjawa
Posty: 268
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eohaid »

Pochylił się nie co ku niej, zaskoczony jej wypowiedzą.
- Jak to jedzenie nie jest tym dla ciebie czym jest dla mnie ? - podrapał się w brodę zupełnie zbity z tropu
- Skoro i tak nie masz dokąd jechać, pojedź ze mną , zadbam o Ciebie w drodze więc nie będę się martwił, jesteśmy prostymi wojakami ale zadbamy o twoją wygodę, prywatność, no i bezpieczeństwo. Sama powiedziałaś że nie masz dokąd iść. Przyda mi się przewodnik po tym kraju, szukam sojuszu dla mojej ojczyzny...- przez chwilę milczał jakby pogrążony we własnych myślach - To spory kraj, porośnięty wysokimi trawami, kiedy sięgniesz okiem widzisz połacie wrzosów po horyzont. Hodujemy rącze konie wojowników, lepszych nie znajdziesz na świecie. Tak samo jak lepszych wojowników, pochodzę ze zbrojnej marchii. W moim rodzie znajdziesz samych wielkich wodzów, zdobywców niezliczonych sztandarów, oraz tych którzy przelali swą krew, by kraj pozostał wolny. Potrzebujemy jednak mocnych sojuszników, dlatego wyruszyłem z państwa zostawiając na tronie swojego namiestnika.
Przerwał opowiadanie jakby jeszcze chciał dodać wiele słów, spojrzał na kobietę, w jego oczach czaiło się żywe zainteresowanie i szacunek.
- Możesz do mnie mówić po imieniu jeśli chcesz, jestem tylko wojownikiem. - dodał.
Zablokowany

Wróć do „Warownia Nandan-Ther”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość