Ostatni Bastion[Ostatni Bastion] Misja: Zabij lub sam zginiesz

Kraina Górskiej Twierdzy, jedynym zamku jaki pozostał po Wielkiej Wojnie. Tutaj spotkać Cię może wszystko, napotkasz na swojej drodze złodziei i hulaków, ale także nadobne panny i dostojnych rycerzy. Pamiętaj jednak że jedyną osoba której możesz ufać jesteś Ty sam.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Arnulf
Szukający drogi
Posty: 29
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Błogosławiony
Profesje: Kapłan , Wędrowiec
Kontakt:

[Ostatni Bastion] Misja: Zabij lub sam zginiesz

Post autor: Arnulf »

- Widać bastion! - krzyknęła Sera, która leciała nad pozostałymi towarzyszami i wypatrywała w oddali celu ich wędrówki.
Podróżnicy zmierzali do miejsca, w którym czekało na nich pewne zadanie.
- Ale mnie nosi! Nareszcie coś do roboty. Rzygam już tym łażeniem tu i tam. - mruknął pod nosem Akzorn.
- Zgadzam się z tobą wilkołaku. - odpowiedział Arnulf. - Czuję dokładnie to samo. Najwyższy czas, by zrobić użytek z toporów.
- Mam nadzieję, że ten pajac, którego mamy zabić, będzie miał sporą obstawę albo jakieś ciekawe umiejętności. Byłbym szczerze niepocieszony, gdyby się okazało, że przeszliśmy ten kawał tylko po to, żeby zabić jakiegoś bezbronnego bufona.
Rozmowę mężczyzn przerwał cichy świst w powietrzu nad nimi. Obaj podnieśli głowy, żeby sprawdzić co wydało ten dziwny odgłos. Ich oczom ukazał się dziwny widok. Ich skrzydlata towarzyszka wykonywała dziwne akrobacje z użyciem swej słynnej kosy. Prawdopodobnie z nudów zaczęła walczyć z niewidzialnym przeciwnikiem, by przypomnieć sobie to czego nauczyła się podczas służby w fellarańskim wojsku. Jednak to co prezentowała w powietrzu, wyglądało naprawdę imponująco. Po kilku kolejnych widowiskowych akrobacjach Sera zorientowała się, że jest obserwowana.
- Na co się tak patrzycie? - zapytała skrzydlata wojowniczka.
- Eee... Nieźle! - powiedział Akzorn, który wciąż był pod wrażeniem tego co dane mu było zobaczyć.
- Trochę za wolno. Wyszłam już z wprawy. Mam nadzieję, że podczas tej misji, będę mogła przypomnieć sobie wszystkie techniki, których się nauczyłam. - odpowiedziała Sera. Jej ton głosu wskazywał na to, że mówi poważnie, a nie tylko się przechwala.
Fellarianka wylądowała obok towarzyszy, by towarzyszyć im w dalszej drodze. Należało bowiem omówić plan działania i ustalić jak i kiedy przystąpią do działania.
- Przydałoby się najpierw ustalić z czym wogóle mamy do czynienia. - powiedział Arnulf. - Zastanawia mnie tylko, czy już jesteśmy obserwowani, czy też nasz przeciwnik jeszcze nie wie o naszym pobycie w tych okolicach.
Wszystko wskazywało jednak na to, że nikt nie wiedział o ich obecności. Wokół cisza jak makiem zasiał. W promieniu widoczności ani jednej żywej duszy poza nimi. Nawet zwierzęta gdzieś się straciły. Ostatni Bastion wyglądał, jak opuszczona wieki temu budowla. Okolica, mimo że zupełnie spokojna, budziła jednak swego rodzaju niepewność. Wędrowcy zastanawiali się, co też będzie na nich czekać wewnątrz tajemniczego budynku. Idąc przed siebie, rozmawiali i nardzali się, w jaki sposób podejdą do czekającego na nich zadania. Główną część przedsięwzięcia organizował Akzorn, który to wciągnął przyjaciół w nieoczekiwaną przygodę. Jednak mimo nieznanej przyszłości, towarzysze nie martwili się nią zbytnio. Wiedzieli, że mogą na sobie polegać, a przede wszystkim, że mogą polegać na własnej broni. Arnulf już dawno nie czuł takiego bitewnego zapału jak w tym momencie. Nie było to wprawdzie to samo, co myśl o pogromie piekielnych, jednak dawało satysfakcję i zdecydowanie podnosiło morale. Mnich czuł jak krew w jego żyłach gotuje się i jak emocje zaczynają w nim buzować. Uwielbiał to uczucie, ponieważ dawało mu ono świadomość, że wciąż jeszcze żyje. Mimo iż był błogosławionym, to jednak walka sprawiała mu ogromną satysfakcję.
- Chciałabym nareszcie zrobić użytek z mojej kosy. - rozmyślania Arnulfa przerwał aksamitny głos Sery.
- Ja najchętniej porozrywałbym ich na kawałeczki. - rzucił Akzorn, uśmiechając się złowieszczo.
- A mnich jak zwykle nic nie powie. - dodała po chwili Sera, oczekując na jakąkolwiek reakcję, ze strony Arnulfa.
- Moje błogosławieństwo, stanie się przekleństwem dla naszych wrogów. - wypowiedział mrocznym głosem mnich. Na jego ciele pojawił się dreszcz entuzjazmu. Ta kwestia zabrzmiała o wiele lepiej, niż się spodziewał.
- Powiało grozą... - parsknął Akzorn. - Aż sam zacząłem się obawiać o naszych przeciwników.
- Jedno jest pewne. Nie mają z nami żadnych szans. - dodała fellarianka. - Cóż... Pora skopać kilka tyłków!
Awatar użytkownika
Akzorn
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wilkołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Akzorn »

- Naprawdę niezła ta kaczka! - zakrzyknął Akzorn do swojego przyjaciela, wgryzając się w soczyste mięso.
Mnich odpowiedział mu uśmiechem. Osobliwa grupa podróżników siedziała przy ognisku w cieniu drzew otaczających Ostatni Bastion.
- Całkiem ładne miejsce - kontynuował wilkołak z pełnymi ustami. - Naprawdę należą ci się wyrazy uznania za zdolności kucharskie mniszku! Ta pieczeń jest cudowna. - Spojrzał na siedzącą obok dziewczynę. - Żałuj, że nie możesz spróbować tej ambrozji pierzasta! - dogryzł towarzyszce.
- Ah, zamknij się w końcu! - powiedziała fellerianka. Wzięła do ręki jeden z patyków nazbieranych wcześniej przez mnicha na opał i rzuciła go daleko pomiędzy drzewa. - Aport piesku! - Na jej twarzy pojawił się głupkowaty uśmiech.
- Ha, ha, bardzo zabawne gołąbku - odparł adresat zaczepki z udawaną złością.
Arnulf przypatrywał się temu wszystkiemu z bladym uśmiechem na twarzy. Pomimo bieżącej sytuacji w jego głowie cały czas tkwiła wizja rzezi, którą widzieli wiele dni temu.
- Wiecie, że nie możemy tutaj nikomu ufać? To bardzo niebezpieczna okolica - powiedział pod naporem spojrzeń pozostałej dwójki.
- Tylko tyle masz nam do powiedzenia? - rzucił w powietrze zmiennokształtny, odpowiedziała cisza. - Pfff, czyli nie chcecie ze mną teraz rozmawiać. To nie moja wina, że nas w to wpakowałem. - Odpalił fajkę i zaciągnął się dymem. - Nie miałem i nie mam na to wpływu. Facet po prostu musi zginąć - mówił dalej.
- Wiemy, wiemy... - odpowiedzieli kompani, patrząc w ogień.
Długi czas milczeli, gwiazdy zdążyły wspiąć się na nieboskłon. Świecił sierpowaty księżyc, podobny swym kształtem do ostrza oręża Sery.
- Wiesz chociaż jak on wygląda, kim jest? - zapytał w końcu, ku zaskoczeniu reszty, mnich.
- Nie mam pojęcia... Po miejscu w jakim się znajdujemy możemy wnioskować, że Baks to ktokolwiek. Może być rzezimieszkiem, rycerzem, kupcem czy magiem. Nawet nekromantą... To nie będzie łatwe, ale musimy go dopaść. Od tego zależy moje i wasze życie! - Nabił ponownie fajkę i włożył ją sobie do ust. Po chwili delikatnym ruchem odłożył ją na ziemię i gestem nakazał swoim towarzyszom milczenie. Nie miał na sobie płaszcza, w świetle ognia poprzez białą koszulkę i proste spodnie łatwo można było dojrzeć jego napięte jakby w oczekiwaniu mięśnie. Trzymając w dłoni nóż podszedł do otaczających ich zarośli. Po dłużącym się oczekiwaniu wezwał siedzących przy ognisku do siebie.
- Tam. - Wskazał czubkiem ostrza. - Karawana. Potencjalnie około dwudziestu ludzi, cześć z nich porusza się konno. Towary trzymają na osłach, które prowadzą środkiem. Nie wiem, co mogą przewozić, wiem, że są uzbrojeni. Prawdopodobnie są to albo kupcy z eskortą, albo zwykli bandyci. Jadą prosto do Bastionu - zakończył swój wywód.
- W takim razie jutro się tego dowiemy - powiedziała zawadiackim tonem fellerianka. - A teraz spać, panowie! - dorzuciła.
Kiedy niespokojnemu i zmęczonemu wilkołakowi udało się w końcu zasnąć, pojawiły się koszmary. Stał na pustyni, miał na sobie jakieś łachmany. Obok niego stała wieża, zbudowana była ona z czarnych kamieni przypominających ludzkie oblicza. Całokształt skojarzył mu się z galaretą, wydawało się, iż nie jest to stały materiał, poruszał się, drżał. Na horyzoncie jawiła się burza piaskowa. Zestresowany obszedł budowlę, nie zauważając innego wejścia do środka niż okno, parę metrów ponad nim. Twarze tworzące budynek w momencie, w którym się do nich zbliżał, otwierały usta w okropnym grymasie, ukazując ukryte w środku ostre kolce. Przeklinając cały świat postanowił, że mimo wszystko zacznie się wspinać i postara się wejść do środka. W jego głowie malowało się przerażenie, dookoła robiło się ciemno, a z nadchodzącej nieubłaganie burzy dało się usłyszeć nieludzkie ryki. Kiedy włożył dłoń do wyżej położonej gęby i podciągnął się, zawył z bólu. Po ręku popłynęła struga krwi. Przewrócił się jakby pozbawiony sił, po czym podniósł drżące ręce do swojej twarzy. Zaczęły one stawać się czarne i pomarszczone, płynąca posoka piekła niczym kwas. Pierwszy raz w swoim dorosłym życiu zaczął płakać, gorzkie łzy spłynęły po jego spieczonej słońcem twarzy. Nastała ciemność.
Awatar użytkownika
Sera
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Fellarianka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sera »

Sera tak dawno nie miała snów, że zaraz po przebudzeniu się zamarła w bezruchu, próbując ocenić czy to, co przed chwilą widziała, było aby na pewno jedynie snem. Coś równie realistycznego i przywołującego posępne wspomnienia nie wydawało się czerpać sił tylko i wyłącznie z jej wyobraźni. Ten koszmar... powrócił w dość nieoczekiwanym momencie.
"Matka wołała mnie, lecz jej słowa nie docierały do moich uszu. Jej łzy zdawały się przeźroczyste dla moich oczu. Dla mnie od opuszczenia domu mijały miesiące, natomiast dla niej całe lata. Cierpiała, tak boleśnie cierpiała... choroba wyżerała ją od środka, a ja, głupia, nie miałam o tym zielonego pojęcia. Niczego nie podejrzewałam."
Wzięła głęboki oddech, a zaraz powoli wypuściła powietrze z płuc. Ostatni czas spędzony ze swoimi kompanami pozwolił jej choć na chwilę przymknąć oczy na śmierci bliskich. I właśnie za to fellarianka się w tym momencie zganiła. Nigdy nie powinna zapomnieć o tak tragicznym zdarzeniu.
"Chyba nie tylko ja miałam kiepską noc", pomyślała, zerkając kątem oka na zmiennokształtnego. Mężczyzna leżał na swoim posłaniu nieruchomo, lecz oczy miał otwarte. Wyglądał na zamyślonego, a gdy zobaczył, jak fellarianka podnosi się do pozycji siedzącej, zagadnął szeptem.
- Do świtu mamy jeszcze trochę czasu, wybierasz się gdzieś? - W tonie jego głosu kryło się drobne zdziwienie. Nie miał zamiaru zachęcać ją do wypoczynku, gdyż jemu samemu przeszła ochota na sen. Od kiedy zbudził się zlany zimnym potem, nie robił nic prócz rozmyślania nad jakimkolwiek sensem nawiedzających go nocnych mar.
- Ja... muszę rozprostować skrzydła - odparła, nie dodając nic więcej. Przywdziała na twarz słaby uśmiech po czym wstała najdelikatniej jak potrafiła, nie chcąc zakłócić spokoju drzemiącemu w pobliżu niebianinowi. Spokojnym krokiem oddaliła się od obozowiska, za moment rozkładając wielkie, popielate skrzydła. W pośpiechu odbiła się od podłoża i wzniosła ku ciemnemu niebu, na którym powoli wymalowywały się ciepłe promienie wschodzącego słońca.
Początkowo leciała prosto przed siebie, niezbyt szybko. Mając zamknięte oczy, próbowała oczyścić umysł, skupiając się jedynie na świeżym dotyku opływającego ją wiatru. Po chwili wróciła do rzeczywistości. Zwolniła trochę, zmieniając kierunek lotu na cel podróży jej grupy. Na Ostatni Bastion.
"Skoro już postanowiłam się przewietrzyć, może by tak zrobić mały rekonesans?"
Z każdym machnięciem skrzydeł wzbijała się coraz wyżej. Nie uśmiechało jej się bycie rozpoznanym przez mieszkańców miasta, dlatego postanowiła lecieć na tyle wysoko, aby ktoś z przeciętnym zmysłem wzroku mógł śmiało uznać ją za ptaka.
To, co spostrzegła, patrząc na kamienną, górską twierdzę, dość mocno ją zaskoczyło w negatywnym tego słowa znaczeniu. Gdyby miała określić Ostatni Bastion jednym słowem, z pewnością byłby to "chaos". Forteca wyglądała jak jeden wielki kocioł, w którym umieszczono nijak nie pasujące do siebie składniki. Większa jej część to ruina, natomiast na najwyższych jej poziomach panował zupełny nieład. Miasto było... delikatnie rzecz ujmując, bardzo zaniedbane.

Gdy Sera wróciła do obozowiska, słońce zdążyło oświetlić już większą część terenu. Oślepiające promienie ostro przebijały się przez gęste konary pobliskich drzew. Nim dziewczyna wylądowała na ziemi, dostrzegła zbierających się kompanów, którzy byli niemal gotowi do dalszej drogi. Po chwili, ku zaskoczeniu wszystkich zebranych, z jej brzucha wydostało się ciche, aczkolwiek dosadne burczenie.
- Dość długo cię nie było, gołąbeczku. - Na twarzy wilkołaka pojawił się zaczepny uśmieszek. - Nie załapałaś się na śniadanie, a to pech.
Fellarianka przybrała urażoną minę, posyłając Akzornowi chłodne spojrzenie.
- Nie jestem głodna! - odrzekła szorstko, odwracając się na pięcie i krzyżując ramiona. W tym samym czasie z jej brzucha wydostał się kolejny, podejrzany odgłos. Dziewczyna nadęła nieco zarumienione policzki.
Podczas, gdy zmiennokształtny się chichrał, do uskrzydlonej podszedł Arnulf z miską jagód w ręku.
- Udało mi się znaleźć nieco owoców. Póki co będziesz musiała się zadowolić nimi.
- Dziękuję! - Sera uśmiechnęła się serdecznie, po czym obrzuciła Akzorna kolejnym zabójczym spojrzeniem. - Przynajmniej na tobie można polegać, Arnulfie.

Po jakimś czasie trójka kompanów wyruszyła w dalszą drogę. Idąc przez las, skrzydlata opowiadała przyjaciołom o mieście, do którego zmierzają, wcinając w międzyczasie jagody.
- To by było na tyle - westchnęła ciężko. - Mam nadzieję, że przynajmniej mieszkańcy będą sprawiać bardziej... sympatyczne wrażenie.
Zablokowany

Wróć do „Ostatni Bastion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości