Ostatni Bastion[ W pobliżu Bramy Miejskiej] Czy podążysz moją ścieżką?

Kraina Górskiej Twierdzy, jedynym zamku jaki pozostał po Wielkiej Wojnie. Tutaj spotkać Cię może wszystko, napotkasz na swojej drodze złodziei i hulaków, ale także nadobne panny i dostojnych rycerzy. Pamiętaj jednak że jedyną osoba której możesz ufać jesteś Ty sam.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

[ W pobliżu Bramy Miejskiej] Czy podążysz moją ścieżką?

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan zionął gniewem, praktycznie od momentu gdy opuścił granice Pustyni Nanher. Wściekał się, widząć sukces mrocznego planu Vaxena, a także łatwość, z jaką zostawił Syrenę i Lokstara na pastwę stworzeń pustyni. Gniew Baldrughana był taki silny, że przez większość czasu swej podróży prawie wogóle nie zwracał uwagi na kierunek, w którego stronę był niesiony przez ciepłe wiatry pustyni. Dopiero po chwili zorientował się gdzie tak naprawdę się znajduje...

"Opuszczone Królestwo... Lepiej nie mogłem trafić. Dom wyrzutków, istot, które już niewiele mają do stracenia. Głupców, którzy już niewiele mają do zyskania. Złodzieje, oszuści, bandyci, wszelkie zło ludzkie przemieszane w pijackim odurzeniu. Idealne miejsce by rozpocząć realizację planu..." Plan lodowego upadłego był w miarę prosty. Zyskać jak najwięcej sprzymierzeńców, będących na tyle potężnych, by w wyniku realizacji zamierzeń Baldrughana powstała jedna, liczebna grupa, której celem będzie wytępienie demoniego plugastwa. Z Vaxenem na czele. Jednak Baldrughan był Upadłym, więc oczywistym było, że w tym wszystkim ma on jakiś swój cel. Pragnął mocy Vaxena, tej mrocznej energii, wypełniającej jego ciało. Energii, będącej w stanie zapewnić mu dostęp do mocy, o których nawet smoki nie miały pojęcia.

Jednakże każda armia potrzebowała podstawy, składającej się z wyrzutków i resztek rodzaju ludzkiego. Istot dla których nie ma czegoś takiego jak honor, sprawiedliowść czy uczciwość. A w Ostatnim Bastionie takich ludzi było pełno.
Lodowy upadły z gracją wylądował parenaście metrów od bramy miejskiej, jakże szczodrze obdarzonej w strażników, w liczbie wynoszącej dwóch. "Nie będą dla mnie wielkim problemem" myślał Upadły, ściskając Lodową Włócznię w garści, z odgłosem łamanego lodu kierując się w stronę Bramy do Ostatniego Bastionu rasy ludzkiej na tych nie gościnnych ziemiach.
Arianwen
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arianwen »

        Ileż czasu minęło, od kiedy była tutaj ostatni raz? W swoim długim życiu zwiedziła już chyba każdy zakątek Alaranii, może dlatego wszyscy znali historię o Księżycowej Pani? Czarodziejka, która uratowała większej ilości istnień niż jest gwiazd na niebie. Powiadają, że jej włosy przywodzą na myśl blask księżyca w pełni, a oczy zdają się być ciepłymi kryształkami lodu. Paradoks? Ci, którzy ją spotkali wiedzieli, że wcale tak nie jest.
        Niegdyś często spotykano ją w Opuszczonym Królestwie. Jako ostatnia deska ratunku dla wyrzutków była tutaj mile widziana, a do tego cieszyła się szacunkiem tutejszych mieszkańców. W końcu od ponad połowy wieku przywoziła tutaj zioła i lecznicze mieszanki. Tym razem jej cel był jednak bardziej odległy. Zmierzała do Rapsodii mając nadzieję na spotkanie przedstawicieli przedstawicieli uskrzydlonej rasy Fellarian. Specjalizowali się oni w posługiwaniu łukiem, a po ponad sześciuset przeżytych lat stwierdziła, że nie może zawsze polegać na swojej magii nie ważne, jak potężna by nie była.
        -Mówię Ci, że wcale nie musisz tam jechać. W razie czego Cię ochronię, albo po prostu uciekniemy!- Śnieżnobiały ogier przez cały czas wyrażał swoje niezadowolenie. Na szczęście (lub wręcz przeciwnie) jedynie ona mogła zrozumieć jego mowę. Dla każdej pobocznej istoty wyglądało to tak, jakby jej rumak cały czas parskał bez większego sensu. Ona jednak wystarczająco dobrze znała swego towarzysza by wiedzieć, że jego troska o Pradawną jest nieco przesadzona.
        - Azeri, naprawdę... Podjęłam już decyzje. I wcale mnie nie zniechęcisz mówiąc, że Fellarianie niezbyt chętnie się ujawniają obcym. Jakoś sobie poradzę... No już, nie złość się tak. - Poklepała go czule po chrapach. Jadąc na grzbiecie pegaza (jego skrzydła były w magiczny sposób ukryte przed niepożądanymi spojrzeniami) wyglądała dość nietypowo. Biała suknia ze zwiewnym szalem, srebrne włosy oraz oczy o podobnym odcieniu, a do tego śnieżnobiały ogier... wszystko to tworzyło wrażenie swoistego mistycyzmu, chociaż ona nigdy tam tego nie odbierała.
        Zbliżyła się już wystarczająco blisko do bram, żeby strażnicy mogli ją zobaczyć. I faktycznie. Piekielny, jako że był zdecydowanie bliżej wejścia, mógł usłyszeć małe zamierzanie. Zewsząd dało się słyszeć "Arianwen przyjechała", "To Księżycowa Pani!", "Szybko, poinformujcie wszystkich!". Tak wiele zachodu o tak niewielką istotkę...
        Nareszcie jednak Czarodziejka dotarła do bram miasta. Zrównując się z Lodowym Aniołem. Widząc jego niebiański atrybut oraz specyficzną broń nawet nie musiała się zbytnio zagłębiać w jego aurę by wiedzieć, z kim ma do czynienia. Nie przejęła się tym jednak zbytnio, tylko uśmiechnęła się życzliwie do mężczyzny i skinęła głową na przywitanie.
        Zaraz potem zleciała się dwójka samozwańczych strażników, który pomogli jej zejść z konia.
        - Pani, cieszymy się bardzo z Twojego przybycia. Proszę, wejść do środka. Jeśli pozwolisz zajmiemy się Twym wierzchowcem. Zapewne jesteś zmęczona po tak długiej podróży... Co powiesz na poczęstunek? Nie mamy co prawda wiele, lecz pragniemy ugościć Cię wszystkim, co mamy. - Mężczyzna był wyraźnie oczarowany jej urodą.
        -Artemisie, dobrze Cię widzieć. I proszę, nie powtarzajmy tej samej rozmowy za każdym razem jak przyjeżdżam. Zabierz mnie lepiej tam, gdzie jestem najbardziej potrzebna. - Wszystko działo się niemal tuż obok anioła. Oczywiście został on przywitany podejrzliwymi spojrzeniami strażników, którzy zaraz własnymi ciałami odgrodzili go od Czarodziejki.
Ostatnio edytowane przez Tilia 9 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Powód: Przypominam: "(...) wypowiedzi zamieszczamy zwykłą czcionką od myślnika, zaś przemyślenia - kursywą, dodatkowo oznaczoną cudzysłowami."
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

Zlecenia. Od parunastu dni Ragnex nie widział monet, z resztą nie tylko ich, brakowało mu zleceń, przez co brakowało mu też dusz. Z desperacji, szukając jakiejkolwiek pracy natknął się na Opuszczone Królestwo. Jego ciemno brunatny wierzchowiec szedł powoli, z gracją i wyczuciem. Z wrednym uśmiechem na twarzy Piekielny podążał w stronę Bram do Ostatniego Bastionu. Bowiem tam czekał ktoś, kto tak jak Łowca pragnął śmierci plugastwa tego świata jakim są Demony. Baldrughan, bo tak się zwała, ta osoba, zbierała armię, która obrała sobie jako cel pokonanie przemienionego o imieniu Vaxen. Zaintrygowało to Sai’a i miał on ochotę przyjrzeć się tej armii.
Podróż nie była męcząca, słońce oświetlało drogę oraz lekko grzało. „Jestem ciekawy reakcji Baldrughan na mnie. Ha, możliwe, że będzie mną gardził. Zabawne…” Stukot kopyt, rytmiczny oraz głośny, przerwał rozterki Łowcy.
- Jesteśmy blisko, spokojnie Raiz – rzekł do konia.
Koń tylko parsknął. W jakiś sposób uspokoiło to Ragnexa. Znów się uśmiechnął, tym razem szczerze i szeroko. Czuł, że to będzie dobry dzień.
Był już niedaleko, stwierdził to, ponieważ zauważył ślady innego wierzchowca. „Tylko jeden koń? Gdzie jest ta armia, o której słyszałem? Czyżby ludzie stchórzyli?!” Jaquze był zdziwiony. Miejscowi powiedzieli mu o armii a jak na razie widział ślady tylko jednego konia! To było nie do pomyślenia…
Chwile później dojechał do Bram. Zeskoczył z wierzchowca, jednocześnie widząc lekkie zdziwienie na twarzy strażników. Poprawił kaptur, strzepał kurz z płaszczu, uśmiechnął się.
- Ragnex Sai Jaquze, Łowca Dusz. – przedstawił się. – Jestem tutaj, by pomóc wam z Demonem.
Tak Łowca wiedział, że to będzie dobry dzień.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Prychnął pogardliwie, widząc zachowanie strażników-piesków wobec przybyłej czarodziejki, o dość ciekawej aurze. Jednak, z tego co Upadły wyczytał z myśli i emocji kobiety, była ona bardziej zainteresowana pomaganiem, niż niszczeniem wszelkiego, ziemskiego plugastwa. Prychnął ponownie i rzekł zimnym głosem:
- Gdzież się podziały tamte czasy, gdy ludzie padało na kolana przed aniołami, zarówno Upadłymi, jak i tymi o prawym powołaniu? Czyżbyście już tak umoczyli się w plugastwie, że nie poznajecir istoty boskiej i wolicie się podlizywać przyziemnej magini? Ha!- Baldtughan uderzył skrzydłami i wywołał falę zimnego powietrza, która powaliła dwójkę strażników na ziemię, po czym powoli skierował się do miasta. Wtem jeden z strażników podniósł się z ziemi i zawołał za nim, wyjmując miecz:
- Hej, Ty! Nie możesz od tak sobie wejść do miasta!
- Czyżby ?- Baldrughan wolno podszedł do zuchwalca i chwycił go zamarzniętą rękawicą za szyję. - A ty nie możesz oddychać!- Baldrughan zaśmiał się lodowato i puścił duszącego się człowieka na ziemię. Wtem usłyszał tętent kopyt. Odwrócił się i dojrzał całkiem ciekawie prezentującą się istotę. Jednak aura ją zdradziła.

" Łowca Dusz... Jeden z moich niechcianych Braci."

Roześmiał się na słowa przybysza.
- Moja armia wyznawców ma dopiero powstać. A demon, którego szukasz zmiecie Cię z powierzchni ziemi jednym spojrzeniem. Chyba, że pójdziesz teraz za mną, do najbliższej karczmy-.
Wtem z bramy wyszli kolejni strażnicy, patrząc podejrzliwie na Upadłego i Łowcę, sięgając powoli po miecze.
Arianwen
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arianwen »

        Pokręciła głową smutno. Doskonale rozumiała reakcję Upadłego Anioła, jednak zupełnie nie popierała jego zachowania. Zirytował się brakiem szacunku, czy po prostu tak bardzo pragnął być w centrum zainteresowania? Nie wiedziała o jego misji, którą pragną zrealizować. Ona, prosta Czarodziejka, nigdy nie popierała przemocy. Niosła ona ze sobą jedynie cierpienie w tej, czy innej formie. A los nigdy nie pozostawał obojętny na tego typu występki. Wszyscy Ci, którzy nieźli ze sobą żniwo śmierci po pewnym czasie sami jej doświadczali. I nie miała tutaj wcale na myśli fizycznego zgonu... to ich dusze, stopniowo wyżerane przez szerzące się w nich zło, gniły coraz bardziej.
        Kiedy właściciel lodowych skrzydeł uderzył nimi zachwiała się lekko. Nie upadła tylko dzięki swemu czworonożnemu przyjacielowi, który zaraz stanął murem pomiędzy swą panią a potencjalnym zagrożeniem. Kiedy uderzenie wiatru już minęło parsknął głośno trącając ją głową
        - Nic mi nie jest Azeri, spokojnie... -szepnęła cicho głaszcząc ogiera. Ten wcale nie był przekonany, jednak nie powstrzymywał srebrnowłosej, kiedy ta pomagała podnieść się strażnikom. Pegaz był bardzo inteligentny, co niestety nie każdy umiał dostrzec. Aria spojrzała jeszcze za odchodzącym mężczyzną. - Ci ludzie nie kłaniają się prawie przed nikim. To niedobitki, którzy cudem uniknęli śmierci. Jak mogą oddawać cześć komuś, kto według nich całkiem odwrócił się od rodzaju ludzkiego? I z resztą nie tylko ich? W tym mieście nie odnajdziesz wyznawców swojego Pana niezależnie od tego, którego byś miał na myśli. Mieszkańcy Ostatniego Bastionu żyją z dnia na dzień starając się poradzić sobie z trudami codzienności.
        Nie przypuszczała, żeby to zrozumiał. Był zaślepiony własnym sposobem postrzegania świata. Czy prawdy śmiertelników miały wobec niego jakąkolwiek siłę sprawczą? Szczerze w to wątpiła. Zastanawiała się jedynie, czy podczas jej pobytu tutaj będzie zmuszona oglądać krew niewinnych? Gdyby Upadły postanowił odebrać życie mieszkającym tu osobom będzie musiała stanąć w ich obronie. W myślach wypowiedziała krótką modlitwę do duchów natury oraz Prasmoka, żeby ustrzegli oni przyszłość mieszkańców od brutalności piekielnego.
        Upadły ruszył wgłąb miasta, a ona została jeszcze przy branie. Odesłała strażników, żeby powiadomili innych w mieście o przybyciu gościa z poleceniem zachowania ostrożności. Nie zapomniała jednak o drugim mężczyźnie, który przecież dopiero co się tutaj zjawił. Odwróciła się przodem do niego zakładając kosmyk swych jasnych włosów za ucho, po czym uśmiechnęła się uprzejmie.
        - Wybacz, że zajmuję Ci czas, drogi Panie, ale czy mógłbyś mi powiedzieć, o jakim demonie wcześniej wspomniałeś? - Jeżeli przebywał blisko miasta zdecydowania nie mogła teraz odejść. Mieszkańcy ze swoimi mieczami i łukami nie daliby mu rady, nawet jeśli dowodziłby im lodowy anioł. Posłużyliby wtedy bardziej za mięso armatnie. Jednak... czy piekielny, którego miała przed sobą, nie okaże się podobny do Upadłego?
        Anioł okazał się być bardziej potężny niż myślała. Opanowaniu umysłów strażników zdecydowanie sprawiało, że nie powinna go lekceważyć. Szczególnie teraz, kiedy wziął mężczyzn za swoistych zakładników. Ona nie mogła z nim walczyć, bo niby jak? Była uzdrowicielką, a w walce radziła sobie naprawdę okropnie. Pozostało więc tylko jedno - wycofać się.

Arianwen ciąg dalszy - http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=1 ... 211#p55211
Ostatnio edytowane przez Arianwen 9 lat temu, edytowano łącznie 3 razy.
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

Ragnex’owi nie spodobało się podejście Upadłego. Nie dość, że przejażdżka nie należała do najmilszych, to osoba, która go „przywitała” nie doceniała jego zdolności, chociaż Piekielny zdawał sobie sprawę, że Vaxen nie jest jakimś tam przeciwnikiem, lecz naprawdę potężnym Przemienionym. Sai już miał podążać za Baldrughan’em, gdyby nie panna, która go zatrzymała. Piękna kobieta zwana też przez miejscowych Srebrną Damą. Srebrne włosy, oczy błyszczące niczym księżyc i nie do opisania talia. Piekielny przez krótką chwile, zaniemówił. Wpatrzony w damę począł zastanawiać się czy nie widzi anioła.
Rozmyślanie Łowcy, przerwała pytaniem na temat Demona. Najwidoczniej była ciekawa czy Jaquze wie coś o Vaxenie. Kłaniając się w jej stronę rzekł.
- Przede wszystkim nie mów do mnie Panie zwę się Ragnex, przepiękna. - powiedział. - Wiem, niewiele. Słyszałem różne plotki o, nim. Na pewno jest potężny i tylko głupi mierzył, by się z, nim w pojedynkę. A teraz, jeśli pozwolisz, droga pani, odstawię swego konia do stajni.
Sai czuł się źle. Jego wiedza na temat Vaxena nie był wystarczająca. Był zły na samego siebie. Odszedł z nadzieją, że Srebrna Dama nie będzie poirytowana jego nie wiedzą. Wtem zauważył dwóch strażników wyciągających ostrza. Jaquze czekał teraz na reakcje Upadłego.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Słysząc słowa Czarodziejki, roześmiał się zimno.
- Wiec nadszedł czas, by wyplenić herezję z tego miasta. Oto przybył nowy Patron zapomnianych i zagubionych...- zwrócił się do kolejnych strażników- I lepiej by było, gdybyście okazali mu szacunek. Na kolana!- Ryknął Lodowy Upadły i ponownie przyzwał zimny wiatr, który ponownie obalił strażników. Powoli podszedł do leżących ludzi i wbił swe zimne spojrzenie w głębię ich duszy, badając ich myśli i emocje.

- Tak... Panie.- Wychrypiał jeden ze strażników i chwiejne wstał z ziemi, nawet nie otrzepując zakurzonego ubrania. Baldrughan uśmiechnął się upiornie i powoli odwrócił się do Czarodziejki i Łowcy Dusz.
- Nie chcę rozlewu krwi w tym mieście. Pragnę tylko otoczyć je swoją boską opieką. Demon, zwany Vaxenem, ostatnio widziany był na pustyni Nanher. Moim celem jest przygotowanie oddziału istot, które będą w stanie przeciwstawić się jego przemienionej mocy. Jeśli chcecie mi pomóc, nie koniecznie mieczem, to proszę bardzo, wolna droga. Możecie mi pomóc swymi umiejętnościami, lub wiedzą i informacjami. Jeśli jednak chcecie stanąć mi na drodze, która wiedzie do wyzwolenia tego opuszczonego przez Pana świata od mocy Zła i Demonów, lepiej zejdźcie z mej ścieżki. Ostrzegam.- Zacisnął mocniej rękę na lodowej włóczni i wbił spojrzenie w stojące przed nim istoty.
Ku zaskoczeniu wszystkich, strażnicy stanęli za nim, mierząc Czarodziejkę i Łowcę pustym spojrzeniem, trzymając dłonie na mieczach.
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

Dzięki swojej umiejętności, Ragnex poczuł, że czarodziejka jest z lekka przestraszona. Widząc armie Upadłego nie jeden człowiek, by się zląkł. Sai uznał, że nie warto było walczyć z Upadłym. Posiadał on niewyobrażalną siłę, do tego za sobą miał armie ludzi służących mu. Walka była nie potrzebna. Uspokoił konia, po czym ponownie spojrzał na damę, kobieta nie była zachwycona działaniem Baldrughan’a. Odjechała na swym wierzchowców najszybciej jak mogła. Łowca ruszył w stronę malutkiej armii.
- Spokojnie Baldrughan’ie – rzekł piekielny. – Nie przyjechałem tutaj na rozlew krwi, przyjechałem, by ci pomóc.
Po tych słowach Ragnex, odprowadził konia do stajni.

Tego samego dnia wstąpił do najbliższej karczmy w mieście. Jedząc lokalne danie, nasłuchiwał czy ludzie nie mówią czegoś na temat dzisiejszego incydentu przed bramą. Również oczekiwał na szanownego Upadłego Anioła. Po skończonej kolacji, Jaquze uznał, że warto byłoby się przespać. Jednak był świadomy tego, że nie posiadał wystarczającej ilości pieniędzy, by coś wynająć. Usiadł spokojnie wyczekując Baldrughan’a . „Mam nadzieje, że mój towarzysz poratuje mnie w sytuacji finansowej.” Wtem do karczmy wpadło paręnaście jak nie więcej ludzi, którzy najwidoczniej mieli jakąś sprawę do Ragnexa, lecz na pewno nie mieli zamiarów pokojowych. Łowca wyciągnął swe ostrze i tylko czekał na ruch przeciwnika
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Czarodziejka odjechała, najwyraźniej zniechęcona działaniami Upadłego. Baldrughanowi to nawet pasowało, gdyż teraz mógł w ciszy i spokoju snuć swoje dalsze plany oraz kontynuować ich realizację. Dokładnie przebadał umysły podległych mu strażników, by jak najwięcej dowiedzieć się o Ostatnim Bastionie. Nie zależało mu na rozgłosie. Dopóki nie nadejdzie czas werbunku i oczyszczenia, zdecydował ukryć swą tożsamość, dlatego tuż przed wejściem do miasta, okrył swą sylwetkę długim, purpurowym płaszczem. Czas rozejrzeć się trochę po mieście...

Baldrughan postanowił zacząć od znalezienia swego Brata. Smród jego piekielnej aury aż zanadto pokrywał całe miasto, ale szczególnie emanował z dość pokaźnych rozmiarów Karczmy w pobliżu bramy miejskiej. Upadły, wraz ze swymi strażnikami wkroczył do głównej sali.
Efekt był natychmiastowy. Powiewy zimnego wiatru ugasiły pochodnie i przerwały rozentuzjazmowane śpiewy i rozmowy mieszkańców. Ukryty pod swym płaszczem, Baldrughan rozejrzał się po ciemnym pomieszczeniu i cicho, z sykiem, wypuścił oddech, zamieniający się w gęstą białą mgłę. Uwagę Upadłego przykuła uzbrojona grupka ludzi, zbliżającą się do Piekielnego, siedzącego przy stoliku. Baldrughan lekko skinął głową, a jego strażnicy wyciągnęli miecze.
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

Ragnex kątem oka zauważył Baldrughana wchodzącego do karczmy. Bez zastanowienia wyciągnął ostrze i zaczął „śmiertelny taniec”. Pierwsi padli chłopi z widłami, Szkarłat przebił ich gardła popłynęła krew. Za nimi znajdowała się grupa lokalnych złodziejaszków. Było ich siedmiu, bez zastanowienia Łowca zamienił się w popiół i zaszedł ich od tyłu. Każdy dostał bronią w czaszkę, po kolei. Została jedynie grupka, składająca się trzech najemników, którzy ruszyli na Upadłego. ”Najgłupszy ruch.” Pomyślał Jaquze. Zbierając dusze martwych już napastników, patrzył się na śmierć głupich ludzi. Baldrughan nie miał najwidoczniej czasu na takie błahe sprawy. Sai zmył z ostrza czerwoną jak róże krew. Spojrzał na Anioła. Dopiero teraz zauważył, że na pierwszy rzut oka wyglądał na miłego człowieka godnego pomóc potrzebującym. Jednak jednocześnie widział jak naciska na ludzi. Coś niezwykłego.
Jednak to, co było wręcz dziwne według Łowcy, był brak reakcji ludzi w karczmie. Każdy osobnik, który widział to wydarzenie siedział dalej w ogóle nie reagując. „Takie rzeczy jak tamta walka najwidoczniej zdarzają się na porządku dziennym.” Pomyślał Ragenx. Otrzepał płaszcz z kurzu, poprawił kaptur, po czym ruszył w stronę karczmarza, prosząc go o 2 pokoje. Właściciel najwidoczniej wiedział, że z Piekielnymi nie ma żartów i bez słowa podał, im klucze.
- Baldruganie – rzekł Łowca. – Jeśli miałbyś do mnie jakąś sprawę jestem w swoim pokoju, na stole leżą też klucze do twojego „mieszkania”, jeśli chciałbyś się przespać.
Po tych słowach, ruszył do swojego pokoju. Będąc już w, nim ułożył się do spania, mając nadzieję, że noc będzie spokojna.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Baldrughan z nieukrywanym zainteresowaniem obserwował "Taniec" Łowcy Dusz. Chcąc, nie chcąc, musiał przyznać, źe Drugi Piekielny ma talent w walce. Gdy Upadły dostrzegł trzech najemników, na tyle głupich by go zaatakować, nawet się nie poruszył.
Jego strażnicy z głośnym sykiem wyjęli miecze i potraktowali je jak gwoździe, przybijając najemników do podłogi. Krew spłynęła po drewnianym podłożu, szybko zamieniając się w szkarłatne, lodowe kałuże. Baldrughan, spod płacht kaptura, obserwował reakcję wszystkich w karczmie. Problemem był właśnie tej reakcji brak. Kobiety dalej plotkowały, mężczyźni dalej chlali na umór, a posługaczki dalej donosiły trunki, kręcąc przy tym niektórymi częściami ciała. W Baldrughanie zapłonął gniew.

- Wynoście się stąd.- Zimny głos upadłego niósł się echem po sali, w której znów zapanowała cisza. Wszyscy z niedowierzaniem patrzyli na bezczelną postać w kapturze, która ot tak sobie kazała im opuścić karczmę.
- Jeśli nie znikniecie z tej oberży w ciągu najbliższej godziny, staniecie kolejną ofiarą śmiercii, na którą jesteście tak obojętni.-
Po tych słowach rozległ się krzyk. Na ścianie wisiała jedna z dziewek służebnych, przybita do drewna czterema spoplami lodu, grubości nogi d stołu i długości włóczni . Jej krew spływała strumieniami, plamiąc sztandary wisząca na ścianach i skórzane dywany.
- Tako rzecze Pan Zamieci.-.Wyszeptał Upadły i skierował się na górę, tuż za Łowcą Dusz, nawet nie patrząc na drugi klucz.
Brutalnie wepchnął Drugiego Piekielnego do jego pokoju i zamknął drzwi na klucz.
- Czego potrzebujesz, Bracie?- wysyczał groźnie Upadły.
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

Ragnex odpowiedział ze spokojem
- Nic od ciebie nie żądam. Jedyne czego potrzebuje to śmierć demonów, plugastw tego świata.
Jaquze, jak było widać miał jeden cel w swym życiu. Wyplewić chwasty, zwane demonami. Mało, kto nienawidził demonów. A Łowca czerpał przyjemność z zabijania tychże „stworów”. Po wyzwoleniu się z uchwyty Upadłego Anioła, wyszedł z pokoju zostawiając Baldrughana. Przeszedł przez korytarz na sam jego koniec. Na końcu było wyjście na zewnątrz, ot taki mały balkonik. Piekielny wyszedł z nadzieją na chwile spokoju. Niebo było gwiaździste. Od dawien dawna, mężczyzna nie widział takiego pięknego oraz przejrzystego nieba. Wiedział, że zaraz obok niego zjawi się jego „brat” i będzie go wypytywał o różne rzeczy. „Piękne miasto, szkoda, że pełne wyrzutków, bandytów i innych niegodziwców.” Ragnex jeszcze raz spojrzał na miasto, po czym odwrócił się z zamiarem powrotu do pokoju. Wtem na końcu korytarza dostrzegał zakapturzoną postać zmierzającą w jego stronę.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Nie lubił gdy inni go ignorowali w swej bezczelności. To straszliwie go denerwowało. W połączeniu ze smrodliwą aurą karczmy, w której aktualnie się znajdował oraz mrocznymi aurami jej stałych bywalców, może powstać całkiem groźna mieszanka. Szczególnie dla mieszkańców Ostatniego Bastionu. Anioł powoli podążył za Ragnexem, powoli irytując się jego ciągłym bieganiem po karczmie. Mógłby w końcu się zdecydować i zostać w jednym miejscu, a nie ciągnąć go za sobą po tej kraine próchna, korników i rozwodnionego piwa.

Znalazł go na końcu korytarza. Zatrzymał się parę metrów przed nim i zmierzył go lodowatym spojrzeniem.
- Bawisz się ze mną w inkwizytora i heretyka, łowco? Nie mam ochoty do takich zabaw. Albo poprzesz mnie teraz i ruszysz za mną, albo ja odejdę, wcześniej zamieniając tą karczmę w kupę lodowego gruzu. Vaxen rośnie w siłę z każdym dniem, podczas gdy ja muszę siedzieć w jakiejś zapchlonej norze śmiertelników! Naprawdę, nie prowokuj mnie. Jaka jest Twoja decyzja? Czy podążysz moją ścieżką?.-
Głos lodowego Upadłego odbił się po korytarzu, niesiony wraz z lodowatym wiatrem wpadającym do środka przez balkon.
Awatar użytkownika
Ragnex
Błądzący na granicy światów
Posty: 20
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Piekielny - Łowca Dusz
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ragnex »

- Tak, podążę za tobą. Jednak wiedz, że mogę cię opuścić.
        Po tych słowach Ragnex uśmiechnął się, wiedział bowiem, że wyrusza zabić kogoś wszechpotężnego, a jego dusza jest naprawdę cenna. Nie ważne czy coś straci, bo, jeśli wygra zyska coś niewyobrażalnego. – A, więc, kiedy wyruszamy? – zapytał. – Skoro zależy ci na czasie powinniśmy o świcie być daleko stąd, chyba że wolisz czekać na kolejne osoby. Wszystko w tym momencie zależy od ciebie.
Po tych słowach wyszedł z karczmy po swego konia. Razem z wierzchowcem przy bramie czekał na Upadłego.
Awatar użytkownika
Baldrughan
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 74
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Upadły Anioł
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Baldrughan »

Słysząc słowa Łowcy Dusz, Baldrughan uśmiechnął się lekko. Oczywiście, jego uśmiech prawie w ogóle nie przypominał normalnego wysiłku ludzkich mięśni. Półokrągła szrama w którą uformowały się usta Upadłego zalśniło na jego twarzy. Upadły powoli skierował swe kroki na dół, pokrywając drewniane ściany gospody lodowym osadem. Na dole oczekiwali strażnicy Upadłego w ilości dziesięciu. Wszyscy byli uzbrojeni od stóp do głów w broń zabraną zabitym. Baldrughan szczelniej owinął się płaszczem i ostatni raz zmierzył gospodę spojrzeniem swych zimnych oczu. Postanowił jej nie niszczyć. Na każde gniazdo herezji przyjdzie czas...

Lodowy Upadły opuszczał Ostatni Bastion w dość sporym towarzystwie. Towarzyszyło mu dziesięciu opętanych zbrojnych, a także jeden Piekielny, trudniący się polowaniem na dusze. Tuż za bramami miasta Upadły odrzucił płaszcz, wzbijając się w powietrze. Pióra które odpadły od jego skrzydeł przypominały olbrzymie płatki śniegu, opadające w swym zimnym tańcu na ziemię. Upadły przez chwilę dał się ponieść lodowym podmuchom wiatru, po czym wylądował tuż obok Ragnexa.

- Wyruszymy do Fargoth, Bracie. Tam poszukiwać będę dwójkę swoich dawnych towarzyszy, która winna mi jest przysługi. Tam też będę kontynuował rekrutację ludzi przeciwko Vaxenowi.-
W czasie rozmowy dwóch Piekielnych, zbrojni przyprowadzili swoje konie i dosiedli ich. Baldrughan wzbił się w powietrze i wraz z podmuchami zimnego wiatru, ruszył przodem. Zbrojni zaczęli jechać kłusem za nim.

Ciąg dalszy: Baldrughan i Ragnex
Zablokowany

Wróć do „Ostatni Bastion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości