Ostatni Bastion[Karczma inna niż wszysłtkie] Kampania !

Kraina Górskiej Twierdzy, jedynym zamku jaki pozostał po Wielkiej Wojnie. Tutaj spotkać Cię może wszystko, napotkasz na swojej drodze złodziei i hulaków, ale także nadobne panny i dostojnych rycerzy. Pamiętaj jednak że jedyną osoba której możesz ufać jesteś Ty sam.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Kai
Szukający Snów
Posty: 171
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje: Myśliwy , Wędrowiec , Żołnierz
Kontakt:

[Karczma inna niż wszysłtkie] Kampania !

Post autor: Kai »

        - Wynoś się stąd, elfi pomiocie! - strażnik zdecydowanie nie był przychylny, aby Kai wchodził na zamkniętą imprezę prywatną dla krasnoludów. Panowie o długich brodach chcieli sobie popić wyłącznie we własnym towarzystwie. Na niekorzyść Pradawnego, wszystkie okoliczne karczmy były już pozamykane. Późna noc nie sprzyjała wędrówkom po mieście. Spotkał tu już jednego piekielnego w masce, nie ma ochoty na ponownie spotkanie. Dlatego tak zależało mu na dostaniu się do środka. Zgiełk dochodzący od wewnątrz świadczył o dobrej i pijanej zabawie.

        Strażnik, prawdopodobnie niski cyklop, spoglądał na Kaia jedynym okiem zza zasuwy w drzwiach. Mierzył Blondyna wzrokiem od stóp do głów dając wyraźny sygnał: "Jak się stąd nie wyniesiesz, sam cię stąd wykopię!". Kai jednak miał już rozwiązanie. Przez szybę obok drzwi wyleciało krzesło odwracając uwagę cyklopa. Łucznik natychmiast dobył jedną strzałę, a gdy oko "bramkarza" powróciło na Zielonookiego, ten wcisnął grot głęboko w białko. Cyklop upadł bezwładnie odblokowując drzwi. Żaden z bawiących się wewnątrz Nordów nie zauważył zamieszania, więc Kai niemal niepostrzeżenie wytargał martwego cyklopa przed drzwi karczmy, a sam zaś wmieszał się (choć to kiepskie określenie, był bowiem znacząco wyróżniający się z tłumu krasnoludów) w tłum pijanych zabawowiczów.

        Usiadł prze stoliku obok schodów. Karczmarz, prawdopodobnie uznany przez brodaczy za zabawkę, leżał nieprzytomny na pierwszym stopniu prowadzącym w dół do piwnicy. Był nieprzytomny, z piersi wystawało mu żebro, oczy miał opuchnięte i fioletowe, nos zakrwawiony i złamany. Mimo to nadal oddychał, szybko i ciężko, ale miarowo. Był nieprzytomny. Kai uznał, iż najlepiej będzie zignorować jego osobę. Wytarł zakrwawioną strzałę o narzutę któregoś z Nordów. Ten odwrócił się zataczając koła swoim ciałem. Wyraźnie miał problem z utrzymaniem równowagi. Wziął zamach prawą ręką, prawdopodobnie zamierzał pobić Elfa. Na jego nieszczęście był znacznie wolniejszy, w dodatku niecelny. Wystarczyło odsunąć twarz o stopę w tył. Pięść minęła cel, zaś Łucznik "pomógł" brodatemu nabrać rotacji. Ten, robiąc spektakularny, acz niezdarny piruet wylądował na parkiecie. Bardziej z powodu wypitego trunku niż samego "ataku" postanowił nie podnosić się.

        Alkohole za ladą odbijały zachęcająco promienie świec. Nocne, rześkie powietrze wpadało przez wybite okno. Kai pochwycił butelkę miodu pitnego i wrócił do swojego stolika. Usiadł i zaczął powoli sączyć napój obserwując niezdarne próby tańca i zabawy krasnoludów.
Awatar użytkownika
Eden
Zbłąkana Dusza
Posty: 8
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eden »

Noc, to właśnie wtedy i tylko wtedy Eden pozwalała sobie wyjrzeć ponad lesiste zarośla. Kiedy ta gęsta, kruczoczarna substancja górowała nad rozpalonymi od ogniskowych płomieni dachami ludzkich domów Eden wyglądała na ulicę. Prześlizgiwała się bocznymi alejkami, przyzwyczajona do ciemności przemykała za plecami złodziei, morderców, gwałcicieli i tym podobnych, wyszukując na chodnikach najbardziej intrygujących, czy przydatnych przedmiotów. Czyniła to bardzo sporadycznie, otoczona kamiennymi zabudowaniami czuła się trochę jak w zamknięciu. Miejski krajobraz ją niepokoił, po części bała się go, a obiekty, jakie udało jej się niekiedy zdobyć, nawet jeśli niezwykle przydatne przeciętnej ludzkiej, bądź nieludzkiej istocie, w jej rękach zamieniały się w bezużyteczne rupiecie.
Jednakże ta noc była wyjątkowa. Tej nocy Eden nie skrywała się w miejskim gąszczu, tej nocy szła samym środkiem najszerszej ulicy w mieścinie, gotowa zaszlachtować wszystko i wszystkich, którzy staną na jej drodze. Bowiem tej właśnie nocy jakiś przejezdny krasnoludzki idiota rąbnął jej konia. Nie miała pojęcia w jaki sposób krasnolud zdołał skraść jej wiernego wierzchowca, który w podobnej sytuacji najpewniej stratowałby złodziei. Fakt faktem koń zniknął, a ślad zbrodniarzy doprowadził Eden pod pewną karczmę stojącą na niezabudowanym rozdrożu. Widziała, jak jakaś postać rzuca się na stojącą we frontowych drzwiach krępą istotę. Nie wiedziała co dzieje się wewnątrz chaty, lecz słyszała wyraźnie rżenie swojego chowańca. Prędko dobiegła do budynku. Koń był wewnątrz, w specjalnie dobudowanej stajni. Eden nieco zagubiona dopadła wejścia, lecz natknęła się po drodze na jakiegoś rosłego męża, który brutalnym gestem odepchnął ją do tyłu. Rozwścieczona podźwignęła się na nogi i spojrzała mu prosto w oczy.
- Koń - powiedziała ochrypłym głosem, dawno nie posługiwała się ludzkim językiem.
Mężczyzna skrzywił się.
- Spadaj stąd parszywa szmato, konie w tej stajni należą do klienteli - syknął splunąwszy w jej stronę, wyraźnie jednak zaintrygowany jej osobą.
Dziewczyna pochyliła się lekko do przodu, wyciągając sztylet zza pasa.
- Mój- rzekła hardo. - Koń.
Mężczyzna ruszył energicznie w jej kierunku, gotując się do zadania ciosu, lecz ostrze Eden prędzej przebiło jego ciało. Chłop wydarł się głośno, chwytając obiema dłońmi za poranione udo i padając na ziemię. Pozostawiając go wijącego się we krwi przed stajnią weszła do środka, gdzie, tak jak przypuszczała, znalazła Iko, przywiązanego pięcioma grubymi sznurami do drewnianych kolubryn. Powitana radosnym rżeniem wierzchowca wzięła się za piłowanie niemożliwych do rozplątania węzłów, nie myśląc o tym, iż jęki strażnika najpewniej przywiodą innych.
Awatar użytkownika
Calvari
Błądzący na granicy światów
Posty: 14
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Zjawa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Calvari »

Była już godzina trzecia kiedy w gęstej, ledwo podświetlonej przez miejskie pochodnie ciemności żałosne zawodzenie strażnika wymieszało się z okrzykami gości komponując ciężką dla ucha groteskową serenadę. Zapewne mundurowi już dawno podjęliby działania, gdyby przy pasie nie ciążyły im wypchane monetami mieszki otrzymane jako "datek" od bogatych krasnoludów. Zamiast tego zza ciężkich drewnianych drzwi starego gmachu mieszkalnego wychyliła się umęczona hałasem fizjonomia starca. Kościste palce zawinięte w skórzane rękawiczki spoczywały w tej chwili na uchwycie olejnej lampy dającej ledwo dostrzegalną smugę światła. Mężczyzna drżącym krokiem minął framugę po czym skupił swe spojrzenie na drewnianej stajni skąd to właśnie dobiegały niepokojące głosy, lecz słaba widoczność nie pozwoliła mu dostrzec czołgającego się po ziemi najemnika.

Bardziej wściekły niż przerażony obywatel po krótkim namyśle udał się w kierunku najbliższego posterunku posadzonego na szczycie średniej wielkości wieży obserwacyjnej po zachodniej stronie miasta. Przygarbiona sylwetka powoli przemierzała ulicę w dość upiorny sposób, jednak naprawdę niepokojącym faktem był cień... a właściwie dwa różne cienie rzucane przez staruszka. Jeden z nich, wyraźny, całkowicie naturalny padał tuż obok nieokreślonej pozbawionej światła powierzchni ledwo klasyfikującej się jako faktyczny cień, podejrzanie falującej przy każdym kroku. Z dala w blasku gasnącej pochodni Eden wydało się, że widzi blade widmo, choć równie dobrze mogło to być czyste złudzenie. (z/t)
Ostatnio edytowane przez Calvari 10 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Eileen
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 53
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eileen »

W ciasnym cyrkowym wozie jechały przez kilka dni. I nikt się nie trudził by ominąć dziury. Związane kobiety dosłownie więc latały po całym pomieszczeniu. Co jakiś czas przychodził do nich jeden z osiłków i podtykał ociupinkę jedzenia. Przez malutkie okienko zauważyły zbliżającą się noc, i miasto do którego najwidoczniej cyrkowcy zamierzali wjechać.

Na ulicach było dość cicho, choć nie tam gdzie wozy się zatrzymały. Teren był dość oświetlony, a w pobliżu odbywała się jakaś dzika zabawa. Głośne śmiechy i rozmowy, odgłos tłuczonego szkła i tłoczących się osób. Cyrkowcy wysiedli z wozu i zaczęli żywo dyskutować.
- Łatwo ci mówić szefie "jedźmy dalej"! A my się chcemy zatrzymać. Wypić piwa i pomacać panienki. Tych tu nam nie pozwalasz tykać... zapewne w nocy zostawiasz je dla...
- Stul dziób łachudro! Chcesz je sobie dotykać? To bierz, ale jak dojedziemy na miejsce. Nie mam zamiarów robić postoju.
- Do celu jest jeszcze kilka dni! A mnie już jaja świerzbią!
Dziewczęta z przerażeniem słuchały rozmowy, która toczyła się tuż obok ich wozu. Cóż, część rozmowy zagłuszała Nafertarii, która dostała szału i próbowała wyswobodzić się z klatki. Niespodziewanie do mężczyzn podeszli inni cyrkowcy i dyskusja rozgorzała na nowo.
- Szefie przerwa!
- Daj się wyspać na miękkim łożu!
- Daj nam czas na zabawę!
- Rano odjedziemy!
Z kilku stron na raz ktoś dorzucał od siebie kilka argumentów. I tak wielki cyrkowy szef musiał ustąpić swoim podwładnym. Jako, że był już wystarczająco zdenerwowany nakazał postój dokładnie w miejscu w którym się zatrzymali i zabawę w najbliższej (właśnie tej hucznej) karczmie.
Nie zapomniał on jednak o sowich ostatnich zdobyczach. Jako, że żaden z cyrkowców nie chciał porzucić zabawy w imię pilnowania dwóch pyskatych kobiet i jeszcze bardziej krnąbrnej wróżki, przywiązał do wozu psa , który miał alarmować, gdyby te zechciały opuścić woje lokum.
Takim to sposobem, do knajpy z krasnoludami jak się okazało, weszli oprawcy. Jako, że żadne z nich się nie przebierało (nie mieli też za bardzo innych ubrań) wyglądali na typowych cyrkowców. Pierwszy wszedł dyrektor cyrku. Najelegantszy ze wszystkich. Ubrany w ciemno-brązowe buty, spodnie z szelkami i czerwony surdut, podpierał się mahoniową laseczką jakby był najbogatszym milordem w Alaranii. Oprócz tego, jego łysinę przykrywał czarny, niezbyt wysoki melonik. Za nim wszedł osiłek od podnoszenia ciężarów. Był dość prostacki . Spodnie w biało-czerwone paski, do tego dobrał czarne długie kozaki i przyciasną kamizelkę, która się nie zapinała. I z założenia miała się nie zapinać- by wyeksponować zarośniętą klatę i kilka małych tatuaży. Za nimi w tan poszli bliźniacy akrobaci, żongler, (dość kiepski) połykacz ognia, babochłop - dokładnie kobieta z wąsami, kolejny "magik" - od siedmiu boleści -nawiasem mówiąc był na tyle kiepski, że żadna panna nie chciała zostać jego asystentką oprócz tej właśnie kobiety z wąsami. Jeszcze dwóch treserów zwierząt (głównie psów i dzikich dachowców). Taka oto elita zostawiła swoje trzy nowe "członkinie" i poszła się zabawić.
Awatar użytkownika
Eriana
Szukający drogi
Posty: 49
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Syrena
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Eriana »

Erina myślami powróciła do czasów kiedy jeszcze pływała po oceanie. Nagle zapomniała o przyjaciółkach i zapatrzyła się w maleńkie okienko wozu, przez które było widać garbaty księżyc na niebie. Przypomniała sobie tamten pamiętny dzień. Wyglądem nie wiele się zmieniła. Jednak czuła, że w środku jest kimś innym. Może nie była to radykalna zmiana. Może nie była dość duża by można powiedzieć, że dokonała się w pełni. Ale Eriana przez przyjaźń z Eileen i Nefertari nabrała pewności siebie. Nie emanowała nią. Nadal dla większości wydawała się cicha i nieśmiała. Jednak w środku rodziła się w niej dusza buntowniczki i podróżniczki. Tak powoli. Małymi krokami.
Garbaty księżyc! Całkiem o tym zapomniałam... muszę się dostać do wody. Do rzeki! Mało kto wiedział, że Eriana tylko tak zachowa ogon. Owszem teraz przez większość czasu była człowiekiem, ale nie chciała się w niego zmieniać całkowicie. Powoli odczuwała brak kontaktu z wodą. Stawała się niemrawa, słaba. Chwilami miewała gorączkę i czuła jakby brakowało jej powietrza.

Nie mogła jednak długo rozmyślać. Wóz ruszył.

Ciąg dalszy : Eriana, Eileen, Nefertari
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Gdy noc dobiegła końca i nawet krasnoludy wyniosły się z karczmy, zarówno elf jak i pradawna również opuścili ten przybytek. Najprawdopodobniej przez następnych parę dni, budynek będzie niedostępny dla przybyszów. Zarówno wykurowanie się karczmarza jak i posprzątanie masy zniszczonych mebli zajmie wiele czasu. Nikt nie miał zamiaru zostawać tutaj dłużej niż to konieczne. Choć drogi tak różnych ras na chwilę się spotkały, teraz ponownie się rozeszły nie pozostawiając w pamięci większego śladu...
Zablokowany

Wróć do „Ostatni Bastion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości