Ostatni Bastion[po rzeczce jak po niteczce] Towarzystwo rodem z piekła

Kraina Górskiej Twierdzy, jedynym zamku jaki pozostał po Wielkiej Wojnie. Tutaj spotkać Cię może wszystko, napotkasz na swojej drodze złodziei i hulaków, ale także nadobne panny i dostojnych rycerzy. Pamiętaj jednak że jedyną osoba której możesz ufać jesteś Ty sam.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

[po rzeczce jak po niteczce] Towarzystwo rodem z piekła

Post autor: Regola »

Przyśpieszyli nieco tępo zamiast wlec się ospale jak ostatnio. Równina rozciągała się daleko, jeśli ktoś miał wyczulony wzrok mógł dostrzec zarysy Szczytów Fellarionu. Wiatr we włosach przypominał czarodziejce ukochaną morską bryzę. Mogłaby kiedyś zamieszkać nad morzem, coś niewątpliwie ją tam ciągnęło. "No i oczywiście naszyjniki z pereł i muszli wyglądają fantastycznie". Interpido wydawał się szczęśliwy jak nigdy, aż rwał się by pokazać na co go stać. Anat leciała trochę przed nimi z zadziwiającą szybkością jak na ptaka. Regola pomyślała jakie musi to być cudowne uczucie, móc polecieć. Oderwać się od ziemi i unieść wysoko, tak by to, co w dole przypominało zaledwie mrowisko. Oczywiście wampirzyca była takim tchórzem, że nie mogła tego zrobić. "To dziwne, transmutować w ptaka i nie móc praktycznie wcale latać". Chwyciła mocniej uzdę i poprawiła się w siodle.
- Ścigamy się? - zapytała elfa.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

"Oj zbytnio przez te lata przyzwyczaiłam się do spokoju." - przeszło Anat przez myśl gdy leciała przed towarzyszami w postaci kruka, oczywiście na wysokości końskiego łba.
Chwilę wcześniej zleciała z ramienia Regoli, bo wysłuchiwanie jednostronnego dialogu było męczące. Ksara, po incydencie pobudkowym, wyraźnie straciła sympatię do czarownicy i jej konia, więc teraz spala smacznie na zadzie konia Maeglina.
Krajobrazy, które mijali po opuszczeniu przełęczy, były zupełnie odmienne o tych które oglądała przez całe swoje życie. Teren był w miarę płaski, a drzew było jak na lekarstwo, ot kilka samotnych i od czasu do czasu małe gaiki, nie większe od dużego ogrodu. Całe połacie zaś pokrywały różne trawy i zielsko, z którego potrafiła rozpoznać tylko pokrzywę i oset. do tego Gdzie nie gdzie widać było różne ruiny, nawet w rzece, gdzie widać było zniszczone mosty. w oddali widać było pojedynczą górę z jakąś twierdzą lub zamkiem na niej. Anat przez godzinkę może półtorej rozglądała się z ciekawością, ale już było kawałek po południu a krajobraz wciąż taki sam. Zastanawiała się co myśli o tym pejzażu Maeglin.
Elfy to chyba raczej w lesie, a tu z jednej strony rzeka, z drugiej pola jakiegoś chwastu... Ale w sumie, wspominał coś o Kryształowym królestwie, a to chyba jest miasto. zresztą co za różnica?
Z zamyślenia wyrwała ją Regola, przerywając ciszę i proponując elfowi wyścigi.
Maeglin
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maeglin »

-No i pięknie... - zdążył tylko powiedzieć elf.
Potem było już tylko weselej, pomimo dość otwartego wyrażenia niezadowolenia przez Regolę. Maeglin miał wrażenie, że im dłużej będzie trzymał się tej wesołej kompanii tym będzie ciekawiej, fakt, może trochę niebezpiecznie, ale na pewno interesująco.
Otoczenie zmieniło się nieco. W pierwszej chwili czuł się nieco niepewnie, nie wiedząc jaka będzie jego reakcja na tak znaczne oddalenie się od lasu, jednak jego wątpliwości szybko zostały rozwiane. Czuł się wyśmienicie, natura w tym miejscu mówiła innym językiem, nieco twardszym, ale i bardziej otwartym. Najważniejsze że nie miał problemów ze zrozumieniem.
Obserwował Anat, lecącą przed nimi w postaci ptaka. Nie wiedzieć czemu ten widok wywołał uśmiech na jego twarzy. Dla takich chwil warto żyć.
Czarodziejka zaproponowała wyścig. Elf spojrzał na nią i powiedział.
-Nie, nie mam jakoś ochoty.
Po czym bez ostrzeżenia zerwał konia do galopu, przy okazji całkiem zapominając, że kot Anat śpi w najlepsze na jego wierzchowcu.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Czarodziejka nie miała szans w wyścigu. Nie dość, że przeciwnik miał dodatkowe przyspieszenie w postaci kocich pazurów wbitych w koński zad to jeszcze oszukiwał. Zaśmiała się i ruszyła za nim. Anat zrobiła intensywny zakręt w słusznej obawie stratowania, natomiast jej kotka wyglądała jakby zaraz miała zdechnąć ze strachu. "Biedny zwierzak niedługo ucieknie od nas gdzie pieprz rośnie. Najpierw podpalenie a teraz to". Zatrzymali się tuż pod miastem. Oczywiście Maeglin wygrał i wyraźnie był zadowolony ze swojego małego podstępu. Regoli też się podobał, postanowiła, że go kiedyś wykorzysta. Konie odpoczywały pijąc wodę z rzeki, a jeźdźcy rozprostowywali nogi.
- Po kim jak po kim, ale po tobie nie spodziewałabym się poczucia humoru. Chyba, że to po prostu nasze towarzystwo ma na ciebie taki zły wpływ - powiedziała do elfa, puszczając oko.
Chwilę później nadleciała Anat i wygarnęła im za siebie i za kota.
- Oj, przestań. Nic się jej nie stało.
Była to po części prawda. Oprócz tego, że kocica chodziła nieco dziwnie (zygzakiem, wczepiając sie pazurami we wszystko w co się dało), trzymała się nieźle. Po krótkiej przerwie nadszedł czas na wejście do Bastionu. Wiedźma chciała coś tu zarobic, ale wątpiła czy jej sie to uda.
- Musimy odłożyć tam żarty na bok. Według mapy to niezbyt przyjemna okolica, pełno tu podejrzanych typków. Musimy uważać z kim rozmawiamy, co mówimy, a ty wąpierzyco, uważaj kogo zjadasz bo możesz złapać jakie cholerstwo.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

- Może by tak ciszej? Nie musisz tego obwieszczać całemu światu. - Anat wskazała lekko w stronę wartowników przy bramie, starając się nie patrzeć w stronę konia podziurawionego przez kocie pazury. Mówiła przez zęby. - A tak w ogóle, to mógłby się ktoś zająć krwawiącym koniem, jeśli łaska?
Gdy ta sprawa została już załatwiona, ruszyli przez bramę do miasta, strażnicy zatrzymali ich tylko na chwilę.
- Macie zamiar zaatakować to miasto?
Na odpowiedź przeczącą stracili zainteresowanie przybyszami. Cała trójka, szóstka licząc zwierzęta, weszła więc do miasta.
- Planujemy coś konkretnego, czy znowu szukamy karczmy? - zapytała towarzyszy z lekko szyderczym uśmiechem.
Nikt nie zdążył jej nic odpowiedzieć, bo właśnie zastąpiło im drogę kilku rosłych mężczyzn, ot piątka i i jeden mniej rosły. Karzeł, sięgał Anat mniej więcej do bioder. Wyglądali na jakiś zbójów, każdy z nich trzymał coś będącego bronią, albo dającego się jako takowa wykorzystać.
- Wyłożę to prosto: macie dwa wybory, przyjemny i nieprzyjemny. Przyjemny: płacicie,a my dajemy wam spokój. nieprzyjemny: nie chcecie zapłacić, sami sobie weźmiemy. Więc jak? - Powiedział ten niski z założonymi rękami, o ile można mieć założone ręce, trzymając w jednej topór.
Maeglin
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maeglin »

Bezapelacyjne zwycięstwo rozbawiło nieco Maeglina, przynajmniej do momentu gdy odwrócił się i zobaczył zataczającego się kota, który czym prędzej opuścił grzbiet wierzchowca.
-Przepraszam. – powiedział nieco zmieszany tak do zwierzaka, jak i do jego właścicielki.
Uśmiechnął się w stronę czarodziejki.
-Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, no ale to się chyba tyczy nas wszystkich.
Odpoczęli chwilę w pobliżu miasta, do którego prowadziła ich Regola. Maeglin nie widział jeszcze wiele świata, ale był pewien, że ten teren perfekcyjnie opisywał termin „dziura”. Koń elfa, a w zasadzie jego zad nie był wcale w takim złym stanie, tylko kilka zadrapań, które przemył zimną wodą z rzeki. Nic co mogło stanowić zagrożenie dla kondycji wierzchowca.
Gdy przestąpili mury miasta Maeglin utwierdził się w przekonaniu, że to miasto nie reprezentowało sobą żadnych standardów, choć mogło to wynikać z jego własnych, zawyżonych wymagań.
Perspektywa karczmy była kusząca, podróż uczyniła go nieco głodnym. Z drugiej strony patrząc na otaczające ich okoliczności spodziewał się, że najlepszym posiłkiem, jaki tu serwują będzie dopiero co złapany, piwniczny szczur w sosie własnym.
Mogli jednak nie mieć okazji w ogóle dotrzeć do takiego przybytku jak karczma... Grupa obwiesi zastąpiła im drogę, przedstawiając swoje żądania. Maeglin przez chwilę zastanawiał się, jak to możliwe, że karzeł „dowodzi” grupą opryszków, jednak gdy spojrzał na ich nieskalane choćby jedną złożoną myślą twarze, wszystko stało się dla niego jasne. Żadna z opcji przedstawionych przez karła nie była kusząca i zapewne należało by znaleźć inne wyjście z zaistniałej sytuacji.
Strażnicy u bram pytali czy chcą atakować miasto. No cóż, nie zamierzali dokonywać trzyosobowej inwazji jeśli to mieli na myśli. Ich „zapał” w wykonywaniu swoich obowiązków był na tyle budujący, że nie sądził, aby którykolwiek przyszedł im z pomocą. Podejrzewał też, że będzie to działało na tej samej zasadzie dla bandytów. Miał wrażenie, że codziennie ktoś ginął w tym miejscu na ulicach i nikt się tym specjalnie nie przejmował.
-Kusiciel z ciebie. – powiedział Maeglin do karła – Ale posłuchaj an dh’oine, ja dam ci więcej możliwości: po pierwsze możemy podziurawić was jak sito, zanim dążycie dobrze się zastanowić nad decyzją. Po drugie możecie tak się spiąć z powodu tej sytuacji, że zapalicie się żywym ogniem, ot tak, bez powodu. Po trzecie możecie skończyć jako worki mięsa i kości z dziwnych powodów całkowicie pozbawione krwi. No i wreszcie po czwarte możecie spokojnie odejść i kraść gdzie indziej.
Głos Maeglina był zimny jak lód, groźba była oczywista i elf sprawiał wrażenie, jakby mówił absolutnie poważnie, a pozbawienie życia kilku niezbyt rozgarniętych złodziejaszków to dla niego i jego towarzyszek czysta formalność, o której zdążą po kilku minutach zapomnieć.
-To jak będzie? Życie czy śmierć? Bloed? A może jednak caelm?
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

"Przepiękny początek", pomyślała Regola wysłuchawszy seredecznego powitania w tym, jakże uroczym i zachęcającym do odpoczynku, mieście. Gdy opryszki wygłaszały swoje żądania rozejrzała się dyskretnie za strażą. Nie, nie liczyła na żadną pomoc z ich strony (jakby jej była potrzebna), ale postanowiła nie zadzierać więcej z prawem. Publicznie, oczywiście. Nie zauważywszy nikogo w mundurze, w pierwszej chwili zamierzała kopnąć karzełka w czułe miejsce, ale do tego musiałaby kucnąć więc się rozmyśliła. Maeglin zrezygnował z eleganckiej dyplomacji na rzecz bardziej racjonalnych gróźb. "Bardzo męskie zagranie". Szkoda, że nie zadziałało. Napakowane tępaki tylko gapiły się na nich równie przyjaźnie co na początku, być może przywykli do tego typu przechwałek. Albo chodziło o coś jeszcze. Spojrzała na towarzyszy, ale elf nadal wpatrywał się w nieprzyjacioł lodowato, a Anat wydawała się planować ewentualną ucieczkę. Czarodziejka czuła, że w powietrzu wisi nie tylko groźna bójki, czuła magię. Ciężką, nieprzyjemną, lejącą się, oblepiającą powoli wszystko wokół nich jak czarna smoła, która w każdej chwili może zostać podpalona. Aż przeszedł ją dreszcz kiedy w powietrze wzbiło się stado ptaków uciekające spod nóg dwóch kobiet idących ulicą. Chwyciła za łuk, zwracając na siebie uwagę karła. Patrzyła mu w oczy z wyższością i obrzydzeniem, on tylko uśmiechnął się wrednie. Następnie odwrócił się na pięcie i rozpychając swoją bandę odszedł. Reszta rozeszła się w różne strony, zupełnie jakby nigdy się nie znali i nie mieli ze sobą nic wspólnego. Wiedźma wzięła głęboki oddech, dopiero teraz uświadomiła sobie, że wstrzymywała powietrze w tym magicznym napięciu, które teraz opadało. Mieli nie siedzieć w karczmach, ale potrzeba alkoholu ją przerosła.
- Czuliście to? - zapytała po trzecim kieliszku wódki. - Tam była magia, jestem tego pewna. Możliwe, że ten karzeł jest magiem, ale w takim razie czemu się nie ujawnił tylko sobie poszedł? Na pewno nie przestraszył się elfa z dwoma panienkami, byłby na to za mądry albo za głupi.
Karczmarz przyniósł im dwa talerze makaronu z apetycznym zielonym sosem i kolejne kieliszki.
- Powiedz mi, dobry człowieku, macie tu dużo magów?
- Och! Od groma - machnął ręką i poprawiając wąsa dodał: - tylko tych pożytecznych ni chu.. Same łajdaki albo szaleńcy. Ostatni przybłęda wypytywał o trupy, wyobraźcie sobie. A paskudny był jak noc, oka mu brakowało i skóra jakaś taka... blada czy niebieska. Sam sprawiał wrażenie nieboszczyka i nie chciał powiedzieć po co mu te ciała.
- I co mu pan odpowiedział? - zapytała Regola wyraźnie zaciekawiona.
- Żeby w takim razie szedł do diabła. Tam umarlaków pod sam sufit. - Mężczyzna zaśmiał się ze swego żartu.
Na odchodne czarodziejka zapytała go jeszcze gdzie można zarobić. Skierował ich do znachora, który przyjmował petentów na placu targowym. Podobno trafiło mu się kilku magicznie dotkniętych pacjentów.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Słysząc słowa pogróżki elfa tylko jej przebiegło przez myśl: "Nie wiem, co to znaczy, ale to na pewno jakieś brzydkie słowa."
Na całe szczęście, szajka postanowiła z bliżej nie wiadomych powodów sobie pójść."No bo przecież nie dlatego że Regola wyjęła łuk."
Magini wydawała się poruszona tym zajściem, wspomniała coś o magicznej aurze. Tak czy siak efektem tego było to, że poszli do karczmy. Czarodziejka wręcz pochłaniała alkohol, kieliszek za kieliszkiem, tak że pod koniec wieczora, gdy spora część klienteli opuściła karczmę, Regola nie była w stanie pójść do pokoju, który uprzednio wynajęła na piętrze zajazdu. tak więc wampirzyca musiała jej w tym pomóc. Po tym jak już oboje znaleźli się w swoich pokojach, Anat wyszła spokojnie z budynku. Sama tego wieczora nie wypiła ani kropelki alkoholu, nie pojmowała, dlaczego ktoś chciałby mieć przytępione zmysły.
Miastu nie pomogła nawet ciemność, kruszejące budynki wciąż wyglądały jakby chciały się zawalić. Na szczęście ulice powoli pustoszały. Po chwili, Anat udało się znaleźć jakąś małą uliczkę. Szedł tamtędy spokojnym krokiem jakiś mężczyzna, podkradła się do niego i gdy była już w niewielkiej odległości od niego, skoczyła. Impet dosłownie zwalił go z nóg. Widząc kły wampirzycy zaczął się wyrywać, ale była silniejsza od niego, toteż udało się jej go przytrzymać i ugryźć. Trupa normalnie zostawiłaby ot tak, ale jeśli ktoś by zobaczył go, domyśliłby się że to robota wampira. Po chwili wyjęła sztylet i kilkoma cieciami zamaskowała ranki po ugryzieniu, przy okazji niemal odcinając mężczyźnie głowę. Jej drugą ofiarą został niewidomy bezdomny mieszkający w ślepej uliczce obok. Stary do tego paskudnie śmierdział, ale nikt nie przejmie się jego śmiercią. Z tym truchłem postąpiła podobnie jak z poprzednim. Potem obmyła twarz i ręce, korzystając z wody ze studni, która stała na niewielkim placyku. Następnie wróciła pod karczmę, gdzie na schodach czekała, aż do świtu, patrząc się w niebo.
Rankiem, po skutecznej pobudce (tym razem bez kota) elf oraz czarodziejka zjedli śniadanie i wszyscy wyruszyli na plac targowy. Nietrudno było poznać znachora, do niego ciągnęła się najdłuższa kolejka. Był to stosunkowo młody człowiek, Anat dałaby mu może z trzydzieści lat.
- Przepraszam? - Postanowiła zwrócić jego uwagę na trójkę ,mniej więcej ludzi, stojących obok niego.
- Nie zajmuję się nikim poza kolejką! - warknął do nich nie unosząc wzroku znad kaszlącego dziecka.
Maeglin
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maeglin »

Grupa, która tak serdecznie powitała ich w mieście postanowiła z pobrania symbolicznej opłaty za pobyt w jego murach zrezygnować. Elf szczerze wątpił, że to jego pogróżki przyczyniły się do poprawy ich bezpieczeństwa, śmiał też powątpiewać, że to wymowny chwyt łuku przez czarodziejkę przepłoszył bandytów. Obecność magii, o której mówiła Regola była zatem jedynym sensownym wytłumaczeniem całej sytuacji.
-Nic nie czułem. – odpowiedział Maeglin – No ale to trochę nie moje kompetencje, więc nic dziwnego...
Zastanawiało go, na ile poważne jest zagrożenie. Samo to miasto było jak beczka prochu stojąca nieco za blisko pochodni, więc nie zdziwiłoby żadne, wrogie wobec obcych, zachowanie. Tyle zmartwień...
Nic więc dziwnego, że skończyli w karczmie. Jak na taką dziurę musiał przyznać, że jadło było całkiem przyjemne, zwłaszcza w połączeniu z niesamowicie rozgrzewającą, acz okrutnie palącą w gardło, gorzałką.
Słowa karczmarza nie napawały optymizmem, oczami wyobraźni niemal mógł zobaczyć panoszących się po zmroku na ulicach magów, którym coś odebrało rozum, szukających „materiałów” do swoich praktyk. Po skończonym posiłku powlókł się do swojego pokoju.
Miał nadzieję szybko zasnąć i równie szybko się obudzić, najlepiej bez ostrza sztyletu wbitego głęboko w pierś...
Niestety, jak to bywa w takich przypadkach, nie mógł zmrużyć oka. Niepokój połączony z działaniem krążącego w organizmie alkoholu mącił mu myśli. Otworzył okna, chcąc zaczerpnąć nieco świeżego powietrza. Pomimo stanu upojenia alkoholowego nie miał problemu z widzeniem w mroku nocy, nawet jeśli ulice poniżej były słabo oświetlone. Tym bardziej nie miał problemu z rozpoznaniem sylwetki Anat znikającej w jednej z opustoszałych uliczek.
-Natury nie oszukasz. – powiedział do siebie elf – Żeby tylko nie było z tego jakichś kłopotów.
Czekał w oknie wyglądając powrotu wampirzycy, tak na wszelki wypadek, aby upewnić się, że nic złego się nie przytrafiło. Nie podobało mu się to miasto i czuł w kościach, że nieszczęście może się tu zdarzyć na każdym kroku – tak zwykłemu człowiekowi jak i nieumarłemu. Położył się dopiero gdy zobaczył jak Anat wraca i siada na schodach karczmy.

Obudził go lekki ból głowy, którego przyczyna była ze wszech miar oczywista. Na szczęście sute śniadanie, wspomagane klinem wyleczyło go ze wszelkich przypadłości i tchnęło w jego ciało nowe siły. Anat siedziała w tym samym miejscu, w którym widział ją nocą. Rzucił jej tylko krótkie spojrzenie, ale nie odezwał się. Miał tylko nadzieję, że zachowała wszelkie względy bezpieczeństwa i nie ściągnie na nich niepotrzebnej uwagi.
Ruszyli na plac, który wskazano im jako miejsce pracy znachora. Wobec standardów wiekowych ich niewielkiej kompanii lekarz, do którego ciągnęła się najdłuższa kolejka, był niesamowicie młody. Zaskoczyło to elfa w wielkim stopniu.
Wampirzyca postawiła na bezpośrednią interakcję, Maeglin był jednak nieco bardziej wstrzemięźliwy. Zwykle był raczej ufny wobec ludzi i ich intencji, chyba że wprost okazywali wrogość, jak ich znajomi z poprzedniego dnia. Tym razem chodziło o coś innego, w tym miejscu które cuchnęło najgorszymi ludzkimi zachowaniami, ktoś pomagał innym. Było to... zastanawiające.
-Nie podoba mi się to... – powiedział cicho do Regoli – Jeśli ktoś pomaga innym w takim miejscu, z pewnością ma w tym interes... albo wciąż wierzy w górnolotne idee... Oba równie niebezpieczne...
Podszedł nieco bliżej aby przyjrzeć się lekarzowi i pacjentowi.
-Nie koniecznie potrzebujemy pomocy, mamy raczej sprawę innej natury...
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Rano zaskoczyło ją to, iż była całkowicie wypoczęta, a brak nawet najmniejszego kaca wywołał uśmiech na jej twarzy. "Czyżbym czarowała przez sen? Niemożliwe". Czuła się trochę głupio po wczorajszym wieczorze. Nigdy tak nie wytrąciła ją z równowagi obecność maga w pobliżu. Wręcz przeciwnie, była dla niej normalna i w pewnym sensie kojąca. Dla jej rasy naturalnym była chęć rywalizacji i chorobliwa wręcz ciekawość nowych sztuczek. Jednak to czarne paskudztwo krążące po mieście mogło napawać entuzjazmem jedynie szaleńców i czarno-magicznych, których wolała unikać z czystego strachu przed nimi. Odetchnęła z ulgą gdy znachor okazał się zwyczajnym człowiekiem. Zaskakująco młodym, acz zwyczajnym.
- Nie podoba mi się to... – powiedział do niej Maeglin – Jeśli ktoś pomaga innym w takim miejscu, z pewnością ma w tym interes...
Czarodziejka uśmiechnęła się, słysząc to. Był taki niewinny w tym co mówił. Wierzył w ludzką dobroć i wyższą potrzebę pomocy innym. Za taką właśnie postawę kochała elfią rasę.
- Obawiam się, że wszyscy lekarze w Alaranii mają interes w swoim zawodzie. To praca, jak każda inna. No może druidzi i pustelnicy są inni, ale to chyba oczywiste. Niemniej zgadzam się z tym, że to miasto jest odpychające i naprawdę czuję się bezpieczniej mając was obok.
Anat podjęła próbę grzecznej konwersacji. Poległa. Tak samo Maeglin, doktorek nawet nie zwrócił uwagi kto do niego mówi. Regola również spróbowała, ale było to bezcelowe. W jękach i stękach nie zwrócą jego uwagi.
- Trzeba go wziąć podstępem - stwierdziła wiedźma i wspięła się na stojący przy ścianie stół. - Kto ma problemy spowodowane magią i zechce opowiedzieć o nich Pradawnej?
Mieszczanie popatrzyli po sobie i zaczęli coś szeptać. Regola westchnęła.
- Wiedźmie znaczy. Dobrej. Nie zjadam dzieci i znam się trochę na medycynie, a jeszcze bardziej na magicznych odtrutkach.
Efekt zaskoczył nawet ją. Wszyscy znajdujący się w sali zaczęli mówić naraz, jeden przez drugiego, co zlało się w ogólną wrzawę. Musiała ich trochę okiełznać wyznaczając kolejność. Większość przypadków okazała się całkowicie przyziemna. Jedni twierdzili, że padli ofiarą klątwy (zatrucia pokarmowego bądź biegunki), inni że w nocy męczy ich demon uniemożliwiający zaśnięcie (nawet kilka demonów - pijanych sąsiadów). Z tłumu wyróżniło się jednak kilka osób. U wszystkich objawy były takie same, chwilowe utraty wzroku, zawroty głowy, niemożność zjedzenia czegokolwiek, przenikliwy chłód, który nie ustępował nawet w bali z gorącą wodą. Jednak to, co wskazywało na ich prawdomówność była bijąca od nich ponura aura, przypominająca tamtą smolistą magię z tym, że nieco lżejszą. Doradziła poprzednikom kilka sprawdzonych domowych kuracji (- to prastara czarodziejska metoda oczywiście), a wyjątki poprosiła o zostanie. Doktor nie powstrzymał jej ani razu, siedział spokojnie przysłuchując się żalom swoich niedoszłych pacjentów i uśmiechając się czasami na zalecenia Regoli. Dopiero gdy w izbie została tylko garstka osób przerwał swoje milczenie.
- Długo zastanawiałem się cóż to za tajemniczy wirus nawiedził miasto, a tu czekała mnie niespodzianka. Magia! Najokropniejsza zmora świata podsycana wciąż przez bandy zapalonych wariatów. Oni nie są zaczarowani tylko opętani!
Mówiąc to wskazał palcem na najmłodszego chłopczyka.
- Mały Ortaniusz jest tego najlepszym przykładem. Chcesz ich leczyć, to lecz, ale nie tutaj! Zabierz tych szaleńców gdzie ich miejsce.
Wszyscy zostali wyrzuceni na ulicę. Sympatyczna babuleńka zaproponowała, że mogą się przenieść do jej mieszkania. Reg nie mogła wytrzymać i spytała chłopca co znachor miał na myśli.
- Moja mama przychodzi do mnie - odpowiedział mały.
- Jego matka zmarła niedawno - dopowiedziała babcia.
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Anat w ciszy przypatrywała się jak magini leczy wszystkich, którzy się do niej zgłosili, zajęło to cały ranek, ale na szczęście cierpliwości jej nie było brak. Lekarz nie wydawał się zły, że Regola mu podebrała pacjentów, patrzył na nią tylko czasami z szyderczym uśmiechem. Elf co jakiś czas miał wyraz twarzy jakby bardzo chciał się odezwać, ale ani razu tego nie zrobił.
"Tylko, o co mu chodzi?" - przemknęło jej rzez myśl za którymś razem.
Gdy Regola w końcu znalazła paru wybranków, których znachor nazwał opętańcami, ten wyrzucił ich z izby. Potem poszli to mieszkania jakiejś babci, tuż za rogiem. Tam zaczęło się wyjaśnianie. Pochyliła się nad małym chłopczykiem.
- Orcio, tak? Kiedy widujesz mamę?
- Nocą. Zawsze przychodzi nocą i puka do mojego okna, psze' pani. A potem stoi całą pod oknem. - rzekło dziecko ze stoickim spokojem.
Pogłaskała je po głowie. Chwilę potem okazało się, że wszyscy pacjenci widują swoich niedawno zmarłych bliskich, materialnych. Niedawno, znaczy się nie wcześniej niż przed tygodniem. Niektórzy byli przerażeni, a niektórych przyprowadzili przyjaciele albo rodzina do znachora siłą. Magini podała wszystkim jakieś zalecenia, powoli izba pustoszała wśród gwaru ludzkich rozmów
- Nie wiem czy mam prawo się wypowiadać w tej kwestii, ale zmarli ludzie nie powinni chyba tak radośnie spacerować po ulicy i to w takiej ilości.- szepnęła do towarzyszy - A nie są to wampiry, bo ci tam i ich rodziny, nie przeżyliby na tyle długo, żeby komukolwiek o tym opowiedzieć - wskazała gestem głowy na wychodzących, nie podnosząc głosu.
W pomieszczeniu po chwili została tylko ich trójka i babcia. Nagle Anat wpadła na pewien pomysł.
- Bardzo dziękujemy za gościnę, będziemy już wychodzić. - Uśmiechnęła się do starowinki - czy mogłaby nam pani jeszcze powiedzieć gdzie znajdziemy grabarza?
- Jedyny grabarz w Bastionie mieszka na trzecim poziomie ze swoim uczniem, biedny chłopak, do widzenia. - odpowiedziała z lekka zaskoczona pytaniem.
Wyszli na ulicę
- Jeśli chodzi o martwych, to chyba grabarz będzie najlepiej poinformowany, prawda? - wytłumaczyła się swoim towarzyszom

Trzeci, niższy poziom od tego, na którym przebywali, był zupełnie opustoszały, a budynki wyglądały jeszcze żałośniej niż na górze, efekt ten potęgował fakt, że właśnie zaczęło padać.
-Ani żywej duszy... Może trzeba było się zapytać tamtej babci, gdzie dokładnie na tym poziomie on mieszka?
Ostatnio edytowane przez Anat 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Maeglin
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maeglin »

Znachor pozostawał głuchy na próby interakcji z jego osobą. Nie przejął się także zbytnio, gdy czarodziejka postanowiła otworzyć, choćby tylko na chwilę, konkurencyjną praktykę. Promocja dotycząca rozwiązania uciążliwych dolegliwości o podłożu magicznym zdawała się przyciągać tłumy chętnych, choć u większości z nich przyczyny choroby były nad wyraz prozaiczne i przyziemne. W kilku przypadkach sam byłby w stanie pomóc, ale dwóch lekarzy na takiej małej przestrzeni w zupełności wystarczało na zaspokojenie potrzeb klientów.
Gdy tłum zaczął rozchodzić się do domów, miejscowy znachor w końcu zaszczycił ich rozmową, krótką, ale zawsze jakąś.
-Do społu z głupotą. – skomentował w myślach słowa młodzieńca na temat magii.

Zaprowadzeni do domu „opętanego” chłopca bezzwłocznie przeszli do oględzin. W ocenie elfa zmartwienie stanem chłopca było nieco wyolbrzymione, fizycznie nie dolegało mu nic, co mogłoby zagrażać jego życiu. Nie ulegało jednak wątpliwości, że w okolicy miała miejsce działalność sił nadprzyrodzonych. Jeśli trupy hasały beztrosko po ulicach Bastionu mogło to oznaczać działalność nekromantów, choć także domorosłych magików, którzy nierozważnie namieszali w przepływie magicznych źródeł. Świadomy swoich czynów wampir to jedno, ale ghul czy inny ożywieniec mógł stanowić problem, który, jeśli urósłby do skali plagi, zatrząsłby tym miastem w posadach.
-Trzeba by zaciągnąć języka w mieście. – powiedział – Ktoś, kto prowadzi nocny tryb życia mógłby coś wiedzieć, nie sądzisz? – zwrócił się do Anat.
Z uwagą wysłuchał rewelacji chłopca i utwierdził się w przekonaniu, że w mieście ktoś bawi się w niebezpieczne praktyki magiczne. Nie pozwalając by umknęło mu choćby jedno słowo z rozmowy podszedł do okna, w którym według słów dziecka pojawiała się jego nieodżałowanej pamięci matka. Ze swojego podróżnego bagażu wyjął dwie rzeczy. Pierwszą z nich był kawałek zwykłej kredy. Narysował nią na parapecie okrąg, w który wrysował trójkąt. Tam gdzie jego wierzchołki stykały się z linią okręgu wypisał trzy elfickie runy. Drugim przedmiotem, po który sięgnął, był niewielki kawałek kryształu o regularnych kształtach, których próżno było szukać w naturze. Ułożył go w środku swojego malunku i zamknął oczy.
-Aen’drean va, eveigh Aine. – zaintonował modlitwę elifich kapłanów – Addan aed aep Aine. Caemm caelm, deireadh folie.
Coś zostało mu w głowie z nauk, które pobierał. Zanim wyszli zwrócił się do starej kobiety.
-Nie zmazujcie symbolu i nie ruszajcie herkimeru, choć ładnie się błyska, nie jest wiele wart. Powinno pomóc doraźnie, choćby na kilka dni, może do tego czasu problem uda się rozwiązać.

Okolica, w której miał mieszkać miejscowy grabarz była jeszcze bardziej obskurna niż to, co do tej pory mieli okazję „podziwiać” w Bastionie. Brud, pustki na ulicach i deszcz wprawiający w ruch zbiory zgromadzone przez cały dzień w tutejszym rynsztoku. Przynajmniej było pusto, nikt nie miał zamiaru na nich napaść, okraść, pozabijać, a trzeba przyznać, że miejsce ze wszech miar się do tego nadawało.
-Na moje od razu powinniśmy odwiedzić cmentarz. – powiedział – Pewnie wykopują tam zwłoki na potęgę...
Nagle elf uniósł głowę i zaczął nasłuchiwać. Cofnęli się nieco na jego znak.
-Ktoś się zbliża. – powiedział – Dwie osoby, idą powoli, jakby coś nieśli...
Ja na zawołanie zza roku wynurzyło się dwóch mężczyzn. Wzrok elfa pozwalał mu doskonale widzieć, nawet w nocy, miał też wrażenie, że i Anat nie powinna mieć problemu, co do Regoli nie miał pewności.
Z odległości, która dzieliła ich od nocnych spacerowiczów mógł zauważyć znaczną różnicę wieku, może nawet mieli szczęście i trafili na grabarza i jego ucznia. Taszczyli coś ciężkiego, zamkniętego w długim, parcianym worku, każdy trzymając za jeden z jego końców. Nie chciał pochopnie naskakiwać na obcych ludzi i żądać od nich ujawnienia zawartości bagażu, zwłaszcza że absolutnie nie mieli powodu, aby cokolwiek im pokazywać.
-To jak... konfrontacja czy pośledzimy ich trochę? – zapytał elf.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

Jeżeli ktoś zostawał nekromantą mogło to oznaczać dwie rzeczy. Ma wyjątkowo specyficzny charakter i upodobania albo stara się ożywić kogoś sobie bliskiego. I o ile prawdziwemu talentowi w tej dziedzinie wskrzeszanie przychodziło skutecznie, tak w obecnym przypadku Regola przypuszczała, że ów ktoś nie ma jeszcze wprawy. Po wysłuchaniu wszystkich opowieści na pierwszy plan wysunął się fakt iż pojawiający się zmarli nie mówili. Rozumieli, nawet czasem kiwali głowami, ale nie byli w stanie wydusić z siebie choć jęku mimo usilnych starań. Maeglin postanowił pomóc. Czarodziejka nie wiedziała, co konkretnie zrobił, ale brzmiało to bardziej jak modlitwa niż zaklęcie. Orcio wydawał się zmartwiony, najwidoczniej lubił odwiedziny swojej mamy. Być może łatwiej było mu przeżyć tę stratę. Jeśli jednak nie zrobią nic w tej sprawie, nękani ludzie umrą z wycieńczenia albo w istocie oszaleją. Z ich podkrążonymi oczami i szarą cerą sami przypominali trupy. Gdy wychodzili wiedźma kucnęła przy chłopczku i spojrzała w jego wielkie zielone oczy.
- Wiem, że chciałbyś widywać mamusię nadal. Ja też bym chciała. Ale musisz zrozumieć, że to dla niej niedobrze zostać tutaj. Jest bardzo zmęczona, tak jak ty. Postaramy się jej pomóc, żeby nie przychodziła więcej, dobrze? Będziesz ją pamiętał i odwiedzał na cmentarzu? Tak? To dobrze. Opiekuj się babcią.
Ruszyli odwiedzić grabarza. Jak na nieszczęście zaczął padać deszcz. Regola narzuciła na głowę kaptur swojego czarnego płaszcza ciesząc się u duchu, że ubrała dziś ciepły sweter. Przynajmniej lodowate krople oczyszczały powietrze zabijając smród dzielnicy. W pewnej chwili zatrzymali się na znak elfa. Ktoś nadchodził, ale w mroku mogła dostrzec tylko ciemne sylwetki. Po stękaniu domyśliła się, że to co niosą musi być ciężkie. Jej towarzysze widzieli zapewne więcej. Maeglin spytał ich co robić.
- Ja jestem za śledzeniem, chociaż zdaję się na was bo kiepsko widzę. Może to nie grabarz?
Poczekali chwilę aż mężczyźni zniknęli w jednej z uliczek i ruszyli cicho za nimi. Czarodziejka potknęła się w nieoświetlonym zaułku i musiała chwycić się idącej przed nią Anat. Na szczęście pilnowała się by nie wydać choćby szmeru. Kiedy wreszcie dotarli na miejsce, odetchnęła cicho. Postacie weszły do najbliższego cmentarzowi domu. W świetle padającym z otwartych drzwi zobaczyła, że młodszy z nich ma przepaskę na oku. Wskazała przyjaciołom okno.
- Myślicie, że będzie coś słychać?
Awatar użytkownika
Anat
Szukający Snów
Posty: 186
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Anat »

Śledzenie dwójki nie stanowiło problemu, niosąc worek poruszali się powoli. Szli jedno za drugim, Regola między nią a elfem, gdyż rzęsisty deszcz dość ograniczał widoczność, a, jak się okazało, czarodziejka widziała trochę gorzej niż oni. Co prawda magini w którymś momencie się potknęła, ale obyło się bez katastrofy.
W końcu tamci dotarli tam gdzie chcieli dotrzeć, czyi do domu koło cmentarza
"Chyba to jednak jest grabarz i jego pomocnik"
Domek miał jedno piętro, ściany były niekiedy pęknięte, w oknach być może znajdował się nowomodny wynalazek, jakim jest szkło, ale teraz go na pewno nie było. Cała trójka stanęła jakieś dwa łokcie od budynku, poza plamą cienia rzucaną przez lampę olejną, stojącą w oknie, którą tamten młodszy zapalił zaraz po wejściu. Anat czuła dość charakterystyczną woń martwego ciała i zaschniętej krwi. Zastanawiała się jak musiało śmierdzieć w bezpośredniej bliskości worka, biorąc pod uwagę, że zapach deszczu, sam w sobie ładny, dość skutecznie zagłuszał różne organiczne zapachy.
Zaraz po tym jak Regola zaczęła się zastanawiać na głos, oczywiście szeptem, czy coś będzie słychać, tamci zaczęli rozmawiać. Jak na złość również szeptem, jakby się obawiali, że jakieś bóstwa ich słyszą, bo raczej nie powinni sie spodziewać towarzystwa na tym opustoszałym poziomie, poza tym, gdyby tamci ich zauważyli, ten młodszy nie odwiązywałby spokojnie worka.
Nie była pewna jak tam jej towarzysze, ale ona słyszała jedynie urywki rozmowy.
-Tato?.. [mamrot] ...grabarz? - Młodszy, mający nie więcej niż dwadzieścia lat, uniósł głowę żeby spojrzeć na stojącego nad nim mężczyznę koło pięćdziesiątki, uśmiechał się ość nieprzyjemnie.
- [mamrot] ...martwych... [mamrot] ...śpiesz się.- Tamten odpowiedział mu spokojnie, z rekami założonymi na piersi i ponaglił go ruchem głowy.
- [mamrot]. - Młodszy spuścił wzrok na supeł, wyglądał na wyraźnie obrażonego.
- Nie...[mamrot]...czny! - Starszy zaś się się zirytował "tonem", jak się wydawało, syna.
- Już....[mamrot]. - Młodszy pokręcił głową, ale bardziej się przyłożył do rozplątywania supła.
Słuchając całej tej konwersacji wampirzyca czuła się jak podczas przedstawień wędrownego teatru, który latem przejeżdżał przez wioskę. Niby widziało, co się działo, niby coś tam słyszała, a mimo wszystko nie za bardzo wiedziała, o co chodzi. Nigdy nie lubiła tych przedstawień.
Koniec końców węzeł puścił i dzięki współpracy, zawartość worka znalazła się na podłodze. Anat poczuła lekkie zdziwienie, gdy rozpoznała w truchle jedną ze swoich wczorajszych ofiar, tamten młody człowiek, którego zwaliła z nóg. Spojrzała na swoich towarzyszy, którzy nie odrywali wzroku od okna.
" No tak, przecież oni o tym nie wiedzą'
Szturchnęła ich oboje delikatnie i, nie chcąc się odezwać, coby tamta dwójka ich nie usłyszała, bez słowa wskazała palcem na trupa, po czym otworzyła usta, tak, aby odsłonić swoje kły, potem kłapnęła zębami jakby coś lub kogoś gryzła, żeby pantomima była bardziej zrozumiała.
Maeglin
Szukający drogi
Posty: 32
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Maeglin »

Podążanie za dwójką mężczyzn nie było zadaniem zbyt wymagającym, zwłaszcza że byli tak skupieni na dostarczeniu do właściwego miejsca swojego pakunku. Gdy elf już zaczynał myśleć, że to miejsce nie może już osiągnąć większego poziomu brzydoty został niemile zaskoczony. Rudera, do której zmierzała dwójka ledwo trzymała się w pionie i sprawiała wrażenie, że gdyby tylko deszcz zaczął siec nieco mocniej, zmył by ją z powierzchni ziemi.
Żałości widoku dopełniał fakt, że budynek stał w bezpośrednim sąsiedztwie cmentarza. Brakowało tylko kilku ghuli, wyjadających resztki ze swojej ofiary, aby układanka ułożyła się w perfekcyjną całość. Nie mogli jednak działać pochopnie, mężczyźni mogli wszak taszczyć worek ziemniaków, a nie ludzkie zwłoki. Zbliżyli się na tyle na ile to było możliwe, by wychwycić jak najwięcej szczegółów ze sceny, która rozgrywała się wewnątrz.
Urywki rozmowy nie były dla niego zbyt sensowne, deszcz, odległość i ciche głosy nie pomagały mu w zrozumieniu sensu konwersacji mężczyzn. Mógł usłyszeć ich ciężkie kroki ze znacznej odległości, bo wyraźnie odcinały się od jednostajnych odgłosów padającego deszczu, jednak teraz większość dźwięków zlewała się w trudną do rozróżnienia kakofonię.
Dopiero gdy z worka wysypało się ciało martwego człowieka postanowił, że czas działać. Przed sięgnięciem po łuk powstrzymało go tylko to, że młodszy mężczyzna zwrócił się do drugiego per „Tato”. Niezależnie od okoliczności rodzina nie powinna patrzeć na śmierć swoich bliskich, zresztą nie mogli mieć pewności po co im ciało i skąd je mają.
Ta druga wątpliwość rozwiała się jednak dość szybko. Ciało okazało się bowiem pozostałością po nocnej eskapadzie Anat. Nie żeby nie wiedział, że wampirzyca ruszyła minionej nocy na żer, jednak świadomość, a widok efektu jej pracy powodowały zupełnie różnie odczucia. Wzdrygnął się lekko, przynajmniej nie ruszała swoich.
Tak czy inaczej nie miał zamiaru przelewać krwi, zanim nie będzie pewien, że nie ma innej konieczności. Mogli tam po prostu wpaść i roznieść pokoik w pył, ale nie był przekonany, że to właściwa droga.
-Zaczajcie się przy okienku i spróbujcie wybadać ile się da, ja kupię trochę czasu. – powiedział.
Powoli podszedł do drzwi, rzucił kobietom jeszcze krótkie spojrzenie, po czym zaczął walić w drzwi.
-Co jest, kur... – doszło z wnętrza.
Po chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich w ten młodszy.
-Czego? Noc jest! – warknął.
-Witam szanownego Pana. – powiedział Maeglin kłaniając się w pas – Czy mógłbym zainteresować Pana...
-Nie... – przerwał mężczyzna i już chciał zamknąć mu drzwi przed nosem, jednak elf był szybszy i zagrodził stopą możliwość ich zamknięcia.
-Ależ nie spieszmy się, mój Panie. – powiedział elf miłym głosem – Ja tu z sercem i towarem w cenach atrakcyjnych przybywam. Aloesy, olejki i kremy, wszelkie lecznicze zioła i specyfiki do konserwowania ciała, ducha i ciała bez ducha, he he he, no chyba że Pan szanowny oczekuje czegoś... że tak powiem... spod lady...he he he.
Chłopak westchnął widząc, że nie pozbędzie się natręta.
-Tata! – zawołał.
-Co jest, kur... – po raz kolejny dobiegło z wnętrza.
Gdy tylko drugi mężczyzna pojawił się w progu Maeglin rozpoczął monolog tak długi skomplikowany, że żaden z jego słuchaczy nie bardzo wiedział jak zareagować. Miał nadzieję, że zachwalanie towarów, których nie miał, i ich właściwości zajmie trochę czasu i jego towarzyszki będą w stanie lepiej rozeznać się w sytuacji.
Awatar użytkownika
Regola
Szukający Snów
Posty: 184
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Regola »

"Pieprzony deszcz", pomyślała Regola widząc miny swoich towarzyszy. Nawet ze swoim wyczulonym słuchem nie byli w stanie usłyszeć wiele z toczącej się w domu rozmowy. Ona nie słyszała zupełnie nic, ale widok wyciągniętych z worka zwłok wystarczył za dowód, że trafili we właściwe miejsce. Anat zobaczywszy trupa zdziwiła się, a po chwili dowiedzieli się dlaczego. Tamci dwaj przechwycili jej obiad. Czarodziejka aż otworzyła usta ze zdziwienia. Do tej pory uważała wampirzycę za małą i delikatną istotkę, jakby karykaturę prawdziwego krwiopijcy, a teraz nagle była zmuszona zobaczyć kogo ta kruszynka załatwiła w nocy. Poczuła lekką złość. Jak ona mogła pozbawić życia tak młodego człowieka? Na pewno miał rodzinę, jeśli nie żonę i dzieci to chociaż rodziców. Zastanowiła się jakby się poczuła gdyby jej dziecko zostało zagryzione przez potwora, ale zaraz odegnała od siebie tę myśl bo nabrała ochoty do zadźgania Anat ostrym kołkiem. Nie to było teraz najważniejsze. Maeglin, jak to on miał w zwyczaju, postanowił wykorzystać swój talent do dyplomacji. Regola nie wiedziała co konkretnie chciał osiągnąć. Przecież jeśli zajmie grabarza i jego pomocnika to ich rozmowa się urwie i nic się nie dowiedzą. "A może by tak...". Chwyciła za okiennice i pociągnęła je do siebie. Ani drgnęły. Zerknęła do środka i zobaczyła, że okno jest zamknięte na niewielki zatrzask. Wpierw miała ochotę wypalić dziurę w drewnie, a potem go stopić, ale uświadomiła sobie, że na pewno by to zauważyli po powrocie do pokoju. Elf gderał w najlepsze o jakiś kosmetykach więc miały jeszcze chwilę. Ostatnią deską ratunku było okrążenie domu. "Błagam, niech mają tylne drzwi", modliła się w duchu wiedźma. Drzwi nie było, ale na tyłach domu zrobiono wejście do piwnicy. Uśmiechnęła się do Anat i złapała zardzewiałą kłódkę w płonące dłonie. Po niecałej sekundzie klapa stanęła otworem, a im oczom ukazała się ciemna dziura.
- Idź przodem - poprosiła wapirzycę.
Zeszły po wyszczerbionych kamiennych schodkach. Mrok był tak gęsty, że Regola nie widziała nawet swojej dłoni. Czuła natomiast zapach, od którego zrobiło jej się niedobrze. Zdenerwowania brakiem jednego zmysłu, ponownie roznieciła płomień na swej dłoni. Pomieszczenie rozświetlił słaby blask i wypełniłby je przeraźliwy krzyk czarodziejki gdyby Anat w porę nie zatkała jej ust swoją lodowatą dłonią.
- To są ciała... a raczej to, co z nich zostało - powiedziała szeptem gdy już była w stanie.
Na środku kwadratowej piwnicy stał stół z metalu. Obok niego po podłodze walały się narzędzia, papier i dziwne szamańskie amulety. W jednym kącie stała zamknięta szafa, a w drugim znajdował się stos ułożony z ludzkich ciał. Brakowało im kilku części. Jeden nie miał ręki, inny oka, a u jeszcze innego w klatce piersiowej ziała wstrętna dziura.
- O co tu może chodzić? Chcą zbudować nową osobę kawałek po kawałku? To obrzydliwe! I skąd wogóle taki pomysł?
Anat przyglądała się rzeczom na podłodze... albo plamom krwi, kapiącej powoli z brudnego stołu. Nie zastanawiając się długo, Regola rzuciła się biegiem w stronę schodów prowadzących do wnętrza domu. Nie miała zamiaru skończyć jak tamten facet.
Zablokowany

Wróć do „Ostatni Bastion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości