Ostatni Bastion[Dom elfów] Wojna?

Kraina Górskiej Twierdzy, jedynym zamku jaki pozostał po Wielkiej Wojnie. Tutaj spotkać Cię może wszystko, napotkasz na swojej drodze złodziei i hulaków, ale także nadobne panny i dostojnych rycerzy. Pamiętaj jednak że jedyną osoba której możesz ufać jesteś Ty sam.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Aileen
Kroczący w Snach
Posty: 224
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf
Profesje:
Ranga: [img]http://img263.imageshack.us/img263/7033/moderatorgfl.png[/img]
Kontakt:

[Dom elfów] Wojna?

Post autor: Aileen »

        Ostatni Bastion nie był, jak na początku Aileen myślala, wybudowany na wzgórzu. Ostatni Bastion był wzgórzem. Miasto wykute zostało w jednym ze zboczy skalistego wzniesienia. Trudno sobie wyobrazić, by ktoś mógł zamieszkiwać równie niegościnne miejsce. A jednak ludzie (i nie tylko) żyli tu od pokoleń - to jedyne ocalałe miasto w Opuszczonym Królestwie.
        Nie było to miejsce zachęcające. Elfka czuła się w nim jak obcy człowiek na starym cmentarzu. Plan miasta opierał się na układzie sześciu tarasów, z których cztery dolne były niezamieszkałe i powoli popadały w ruinę. Pośród resztek wspaniałych budowli elfka czuła się jak małe dziecko w obliczu prastarych drzew. Rozsypujące się twarze posągów, zatarte napisy i płaskorzeźby dawały nędzne pojęcie o przepychu miasta za czasów jego świetności.
        Ostatnie dwa tarasy zamieszkiwali osobnicy najróżniejszych ras. Wkrótce przekonała się, że widok jej spiczastych uszu nikogo tu nie dziwi - w ciągu kilkunastu minut spotkała więcej dziwnych istot, niż w całym swoim życiu. Jednakże, jak w większości miast, najwięcej było ludzi. Elfka zatrzymała się w pierwszej lepszej karczmie, która wyglądała na w miarę tanią. Ku jej zdziwieniu, absolutny brak funduszy nie przeszkodził jej w otrzymaniu talerza ciepłej zupy i czystego boksu dla konia. Wystarczyło tylko zaoferować odpowiedniej osobie jej magiczne zdolności, znacznie uszczuplone poprzez długą i ciężką podróż. Dzięki temu, nadal nikt nie zwrócił na nią uwagi. Zupa, po tych wszystkich obrzydlistwach które musiała jeść, smakowała wybornie.
        Nie zwracała większej uwagi na to, kto siedzi w karczmie. Była tam tylko grupka elfów dyskutujących z ożywieniem, kilka kobiet i "normalnie" wyglądających ludzi. Jadła w spokoju, interesując się tylko tym, gdzie uda się po wizycie w Bastionie.
        - Jesteś Ithlinnë, prawda?
        Aileen aż podskoczyła, nie słyszała by ktokolwiek do niej podchodził. Podniosła głowę i ujrzała jednego z elfów Reszta siedziała po drugiej stronie sali. Wskazywał na wisior elfki, który wysunął się jej spod ubrania.
        - Tak. Nazywam się Aileen. - odpowiedziała w swoim ojczystym języku. Przypatrywała się elfowi ze zdziwieniem. Wyglądał jak jeden z gwardzistów z Adrion lub Danae. Na wszelki wypadek wstała.
        - Najwyższy czas, jest coraz gorzej. Dołącz do reszty i...
        - Słucham? - zapytała zdziwiona
        - Ithlinnë, nie przysłało cię Kryształowe Królestwo? - elfka wyczuła jego niepewność.
        - Nie, ja...
Elf zaklął i odwrócił się, jakby chciał odejść. Elfka chwyciła go za ramię.
        - Coś się stało?
        - Nie udawaj głupca, Ithlinnë, nie ma czasu na żarty - warknął, nie ukrywając irytacji
        - Tak się składa, że ponad miesiąc byłam uwięziona na pustkowiach. - odparowała, urażona.
        Zanim zdążył odpowiedzieć coś nieprzyjemnego, dołączyły do nich kolejne trzy elfy - dwóch mężczyzn i kobieta, ubranych podobnie do gwardzisty. Wszyscy mieli broń.
        - Co tu się dzieje Vallinie? - zapytał jeden z nich, srebrnowłosy elf, na oko najstarszy ze wszystkich.
        - To nie ona - mruknął Vallin, siląc się na spokój. - Wciąż nie przybyli.
        - Itlinnë od zawsze parali się magią, o ile dobrze pamiętam - mruknął srebrnowłosy - Mimo wszystko, prosimy cię byś dołączyła do nas.
        - Z wielką chęcią, ale niech ktoś mi powie, co tu się stało! - jęknęła Aileen.
        - Gdzie ty byłaś przez ten cały czas? - zapytał zszokowany.
        - Daleko. - mruknęła. - Od dawna nie miałam z nikim kontaktu.
        - Zaraz przestaniesz narzekać na niedoinformowanie - powiedział elf. - Ale nie tutaj. - Chwycił ją za rekę i poprowadził szybko na zewnątrz.
        - Poczekaj! Moja klacz...
        Srebrnowłosy elf krzyknął na stajennego i pociągnął ją dalej. Reszta elfów szła za nimi. Skręcili w boczną uliczkę i weszli do starego piętrowego domu. Elf zabrał ją do dużego pokoju z kominkiem i stołem i nakazał jej usiąść.
        - Chcesz się dowiedzieć co się dzieje? Otóż kończy się pokój w Alaranii, lada chwila wybuchnie wojna.

        Rozmawiali do późna w nocy. Aileen nie mogła uwierzyć, że do tej pory nie usłyszała, co tak naprawdę się działo. A była przecież tak blisko - na własne oczy widziała przecież tego, który wojnę rozpętał - Króla Licza.
        - Mauria szykuję armię, nie mamy zbyt wiele czasu. - powiedział srebrnowłosy elf, który przedstawił się jako Fäolan.
        - Mauria jest neutralna! - powiedziała Aileen. - Gdyby nagle wysłała wojsko, pozostałe...
        - Mauria. - Vallin splunął, jakby to słowo było przekleństwem. - Ta ohydna zbieranina najgorszego plugastwa właśnie przestała być neutralna. Wampirzyca zbiera armię nieumarłych, którą lada chwila rzuci przeciwko nam.
        Na stole leżała wielka i dokładnie wykonana mapa Alaranii. Elfka nachyliła się nad pergaminem. Cała kampania wojenna wydawała się być absurdalna. Wielka armia nie przejdzie przecież po prostu przez cały las...
        - Nie zapominaj, że to nieumarli. - powiedział Fäolan, jakby czytał jej w myślach. - Mogą maszerować bez wytchnienia i spoczynku. Wszystko co żywe będzie schodzić im z drogi.
Elfka zamilkła. Nie mogło być aż tak źle...
        - Znamy plany Licza? Jest choćby cień podejrzeń, kiedy i jaką drogą wyruszy armia?
        - Podejrzenia, spekulacje, nic pewnego - mruknął elf
        - Równie dobrze ta zeschnięta kupa kości może teleportować ich tuż pod bramy Królestwa - dodał Vallin
        - Nie może - odezwał się kobiecy głos. Aileen uniosła głowę. Do pokoju weszła elfka, ubrana w piękną szatę maga. Na głowie miała lśniący diadem. Była wyjątkowo piękna, kruczoczarne włosy upięła w wytworny kok a na jej twarzy nie było ani jednej zmarszczki. Mimo tego, Aileen wiedziała, że właśnie spotkała jedną z najstarszych chodzących po ziemi istot. Skłoniła się z szacunkiem. Kobieta uśmiechnęła się.
        - Jestem czwartą maginią Kryształowego Królestwa. Ze względu na obecną sytuację, nie mogę zdradzić ci mego imienia. - powiedziała. Zajęła jedno z wolnych miejsc przy stole. - Megdar nie może przenieść całej armii. A przynajmniej - nie tuż pod bramy Kryształowego Królestwa. Magia, która chroni to miejsce jest starsza i o wiele potężniejsza od niego. Na pewno nie zdoła nas w ten sposób zaskoczyć.
        - Ma Kamień Mocy. - zauważyła Aileen
        - Nawet Kamień mu nie pomoże.
Aileen jednak nie była przekonana. Wyłączyła sie na chwilę z dalszej dyskusji, zastanawiając się nad możliwymi rozwiązaniami. W głębi duszy, miała nadzieję że Arathain, a raczej Cillian, także pomoże elfom. Wydawał się być zamieszany w tę sprawę już od bardzo dawna.
        - ...i właśnie w tym możesz nam pomóc, Aileen - zakończył Fäolan - Maie płomienia i ów Nemorianin to jego najbliżsi wspólnicy. Ich brak znacznie osłabi Megdara.
        - Maie? - zapytała elfka - Jakim cudem maie przyłączyła się do licza?
        - To nie ma znaczenia. Maie to dziwne istoty, jakby nie z tego świata. To czysta ożywiona energia, tu nie można mówić o niczym innym poza klasyczną neutralnością. Megdar widocznie miał coś, co mógł jej zaoferować.
        - Gardenia jest potężna - wtrąciła się magini. - Wybacz Aileen, ale nie sądze, byś mogła się z nią mierzyć. Zrobi z ciebie skwarek. Dlatego zajmiesz się demonem, a jej unikaj, dopóki możesz.
        - Nie doceniasz jej, pani - zachichotał Vallin. - Zapewne nie udałoby się Gardenii zabić, ale na pewno nie wyszłaby z tego spotkania nienaruszona.
        - Za to ja wyszłabym martwa. Spopielona, ku ścisłości. - mruknęła Aileen.
        - Spopielona... - zaczęła magini - Aileen, zdajesz sobie sprawę, że martwa bardzo przydałabyś się liczowi. Miałby kolejnego potężnego i, co najważniejsze, posłusznego sojusznika. Dlatego, jeśli ci się nie powiedzie... nie może dostać twego ciała.
        - Co masz na myśli, pani? Przecież... to nielogiczne. Jak umrę tak umrę, a...
        - Władasz magią życia, co oznacza, że możesz je także odbierać. Kiedy wszystko wyda się stracone... musisz to wykorzystać.
Elfka zamilkła, niepewna czy dobrze ją zrozumiała. Pozostałe elfy także nie kwapiły się wyrazić swoje zdanie.
        - Innymi słowy, mam popełnić samobójstwo... - powiedziała cicho - Tak, by nic po mnie nie pozostało?
        - Dokładnie.

        - Wyruszysz o świcie. Mamy informacje, że Akkarin chwilowo przebywa na bagnach. Nie wiem natomiast, gdzie jest maie, wiem tylko, że demon jest sam.
Aileen miała wątpliwości. Była zmęczona podróżą, wyczerpana magicznie i zupełnie nieprzygotowana. W dodatku do Bagien był kawał drogi, a Bzura także nie była w formie.
        - Wobec tego, muszę choć chwilę odpocząć, pani. Jest środek nocy, pozwól, że oddalę się na te kilka godzin.
        - Sądziłaś, że wyślemy cię na śmiertelnie niebezpieczną wyprawę bez przygotowania? - zapytała magini z uśmiechem. - Wyglądasz jak trzy ćwierci od śmierci... choć może nie jest to najlepsze porównanie na owe czasy.
        Elfka podeszła do wielkiej zdobionej szafy i otworzyła ją. Aileen zatkało na widok ilości najróżniejszych mikstur. Kobieta wybrała cztery z nich - malutki flakonik i trzy większe, pierwszy wypełniony czerwonym i gęstym płynem, dwa pozostałe rzadszym fioletowym eliksirem.
        - To wypij teraz - powiedziała, podając jej kryształową fiolkę. W środku Aileen spostrzegła lekko połyskującą, przezroczystą jak woda ciecz. Znała tę miksturę - z pewnością była jedną z cenniejszych, jeśli nie najcenniejszą ze wszystkich zgromadzonych w szafie. Elfka wykonała polecenie. Czuła jak życiodajne ciepło rozchodzi się po całym jej ciele, jak wracają jej siły a umysł oczyszcza się. Teraz miała wrażenie, jakby wcale nie spędziła tego miesiąca na pustkowiach.
        - Od razu wyglądasz lepiej - uśmiechnęła się - To zapewne znasz, pomoże ci goić rany. Ten wypijesz, gdy znajdziesz się na bagnach. Częściowo ochroni cię przed ogniem, na wypadek gdybyś natknęła się na maie. Działa jednak krótko. - powiedziała, wskazując kolejno na fioletową i czerwoną fiolkę. Aileen wzięła mikstury, raz po raz dziękując za pomoc.
        - Zależy nam na tobie. - rzekła - Pójdź teraz na górę, w pokoju przygotowanym dla ciebie znajdziesz wszystko czego ci potrzeba. Odśwież się i odetchnij przed drogą.
        - Pani... Mówisz, że mam go... wyeliminować. Jestem uzdrowicielką, ja nie potrafię...
        - Zwalniam cię z przysięgi. Jesteśmy u progu wojny, prędzej czy później będziesz musiała zabijać
Aileen westchnęła, podziękowała raz jeszcze i odeszła.

        Przez okno leniwie wpełzały do pokoju pierwsze promienie świtu. Aileen stała przed dużym lustrem, patrząc na swe odbicie. Elfy podarowały jej lekki skórzany pancerz, wzmocniony gdzieniegdzie nieznanym jej metalem. Prawie nie czuła, że ma na sobie zbroję (a miała coś takiego na sobie po raz pierwszy w życiu). Dostała także nowe buty i płaszcz. Wszystko zostało wykonane z wielką dokładnością z najlepszych dostępnych materiałów. Aileen wolała nie wyobrażać sobie, ile to mogło być warte. No cóż, miało ocalić jej życie. Ubiór utrzymany w kolorach ciemnej zieleni, czerni i szarości miał utrudnić wypatrzenie jej. Elfka westchnęła. Miała wrażenie, że nie wróci już z tej wyprawy.
        Kiedy zeszła na dół, na zewnątrz czekała już niewielka grupa elfów, w tym Fäolan, Vallin i magini. Wyszła do nich, witając każdego z osobna. Po chwili jeden z elfów przyprowadził Bzurę - wyczyszczoną, wypielęgnowaną, najedzoną i wypoczętą. I osiodłaną. Elfka jęknęła.
        - Nie zrzędź, jedziecie na bagna i masz się utrzymać na jej grzbiecie - fuknął Vallin. - To siodło jakiego używają zwiadowcy, lekkie i miękkie. Szkoda tylko że nie miałaś czasu się do nich przyzwyczaić.
Elfka obejrzała z bliska "ustrojstwo". Rzeczywiście, było wyjątkowo lekkie. Sprawiało wrażenie wygodnego, choć różniło się wyglądem od siodeł, które najczęściej widywała.
        ~ Bardzo niewygodne? - zapytała elfka. Na szczęście, elfy nie próbowały zakładać Bzurze ogłowia
        ~ Skądże. Prawie go nie czuję.
        Elfka uśmiechnęła się. Teraz przyszedł czas na pożegnania i życzenia pomyślności. Elfka zdążyła polubić całe towarzystwo i z ciężkim sercem opuszczała nowych przyjaciół. Zwłaszcza, że mogła ich już nigdy więcej nie zobaczyć. Kiedy miała już wsiadać na Bzurę, podeszła do niej magini. Zdjęła swój diadem i włożyła go na głowę Aileen.
        - To cenny przedmiot. Zaklęcie, które nosi w sobie wyostrzy ci zmysły i zwiększy kontrolę nad magią umysłu. Dzięki niemu zobaczysz też to, co niewidoczne dla większości oczu. Uważaj na niego i nie zgub go.
        - To dla mnie zaszczyt, pani. - powiedziała Aileen i skłoniła się. Wskoczyła zwinnie na grzbiet Bzury i poprawiła dosiad. Miała nadzieję, że siodło niedługo przestanie jej przeszkadzać.
        - Powodzenia, Aileen. Będziemy tu na ciebie czekać. - powiedział Fäolan. Magini tymczasem zaczęła recytować śpiewną inkantację. Przestrzeń rozdarła się jak kartka papieru i wchłonęła w siebie szarego jeźdźca.

Ciąg dalszy
Dona mihi vitam, iuventutem meam respice!
Zablokowany

Wróć do „Ostatni Bastion”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości