przez Galanoth » Pt paź 18, 2013 3:52 am
Wodne płatki magii unosiły się delikatnie nad skórą Anielicy. Napędzane zaklęciem, przypominały drobne wiry wielkości zaciśniętej pięści niemowlaka, których to turbiny drobniejsze od ziarnka słonecznika wytrącały kurz i nieczystości z powierzchni miękkiej skóry Sealtiel. Zanim jej oblicze wróciło do normy, a serce przestało kołatać w rytm skrzypiącego ognia, Galanoth zakończył tę prostą, lecz przyjemną posługę rycerza. Stopy niewiasty obmył z pokrywającego je brudu, starannie wypielęgnował i wyczyścił. Pozostało mu na koniec chwycić za ścięte nierówno materiały peleryny i wykorzystać je do stworzenia prowizorycznych butów. Wpierw okrył nim prawą stopę, przeciągnął rubinową tkaniną po spodzie, zaciskał rogi "chusty" gdy krzyżował je ze sobą wzajemnie. Ochraniacz zrobiony z tkaniny oszczędzi stopie zmęczenia i brodzenia w najrozmaitszych substancjach, płynach bądź ciałach stałych. Wystarczyło bowiem wdeptać piętą w otwarte zwłoki ściekowca, by przekonać się na własnych kościach, co oznacza pojęcie "kwas żrący". Oczywiście na terenach Gór Druidów ściekowiec występował w klatkach cyrku bądź jako wypchana zabawka arystokraty, wiadomo jednak, że Galanoth nie wspomni o tym głośno.
- Porywczy? Chyba byłem porywczy... gdy uczęszczałem do szkoły zakonnej, zanim zostałem dyplomatą, Paladynem, błędnym podróżnikiem. Byłem wtedy dzieckiem, jeszcze nie wyrosłem z przywar zrozumiałych w wieku nastoletnich chłopców. Ale to normalne, prawda? Drewniany miecz łatwo rozpadnie się w zderzeniu o dobrej jakości tarczę... albo czaszkę kolegi.
Uśmiechnął się podle. Naprawdę ładnie. Żartował.
- Jedyne, kogo krzywdzę, to siebie, Sealtiel. Nie przeszłaś obojętnym wzrokiem obok ran widniejących na mym ciele. Na pewno widziałaś ślady po batach. Stosowali je Łowcy Magów jako przystawkę do śniadań i kolacji składających się z czerstwego chleba maczanego w zardzewiałej misce pełnej słonej wody. Znak drakolisza, wypalone blizny, samotność są śladami, dziedzictwem i pamiątkami. Wiozę je ze sobą ku Północy, z powrotem do domu. Będąc bitym i torturowanym, przyrzekłem sobie w duchu, że udam się na Północ, do ukochanego Arcto i zgarnę wojska posłuszne mej rodzinie. Dokonam aktu zemsty za przelaną krew magów, za 3 lata cierpień trzymających mnie w łańcuchach niewoli. Ale... nie dokonam tego jako ktoś sumiennie dobry, Sealtiel. Oby Najwyższy wybaczył mi brak litości. Nie okażę jej wobec spotkanego przeciwnika.
Zawiązał dzianinę na lewej stopie, opuścił ją i powstał z klęczek. Malutkie dłonie Anielicy wciąż trzymały się jego policzków, diametralnie różniły się rozmiarem od męskich dłoni Galanotha.
- Wiem, co robię. - zapewnił, nieco ciszej na koniec.
Ostatnio edytowano Pt lis 01, 2013 6:10 pm przez
Tilia, łącznie edytowano 1 raz
Powód: ...