Maagoth[Karczma] Przygotowania do misji

Niezwykle malownicze miasteczko położone na wschodnim stoku gór, nad rzeką Sangral spływająca z wysokich szczytów. Mieszkańcami Maagoth są głównie górnicy pobliskiej kopalni srebra i drwale. Ludzie tutaj są raczej skryci, ale przyjaźnie nastawieni do przybyszów.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

[Karczma] Przygotowania do misji

Post autor: Luther »

Luther cichutko wślizgnął się do karczmy. Przez okno. Wiedział, że zachowuje się dziecinnie, ale nie potrafił się oprzeć pokusie. Poza tym, ćwiczenie czyni mistrza. Stanął więc tuż obok baru, przy ścianie i kiedy karczmarz przechodził obok, stuknął go w ramię. Z satysfakcją zauważył, że barczysty mężczyzna podskoczył lekko.
- Czego? - rzucił.
- Obiadu - odparł Luther, wciskając mu monetę, którą wyjął ze sprytnie schowanej sakiweki już wcześniej. - I do tego woda - zawołał za oddalającym się mężczyznął. - NIe piję.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Siedziała tu już od godziny, leniwie sącząc miód i zastanawiając się nad swoim następnym krokiem. Problem w tym, że strasznie, ale to strasznie nie chciało jej się ruszać z miejsca. Drewniany stołek, który zajmowała, okazał się nadzwyczaj wygodny a atmosfera tej niepozornej, zapyziałej karczmy miło koiła jej zmysły.
Sielankę przerwało pojawienie się nieznajomego osobnika o rysach zbliżonych do elfich. Zaczepił karczmarza, który właśnie szykował jej zimne przekąski. Gardenia stęknęła niezadowolona. I tak czekała na nie już skandalicznie długo. Ostentacyjnie rozsiadła się w krześle i założyła ręce. Przeszyła barczystego mężczyznę nieprzyjemnym spojrzeniem, obserwując jak zawraca, żeby zrealizować zamówienie półelfa.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

Karczmarz odszedł, a Luther tymczasem rozejrzał się po sali w poszukiwaniu wolnego miejsca. Wybór był całkiem spory, o tej porze nie było jeszcze zbyt wielu osób. Większość zacznie się schodzić za godzinę czy dwie. Miał się właśnie skierować do jednego ze stolikó w kącie, kiedy dostrzegł jakąś ciemnowłosą kobietę, która mierzył go nieprzyjemnym wzrokiem. Dopiero po chwili zauważył, że ta tak naprawdę kieruje spojrzenie na karczmarza, no ale i tak już wybrał. Uśmiechnął się lekko, po czym usiadł na wolnym miejscu na przeciwko nieznajomej.
- Witam - zawołał radośnie. - Mam nadzieję, że nie zepsuję ci pięknego dnia siadając tutaj?
Właściwie nie zamierzał zmieniać miejsca bez względu na odpowiedź, no ale to zawsze jakiś początek rozmowy.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Gardenia trawiła przez chwilę słowa mężczyzny i zastanawiała się nad tym co mu odpowiedzieć. Półelf nie wyglądał na pokojowo nastawionego do świata uczonego. Raczej na kogoś, kto przyciąga kłopoty. Czy chciała ściągać kłopoty do swojego stolika teraz, kiedy było jej tak miło i błogo? Z drugiej strony dlaczego miałaby zabraniać człowiekowi, by usiadł i się posilił? Przecież nie chciała wyjść na gbura. A, że ze wszystkich wolnych miejsc w karczmie wybrał akurat to... No cóż. Przyszedł, pójdzie. To kwestia czasu.
Maie chrząknęła, wewnętrznie wzruszyła ramionami i z grzecznościowym uśmiechem wskazała ręką stojące obok krzesła. Następnie automatycznie przeniosła uwagę garniec aromatycznego modu, który, niestety, był już do połowy pusty.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

Kobieta najwyraźniej nie była szczególnie zadowolona z jego towarzystwa, jednak nie zniechęciło go to. Przeciwnie - wręcz zaintrygowało. To była taka irytująca czasami przywara zawodowa. Postarał się jednak, by jego twarz wyrażała tylko spokój, ewentualnie uprzejme zainteresowanie. Tymczasem karczamarz przyniósł mu jedzenie, po czym poszedł obsługiwać inną część sali. Luther zjadł szybko, bez ociągania się, po czym odstawił talerz na bok i ponownie spojrzał na kobietę.
- Jestem Luther - spróbował jeszcze raz. - A ty? Zdradzisz mi swoje imię?
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Powoli żuła swoja zakąskę - owczy ser zawinięty w plasterek suszonej wieprzowiny i nadziany na niewielki, zaostrzony patyczek. Co prawda jako Maie nie potrzebowała pożywienia żeby funkcjonować ale bardzo je lubiła. Słodki, kremowo - śmietankowy smak połączony z soczystym ale chudym mięsiwem. I papryczką. Rzuciła okiem na to co pochłaniał półelf. Musiał być bardzo głodny, bo po chwili jego talerz był pusty.
Obecność nieznajomego lekko ja stresowała. Było coś w jego aurze co ją niepokoiło. Chłód. Turmalinowy blask. Taką barwą odznaczali się najczęściej ci bardziej cywilizowani złoczyńcy. Skrytobójcy. Upadłe anioły. Czarni kapłani. Biorą to, co chcą, w zgodzie z ograniczeniami jakiegoś swojego kodeksu. Często korzystają z ochrony prawa. Chrząknęła. Mimo wszystko starał się być miły. Czego chciał od niej? Czyżby ktoś go wynajął, żeby ją odszukał? Złapała za dzban, odwróciła go do góry dnem i wylała jego zawartość do kubka. Niespodziewane pytanie Luthera sprawiło, ze zrobiła to zbyt nerwowo i część trunku rozlała się na stół.
- Gardenia. Miło mi. - Przełknęła ślinę. Szybko przykryła dłonią plamę, żeby ją odparować. Spojrzała uważnie na półelfa. - Więc co pan robi w tych okolicach, Lutherze?
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Dumuzi wszedł do karczmy krokiem powolny, leciutko kulejąc na prawą nogę. Sadzać po gorzkim grymasie na twarzy, rozczochranych włosach, nazbyt wymiętym płaszczu i koślawo układającym się na głowie kapeluszu – na miejscu byłoby pytanie skąd uciekłeś lub kto cię napadł. Wchodząc, chrząknął naprawdę obrzydliwie co na myśl mogło przypominać albo barbarzyńcę, albo pustelnika wracającego do cywilizacji.
Powoli, szczędząc na słowach poprosił o dwa dzbany najsłabszego wina. Zapłacił bez zbędnej rozrzutności, sprawnie wybierając monety z sakwy. Poczekał. Potem ujął je za ucha po jednym w dłoń i niepewnym krokiem dotarł do stolika w bliskim sąsiedztwie miejsca Gardenii. Zasiadł ciężko, prostując nogi. Westchnął, rozejrzał się po wnętrzu jakby czegoś się obawiał. Uspokoiwszy się, smok zasiadł wygodniej przy pustym sole stawionym dzbanami. Upił z jednego gwałtowny łyk, odstawił.
- I co teraz robić? - Rzucił do siebie samego pod nosem, zrezygnowany. Jeszcze raz napił się wina, rozmasowując obolałą nogę. Co jeszcze można było dostrzec, to jego spojrzenie. Spokojne, nie wróżące niczego złego, acz odrobinę zbyt nachalne, zbyt dogłębne, zbyt uporczywe, zbyt szukające. Takie spojrzenia, jakim patrzą zwykle magowie badający obiekt. Nie rubaszni wojacy szukający uciechy, o nie. Swymi nietypowymi oczyma wpatrywał się w Gardenie, potem wzrok przerzucił na Luthera.
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Wyczulone zmysły Maie nie mogły pominąć obecności w pomieszczeniu nowego gościa. Gardenia spojrzała na niego kątem oka. Otaczająca go aura była nadzwyczaj silna i wyrazista. Było w niej coś równie wyrachowanego i złowrogiego jak w przypadku jej towarzysza ze stolika. Nie był jednak człowiekiem, tego była pewna. Widząc, że patrzy w jej stronę odwróciła wzrok. Zamiast tego przymknęła powieki i skoncentrowała się na odbiorze informacji ze sfery mocy. Przez kilka chwil wyglądała na nieobecną. Przez ten czas uważnie badała otaczające nieznajomego magiczne nici. I ten zapach, a raczej mnogość różnych zapachów.
- Smok? Tutaj?
Westchnęła, pokręciła głową i wróciła do rzeczywistości. Wzięła dwa solidne łyki trunku.
- Dlaczego tutaj? - instynkt samozachowawczy wysyłał jej ostrzegawcze sygnały, jednak po drugim kubku miodu nie miała motywacji, żeby coś z tym zrobić. Czuła przygniatające rozleniwienie a podejrzliwość zaczęła niknąc pod pokładami błogości i przyjemnego kołysania.
- Ah, zresztą. Co z tego, że to smok? Widać smoki tez lubią miód. - uśmiechnęła się do siebie i przeniosła wzrok z powrotem na Luthera. Człowiek chyba nie zauważył w czarnowłosym przybyszu niczego niezwykłego.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Kusiło go, aby zajrzeć do umysłów dwóch person, a w szczególności kobiety. Szczerze mówiąc, prawie by to zrobił – i przeraził się. Przyzwyczajanie z okresu niewoli, długotrwałe przesłuchania mentalne, niszczenie cudzych umysłów... Dumuzi nie powiedziałby, że zrobiły z niego potwora. Raczej pozbawiły go manier i okrzesania. Zaglądanie w czyjąś umysłowość to objaw najbardziej ordynarnego chamstwa. Aura to co innego, ona promieniowała na zewnątrz. Lecz umysł, do niego nie wchodziło się z butami.
Ból, ból nogi gasł powoli. Jeszcze niedawno rozpalał całe ciało, karał to co naturalne, bycie sobą. Ostatki bolesnego płomienia zalęgły się w nodze. Dumuzi zastanawiał się, jak długo jeszcze. Najpewniej do jutra, potem cierpienie zostanie wspomnieniem, toporem kata grożącym w każdej chwili powrotu do rozpiętych skrzydeł i czarnej łuski. Podczas tych krótkich przemyśleń, zdążył wypić pierwszy dzban wina. Ta kobieta. Zapach jej aury, dziwny. Lecz dziwność również ma wiele odcieni, a smok miał twarde dowody, iż mogła być ona niezwykłą istotą, niespotykaną – lecz nie demonem. Z demonami przebywał dość, aby je poznawać. Ta dziwność była tylko dziwna, nie obca. Ponadto nie czuł wobec kobiety przymusu. To go dostatecznie utwierdziło w przekonaniu spotkania istoty niezwykłej.
- Jest czas bólu jest i czas ulgi. Jest czas samotności wśród wrogów, jest czas szukania sprzymierzeńców.
Podszedł w kierunku stolika Gardeni z dzbanem wina kulejąc. Nie chciał urazić Luthera. Nie, aby przejmował się odczuciami półelfa. Ale urażanie go byłoby bezcelowe jako wyraz wyjątkowo rubasznej i niskiej rozgrywki. Smok wolał o wiele bardziej wysublimowane pokusy świata. Ponadto półelf wydawał się mu na swój sposób interesujący. W małym ułamku. I przydatny. W większym. Dlatego też, kiedy dotarł do stolika, postanowił nikogo nie traktować protekcjonalnie. Liczył, że Gardenia poznała się również na nim. To by wiele uprościło.
-Witajcie. Jestem Dumuzi, miecz do wynajęcia – skłamał – właśnie wróciłem z daleka. Mogę zasiąść tutaj razem w towarzystwie, w odpoczynku i zaciągnąć języka? Trudni na mój koszt. - Zwrócił się szczególnie do Luthera. Ten mu wyglądał na kogoś, kogo można tanio kupić. Uśmiechnął się.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

Luther wzruszył ramionami. Mężczyzna nie zainteresował go za bardzo, choć może posiadał w swojm sposobie bycia coś nietypowego. Jego propozycja wydała mu się bardziej godna uwagi, ale nie bardzo wiedział, co na to odpowiedzieć. Normalnie nie miał nic przeciwko zlecenią od osób prywatnych, jednakże w tym momencie wykonywał przecież misję dla swojego miasta. Owszem, była całkiem prosta - narysować ogólne plany kilku ważniejszych budynków w Maagoth - ale dość czasochłonna. Poza tym nie sądził, by nieznajomy wiedział, czym właściwie się zajmuje. Gdyby nawet wdarł by się mu do umysłu, na pewno amulet zaalarmowałby go o tym.
Interesujące było też, dlaczego obcy ich okłamał. Luther potrafił, jak przystało na dobrego szpiega, doskonale czytać mowę ciała. Kłamstwo miało wiele oznak, które on potrafił odczytywać. Z drugiej strony on też by skłamał, gdyby ktoś zapytał go wprost o jego profesję, więc nie przejął się tym za bardzo.
- Przysiąść sie można - powiedział w końcu. - Co do języka, zależy o co pytacie.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Im bliżej smok podchodził do jej stolika, tym bardziej odchylała się w tył na krześle. Jego aura pulsowała mocą. Na jej twarzy pojawił się grymas, będący mieszaniną uśmiechu, zdenerwowania i lekkiego ubzdryngolenia. Pradawny bez wątpienia była potężnym magiem. Nie zdziwiłaby się gdyby już w tej chwili próbował na nich w jakiś sposób oddziaływać. Powinna otoczyć się energetyczna osłonę, żeby ją zaalarmowała kiedy spróbuje się przez nią przebić jakiś obcy strumień energii. Powinna. Gardenia przykryła dłonią twarz i pomasowała kciukiem oraz palcem wskazującym nasadę nosa. Alkohol za bardzo ją dekoncentrował, nie mogłaby teraz poprawnie sklecić najprostszego zaklęcia.
- Sigh!- Westchnęła, pochyliła się do przodu i oparła ciężką głowę na zgiętej ręce. Zresztą całe jej ciało wydawało się teraz niewiarygodnie ciężkie. Przyglądała się ze spokojem jak Luther odpowiada na pytanie smoka.
- Skoro już tu przyszedł i się przedstawił to może nie chce atakować - pomyślała, po czym zwróciła się do ciemnowłosego - Witaj Dumuzi. Nazywam ssię Gardenia - jej słowa lekko się przeciągały ale starała się mówić wyraźnie. Wskazała ręka ostatnie wolne krzesło - Nie wiem czy będę mogła pomóc. Nie jestem tutejsza.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Smok najpierw postawił dzban na stoliku, a następnie przysiadł się. Uczynił to powoli, uważając na obolałą kończynę, ostrożnie, acz nie jak panienka. Usiadł bardziej jak zmęczony mężczyzna. Chłop wracający z roli. W każdym razie, jak ktoś z manierami o nie najwyższych lotach. Rozprostował nogę pod stolikiem.
- Miło mi - zwrócił się do Gardeni kiwając głową. Zignorował poczyniony gest. Spodziewał się tego typu zjawisk, nawet nie wnikał w jego naturę i ich powodzenie. Póki nie działo się nic spektakularnego, zrzucał to na kanwę zwyczajnej magicznej aktywności świata.
- Cóż, nie będę pytał o nic niewłaściwego. Jak sprawunki szlachetnie urodzonych się mają, wojny oraz inne ważne wydarzenia. Wypadłem z obiegu, pragnąłbym powrotem wiedzieć cóż się dzieje. I odpocząć, o tak...
Luther się nie przedstawił trudno. Spotkał już paru tajemniczych jegomości, nie podających imion, skradających się zawsze w mroku i przyodzianych kamuflując. Uważał, że przez to stawali się bardziej podejrzani. Jak złodziej uważnie lustrujący otoczenie. Jak przyklejona opinia szelmy. Tak uważał smok reklamujący się swą aurą – rozbawiło go to odrobinę, aż uśmiechnął się pod nosem szczerzą białe, ociupinę za duże zęby. Ale teraz odrobinę zależało mu na zauważeniu.
- Kim ty jesteś Gardenia? Jaką niezwykłą naturę skrywasz? Może potrafisz w jakiś sposób mi pomóc? Odgłos płomieni jest mi trochę milszy, może to mnie przyciągnęło? Nie... Szkoda, że głowy nie masz mocniejszej.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

- Cóż, moja kolej... jestem Luther - przedstawił się szpieg. - Co do twoich pytań, to jestem tu dopiero od paru godzin - przyznał - i również nie pochodzę z tych stron. O ile wiem, ostatnio nie było tu zbyt wielu wojen, Maagoth jest raczej pokojowym miejscem. Szlachty też tu zbyt wiele nie mają, a ci co są, spierają się jak to szlachta. Najważniejszą personą jest kasztelan. poza tym nie zdążyłem się jakoś dokładniej rozejrzeć. Chociaż zamierzam spędzić tu parę tygodni - to ostatnie dodał po krótkiej chwili wahania. Uznał jednak, że nie ma powodu tego zatajać, a może przy okazji dowie się, ile zamierzają tu spędzić nieznajomi.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Awatar użytkownika
Gardenia
Zsyłający Sny
Posty: 348
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Maie
Profesje: Mag , Szpieg , Badacz
Kontakt:

Post autor: Gardenia »

Działanie alkoholu sprawiało, ze wyczulone na magię zmysły Gardenii odbierały pulsującą, wyrazistą aurę Dumuzi silniej niż na trzeźwo. Głęboka melodia ogłuszała, a jej echo przypominało systematyczne uderzenia młota. Towarzyszące jej bodźce czuciowe i zapachowe również się wzmocniły. Bliska obecność smoka przytłaczała ją. Czuła narastający z każdą chwilą ból głowy i mdłości.
- Oh, na litość Stwórcy... - skrzywiła się i załkała w duchu. Ból promieniował na całą głowę. Potarła skronie, żeby złagodzić nieprzyjemne wrażenia. Była zła na ciemnowłosego, że czuje się tak fatalnie. Po chwili spojrzała na niego przenikliwie - Skoro mamy razem pić to może powiesz nam prawdę o sobie. - mówiła wolno, starając się zapanować nad plączącym się co chwila językiem - Bo ja ci nie wierzę. - złapała za kubek - Nikt o takim magicznym potencjale jak twój, Dumuzi, nie byłby zwykłym najemnikiem. - pokręciła gwałtownie głową. Zaraz tego pożałowała i ponownie potarła skroń. - Co to to nie.
Przypieczętowała swoją wypowiedz solidnym pociągnięciem z kubka.
Jakaż to otchłań nieb odległa. Ogień w źrenicach twych zażegła?
Czyje to skrzydła, czyje dłonie. Wznieciły to, co w tobie płonie?
(X)
Awatar użytkownika
Dumuzi
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 67
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Dumuzi »

Dumuzi uważał że pewne reklamowanie się samym sobą może być wskazane w jego sytuacji. Nikt go nie ścigał – nie musiał się ukrywać. Zwykli osobnicy i tak nie czytali tych rzeczy, a więc traktowali go normalnie wedle przyjętej maski. Ci, którzy czytali to, przynajmniej nie wywoływali niepotrzebnego zamieszenia węsząc w nim łatwą zdobycz. To jak wojownik który nie garbi się, aby ukryć swe muskuły, ma pewność, że nie będzie musiał dawać nauczki chłystkom. Z tego samego powodu poza koniecznością, nie nakłada iluzji na swój wygląd. Był dumny z tego jaki jest. Acz liczył na dyskretniejsze rozmowy; nie było potrzeby rozreklamować. Traciło się estymę przedstawiając się w karczmie jako smok.
Pradawny pochwycił dzban wina i począł je pić. Prawdę mówiąc było tak słabe, że przy odrobinie dobrej woli mókłby nazwać trunek soczkiem. Wolał go od wody. Woda jest dla koni, ot co. Pił, pił, i myślał i słuchał kobiety. Niebywale jak ból potrafił zmącić myśli, gdyby nie żelazna samodyscyplina, smok dawno wyłby wniebogłosy. Może powinien się upić? To by trochę złagodziło ból.
- Wypada zaraz się odezwać. Tylko Luther... Miał pewne cechy wyjątkowe. Nie warto go zabijać. Czy zaszkodzi? Co szkodzi ryzykować. Nie tknę go. Ona, Gardenia, to było chyba oczywiste. Barachitowa aura, natura... Może druidka? Trzaski, ognie... Czarodziejka ognia? Nie, nie sądzę. Ten zapach jest dziwny. Nie jak demon, demona bym zgładził. Poza tym demony nie są związane z naturą. Nawet jednego o tej barwie aury nie spotkał. Została... Jedna z Maie? Prawdopodobne. Możliwe. Jakże przyjemne. Raczej tak. Dobra wieść, dziś mój dzień. Ale nie jestem do końca pewny...
- Liczyłem na odrobinę więcej dyskrecji. - Powiedział trochę zirytowany odstawiając dzban i ścierając dłonią brodę. - Ale skoro zrezygnowałaś za mnie z wygodnej dla motłochu maski... - słowa Dumuzi zawisły na chwilę w powietrzu, westchnął. - Na obecną chwilę jestem wędrowcem, opuściłem otchłań po pewnych, niepomyślnych dla mnie perypetiach z demonami. Prawdę mówiąc, to ostatnie co robiłem, to najemnictwo. Tylko, że nikt mi nie płacił, raczej zmuszano. Jesteś wyjątkowa, Gardenia. Podejrzewam, że miły dla uch trzask płomieni mnie tutaj przyciągnął. Tylko czemu?
-Ciebie - spojrzał na Luthera w milczeniu, zaciskając usta. Oczy Pradawnego na moment, pod odpowiednim światłem, dostały złotawego odcieniu. -Może jednak potraktuję zwyczajnie? Myślę, że nie miałbyś mi za złe, gdybyś obudził się za godzinę wraz paroma monetami i głową pełną wspomnień upojnych chwil? Nie skrzywdziłbym cię tym.
Awatar użytkownika
Luther
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 51
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek, z domieszką elfiej krw
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Luther »

Przysłuchiwał się uważnie, ale milczał, zachowując doskonale kamienną twarz. Wiedział, że jako człowiek nie jest porządanym towarzystwem dla dowolnych przedstawicieli ras magicznych, a w szczególności tych poteżnych. Elfy być może jeszcze by go zaakceptowały, w końcu posiadał jakiś tam niewielki procent ich krwi. Z pozostałą częścią wolał nie zadzierać, bo wiedział, że przeciwko silnej magii nie ma zbyt dużych szans. A z tego co mówiła Gardenia, Dumuzi był bardzo potężny. Wyglądało zresztą na to, że ona sama też nie była wcale zwykłą kobietą. Westchnął w duchu. Dlaczego ze wszystkich gości w karczmie musiał trafić na prawdopodobnie najpotężniejszych magicznie?
Właściwie to sam wybrałeś stolik, przypomniał sobie.
*
- Czy to ten moment, kiedy całe moje życie przesuwa mi się przed oczami?
NIE. TEN MOMENT BYŁ PRZED CHWILĄ.
- Kiedy?
TO MOMENT, rzekł Śmierć, POMIĘDZY PAŃSKIMI NARODZINAMI A PAŃSKIM ZGONEM.
"Prawda", Terry Pratchett
Zablokowany

Wróć do „Maagoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości