Maagoth[Przedmieścia]Naturalne przybycie

Niezwykle malownicze miasteczko położone na wschodnim stoku gór, nad rzeką Sangral spływająca z wysokich szczytów. Mieszkańcami Maagoth są głównie górnicy pobliskiej kopalni srebra i drwale. Ludzie tutaj są raczej skryci, ale przyjaźnie nastawieni do przybyszów.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Może częściowo przyznać rację Cornelli. Czarne kocisko faktycznie cuchnęło trochę mniej, spod gęstych kłaków dało się odczuć aromat czegoś przyjemnego, jak na przykład dojrzewających kwiatków czy wiosennego powietrza. Arven patrzył na niego podejrzliwie, mruknął nikczemnie, obmyślając ponury plan zbadania czterołapa. Złapał się za podbródek, podrapał go i pomasował. Myślał wnikliwie nad cienką śmierdzioszkowatą istotą. Po chwili zadumy ukucnął przed nią. Wpierw oczywiście wziął głęboki wdech.
Odwrócony w stronę Cornelli, tłumaczył:
- W ogóle zapomniałem, że jest coś takiego jak rozmowa. Zamiast tak ciągle się na niego wpadać, warto po prostu dowiedzieć się, czego od nas chce.
Skoncentrował wzrok na kocie, spojrzał mu prosto w oczy. Używając mowy zwierząt zaczął rozprawiać do zwierzęcia, co mogło wydawać się dziwne.
- Dzień dobry, panie kocie. Możesz mi powiedzieć, czemu cały czas się widujemy w okolicy? To jest trochę stresujące...
Uśmiechnął się do niego kącikami ust. Oczekując sprawnej, jednoznacznej odpowiedzi ze strony "śmierdzioszka" nadal przy nim kucał, wpatrywał się.
Awatar użytkownika
Sagerran
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sagerran »

Elf przykucnął i wytłumaczył coś Nimfie. Potem zwracając się do niego w zwierzęcej mowie zapytał kim jest i dlaczego za nimi chodzi.
Dzień dobry - powiedział Sagerran trochę zbity z tropu, że Elf zwraca się bezpośrednio do niego. - Chodzący na dwóch nogach zwą mnie kotem i "śmierdzioszkiem"- w tym momencie Sag popatrzył znacząco na swojego rozmówcę. Szybko dostosował się do zaistniałej sytuacji. Zaczął kłamać. Przecież nie powie o sobie wszystkiego jakiejś nieznajomej istocie.
- Ostatnio zapragnąłem zwiedzić świat. Znam trochę waszą mowę więc domyśliłem się, że jesteście podróżnikami. Chciałem wyruszyć z wami w podróż. Życie tu stało się nudne. Poza tym słyszałem, że na świecie są smaczniejsze rzeczy, niż myszy i ptaki, więc zapragnąłem ich spróbować.
W oczach elfa chyba odbiło się zaskoczenie po usłyszeniu takiego wywodu. Sagerran niezrażony tym ciągnął dalej:
- Więc zabierzecie mnie ze sobą? Będę ostrzegał was przed różnymi zagrożeniami dzięki mym wyostrzonym zmysłom. - Przerwał na chwilę, aby się zastanowić. Najwidoczniej przypomniało mu się coś ważnego, bowiem dodał jeszcze. - Lecz obiecajcie, że gdy będę chciał odejść, nie staniecie mi na drodze i dacie mi iść w swoją stronę.

Usatysfakcjonowany tą przemową odszedł na kilka kroków od Elfa, aby wraz z nimfą mogli podjąć decyzję czy wezmą go ze sobą, czy go tu zostawią. Zapomniał wspomnieć, że nie trzeba go karmić, ponieważ umiał sam polować. Nie wiedział, jaką decyzję podejmą, lecz z całą pewnością dostrzegą w nim coś więcej niż kota. Koty nie mówiły w ten sposób. Wyrażały się inaczej. Łecz jeśli nie miało się z nimi obycia dużego, to się o tym nie wiedziało.
Może nie zauważą.
Faber est quisque suae fortunae - każdy jest kowalem własnego losu.

Nie ma rzeczy niemożliwych,są tylko trudne do wykonania.

Hominis est errare, insipientis in errore perseverare - ludzką rzeczą jest błądzić, głupców trwać w błędzie.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Elf mrugnął szybko dwa razy. Nagła odpowiedź kota wcale go nie zdziwiła. Po prostu temperament i oddanie w staroświeckiej mowie zwierzaka trochę chłopca zdziwiły. Na ogół żadne stworzenie nie używa zwrotów kulturalnych ani też nie zamienia wyrazów popularnie używanych na przewlekłe zamienniki. Niejedną bowiem historię Arven z paszczy zwierza wyciągnął.

Bard tym bardziej pochylił się nad zagadkowym 'śmierdzioszkiem'. Nieznacząco poprawił kołnierzyk zielonej szaty, podrapał dyskretnie po prawym pośladku czego świadkiem była wyłącznie Cornelia stojąca tuż za paniczem. Arvendel słuchał uważnie kociska do czasu w którym nie przyszła pora na obiekcje, sprzeciwy, zgody i rozmyślania. Spiczastouchy muzyk chrząknął cichutko, zanim zaczął kolejny mało atrakcyjny potok słów.

- Masz dziwne pragnienia, jak na zwykłego kota dachowego. Marzenie zwiedzania Alaranii jest niewątpliwie bardzo... ale to bardzo... zjawiskowe.
Zmrużył podejrzliwie oczy, złapał się pod boki ramionami powracając do wyprostowanej pozycji. Patrząc z góry odpowiadał dalej.
- Co do obietnicy, to nie musisz się w ogóle martwić. Planowaliśmy zabrać w trasę kogoś bardziej... większego od ciebie, więc raczej nie będziesz nam w ogóle wadził.. ba, nawet mógłbym się pokusić o wniosek, że praktycznie nie będziemy cię widzieć na szlaku. Skoro pragniesz zostać naszym podręcznym bagażem-alarmem... zgadzam się.
Przemawiając w imieniu Nimfy parokrotnie wyciągnął usta w zbawczym uśmiechu. Rudy ucieszy się na widok zwierzęcia. Wcześniej był jedynym, który zmuszony był podróżować z ciągle kopulującą parą. Uch, szczęście.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Przysłuchiwała się dziwnej rozmowie Arvena z kotem, nie wypominając o tym, że kompletnie nie wiedziała o czym mówią.
Jako nimfa nie znała mowy zwierząt, bo raczej takie umiejętności nie przydają się istotom, które całe życie
spędzają pod powierzchnią wód.
Gdy skończyli, a przynajmniej tak jej się wydawało, spojrzała na elfa pytającym wzrokiem. Jak to ona, była niezwykle
ciekawa, o czym rozmawiali.
- O co chodzi? Coś nie tak? Co ci powiedział?
W końcu opanowała się przed dalszymi pytaniami i zamilkła, czekając grzecznie na odpowiedź.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Przez chwilę Elf patrzył krzywo na ciut wyższą od niego dziewczynę. Machnął zapobiegliwie prawą dłonią, jakby odpędzając demonicznego owada, zakasał drugą rękę ocierając o kieszonkę ubrania. Arven zdał sobie sprawę, że Cornelia nic a nic nie zrozumiała z całej rozmowy z kotem (bądź nie-kotem) i że należą jej się spore wytłumaczenia. Próbując jak najlepiej wyłożyć objaśnienie skoncentrował wzrok i na jasnowłosej i na kocie. Czarnosierstny 'śmierdzioszek' wyglądał jak chodząca łupina węgla z błyszczącymi się oczkami. Idealnie kontrastował z białą niewiastą obok.
- Ten koci panicz właśnie się z nami przywitał i poprosił, byśmy zabrali go w podróż. Ponoć jest świetnym wyczuwaczem i ostrzeże nas przed prawdopodobnym niebezpieczeństwem.
Zamlaskał cichutko.
- W zamian to oczekuje od nas rzekomej opieki i obietnicy, że nie staniemy mu na drodze, gdy postanowi od nas uciec. Mnie to tam na rękę. Co myślisz, Cornelciu? - zapytał grzecznie, patrząc sobie na buty. Mimo przebytych odległości z jednej skrajności Alaranii do drugiej, cholewki nadal służyły niczym nie zniszczone, sznurówki pulsowały nowością, a same czubki lśniły czystością. Arvenden cieszył się z własnego ubioru, szanował każdy - nawet najdrobniejszy - element. Mógłby nawet nazwać polerowanie guzików i klamerek swoistym hobby. Dla barda wygląd bowiem jest bardzo ważny. By przyciągnąć publikę złaknioną historii i opowiadań należy odpowiednio się prezentować. Dziewczęca prezencja amora umożliwiła wiele, lecz to nic, jeśli gabarytów nie podkreśla się odpowiednim strojem. Zwiewna szata zapewnia chłopcu uwagę gawiedzi.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Słuchała Arvena z uwagą, kiedy opowiadał jej wszystko. Zastanowiła się chwilkę i spojrzała tym razem na kota, jakby
szukała odpowiedzi w samych jego oczach i postaci.
- Opieka nad tak małym zwierzęciem nie będzie wcale trudna, ale ciekawi mnie ta obietnica... Przed czym ma zamiar
uciekać?
Przyjrzała się bacznie postaci kota. Co on ukrywał? Bo to było wiadome, że ma jakąś tajemnicę, którą nie chce się
z nimi podzielić. Ale uznała, że każdy ma do nich prawo i jeśli zechce, to sam im to wyjawi.
- Tak, zgadzam się z Tobą... Oczywiście, możesz z nami podróżować.
Ostatnimi słowami zwróciła się znów do zwierzaka.
Każda pomoc się przyda, ale czy naprawdę musieli bać się tego, co spotka ich w samych górach?
- Kochanie, chodźmy teraz do tej cukierni po... Emm... to coś słodkiego- uśmiechnęła się do niego- a Ty możesz iść z nami, lub
poczekać na nas troszkę. Nie zajmie nam to dużo czasu- zwróciła się do kota.
W cukierni na pewno jakoś dogadają się ze sprzedawcą w końcu nie ma dużo brązowych słodyczy, prawda?

Wzięła dłoń elfa w swoją i zaczęli schodzić ze schodów na dół karczmy. Tam spotkała karczmarza z którym porozmawiała
jeszcze chwilkę, podziękowała mu serdecznie i kazała pozdrowić Sillie. Po wszystkich uściskach i pozdrowieniach w końcu
wyszli z karczmy na już ruchliwą ulicę miasta.
Awatar użytkownika
Sagerran
Błądzący na granicy światów
Posty: 13
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sagerran »

Miał kilka przyjemnych wspomnień związanych z tym miejscem, a jednak musiał je opuścić. Czyste powietrze na większych wysokościach z pewnością obdarzy go spokojem i sprawi, że na jakiś czas nie będzie musiał martwić przeróżnymi niebezpieczeństwami, które go jeszcze w życiu zapewne czekały. Mógł sobie pozwolić na nacieszenie się widokiem miasta. Miał jednak nadzieję, że zobaczy je jeszcze kiedyś. Postanowił, że popatrzy jeszcze raz w stronę dalekich równin i lasów, których nawet jego kocie oczy nie mogły dostrzec. Wyszedł z karczmy i zaczął przechadzać się ulicami miasta. Oczywiście w swojej kociej formie. Nie wiadomo czemu. ale czuł się w niej mało zauważalny. W końcu dotarł do ruin muru które leżały na obrzeżach miasta. Były to tylko sypiące się resztki niegdyś zapewne całkiem sporych fortyfikacji. Lubił tu przychodzić. To miejsce, jak zapewne każde, inne miało swoją historię. Mury były już prawie czarne, a w niektórych miejscach leżały jakieś stare ubrania. Wspiął się na najwyższą z tych części muru które nie wyglądały jakby miał je zburzyć lekki powiew, a następnie usiadł i patrzył. Zapatrzył się w piękno przyrody ciągnące się przez wiele staj. Zamyślił się... Czasami ciągnęło go do takich rzeczy. Myślał, jakim cudem to wszystko powstało? Gdzie narodził się Prasmok? I co go zrodziło? Jeśli nic go nie zrodziło, to jak mógł zrodzić się z niczego?

Otrząsnął się. Piękne widoki mogą być pięknymi widokami, ale co za dużo to niezdrowo. Powoli zaczął wracać do karczmy. Wydawało mu się, że minęło kilka minut, a tak naprawdę zapewne dochodziło już południe. Gdy był przed karczmą, zastanowił się. Nie mógł tak po prostu wbiegać i wybiegać z karczmy. Ktoś w końcu powziąłby postanowienie, że go załapie. Okrążył karczmę dookoła i dokładnie pamiętając z którego pokoju wyszła para zakochanych wśliznął się przez otwarte okno, które zapewne zapomnieli zamknąć. Ułożył się na łóżku i zasnął. Drzemka nikomu nigdy nie zrobiła niczego złego.
Faber est quisque suae fortunae - każdy jest kowalem własnego losu.

Nie ma rzeczy niemożliwych,są tylko trudne do wykonania.

Hominis est errare, insipientis in errore perseverare - ludzką rzeczą jest błądzić, głupców trwać w błędzie.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Miasto, jego uliczki i domy już tętniły życiem i gwarem wszechobecnych ludzi. Słoneczny blask otulał budynki, które
zaczęły wydawać się o wiele piękniejsze, nasycone ciepłymi kolorami, dodającymi im blasku i ciepła. Również ludzie
zdawali się być pod jego działaniem - uśmiechnięci, pełni radości nowego, nieznanego i pełnego niespodzianek dnia.

Wyszli z małej karczmy i skierowali się od razu ku stajni, gdzie zostawili swojego przyjaciela. Znaleźli stajennego, który
miał zatroszczyć się o Rudego a ten zaprowadził ich do jego boksu. Koń wydawał się być w świetnej formie i nastroju, rżąc
wesoło na powitanie swojego pana i jego towarzyszki. Cornelia podziękowała serdecznie za opiekę nad Rudym i już
razem z koniem skierowali się ku cukierni, która stała dwie uliczki dalej od karczmy.
Był to dość malutki budynek, jednak w tak pastelowych odcieniach, że przyciągał wzrok z daleka, nakazując skupić
się mu jedynie na nim. Znów musieli zostawić Rudego przy pobliskim drzewie i weszli do cukierni. Ich przyjście obwieścił
słodki dźwięk małego dzwoneczka, zawieszonego tuż nad drzwiami. Na wszystkich ścianach sklepiku ustawione były białe półki
pełne najróżniejszych, najbardziej wymyślnych kształtów, kolorów i smaków słodyczy każdego rodzaju,
Do pustej jeszcze przed chwilą lady podbiegł siwy staruszek.
Był dość chudy i przygarbiony, jednak jego entuzjazm i energia zdawały się niwelować jego starczy wiek. Spojrzał na parę,
uśmiechnął się miło i zaprosił ich gestem ręki do lady.
- Witam, witam! A kogoż my tu mamy? Podróżnicy zapewne? Takich miłych buziek nie widuje się tu często. Co byście chcieli, dzieci?
Cornelia spojrzała na Arvena i zaśmiała się. Staruszek wydawał się być bardzo miły, jednak zwracał się do nich jak do dzieci,
a przecież oni byli od niego starsi co najmniej kilkanaście lat.
- Chcielibyśmy kupić... neeemmm... czemkladę. Tak, chyba tak to się nazywało...
Sklepikarz spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem. Miał wiele rodzajów słodyczy, ale o czymś takim nigdy nie słyszał. Jednak
ta dziwna nazwa przypominała mu coś, choć nie wiedział co.
Arven
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 119
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Elf (z pochodzenia: Leśny)
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Arven »

Żal mu było opuszczać gospodę. Krocząc tuż za Cornelią próbował dotrzymać jej wiernego kroku, i choć wydawać by się mogło, że to dość łatwe, jednak mimo tłoku na ulicach i wiecznego tłumu Elf zmuszony został do pilnowania pleców Nimfy. Arvendel raz po raz rozglądał się na boki, nie pokazywał po sobie strachu ani stresu. Oglądał budynki postawione na trwałych, mocnych kamiennych fundamentach. Na dachach gorączkowo lokowało się ptactwo miejskie, w tym także wróble czy gołębie. Ćwierkając - bądź gruchając - rozmawiały między sobą, a Elf, nie zamierzając przysłuchiwać się konwersacji między nim, jedynie pokręcił głową na boki przechodząc wraz z Cornelią i Panem Kotem do wynajmowanej przez oberżę stajni. Na widok wypielęgnowanego Rudego wnet się uśmiechnął. Dawno nie widział swego przyjaciela, który błyszczący i nad wyraz zadowolony machał z wolna bladą kitą, pyskiem kręcił do góry i do dołu.
Bard podszedł do jego boksu, pogładził konia mówiąc:
- Spokojnie, spokojnie, Rudy. Już wychodzimy. Chcesz zjeść coś słodkiego? - spytał z zachętą w głosie, co od razu uspokoiło zwierza. Pysk konia prędko znalazł się dość blisko ziemi, aby móc być pogłaskanym, podrapanym za uchem czy nawet pocałowanym w pyszczek.
Arvendel podziękował za opiekę nad Rudym, odwiązał go z pomieszczenia wśród siana i z bez żadnego oporu wypuścił przyjaciela "na wolność". Złapał tylko za cugle zwisające po prawej stronie pyska aby kontrolować kierunek marszu Rudego. W natłoku mieszkańców Maagoth łatwo przecież straciłby panowanie.


Krótka wędrówka przez miłą osadę zakończyła się - jak na razie - u stóp kwadratowego, podmurowywanego budynku. Szeroki szyld zaznajamiał każdego chętnego o "Słodkiej wiśni", sklepie dla ludzi uzależnionych od cukru. Arvendel spojrzał na wystawę sklepową, również Rudy przykleił oczy do mało czystej szyby. Za półprzezroczystą taflą, na pozłacanym materiale przypominającym suknię, na talerzach porozstawiano pączki, torciki, małe zapiekane bułeczki, drożdżówki. Mówiąc krótko: wszystko, co tylko ludzkość zdołała ostatnio wymyślić. Arvendel pomyślał sobie o powodzie przyjścia tutaj, na dzielnicę rzemieślniczą, więc z widocznym pośpiechem wszedł do środka sklepu wpierw uspokajając (znów) konia. Nie będzie musiał czekać zbyt dużo czasu, aby znów się zobaczyć.

Wsłuchując się w krótką rozmowę młodzieniec jedynie zmrużył powątpiewająco powieki, ścisnął brwi ze sobą jakby zamierzając je ze sobą połączyć. Drapiąc się po podbródku, rzekł:
- Kochanie, to chyba nie było czemklada... Czekaj, czekaj... hm... dżemolada...? Nie, też nie...
Sprzedawca-mistrz w swym fachu, otworzył lekko usta. Nie wiedział co powiedzieć, w przeciwieństwie do Arvena i reszty gromadki.
- Czokoklata... blisko, więc... Czokelada...
- Czekolada, mój panie? - przerwał staruszek.
- Aaaaa tak! Czekolada! Zgadza się!
- Zostały mi wyłącznie tabliczki z przedostatniej dostawy. Jagodowe. Nie mogły się sprzedać po ostatnim incydencie z plackami owocowymi pana Bilbera...
- Incydencie?
- Powiedzmy... - chrząknął - powiedzmy, że całe Maagoth szybko je zwróciło.
Arvendel spróbował ukryć wesoły uśmiech. Nie udało mu się to.
- Ale czekolada jest sprawdzona, prawda? Nie będzie potrzeby zatrzymywania się na całą noc w krzakach?
- Nie, skądże! U mnie tylko sprawdzone towary.
- W takim razie poprosimy dwie tabliczki, trzy kostki na siedem.
- Zaraz wracam.
Staruszek spokojnym krokiem ruszył za zaplecze. Zniknął za parawanem drewnianego okrycia między pomieszczeniami.
- Całkiem fajny musi być żywot cukiernika, hm?
Elf odwrócił twarz w stronę Cornelli patrząc to na jej oczki, to na szyję czy stopy.
Awatar użytkownika
Cornelia
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Nimfa
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Cornelia »

Zachichotała krótko, widząc zdziwioną minę cukiernika. Ta sytuacja wydawała się naprawdę śmieszna, jednak było to
do przewidzenia. Jeśli wychodzi się kupić coś, czego nazwy się nie zna, a tylko jej domyśla takie przygody są nadzwyczaj
częste.
Rozejrzała się po kolorowym sklepiku. Same jego kolory były tak słodkie, że można było wyobrazić sobie natychmiast
jak mogą smakować. Nie mówiąc już o zapachu, który wprost rozlewał się po całej cukierni.
Spojrzała na elfa z uśmiechem.
- Jakbym miała zacząć pracować, to tylko w cukierni, jednak nie wyszłoby to dobrze dla mojej figury...
Zaczęła się śmiać, w tym samym momencie wrócił staruszek z małym pakunkiem dla nich. Owinięte w srebrny papierek
czekolady wyglądały bardzo zachęcająco. Na sam ich widok nimfie zabłysły oczy.
- Jedna tabliczka to... ale dwie to już... - cukiernik zaczął mruczeć sobie pod nosem kalkulując wszystko.
- Emm, dwa rueny za te tabliczki, kochani - powiedział o nich po chwili namysłu i trudnych obliczeń.
Dopiero teraz Cornelia zdała sobie sprawę, że nie ma żadnych pieniędzy przy sobie. Do tej pory poszczęściło jej
się zawsze i nigdy ich nie potrzebowała. Spojrzała na Arvena ze strachem i zmieszaniem.
- Ja nie mam żadnych monet przy sobie - co my zrobimy?
Zablokowany

Wróć do „Maagoth”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości