Smocza PrzełęczŚwiatło w ciemnościach

Przełęcz dzieląca Góry Dasso i Góry Druidów. Po obu jej stronach, znajdują się ogromne, tajemnicze, wykute w sakle posągi smoków, strzegące tej górskiej przełęczy.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Nie zamierzał się z nią kłócić. Sprzeczki między nimi i tak należały do rzadkości, ale nie chciał psuć tej chwili dziecinnym narzucaniem jej zasłyszanej przez siebie plotki. Może to właśnie smoczyca miała rację co do miejsca będącego obecnie ich głównym tematem rozmowy, a może mówili o dwóch zupełnie innych rzeczach. To właśnie dlatego najbardziej odpowiednim rozwiązaniem wydało mu się odpowiedzenie jej milczeniem i jedynie lekkim pokiwaniem głową na znak, że jej słowa do niego trafiły a nie zostały zignorowane. Jego duma jednak nie pozwoliła na całkowite pogodzenie się ze zdaniem ukochanej pradawnej, przez co River wciąż wolał najpierw dokładnie przejrzeć okolicę Kamiennego Ołtarza w Szepczącym Lesie, a dopiero po tym zabrać tam swoją przyszłą żonę i Chibiego. Tym razem wolał zachować wszelkie środki ostrożności, aby bezmyślnie nie narazić swoich jedynych bliskich na niebezpieczeństwo.

        Czując jak Isambre się na nim lekko wierci zrobił jej miejsce obok siebie, rozścielając na płaskiej skale, robiącej im za posłanie, swoje skrzydło, aby czarnołuska miała w miarę ciepłe i miękkie podłoże pod swoim ciałem. River ostrożnie, aby nie zbudzić stworka, zdjął go ze swojej piersi i ułożył obok smoczycy, a następnie sam obrócił się na bok pyskiem do partnerki i okrył ją i malucha drugą błoniastą kończyną. Polizał wybrankę po pysku i wsłuchał się w jej głos oraz spokojny oddech. Nie był na nią zły, że nie dawała mu zasnąć, gdyż zebrało jej się na rozmowy, nawet ją rozumiał. W ostatnim czasie nie mieli chwili by myśleć o wspólnej przyszłości i zwykłych przyziemnych rzeczach, co mogli przede wszystkim zawdzięczać jemu i jego cudownemu talentowi do pakowania się w kłopoty. Westchnął lekko, zażenowany nieco tym faktem. Tak bardzo chciał uchodzić za łuskowaty postrach przestworzy spędzający sen z powiek ciemnego ludu, że nie zauważył, iż wciąż postępuje jedynie jak nabzdyczone pisklę, któremu jeszcze na wpół przetrawiona przez opiekujących się nim rodziców, mięsna papka nie wyschła na pysku. Było to niezwykle godne zachowanie z jego strony... Godne pożałowania i kpiny.

        Choć pogrążony był w świecie swoich myśli, pozostawał świadomością obecny przy ukochanej i docierało do niego wszystko co mówiła. Najbardziej dotknęły go dwa ostatnie słowa jakie wypowiedziała, no może trzy licząc jeszcze "w". Mięśnie Jednookiego napięły się, a on sam bardzo spoważniał, przy czym jego płomienne oko poszarzało, jakby przysłonięte delikatną mgiełką, albo raczej w jego przypadku dymem.
        - Nic nie legnie w gruzach, nie dopuszczę do tego póki w żyłach płynie mi krew, a serce wciąż bije - mruknął, co mogło być bardziej wzięte za ciche warknięcie, biorąc pod uwagę to jak się zasępił, pogrążając od razu we własnych wspomnieniach, które jawiły się niewielką, jasną iskierką w jego ślepiu. Wiedział, że to był jedynie przypadkowy dobór słów przez Isę i nie był na nią o to zły, nie mógłby, ale widocznie pamięć o jego obróconej w perzynę wieży, od której zaczęła się jego tułaczka po świecie w "ludzkiej skórze", wciąż sprawiała mu ból.

        W milczeniu obserwował jak jego najdroższa na świecie Isambre układa się do snu. Sam też się poprawił by móc ją wciąż przykrywać skrzydłem, tak samo jak Chibiego, jednak Jednooki w przeciwieństwie do partnerki nie mógł tak łatwo jak ona zasnąć, zalewany na przemian falami bólu promieniującego od odrastającej łapy i lawiną wspomnień, przez który czuł równy dyskomfort. Cały czas jednak wpatrzony był w jedynego i najlepszego przyjaciela oraz ukochaną, których miarowe oddechy i spokojne bicia serc działały na wulkanicznego jak kołysanka usypiająca go miarowo.

        Zupełnie nic mu się nie śniło, z czego był nawet zadowolony, gdyż były ważniejsze rzeczy niż przejmowanie się snami i zastanawianie nad ich sensem. Nim jeszcze słońce zaczęło wschodzić, River wymknął się z jaskini, aby rozgrzać i rozciągnąć mięśnie, a przede wszystkim wzmocnić te w prawej ręce, których od kilka setek lat nie miał. Po dwóch godzinach cuchnący i lepki od potu wziął kąpiel w płynącej przez przełęcz rzece Dihar, z której to mimo zmęczenia połapał i zjadł kilka ryb. Przez rygorystyczne ćwiczenia jakie sobie narzucił, ledwo stał na drżących wciąż nogach, ale był dopiero początek dnia nie miał czasu na odpoczynek. Następne pół godziny spędzi na odnajdywaniu się w otaczającym go świecie przede wszystkim za pomocą węchu i słuchu, gdyż dzięki niesprawnemu wzrokowi mógł jedynie dostrzec żywe istoty wydzielające ciepło i posiadające aury, albo gorące ślady, które wypalały się na ziemi pod jego łapami. Nie miał jednak prawa narzekać, ponieważ właśnie dzięki temu jak widział zdołał złapać dorodnego jelenia, który wraz ze swoim stadem gasił pragnienie w rzece.

        Przyjemne promienie słońca dopiero zaczęły poważniej zalewać okolice swoim ciepłem kiedy Jednooki postanowił wrócić do rodzinnej groty Isambre. Wniósł truchło rogacza do jaskini i postanowił porozmawiać z przyszłym teściem. Skłonił się przed nim z szacunkiem kiedy udało mu się na niego natknąć.
        - Chciałbym prosić pana o rękę Isambre i porozmawiać nie tylko o ślubie - powiedział bez owijania w bawełnę patrząc w krwawe oczy starca, bez cienia strachu we własnym ślepiu, a jedynie powagą sytuacji.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

Całą noc smoczyca przespała bez problemów w postaci koszmarów i nagonek własnych myśli, które w ostatnim czasie bombardowały jej umysł samymi obawami i zmartwieniami. W końcu mogła od tego wypocząć, wtulając się w najlepszą poduszkę jaką miała - pierś jednookiego kochanka. Ciepło z jego żył przyjemnie grzało jej szyję, bok i zwinięte skrzydła, co samo w sobie dobrze wpływało na komfort snu. Nawet w tym stanie czuła, jak ją głaskał i przyciskał do siebie, chcąc chronić ją przed nieistniejącym zagrożeniem. Isambre pomrukiwała spełniona, nasłuchując bicia serca swojego partnera i starając się dostosować do tego własny oddech. Kiedy jej się to udało, podkuliła ogon i mocniej uczepiła się Rivera, by ten jej nie uciekł.

Nad ranem okazało się jednak, że nie powstrzymało to wulkanicznego gada przez ucieczką z łoża. Nie czując jego łusek, na twarzy smoczycy zagościł smutek, momentalnie rozwiany, kiedy jej chrapy natrafiły na puchatą kulkę. Chibi, równie pogrążony w głębokim, co ona, śnie, wyciągnął łapki i z całej siły przywarł do smoczego pyska, mrucząc jak kot. Najwidoczniej śniło mu się coś miłego i w tym śnie złapał coś, czego nie chciał już nigdy puścić. W rzeczywistości tym czymś była Isambre.

Kiedy słońce zaczęło przygrzewać, dalszego snu odmówił sobie też Conan. Starszy smok zwinnie wyswobodził się z uścisku żony i przywiązując do pasa miecz, wyszedł rozprostować kości przed jaskinią. Na wystającej półce nie znalazł jednak tyle miejsca. Sporą część zajmował River, powracający z polowania, na co wskazywało truchło jelenia. Jaszczur z północy nie komentował niczego, popatrzył tylko na rany Jednookiego i usiadł na ziemi, jak do medytacji.
- Moje słowo jest chyba tutaj najmniej ważne - powiedział po dłuższej chwili, usuwając z wypowiedzi wszelkie emocje. - Isambre zrobi, co będzie chciała, już od dawna nie jestem jej potrzebny. Skoro trafiło na ciebie, muszę z tym żyć, chociaż na błogosławieństwa nie licz. Kiedy zmarła moja matka, obiecałem jej, że będę lepszym rodzicem niż ona. Teraz, widząc Isambre, wiem, że udało mi się to osiągnąć bez problemu. Oficjalnie zatem nie oddam ci córki i na tym poprzestańmy... o czym jeszcze chciałeś rozmawiać? Bo przyjęcie cię na alchemika odpada z marszu. Chyba, że podasz mi solidny powód, dla którego miałbym psuć sobie krew, ucząc cię.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Siedząc przed jaskinią rodziców swojej ukochanej, myślał o przyszłości z partnerką i rozmowie z jej ojcem, jednocześnie otwierał i zaciskał w pięść odrastającą kończynę, rozmasowując ją przy tym drugą ręką, jakby to miało nieco złagodzić towarzyszący tej regeneracji ból. W gruncie rzeczy robił to nieświadomie "wpatrzony" w krajobraz rozpościerający się za surowymi krawędziami gór, oddając się potulnie smaganiom chłodnego wiatru przy jednoczesnym głaskaniu jego łusek przez ciepłe promienie słońca. Niesprawny w pełni wzrok zaowocował wyczuleniem się innych zmysłów, którym rzadko zawierzał w całym swoim życiu. Uśmiechnął się lekko do myśli jaka mu zaświtała w głowie. "Mogąc wszystko normalnie widzieć byłem bardziej ślepy, niż teraz, kiedy muszę zwracać uwagę na najdrobniejsze pierdoły, aby się choćby nie wywalić, a na które wcześniej nawet nie zwracałem uwagi." Nabrał dużo powietrza, a po tym odetchnął pełną piersią pełen życia i motywacji. "Utrata wzroku powinna być błogosławieństwem, nawet jeśli już nie będę mógł sobie poczytać książek," zaśmiał się pod nosem z rozbawieniem, ale szybko się opanował słysząc jak ktoś się zbliża, a dzięki wiatrowi ziejącemu z jaskini w swoją stronę, wyczuł, że to Conan, choć i tak się domyślał, że to on. Nie czekając chwili dłużej, aby nie tracić ani jego, ani swojego czasu zaczął rozmowę.

        - Owszem, jest bardzo uparta kiedy zechce - zgodził się z przyprawiającą o gęsią skórkę i wymuszającą respekt przez swoją potęgę, aurą starca - ale rozumiem ją w tej sytuacji. Długo żyła wśród ludzi i przez to chciałaby mieć własną uroczystość wyjścia za mąż, a ja chcę spełnić to jej marzenie. - Lekko się uśmiechnął do samego siebie, nawet jeśli stał pyskiem do teścia. - Wbrew temu co sądzisz, jesteś dla niej bardzo ważny, podobnie jak pańska żona i nigdy się to nie zmieni. Inaczej nie zależałoby jej na twojej obecności podczas tego święta, a wcześniej na zgodzie, aby mogło się to wszystko odbyć. Wtedy nie byłoby także tej rozmowy, przez którą jedynie tracimy bezsensownie obaj swój czas. - Westchnął zbierając myśli i znów nieświadomie trzymając sprawną ręką przedramię drugiej, którą powoli zaciskał i otwierał.
        - Raz powiedziałeś, że nie będziesz mnie tego uczył i to mi wystarczy, choć wiem, że powodem jest strach przed nienawiścią Isambre do ciebie, gdyby zdarzył się nieszczęśliwy, czytaj śmiertelny dla mnie w skutkach, wypadek podczas tej nauki. Powiem szczerze, nie wiem o czym miałbym z panem rozmawiać. Co najwyżej mógłbym prosić o zmianę swojego nastawienia i wcale nie do mnie, tylko do Chibiego. On niczym nie zawinił, a w życiu i tak już swoje wycierpiał z mojej reki. - Odparł bez ogródek i wrócił na swoje poprzednie miejsce, aby usiąść na krawędzi i w miarę grzać się w słońcu nie wiedząc, że oprócz nieświadomego rozmasowywania bolącej kończyny, gubił także co jakiś czas skamieniałe łuski na swoim ciele, pod którymi skrywana była jaśniejąca skóra w kolorze magmy.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Prosisz mnie o zbyt wiele - warknął Conan, nie ukrywając tego, że zachowanie Rivera powoli działa mu na nerwy. Starszy człowiek przymknął oczy i mocniej zacisnął palce na rękojeści miecza, który aktualnie spoczywał mu na kolanach. - Nie bez powodu taki jestem. Stanowisko na szczycie łańcucha pokarmowego to duma, którą dziedziczymy od niepamiętnych czasów. Nikt nie jest w stanie nam dorównać, nawet wampiry, które uchodzą za największych drapieżników. Do nas brakuje im tysięcy lat ewolucji, z którą my przyszliśmy na świat. Ten twój zwierzak nie jest nawet w połowie. To luźny byt, jakaś słaba odnoga w łańcuchu, która prędzej czy później zginie. Aż dziwi mnie, że jeszcze go nie zjadłeś. Ja nie jestem zwolennikiem symbioz, toleruję je tylko ze względu na Olineę. Bez niej znów siałbym postrach na kontynencie, palił wioski, burzył miasta i pożerał ludzi. Moja żona reprezentuje jednak rzadkie wśród smoków zachowania, mentalnie jest naturianką, kocha zwierzęta, umie docenić piękno przyrody. Isambre jest taka sama, choć dodać tu trzeba dziecinną ciekawość i młody wiek. Co to jest bowiem milenium dla nas, ognistych gadów? Mrugnięcie powieką, ot co. Jednak nie nauczysz starego psa nowych sztuczek, więc nie proś mnie o zmianę nastawienia. Co najwyżej usuwaj mi z drogi tego futrzaka.

Następnie Conan powstał i podszedł do krawędzi klifu, obnażając miecz. Jego srebrne ostrze zabłyszczało w promieniach słońca, a refleksy zatańczyły na wyślizganych przez wiatr kamieniach, kiedy starzec z całej siły wbił klingę w podłoże. Nie zamierzał w jakikolwiek sposób demonstrować Riverowi swojej siły, ani czegoś mu udowadniać, a jedynie oprzeć się na swojej ukochanej broni.
- Czas tracisz jedynie ty - powiedział cicho, patrząc jak słońce powoli zmienia położenie na widnokręgu. - Moja odpowiedź brzmi "Nie". Nie oddam ci jedynego dziecka, cały czas uważam, że Isambre byłaby bezpieczniejsza z kimś innym, ale stało się. Skoro przeznaczenie was związało, ja nie zamierzam się wtrącać. A do ślubu i tak by w końcu doszło, nie wierzę, że córka sobie tego odmówi skoro jej matka zrobiła to samo... - Conan uciął na chwilę i wzniósł pomarszczoną dłoń, na której widniał złoty sygnet z wygrawerowanym smokiem i imieniem ukochanej. W jego głowie chęć zabicia partnera córki mieszała się z silniejszymi emocjami. - Jeśli coś kochasz to tego nie puszczasz, choćby świat walił ci się łeb. Mojej zgody nie masz, ale nie stanę na przeszkodzie w żaden sposób. Nie licz jednak na błogosławieństwo. Po prostu zrób wszystko, by nie musiała płakać.

Po tych słowach starszy smok powrócił do jaskini, zostawiając ostrze na środku skalnej półki. Będąc już tam podszedł do wybudzającej się ze snu Isambre i ucałował jej policzek oraz pogłaskał chrapy. Isambre te drobne gesty przyjęła z uśmiechem, po czym przeciągnęła się szeroko na posłaniu i poszła przywitać się z matką, która też uwolniła się z sennych objęć.

- Nic się nie zmieniłaś - szepnęła szmaragdowa smoczyca, szturchając bokiem, bok córki. - Nadal delikatna i spokojna dziewczyna, która wszystko widzi na różowo.
- Nie wszystko - poprawiła ją Isambre, uśmiechając się zaczepnie, po czym sama ruszyła do wyjścia. - Nauczyłam się odróżniać odcienie. Teraz wszystko jest jasno lub ciemno różowe.
- Mam nadzieję, że naszego łoża nie będziesz tak wcześnie opuszczać - zagaiła do ukochanego, kiedy znalazła się blisko niego i niemal natychmiast przytuliła się do jego skrzydeł, jakby wspólnie przespanej nocy wogóle nie było. Był natomiast dobry humor.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        Doskonale czuł na nowo rosnącą i bijącą od Conana niechęć do młodszego gada i jedyne co mógł zrobić to wysłuchać go i pozostawić bez komentarza. River wiedział, że wymagał zbyt wiele od starca i z góry zakładał, że w żadnej kwestii się nie dogadają. To jak jakby poprosił o to by słońce na zawołanie przestało świecić, albo wyparowała cała woda na świecie. Może i nie oczekiwał aż tak wielkich rzeczy od czarnołuskiego, który po części przypominał mu samego siebie z czasów kiedy jeszcze nie znał Isambre. Gardzącego innymi stworzeniami, okrutnego jaszczura, który po swoim kalectwie zaczął mścić się na wszelkim istnieniu paląc bez mrugnięcia okiem wioski, pożerając dzieci na oczach matek i brutalnie znęcając się nad innymi ludźmi, którzy nie wychodzili żywi kiedy postanowił z jakiegoś uczynić swoją słabą zabaweczkę. Tak było jeszcze do niedawna, aż pojawiła się w jego życiu ukochana kobieta, dzięki której z dnia na dzień stawał się innym, bardziej przyjaznym dla otoczenia smokiem, pragnącym jedynie od życia świętego spokoju ze swoją wybranką u boku i wiernym przyjacielem. Nim jego wieża została zniszczona właśnie takim był pradawnym. Nie wadzącym nikomu, mieszkającym na pustkowiu i pojawiającym się na niebie tylko kiedy musiał coś zjeść, a wtedy jego dieta nie zawierała w sobie ludzkiego mięsa. Całymi dniami spędzał na czytaniu ksiąg i pradawnych zwojów, albo liczeniu swojego bogactwa. Okazyjnie zdarzało się, że musiał zawalczyć z innym jaszczurem w obronie swojego skarbu i terytorium oraz odpierać żądne złota ludzkie ekspedycje. To były cudowne czasy i dzięki Isambre miał właśnie okazję się ustabilizować i wrócić do tego co było bardzo dawno temu, nie musieć wcale się kierować nienawiścią do wszelkiego stworzenia i udowadniać wszystkim na około, że mimo swojego stanu należało okazać mu respekt i szacunek.

        "Największym zagrożeniem dla smoków jest właśnie ta duma i nienawiść do własnej rasy." Nie powiedział jednak tego głośno, wiedząc, że Conan i tak by tego nie uznał oraz dalej twierdził swoje, a wulkaniczny nie chciał sobie psuć dnia niepotrzebnymi kłótniami. Priorytetem było obecnie dla niego by odzyskać pełnię sprawności i postarać się grzecznie zachowywać podczas tych odwiedzin. I tak w ciągu najbliższych kilku dni nie wydawało się, aby zamierzali stąd odlecieć razem z Isą, więc miał jeszcze czas na zadręczanie krwawookiego ponawianiem propozycji o oddaniu przez niego ręki córki wulkanicznemu. Jednooki zamierzał robić to tak długo, aż starzec się w końcu nie zgodzi, albo sprowokowany i wnerwiony nie pozbędzie się "nieodpowiedniego partnera dla swojego jedynego dziecka".

        - Tak, moja prośbą była stosunkowo nieodpowiednia. Przepraszam - rzucił od niechcenia. Słyszał jak teść dobywa miecza i kieruje się w jego stronę, ale w żaden sposób nie zareagował, nawet nie odwrócił łba w stronę prawdopodobnego zagrożenia. Conan nie był w stanie mu nic zrobić, jeśli nie chciał by Isambre go znienawidziła. Wulkaniczny rozumiał, że denerwuje starszego nie tyle swoją obecnością i słabością, co arogancją i pewnością siebie, czego młodszy jaszczur się nie wyzbył, ale mogła to być jedynie kwestia czasu.
        - Jeśli naprawdę ją kochasz zgodzisz się prędzej czy później - mruknął cicho uśmiechając się pod nosem. Był świadom tego, że swoimi słowami mógł na zawsze stracić możliwość zyskania w oczach krwawookiego, ale szczerze mówiąc nawet mu na tym nie zależało, a stwierdził jedynie najprawdziwszą prawdę.

        Słysząc jak Conan odchodzi zwrócił lekko łeb w stronę pozostawionej broni i zamykając oko odetchnął głęboko, rozluźniając mięśnie i oddając się pieszczotliwym smagnięciom wiatru na swoich łuskach. Po niedługiej chwili samotności na krawędzi półki skalnej, poczuł narastającą woń lasu i łagodną aurę swojej partnerki, która zaraz się do niego wtuliła, a on okrył ją skrzydłem jak płaszczem i otarł się czule swoim pyskiem o jej.
        - O ile mnie z niego nie wykopiesz - odpowiedział na zaczepkę z rozbawieniem unoszącym kąciki jego ust. Zastanawiał się przez moment czy powiedzieć jej o rozmowie ze starcem, która zakończyła się niepowodzeniem, jednakże czując bijące od niej dobre samopoczucie, zrezygnował z tego zamiaru. - Jak się czujesz? - spytał z wciąż wyczuwalnym poczuciem winy i skruchą za to, że to przez niego doznała takich obrażeń.

        - Jak Chibi się obudzi polecę z nim do lasu by sobie pobiegał po ulubionym środowisku i się najadł owoców - poinformował ją o swoim planie na dzień dzisiejszy, nie wspominając, że podczas gdy Chibi będzie wariował wśród koron drzew, on będzie mógł popracować trochę nad sobą, by szybciej odzyskać siły. - Twoi rodzice będą mogli mieć cię tylko dla siebie przez moment - lekko się uśmiechnął i uniósł swój łeb ku niebu, aby ogrzać łuski w promieniach słońca.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Wszystko ze mną w porządku - odpowiedziała Isambre, oddając się pieszczocie partnera i mocniej przylegając do jego boku. - Mogę latać, a łuski na plecach ładnie mi odrosły. Nie musisz się już tak zamartwiać, jestem twardsza niż myślisz, mam to po ojcu. Powiedz lepiej jak ty się czujesz? Nie trzeba ci czegoś? Domyślam się, jak ciężko musiało ci być bez oka, ale już jest lepiej, tak? Nie chcę byś się zamartwiał, tylko uśmiechał. Jak wtedy w karczmie, w parku, kiedy Miriam nas malowała. Chcę żeby tamten smok wrócił, bo to w takim się zakochałam i takiemu zdecydowałam się oddać.
Przy ostatnim Isambre zarumieniła się znacząco i wyciągnęła szyję, łącząc pysk w pocałunku ze swoim ukochanym. Przywarła do jego warg uśmiechnięta, bez zamiaru puszczania ich aż do utraty tchu, jednocześnie napierając na niego łapami, by się położył. Nie zamierzała tym razem mu ulegać, a raczej pokazać, że nie tylko on tu dominuje, dlatego przyparła go mocno do półki, by River nie mógł zmienić pozycji i zasypała kolejnymi falami pieszczot, nie zwracając uwagi na to, że ktoś może ich zobaczyć. W tym momencie liczyli się tylko oni i nikt więcej.

W końcu jednak musieli przestać, Isambre, czując jak łapa Jednookiego wędruje od kręgosłupa w stronę jej zadu, uciekła kochankowi na bok, opadając na skalne podłoże i doprowadzając się do należytego porządku. W ostatnim czasie jej libido wzrosło do maksimum, czego nie chciała otwarcie demonstrować Riverowi, w lekkiej obawie, że ten tylko na to liczy, by posiąść ją kilka razy w ciągu jednego dnia. Niestety po tym wybryku wulkaniczny gad pewnie domyślił się wszystkiego, a jego głowa zahuczała od nieprzyzwoitych myśli. Mimo to Isa uśmiechnęła się niewinnie i skubnęła zębami szyję narzeczonego, a następnie jakby nigdy nic wstała i usiadła na krawędzi skalnej półki, wystawiając skrzydła na działanie słońca.

- Tylko wróć przed zachodem słońca - powiedziała dość stanowczo, zerkając ukradkiem na wejście do jaskini rodziców. - Jutro rano chciałabym zacząć od nowa. Własne leże, własna rodzina, mój własny mąż. Nie śpieszmy się ze ślubem, ale też nie odkładajmy go w nieskończoność. Znajdźmy nasz własny kącik na tym świecie - dodała, przenosząc wzrok swoich złotych oczu na Rivera, który słuchał jej, nie śmiąc przerywać. Niesamowite ile szczęścia i miłości jej dawał, że Isambre sama się zastanawiała czy jest jego warta. Przeżyła z nim wiele przyjemnych chwil, jak i tych nieprzyjemnych i sporą masę intymnych, a wciąż zachowywała się jakby dopiero co zapłonęła iskra uczucia.
- Jeśli się spóźnisz polecę bez ciebie - mruknęła zadowolona z samej siebie, po czym przejechała ogonem po pysku narzeczonego i wycofała się do środka, świadoma tego, że River nie może oderwać od niej wzroku.

Zaraz potem z jaskini wyszła Olinea w towarzystwie męża, którzy w ludzkich postaciach podeszli do krawędzi półki i bez słowa rzucili się z niej w dół. Nim jednak którekolwiek z nich pokonało połowę urwiska, nad głową Rivera zawisły dwa smoki. Jeden czarny i przerastający go niemal pięciokrotnie i jeden szmaragdowy, o podobnych co Jednooki wymiarach, lecz łagodniejszych rysach i budowie ciała. Isambre dołączyła do nich krótko potem, przed tym zatrzymując się przy ukochanym, by go jeszcze raz ucałować i uspokoić.
- Gdybyś mnie szukał, będę po drugiej stronie wzgórza - wyjaśniła, prostując skrzydła do lotu.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Jesteś moim skarbem, więc lepiej się przyzwyczaj, że będę się o ciebie martwił. - Uśmiechnął się czule, ale myślami był gdzieś indziej. Wyrwał go z tego stanu dopiero potok pytań Isambre. Jego mięśnie się nieznacznie napięły w czymś w rodzaju dziwnego odruchu obronnego, gdyż dopiero jak zapytała zwrócił uwagę na to, że regenerująca się kończyna wciąż potwornie boli, a świat przed jego oczami wciąż był pogrążony w ciemności, w której majaczyły ledwo widoczne kontury i okazyjnie przejawiała się jakaś wytwarzająca ciepło plama, albo istota nieukrywająca swojej aury. Był zły na siebie, że przez lekkomyślność i dumę tak skończył, ale nie miał możliwości cofnąć czasu i naprawić swoich błędów, mógł jedynie żyć dalej i starać się ich nie popełnić drugi raz.
        - Jest dobrze - odparł krótko, oczywiście, że nie powie jej otwarcie jak się czuje, był smokiem, nie skamlącym szczeniakiem. Zaraz przeniósł na nią swoje spojrzenie i uśmiechając się łagodnie polizał ją po nosie z rozbawieniem promieniejącym na jego pysku. Niestety w płonącym oku pozbawionym źrenicy i białka, przypominającym jedynie zwykły ogień w palenisku, nie było już możliwości dopatrzenia się jakichkolwiek uczuć wyrażanych przez wulkanicznego jaszczura.
        - Nic już nie będzie takie jak dawniej... - mruknął cicho, ale zaraz z uśmiechem jakiego pragnęła przytulił ją mocno do siebie. - Będę się martwił, to jeden z obowiązków głowy rodziny, którą mamy wspólnie stworzyć. Ale postaram się spełnić twoje życzenie - wyszczerzył się podstępnie i już chciał ją porwać w przestworza i zasypać gradem pocałunków, jednakże ona go ubiegła.

        Chwilowe zaskoczenie szybko ustąpiło czułości i szczęściu, że ma u swego boku tak wspaniałą smoczycę, jaką była jego cudowna wybranka. Z dziką przyjemnością odpowiadał na każdy z jej pocałunków, ale nie zamierzał jej tak łatwo się poddać, drażniąc się w ten sposób z nią. Nie mógł jednak w nieskończoność podpierać się na słabej łapie, by drugą móc gładzić ją delikatnie po kolczastym policzku. W końcu Isie udało się dopiąć swego i Jednooki padł na grzbiet z przytłumionym sapnięciem. Nie zamierzał jej nigdzie uciekać, pozwalając nacieszyć się ukochanej tym małym zwycięstwem. Gdy przerwał na moment pocałunek by zaczerpnąć tchu, uniósł prawą dłoń chcąc nią dotknąć partnerki i pogładzić delikatnie po jej ramieniu i zgięciu pięknego skrzydła, ale się powstrzymał i opuścił ją na ziemię jakby dalej nie miał tej kończyny. Z zadziornym grymasem skubnął zębami dolną część pyska kobiety, a po tym znów złączył z jej swoje usta. Pożądanie i czysta pasja zaczęły się powoli rozprzestrzeniać bo jego krwiobiegu niczym trucizna, ale w porę zostało to przerwane.

        - Jesteś okropna - mruknął skamlącym tonem kiedy z niego zeszła, ale nie zatrzymywał jej, nawet jeśli wolałby smakować tę chwilę w nieskończoność. Rozumiał, że oddawanie się tego typu prymitywnym instynktom mogło się skończyć kłopotami, albo co najmniej awanturą ze strony jej rodziców, gdyby ich nakryli, w końcu to na progu ich domu oddawali się bezwstydnie swojej miłości.

        Nie wiedział jaki miała cel w tym wszystkim, może działała pod wpływem zwykłego impulsu, albo nie mogła opanować buzujących hormonów, nie było to dla niego ważne. Dzięki temu bardziej się rozluźnił i rozpromienił, co było bardzo widoczne w jego postaci. Podniósł się i z uśmiechem lekko zmarszczył nos cicho warcząc, był w humorze do drażnienia jej i oddaniu się beztroskiej, dziecięcej zabawie, może w berka na niebie? Zrezygnował z tego i usiadł za nią, objął smoczycę lewą ręką i przycisnął do swojej gorącej piersi pozbawionej niemal całkowicie czarnych, twardych i kamiennych łusek, a brodą oparł się na jej ramieniu znajdując się niemal całkowicie w cieniu rzucanym przez jej skrzydła. Choć prawie nic nie widział, wpatrywał się podobnie jak ona - daleko przed siebie.

        - Jestem pewien, że nie zostawiłabyś mnie samego nawet jeśli miałbym wrócić po tygodniu. - Zdusił szczery śmiech i wtulił się w nią bardziej, upajając się jej cudownym zapachem i spokojną aurą. Nie było wątpliwości, że Isambre wywierała na niego dobry wpływ choć była jak narkotyk, od którego bardzo łatwo i szybko się uzależnił i prędzej oddałby się w zimne objęcia śmierci, niż dobrowolnie skończyłby z tym uzależnieniem. - Wrócimy by twoje marzenie mogło wreszcie zakiełkować. - Pocałował ją w policzek i puścił pozwalając odejść. Jego głowa skierowała się jednak za nią po tym jak przesunęła swoim ogonem po jego pysku, jakby pociągnęła go w ten sposób niewidzialną liną. Uśmiechnął się pod nosem i przeciągnął po czym, siedząc, odchylił się nieznacznie w tył popierając się rękami na ziemi i zanurzył się w świetle słońca.

        Gdy poczuł odbierające przyjemne ciepło cienie na sobie, otworzył oko i skupił swoją uwagę na postaci o szmaragdowej, spokojnej aurze podobnej do tej która miała Isambre, jedynie innego koloru, oraz na aż za dobrze znaną mu już zjawę, przyprawiającą o dreszcze. River wyprostował się i lekko marszcząc nos i napinając mięśnie, czekał na to co miało się zdarzyć z ich strony. Zamiast jakiś przykrości ze strony teściów, pojawiła się przy nim jego czarnołuska partnerka, a jej obecność szybko go uspokoiła.
        - Baw się dobrze - powiedział z lekkim uśmiechem i pocałował ją na do widzenia w nos.

        Kiedy odlecieli dołączył do niego zaspany Chibi, którego lekko pogłaskał i biorąc na grzbiet, zleciał z nim z góry do lasu u jej podnóży niedaleko rzeki. Zwierzak nie wiedział za bardzo co to wszystko ma znaczyć i dlaczego nie ma z nimi smoczycy, ale czując bijący od łuskowatego przyjaciela spokój zrezygnował z założenia, że się pokłócili i rozstali.
        - Dałem jej spędzić czas z rodzicami sam na sam - wyjaśnił małemu, jakby wyczuwał jego zmartwienie. Zwierzak zamyślił się przez moment nie do końca przekonany, ale burczenie w brzuchu nakazało mu uwierzenie jaszczurowi, który zmienił się w człowieka podczas, gdy futrzak zniknął w gęstwinie w poszukiwaniu owoców.

        Mężczyzna zdjął z siebie buty i spodnie (bo tylko to mu zostało po opuszczeniu Turmalii) i wszedł do zimnej wody by się wykąpać. Jego prawa ręka zaczęła syczeć i unosiła się znad niej chmurka pary kiedy tylko ją moczył. Zastanawiał się czy gdyby dotknął nią Isambre, to by ją poparzył. Nie wiedział, ale nie zamierzał próbować, dlatego był gotowy w bliskości z partnerką używać tylko lewej ręki, tak jak było do tej pory. Ta druga mogła być całkiem skuteczną bronią, kiedy tylko wzmocni w niej kształtujące się powoli mięśnie, których nie był do końca pewien tak samo jak kości, co zamierzał sprawdzić jak cały proces dobiegnie końca. Siedząc pod drzewem po skończonej kąpieli przyglądał się swoim dłoniom, ale nie dostrzegał żadnej różnicy, dopiero gdy coś go podkusiło do dotknięcia drugiej kończyny poczuł, że jednak jest inna. Miał wrażenie jakby dotykał swoją łapę będącą w smoczej postaci i niewiele to odbiegało od rzeczywistości, tyle że ręka oczywiście była wielkości drugiej, ale nierówna, twarda, szorstka i ostra powierzchnia gorących łusek mówiła sama za siebie. Usłyszał cichy, pojedynczy skomlący dźwięk i podniósł wzrok na białego duszka, który pachniał lasem i słodkimi poziomkami.

        - W porządku, nic się nie dzieje - uspokoił Chibiego spokojnym tonem, po czym się przeciągnął i wstał, aby następnie zacząć ćwiczyć odrastającą kończynę. A to się podciągał na niej na gałęzi drzewa, a to robił pompki trzymając lewą na plecach, to podnosił z ziemi kamie i ciskał nimi w stronę szumiącej rzeki. Zajadający się owocami zwierzak cały czas obserwował poczynania przyjaciela, a kiedy napełnił żołądek zaczął z radością na pyszczku powtarzać to co on robił.

        - Powiedz mi jedno, nie myślałeś ty czasem, o tym by pójść w swoją stronę szukać szczęścia, może stadka podobnych do ciebie? - zapytał prosto z mostu opiekając na przywołanym przez siebie ogniu złowionej ryby, kiedy i jego dopadł głód. Maluch wydał z siebie zaskoczony dźwięk i spojrzał na mężczyznę z ognistym, nieludzkim okiem. Chciał zawarczeć i ugryźć go za takie pomysły, ale widząc powagę na jego twarzy, nie mógł potraktować tego jak zwykłe żarty. Zamyślił się na moment wpatrując w płomienne macki kontrolowane przez towarzysza. Fakt, nie miał kiedyś lekko z tym osobnikiem, ale nigdy nie myślał o tym by go opuścić i sam nie wiedział jaka jest tego przyczyna. Z tym poszukiwaniem szczęścia wiedział o co chodzi przyjacielowi i w tym momencie był naprawdę rozdarty. Z jednej strony bardzo pragnął wyruszyć w świat usamodzielnić się i może znaleźć istoty tego samego gatunku co on, a może nawet partnerkę jak River, ale z drugiej bardzo kochał oba smoki, które były mu jedyną rodziną jaką miał. Choć był słaby chciał z nimi zostać i ich bronić, ale rozumiał czemu Jednooki zadał to pytanie.

        Przedłużające się milczenie ze strony zwierzaka było aż za bardzo czytelne, na co gad się lekko uśmiechnął i poczochrał futrzaka po głowie.
        - Czasami mam wrażenie, że moi rodzice maczali palce w naszej znajomości. Nie wiem czy tylko matka w trosce o to bym nie czuł się samotny i by ktoś mnie powstrzymywał od robienia głupstw, czy także ojciec, mający nadzieję, że się czegoś nauczę i zrozumiem to i owo. - Powiedział bardziej do siebie niż do futrzaka, a po tym gasząc ogień jedną myślą zajął się jedzeniem ryby. - Nie będę cię zmuszał do zostania, ale nie będę też naciskał abyś odszedł - wymamrotał z pełnymi ustami, a kiedy przełknął zwrócił spojrzenie na białego duszka. - Zrobisz co sam będziesz uważał za słuszne, kiedy będziesz na to gotowy. I... Dziękuję, że cały czas przy mnie byłeś przez tych kilka lat. - Dodał szczerze i z uśmiechem, a Chibi nie mogąc ukryć wzruszenia rzucił się przyjacielowi na szyję i roniąc łzy mocno wtulał się do jego piersi wywołując rozbawiony śmiech u jaszczura spowodowany gwałtownością malucha. - Ha ha...! Hej, przestań, ha ha...! Łaskoczesz! - śmiał się do rozpuku, ale nie starał się oderwać od siebie puchatego ciałka, które sam po chwili do siebie przytulił.

        - Berek! - krzyknął z podstępnym uśmiechem uciekając szybko z uścisku Chibiego, który otrząsając się ze zdumienia poddał się zabawie z przyjacielem, będącym mu ojcem.

        Po kilku godzinach wypełnionej zabawą i ćwiczeniami wrócili na skalną półkę przed wejściem do groty rodziców Isambre. Oboje byli wykończeni, brudni od ziemi i leśnej ściółki, a także pokryci niezliczoną ilością drobniejszych ranek i skaleczeń, jakby bili się z rosomakiem w kłębowisku cierni i akacji, a Chibi dodatkowo miał poparzoną tylną łapkę, czym nie bardzo się przejmował. Byli szczęśliwi, a ich więź silniejsza niż dotychczas, co było widać nie tylko po ich twarzach, ale także po tym, że maluch znów dumnie zajmował miejsce na ramieniu przyjaciela, który od razu po wylądowaniu na kamiennym podłożu przyjął ludzką postać. Nikt mu nie kazał cały czas siedzieć tu w naturalnej formie, czym i tak niczego by nie udowodnił, dlatego postanowił, ze względu na to mniejsze i słabsze od siebie stworzonko, spędzać więcej czasu wyglądając jak człowiek, tak jak było kiedy się poznali, ale bez wykorzystywania i pastwienia się nad futrzakiem.

        - Wróciliśmy - odezwał się po wejściu do jaskini, a jego głos odbił się echem w głębi.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Wiem - mruknęła zalotnie, uśmiechając się do zrezygnowanych westchnień swojego partnera, kiedy uciekała z jego objęć po rozpaleniu w nim pożądania. Przed nimi było jeszcze wiele cielesnych uciech, kłótni oraz wspomnień, nie mogli zatem wykorzystać limitu tych pierwszych, kiedy im się podobało. Utarczki z Riverem należały do ulubionych form wyładowywania stresu u Isambre, więc o ile wulkaniczny gad nie zamierzał jej zostawić, musiał znosić jej humory czy mu się to podoba czy nie. - Ale właśnie taką mnie kochasz - dodała, marszcząc łuskowaty nos i odsuwając się od smoka. - I taką będziesz mnie miał... no może nie teraz, ale później. Musisz być cierpliwy.

Pewność siebie czarnej smoczycy wskoczyła już na najwyższy poziom, gdyż dzięki bezpieczeństwu, jakie dawał jej River, ona nie musiała zamykać się pod maską wstydliwości i skruchy. W obecności ukochanego pozwalała sobie na śmielsze uwagi, czy nawet komentarze jego wyborów, świadoma jego bezgranicznej miłości. Zniknęła także jej niepewność w kontakcie z ojcem, który surowy i nieugięty, zaczął wydawać się jej tylko surowym i potrafiącym się dogadać potworem. Oczywiście Isa nie wyobrażała sobie co by było, gdyby zabrakło Jednookiego, ale na ten moment nie chciała tracić zdobytej pewności siebie. Była szczęśliwa z tego powodu i chciała, by cały świat o tym wiedział.

- Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę - zagroziła, uśmiechając się w kącikach pyska i skierowała kroki z powrotem do groty, by przygotować się do dnia z ukochanymi rodzicami. - Jeśli nie wrócisz polecę bez ciebie, ale nigdzie ci nie ucieknę. Raczej nie dam już rady. Przyczepiłeś się do mnie jak rzep psiego ogona - zachichotała i zniknęła za skałami.
Podczas przygotowań Isambre nie ominęły pogawędki ze szmaragdową smoczycą, która za wszelką cenę chciała poznać bliżej wybranka córki, kierując się tylko jej spostrzeżeniami. Była przy tym dość wścibska, by wymusić na czarnołuskiej opowieść o więzieniu w Efne i spotkaniu byłej kochanki Rivera, wampirzycy. Isambre nie chętnie wróciła do drugiej sprawy, jej myśli zalała obawa, którą zdążyła się już podzielić ze swoim kochankiem. Co będzie jeśli spotkają inne jego kochanki, które okażą się bardziej zaborcze, aby odebrać jej ukochanego.

Isa nie chciała tego roztrząsać, tłumacząc się szlachetną postawą Rivera i jego zapewnieniami o stworzeniu z nią rodziny. Ktoś taki na pewno nie będzie szukać okazji do powrotu w przeszłość, by zniszczyć sobie przyszłość.
- Będziemy niedaleko - powtórzyła, kiedy żegnała się z Jednookim i dołączała do rodziców w przestworzach.
Jeden dzień z kochającymi ją gadami to aż nadto, by Isa już po godzinie zapragnęła wrócić, ale nie wyobrażała sobie innego pożegnania. Przynajmniej chwilowego.

Conan zabrał żonę i córkę do głębokiej doliny pomiędzy Górami Druidów, a Środkowym Królestwem, przedzielonej rzeką i otoczoną malowniczymi lasami. On również chciał spędzić trochę czasu z kobietami, które kochał ponad życie. Zwłaszcza, że jednej z nich nie widział od sześciuset lat. Starszemu smokowi nazbierało się przez ten czas wspomnień z młodości Isy, w przeciwieństwie do matki, która zasypywała ją pytaniami. Niektóre z nich w ogóle nie doczekały się odpowiedzi lub zostały niezręcznie przemilczane, bo wchodziły na zbyt intymną sferę. W atmosferze czuć jednak było pewien luz, gdy Conan wypowiadał się o Riverze, przestał używać gniewnego tonu, który zastąpiła czysta niechęć. Pomysł ze ślubem wciąż tkwił mu w głowie, ale nie mógł za niego zbesztać zakochanej po uszy córki. Nawet jeśli w jego przekonaniu postępuje ona błędnie.

- Zobaczysz, że jeszcze kiedyś się polubią - skomentowała Olinea, kiedy zostały same z Isambre na pagórku, podczas gdy starszy smok polował na coś w lesie. - Twój tata potrzebuje czasu, aby wszystko przemyśleć i sobie poukładać, ale jest już chyba na dobrej drodze, by nie wyrwać Riverowi serca.
- Tym się nie martwię - odpowiedziała Isa, wyciągając się na trawie obok matki. - Boję się, że coś pójdzie źle, że nie będę dobrą żoną i matką, że źle zadbam o niego, o Chibego, o samą siebie...
- Tym się nie przejmuj. Myślisz, że ja wiedziałam, jak być dobrą matką? Też popełniałam błędy i musiałam sobie jakoś z tym radzić, bo na twojego ojca nie można było liczyć. To taki typ, który uważa, że każdy ma swoje miejsce. Nawet mężczyzna i kobieta. Przecież gdybym raz, drugi, trzeci nie skoczyła mu do gardła, to by zapomniał, że ma córkę. Trauma po wojnie długo go trzymała, aż w końcu i on się zmienił. Z czasem zawsze jest łatwiej.
- O wiele łatwiej - wtrącił, wielki jak góra, smok, zachodząc mniejsze osobniki od tyłu i kładąc obok nich niedźwiedzia. - Miło, że o mnie rozmawiacie.

Na wieczór Isa była już w legowisku, wymęczona po dniu z rodzicami po prostu padła na skale i zasnęła, z początku nie słysząc trzepotu skrzydeł ukochanego. Dopiero jego głos zdołał podnieść jej powieki i ruszyć ciałem. Czarnołuska wyczołgała się przed grotę pod ludzką iluzją i rzuciła się ukochanemu na szyję, o mało go nie przewracając.
- A już chciałam lecieć - zaśmiała się, przecierając oczy, by przegnać sen.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Nie należę do cierpliwych, będziesz musiała mnie tego nauczyć - mruknął z przyjemnością i rozmarzeniem, a w zestawieniu z jego rozbawionym uśmieszkiem, mogło być problemem wzięcie jego słów na poważnie, bądź uznanie ich za żart. Samego gada ciekawiło czy jego wybranka podjęłaby się takiego zadania i jakby cała ta nauka miała wyglądać, ponieważ jeśli miałaby polegać na ciągłym szczuciu Jednookiego obietnicami miłych, upojnych chwil pełnych rozkoszy i pobudzaniu w nim żądzy stosunku ze smoczycą, od razu rezygnował z tych lekcji. Takie prowokowanie było dla niego okrutne, bo robiła mu ochotę, a następnie uciekała, ale przede wszystkim dlatego, że nie miał pewności, czy za którymś razem by się po prostu temu nie poddał i nie wziął jej w posiadanie, bez względu na zdanie, bądź przyzwolenie czarnołuskiej.

        - Bardziej bym powiedział, że jak wrzód na zadzie, tyle, że taki mało bolący, ale znalezienie odpowiedniego porównania zostawiam już tobie i nie będę się o to sprzeczał. - Zachichotał wesoło i odprowadził ją "wzrokiem" nim jej aura całkowicie zniknęła w odmętach pieczary.

        - Właśnie widzę. - Zaśmiał się łagodnie i przytulił do siebie jeszcze nie do końca przytomną ukochaną. Jego słowa mogły być nie do końca prawdą, gdyż widział jedynie przed sobą jej słabszą, przygaszoną aurę, ale sam rozespany ton jej głosu zdradził mu, że zmęczona dniem spędzonym z rodzicami, partnerka postanowiła go zdradzić i oddać się w bezwzględne objęcia Morfeusza, z którym nie mógł się zmierzyć, bo nikt nigdy nawet nie widział gościa. Pocałował ją czule w czoło i oplatając jej ręce wokół swojej szyi podniósł ją i trzymał przy sobie tylko lewą ręką, bojąc się, że dotyk prawej mógłby ją poparzyć tak jak przez przypadek Chibiego. Wszedł z nią do groty gdzie posadził ją dopiero na kamieniu, które było ich łożem. Tak samo postąpił zresztą z włochatym przyjacielem siedzącym mu na ramieniu.
        - Zostań z nią. - Polecił łagodnie duszkowi i skierował się wgłąb groty. - O nic się nie martw, wrócę cały i zdrowy - zapewnił z łagodnym uśmiechem na twarzy, kiedy usłyszał za sobą zmartwione skomlenie.

        Chciał dać Isambre czas na zregenerowanie sił i należyty odpoczynek, co zamierzał wykorzystać na rozmowy z jej rodzicami, a dokładniej rzecz ujmując ze swoim teściem. Kiedy znalazł ich oboje skłonił się z szacunkiem na przywitanie i się lekko uśmiechnął, dając do zrozumienia, że nie przychodzi ze złymi zamiarami, czy by sprowokować Conana do awantury.
        - Zapewne państwo wiecie, że Isambre chce opuścić już to miejsce, by poszukać własnego domu. Za waszą zgodą postaram się ją tu jeszcze zatrzymać chociażby na noc, aby odpoczęła w pełni i odzyskała siły. Niestety jeśli mi się to nie uda pragnę się z państwem pożegnać w chociażby neutralnych stosunkach... - mruknął zerkając lekko na szmaragdową aurę niosącą w sobie spokój i woń lasu, podobną do tej posiadanej przez czarnołuską smoczycę, a zarazem inną i równie jedyną w swoim rodzaju. Coś mu podpowiadało, że Olinea go nawet lubi w przeciwieństwie do jedynie tolerującego go Conana, ale wcale to nie przeszkadzało Jednookiemu. Nie oczekiwał zbyt wiele od nich, pragnął przede wszystkim by Isa była szczęśliwa. - Obiecuję, że zadbam o nią lepiej niż o samego siebie i prędzej zginę, niż pozwolę aby jej się coś stało. - Zaapelował uroczystym tonem, po czym skupił wzrok jedynie na czarnym jaszczurze, jakby chciał mu coś powiedzieć ale się powstrzymał zaciskając wulkaniczną, prawą rękę, mimo że był w ludzkiej postaci.

        - Dobrej nocy państwu życzę. - Skłonił im się raz jeszcze i postanowił wrócić do ukochanej zachowując dla siebie informacje o odrastającej kończynie, którą chciała się podzielić z tym, któremu był wdzięczy za odzyskanie ręki, no i oka, wokół którego jakby się bliżej przyjrzeć były widoczne pod skórą zarysy łusek, wyglądające jakby rosły pod nią i właśnie chwiały się przebić na zewnątrz, by jeszcze bardziej zdradzać rasę jednookiego i zwykłego na pierwszy rzut oka mężczyzny, o czym River nie miał pojęcia i sam się o tym nie dowie, ponieważ ujrzenie czyjegokolwiek odbicia czy to w tafli wody, szkle czy lustrze było już dla niego całkowicie nieosiągalne.
Awatar użytkownika
Isambre
Kroczący w Snach
Posty: 211
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smoczyca
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Isambre »

- Już nie śpię - powiedział bardziej przytomnie, wygładzając materiał sukni i kilkakrotnie zmieniając kolor włosów na rude, blond, brąz aż powróciła do ukochanej czerni. Zniknięcie stresu i solidny odpoczynek dobrze wpłynęły też na jej zdolności magiczne, dzięki którym pewne czynności, jak zakupy w mieście, wychodziły jej o wiele sprawniej. Będąc już przekonaną, że wszystko jest w porządku, smoczyca przypadła do piersi Rivera, który ją objął i westchnęła, napawając się jego zapachem. Aura Jedookiego wciąż pachniała siłą i bezpieczeństwem, odzywała się przyjemnym mrowieniem w kręgosłupie i porywała w przestworza, gdzie czarnołuska pragnęła się teraz znaleźć ze swoim kochankiem.
- Jestem gotowa do drogi - dodała, sięgając ręką do sakwy, z której wyjęła onyksową figurkę jelonka, zmodyfikowaną o grubszy podest z żelaznej bryły i przycisnęła ją na chwilę do torsu swojego przyszłego męża. - Pamiętasz? Dałeś mi to kiedy się poznaliśmy. Najdziwniejszy prezent jaki kiedykolwiek dostałam, ale obiecałam, że go zachowam. Poprosiłam ojca żeby dodał podeścik. Chcę żeby stanął w naszym domu, przytwierdzony do skały. Wystarczy, że stopisz żelazo i pozwolisz mu zaschnąć - wyjaśniła, pewnie nie potrzebnie, ale poczuła na to wewnętrzną ochotę z tego szczęścia, jakie daje jej River. Isambre szalała na jego punkcie, niemal tak mocno jak on na jej i pragnęła dzielić się z nim wszystkimi emocjami.

Kiedy River zostawił ją i Chibiego przed grotą, by porozmawiać z Conanem i Olineą, Isambre podniosła białego stworka i zaczęła go głaskać, łaskotać i tulić, przelewając na niego swoją miłość. Maluch, wniebowzięty pieszczotą, odpłacał się tym samym i za nic nie chciał opuścić jej rąk. Już dawno dało się dostrzec, że Chibi przypomina dziecko, co z jednej strony cieszyło i martwiło smoczycę. Obudzony w niej instynkt macierzyński nie dawał o sobie zapomnieć, zwłaszcza teraz, gdy ma ona mężczyznę, z którym chce być. Z drugiej jednak strony nie chciała się tym jeszcze ograniczać, gdyż byli z Riverem jeszcze młodzi. Świat stał przed nimi otworem, więc czemu by po niego nie sięgnąć.

- Wspominała coś - odpowiedziała Olinea, siadając mężowi na kolanach i obejmując jedną ręką jego szyję. - I nie będziemy was zatrzymywać. Możecie odlecieć w każdej chwili i wrócić tutaj kiedy będziecie mieć na to ochotę. Teraz to tak samo twój dom, jak i Isambre. Zawsze ugościmy, prawda? - zapytała, przenosząc wzrok na Conana. Starszy smok siedział nieruchomo niczym posąg, ze wzrokiem utkwionym w ścianie, której górna połowa pokrywała czerń sadzy. Błądził myślami po wspomnieniach, lecz w końcu westchnął i poświęcił wybrankowi córki większą uwagę.
- Sukces w małżeństwie to bycie dla swojej partnerki nie tylko dobrym mężem - powiedział chłodno. - Ale też przyjacielem i wrogiem jednocześnie. Zrozumiesz to z czasem. Choć nadal nie popieram tego związku, to moja córka wydaje się szczęśliwa, dlatego też powstrzymam się od komentarzy. Nie lubię cię i wiedz o tym, ale przyjmij chociaż to. - Conan sięgnął ręką do kieszeni szat i wyciągnął z niej podłużną fiolkę pełną błękitnego wywaru. - To wspomoże regenerację - wyjaśnił, rzucając Riverowi fiolkę. - Czy odzyskasz dawny wzrok i kończynę? Nie wiem, ale tak jak w przypadku łez feniksa, nie może ci bardziej zaszkodzić. Stworzyłem ten eliksir żeby leczyć nim głębokie obrażenia wewnętrzne, gdy pewien czarodziej powiedział, że moje serce długo nie pociągnie. Od tamtej pory minęło już siedemset lat, a ja wciąż oddycham. Pomoże i tobie. Przynajmniej w sprawie oka.

- Lećcie bezpiecznie - zawołała jeszcze na koniec Olinea, kiedy River wracał do Isambre. Ta czekała już na niego gotowa do podróży, z Chibim schowanym w sakwie, gdzie ten ucinał sobie właśnie drzemkę.
- To dokąd mnie zabierasz? - spytała z niewinnym uśmieszkiem.
Awatar użytkownika
River
Zsyłający Sny
Posty: 315
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Smok
Profesje: Wędrowiec , Rozbójnik , Najemnik
Kontakt:

Post autor: River »

        - Czyli nie dasz się przekonać do tego by ruszyć z rana - westchnął ze zmęczeniem, ale zaraz uśmiechnął się rozbawiony i pocałował ukochaną w czoło. Widział, albo raczej czuł, że chciałaby już ruszyć w drogę w poszukiwaniu swojego kąta na ziemi, rozpocząć nowe życie, może jeszcze poodkrywać świat kiedy będą już mieli gdzie wrócić ze zdobytymi pamiątkami i przez to nie chciał się z nią kłócić, ani zmuszać do zostania tu jeszcze przez moment. Szanował jej zapał do podróży, nawet jeśli rozczulał go jej rozespany stan. Otworzył szerzej oko wpatrując się z zaskoczeniem w aurę spokojnie otulającą go przez sobą, której właścicielka przyłożyła mu coś zimnego do nagiej piersi. Nie zabierał tego przedmiotu swojej partnerce choć wyciągnął w jego stronę swoją dłoń i przesuwając palcami po miękkiej skórze dłoni Isambre dotarł do twardego i gładkiego tworzywa. Zastanowił się przez moment starając się zwizualizować w umyśle co to też jest, nim jednak udało mu się zidentyfikować przedmiot, w do jego uszu dotarł kojący dźwięk głosu wybranki, będący dla niego prawdziwą muzyką i zaraz zrozumiał co przyciskała do niego smoczyca.
        - Ranisz mnie - mruknął zmuszając się do ukrycia rozbawienia i zastąpienia go poważnym tonem. - Nie dziwny tylko unikatowy. - Zaśmiał się zaraz i przeniósł się wspomnieniami do tamtego momentu. - Wydał mi się najlepszym prezentem dla kobiety, która może sobie magicznie stworzyć ubranie czy biżuterię. - Wyjaśnił swoje powody z uśmiechem i wysłuchał jej słów. Pokiwał głową kiedy powiedziała, że w nowym domu będzie miał za zadanie przytwierdzić figurkę na stałe do skały ich groty i pocałował ją czule w usta jakby dla potwierdzenia swojej obietnicy. - Tak zrobię księżniczko. - Szepnął jej do ucha raz jeszcze całując, tylko teraz w policzek i ruszył wgłąb jaskini pożegnać się z rodzicami partnerki.

        Choć zwierzak zdrowo dokazywał, uważając na poparzoną kończynę, cały czas miał w pamięci to co powiedział mu River kiedy byli sami. Bardzo chciał znaleźć się w takim stanie jak jego przyjaciel, znaleźć sobie kogoś podobnego do siebie, chociażby z wyglądu i robić wszystko by uszczęśliwić kogoś takiego, tylko go widzieć i walczyć dla jego dobra, odkąd jednak podróżował z Jednookim, nie było mu dane spotkać takiego stworzenia jak on sam, dlatego Chibi wątpił w to by kiedyś znalazł jakiegoś pobratymca. Smuciło go to, ale z drugiej strony bardzo cieszyło, gdyż miał powód by zostać dłużej ze smokami. Bał się jednak, że coraz mniej będzie zauważany przez przyjaciół zbyt zajętych sobą nawzajem, w końcu odkąd pojawiła się Isambre, nie zawsze była poświęcana mu w pełni ich uwaga. Martwił się, że kiedy doczekają się potomstwa, o ile dożyje, jeszcze bardziej przestaną się nim zajmować. Przygnębiony ta myślą przestał wariować i wtulił się mocno w piersi kobiety, jakby chciał się poczuć naprawdę kochany. Po chwili podniósł zmartwione oczka na nią i polizał ją lekko po krawędzi szczęki, kładąc po sobie uszka. Mruknął smutno w takiej tonacji, że wydawało się jakby powiedział "rodzina" we wspólnej mowie. Po tym wskazał na Isambre i w stronę gdzie odszedł wulkaniczny, a na samym końcu z niepewnością dotknął pazurkiem samego siebie jakby to było pytanie, cały czas patrząc na nią.

        Trochę głupio było chłopakowi niepokoić rodziców partnerki z tak błahego powodu, tym bardziej wtedy kiedy dostrzegł szmaragdową duszyczkę siedzącą na przerażającej zjawie, która była Conanem. Powstrzymał się od przeproszenia ich i odejścia w pośpiechu bez wyjaśnienia powodu swojego zjawienia się i przeszkodzenia im... Może nawet w przedłużaniu gatunku... Nie wnikał, nie chciał wnikać! Dla własnego zdrowia psychicznego i by nie nabawić się jakiejś traumy do odbywania stosunku. Bardzo trudne jednak było skupienie się na konkretach i nie myśleniu o Conanie jako starcowi, któremu jeszcze nie brakuje fantazji i pożądania, jakimi mógłby zadowolić swoją małżonkę... "Dość!" Zganił siebie samego mając wielką ochotę złapać się za głowę. To naprawdę zmierzało w złą stronę. "To wszystko przez Isę, to ona mnie rozochociła! Przez nią będę kaleką!" Usprawiedliwiał siebie, odetchnął i wyjaśnił po co do nich przybył, a po tym wysłuchał w skupieniu słów Olineii, skupiając myśli na zbereźnych rzeczach w wykonaniu i z udziałem Isambre. Od razu poprawił mu się humor i przez przypadek wyszczerzył się głupio do starszej pary, ale szybko przywołał się do porządku łapiąc ostrożnie rzuconą fiolkę, którą widział tylko dzięki temu, że dłonie czarnego smoka ją nieco ogrzały.

        Skłonił się nisko im obojgu.
        - Bardzo dziękuję państwu, za wszystko. Jeśli razem z Isambre nie dam rady się tu zjawić w odwiedziny, zapewniam, że postaram się, aby sama się tu zjawiła. - Obiecał trzymając fiolkę w lewej dłoni. Wolał ich ostrzec, że nie zawsze zaszczyci teściów swoją obecnością, co było dla niego i Conana zapewne czystą przyjemnością. - Zadbam o Isę, najlepiej jak będę potrafił, jeśli mi się to nie uda, bezpiecznie przyprowadzę córkę do państwa. - Dodał dla zabezpieczenia swojego życia na przyszłość. Pożegnał się z nimi, raz jeszcze z szacunkiem się kłaniając, a po życzeniu dobrej nocy odwrócił się i wrócił do wybranki swojego serca.

        - Myślałem o sprawdzeniu Lasu Driad. Kiedyś zdarzyło mi się tamtędy przelatywać i dostrzegłem przepiękny wodospad. Warto było by go sprawdzić. Jeśli tam ci się nie spodoba, albo nie będzie żadnej groty za ścianą wody, można polecieć w stronę Szczytów Fellarionu jest tam ogromne jezioro z masą wodospadów. - Odpowiedział ukochanej głaszcząc lekko wystającą głowę białego duszka i przy okazji niepostrzeżenie wrzucając do torby otrzymaną przez Conana fiolkę z miksturą dla siebie. Wolał ją zatrzymać na czarną godzinę, skoro ręka i tak mu się szybko regenerowała, a do nowej percepcji zaczął się przyzwyczajać.
        - Ale przede wszystkim polecę zawsze tam gdzie ty. - Pocałował ją czule, przytulając do siebie i zmienił się w gada po opuszczeniu groty, rozpościerając szeroko skrzydła i wystartował razem z nią. Leciał blisko niej by zareagować szybko gdyby zaczęła spadać, ale uważał by ich skrzydła się z sobą nie poplątały.

Ciąg dalszy: Isambre i River
Zablokowany

Wróć do „Smocza Przełęcz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości