Smocza Przełęcz[Posąg Keeltan'a] Smocze opowieści

Przełęcz dzieląca Góry Dasso i Góry Druidów. Po obu jej stronach, znajdują się ogromne, tajemnicze, wykute w sakle posągi smoków, strzegące tej górskiej przełęczy.
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

[Posąg Keeltan'a] Smocze opowieści

Post autor: Salem »

Smocza Przełęcz zawsze przykuwała uwagę smokopodobnych istot oraz tych, którzy smoki uważali za magiczne, ponadprzeciętne postaci. Wśród licznych gruzów dawnych lat i dziejów, tuż nad rozpadliną wiodącą w głąb skalnego zniszczenia, tkwiła postać gigantyczna, acz nie przedstawiona w prawdziwych wymiarach. Szpony i zęby smoczyska mogły swą ostrością rozbijać spadające krople deszczu. Duże, oddane ze szczegółami oczyska straszyły pomniejszych, bojaźliwych podróżników. Artysta nieznany, lecz uzdolniony, pracował przez swe życie nad dokładnym odwzorowaniem poszczególnych łusek na ciele Keeltan'a. Czerwona farba, przez wieki zniszczona i zmieniona, pozostała na krwiożerczej paszczy. Tułów legendarnego niszczyciela zamków pozostał nietknięty. Skrzydła natomiast częściowo rozpadły się, uległy zniszczeniu. Salem jednak obserwował posąg z wyraźną aprobatą. Patrzył jak nieożywiona struktura smoka w jego wyobraźni zyskuje nagle zupełnie odmiennego znaczenia... wyrazu. Starożytny smok, bestia która swą krwią splugawiła wiele rzek i pól, była dla Salema obiektem niejakich westchnień... wspomnieniem dawnej przeszłości. Choć niewiele z niej pamiętał, mglisty obraz starych rzezi i masakr stanął mu przed twarzą. z niejakim półuśmiechem na pysku.
- To były czasy... - westchnęło ciemno-błękitne smoczysko, uwieszone twardego podłoża przełęczy - Na cześć zła i dobra budowano coś więcej niż pomniki pamięci...
Salem prychnął pod nozdrzami, które swym zimnym wiatrem odgoniły kurz naleciały na dumnych piersiach kamiennego Keeltan'a.
Awatar użytkownika
Sunniva
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 82
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Mai lasu
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Sunniva »

Błąd, postu nie ma.
Ostatnio edytowane przez Sunniva 12 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Kesay
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kesay »

Nic tak nie zachwycało Kesay, jak olbrzymi posąg wznoszący się pośrodku Przełęczy Smoka. Gigantyczna postać wyrzeźbiona przez dawno zapomnianego artystę, nadgryziona zębem czasu i pogody. Ten prastary smok przypominał Półelfce, że najpiękniejsze czasy Alaranii minęły bezpowrotnie. Kiedy tą krainą rządziły smoki i elfy...
Dziewczyna przemierzała Przełęcz pogrążona w tych rozmyślaniach, kiedy nagle w niedużej odległości od posągu dostrzegła dumną sylwetkę oświetloną przez zachodzące słońce. Prawdziwy Smok... Zachwycona Kesay wbrew wszelkiemu rozsądkowi postanowiła podejść bliżej. Zawsze miała słabość do tych pięknych, aczkolwiek strasznych stworzeń. Ciemnobłękitny smok dumał najwyraźniej nad postacią Keeltan'a. Półelfka zauważyła, że wcale nie zwraca uwagi na jej obecność. Usiadła pod jakimś głazem i czekała na nie wiadomo co...
"Tutaj czas się zatrzymał. Minęło sto dni i sto nocy, a tutaj wszystko trwało takie samo.
A może minęło dopiero pięć minut...?
W świecie, który się skończył, czas płynie inaczej."

Insigami
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Salem »

Keeltan stał nieruchomo. Codziennie. Wiecznie. Sylwetka dojrzałego, legendarnego smoka - jednego z pierwszych w Alaranii - tkwiła wyżłobiona w skale. Przypominała dla Salema lustro. Patrzył się uważnie na każdy, nawet najmniejszy szczegół sztucznej postaci. Zachwycał się jej dumą i męskością, pięknem prawdziwego zła i zniszczenia. Chciał brać z niej przykład. Choćby mentalny.
Statua jednak milczała. Prawzorzec bycia smokiem trwał cały czas w biernej postawie. Nie odzywał się. Nie ruszał. Zaklęty w historię kamień mimo swego nieżycia, przemawiał do umysłu Salema. Pradawny spojrzał nieco na prawy bok posągu. Gdzieś w krzewach obrastających przełęcz, niedaleko małego kamieniołomu ukrytego wśród traw i drzew, usłyszał zakołysanie się roślin, tupnięcia. Szmer stóp. Ktoś się tam poruszał. Napędzany siłą grzesznej ciekawości, Salem pognał szybko w miejsce skąd doszedł dziwny szmer. Spoglądał na korony drzew, studiował skały tkwiące w małej dolince między poszczególnymi statuami przełęczy. Poważny wzrok smoka badał teren, aż w końcu dojrzał cień osoby stojącej pod jednym z minerałów. Była to kobieta, zwyczajna śmiertelniczka. Co ona tutaj robiła? I czemu tak blisko? Salem przyjął postawę niezbyt obronną, bardziej.. towarzyską. Nachylił bowiem pysk i chłodnym oddechem zlinczował postać kobiety. Wąchał ją.
- Co tutaj robisz? - spytał krótko. Nie oczekiwał próśb o wybaczenie ani o litość. I tak i tak darowałby życie nieszczęśliwej damie. Jadł znacznie wcześniej. Surowy, gigantyczny rekin jadeitowy smakuje lepiej niż kruche, nikłe ciało człowieka.
Awatar użytkownika
Kesay
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kesay »

Smok poruszył się, jakby nagle obudzony ze snu. Zauważył mnie, pomyślała Kesay z przestrachem. Obserwowanie tak pięknej istoty to zupełnie coś innego niż spotkanie się z nią twarzą w twarz. To znaczy twarzą w pysk. Nawet o tym nie wiedząc, Półelfka zaczęła się cofać. Teraz naprawdę zaczęła się bać. Ale on wcale nie wyglądał, jakby chciał ją zjeść. Chyba był bardziej zaciekawiony, niż nastawiony na pożeranie. Potem wydał z siebie coś w rodzaju pytania, nawet całkiem zrozumiałą dla Kesay mową. Co tutaj robię? Dziewczyna nie wiedziała, co odpowiedzieć. Przecież sama nie miała pojęcia. Po prostu wiedziona podziwem dla dumnej istoty zapragnęła jej się przyjrzeć. Nie pomyślała, o tym, co się stanie później, co Smok może jej zrobić. A teraz tkwiła przed nim bez możliwości ucieczki, ze świadomością, że on może ją w każdej chwili rozszarpać na strzępy i nawet nikt by się o tym nie dowiedział. Te nędzne strzałki, które nosiła w kołczanie na nic by się nie zdały.
- Ja... myślałam, że... tylko nie rób mi krzywdy... proszę - powiedziała i cofnęła się jeszcze dalej.
"Tutaj czas się zatrzymał. Minęło sto dni i sto nocy, a tutaj wszystko trwało takie samo.
A może minęło dopiero pięć minut...?
W świecie, który się skończył, czas płynie inaczej."

Insigami
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Salem »

Gigantyczna przednia łapa smoka bez przeszkód objęła skałę, pod którą siedziała kobieta, niedoszła ofiara. Kamień odsunął się ze zgrzytem. Pchnięty przez Salema obalił się, prezentując teraz dokładniej szczegóły fizjonomii nieznajomej - jej wygląd fizyczny, ubranie. Ekwipunek. Salem szukał śladów broni, może futra wilka. Chciał wiedzieć co kobieta tutaj robi i czemu akurat siedziała tutaj, a nie gdzie indziej. Czyżby kierowana legendami o Smoczej Przełęczy przyszła tutaj, wyczekując cudu ujrzenia prawdziwego Pradawnego? Drapieżnik przysunął bliżej pysk na tyle, by raptem kolejnym wydechem poruszyć włosami Kesay spiętymi cienką opaską. Chłodny oddech wyrzucany z płuc mógł być przyjemny w ciepły dzień... lecz jego podwaliny mogły sugerować właśnie coś odwrotnego - nieprzeniknioną siłę smoka oraz jego płuca, które jednym wydechem mogły trawić osady w ogniach i płomieniach.
Niebezpieczny dech ustąpił kolejnemu spojrzeniu, zwyczajnie sugestywnemu. Smok puścił przetoczony w tył kamień. Dla niego była to mała kulka, ot elipsowaty kurz o wadze piórkowej. Kobieta natomiast, zapewne skrzywdzona przez kogoś panna, skoro szlaja się samotnie po tak niebezpiecznych terenach, zapewne mogłaby się dalej bać, gdyby nie spokojny, niski ton głosu Salema. Smok nadął poliki, pysk zniekształcił nieco na przedzie. Wyglądało to, jakby się uśmiechał. Całkiem z resztą... miło.
- Myślałaś. Dobrze, że chociaż i to... - prychnął na nią trzeci raz, tym razem zwalając z nóg. Niechcący. - Oj daj spokój, przecież cię nie zjem. Jesteś dla mnie zbyt malutka. Mógłbym tobą dłubać między zębami... - skomplementował urodę Kesay, podchodząc jeszcze bliżej. Sytuacja zagęszczała się.
- Jestem Salem. Smok, który cię nie zje.
Awatar użytkownika
Kesay
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kesay »

Nie zje mnie? Kesay miała wcześniej do czynienia ze smokami i jeszcze żaden nie był taki przyjazny jak ten. Powoli strach ją opuszczał.
- Jestem Kesay. Zobaczyłam Ciebie z daleka i nie mogłam się powstrzymać. Wiesz, ja bardzo lubię smoki, szkoda tylko, że one nie są bardziej towarzyskie. To znaczy... nie chciałam Cię obrazić - wciąż nie mogła powstrzymać lekkiego drżenia w głosie. - Ale na pewno nie zrobisz mi krzywdy?
"Tutaj czas się zatrzymał. Minęło sto dni i sto nocy, a tutaj wszystko trwało takie samo.
A może minęło dopiero pięć minut...?
W świecie, który się skończył, czas płynie inaczej."

Insigami
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Salem »

Strasznie dużo mówiła o smokach. Tempo głosu jak i jego ton poświadczył o prawdziwości słów kobiety. Niejaka Kesay. Była piękna, owszem. Zwłaszcza, gdy chłodny wiatr z nozdrzy zdmuchnął kaptur zasłaniający część twarzy. Salem nie znał się za bardzo na urodzie kobiet. Samic smoków tym bardziej. Każdą osobę uważał bowiem za piękną. Dopóki ktoś nie jadł innych, nie miał łap ani szponów gotowych zaginać najtwardsze pancerze, tak był i piękny nadal. Kesay natomiast, zgodnie z malarskim talentem i zmysłem Salema, posiadała figurę godną uwiecznienia. Muza pędzla obudziła się w pokrytym łuskami sercu smoka. Bestia zmrużyła nieco przesadnie oczy, napięła znowu pysk w akcie kolejnego niewychodzącego dobrze uśmiechu.
- Więc mam przyjąć, że siedziałaś sobie tutaj, albo szłaś zwyczajnie dróżką, by nagle spostrzec mnie i tak po prostu... zapatrzeć się?
Salem nie w pełni rozumiał logiki kobiety.
- Rozumiem... - skłamał - Cóż, gdybym miał cię zjeść, to raczej nie czekałbym na twoją odpowiedź. Nie miej mi tego za złe, po prostu wolałem się upewnić, co tu właściwie robisz. Jak się okazało... nic w sumie ważnego. Pozowałem.
Bo życie było sztuką, a Salem częścią ramki.
- Wiem... doprawdy, wielu z moich współbraci potrafi być okrutnymi, bestialskimi monstrami... Dlatego ja taki nie jestem. To pewnie przez moją pokraczną, wypełnioną ludźmi historię. Wychowywałem się głównie pod opieką Czarodzieja. To on mnie nauczył waszej ludzkiej, jakże trudnej mowy.
Dumny z tego przywileju, zatrzepotał dwa razy skrzydłami. Zatrzepotał to w sumie złe słowo. Bardziej trafnym określeniem jest "uderzył w nicość".
Awatar użytkownika
Kesay
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kesay »

- Hmm... chyba nie bardzo wiedziałam co robię... ale to wspaniałe zobaczyć tak blisko smoka, który nie chcę cię zjeść. - próbowała wytłumaczyć mu Kesay, chodź widziała, że on jej za bardzo nie rozumie. - Ale jak to możliwe, że wychowywał Cię człowiek? -nie mogła uwierzyć w coś tak niesłychanego. Zastanawiając się nad tą kwestią, zauważyła, że Salem dziwnie się jej przygląda. Gdyby miała przed sobą jakiegoś innego smoka, pomyślałaby, że rozważa, czy jest smaczna, czy nie. Ale ten smok był inny... Chwilę potem dał wspaniały pokaz reprezentując swoje skrzydła. Były ogromne. Kesay na początku pomyślała, że smok chce odlecieć. Jednak został przy niej. Dziewczyna nieśmiało się uśmiechnęła.
- Nie żałuję, że zdecydowałam się tutaj podejść...
"Tutaj czas się zatrzymał. Minęło sto dni i sto nocy, a tutaj wszystko trwało takie samo.
A może minęło dopiero pięć minut...?
W świecie, który się skończył, czas płynie inaczej."

Insigami
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Salem »

- Podejść? Raczej ja do ciebie, nie odwrotnie... Zapewne nie miałabyś odwagi zaczepić mnie, szarpnąć za jedną z łusek i poprosić o autograf... - smok prychnął, odpędzając spod łap ogrom zalegającego wiekami kurzu. Buty Kesay natomiast stały się nagle czyste i "wyprane" powietrzem. Salem nadal spoglądał bacznie w stronę kobiety, wycentrował wzrok na jej sylwetce i powiewających na zachód włosach. Przypominała łowczynię bądź jedną z tych osadniczek, które żyją nauką przetrwania i jedynie dzicz potrafi jej dać właściwy charakter życia.
- Hm... hm... cóż. Jak wspomniałem, wychowywał mnie Czarodziej. W sumie to nie od początku, pamiętam jeszcze...cudem... jakoś wyraźnie... że do pewnego momentu swojego życia byłem sam. Większość czasu spędzałem na przypadkowych zniszczeniach, destrukcji i przynoszenia ludziom nieszczęść. Byłem wtedy taki młody i głupiutki... Aż nagle zjawił się pewien mag, Czarodziej. Gorwin. Tak kazał się nazywać. Naszedł mnie w czasie głębokiego snu. Mówił do mnie mową moich praojców, a ja sam nie wiedząc w sumie czemu, pozwoliłem mu się... hm... ugłaskać. Jak szczeniaka. Teraz trochę mnie to boli i frustruje... ale przynajmniej cię nie zjadłem, więc jest jakiś plus.
Odsunął się parę gigantycznych kroków w tył, by czasem oddech wyrzucany wraz z słowami nagle nie porwał Kesay do tyłu, hen daleko.
- No, skoro tu już się znalazłem.. i wpadłem na ciebie, dziwaczny człowieczku, to może zrobić coś, aby się chwalić samcom? Nie wiem... może pogłaszcz mnie, spróbuj dotknąć jednego z kłów albo pazurów... - zaproponował, mrucząc głęboko w środku siebie. Pomruk przypominał dźwięk nadchodzącej burzy... nawałnicy. Zniszczenia.
Awatar użytkownika
Kesay
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kesay »

Kesay zdziwiła się bardzo propozycją Salema. Smok chce, aby go pogłaskać? Z drugiej strony korciło ją, żeby go dotknąć, poczuć na dłoni dotyk szorstkich łusek. Zbliżyła się ostrożnie do Smoka... i wyciągnęła rękę do jednej z jego ogromnych łap. To było niesamowite. Jakby dotykać kamienia, ale ciepłego, pełnego życia. To zdarzenie będzie pamiętać już zawsze. Takich rzeczy się nie zapomina.
- Jesteś wspaniały... - szepnęła. Nawet nie była pewna, czy Smok ją usłyszał.
Dziewczyna popatrzyła w górę i... oniemiała. Dopiero, gdy znalazła się tak blisko, mogła dostrzec ogrom jego ciała. Z łatwością mógłby zakryć duże budynki, nawet te największe. A siła, która się w nim kryła, musiała być olbrzymia, niezmierzona. Taka w sam raz do kruszenia skał. Zresztą sam Smok pokazał chwilę wcześniej, na co go stać, pozbywając się tamtego głazu, jakby to było piórko...
"Tutaj czas się zatrzymał. Minęło sto dni i sto nocy, a tutaj wszystko trwało takie samo.
A może minęło dopiero pięć minut...?
W świecie, który się skończył, czas płynie inaczej."

Insigami
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Salem »

Teraz On przypominał posąg Keeltan'a. Dumny, wyprostowany, łasy na pochwalne słowa i ballady o przelanej krwi. Czekał, patrząc się spokojnymi głębiami oczu na malutką, dwunożną istotkę która głaskała go po pazurach. Sprawdzała wnikliwie łuski. Salem na początku nie myślał o tym jak o dobrym pomyśle. W końcu Kesay mogła być jedynie przynętą łowców smoków. Wystarczyło teraz, by z tyłu nadeszła horda rządnych chwały myśliwych... i zapewne Salem musiałby zabić wszystkich. A tego akurat nie chciał.
Żył pokojowo i tak chciał również swój żywot zakończyć. Ruch w stronę drobnej śmiertelnej egzystencji było dla Salema nie tylko wyzwaniem, ale i niepewną przyjemnością.
W końcu ile razy w historii Alaranii zwykły człowiek miał możliwość swobodnego dotykania czegoś, co było świadectwem wieków oraz ich obserwatorem? Powoli zaczynał rozumieć czemu Kesay tak bardzo zależy. Jej dziwnie podniecony szept, ruchy dłoni ukierunkowane na dalsze badanie ciała pokrytego łuskami.
Salem nie zamierzał jej w jakikolwiek sposób zabraniać ani przeszkadzać. Ba, było to nawet miłe. Każdy smok jest łasy na pochwały i komplementy. Puszczane słówka z ust Kesay świadczyły tylko i wyłącznie o spodobaniu się.
- Jestem zwykłym smokiem, to nic nadzwyczajnego... - przyznał co prawda zawstydzony, lecz nadal tak samo pewny siebie i swej wspaniałości - Każdy inny, którego byś nie dotykała, sprawdzała... każdy z nas jest taki sam. Rzadko kiedy różnimy się od siebie kośćmi, łuskami, pazurami... Głównie to różnice wynikające z przynależności gatunkowej dają nam, smokom, odmienne cechy... Cieszę się zatem, że masz przyjemność poznać jedną z nich.
Awatar użytkownika
Kesay
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kesay »

- Ale na pewno każdy z was różni się charakterem... A Ty pośród smoków jesteś chwalebnym wyjątkiem. Inny nigdy nie dałby mi się dotknąć. Ale uwierz mi, to było wspaniałe... Nigdy przedtem nie przeżyłam niczego takiego.
Kesay odsunęła się od Salema ze szczęściem i podekscytowaniem wymalowanym na twarzy. Obserwując to dumne stworzenie, myślała o jego powadze i ogromie. Coś niesamowitego...
- Kiedyś spotkałam jednego człowieka, który powiedział, że jest smokiem, tylko w ludzkiej postaci. Chyba nie bardzo mu uwierzyłam... To możliwe? - spytała nieśmiało. Zaraz po wypowiedzeniu tych słów, pożałowała tego, bo dlaczego ten żyjący tysiące lat smok, miałby odpowiadać na takiego wścibskie pytania zadawane przez jakąś mało ważną istotkę?
"Tutaj czas się zatrzymał. Minęło sto dni i sto nocy, a tutaj wszystko trwało takie samo.
A może minęło dopiero pięć minut...?
W świecie, który się skończył, czas płynie inaczej."

Insigami
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Salem »

- Chyba za bardzo mnie komplementujesz... Nie przeszkadzaj sobie.
Zgodnie z naturalną siłą rzeczy i krwią, smok jak smok zawsze był łasy na pochwały i ciepłe słowa. Nie ma w tym jednak żadnego samouwielbienia ani przesadnej dumy, wręcz pychy. Salem nigdy nie uważał się za istotę lepszą od innych, i choć swoimi rozmiarami przewyższał często pałace i rezydencje, wolał sądzić samego siebie za osobę poczciwą, pokorną i w miarę przyjacielską. Nie tak, jak to było dawniej, gdy jeszcze latał po przestworzach niebios jako mały, groźny smok.
- Masz jednak rację. Charaktery różnią nas drastycznie. Stąd chociażby pomnik na cześć starodawnego, legendarnego przodka Keeltan'a. Jest symbolem nie tylko brawury i odwagi, ale i uporu w dążeniu do celu. Inną sprawą jest już fakt, że to co robił, według prawideł historii było złem wcielonym zasługującym na potępienie. Sam nie wiem, jak patrzeć na tego smoka... Z jednej strony stanowi wzór siły i potęgi mojej rasy, ale z drugiej... jest także świadectwem i dowodem, że niekontrolowany smok może zrobić więcej niż niejedna krwawa wojna rozpościerająca się po całym terenie Alaranii...
Salem zamknął na moment groźnie łypiące oczy. Tuż po ponownym ich otwarciu wzrok przybrał postać maślanego, pełnego radości wyrazu. Potulny smok, choć nie lubił rozmawiać z nieznajomymi osobami, tym bardziej gdy te obserwowały je od dłuższego czasu. Mógł jednak wybaczyć Kesay jej ciekawość. Nieśmiała kobieta chyba faktycznie zabiegała o uwagę smoka i zależało jej zapewne na większej wiedzy. Rozumiał te potrzeby.
- Tak, to jest możliwe. - odpowiedział krótko, po czym kontynuował - Musisz jednak wiedzieć, że czasem ludzka forma nie wystarcza. Zależnie od magii i zdolności, my, smoki, możemy zamieniać się w inne rasy humanoidalnych istot. Ja na przykład mogę przybrać postać Elfa. Pomaga mi to w kontaktach z miastami i większymi grupami ludzi.
Awatar użytkownika
Kesay
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 72
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Półelf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kesay »

Kesay słuchała Salema w skupieniu, rozważając wszystkie fakty... coś jej zaczęło świtać. Plan nikły, nieubrany jeszcze w słowa i niewyraźny. Właściwie sama nie wiedziała, po co to robi. Przecież mogłaby już zostawić tego dumnego Smoka w spokoju. Odejść i nie przeszkadzać. Ale po prostu nie mogła. Spotkać się z takim stworzeniem i nie skorzystać z okazji... to prawie grzech. Wiedziona niezaspokojoną, wścibską wręcz ciekawością i dziwnymi myślami, które zaczęły przybierać w jej umyśle wyraźne kształty... musiała mu się o coś zapytać. Po prostu musiała. Nic na to nie mogła poradzić, ten Smok ją pociągał, albo, żeby lepiej to wyrazić, wręcz przyciągał do siebie swoją dumą i postawą.
- A... jak taka przemiana przebiega? Boli Cię to? - jakoś trzeba zacząć, pomyślała - Mógłbyś na przykład, tak teoretycznie, zmienić się w Elfa tu i teraz?
"Tutaj czas się zatrzymał. Minęło sto dni i sto nocy, a tutaj wszystko trwało takie samo.
A może minęło dopiero pięć minut...?
W świecie, który się skończył, czas płynie inaczej."

Insigami
Salem
Błądzący na granicy światów
Posty: 12
Rejestracja: 12 lat temu
Rasa: Smok
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Salem »

- Zaskakują mnie twoja pytania, płocha istoto. - odparł spokojnie smok, przybliżając się powolnymi, ciężkimi krokami łap w jej stronę. - Nigdy nie odpowiadałem na takie ciekawostki, nawet nie myślałem, by komukolwiek dać się gładzić czy dotykać... Ale chyba jestem za stary na ucieczki, skoro ci się tak pozwalam...
Smok westchnął, co brzmiało jak prychnięcie. Potężny tuman kurzu leżącego na ziemi nagle wzbił się do góry. Zanieczyszczone powietrze trafiło na pazury Salem'a i dolną odzież Kesay. Stworzenie przypatrywało się podejrzliwie kobiecie, nadal miał pewne wątpliwości czy aby cała ta sytuacja nie jest przypadkiem pewnego rodzaju pułapką. Nie wyczuwał jednak niczyjej obecności w pobliżu. Węch nigdy go nie zawodził, a nawet jeśli faktycznie zaraz wyskoczy tutaj grupa łowców, szybko się z nimi rozprawi. Wpierw oczywiście zaczynając od samej przynęty-kobiety.
- Nie. Przemiany na ogół nie bolą. Mówię "na ogół", bo na początku, gdy każdy z nas, smoków, zaznajamia się z przemianami, wtedy jest ciężko znieść nagłą zmianę ciężaru ciała, ilości kończyn, a o samej żuchwie czy torsie nie wspominając. Nie ma się mocarnych skrzydeł ani łusek, są tylko byle nóżki i delikatna, podobna do puchu skóra, która na nic się przydaje... Nie chcę, byś się uraziła tym co mówię, Kesay, ale wy, ludzie, jesteście stworzeni z marnego materiału.
Opuścił nieco łeb w dół, aby spojrzeć rozmówczyni głęboko w oczy. Smocze ślepia mogły straszyć, jak i pocieszać. Ich głębia zaskakiwała swą dwuznacznością. Jakby tego było mało Salem zaczął się w końcu przemieniać. Bez słowa komentarza ani uwagi rozpoczął krótką, szybką transformację w Elfa. Sylwetka smoka lśniła w ciepłym świetle, promienie ochraniały jego ciało do momentu, w którym postać nie zmniejszyła się, praktycznie dorównując swym rozmiarom samej Kesay. Przed nią teraz stał mężczyzna o zielonych włosach, pięknym fizycznym ciele okrytym mięśniami i uwydatnionym torsie. Niecodzienne, bo zielone włosy sięgały do pasa Salem'a. On natomiast, przystrojony w nagość swego dzikiego charakteru, wcale nie ukrywał, że mu nie wstyd tak się pokazywać i prężyć co nieco w dorodności gestów i zachowań.
- Proszę. Taki oto jestem. Spiczaste uszy, ludzka powłoka... Człowiek, Elf..
Zablokowany

Wróć do „Smocza Przełęcz”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości