Zatopione Miasto[podziemne ruiny] po drugiej stronie

Miasto zatopione pod pisakami pustyni. Niegdyś tętniące życiem, dziś opustoszone i zaniedbane. Nad murami tego miejsca zapanowała cisza i tylko nocami gdzieś miedzy domami można usłyszeć cichy szept wiatru.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

- Jestem pewna, że zapiski będą zaszyfrowane. Mam tylko nadzieję, że to będzie ten sam dialekt, jaki już wcześniej udało mi się rozczytać. Jednak były to późniejsze zapiski na temat Królestwa, więc obawiam się, że będę musiała odszyfrowywać teksty. Trochę to zwykle zajmuje - powiedziała z nutką rezygnacji w głosie. Echo jej słów potoczyło się po ścinach korytarza.

Po tajemniczym huku Rakhszasę zdziwiła postawa Jona. Łowca Dusz pomyślał o niej w obliczu niebezpieczeństwa i zaoferował się, by ją chronić. A raczej, żeby ona była na tyłach, co i tak przekładało się na zapewnienie jej większego bezpieczeństwa, gdyż to ona miała większe szanse na ucieczkę w razie czego. Pomyślała więc, że stała się asem w rękawie Jona. Przecież pojawił się tu znikąd z zamiarem odszukania zwojów, które nie miały dla niego żadnego znaczenia. Teraz, kiedy odkrył ich potencjalną wartość, zapewne będzie chciał na własną rękę zabawić się w poszukiwacza skarbów. Razem z nią, bo w końcu czarodziejka wie najwięcej. A przynajmniej udaje, że wie bardzo dużo. W rzeczywistości, zna tylko zarys historyczny, w dodatku wydedukowany z legend i baśniowych podań. Ale na tyle wiarygodny, że można tym tropem iść dalej. Tyle że... Jon to piekielny. Pewnie zdążył wyczytać z aury Rakh to, że nie jest bezbronną kobietą. Jednak w tych korytarzach, gdzie magia istnienia jest wytłumiona, traciła sporo szans na wygraną, gdyby miało dojść do jakiejś walki między nimi. Na szczęście była w stanie blokować dostęp do swoich myśli i Łowca nie był w stanie czytać jej w myślach. To spora przewaga.
Ale trzeba mieć się na baczności cały czas. Na wypadek, gdyby Jon próbował jakichś sztuczek. Z piekielnymi to nigdy nic nie wiadomo.
- Idziemy w kierunku hałasu. Jeśli okaże się, że ktoś już przed nami myszkuje w starożytnej bibliotece, to sobie z nimi porozmawiamy - syknęła. Ależ ta kobieta była zdeterminowana. Po jej głosie chyba można byłoby wywnioskować, że gotowa była zabić dla posiadania tych zwojów.
Wtedy pewna myśl przyszła jej do głowy. Jednak odrzuciła ją szybko, starając się skupić na bieżącej sytuacji. Pobiegła za Łowcą, co jakiś kawałek w korytarzu próbując rozpalić kostur magią istnienia. Niestety, magiczna blokada działała jeszcze jakiś czas.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

- Może okaże się, że będzie to ten sam dialekt i mniej czasu zajmie ci odszyfrowanie ich. Jeśli okaże się, że jednak jest to inny, podobny dialekt i będziemy musieli spędzić więcej czasu w bibliotece, to będę pilnował twojego bezpieczeństwa i spokoju... Nigdy nie wiadomo czy spotkamy tę najemną grupę, zanim dotrzemy do biblioteki, czy już po tym, jak tam dotrzemy. Poza tym myślę, że niezbyt przydam ci się przy rozszyfrowywaniu zapisków, tym bardziej że, pewnie, nigdy nie miałem do czynienia z dialektem, o którym wspomniałaś — powiedział po chwili. Może Rakhszasa miała inne zdanie na ten temat, jednak jemu wydawało się, że bardziej przydatny będzie bliżej wejścia do biblioteki, gdzie będzie mógł wypatrywać niebezpieczeństw, a nie gdzieś bliżej pradawnej, bo wtedy prawdopodobnie próbowałby jej pomóc przy tłumaczeniu tekstu lub tekstów, a wtedy możliwe, że bardziej przeszkadzałby jej, niż pomagał. Przynajmniej tak mu się wydawało.

Możliwe, iż zauważył zdziwienie w oczach czarodziejki, w momencie, w którym wyszedł naprzód i zaproponował, aby szła za nim, jednak nie przejmował się tym. Rakh niewątpliwie potrafiłaby się obronić, jednak wolał iść przed nią i zapewnić jej osłonę w postaci własnego ciała, w razie czego. Poza tym posiadała większą wiedzę na temat rzeczy związanych z ludem, który kiedyś zamieszkiwał to miasto i poradziłaby sobie z odszyfrowaniem zapisków w bibliotece, czego on sam, raczej, by nie zrobił. W żadnym wypadku nie zamierzał także odwracać się od niej albo spróbować ją przechytrzyć, czy tam wykraść zwoje i wykorzystać je do swoich celów, na przykład, sprzedać je albo coś. Co więcej, coraz bardziej chciał pomóc Rakhszasy w odnalezieniu artefaktu, jeśli nie znajdą go w tym miejscu. Poza tym, szybko stwierdził, że jego towarzyszka jest, między innymi, bardzo piękną i inteligentną kobietą, o czym pewnie jej powie, jednak to w swoim czasie.
- Nie wiadomo, czy hałas dochodzi z biblioteki. Możliwe, że jego źródło znajduje się w jakimś pomieszczeniu, jednak wydaje mi się, że nie w bibliotece. Miejmy nadzieję, że nie w bibliotece, bo to oznaczałoby, że niektóre zapiski mogły zostać zniszczone, przy tym istniałby cień szansy, że byłyby to zapiski, których szukamy — powiedział do czarodziejki i odwrócił się w stronę, w którą szli.
Zaczął iść nieco szybciej, jednak nie za szybko, co prawda droga była prosta, jednak ich jedyne źródło światła to pochodnia, którą trzyma Jon.
Po kilku chwilach dotarli do skrzyżowania, na którym piekielny zatrzymał się i zaczął nasłuchiwać. Niestety, najwidoczniej Rakh nie zwróciła na to uwagi i wpadła na niego. Gdyby nie to, że udało mu się utrzymać równowagę, to oboje skończyliby na podłodze, która dodatkowo pokryta była piaskiem. Oczywiście, że poczuł jej piersi na swoich plecach, w końcu jej ubranie nie było specjalnie grube, dodatkowo łowca dusz wytężył wszystkie zmysły, aby wychwycić kolejny huk i udać się w jego stronę.
- Nic się nie stało — powiedział cicho, zanim pradawna zdążyła się odezwać.

Usłyszeli kolejny dźwięk, który był bardzo podobny do poprzednich. Jon stał jeszcze bardzo krótką chwilę na skrzyżowaniu korytarzy, a następnie skręcił w lewo i pociągnął za sobą towarzyszkę, na chwilę zdejmując dłoń z rękojeści miecza i łapiąc wolną dłoń Rakh. Szybko zauważył, że, chyba, pozwolił sobie na trochę za dużo i puścił jej dłoń. Swoją przeniósł z powrotem na rękojeść Pustoszyciela. Odwrócił się do czarodziejki.
- Przepraszam za ten gest, chyba pozwoliłem sobie na nieco za dużo — powiedział przepraszającym tonem głosu, a po chwili znowu patrzył w stronę korytarza, w którym teraz byli. Zaczął iść dalej.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Błąkająca się po ruinach parka z pewnością mogła odczuć coraz to bardziej uprzykrzające im zwiedzanie wstrząsy i hałasy. Na końcu korytarza, w który skręcili mogli dostrzec jakiś blask, jednak w ciemnych odcieniach, mimo wszystko bardzo przyciągający takich poszukiwaczy jak ta dwójka. Czarodziejka pewnie mogła wyczuć zbliżającą się potężną aurę miejsca, które było już dość niedaleko przed nimi, kiedy przyśpieszyli kroku. Kolejny huk, kolejny wstrząs. Ciężko było już je zliczyć, a następowały jeden po drugim bez dłuższych odstępów czasowych. Miejsce zdawało się właśnie walić i to całkowicie. Wybiegli w końcu z korytarza na ogromną otwartą przestrzeń, kolejny wstrząs był niemal tak silny, że mógłby zwalić z nóg potężnego mężczyznę.
Cała ta otwarta przestrzeń niemal wrzeszczała do nich wymownie. "zasadzka!" Otóż całą aula była w kształcie okręgu, a oświetlana płomieniami, które zdecydowanie nie były naturalne, a być może nawet czerpały wciąż moc i energię z jakichś starożytnych źródeł znajdujących się w pobliżu. Płomienie sięgały kilku metrów wzwyż i miały mroczną ciemnofioletową barwę. Mogli dostrzec daleko na drugim końcu zarys jakiejś postaci. Cały czarny, w pełnej zbroi. Ziemia, pył i drobne kamienie sypały się z sufitu, a kolejny wstrząs sprawił, że korytarz za nimi po prostu się zawalił, nie było żadnej drogi ucieczki. Rakh mogła wyczuć magię, niewielki portal. Postać była już znacznie bliżej, a w końcu odezwała się. Jego chropowaty głos brzmiał staro, ale cholernie męsko i dość groźnie. Cała akustyka pomieszczenia dodała jedynie grozy jego słowom, które wybrzmiały wielokrotnie w donośnym echo.
- Świetnie, że ją przyprowadziłeś. Doskonale. - później rozległ się jedynie donośny śmiech. - Myślałem, że jako czarodziejka domyśli się podstępu, chyba się nieco przeliczyłem. - dodał po chwili.

Jednak to jeszcze nie koniec. Mimo, że wstrząsy powoli ustawały, to struktura podziemnych korytarzy i przestrzeni była zachwiana, płomienie wirowały jak szalone, a nad ich głowami można było dosłyszeć jakby stukot, bardzo intensywne dźwięki, wirowały chwilę nad nimi, po czym ustały. To brzmiało jakby... Kolejny huk rozwiał wszystkie wątpliwości, kawałek sufitu zawalił się nad dwójką poszukiwaczy rozdzielając ich, bo każde musiało odskoczyć w innym kierunku, a z ogromnej dziury w suficie zeskoczyły trzy hebanowe skorpiony, które zdecydowanie było jakby to lekko ująć... przerośnięte. Wielkością niemal dorównywały małym wiejskim chatkom, a szybkości nie ustępowały swoim mniejszym odpowiednikom. Ustawiły się na środku wielkiej okrężnej auli, każdy skierował się w stronę innej osoby, odpowiednio po jednym dla Rakh, Jona i Freya. Uniosły odwłoki w bojowej postawie, ale nie ruszyły jeszcze do ataku. Do uszu Rakh doszło ponownie echo śmiechu i urwane słowa.
- Idiotka, za- - fała... piekielnemu - płomienie buchnęły pod sam sufit, oświetlając całe pomieszczenie fioletowym blaskiem, a pancerze skorpionów lśniły swą hebanową czernią sugerując, że nie będzie to prosta walka. Tym bardziej, że każdy musiał poradzić sobie samotnie. Z tym, że Frey był już doskonale przygotowany, więc to na jego obliczu można było dostrzec podły uśmieszek. Wiedział, że i tak niezbyt wielkie zaufanie, jakim siebie darzyli zostało właśnie całkowicie zniszczone. Zrównane z gruzem. Wstrząsy ustały i mogli odetchnąć, albo przynajmniej podnieść się z siebie po odskoku, bo chyba nie teraz czas na odpoczynek.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

Jon próbował jakoś pocieszyć czarodziejkę, a może i siebie samego, tym, że walka mogła rozgrywać się w jakimś innym miejscu niż biblioteka. Wtedy zwoje i księgi byłyby bezpieczne. Po krótkim zastanowieniu Rakhszasa doszła do wniosku, że biblioteka pełna różnych łatwopalnych przedmiotów i brakiem przestrzeni do walki nie byłaby dobrym miejscem na potyczkę. To znaczyłoby, że jest spore prawdopodobieństwo, że pojedynek rozgrywa się w jakimś innym miejscu. A oni teraz, tak po prostu, idą w tamtą stronę. Mogłoby się to wydawać nielogiczne, jednak czarodziejka miała nadzieję natknąć się tam na kogoś, kto już dłużej przebywał w ruinach. Była w stanie wyciągnąć z niego informacje, co znajduje się w tym miejscu. Była przekonana o swojej sile.
Tylko, był jeden szczegół, którego już nie była taka pewna.
Jon.
Osobliwa postać. Nie znała go długo, a mimo to przyjęła go z dość dużą łatwością jako potencjalnego sojusznika. Intuicja podpowiedziała jej, że mężczyzna może się przydać w przeczesywaniu ruin, a także w rozwikłaniu jakiejś części zagadki. Jedno jej przeszkadzało, a mianowicie fakt, że jest najemnikiem. Chociaż, gdyby chciał działać przeciw niej, ukryłby powód przebywania w ruinach. A jeśli to wszystko tylko...
Zamyślona Rakh w biegu zaliczyła spotkanie trzeciego stopnia z plecami Jona. Zanim zdążyła jakkolwiek zareagować, piekielny mruknął tylko, że nic nie szkodzi.
No tak, jestem pewna, że nic nie szkodzi, w końcu ciężka nie jestem. A i pewne miękkie partie ciała zdążyły zamortyzować zderzenie – pomyślała z przekąsem.
Kolejny gest Jona wprawił ją w zdziwienie. Kiedy pochwycił jej rękę, była pewna, że piekielny chce ją zaciągnąć w jakieś miejsce, jednak zamiast chwycić ją ze sobą, szarpnąć, on… przeprosił.
Początkowo Rakhszasa była skonfundowana, w końcu wpadły jej do głowy dwa powody, dla których łowca dusz mógłby być tak uprzejmy. Albo, czując jej aurę, pomyślał, że w bezpośrednim starciu z nią mógłby zostać pokonany i czuł przed nią respekt. W dodatku, to ona wiedziała najwięcej na temat tego artefaktu, zapewne Jon zacznie się z nią spoufalać w nadziei na jakąś część kosztowności, które uda im się odnaleźć. Albo…
Może chce ją zwieźć?
Chce, żeby poszła z nim dobrowolnie w tamto miejsce, w którym rozgorzała walka? To może być pułapka…
Nie, wyglądało na to, że piekielny znalazł ją tu przypadkowo. Ale Rakhszasa przygotowała się mentalnie na ewentualny pojedynek. Nie powinna nikomu ufać, póki co.

Tak, sala była idealnie przygotowana. Ogień zionący ze wszystkich stron, zawalające się kamienne filary podtrzymujące strop i… kolejny piekielny. Jeszcze zanim się odezwał, Rakhszasa nieznacznie przysunęła się do Jona.
A więc jej obawy się potwierdziły. Tak wynikało z słów mężczyzny w zbroi i całe to pomieszczenie zdawało się o tym świadczyć. W mgnieniu oka, jeszcze zanim łowca skończył się śmiać, Rakhszasa machnęła kosturem o łydki Jona, zwalając go z nóg.
- Ty sukinsynie, ty zdrrrajco… - syknęła, jednak po chwili już musiała odskoczyć, gdyż gruz spadający z sufitu rozdzielił ich obu.
Wtedy czarodziejka przypomniała sobie pewna sytuację, kiedy była w Thenderionie. Tam ją śledzili. Ludzie z oliwkowymi płaszczami, z naszytym na kapturze czarnym symbolem. No tak, przecież to tylko kolejny element układanki… nie tylko ona interesowała się artefaktem… a Jon to najemnik… Powinna pomyśleć o tym wcześniej!
Kolejne niebezpieczeństwo w postaci hebanowych skorpionów nie zrobiło na wściekłej czarodziejce dużego wrażenia. Działając impulsywnie, z podniesionym poziomem adrenaliny, była gotowa zmieść z powierzchni ziemi wszystko w promieniu dwudziestu kilometrów. Chociaż, walące się w posadach ruiny zdawały się być gotowe, żeby zrobić to za nią.
Rakh skoncentrowała się na uwolnieniu magii życia i zatrzymała funkcje życiowe gigantycznego skorpiona. Po prostu… zdechł.
Śmiech i złośliwa uwaga Freya sprawiły, że czarodziejka go znienawidziła. Ona? Idiotką? Skurwysyn. Jak tylko rozprawi się z Jonem, jak tylko wyciągnie od niego potrzebne informacje, to się z nim pobawi… taaak, najpierw będzie go dusić, powykręca mu wszystkie członki, zasadzi na drewniany pal i ugotuje na wolnym ogniu. Albo przysmaży na rożnie.
Zatem po pokonaniu skorpiona zaczęła iść w jego stronę. Powoli. Patrzyła na niego groźnie spod gęstych, czarnych rzęs.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Oczywiście, że chciał wyjaśnić czarodziejce to wszystko i powiedzieć, że on nie ma z tym nic wspólnego, jednak teraz miał inny priorytet, a mianowicie wielki, hebanowy skorpion, który już przygotowywał się do ataku. Nie widział Rakhszasy, bo fragment sklepienia spadł między nich i oddzielił ich od siebie.
Jon podniósł się i w tym samym momencie wyciągnął Pustoszyciela z pochwy, a także uniknął kolca, który skorpion miał na końcu odwłoka. Kolec wbił się w ziemię i pozwolił piekielnemu na szybkie przyjrzenie się potworowi i odszukanie przynajmniej jednego słabego punktu na jego ciele. Owszem, mógł posłużyć się magią zła i wysadzić go od środka, ale... gdzie w tym zabawa i walka?

Podejrzewał, że jego miecz nawet bez wzmocnienia poradziłby sobie z przejściem przez pancerz tego stworzenia, jednak z ognistym wzmocnieniem zrobi to lepiej, a ataki taką bronią będą płynniejsze, bo będzie łatwiej przechodziła przez chitynowy pancerz i ciało. Jednak nie zamierzał rezygnować z magii. Posłużył się magią zła i sprawił, że ciało skorpiona, które składało się na ogon, obumarło i, przy okazji, zadało to też ból samemu stworzeniu. Konsekwencją tego było to, że ogon po prostu odpadł. Nagle miecz łowcy dusz zapalił się niemalże czarnym płomieniem, a Jon ruszył w stronę przeciwnika, który próbował trafić go szczypcami, jednak nie udawało mu się to. Łowca uciął dwa odnóża skorpiona zamaszystym cięciem, a ten stracił równowagę i przechylił się w stronę, po której nie miał kompletu odnóży. Jon wykorzystał okazję i podbiegł do stworzenia, a następnie wbił ostrze swojego miecza między oczy potwora i tym samym zakończył jego żywot. Chwilę później, broń piekielnego przestała płonąć i mógł schować ją do pochwy, która dalej umiejscowiona była na plecach.

Dopiero teraz zaczął zastanawiać się nad tym, kim jest ten drugi łowca dusz, a także nad tym, czy zarówno on, jak i Rakh poradzili sobie ze skorpionami, które wylądowały w ich pobliżu.
Najpierw chciał sprawdzić co z Rakh. Najprościej było zniszczyć fragment sufitu, który ich oddzielał. Jon posłużył się magią chaosu i spowodował, że ten fragment rozpadł się na bardzo małe kawałki. Łowca wyszedł z pyłu, który powstał po tym rozpadzie, jednak zobaczył tylko ciało skorpiona i dopiero dalej zobaczył czarodziejkę, która zmierzała w stronę drugiego łowcy dusz. Nie pozostało mu nic innego jak pójść za czarodziejką.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Skorpiony choć wyglądały na wielkie i przerażające twory, z którymi niejeden miałby problem się uporać to nie kupiły zbyt wiele czasu na korzyść piekielnego. Z początku Frey unikał walki obserwując jak radzą sobie pozostali, pierwsza swojego zabiła czarodziejka zdradzając przy okazji, że jest więcej niż przeciętnie uzdolniona magicznie. Nic ponad to czego się spodziewał, ale jednak zabiła cel sprawnie i szybko. Kolejny był drugi piekielny, tutaj w spojrzeniu tego pierwszego można było dostrzec znacznie więcej ciekawości. Jego miecz z pewnością nie był zwykłym kupnym u kowala badziewiem, a zajmując się ogniem potwierdził tylko przypuszczenia.
- Pozer.- pomyślał, bo oboje wiedzieli, że nie potrzebował ognia. Również skończył ze swoim przeciwnikiem w kilku ruchach. Po tym jak Frey odskoczył od ataku szczypiec dał sobie jeszcze chwilę na namysł, czy potrzebował zabijać swojego? Kobieta powoli ruszyła w jego kierunku, a on... on poszedł za nią? Cóż, mało kto ruszyłby tak za wściekłą czarodziejką, która uważa Cię za zdrajce i aktualnie swojego wroga, ale to już jego problem. Nie znali się przecież długo, a on zdawał się mieć jakiś głębszy cel w przebywaniu w jej obecności, przecież chyba się w niej nie zakochał. Freyowi nawet nie mogło to przejść przez myśl, gdyż on sam głębszych uczuć nie pamiętał od wielu, wielu lat.
W sumie im dłużej żyła bestia atakująca piekielnego, tym kupowała mu więcej czasu, ale przecież nie pozwoli, żeby uznali go za gorszego od siebie. Uskoczył przed kolejnym atakiem i ciął stworzenie rozczłonkowując jego paszczę na dwie części, po czym wskoczył na nie i zdawać się mogło, że puścił Rakh oczko, nakreślił dłonią szybko na grzbiecie skorpiona kilka znaków, po czym czym prędzej zeskoczył z rzucającego się szalenie stworzenia, a to ot tak eksplodowało wysadzone ogniem od środka robiąc przy tym niemałe fajerwerki. Padł sztywny bez ruchu między Freyem a Jonem, zostawiając czarodziejce wolną drogą do tego pierwszego. W rzeczywistości wcale nie miał jej za głupią, był tu przed nimi i wiedzieli to oboje, więc nie zrobi mu nic ponad to, na co już jest przygotowany. Przecież z tą szaloną żądzą poznania sekretów ruin zabicie kogoś, kto wie o nich sporo byłoby głupotą. Najwyżej trochę go poturbuje sprowadzając aroganta ze zbyt wysokim ego nieco pod ziemię.
Aula była dość spora, więc trzeba było wykorzystać czas, kiedy oni się zbliżali Frey koncentrował się na zebraniu energii magicznej i skupieniu jej w pobliżu siebie na wszelki wypadek, dzięki czemu będzie mu później łatwiej czarować. Broń, którą był wielki miecz oparł o podłogę, a siebie lekko nim podparł, prezentując się w pełnej zbroi. Jego czarne postrzępione skrzydła były delikatnie rozłożone, a kolana ugięte. Całe szczęście nie wiedzieli jeszcze jak blisko celu właściwie się znajdują, ale przez przewagę liczebną trzeba było zaniechać gwałtownych ruchów, choć pojedynek z drugim piekielnym kusił, bo z czarodziejką mogłoby być ciężko walcząc mieczem, o ile nie okaże się na tyle bezmyślna, żeby podejść na odległość cięcia. W jej ubiorze jedno lekkie machnięcie mogłoby być śmiertelne, a w najlepszym wypadku cholernie niebezpieczne.
Kiedy była już tak blisko, że widzieli się dokładnie i zdecydowanie mogli się już usłyszeć wewnątrz ruin zapanował dziwny spokój. Podły uśmieszek na twarzy Freya raczej nie był czymś, co mogłoby ją uspokoić, a wewnątrz auli zaczęło krążyć chłodne podziemne powietrze w dość niepokojący sposób. Kilka kartek, czy części pergaminów wyleciało przez dziurę w suficie, którą stworzyły skorpiony, na całe szczęście wpadły wprost do któregoś z ciemnofioletowych płomieni zamieniając się w czarny pył. Piekielny czekał, a czarodziejka i Jon byli już blisko. Piekielny milczał, a płomienie wirowały niespokojnie.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

Z żądzą mordu w oczach czarodziejka zbliżała się do piekielnego w zbroi. Bose stopy uderzały w posadzkę z terakoty, gdzieniegdzie pękniętej przez osypujący się sufit. Szła dostojnie, nie spiesząc się, zbierając siły. Przez głowę przeszła jej myśl, czy nie powinna przywołać na siebie skalnego pancerza. Jednak nie była pewna, czy może się tu posłużyć magią istnienia, a także uważała, że i bez tego poradzi sobie z pokonaniem go.
Jon podążał za nią, zapewne chcąc odciąć jej drogę ucieczki. Teraz, atakując od frontu mężczyznę w zbroi i mając z tyłu Jona, rozpocznie walkę na dwa fronty. To było dla niej mało korzystne. Jednak podejrzewała, że piekielni nie zamierzają jej zabić, a jedynie pojmać, żeby wyciągnąć od niej ważne informacje.
Dopóki więc jej nie otumanią, nie pozbawią przytomności albo po prostu, nie zabiją, była w stanie im się skutecznie opierać. Świadoma niebezpieczeństwa, ochłonęła nieco, a jej wściekłość ustąpiła miejsca chłodnym kalkulacjom i maksymalnym skupieniu.
Obserwowała walkę łowcy ze skorpionem, próbując wywnioskować, w jaki sposób będzie walczył przeciw niej. Widząc, jak do niej mrugnął, niebezpiecznie zmrużyła oczy i przygryzła wargę. Poza tym, ten jego uśmieszek tak bardzo ją wkurzał, że chętnie wyburzyłaby te ruiny, zanim same się rozpadną.
Zerkała co jakiś czas przez ramię, niepewna tego, co postanawia zrobić Jon. Kiedy zbliżył się do niej, na, jak dla niej, zbyt krótką odległość, uderzyła kosturem o ziemię i złamała mu, za pomocą magii życia, kość w nodze. Później gwałtownie odwróciła się w stronę uzbrojonego łowcy, zamachując się włosami.
- Kim jesteś. Mów. Natychmiast - syknęła, wyciągając przed sobą rękę, jakby grożąc użyciem czaru.
Zorientowała się, że jego przeciwnika w taki sposób nie zmusi do mówienia. Postanowiła więc uciec się do innych sztuczek.
Pozbawiła go oddechu na jakieś pół minuty.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Obserwował walkę drugiego łowcy dusz ze skorpionem. Jon dość szybko stwierdził, że piekielny po prostu popisuje się i to niekoniecznie przed nim, a przed pradawną, tym bardziej że, w pewnym momencie, mrugnął w jej stronę. Ostatecznie, wszystkie skorpiony nie żyły, zabite w mniej lub bardziej widowiskowy sposób.
Szedł dalej i był coraz bliżej Rakhszasy, gdy nagle odwróciła się do niego, uderzyła kosturem w ziemię, a Jon poczuł, że piszczel w jego prawej nodze ulega złamaniu. Przez twarz piekielnego przeszedł ledwo widoczny grymas bólu, a po chwili padł na ziemię właśnie przez to, co zrobiła pradawna. Regeneracja tego urazu zajmie mu kilka chwil, a i tak najpierw musi nastawić złamaną kość tak, aby prawidłowo się zrosła, więc przez ten czas nie będzie mógł chodzić, a nawet jakby, to i tak będzie to mocno utrudnione.
- Chcesz stracić jedynego sojusznika w tych ruinach...? - powiedział do niej, jednak możliwe, że mogła tego nie usłyszeć, a tym bardziej nie słyszał tego ten drugi łowca.
Piekielny podczołgał się do ściany, która znajdowała się dość blisko niego i oparł się o nią plecami tak, że mógł też mieć w polu widzenia Rakh i drugiego piekielnego. Następnie nastawił piszczel w prawej nodze tak, aby zrósł się prawidłowo i dopiero po tym pozwolił ciału na regenerację urazu.

Rozejrzał się po pomieszczeniu, w którym się znajdowali, a w tym samym momencie kolejny fragment sufitu oderwał się od miejsca, w którym był i spadł na podłogę w miejscu, w którym nie tak dawno on sam walczył ze skorpionem. Wyglądało na to, że gdyby tam został, to fragment sufitu przygniótłby go. Wyglądało na to, że to miejsca, powoli, zaczyna się walić.
Jon odczuł potrzebę posiadania planu ewakuacyjnego, w razie, gdyby ta część Zatopionego Miasta naprawdę zaczęła się walić, a jemu groziłoby przygniecenie przez fragment sufitu lub ściany. Najlepszym sposobem na wydostanie się z tego miejsca byłby portal i właśnie taki sposób wybrał piekielny. Na ścianie obok siebie narysował kilka sigili, które utworzą portal, jednak powstrzymał się z narysowaniem ostatniego, bo nie chciał otwierać go w tej chwili.
W międzyczasie przestał odczuwać ból, który towarzyszy złamaniu, a to oznaczało, że noga będzie całkowicie sprawa już za chwilę. Na razie, siedział w miejscu, do którego się podczołgał i zasłaniał swoim ciałem sigile, które narysował, jednak, nawet gdyby ich nie zasłaniał to możliwe, iż ani piekielny, z którym "rozmawia" Rakhszasa, ani ona sama, nie domyśliliby się co to za symbole, bo Jon opracował własne znaki i tylko on wie, co one oznaczają i do czego służy każdy z nich.
Spojrzał w stronę czarodziejki i piekielnego, obserwując ich i próbując przysłuchać się rozmowie. W międzyczasie kolejny fragment sufity odczepił się i spadł w miejsce, w którym Rakhszasa walczyła ze skorpionem, przy tym dało się słyszeć huk, który towarzyszył momentowi, w którym fragment sklepieniu uderzył o podłoże.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Ależ to był piękny widok, destrukcja w czystej postaci i wściekła czarodziejka dreptająca tak pośpiesznie w jego kierunku, doprawdy urzekające obrazki. Ruiny trzęsły się i konsekwentnie waliły, wnętrze auli było już i tak delikatnie zapełnione tumanami kurzu i pyłu, a cała konstrukcja stawała się coraz niebezpieczniejsza. Kiedy starożytna odwróciła się, by nieco spowolnić drugiego łowcę dusz to i jemu Frey posłał ciepły, ale i ponury uśmieszek. Wszystko póki co szło w miarę zgodnie z planem, a on miał chwilę, by pogadać z Rakhszasą. Odwróciła się znów do niego, ale jak efektownie! Zarzuciła przy tym swoimi włosami i syknęła do niego jakieś pytanie, zdecydowanie zbyt pretensjonalnie wypowiedziane. Uśmiechnął się więc do niej uprzejmie, jednak uśmiech ten zlazł mu prędko z twarzy, kiedy zaczął tracić dech. Złapał się za szyję i przykucnął, mimo wszystko nie spuszczając wzroku z czarującej, w obu znaczeniach tego słowa kobiety.

Nie potrzymała go nawet zbyt długo, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że jest póki co całkowicie bezpieczny i... cóż, bezkarny.
- Fajne, fajne. Panienka wybaczy, gdzie moje maniery. - podniósł się spokojnie i otrzepał z kurzy, dygając przed nią dosłownie minimalnie, na tyle, na ile pozwalała pełna zbroja.
- Jestem Frey. A tak z ciekawości, zatrzymałaś dech, bo serca nie mogłaś znaleźć? - zaśmiał się cicho i wyszczerzył ząbki.
Rzeczywiście tyle, co on się nasłuchał, że jest bez serca, albo z kamienia, czy lodu ma je wykute... Może to i prawda była? Piekielny chyba był w nastroju do żartów, ciekaw jedynie, czy kobiecie się one również spodobają, choć sądząc po grymasie jej twarzy to nie bardzo ją aktualnie interesowały żarty, kiedy jej szanse na odnalezienie biblioteki tak szybko nikną. Może nawet jeszcze o tym nie wiedziała, niestety czasem nawet będąc tak blisko możemy popełnić błąd i minąć się z celem. Pytanie, czy podchodzenie tak blisko do łowcy dusz nie jest jednym z przykładowych wpadek nieroztropnych czarodziejek chyba może niedługo zostać rozstrzygnięte. Byle tylko ego Freya nie przerosło jego umiejętności i wszystko będzie dobrze.

Dobra, więc może czas na trochę prywatności. Kiedy Jon składał sobie nogę z powrotem, ten drugi łowca pstryknął palcami. A Rakh była już dość blisko, pytanie właśnie, czy nie za blisko jak na czarodziejkę bez zbroi. Dzieliło ich może piętnaście kroków, no dla niej, bo dla dwumetrowego piekielnego to z dziesięć. A wokół nich kurtyna, podłoga zapłonęła tworząc okrąg z ognia sięgający niemal trzech metrów w górę. Zapłonął tuż za kobietą tym samym zamykając ją i Freya wewnątrz. Ciekawe, czy lubuje się w równie gorącej atmosferze co on.
- Wiem o tych ruinach chyba dość sporo, myślę, że moglibyśmy się dogadać. Ten drugi, cóż, miał tylko Cię tutaj przyprowadzić. - Miecz na wszelki wypadek trzymał mocno, skierowany w jej stronę, ale lekko opuszczony sugerując mniej agresywne intencje. Oczywiście drugi nie mógł ich usłyszeć, ani dostrzec przez ścianę ognia, który wcale nie był taki cichy, a na dodatek te nieregularne huki.
Z tym, że pozostawanie sam na sam z czarującą Rakh jakoś nie do końca go zadowalało. Zastanowił się chwilę, po czym z pomocą magii zła sprawił jej znaczny ból w łydkach, na tyle, że w pierwszym momencie musiała po prostu paść przed nim na kolana. On też przed nią przed chwilką uklęknął, więc mamy po jeden ślicznoto. - pomyślał. Jednak kulturalny z niego jegomość, kiedy spojrzała na niego wściekła z dołu wyciągnął do niej dłoń, chcąc pomóc wstać. Powolnym oddechem koncentrował wokół siebie energię magii przestrzeni, pewnie to wyczuła, ale oczywiste było, że trzeba przygotować zapasowy plan, jeśli ruiny zaraz zamierzają zapaść się do reszty.
- Wiem, gdzie jest biblioteka. - wypowiedział pomagając jej wstać.
- Reszta w Twoich rękach, decyduj, bo czasu mało. - warknął, nie dając jej za bardzo czasu, by mu się odszczekała. Odstąpił o krok w tył, ogień wokół nich wciąż płonął, a wewnątrz ruin kurz coraz bardziej ograniczał widoczność, delikatny uśmieszek wciąż gościł na twarzy piekielnego.
Awatar użytkownika
Rakhszasa
Przybysz z Krainy Rzeczywistości
Posty: 76
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Opiekun
Profesje: Mag , Szaman
Kontakt:

Post autor: Rakhszasa »

Im dłużej widziała piekielnego w zbroi, tym bardziej czuła, jak bardzo go nienawidzi. Każdy jego uśmieszek i lekceważący wzrok doprowadzał ją do furii. Myślał, że tak bezkarnie może sobie z nią pogrywać? Że nie zdoła go pokonać? Za kogo on siebie uważa?!
Przez chwilę czarodziejce przemknęło przez myśl, że być może nie stroi jedynie głupich min, a faktycznie może być trudnym przeciwnikiem. Od razu, kiedy o tym pomyślała, ból w łydkach rzucił ją na kolana. Cudownie, po prostu wspaniale. Tak bardzo dać się zaskoczyć.
Myślała, że nie zniesie kolejnego upokorzenia, ale kiedy podał do niej rękę, żeby mogła wstać, zrozumiała, że jednak się da. W pierwszym odruchu chciała znienacka chwycić za kostur, powalić go i zmusić do mówienia. Jednak po pierwsze, ból nie chciał tak szybko ustąpić, a po drugie - piekielny uskoczył, zanim jeszcze czarodziejka zdecydowała się wykonać ruch.
Wstała, prostując się godnie i strzepując piach z sukni, poprawiła machnięciem głowy włosy. Spojrzała na Freya spod przymkniętych powiek, jak gdyby wcześniej w ogóle nie nawiązał się między nimi jakikolwiek konflikt.
- Nie zaprowadzisz mnie do biblioteki dobrowolnie. Jeszcze przed chwilą miałam wrażenie, że chciałeś mnie pojmać. Do czego chcesz mnie wykorzystać, huh? A może masz nad sobą jakichś przełożonych? Straszenie mnie nie zda się na nic. Jestem ci do czegoś potrzebna. Ty, albo ktoś nad tobą, chce posiąść jakąś część mojej wiedzy, prawda? Zaprowadzisz mnie do biblioteki, a później każesz rozszyfrowywać zwoje? Uprowadzisz mnie? Wolę, żeby ta biblioteka runęła, ani ja, ani ty nie dowiemy się, co tam było! - zaczęła spokojnie, jednak ostatnie zdania warknęła przez zaciśnięte zęby, ściskając kostur w dłoniach tak mocno, aż zbielały jej kostki.
- Bibliotekę znajdę sama. Odsuń mi się z drogi! - wrzasnęła. Zacisnęła powieki, skupiając się na wykonaniu czaru. Z głazów, które opadły z sufitu złożyła kamiennego człowieka, jakby na kształt golema. Ciężkim krokiem zaczął iść w stronę Freya. W tym czasie czarodziejka wyciągnęła rękę w stronę piekielnego, aż zabrzęczały jej bransolety, na powrót czując się pewnie. Mrugnęła do niego. Później z powrotem podeszła do niego, razem z golemem otaczając go z dwóch stron.
Jednak nie przewidziała tego, że walący się sufit również odegra ważną rolę w tej grze. Kiedy poczuła, jak odłamek kamienia miażdży jej ramię, przygniatając ją do posadzki, przeklęła się w duchu za bezmyślność. Mogła przywołać na siebie zbroję. Chwilę później przeklęła na głos. Ramię ją bolało, a żeby użyć czaru regenerującego, musiała wyczołgać się spod rumowiska. Jednak sala zdawała się walić całkowicie.
Krztusząc się pyłem, nieco ślizgając po posadzce, udało jej się wstać. Zanim jednak zrobiła jakikolwiek ruch w stronę Freya, ktoś porwał ją i z impetem wrzucił w portal.
Awatar użytkownika
Jon
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 127
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Wojownik , Mag , Łowca
Kontakt:

Post autor: Jon »

Gdy piekielny i Rakh rozmawiali ze sobą, on zdążył już wstać i odzyskać panowanie w uszkodzonej nodze, jednak w dalszym ciągu opierał się o ścianę, pod którą wcześniej siedział. Ta ściana posłużyła mu także do tego, aby nakreślić znaki, które pozwolą na stworzenie portalu, jednak do pojawiania się tego magicznego przejścia brakowało jednego, prostego sigila, który Jon dorysuje chwilę przed tym, jak będzie miał zamiar przejść przez portal.
W pewnym momencie nie mógł już przysłuchiwać się rozmowie, bo, pewnie za sprawą piekielnego, ściana płomieni oddzieliła go od niego i od pradawnej. Nie pozostało mu nic innego, jak przemiana w swoją prawdziwą postać i użycie skrzydeł, aby przelecieć nad płomieniami. Co prawda, mógłby spróbować przebiec przez ścianę ognia, jednak wtedy jego płaszcz mogłoby się zapalić, chociaż jego twórca zastrzegał sobie, że zapalenie tego materiału jest bardzo ciężkie. Miał też nadzieję, że Rakhszasy nic nie jest, bo, mimo że uważała go za zdrajcę, to on nim nie był i miał zamiar jej o tym powiedzieć.

Jon bardzo szybko przeleciał nad ścianą płomieni i to w momencie, w którym fragment sufitu spadł na ramię czarodziejki i sprawił, że została ona przygnieciona do posadzki. Ponownie użył magii chaosu i osłabił kamienny fragment, który zagrażał Rakh. Osłabił go na tyle, że mogła ona bez problemu uwolnić swoją rękę i wstać, chociaż z tym drugim miała trudności.
Lecąc w stronę Rakh z zamiarem zabrania jej ze sobą, w co wliczało się także ucieczka z nią przez portal, spojrzał w stronę drugiego łowcy dusz i wykonał kilka szybkich gestów dłonią, co spowodowało, że ten poczuł bardzo silny ból, który dosłownie ściął go z nóg. Cóż... chciał się upewnić, że nie będzie próbował ściągać ich przez portal, który i tak powinien zamknąć się bardzo szybko.

Podleciał do czarodziejki. Najpierw pociągnął ją w swoją stronę, a później wziął w ramiona i poleciał w stronę miejsca, w którym miał otworzyć portal. Znowu przeleciał nad ścianą ognia.
- Wszystko ci wytłumaczę, tylko najpierw pozwól się uratować... - powiedział do niej.
Postawił czarodziejkę na podłożu, jednak zrobił to na krótką chwilę, bo szybko nakreślił brakujący znak i po tym wszedł w portal, ciągnąć za sobą Rakh.
- Nie wiem gdzie, trafimy... Zapomniałem dorysować znaku symbolizującego jakieś miejsce... - odparł, a po chwili portal przeniósł ich w... jakieś miejsce. Szansa na to, że wylądują w przyjaznym miejscu, była taka sama jak na to, że wylądują w śniegu, w górach albo na środku jakiegoś jeziora.
Portal zamknął się chwilę po tym, jak do niego weszli, a gdy znikł, znikły także sigile, które narysował Jon.

Ciąg dalszy: Jon i Rakhszasa
Ostatnio edytowane przez Jon 8 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Frey
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 68
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Łowca Dusz
Profesje: Żołnierz , Łowca , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Frey »

Frey wkładał całkiem sporo wysiłku w to, by się nie roześmiać słuchając wywodu wściekłej czarodziejki, sklepienie ruin sypało się coraz bardziej, kurzu coraz więcej, a więc czasu mniej, w końcu przerwał jej gdzieś w połowie wywodu, nie słuchając już dalej pytań, na które i tak nie miał zamiaru odpowiadać.
- Słodka jesteś, kiedy się złościsz, ale za dużo paplasz, wszystko się wali, nie widzisz? - tu zaśmiał się krótko spoglądając prosto na nią, czuł jak kobieta gotuje się wewnątrz, wściekła na niego z każdym jego gestem, słowem i uśmieszkiem coraz bardziej i bardziej. Nawet mu to pasowało. Spróbowałaby go jeszcze zaatakować, kiedy odskoczył. Zauważył to w jej spojrzeniu i minimalnym ruchu, cholera, ta panienka serio bardzo chce dostać to czego szuka - pomyślał.
Zaczęła krzyczeć, racjonalne myślenie chyba zostało przyblokowane przez przypływ złości i adrenaliny, nie uznałby jej za nieroztropną, a jednak. Stworzyła golema, z którego pomocą chciała dobrać się do piekielnego. Stał w bezruchu trzymając lekko podniesione w jej kierunku ostrze swojego miecza, uznałby ją za szaloną, gdyby zbliżyła się o krok bliżej całkowicie bez żadnej zbroi. Jedno cięcie rozczłonkowało by jej śliczne ciałko w pół, a szkoda by mu go było. Przygryzł dwuznacznie wargę, kiedy tak podchodziła.
- Przykro mi, ale ruiny już się... - tu na pradawną zleciał kawałek głazu z sufitu - ojej, walą się.
Frey odwrócił się i prostym cięciem w poziomie bez problemu zniszczył golema, który nie mógł być wzmacniany magią przygniecionej czarodziejki wystarczająco, by oprzeć się ostrzu.

Kiedy znów obrócił się do niej zobaczył lecącego Jona. Cholera, niech go szlag - pomyślał. Od razu aktywował skupioną wokół energię magii przestrzeni by utworzyć w półokręgu przy ogniu kilka portali - luster. W każdej widniał identyczny Frey, dzięki temu miał zamiar uchronić się przed atakiem drugiego piekielnego, bo skąd miałby wiedzieć, który Frey jest tym prawdziwym. Porwał mu ją sprzed nosa, ku zdziwieniu Freya, że nie trafił go żaden pieprzony głaz z walącego się sufitu. Przeklął głośno, ale korzystając z tego, że Rakh nie straciła przytomności wyciągnął z kieszeni kilka starych, nawet bardzo papirusów i pomachał jej nimi na pożegnanie wrzeszcząc:
- Z tym, że ja Skarbie już byłem w bibliotece, a resztę osobiście spalę zanim się stąd zawinę. Na razie! - posłał jej ostatni uśmieszek, kiedy Jon z nią odlatywał, zapewne w kierunku portalu, bo innego wyjścia raczej nie było. Cały ogień z okręgu skierował, tak jak obiecał na wyższą kondygnację, gdzie rozpętał małą ognistą burzę, niszcząc wszystko bez skrupułów, bo i tak zabrał te ważniejsze interesujące go zapiski, następnie po prostu skupił lustra w jeden portal teleportacyjny, wybrał miejsce i wszedł w niego spokojnie.
Zablokowany

Wróć do „Zatopione Miasto”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości