Zatopione MiastoTajemnice pustyni

Miasto zatopione pod pisakami pustyni. Niegdyś tętniące życiem, dziś opustoszone i zaniedbane. Nad murami tego miejsca zapanowała cisza i tylko nocami gdzieś miedzy domami można usłyszeć cichy szept wiatru.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Słysząc westchnięcie eugony, smokołaczka podeszła do niej i delikatnie ją przytuliła. Był to uścisk mocno przyjacielski, ale też ostrożny, by nie wywołać takiej reakcji jak wcześniej.

- No już, nie bądź smutna, Lull. – Uśmiechnęła się do niej.

Pseudosmok prychnął, patrząc na tę czułą i przesłodzoną scenę. Chodził więc zdenerwowany w kółko, pilnując miecza zwędzonego niesfornej naturiance. Zmiennokształtna przymknęła oko na zachowanie swojego gada, przewróciła oczami, widząc to, co wyczynia Lullasy, prawdziwa niewolnica z wyboru.

- Cudowna, naprawdę cudowna grupka… nieśmiała smokołaczka, która, gdyby umiała, mogłaby zabić wszystkich jednym zionięciem ognia w smoczej formie, bezużyteczna upadła anielica, niemogąca nawet latać, kobieta-wąż, przedstawicielka bardzo groźnej rasy będąca… będąca lalką do pomiatania, no i jeszcze ta nowa… wspaniale! Najchętniej przypaliłbym każdej po kolei włosy tak jak tej głupiej wampirzycy – myślał zirytowany miniaturowy smok.

Następnie wydarzyła się sytuacja dość komiczna, ponieważ „fryzura” eugony postanowiła posmakować paska z ubrania nowo-przybyłej. Aurelia spoglądała z niepokojem na fellariankę. Sechmet zachichotała pod nosem.

- Miło cię poznać, Kassani. – Obdarowała ją tym swoim życzliwym uśmiechem. Zdziwiła się nieco, widząc agresywnego nietoperza, no cóż, ciekawe, czy to bolało meduzę?

Upadła zaś obrzuciła naturiankę nieposiadającą ogona węża wrogim spojrzeniem połączonym z lekkim strachem.

- Brzmi znajomo… - Cofnęła się o parę kroków, jakby zobaczyła ducha. Gdy usłyszała jednak, jakiej rasy jest dziewczyna, odetchnęła. – Fellarianka … Ty… latający człowiek… możesz latać... Nie jesteś aniołem… - mówiła chaotycznie i dość niezrozumiale swoje myśli upadła.

Smokołaczka, słysząc to i wychwytując pewien sens, zachwyciła się ogromnie. Fajnie spotkać kogoś, kto umie latać, już sobie wyobraziła, jak to Sechmet, że się zaprzyjaźnią i będą latać tu i tam razem, ach, te marzenia nieśmiałej i samotnej dziewczyny…

- Zarówno ty, jak i one jesteście moimi gośćmi – sprostowała anielica. – Nie gniewam się, ta nora jest i tak wrakiem… wrakiem podobnym mi. Rozejrzyj się, bierz, co chcesz, póki nie są owe rzeczy pyłem. – Poruszyła lekko resztkami skrzydeł, będących dawniej zapewne pięknymi i potężnymi. – Urodzić się sługusem… to najgorsze… służ bądź giń… bez sprzeciwu… miłość zostaw z tyłu…miłość… zapomnij, służ Panu… - Złapała się za głowę, jakby próbując znieść okropny ból.

Zmiennokształtna do niej podeszła.

- Hej, spokojnie… Będzie dobrze… Chcesz o tym porozmawiać? - Zielonooka dziewczyna próbowała ją pocieszyć.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        Wcześniej, gdy otrzymała uścisk od Sechmet, nie wzruszyło to ją za bardzo. Dało jej to za to do myślenia, iż z Sechmet faktycznie nie jest ktoś, z kim zazwyczaj miała do czynienia. Była niczym przerośnięte dziecko, bo w dawnych latach, gdy spotykała takowe, przynajmniej część z nich nie widziała w niej niewolnicy, a jedynie inną istotę, która zasługuje i potrzebuje cudzej empatii. Było to jednak dawno, więc eugona długo nie wspominała tamtych lat po tamtym momencie.

        To jednak, na co zareagowała dosyć energicznie, to atak na jej żywą fryzurę. Nie było to nic śmiertelnie poważnego, jednak było to na tyle nagłe, iż doprowadziło naturiankę do taktycznego odsunięcia się z pomocą jednego, mocnego ruchu ogona. Twarz wężowej damy nie wyrażała jednak gniewu czy chęci zemsty, a jedynie skruchę oraz chęć przeprosin, co zresztą nastąpiło wkrótce po tym.

- To moja wina, niech panienka się nie przejmuje. - Powiedziała, a głowę swą zarazem pochyliła w geście przeprosin. Włosy jej zaś, w przeciwieństwie do niej, zostały przez ten nietoperzy atak doprowadzone do bitewnego szału. W słodkich, drobniutkich oczkach płonęła czysta żądza mordu poprzez wielogodzinne przeżuwanie nietoperzowej głowy, pyszczki ich zaś syczały groźnie, niczym armia odśpiewująca swym wrogom ich pieśń żałobną.

- Och. Jesteś podróżną. Niech wybaczone zostaną moje błędne przypuszczenia. - Gdy tylko Fellarianka opowiedziała o tym, co robi i jak się tu znalazła, Lullasy zrozumiała, iż to na pewno nie jest osoba stanu wyższego. I chociaż pierwsze trzy słowa Lullasy były do owej skrzydlatej skierowane, to pozostałe zdawały się zwrócone do kogoś, kogo nawet tu nie ma, albo kogo niedane było jeszcze niewolnicy poznać. - W każdym razie… Miło jest poznać kulturalną osobę w tak niebezpiecznym świecie, jaki ostatnio aż za bardzo udziela się wokół mnie. - Ukłoniła się, tym razem już bardziej powitalnie, niż służąco.

        To, co później się działo, to głównie z początku paniczne, później gościnne, a na końcu traumatyczne zachowanie okaleczonej anielicy. Lullasy przysłuchiwała się temu uważnie, a gdy anielica i wszyscy pozostali zamilkli, odezwała się.

- Ty, która twierdzisz, że byłaś sługą. Albo nigdy nią nie byłaś, albo byłaś największą hańbą wśród sług. Od urodzenia służę, moje ciało, dusza i umysł to służenie. Twe słowa nigdy by nie mogły przejść przez moje gardło, gdybym spróbowała je wymówić, albowiem wpierw bym nożem je podcięła. Samo to, że znasz pojęcie miłości innej, niż miłość do tego, któremu usługujesz, zaprzecza, byś kiedykolwiek miała cokolwiek wspólnego z usługiwaniem. - Nie mówiła tego gniewnie, lecz słowa eugony bez wątpienia były pełne przekonania i szczerości. - Jest i bez wątpienia było w tobie więcej wolności w każdej sekundzie twojego życia niż w całym moim żywocie. Teraz to widzę i czuje.

        Na chwilę przestała mówić, ponieważ dotarło do niej, iż przed jej monologiem, Sechmet odezwała się do upadłej, a było to coś, na co należało zareagować.

- Jeśli pozwolicie, zajmę się tym, co do mnie należy, ponieważ widzę, iż zapowiada się dłuższa rozmowa, nieprzerywana żadnym zagrożeniem. Gdzie znajdę tutaj kuchnię? Czy jest tu jakiekolwiek pożywienie, które można naszykować? Czy zdobędę tu neco wody oraz coś, z czego można przyrządzić pitny napar? Jeżeli zaś jest tutaj spiżarnia, to także ułatwiłoby to, co planuję.

        Eugona, choć jeszcze niedawno rozmyślała nad odpoczynkiem, z miłą chęcią była gotowa na nieco dawnej rutyny. Sprawdziła by, czy nie wyszła przypadkiem z wprawy, oraz czy jej ręce nadal są na tyle sprawne, by zajmować się rzeczami temu podobnymi. Może przy okazji posprząta tu nieco? Jej wewnętrzne zmysły, aż krzyczały, by posprzątać każdy zakątek tego miejsca.
Awatar użytkownika
Kassani
Zbłąkana Dusza
Posty: 6
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Fellarian
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Kassani »

Nagle tak jakby wszystkie zaakceptowały to, że są u z znajomej na herbatce i mogą czuć się w tym wyobcowanym miejscu jak w domu. Kassani uniosła tylko brew na taki bieg zdarzeń i gdy przestała być w centrum uwagi dobrała się do zbiorów alchemicznych upadłej oraz książek starszych od niejednego długowiecznego.

- Spójrz, Tyen... całego życia by mi nie starczyło, aby to wszystko przeczytać... I co ja mam teraz zrobić! - szepnęła cicho fellarianka do swojego nietoperza, gdy stała przy jednym z regałów. - Ale nie możemy tu tyle zostać... Widzisz coś, co może nam w przyszłości pomóc w naszych poszukiwaniach?

Czarny, latający przyjaciel Kassani jak na komendę zaczął latać po pomieszczeniu, przyglądając się każdej z książek. Dziewczyna wierzyła, że pewnie zna on zawartość większości z nich i potrafi ocenić, czy przyda jej się wiedza w nich zawarta. Natomiast sama zaczęła przeglądać składniki potrzebne do utworzenia różnych wywarów. Po jakimś czasie, gdy utworzyła wokół siebie różne kupki z ziołami, grzybkami i innymi składnikami poukładanych według własnych kategorii. Sporządziła ona w swoich notatkach dokładny opis każdej z roślin przy pomocy książek, które tam znalazła. Gdy w końcu dotarła do rozdziałów opisujących mieszaniny powyższych rzeczy, przyleciał do niej Tyen.

- Większość książek tutaj powiela się pod względem materiału i choć jest to prawdziwa skarbnica wiedzy, to albo ją już posiadamy, albo nie jest nam niezbędna. Jako, że mamy ograniczony czas pobytu w tym miejscu, sugerowałbym raczej przeszukanie wszelkich ukrytych miejsc. Nie sądzę, aby tak wiekowa istota, posiadającą taki ogromny zbiór, nie miała cenniejszych tomiszczy. - Po zdaniu swojego raportu usiadł na ramieniu fellarianki i dodał po cichu, choć i tak nikt by go nie zrozumiał: - Wiem, że według ciebie jesteśmy bezpieczni dookoła tych istot, ale przypominam ci, że jedna z nich to upadła. Tacy z samej natury nie są mili.

Dziewczyna sięgnęła do główki przyjaciele i ją pogłaskała.
- I to ma być ten dawniej siejący zamęt czarnoksiężnik? - pomyślała, ale w odpowiedzi na słowa nietoperza tylko się uśmiechnęła.
Pozamykała ona książki i zgarnęła to co wyłożyła, aby nie zostawiać aż tak dużego bałaganu po sobie. Kiedy uznała, że wszystko jest już w miarę ogarnięte wyszła spomiędzy regałów, aby poszukać pozostałych użytkowników tego miejsca. Dotknęła instynktownie medalionu, aby upewnić się, że wciąż jest na miejscu.
- Faktycznie powinnam zwrócić uwagę na ostrzeżenie Tyena, ale aura, która biła od pozostałych kobiet, nie wydawała się zła. Czemu mam rezygnować z poznania nowych osób przez wzgląd na pozorne niebezpieczeństwo? Ta kobieta nawet nie wyraziła zainteresowania moją osobą! Nie mogę od razu malować ją w czarnych barwach - zamyśliła się.
Wtedy też kątem oka zobaczyła przed sobą stolik z herbatą i ciastkami, mało na niego nie wpadając.

- Pf, coś masz dzisiaj kiepski dzień, łamago - syknął obudzony nietoperz.
Awatar użytkownika
Sechmet
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 55
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Smokołak
Profesje: Włóczęga
Uwagi administracji: Użytkowniczka ma prawo posiadać w sumie 10 kont, z czego jeden slot, jest slotem dodatkowym, otrzymanym jako nagroda, za długie i sumienne wykonywanie pracy moderatora.
Kontakt:

Post autor: Sechmet »

Sechmet skrzywiła się, widząc jak towarzysz fellarianki atakuje węże Lullasy, właściwie czy to ją boli, czy tylko te węże czują ból same w sobie, bo w końcu to odpowiedniki włosów, a włosy nie bolą… Bez wątpienia kiedyś będzie musiała o to spytać.
Westchnęła, widząc zachowanie Lull. Czy naprawdę nigdy nie ma dość bycia wieczną niewolnicą, nawet poza służbą? Było to niewątpliwie niepojęte i jakże te węże były inne… aż nieprawdopodobne by… No właśnie, smokołaczce nasunęła się pewna myśl.

- A jeśli ta eugona jest taka nie do końca z własnej woli? Może jakaś magia, ale nawet jeśli to wiedziałaby o tym? Zresztą może lepiej nie pytać, może mogłoby stać się coś złego… - Przyglądała się szalejącej i żądnej mordu fryzurze naturianki.

Upadła anielica spojrzała na zwracającą się do niej Lullasy. Jej gorzkie słowa sprawiły, iż Aurelia poczuła w swym sercu ukłucie dziwnego bólu, niepochodzącego jakby ze sfery fizycznej. Nie dało się tego jednak dostrzec, zachowała kamienną minę i nie próbowała nawet przerwać tej przeszywającej ją na wskroś wypowiedzi.

- Posłuchaj mnie, droga naturianko – powiedziała ze spokojem. — Z tego, co widzę, obca ci wolność, obca ci jej wspaniałość i jej zalety. Dlatego nie zrozumiesz mnie nawet po części. We mnie nie ma ciebie, a ciebie nie ma we mnie. Niczym ogień i woda. Ich porozumienie skończyłoby się wspólnym unicestwieniem. Być sługą Pana znaczy poświęcać się w całości dla ludu i misji, którą otrzymuje każdy anioł światła. Mamy wykonywać zadanie jak niewolnicy, którzy, gdy popełnią choćby jeden błąd, upadają bez możliwości powstania, bo wspaniałomyślny i miłosierny Pan nie raczy dać w akcie miłosierdzia tej jeszcze jednej szansy swemu zawsze, z wyjątkiem tego jednego razu, posłusznemu słudze – zakończyła już nieco nerwowo, mając ochotę wypowiadać bluźnierstwa straszne i wstrętne dotyczące Pana.

Nieco wyprowadzona z równowagi Aurelia, nie mając siły mówić dalej, jedynie ręką wskazała eugonie drzwi, stare, podziurawione i niszczejące w oczach. Po wykonaniu gestu stara anielica zakaszlała. W jej oczach dało się zobaczyć coś dziwnego. Upadła wzięła głęboki oddech, chyba miała coś ważnego do powiedzenia. Najpierw jednak jej wzrok począł szukać fellarianki. Podeszła więc do miejsca, gdzie przeszukiwała ona księgi. Przysłuchiwała się jej słowom, czekała bezczelnie aż się zorientuje, że osoba, którą obgaduje wraz z nietoperzem stoi tuż obok. Może i nieładnie, ale nie po to anioł upada, by być grzecznym. Nadal rozumiała mowę zwierząt, więc ochoczo przysłuchiwała się latającemu ssakowi.
Nagle dziewczyna omal nie wpadła na stolik, co mogło skutkować przewróceniem nie tylko stolika, ale także stojącej obok upadłej. Aurelia uśmiechnęła się do Kassani w jakiś dziwny sposób i bez słowa poszła do salonu. Usiadła na fotelu i zaczęła zwoływać dziewczyny.

- Posłuchajcie mnie… Miała już dawno zjawić się tu pewna osoba, która mi pomoże, ale zapewne leży głęboko pod ziemią. Mój czas nadchodzi. – W jej oczach jak na dłoni widoczna była ta ostatnia wola życia, by móc przekazać coś ważnego. – Potrzebuje pomocy, sama nie dam rady, za daleko, za długo. — Wyjęła ukryty w kieszeni list i wręczyła Sechmet. Lullasy natomiast dała srebrny klucz długości całej jej ręki, Kassani natomiast dostała mapę. – Fellarianko… poprowadź ich, proszę, w miejsce, które zaznaczone jest czerwonym krzyżykiem, tam, droga eugono, ty otworzysz drzwi, będziesz wiedzieć, które. Na koniec ty, Sechmet, dasz ten list osobie czekającej za drzwiami. To ważne dla mnie i to ma wola ostatnia, sił starczy mi na otworzenie wam portalu prowadzącego do miejsca bardziej przystępnego niżeli pustynia… Proszę was, jesteście moją ostatnią nadzieją, nie przypuszczałam, że to będzie właśnie dziś, że właśnie teraz… Sechmet… - Złapała ją za rękę i przyciągnęła do siebie, po czym wyszeptała coś na ucho.

Zmiennokształtna wydawała się niezwykle poruszona, aż oczy jej się zaszkliły i niewiele myśląc, zadecydowała za wszystkich.

- Dobrze, zrobimy to.

- Dziękuję… - Uśmiechnęła się upadła i ostatkiem sił otworzyła portal, sama zaś po chwili opadła bezwładnie na fotel i zamknęła oczy.
Awatar użytkownika
Lullasy
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 136
Rejestracja: 9 lat temu
Rasa: Eugona
Profesje: Służący , Kurtyzana
Kontakt:

Post autor: Lullasy »

        To była najcięższa batalia, jaką Lullasy stoczyła jak dotąd. Jednak jej zdaniem, była to batalia wygrana, a owocem
zwycięstwa był stolik, który kontrastował swą świeżo nabytą czystością. Nie był nieskazitelny, ale zasługiwał na miano czystego. Niestety, tylko taki efekt zdołała niewolnica uzyskać kawałkiem materiału, który, o dziwo, schronił się przed biegiem czasu i kurzu w jednym z meblowych zakamarków tego miejsca.

        To jednak, z czego była dumna eugona, to odnalezienie, a następnie odpowiednie przyrządzenie i podanie zarówno herbaty, oraz ciastek, które były jakimś cudem nie tylko nadal jadalne, ale i nawet smaczne. Kto wie, może to te słynne, co były pieczone ze szczyptą magii, by zapobiec wszelkim negatywnym skutkom czasu i innych, złośliwych dla pokarmów wszelakich elementów?

“Z jednej strony cieszę się, że udało mi się znaleźć to wszystko, póki jeszcze było w dobrym stanie. Żałuje jednak, że musiałam spróbować, by upewnić się, czy aby na pewno będzie to bezpieczne. Hańba mi, skoro doszło do tego, iż nawet posiłków, które szykuje, zaczęłam smakować. Co jeszcze mnie czeka?”

        Na całe szczęście wciąż była świadoma tego, co czyni oraz tego, co powinna czynić. Trochę ją to pocieszyło, dawało nadzieje, że jeszcze nie wszystko stracone. Że cała ta przygoda jest tylko przejściowa. Choć obecnie nie była to przygoda, a raczej mglista i zniekształcona iluzja tego, co czekało ją kiedyś podczas każdego dnia.

        Najbardziej wyrazistym dowodem na to, że to miejsce nie jest tym, gdzie Lullasy powinna być, była upadła. Jej słowa zostały usłyszane, lecz nie wysłuchane przez eugonę. To były brednie. Albo fałsz. Albo prawda, którą wężowa niewolnica odrzucała, zgodnie z tym, jak została wytresowana. Koniec końców, gadzia naturianka po prostu zignorowała to tak bardzo, jak tylko mogła. Nie udzieliła odpowiedzi i próbowała o tym zapomnieć. Jedyną dobrą rzeczą, jaka wynikła z tego wywodu, to fakt, że pod jego koniec wskazane zostało miejsce, z którego Lullasy przyniosła i przygotowała to wszystko, co było na stole.

        A skoro o stole mowa, to najwyraźniej stał się on przeszkodą dla innej, obecnej tutaj naturianki. Dotychczas Kassani była zajęta swoimi sprawami, z tego powodu eugona nie miała powodów ani podstaw, by jej przerywać, cokolwiek robiła. Teraz, jednak gdy fellarianka przybyła, Lullasy chciała odezwać się, by skromnym gestem zaprosić do poczęstunku. Nim jednak to nastało, powstała niespodziewana zmiana planów.

        Aurelia przeszła do innego pokoju, by następnie wbrew zdrowemu rozsądku i na złość pracy, jaką wykonała eugona, zwołać do owego innego pomieszczenia wszystkie panie, damy i niewolnice. Tam przemówiła ponownie, kolejnym, nieco milszym wywodem. Niczym w powieści, gdzie bohaterowie idą na pewną śmierć, poprosiła ona wszystkich o przysługę, z góry zakładając, że się wszyscy zgodzą. Lullasy z tego powodu otrzymała absurdalnie duży klucz. Nieporęczny, wyglądający prawie niczym karykatura broni, prawie jak dzieło artysty, który chciał ukazać klucz jako najpotężniejszy oręż.

        Chwilę później nastąpiło otwarcie portalu, zarówno tego fizycznego, jak i tego poetyckiego, co prowadzi do krainy zmarłych. Przynajmniej to sugerował akt osunięcia się na mebel stylem trupim. Było pięknie, ale nie było. Niewolnica nie oceniała ani nie chciała oceniać.

- Skoro panienka Sechmet mówi… - powiedziała, usprawiedliwiając to, iż nadal nie popełzła, gdzie pieprz rośnie, a gdzie upadłe anioły nie umierają tuż po przekazaniu prawdopodobnie ważnej misji całkiem obcym istotom. Została, bo jedyna osoba, której ukazywała szacunek, chciała, by ona została. - Tylko posiłku i naparu szkoda. Nie żebym narzekała, gdzieżbym śmiała... Po prostu szkoda.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Wszystkie trzy kobiety były najwyraźniej gotowe do drogi - smokołaczka podjęła już zresztą decyzję nijako za wszystkich, a i nikt się z nią spierał, więc wychodziło na to, że spełnią prośbę upadłej. Jedynie Lullasy było trochę szkoda zmarnowanego posiłku. W końcu włożyła w niego tyle pracy...
Sytuacja wydawała się jasna - zaraz, zaopatrzone każda w inny przedmiot otrzymany od anielicy, użyją portalu by dostać się do ,,miejsca bardziej przystępnego niżeli pustynia..." a tam... cóż, chyba miało je czekać coś niezwykłego. Bo czegóż innego można by się spodziewać po misji jaką schorowana upadła powierza nagle trzem obcym jej i zupełnie różnym osobom, które dobrze nie znają nawet siebie nawzajem. Akt desperacji pozostaje jednak nadal świadomym wyborem. Niestety Aurelia nie przewidziała wszystkiego. Nawet jeżeli znalazła ,,ochotniczki" w odpowiednim (krytycznym) dla siebie momencie i nadal była w stanie otworzyć portal, to nie wszystko miało pójść zgodnie z jej i tak już zmodyfikowanym planem. Choć smokołaczka i fellarianka ze swoimi towarzyszami, oraz Lullasy ze swoją wężową fryzurą w jej opinii były w stanie spełnić swoje zadanie to przedmioty które otrzymały nie wytrzymały próby czasu. Ledwie kilka chwil po tym jak upadła bezwiednie osunęła się na fotel mapa trzymana przez Kassani nagle upadła na podłogę - nie, nie była to wina dziewczyny. W jej ręce nadal pozostał kawałek papieru, który rozpadał się z taką łatwością jak skorupka przepiórczego jaja w rękach olbrzyma, choć bezskrzydła była przecież całkiem delikatna, a tego co spadło na ziemię nie dało się nijak pozbierać - jedynie nieliczne strzępy zachowywały wytrzymałość na tyle dużą, aby umieścić je z powrotem na dłoni. Wyglądało to tak, jakby wola Aurelii trzymająca ją do tej pory przy życiu zachowała w trwałości także te cenne dla niej przedmioty - teraz gdy jej zabrakło nic nie było już w stanie utrzymać ich kształtu.
Sechmet z trwogą spojrzała na trzymany list - słowa zapisane na kopercie przestały być czytelne - tak bardzo wyblakły, pieczęć zaś już całkiem matowa w niedługim czasie pękła rozsypując się u stóp dziewczyny.
Teraz eugona, raczej obojętnie zerknęła na wielki klucz który otrzymała - rdza pochłaniała go coraz bardziej i niedługo stało się jasne, że żadnego zamka już się nim nie otworzy.
- Panienko Sechmet... - Zaczęła - Myślę, że z tym już nic nie zrobimy... co panienka teraz zamierza?
Smokołaczka wyraźnie zasmucona drżącymi dłońmi odłożyła niszczejącą w oczach kopertę na stolik i spojrzała na upadłą wzrokiem pełnym żalu i poczucia winy.
- Nie wiem... - Szepnęła - Tak bardzo chciałam pomóc Aurelii.
- Nic nie możemy na to poradzić - Spróbowała pocieszyć ją Kassani - Nikt nie mógł wiedzieć, że tak to się skończy... ale może póki jest okazja przynajmniej wykorzystacie portal? Myślę, że ona była by szczęśliwa, gdyby mogła się przyczynić przynajmniej do tego, abyście bezpiecznie opuściły te pustynne tereny. - To mówiąc wskazała ruchem głowy na nieszczęsną anielicę.
- A ty? - Sechmet odruchowo pomyślała o nowej znajomej - Ty nie poszłabyś z nami?
- Ja... ja w sumie chciałabym znaleźć jeszcze kilka roślin... no i tu jest masa rzeczy, którym mogłabym się przyjrzeć. Potem jakoś się wydostanę! - Zapewniła z dziarskim uśmiechem. - A teraz... może lepiej się spieszcie, nie wiadomo ile portal będzie się utrzymywał.
Smokołaczka smutno skinęła głową. Jednak nie chciała zostawiać jej z takim wspomnieniem, odwzajemniła więc w końcu jej uśmiech. - W takim razie powodzenia. Może jeszcze kiedyś uda nam się spotkać.
- Było by miło! Choć może w nieco innych okolicznościach...
Dziewczyny pożegnały się, nawet nie zauważając jak Lullasy opuszcza na chwilę pomieszczenie i wraca z jakimś pakunkiem.
- Naprawdę szkoda gdyby się zmarnowało... - Powiedziała jakby na usprawiedliwienie, że trzyma w rękach przygotowane uprzednio jedzenie. Na pewno przyda im się na drogę. Tylko nie było w czym zabrać herbaty...
- No, myślę, że teraz macie już wszystko czego wam potrzeba. - Uśmiechnęła się Kassani na ten widok - A więc powodzenia i uważajcie na siebie! - Pozdrowiła je raz jeszcze (tym razem obie) i Sechmet z Lullasy wkroczyły do portalu.

Lullasy i Sechmet - Ciąg dalszy
Zablokowany

Wróć do „Zatopione Miasto”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 2 gości