Elfidrania[Miasto] Dworski bal

Miasto zamieszkiwane głównie przez elfy, jednak spotkać tu możesz też inne istoty takie jak wygnane Driady, a także małe chochliki poszukujące przygód. Elfy mieszkające w Elfidrani są niezwykle przyjaznymi istotami, dlatego schronienie w możne znaleźć tu każdy, a zwłaszcza Naturianie i istoty im pokrewne, ze względu na miłość elfów do wszystkiego co wolne.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

[Miasto] Dworski bal

Post autor: Aldaren »

Skąd przybywa

        W końcu nastał ten długo wyczekiwany przez niego dzień. Po nieprzyjemnej sytuacji jaka go spotkała w drodze do miasta, był szczęśliwy, że dotarł cały i zdrowy, choć nie mógł uwierzyć jak szybko mijał czas. Jeszcze niedawno siedział w swoim wynajętym pokoju w karczmie i szykował się do balu oraz stroił swoje skrzypce, a teraz stał na placu grając nudzące go już walce, a po środku wirowały pary odziane w ekstrawaganckie stroje za horrendalną sumę pieniędzy, a niektóre tak cudaczne, że wampir obawiał się jaka ta moda będzie w kolejnych mileniach. Nie mógł się jednak tym rozpraszać, bo mógłby przez to się pomylić i jedynie by się tylko ośmieszył, a tego nie chciał. Co jakiś czas jego przymrużone oczy przenosiły się ze strun ukochanego instrumentu na całe zgromadzenie doskonale bawiące się przy jego muzyce, ale to było jedynie przelotne zerknięcie na tańczących.

        Nie musiał się też martwić o nieprzyjemne sytuacje pod jego adresem, ponieważ gospodarze tego przyjęcia i niektórzy zaproszeni wiedzieli wiedzieli o tym, że ich grajek jest krwiopijcą, a nawet to nie przeszkodziło co poniektórym damom przed zbliżaniem się do niego w trakcie przerw oraz zapraszaniem go na stronę oferując mu w zamian skosztowanie swojej krwi. Aldaren odmawiał im nie tylko z grzeczności, ale także przez swoją dumę, miał zamiar wytrwać w swoim postanowieniu ograniczenia dziennej ilości tego rodzaju pożywienia, choć nieprzyjemne ssanie i jednocześnie palenie w żyłach już go drażniło i walczył z sobą, aby na nikogo się nie rzucić jak wygłodniałe zwierze. Zaborem także się nie przejmował, ponieważ tego zamknął w pokoju dając mu książkę, żeby demon miał jakieś zajęcie i nie rozrabiał za bardzo podczas nieobecności chłopaka.

        Zagrał jeszcze jakieś dwa polonezy i odszedł na stronę kiedy gospodarz, jakiś elfi szlachcic postanowił podziękować gościom za przybycie i ogólnie wygłosić jakieś przemówienie. Wampirowi było to na rękę, mógł się napić wina i na moment zapomnieć o głodzie. Przystanął z boku i obserwował zgromadzonych rozmawiających w przyjaznych stosunkach po wystąpieniu pana Iretnasa. Cieszyło nieumarłego to, że wszyscy się dobrze bawili, jednakże on sam nie podzielał ich radości, przecież nie mógł się bawić wraz z innymi skoro miał grać razem z resztą skromnej orkiestry. Z drugiej jednak strony nie narzekał, gdyż tak nie mógł z nikogo wyssać krwi, nawet nieszkodliwej ilości.
        - Jest pan nadzwyczaj utalentowany, panie der Leeuw - powiedziała łagodnie hrabina Corina, towarzyszka gospodarza balu.
        - To dla mnie zaszczyt, moja pani, że mogłem umilić czas swoją grą. - Skłonił się z gracją i szacunkiem ujmując jej dłoń i delikatnie muskając ją ustami jak nakazywała etykieta, a kiedy się ponownie wyprostował, odgarnął spadające mu na oczy włosy do tyłu.         - Nawet nie umiem ubrać w słowa wdzięczności z powodu zaproszenia mnie na to wspaniałe przyjęcie, na którym lśnisz hrabino jak najjaśniejsza gwiazda na wznoszącym się nad nami nocnym niebie. - Lekko się uśmiechnął, znów nieznacznie się kłaniając. Wcale nie zamierzał się podlizywać, a tym bardziej nie miał powodów jej niczym imponować. Powiedział jedynie to co widział, a uśmiech tej kobiety, zaiste potrafił przyćmić piękno zgromadzonych tu kobiet i mężczyzn. Wampir jednak nie miał humoru, wdawać się w sztywne konwersacje i najchętniej wróciłby już do pokoju w karczmie, znajdującej się niemal za rogiem placu.

        - Raz jeszcze dziękuję za zaproszenie na to przyjęcie i przepraszam hrabinę, ale za moment znów będę musiał zagrać. - Mruknął z obojętnym wyrazem twarzy i skłonił się żeby odejść, lecz szybko został zatrzymany.
        - Nic się nie stanie, jeśli przez jakiś czas orkiestra będzie grała przez pięknego dźwięku wydobywanego przez struny twoich skrzypiec. A muzycy tym bardziej nie powinni być przygnębieni na takich przyjęciach. Niech się pan też trochę zabawi. - Po tych słowach opuściła krwiopijcę i sunąc między gośćmi skierowała się w stronę swojego partnera.

        Aldaren zamierzał się dostosować do jej słów, nie chcąc robić jej przykrości i psuć radosnej atmosfery swoim niewyraźnym humorem, na razie jednak stał cały czas z boku i popijał lampkę czerwonego wina. "Gdybyś tylko tu był Mistrzu...," pomyślał podsumowując to jedynie ciężkim westchnięciem. W głowie mu szumiało i dudniło od odgłosu krwi pompowanej w tej gromadzie serc, co wcale nie pomagało złagodzić jego pragnienia, ale... Może za bardzo się przejmował? W końcu jeśli nie wytrzyma, zawsze będzie mógł upić łyk ze swojej piersiówki schowanej w wewnętrznej kieszeni jego płaszcza. Dopił do końca wino w swoim kieliszku i się przeciągnął po odstawieniu go na stół zamierzając dołączyć do tańczących.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

To takie smutne. Próżność śmiertelnych czasami nie znała ni umiaru, ni granic. To już drugi raz ostatnimi czasy, gdy Gregevius zjawiał się na przyjęciu wydanym ku czci pychy śmiertelnych dusz. To trochę żałosne, przebywać wśród wypudrowanych człowieczków, chcących ukryć swoje niedoskonałości i wady pod sztucznymi materiałami, tonami makijażu i peruk. Takie to puste...
Dlatego też zjawił się tu w postaci niezbyt rzucającej się w oczy. Typowy, prosty szlachcic z prowincji nie powinien przykuwać zbytniej uwagi, czyż nie? Długie, proste czarne włosy spływały po muskularnych ramionach, skrytych pod materiałem czarnego kaftana ze skóry, zdobionego srebrnymi nićmi i kamieniami. Anioł zakomponował w ten strój również drobne pierścienie i inne błyskotki oraz buty z wysoką cholewą z najdroższej skóry. Całości dopełniał czarny jak noc płaszcz spięty srebrną broszą oraz paradoksalnie biała maska, zakrywająca całe lico mężczyzny. Odrobina estetycznej tajemniczości i mrocznego sekretu nigdy nie była dla nikogo ujmą. Gdyby ktoś jedynie posiadał wysoce wykształcone umiejętności wyczuwania obecność istot spoza tego świata, z pewnością zapytałby się, co też Anioł Śmierci robi po raz kolejny wśród rozbawionych śmiertelnych? Otóż odpowiedź była niezwykle prosta. Czarny posłaniec od paru tygodni podążał tropem ciągle umykającego mu czarnoksiężnika. Tropy prowadziły od Wybrzeża Cieni do tej cudownej, elfiej posiadłości znajdującej się w Elfidranii. Ku uldze Anioła, istoty tu egzystujące nie były splamione grzechem i czarną magią, więc nie przewidywał podobnej rzezi, której dokonał nad Morzem Cieni. Nie mniej jednak Kruki z jego Legionu zebrały się chmarnie nad posiadłością, w milczeniu czekając na rozwój wydarzeń. Czekały na śmierć.
Gregevius owinął się szczelniej czarnym płaszczem z jedwabiu i zstąpił delikatnym krokiem na parkiet, bez problemu odbijając pierwszą lepszą partnerkę od pijanego młodzika. Jego anielskie umiejętności taneczne z pewnością musiały zrobić wrażenie na szlachciance, gdyż odruchowo oparła się na jego muskularnych ramionach. Choć równie dobrze mógłby to być skutek wypitych przez nią trunków. Mężczyzna wirował wraz z nią po parkiecie, a jego chłodne oczy spoglądały spod maski na tańcujące pary i zebranych gości, szukając jakiegokolwiek śladu czarnej magii czy splugawienia. Wtem przeszył go nagły dreszcz. Jego palce zesztywniały i momentalnie wypuścił partnerkę ze swych objęć. Martwe spojrzenie spoczęło na skrzypku, który przygrywał arystokratycznej gromadzie. Czuł smród nieumarłego... Nie dosłownie. Dla Anioła śmierci, wszystko co umknęło zimnym palcom Przeznaczenia ma specyficzny zapach. Ruszył powolnym krokiem w kierunku wampira, nie zwracając uwagi na potrącających go ludzi.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Nie musiał długo czekać na jakąś partnerkę do tańca, gdyż zaraz został porwany przez jakąś kasztanowłosą, młodą elfkę, niezwykle roześmianą i zarumienioną, choć mogło to być spowodowane alkoholem działającym na jej ciało. Wampirowi to nie przeszkadzało chciał się nieco rozerwać i odpocząć od ciągłego grania, nie zamierzał też robić jej żadnej krzywdy, choć głód stawał się nie do zniesienia. Nie martwił się, że jego zimna skóra wywoła u niej niepokój, ponieważ miał założone ciemne, skórzane rękawiczki. Jedynie co mogło go zdradzić to jego kły kiedy się szczerze uśmiechał, ale tym się nie przejmował, w końcu gospodarze przyjęcia wiedzieli kim on naprawdę jest i nie mieli nic przeciwko temu. Poza tym grał za darmo, jedynie skorzysta z oferty napicia się krwi, jeśli ktoś mu to zaproponuje, ale nie chciał nadużywać tego, pragnąc w końcu skończyć ze swoim uzależnieniem i pożywiać się jedynie kiedy będzie naprawdę głodny. Obecnie niedawno zaspokoił swoje pragnienie, więc przez najbliższych kilka godzin mógł się powstrzymywać od tego i wprowadzać w życie swoje postanowienie.

        Po dwóch tańcach z młódką wrócił do orkiestry i ponownie zaczął im towarzyszyć swoją grą na skrzypcach. Miał od razu lepszy humor, bo mógł spędzić chwilę w miłym towarzystwie i bawić się razem z innymi, a nie tylko uczestniczyć w balu z "obowiązku". Jego dobre samopoczucie było też doskonale słyszalne w granej przez krwiopijcę melodię, choć wyłapać tą różnicę mogło naprawdę wrażliwe lub znające się na muzyce ucho.

        Skupiony na instrumencie chłopak nie zwrócił uwagi na postać kierującą się w jego stronę. Podniósł na niego wzrok dopiero, gdy ten znalazł się niebezpiecznie blisko. Aldaren spojrzał na niego zaskoczony, nie wiedząc o co może chodzić, ale po chwili coś w postaci obcego wywołało u niego niepokój, choć musiał przyznać, że mężczyzna był niezwykle przystojny. Zerknął na moment na innych grajków, a następnie przelotnie przemknął oczami po tańczących. Odetchnął głęboko i kiwnął na orkiestrę zarządzając tym krótką przerwę, aby goście mogli nieco odpocząć.

        Po odstawieniu swojego instrumentu, skłonił się kruczoczarnemu mężczyźnie, myśląc, że to jakiś szlachcic, który ma do niego sprawę skoro tu podszedł.
        - Dobry wieczór, sir. - W jego głosie nie było przesadnego szacunku czy manier, wampir po prostu z natury był miły dla wszystkich i wcale nie uważał się za lepszego od innych. - Słucham pana - dodał łagodnie z przyjaznym uśmiechem kiedy się wyprostował. Wciąż czuł niepokój, ale bagatelizował to uczucie myśląc, że jest zbyt przewrażliwiony po ostatniej sytuacji jaka go spotkała.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Gregevius na początku nie odpowiedział, jakby dokładnie badając aurę energetyczną i duchową grajka. Jego płaszcz spływał dumnie z jego muskularnych ramion okrytych czernią, zaś lico pozostawało pozbawione emocji i niewzruszone w jakikolwiek sposób. Jego oczy emanowały chłodem zimnego obserwatora, zaś postawa sugerowała ignorancję i błahe milczenie na temat wszystkiego co działo się dookoła niego. Po chwili anioł poruszył się szybko i gwałtownie, stając zaledwie parę centymetrów od grajka. Jego zimny oddech owinął lico nieumarłego.
- To, że jesteś na pewien sposób nieśmiertelny, nie znaczy że nie jest zapisana data Twojego końca, krwiopijco. Twoje grzechy są Ci liczone, mimo wyjątkowych okoliczności. Pamiętaj o tym. - Gregevis powoli odsunął się od skrzypka, jakby jego powitanie było zupełnie najnormalniejsze, choć z jego słowa były chłodne. Anioł nie miał zamiaru krzywdzić wampira. Jeszcze nie.
- Bal taki jak ten jest świetna okazją, by poszerzać grono znajomych, adoratorów... Ale i wrogów. Jestem ciekaw czy w gronie Twoich znajomych znajduje się pewien nekromanta. Moja szlachetna osoba własnie jego poszukuje. Byłoby mi to niezwykle na rękę jeżelibyś zdecydował się niezwykle wytężyć swą pamieć. Szkoda niszczyć przyjęcie tak pięknie jak to nieprzyjemnymi akcentami, które z pewnością miałyby miejsce gdybyś podążał za swoja naturą. Więc? Pamiętasz kogoś? - Ton anioła zmienił się nagle. Niespodziewanie stał się niezwykle uprzejmy i przyjemny, wciąż czuć było w nim chłodny akcent, jednakże ogólny przekaz wydawał się przyjemny dla ucha.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Był zaniepokojony chłodem i obojętnością tajemniczego jegomościa ukrywającego swoje oblicze za białą maską. Nie był pewien jego zamiarów wobec siebie, jeszcze bardziej potęgowało strach krwiopijcy. Bał się, że mógłby to być łowca i wampir skończy tak jak jego Mistrz. Nie został jednak długo pozostawiony w niepewności, gdyż mężczyzna zaraz się do niego odezwał. Przyjrzał się uważnie jegomościowi swoimi lazurowymi oczami i wyraźnie spokojniejszy uśmiechnął się lekko. Nie było w tym żadnej pogardy, ani lekceważenia, jedynie ciepły, łagodny grymas, nie mający drugiego dna, nie służący jako podstęp.

        - Nie ma istot nieśmiertelnych. - Odparł z szacunkiem, w końcu taki należał się osobie, która prawdopodobnie znała datę końca jego egzystencji oraz zapewne władała śmiercią mając taką wiedzę. Zaraz jednak, kiedy padło słowo "grzechy", domyślił się, że postać przed nim musiała być albo niebianinem, albo bardzo religijnym człowiekiem. - Nawet sam Najwyższy któregoś dnia ujrzy swój koniec, podobnie jak Władca Otchłani.

        W jego głosie nie było słychać niechęci, wskazującej na jego brak wiary, był jednak pewien swoich słów jak tego, że woda jest mokra, a słońce świeci za dnia. Pogodny uśmiech nie schodził z jego twarzy, choć temat ich rozmowy powinien wywoływać trwogę, Aldaren jej jednak nie odczuwał. Faust wiele razy mu powtarzał, że nic nie trwa wiecznie i nikt nie jest nieśmiertelny, są tylko stworzenia długowieczne i odporne na różne czynniki, albo nawet niezwykle wytrzymałe i trudne do zabicia, co jednak nie znaczy, że nie da się ich uśmiercić.

        Kolejne słowa nieznajomego, choć wyraźnie łagodniejsze i bardziej przyjazne spowodowały, że uśmiech wampira zbladł, a jego miejsce zastąpiła powaga. Nie rozumiał o co chodzi temu facetowi i miał jakieś złe przeczucia. Znał jednego nekromantę, chociaż nie osobiście, co innego jego świętej pamięci Mistrz, nie zmieniało to jednak faktu, że wyda czarnoksiężnika niekojącemu mężczyźnie. Nie chciał narażać niewinnego, w jego przekonaniu, na niebezpieczeństwo.
        - Nie krzywdzę niewinnych. - Mruknął cicho. - Może znam. Jaką masz do niego sprawę, sir? - Starał się na uprzejmy ton. Po raz pierwszy w życiu żałował, że Zabora nie ma przy nim. Demon wiedziałby co zrobić i jak się zachować, niestety został w karczmie, zamknięty w pokoju i zajęty książką. Cóż poradzić.
        - Nie chciałbym przeszkadzać - Wtrącił im się do rozmowy jeden z grajków i ruchem głowy wskazał w stronę gospodarzy patrzących w ich stronę. - Chcieli by z tobą... Porozmawiać - dokończył krwioipijcy i się wyraźnie zaniepokoił czując ciężką atmosferę między mężczyznami. - To... ja im może powiem, że przyjdziesz później. - Ulotnił się jeszcze szybciej, niż się pojawił, ale Al zaraz się domyślił o co może chodzić.

        - Myślałem, że to będzie tylko jakaś sztywna impreza, ale szczerze się pomyliłem. - Zawarczał z szyderczym uśmiechem wilk leżący spokojnie na murku i ciamkający jednego z kruków otaczających cały plac. - Ne pszeszkadrzajcze szobie - powiedział z pełnym pyskiem, przełknął i znów wydarł kawałek mięsa z ptaka. Nudziło mu się już samemu w karczmie, dlatego postanowił wpaść i przypilnować wampira, czy aby na pewno nie urządza krwawej orgii. Nie zamierzał się jednak psuć przyjęcia, skoro wszystko na razie było w porządku.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Anioł zmierzył spojrzeniem upartego skrzypka i ledwo widocznie przekrzywił głowę, jakby nie dowierzał temu co słyszał. Prawdopodobnie jeżeli nieumarły miał choć trochę umiejętności to ledwo powinien wyczuwać jego prawdziwą aurę. Zresztą, archanioł nie miał zupełnie nic przeciwko temu. Wampir i tak nic nie byłby w stanie mu zrobić, nawet jakby był w pełni świadom kto kryje się za maską. Już miał zamiar kontynuować konwersację, gdy przerwał im jeden z muzyków. Anioł śmierci niechętnie przeniósł wzrok na gospodarza domu, po czym ponownie spojrzał na nieumarłego, który prawdopodobnie myślał, że posiada nad nim jakąś przewagę, czy to elokwencją czy psychiczną.
Gregevius wyprostował się zatem dumnie i niedbałym muśnięciem dłoni poprawił płaszcz oraz kaftan.
- Proszę bardzo. Udaj się do państwa gospodarzy. Nasza rozmowa może oczywiście zaczekać. - Wyszeptał melodyjnym, choć niepozbawionym chłodu głosem i dumnie oddalił się od miejsca przeznaczonego dla muzyków, by ponownie wmieszać się w tłum. Jego zmysły jednak pozostały mocno wyczulone na wszelkie nadszarpnięcia naturalnej harmonii magicznej.
W pewnym momencie przystanął cicho w cieniu i skrył lico w głębokim mroku płaszcza. Na salę wkroczyła nowa, młoda para. Podobnie jak on, byli ubrani na czarno, choć z pewnością przepych i rozrzutność znacznie bardziej promieniowały od ich strojów. Przybysze byli wypudrowani i nosili dużo biżuterii. Mężczyzna mógł mieć z dwadzieścia lat, a kobieta niewiele więcej. Jednak oboje zaznaczyli się tak mocno w spostrzeganiu Anioła Śmierci, gdyż byli pokryci potężną aurą zapachową zgnilizny. To bez wątpienia był jakiś ślad, którym trzeba podążyć.
Młoda para zbliżyła się do gospodarzy oraz towarzyszącego im wampirzego skrzypka. Zaczęli wesoło rozmawiać. Czyżby kolejna mroczna intryga bądź spisek? Nie wiadomo. Wszystko pozostaje w kwestii obserwacji i dalszych działań Czarnego Anioła.

Na miejsce jednego kruka, pojawiły się trzy kolejne. O dziwo, nie zaatakowały wilka, tylko spokojnie usiadły na murku, jakby w ogóle nie przejęte obecnością drapieżnika. Nie ruszały się też, mimo podmuchów wiatru czy pijanych przechodniów. Trwały, jakby w ciągłym oczekiwaniu, tego co miało nadejść już wkrótce.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Przepraszam, sir. Za moment wrócę. - Odezwał się do anioła, lekko mu skłonił i skierował się w stronę hrabi Iretnasa i jego towarzyszki.
        Skarcił posłańca spojrzeniem za przerwanie im rozmowy, ale nie mógł się sprzeciwić prośbie pary, która go tu zaprosiła. Z drugiej jednak strony był wdzięczny za to wezwanie, nie czuł się pewnie przy tym zamaskowanym i odzianym w czerń mężczyźnie. Chociaż w tym momencie nie wiedział czego bać się bardziej - zostania sam na sam z nieznajomym, nawet jeśli był przystojny, lub przyjąć na siebie gniew niezadowolonych z pracy krwiopijcy, gospodarzy. Nie mógł jednak wymyślać sposobów na wymiganie się czy ucieczkę, ponieważ nie był dzieckiem i miał swoją dumę, którą niewątpliwie by zranił starając się uniknąć odpowiedzialności za swoje czyny. Odetchnął głęboko chcąc się uspokoić i nabrać odwagi, i z podniesioną głową zbliżył się do wzywających go.

        - Chcieli państwo mnie widzieć. - Zgiął się w pół w pełnym szacunku pokłonie. Nie zwykł z tego, by wywyższać się przed innymi, przez to, że był wampirem, wcale nie uważał się z tego powodu lepszy, dlatego miał uprzejme i łagodne usposobienie do wszystkich.
        - Owszem panie der Leeuw. Wraz z żoną, zauważyliśmy, że od jakiegoś czasu przerywa pan swoją grę i błądzi gdzieś myślami. - Odezwał się pan przyjęcia poważnym tonem. - Choć jedna z tych przerw nastąpiła za namową, mojej żony. Czyżby...
        - Oh, Iretnasie, przestałbyś męczyć młodego der Leeuw'a, nie widzisz, że chłopak jest już znużony? Ile można cały czas stać w miejscu i grać? - Odezwał się mężczyzna z pary, która podeszła do rozmawiających.

        Wampir od razu skierował wzrok ku nowo przybyłym, w momencie kiedy na szyję rzuciła mu się dziewczyna. Roześmiał się wesoło i uścisnął ją jak dobry przyjaciel, zaraz jednak jego radość zmieniła się na powrót w powagę i skłonił się jej towarzyszowi, który właśnie starał się uwolnić krwiopijcę od dalszego uczestniczenia w przyjęciu. Wymienili się jeszcze paroma zdaniami, w szczególności panowie, a Aldaren wraz z damami milczał oczekując ostatecznego "wyroku" w swojej sprawie. Ostatecznie gospodarz zgodził się, aby skrzypek mógł bez żadnego skrępowania dołączyć do wspólnej zabawy, albo opuścić bal. Po skończonej rozmowie nowo przybyła para zabrała nieumarłego na stronę, a dołączył do nich także wilk, który zostawił po sobie jedynie kruczy szkielet.
        - Słyszałam, że łowcy dopadli Fausta, nasze najszczersze kondolencje, skarbie. - Na twarzy kobiety malował się wyraźny smutek. Nie mogła się też powstrzymać przed przytuleniem grajka.
        - To stałoby się prędzej czy później Tamiko. Mistrz sam zawsze, powtarzał, że nic nie trwa wiecznie - uśmiechnął się lekko, choć jego oczy wyrażały smutek i tęsknotę, kochał swojego wampirzego ojca całym swoim martwym sercem, ale jedyne co mógł zrobić to pogodzić się z jego odejściem.
        - Ta wielka posiadłość, którą Faust miał w posiadaniu... - Tym razem odezwał się mężczyzna.
        - Nie ostrz sobie na nią zębów, hieno. Zawsze pozostanie w rękach der Leeuw'ów. - Warknął na niego wilk, a po chwili ugryzł skrzypka w rękę, widząc, że ten chciał bezmyślnie odpowiedzieć o majątku poległego wampira, nawet jeśli z rezydencji nie zostały nawet fundamenty. Zabor wychodził z założenia, że nie trzeba się wszystkim chwalić na lewo i prawo co do ich zamiarów, powrócenia któregoś dnia na stare śmieci i zajęcie miejsca Fausta, w jego zamczysku niedaleko Maurii.
        Przybysz zaraz zaczął się kłócić z futrzakiem. Dziewczyna za to ze zmartwionym wyrazem twarzy zbliżyła się do krwiopijcy trzymającego drugą dłonią ranę, z której sączyła się krew. Słabo mu się zrobiło czując zapach juchy, a jego przyjaciółka od razu to spostrzegła. Ujęła pogryzioną przez Zabora rękę, zdjęła czarną rękawiczkę i polizała szramę patrząc w oczy skrzypkowi. Zaproponowała mu, aby poczęstował się krwią ale odmówił.

        Niedługo po tym, z wilkiem idącym przy nodze wrócił do pozostawionego wcześniej zamaskowanego mężczyzny, któremu ponownie się skłonił.
        - Przepraszam za zwłokę. Wysłucham pana, jednakże to nie jest odpowiednie miejsce do rozmów. - Zerknął pobieżnie na tańczących, a jego oczy zalśniły lekko z wyraźnym głodem, malującym się w nich.
        - Nie rozmawia się z obcymi barani łbie, a do tego kmiotka w szczególności nawet bym się nie odzywał. - Burknął wrogo, mając na myśli oczywiście niebianina, na którego spojrzał krwawymi ślepiami.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Przyjęcie, jak przystało na wydarzenie zorganizowane przez wyższego gatunku istoty, nabierało kolorów i barw, podczas gdy niebianin jedynie obserwował bawiących się osobników, przeszywając ich ciała i umysły oraz aury swoim zimnym spojrzeniem. Oprócz wampirzej pary, która dołączyła do stadka najlepiej wyglądających na balu, nikt nie miał na sobie nawet śladu zgniłej mocy nekromanty. To zmartwiło Gregeviusa. Czyżby trop poprowadził go w złe miejsce... A może... Nie, to niemożliwe. Nie w jego kwestii było zabieranie dusz potępionych. Ale czyżby... Miał interweniować? Nie mógł. Los pokaże, los podaruje, los zabierze. Śmierć może jedynie przypatrywać się i sprzątać po zabawie. Jak zawsze.

Gdy wampir powrócił przed oblicze anioła, ten zauważył demonicznego wilka przy jego nodze. Co za brak gustu. Prowadzić się z istotą piekielną, do tego nieprzyzwoicie cuchnącą siarką i nieczystościami. Jakby sam fakt bycia nieumarłym nie wystarczał. Komentarz bestii jedynie jeszcze bardziej rozdrażnił żniwiarza.
- Kmiotka? Mocne słowa, jak na potępionego. Gdybym upadł tak nisko, by wygnać cię z tego wymiaru, to bym to zrobił i to najboleśniejszym możliwym egzorcyzmem. Ale nie chcę się brudzić, te ubrania są dosyć nowe, a słyszałem, że istoty Twojego pokroju nie tylko składają się z nieczystości. Nie polecam tego typu diety. Cóż... - Anioł ponownie zmierzył wzrokiem wampira i cicho westchnął. - Obawiam się, że jednak wprowadziłem Cię w błąd, mój drogi. To nie nekromanta jest powodem, dla którego zostałem tutaj przywołany. Za parę godzin... Może stać się coś bardzo, ale to bardzo nieprzyjemnego, ale nie możesz odejść. Nie, nie teraz... Mam dla Ciebie propozycję, hm? - Blady palec Niebianina zaczął jeździć w powietrzu, kreśląc szkarłatne litery. - Jeśli zagwarantuję Ci ochronę tego wieczoru i zapobiegnę Twojej eksterminacji, będziesz musiał wykonać dla mnie pewne zadanie. Jesteś zainteresowany, hm? Niezależnie od tego co powiesz, wiedz, że nie zostało Tobie zbyt wiele czasu. - Litery błysnęły szkarłatem, by po chwili zmaterializować się w postaci przeżartego starością pergaminu. Cyrograf. Układ z siłami wyższymi. Bardzo niebezpieczna rzecz. W dłoni Anioła pojawiło się pióro, którego końcówka zrobiona była z metalu i zaostrzona.
- Jaka jest Twoja decyzja?
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Ho, ho patrzcie no. Mały aniołek umie się odgryźć. - Prychnął demon szczerząc kły w szyderczym uśmiechu. - Powiedz komu musiałeś obciągnąć, żeby dostać tak parszywą robotę? Najwyższemu - skrzywił się z obrzydzeniem i pogardą wypowiadając to słowo, zaraz jednak jego ton nabrał, więcej sympatii i szacunku - czy Panu Otchłani? - parszywy, drwiący grymas ani na moment nie schodził mu z pyska. - A może właśnie nikomu i dlatego zostałeś zdegradowany do roli nędznego żniwiarza. - Roześmiał się pewny siebie i oblizał pysk, wciąż czując na języku smak jednego z magicznych kruków. - Poza tym więcej szacunku, szczen...

        - Przestańcie oboje. - Skrzywił się skrzypek, wyraźnie zły przez zachowanie futrzanego towarzysza. Anioł także nie był bez winy swoim pełnym pogardy podejściem wobec innych. Aldaren nie rozumiał dlaczego "posłaniec" Najwyższego ma taki nieprzyjemny charakter. Zawsze myślał, że niebianie to dobre istoty wspomagające żebraków i opiekujące się sierotkami, nagradzające pobożnych, a niewiernych sprowadzający na drogę wiary. Mężczyzna przed nim, psuł jednak całe wyobrażenie o tej rasie, tym bardziej, że był pierwszym jej reprezentantem jakiego krwiopijcy udało się spotkać i był tym faktem niezwykle zawiedziony. Do tego wyglądał jakby niezgoda towarzyszących niezwykle go raniła. - Chodzimy po tym świecie, żeby żyć w zgodzie z...
        - Przestań chrzanić gówniarzu! - Warknął na niego wilk. - Nie dobrze mi się robi od tego twoje pacyfistycznego podejścia. To wszystko jest tylko w twojej głowie! O wiele prościej mordować, kraść, gwałcić, porywać i niszczyć, niż pozostać w przyjaznych stosunkach. Jesteś debilem, a z takim podejściem do świata, szybko skończysz jak ten pajac w masce, o ile przeżyjesz.

        Na te słowa chłopak spuścił ze smutkiem głowę. Na prawdę nie rozumiał, dlaczego to nie pragnienie własnego spokoju i szczęścia jest najważniejsze, a świat kręci się wokół władzy, kobiet i pieniędzy. Bolała go ta świadomość, ale nie mógł nic z tym zrobić, był tylko szarym wampirem, zagubionym we własnej egzystencji i samotnym od śmierci swojego Mistrza i jednocześnie ukochanego. Podniósł jednak ponure spojrzenie na anioła kiedy ten zaproponował mu ochronę w zamian za pracę dla niego. Zaniepokoił się kiedy usłyszał, że coś strasznego będzie miało niebawem miejsce i, że on sam długo nie pożyje. Bał się śmierci, choć zaraz po swojej przemianie i stracie ukochanej niezmiernie jej pożądał. Chciał być szczęśliwy, choć wątpił by udało mu się znów kogoś obdarzyć szczerym uczuciem i pokochać. Pragnął żyć, choćby i w tym toczonym przez chorobę, zwaną chciwością, świecie.

        - Po moim trupie, aniołku. Ten wampir nie jest taki głupi, na jakiego wygląda, nigdy nie wejdzie w układy z takim pomiotem jak ty. - Zmarszczył nos i warczał wściekle na niebianina, jednak nie zaatakował. Przed przybyciem do miasta Aldaren nałożył na niego rozkaz, przez który demon nie mógł nikogo skrzywdzić, bez pozwolenia krwiopijcy. - Nic nie podpisuj. Kopnij w żyć tego "boskiego" wazeliniarza i chodźmy stąd. Udowodnij, że ten twój łeb nie jest pusty - zwrócił się teraz do wampira.

        Z uwagą przyglądał się temu co wyprawiał tajemnicy mężczyzna, niemal był tym zahipnotyzowany. Nie słyszał słów towarzysza rozważając wszystkie za i przeciw, mimo że miał niewiele informacji odnośnie tej umowy. Cały czas jednak głowę rozsadzało mu echo słów anioła, mówiących jakiejś masakrze i tym, że nieumarły może już więcej nie zobaczyć wschodu słońca, jakkolwiek irracjonalnie by to nie brzmiało.

        - Nie rób tego zasrany szczeniaku! - krzyknął z niepokojem drapieżnik, chcąc za wszelką cenę przełamać moc magicznego rubinu w sygnecie skrzypka i dobrać się niebianinowi do gardła, ale były to bezskuteczne działania.
        - Zamilcz. - Skarcił zwierzę i spojrzał poważnie na mężczyznę. Nie miał zamiaru się o nic targować czy też go oszukać. - Jeśli tylko nie ucierpią przy tym niewinni i sam będę mógł jeszcze nacieszyć się życiem... - mruknął pod nosem ze smutkiem. Chciał wierzyć, że nie będzie musiał zabijać dobrych istot w celu osiągnięcia jakiś bogactw, lub władzy przez tego niebianina. Wziął od niego pióro i... Prawdopodobnie popełnił największy błąd w całym swoim życiu. Podpisał się imieniem i nazwiskiem u dołu pergaminu nieco pochylonym, ale bardzo ładnym i starannym pismem. Domyślał się, że nie otrzymałby żadnych wstępnych informacji dotyczących szczegółów jego zadania, dopóki nie podpisałby cyrografu.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Gregevius podjął najrozsądniejszą ze ścieżek kontaktu z demonicznym pomiotem, po prostu odwracając od niego wzrok i go ignorując w najczystszej, anielskiej manierze. Jego wzrok wypełniony pustką skupił się na wampirze, rozważającym obecnie zaproponowany przez żniwiarza układ. Nie było czego tutaj ukrywać. Sam Gregevius na miejscu nieumarłego nie zgodziłby się na propozycję ze strony śmierci, gdyż rzadko kto wychodził z takiego układu zwycięsko. Ludzie, którzy oszukali żniwiarza pozostawali w sferze bajek i legend. Śmierć jest cierpliwa i nieustępliwa. Jednak najwyraźniej świadomość, że ta noc byłaby ostatnią w jego życiu-po-życiu musiała mocno podziałać na umysł skrzypka, który podpisał cyrograf, wbrew naleganiom i protestom demonicznego wilka. Gdy tylko wampir skończył zapisywać swe nazwisko, piór wyślizgnęło się jego ręki i niby przypadkiem rozcięło jego biały jak śnieg palec. Krew zaczęła cieknąć ciurkiem z ranki, zalewając pergamin i barwiąc podpis wampira na szkarłatną czerwień. Po chwili jednak rana zasklepiła się, a pergamin rozpłynął się w powietrzu, jakby był utkany z najlżejszej mgiełki. Oczy Gregeviusa zapłonęły trupim błękitem, gdy odsunął się parę kroków od nieumarłego.
- Twoja decyzja była mądra, Aldarenie. Teraz odkryć przed Tobą fakty niesione przez przyszłość. Na przyjęciu znajdują się zatrudnieni przez gospodarza Pogromcy, którzy uzbrojeni są w runiczną broń i magiczne zwoje. Ich zadaniem jest eliminacja wszystkich gości, którzy zdaniem elfa nie zasługują by oddychać tym samym powietrzem. W tym zawarte są wampiry oraz nieumarli. Według planu gospodarza rzeź rozpocznie się za niecałą godzinę. Jeśli chcesz spłacić swój dług względem mnie, twoje zadanie jest proste. Zabij elfa przed rzezią, a następnie wyrusz ze mną tropem nekromanty. Taka jest właśnie cena, którą przyjdzie Ci zapłacić za uratowanie Twego życia. Jeżeli elf nie umrze przed rozpoczęciem rzezi, nasz pakt straci moc, a Pogromcy będą mieli dostęp do twojego życia.

Niebianin ze stoickim spokojem zakończył wypowiedź, obserwując twarz nieumarłego. Ukrył przed nim informację, iż podejrzewa, że elf ma związek z nekromantą, a dusze gości mają posłużyć jako ofiara dla czarnoksiężnika. Gregevius uznał, że nie jest to fakt istotny dla sytuacji. Demoniczny wilk zawarczał groźnie na anioła, jakby wyczuwając w powietrzu smród fałszu. Niebianin jednak nic sobie z tego nie robił. Jeżeli demon zarzuci mu kłamstwo, to zbije to legendarnym argumentem, że anioły nie potrafią kłamać. Żniwiarze stanowili wyjątek, ale to jest fakt o którym wampir nie musiał być uświadomiony.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Nie słysząc żadnego odwetu na swoje słowa ze strony ponurego aniołka, Zabor prychnął niezadowolony, choć jego pysk wykrzywił się w pełnym satysfakcji, tryumfalnym uśmiechu. Zastanawiał się, co skłoniło niebianina do zaprzestania wykłócania się z demonem.         Wątpił, aby skrzydlaty zrozumiał, że kłótnia służyła jedynie rozrywce piekielnego futrzaka, nawet jeśli sam drapieżnik miał rację w tym co mówił. Przez tę myśl wyszczerzył się jeszcze bardziej, zaciekawiony czy milczenie naturalnego wroga jest spowodowane naruszeniem jego czułego punktu. Nie zamierzał o to pytać domyślając się, że obrażony żniwiarz mu po prostu nie odpowie. Z drugiej strony nie chciał irytować wampira, jeszcze ten by się wnerwił i nadużywając mocy sygnetu kazałby mu się zamknąć na wieki, albo poleciłby zrobić coś godzącego w dumę wilka, a na to zwierz nie mógł pozwolić.

        W przeciwieństwie do swojego włochatego towarzysza, krwiopijca nie był tak zrelaksowany i nie miał humoru. Był zaniepokojony i cały czas obawiał się zadania jakie zobowiązał się wykonać dla uratowania własnej skóry. Wiedział już, że mężczyzna przed nim, składający mu tę propozycję nie był jakimś zwykłym szarakiem, może nawet bez trudu pokonałby w walce chłopaka razem z demonem, tak że nic by z nich nie zostało. Westchnął ciężko ignorując reprymendę ze strony czworonoga i niepewnie podniósł wzrok na zamaskowanego nieznajomego. Zaraz jednak poczuł jak pióro wyślizguje mu się z dłoni, aby po chwili zranić go w palec. Zabor warknął widząc to i zjeżył futro na karku, ale bardziej, niż niebezpiecznym przedmiotem przejął się swoim "właścicielem". Nieumarły skrzywił się, bynajmniej nie z bólu, a jego oczy zalśniły. W lazurowych tęczówkach zaczęły wykwitać szkarłatne plamy, jakby krople rozlewającej się krwi. Zacisnął pięści, spuszczając głowę tak, że włosy spadły mu na oczy i z całych sił starał opanować palące jego żyły pragnienie krwi.

        - Napij się, moronie, a nie zgrywasz jakiegoś macho! - Demon nie był zadowolony przez to co widział w młodym wampirze, te oczy nigdy nie wróżyły nic dobrego. Po chwili zwierz spojrzał z obietnicą mordu na żniwiarza. Już otworzył pysk z obnażonymi groźnie kłami, chcąc powiedzieć coś niezbyt miłego, jednakże wampir się odezwał po wysłuchaniu słów niebianina.
        - Ci co bez wahania poświęcają życia niewinnych dla własnych celów, nie zasługują nawet na to by się narodzić. - Odparł z poważnym tonem krwiopijca podnosząc harde spojrzenie na anioła. Znów miał niebieskie oczy, mimo że wciąż dało się w nich dostrzec czerwony odcień. Po chwili uśmiechnął się smutno, jakby coś go zabolało. - Nie rozumiem jak można zrobić coś tak potwornego. - Mruknął pod nosem. Jakaś drobna cząstka wampirzej natury zamieszkująca w nim się cieszyła z takiego obrotu sprawy, mógłby się pożywić świeżą krwią i wcale nie myśleć o tym, aby nie przesadzić z tym i przez przypadek nie zabić swojej ofiary.

        - No błagam - jęknął futrzak. - Chyba nie wierzysz temu zakompleksionemu idiocie. To podstęp! Dlaczego ty musisz się zawsze zachowywać jak dziecko?! Najgorsze jest to, że od śmierci Fausta, do której doprowadziłeś swoją naiwnością, nic nie nie nauczyłeś! - Był wściekły na chłopaka, ale nie miał już do niego siły. - Rób co chcesz, gówno mnie to obchodzi czy wpakujesz się przez to w jeszcze większe kłopoty, czy nie. Jeśli zdechniesz, lepiej dla mnie i całego świata, będzie jednego debila mniej. - Splunął z niezadowoleniem pod nogi wampira i ruszył w stronę karczmy. Nie zamierzał uczestniczyć w "Boskim Planie" i wykonywać poleceń jakiegoś opierzonego szczeniaka, a młodym nieumarłym się nawet nie martwił, skoro ten nie chciał go w ogóle słuchać, proszę bardzo.

        Aldaren odprowadził go jedynie przez chwilę wzrokiem i sam skierował się w kierunku gospodarza, zatrzymał się jednak w momencie, w którym miał minąć nieznajomego. Nie wiedział czy to był podstęp, czy nie, ile w tym wszystkim co mówił zamaskowany było prawdy i, czy na pewno elf był ich wrogiem. Nie wiedział też w sumie jak miałby się pozbyć Iretnasa, gdyby poprosił go na stronę, zapewne zaalarmowałby tym wspomnianych przez żniwiarza Pogromców, a tego nie chciał. Z drugiej strony nie mógłby zrobić tego otwarcie, przy wszystkich bo ściągnąłby na siebie nie tylko jego wynajętych najemników, ale spanikowani goście wezwaliby zapewne straże. Mógłby postawić na szybkość, rezygnując przy tym z posiłku i uciec w kruczej postaci, jednakże nie podobała mu się myśl oddalenia się od tego miejsca w obawie przed konsekwencjami swojego czyny. Choć miał masę wątpliwości, zamierzał wywiązać się z umowy, przez pragnienie życia, jakie było w nim silniejsze niż zdrowy rozsądek. "Mam nadzieję, że nie popełniłem błędu, Mistrzu," odetchnął chcąc dodać sobie odwagi i ruszył w stronę długouchego pana tego przyjęcia.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Gregevius przez dłuższą chwilę pozostał za młodym wampirem, skłaniając głowę do przodu, jakby chciał zasłoną ze swoich włosów zakryć reakcję mimiczną twarzy, mimo że oblicze zakryte miał maską. Jednakże pod jej przykrywką, jedna z jego warg wykrzywiła się ku górze, jakby w jakimś pełnym groteski uśmiechu zabójcy. Wszystko wskazywało na to, że jego plan miał się powieść. Gdy wampir zabije splugawionego elfa, Anioł przechwyci jego duszę i wyciągnie z niej wszystkie istotne informacje na temat Nekromanty. A potem już sprawy staną się niezwykle proste. Między Panem, a prawdą Gregevius nie potrzebowałby młodego nieumarłego by skończyć z czarnoksiężnikiem. Ale musiał przyznać, że zabawa krwiopijcą dawała jego nieśmiertelnej duszy pewnej dozy rozrywki, której to nie doświadczał zbyt często.

Teraz obserwował jedynie jak skrzypek zbliża się powoli do pana domu, zapewne nie do konca pewny, co powinien począć. Było to również tajemnicą dla Gregeviusa, gdyż zgon nie spadnie na elfa z jego wyroku, a jedynie z wolnej woli jego narzędzia. Jednakże Kruki z Legionu widocznie przeczuwały nadchodzącą śmierć jednego z gości, bo zaczęły nerwowo krążyć wokół pałacu, ciągle zachowując jednak grobową ciszę, w której można było wyczuć aurę zagrożenia i nieuchronnie zbliżającego się przeznaczenia. Gregevius ruszył więc powolnym krokiem za wampirem, nie spuszczając pustego wzroku z jego sylwetki. Ludzie obecni na przyjęciu też jakby zaczęli coś przeczuwać. Przestali tak radośnie tańczyć w rytm muzyki i coraz mniej było ich widać przy stole zastawionym wszelkimi potrawami.

Wtem, gdy wampir był dosłownie parę kroków od pana domu, zajętego obecnie rozmową, niczym cień przed elfem pojawił się mężczyzna z wampirzej pary, która niedawno przybyła do posiadlosci. Nim gospodarz w jakikolwiek sposób zdołał zareagować, wampir wydobył zza pazuchy długi Sztylet i wbił go elfowi pod żebra, parę razy go przekręcając. Pan domu zaczął dławić się krwią, a wokół wybuchł harmider. Najwięcej hałasu wybuchło jednak na zewnątrz, gdy Legion zaczął krakać, wieszcząc nadchodzącą śmierć. Niewiadomo skąd wśród spanikowanych gości zaczęli pojawiać się uzbrojeni mężczyźni w skórzanych zbrojach, dzierżąc długie noże, rapiery oraz małe kusze. Gregevius Prychnął tylko pod nosem. Nie spodziewał się, że tak potoczą się losy elfiego gospodarza. Ale trudno, zaczęło się. Najpierw trzeba zabrać duszę elfa, by kontynuować boski plan z wampirem w roli głównej.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        Nie był z siebie dumny, że przez strach przed śmiercią był gotów uwierzyć nieznajomemu i zrobić to o co ten prosił. Aldaren bardzo chciał wierzyć, że robi to w słusznej strawie, że dzięki temu ocali zgromadzonych tutaj gości, którzy prawdopodobnie nie mają o niczym pojęcia. Ciekawiło go jakby postąpił jego Mistrz, w końcu gdyby nie został zabity jak dotarli do Alaranii, przybyliby na przyjęcie razem. A może wtedy sytuacja wyglądałaby inaczej? Zastanawiał się czy Faust znał osobę, której poszukiwał niebianin. Niby młody nieumarły znał kilku nekromantów, w końcu urodził się i wychował w Mauri, a to właśnie oni w większości zapewniali państwu ogromną armię. Westchnął ciężko, gdyż dopiero teraz dotarło do niego, że mógł wypytać anioła najpierw o poszukiwanego przez niego czarnoksiężnika i może udałoby się uniknąć całej tej sytuacji.

        Choć się zgodził na wypełnienie zadania, wciąż się wahał. Niby już nie raz kogoś zabił, ale zawsze robił to w samoobronie przeciwko złym ludziom - bandytom, łowcom, łotrom i tym podobnym. W całym swoim nie-życiu pogrążył w wiecznym śnie tylko jedną niewinną osobę, swoją ukochaną i matkę jego dziecka, kiedy chciał ją przemienić w wampira, aby móc wspólnie przeżyć wieczność. Teraz jednak po raz pierwszy miał pozbawić kogoś, kto mógł być prawdopodobnie niebezpieczny dla innych.

        Zamyślony i pełen obaw nie zorientował się kiedy znalazł się niezwykle blisko elfa, niemal na wyciągnięcie ręki. Zatrzymał się zaniepokojony i wpatrywał przez moment w swój cel zajęty rozmową. Nie wiedział jak miałby go uśmiercić i samemu nie dać się zabić przez ochroniarzy, o których wspominał anioł, ale postanowił zdać się na intuicję licząc na łut szczęścia. Kiedy wyciągnął w jego stronę dłoń, aby spróbować odejść z nim na stronę, nie wiadomo skąd przed Iretnasem pojawił się Magnus i... Dźgnął gospodarza! Aldaren jakby zapominając o tym, że sam miał zabić tego mężczyznę, rzucił się na wampira razem z nim obalając się na ziemię.
        - Co ty wypraw...!
        - Nie wtrącaj się, parodio wampira. - Warknął nieumarły czystej krwi, po czym uderzył skrzypka pięścią w twarz, zrzucając go tym z siebie i uciekając stąd pod postacią mgły ze swoją towarzyszką.

        Wilk będący w połowie drogi do karczmy, w której Aldaren wynajął pokój, nagle się zatrzymał i z rosnącą furią skierował łeb w stronę z której przybył, czując drażniący zapach krwi swojego wampira. Naprawdę nienawidził pierścienia wiążącego duszę demona z duszą tego kto go nosił, a jeszcze bardziej nienawidził obecnego właściciela sygnetu. Zaklął pod nosem warcząc wściekle i zawrócił biegnąc ile sił w łapach.

        Jak się można było spodziewać wybuchła panika, a wynajęci Pogromcy ruszyli w stronę, gdzie jeszcze przed chwilą stał ich pracodawca. Młody wampir przykładając jedną dłoń do twarzy i ściskając palcami nos, aby zatrzymać krwotok dopóki jego ciało nie zareaguje i się nie zregeneruje, podnosił się właśnie z ziemi. "To nie tak miało wyglądać." Nie miał jednak okazji długo się nad czymkolwiek zastanawiać, gdyż zaraz znaleźli się przy nim ochroniarze zabitego elfa i nie czekając na nic zaatakowali wampira, widząc obok jego stopy porzucony, zakrwawiony sztylet, a poza tym był jedyną osobą znajdującą się najbliżej ofiary. Zaniepokojony skrzypek z trudem robił uniki cofając się coraz bardziej pod ścianę. Kilku udało mu się zahipnotyzować i sprawić, aby przestali atakować i po prostu wrócili do swoich kwater, ale wciąż została jeszcze grupa, która miała zamiar wykonać swoje zadanie.

        - Uciekaj pieprzony młokosie, a nie stoisz jak debil z pełnymi daciami! - Zabor rzucił się na pierwszego, który przymierzał się do ataku.
        Wilk był jeszcze większy niż normalnie, z jego kręgosłupa wyrastały zakrwawione kolce, kły oraz pazury wydłużyły się, a świat obserwował jeszcze dwiema dodatkowymi parami krwistych oczu. Demon wcale się nie zastanawiał kogo zabić, a kogo oszczędzić, dla niego wrogami byli wszyscy, którzy zagrażali obecnie jego "panu". Wampir się jednak nie ruszył z miejsca oddychając ciężko przez lekko otwarte usta, w których można się było dopatrzyć białych, wydłużonych kłów. Czuł na języku zapach krwi unoszący się w powietrzu i to głównie przez to nie mógł się ruszyć. Tak bardzo pragnął zatopić swoje zęby w miękkiej skórze, przebijając się przez tętnicę i czuć na nich to przyjemne ciepło spijając cudowną posokę prosto ze źródła. Już sama woń wypełniająca okolicę otumaniała go jak silny narkotyk i odbierała zmysły, wraz ze zdrowym rozsądkiem.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Można by powiedzieć, że dla Gregeviusa świat zaczął funkcjonować na dwóch płaszczyznach od momentu zamordowania elfiego gospodarza. Pierwszą z nich była ta rzeczywista, obejmująca chaos i harmider który spowodowany był pojawieniem się uzbrojonych Pogromców, ataku dwóch wampirów i walki z innym oraz wkroczenia do akcji demonicznego wilka, który, nie ma co ukrywać, wzbudził największe przerażenie wśród zgromadzonych gości. Drugą płaszczyzną była ta duchowa, domena śmierci, strefa ciszy. Właśnie nią teraz podążał Anioł Światła. Kroczył jak gdyby nigdy nic pośród spanikowanych śmiertelników i powoli zmierzał do lężącego w kałuży szkarłatu elfa. Przystanął nad nim, ignorując trwającą wokół niego walkę demona oraz nieumarłych, z czasem wtrącającymi się śmiertelnikami. Anioł przystanął nad ciałem i powoli zdjął czarne rękawiczki ze swych bladych dłoni. Najpierw dotknął skroni umierającego, a jego oczy momentalnie same się zamknęły, a ciało zaczęło stygnąć. Po chwili zesztywaniało ono całkowicie, owładnięte pośmiertnym skurczem. Gregevius bez słowa dotknął ust umarłego, a te, jakby pod dotykiem Żniwiarza, same się rozchyliło, a spomiędzy bladych warg wyleciała niebieskawa kula, która spoczęła na dłoni Anioła. Uniósł ją ku górze i delikatnym ruchem wtarł ją w ognia czarnego łańcucha który owijał w talii jego biodra pod kosztownym ubiorem.

Nadszedł czas by dotrzymać swojej części umowy. Anioł delikatnym ruchem strącił czarny płaszcz ze swoich ramion, a z trupiobladej twarzy zdjął kredową maskę. Jego oczy rozbłysły błękitem wypełnionym ludzkim smutkiem oraz cierpieniem. Łańcuch zapłonął podobnym blaskiem, a Anioł, mimo że na jego plecach nie pojawiły się skrzydła, powoli uniósł się w powietrze i swym spojrzeniem zaczął szukać aury wampira. Po chwili dostrzegł jej ślady w pobliżu demonicznego wilka. Niemalże w tej samej chwili dzięki swej magii znalazł się przy wampirze i mocarnym ruchem odrzucił najbliższego napastnika, tak, że z śmiertelną siłą uderzył on w ścianę.
Awatar użytkownika
Aldaren
Poszukujący Marzeń
Posty: 411
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Wampir
Profesje: Arystokrata , Uzdrowiciel , Artysta
Kontakt:

Post autor: Aldaren »

        - Masz jaja, aniołku - burknął ze słyszalnym uznaniem demon oblizując pysk z krwi leżącego pod nim Pogromcy z rozszarpanym gardłem. Podniósł się z niechęcią ze swojego sztywniejącego materaca i rozejrzał się wokół na chaos, który zapanował.

        Spanikowani ludzie potykali się o własne nogi, starali ukryć przed zagrożeniem gdziekolwiek, nie zważając na innych. Teraz najlepiej było widać ile znaczyła sztywna etykieta i dobre wychowanie, w sytuacji zagrożenia życia wszyscy jak jeden mąż, bez względu na status społeczny, zachowywali się jak zwierzęta. Byłoby to nawet zabawne widowisko, gdyby nie fakt, że pierwszy strach zaraz opadnie, zastąpiony zdrowym rozsądkiem i ktoś pobiegnie powiadomić o całym zajściu straże miasta. Nie była to pożądana wizja przyszłości, zważywszy na fakt, że wampir zostawił cały swój ekwipunek w karczmie, nawet jeśli ta znajdowała się niedaleko.

        Skrzypek nie mógł nad sobą zapanować. Błyskawicznie znalazł się za kolejnym napastnikiem, niby jego cień, jedną ręką przytrzymał go mocno w miejscu za ramię, a drugą przekrzywił głowę na bok, aby mieć idealny dostęp do jego szyi, nie mówiąc już o łatwym wbiciu kłów w tętnicę, co też zaraz uczynił. W całej swojej żądzy jednak nie poddał się całkowicie dzikim instynktom i kiedy, poczerniałe oraz wysuszone jak śliwka na słońcu, szczątki opadły bezwładnie na ziemię, by po lekkim uderzeniu w nią zmienić się w pył, wampir poza okolicami ust i brodą, nie miał na sobie ani jednej plamy od szkarłatnej posoki. Wyglądał też już znacznie lepiej, niż na początku - silny, pewny siebie, rozsądny mężczyzna, nie zagubione i przerażone dziecko. Przetarł białą, haftowaną chustką, wyciągniętą z wewnętrznej kieszeni płaszcza, ślady juchy na twarzy, po czym rozejrzał się dokoła, z gracją unikając ataków przeciwników i włączając się razem z towarzyszami do walki, on jednak nie zabijał tylko powalał na ziemię i ogłuszał.

        - Musimy wracać do karczmy po moje rzeczy. - Zwrócił się do wilka wykańczającego każdego uzbrojonego osobnika, który tylko padł na ziemię.
        - Szybko ci się zebrało, barani łbie - odwarknął mu drapieżnik bawiący się obecnie głową jednego z Pogromców, jak kot kłębkiem włóczki.         - A paniczykowi dziękujemy, iż wielmożny raczył ruszyć swoje szanowane dupsko i dopomóc w posprzątaniu tego burdelu - burknął na anioła, wracając do poprzedniej, niepozornej formy, zwykłego wilka. - Nie spodziewaj się kartki na święta. - Splunął mu pod nogi i dumnie unosząc głowę oraz ogon, skierował się w stronę wyjścia z terenu posiadłości.
        - Jeśli masz być taki niemiły, dla... - Tu się Aldaren zaciął, bo nie znał imienia niebianina, z którym zawarł kontrakt. - Tego jegomościa, to możesz całkowicie zamilknąć. - Widać było, że jest już niezwykle zmęczony zachowaniem demona. Po tym spojrzał na żniwiarza i się nieznacznie do niego uśmiechnął, przyjaźnie, tak jak na początku. - Chyba faktycznie jedynym przyjaznym miejscem, w którym nieumarli mogą żyć spokojnie są Mroczne Doliny. - Westchnął ze swego rodzaju tęsknotą i nostalgią, ale również smutkiem. - Pomogę ci, sir, znaleźć tego czarnoksiężnika.
        Zabor nie był zadowolony przez to co właśnie usłyszał, i nawet zaskamlał, co bardziej przypominało pełne boleści jęknięcie, ale nie mógł nic z tym zrobić, jedynie znieść to z dumą i godnością.

        Niedługo po całym zamieszaniu zmienił się w zwykłego kruka i wraz z wilkiem skierował się czym prędzej w stronę otwartego okna od pokoju na drugim piętrze. Nie zniknął tam jednak na długo, gdyż po krótkiej chwili zeskoczył zwinnie przez okno z długim mieczem, mierzącym prawie tyle samo co jego właściciel, spoczywającym w pochwie przewieszonej pasami przez plecy krwiopijcy. Miał też niewielką podróżną torbę, do której schował swoje skrzypce i mieszek z pieniędzmi. Nie miał czasu, aby udać się do miejskiej stajni i wynająć wierzchowca, dlatego pożyczył jakąś kobyłę przywiązanej do słupa przed gospodą. Jako rekompensatę straty właściciela, przywiązał w to samo miejsce sakiewkę z ośmioma złotymi gryfami za konia i jeszcze pięcioma dodatkowymi w ramach bonusiku.
        Poprawił strzemiona, aby wygodniej mu się jechało, dociągnął popręg, coby siodło mu się nie odpięło w czasie jazdy, a on tym samym nie zleciał z wierzchowca, i dosiadł dojrzałą klacz, która niebawem będzie przeżywała jesień swojego życia.
Gregevius
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 50
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Anioł Światła
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gregevius »

Sytuacja powoli zaczynała się uspokajać. Wszystko wskazywało na to, że pogromcy padli ofiarą najpospolitszej z pokus ludzkiej istoty. Ich umysły i sposób spostrzegania świata zostały zmącone przez alkohol i ogólną atmosferę rozluźnienia i prostackich zabaw. Anioł wyczuwał to osłabienie, także wiedział też, że starcie dwójki wampirów, demona i nieumarłego skrzypka z łowcami było już praktycznie przesądzone na korzyść istot nienaturalnych. Było to po myśli Gregeviusa, gdyż w takim wypadku już praktycznie nic więcej nie musiał robić. Obserwował więc jak ostatni Pogromcy w popłochu opuszczają miejsce niedoszłej rzezi, którą sami zresztą mieli na celu spowodować.
Anioł cicho westchnął, gdy uczuł jak kruki z Legionu przestają krążyć w makabrycznym układzie wokół budynku, zaś chłodna aura śmierci powoli się ulatnia. Zacisnął więc dłonie na ukrytym łańcuchu, starając się zignorować złośliwe uwagi demonicznego wilka.
- Za to mogę Ci zagwarantować, że następnych świąt nie dożyjesz. - Odpowiedział zimnym i cichym głosem, nie wytrzymując w końcu docinków. Niemalże od razu jednak skupił się ponownie na łańcuchu, gdy pomieszczenie, w którym się znajdował, zaczęło wypełniać się latającymi kulami niebieskawego światła, które opuszczały materialne powłoki i kierowały się ślamazarnie w kierunku niebianina, wtapiając się w ogniwa czarnego łańcucha.

Gdy Gregevius skolekcjonował dusze wszystkich poległych, skierował swoje spojrzenie na nieumarłego skrzypka.
- Mówisz tak, jakbyś miał jakikolwiek na to wpływ, jakby to był całkowity przejaw twojej dobrej woli. A obaj dobrze wiemy, że wcale tak nie jest. - Rzucił zimno Gregevius i omiótł spojrzeniem otaczające go pobojowisko. Nigdy jakoś nie czuł żalu czy smutku, obserwując czyjąś śmierć. Było to dla niego tak samo przejmujące jak łamanie gałęzi czy rozpalanie ogniska. Mógłby przejść obojętnie obok wojennej rzezi, a jego niebieski oczy nawet by nie skierowały na krótki moment swego spojrzenia w tamtym kierunku. Będąc przy spojrzeniu, obecnie wbijało się ono w dwójkę nieumarłych, która wcześniej starała się jak najdalej umknąć przed wzrokiem anioła. Ten tylko jednak pokręcił głową.
- Nie wiem skąd wiedzieliście o spisku, ale faktem pozostaje, że jeszcze nie przyszedł czas na żadne z was. Odejdźcie - rzucił i skierował się powolnym krokiem do wyjścia z pałacu. Tam już kłębiły się oddziały straży miejskiej, więc po prostu przybrał niewidzialną postać i je wyminął. Gdy opuścił budynek, kruki zaczęły również odlatywać z tamtego miejsca, nawet nie patrząc na zwłoki zalegające na schodach i podłodze sali.

W końcu Anioł stanął przed gotowym do drogi wampirem. Zdziwiła go jego determinacja, zdawałoby się jakby wyssał ją wraz z krwią swojej ofiary.
- A więc zdaje się że jesteśmy obaj gotowi do dalszej drogi. Cóż, nie będzie ona długa, gdyż szepty dusz Pogromców, jak i samego gospodarza bardzo dużo mi powiedziały o nekromancie. Nie mniej jednak, może to być podróż na tyle niebezpieczna, że jej finał nie musi być korzystny. Dla nas obu. Wiedz jednak, że nie zawaham się Ciebie poświęcić dla dobra mojej misji.
Zablokowany

Wróć do „Elfidrania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 8 gości