Elfidrania[Bramy Miasta] Szpiedzy...

Miasto zamieszkiwane głównie przez elfy, jednak spotkać tu możesz też inne istoty takie jak wygnane Driady, a także małe chochliki poszukujące przygód. Elfy mieszkające w Elfidrani są niezwykle przyjaznymi istotami, dlatego schronienie w możne znaleźć tu każdy, a zwłaszcza Naturianie i istoty im pokrewne, ze względu na miłość elfów do wszystkiego co wolne.
Awatar użytkownika
Nalkyr
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

[Bramy Miasta] Szpiedzy...

Post autor: Nalkyr »

Nalkyr właśnie podjeżdżał do bram Elfidrani. Miasto wyglądało niezwykle biednie, nie, tak jak Karnstein, gdzie przepych był wymieszany z funkcjonalnością. Może nie był, to biedny wygląd miasta, lecz... Styl konstruowania leśnych elfów, którego nasz bohater nienawidził.
- "Chyba się zaraz zabiję."
Przy bramie zszedł on z konia i przywitał się ze strażnikami
- Witajcie bracia elfy
- Witaj bracie elfie, czego szukasz w Elfidrani?
Nalkyr natychmiast pokazał list od Mistrza Szpiegów w Karnsteinie. Strażnikom oczy zrobiły się wielkie jak spodki, następnie zasalutowali i przepuścili go bez słowa.
- "Idioci..."
W Elfidrani dominowała zieleń wymieszana z kolorem ściań budynków i żółtą strzechą na dachach. Pewnie jego orzeł nie zrobiłby zbyt dużej furory, tak jak w Karnsteinie, ale na wszelki wypadek pozostał on w torbie.
Mroczny elf podszedł do strażnika i zapytał.
- Gdzie mogę znaleźć Ernsta?
- Pewnie jak zwykle siedzi pijak w karczmie.
- Dziękuję, oto twa zapłata.
Podał mu 2 Srebrne Orły, po czym oczy strażnika powiększyły się do wielkości młyna. Nawet nie zauważył jak tajemniczy nieznajomy odszedł i zniknął w budynku karczmy.
W karczmie, jak to w karczmie panował swoisty harmider i okrzyki za chwałę różnorakich osób i państw. Nalkyr szybko zauważył swój cel i podszedł do stołka przy, którym ta osoba siedziała. Elf odsunął sobie krzesło, obrócił je oparciem do stołu i usiadł.
- Kim ty... *Czknięcie* jesteś? *Czknięcie*
- Jestem tu po twoją zapłatę niewdzięczniku.
- Oż ty... *Czknięcie*
Ernst nawet nie mrugnął, gdy ręka elfa spoczęła na jego ustach, po czym dało się słyszeć odgłos łamanych kości.
- Jeśli nie zapłacisz, będę łamać palce po kolei, następnie odcinać i kazać ci je zeżreć.
W głosie Nalkyra dało się słyszeć groźbę i gotowość do zabicia go, jeśli będzie musiał.
- Gadaj pókim dobry.
- Dobrze... *Czknięcie* zabójca jest w Leonii... Proszę oszcz..
Nawet nie zdążył dokończyć i elf mu złamał rękę, po czym wyszedł z karczmy.
- "I po co ruszałem tutaj, skoro i tak jest w Leonii?!"
Wsiadł na konia i odjechał w kierunku poszukiwanego miasta.
Solembum
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Solembum »

Solembum powoli otworzył zaspane oczka. Przeciągając się wygiął grzbiet w charakterystyczny dla kotów łuk i powoli wyszedł z bezpiecznej kryjówki. Kot uwielbiał być wszędzie tam, gdzie coś się dzieje, a - gdzie jak gdzie - w bramach miejskich zawsze można było liczyć na różnorakie atrakcje. Nie zmienia to jednak faktu, że kotołak jeszcze bardziej uwielbiał spać, toteż sam nie był pewien, czy cieszył się z harmidru, który powstał, wybudzając go ze snu, a który bezsprzecznie zapowiadał przyjazd kogoś ważnego lub, co ostatnio zdarzało się niezmiernie rzadko, niebezpiecznego. Nieważne kim miała okazać się tajemnicza persona, na jej widok rozleniwieni strażnicy wyprostowali się i stanęli na baczność, a to bez wątpienia zapowiadało kogoś interesującego.
Solembum ustawił się tak, by pozostać niezauważonym - przez tydzień pobytu w Elfidranii nauczył się, że żołdactwo nie przepada za wspaniałością i majestatycznością kotów, bez wątpienia zazdroszczą im po prostu cudownego życia i lśniącego futerka - a jednocześnie tak, by wciąż móc obserwować bramę miasta. Nie musiał czekać długo - już po chwili ujrzał białowłosego siedzącego na postawnym koniu. Kot nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego istoty takie jak konie oddają się we władanie innym, mniej wytrzymałym, a czasem i mniej inteligentnym.
Białowłosy pokazał coś, czego kot nie dojrzał, strażnikom, którzy natychmiast rozstąpili się, przepuszczając go bez zbędnych pytań. Niecodzienna sytuacja. Zazwyczaj bezmózgi szukały zaczepki lub też okazji, by nieco zarobić. Kot, z nowym już zapałem i rozpaloną ciekawością, powrócił do obserwowania nowo przybyłego.
Jeden ze strażników wskazał przybyszowi drogę do karczmy. Oby tylko nieznajomy nie okazał się kolejnym nudziarzem - byłoby szkoda, gdyby Solembum musiał biegać z rana tylko po to, by dowiedzieć się, że przybysz wpadł tutaj na targ.
- Precz stąd wszarzu! - z okna, na którego parapecie przebywał kot, dobiegł wrzask gospodyni, toteż Solembum, domyślając się, że wkrótce w ślad za wrzaskiem podąży wiadro z pomyjami, uskoczył i z gracją wylądował na dachu obok. Z tego miejsca już bez większych przeszkód dostał się do karczmy po to tylko, by zobaczyć wychodzącego z niej gościa. Minę miał nietęgą, toteż inteligentny kociak domyślił się, że coś poszło nie po jego myśli. Zajrzawszy przez okno, zobaczył leżącego i zwijającego się z bólu człowieka.
"Może jednak warto było wstać" - pomyślał i, dognawszy przybysza, ukrył się w jukach przytoczonych do jego wierzchowca.
Awatar użytkownika
Ieldarisa
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ieldarisa »

Ieldarisa odwiedzała w Elfidranii dawnego znajomego. Przygotowała dla niego kilka maści i esencji według starych, rodzinnych receptur. Niektóre z nich z resztą lekko przerobiła i uparła się nie zdradzać przepisów, co doprowadzało niektórych do szewskiej pasji. Wcześniej ustaliły z Mogeną, że ta pod żadnym pozorem nie mogła próbować przejąć kontroli nad ciałem. Koniec końców były u jednego z przyjaciół rodziny, a tych obie czarownice starały się utrzymywać w błogiej nieświadomości. Być może magowie byliby w stanie przerwać wiążące je zaklęcia, ale ryzyko było przy tym zbyt duże. Starsza wiedźma postanowiła jednak i tak zabawić się kosztem prawowitej właścicielki ciała.
Rudowłosa wskoczyła na siodło Tarota, po czym otworzyła księgę w błękitnej oprawie. Koń, przyzwyczajony do najróżniejszych dziwactw swoich pań, ruszył bez namysłu stępa. Kobieta przerzucała powoli strony, zastanawiając się, jakie składniki mogłaby jeszcze kupić przed odjazdem. Tym tropem trafiła na notatkę, zapisaną w smoczym, od Mogeny, która zawierała między innymi listę potrzebnych jej ingrediencji. Ieldarisa miała zwyczaj czytania takich liścików na głos, aby jej wierzchowiec nie czuł się zbytnio ignorowany. Nie miała pojęcia, że w treści ukryte było króciutkie zaklęcie. Gdy tylko czarodziejka skończyła czytać ostatnią głoskę, pod kopytami Tarota pojawiło się coś na kształt niedużej eksplozji. Huk oraz dym tak zaskoczyły biednego zwierzaka, że ten aż zerwał się do cwału. Jego pani natychmiast odchyliła się w siodle, usiłując nie dać się zrzucić. Jedną ręką przyciskała do siebie drogocenną księgę, a drugą próbowała sięgnąć wodze, które dotąd luźno zwieszały się z końskiej szyi. Zanim udała jej się ta sztuka, oszalały wierzchowiec przebiegł całkiem ładny dystans.
Łaciaty ogier z rudowłosym pasażerem wypadł cwałem tuż przed kopyta konia należącego do białowłosego elfa. Kobieta przyciskała do siebie tom w błękitnej oprawie, ściągając gwałtownymi ruchami lejce i klnąc na wszystko. To drugie z resztą wychodziło jej znacznie lepiej. Na szczęście Tarot przebiegł jeszcze tylko kilka kroków i zatrzymał się. Nadal jednak kładł po sobie uszy, strzelał oczami na boki i tańczył w miejscu. Zaczynam nawet podnosić nogi, jakby zamierzał stanąć dęba. Ieldarisa zorientować się w sytuacji, bo zerknęła pospiesznie na okolicę. Nie uśmiechało jej się przywitać się z brukiem.
- Hej! Pomóżcie, panie, zanim ten wariat mnie wysadzi z siodła! No niech cię, czarcie jeden, uspokój się!
Awatar użytkownika
Nalkyr
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nalkyr »

Nalkyr jechał już jakiś czas klnąc w myślach na opieszałość służb Karnsteinu. Po chwili elf wyczuł czyjąś obecność. Gdyby była, to nic nie warta istota, nie wyczuł, by jej obecności. Ta postać, to mag... Silny mag.
Nagle cwałem wyjechał jakiś stary ogier z rudowłosą kobietą na siodle, próbującą złapać równowagę i zatrzymać nieposłusznego konia. Z ust kobiety wypadły następujące słowa.
- - Hej! Pomóżcie, panie, zanim ten wariat mnie wysadzi z siodła! No niech cię, czarcie jeden, uspokój się!
- "Może ten dzień nie będzie taki nudny?"
Po chwili koń zatrzymał się, lecz wyglądało na to , że za chwilę może znów ruszyć. Nalkyr zsiadł z konia i podszedł do nieposłusznego ogiera, po czym pomógł zejść rudowłosej czarodziejce, gdyż człowiek, to raczej nie był. Zagwizdał na swego orła, który miał pilnować ogiera, by nie odjechał bez właścicielki. Ogier ten wyglądał na takiego konia, który widział różnorakie rzeczy i nie wystraszy się, byle zaklęcia. Nalkyr zagadał do rudowłosej, próbując się z nią zaznajomić. Może się do czegoś przydać...
- Nazywam się Nalkyr Lessar. Zmierzam aktualnie do Leonii. Mam tam parę spraw do załatwienia. Następnie zmierzam do Księstwa Karnsteinu. Mogę pani potowarzyszyć, jeśli taka wasza wola.
Nie miał wprawy w takich rozmowach, co dało się zauważyć dosyć dobrze. Czuł dosyć mocne uczucia zażenowania własną "Gadką", która nie była dosyć dobrze wyćwiczona do takich "Spotkań".
Solembum
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Solembum »

Solembum, po dokładnym obwąchaniu ekwipunku białowłosego, z niesmakiem stwierdził, że znajduje się w miejscu, gdzie ten trzyma prowiant. Prowiant ten - jak kot zauważył - zupełnie nie nadawał się do zjedzenia. Nie było to ani smaczne, świeże mięsko, ani nic innego, co kotek znał. Wcale nie uśmiechała mu się podróż w towarzystwie śmierdzących sucharków podróżnych.
Po chwili, która dłużyła mu się całe wieki, Solembum poczuł, że nieznajomy zatrzymał konia. Kociak kolejny raz pogratulował sobie inteligencji, gdy z odgłosów rozmowy wydedukował, że na szlaku pojawił się ktoś jeszcze. Najpewniej kobieta. Toteż malec powoli, z ociąganiem wysunął łepek z torby, zastrzygł uszami i rozejrzał się. Miał szczęście - białowłosy w tym właśnie momencie był zajęty rozmową, a orzeł - który już wcześniej prawie wykrył jego obecność - oddalił się.
Po dokonaniu tego niezbyt dokładnego rekonesansu, kot wyskoczył z juków i zaczął skradać się w kierunku drugiego konia. Na wszelki wypadek wciąż blokował swą aurę i umysł - dzięki temu żadna istota posługująca się magią nie mogła go wyczuć dopóki sam na to nie pozwolił. Gdy znalazł się już dostatecznie blisko konia podróżniczki, zobaczył nad sobą białego orła, który to przyglądał mu się z niebezpiecznym błyskiem w oku. Choć chciał tego uniknąć, kot musiał posłużyć się magią, by przekonać stworzenie, że nie ma złych zamiarów. Powoli wypuścił ze swego umysłu mentalną mackę i dotknął świadomości orła. Na moment zastygł, gdy ptak - w ostatnim akcie obrony - spróbował wypchnąć go ze swego umysłu, jednak już po chwili, zadowolony Solembum wycofał się, ponownie odgradzając od reszty świata swój umysł grubymi barierami. Nie była to najskuteczniejsza metoda, lecz kociak nie chciał posługiwać się magią emocji, by nie zwrócić na siebie uwagi innych.
Gdy było już pewne, że orzeł nie zaatakuje, ani nie ostrzeże innych, kot z gracją wskoczył na konia, odnalazł drogę do juków kobiety i, wybrawszy jeden, który był dość miękki, by w nim zasnąć, zwinął się w kłębek i zaczął nasłuchiwać, żeby - w razie wykrycia - móc szybko uciec.
Awatar użytkownika
Ieldarisa
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ieldarisa »

Czarodziejka z radością przyjęła pomoc. Gdy tylko dotknęła stopami ziemi, obróciła się do wierzchowca i poczęstowała go morderczym spojrzeniem.
- Zrób to jeszcze raz, a wiesz, co się z tobą stanie i kto się o tym dowie. - Ogier położył po sobie uszy i szarpnął jeszcze łbem, ale w jego oczach nie czaiła się już panika. Nutka strachu była jednak nadal obecna. Chociaż wiedział doskonale, że ta kobieta nie skrzywdziłaby go, mogła zmienić go w wisiorek, czego nienawidził. I poinformować Mogenę, a ta już do łagodnych nie należała. Chociaż Tarot nie pamiętał, kiedy ostatni raz któraś uderzyła go w ramach kary, wiedźma miała paskudny zwyczaj ciskania na lewo i prawo zaklęciami, gdy się wściekła. A ryzyko, że coś stałoby się ciału, w którym mieszkała mogło swobodnie wyprowadzić ją z równowagi.
- Nazywam się Nalkyr Lessar. Zmierzam aktualnie do Leonii. Mam tam parę spraw do załatwienia. Następnie zmierzam do Księstwa Karnsteinu. Mogę pani potowarzyszyć, jeśli taka wasza wola. - Ruda obróciła głowę w kierunku elfa, uśmiechając się lekko, gdy ten się przedstawiał. Usłyszawszy o celu jego podróży zamyśliła się na chwilkę. Właściwie miała ruszać prosto do Ekradonu, ale z drugiej strony nie spieszyło jej się nigdzie. Mogła więc swobodnie wydłużyć dość mocno trasę, wykorzystując okazję do uzupełnienia zapasów.
- Ja jestem Ieldarisa Selyvoma. To paskudne bydle to Tarot. Zwykle jest bardzo spokojny, ale cóż... - Tu czarodziejka zerknęła na konia, który wydawał się już niemal w pełni spokojny, ale zerkał z wyraźnym zainteresowaniem na przyczepione do jego siodła juki. Dziewczyna nie zdążyła dostrzec, jak zniknął w nich puchaty ogon. Szybko doszła do wniosku, że zwierzak rozważał, jak dobrać się do zapasów jabłek, więc znów całą uwagę poświęciła długouchemu. Obrzuciła jego postać szybkim spojrzeniem i uśmiechnęła się nieco szerzej.
- Miło mi poznać i chętnie skorzystam z propozycji. - Ieldarisa wyciągnęła prawą dłoń, lewą wciąż trzymając pewnie księgę. Uniosła przy tym lekko jedną brew, zastanawiając się, czy elf w ogóle zareaguje na gest i jak się do niego zastosuje. W tym czasie ogier wciąż uparcie usiłował obwąchać pakunki znajdujące się na jego grzbiecie, wreszcie parsknął z uczuciem i obrzucił niepewnym spojrzeniem ptaszysko.
Awatar użytkownika
Nalkyr
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nalkyr »

Nalkyr podał dłoń rudowłosej dziewczynie i lekko uścisnął, lecz zrobił, to tak, by pokazać, że lepiej z, nim nie zadzierać.
- Miło mi cię poznać. Zapewne, skupił twą uwagę ten orzeł, jest on magiczny. Potrafi dostrzec ukrytą, magicznie lub niemagicznie, istotę z pewnej wysokości. Jego szpony są zatrute, więc potrafi nawet zabić. Na szczęście jest w pełni pod moją kontrolą. Wabi się Hope.
Gwizdnął na Orła, lecz ten dopiero po dłuższej chwili wleciał do torby właściciela.
- "Coś jest nie tak..."
Od tej chwili Nalkyr wyraźnie monitorował otoczenie od wpływu magii. Wyczuł on jakiś ślad w oporządzeniu konia czarodziejki, ale machnął na, to ręką i wskoczył na swego rumaka.
- Ruszajmy zatem.
Ruszył kłusem i obrócił się w tył czekając na ruch Ieldarisy.
Wtedy zaczął się zastanawiać na postacią czarodziejki. Miła, lecz wyczuwał w niej coś złego, coś niebezpiecznego... Jeszcze nie wiedział tylko, co to jest. Postanowił na razie nie pytać o nic rudowłosej, by nie stracić jej zaufania.
- Więc... O czym chcesz porozmawiać? Ja jestem magiem pustki i sługą księcia Karnsteinu. Aktualnie wykonuję dla niego zadanie polegające na... Dowiesz się czym. Z czego zdążyłem się dowiedzieć jesteś czarodziejką, lecz oprócz tego nic o tobie nie wiem... Możesz mi po krótce się opisać?
Solembum
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Solembum »

Kotołak pociągnął kilka razy noskiem, lecz nie rozpoznał żadnego z licznych zapachów, jakie go otaczały. Najpewniej wylądował w torbie razem z przyprawami, jednakże dopóki wśród nich nie znajduje się kocimiętka, dopóty kociak nie dbał o właściwości tychże ziół. Z drugiej strony, właścicielka konia może być niezadowolona z faktu, że jakiś "zwierzak" gniecie jej, być może, cenne i rzadkie zioła. Kot ostatecznie odrzucił tę myśl gdzieś daleko - przecież tylko ktoś bezduszny i bezlitosny mściłby się na tak słodkim i ślicznym kotku za jakiego Solembum bez wątpienia się uważał.
Głośne parsknięcie niecierpliwego - a może też i ciekawego kim jest nowe stworzenie, które trzeba dźwigać - konia wyrwało kotka z zamyślenia. Do tej pory jego kocie zmysły nie wykryły zagrożenia, nie oznaczało to jednak, że w najbliższym czasie ta sytuacja nie ulegnie zmianie. Nadstawił uszka i już po chwili stwierdził, że nikt poza koniem nie jest świadomym jego obecności. Nawet orzeł nie mógł go zapamiętać, bo zmyślny kociak wyczyścił z jego umysłu wszystkie wspomnienia dotyczącego jego osoby. Solembum wygiął pyszczek w dziwnym grymasie, który - przy odrobinie dobrej woli - mógłby być uznany za uśmiech i pogratulował sobie umiejętności. Zaczął rozważać swoją sytuację, rozmyślając nad każdą możliwą ewentualnością, jednak już po chwili doszedł do wniosku, że nie warto zamartwiać się na przyszłość.
Ostatni raz przewrócił się w torbie na drugi bok, zamknął swe oczka i postanowił, że wznowi przerwaną uprzednio drzemkę. Ostatnie chwile przed zaśnięciem poświęcił na marzenie o miękkim łóżku, smakowitej rybce i spodku świeżego mleka, po czym usunął się w sen.
Awatar użytkownika
Ieldarisa
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ieldarisa »

- A to ci dobrze wytresowane ptaszysko. - Ieldarisa mruknęła, patrząc, jak orzeł wleciał prosto do torby elfa. Nawet, gdyby miała wątpliwości co do magiczności zwierzęcia, w tym momencie zostałyby całkowicie rozwiane. - I z pewnością zapamiętam, żeby nie próbować go karmić, skoro jest aż tak niebezpieczny.
Czarodziejka postanowiła też przy pierwszym postoju dokładniej przyjrzeć się towarzyszowi długouchego. Sama poświeciła mnóstwo czasu razem z Mogeną na wplecenie kilku zaklęć w istotę Tarota, była więc szalenie ciekawa, co mogłaby wykryć przy oględzinach ptaka. Biorąc z Nalkyra przykład, podeszła do konia i na oślep wsunęła w jedną z sakw księgę. Można powiedzieć, że kotołak miał szalone szczęście przy wybieraniu sobie miejsca do spania. Gdyby wybrał inną, mógłby skończyć przygnieciony ciężkim tomiszczem, które na dodatek wydawało się emanować okropnym chłodem. Magiczny przedmiot wylądował jednak po drugiej stronie końskiego boku. Ieldarisa całkiem zgrabnie wskoczyła na siodło, demonstrując przy okazji bezwiednie, że wielu magów wychodziło z założenia, iż wolno im wszystko, albo jeszcze więcej. Suknia czarodziejki, choć długa do kostek, miała na boku rozcięcie sięgające połowy uda, co wielu zwolenników bardziej tradycyjnych strojów przyprawiłoby o atak szału. Pogoniła Tarota do żwawego kłusa, szturchając go delikatnie piętą w bok. Koń zareagował bez większych sprzeciwów, parsknął jedynie, by cały świat mógł wiedzieć, jaki to ciężki był jego los.
- Mag pustki, powiadasz? Czyli głównie iluzje, prawda? Ja specjalizuję się w dziedzinach dobra oraz harmonii. Co dalej... pochodzę z Ekradonu. Urocze miasto, proponuję odwiedzić. Ach! Zapomniałabym. Gdybym wyglądała, jakbym na chwilkę zemdlała, proszę się nie zastanawiać, tylko zdzielić przez łeb z całej siły. Powód jest mało ważny, ale istotne jest to, że może to bardzo wiele pomóc. A czytanie aur bez wiedzy czytanego jest niegrzeczne! - Ostatnie zdanie Ieldarisa dodała jakby z przekąsem, uśmiechając się odrobinę złośliwie. Niespecjalnie miała jeszcze ochotę tłumaczyć jej opętanie przez martwą wiedźmę i płynące z tego komplikacje, ale nauczyła się, że czasem wymuszona utrata przytomności pozwalała przejąć kontrolę nad ciałem tymczasowej "tej drugiej". - I muszę przyznać, że białe włosy są dość nietypowym widokiem. Zwłaszcza dla... mrocznych elfów?
Awatar użytkownika
Nalkyr
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nalkyr »

- Po prostu się domyśliłem. Z czytania aur jestem słaby.
Odwrócił głowę i spiął swego konia do prędkości stępu, w końcu mu się nie spieszyło, a dzięki niskiej prędkości może zwracać uwagę na więcej rzeczy.
Zastanawiał się nad tym, kiedy tajemniczy "Obiekt" wślizgnął się do torby kobiety. Wie o tym dlatego , iż coś się działo z jego orłem nie tak. Wcześniej słuchał się od razu, lecz teraz jakby go coś na chwilę opętało, odwróciło jego uwagę. Z początku nie zaprzątał sobie tym głowy, jednak teraz wydało mu się to sporym problemem. Jeśli, to był zmiennokształtny lub osoba, która potrafi się pomniejszać do rozmiarów kota. Musiał o tym poinformować czarodziejkę, to coś lub ktoś mogło być niebezpieczne. Odwrócił głowę w stronę do czarodziejki i z lekką przestrogą w głosie powiedział.
- Lepiej przeszukaj swoje juki. Nie wiadomo co mogło ci się wślizgnąć na postoju.
Po tych słowach Nalkyr uśmiechnął się lekko i odwrócił się w swą stronę. Miał nadzieję, że wydawało mu się, tylko iż coś tam było. W razie czego był gotowy do walki.
Ścisnął konia, by przystanął i przeciągnął prawą nogę nad zadem swego rumaka, by zsiąść. Na wszelki wypadek trzymał swą prawą dłoń na rękojeści swego paradnego miecza. Nie mógł ryzykować odkrycia tożsamości przez przypadkowych podróżnych, toteż wolał nie używać "Valkyrii".
Solembum
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Solembum »

Już drugi raz tego dnia kotek został brutalnie obudzony - tym razem przez wskakującą na siodło czarodziejkę.
"Czy oni nie wiedzą, że budzenie śpiącego - a do tego jeszcze kota! - przynosi pecha?" przeszło mu przez myśl, gdy leniwie otworzył jedno oczko. Chwilę później, gdy odezwały się wyczulone zmysły magiczne, a sam kot poczuł przejmujący chłód, tylko siłą woli stłumił chęć otrzepania się i przeciągnięcia - taki ruch z pewnością wzbudziłby podejrzenia u właścicielki tych, bardzo wygodnych jak na podróżne standardy, juków. Kotu przeszła nawet przez myśl koncepcja, że stworzone one zostały specjalnie do spania - wtedy to na moment zląkł się, że będzie musiał dzielić się swym posłaniem z innym, być może tak samo magicznym, stworzeniem. Jednak już po chwili odrzucił tą myśl w kąt - był pewny, że zdołałby wyczuć, gdyby coś magicznego przebywało kiedyś na jego obecnym posłaniu. Wciąż pozostając w podłym nastroju utrzymującym się od paskudnej pobudki, kociak zaczął nasłuchiwać. Z fragmentu rozmowy zasłyszanego przez Solembuma, wydawać się mogło, że dwójka podróżników nigdy wcześniej się nie spotkała. Kolejnym wnioskiem było to, że białowłosy nie ma żadnej wprawy w rozmowach z kobietami.
"Pewnie to ten typ, któremu lepiej wychodzi machanie mieczem" - mało dyplomatycznie, stwierdził w myślach zmiennokształtny.
Kot zadrżał, gdy jego zmysł magiczny ponownie dopuścił do niego falę zimna, więc - by nie zmarznąć zbytnio - odciął się od magicznej części świata, skutecznie blokując swoje magiczne czucie. Wprawdzie przez to nie udałoby mu się wykryć magicznego ataku na czas, to jednak nie sądził, by ktoś odważył się zaatakować tą dwójkę. Nie miał pewności jak silni są lecz wyglądali, przynajmniej częściowo, na dosyć groźnych.
Wciąż jednak żadne z nich nie zaimponowało mu na tyle, by zaszczycić ich rozmową. Poza tym podejrzewał, że - przynajmniej czarodziejka - blokuje swój umysł i nigdy nie dopuści do siebie obcej świadomości, a zabieg taki był niezbędny, by nawiązać kontakt telepatyczny. Solembum nie miał też ochoty, by zbadać aury, nieświadomych jego obecności, towarzyszy. Właściwie to nie istniał żaden logiczny - oczywiście zgodny z ludzką logiką, nie kocią, które, jak powszechnie wiadomo, bardzo się różnią - powód, by tego nie robić. Kot najzwyczajniej w świecie nie chciał. Pewnie wychodził z założenia, że lepiej poznać kogoś od podszewki osobiście, aniżeli wyczytać wszystko z jego aury. Zresztą, gdyby okazało się, że nie jest tutaj mile widzianym towarzystwem, z przyjemnością zbadałby te osobliwe aury.
- Lepiej przeszukaj swoje juki. Nie wiadomo co mogło ci się wślizgnąć na postoju.
Kot natychmiast otworzył drugie oko i syknął cicho, niesłyszalnie. Szybko przejrzał wszystkie dostępne drogi ucieczki, jak i przypomniał sobie wszystkie możliwe zaklęcia służące do maskowania i krycia się, jednak - po chwili zastanowienia - ponownie zamknął oczy i, wróciwszy to poprzedniej pozycji, położył się czekając na dalszy bieg wydarzeń.
Awatar użytkownika
Ieldarisa
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ieldarisa »

Tarot sam z siebie dostosowywał tempo do jadącego obok Elfa. Był przyzwyczajony do takich sytuacji, żadna z jego właścicielek nie przepadała za bezustannym trzymaniem wodzy i koniecznością kontrolowania wierzchowca. Na sugestię o przeszukaniu juków uniosła w zdziwieniu brwi, ale dla pewności zatrzymała konia. Nie zsunęła się nawet z siodła, tylko od razu sięgnęła do sakwy, w której trzymała księgę. Ostrożności nigdy zbyt wiele, a tom był dla niej szalenie ważny. Gdy upewniła się, że w tym przypadku wszystko było w porządku, zerknęła dla pewności na towarzysza. Właściwie był dla niej obcy a o Mrocznych chadzały różne plotki. Większość pewnie i tak była nieprawdziwa, ale właściwie dlaczego nie miałby chcieć z jakiegoś powodu odwrócić jej uwagi? Czarodziejka jednak ostrożnie sprawdziła resztę bagaży i w pewnej chwili wciągnęła gwałtownie powietrze do płuc.
- Koteczek... - Powiedziała cicho, zauważając śpiące, jej zdaniem zwierzątko i nie chcąc go zbyt gwałtownie budzić. - A co Ty tu, maluszku, robisz? A jakie masz śliczne, czarne futerko!
Ieldarisa wprost rozpływała się nad futrzakiem, ostrożnie sięgając dłonią do sakwy, by wydobyć z niej pasażera na gapę.
- Biedactwo Ty moje, na pewno jesteś głodny... i pewnie wystraszony... już dobrze, już. Zjesz na razie troszkę suszonego mięska i serka, a potem kupimy gdzieś coś lepszego, tak? - Rudowłosa nawet przez chwilę nie pomyślała, że mogłaby mieć do czynienia ze zmiennokształtnym. Wolną rękę wsadziła na oślep do innej torby i ułamała kawałek znajdującego się w niej sera. Tak uzbrojona postanowiła podjąć próbę podniesienia kota i przytulenia do piersi, by móc zaoferować mu wygodnie poczęstunek.
- Nalkyr, skąd wiedziałeś, że tu jest? Tarot! Chyba będziesz miał kolegę! A jakby Cię, łobuzie malutki, nazwać?
Awatar użytkownika
Nalkyr
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nalkyr »

- Ten kocur może być zmiennokształtnym. Lepiej mieć na niego oko.
Elf odczuł małe poczucie zażenowania własnym "Odkryciem" prawdopodobnie zwykłego kota. Po tych słowach, wypowiedzianych w jaśnie ostrzegającym tonie, Nalkyr ustawił lewą nogę na strzemię i prawą przełożył przez koński zad, po czym usadowił się na siodle i ruszył stępem do przodu. Myślał dalej o kocurze, który odnalazła Ieldarisa, wydawało mu się, iż nie był, to zwykły kot, ale zmiennokształtny. Inaczej jak wytłumaczyć lekką otępiałość jego orła?
Koń był przyzwyczajony do pokonywania długich dystansów, jak to rumaki z Karnstein. Przed pracą dla Księstwa rumaki wymieniał prawie co miesiąc, zwykle umierały z przemęczenia po długim cwale w trakcie ucieczki. Sam elf był już wycieńczony ciągłym uciekaniem z miasta do miasta, a dzięki Karnsteinowi ma szansę na zmianę.
Na takich przemyśleniach minął jakiś czas, aż doszło do zmierzchu. Nalkyr zaczął się rozglądać za miejscem na obozowisko, do Leonii dzieliło ich jakieś 8 dni drogi kłusem, stępem 12. Po chwili Nalkyr zauważył małą polankę idealnie nadającą się na obóz.
- Tam rozstawimy obóz, zaczyna się robić ciemno.
Elf zsiadł z konia i za wodzę zaprowadził go na polanę. Usiadł on nad ogniskiem i zaczął wykopywać małą dziurę, po jakimś czasie dziura była gotowa. Wielkością dorównywała do buta ludzkiego, a głębokość była jeszcze mniejsza. Zachęcony efektami swej pracy Nalkyr ruszył do lasku nazbierać trochę gałązek. O dziwo było tam tego mnóstwo, więc nie zajęło mu długo czasu nazbierać chrust i patyki na ognisko. Wrócił z całymi rękoma wyładowanymi drewnem, po czym zaczął ustawiać Tipi z patyków w wykopie, który wykonał wcześniej. Pod Tipi wrzucił mały kawałek brzozowej kory i rozpalił ognisko za pomocą krzesiwa. Iskra przeskoczyła na mały kawałeczek drewna i rozpaliła chrust, a potem drewno. Elf przez cały czas dbał, by drewna nie brakowało, na szczęście zebrał, jak sądził, wystarczająco dużo drewna.
- Jest już noc, masz śpiwór? W razie czego mogę ci pożyczyć własny. Ja i tak za dobrze nie śpię.
Nalkyr przysunął śpiwór do Iealdarisy i spojrzał na nią pytająco.
Solembum
Błądzący na granicy światów
Posty: 24
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Kotołak
Profesje:

Post autor: Solembum »

Solembum spodziewał się, że zostanie potraktowany tak, jak w Elfidranii, toteż - choć udawał, że śpi - wciąż pozostawał czujny i gotów do ucieczki. Jakież było jego zdziwienie, gdy został delikatnie porwany w górę i przytulony. Ponadto podsunięto mu pod sam nosek jedzenie i to nie, jak się spodziewał, marne sucharki podróżne, a całkiem smakowicie pachnące mięsko i serek. Dodatkowo, ta życzliwa kobieta dokonała również jego dokładnych oględzin, co - mimo wszystko - niezbyt mu się podobało. Nie lubił zwisać bezwładnie w czyichś ramionach, ani dawać się tarmosić. Brzydził się kotami, które prosiły o pieszczoty poniżając się i łaszcząc - przecież coś tak prymitywnego jak głaskanie, czy drapanie za uszkiem wcale nie jest przyjemne. No... Może troszkę.
Teraz, gdy parka podróżników najwyraźniej postanowiła rozbić obóz, kociak wyrwał się z ramion kobiety i z gracją wylądował na ziemi. Przyglądał się przez moment, jak białowłosy zsiada z konia i zaczyna przygotowywać ognisko. Gdy wyruszył zbierać chrust, kot odprowadzał go wzrokiem, a nawet - gdy ten zniknął już z pola widzenia Solembuma - podbiegł nieco w jego stronę tak, by dalej oglądać jego poczynania. Ta istota zaintrygowała zmiennokształtnego swoją wrodzoną, jak sądzi, podejrzliwością i nieufnością wobec innych.
"A jednak w obliczu kobiety rozpływa się i miesza niczym małe kocię..." takie porównanie przyszło na myśl kotu, gdy wcześniej wspomniany zaproponował czarodziejce swój śpiwór. Białowłosy chyba nie miał zamiaru spać tej nocy, jednak kot niezmiernie się zdziwił, gdy człowiek ten, miast uwolnić swego konia od ciężaru juków i siodła, zwyczajnie usiadł i dołożył patyków do ognia.
"Biedny koń. Ciekawe jak on by się poczuł, gdyby musiał spędzić noc z kilogramowym balastem?" - jednak litość wobec konia nie była dostatecznym powodem, by Solembum miał przemówić.
Spojrzał jeszcze ukradkiem na kobietę i, upewniwszy się, że nigdzie się nie wybiera, odmaszerował kilka metrów od ognia. Położył się spokojnie, owinął swe ciało ogonkiem i, oparłszy łepek na łapkach, zasnął. Ostatnią jego myślą był Ekradon - cel podróży czarodziejki. Bez wątpienia był mu on po drodze, jednak - przynajmniej na razie - postanowił zostać w tym towarzystwie, aż do dotarcia do Leonii. Być może później wyruszy razem z czarodziejką aż do Ekradonu...
Awatar użytkownika
Ieldarisa
Szukający drogi
Posty: 42
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Czarodziej
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ieldarisa »

Mroczny elf był żywym dowodem na to, że Tarot mógł trafić gorzej, jeśli chodziło o właściciela. Gdy któraś z czarodziejek podróżowała samotnie, jej wędrówka często składała się w większej części z postojów, niż faktycznego przemieszczania się. Nalryk za to parł przed siebie z uporem godnym lepszej sprawy. Nie było to mordercze tempo, ale gdyby nie drobne zaklęcia, którymi Ieldarisa częstowała kilkakrotnie łaciatego ogiera, ten z pewnością odmówiłby współpracy najdalej w połowie drogi.
- Tarot, może sprawię sobie takiego wytrzymałego konia, co sądzisz? - Mruknęła w pewnym momencie w ramach żartu do wierzchowca, poklepując go po karku. Przez cały czas trzymała delikatnie znalezionego kotka, głaszcząc go, drapiąc za uszkami i generalnie rozpieszczając na wszelkie możliwe sposoby. Rozmyślała przy okazji o imieniu dla nowego zwierzaczka. Miała też ogromną nadzieję, że Mogena go zaakceptuje, w końcu był czarny i miał takie śliczne zielone oczka. Tak, powinien spodobać się wiedźmie. Pogrążona w rozmyślaniach czarodziejka nawet nie zauważyła, kiedy zatrzymali się wreszcie na nocleg. Dopiero wyrwanie się kociaczka z jej uścisku sprowadziło ją na ziemię. Przez chwilę patrzyła za elfem i futrzakiem, upewniając się, że wszystko było w porządku. Bez dalszej zwłoki przerzuciła nogę nad karkiem Tarota, który był na tyle przyzwyczajony do takich pomysłów, że już chwilę wcześniej odruchowo pochylił łeb. Zanim mężczyzna rozpalił ognisko, łaciaty ogier stał już bez siodła, derki i ogłowia. Gdy patyczki zajęły się ogniem, koń akurat wyciągał szyję, pozwalając swojej pani dokładnie wyszczotkować jego grzywę, reszta sierści była już starannie wyczyszczona.
- Sam zmarzniesz! Ja się wtulę w Tarota, nakryję derką i będzie mi ciepło. Chyba, że można go rozpiąć i się nakryć, wtedy możemy oboje skorzystać. - Wierzchowiec czarodziejki pokręcił kilkakrotnie łbem na boki, parskając, jakby miał własne zdanie na temat pomysłów jego pani. Ba! Zapewne tak właśnie było, w końcu miał aż nadto czasu na wyrobienie sobie własnych opinii, ale na szczęście dla wszystkich, nie miał zbyt wiele okazji, by dzielić się nimi ze światem. Ieldarisa zerknęła krytycznie na swoje dzieło, kiwnęła z zadowoleniem głową i zabrała z ziemi jedną z sakw, po czym podeszła bliżej ogniska. Ogier poszedł za nią i spokojnie położył się na ziemi, dzięki czemu ruda mogła wygodnie oprzeć się o jego bok, usiadłszy. Z bagażu wyjęła znaną już księgę w błękitnej oprawie oraz pióro z inkaustem. Otworzyła tomiszcze na pierwszej stronie, która nie dość, że była pusta, to jeszcze okazała się jakimś cudem znajdować podejrzanie blisko środka wszystkich kart. Bez zwłoki czarodziejka zaczęła zapisywać krótki raport z dnia, zaznaczając kilkakrotnie, że śmierć elfa lub kota spotka się z jej niezadowoleniem. Jedną ręką kobieta wyjęła z przyniesionej sakwy niewielką manierkę, którą też natychmiast otworzyła i upiła niewielki łyk. Zaraz też skrzywiła się wyraźnie, a po obozie rozszedł się zapach mocnego alkoholu. Naczynie zaraz też podsunęła Nalkyrowi.
- Skusisz się? Porządna, krasnoludzka gorzałka, cudownie rozgrzewa.
Awatar użytkownika
Nalkyr
Zbłąkana Dusza
Posty: 9
Rejestracja: 10 lat temu
Rasa: Przemieniony
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Nalkyr »

- Nie, ja nie piję. Jak raz się napiję, to nie mogę przestać.
Odpowiedział z przekąsem elf. Zostawił swój śpiwór i następnie ruszył w kierunku lasku. Śledzili go. On, to wiedział. Chciał zrobić mały oblot przed całonocnym czuwaniem, nie mógł ryzykować wplątania się innych w sprawy wywiadu Karnsteinu. Wtedy musiałby ruszyć do samego Księstwa i pozbawić ją wspomnień na te tematy. Nie posiadał takiej magii, żeby sam mógł, to zrobić.
- "Gdzie oni mogą być?"
Znienacka Nalkyr usłyszał świst, a następnie ogromny ból w ramieniu. Wiedział, że to oni. Wiedział o tym.
- "Cholera!"
Było jasne, iż to zasadzka. Z krzaków wyszło trojga mężczyzn. Wszyscy byli ludźmi.
- I co elfie? Myślałeś, że jestem w Leonii? Nie, ja czekałem na ciebie Nalkyrze!
- Morda w kubeł idioto.
Wyciągnął kilka noży zza pazuchy i rzucił nimi w przeciwników. Zdezorientowani wrogowie zrobili unik, lecz nawet, to dało wystarczająco dużo czasu Nalkyrowi na przygotowanie Valkyrii. Wyciągnął oba miecze i rzucił się na przeciwników. Zrobił, to z ogromną finezją, wpierw na kucaka podbiegł do pierwszego z nich i wręcz rozciął go na pół, odbił się od ciała i skoczył na następnego. Tamtemu wypruł flaki i odciął jednym, sprawnym ruchem głowę. Ostatni patrzył na, to z błaganiem i strachem w oczach.
- Proszę, nie zab...
Nie zdążył, jego głowa była oderwana od ciała, a kończyny zostały odcięte po śmierci. Elf szybko schował swe miecze za płaszcz i sprawdził co ma przy sobie szef całej bandy. Miał kilka dokumentów i list. Wrzucił te rzeczy do torby, po czym szybko włożył głowę herszta do torby, którą cały czas miał z sobą i przeciągnął ciała, a właściwie to, co z nich zostało do pobliskiego rowu. Po tych czynnościach zaczął wracać na miejsce obozowiska.
Ostatnio edytowane przez Nalkyr 10 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Zablokowany

Wróć do „Elfidrania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości