Elfidrania ⇒ [Karczma "Andurski Gryf"] Czy jesteśmy rodziną?
- Gerald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Oczy Villemo bardzo podobały się kowalowi, miały piękną barwę, ale to ich niebezpieczny blask przypadł mu najbardziej do gustu. Błysk w jej oczach zmieniał się wraz z emocjami, raz przybierał charakter groźnej pantery przyczajonej do ataku, innym zaś razem delikatnej niewiasty. Kowal świetnie wiedział, że takie kobiety spotyka się bardzo rzadko. I za każdym razem są prawdziwym skarbem. Pozwolił jej dotknąć swojej twarzy, policzków, a potem przysunąć dłonie na swój kark. Kiedy delikatnie ściągnęła go w dół, oddał jej kolejny pocałunek. Tym razem dłuższy niż poprzednie, bardziej ognisty, choć wciąż czuły. Jedna jego dłoń nadal spoczywała na jej plecach, choć wyżej. Drugą podciągnął jej suknię jeszcze wyżej niż przed chwilą. Na moment przerwał pocałunki by ściągnąć przez głowę jej koszulę.
Pocałunkami zszedł nieco niżej, na jej szyję i biust. W blasku świec jej skóra nabierała wyjątkowego, złotego koloru. Namiętnie pieścił ustami jej ciało, dłońmi drażnił jej skórę na plecach, potem na pośladkach i nogach. I choć nie zamierzał spędzać zbyt długiego czasu na pocałunkach i pieszczotach, był niezwykle staranny w tym co robił. Chciał poznać dotykiem i smakiem dokładnie jej ciało. W miejscach gdzie widział, że reaguje żywiej zatrzymywał dłoń lub usta by przedłużyć jej chwilę przyjemności.
W końcu kiedy obydwoje byli już gotowi, zrzucił również z siebie nocną szatę. Jego dłoń zsunęła się po boku czarnowłosej, potem po biodrze, udzie aż do kolana. Zarzucił sobie jej nogę na biodro. Pocałował ją mocno w usta by uciszyć jej jęki. Przycisnął ja do siebie mocno, choć z wyczuciem, by nie zrobić jej krzywdy.
Pocałunkami zszedł nieco niżej, na jej szyję i biust. W blasku świec jej skóra nabierała wyjątkowego, złotego koloru. Namiętnie pieścił ustami jej ciało, dłońmi drażnił jej skórę na plecach, potem na pośladkach i nogach. I choć nie zamierzał spędzać zbyt długiego czasu na pocałunkach i pieszczotach, był niezwykle staranny w tym co robił. Chciał poznać dotykiem i smakiem dokładnie jej ciało. W miejscach gdzie widział, że reaguje żywiej zatrzymywał dłoń lub usta by przedłużyć jej chwilę przyjemności.
W końcu kiedy obydwoje byli już gotowi, zrzucił również z siebie nocną szatę. Jego dłoń zsunęła się po boku czarnowłosej, potem po biodrze, udzie aż do kolana. Zarzucił sobie jej nogę na biodro. Pocałował ją mocno w usta by uciszyć jej jęki. Przycisnął ja do siebie mocno, choć z wyczuciem, by nie zrobić jej krzywdy.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Vi szybko się rozluźniła. Była już bardzo zmęczona własnymi rozterkami, więc nie miała siły się bronić. Nie chciała myśleć. Zamknęła oczy i poddała się woli mężczyzny. W końcu mu ufała. Nie było nikogo innego na świecie komu ufałaby tak jak jemu. Nie miała nic do stracenia, a wręcz przeciwnie, wiele mogła zyskać. Choć bardzo starała się nie porównywać, to jednak musiała przyznać, że kowal był zupełnie inny niż rycerze, był jak... jak jej mąż. Pewien czego chce, pewien czego chce ona, czuły, ale nie strachliwy. Namiętny, ale nie nachalny. Był taki jak powinien być. I choć był zdecydowanie mniej mroczny niż Vesper, Vi poczuła się przy nim bardzo podobnie, jak przy mężu. I choć pewnie gdyby kowal wiedział poczułby się urażony, że przypomina jej kogoś innego, to dla Vi znaczyło to bardzo wiele.
Pozwoliła mu się rozebrać, tym samym ukazując jego oczom nie tylko ładny, krągły biust, ale przede wszystkim długą bliznę, znajdującą się na jej lewym boku i przechodzącą aż na brzuch. W świetle świec nie była ona bardzo widoczna, ale z pewnością czuł ją pod palcami. Była długa i wypukła, nie dało się więc jej nie zauważyć.
Vi nie wstydziła się jej jednak, nie tak jak tej na twarzy. Tą bliznę widziało niewiele osób. Sama mogła wybrać komu chce ją pokazać. Pozwalając Geraldowi zadecydować, zgodziła się jednocześnie na to by zobaczył też jej skazy. Tak więc bez wstydu wyciągnęła się na posłaniu, puszczając Geralda i odrzucając ręce nad głowę. Jakby mówiła mu: Ufam Ci, możesz robić co zechcesz.
A Gerald chyba pojął to co chciała mu powiedzieć, bo nie krępując się zaczął całować jej piersi. Vi mruknęła cicho z przyjemności. Dawno nikt jej nie dotykał. Tym bardziej reakcje jej ciała były intensywne. Nie jęczała jednak, nie chciała obudzić śpiącej Rai, ale wzdychała cicho, wyginała się, a jej dłonie zaciskały się od czasu do czasu na pościeli. Czuła, że serce wali jej jak młotem, a jej oddech mimowolnie staje się szybszy. Kiedy kowal zarzucił jej nogę na swoje biodro, ona oplotła go też drugą. Znajdował się więc teraz pomiędzy jej udami, oplotła go mocno w pasie, łydki opierając o jego pośladki.
Znów zarzuciła mu ręce na szyję, by móc przyciągnąć jego twarz do swojej. Pocałował ją mocno i namiętnie, zagłuszając w ten sposób mimowolny jęk, jaki wydobył się z jej ust, kiedy poczuła go w sobie. Nie mogła uwierzyć, że może być tak dobrze. Objęła go mocno za plecy, przesuwając dłonie z jego karku i z całych sił przylegając do jego ciała. Nie podrapała go jednak paznokciami, choć jej palce zacisnęły się na jego skórze. Po plecach przeszły jej dreszcze, miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Myślała tylko o tym co działo się tu i teraz. w końcu, na chwilę zapomniała o strachu, o bólu, o problemach. Był tylko on, ona i to co wspólnie przeżywali. Nie miała pojęcia co będzie potem i nic jej to w tej chwili nie obchodziło.
Kiedy przesunął się by oprzeć głowę o jej ramię, ona podniosła się nieco i zaczęła całować za uchem. Złożyła delikatny pocałunek na jego skórze, potem niżej, na szyi i na obojczyku. Wbrew pozorom ona też potrafiła być czuła i umiała obdarować go czymś więcej niż tylko faktem, że się zgodziła. Chwilę później, kiedy kowal podniósł się nieco by móc na nią spojrzeć, ona położyła mu ręce na ramionach i zepchnęła go z siebie. Gerald znalazł się po drugiej stronie łoża lądując na plecach. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, czy zrobić, Vi już siedziała na nim, pochylając się i zamykając mu usta pocałunkiem.
Pozwoliła mu się rozebrać, tym samym ukazując jego oczom nie tylko ładny, krągły biust, ale przede wszystkim długą bliznę, znajdującą się na jej lewym boku i przechodzącą aż na brzuch. W świetle świec nie była ona bardzo widoczna, ale z pewnością czuł ją pod palcami. Była długa i wypukła, nie dało się więc jej nie zauważyć.
Vi nie wstydziła się jej jednak, nie tak jak tej na twarzy. Tą bliznę widziało niewiele osób. Sama mogła wybrać komu chce ją pokazać. Pozwalając Geraldowi zadecydować, zgodziła się jednocześnie na to by zobaczył też jej skazy. Tak więc bez wstydu wyciągnęła się na posłaniu, puszczając Geralda i odrzucając ręce nad głowę. Jakby mówiła mu: Ufam Ci, możesz robić co zechcesz.
A Gerald chyba pojął to co chciała mu powiedzieć, bo nie krępując się zaczął całować jej piersi. Vi mruknęła cicho z przyjemności. Dawno nikt jej nie dotykał. Tym bardziej reakcje jej ciała były intensywne. Nie jęczała jednak, nie chciała obudzić śpiącej Rai, ale wzdychała cicho, wyginała się, a jej dłonie zaciskały się od czasu do czasu na pościeli. Czuła, że serce wali jej jak młotem, a jej oddech mimowolnie staje się szybszy. Kiedy kowal zarzucił jej nogę na swoje biodro, ona oplotła go też drugą. Znajdował się więc teraz pomiędzy jej udami, oplotła go mocno w pasie, łydki opierając o jego pośladki.
Znów zarzuciła mu ręce na szyję, by móc przyciągnąć jego twarz do swojej. Pocałował ją mocno i namiętnie, zagłuszając w ten sposób mimowolny jęk, jaki wydobył się z jej ust, kiedy poczuła go w sobie. Nie mogła uwierzyć, że może być tak dobrze. Objęła go mocno za plecy, przesuwając dłonie z jego karku i z całych sił przylegając do jego ciała. Nie podrapała go jednak paznokciami, choć jej palce zacisnęły się na jego skórze. Po plecach przeszły jej dreszcze, miała wrażenie, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Myślała tylko o tym co działo się tu i teraz. w końcu, na chwilę zapomniała o strachu, o bólu, o problemach. Był tylko on, ona i to co wspólnie przeżywali. Nie miała pojęcia co będzie potem i nic jej to w tej chwili nie obchodziło.
Kiedy przesunął się by oprzeć głowę o jej ramię, ona podniosła się nieco i zaczęła całować za uchem. Złożyła delikatny pocałunek na jego skórze, potem niżej, na szyi i na obojczyku. Wbrew pozorom ona też potrafiła być czuła i umiała obdarować go czymś więcej niż tylko faktem, że się zgodziła. Chwilę później, kiedy kowal podniósł się nieco by móc na nią spojrzeć, ona położyła mu ręce na ramionach i zepchnęła go z siebie. Gerald znalazł się po drugiej stronie łoża lądując na plecach. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, czy zrobić, Vi już siedziała na nim, pochylając się i zamykając mu usta pocałunkiem.
- Gerald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Kowal jeszcze nie miał takiej kobiety, cóż się dziwić Villemo wszak była demonem. Przyjemność jaka pożerała go od wewnątrz, wybuchała w nim co chwila falami ciepła. Czuł jak rozlewa się ona po całym jego ciele. Było to niespotykane dla niego dotąd uczucie. Im dłużej ją całował, czuł jej bliskość, tym mocniejsze były fale. To było uczucie zupełnie nie do opisania. Ich ciała tańczyły w szaleńczym pędzie. Pocałunki były coraz pewniejsze i bardziej namiętne. Było to coś wyjątkowego, pięknego i cudownego. Mężczyzna błądził po jej ciele, podniecało go jak reagowała, jak razem współgrali. Zaciśnięte palce kobiety na jego plecach, sprawiały mu ogromną przyjemność. Uśmiechnął się radośnie w myślach, jej także musiało być przyjemnie. Wszystko co ich otaczało zniknęło w jednej chwili, zupełnie nie istniało. Jego serce uderzało jak u wyścigowego konia, mocno i żywo wyrywając się z piersi. Pocałunkami tłumi i jej westchnięcia i swoje.
Jej pocałunek za uchem mocno go zaskoczył. Uśmiechnął się szczerze, ale pozwolił jej na tą pieszczotę. Drażniła delikatnie jego skórę, ciepłymi ustami. Pozwolił jej się zepchnąć, pozwolił zawładnąć sytuacją. Jego dłonie oplotły dół pleców i pośladki kobiety, kiedy usiadła na nim. Lubił dotykać jej pośladków, akurat ta część ciała Villemo bardzo mu się podobała. Musiał przyznać, że nigdy nie widział kobiety o ładniejszych kształtach i tak delikatnej skórze. Rozluźnił się i oddał jej pocałunek, namiętnie, mocno, z wszystkimi emocjami jakie teraz czuł. Teraz, cały on był jej.
Jej pocałunek za uchem mocno go zaskoczył. Uśmiechnął się szczerze, ale pozwolił jej na tą pieszczotę. Drażniła delikatnie jego skórę, ciepłymi ustami. Pozwolił jej się zepchnąć, pozwolił zawładnąć sytuacją. Jego dłonie oplotły dół pleców i pośladki kobiety, kiedy usiadła na nim. Lubił dotykać jej pośladków, akurat ta część ciała Villemo bardzo mu się podobała. Musiał przyznać, że nigdy nie widział kobiety o ładniejszych kształtach i tak delikatnej skórze. Rozluźnił się i oddał jej pocałunek, namiętnie, mocno, z wszystkimi emocjami jakie teraz czuł. Teraz, cały on był jej.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Było cudownie. Po raz pierwszy od dawna poczuła, że jest bezpieczna. Przesunęła ręce kowala ze swoich pośladków na plecy i pochyliła się nad nim mocno. Chciała żeby ją przytulił, objął, tak mocno jak to tylko było możliwe w tej chwili. Nie kochała go, to prawda, ale potrzebowała bliskości, przekonania, że istnieje chociaż jeden człowiek, który nie chce zrobić jej krzywdy. Nie wiedziała, czy kiedykolwiek się w nim zakocha, czy będzie to wielkie uniesienie, jak z Vesperem. Była jednak przekonana, że chce związać się z Geraldem, że chce żeby był, przy niej i przy Rai. Nie wyobrażała sobie już dalszego życia bez niego. Ich planem była ucieczka daleko na północ, do Rododendronii. I owszem mieli przebyć te podróż razem, lecz Vi cały czas powtarzała sobie, że potem ich drogi się rozejdą. Nie chciała tego, ale wolała się nie rozczarować, poza tym ciągle tkwiła w przekonaniu, że musi radzić sobie ze wszystkim sama. Wiedziała jednak, że od teraz wszystko się zmieni. I nie chodziło tylko o noc, ale też o to co powiedzieli sobie wcześniej. Bała się zaufać, ale w końcu musiała przełamać własne bariery. Nawet jej ciężko było żyć samotnie. Chciała mieć kogoś komu będzie mogła ufać w trudnych chwilach, kto wesprze ją, pomoże w rozwiązywaniu problemów, poda rękę kiedy będzie tego potrzebowała.
Po wszystkim oboje leżeli jeszcze jakiś czas wsłuchując się w swoje oddechy i bicie serca. W końcu jednak Vi wstała i nasunęła na siebie koszulę nocną. Zajrzała też do Rai. Mieli szczęście, bo Raia przebudziła się dopiero teraz. Był środek nocy. Czarnowłosa dziewczynka zaczęła wiercić się w kołysce i pewnie rozpłakała by się, ale Villemo zdążyła ją wcześniej wyjąć i posadzić na kolanach. Małej chciało się pic i musiała się załatwić. Demonica najpierw załatwiła tą pierwszą sprawę, a potem dała dziewczynce wody. Potem jeszcze chwilę siedziała z Raią na kolanach. Dziewczynka jednak szybko zaczęła na powrót zasypiać. Vi włożyła wstała z dzieckiem na rękach, przeszła przez izbę i delikatnie włożyła córeczkę do kołyski. Przykryła ją ciepłą pierzyną, pochyliła się nad nią i pocałowała w czoło. Dopiero teraz mogła spokojnie położyć się do łóżka.
Wsunęła się cicho pod pierzynę i oparła głowę o poduszki. Zdążyła już trochę zmarznąć, z przyjemnością więc poczuła na sobie ciepłą pościel. Naturalnym odruchem przysunęła się do Geralda, chcąc by ją przytulił. Chyba żadne z nich nie zamierzało udawać, że nic się nie stało.
Po wszystkim oboje leżeli jeszcze jakiś czas wsłuchując się w swoje oddechy i bicie serca. W końcu jednak Vi wstała i nasunęła na siebie koszulę nocną. Zajrzała też do Rai. Mieli szczęście, bo Raia przebudziła się dopiero teraz. Był środek nocy. Czarnowłosa dziewczynka zaczęła wiercić się w kołysce i pewnie rozpłakała by się, ale Villemo zdążyła ją wcześniej wyjąć i posadzić na kolanach. Małej chciało się pic i musiała się załatwić. Demonica najpierw załatwiła tą pierwszą sprawę, a potem dała dziewczynce wody. Potem jeszcze chwilę siedziała z Raią na kolanach. Dziewczynka jednak szybko zaczęła na powrót zasypiać. Vi włożyła wstała z dzieckiem na rękach, przeszła przez izbę i delikatnie włożyła córeczkę do kołyski. Przykryła ją ciepłą pierzyną, pochyliła się nad nią i pocałowała w czoło. Dopiero teraz mogła spokojnie położyć się do łóżka.
Wsunęła się cicho pod pierzynę i oparła głowę o poduszki. Zdążyła już trochę zmarznąć, z przyjemnością więc poczuła na sobie ciepłą pościel. Naturalnym odruchem przysunęła się do Geralda, chcąc by ją przytulił. Chyba żadne z nich nie zamierzało udawać, że nic się nie stało.
- Gerald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Po wszystkim leżeli koło siebie, zmęczeni ale i odprężeni. Przytuleni do siebie mocno. "Teraz nic nie będzie takie samo" - przeszło przez myśl Geralda. Kowal uśmiechnął się pod nosem, nigdy nie uwierzyłby, że znajdzie się kiedyś tutaj. Wydawało mu się, że jego życie jest już całe opisane. A wszystko okazało się zupełnie inne. Bogowie mieli najwyraźniej co do niego zupełnie inny plan. Mężczyzna ułożył się na plecach, kiedy Villemo zdecydowała się wstać. Przez chwilę wpatrywał się w sufit nie wierząc, w to co się działo. Potem jednak przekręcił się na bok, by obserwować swoją " nową rodzinę". Wcześniej wiele razy widział jak Villemo zajmuje się córką. Wręcz powinien rzec, cały czas to robiła. Teraz jednak patrząc jak trzyma małą córkę na kolanach, scena ta nabrała dla niego nowego blasku.
Kiedy kobieta położyła znów córkę, powracając do łoża, objął ją ramionami. Sam z radością przytulił się do niej zamykając oczy. Nie wiedział dokładnie, kiedy zasnął, ale nagle wszystko zniknęło. Kowalowi rzadko, kiedy śniło się cokolwiek. Tym razem jednak, sen jaki spłynął na niego, był przyjemny i dobry.
Kiedy więc uchylił powieki czuł się w pełni wyspany. Było już rano, promienie słońca przedzierały się przez szpary w okiennicach. Opadały na podłogę złotymi strugami, oświetlając fragment podłogi. Mężczyzna dotknął delikatnie ramię nadal śpiącej Villemo, przesuwając powoli dłoń niżej. Przysunął się do demonicy i złożył czuły pocałunek na jej karku.
- Dzień dobry - powiedział powoli - chyba czas wstawać.
Obdarzył ją kolejnym pocałunkiem tym razem bardziej na boku szyi.
Kiedy kobieta położyła znów córkę, powracając do łoża, objął ją ramionami. Sam z radością przytulił się do niej zamykając oczy. Nie wiedział dokładnie, kiedy zasnął, ale nagle wszystko zniknęło. Kowalowi rzadko, kiedy śniło się cokolwiek. Tym razem jednak, sen jaki spłynął na niego, był przyjemny i dobry.
Kiedy więc uchylił powieki czuł się w pełni wyspany. Było już rano, promienie słońca przedzierały się przez szpary w okiennicach. Opadały na podłogę złotymi strugami, oświetlając fragment podłogi. Mężczyzna dotknął delikatnie ramię nadal śpiącej Villemo, przesuwając powoli dłoń niżej. Przysunął się do demonicy i złożył czuły pocałunek na jej karku.
- Dzień dobry - powiedział powoli - chyba czas wstawać.
Obdarzył ją kolejnym pocałunkiem tym razem bardziej na boku szyi.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
- Nie śpię - odezwała się cicho czarnowłosa. Faktycznie obudziła się już jakiś czas temu, od dłuższej chwili po prostu leżała i patrzyła w przestrzeń. W pokoju panowała absolutna cisza. Raia spała słodko w swojej kołysce, kowal też wydawał się jeszcze spać. Dlatego Vi po prostu leżała wsłuchując się w ciszę.
Kiedy poczuła jego pocałunek na swoim karku zmarszczyła brwi. Był przyjemny, to prawda. Czuły i taki... nierzeczywisty. Vi budząc się dziś rano wróciła do codzienności, do świata realnego, dalekiego od uniesień nocy. Powróciły do niej problemy i strach, myśli o bardzo długiej podróży, o niebezpieczeństwie i ich wrogach. Gerald jednak wydawał się żyć jeszcze w świecie nocy.
Vi obróciła się powoli, najpierw na plecy, potem na drugi bok. Uśmiechnęła się niemrawo do Geralda.
- Co robisz? - zapytała.
Kiedy poczuła jego pocałunek na swoim karku zmarszczyła brwi. Był przyjemny, to prawda. Czuły i taki... nierzeczywisty. Vi budząc się dziś rano wróciła do codzienności, do świata realnego, dalekiego od uniesień nocy. Powróciły do niej problemy i strach, myśli o bardzo długiej podróży, o niebezpieczeństwie i ich wrogach. Gerald jednak wydawał się żyć jeszcze w świecie nocy.
Vi obróciła się powoli, najpierw na plecy, potem na drugi bok. Uśmiechnęła się niemrawo do Geralda.
- Co robisz? - zapytała.
- Gerald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
- Budzę cię - również się do niej uśmiechnął. Nie przejmował się pytaniem Villemo. Nauczył się, że ta kobieta potrafi być zarówno zimna, lękliwa, co czuła. Nigdy człowiek nie wiedział do końca jak się zachowa.
- Mógłbym trząść twoim ramieniem, ale zdaje mi się że tak jest milej - powiedział wprost.
Odgarnął dłońmi włosy kobiety na tył głowy. Przysunął się do niej jeszcze na chwilę, by skraść jej pocałunek.
- Pójdę po śniadanie dla nas i wodę, żebyśmy mogli się umyć - powiedział to już poważniejąc. Musiał wrócić do rzeczywistości jaka ich otaczała. A tu czyhało na nich wiele niebezpieczeństw i zwykłych problemów. Małą trzeba było obudzić, ubrać i przygotować do drogi.
- A potem ruszamy do miasta, kupić pozostałe rzeczy? - zapytał bardziej niż stwierdził. Prawda była taka, że tutaj bardziej Villemo decydowała niż on.
- Z Małą ci pomogę, żebyś nie musiała wszystkiego sama robić - dodał. Powoli kwestia opieki nad Raią, rozkładała się pomiędzy nich dwóch.
- Mógłbym trząść twoim ramieniem, ale zdaje mi się że tak jest milej - powiedział wprost.
Odgarnął dłońmi włosy kobiety na tył głowy. Przysunął się do niej jeszcze na chwilę, by skraść jej pocałunek.
- Pójdę po śniadanie dla nas i wodę, żebyśmy mogli się umyć - powiedział to już poważniejąc. Musiał wrócić do rzeczywistości jaka ich otaczała. A tu czyhało na nich wiele niebezpieczeństw i zwykłych problemów. Małą trzeba było obudzić, ubrać i przygotować do drogi.
- A potem ruszamy do miasta, kupić pozostałe rzeczy? - zapytał bardziej niż stwierdził. Prawda była taka, że tutaj bardziej Villemo decydowała niż on.
- Z Małą ci pomogę, żebyś nie musiała wszystkiego sama robić - dodał. Powoli kwestia opieki nad Raią, rozkładała się pomiędzy nich dwóch.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Mimowolnie na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech. I nagle zapomniała o wszystkim, o zmartwieniach, o tym, o czym myślała jeszcze przed chwilą. Sądziła, że Gerald zacznie mówić o uczuciach i tym co się stało, o trudnych tematach, których Vi nie miała ochoty poruszać. Tymczasem jego intencje były takie proste. Zwyczajne, ludzkie. To jednocześnie zaskoczyło ją i ucieszyło. Tego jej było trzeba, by się rozchmurzyć. Wysłuchała oczywiście tego o czym mówił potem, ale nie przejęła się tak bardzo jak zwykle.
- Ciii... - szepnęła uśmiechając się do niego. Podniosła rękę, zbliżyła dłoń do jego twarzy i położyła mu delikatnie palec na ustach.
- Jeszcze jest wcześnie - przysunęła się do niego bliżej, tak, że teraz ich twarze dzieliła tylko jej dłoń przyłożona do jego warg. Przesunęła dłoń w stronę jego policzka. Położyła kciuk w kąciku jego ust, powolutku przesunęła po jego dolnej wardze koniuszkiem palca. Gdzieś w środku poczuła dziwne ciepło rozchodzące się od serca, na resztę ciała.
- Ciii... - szepnęła uśmiechając się do niego. Podniosła rękę, zbliżyła dłoń do jego twarzy i położyła mu delikatnie palec na ustach.
- Jeszcze jest wcześnie - przysunęła się do niego bliżej, tak, że teraz ich twarze dzieliła tylko jej dłoń przyłożona do jego warg. Przesunęła dłoń w stronę jego policzka. Położyła kciuk w kąciku jego ust, powolutku przesunęła po jego dolnej wardze koniuszkiem palca. Gdzieś w środku poczuła dziwne ciepło rozchodzące się od serca, na resztę ciała.
- Gerald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Gerald ucichł natychmiast kiedy palec kobiety spoczął na jego wargach. Zaskoczyła go tym gestem zupełnie. Uniósł lewą brew i słuchał co mówi. Nagle na jego ustach pojawił się ciepły uśmiech. Pocałował jej kciuk, podobała mu się ich bliskość. Jego jedna dłoń zsunęła się na dół pleców Villemo, drażniąc jej skórę.
- Wiesz... masz rację, dzień jest jeszcze młody.
- Nie musimy wstawać znów aż tak wcześnie - dodał jeszcze. Przesunął sobie dłoń kobiety na swój kark i mocnym gestem zagarnął ją bliżej.
Teraz stykały się prawie ich usta. Chwilę mierzył ją bacznym, bystrym wzrokiem próbując odgadnąć czego pragnie dziś. Nie mógł tego tak od razu dostrzec w jej oczach. Dlatego odważył się na pocałunek, sprawdzając czy właśnie tego oczekiwała. Ta nieodgadniona natura Villemo, ciekawiła kowala i wyczulała jeszcze bardziej na sygnały od demonicy.
- Wiesz... masz rację, dzień jest jeszcze młody.
- Nie musimy wstawać znów aż tak wcześnie - dodał jeszcze. Przesunął sobie dłoń kobiety na swój kark i mocnym gestem zagarnął ją bliżej.
Teraz stykały się prawie ich usta. Chwilę mierzył ją bacznym, bystrym wzrokiem próbując odgadnąć czego pragnie dziś. Nie mógł tego tak od razu dostrzec w jej oczach. Dlatego odważył się na pocałunek, sprawdzając czy właśnie tego oczekiwała. Ta nieodgadniona natura Villemo, ciekawiła kowala i wyczulała jeszcze bardziej na sygnały od demonicy.
- Villemo
- Kroczący pośród cudzych Marzeń
- Posty: 432
- Rejestracja: 13 lat temu
- Rasa: Nemorianin
- Profesje: Arystokrata , Mag
- Kontakt:
Tak, tego właśnie chciała Villemo. To że bywa szalona pokazywała bardzo rzadko i niewielu osobą. Gerald był wyjątkiem pod wieloma względami. Całując się z nim, przez myśl przeszło jej pytanie czy będzie kiedykolwiek w stanie go pokochać. Jej serce mimo wszystko ciągle było jeszcze zamknięte. Niczym nierozkwitniety kwiat, który bardzo powolutku, łapiąc słońce, zaczyna nieśmiało rozkładać swoje płatki, lecz gdy tylko padnie na niego odrobina cienia znów chowa się i kuli. Vi potrafiła kochać bardzo mocno, ale wiele wód w rzekach musiało upłynąć nim zaczynała czuć, że w jej sercu gości miłość. Po ostatnim zawodzie jaki sprawił jej rycerz bała się, że już nigdy nikogo nie pokocha. Gerald był jednak inny niż wszyscy których dotąd poznała. Jego rozbrajajaca szczerość i prostota były tak odmienne od tego co spotkała do tej pory.
- Gerald - odezwała się cicho odsuwajac się od mężczyzny po długim i namiętnym pocałunku.
- Opowiedz mi o sobie - szepnęła - chcę Cię poznać. Opowiedz mi o swoim życiu. O tym jak spędzałeś długie zimowe wieczory. Co robiłeś, kiedy jako dziecko spadł pierwszy śnieg. Gdzie było Twoje ulubione miejsce zabaw. Opowiedz mi o swojej pierwszej miłości. O rodzicach. Jaki jest Twój ulubiony kolor, zapach, smak, czy lubisz jeść owoce. Skąd wziął się Węgiel i czemu go przygarnąłeś. Chciałabym żebyś powiedział mi wszystko co tylko chcesz bym wiedziała. Naprawdę bardzo chcę Cię poznać.
- Gerald - odezwała się cicho odsuwajac się od mężczyzny po długim i namiętnym pocałunku.
- Opowiedz mi o sobie - szepnęła - chcę Cię poznać. Opowiedz mi o swoim życiu. O tym jak spędzałeś długie zimowe wieczory. Co robiłeś, kiedy jako dziecko spadł pierwszy śnieg. Gdzie było Twoje ulubione miejsce zabaw. Opowiedz mi o swojej pierwszej miłości. O rodzicach. Jaki jest Twój ulubiony kolor, zapach, smak, czy lubisz jeść owoce. Skąd wziął się Węgiel i czemu go przygarnąłeś. Chciałabym żebyś powiedział mi wszystko co tylko chcesz bym wiedziała. Naprawdę bardzo chcę Cię poznać.
- Gerald
- Mieszkaniec Sennej Krainy
- Posty: 137
- Rejestracja: 12 lat temu
- Rasa: Człowiek
- Profesje:
- Kontakt:
Przez twarz kowala przebiegł delikatny uśmiech. Nim zaczął opowiadać jej o czymkolwiek, zmrużył oczy przyglądając się jej. Wolną dłonią odgarnął włosy Villemo w geście czułości. Ramieniem przyciągnął ją do siebie, przytulając do piersi. Lubił ją tutaj mieć, tak blisko siebie. Nadal nie do końca docierała do niego prawda, iż leżą koło siebie, nadzy, że coś między nimi zaistniało, zmieniło się. Niedawno jeszcze obcy wędrowcy, pełni obaw, uciekający. Teraz bliscy sobie jak nigdy.
- Moja matka zawsze będzie kojarzyć mi się z zapachem pieczonego chleba. Do dziś ten zapach budzi we mnie wspomnienie ciepłych wieczorów, kiedy obserwowałem jak przygotowuje ciasto, jak miesza składniki, jak chowa chleb w piecu - uśmiechnął się znów, zamykając oczy by przywołać ten obraz.
- Drzwi od kuchni zawsze były wtedy uchylone i kiedy pracowaliśmy z ojcem w kuźni, ten zapach oznaczał koniec dnia. Szliśmy wtedy do domu, spoceni, zmęczeni i brudni od sadzy, ale matka wyrzucała nas do mycia - mężczyzna zaśmiał się cicho - dopiero kiedy byliśmy umyci, wszyscy jedliśmy wspólnie wieczerze. Wszyscy, to znaczy ja, moi rodzice i siostry, swego czasu mieliśmy jeszcze dwa psy i kota. Węgiel, Łapa i Czarny też dostawały wtedy jeść. Łapa był przybłędą. Znalazłem go kiedyś na jeden z wypraw po drewno. Może wpadł w sidła i poranił sobie łapę, może ktoś mu to uczynił, faktem było że kulał na prawą tylną nogę. Wziąłem wygłodniałe psisko do domu, odkarmiliśmy i patrzeliśmy jak rośnie. I rosła.. rosła.. rosła
Kowal uniósł ręce pokazując kobiecie jak rósł pies, stając się coraz bardziej grubym.
- A potem... okazało się, że to ona, a do tego była w ciąży. Urodziła coś małego, czarnego, włochatego i strasznie brzydkiego. Nazwałem go węgiel, bo miał nawet oczy czarne jak on. I tak stał się on z pokracznej, małej kulki, dużym psem i moim jedynym przyjacielem. Chodził ze mną wszędzie, ostrzegał kiedy ktoś się zbliżył, wystawiał zwierzynę na polowaniach. Z kulki z czasem stał się znacznie większym psem niż Łapa, stając się też stróżem naszego domu. A jeśli chodzi o Czarnego, to był to wyjątkowy wędrowca. Czasami leżał na piecu, grzejąc się w czasie długich zim, czasami zaś znikał na tygodnie. Zawsze chodził swoimi drogami, z uniesionym wysoko ogonem i dumnie głową. Raz przychodził do ciebie skradając się po pościeli nad samym ranem.
Mówiąc to Gerald zaczął delikatnie przesuwać palcami po boku Villemo, chcąc zobrazować jej kocie łapki wędrujące po ciele człowieka.
- Żeby wtulić się w twój kark, o tutaj - przysunął się i pocałował kark kobiety.
- A bywały dni, gdzie omijał nas łukiem, jakby nagle przypominał sobie, że jest w końcu kocim arystokratom, a my tylko jego niewolnikami. Moje najwcześniejsze wspomnienie ojca, to jak wychodził przed kuźnie, by w słońcu ocenić miecz. Unosił go z wielkim szacunkiem ku świetlistej kuli, jakby trzymał największy klejnot świata i oglądał. Oceniał wszystko, błysk metalu, jego twardość w dotyku, to czy kucie jest wystarczająco mocne, czy krawędzie są ostre, czy zdobienia są odpowiednie. Wiesz lubiłem obserwować ten jego błysk w oku, zadowolenie. Każdy miecz, topór, nawet zwykła podkowa, musiała być zrobiona po mistrzowsku. Nie przestawał kuć, chociażby miał spędzić cały dzień i noc, jeśli coś co wyszło spod jego dłoni nie podobało mu się. Większa część mojego dzieciństwa upłynęła mi na pracy. Pamiętam świetnie mają matkę za młodych lat, była piękną kobietą. Miała takie włosy jak ja oraz lśniące piwne oczy. A ojciec... - zamyślił się na chwilę.
- Pod koniec życia, wyglądał jak stary, poskręcany, niski krzew. Kładący już swoje długie gałęzie ku ziemi. Za czasów siły jednak, był wyższy niż ja, w barkach potężny jak koń pociągowy i równie silny. Miał żylaste, zniszczone pracą dłonie. Jednak wbrew posturze, był człowiekiem łagodnym, stoickim. Nie unosił się, zawsze słuchał w skupieniu, radził a mądrość jego ceniona wśród wsi. Uważał, że każdy jest kowalem swojego losu, że tylko ciężką pracą możemy osiągnąć wszystko co pragniemy. Był dla mnie jako małego chłopca filozofem, nauczycielem i mentorem. Kochałem go i jego śmierć byłą największą stratą w całym moim życiu... Szybko potem odeszła moja matka, mówiono, że ze smutku po nim i jestem wstanie w to uwierzyć. Kochała go bowiem jak mało kto. W domu nigdy się nie kłóciliśmy, nie było sprzeczek, za to rozbrzmiewał w zimie śpiew moich sióstr. Wiesz kiedy zajmowały się szyciem, przędły wełnę zawsze śpiewały. Wszystkie miały piękne, wysokie głosy. Ale najbardziej lubiłem głos Issaris, jest najstarsza z nas wszystkich. Jako pierwsza opuściła dom i to tak dawno temu.
Ciąg dalszy
- Moja matka zawsze będzie kojarzyć mi się z zapachem pieczonego chleba. Do dziś ten zapach budzi we mnie wspomnienie ciepłych wieczorów, kiedy obserwowałem jak przygotowuje ciasto, jak miesza składniki, jak chowa chleb w piecu - uśmiechnął się znów, zamykając oczy by przywołać ten obraz.
- Drzwi od kuchni zawsze były wtedy uchylone i kiedy pracowaliśmy z ojcem w kuźni, ten zapach oznaczał koniec dnia. Szliśmy wtedy do domu, spoceni, zmęczeni i brudni od sadzy, ale matka wyrzucała nas do mycia - mężczyzna zaśmiał się cicho - dopiero kiedy byliśmy umyci, wszyscy jedliśmy wspólnie wieczerze. Wszyscy, to znaczy ja, moi rodzice i siostry, swego czasu mieliśmy jeszcze dwa psy i kota. Węgiel, Łapa i Czarny też dostawały wtedy jeść. Łapa był przybłędą. Znalazłem go kiedyś na jeden z wypraw po drewno. Może wpadł w sidła i poranił sobie łapę, może ktoś mu to uczynił, faktem było że kulał na prawą tylną nogę. Wziąłem wygłodniałe psisko do domu, odkarmiliśmy i patrzeliśmy jak rośnie. I rosła.. rosła.. rosła
Kowal uniósł ręce pokazując kobiecie jak rósł pies, stając się coraz bardziej grubym.
- A potem... okazało się, że to ona, a do tego była w ciąży. Urodziła coś małego, czarnego, włochatego i strasznie brzydkiego. Nazwałem go węgiel, bo miał nawet oczy czarne jak on. I tak stał się on z pokracznej, małej kulki, dużym psem i moim jedynym przyjacielem. Chodził ze mną wszędzie, ostrzegał kiedy ktoś się zbliżył, wystawiał zwierzynę na polowaniach. Z kulki z czasem stał się znacznie większym psem niż Łapa, stając się też stróżem naszego domu. A jeśli chodzi o Czarnego, to był to wyjątkowy wędrowca. Czasami leżał na piecu, grzejąc się w czasie długich zim, czasami zaś znikał na tygodnie. Zawsze chodził swoimi drogami, z uniesionym wysoko ogonem i dumnie głową. Raz przychodził do ciebie skradając się po pościeli nad samym ranem.
Mówiąc to Gerald zaczął delikatnie przesuwać palcami po boku Villemo, chcąc zobrazować jej kocie łapki wędrujące po ciele człowieka.
- Żeby wtulić się w twój kark, o tutaj - przysunął się i pocałował kark kobiety.
- A bywały dni, gdzie omijał nas łukiem, jakby nagle przypominał sobie, że jest w końcu kocim arystokratom, a my tylko jego niewolnikami. Moje najwcześniejsze wspomnienie ojca, to jak wychodził przed kuźnie, by w słońcu ocenić miecz. Unosił go z wielkim szacunkiem ku świetlistej kuli, jakby trzymał największy klejnot świata i oglądał. Oceniał wszystko, błysk metalu, jego twardość w dotyku, to czy kucie jest wystarczająco mocne, czy krawędzie są ostre, czy zdobienia są odpowiednie. Wiesz lubiłem obserwować ten jego błysk w oku, zadowolenie. Każdy miecz, topór, nawet zwykła podkowa, musiała być zrobiona po mistrzowsku. Nie przestawał kuć, chociażby miał spędzić cały dzień i noc, jeśli coś co wyszło spod jego dłoni nie podobało mu się. Większa część mojego dzieciństwa upłynęła mi na pracy. Pamiętam świetnie mają matkę za młodych lat, była piękną kobietą. Miała takie włosy jak ja oraz lśniące piwne oczy. A ojciec... - zamyślił się na chwilę.
- Pod koniec życia, wyglądał jak stary, poskręcany, niski krzew. Kładący już swoje długie gałęzie ku ziemi. Za czasów siły jednak, był wyższy niż ja, w barkach potężny jak koń pociągowy i równie silny. Miał żylaste, zniszczone pracą dłonie. Jednak wbrew posturze, był człowiekiem łagodnym, stoickim. Nie unosił się, zawsze słuchał w skupieniu, radził a mądrość jego ceniona wśród wsi. Uważał, że każdy jest kowalem swojego losu, że tylko ciężką pracą możemy osiągnąć wszystko co pragniemy. Był dla mnie jako małego chłopca filozofem, nauczycielem i mentorem. Kochałem go i jego śmierć byłą największą stratą w całym moim życiu... Szybko potem odeszła moja matka, mówiono, że ze smutku po nim i jestem wstanie w to uwierzyć. Kochała go bowiem jak mało kto. W domu nigdy się nie kłóciliśmy, nie było sprzeczek, za to rozbrzmiewał w zimie śpiew moich sióstr. Wiesz kiedy zajmowały się szyciem, przędły wełnę zawsze śpiewały. Wszystkie miały piękne, wysokie głosy. Ale najbardziej lubiłem głos Issaris, jest najstarsza z nas wszystkich. Jako pierwsza opuściła dom i to tak dawno temu.
Ciąg dalszy
Kto jest online
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 7 gości