Elfidrania[Bramy miasta] Po północy

Miasto zamieszkiwane głównie przez elfy, jednak spotkać tu możesz też inne istoty takie jak wygnane Driady, a także małe chochliki poszukujące przygód. Elfy mieszkające w Elfidrani są niezwykle przyjaznymi istotami, dlatego schronienie w możne znaleźć tu każdy, a zwłaszcza Naturianie i istoty im pokrewne, ze względu na miłość elfów do wszystkiego co wolne.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Bramy miasta] Po północy

Post autor: Yana »

Gewein i Yana, dotarli do miasta tuż po północy. Nic nie zakłóciło ich wspólnej podróży, przebiegła ona nadzwyczaj spokojnie. Niebo usłane było już gęsto gwiazdami, a z północy zaczął wiać lekki wiatr, smagając ich opuszkami chłodnych palców po policzkach.
Skrytobójca zawiesił zamyślony wzrok na bramie i roztaczającym się za nią miastem, kiedy się do niej zbliżali. Miasto dawało się usypiać, kołysane przez pełzający naokoło mrok, oblewający towarzyszące miastu krajobrazy. W nielicznych domach paliły się świece, przez co z okien bił przyjemny, ciepły blask. Widoczna niedaleko karczma "Pod Błękitnym Smokiem" zdawała się dla odmiany tętnić życiem jako jedyna w uśpionym mieście. Zdaje się, że odbywała się tam jakaś biesiada. Mimo odległości słychać było wesołe śpiewy bardów i uderzenia kufli wypełnionych aromatycznym piwem.
- Wygląda na to, że jesteśmy na miejscu. - Mruknął tylko pod nosem skrytobójca, na tyle głośno, aby jego towarzysz dosłyszał co miał mu do powiedzenia.
Deatha
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pół-lodowy, pół-mroczny elf.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Deatha »

Promienie świetlistej kuli na wzór złotego okręgu rozmyte strugi chowały za horyzontem. Wolnym krokiem nadchodził zmierzch, już z oddali nakrapiając szafirowo-bursztynowy nieboskłon diamentami lśniących ciał, niecierpliwych w ukazaniu swych twarzy. Świst liści podczas biegu przywodził na myśl odległą pieśń, dochodzącą jakby z zaświatów wśród gałęzi wznoszonych niczym pragnące modłu dłonie do nieba, podczas tańca z wiatrem poganianym zręcznością kroków stawianych twardo na konarach. Ten obraz zwiastował bowiem wypatrzenie ofiary, celu niewinnego dla łowcy, który całym jestestwem składał mu swoiste podziękowanie. Bezpieczna to pora dla nocnego elfa, klęczącego na dywanie utkanym z ciemności bezchmurnego wieczoru. Jeszcze chwila, by przypieczętować wyczerpujące buszowanie na wysokości wymierzonym z oddali strzałem, jeszcze chwila dla oddechu, przyjemnym chłodem wypełniającego płuca, chwila dla spokoju i skupienia malujących się w szkarłatnych tęczówkach pod baczną obserwacją zawieszonego w granatowej przestrzeni miesiąca. Wolny gest sięgnięcia za plecy, do kołczanu, do wyseparowania wybrańca zaraz naciąganego na cięciwę. Bezszelestna modlitwa wywołana czymś na kształt litości, kłębiąca słowa pod kopułą czaszki, w hołdzie dla nadchodzącego epilogu.
"Zacny druhu tej gęstwiny, los stawia twoje życie na szali. Bądź spokojny jak nigdy przedtem."
Strzała ze stłumionym świstem wyskoczyła z objęcia smukłych palców, na próżno jednak, gdyż jeleń, poczciwe zwierzę, w mgnieniu oka poruszył się do ucieczki, spłoszon dochodzącymi z oddali dudniącymi krokami i śpiewną melodią. Te nuty przecięły nieprzeniknioną dotychczas ciszę ostrzem dźwięku, opuszczając broń elfki ku zrezygnowaniu. Tęczówki znów zapulsowały karmazynowym blaskiem spod głębokiego kaptura i podniosły kobiecą sylwetkę do obserwacji, gdy dwóch mężczyzn, rosłych postawą, swoim bytowaniem przebrnęło przez pobliski szlak. Przedarła zwinnym susem kotarę gęstwiny traw i pokrzyw, by przycupnąć na grafitowym kamieniu i skierować spojrzenie na nieznane sercu postacie. Gdzieś w głębi intrygował ją brak czujności tętniący od męskich postaw, być może wywołany wysokim poczuciem własnych umiejętności. Krok za krokiem, bez najmniejszego szelestu, wybrała się za nimi w podróż, niczym bezpieczny cień. Jako ciekawa świata, nowe wędrówki przyjmowała z wielką ochotą.
Niedaleko bram miasta ponownie przycupnęła na kamieniu, kusząc własne pojmowanie do choćby krótkiej konwersacji. Wszak miast niej śledzić mógł ich ktoś o niezbyt czystych intencjach.
- Droga była dość długa, a z takim rozmachem wędrowcom przychodzi zbyt łatwo dać o sobie znać. Gurth tíra : - zagadnęła spomiędzy cienia bez dozy wyższości głosem przywodzącym na myśl szept północnego wiatru.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Widząc bramę Gew do razu rozweselał, a tym samym zapomniał o otaczającym go świecie. Na jego twarzy znów zagościł uśmiech. Na samą myśl że w końcu będzie mógł odpocząć w suchym i ciepłym miejscu chyba każdego podróżnika dopadnie euforia. Od razu skierował on swój wzrok na karczmę która jak zawsze tętniła życiem. Lecz z tego stanu szybko wyciągnął go głos, który usłyszał za swoimi plecami. Szybko rozróżnił on po tonacji że jest to kobieta. Odwrócił się on powoli w stronę ciemność rozciągającej się za jego plecami, próbując dostrzec w niej jakąś sylwetkę.
Gew westchnął głęboko nie dojrzawszy nic, znów odwrócił się i zaczął iść wzdłuż ulicy.
Zatrzymał się kiedy przechodził koło domu którego mieszkańcy nie pogrążyli się we śnie. Przy świetle bijącym lekko z okna wygrzebał z plecaka fajkę i odpalił ją od jednej z latarni stojących na ganku. Siwy dym buchnął z jego ust, zatańczył wesoło po czym zniknął w ciemność.
Wrócił on znów przed bramę wypuszczając co jakiś czas z ust trochę siwego dymu...
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Zaraz po słowach, które powiedział do swego towarzysza , Gewein'a, skrytobójca usłyszał kobiecy głos dochodzący z cienia. Wtedy też jego towarzysz odszedł w stronę domów. Mężczyzna nie idąc za nim, odwrócił się niezwykle powoli, kładąc dłoń na katanie, by w razie potrzeby szybko wydobyć ją z pochwy i uśmiercić osobę, która jak się zdaje szła za nimi od początku. Najpierw pomyślał, że to ta anielica, którą zostawili na polanie, ale kiedy o tym pomyślał, zorientował się, że jej głos się różnił. Swoje bursztynowe oczy, które straciły blask w cieniu kaptura, wbił w tajemniczą ciemność w której musiała czaić się owa postać kobiety, która do nich przemówiła. - Lepiej stąd odejdź. - Odparł swoim oprawionym w chrypkę, głębokim głosem, noszącym ślady ostrzegawczego brzmienia, czy nawet groźby. Jego ton był zdecydowany, bo i słowa nieznajomej brzmiały podejrzanie, tak, jakby pragnęła rozlewu krwi. Yana nie należał do najbystrzejszych, dlatego takie było jego pierwsze skojarzenie. Myślał prosto. Śledziła, bo miała powód. Powód? Rozlew krwi. Może pragnęła złota?
Wyciągnął kawałek miecza, aby pogrozić nieznajomej błyszczącym metalem klingi noszącym ślady starej, zakrzepłej w fantazyjnych wzorach, krwi. Wtedy powrócił do nich Gewein, który zniknął tylko, aby odpalić swoją fajkę. Yana powiódł w jego kierunku spojrzeniem. Wyglądał jakby chciał wywnioskować z jego twarzy, czy ją widzi, czy też nie. Jego wzrok spełzł na otaczające ich ciemności i błądził po nich jak zabłąkane w lesie, dziecko.
Deatha
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pół-lodowy, pół-mroczny elf.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Deatha »

Nieznacznie zmrużyła powieki, kryjąc za zasłoną ciemnych rzęs iskrzące karmazynowym odcieniem tęczówki. Zmysły bowiem skupiła na swoistej obserwacji, omiatając niemałym pojęciem postawy zarysowanych blaskiem Księżyca postaci. Roztropność i jej brak tworzyły dziwny duet, jakby przypadkowy podczas nocnej wędrówki. Niemal całkowita ignorancja zdziwić by mogła niejednego, lecz prześwit tej właśnie cechy sugerował czystej maści wojownika kroczącego po świecie odwagą, nie bezszelestnym truchtem. Odmiennością malował się zaś mężczyzna zakapturzony, wyczulony na niebezpieczeństwo czające się, bądź, co bądź, w nieprzeniknionej pustce cienia, w samej połowie nocnej pory. Kontrasty żyjące w kobiecie zatańczyły walca, jakby w dziwacznej celebracji sceny odgrywającej się z jej udziałem. Błysk wysuwanej z ukrycia broni poderwał ciało elfki do wyprostowanej pozycji. Nie należało igrać z cierpliwością nieznanych dusz. Satysfakcję stanowiło jedynie rozbudzenie czujności rosłych mężczyzn dotykiem lekkiej jak mgła tajemnicy. Postąpiła więc jeden krok, bowiem jeden właśnie wystarczył do opuszczenia dotychczasowej kryjówki, rozsuwając ciemność dłońmi jak zasłonę.
- Czułam w powietrzu diabelskie oddechy. Deptałam Wam po śladach, czyż to nie przestroga? - odrzekła zaraz miękkim altem, spokojnym nawet w obliczu zakapturzonej groźby. Mimo wszystko zsunęła połać materiału ze swojej twarzy, ukazując tym samym światu lekko srebrzyste oblicze, na którym rysowało się nieszukające kłopotów, baczne spojrzenie, wbite w gotowego do poderżnięcia chłodnego gardła mężczyznę.
Awatar użytkownika
Gewein
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 65
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Gewein »

Osoba z cienia, a raczej kobieta z cienia. Bo tak wywnioskował po głosie Gew, bardzo go zaintrygowała. Już sam fakt że nie mógł jej dostrzec było nie lada cudem, przynajmniej w jego wyobrażeniach. Odkąd pamięta Gewein nie darzył elfów zbytnim szacunkiem, dla niego była to jedna z tych mniej użytecznych ras. Dlatego nie pałał on zbytnim entuzjazmem widząc jak elfka wyłania się z ciemność ujawniając swą twarz przed nim i Yaną.
Westchnął on ciężko kiedy elfka ukazała się jego oczom, zdawało się jakby był zawiedziony tym co widzi. Jego mieniące się we wszystkich kolorach tęczy oczy nieco zbladły a wzrok zobojętniał jakby cała dalsza sytuacja była mu obojętna.
-''Przestroga'', powiadasz-. Dodał po chwili nieco zmieszany. Chciał dokończyć wypowiedz lecz wtedy, stwierdziwszy że niema poco strzępić sobie języka wypuścił z ust smugę dymu.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Elfka nie wyglądała na taką, którą kojarzył Yana ze swych wędrówek po świecie. Była nienaturalnie blada, miała kruczoczarne włosy... Bił od niej chłód, ale i spokój. Była jak płatek śniegu spadający powoli z niebiańskich sklepień. Wyglądała nie tyle przyjaźnie, co na obojętnie do nich nastawioną. Był pewien, iż nie chciała poderżnąć im gardeł. Dłoń mężczyzny zacisnęła się na rękojeści katany. Kobieta kogoś mu przypominała. Kogoś bliskiego jego sercu, które znienacka poczęło tłuc się w piersi, uwięzione w klatce z żeber, zupełnie jak gdyby miało dostać skrzydeł, wyłamać je i uciec, jak najdalej. Tam, gdzie nie sięga głos, niemal znajome spojrzenie, tylko o innym kolorze tęczówek... Matka. Oczy matki były szmaragdowozielone. Bursztyn odziedziczył po ojcu. Jednak te usta, koralowe, drobne i tak rozkoszne... Te zapadnięte policzki, które także zdobiły jego twarz... Była łudząco podobna, a jednak inna. Musiał się powstrzymać, aby nie poczynić niczego głupiego.
Powoli więc z cichym szmerem metalu, wsunął swój miecz z powrotem do pochwy. Jego bursztynowe oczy, których nie mogła zobaczyć w tym świetle, na powrót nieznacznie się zwęziły. Nie odpowiedział z początku na jej słowa. Powiódł za to leniwym spojrzeniem w stronę swego towarzysza, Gewein'a, pykającego fajkę. Dym z niej tworzył wokół całej trójki tajemniczą aurę pachnącą świeżym, aromatycznym tytoniem.
- W czyim interesie nas śledzisz, Elfico? - Rzucił jak podejrzenie cuchnące oszczerstwem, choć w zasadzie nie miał najmniejszego zamiaru nikogo obrazić. Zwykle jego słowa były wypowiadane tak, jakby każdy wokół Yany był jego wrogiem. Odwrócił swój wzrok w stronę kobiety malującej się na tle ciemnego zagajnika. - ...Czego od nas chcesz...? Mówże prędko. Nie mam czasu. - Ostatnie słowa skrytobójcy zabarwione były ino delikatnie agresją, zupełnie jakby zniecierpliwił się, nim zapytała.
- Duraninie, śpieszymy się. - Mruknął w stronę Gewein'a, by nie przyszło mu do głowy nawiązywać z Elficą dłuższego dialogu, choć właściwie widział, że nie zamierza tego robić. Zdaje się, iż nie przepadał za tą rasą. Kompletnie zignorował kobietę, która jakiś czas temu wyłoniła się z cienia. Tak czy inaczej Yana tymi słowami dał mu nieświadome przyzwolenie do kroczenia dalej u jego boku. Dopiero po chwili zdał sobie z tego sprawę, przeklinając w myślach własną lekkość wypowiadanych słów.
Yana nie lubił towarzystwa. Ani ludzi, ani Elfów. Ani właściwie nikogo innego poza własnym cieniem. Lubił być sam na sam z myślami. Zwłaszcza w nocy, kiedy myśli napływały mu do głowy, a wszystko nabierało znajomych kształtów.
Ostatnio edytowane przez Yana 11 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Deatha
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pół-lodowy, pół-mroczny elf.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Deatha »

Gdzieś w głębi własnego pojmowania nie wiedziała, jaka siła popchnęła ją w ślad za nieznanymi sercu mężczyznami. Tłumaczyła to chwytaniem obleczonej tajemnicą wędrówki w dłonie, poczuciem czającego się za rogiem niebezpieczeństwa w postaci demonicznego oddechu, a jednak, mimo wszystko od pierwszego wejrzenia dostrzegła rzemiosło wyrzeźbione niezliczoną ilością potyczek w ich posturach, siłę bijącą od płci i wyczuwalnej skłonności do wojażu. Zbyt łatwo jednak dali się omotać pozornym spokojem nocy i to właśnie skusiło kobietę, z natury ciekawej świata, do obserwacji, znów poznawczej i poszerzającej elastyczny horyzont.
Przeszywająca zmysł słuchu na wskroś cisza wydłużała moment, zawieszając wieczorny tercet w czasie, okrywając trzy tętna dymem wypuszczanym spomiędzy zaciętych warg, który stwarzał pozór ulotnej mgły, idealnie współgrającej ze srebrzystym blaskiem rzucanym prosto z nieba przez Księżyc. W tej właśnie chwili, wybita z kontekstu jak losowo wybrane zdanie z przekazywanej przez lata legendy, pozbawiona sensu w obliczu chaosu postaci stojącej tuż przed nią z nieznaną nawet miną, przypominała rzeźbiony w białym marmurze posąg, spojrzenie zagłębiający nieco ponad swój wzrost, niezmienny w skupieniu, a jednocześnie spokojny jak lśniące na plamie atramentu gwiazdy. Szukała. Szukała choćby maleńkiej iskierki tlącej się pod cieniem rzucanym przez kaptur na oblicze jednego z rozmówców. Być może to właśnie poszukiwanie pokropiło wypełnione karmazynową strukturą tęczówki uczuciem bliżej nieokreślonym, przywodzącym na myśl tęsknotę za czymś odległym, nostalgicznie delikatnym, muśniętym lekką niecierpliwością jak włosiem pędzla. Szukała, choć nawet wyostrzony ciemnością wzrok nie był w stanie naszkicować rysów jego twarzy. Wyczuwała je jednak, osobliwe i badawcze oczy nieznanej barwy, właśnie w tej samej chwili równie głęboko pogrążone w zadumie.
Z zamyślenia wyrwało ją pytanie z góry osądzające, rzucone jakby od niechcenia, poganiane kolejnymi stwierdzeniami przystrojonego chrypką głosu, którym pragnęła zaprzeczyć, ale nie odnalazła odpowiednich słów. Wtem rozbudziła się ze snu na jawie, tęczówki przenosząc na drugiego mężczyznę wypełniającego płuca szarawym dymem fajki, cyklicznie roznoszącej w przestrzeni odgłos cichego pykania. Pogarda jego postawy nie zmąciła wrodzonego spokoju, sama posiadała bowiem szacunek dla wszelkiego przejawu życia, naruszony on został zgoła innym zjawiskiem- nagłym pobudzeniem zmysłów. Czujne na zachowania natury dostrzegły, że wiatr, który dotychczas smagał szeptem najwyższe gałęzie rosnących w pobliżu drzew, zamilkł. Podłoże przysypane piachem zadrżało, zmuszając mikroskopijnego rozmiaru kamienie do lekkiego podskakiwania, a w akcie zgrozy ptaki wzbiły się w oddali czym prędzej do lotu, znikając kształtem na niebie z przerażonym piskiem.
- Rúca... - "czuję przerażenie", szepnęła, w nieświadomej ignorancji pomijając odpowiedź na usłyszane uprzednio pytania. Zamarła bowiem chwilowo, płynnym gestem unosząc smukłą dłoń skrytą w materiale rękawiczki, nienachalne spojrzenie wciąż prowadząc na tego, który usilnie starał się każdym gestem pokazać, że za nic ma, prawdopodobnie, jej rasę. Nieco spiczaste uszy poruszyły się lekko, chwytając dochodzące z gęstwin pomruki, dziwne i tajemnicze. Świat zmienił się w mgnieniu oka. - Znów przybywają na nasze ziemie. Szukają czegoś... lub kogoś.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

W ciemności nocy przetoczył się głuchy pomruk, ponury jak sama śmierć i siejący grozę w sercach wszystkiego, co żywe. Pomimo braku wiatru na czarnym niebie dało się dostrzec pędzące dziko chmury, które skryły, a może postrącały wszystkie gwiazdy. Lodowaty dreszcz przeszył całą trójkę.

Przez chwilę zdawało się, że chmara ptaków, która przed chwilą odfrunęła w popłochu, teraz pojawiła się znowu. Prędko jednak okazało się, że to nie ptaki.

Z przeraźliwym gwizdem, świstem i wzajemnym nawoływaniem, na skrzydłach burzowych chmur, po nieboskłonie uganiały się groteskowe postaci. Całe utkane z najgłębszego mroku, podobne trochę olbrzymim, potwornym nietoperzom, a trochę wyciągniętym z grobu trupom, szczerzyły do siebie zębate paszcze i wymachiwały szponiastymi łapskami. Diabelscy posłańcy wyraźnie kogoś szukali.

I znaleźli.

Gewein, który wciąż pykał sobie fajeczkę, próbując zamaskować swój niepokój, nie mógł się spodziewać tego, że czarne straszydło z piekła rodem chwyci go nagle za włosy, za płaszcz, i porwie gdzieś w niebo z paskudnym rechotem. A tak właśnie się stało. Dokąd uprowadziło go śmiejące się diablę i, co ważniejsze, dlaczego? To miało pozostać zagadką dla dwójki obecnych przy tym osób - Yany i Deathy. Na nich upiory z jakiegoś względu nie zwróciły najmniejszej uwagi. Oboje mieli jednak dość rozsądku, by w jednej chwili zerwać się i czmychnąć z ich widoku, w razie gdyby jednak zmieniły zdanie.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Skrytobójca nie rozumiał języka Elfickiego. Choć słowa zdawały się drżeć w jej małych ustach, zupełnie jakby była przerażona. Ona coś słyszała, o czymś wiedziała, o czym nie miała pojęcia ta dwójka ludzkich mężczyzn. Yana odruchowo rozejrzał się wokół siebie, błądząc wzrokiem po pniach drzew, bramie miasta, niebezpiecznie wyglądających cieniach... Tymczasem prawdziwe niebezpieczeństwo miało nadejść z góry. Mężczyzna chyba po raz pierwszy w życiu poczuł jak włosy jeżą mu się na karku. Te złowróżbnie wyglądające chmury zdawały się przemieszczać po niebie jak żywe istnienia... Gdy zleciały niżej dało się dostrzec jakby ptasie kontury, pomyślał więc, że musi być to chmara spłoszonych ptaków. Był pewien, że to nie wróży dobrze. Coś musiało je wystraszyć. Przepędzić i to coś pewnie zbliżało się do nich.
- Do miasta. - Rzucił tylko, będąc pewnym, że za murami będą bardziej bezpieczni. Wtenczas znów przelotnie uniósł wzrok na chmurę. Zaraz. To nie żadne ptaki. Dźwięki, które z siebie wydawały upiory siedzące na ich grzbietach sprawiały, że dźwięczało mu w uszach. - Biegiem! - Krzyknął i pociągnął za ramię Elficę, być może zbyt brutalnie, jednak na delikatność nie mieli czasu, popychając ją na przód w kierunku bram Elfidranii. Straszydła porwały Geweina w momencie, gdy biegli do bram. Yana przyległ do muru, przykucając nisko przy ziemi. Nie był głupi, żeby pozostać na widoku tych koszmarnych stworzeń. Nie wiedział nawet z czym miał do czynienia.
Deatha
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pół-lodowy, pół-mroczny elf.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Deatha »

Wyczulone zmysły głosem wyjętym z ust dobrodusznej rady krzyczały na alarm pod sklepieniem czaszki, dając kobiecie wyraźnie do zrozumienia, że ogarniający naturę mrok nie jest wcale efektem zawahań nastroju pogody. Nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa, bowiem docierające zewsząd bodźce wywołały w jej sercu niepokój, a ciało zmusiły do przemyślanego działania skutkiem poruszających się w ciele wniosków. Palce smukłych dłoni skierowała więc na oba biodra, ruchem płynnym i niegwałtownym kładąc ich nacisk na rękojeściach pogrążonych we śnie ostrzy. Skąd jednak nadejść miał wróg, nie wiedział żaden z nocnych rozmówców.
Przecinający błysk rozszarpał kłębiące się dotychczas na niebie chmury wynaturzonym rechotem, kreśląc na ciemnych zawirowaniach kształty przypominające zamaszyście poruszające się skrzydła. Zwieńczone pazurami i kłami wystającymi z przecięcia, które zapewne miało pełnić rolę ust, z przeszywającym na wskroś zmysł słuchu piskiem zbliżały się do miejsca, w którym trójka wędrowców ucięła sobie pogawędkę. Elfka automatycznie skierowała spojrzenie karmazynowych tęczówek na diabelskie istoty, przełykając niepostrzeżenie nadmiar śliny poprzez zaciśnięte gardło i, gdyby nie mocne pociągnięcie męskiej dłoni w stronę bram miasta, z pewnością obecność jej na widoku nie wróżyłaby nic dobrego. Rzuciła się więc czym prędzej do ucieczki w objęcia cienia, rozbudzona gardłowym nakazem, i, wybadawszy tuż pod zimnymi kamieniami muru bezpieczne schronienie, przykucnęła nieopodal mężczyzny.
Moment, w którym nie była pewna, czy to wszystko stało się naprawdę, przyszedł i rozgościł się wyjątkowo nagle. Niebo przybrało barwę dawnego atramentu, przyozdabiając równomierną powierzchnię biżuterią gwiazd. Pomruki dochodzące z lasu ucichły, a wiatr zebrał siły, rozdmuchując zarówno liście na drzewach, jak i kruczoczarne włosy kobiety. Ostrożnie uniosła swoje ciało do wyprostowanej pozycji, rozglądając się tym samym wokół w poszukiwaniu jakiegokolwiek dowodu, jak się okazało z powodzeniem. Srebrny pierścień okalający dymiącą jeszcze i ciepłą w dotyku fajkę zalśnił w blasku Księżyca. Podeszła do miejsca wskazówki wolnym krokiem, niemal niedowierzającym oczom, aby pochylić się i sięgnąć przedmiotu. Nie miała pojęcia, kim był dla mężczyzny skrytego pod kapturem uprowadzony wojownik, obróciła się jednak ku jego postaci, aby w milczeniu odszukać zarys silnej postawy...
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Yana także się wyprostował, widząc, że niebezpieczeństwo zniknęło. W dodatku razem z jego towarzyszem, w drodze do miasta, Gewein'em. Właściwie wykonał to, co obiecał. Doprowadził go do Elfidranii. Więcej nie mógł zrobić. Nie wiedział dokąd zabrały go upiory. Poza tym to nie byłoby w jego stylu. Widział świat przez pryzmat czystego egoizmu, który nim kierował niezależnie od sytuacji. Nie brał odpowiedzialności za nikogo, kto się przy nim plątał. Ani za tego Duranina, ani za Elficę. Żałował jeno, że nie rozwiązał zagadki znajomej pieśni, którą jakiś czas wcześniej zasłyszał od Gewein'a.
Jego bursztynowe oczy, nadal niewidoczne spod kaptura, prześliznęły się po przedmiocie, który trzymała delikatna dłoń elfickiej kobiety. Fajka. "Ah, ta twoja fajka, Duraninie..." - Pomyślał i kręcąc głową, udał się przez bramę, do wnętrza miasta. Znów zapragnął samotności. Wychylenia kufla piwa, może dwóch i pogrążenia się we własnych myślach. Dlatego też nie odwracał się na pozostawioną w tyle kobietę. Jej obecność była mu obojętna, tylko niepotrzebnie budziła w nim skojarzenia. Zmierzał prosto do karczmy, aby tam przeczekać noc.
Deatha
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pół-lodowy, pół-mroczny elf.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Deatha »

Wypełnione czerwienią tęczówki wyjątkowo nie ukryły się pod ciężarem smaganych wieczornym wiatrem powiek. Niecodzienny bieg wydarzeń zmusił je do niekontrolowanego uchwycenia obrazu odwracającego się ku niej plecami mężczyzny. Otuliła wyobrażeniem jego posturę, pozostawiając w głowie miejsce na neutralne spekulacje przywodzące coraz to nowe myśli i prowokujące je do gonitwy. Smukłe palce intuicyjnie prześlizgnęły się po gładkiej powierzchni drewnianej fajki zwieńczonej metalową obręczą. Gdzieś w głębi zrozumiała, że w tym właśnie momencie ktoś mógłby badać dotykiem przedmiot, który wypadłby, być może, z jej ekwipunku i, choć doskonale wiedziała, że czyn ze strony nocnego rozmówcy nie miał na celu konkretnego skutku, była wdzięczna jego wrodzonemu instynktowi, a przeklinała w duszy nadmiar związanej z poznaniem ciekawości wpisanej we własny charakter.
Uspokoiwszy nieznany dotąd rytm serca, zamknęła pod jego wiekiem wspomnienie pozbawionej niebezpieczeństwa wobec jej jestestwa nocy, odrzucając sentymenty w najdalsze zakamarki duszy wraz z wyrzuceniem dzierżonego w dłoniach przedmiotu w zarośla. Jak pewna część istot wolała schować odczucia przed niechcianymi spojrzeniami, by może pewnego dnia wpaść w pułapkę własnej zadumy i odnaleźć odpowiednie pudełko.
- Wędrowcze... Zechcesz zdradzić mi jedynie swoje imię? - Odezwała się na jego odchodnym nienachalnym tonem głosu, zbyt obojętnym i zaangażowanym jednocześnie, podmuchem północnego wiatru uspokajając własną duszę i nie oczekując odpowiedzi. Mimo to zaczekała jednak, tę krótką chwilę pieczętując niemal niedostrzegalnym uniesieniem kącików warg ku górze.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Głowa Yany już poczęła napełniać się myślami jak pusty dotąd wazon napełniany teraz aromatycznym naparem od którego zapachu aż szumiało w głowie. - "Jesteście takie podobne..."
Na słowa Elficy zatrzymał się. Powoli odwrócił głowę w Jej stronę. Teraz można było dostrzec połowę jego oszpeconej blizną twarzy, bursztynową tęczówkę oka, zdającą się iskrzyć w słabym świetle bijącym od domostw, podobnie jak kolczyk uwieszony dumnie na uchu niczym trofeum i kosmyki czarnych, żyjących własnym życiem włosów.
Stała tam. Taka, jak ją zapamiętał, gotowy odejść i po czasie wyrzucić ze swych myśli. W tym momencie oczy kobiety przywodziły na myśl rozkoszne latarenki, biło od nich ciepłe światło, sprawiając, iż chciałoby się dłużej im przyglądać. Skrytobójca nie widział wcześniej u nikogo takich oczu. Dlatego też zawiesił na nich wzrok po raz kolejny na dłuższą chwilę, zanim się odezwał. - Na imię mi Yana. - W tym miejscu nastąpiła pauza, która miała być swoistym przełomem w jego zachowaniu. Nocą, gdy wybierał się na spoczynek, zawsze był łagodniejszy niż za dnia. Spowodowane to było być może tym, iż pod osłoną nocy czuł się niedostrzegalny i anonimowy. W dzień każdy mógł na niego patrzeć i oceniać przez pryzmat myśli. Nocą zwykle wszyscy byli pijani, a i on sam pogrążony był w dziwnym nastroju, przystrojonym typową dla niego melancholią, spokojem i małomównością. -Twoje imię, Nieznajoma...? - Zapytał w końcu z wyraźną różnicą w tonie głosu. Ten był miększy, choć nadal okraszony chrypką i tak samo głęboki. Gdyby można było go zilustrować, ten miały miękkie, zacierające się krawędzie, podczas, gdy poprzedni był ostry i kanciasty. - Poza bramami miasta jest niebezpiecznie. Na twoim miejscu przeczekałbym noc w Elfidranii.
Deatha
Błądzący na granicy światów
Posty: 16
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Pół-lodowy, pół-mroczny elf.
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Deatha »

Pytanie posłała w przestrzeń jak lekkiego gołębia, mającego za zadanie dostarczyć prawowitemu odbiorcy każde przemyślane słowo. Ten właśnie czyn przytwierdził obute czarną skórą stopy do podłoża, skłaniając każdy gest ku nieświadomemu oczekiwaniu. Odzew nadszedł jednak, uchwycony przez nieco szpiczaste uszy kobiety, wystające koniuszkami spomiędzy kosmyków kruczoczarnych włosów. Lekkie skinięcie głowy poprzedziło kilka kroków odrywających kotwicę jej postawy od dna, zbliżając elfią kobietę z wolna ku nocnemu rozmówcy, spojrzenie zaś, nienachalne, choć pozbawione pruderii, zagłębiając w nieznanym dotąd kolorze oczu mężczyzny. Wiedziała teraz, że obserwował ją z niedawna bursztynem, który samym swym iskrzeniem wśród tlącego się w oknach izb światła przywoływał charakterystyczny zapach spaceru brzegiem morza otulonego blaskiem zachodzącego słońca, stłumiony odcień pierwszego miodu, a nawet barwę języków ognia rozpalonych krzesiwem w obliczu bezwietrznej nocy.
- Ta pora jest najbardziej niezgłębioną ze wszystkich. Napawa spokojem, a za rogiem rozbudza demony ze snu. - Odrzekła, stając z mężczyzną ramię w ramię i w takiej pozycji zatrzymując dotychczasowy chód. Wciąż nie wiedziała, kim jest, lecz mimo to nie odmówiła sobie poznania chociażby kilku liter składających się na nadany mu po narodzinach stały tytuł. Ton jego głosu całkowicie odgonił opadające po minionych wydarzeniach jak kurz emocje, nadając im tym samym nowy, spokojniejszy tor w prezencie za chwilowe poczucie zamglonej przyszłości. W duchu zgodziła się z rozsądnymi słowami wyprzedzającymi niedoszłe postanowienie, tym samym ponownie odzywając się miękkim altem. - Na imię mi Deatha.
Yana
Szukający drogi
Posty: 38
Rejestracja: 11 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Yana »

Kiedy nieznajoma zrównała z nim krok, wzrok mężczyzny odwrócił się w stronę miasta, porzucając wizerunek jej osoby. Zdawał się być znów zamyślony. Przyswoił imię Elficy w myślach, nie wypowiadając go jednak na głos. - "Deatha..."
Był pewien, że je zapamięta. Nie często spotykało się osoby o takim imieniu, oryginalnym i dźwięcznym na tyle by bez problemu ten prosty mężczyzna w czerni mógł je zapamiętać. - Wybieram się do karczmy. Tam można bezpiecznie przeczekać noc. Chcesz iść ze mną, czy wolisz zostać tutaj? - Zapytał nagle, zupełnie jakby zadawał pytanie jakiemuś niewidocznemu bytowi przed sobą. Tymczasem zwracał się do swojej nowej towarzyszki. Nie czekał na odpowiedź. Po prostu ruszył przed siebie, zupełnie jakby podświadomie obawiał się, że kobieta mu odmówi i nie chciał o tym słyszeć. Jego krok był powolny na tyle, by Elfica nawet po dłuższym namyśle mogła go dogonić. Może tak naprawdę potrzebował odrobiny towarzystwa?
Zablokowany

Wróć do „Elfidrania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości