ElfidraniaO czym marzysz?

Miasto zamieszkiwane głównie przez elfy, jednak spotkać tu możesz też inne istoty takie jak wygnane Driady, a także małe chochliki poszukujące przygód. Elfy mieszkające w Elfidrani są niezwykle przyjaznymi istotami, dlatego schronienie w możne znaleźć tu każdy, a zwłaszcza Naturianie i istoty im pokrewne, ze względu na miłość elfów do wszystkiego co wolne.
ODPOWIEDZ
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

O czym marzysz?

Post autor: Namir »

Tu zaczęły się marzenia

        „Możemy zacząć wszystko od nowa” - ta myśl teraz powinna stać się motywem przewodnim dla dwóch podróżujących lisołaków. Jeden z rozdziałów w ich życiu został przecież zamknięty, a rozpoczął się kolejny. Z czystą kartą mogli przemierzać świat, ale brzmiało to zbyt łatwo i przystępnie, by było prawdziwe.
        Kolejny dzień leniwie toczył się swoim łagodnym rytmem, jakby melodia śpiewnych skrzypiec rozbrzmiewała w niezbyt gęstym lesie. Słońce sprytnie przekradało się przez delikatne, krągłe listki, kładąc swój blask na obliczach śniącej pary. Było to niezwykle przyjemne i relaksujące odczucie, zdejmujące z zadrapanych ramion wszelkie troski. Namir jednak nie spał głęboko, zwyczajnie dał się ponieść chwili i jego przemyślenia igrały na pograniczu rzeczywistości i marzeń, bo to od tych drugich się zaczęło. Marzenie o rozpoczęciu w końcu lepszego życia – bardziej świadomego. Nie chciał już po omacku krążyć po świecie i próbować nowych rzeczy. Wiadomym dla niego było co kochał najmocniej. Leilę oczywiście, ale miał także swoje pasje. Muzyka, taniec... Pomyślał, że jeszcze tyle o sobie tak naprawdę nie wiedzą. On sam zastanawiał się, jaka jest jego (eh!) przyjaciółka. Chciał poznać to, co kryje się za kurtyną nieśmiałości, zdawał sobie sprawę, że jeszcze wiele o jej historii nie wie. O niej... bo zapewne zaszły w niej zmiany. Na pierwszy rzut oka nie było ich widać. Policzki rudowłosej często oblepiał zarówno rumieniec, jak i łagodny, pełen ciepła uśmiech, ale przecież to nie wszystko. O czym myślała... o czym śniła w tym momencie?
        Pognał w dalekie marzenia o tym, jak może wyglądać ich życie, aż wreszcie zatrzymał się na tym, co tu i zaraz za rogiem. Jednak aby mogli występować razem na scenie, wykonywać popisowe ruchy, najpierw musi przekonać lisicę do tego, co kochała, co uwielbiała w dzieciństwie. Tylko inni okryli to niechlubną sławą, a przecież coś tak pięknego nie powinno być obrazem zgniłych pasji. On już wiedział dokąd się skierują, w Elfidranii było miejsce, do którego chciał dotrzeć, a o którym wspominała mu nie raz Filipie.
        I tutaj przyszło mu do głowy kilka wspomnień z niedawnych wydarzeń. Te bardziej ponure i mroczne wizje tego, co się stało.
        Słońce wyjrzało zza chmur, mocniej rażąc swoim światłem twarz lisołaka. Mężczyzna marudnie zmarszczył nos, lecz ta drobna przeszkoda odwiodła go od tego, co złe. Niebieskie oczy wyjrzały zza wachlarza ciemnych rzęs. Cicho sapnął, obejmując spojrzeniem drzewa, a te przypominały mu o pożegnalnym wieczorze. Starał się w tym momencie wyciąć sceny zbliżenia Samiela i Leili, jakoś tak mu nie pasowały! Z drugiej strony, nie mógł o tym zapomnieć, choć wiedział, że nie ma prawa niczego zarzucać najemnikowi. Właściwie był z niego w porządku gość. Wiadomo! Uratował Leilę, to już wystarczyło, by być mu wdzięcznym do końca życia. Ta świadomość nieco uwierała zmiennokształtnego, teraz gdy jest ze swoją ukochaną nie ma zamiaru jej kiedykolwiek oddać. Ani o tym śnił! Przez pierwsze wieczory nosił w sobie obawę, że dawny partner Leili wróci i z tęsknoty spróbuje ją „odbić”. Jakkolwiek absurdalnie to nie brzmiało, to nie mógł się pozbyć takich skojarzeń ze swojej głowy.
        Verka zacisnął usta. Samiel oficjalnie oddał Leilę pod jego opiekę, a on miał zamiar się z tego wywiązać. Nie dlatego, że demon był jego przełożonym, tylko dlatego, że dostał takie prawo, a i sam tego pragnął. Obeszło się przy tym na szczęście bez walki. Poza tym chyba mogli nazwać się trochę kolegami dla siebie? Fui już dawno uznała Samiela za swego przyjaciela, ale męskie relacje były na tej płaszczyźnie bardziej skomplikowane. Namir zresztą wychodził z założenia, że nie musi ich jakoś szczególnie nazywać. Lubili się, mimo drobnej rywalizacji o Leilę, oboje zachowywali się wobec siebie od początku do końca fair, a to już wystarczyło, by mieć o sobie bardziej przyjazne wspomnienia niż wrogie. Z tego tez powodu tamtego wieczora Namir mógł odetchnąć. Ze zdeterminowanym uśmiechem na twarzy uścisnął dłoń najemnika. Nie doszło do kolejnych potyczek, tym razem o rudowłosą piękność; rozeszli się w przyjaźni i w sumie Verka sam miał nadzieję spotkać Samiela za... jakiś czas. Udowodni przemienionemu, że jest idealnym partnerem dla Leili! Życie, jakie dla nich stworzy, będzie sielankowe i idealne. Pełne pasji, miłości i pokoju. Właśnie dlatego kierują się do Elfidranii.
        Lisołak wyciągnął się na trawie, po czym strategicznie przygarnął do siebie bliżej Leilę. Pogłaskał jej płomienne włosy, które w świetle słońca nabierały złotej barwy. Była tak cenna dla niego. Była całym jego światem, nie chciał o tym nigdy więcej zapomnieć. Odebrać sobie szczęścia jakim jest lisołaczka. Miała taki drobny nosek, dostrzegł jak jego płatki delikatnie się poruszyły. Twarz miała spokojną, więc chyba nie śniła o niczym złym. A może przestała, gdy ja przytulił? Lubił tak sobie dopowiadać, może trochę za bardzo, ale cenił te spokojne chwile. Jakby nie patrzeć, sielankowe, bo póki co po rozstaniu ich jedynym zmartwieniem były dziurawe ubrania. Kierowali się w stronę rzeki, by trochę doprowadzić się do porządku, ale nie było im śpieszno. Obserwatorzy mogliby odnieść wrażenie, że snuli się niczym duchy po leśnych łunach, ale oni nie mieli powodu, by się spieszyć, by gdzieś dotrzeć na czas. Nie, teraz mieli tylko swoje marzenia.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Lisołaczka zapadała w sen długo, męczona własnymi myślami i obrazami wspomnień, które przyspieszały bicie serca i nie pozwalały zasnąć. W snach przewijali się wszyscy, których ostatnio spotkała. W zupełnie codziennych sytuacjach zobaczyła znów Samiela, Felipie, Duila, Japkera, Ecae, Nerguiego, a nawet kilku strażników, których spotkali po drodze. Oczy dziewczyny poruszały się pod powiekami, gdy przeżywała realistyczne sny, nie pamiętając, że wszystkie te osoby zniknęły już z jej życia. Może nie na zawsze, miała taką nadzieję, ale w nocy mijała ich wszystkich, idąc dalej, chociaż sama nie wiedziała dokąd zmierza.
        Uspokoiła się dopiero wczesnym rankiem, gdy nawet słońce nie wyjrzało jeszcze zza drzew. Oddech jej się uspokoił, a sny rozmyły się, pozwalając ciału i myślom wypocząć. A Leila spała, jakby brakowało jej tego od kilku dni. Nawet powoli budzący się dzień nie wyrwał jej ze snu i zmrużyła tylko lekko oczy, gdy słońce padło ciepło na jej twarz. Przekręciła się lekko, próbując umknąć przed złośliwym przebudzeniem i w tym momencie została objęta i przyciągnięta do innego ciepłego ciała. Odetchnęła spokojniej, przytulając się bezwiednie do dającego jej poczucie bezpieczeństwa zapachu.
        Lekkie głaskanie po włosach już ją wybudziło i wyjątkowo uśmiechnęła się lekko, zanim otworzyła oczy, zamiast marszczyć się z niezadowoleniem. Była wyspana, więc w końcu spojrzała spod rzęs i ziewnęła zaraz przeciągle, szybko zasłaniając usta dłonią.
        - Przepraszam – zamruczała jeszcze sennie i podniosła się na łokciu. – Cześć – dorzuciła, spoglądając na Namira.
        Dziwnie było z nim samym. Przyjemnie i spokojnie, ale nie mogła się do tego przyzwyczaić. Czasem jeszcze rozglądała się, zapominając, że zostali sami i nikt za nimi nie podąża.

        A wędrowali spokojnie lasami, często nawet w kompletnej ciszy, ale uniesieni własnym towarzystwem. Było coś intymnego we wspólnym przemierzaniu puszczy, gdy nigdzie w zasięgu wzroku nie było innej żywej duszy. Leila miała czas, by pomyśleć i chociaż początkowo nic dobrego z tego nie wychodziło, z czasem zaczęła się uspokajać i nie traktować własnego umysłu jako wroga. Pozwalała myślom przelewać się leniwie, gdy spacerowała pomiędzy drzewami, dotykając dłonią ich pni, jakby chciała nacieszyć się naturą po pobycie w mieście.
        Gdy nie milczeli, to rozmawiali i żartowali, szybko zaczynając się wygłupiać. Ścigali się z górki, gonili między drzewami i śmiali histerycznie, gdy któreś zaczepiło ubraniem o krzaki lub wyłożyło się widowiskowo o konar (zazwyczaj Leila; Namir jakoś naturalniej omijał przeszkody). Dziewczyna kończyła zawsze w uścisku lisołaka roześmiana albo tylko żartobliwie obrażona.
        Dlatego i teraz nie zdziwiło jej, że lis ją przytula, ale wymknęła się z objęcia zanim zrobiłoby jej się niezręcznie. Bo w końcu zawsze się robiło – tego jeszcze nie rozpracowała.
        Z ich tymczasowego legowiska nawet nie było czego zbierać. Spali na trawie w ubraniach, odgarniając sobie tylko szyszki i patyki z mchu. Wystarczyło się otrzepać i ruszyć w dalszą drogę.

        - Słyszę rzekę – powiedziała Leila po dłuższej chwili marszu. Spojrzała na Namira, szukając potwierdzenia. Miała czulszy słuch niż on, ale lis za to miał lepszy węch, no i zdecydowanie lepiej poruszał się po lesie niż ona. Zawsze więc czekała na instrukcje.
        Teraz wystarczyło jej krótkie potwierdzenie i popędziła w podskokach w dół naturalnego zbocza, kierując się w stronę szemrzącej wody. Aż zawołała wesoło na widok rzeki. Nie myli się chyba od kilku dni i było jej z tym źle.
        Leila zdjęła kurtkę i rzuciła ją na jeden z konarów, gdzie ta zawisła posłusznie. Lisica przykucnęła na kamieniach, nabierając wody w dłonie i gasząc pragnienie, nim obmyła na szybko twarz. Później rozejrzała się wzdłuż koryta, szukając dobrego miejsca na wejście do wody. Na widok większego krzewu aż się uśmiechnęła i pognała zań, nawet nie mówiąc nic Namirowi, który też podszedł się napić.
        Schowana za krzewem mogła zrzucić za dużą, męską koszulę, którą założyła, gdy zakradali się do Menaos. Zaraz za nią poleciały spodnie i buty, ale te odłożyła już ostrożniej, pamiętając o schowanych tam ostrzach. W tylnej kieszeni spodni miała zaś złożony na cztery kawałek papieru, który rozwinęła teraz, spoglądając z lekko speszonym uśmiechem na rysunek. Wiedziała kiedy Samiel to narysował i to wcale nie pomagało na różowe policzki, ale to, co zaskakiwało ją najbardziej, to właśnie talent zabójcy. Ani słowem nie wspomniał o rysowaniu, a jej by to przez myśl nawet nie przeszło. A jednak wpatrywała się w zgrabny szkic, wykonany widocznie na szybko, jednak wcale nie tracący na warsztacie.
        Leila złożyła w końcu rysunek i schowała go ostrożnie do kieszeni spodni, które zostawiała na krzewie. Miała nadzieję, że gdy dotrą do jakiegoś miasta, to uda im się załatwić sobie jakieś nowe ubrania. Chociaż musiałaby je chyba ukraść, bo nie miała ruena przy duszy.
        Póki co nie musiała się tym jednak martwić i pod osłoną zarośli weszła do rzeki.
        - Aaale, zimnaaa! – pisnęła, chowając się pod taflę aż pod szyję. Pływać umiała, ale i tak trzymała się pobliskich kamieni, kierując się w stronę lisołaka. Jak można było przewidzieć, udawała, że niewinnie opłukuje sobie włosy, by ochlapać lisa, gdy tylko się zbliży. Aktorka z niej była niestety żadna, więc podśmiewała się podstępnie, obserwując Namira.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Podróżowali razem i to było cudowne. Byli razem i to było jeszcze cudowniejsze, choć lisołak wolał, by ich znajomość przeszła na wyższy szczebel. Tylko nie bardzo wiedział, jak się za to zabrać: nie chciał jej odstraszyć ani wyjść na zbyt nachalnego. Przyszła jednak jeszcze jedna myśl, ta najpaskudniejsza z możliwych. A jeżeli ona nie żywi do niego tak głębokich uczuć, jak on do niej? Zastanawiał się, czy Leila nadal myśli o Samielu, czy tęskni za nim, czy nadal go kochała? Właściwie do teraz nie bardzo wiedział, co tę dwójkę łączyło. Niby byli w związku, a jednak się rozeszli, to było niejasne dla mężczyzny. On by lisicy nigdy nie puścił. Nieważne, jak źle to brzmiało, nie mógł jej stracić po razu drugi.
        Verka skierował spojrzenie na zmiennokształtną, gdy ta odezwała się po dłuższej chwili milczenia. Zadziwiające, jak swobodnie się przy niej czuł, jakby nie miał przy lisicy żadnych oporów. Ona go nie oceniała, nie mierzyła w kategoriach lepszy lub gorszy. On po prostu był tu z nią, co bardzo go cieszyło. Tylko Leila nosiła w sobie opór, jakąś zagadkę i Namir nie był pewny, czy to faktycznie tylko i wyłącznie nieśmiałość dziewczyny. Bywał trochę zbyt odważny w swych ruchach, zbierał się do tego, by wyznać jej miłość, ale żaden moment nie był odpowiedni i robiło się dziwnie. Być może to właśnie dlatego tak zachowywała się Leila.
        Lisołak skinął lekko głową, potwierdzając domysły towarzyszki. Nie spodziewał się jednak, że ta pogna do przodu. Namir nabrał powietrza w płuca, ale wypuścił je wolno, śledząc wzrokiem podskakującą między drzewami rudowłosą. Bał się o nią tak panicznie, że nawet stracenie jej z pola widzenia wydawało się czymś koszmarnym, ale lis wiedział, że nie może zamknąć Leilii w klatce. Drugi raz tak nie postąpi. Ale mimo wszystko przyspieszył krok.
        Gdy dotarł nad rzekę to nie od razu dostrzegł dziewczynę. Podstępna obawa czyhała na niego za każdym rogiem, także teraz w pierwszej chwili dopadły go wątpliwości, ale zaraz upomniał się w głowie. Czuł jej zapach więc z pewnością tu dotarła.
        Namir lekko potrząsnął głową, a następnie uklęknął, zbierając w dłoniach wodę. Od kilku dni mijali tylko strumyki, na całe szczęście, bo mogli się dzięki temu ze spokojem napoić, ale mimo wszystko brakowało mu kąpieli. Obecne miejsce zresztą zachęcało swym malowniczym krajobrazem do przystanku. Koryto rzeki ozdabiał zielony dywan trawy, drzewa lekko uginały się ku wodzie, jakby chciały dojrzeć swe odbicia, a słońce grzało go w plecy. Brzmiało jak same przyjemności.
Wtedy usłyszał pisk Leili negatywnie oceniający temperaturę wody i nieco się uspokoił. W tym momencie był jeszcze na tyle grzeczny, by nie wyśledzić rudej pośród zarośli, spodziewając się tego, że będzie chciała odrobinę przestrzeni i prywatności. Pochylił się ku wodopojowi i ujrzał swoje odbicie, a wraz z nim wróciło echo dawnych zdarzeń. Wtedy, gdy znaleźli się w zagajniku i...
        Blizna na jego twarzy stała się nagle tak wyraźna, choć dawno zagojona, to wciąż bolesna. Czy miał wtedy wybór?
Namir zacisnął powieki, a tafla wody załamała swe lustro, gdy dziewczyna go ochlapała. Lisołak uniósł głowę, szybko odszukując wzrokiem Leilę, którą zmierzył zirytowanym, lecz żartobliwym spojrzeniem, a potem dostrzegł skrawek gołych pleców, gdy lisica zaciągnęła włosy na przód. Spojrzała na niego przez ramię, czekając na jego reakcję, kompletnie nie zdając sobie sprawy z tego, w jakie zakłopotanie jest w stanie wprowadzić mężczyznę. Verka poczuł, jak robi mu się gorąco, ale na całe szczęście był lepszym aktorem niż Leila. Lisołak uśmiechnął się złośliwie i pstryknął w wodę tak, by ochlapać dziewczynę.
        - Uwierz mi, że nie chcesz zaczynać tej wojny – ostrzegł groźnie choć wciąż w żartobliwym tonie.
        Zmiennokształtny wstał, po czym zrzucił na trawę koszulkę. Następnie zdjął buty, spodnie i resztę garderoby, starając się raczej nie świecić golizną przed dziewczyną, choć wiadomo, że faceci mniej dbają o takie szczegóły. Gdy dotknął stopą zimnej wody, nieco się zjeżył, ale postanowił szybko zanurzyć całe ciało, by w jak najkrótszym czasie przecierpieć nieprzyjemności. Istniał zresztą jeszcze jeden fizyczny powód, dla którego śpieszno mu było do lodowatej rzeki. Musiał nieco ugasić swój entuzjazm wobec przyjaciółki...
        Muzyk na krótką chwilę zanurkował i gwałtownie wynurzył się, chlapiąc tym samym Leilę, niby niechcący, po czym uśmiechnął się zaczepnie do dziewczyny, która zmierzyła go wzrokiem, a on na ten widok roześmiał się głośno.
        - Teraz możesz mnie chlapać, bo już zimniej nie będzie – zażartował.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Leila nie zauważyła zmiany na twarzy przyjaciela. Była nieświadoma jego rozterek, gdy przeszłość wyciągała po niego palce. Zaabsorbowana skradaniem się do lisa nawet nieświadomie wytrąciła go z ponurych rozmyślań. Naturalną, ciepłą ciszę lasu przerwał chlupot wody, a rudowłosa odwróciła się szybko, zerkając tylko na reakcję przyjaciela i szczerząc wesoło zęby na jego „groźną” minę. Zwiedziona pozornym spokojem Namira zbliżyła się lekko i zaraz parsknęła z niezadowoleniem, gdy wielka kropla wody strzeliła jej prosto w oko.
        - Ale ja nic nie zaczynam – odparła niewinnie zmiennokształtna, przecierając twarz i włosy, by za chwilę odnaleźć wzrokiem wstającego lisołaka.
        Zachichotała i zanurzyła się bardziej w wodzie, znad tafli obserwując przyjaciela. Uśmiechnęła się wesoło, gdy Namir ściągnął koszulkę, bo to oznaczało, że dołączy do niej w wodzie. Nieświadomie zawahała się już przy tym, jak ściągał buty, ale zaskoczyła dopiero, gdy chłopak zaczął ściągać spodnie. Pisnęła, odwracając się tak gwałtownie, że poślizgnęła się na kamieniu i zanurzyła nieco bardziej niż planowała. Zajęta więc była wytrząsaniem wody z ucha, chociaż wcześniej planowała ofuknąć Namira, że mógłby ją chociaż… no nie wiem, ostrzec jakoś, a nie tak bezceremonialnie wyskakiwać ze spodni.
        Słysząc donośny plusk, uznała, że może się już bezpiecznie odwrócić i zrobiła to akurat w momencie, gdy lisołak wynurzał się, na nowo ją ochlapując. Zmierzyła przyjaciela lekko obrażonym spojrzeniem, ale uśmiechnęła się prawie od razu, słysząc jego śmiech. Od niechcenia prysnęła wodą w twarz Namira, ale nie wyglądała na usatysfakcjonowaną; teraz, gdy było jej wolno, to nie było takie zabawne.
        - Nie powinieneś moczyć głowy, przeziębisz się – mruknęła już poważniej, sięgając ręką do mokrej czupryny i dredów. – Hej, i wisisz mi jednego dreda – dodała zaczepnie, sięgając odruchowo do swoich włosów. W ostatniej chwili powstrzymała się i zostawiła je, przypominając sobie, że to one osłaniają ją przed wzrokiem przyjaciela. Spojrzała na niego speszona, nagle orientując się w potencjalnie niezręcznej sytuacji. Wcześniej nie pomyślała, że to może być problem, chciała się po prostu wykąpać, a przecież nie będzie właziła do rzeki w ubraniu. Teraz jednak sama miała problem, żeby odwrócić wzrok od kropel wody kapiących z włosów lisołaka prosto na jego ramiona i pierś.
        Bardzo się zmienił odkąd ostatni raz go widziała. Wtedy był niewiele wyższy od niej, a teraz sięgała mu do piersi. Łagodna chłopięca buzia zmieniła się w ostrzejszą, poznaczoną blizną twarz z zarostem. Włosy z krótko ostrzyżonych urosły aż za łopatki i poplątane w dredy i związane razem nadawały Namirowi charakteru, którego brakowało wszystkim dzieciom. Zmężniał. Był dorosły. Czy ona też? Nie czuła się taka. Nadal nie wiedziała, co zrobić ze swoim życiem. Tak bardzo chciała odzyskać wolność, a teraz, gdy ją miała, nie wiedziała, co z nią zrobić. Co zrobić, gdy przestaje się uciekać?
        Nawet nie wiedziała, że od dłuższej chwili przypatruje się przyjacielowi niewidzącym wzrokiem, z lekko rozchylonymi ustami, wodząc swobodnie spojrzeniem po jego twarzy i ramionach, a później nawet dłonią po pokrytej tatuażami skórze na prawej ręce lisołaka. Było natomiast widać, kiedy się zorientowała. Oczy się rozszerzyły i oprzytomniały, szybko odnajdując wzrok Namira.
        - Wybacz, zamyśliłam się – odezwała się z lekko nerwowym śmiechem i cofnęła szybko, rozglądając wokoło. – Niech to, nie uprałam koszuli! – rzuciła nagle i odwróciła się, brnąc szybko przez wodę w zarośla, z których wcześniej wyszła.
        Jej ubrania leżały tam, gdzie je zostawiła. Nie wyobrażała sobie jednak założyć teraz z powrotem brudnej koszuli, gdy czuła się taka czysta (prawie).
        Przez chwilę prała materiał w wodzie, orientując się również, że nigdy wcześniej tego nie robiła i po prostu bezmyślnie topi odzienie, potrząsając nim pod wodą. Była beznadziejna. Jak miała sobie poradzić, jak nigdy nawet nie prała ubrania? Humor straciła momentalnie, wychodząc w końcu ze zmaltretowaną koszulą i wyżymając ją najmocniej, jak potrafiła. Później po prostu bezradnie założyła na siebie mokry materiał, zapinając byle jak na kilka guzików i mając nadzieję, że wyschnie w słońcu. Wyciągnęła włosy spod kołnierzyka, wciągnęła spodnie i buty i wróciła na brzeg, gdzie wcześniej widziała Namira. Lisołak też się już ubrał i siedział teraz przy wodzie. Oklapnięta rudowłosa przysiadła koło niego na trawie i oparła ramiona na kolanach.
        - Namir… co właściwie zrobimy dalej? – zapytała, opierając brodę na przedramionach.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Namir niezbyt przejął się takimi szczegółami jak... nagość. Szczególnie w sytuacji, gdy już jedna osoba bez ubrań śmiało pluskała się w rzece. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Zamiast tego lisołak uniósł lekko jedną brew, jakby pytał „doprawdy?”, widząc, że dziewczyna chlapie go, i to od niechcenia nie widząc już w tym takiej zabawy. Po tym zaś z ust lisołaczki wypłynęły słowa troski, na które Namir zareagował machnięciem ręki.
        - Nic mi nie będzie – odparł nieco dumnie, ale złagodniał, czując kobiecą dłoń na swojej głowie. Wzrok mężczyzny od razu skierował się na rudowłosą i wypełnił ciepłem.
        - Ano – dodał po chwili, zauroczony obrazkiem, jaki dany mu było teraz smakować. Skryta za rudymi pasmami drobna dziewczyna, którą kochał całym sercem. Po odsłoniętych skrawkach ciała spływały krople, nadając jej postaci jeszcze bardziej kruchy wyraz. Była taka drobna, bezbronna oraz piękna. Namir miał ochotę pociągnąć błyszczący miedzią kosmyk włosów, ale powstrzymały go speszone oczy Leili. Nie bardzo wiedział, jak postąpić w tej sytuacji, czy był to odpowiedni moment na przekroczenie pewnych granic? Na pokazaniu jej, że nie jest dla niego tylko przyjaciółką?
        Trudno było powstrzymać się przed pragnieniami. Szczególnie, że te nie były już tylko jego wymysłem, a realną scenerią, która faktycznie miała miejsce. Wręcz prosiło się o spełnienie wszelkich fantazji, ale Namir wciąż trzymał fason. Jednak Leila znowu znalazła się bliżej niego. Delikatna i smukła dłoń lisicy spoczęła na męskim ramieniu, odruchowo spojrzał w tamtym kierunku. Gest lisicy nieco go zdziwił, a jemu jeszcze trudniej było nad sobą zapanować. W tej chwili pragnął jej jeszcze bardziej, a jego pobudzone oczy dostrzegły lekko rozchylone usta rudowłosej. Ciężko mu było... oj ciężko! Również palce lisołaka wynurzyły się z wody, by sięgnąć Leili, przygarnąć ją do siebie i zasmakować tych warg, chciał ulec atmosferze oraz zmysłom, ale wciągu jednej sekundy stracił okazję widząc, że lisołaczka niemalże budzi się z hipnozy.
        - Nic nie szkodzi – odpowiedział jakoś tak odruchowo. Był nieco zdezorientowany sytuacją, on już swoją wyobraźnią pognał zdecydowanie dalej, niż wypadało i trudno było wrócić Verce do tego, co tu i teraz. Potrzebował odrobinę czasu, by pojąć, że cały urok już prysł, a on powinien się ogarnąć.
        Zaraz po tym Leila ewakuowała się w stronę zarośli, co mimo wszystko nie pomagało Namirowi. Nie mógł oderwać wzroku od dziewczęcych pleców, które w większości były odsłonięte tylko dlatego, by ruda kurtyna pukli zakryła piersi. Powędrował spojrzenie wzdłuż jej kręgosłupa docierając do karku, co jeszcze bardziej pobudziło lisołaka. Miał ochotę wgryźć się w to miejsce, wplątać palce w płomienne kosmyki i... nie tylko. Jednak Leili już nie było, a jemu pozostało orzeźwić się w zimnej wodzie.
        Zdecydowanie potrzebował odetchnąć i liczył na to, że Leila jest... nieświadoma jego intensywnych zaciągów. Verka także zmoczył swój bezrękawnik, ale bardziej dla zabicia czasu i uspokojenia myśli, niż dla czystości samej w sobie. Wyszedł z wody, ubrał się i usiadł nad brzegiem. Teraz męczyły go wyrzuty, Leila coś długo nie wracała. Może ona nie chce... zbliżenia? Może dostrzegła jego podniecenie i teraz głupio jej wrócić? Jednak za szybko próbował się do niej zbliżyć! Pewnie nadal myśli o Samielu... kto wie, może za nim tęskni? Agh!
        Nie zdawała sobie sprawy, jak wielki ciężar wątpliwości zdjęła z niego, gdy w końcu pojawiła się w zasięgu jego wzroku. Jako lis zapewne zamerdałby ogonem i postawił uszy, choć wciąż nie zeszły z niego wszystkie emocje. Tylko dobrze aktorzył. Verka zgiął nogę i oparł się o kolano, po czym pewnie uśmiechnął do dziewczyny, która do niego dosiadła. Zerknął na nią pytająco, ponieważ na twarzy Leili od razu wymalowało się zmartwienie. Na pytanie dziewczyny Namir delikatnie przechylił głowę, patrząc z czułością na przyjaciółkę. Wyciągnął ku niej dłoń i kciukiem pogłaskał wypukły policzek lisołaczki.
        - Będziemy żyć lepiej – obiecał, po czym oparł łokcie na swoich kolanach, spoglądając na połyskująca taflę wody.
        - Już nie musisz się tyle martwić. Naprawdę... - mruknął, uśmiechając się pod nosem. - W pierwszej chwili wolność bywa przytłaczająca. Trudno żyć w świecie, którego się nie znało, ale uwierz mi, że nic lepszego nie mogło ci się przytrafić. Nie musisz się go bać, przecież jestem tu, a ja cię nie zostawię.
        Namir zerknął na Leilę, po czym poczochrał ją po mokrych włosach.
        - Ruda, głowa do góry – powiedział, delikatnie zadzierając nosek lisołaczki. - Zmierzamy do Elfidranii. To naprawdę cudowne królestwo! Najmłodsze ziemie elfów, więc mają tam luźniejsze podejście niż ich wielopokoleniowe miasta. Są przyjaźnie nastawieni, posiadają mnóstwo gajów i...
        „Dobrej muzyki”, pomyślał. Nie powiedział tego głośno, nie był pewien, jak Leila zareaguje na te słowa. Nie było to zresztą ważne, niepotrzebnie by się bała i stresowała wiedząc, że Verka chce w niej na nowo wzbudzić płomienną miłość do tańca. Zrobi to... na swój artystyczny sposób.
        - … i mam też tam kilku znajomych. Zdarzyło mi się pojawić w Elfidranii i myślę, że spodoba ci się to miejsce. Kto wie, może po drodze złapiemy jakąś podwózkę? Handlarze często przejeżdżają drogą znajdująca się niedaleko nas. Możemy spróbować kogoś złapać. Obiecuję, że ja będę zagadywał wszystkich na śmierć! - zażartował, znając nieśmiałą naturę Leili.
        - Na pewno jest mnóstwo rzeczy, które zawsze chciałaś zrobić. Zjeść dobre ciastko z kremem, założyć jakąś ładną sukienkę, ukraść komuś kurę... - Zaśmiał się. - Nie musisz zaczynać od wielkich rzeczy, na nie przyjdzie czas. Zasmakuj najpierw tych drobnostek, które niby niewielkie. nabierają wielkiego znaczenia, gdy nagle stajesz się wolna. Nic nie przychodzi przecież od razu, nie musisz się spieszyć. Samo przyjdzie.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Lisołak chyba nawet nie wiedział, jak bezgranicznie ufa mu Leila. Był zawsze jej jedynym przyjacielem, a że był starszy, to mimowolnie przypisywała mu nieco większą wiedzę a teraz i doświadczenie. Poczucie zdrady, które towarzyszyło jej przez jakiś czas po tym, jak dowiedziała się, że Namir wiedział doskonale, co się dzieje w zamku, tylko jej nie powiedział, gdzieś się ulotniło. Nie całkowicie, oczywiście, ale na tyle, by zniknąć ze świadomości lisołaczki i tylko okazjonalnie podważać jej poczucie przejrzystości. Dlatego gdy lis pocieszył ją i pogłaskał po policzku, chciała mu wierzyć ze wszystkich sił. Oparła głowę o ramię siedzącego obok Namira i zapatrzyła się w wodę. Nie martwić się, łatwo powiedzieć. Ale pomagało jej bardzo, że mówił na głos to, co chciała usłyszeć, by ukoić nerwy. Mruknęła niezadowolona dopiero, czując ciężką dłoń na głowie. Dopiero co się uczesała! Powiedzmy.
        Zadarła posłusznie głowę i zmarszczyła żartobliwie nos, nim uśmiechnęła się lekko, dając ponieść entuzjazmowi Namira. Widziała, że robi wszystko, by ją rozweselić, więc samej sobie chociażby oszczędziła rozmyślań, że gdy ona nie znała świata poza salonami Dothra, lisołak zwiedzał kolejne miasta Łuski. Bo to by przecież do niczego nie prowadziło.
        Zamyśliła się jednak na tyle, by niechcący podkreślić przekonanie Namira co do jej małomówności, nim po raz kolejny zwrócił na siebie uwagę.
        - Nie wiem – mruknęła, spoglądając gdzieś w bok i zastanawiając się, co mogłaby chcieć. Teraz marzyła o grzebieniu, ale nie odezwała się, żeby nie psuć starań lisołaka. Zwłaszcza że gdy myśli płynęły swobodnie, Leila zorientowała się, że potrzebuje wszystkiego, co zawsze miała, tylko… inaczej. Chciała rozczesać włosy, ubrać się w jakieś niepodarte ubrania i wyspać w miękkiej pościeli, ignorując ranek i otwierając oczy dopiero koło południa. I były to rzeczy, które wbrew pozorom nie były jej obce, ale wtedy… Nawet nie chciała o tym myśleć. Bolało ją już to, że nie potrafi niczego pragnąć. Bo chciała najprostszych rzeczy, ale nie obciążonych niedolą jej wcześniejszych lat. Poza tym okazało się, jak płytko spogląda. Nie wiedziała, co więcej można chcieć od życia poza wolnością, a nagle okazuje się, że nie ma pojęcia, co miałaby taka niby wolna teraz robić.
        Miała też wrażenie, że wszystko po niej widać, a Namira i tak już wystarczająco zmartwiła, wiec wyprostowała się nieco, siłą spychając złe myśli na bok.
        - Może… może spróbujemy czekolady – powiedziała powoli i niepewnie, nie wiedząc, czy wybrała dobre życzenie, ale wspierały ją słowa lisołaka, że to nie musi być na razie nic wielkiego. Poza tym on powiedział o jakimś ciastku z kremem, więc była blisko.
        - Ale Namir, ja nie mam żadnych pieniędzy. Jak będę żyć? Skąd mam wziąć ubrania? Albo jedzenie? Muszę znaleźć… no pracę, chyba, a przecież ja nic nie potrafię. Nic… nic, co mogłabym robić – zająknęła się, znów widocznie ginąc we własnej głowie, ale tak samo szybko i gwałtownie próbując się stamtąd wydobyć.
        - Ajaj, nie umiem w tę wolność! – jęknęła i pociągnęła się za włosy, odchylając głowę.
        - Przepraszam – powiedziała nagle, spoglądając na lisołaka. – Widzę, że bardzo starasz się mi pomóc, naprawdę to doceniam. I idzie ci świetnie – dodała z nieśmiałym uśmiechem, nim znów usta zaczęły zjeżdżać się w podkówkę. – Po prostu… może trochę za dużo myślę. Ale dziękuję. Za wszystko. Cieszę się, że ze mną jesteś. Sama na pewno nie dałabym sobie rady.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Życie w hibernetycznym środowisku odbierało nie tylko wolność, ale także odbierało pewne umiejętności, by zastąpić je zupełnie innymi, tymi ściśle związanymi z niewolą, nawet jeżeli ta nie była najgorsza ze wszystkich możliwych. Można by się było kłócić, że przecież mieli dach nad głową i dostatek jedzenia. Obwiniać, że zrezygnowali z iluzjonistycznej wygody na rzecz samodzielnego przetrwania i walki o każdy dzień, ale przecież byliby bardziej wytrwali oraz mądrzejsi, gdyby wolność towarzyszyła im od samego początku. Z tego też powodu to charakter decyduje o tym, czy wychodząc na powierzchnię, wpadasz w pułapkę całkowitego wyzwolenia, budząc się co rano w innym rynsztoku, z innymi osobami, nie zastanawiając się kompletnie nad tym, czy to, co robiłeś w nocy, było bezpieczne, czy też sensowne, a pozostawiając w sobie nadzieję, że kolejny wieczór przyniesie równie mocne emocje – ot, idealny przykład pewnego brązowowłosego lisołaka. Czy też wpadasz w zupełnie inne więzienie. Nie lisiej głupoty, a niewiedzy i nadmiernej ostrożności wobec nowej rzeczywistości. Tak nieznanej, dziwnej i obcej, bo przecież przyzwyczajony byłeś do czegoś zupełnie innego.
        Jak odnaleźć się w świecie, którego kompletnie się nie zna? To jak błąkanie się po omacku w liściastym labiryncie. Przyjemny kontakt z naturą nie załagodzi poczucia strachu i klaustrofobicznej przestrzeni, nie widzi się wyjścia, nie widzi się horyzontu, który może zaoferować tak wiele.
        Doskonale rozumiał to i widział muzyk w błękitnych oczach lisołaczki. Zagubienie, niepewność, brak poczucia bezpieczeństwa. Wiedział doskonale, że ona mu ufała, ale świat dla niej był w jakimś sensie zdradliwy, nie dawał tej bezpiecznej przystani, której ona tak potrzebowała, jednak nie miał wobec jej uczuć żadnej urazy. Taka była Leila – delikatna i piękna.
        Na propozycję czekolady uśmiechnął się szeroko – luksusowy produkt wart grzechu, oj tak! A na wątpliwości lisiczki w pierwszej chwili wzruszył ramionami, chcąc sobie nieco zażartować, że jakoś mało go to obchodzi. Zaraz jednak zreflektował się pytająco uniesioną brwią i odetchnął z niebywałą lekkością.
        Mężczyzna bez słowa wstał i podał rękę rudowłosej, by pomóc jej stanąć na nogi. Potrząsnął lekko głową, a z jego twarzy nie schodził uśmiech.
        - Jeszcze sobie nie zdajesz sprawy z tego, ile talentów w sobie nosisz – odparł, tykając palcem jej nos, by już się tak za dużo nie zastanawiała.
        - Jesteś lisem! Masz doskonały słuch i węch, rozmawiasz ze zwierzętami i posiadasz wiele talentów – mówił dalej, choć zawiesił się na ostatnich słowach. Nie był pewien, jak Leila zareaguje na propozycję tańca, może... może jeszcze za wcześnie.
        - Jestem tu, bez jedzenia i ubrania cię nie zostawię – zaśmiał się cicho. - A teraz chodź, załatwię nam jakiś transport do miasta – dodał, zachęcając ją do dalszej podróży gestem ręki.

        Na szlaku nie czekali zbyt długo, ale to chyba Leila swoją obecnością przekonała kupca do wzięcia ich na tył wozu. Faceta w obdartych szmatach by nie wziął, ale biedna, mała i słodka dziewczyna wyglądała tak marnie! Handlarz niesłusznie ocenił, że towarzyszący dziewczynie chłopaczyna prawdopodobnie uzależnił ją od siebie i teraz nie może się od brudasa uwolnić. Co to za mężczyzna, że doprowadza do takiej nędzy tak śliczną, młodą buzię. Szatyn był jakoś zbyt pogodny jak na sytuację, w której zastał ich kupiec, stąd też jego podejrzliwość. Poza tym Leila nie odzywała się zbyt wiele, więc tym bardziej handlarz jakoś tak krzywo patrzył na Verkę. Jednak to ani trochę nie zrażało Namira.
        - To... skąd przybywacie? - spytał ochrypłym głosem starszy mężczyzna, zerkając z ukosa na dwójkę.
        - Jesteśmy podróżnikami, więc trudno powiedzieć – uśmiechnął się przyjaźnie Verka. - Jakiś tydzień temu opuściliśmy wioskę elfów, ale... zabłądziliśmy... - wytłumaczył i nieco skrępowany podrapał się głowie.
        - Widać – bąknął kupiec.
        - Elfidrania to podobno piękne miasto – zagaił artysta.
        - Tak – odparł z zaskakującym entuzjazmem mężczyzna. - Piękne... jest w niej dużo ogrodów, grają tam cudowną muzykę oraz towarzyszą przyjemne zachody słońca. Za to można ją kochać, ale też zależy... czego w niej szukacie?
        - Nowego życia – odpowiedział Verka, a kupiec w pierwszej chwili przytaknął z zastanowieniem.
        - To dobre miejsce wybraliście... - przyznał. - Jak już znacie elfy, to z pewnością odnajdziecie się w ich świecie. Jest tam mnóstwo fontann, winorośli, wszędzie znajdują się kolorowe kwiaty, a młode buzie tych długowiecznych istot zazwyczaj są uśmiechnięte. Ja z nimi dobrze żyję, sprzedaję i naprawiam instrumenty, choć nie zawsze rozumiem ich wrażliwość. Jestem tylko człowiekiem i ta cała wzniosłość bywa dla mnie przytłaczająca... Jednak trudno znaleźć tam wrogów. Póki szanujesz naturę i wszelkich ich bogów, to pomogą w najgorszej niedoli, tak... mieszkają tam dobre istoty.
        Po tych słowach lisołak pogłaskał ramię rudowłosej, udzielając jej tym samym pełne wsparcie. Będzie im tam dobrze.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Może troszeczkę spanikowała. Chciała skupić się na tych szerokich horyzontach, które roztaczał przed nią lisołak, ale nie umiała pominąć swoich braków, które, jej zdaniem, broniły jej dostępu do tej wolności, którą cieszył się Namir. Widziała, jak bardzo przyjaciel chce poprawić jej humor, więc starała się myśleć pozytywnie, ale zdecydowanie przytłaczała ją wizja aż takiej swobody. Do tej pory, od ucieczki oczywiście, jej największym zmartwieniem było przetrwanie z dnia na dzień. Sądziła, że walka to jest to, czego potrzebuje najbardziej, czego najszybciej musi się nauczyć. A teraz okazywało się, że nie potrafi nawet uprać koszuli. Beznadzieja. Położyłaby po sobie uszy najchętniej, ale w ludzkiej postaci tylko oklapła, wciąż pod czujnym okiem lisołaka. Leila przyglądała mu się, gdy wstawał, trochę kręcąc nosem na te jego pobłażliwe spojrzenia, ale gdy wyciągnął w jej stronę rękę, ujęła ją i podniosła się.
        Tknięta w nos mruknęła coś w proteście, ale nie spuszczała z Namira oczu. Trochę było jej niezręcznie, gdy tak intensywnie próbował ją przekonać, że jednak nie jest kompletnie do niczego, a z drugiej strony był jedyną osobą, która w nią w ogóle wierzyła. Uśmiechnęła się nieśmiało na koniec i nim lisołak zdążył się odwrócić, wpadła na niego, obejmując rękami w pasie i tuląc głowę do jego piersi.
        - Dziękuję – mruknęła i zadarła brodę, spoglądając na niego z dołu. Wyszczerzyła ząbki w uśmiechu, jako obietnicę, że się tak łatwo nie podda.
        Później ruszyli w stronę szlaku i mimo obaw Leili, całkiem szybko usłyszeli za sobą stukot kół. Początkowo dziewczyna schowała się trochę za Namirem, gdy ten gestem zatrzymywał kupca, i zza jego ramienia wyglądała ciekawsko w stronę wozu. Wciąż miała w pamięci ich niedawne starcia i trochę trudno było jej uwierzyć w dobre intencje zatrzymującego się woźnicy. Zwłaszcza że uporczywie jej się przyglądał. Sama pewnie miałaby opory przed ruszeniem w dalszą podróż w ten sposób, ale Namir podsadził ją na wóz, nim zdążyła wyrazić jakiekolwiek wahanie.
        Ciężar rozmowy zostawiła przyjacielowi i przez moment cieszyła się leniwą drogą. Trochę już bolały ją nogi od chodzenia, ale nie chciała się skarżyć, bo już w ogóle wyszłaby przed Namirem na mięczaka. Ale miło było wyprostować kolana, dalszą trasę obserwując zza końskiego łba. Zwróciła się w stronę mężczyzn, gdy wypłynął temat miasta, do którego zmierzali. Była ciekawa, jak tam jest i szybko zamieniła się we wdzięcznego słuchacza, łokcie opierając na kolanach a na dłoniach głowę, gdy woźnica opowiadał im o Elfidranii. Odpowiedź Namira, że szukają tam nowego życia, była tak prawdziwa i jednocześnie trochę ekscytująca, że lisołaczka westchnęła cicho. Coraz trudniej było powstrzymywać uczucie ulgi i nadziei, zwłaszcza gdy jej przyjaciel nieustannie zapewniał, że sobie poradzą. To w końcu on lepiej znał ten świat i pozostawało jej mu zaufać.
        Było ciepło, a wóz przyjemnie kołysał na trakcie. Leila wsunęła dłoń pod rękę lisołaka i oparła głowę na jego ramieniu, przymykając na moment oczy. Nie spała, ale poddała się trochę relaksowi, uznając, że krajobraz jest raczej niezmienny i nic jej nie ominie. W głowie zaś wyobrażała sobie elfickie miasto z fontannami i winoroślami, przy których prezentowały swoje występy grupy artystyczne podobne do tej Felipie. Leila nie była dobrą aktorką, ale może z czasem nauczyłaby się czegoś na tyle dobrze, by móc brać udział w takich przedstawieniach? Poznana wcześniej elfia artystka, mimo całej swojej przeszłości i ekstrawagancji, zdawała się mieć cudowne życie, pozbawione zmartwień, a zamiast tego pełne piękna. Może więc jej też się uda? A jeśli nie, to zawsze może zostać wojownikiem. Obetnie włosy, nauczy się walczyć i nikt jej już nigdy nie ruszy.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Cała trójka w pewnym momencie zamilkła, ale mimo to nie panowała tu krepująca cisza. Handlarz szybko pojął, że ta dwójka potrzebuje odpoczynku lub też już teraz uległa urokowi Elfidranii, jakby wystarczyły im tylko opowieści, by uwierzyć w istnienie tak cudownego miejsca. Słowa kupca nie były kłamstwem, więc naiwna wiara w jego historie, choć... naiwna, była jak najbardziej słuszna. Wszak nie wszystko, w co się bezwzględnie wierzy, musi być od razu nierealne do spełnienia, choć oczywiście każda istota ma zupełnie inne doświadczenia z tym królestwem – jedni bardziej pozytywne, inni nieco mniej, ale kupiec w głębi duszy musiał przyznać, że nie spotkał się z negatywną opinią na temat Elfidranii. Chyba że ktoś nienawidził sztuki i duchowości.
        Namir był zaskoczony swobodą swojej przyjaciółki, nie drgnął gwałtownie, nie odtrącił jej, ani nawet nie spiął się na ciele, a jedynie spojrzał, gdy ta oparła się o jego ramię.
        Jeszcze kilka tygodni temu taki obraz był dla niego niemożliwy. Przeszło mu przez głowę, że może tak bardzo chciał, by jego sen się spełnił, że w niego za mocno uwierzył, utknął w nim, a teraz czas się obudzić, ale ona była tu, wraz z nim, i obejmowała jego ramię. Była taka ciepła i miękka w dotyku, a rudy kosmyk lekko łaskotał go po szyi – to działo się naprawdę. Lisołak więc cieszył się z tej chwili, nieważne jak była ona nieprawdziwa, musiał pochłonąć ją w całości. W pewnym momencie i jego powieki stały się ciężkie, mógł wyłączyć wszelkie myślenie i po prostu być tu... wraz z Leilą. Ujął jej dłoń, jakby chciał zapewnić dziewczynę, że ze wszystkim sobie poradzą i rozluźnił się. Co jakiś czas zerkał, wtedy gdy jego nos wyczuł coś w otoczeniu, ale były to tylko fałszywe alarmy.

        W końcu dotarli do Elfidranii. Verka jako pierwszy wybudził się ze stanu nieważkości umysłu i spojrzał w kierunku bramy. Delikatnie szturchnął lisołaczkę, mówiąc cicho „Już jesteśmy”, jeszcze kawałek wcześniej, by ta miała okazję wyjść ze swojego zamroczenia (ciągle pamiętał, jakie problemy miała ze wstawaniem!).
        Tuż za wjazdem do miasta dało się odczuć elficki kunszt. Drewniane budynki i szerokie ulice dawały poczucie wolności, a i też znalazło się mnóstwo miejsce dla roślinności. Najbardziej popularne wydawały się krzaki róż oraz bluszcz, które bogato obrastały budynki. Można było przejść przez miasto i dosłownie na każdym kroku zerwać kwiaty dla ukochanej. Na taki drobny gest porwał się Namir, który z wozu sięgnął jednej z róż i podarował ją Leili.
        - Symbol na nowe życie – powiedział, opierając się o drewniane ramię bryczki.
        Jakże Leila była hipnotyzująca! Mógłby ją obsypać płatkami róż, lub wspólnie z nią moczyć się w wodzie różanej i namiętnie całować, albo nawet i teraz! Przejechać dłonią po jej udzie, porwać w swoje ramiona... Och, za bardzo się nakręcał, dlatego z cichym przełknięciem śliny chciał się od niej odsunąć, ale jakoś tak... niefortunnie wóz najechał na kamień i podskoczył, sprawiając, że Verka niemalże całym ciałem wylądował na rudowłosej. Od ciężaru chłopaka uratowało ją tylko to, że ten w porę wsparł się na rękach. Trudno było zapanować nad instynktami, jego oddech stał się nieco mniej spokojny, a jego oczy skupiły się na błękitnych tęczówkach lisicy.
        - Już jesteśmy! - ogłosił kupiec, co sprawiło, że Namir zerwał się na kolana i otrzepał.
        - Ach, tak, szybko dotarliśmy – odpowiedział, po czym zdał sobie sprawę, że w sumie to wszystko było dosyć publiczne. Miał ochotę pacnąć sobie dłonią w czoło, a może i mocno trzepnąć się w łeb. Zerknął na Leilę, czy może była ona bardzo wystraszona, spłoszona, oszołomiona, zawstydzona i... tak dalej. Nim niepewność całkowicie nim zawładnęła, trzeba było już schodzić z pryczy, więc zmiennokształtny sprawnie zeskoczył na drogę z kamyków, po czym podał dłoń lisołaczce.
Otaczało ich naprawdę piękne, kwieciste miasto. Przybyli w najlepszą dla Elfidranii porę, gdy natura żyła pełną piersią i była u samego szczytu swojego rozwoju. Powietrze było wyjątkowo lekkie, czyste, przesiąknięte poranną rosą, a mieszkańcy wokół wielobarwni i piękni. Samo przebywanie w tym mieście wzbudzało radość w sercu i rodziło nawet w najbardziej zagorzałym człowieku choćby nutkę optymizmu.
        - Dziękujemy – dodał jeszcze Verka, ściskając dłoń handlarzowi.
        - Jakbyście czegoś potrzebowali, to znajdziecie mnie ulicę dalej, tam jest warsztat, wspólnie prowadzę biznes z przyjacielem – uśmiechnął się kupiec, a następnie odszedł we wskazanym kierunku, odprowadzając konia.
Namir odetchnął, a gdy po raz kolejny uniósł powieki, świat wydawał mu się inny. Nie spodziewał się takiej chwili, takiego miejsca, takiego towarzystwa, kiedy to wszystko się stało? Aż trudno w to uwierzyć. Czuł się, jakby minęły dziesięciolecia, a to było zaledwie kilkadziesiąt dni, które sprowadziły ich tutaj. Do spokojnego, pięknego miasta z muzyką rozbrzmiewającą niemalże z każdego zakątka.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Troszkę przysnęła. Wóz kołysał się spokojnie na trakcie, było ciepło, ale słońce nie paliło, zatrzymywane przez korony drzew nad ich głowami. Leila początkowo tylko przymknęła oczy, relaksując się otoczeniem i przekonana, że przesuwające się po jej twarzy na zmianę promienie słońca i cienie gałęzi nie pozwolą jej zasnąć. Już po chwili jednak jej głowa nieco bardziej bezwładnie kołysała się na ramieniu Namira, a usta rozchyliły delikatnie, wypuszczając cichy oddech śpiącej lisołaczki.
        To był płytki sen i lekkie szturchnięcie w połączeniu z szeptem błyskawicznie wybudziło Leilę. Dziewczyna zamrugała zaskoczona faktem, że w ogóle zasnęła, ale oprzytomniała momentalnie na widok otwartej bramy. Wyprostowała się na ławce, już wkrótce odwracając głowę na wszystkie strony, by objąć wzrokiem otaczające ją miasto. Gdy, słysząc głos Namira, zwróciła się znów w jego stronę, przed samym jej nosem wykwitła piękna róża.
        - Skąd… - zaczęła, ale urwała, dostrzegając jak blisko murów przejeżdżali od strony jej przyjaciela. Wtedy uśmiechnęła się wesoło, z lekkim rumieńcem odbierając kwiat i ostrożnie przysuwając nos do płatków. Intensywny zapach sprawił, że przymknęła na moment oczy, ale zaraz znów zerknęła na lisa.
        - Dziękuję – powiedziała cicho, przyszpilona intensywnym nagle spojrzeniem Namira, ale zanim zdążyła go zapytać, czy wszystko w porządku, wóz podskoczył na wyboju, a oni razem z nim. Leila pisnęła cicho, łapiąc się oparcia, ale dłoń jej się ześlizgnęła, gdy przyjaciel przewrócił się na nią, podpierając na rękach w ostatniej chwili. Zauważyła, że miał bardzo silne przedramiona. Szybko odwróciła od nich wzrok, spoglądając w górę. Wciąż tak dziwnie na nią patrzył. Jak wtedy, gdy ją pocało…
        Leila prawie podskoczyła na okrzyk kupca, a po chwili razem z Namirem poderwali się nerwowo do siadu. Dziewczyna syknęła krótko, gdy oparła dłoń na czymś ostrym, co okazało się jej różą, upuszczoną podczas wyboju. Podniosła kwiat i rozejrzała się za lisem, który nagle zniknął jej z oczu, ale zaraz pojawił się przy zejściu z wozu, pomagając jej zeskoczyć na ziemię, z czego skorzystała.
        Dopiero teraz na nowo uderzyły w nią odgłosy miasta i Leila rozejrzała się nieco przestraszona, nim rozróżniła dźwięki, na które składał się tylko ciepły gwar rozmów, śmiech i muzyka. Rozluźniła się powoli, przyglądając elfom, które mijały ich spokojnym krokiem. Miała wrażenie, że coś rośnie jej w piersi. Nie ciężar, ale jakaś dziwna lekkość, która niemal unosiła ją z ziemi.
        Razem z Namirem podziękowała handlarzowi i poczuła ulgę, słysząc, że w razie problemów znajdą go niedaleko. Nie, by chciała zaraz polegać na kimś obcym, ale jego słowa były miłe i sprawiły, że poczuła się ciut pewniej. Przez chwilę odprowadzała go wzrokiem, by później spojrzeć na stojącego obok lisołaka. Jego przymknięte powieki i lekki uśmiech na twarzy sprawiły, że i ona uniosła kąciki ust na ten widok. Później otworzył oczy, a Leila uśmiechnęła się cieplej, łapiąc jego spojrzenie.
        - Dokąd teraz? – zapytała pogodnie, podwijając do łokci za długie rękawy koszuli. Namir wspominał, że ma tu znajomych. Nie była pewna, czy chce poznawać nowe osoby, ale w tej chwili chyba był to lepszy pomysł niż bezradne stanie na środku ulicy.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        - Teraz pozostaje nam iść tylko naprzód – powiedział lisołak, obejmując wokół ramienia dziewczynę i przyciągając ją lekko do siebie, lecz tym razem bardziej jak brat siostrę.
        - Mamy sporo do zwiedzania... ale najpierw zawitamy do mojej znajomej. – Mężczyzna spojrzał ukradkiem na lisicę, po czym puścił ją, prowadząc w głąb królestwa.
        Nie przechadzali się rynkiem, a jednak Elfidrania oddychała pełną piersią. Niczym buzująca krew w żyłach mieszkańcy opływali to ciaśniejsze uliczki głośno rozmawiając, czy to też śmiejąc się. Już na pierwszy rzut oka miasto to odznaczało się wyjątkowym zamiłowaniem do sztuki. Niemalże w każdym zakamarku dostrzec można było różnego rodzaju artystów, sklepy z akcesoriami do malarstwa czy też kowali, których to otaczały wyjątkowo ozdobne tarcze. Klamki w drzwiach, zasłony w oknach, rośliny pnące się po budynkach - wszystko miało swój kunszt i charakter, jakby było stworzone ku wyższym celom. Te drobne niuanse tworzyły przepiękny, malowniczy obraz i chyba nie było w Elfidrani miejsca niegodnego uwiecznienia.
        Namir w trakcie drogi wspominał o zachwycającym budową ratuszu, dobrym jedzeniu jakie potrafią zaserwować w słynnych kawiarniach oraz o starym drzewie, które stało się centrum jednego z parków. Wspominał o ciekawostkach, a było ich do zapamiętania mnóstwo i Verka próbował złożyć te informacje w jedną całość.
        W końcu jednak dotarli do niewielkiego sklepu z dwoma witrynami i dzwoneczkiem przy drzwiach. Te zadzwoniły, gdy tylko Namir uchylił wejście. Zaskoczeniem dla Leili mogło być to, że okno okalały zdobne kapelusze. Z piórami, koralikami, okrągłe, kanciaste, małe i duże. W środku było ich jeszcze więcej. Mnóstwo stojaków, majestatycznie zdobione lustra oraz magiczna aura unosząca się w powietrzu. Tylko... dlaczego akurat tu?
        Całe światło i uwagę przykuwały kapelusze, dlatego trudno było dojrzeć głęboko skrywającą się, drobną postać, która, słysząc dzwoneczek, właśnie odkładała panamę na miejsce. Błękitnowłosa elfka obróciła się ku gościom i jej okrąglutkie oczy błysnęły żywym entuzjazmem.
        - Verka! - krzyknęła, po czym z rozpędu rzuciła się na nieco zaskoczonego lisołaka.
Mężczyzna zakrztusił się śliną, nie sądząc, że tak drobna i wiotka postać jest w stanie wykrzesać z siebie tyle siły. Zaśmiał się wesoło i po przyjacielsku poklepał dziewczynę po plecach, która nie zwracając uwagi na swoje niepohamowane zachowanie, odsunęła się od zmiennokształtnego.
        - Tak nagle zniknąłeś, jakby cię wiatr porwał – powiedziała ze zmartwieniem. - Huh? - zaciekawiła się, dostrzegając, że za Namirem ktoś się skrywa.
        - Ma'a, poznaj Leilę. – Grajek odsunął się, prezentując swoją przyjaciółkę. - Leila, to jest Ma'a.
        - Jaka piękna buzia! - zachwyciła się Ma'a. - Takie cuda możesz sprowadzać do Elfidrani – rzuciła zaczepnie, wykonując płynny ruch dłonią w powietrzu. – Tylko jacyś wy tacy... jakby wyjęci po hucznej zabawie z lasu. Chcecie tak po mieście chadzać?
        - Właściwie...
        - Nic nie mów. Nie ma opcji, że z mojego sklepu wyjdziecie jak dwie zmory! A już szczególnie ty, no. Jak on cię mógł w takim stanie prowadzić – skrytykowała Namira, machając na niego ręką i prowadząc Leilę w stronę zaplecza, które okazało się sporą garderobą i szwalnią.
        - Ty się śliczna nie martw. Nie są to co prawda obecne krzyki mody, raczej posezonowe ubrania. Szkoda marnować materiały, więc przyjmuję lub kupuję za psie pieniądze wszystko, co mają i szyję z nich kapelusze – powiedziała dumnie. - U mnie nic się nie marnuje! Zaraz tu coś znajdziemy... - mruknęła, sięgając do koszy ze stertą ubrań.
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Był środek dnia i nawet poboczne uliczki miasteczka pełne były ludzi i elfów. Tym ostatnim Leila przyglądała się nieco dłużej, ukradkiem chłonąc wysokie sylwetki, piękne fizjonomie i spiczaste uszy. Rzadko ktoś ją na tym przyłapywał, a jeśli już się zdarzyło, to na razie nikt nie czuł się urażony, w najgorszym razie przepływając po niej obojętnym wzrokiem. Co niektórzy uśmiechali się pobłażliwie, a jedna z kobiet, przyłapując ciekawski wzrok lisołaczki, puściła jej oko i szepnęła coś rozbawiona do koleżanki, przenosząc spojrzenie na Namira. Leila przysunęła się wtedy do przyjaciela, czym wywołała jeszcze większe rozbawienie elfek, które na szczęście szybko ich minęły.
        Kolejną pokusą okazały się kramy z akcesoriami artystycznymi. Lisołak opowiadał, a ona ociągała się na spacerze, słuchając go i jednocześnie wpatrując się zazdrośnie w pełne obrazów witryny, stosy barwnych farb i całe bukiety różnorodnych pędzli. Nigdy żadnego nie miała w dłoni, ale nagle zapragnęła namalować wszystko to, co widziała wokoło. Wszystko tu było piękne, jak gdyby znaleźli się w jakiejś innej krainie, odciętej od świata czymś więcej niż tylko miejskimi murami.
        Gdy zatrzymali się przed kolejną kamienicą, Leila w pierwszej chwili nie zdała sobie sprawy, że są na miejscu. Objęła wzrokiem bogato zdobioną witrynę, przechylając lekko głowę na widok kapeluszy tak zdobnych i ostentacyjnych, jakich nigdy nie widziała. Z niektórych wystawały całe pióropusze, z innych zwisały koronkowe woalki lub sznury korali, a jeszcze inne miały chyba…
        Nie zdążyła upewnić się, czy z jednego z nakryć głowy nie zwisa lisia kita, a Namir już wciągał ją do środka, co najmniej jakby mieli tu czego szukać. Gdyby nie to, że ufała mu najbardziej na świecie, to pomyślałaby, że przyprowadził ją na obdarcie ze skóry i że skończy swoją krótką wolność przerobiona na kapelusz. Weszła za nim jednak, dając prowadzić się za rękę i rozglądając po wnętrzu jeszcze bardziej zagraconym niż okienna ekspozycja. Po chwili gdzieś za Namirem mignęło jej coś niebieskiego, a później jakieś kobiece ramiona zaciskały się na szyi lisołaka i Leila cofnęła się o krok. Nie mogła się przyzwyczaić do tego, że inni nazywają Namira innym imieniem. To tylko przypominało jej, że lisołak prowadził kompletnie inne życie niż ona i dla innych był zupełnie kimś innym niż dla niej. Chyba.
        Leila z lekkim zniecierpliwieniem odczekała, aż elfka odsunie się od lisołaka, chociaż wcale jej się nie spieszyło, by samej zostać dostrzeżoną. Namir jednak odsunął się w końcu, ukazując widok na drobniutką elfkę, wciąż niepokojąco rozentuzjazmowaną.
        - Witaj – powiedziała cicho Ruda, gdy ją przedstawiono, bardzo powoli oswajając się z nową osobą. Wcześniej takie ekspresyjne zachowanie bardziej by ją peszyło, ale teraz Ma’a przypominała jej trochę Felipie i mimowolnie zaczęła wzbudzać sympatię.
        Później dziewczyna tylko spojrzała po sobie niepewnie, następnie mierząc wzrokiem Namira i dochodząc do wniosku, że o ile ogólnie na trakcie nie wyglądali najgorzej, to w tym mieście i tym miejscu faktycznie wyglądali jak wyciągnięci psu z gardła. W momencie, w którym Ma’a złapała Leilę za dłoń i pociągnęła za sobą za parawany, lisołaczka zastanawiała się, czy może elfka nie jest z Felipie jakoś spokrewniona.
        - Proszę sobie nie robić kłopotu – zaczęła niepewnie lisica, rzucając ostatnie spojrzenie Namirowi, nim zniknęła z elfką na zapleczu. Z lekkim niepokojem przyglądała się, jak kobieta przerzuca ubrania, chociaż akurat wzmianka o tym, że nie są to jakieś bogate stroje ją nieco uspokoiła. Nie miała przecież jeszcze żadnych pieniędzy.
        Elfka jednak wepchnęła jej w ramiona „nowe” ubrania, bezwstydnie kontrolując, czy rudowłosa je ubiera. Spodnie niewiele różniły się od jej poprzednich, ale dla odmiany były w jej rozmiarze i dość dopasowane, co Ma’a skomentowała ostentacyjnym „No proszę, ty masz tyłek!”. Dużo za dużej koszuli Leila pozbyła się już chętniej, zamieniając ją na zwykłą białą bluzkę ze sznurowanym dekoltem, na którą elfka założyła jej coś w rodzaju półgorsetu, który zasznurowany ciasno w talii kończył się dziewczynie pod biustem. W międzyczasie zmiennokształtna postanowiła trochę elfkę wypytać, chcąc dowiedzieć się czegoś więcej o przyjacielu, a przynajmniej o tym, co działo się z nim, gdy się rozdzielili.
        - Skąd znasz Na… Verkę? – poprawiła się szybko, nie chcąc tłumaczyć się z innego imienia przyjaciela.
Awatar użytkownika
Namir
Błądzący po drugiej stronie
Posty: 60
Rejestracja: 7 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Namir »

        Gdy Leila zanikała w czeluściach zaplecza elfki, Namir uśmiechnął się do niej pokrzepiająco, chcąc dodać jej otuchy, ale też zapewnić, że nic złego nie spotka tam Leili. Przekonująca była również jego swoboda, mimo że otaczało go grono przeróżnych kapeluszy sprawiające, że sklep ten wydawał się przy jego wysokiej sylwetce klaustrofobiczny. On jednak poruszał się po nim swobodnie przyzwyczajony do łaskoczących go po plecach piór i zgrabnie mijając odstające na wieszakach, szerokie rondle. Verka postanowił odnaleźć wzrokiem kanapę, która wciąż stała w tym samym miejscu i była tak samo miękka, jak ostatnio ją zapamiętał. Za miękka, bo wręcz tonął w jej siedzisku. Poczuł, że musi wesprzeć się ramionami po bokach, by ta czasem go nie pochłonęła w całości. Wielokształtność tego miejsca była równie fascynująca, co wzbudzająca pewien niepokój, gdy sylwetki obwieszonych kapeluszami wieszaków stały w milczeniu, wyczekując kolejnych gości. Padające na nie blade światło zza wysokich okien nie wzbudzało sympatii, niebieskie ściany nie ocieplały wizerunku wnętrza, a bezwzględna cisza wywoływała w nim nadzieję na szybki powrót dziewcząt, by przełamać tę dziwną atmosferę.
        Na zapleczu było już o wiele milej. Żywy, pełen przyjemnych tonów głos elfki przełamywał każdy mroźny aspekt sklepu. To ona nadawała promienności i żywotności temu miejscu. Sterta wolno leżących ubrań nijak się miała do pieczołowicie rozpoczętych projektów. Kawałki materiałów, opisy a także poszczególne szkice z należytą dbałością zostały posegregowane, najwidoczniej część rzeczy czekała na swoją wielką chwilę i to z nich Ma'a wybrała ubrania dla Leili.
        Promienna, pełna ciepła twarz elfki zmieniła jednak nieco wyraz, gdy lisiczka zadała pytanie. Kobieta zawiesiła wzrok na płomiennorudej dziewczynie, jakby w ciągu sekundy miała ocenić, z kim ma do czynienia. Kącik jej ust uniósł się po chwili, nie bardzo pozwalając na swoją interpretację – czy był on miły, czy jednak sztuczny?
        - Och – machnęła dłonią, wyszukując drugą jakichś dodatków, które mogłaby jeszcze wcisnąć koleżance Verki – kochana, a kto go tutaj nie zna?
        Przerwała, wyciągając ze sterty jakiś inny gorset i prezentując go Leili w nadziei, że może jednak pokusi się na jakiś bardziej zdobny wzór.
        - Mieszkał tu przecież kilka lat, fajny był z niego chłopak i tak wyrósł, na takiego mężczyznę. – Westchnęła z podziwem. - Pamiętam jeszcze jak grał szczyl na gitarze przy fontannie, a potem... - zacięła się, jakby wybudzona ze swoich fantazji. – Właściwie to nie wiem czemu tak nagle zniknął, ale zawsze wyglądał bardziej jak powsinoga, to go pewnie gdzieś wywiało. Takich młodych jak wy zawsze gdzieś wywiewa.
        Po tych słowach Ma'a lekko zmarszczyła brwi, podchodząc do jednego z kapeluszy i poprawiając w nim materiałowy kwiatek. Nagle dostrzegła, jak krzywo był umocniony szpilkami, co psuło całą twórczą kompozycję elfki. Jej palce były tak filigranowe i wiotkie, że Leila mogła zacząć wątpić, czy aby na pewno dadzą sobie radę z utrzymaniem kwiecistej ozdoby.
         - I bardzo dobrze, trzeba poznać jak najwięcej świata, doświadczyć niezwykłych przemian w sobie, by dojść do swojego przeznaczenia, do swojego celu, którego tak zgubnie poszukujemy – powiedziała poetyckim głosem, ale zaraz zwróciła się już bardziej przytomnie do Leili.
        - Szczerze sądziłam, że może ty mi wyjaśnisz, gdzie też szlajał się nasz mało rudy lis. – Jej perłowe oczy niemalże przeniknęły na wskroś zmiennokształtną. - A więc dopiero co się poznaliście, tak?
Awatar użytkownika
Leila
Mieszkaniec Sennej Krainy
Posty: 134
Rejestracja: 8 lat temu
Rasa: Lisołak
Profesje: Artysta , Kurtyzana , Zabójca
Kontakt:

Post autor: Leila »

        Reakcja elfki na niewinne w założeniu pytanie Leili trochę lisiczkę zaskoczyła. Prawdopodobnie nie zauważyła by subtelniejszych zmian na twarzy rozmówcy, ale Ma’a spojrzała na nią czujnie, jakby dopatrując się w pytaniu drugiego dna. A chociaż Ruda od razu ruszyła na poszukiwania takowego, nie potrafiła nawet wymyślić, co innego mogłaby mieć na myśli. Może elfka była po prostu ostrożna i podobną ochronę roztaczała wokół Namira? Ale przecież jej pytanie było tak niewinne, jak tylko mogło. A nawet odpowiedź, gdy ją w końcu uzyskała, była tak wymijająca, że nawet Leila to zauważyła. Chociaż i tak lekko nią wstrząsnęło na wieść, że jej przyjaciel jest tu popularny. Na Zamku rzeczywiście miał wielu przyjaciół, ale tam wszyscy trzymali się w grupkach. Samotność potrafiła była okrutna.
        Leila otrząsnęła się z rozmyślań o przeszłości i zamrugała, spoglądając na bogato zdobiony gorsecik, który pokazywała jej elfka. Ruda była przekonana, że liczne aplikacje pozrywa jeszcze zanim opuszczą miasto więc tylko podziękowała uprzejmie, zapewniając, że podoba jej się właśnie ten prosty.
        Później już się nie odzywała, bojąc się spłoszyć elfkę, która w końcu zaczęła mówić o Namirze. Uśmiechnęła się lekko, mając kolejny dowód na jego muzykalność i artystyczną duszę, o co nigdy wcześniej by go nie posądziła. Już nagłe zniknięcie dziwiło ją mniej, ale zauważyła, że Ma’a marszczy brwi, więc podążyła za nią ciekawskim spojrzeniem. Cierpliwie obserwowała, jak (właściwie też swojego rodzaju artystka) poprawia kapelusze na stojaku i mimowolnie się uśmiechnęła, słysząc wzniosłe uwagi. Mimo patetycznego tonu elfki, Ruda pokiwała głową, zgadzając się z każdym jej słowem. Ale czy sama wierzyła w przeznaczenie? Nie wiedziała. Wydawała się sobie zbyt nieistotna, by rozważać takie kwestie. Nie miała też nigdy z kim porozmawiać na tyle długo i poważnie, by zmusić się do zastanowienia nad ważniejszymi niż codzienność sprawami.
        Bardziej interesowało ją, że Namir tu mieszkał. Wspominał, że mieszkał z innymi zmiennokształtnymi, ale mówił o lesie. W ilu miejscach prowadził swoje życie? Wciąż żałowała, że tak niewiele o nim teraz wie. Z jednej strony był dla niej najbliższą osobą na świecie, nikogo nie znała dłużej niż jego, ale przecież dzieliło ich tyle lat i wydarzeń… Oboje byli kimś innym, a jednocześnie próbowali być sobą przy sobie nawzajem. Największą różnicą było jednak to, że lisołak te wszystkie lata przeżył, pewnie dość intensywnie, tak na niego patrząc, a ona stała w miejscu, zamknięta w klatce i zapomniana przez czas i ludzi.
        Temat wrócił do Leili rykoszetem i dziewczyna ocknęła się gwałtownie, kręcąc z przepraszającym uśmiechem. Zawahała się na moment pod przenikliwym spojrzeniem elfki, ale jej pytanie okazało się wcale niegroźne. Jednak też niezbyt łatwe.
        - Nie, znam go od dziecka… to znaczy – poprawiła się zaraz, znów kręcąc głową i wprawiając rude loki w ruch – wychowywaliśmy się razem, ale później… rozstaliśmy się. I spotkaliśmy znów niedawno – dodała z lekkim uśmiechem, wciąż szczęśliwa z tego zrządzenia losu.
        – Bardzo się zmienił, nie poznałam go od razu – opowiadała, zwalniając nieco, gdy Ma’a podeszła do niej z długim sznurem czerwonych korali i zarzuciła go dziewczynie na szyję, owijając dwa razy, by nie wisiał jej do kolan.
        Po raz kolejny zastanawiała się, jak mają za to zapłacić. Wydawało się to zbyt wiele, jak na zwykłą przyjacielską przysługę. Ale korale były takie piękne, że nie mogła odwrócić od nich oczu, ciągle przepuszczając je między palcami. Widać było, że nie są nowe. Czerwony lakier, którym pokryto drewniane paciorki rozmiarów dojrzałych borówek, wyglądał z daleka idealnie, wyrazisty i błyszczący żywym kolorem, zwłaszcza na tle białej bluzki. Dopiero z bliska można było dostrzec, że schodził delikatnie przy dziurkach do przewlekania sznurka, ale Ruda i tak była nim zauroczona. Nie bez znaczenia było również to, że Namir mówił, że czerwony jej pasuje.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Elfidrania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 1 gość