Elfidrania[Ukryty Obóz] Błękit i Czerń

Miasto zamieszkiwane głównie przez elfy, jednak spotkać tu możesz też inne istoty takie jak wygnane Driady, a także małe chochliki poszukujące przygód. Elfy mieszkające w Elfidrani są niezwykle przyjaznymi istotami, dlatego schronienie w możne znaleźć tu każdy, a zwłaszcza Naturianie i istoty im pokrewne, ze względu na miłość elfów do wszystkiego co wolne.
Zablokowany
Awatar użytkownika
Darogan
Szukający Snów
Posty: 197
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

[Ukryty Obóz] Błękit i Czerń

Post autor: Darogan »

Była już noc, gdy mała grupa zbliżyła się do obozu ukrytego z dala od ciekawskiego spojrzenia. W ukrytym zakątku, przebywała cała masa najemników oraz ich dowódcy i kierujący obozem mag. Byli też więźniowie...

- Panie - ukłonił się jeden z strażników do Archetusa, maga obozu i obecnego jego przywódcy - do obozu przybyli wilczy rycerze. Co gorsza jest z nimi też ich przywódca.
- Mmm? Zapewne przybyli napoić konie i pojadą dalej, nie ma co się przejmować
- Niezupełnie panie, wieszczą ze zakończyli swe działania tutaj, chcą rozwiązać obóz i także nasze siły w tym rejonie. A to może pokrzyżować nasze plany.
- Mam nadzieję ze nie widzieli więźniów?
- Nie, kazałem ich ukryć przed wzrokiem wilczego rycerstwa.
- Dobrze, chociaż jeżeli faktycznie chcą rozwiązać obóz, to nam mocno pokrzyżuje plany. Ich złoto, a także zaopatrzenie było dla nas bezcenne. U goście ich, a ja coś wymyślę jak przedłużyć nas "kontrakt".
- Dobrze Panie.

Jak to bywa z najemnikami, nie wszyscy są wierni sprawie, w którą nie wierzą. Zwłaszcza jeżeli wiedzieli, że nowy świt, może przynieść im wielkie zmiany. Wśród nich różni watażkowie knuli własne sprawy. Było i tak tym razem. Mag Archetus, wiedział ze przyjezdni rycerze nie zostaną długo w tych krainach, miał też swoje własne ambicje. Potajemnie, przed wiedzą swych mocodawców nakazał swym ludziom chwytać wszystkich którzy posiadali chociaż cząstkę mocy w sobie. W jego umyśle narodziła się myśl, ze potęga mocy jest niczym nieograniczona, ze można ją wzmocnić w sobie, a więc i można dzięki temu stać się o wiele potężniejszą istotą, nawet na równi z tymi pradawnymi. Kontakt Achetus'a z wilczym rycerstwem tylko go bardziej utwierdził w tym przekonaniu. Pragnął więc zdobyć wiedzę i ją odpowiednio wykorzystać.
Na szczęście i nieszczęście schwytanych, nie odkrył sposobu jak tego dokonać. Nieszczęściem w tym było to, ze często przeprowadzał eksperymenty, na podstawie ksiąg i annałów, które nie do końca opisywały przebieg procesu pozyskania mocy z innej istoty. Wielu schwytanych więźniów przez to straciło swe życie, inni popadli w szaleństwo...

Zdawał on sobie też sprawę z tego jak łatwo jego plany mogą upaść, jeżeli wilcze rycerstwo odkryje jego zamiary. Obóz w którym przebywali był jednak dość obszerny, miał pełno namiotów rożnej wielkości, ale także ukrytą pod ziemią sekcję jaskiń. Wydaje się wiec że prostym było zadaniem, utrzymać Darogana i jego przybocznych z dala od klucza tajemnic.

A kim byli sami rycerze? Darogan i jego świta, byli podróżnikami z dalekich krain, z pod znaku wilka oraz róży. Nie do końca wiadomo dlaczego przybyli tak daleką drogę do nieznanych ich miejsc...
Awatar użytkownika
Ariatte
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariatte »

Przebudziła się zdezorientowana z mocnym bólem głowy. Nie mając pojęcia gdzie jest, spróbowała otworzyć oczy i się rozejrzeć. Jednak jedynym co ujrzała były dwie postacie, pochylające się nad nią. Postacie owe debatowały, w jaki sposób uniemożliwić czarodziejce potencjalną ucieczkę. Ariatte prawdopodobnie wystarszyłaby się, lecz w tej chwili czuła, że liczy się tylko sen. Nieważni byli oni, nieważne było co jej grozi. Chciała tylko spać. Bład! To jej mózg mówił jej, że chce zasnąć. Sama wola czarownicy upierała się, by pozostać czujnym. Starać się uświadomić sobie, co się właściwie dzieje. Niestety nie dane było, by tak się właśnie stało. Widok Arii zaczął przysłaniać coraz większy cień. Był on tak gęsty, że już po chwili przysłonił cały świat, jaki starał się o uwagę płomiennowłosej...

I znów pobudka. Ból od strony potylicy nie był już tak uciążliwy, jednak wciąż dawał się we znaki. Tym razem czarodziejka nie popełniła tego samego błędu. Odczekała i dopiero po kilku chwilach otworzyła lekko oczy. Nie dowierzając, że to wszystko prawda, rozchyliła powieki nieco odważniej, by po chwili móc już całkiem swobodnie spoglądać na to, co ją otaczało. A gdzie była? Prawdopodobnie pod ziemią. Ściany pomieszczenia wyrzeźbione były z litej skały, a wszędzie wokół pełno było leżących głazów. Wyglądało to, jakby stoczyła się tu kiedyś bitwa cyklopów. Nad tym wszystkim panował mrok tak wielki, że dało się widzieć jedynie na parę metrów przed sobą. Dopiero teraz Ariatte zorientowała się, że tak naprawdę postacie ze snu wcale nie były koszmarem. Obie siedziały pod ścianą naprzeciwko niej i grały w karty. Gdyby nie pochodnia zawieszona nad ich głowami, czarodziejka prawdopodobnie nie zauważyłaby ich. Jakby cała ta sytuacja nie była wystarczająco pokręcona, płomiennowłosa dopiero teraz poczuła, że zarówno jej ręce jak i nogi przykute są do ściany za pomocą kajdan. "Do diabła!" - zaklęła w myślach i delikatnie pociągnęła stalą owijającą jej nadgarstek. Dało się usłyszeć lekki brzęk łańcucha, a następnie kichnięcie czarodziejki, wywołane wzlatującym kurzem. Teraz już na pewno zwróciła na siebie ich uwagę...
Awatar użytkownika
Melinoe
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melinoe »

Ostatnie co pamiętała... karczma, ludzie... piła miejscową nalewkę, rozpytując o niedawne wydarzenia. Potem było zmęczenie, uczucia opadania z sił, a potem czyjś dotyk i ciemność. A teraz... było twardo i zimno, a przy tej okazji zdecydowanie nieprzyjemnie. Miała sucho w ustach, bolała ją głowa, oraz co dziwne - również nadgarstki. Możliwe, że miało to coś wspólnego z tym, że jej dłonie były uniesione ku górze, zakute w jakieś metalowe dziadostwo. Przy okazji w ustach wyczuła szmatę, która smakowała jakby dawno nie była prana. Próbowała zebrać myśli i magię. Niestety ani jedno, ani drugie jej nie wychodziło. Siedziała więc, z zamkniętymi oczami i oddychała głęboko. Nie wiedziała ile czasu minęło, kwadrans, godzina, pięć? Jej umysł powoli się rozjaśniał, powli docierało do niej w jakiej sytuacji się znalazła. Została najprawdopodobniej porwana, bądź też zwyczajnie wtrącona do więzienia, choć nie wiedziała jeszcze za co...
Ostrożnie uchyliła powieki, starając się by jak najmniej rzucało się w oczy to, że odzyskała przytomność. Jaskinia, rozświetlona jako-tako. Wystarzcyło jednak, by stwierdzić, że to zdecydowanie nie jest więżienie. Dwóch zakapiorów, którzy jak gdyby nigdy nic grali w karty, również nie wyglądało na przedstawicieli prawa, już raczej bezprawia, bądź podrzędnej grupy najemnych zbirów. Nie miała na sobie swoich normalnych ubrań, zamiast tego coś co bardziej przypominało worek pokutny. Ostrożnie obróciła głowę, rozglądając się po pomieszczeniu. Jedno wyjście, niedaleko jakieś mało ruchliwe ciało mężczyzny, niestety dlugie włosy nie pozwalały dojrzeć jego twarzy. Jednak dopiero spojrzenie w przeciwlegly koniec sali, zmroziło Melinoe krew w żylach. Skąpana w ognistym blasku, piękna niczym światło jutrzenki, widocznie starsza lecz wciąż ta sama - Ariatte. Gdyby jej anatomia działała inaczej, zapewne w tej chwili rozległby się dźwięk turlających się po ziemi zębów. To, że czuła się kompletnie bezbronna, nie mogąc używać magii wcale nie pomagało.
- Bogowie to mnie jednak nie kochają... - zamknęła oczy i usilnie starała się powstrzymać hiperwentylację. - Spokojnie maleńka, to tylko zły sen. Zaraz się obudzisz.
Jednak nic takiego się nie stało, za to jej uszu dotarł dźwięk odsuwanych krzeseł, połączony z niskim, męskim śmiechem. Elfka odruchowo wtuliła się mocniej w ścianę i czekała na nieuniknione...
Awatar użytkownika
Darogan
Szukający Snów
Posty: 197
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darogan »

Sen, nie to nie był sen. Melinoe, Ariatte i Visgor, bowiem tak zwał się nieprzytomny człowiek, znaleźli się w nie lada kłopotach. Do grających mężczyzn nagle przybył kolejny strażnik z wieściami od samego maga.

- Są tu, węszą po każdym kącie. Zamknijcie drzwi, hasłem będzie szata maga. - rzekł przybyły.
- I co mamy siedzieć tu z tymi łachudrami? Nie lepiej ich zgładzić i pozbyć się ciał? - odrzekł jeden z oprychów siedzący wcześniej przy stole
- Nie, te kobiety są bardzo interesujące i przywódca chce je mieć żywe, przynajmniej na razie. Ale nie martwcie się. Myślę ze jakiś dzień tu pobędą i wyjadą dalej. Chociaż chcą rozwiązać obóz.
- Mówiłeś ze węszą po każdym kącie, coś podejrzewają?
- Mmm nie, wątpię. Niebawem przyjdzie do was Fergus z jadłem dla więźniów, macie ich napoić i nakarmić. W sumie tyle mag kazał przekazać.
- Dobra - odburknął drugi strażnik, który do tej pory tylko się przysłuchiwał.

Po rozmowie przybyły wcześniej człowiek, oddalił się. Zostawiając schwytanych z gburowatymi strażnikami.
W tym samym jednak czasie, gdzieś na powierzchni...

- Magu, obóz miał być zwinięty przed już jakiś czas temu, co sprawia ze nie poddałeś się wciąż naszej woli? - Zapytał przedstawiciel wilczego rycerstwa, zwanego także rycerstwem róży.
- Nastały pewne komplikacje łaskawco. Potrzebujemy jeszcze co najmniej...
- Nic nie potrzebujecie. Rozkaz został wydany, jednak nim to uczynicie chcemy dokładnie sprawdzić obóz.
- Co? Jakiś powód inspekcji czegoś co i tak ma zostać usunięte?
- To już nasza kwestia, nie podważaj naszych wytycznych.
- Nie śmiem...

Mag nie zdawał sobie sprawy, ze rycerstwo róży, które wcześniej miało kłopoty z lokalnymi najemnikami obserwowało dokładnie wszystkie obozy. Do każdego z nich był przypisany ktoś kto, miał spisywać raporty i w magiczny sposób przesyłać je do swego mistrza.
Tu było właśnie słowo kluczowe - magiczny. Mimo ze obserwator nie zdążył zdać raportu, jego nagłe zniknięcie zaalarmowało mentora, z którym miał się kontaktować. I tak świadom czy też nie, mag sprowadził na siebie grupę rycerzy z samym Daroganem na czele. Grupa składała się zaledwie z ośmiorga zbrojnych. W obozie w którym było może ponad dwustu najemników, taka mała grupa mogła niewiele zdziałać, nawet jakby coś wykryła. Mag mógł spróbować nawet się jej pozbyć. Jednak wiedział ze tym samym ściągnie na siebie uwagę, a tłumaczenie ze goście nie dotarli do obozu, na niewiele się zda. Jego jednak największym zmartwieniem był sam przywódca owej grupy. Bowiem jak za dawnych lat, chwilowo miał do do dyspozycji, potężnego wilczura. Zwierzęta te były wychowywane i tresowania, do działań wojennych rycerzy, ale także do pomocy w tropieniu. Archetus zdawał sobie z tego sprawę, dlatego też kazał całe podziemie, obsypać pewnym rodzajem pyłu o nieprzyjemnej woni. Stąd też narzekania najemników, którzy przebywali pod ziemią.

Minęło trochę czasu, w końcu w malej sali z więźniami po wypowiedzenia odpowiedniego hasła, pojawił się człek z posiłkiem dla kobiet. Była to jakaś brudna woda i kawał czerstwego chleba. Inny wiezień w tym czasie Visgor powoli odzyskiwał przytomność...
Ostatnio edytowane przez Niara 6 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Powód: Zwróć proszę uwagę na pisownię "nie" z różnymi częściami mowy oraz na polskie znaki.
Awatar użytkownika
Ariatte
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariatte »

Wiedziała, że tym kichnięciem wydała na siebie wyrok. Wydawało jej się, że czuła na swym ramieniu oddech samej śmierci. Jednak gdy głowy dwóch mężczyzn zwróciły się ku niej z mroku wyłoniła się trzecia postać. Korzystając z tego, że odwróciła ona uwagę oprawców, Ariatte spróbowała wydostać się z okowów, wyszeptując parę krótkich i niezrozumiałych słów. W pierwszej chwili poczuła, jak moc, którą posiadała udaje się w kierunku nadgarstka. Jednak zaraz po tym kajdany zajarzyły się na chłodny błękit i wyssały z czarodziejki zgromadzony zapas energii. Gdy tak się stało uświadomiła sobie, że rzeczywiście nie czuje w sobie ni krztyny swojej magicznej mocy. Spróbowała tego jeszcze raz. Wyszeptała to samo zaklęcie z większym skupieniem, lecz i tym razem efekt był podobny. Zrozumiała, że porywacze nie byli tacy głupi i zadbali o to, by nie była w stanie nic uczynić. To był właśnie ten moment, w którym ogarną ją strach. Czego oni od niej chcieli? Nie przypominała sobie, by się komuś w ostatnim czasie narażała. Musiało im chodzić o coś więcej niż o zwykłą zemstę.
Do tej pory czarownica nie słuchała, o czym rozmawiało trzech mężczyzn, jednak jej uwagę przykuli, gdy trzeci z porywaczy wspomniał, że ich przywódca chce mieć je żywe. Je? Ariatte nie była tu sama? Rozejrzała się jeszcze raz po jaskini i rzeczywiście. Dopiero, gdy wzrok czarodziejki przyzwyczaił się do mroku, ujrzała jeszcze jedną kobietę więzioną przy ścianie i kogoś, kto prawdopodobnie również utracił wcześniej przytomność. Ariatte nie miała pojęcia, kim był wspomniany przez tych trzech przywódca. Jedyne, co przychodziło jej do głowy to to, że miał on jakiś związek z kultem, który kiedyś pokonała i teraz wrócił, by móc się zemścić. Ale czy to było możliwe? Po tylu latach nadal nadal była celem ich niedobitków? I co w takim razie robiło tutaj tych dwoje innych więźniów?
Gdy posłaniec odszedł, dwóch mężczyzn podeszło do czarodziejki z niezbyt przyjemnym uśmiechem.
- Co, obudziła się już księżniczka? - zapytał ten zdecydowanie bardziej umięśniony. Miał tępy wyraz twarzy, łysą głowę, a z jego ust zajeżdżało czymś niezwykle nieprzyjemnym.
- Jaka z niej księżniczka? Tożto czarownica! - odparł wysoki i chudy zakapior. - Takiej to tylko pal w rzyć i podpalać.
- W rzyć to ja jej wsadzę, ale to na pewno nie będzie pal. - zarechotał osiłek, po czym podwinął suknie czarodziejki i pogładził ją po udzie.
- Zjeżdżaj! Nie dotykaj mnie, świnio! - Ariatte udała hardą, jednak wiedziała, że na nic to się zda. Nie dość, że nie miała jak się bronić, to dodatkowo była skrępowana i pozbawiona możliwości jakiegokolwiek, bardziej znaczącego w tej sytuacji ruchu. Odchyliła jedynie nogę na tyle, ile mogła i splunęła łysemu prosto w twarz. Zaraz po tym poczuła mocne uderzenie w brzuch i mimo wolnie wydała z siebie lekki spazm bólu.
- Cięty! - tak najwyraźniej nazywał się damski bokser. - Co ty wyprawiasz? Nie słyszałeś Jarena? Interesują Archetusa żywe.
- Opluła mnie suka! Zasłużyła! Poza tym, nic jej nie będzie. Chudy, nie chciałbyś się trochę zabawić?
- Nie chciałbym narażać się Archetusowi i wykonywać czegoś wbrew jego rozkazom. Tobie polecam to samo. - po tych słowach Chudy usiadł z powrotem na swoje miejsce i wziął karty do ręki. - Dokończymy?
- Jeszcze się policzymy - umięśniony mężczyzna warknął na czarodziejkę i odszedł do stolika. Wypił łyk czegoś, co było w jego kubku i dodał:
- Niech tylko Fergus przyniesie kolację. Zjem jej porcję, a ogryzkami obrzucam tę ładną buźkę.
Ariatte odetchnęła z lekką ulgą, gdy dowiedziała się, że nie będzie musiała jeść tego, co mieli dla niej przygotować. Jak w takiej sytuacji w ogóle mogłaby pomyśleć o jedzeniu? W dodatku miała podejrzenia, że wcale nie byłoby to dobre, a jedyne co taki posiłek mógłby jej dostarczyć to mocne zatrucie.
Po paru minutach wyszydzania i śmiania się z czarodziejki, w jaskini pojawił się Fergus z posiłkiem. Ariatte spojrzała się w kierunku dwojga jeszcze nieprzebudzonych więźniów. Cały czas czuła pulsacyjny ból po ciosie, jaki otrzymała. Spoglądając na przykutą kobietę miała nadzieję, że przynajmniej ona nie wpadnie w większe tarapaty niż ma teraz. A co do trzeciego poszkodowanego, to chyba właśnie się przebudzał...
Awatar użytkownika
Melinoe
Zbłąkana Dusza
Posty: 5
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Leśny Elf
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Melinoe »

Nie zapowiadało się, by miał się pojawić rycerz w lśniącej zbroi, by wybawić nadobne niewiasty. Tego ledwo przytomnego nieznajomego, równie dobrze mogłoby tu nie być. W sumie Melinoe nie byłaby zawiedziona, gdyby jej również tutaj nie było. Niestety była i jeśli chciała przeżyć, by mieć szansę uciec — musiała grać według ich zasad. Otworzyła więc oczy, gdy postawiono przed nią posiłek. Wyglądał... ciekawie. W jej mniemaniu równie dobrze mogłaby jeść kamień ze ściany, a zamiast wody zlizywać pot z towarzyszy niedoli — wyszłoby podobne danie.
Tak czy inaczej, przemyślenia sprowadzały się do jednego, czyli otwarcia oczu i grzecznego poczekania, aż ta dwójka pół mózgów łaskawie ją odknebluje i nakarmi. Czekała cierpliwie, w głębi serduszka żądna zemsty.

W tym czasie Visgor otworzył oczy. W porównaniu do czarodziejki czy elfki wydawał się dosyć... spokojny. Jakby cała ta sytuacja go nie obchodziła, był obok niej. Na pierwszy rzut oka wydawał się wpatrzony gdzieś przed siebie, w ścianę, tym beznamiętnym, pustym spojrzeniem. Przywodził Melinoe na myśl tych wioskowych głupków, którzy za młodu bawili się w uderzanie się deskami po głowach, co w finalnym rozrachunku wybiło im resztki mózgu z czaszek. Dopiero kolejne spojrzenie w stronę nieznajomego więźnia zwróciło jej uwagę na jego oczy, utkwione w spadających kroplach, po to, by po chwili zwrócić się ku wejściu do jaskini. Na chwilkę, ułamek sekundy, ale jednak i co ciekawe — w równych odstępach czasu, zerkał na... ziemię w tamtym miejscu. To spostrzeżenie zaintrygowało elfkę. Czyżby... odmierzał czas? Tylko do czego? Na co czekał?
Kap... Kap... Kap... Krople spadały, a sytuacja więźniów nie zmieniała się ani na jotę. No... może poza tym, że elfka zaczynała powoli żałować tego posiłku.
Awatar użytkownika
Darogan
Szukający Snów
Posty: 197
Rejestracja: 13 lat temu
Rasa: Człowiek
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Darogan »

Ciche Ostrze wyłoniło się z cienia, mężczyzna był sparaliżowany. Skrytobójca wiedział co dokładnie ma robić, oczekiwał obecnie jedynie polecenia swego dowódcy.
- Więc, cóż miałem rzecz. Ah tak! Żywność którą niosłeś, raczej nie karmicie tak strażników, jak się nie mylę? - zapytał Darogan
- Ja nic nie wiem - odrzekł Fergus
- Nic nie wiesz? Jeżeli tak twierdzisz to znaczy ze coś wiesz. Więc proszę o informacje, o ile życie Ci miłe? - po tych słowach Darogan uczynił pewien gest dłoni, na który skrytobójca zareagował odpowiednio. Krew zaczęła delikatnie sączyć się z nowo powstałej rany Fergusa. Skrytobójcy rycerstwa, byli bardzo dobrze obeznani w swym rzemiośle, wiedzieli jak ranić, by nie zabić i jak wydobywać informacje od swych ofiar.
- Nie możecie mi nic zrobić, mój pan się o tym dowie
- Myślisz ze będziesz żył wystarczająco długo? Wiemy więcej niż Tobie i Twemu panu się wydaje. Więc z nami pójdź na współpracę, a może nie zostaniesz osądzony za zdradę i nie zawiśniesz przed świtem kolejnego dnia.
- Ja... zmusili mnie, ja nie chciałem - mężczyzna powoli zaczął się łamać
- Tak, słucham Cie uważnie.
- W podziemnych jaskiniach mamy więźniów, w ostatnim korytarzu. Hasło to szata maga...
- Bardzo dziękuje za pomoc, jesteś wolny. - Po tych słowach, człek osunął się martwy na ziemie, Darogan cicho dopowiedział "od swych ziemskich trosk"
- Ukryj ciało, przygotuj z innymi co trzeba. Zobaczymy się za trzydzieści kropli, we wskazanym miejscu - na końcu dodając i ruszył w stronę jaskiń.

Gdy upłynął określony czas, Darogan ponownie spotkał się ze swym skrytobójcą w wyznaczonym miejscu, tuż przy samych wrotach prowadzących do miejsca uwięzienia bohaterów. Jednak tym razem przy mężczyźnie był też potężny wilczur. Gotów rozszarpać pierwszego przeciwnika, jakiego wskaże mu jego pan. Darogan zapukał do wrót, jednak nie było żadnej odpowiedzi, tylko głucha cisza. Po tym drugi mężczyzna rzekł "szata maga" i jak na uderzenie magicznej różdżki, wrota poczęły się otwierać. Nim strażnicy którzy byli po ich drugiej stronie, zorientowali się co właśnie uczynili, jeden z nich leżał przyszpilony z kuszy na ziemi obok stołu przy którym siedzieli, drugi natomiast broczył we krwi, z rozszarpanym przez wilka gardłem. Rycerze z pod znaku róży, wkroczyli do ciemnej komnaty.

- Spózniliście się - rzekł do przybyłych Visgor
- Tak... Nic się nie zmieniłeś - odrzekł Darogan, po czym podszedł do uwięzionego mężczyzny i uwolnił go z niedoli.
- A co z...? - Spytał skrytobójca, swego dowódcę.
- Nie wiem kim są te kobiety, gdy się ocknąłem, były już tutaj. Jednakże proponuje je tu zostawić. - Nim Darogan zdąrzył coś rzecz, wtrącił się Visgor
- Zostawić? Wykluczone, mogą zdradzić nas i nasze zamiary. - odrzekł do niego skrytobójca
- Uwolnić - rzekł w końcu Darogan. Dowódca zakonnych uwolnił z więzi Melinoe, natomiast jego podwładny drugą z niewiast. Po czym rzekł do kobiet, nie oczekując żadnej odpowiedzi od nich.
- Idźcie zachodnią ścianą wzdłuż labiryntu tego podziemia. Nikt na waszej drodze nie stanie. Ci którzy byli w stanie, już pogodzili się ze światem. Nie radzę wam też wchodzić do samego obozu, a tym bardziej podkradać jadła.
- No chyba ze chcecie się po jakimś czasie pogodzić ze światem, jak wasi oprawcy - rzekł z wielkim uśmiechem Visgor.
- Owszem, jak już usłyszałyście jadło jest strute. No i macie 100 kropli, czasu na to, ale myślę ze w ten czas uda wam się stąd wydostać. Jeżeli nie zostaniecie pogrzebane w ogniu na wielki w tym przeklętym miejscu.

Po owych słowach rycerz odwrócił się od niewiast, na skinienie dłonią jego towarzysze jak i wilk ruszyli za nim, zostawiając niewiasty same ze sobą.

W czasie, gdy Darogan oczekiwał swego towarzysza, ten z grupą rycerzy, zatruł żywność w obozie, a także w ważnych punktach umieścił pewne beczułki, z miksturą o ognistej właściwości. Jedna iskra, a mikstura potrafiła wysadzić w powietrze pół miasta, tutaj jednak jej koncentracja była nieco mniejsza, ale na tyle duża, by obóz przestał istnieć. Wilcze rycerstwo zabezpieczyło się wiec w podwójny sposób, by ukarać tych którzy dopuścili się zdrady. Panował już półmrok, dzięki czemu niewielka grupa szybko opuściła obóz, niezauważona przez w części rozpijaczonych strażników.

Kwestią czasu więc było już tylko posłanie jednej strzały... Ognistej strzały.


ciąg dalszy: http://granica-pbf.pl/viewtopic.php?f=1 ... 495#p80495
Ostatnio edytowane przez Tilia 6 lat temu, edytowano łącznie 2 razy.
Powód: Pkt regulaminu:19. Przy zmianie tematu zabrania się używania skrótów: zt, z/t i tym podobnych, jedynym obowiązującym szablonem jest wstawienie linku: [url=link do tematu]Ciąg Dalszy[/url
Awatar użytkownika
Ariatte
Szukający drogi
Posty: 28
Rejestracja: 6 lat temu
Rasa: Czarodziejka
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Ariatte »

Mężczyzna zwany Ciętym podszedł do niej z miską dziwnej masy, wyglądającej jak wydzielina z nosa jakiegoś potwora. Ariatte wolała nie wiedzieć, co to takiego jest i dlaczego ta druga więziona kobieta godzi się na jedzenie tego czegoś.
- Wiesz co, panienko? Chyba źle zaczęliśmy naszą znajomość. Co prawda chciałem zjeść twoją... ekhem, zupę, ale po ochłonięciu ze zbędnych emocji stwierdziłem, że jednak cię nakarmię. Nie chcemy, żebyś nam tu pomarła.
- Zjeżdżaj. Nie tknę tego gówna. - wycedziła przez zęby czarodziejka. Co on sobie myślał? Że po czymś takim zwyczajnie będą udawać, że nic się nie stało? O nie. Czarodziejka zamierzała zemścić się za to, że ją uderzył i pchał ręce tam, gdzie nie trzeba.
- Chudy, ona dalej się stawia! - odkrzyknął mięśniak do swojego towarzysza.
- Zostaw ją! Archetus niedługo się nimi zajmie. Mam dziwne wrażenie, że nie będzie to dla nich przyjemne.
Ariatte coraz bardziej żałowała, że zaufała swojej wizji w śnie. Chociaż z drugiej strony nie mogła nie sprawdzić tego, czy aby sen nie był prawdziwy. Czy to nie coś z góry pokazywało jej, że to właśnie tutaj powinna się znaleźć, by odnaleźć swoje szczęście. Problem tkwił w tym, że jak do tej pory nie zauważyła niczego, co miałoby związek z jej wizją. Zamiast tego obie ręce zaczynały jej drętwieć, a zakute nadgarstki pobolewać.
- No to niech się pospieszy, bo nie zamierzam wisieć tutaj przez cały dzień! - na te słowa czarodziejki dwóch najemników zareagowało śmiechem. Chudy przestał karmić drugą kobietę, odłożył miskę na stół i podszedł do Ariatte.
- Czy wiesz, że wiszenie tutaj do końca twego życia byłoby znacznie przyjemniejsze niż to, co przyszykował dla was nasz dowódca? - Ariatte spojrzała jedynie na najemnika z wyraźnym przerażeniem w oczach. - Tak, wiedźmo. Nie jesteś pierwsza w takiej sytuacji, a zapewniam cię, że inni nie wychodzili z niej o zdrowych zmysłach. - Chudy kontynuował zastraszanie czarodziejki. Zbliżył się do niej tak, że mogła poczuć jego oddech na swoim policzku i szepnął jej do ucha:
- Świadkowie powiadają, że cierpieli oni niewyobrażalne katusze. - po tych słowach mężczyzna oddalił się od niej z uśmiechem, po czym trącił Ciętego w ramię.
- Cięty! Ktoś puka do drzwi. Sprawdź to!
Na nieszczęście oprawców to nie był nikt z ich zgrai. Cięty padł jak klocek domina, kiedy wystrzelony z kuszy bełt przeszył jego pierś. Chudy natomiast miał znacznie gorszą śmierć. Ariatte aż zasyczała i odwróciła wzrok, gdy wilk rzucił się na mężczyznę i rozpłatał mu gardło jednym ciosem. Już po chwili w komnacie znalazło się kilku wzbudzających respekt rycerzy. Jak się okazało trzeci więzień był jednym z nich i wcale nie przypadł czarodziejce do gustu. Stracił w jej oczach natychmiast, gdy zaproponował, by zostawić ją i drugą kobietę na pastwę losu. Na szczęście to nie on miał ostateczne zdanie. Ich dowódca wydał się czarodziejce bardziej przyjazny. Po rozkazie uwolnienia ich Ariatte poczuła się lepiej, jednak nie do końca wiedziała, czy można ufać nowoprzybyłym. Ciężko było jej uwierzyć, że została uwolniona jedynie dlatego, by zapobieć zdradzie.
- Dziękuję. - rzekła nieufnie do przywódcy rycerzy, masując swoje nadgarstki. Gdy zdjęli jej te kajdany poczuła się lepiej. Nie psychicznie, lecz fizycznie czuła ponownie przepełniającą ją moc. Przepływała swobodnie przez każdy zakątek jej ciała, czekając tylko na rozkaz, który pozwoli jej się uwolnić i przysłużyć swojej posiadaczce.
Czarodziejka wysłuchała rad wybawiciela i stwierdziła, że postępowanie zgodnie z nimi będzie najrozsądniejszym wyjściem z sytuacji. Gdy rycerze oddalili się, Ariatte zwróciła się drugiej kobiety:
- Nic ci nie zrobili? Nie chcę i nie mam ochoty ci się narzucać, ale powinnyśmy ze sobą współpracować, by bezpiecznie stąd wyjść. Potem rozejdziemy się w swoje strony. Zgadzasz się? Jeśli tak, to powiedz mi, co, do cholery, znaczyło te sto kropel? Rozumiem, że czas się odlicza, ale te krople nic mi nie mówią. - Tutaj Ariatte dała chwilę kobiecie na namyślenie się i podjęcie decyzji w sprawie współpracy. Po krótkiej chwili milczenia odwróciła się od niej i ruszyła powoli w kierunku wskazanym przez przywódcę rycerzy.
- To jak będzie? Idziesz ze mną? - rzuciła do kobiety przez ramię.


Ciąg dalszy
Ostatnio edytowane przez Ariatte 6 lat temu, edytowano łącznie 1 raz.
Awatar użytkownika
Pani Losu
Splatający Przeznaczenie
Posty: 637
Rejestracja: 14 lat temu
Rasa:
Profesje:
Kontakt:

Post autor: Pani Losu »

Aż trudno uwierzyć, że ktoś naprawdę zagroził takim dwóm potężnym czarodziejkom i przetrzymywał je jak zwykłych więźniów. Napastnicy naprawdę musieli być dobrze przygotowani do łapania właśnie tego typu ofiar. A jednak nie umieli sobie poradzić z Wilczym Rycerstwem i ostatecznie wszystkie ich wysiłki poszły na marne. Ale niewielu znalazło by się takich, którzy by ich żałowali.
Na pewno nie zrobiłyby tego więzione przez nich do tej pory istoty. Dwie z nich, wcześniej już wspomniane kobiety, uwolnione przez likwidujących obóz mężczyzn mogły skupić się na ucieczce. Co prawda chyba mogłyby się włączyć także do walki, ale Ariatte już na wstępie uznała, że najrozsądniej będzie się wycofać.
Drugiej kobiety, z którą kiedyś wiele ją łączyło nie poznała - nie mogła. I całe szczęście, bo ich relacja nie utrudniała im teraz opuszczenia więzienia. Zamiast tego obie, w miarę zgodnie udały się we wskazanym przez rycerza kierunku. Droga była prosta i - tak jak nieznajomy zapewnił - nie spotkały na niej żadnych dodatkowych przeszkód. Nic się nie zawaliło, nikt nie stanął im na drodze. To było przerażające jak szybko zakon mógł pozbyć się 'zagrożenia'. Nadal też pozostawało pytanie ile czasu oznacza ,,100 kropli". Może były to sekundy? A może mniej? Elfka obserwowała wcześniej gapiącego się w wodę mężczyznę z zakonu, więc możliwe, że miała rozeznanie.
Biegnąc (tak na wszelki wypadek) nie rozmawiały ze sobą, żeby nie marnować energii, choć najpewniej wiele myślały. Zwłaszcza Melinoe miała o czym. Spotkała osobę, której niegdyś mocno się naraziła... jakie mogły być tego skutki? Może lepiej rozstać się z nią tak szybko jak to możliwe? Trzeba było się zastanowić. Może to, a może co innego skłoniło kobietę do nagłej zmiany kierunku. Nadal jednak tkwiły pod ziemią, było nie było niemal w labiryncie, więc Ariatte zatrzymała ją, nie pozwalając na takie oczywiste narażanie się. Po prostu nie. Nie było czasu na dyskusje i nie było co się spierać - czas był ograniczony, a one jako byłe więźniarki musiały (przynajmniej chwilowo) trzymać się razem. Tak więc w końcu obie, ramię w ramię wybiegły na powierzchnię. Tu już elfka nie dała się zatrzymać ani w żaden sposób zagadać - bez zbędnych słów, pytań i przeciągania skierowała się w przypadkową stronę. Byle dalej od czarodziejki. Ale przynajmniej nie wyglądało na to, by postanowiła wrócić do obozu, który i tak za chwilę miał skończyć w płomieniach...
Zablokowany

Wróć do „Elfidrania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 4 gości